Co tak pięknie pachnie, błyszczy i drga?!
Ryby w La Boqueria w Barcelonie
Właśnie idę po ryby. Mam zamiar kupić dwa okonie morskie (la spigola) i upiec je w pancerzyku z soli. Wizyta w sklepie rybnym, gdzie był spory wybór smakowicie wyglądających ryb z różnych mórz (lecz wszystkie były oczywiście nieżywe i leżały w pierzynce pokruszonego lodu) przypomniała mi parę targów rybnych, które odwiedzam i we Włoszech, i w innych krajach. Targi rybne fascynują chyba wszystkich smakoszy. Tak o jednym z nich pisze Elena Kostioukovitch: „O 2.40 nad ranem, w gwiaździstą listopadową noc, targ rybny przy via Lombroso w Mediolanie przypomina pokaz mody. Gdy przemierza ! się jego rozległy obszar autem, wszędzie widać światła, mnóstwo ludzi, bieganinę. Przed wszystkimi wejściami do głównego budynku stoją zaparkowane samochody. Halę rozjaśniają oślepiające światła, w środku pozostawiono szerokie przejście, po bokach długiej „promenady” znajdują się lady, a na nich widzowie. Spoglądają oni z martwymi minami, leżą rozciągnięci i starają się ześliznąć z ław zamienionych w stoły. Ci widzowie to tuńczyki i włóczniki, zwrócone ku nam swoimi wypukłościami, a my suniemy promenadą w tłumie kupców, restauratorów i hurtowników. Miecze i młoty wystają groźnie, ich widok przywodzi na myśl nie tylko pokaz najnowszej mody, ale także kompanię Kozaków, szykujących się do ataku z szablami w dłoniach.
Kraby z Morza Norweskiego w przetwórni Tobo Fisk w Havoysund
Najbardziej malowniczo wyglądają tuńczyki, wielkie jesiotry i łososie umieszczone w polistyrenowych skrzynkach w taki sposób, że głowa każdego z nich wystaje przez otwór po lewej stronie, podczas gdy ogon wysuwa się na pół metra z otworu po prawej, niczym u wystrojonej cyrkowej panienki, którą fałszywa piła iluzjonisty przetnie za chwilę na pół.
Do każdej ryby przypisana jest oficjalna nazwa handlowa, umieszczona zgodnie z prawem obok nazwy łacińskiej. Dyrektor targowiska, profesor Renato Malandra, zna nie tylko poprawne i oficjalne nazwy ryb, ale też ich niezliczone warianty gwarowe używane w różnych miastach i wioskach. Ryby mają prawo do dwóch nazw włoskich – aż dwóch, ale też nie więcej niż dwóch. Mamy więc il molo i il merlano, il melu i il potassolo, la spigola i il branzino, la busbana i il cappellano. Problem polega na tym, że tylko jedną z tych dwóch nazw można wypisać na kartonowych etykietach, które zarówno właściciele sklepów rybnych, jak i wędrowni sprzedawcy ryb umieszczają na swoich ladach. Absolutnie nie wolno umieścić innej, gwarowej nazwy tej czy innej ryby. (…)
Oczywiście od towaru sprzedawanego na tym targu rybnym wymaga się przede wszystkim, żeby był świeży. A świeżości nie rozpoznaje się po zapachu. Jeśli chodzi o zapach, wszystko jest zawsze w porządku, gdyż na tym targowisku żaden towar nie pachnie. Cóż, być może czuć tylko lekki słonawy zapach morskiej wody. Natomiast świeżość (ta rzeczywista) objawia się sama, nie można się pomylić. Gdy ryba, którą wzięło się za ogon, jest sztywna jak kij, leżąc równolegle do ziemi, oznacza to rigor mortis (stężenie pośmiertne). Kręgosłup jest wyprostowany, mięśnie napięte. Takie egzemplarze cenione są najwyżej. Oko musi być żywe i wypukłe (chociaż oczy ryb żyjących w głębokich wodach zapadają się natychmiast z powodu ciśnienia powietrza, ale nie oznacza to wcale, że ryba nie jest świeża).”
Przyjrzałem się więc wybranym okoniom według pouczeń znawców tematu, wybrałem dwa okazałe egzemplarze i wróciłem do domu. Co będzie dalej opowiem później.
Komentarze
Targi rybne pięknie wyglądają na filmach i fotografiach. Zawsze z zaciekawieniem je oglądam. Są wręcz malarskie w bogactwie kolorów iform stworzeń wodnych.
Ale furda tam ryby. Wspaniałą historyjkę przynosi TVN24 – poszedł człowiek na prawdziwki. Nie znalazł, ale znalazł dziwny, czarny grzyb, okrągły i pachnący. Wrócił z nim do domu, sprawdził znalezisko w internecie , a to czarna trufla. Dowiedział się też, że cena uzyskiwana przez zbieraczy to 3600 euro/kg. Pognał na to miejsce z powrotem i przerył wszystko w promieniu 10 m. Zebrał 1,5 kg (a to bardzo lekki grzyb). Zaoferował trufle e mailem restauratorom w Warszawie, ale na razie nikt się nie zgłosił. Gorzej, bo zainteresowała się policja. Trufla jest u nas grzybem chronionym i może dostać 500,- złotowy mandat. W każdym bądź razie wiadomo – nie tylko na Podolu, na Jurze ale i w okolicach Trzebini trufle są.
Pyro Młodsza i Rybo życzę Wam z okazji urodzin, zdrowia, dobrego humoru, szczęścia, mniej pracy a dużo więcej pieniędzy – czyli głównej wygranej w Totku. 😆 😆
Uwielbiam ryby, tylko mam nieciekawe doświadczenie z rybą, kupioną w supermarkecie – widocznie mieszkam za daleko od „zagłębia rybnego”. Szkoda, że nie znałam przytoczonego przez Gospodarza, sposobu sprawdzenia świeżości ryby. Na ten o błyszczących oczkach, handlowcy już znaleźli sposób. 🙁
Teraz lecę po następną partię grzybów do suszenia. 😀
Młodym Pyrom-Jubilatkom i ich Mamie życzę zdrowia, radości i wielu powodów do zadowolenia!
Pyrowym Bliźniaczkom serdeczności urodzinowe – niechaj wokół Was kolorami rozkwitają wydarzenia, spotkania, marzenia i marzeń spełnienia
http://www.youtube.com/watch?v=HYtIA80m6dI&feature=pyv&ad=5529724172&kw=flowers
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Pyrom dziś życzenia ślemy !
Dobrych wiatrów dla nich chcemy –
w szkole uczniów pełnych weny,
a do domu krasnoludki im wyślemy
i problemy rozwiążemy !
Pyrze Młodszej i Rybie – najlepsze życzenia dobrego i ciekawego życia!
Swieżość ryby poznaje się po wyglądzie skóry (nienaruszona warstewka klarownego śluzu), skrzelach (jasnoczerwone, bez plam i śluzu) i oczach (wypukłe i błyszczące).
Niech mnie Placek albo Nisia skorygują, ale do dziś trwałam w przekonaniu, że morskim stworom, wyciągniętym z głębiny na powierzchnię oczy wychodzą z wrażenia, a nie zapadają się pod wpływem ciśnienia atmosferycznego 🙄
Niektóre, wyciągnięte z bardzo głęboka, to nawet z wrażenia eksplodują, ale tych się na ogół na targu rybnym w Mediolanie nie spotyka…
Ułożyłam urodzinowy wiersz dla Pyr Jubilatek,ale zamiast mojego
nicku wpisałam kod.Teraz mój wiersz czeka więc na akceptację,
bo kod= nowy nick.Nie mogę wiersza przesłać pod moim imieniem,
bo otrzymuję komunikat,że wykryto identyczny komentarz
i że się powtarzam ! A zatem zakleszczyło się.
Pewnie łotr puści ten wiersz później,póki co życzę Bliźniaczkom
wszystkiego najlepszego.
Pyrom dziś życzenia ślemy !
Dobrych wiatrów dla nich chcemy –
w szkole uczniów pełnych weny,
a do domu krasnoludki im wyślemy
i problemy rozwiążemy 😀
Uff- udało się wysłać !
Pyrowym Córkom ‚słodkiego miłego życia’, wszystkiego dobrego!
Też życzę Bliźniaczkom,oczywiście, ale obie do wieczora w robocie.
Wczoraj zlałam drugi nalew jeżynówki (jeżyny były do placka potrzebne)dzisiaj wymieszałam obydwa nalewy i rozlałam w naczynia. Wyszły 3 litry. Muszą swoje min pół roku odstać. Dzisiaj też zlałam pierwszy nalew orzechówki i orzechy zasypałam cukrem. Wytrawną orzechówkę traktowaną jako lekarstwo mam jeszcze z ub. roku, a to jest likier orzechowy wg Żaby. Kiedy się cukier rozpuści (?) do słoja pójdzie drugi nalew alkoholu. Tu nie ma lekko – gotowy likier będzie za rok. Na zlanie czeka jeszcze drugi nalew wiśniówki, zleję w przyszłym tygodniu. GOtOWEJ WIŚNIÓWKI BĘDZIE CA 4 L. Na inne nastojki nie ma alkoholu. Może coś tam wyskrobie sąsiad w październiku, to wtedy nastawię cytrusówkę.
Dzien dobry,
Pyro, przekaz prosze Corkom zyczenia samych radosci i powodzenia a Tobie zycze milego dnia.
Czy zauwazyliscie o 5:32 yurka na wczorajszy temat? Perelka 🙂
Placku (23:32), mam nadzieje, ze nie dasz sie juz tak latwo skolatac nerwom, szkoda nerwow 🙂 A prawda jest, ze Zgaga jest uosobieniem zyczliwosci.
Jutro mam gosci na obiedzie. Zrobie teryne, te bez pieczenia. Kupilam filety z pangi i troche wedzonego lososia.
Pyro-te nalewki,którymi zajmujesz się dzisiaj będą w zasadzie
w sam raz na urodziny Bliźniaczek w przyszłym roku 🙂
Mam jednak nadzieję,że masz czym wznieść toast za Ich zdrowie
dzisiaj wieczorem ( oprócz tej medycznej orzechówki ) !
Jak taki kod – 7a8a – wyskoczy, to szkoda marnować nieboraczka.
W ostatnią niedzielę otrzymaliśmy od teścia naszego sąsiada filety rybne przywiezione aż znad Oceanu Indyjskiego. Właśnie wrócił był z półrocznej podróży po tamtych rejonach.
Filety rzecz jasna zamrożone. Jaka to ryba? Niestety nie znam nazwy. Jedno wiem – olbrzymia była! Keith pokazał fotkę i z dumą powiedział: tę złowiłem dla was!
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że łowić nad Oceanem można prawie do granic niewytrzymałości. Natomiast wywóz jest obłożony restrykcją: tylko 20kg na osobę. Jak złapią – grzywna dość wysoka, tak wysoka, że nie opłaca się ryzykować.
Pytanie do Piotra i znawców przedmiotu
Czy jak ryba obłożona lodem leży na ladzie sklepowej to przez przypadek nie usztywnia jej się kręgosłup? I co wtedy z murowanym sposobem na sprawdzenie świeżości?
Ponoć niedawno gdzieś we Włoszech odkryto przekrętkę na wielką skalę w tym względzie. Jakimiś chemikaliami traktowano rybki by nie tylko wyglądały jak prosto z sieci lecz i zapach miały odpowiedni.
E.
dzisiaj taki sposób na likier pomarańczowo-kawowy podłapałam w tv ..
jedna pomarańcza .. robimy w niej 44 dziurki i w nie wkładamy 44 ziarnka kawy .. do słoja wrzucamy 44 kostki cukru .. na to kładziemy pomarańczę z ziarenkami .. zalewamy wódką ok. 3/4 litra i odstawiamy na 44 dni .. 🙂
Wśród Włochów bywają fachowcy od różnych „świeżości” i dobrych win oraz oliwy 😉 Dlatego każdy Sycylijczyk, co przyjechał z oliwkami do tłoczenia, siedzi przy swoich skrzynkach, a potem przy prasie do końca napełniania pojemników, choćby to miało trwać godzinami 🙄
A imię jego czterdzieści i cztery? 😯 Tego likieru, znaczy się…
nemo tak go nazywają … 🙂 … i to nie polski likier .. 😉
Jolinku- robiłam kiedyś ten likier,całkiem smaczny.
Już dawno wypity,niestety 🙁
Zabawa z liczeniem do 44 przednia !
Ot ciekawostka przyrodnicza, prawie kabalistyczny kod – 8ee7 – nie będę szukać znaczenia, bo jeszcze co głupiego wymyślę.
Zamiast ryby dzisiaj na obiad schabowe. Dla mnie laba bo to domena Wombata. Za to jutro szczawiowa – szczaw już prosi by go zebrać.
Wołają jeść. Idę.
E.
Echidno,
u mnie też za chwilę obiad 😯
Pyrze i Bliźniaczkom – urodzinowe serdeczności 🙂
Pyro, toż Trzebinia jest rzut beretem ode mnie a ja nigdy nie trafiłam tam na trufle! Chociaż może to i lepiej – przynajmniej zachowam status niekaranej 😉
Nemo, obiło mi się kiedyś o uszy że „poprawianiem” na dużą skalę oliwy we Włoszech zajmuje się mafia. Olej sojowy z Chin + chlorolfil i po sprawie.
Czego to ludzie nie wymyślą 😯
Ewo,
kiedyś jeden Sycylijczyk powiedział mi z dumą, że naród włoski jest najinteligentniejszy ze wszystkich, a Sycylijczycy najinteligentniejsi w całych Włoszech 😉 Użył też określenia, że oni są „furbo”, co by w innych językach znaczyło między innymi:
clever, smart, tricky, sneaky
listig, schlau, scharfsinnig, durchtrieben
przebiegły, sprytny, cwany, szczwany, kuty na cztery nogi…
Ewo – nikt dotąd nie wiedział, że tam są trufle. Człowiek trafił przypadkowo na grzyb wykopany pewnie przez zwierzę, a potem już szukał specjalnie. W Polsce jest kilka znanych miejsc występowania, wszystkie pilnie strzeżone przez straż leśną ale z pewnością są też miejsca nieznane albo zapomniane. Przed II wojną zbierano sporo białej trufli na Podolu, a książki kucharskie podają że i w Puszczy Białowieskiej występują w kilku miejscach. Po II wojnie tylko te na Jurze Częstochowskiej były znane.
Bliżniaczkom – Rybie i Pyrze Młodszej życzę wszelkiej pomyślności , a konkrety niech same określą.
Wczoraj Gosia stwierdziła, że suszone podgrzybki robaczywieją. Otóż ja suszę głównie podgrzybki / bo prawdziwki mnie unikają/ , przechowuję je w papierowych torebkach włożonych do płóciennej torby i nigdy żaden robak tam się nie zagnieżdził. Myślę, Gosiu, że pojawienie się robaczków było wynikiem niewłaściwego przechowywania i nie była to wina podgrzybków. Muszę bronić tych grzybów, bo gdyby nie one, to właściwie nie miałabym innych grzybów.
Dziś był u mnie po raz pierwszy kominiarz, prawdziwy i nawet miał cylinder. Wyczyścił kominy, ale ja z wrażenia nie dopełniłam niezbędnych w takich sytuacjach rytuałów i nie złapałam się za guzik, W ogóle byłam ubrana bezguzikowo. Mimo że wizyta była umówiona, ja nie przygotowałam się zupełnie i nie wiem, czy trochę szczęścia na mnie spłynie. Poprawię sie w przyszłym roku. Najwazniejsze, że kominy zostały porządnie wyczyszczone i rachunek zapłacony.
Na obiad był rosołek na cielęcinie, mięso z rosołu z chrzanem, ziemniaki gotowane, warzywa z rosołu (marchew, kapusta włoska, por).
Mięso gotowało się długo na maleńkim ogniu, bez soli, z dodatkiem kilku ziaren pieprzu, ziela angielskiego, listka laurowego, przypieczonej cebulki i gałązki lubczyku oraz selera naciowego. Jak już było miękkie, to dodałam marchew, pora, kapustę i sól i gotowałam nadal na małym ogniu do miękkości warzyw. Na koniec – siekana pietruszka, koperek i świeżo mielony pieprz.
Mięso zalewam niewielką ilością zimnej wody, zagotowuję krótko i wylewam pierwszy wywar z szumowinami, mięso płukam zimną wodą, a garnek myję. Po ponownym włożeniu mięsa do garnka zalewam je wrzątkiem i gotuję jak wyżej. Z kurczakiem czy wołowiną robię to samo.
Grzyby do suszenie przeglądam b. starannie. Nawet jedna dziureczka po robaczku, dyskwalifikuje kawał grzyba – wycinam bez litości i z nadmiarem. Zupełnie zdrowe grzyby suszę, a już ususzone jeszcze wkładam do piekarnika z termoobiegiem (50-60 stopni) na godzinę i jeszcze ciepłe, wysuszone na wiór pakuję w słoje po kawie albo inne zakręcane. Zbyt wiele się w pojedynczym słoiku nie mieści, więc mam ich zawsze parę.
Nemo, narobiłaś mi smaku na dobry rosół. Przy okazji mam pytanie. Już dawno zorientowałam się, że u was obiad podawany jest w południe. A o której jecie śniadanie i późniejsze posiłki. Wiem, że kiedyś na Śląsku/ a może i w innych regionach/ obiad niedzielny podawano o godz. 12.00, ale nie jestem pewna, czy zwyczaj ten nadal obowiązuje.
Echidno,
tu dla Ciebie coś o sztywnych rybach (słodkowodnych):
„…during rigor mortis fish temperature should be as low as possible. For example, for roach and perch kept at 0° C rigor mortis begins 24 hours after death and lasts for 72-80 hours. When the same species is kept at 35° C it begins 20-30 minutes after death and stops after about 3 hours. The time rigor mortis begins and its duration depend on the fish species (e.g., for carp at 0° C it starts after 48 hours, for roach and perch at 0° C after 24 hours), on the fish catching technique, and on fish temperature. It was also found that fast swimmers, for example trout, undergo rigor mortis faster but for a shorter duration than slow swimmers like carp.
In those fish which are in good condition (well-nourished) rigor mortis is more intensive. Fish put to death just after removal from the water reach a state of rigor mortis later than those fish which died after a long agony. In the case of carp put to death just after capture rigor mortis begins after 48 hours, but if the carp died after a long agony it sets in after 24 hours (at 0° C).”
Krystyno,
w całej Szwajcarii, niezależnie od strefy językowej, obiad je się o godz. 12 (przerwa obiadowa 12:00-13:30), śniadania (zależnie od pory rozpoczęcia pracy czy nauki) między 6:00 a 7:30, drugie śniadanie o 9, podwieczorek o 15-16, kolacja 18-19, latem później, zimą wcześniej. Sniadania i kolacje wypadają o bardziej indywidualnych porach, ale pora obiadowa jest dosyć konsekwentnie przestrzegana przez wszystkich. Również dzieci szkolne przychodzą do domu na obiad, jeśli nie mają za daleko. Widziałam sama we wsi górskiej długiej na 6 km jak dzieciaki jechały autobusem kursowym (jeździ co godzinę) do domów na obiad, a potem wracały do szkoły.
Pyro,
masz rację z grzybami. Zarobaczonych nie powinno się w ogóle suszyć, chyba że się jest Ryśkiem z bardzo ostrym nożem 😉
Dobrze wysuszone grzyby w szczelnym pojemniku (ja przechowuję w szklanych słojach) nie powinny się zepsuć, ani stracić aromatu.
Typowy kuchenny problem – robaki (larwy omacnicy spichrzanki zwanej molem kuchennym) przynoszone są do domu w owocach suszonych, rodzynkach, kaszy, orzechach i płatkach. W warunkach domowych wylęgają się z jajeczek i zaczynają żerować, a potem wypełzają, by się przepoczwarzyć lub wręcz wyfruwają już gotowe do godów z rzadko otwieranych szafek 🙄
Kochani, właściwie mnie nie ma, ale wczorajsze przejrzałem z grubsza, setnie się ubawiłem. Pyrom życzenia radości i zdrowia.
Targi rybne bywają naprawdę piękne. Na południu Włoch, Francji czy Hiszpanii na przykład. Neapol ciekawy, bo na centralnych ulicach umieszczony, przynajmniej kiedyś tak było. Słynny w Catanii, gdzie trudno o inne ciekawostki.
Ad wczoraj. Myślałem, że w Bretanii tak się troszczą o seniorów, a to tymczasem podejście praktyczne, jak sugeruje Placek. Może ma rację, ale mimo wszystko wolę takie niż Holenderskiego lekarza ostatniego kontaktu.
errata: holenderskiego
Pisałam wczoraj, jak to skopałam mazurek wg Żaby. Dzisiaj się okazało, że nie jest tak źle – polewa- krem jednak ściągnęła, tylko potrzebowała na to 12 godzin. Jednocześnie wiadomo już, dlaczego było jej stanowczo za mało. Otóż Żaba jako warstwę owocową wykorzystała drylowane wiśnie – owoce drobniejsze i dające się równo „uklepać” pod polewę. Ja zastosowałam jeżyny i to słabo zmacerowane, a więc owoce znacznie większe i sztywniejsze. Polewa nie tylko musiała pokryć owoce ale i zalać dziury między nimi. I tak wystarczyło jej tylko na szeroki pas środkowy; brzegi zostały łyse. Nie szkodzi; w razie potrzeby pięknie pokroi się na półmisek właśnie ciasto ze środkowego pasa, a łyse paski brzegowe my sobie spokojnie zjemy do herbaty – są doskonałe.
Krystyno, ja nie pisałam o podgrzybkach, tylko o kozakach. Tak mnie poinformował pewien myśliwy, który przerabia ogromne ilości grzybów i nie tylko.
Pol dnia przesiedzialam jako petent w konsulacie aby wyjsc z kwitkiem, dalam do przetlumaczenia dokumenty tlumaczowi tutejszemu a oni nie… sa uznawani przez urzedy w Polsce.
Dzisiaj jest dzien Pyrowy wiec wszystkiego najlepszego Pyrze i Corkom.
nemo –
Tekst ciekawy lecz trafił do osoby absolutnie niekompetentnej. Mimo to dziękuję.
Ryby kupuję głównie mrożone. Takież same otrzymuję w prezencie.
„Gieneralnie” na rybach znam się jak świnia na gwiazdach. Choć w naszym menu nie królują lecz przygotowuję na różne sposoby. Łososie, pstrągi, flądry, butterfish (mulloway).
Nasza ulubiona, King George Whiting, podrożała ostatnimi czasy okrutniasto. Podskoczyć z 18 na 32 zielone to lekuchna przesada. A trzeba przyznać, że rybka bardzo smaczna:
http://www.pir.sa.gov.au/fisheries/recreational_fishing/target_species/king_george_whiting
E.
Ja mam pytanie całkiem nie w temacie rybnym. Czy gołąbki z mięsem można mrozić?
Małgosiu – można i doskonale to znoszą (lepiej ugotowane, ale i surowe można)
MałgosiuW –
Jak tam smakowała wołowina jaką przygotowałaś niedawno? Warto było?
E.
Echidno, wyszła bardzo pyszna! Dzięki za przepis 😀
Dzięki Pyro. Zrobiłam gar gołąbków, ale ‚dziecię’ wyrusza w kolejną podróż i musielibyśmy je konsumować przez tydzień 🙂
MałgosiuW –
Zawsze cieszy gdy podany przepis smakuje.
Spróbuj kołduny w rosole według przepisu Gospodarza. Są wspaniałe!
E.
Kołduny dobra rzecz, robiła je moja Babcia. Kłopot jest ze składnikami na nie: baraniną i łojem 🙁
Pyro – Ryb o jasnym spojrzeniu, grzybów zdrowych jak ryby, wszystkiego dobrego – Życzliwy 🙂
Nemo – O korygowaniu nie ma mowy, podobasz mi się taka jaka jesteś, czy to odkładająca prasowanie na póżniej (słynne szwajcarskie „maniana”), czy pełna niewiedzy o zwyczajach głębinowych ryb. Poza tym od korygowania jest szkoła oficerska. Tam już dawno padłaby komenda „padnij, 50 głębinowych pompek, w błocie, za pyskowanie do generała broni, marszałka Francji, genialnego matematyka, padnij” , ale na szczęście my o rybach 🙂
A propos ryb; na wspomnianym przez Ciebie blogu „Staruszek” zostanie skonsumowany z butami. Głos wołającego na puszczy, nie tak się masy mobilizuje. Nawiasem mówiąc to tam bardzo gniewni ludzie korygują się bez chwili wytchnienia i wszyscy bez wyjątku mają rację. Wczoraj dowiedziałem się tam, że jesteśmy już w Monachium, przed wojną, ale że mogę nabyć ciekawą książkę o Fibaku. Jedna wizyta, a tak się zatokowałem. A Ty pod jakim pseudonimem tam walczysz, hmm ? 🙂
Nie mam czasu; zostałam wmanewrowana w podgrzybki
Za zdrowie i szczęście solenizantek i ich zapracowanej Rodzicielki. 😆
Zdrowie Solenizantek! Sto Lat!
Sto lat i jeszcze wiecej!
Alinko, jesteś przemiła, ale ja (niestety) nie jestem uosobieniem życzliwości, bo nie zawsze potrafię wykrzesać z siebie życzliwość. Faktem jest, że z wiekiem już tylko w sporadycznych przypadkach bywam mało życzliwa. 😉
Jest to jedyny plus starości i tym samym tzw. „życiowej mądrości”. 😀
Moja dzisiejsza porcja podgrzybków kończy suszenie. 😀
Zachciało mi się biszkoptu z kremem malinowym. Biszkopt „siadł” 🙁 ale i tak muszę zrobić krem i go skończyć, bo mam na niego okrutnego pypcia.
To ja już rodzinę Pyry oczami wyobraźni widziałam,jak siedzi,
pije i lulki pali 🙂 Wszystko z okazji tych urodzin,rzecz jasna.
A tu proszę,Pyra w podgrzybki wmanewrowana !
Ja natomiast zostałam wmanewrowana w małżeńską dysputę
na temat wychowywania dzieci,a właściwie dziecka,jednego.
Któż nie przerabiał tych dyskusji ?
Bez odrobiny pieprzu życie byłoby za słodkie. Nie na darmo w Meksyku
dodają chili do sosu czekoladowego,a u nas miód łączy się z cytryną 🙂
Kochani – Młodsza dopiero przyszła. Wszystko jej powiedziałam. Nie włączyła komputera tylko zabrała się za klasówki. Prosiła podziękować serdecznie. Mówi, że jeszcze godzinka i wali się spać. Z psem musiał wyjść jej Przyoczny – zamiast bogdanki, jamnior do towarzystwa.
Pyrowym bliźniaczkom życzę wielkiej, urodzinowej radości. Żeby im zawsze w życiu dobrze było.
Witam Szanowne Blokowisko 🙂
Na początek serdeczne życzenia urodzinowe dla Bliźniaczek Pyry 🙂
Moje oko dalej chore i końca choroby nie widać 🙁
Zgago, to jest link do przepisu na biszkopt
http://mojewypieki.blox.pl/2009/06/Biszkopt-przepis-II.html
Metodę wypróbowałam i w moim wypadku się sprawdziła, więc mogę ją z czystym sumieniem polecić. Biszkopt pięknie wyrasta i jest równy jak stół.
Oczywiście miało być:
Blogowisko
Znalazłam zdjęcie biszkoptu. Wykorzystywałam go do tortu urodzinowego dla mojej wnuczki 😛
http://picasaweb.google.pl/haliczek5/Biszkopt#5517587398438017218
Haliczku, wielkie dzięki, już sobie wydrukowałam. I Ty też rzucałaś nim ?
Mój przepis na biszkopt tak samo wyrastał ale póki miałam piec z piekarnikiem gazowym. Gdzieś czytałam, że nie powinno się biszkoptów piec z termoobiegiem, ostatnio wyłączyłam termoobieg i wyrósł jak za dawnych lat a dziś zapomniałam i mam teraz …… największą a najpyszniejszą pokrakę. 😉 😆
Jutro zawiozę część mojej siostrzenicy, niech też ma coś dobrego – dobrych nauczycieli należy dopieszczać, prawda ? Pyra coś o tym wie. 😆
Zgago, rzucałam tym biszkoptem. Ja mam piekarnik elektryczny i piekłam z termobiegiem i wszystko było OK
Dzwonił O. Marceli. Pan Lulek jest w szpitalu na kardiologii.
Wczoraj zabrało go pogotowie. Dziś jest trochę lepiej.
Narobiło mi się zaległości w toastach. I nie tylko. Byle do środy…
Będę nadrabiał hurtowo. Papiery do urzędu, kobiety do Barcelony, butelki do dna, wół do karety i wszystko do kitu.
Pyrom, Plackowi i Jerzorowi wszystkiego Najsmaczniejszego!
Czego i Wszystkim Innym życzę.
Pan Lulek miał iść wczoraj do lekarza bo mu nogi puchły .. i nie poszedł bo pani sprzątająca miała przyjść .. ale okazało się, że jednak powinien ..
Misiu, masz szczerozłote serce, wiesz o tym ?
Ostatnio musiałem dwa razy się upewniać przez telefon, czy na pewno nie trzeba przysłać PL doraźnej pomocy. Zatrucie pokarmowe trochę go wyczerpało. Za tydzień będzie znowu stawiany do pionu. I caritasówki również, bo chyba popadły w tak zwaną rutynę. Niestety.
Zgodnie z obietnicą zapodaję wakacyjnie.
Jak już wspominałam, jechaliśmy do Grecji przez Serbię. Do samego Belgradu nie działo się nic godnego uwagi, za to w samej stolicy wypatrzyliśmy mały targ. Bez namysłu skręciliśmy. Zaparkowaliśmy, wymieniliśmy 10 euro w pobliskim kantorze i poszliśmy „zaszaleć” owocowo-warzywnie (melony, brzoskwinie, ostre papryczki, sery) 🙂 .
Przy targu rzuciła mi się w oczy mała knajpka w stylu rustykalno-spelunkowatym, „obsadzona” przez osobników płci męskiej w różnym wieku. Nie mogłam się oprzeć 😉 – weszliśmy tam. W środku, poza ciekawym wyglądem można było tylko dostać alkohole i soki. Ze względu na dalszą trasę poprzestaliśmy na sokach. W knajpie, swoimi zachwytami zwróciliśmy na siebie uwagę właściciela siedzącego przy jednym ze stoliczków. Podszedł, przedstawił się (Bata Simić) i zaczął opowiadać o swoim życiu. Zanim założył knajpę był kapitanem lotnictwa, służył w wojsku. Kilka lat spędził w ZSRR ucząc się latać na MIG-ach. Po przejściu do rezerwy chciał stworzyć miejsce w którym mógłby się spotkać z przyjaciółmi z całego świata. Przy okazji to miejsce stało się w pewnym sensie muzeum jego rodziny. Tam każda rzecz na półce czy ścianie miała swoją historię.
Bata pokazał nam wszystko i wszystko opisywał w stylu: ? To jest strój góralski dziadka ? ma 100 lat. Ta strzelba należała do pradziadka ? ma 150 lat. Pradziadek walczył nią w czasie wojny. Ten kilim zrobiła moja mama pod okiem babci. Ma 80 lat. ?, etc.
Następnie Bata zabrał nas do sąsiedniej piekarni (również należy do niego) i zaczął nam przedstawiać swoich pracowników: to jest mój najlepszy pracownik ? mistrz, ma złote ręce. Pokazał nam piec (opalany drewnem) i obdarował bochenkami. Na koniec zabrał nas kolejnego swojego sklepu spożywczego i przedstawił żonie. Podejrzewam, że gdyby nie to że musieliśmy ruszać dalej, nie wyszlibyśmy stamtąd nie wcześniej jak po trzech dniach i niekoniecznie trzeźwi.
Dalej ruszyliśmy do Macedonii. Piękne trasy (zdjęcia tego nie oddają ? przepraszam) i rzecz jasna serpentynki.
Po drodze znów trafił się targ. Tam dla odmiany zaopatrzyliśmy się w winogrona. Olbrzymie, soczyste, słodkie z wyraźnym posmakiem miodu. Pyszne. Na podobne trafiłam dopiero w Sozopolu. Kolejny przystanek ? Meteory.
Ciąg dalszy (zdjęć i opowieści) nastąpi.
http://picasaweb.google.pl/EryniaG/SerbiaMacedonia#
Łotr poprzerabiał myślniki na pytajniki, wrrr…
A tu Meteory:
http://picasaweb.google.pl/EryniaG/GrecjaMeteora#
Ewo, wyobrażam sobie, że te miejsca są jeszcze bardziej urokliwe, gdy się je ogląda własnymi oczami.
Jakie to są skały, te na ostatnim (panoramicznym) zdjęciu ?
Życzę spokojnej nocy i odprężających snów. 🙂
Dobranoc.
Zgago,
Piaskowce albo zlepieńce – nie pomnę.
Jak znam życie Nemo będzie wiedziała 🙂 .
Halo, rubież woła!
Nareszcie naprawili kabel telefoniczny!
Na wstępie Pyrzętom wszystkiego najlepszego, samych prawdziwków i rydzów życiowych.
Jestem grzybowa, wpadłam do lasu za babci chałupą i zebrałam migiem dwa wiaderka podgrzybków. Prawdziwki były wycięte przez tubylców, którzy latają do lasu bladym świtem. Ja nie polecę, do tego lasu mam 150 kilometrów. Ale od czego pomysłowość wrodzona – zakupiłam prawdziwki od baby na poboczu. Zapewne z tego lasu – prawdziwki, nie baba. Uwaga: wszystkie zdrowe. Rydze też i już je zeżarłam na masełku usmażone. Psica wylizała dane masełko.
UWAGA: kto wie, jak się suszy w piekarniku? Zapchałam już borowikami suszarkę i obłożyłam kaloryfery kapeluszami. Mam jeszcze od zarąbania grzybków!!!!
Ewo, 😀
Nisiu, nasz Gospodarz ma taki sposób :
„Po przyjeździe do Warszawy szybko zostały oczyszczone, pokrojone i włożone do piekarnika nastawionego na 50 st. C. Cały dom wypełnił zapach suszących się grzybów. Właściwie czuliśmy się jak w garnku z zupą grzybową. Dobrą zupą.”
A teraz już zamykam swoje okno na Świat. Dobrej nocy. 😆
W każdym piekarniku jest ruszt. Ja mam dwa, bo jeden z poprzedniej kuchenki. Na ruszcie kładę 2 pasy ręcznika papierowego , na tym grzyby, tem. 59 – 60 stopni, termoobieg między drzwiczki a ściankę wkładam łyżeczkę żeby nie zamykać szczelnie piekarnika. Po 2 godzinach przewracam grzyby i dalej jeszcze godzinę. Wyłączam i po kilku godzinach dosuszam. Sąsiadce mąż zrobił sztywne druty – nadziewa grzyby i opiera na prowadnicach końce drutów.
Zgago, Pyro, dzięki za podpowiedzi. Chyba jednak dopiero jutro nadzieję piekarnik, bo raczej bym się bała zostawiać włączony na noc…
Zapachy już się rozchodzą. Najbardziej upojnie pachnie… łazienka, gdzie zamknęłam suszarkę, bo hałasuje.
Część grzybków podduszę na maśle i zamrożę.
Znacie pewnie to zjawisko: kiedy po grzybobraniu zamykamy oczy, widzimy takie małe, brązowe łebki wystające z mchu. Pewnie mi się przyśnią.
Wracam do czyszczenia.
A te kamloty to nie granit po prostu???
dzień dobry .. 🙂
to prawda Nisiu widzi się główki grzybów wystające z mchu … my jutro na grzyby też … 🙂
ewo miło Cie poznać … zazdraszczam Ci tych targów … spotkanie przesympatyczne z Batą .. .. Meteory widziany na własne oczy robią wrażenie .. byłam tam .. 🙂