Nowe dania na naszym stole

U nas na Kurpiach o takich rzeczach mówi się, że nie są wyględne. Nie wyględna może być dziewczyna lub chłopak – czyli dobrzy, mili, uczynni ale nie urodziwi. Niewyględne może być i danie. Choćby nie wiem jak było smaczne jeśli kucharz nie umiał nadać mu efektownej formy, to i tak będzie krytykowane: niewyględne!

No i przyznać muszę, że moje nowe dokonania były właśnie takie. Zresztą sami zobaczcie:

 
Kolacja jeszcze przed obróbką

Ryby już w soli i cieście wędrują do piekarnika

A to po upieczeniu ale jeszcze w pancerzu solnym

Zapowiadałem parę dni temu, że idę po okonie morskie, by upiec je w pancerzu z soli. Okonie w sklepie były ale (o właśnie!) niewyględne. Natomiast dorady kusiły swoim wyglądem więc kupiłem trzy. Obok nich leżały gigantyczne krewetki więc i na nie skusiłem się.

Potem, w sklepie z arabską żywnością mieszczącym się w restauracji „Samira” (obok Biblioteki Narodowej) kupiłem największe zielone oliwki bez pestek. Z nich właśnie powstała gorąca przekąska.
Dorady oskrobałem, co jest bardzo łatwe, ostrożnie wypatroszyłem uważając, by nie rozlała się żółć i dokładnie umyłem i odłożyłem do osączenia z wody.

Z ogrodu przyniosłem pęczek świeżego rozmarynu i drugi – tymianku. Dno brytfanny wysypałem grubo solą morską. Ryby zaś napełniłem obydwoma ziołami i plasterkami cytryny. Tak przygotowane obtoczyłem w soli, wciskając ją dłońmi w skórę, aż powstał dość gruby pancerzyk. Wtedy posmarowałem każdą najpierw mieszanką oliwy i soku cytrynowego a potem  luźnym ciastem zrobionym z mąki i wody.
Teraz ryby ułożyłem na w brytfannie na podłożu z soli i wstawiłem do piekarnika rozgrzanego do 200 st. C. Piekły się przez 40 minut.

Po wyjęciu postukałem trzonkiem noża aż pancerze pękły. Nie było to tak efektowne jak wówczas gdy kelner w nadmorskiej, włoskiej restauracji podawał nam takie ryby na kolację. Na szczęście pancerze wraz ze skórą dały się zdjąć bez uszkadzania mięsa ryb. Zapach był apetyczny. A polane sosem z oliwy, soku cytrynowego i ziół były naprawdę pyszne.

Gdy ryby były w piekarniku my zajadaliśmy faszerowane oliwki ( na zdjęciu wyżej). Wybrałem największe ponieważ mają one spore dziurki po pestkach. W te dziurki wtłaczałem (z trudem wielkim) zmielone mięso salami. Potem każdą oliwkę obtaczałem w mące, rozbełtanym jajku i tartej bułce. Tak przygotowane rzucałem na głęboką patelnię z oliwą. Jeszcze gorące przerzuciłem na talerz i tak zaczęła się uczta.

Mam nadzieję, że każda następna próba będzie bardziej udana. Myślę o urodzie dań. Smak może być bez zmian – (skromnie mówiąc – doskonały!