Festiwal dla łakomczuchów
Wprawdzie ta impreza odbywa się w Warszawie ale prawdziwi smakosze na pewno na nią się wybiorą. Nawet gdy mieszkają poza stolicą. A warto. Najpierw przytoczę parę zdań o zeszłorocznej edycji festiwalu filmowego dla łakomczuchów:
„Zainteresowanie „Food Film Fest” przerosło nasze oczekiwania. Przez 3 wieczory sala kina „Kultura” była wypełniona po brzegi. Widzom podobały się filmy i wydarzenia specjalne towarzyszące pokazom, dlatego zdecydowaliśmy się zorganizować drugą edycję przeglądu, jednak, biorąc pod uwagę zeszłoroczną frekwencję, tym razem pokazy będą odbywać się także w kinie „Rejs”. Mamy nadzieję, że nasi widzowie nie będą zawiedzeni tegoroczną selekcją filmów i dodatkowymi atrakcjami, które dla nich szykujemy” – mówi Małgorzata Seck, Dyrektor Zarządzająca Kuchni.tv czyli głównego organizatora imprezy.
I w tym roku z Kuchnia.tv współpracuje Convivium Varsavia czyli moją macierzystą sekcją Slow Food. Ale o tym napiszę na końcu. Teraz wracam do najważniejszych informacji czyli: Co? Gdzie? Kiedy?
W piątek, 1 października 2010 roku rusza z druga edycja Food Film Fest. Przegląd filmów kulinarnych, organizowany przez stację Kuchnia.tv, odbędzie się w warszawskich kinach „Kultura” i „Rejs” i potrwa do niedzieli, 3 października.
W czasie tegorocznej edycji przeglądu Food Film Fest zostanie pokazanych 10 filmów z Europy, Kanady i Stanów Zjednoczonych. Podobnie jak w zeszłym roku, pokazom będą towarzyszyły spotkania z zaproszonymi gośćmi: bohaterami i twórcami filmów, znawcami i miłośnikami sztuki kulinarnej, a także poczęstunki dla widzów związane z tematyką filmów.
Podczas przeglądu zostanie pokazany m.in. „Krew, pot i wino” w reżyserii Ryana Page’a (współtwórcy animacji do filmu „Alicja w Krainie Czarów”) i Christophera Pomerenke. Dokument ukazuje historię uprawy winorośli w Arizonie przez Maynarda Jamesa Keenana (frontmana zespołów Tool, A Perfect Circle i Puscifer) i jego winiarskiego mentora Erica Glomskiego. W filmie została wykorzystana muzyka zespołu Tool.
Miłośników wyrafinowanej kuchni zainteresuje z pewnością dokument Frederica Laffonta „Tokio blues i sushi Fumiko” (2004) przedstawiający sylwetkę Fumiko Kono, Japonki uważanej obecnie za jedną z najbardziej utalentowanych szefów kuchni na świecie.
Food Film Fest ma na celu przybliżenie polskiej widowni szeroko pojętej kultury kulinarnej. Wydarzenie wpisuje się w światowe mody i jest reakcją na rosnące zainteresowanie sztuką kulinarną również w Polsce. Filmy poruszające tematy związane z żywnością znalazły się m.in. na festiwalach filmowych w Berlinie, Bolonii i Nowym Jorku.
W tegorocznym festiwalu uczestniczyć będą liczni goście czyli twórcy bądź bohaterowie filmów. Będą także imprezy po projekcjach współorganizowane właśnie przez Slow Food. W jednej z nich weźmiemy udział i my – Adamczewscy. Będzie to spotkanie z dziecięcą widownią, której opowiemy o wędrówce wielu kulinarnych przysmaków docierających wiele lat temu zza oceanów do Europy i oczywiście do Polski. Te wędrówki są pełne przygód a czasem i dramatycznych wydarzeń. Jedząc np. czekoladę czy zwyczajne wydawałoby się kartofle powinniśmy wiedzieć skąd do nas przywędrowały i kto je tu przywiózł. A wiedzę o historii kuchni warto zdobywać już od małego. Wówczas łatwiej stać się prawdziwym smakoszem. Smakosze zaś są przecież inteligentni, dowcipni i … łagodni.
Smacznego oglądania!
Komentarze
Witam. Będziemy czekać na sprawozdania z ciekawej imprezy i na linki do scenek z filmów. W pokazach udziału większość z nas nie weźmie, ale liczymy na rzetelne relacje. Pyry dzisiaj zjedzą wielki płat dorsza zamrożony przed wyjazdem na Zjazd. Te dorsze kupione w stanie świeżym, mają silny, tranowo – morski „cuch” i myślę, jakby go osłabić. Nie mam mleka, żeby diabelstwo wymoczyć; pewnie skropię cytryną i posypię ziółkami. Dużo nie pomoże, ale chociaż trochę.
Sławku – dzięki za wieści od Nisi.
Na Ursynowie trwa już pewnie śniadaniowy mini-zjazd. Owocnych obrad życzę.
Pod Połczynem zaś wielkie przygotowania do wesela. Esko , Żabo – sprawozdania nie darujemy.
Smakosze są z zasady łagodni, ale bywają wyjątki, np. Neron. Smakoszów mieliśmy także wśród wybitnych śpiewaków obojga płci, a to są na ogół silne osobowości, co rzadko idzie w parze ze szczególną łagodnością. Ale pewnie smakosze są łagodni przy stole zastawionym świetnymi potrawami.
– eremici również bywają łagodni
– wegetarianie – przysłowiowo
– ci, co prawidłowo komponują posiłki (proste bądź wyrafinowane) – nie cierpią na zgagi, zaparcia, itp., itd. – co niewątpliwie sprzyja na dłuższą i krótszą metę łagodnej, stabilnej, harmonijnej osobowości, energii do ‚wyjścia poza siebie’ – do innych
– ci, co kiedykolwiek pościli wiedzą, jak ten stan sprzyja jasności umysłu, twórczości, czuciu się lekkim, optymistycznym, dobrze-życzącym całemu światu – słowem ‚w siódmym niebie’ (filmy o tym też są dostępne)
…słowem – ach te generalizacje! (wiem, wiem, mogą mieć intencję dydaktyczną: niech państwo też tacy będą… smakoszostwo zobowiązuje… 😉 bycie sytym zobowiązuje…)
🙂 🙂 🙂
Posty działają różnie. Jeden z moich niegdysiejszych pracowników pościł całkowicie raz w miesiącu nie powstrzymując się jednak od picia czystej wody. Miało to sprzyjać oczyszczeniu organizmu.
Sam czasami pościłem albo powstrzymywałem się przed pochłonięciem czegoś, na co miałem szczególną ochotę, a to dla swoistej pokuty albo na jakąś intencję. Ważne, żeby nigdy nie tracić poczucia sensu takiego postu czy wyrzeczenia, gdyż to samo przechodząc w pewnego rodzaju rutynę staje się gestem mechanicznym, który może bardzo źle wpłynąć na samopoczucie i na nastawienie do bliźnich. Czyli skutek może być odwrotny w stosunku do pierwotnie zamierzonego.
Z kolei całkowite folgowanie w łakomstwie też źle wpływa na stosunek do bliźnich, gdyż po przejedzeniu humor nie może dopisywać.
Ja poszczę codziennie, między posiłkami 😉
Placku,
szkoda, że nie żyłeś w czasach Sodomy. Ty na pewno byś tych sprawiedliwych znalazł, a miasto zostało by uratowane 🙄 Może nawet wraz z Gomorą 😉
Gwoli sprawiedliwości powinieneś jednak pisać o Klanie Witomskich a nie o braciach. Dziadek
(The firm?s Polish partner is the family of Janusz Witomski, former Charge De Affairs for Poland in Colombo, which also grew along with the way with the growth of Dilmah) nawiązał kontakty, syn i wnuk rządzą 😉
Dziękuję, że odsyłasz mnie tylko do fotografowania i do łóżka, a nie od razu do kuchni i pralni 😉
Pyro!
Kiedyś mnie z dorszem wygonili z biura. Ugotowałam sobie na obiad filecik z warzywami, aby nie musieć stołować się w zakładowej stołówce (sypią dużo sody). Współpracownicy dorsza nie polubili. Musiałam jeść w kąciku kuchni z dala od wszystkich.
Co do festiwalu, wybiorę się na pewno, bo mam rzut beretem (od kilku lat w stolicy). Trzeba będzie chyba zabrać kanapki, bo jak człowiek ogląda takie filmy, to nie da się nie żuć 🙂
to nie sa zadne generalizacje a cappello
wystarczy raz w tygodniu pozostac tylko przy plynach i jest to juz okazja do przemyslenia swojego poczynania. naturalnie ze nalezy miec i chec i czas ku temu by zajac sie tylko soba. dac organizmowi odpoczac
na czczo powstaja nowe pomysly na dalsze zycie. nabiera sie szacunku dla samego siebie oraz wlasnego opakowania
wytrzymujesz drugi i trzeci tydzien z jednym dniem tylko na plynach motywujesz sie sam do dalszych tego typu eksperymentow, ktore zmieniaja styl zycia oraz nawyki zywieniowe
po takim dniu mam zawsze dobre samopoczucie i tryskam zywotnoscia
nie lykam medykamentow i smialo moge sobie pozwolic na luksus nie jedzenia raz w tygodniu z ubocznymi konsekwencjami 😆
czego i wam czytajacym te wypociny z calego serca tego samego zycze
Właśnie zrezygnowałam z dorsza na dzisiaj. Nie wyciągam śmierdziela z lodówki. Popatrzyłam na ponury świat i doszłam do wniosku, że przyszedł czas na pierwszy jesienny eintopf. Ma to i tę zaletę, że zupy jest zawsze stanowczo za dużo i nadmiar można zamrozić „na zaś” Ugotuję kapuśniak z kwaśnej kapusty na golonce i kawałku wędzonki. Wędzonkę się potem wysmaży na skwarki z cebulką i wleje na wierzch zupy, a małe, zgrabne porcje goloneczki pożremy z pajdą żytniego chleba.
Ja bym nie powiedziała, że smakosze są łagodni; raczej pogodni. To ludzie potrafiący cieszyć się drobnymi, codziennymi urokami świata – jedzeniem na talerzu, winem w kieliszku, smakiem i zapachem. Pamiętacie z jaką troskliwością Nowy traktuje pospolite, wiejskie róże? Jak Nemo opisuje mysz przy górskim szałasie? I Żaba, która do mnie dzwoni poruszona
„Byłam nad stawem. Wieczorem. I nagle nad krawędzią stoku ukazał się tabun. Szły rysią+ koń za koniem, grzywa za grzywą. Mówię ci, nie muszę wieszać Chagalla na ścianie, żeby wiedzieć, że piękno tam było”. Reszta jest milczeniem.
Rysiek,
moje uznanie za konsekwencję. Ja także przez dość długi czas jednego dnia w tygodniu rezygnowałam z jedzenia. Potem zarzuciłam to, ale znów czuję potrzebę wprowadzenia pewnych rygorów żywieniowych. To wprawdzie już jesień, ale właśnie jesienią przychodzą do mnie dobre pomysły.
Dziś na obiad tylko kalafior i jajka sadzone. Wieczorem idziemy na przyjęcie urodzinowe /znajomy kończy 40 lat/, więc nie warto objadać się. Nie lubię takich dużych imprez – dla mnie 28 osób to bardzo dużo, ale wymówić się w żaden sposób nie można.Mam nadzieję, że będa jakieś dobre ryby.
Bardzo ciekawa jestem, jak wypadło śniadanie na Ursynowie. Warszawianki, jak zawsze, są niezawodne i bardzo ciekawe kolegów i koleżanek blogowych.
Śniadanie na Ursynowie wypadło znakomicie 😀
Pierwszy sukces do przedarcie się przez poranne korki,aby dotrzeć
na te południowe krańce Warszawy. Najpierw dotarły dziewczyny :
Małgosia ze świeżo upieczonym chlebem (piekł się o 6.00 !!!! )
oraz zestawem serów i pastą jajeczną, a Jolinek z kremem miodowym
od Pana Lulka i ciasteczkami czekoladowymi.
W oczekiwaniu na Pepegora i LP zaczełyśmy zajadać się chlebem Małgosi-
chrupiące piętki z samym masłem to poezja !
cdn…
Ryśku, poszczę od czwartej licealnej, co tydzień (dziś też: woda z cytrynką) i bardzo sobie to chwalę 😀 Mam też na koncie 24-dniową głodówkę pod kuratelą specjalistki z samej-ci Filadelfii 😉 (7-30 listopada 1994, niekorzystny czas, ale wówczas owa pani była w PL)… oraz kilka detoksykacyjek wiosennych, tydzień do 10 dni (samodzielnie)… Super, ale nikogo nie namawiam, bo literatura jest, a wszystko tak czy owak zaczyna się w głowie: radości, afirmacji, nadziei na coś dobrego… czasem jest to też przymus, zagrożenie zdrowia (tu znacznie gorzej z psychicznym uciskiem postu).
Ale to p e r w e r s j a — taka dygresja pod takim tematem 😮 zmykam gdzie pieprz rośnie, cytryna dojrzewa (a przynajmiej mirabelki 😉 ) 😀 😀 😀
Właśnie wietrzy się mieszkanie. Przypaliłam garnek z psimi skrzydełkami. Nie wygotowała się woda, tylko wykipiała, bo zapomniałam przykręcić gaz. W rezultacie garnek przypalony, ok pół litra płynu na płycie kuchenki, smród w mieszkaniu. Dobrze ci tak, Pyro. Zamiast pilnować garów, zachciało ci się blogu.
rozstrzelone słowo – bo podejrzewałam, że to ono było przyczyną ‚zeżarcia’ komentarza mego chwilkę temu… kopię na szczęście miałam 😈
😀
Huch, Pyro, przed przeznaczeniem nie uciekniesz 😎 Nie chciałaś dorszowego aromatu to masz psioskrzydełkowy 🙄 Mnie się udało niedawno całkowicie spalić mieszankę malin i jeżyn, które tylko chciałam zagotować i przetrzeć na kisiel 🙁 Dymu było co niemiara…
U mnie już po obiedzie. Była zupa z dyni i spaghetti carbonara oraz sałatka z pomidora (wielkiego) z bazylią. Teraz mogę pościć 😉
Pyro,
takie niemiłe przygody kuchenne też miewam. Ostatnia kilka dni temu. Postanowiłam bardziej sie pilnować, ale pilnowanie garnka to bardzo nudne zajęcie.
Danuśka, Jolinek , Małgosia – jesteście niesamowite ! 🙂
Sprawozdanie mini zjazdowe – ciag dalszy
W nawiązaniu do wczorajszych herbacianych rozważań zaparzyłyśmy dzbanek znakomitej herbaty przyniesionej przez Małgosię.
Pogawędziłyśmy trochę o Zjeździe w Żabich Błotach i pojawili
się nasi goście z Hanoweru,każde z butelką wina w dłoni.
Wina do śniadania nie piliśmy,a zatem jest pretekst do kolejnego
blogowego spotkania 😀
Niektórzy juz znają żonę Pepegora.Ja miałam okazję dopiero dzisiaj
ją poznać- piękna i pełna uroku kobieta.Naprawdę nie przesadzam !
cdn
Zanim Danuśka dokończy sprawozdania, to ja coś przypomnę. Pamiętacie, jak Żaba chciała sobie wydrukować prognozę pogody na 2010?
„Luty śnieżny i mroźny
W tym miesiącu nadal będzie prawdziwie zimowo. Mniej niż w styczniu dni minie pod znakiem opadów śniegu. Możemy też liczyć na nieco więcej przejaśnień i rozpogodzeń. Temperatura będzie niższa od tej w styczniu, dlatego spodziewamy się kilku bardzo mroźnych epizodów.
Marzec również zimowy
Marzec będzie stanowić kontynuację lutowej pogody, a więc będzie zimno i śnieżnie. Wszystko wskazuje na to, że tegoroczna wiosna nadejście później niż zazwyczaj.
Kwiecień mokry i chłodny
Kwiecień będzie bardzo nieprzyjemny. Musimy się liczyć z dużą ilością mokrych dni i pochmurnym niebem. Dzięki temu temperatura będzie niska i może nie przypominać wiosny.
Maj mokry i chłodny
Maj nie będzie nam przynosić prawdziwej wiosny, ponieważ spodziewamy się częstszego niż zwykle w tym miesiącu napływu mas powietrza z północnego wschodu. Wędrujące nad Europą mokre układy niżowe często będą nam przynosić deszcze i deszcze ze śniegiem. W pogodne noce i poranki możliwe są większe przymrozki.
Czerwiec suchszy i cieplejszy
Najprawdopodobniej dopiero czerwiec przyniesie nam wyzwolenie od pogody chłodnej i mokrej. Będziemy mogli wreszcie liczyć na więcej słonecznych i gorących dni.
Lipiec i sierpień słoneczne i gorące
Sezon urlopowy i wakacyjny minie pod znakiem sprzyjającej pogody. Nasze prognozy nie wskazują na dłuższe fale ulew i chłodów, dlatego nie trzeba się ich obawiać. Często będzie słonecznie i gorąco, ale bez bardzo męczących upałów. Na południu kraju będzie nieco chłodniej i bardziej wilgotno niż w innych regionach Polski.
Wrzesień słoneczny i ciepły
Wczesna jesień nie przyniesie nam większych anomalii pogodowych. Spodziewamy się spokojnej aury ze sporą ilością pogodnego nieba i ciepłym powietrzem.”
A jak było? Na pewno na południu bardziej wilgotno, to się sprawdziło. Ulew jednak trzeba było się spodziewać i obawiać 🙁
Ja mówię na ten typ kobiecości „fertyczna”. W takim typie aktorki grywają subretki: szczupła zgrabna brunetka, żywa w ruchach, szybka w obrotach. Ma co robić Pepe, żeby kroku dotrzymać.
Pyro, ogromnie Ci współczuję, znam bowiem ten okropny zapach wgryzający się we wszystko w domu. Wiele lat temu gościłam u nas rodzinę z Anglii,trzy osoby dorosłe i troje dzieci.Postanowiłam ugotować kurczaka w rosole i nastawiłam wszystko w dużym garnku.Skorzystałam z garnka bratowej i z jej kuchni na parterze domu do czego mnie upoważniła przed swoim wyjazdem na wczasy. Na parterze też spała aż do południa część gości( ta młodsza).Ja na piętrze wysłuchiwałam przy kawie opowieści bardzo rozmownej cioci.Po pewnym czasie młody krewniak z parteru przyszedł zaspany i flegmatycznie oznajmił:” czoś sie szmaży na dole”. Trudno opisać co się działo w tej braterskiej kuchni i w całym mieszkaniu.Wietrzyłam przez wiele dni i aż do powrotu bratowej każdego dnia szorowałam nieszczęsny garnek, w żadnym bowiem sklepie nie udało mi się kupić podobnego.Przypalone części kurczaka to horror!
No tak,Pyro,ja taka szczupła i zgrabna to nawet w liceum nie byłam 🙁
Ale ćwiczy, C O D Z I E N N I E ĆWICZY , ma opracowane serie ćwiczeń
na zgrabną sylwetkę.Zostałyśmy przeszkolone,wiemy co i jak ćwiczyć.
U mnie ta wiedza pozostanie teoretyczna,znam się za dobrze…
Po raz kolejny okazało się, że świat jest mały !
Jolinek i małżonka Pepegora biegały po pieczywo do tej samej piekarni
w Lęborku w czasach swojego dzieciństwa i wczesnej młodości- obie
urodziły się w tym mieście i są praktycznie w tym samym wieku !
Ech, te zadziwiające przypadki 🙂
cdn
Kochani ta nasza Danuśka ma wspaniałe pomysły .. śniadanie było pyszota z pachnącym i chrupiącym chlebkiem Małgosi i serkami różnych smaków i innymi smakołykami (będą zdjęcia) .. czekanie na pepegora i jego LP nie dłużyło nam się i w bardzo doskonałych nastrojach ich przywitałyśmy .. 🙂
nawiązały się między nami dobre fluidy i prawie się rozstać nie mogliśmy .. to prawda żona pepegora bardzo piękna dziewczyna i pełna wigoru a jeszcze się okazało, że obie jesteśmy z Lęborka .. 🙂 ..
takie spontaniczne spotkania bardzo lubię .. Danuśka dzięki za pomysł .. 🙂
o Danuśka .. 🙂
Mam na sumieniu wielki gar (emaliowany) z gołąbkami, pod którym miałam wyłączyć gaz idąc spać 🙄 Gołąbki „gotowały się” przez całą noc, na szczęście nie wykipiały i nie zgasiły gazu 🙄 Dostałam wielką reprymendę od mojej siostry, a gar (pożyczony od sąsiadów) trzeba było odkupić, bo odszorować nie dało się w żaden sposób 🙁
Dobra strona tej przygody? Okazałam się niegodna zaufania i już nigdy więcej nie powierzano mi takich odpowiedzialnych zadań 😉
Niewątpliwą atrakcją naszego spotkania była maleńka suczka
Sz.P.Pepegorostwa ,która posiada zdolności cyrkowe :
tańczy oraz stoi z wdziękiem na dwóch tylnych łapach klaszcząc dwoma
przednimi. Jada np.morele i pomidory. Została uwieczniona oczywiście
na zdjęciach.
Pepegor otoczony wianuszkiem Pań oraz dwóch psów poszczekujących
od czasu do czasu nie miał szans na żadną drzemkę.
Oby dowiózł cało swą małżonkę na szkolny zjazd w Ostrołęce !
Niech żyje blog, maxi oraz mini zjazdy !!!
Kto teraz będzie przejeżdżał przez Warszawę ???
Zdjęcia będę mogła zamieścić dopiero w poniedziałek,proszę zatem
o cierpliwość. Może Pepegorowi uda się to wczesniej ?
Jestem w bardzo miłym nastroju po tym naszym śniadaniu 😀
Danuśka zjazd w Białej Podlaskiej nie w Ostrołęce .. 🙂
Jolinku- słusznie 😳
Udało mi się wreszcie usiąść przy komputerze.
Dziewczyny wszystko ładnie opisały. Ja jeszcze dodam, że Danusia poczęstowała nas też bardzo smacznym ciastem ze śliwkami i morelami.
Witam i podsylam do poczytania, strona 23 tej gazetki i refleksje mlodego czlowieka na temat zywnosci i kina
http://content.yudu.com/Library/A1p077/Kontaktynr187/resources/index.htm?referrerUrl=http%3A%2F%2Fw
Kto by pomyślał, że tak dzielnych mamy blogowiczów. W świecie, w którym uleganie wszelkim zachciankom, tak materialnym jak i ze sfer innych – np. pożądania władzy czy cudzego partnera, stało się powszechną normą, takie wyrzeczenia zasługują na uznanie niezależnie od ich motywów.
Biedny Pepegor został całkiem przegadany przez panie i tarł oczy ze zmęczenia. Jazda polskimi drogami to wciąż niestety jak podróż przez dawny Dziki Zachód.
Od rana biegamy (jużem wydobrzał, efekt Żabowej porzeczkówki) Szczecin wydaje się być przepiękny nawet bez Nisi! Na obiad kluski śląskie ze skwarkami. Na deser pączki z jagodami (!?) Pyffko.
Wysyłam niepodpisaną mieszankę zdjęć. Ludzie, zwierzęta, grzyby i okoliczności przyrody. Niech żyją Żabie Błota z inwentarzem! Niech żyje porzeczkówka! Niech żyje najlepsze mleko świata! Od Eski!!!
http://picasaweb.google.com/cichal05/ZabieBOta1?authkey=Gv1sRgCMzv9ryp27HNCg#
W niedzielę ruszamy do Gdańska. Będziemy się minizjeżdżać z Krystyną.
Sezon grzybowy oraz mini zjazdowy w pełni 🙂
Cichalu, jak pięknie zdjęte zwierzaki, jak ciepło ujęci i oświetleni ludzie!… Danuśka (sama, z Mężem), Krystyna, P. Barbara, P. Ewa, P. Piotr, grupy… Dagny (choć ta ma już wiele korzystnych konterfektów zjazdowych – zresztą trudno zdjąć źle ‚taki’ wiek i urodę 🙂 ).
…apetyt na zjazdowe relacje rośnie w miarę jedzenia… 😉 😀 😀 😀
Mam bardzo ambiwalentny stosunek do głodówek. Rozumiem, że stosowanie ich może być podyktowane albo wyznawanym światopoglądem, albo względami medycznymi. W każdym innym przypadku traktuję je ,jako dziwactwa cywilizacji nadmiaru. U dołu strony blogowej w „polityce” przez ostatni rok publikowało swoje notatki małżeństwo nauczycielskie, pracujące w Tanzanii. Zgodnie z ich obserwacjami dieta Tańzańczyków składa się jak rok długi z manioku albo ryżu z warzywami liściastymi i kapką oleju palmowego. W razie świąt albo szczególnego powodzenia w potrawie może znaleźć się kurczak, ryba albo koza. Tak na okrągło. Gdyby sporządzić bilans energetyczny takiego posiłku, to okaże się, że ludzie żyją z dostawą 800 kc. Jkoś nikt im nie mówi, że jeden dzień w tygodniu nie powinni wcale jeść.
A capello! Dziękuję za dobre słowa. Obiecaj mi minizjazd w Krakowie w którym będziemy pod koniec przyszłego tygodnia.
Cichal – piękne zdjęcia,musisz koniecznie przyjeżdżać na zjazdy
i robić fotoreportaże 🙂
Pozdrowienia z Wrocławia! Jemy w knajpie 🙄
Koniec przyszłego tygodnia, powiadasz Cichalu?… Znaczy ~17-18-19…? apetycik rośnie… pięęęęknie byłoby! 😀
Zobaczę jednak, jak się ułoży, bo zobowiązałam się, i to dwukierunkowo… – w góry (wreszcie… gdyby pogoda…) i do Mamy… a jeszcze jedno zagadnienie wyjazdowe (służbowe) wisi troszkę na kształt miecza Damoklesa… U mnie ma bazować wówczas koleżanka z trzema budrysami… (synami).
…Ale może się uda. Czasem takie ekwilibrystyczne appointments wychodzą najlepiej… mimo wszystko i wbrew wszystkiemu.
Będę myśleć! (intensywnie i pozytywnie) 🙂 🙂 🙂
Pozdrawiam i życzę wspaniałego czasu w Polsce!
😀
Pyro, przepraszam, przegapiłam (ten fertycznie rozedrgany real 😉 )… a Twoje wątpliwości mogły być zaadresowane troszkę do mnie… 🙂
Nikt nie mówi, nie doradza, nie każe pościć, nie oczekuje głodówek „zerowych” nie tylko od niedożywionych mieszkańców trzeciego świata, ale i od kogokolwiek z ‚cywilizacji nadmiaru’… Nikt, kto sam ‚umie i potrafi’, nie zaryzykuje zaproponowania tego nowicjuszowi i wzięcia na sumienie ew. omdlenia, nieumiejętnego złamania (wilczy głód, rzucenie się na coś niedozwolonego i zniszczenie wątroby), itp.
Moja p. dr zdecydowała się mnie poprowadzić dopiero gdy się dowiedziała/upewniła, że przeszłam spokojnie dwie trzydniówki (triduum – ktoś wie, jak trudno pomaga się przy kucharzeniu przedwielkanocnym drugiego czy trzeciego dnia postu zerowego?… 😀 )
Motywacje mogą być różne: od religijnych, protestacyjnych, mistycznych, „artystycznych” (trans a la Rublow), przedoperacyjnego spalania tłuszczu, ogólnie-zdrowotnych, detoksykacyjnych, estetycznych, próżnościowych, …, … – po zwykłe młodzieńcze sprawdzenie: „potrafię czy nie, mam silną wolę czy taką sobie?, sprawdzę, jak to jest” 😀
Można też pomóc komuś pieniędzmi zaoszczędzonymi podczas postu i procesu jego „łamania” (ok. tydzień po 24 dniach)…
Można… Niektórzy chcą i mogą… lecz żeby komukolwiek narzucać?… 😮
Ale to naprawdę dygresja nie pod ten wpis i nie na ten blog… 😉 😀
Pepegor dojechał na miejsce i nie zasnął nad kierownicą !
Ufff !
O, to dobra wiadomość Danusiu, bo wyglądał na zmęczonego i sennego.
Niepokoiłam się o nich i dlatego wykonałam kontrolny telefon.
Prawdziwi smakosze są też wybornymi kierowcami, a gdy los zmusza ich do poświęceń, czynią to bez zmrużenia powiek. Pepegorze – bez przesady, zmróż jednak 🙂
Nemo – W dobie globalizacji każde miasto, a nawet osada na bambusowych palach to gomora, ale nie o tym chciałem. Ty pewnie gotujesz, pierzesz i sadzisz czosnek na przyszły rok, nie chcę Cię rozpraszać. Przypominam Ci tylko, że jeśli nie potraktujesz konkursu poważnie, główną nagrodę wygra Cichal z Nowym, bo wycieczka do Sri Lanki jest na dwie osoby.
Wykład o tym jak działa spólka zoo czy spóldzielnia nie zając, nie ucieknie, a łagodna konwersacja o tym, kto tak naprawdę rządzi też nam nie zaszkodzi 🙂
Adam spytany o to, kto tu rządzi zawahał się, spojrzał błagalnie na Ewę (wgryzała się w szarą lecz soczystą renetę) i spytał: – Kochanie, kto ?
– Ty rządzisz, luby mój, TY, ty znasz przepis na najlepszą szarlotkę, ty jesteś diabelsko przystojny, inteligentny i łagodny.
– To fakt, rozumiem, że do ciasta herbata, nieprawdaż ?
– Wiem, ogryzeczku ty mój, herbata firmy D 🙂
Jestem głodny, nie tyle łagodnie co wściekle, ale staram się nie zapominać, że życie jest piękne, bo o to w końcu chodzi. Być może nie moje, ale nie zawracajmy sobie głowy zbędnymi szczegółami.
Kapuśniak wyszedł b. dobry i Młodsza doszła do wniosku, że będziemy go jeszcze jadły jutro, nie będzie zamrożony, tylko zjedzony i szlus. Ostatnio znacznie rzadziej gotujemy zupy- np od Wielkanocy do dzisiaj były tylko trzy – raz chłodnik, raz zupa ze świeżych grzybów i dzisiejszy kapuśniak. Ania niechętnie jada zupy i ja się dostosowałam; nie będę przecież gotowała dwóch różnych obiadów na dwie osoby. Jednak w czasie jesiennej szarugi gorąca zupa jest naprawdę chętnie witana.
Placku! Na miłość itd. Co mam wygrać? Jaki konkurs? To niebezpieczne. Nigdy nic nie wygrałem. Jak nie zarobię albo nie ukradnę, to psinco!
A capello. W Krakowie będziemy ze dwa tygodnie bo to moje rodzinne miasto. Dysponuj terminami. My się dostosujemy. Na czas pobytu w Polsce mój tel jest
722 106 071
I dlatego u nas dzisiaj pojawiła się ogórkowa.
Ogórki zakiszone własnym staraniem 🙂
Dziecina wraca dzisiaj ze szkolnej wycieczki,więc jak sądzę chętnie zje.
Cichalu – Oddychaj głeboko i miarowo, przed Tobą jeszcze tyle wspaniałych emocji w prastarej stolicy naszej SlowPoland – konkurs fotograficzny który wygra Nemo. Jeśli Cię to interesuje, odsyłacz znajduje się na wczorajszej stronie, tuż nad poetyckim wkładem pana Lulka.
Oto wkładu wersja parlamentarna, pewnie ją znasz 🙂
? Kakadu papuga jest to ptak ponury
Kur wagon przywieźli do Zielonej Góry ?
Jeśli chwilowo brakuje Ci natchnienia, poszukaj inspiracji na mapie, chyba Krzysztofa Witomskiego. Być może, chyba 🙂
Świetne zdjęcia.
Na miłość itd….tam
Do trzech razy sztuka:
palcempomapie.pl
„Ibis to jest ptak ponury
awerdy awerda
indyk z nudow j…. kury
awerdy awerda”
tak spiewali w Warszawie
„Hania ma na szyji lisa
awerdy awerda
Franek przyniosl
jej s…..lisa
awerdy awerda”
Dziekuje Placek za korekte. Oczy mi sie rozbiegaly. Jedyne co pasowalo byla Zielona Góra. U mnie wszystko w najlepszym porzadku tylko troche zimno w stopy zyciowe. Dekoder wymieniony na nowszy model. Ponad 500 programów.
Spokojnej nocy zyczy wszystkim.
Pan Lulek
Dzien dobry,
Kolezanki warszawianki, spedzilyscie razem mile chwile i to w poszerzonym gronie.
Danusko, jestes prawdziwa dusza towarzystwa i nigdy nie zapomne jak spontanicznie zaproponowalas w ubieglym roku pierwszy (jesli sie nie myle) mini zjazd u Ciebie, kiedy niesmialo zasugerowalam blogowiczom z Warszawy kawe u Bliklego. Ciesze sie niezmiernie, ze mialam okazje poznac niektorych z Was osobiscie. Do nastepnych spotkan! 🙂
Panie Lulku – Wolę pańską wersję, spokojnej nocy 🙂
Przypominam Państwu, że to blog kulinarny.
Frania ma srebrnego lisa, Felek złapał…Przepraszam, nie to….to:
Jawa w kawę obfituje
Masz racje Placku, nie ja to spiewalam, spiewaly to starsze panie, absolwentki bardzo nobliwego pensjonatu dla panienek
Dorotolu – Masz rację, z tym że mój pobyt w pensjonacie zbiegł się z obozem wojskowym, a śpiewanie całego alfabetu było naszym patriotycznym obowiązkiem.
Placku chetnie bym go sobie caly przypomniala, latami spedzalam wakacje z tymi starszymi, podspiewujacymi paniami, ktore sie jeszcze do tego czesto trzesly ze smiechu
Z mojego spiewnika
„Deska przyrząd to kanciasty
D..a przysmak pederasty”
A tych awerd nie pamiętam
Wychodze do kina na druga czesc „Millenium”. Pierwsza byla bardzo udana.
Temat niewesoly ale ciesze sie bo bardzo lubie kino. Wam tez zycze przyjemnego wieczoru 🙂
Dorotolu – Nie zdradzę tajemnicy wojskowej jeśli wyznam, że kiepski był ze mnie żołnierz, pamiętam niektóre litery, ale tylko w marszu, poza tym jesteśmy na blogu pacyfistycznym…OK…Marsz zaczynał się od „Nasza armia jest zwycięska…Pyra z pewnością zna oficjalną wersję 🙂
Alino- jak nareszcie doczekaliśmy się dużego stołu, w dużym pokoju,
którego duże okna wychodzą na dużą szklarnię oraz nowo wymienione
okna sąsiadów z naprzeciwka, to cała przyjemność polega na tym,
by przy tym stole siedzieli goście. I to jak najczęściej 🙂
Baw się dobrze w kinie,chociaż to nie są chyba stosowne życzenia,
jeśli chodzi o „Millenium” ?
no to nasze zdrowie .. 🙂
jutro rano na grzyby .. 🙂
a ja na ryby ale do Wlocha
A propos kina i dobrej zabawy – kanadyjskim przysmakiem na „Food Film Fest” jest „Historia Zażartego Pete?a”, mojego sąsiada i naszego rodaka, Piotrka Czerwińskiego.
Ponad 2 kilo mięsa w niecałe 7 minut – pękam z dumy. Dobrze, że Gospodarz będzie dzieciom opowiadał o czymś innym, powoli i łagodnie 🙂
Amerykanie muszą zapomnieć o tym, że lew potrafił zjeść gladiatora w 5 minut i nikt tego nie filmował. Tak zjada się mocarstwa. Wybrałem najbardziej elegancką przekąskę 🙂
Hej – Pyra nie zna żadnej wersji : ani pensjonarskiej, ani ogólnowojskowej, dlatego cichutko pokwikuje czytając wasz zberezieństwa. Ten Poznań, to jednak prowincja; klasyki nie znamy.
Zrobiłam błyskawiczny rachunek sumienia i okazało się, że mizerniutko u mnie z fikuśnym repertuarem. Całość wygląda tak :
1. żurawiejki pułków jezdnych,\\
2. czastuszki „Czapajew gieroj”,
3. tasiemce zapewniające, że chachary żyją,
4. piosenki rajdowe, których nauczyłam się od córek
I na dobrą sprawę to już koniec.
Pyro a głowa Cię nie boli? Bo jak aureola uwiera, to boli…
Cichalu – nie, bo wierszyków znam sporo, a nawet kilka sama napisałam dla moich kabareciarzy
Zastrzyk klasyki dla Pyry
Od kiedy alfabet zaczyna się od N? 🙄
Armia nasza jest zwycięska…
Berlin miasto w gruzach leży…
Placku,
jesteś jednak jasnowidzem, jak podejrzewałam 🙄
Sadziłam dziś czosnek.
Poza tym otrzymaliśmy nasze doroczne jagnię w kawałkach. Na kolację zrobiłam cewapcici z mielonej jagnięciny przyprawionej czosnkiem, papryką, pieprzem, świeżym rozmarynem, tymiankiem i miętą i niczym więcej. Mmm… jakie to było dobre z resztą austriackiego zweigelta…
jesli sie wezmie pod uwage, ze na tej pensji nauczala min. pani Nalkowska to wspomniane pensjonarki mialy bardzo rozlegle zainteresowania, nie stronily od klasyki…
Nemo – Dorotol już się nad Tobą zlitowała…Tak, od czasów Orzeszkowej.
Sprostowanie – nie byłem marnym żołnierzem, byłem zaprzeczeniem żołnierza. Rodzice przyjechali na przysięgę, tak się ucieszyłem, że chciałem ucałować Mamę. Przeżyła uderzenie daszkiem chełmu ale cała duma z niej wyparowała. Z drugiej strony, dowódca plutonu był ze mnie dumny, nazywał mnie d… na szczudłach i d… z uszami, i to przy ludziach.
Tak było rano, a wieczorów nie pamiętam, ale ciemny chleb był bardzo dobry.
hełmu ?:)
Wiem, że jest sporo młodych, którzy nijak nie są w stanie do warunków wojskowych się dopasować. Nieszczęście w armii. Cichutko jednak się przyznam, że ja jestem militarystka, tzn wyznaję starą zasadę, że wojo trzeba odsłużyć, że to honor i psi obowiązek. Może to dlatego, że antenaci służyli wszyscy, że Hiniutek zraził się do młodej Synowej, która kazała się mężowi na przepustce przebrać w garnitur, bo wstydziła się iść z żołnierzem?Rozumiem pacyfistów, ale szanuję tych, od puowania serduszek na ścianie.
Placek, ja tez nie wiem,
moze beret? 🙂
…na szczudlach? to moze zazdroscil Ci dlugich i ladnych nog? pewnie jakis kurdupel nie tylko mentalny?
Suchary wojskowe też były dobre.
slawku mam prosbe, skoro juz cichal umiescil dzisiaj moje zdjecie takie z urwanym zdaniem w polowie to moglbys je podrobic i wlozyc mnie w korale ust jakies cygaro, kabaczka lub pstraga?
http://picasaweb.google.com/cichal05/ZabieBOta1?authkey=Gv1sRgCMzv9ryp27HNCg#5515000204395003858
Dorotolu. jakie tam urwane zdanie. Tozzto cały esej z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem!
Sławku – Jeśli już będziesz grzebał przy koralach, mnie też wstaw, nie muszę być w berecie, wystarczy a la młody Wieniawa na koniu lub Winnetou.
Jeśli nie masz tyle czasu, wstaw Harrisona Forda w Bladerunner.
Pyro – Szanuję tych których szanuję, w mundurach, garniturach czy swetrach, a innych trochę mniej. W mundurze wyglądałem zabójczo 🙂
Zaśpiewajcie mi kołysankę.
Aaaa, kotki dwa …
http://www.youtube.com/watch?v=EXy5KURe52c
Cichalu – Jak można komuś z ustami jaak korale odmówić ? Skopiuj „Wojnę i Pokój”, niech szczęście i harmonia triumfuje.
(Kobiety nas wykorzystują Cichalu, to oburzające)
Bardzo mi się podobało zdjęcie Dorotola z córką.
iiiiiiiiitam, slawek kabaczkow nie ma pewnie kartofle struga, ide spac
Obecna!
Oczy mi sie zamykają. Wczoraj wieczorem prasowałam i dzisiaj rano prasowałam… Pożytku z tego tyle, ze więcej wyprasowanego niż niewyprasowanego mieści się na półkach. Po południu przyjechał mój pierworodny, przywiózł ze sobą kolegę. Kolega wzdycha, że ominęło go to wielkie żąrcie zjazdowe. Jak wyjeżdżałam na stację PKP, po drodze minęłąm się z trzykonnym rajdem, który zmierzał do mnie pod wodzą Pana Kowala. Dałam im klucz od domu, ale o cieście w piekarniku zapomniałam powiedzieć (podświadomość?), zadzwoniłam potem z drogi.
Pociąg się spóźnił, chłopcy byli straszliwie głodni, domagali się mięsa, ciastem nie dawali się zapchać. Dobrze, ze wszystko miałam przygotowane, tylko podgrzać.
Marek jak się najadł poszedł instalować nową kamerę, okazało się, że w starej popsuło się zasilanie.
Z rana idę pozbierać maślaki w tym samym miejscu gdzie Krystyna zbierała, wracająć zobaczyłam, ze sporo ich się pokazało. Dzwoniła znajoma spod Białego Boru i denerwowała mnie opisem pastwiska pokrytego kaniami, naliczyła ich kilkaset. Ponoć u niej grzybów zatrzęsienie, rydze, prawdziwki i czego by nie zamarzył. Nie mogła tego powiedzieć kilka dni wcześniej?
Idę spać, pa, pa..
Podjalem decyzje, ze dzisiaj bedzie biala noc, czyli bez spania. Kolejna butelka w uzyciu. Dla niewtajemniczonych, jako grzalka. Lubie ten system zdalnego ogrzewania. Zawsze goraca woda jest do dyspozycji. Poszwedalem sie po innych blogach w róznych krajach. Wszedzie to samo czyli nic. Niedobrze, cisza przed burza, zapowiada to cos co czesto na miejsce podczas wochenendu.
Jednak optymista tuz przed ucieczka pod kordelke.
Pan Lulek
No i zrobila sie biala noc. Lupnelo mnie pod czacha i poszla w ruch melodia z opery Sadko:
…” Juz dzikich zbójców cichy objal sen „…
Tylko nie chrapac prosze bo to i tak nie pomoze.
Wraz ze mna pozdrawia Rimskij-Korsakow
Pan Lulek
Dzisiaj święto Jacka, więc najlepsze życzenia dla Torlina i Placka przesyłam. Toast o zwykłej porze. Jest sporo czasu przed toastem żeby pomyśleć, komu do wina kropelkę belladonny, a komu dwie krople szaleju.
Dzien dobry,
A wiec Placek to Jacek! Bardzo lubie to imie.
Placku, zycze Ci samych najlepszych rzeczy, czego sobie tylko wymarzysz.
Badz zdrow i obdarowuj nas swoimi wpisami, w mundurze czy bez 🙂
Swieto Hiacynta znaczy sie?
Według mitologii greckiej Apollo darzył niezwykle silnym uczuciem Hiacynta, urodziwego, młodego atletę. Niestety zakochał się w nim także zachodni wiatr – Zefir, lecz jego uczucie nie zostało odwzajemnione. Pewnego dnia Zefir w przypływie zazdrości zdmuchnął w stronę Hiacynta dysk, którym rzucali kochankowie i zranił go śmiertelnie. Zrozpaczony Apollo przemienił krew ukochanego w wonny kwiat, zdobiący od tego czasu lasy i ogrody.
Placku-Jacku !
Sącz nam dalej swą poezję prozą pisaną do ucha,znaczy do komputera 🙂
Żyj nam 100 lat i od klawiatury zbyt często się nie oddalaj !
Wasza Specjalna Wysłanniczka udaje się za chwilę na imprezę pt:
„Kuchnia z wykopalisk”.
Nie wiem doprawdy,w jakim stanie wrócę.Jeśli przeżyję,to sprawozdam.
Jackom – słodkich imieninowych placków! I czegoś do popicia!
Ladny jest dzisiejszy dzien, slonce swieci i bedzie chyba nawet 20 stopni.
Dziwne te dzieciaki w klasie Dagny, ida sami, cala klasa do kina, najpierw do kina chcialy pojsc trzy osoby, rozmawialy o tym i dolaczyla sie do nich cala klasa. Mam nadzieje, ze nie jest to przedtrenning dla rodzicow przd innymi „wyjsciami”.
Za oknem szaro, na blogu pusto, pewnie wszyscy na grzybach.
Na dzisiejszy obiad wołowina zrobiona według przepisu Echidny, pieczona 5 godzin. Do niej brokuł i makaron.
Jacku Placku pokaz rogi, dam Ci sera na pierogi. Za fotografie David Gródka dodatkowe serdeczne podziekowania.
Cesarskiej pogody i nastroju na cale zycie
Pan Lulek
Dzień dobry Szampaństwu!
Nie mam czasu czytać komentarzy, tylko przelatuję, jak znajdę moment.
Cesarska na wsi, a jutro, wyobrażcie sobie, we wsi zabawa wiejska, najprawdziwsza!!! Oczywiscie idziemy, a co – na takiej nie byłam jakieś 60 lat, nie przepuszczę 🙂
Dzisiaj od rana zabawa z grzybami. Siostra nieopatrznie powiedziała do sąsiadki, że skoro Kaśka byłaś na grzybach, to daj parę na sos. Dzisiaj świtem bladym zjawił się ślubny Kaśki z takim kontenerem, jak to kiedyś butelki z mlekiem bywały. Pełen grzybów. Ledwie jeden poszedł, zjawił się dalszy sąsiad, z podobnym kontenerem. Byli na grzybach w zielonogórskim i nazbierali tyle, że dzielą się z sąsiadami bliższymi i dalszymi, bo wszystkiego już sami nie mają siły przerabiać. Wszyscy zgodnie twierdzą, że tyle grzybów, ile w tym roku jest w lasach, to w życiu nie widzieli.
Jerzor zwiał na rowerze do Sobótki, a ja z siostrą zabrałyśmy się za grzyby. Po jakimś czasie Danka zaczęła kląć w żywy kamień to swoje „…daj parę grzybów na sos”. Uporałyśmy się z czyszczeniem w 4 godziny, sos zrobiony, reszta do mrożenia i suszenia.
Lecę na obiad! Grzybowy!
Dzień jest piękny i ciepły. Pyra ma pilną robotę, Młodsza poprawia pierwszy w tym roku szkolnym sprawdzian, Haneczka pracuje, Żaba i Eska jadą na wesele, Nisia jeszcze na Granitowym Wybrzeżu, Apaw w Chorwacji, Alicja błąka się po Dolnym Śląsku, Cichal w drodze do Gdańska, Danuśka uczy się piec podpłomyki i kołacze – co u innych? Nie wiem.
O, to mój syn może pomachać Nisi, bo właśnie dopłynął do Brestu 🙂
Byłam wczoraj na przyjęciu urodzinowym kolegi zorganizowanym w lokalu gastronomicznym, bo jest to miejsce,w którym organizowane są tego typu imprezy. Jako restauracja dawno chyba by splajtował, bo niestety, nie gotują tam smacznie. Owszem, wszystko ładnie wyglądało i obsługa była dobra, ale cóż z tego skoro nic mi tam nie smakowało. I wcale nie dlatego, że ostatnimi czasy jadłam same smakołyki. Spotkania w domu tego kolegi sa zawsze bardzo udane także pod względem kulinarnym, bo jego żona dobrze gotuje, ale tym razem z uwagi na licznych gości skorzystali z usług ” profesjonalistów” . Trudno, przynajmniej nie objadłam się. A sama zabawa była bardzo udana. Pozostał jednak niedosyt.
Dzis wieczorem idziemy do opery na ” Makbeta” Verdiego. Podobno bardzo udana inscenizacja.
Jutro na obiad planowane są pstragi z nadzieniem maślano – czosnkowo- pietruszkowym. Już są oczyszczone i czekają w lodówce.
Grzybiarze ruszyli gremialnie do lasów. Widziałam dziś mnóstwo samochodów zaparkowanych przy leśnych drogach. Ja wybieram się na grzyby we wtorek lub środę. Wprawdzie ostatnio obiecałam sobie, że nie pójdę dolasku z maślakami, ale tak mi smakowały, że zmieniłam decyzję. A pogoda po niedzieli ma być dobra.
Sprawa przekazania kurnej chaty Zakonowi Franciszkanów wyladowala wysoko. Zostanie wydelegowany w moje progi prawnik biegly w podobnych sprawach. Nie wykluczam, ze zostane w obiekcie dozywotnim Furtianem. Honorowym oczywiscie na klasztornym wikcie i opierunku.
Otwartm tekstem mówiac cieciem. Moze zaloze Zwiazek Zawodowy mistrzów scierki i miotly.
Pozyjemy, zobazymy.
Za dalsza wspaniala przyszlosc.
Pan Lulek
Wasza Specjalna Wysłanniczka wróciła cała i zdrowa i musiała
przystąpić do zajęć domowych niecierpiących zwłoki.A teraz sprawozdaję:
Impreza plenerowa „Kuchnia z wykopalisk” nie powaliła mnie na
kolana,było raczej skromnie i bez fanfar.Dziewczyny na dwóch stoiskach
warzyły tym niemniej kilka ciekawych dań : daktyle duszone w miodzie
z pieprzem, ośmiorniczki w białym winie i cebuli,kurczaka w wywarze z
buraczków oraz w czerwonym winie.Były też oczywiście podpłomyki
oraz kasza z bakaliami.Daktyle były znakomite,kurczak też bardzo smaczny,
ośmiorniczek nie dane mi było skosztować,bo jeszcze „nie doszły”,
kasza z bakaliami i miodem niestety mi nie smakowała.
Miały być jeszcze spotkania z autorami książek o kuchni Słowian,kuchni
mistrzów zakonu krzyżackiego oraz królów Polski,ale nie trafiłam
na ten festyn o właściwej godzinie i spotkania przeszły mi koło nosa.
A zatem moje resume jest szczątkowe i dalekie od doskonałości.
Liczę na łagodny wymiar kary 🙁
Danusko, gdzie miala miejsce ta impreza? Czy dania, ktore wymienilas, to kuchnia slowianska? Te „wykopaliska” to nasze czy tez skadinad? Tyle Ci pytan zadaje a Ty pewnie zmeczona po tych archeologlicznych zajeciach, wybacz 🙂
Przyszla poczta w osobie duchownej. Swego czasu nemo wlóczac sie po poludniowej Europie zawadzili o moja kurna chate. Zrobilismy wypad do sasiadów na ekologiczne zakupy. Bylo tego dobra, prosto z pola. Na zakonczenie otrzymali ode mnie kamienna kule o srednicy równej dlugosci Petera czyli 188 cm do odbioru silami wlasnymi czyli ze sciany w kamieniolomie, jadac w kierunku Wiednia po lewo. Oprawiona fotografia zawiera uczestnkow spotkania. Piekna blondynka nemo czyli Ania która na italianskim targowisku podbila serca sprzedajacych, nemo Peter czyli wspomniane 188 cm, Kazik z Katowic i skromna moja osoba.
Kolejna pamiatka ubieglego lata.
Pytali z kamieniolomu kiedy Szwajcarz zabioraswoja wlasnosc bo troche przeszkadza w pracy.
Ciekawe co na to zinteresowani
Pan Lulek
wróciłam z grzybów .. mimo, że wyjechaliśmy o 7 godz. i na miejscu byliśmy ok 8.30 i było duzo ludzi zebraliśmy ok 20 kg grzybów w 5 osób … wszystkie zdrowe .. ja znalazłam dużego prawdziwka ok. 30 dek .. i same małe podgrzybki… 🙂
córcia nam się zagubiła w lesie ale co tam GPS i komórka i po sprawie .. 🙂
po drodze zaprosiłam dzieci na obiadek z winkiem i jestem wreszcie w domu .. 🙂
dzisiaj podszykuje grzyby do marynowania i mam pytanie .. czy ugotowane grzyby trzymać do jutra w tej wodzie od gotowania czy odlać wodę?..
Rzeczywiscie Malgosiu, pusto tu jakos… To pewnie ta sloneczna pogoda, takie ostatnie podrygi lata.
Solenizanta tez nie ma. Placku, zawitaj , to w imieninowym upominku 🙂
Wykopaliska chyba nie nasze bo skąd by te ośmiorniczki, prawda?
A ja chłonę Ojczyznę, krewnych, powinowatych i przyjaciół narazie Ewy. Jutro Gdańsk i moi bliscy. Mam umówione wizyty, np z synem mojej siostry stryjecznej i jednocześnie chrzestnej, którego widziałem ponad 40 lat temu i miał wtedy roczek a teraz znany prawnik i w dodatku jachtowy kapitan żegługi wielkiej. Albo z córką mojego stryjecznego brata, obecnie szacownej pani profesor. Byłem na Jego ślubie a potem nasze drogi się rozeszły a wspólne geny zostały! Sentymentalna podróż rozpoczęta. Na Zjeździe nie było wspólnych genów a jednak miałem uczucie więzów często silniejszych niż rodzinne. „Dziwny jest ten świat”
Jackom dużo zdrówka i pieniędzy ..:)
Jacku Placku na oleju
Życzę100 lat dobrodzieju!
Cichalu, masz wiec podroz pelna emocji i wzruszen. Mnie tez zdarzylo sie odczuc wiez i wspolny jezyk z przyjaciolmi a nie zawsze w rodzinnym gronie (poza rodzicami i siostra). Francuzi wyrazaja to w sposob dosc drastyczny mowiac: „les amis, on les choisi, la famille, on la subit” ( przyjaciol sie wybiera, rodzine sie znosi…). Czytajac to myslisz sobie: ach te diaktryki, ktorych brakuje…
Spokojnie mozna konczyc dzien. Wszedzie pelno wspomnien sentymentalnych.
Zabieram flache na rozgrzewke i pod kordelke
Snów pieknych zycze. Tylko bez chrapania jak sasiad z góry.
Pan Lulek
Szlag mnie trafi zaraz. Napisałam obszerną relację z dzisiejszego dnia, i ten cholerny jakmutam, wziął i wciął w trakcie mojego pisania.
Se nie myślcie, tutaj festyn i balety, zaraz lecimy, a pierwszą część relacji foto już zrobiłam.
Ludzie! Rzeczy się dzieją! Trza uczestniczyć, póki się ma okazję!
zięcia siostra mieszka w Anglii będzie miała za chwilkę dzidziusia .. córka spakowała rzeczy po Amelce w 3 kartony – 60 kg …. i wysłała kurierem .. i zapłaciła ok 300 zł .. to chyba taniej niż pocztą paczki wysyłać … 😉
Dziękuję. Nie potrafię „porządnie” dziękować, witać, żegnać, tęsknić, aaa. Dziękuję 🙂
Czytam kolejne wiadomości o grzybowej klęsce urodzaju, ale już dawno temu tak było i Naród zagryzł kolektywną wargę i sprostał zadaniu. Wiara nie tylko przenosi góry, ale i suszy, marynuje, a gdy musi, dusi.
Też mam klęskę, ale braku. Wszystko ma swój koniec a szczególnie Żabowa porzeczkówka. Pomimo nakazu Pyry, żeby jej wiśniówke trzymać jeszcze 4 miesiące aż dojdzie, złamałem Ci ja zakazy i…napocząłem. Moja wina, moja wina, ale to lepsze niż najlepsze wina! Pyro! Wybacz!
Alino. Zdzierżę! Nie takie my ze śwagrem (Alicja)
okazało się, że po zważeniu jest 24 kg grzybów .. miłego wieczoru a ja padam i idę spać …
Jackom Plackom – wszystkiego dobrego!
Dostałam miskę grzybów od zmęczonej obieraniem sąsiadki. Są to duże, zdrowe, ogryzione przez ślimaki, podgrzybki.Powiesiłam 3 sznureczki „bigosowe” i zesmażyłam, patelnię drobniejszych na jutrzejszy obiad. Sąsiad wrócił z grzybami ale pijaniusieńki. Oddał żonie kosze z grzybami, padł na fotel i zasnął. Szkoda, że go jakiś niedźwiedź nie otrzeźwił. Ma kobieta życiowego pecha: drugi mąż i drugi pijus w domu.
Cichalu – chcesz wypić, wypij wiśniówkę, tylko nie poznasz jej uroku i smaku w tym stadium dojrzałości.
Co wolisz, kobiety czy wino? pytał kolega kolegę – to zależy od rocznika – odpowiedział…
Pyro. Zostawię na miesiąc w Szczecinie. Serce będzie krwawiło!
Imieniny Placka uczciłyśmy butelką przywiezioną przez\ Pyrę ze Zjazdu – czerwone Suth Africa. Nie wiem, kto był dostawcą. Kiedy rozjeżdżaliśmy się, zostały 3 butelki czerwonego. Poprosiłam o jedną, żeby i Młodsza coś z Żabich Błot miała. Żaba pozwoliła mi wybrać i ja tę Afrikę… Nie wiem, czy to był optymalny wybór… trochę młode mi się wydaje. Placek też młody, więc może dobrze?
Jacek to takie młode imię 🙂 Radości z tego, co zawsze młode 🙂
Jolinku, 60 kg 😯 ?
Ja też w grzybach. Na cztery ręce, do zmroku. Same małe, bo duże w dzień wyzbierali. Sąsiadkę obdarowalam połową (ona bardzo nie lubi zbierać, jeść uwielbia). Wszystko poszło do gara, śmietany ciuteńkę 😉 .
Placku,
żebyś zawsze czuł się blogowo, wszystkiego najlepszego!
To samo dla wszystkich innych Jacków!
Za jackowe zdrowie wypiję gdy dotrę do domu. Jest tak piękna pogoda, że aż nie chce się wracać.
zalatany, to z wegierska, Lulek wie (kuku )
nie dalem rady wcisnac w jedno, Dorotol z Winetu mnie sie wymieszal cygara nie mieli, Placek z racji Jacka ma, co chcial
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1109102304?pli=1&gsessionid=lXswpz8lPE5cLz1Fq44W0Q#
dla jaj zapodam, ze dane mi bylo dzis poznac wnuka ambasadora RP II ( Moskwa 1939 ) i uslyszec echa jego rozmowy z Potiomkinem z 16.09.1939 w streszczeniu: spadaj, jako odzew na haslo, co te Polaczki tak jeszcze sie szarpia, wszak Polska juz nie istnieje, a my i tak wejdziemy, zeby chronic naszych, mam piekna fote do powielenia, z virtuti na Waclawie Grzybowskim, poniewaz prywatna, spytam, czy moge udostepnic,
o jedzeniu dzis nic nie stukne, samo pite bylo
grzybki w occie przeciez sie nie licza 🙂
Sławek, dzisiaj już ani słowa o grzybach 👿 Noteckie 🙂
no dobra, zapomnialem o koniu i stresie http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1109102346?pli=1#
o grzybie juz ani ani
Sławek – prawie jak z Podkowińskiego ten koń.
A propos szału po spożyciu młodego afrykańskiego wina – Pyro, przez następne dwa dni unikaj jazdy konnej i ręcznego prania.
Sławku – Ford, do tego z rodzynkami. Nawet Mołotow miałby łzy w oczach. Jak mówią Alzaci – Danke, Majster 🙂
Placek – ani konia, ani dźwigu, co by mnie na konia, a i z szałem nie bardzo.
Pyro, Podkowinski, to tak , jak piszesz, prawie, tu az drzy i pedzel zbedny, przyznaje sie do niekompetencji, lubie obie sztuki,
Molotowy nie placza, wysylaja Potiomkinow,
tez cos bym przepral, Mahlzeit!
Dobrej nocy.
pchi, 125 gram
spijcie cieplo, bez komara i grzyba
Spac sie nie dalo. Kusily wspaniale wegierki. Cale 5 kg. W Gössingu rosnie stara sliwa wegierka. Tak stara, ze najstarsi ludzie pamietaja ze zawsze byla duza. W ubieglym roku zaniemogla. Kilka drobnych sliweczek. Zaczeli ludzie przebakiwac, ze pora usunac. W biezacym roku nagle sypnela owocami. Zbieraja dzieciaki z drabin strazackich obozu szkoleniowego dla mlodziezy.
Dostalo mi sie wiaderko 5 litrowe pachnacych owoców.
Postanowilem zrobic tym razem sliwki w zalewie. Beda gotowe na Wielkanoc w przyszlym roku.
Podaje przepis:
Sliwki wegierki prosto z drzewa (nie myte) zalac czysta wódka. Uzywam Jegoroff ( 37 % ) w ilosci 1,5 litra na 5 litrowy slój odpestkowanych owoców.
Ocet 10 % czysty dla zakrycia. Troche Aceto Balsamico di Modena droba posmaka italianska.
Na sam wierzch lyzka kremu miodowego jako obciaznik. Na wiosne sliwki sa gotowe. Sos mozna wykorzystac do peklowania mies na przyklad wolowiny.
Jak dozyjemy to zobaczymy co z tego wyszlo.
Teraz juz chyba zasne, oby snem sprawiedliwego
Pan Lulek
Jeszcze o tej porze nie zdarzyło mi się siedzieć przy komputerze.
Obudziłam się nie wiedzieć czemu,zaczęłam łazić po domu i patrzę
Dziecina zostawiła włączony komputer w dużym pokoju.
Skoro Opatrzność tak chciała,to korzystam z okazji.
Blog śpi łącznie z Panem Lulkiem,bo mam nadzieję,że Pana Lulka sen
w końcu zmorzył.
Alino,Cichal- impreza odbywała się na skwerze róg Racławickiej i
Kazimierzowskiej,w ramach Święta ul.Racławickiej.Od kilku lat odbywają
się w stolycy festyny-święta różnych ulic.Najbardziej znane jest chyba
Święto ul.Francuskiej.Na Racławickiej prezentowana była kuchnia słowiańska
oraz kuchnia starożytnych Rzymian i stąd te ośmiorniczki,daktyle i wino
do duszenia.Z dań kuchni dawnych Słowian prezentowane były tylko
kasze w różnych wydaniach oraz podpłomyki.
Teraz idę grzecznie do łóżka,nie będę się już wałęsać po domu.
Poczytam i mam nadzieję,że zasnę.
Alino- a jak film ? Podobał Ci się ?
O tej porze spac, Tez cos podobnego. Sliwki w sloju jako, ze bohaterem nocy byly owoce a nie napitek. Beda mialy kilka miesiecy spokoju. Do wiosny. Potem owoc osobno posloikowany a sos zlany do jakiejs fikusnej butelki. Na dokladke, rano bedzie zmielona cala mieszanina przypraw poprzedniego nastawu. Bedzie tego spory slój. Dobre do dekoracji deserów albo nalesników czegos slodkiego ale nie dla dzieci.
No to pora rozpoczac nowy dzien z zyczeniami udanej niedzieli.
Pan Lulek
dzień dobry ..:) ..
poszłam wcześnie spać to i wcześnie wstałam ..
Pan Lulek mi przypomniał, że trzeba zlać wiśniówkę i zasłodzić wiśnie .. no i wekowanie grzybów przede mną .. nóżki grzybne zmielone pójdą częściowo do kotletów a trochę do kapusty a resztę zamrożę ..
fajnej niedzieli .. 🙂
haneczko 60kg to ubranka, łóżeczko, wózek, siedzonko dla dziecka, różne nocniczki, zabawki itd. .. wszystko było trzymane pieczołowicie bo miało być zaraz po Amelce drugie dziecko ale coś się nie udaje a teraz się przyda w rodzinie .. 🙂
Pan Lulek za mohera robi. Mieszkanie oddaje zakonowi. Jak wielu wyznawców pewnej sekty w Polsce .
O rodzinie zapomniał.
Wnuczka niczego nie potrzebuje.
Pan Lulek też.
Czy można za mieszkanie pójść do nieba?
Moje słowa jak groch o ścianę.
Czy można komuś pomóc, kto pomocy nie chce ?
Panie Lulku jest mi bardzo przykro…
Juz wiele razy pisalem, ze do nieba mnie nie wezma ze wzgladu na kolosalna liczbe nieodpuszczonych grzechów. Do piekla tez nie bo zaczalbym uprawiac przemyt albo cos jeszcze gorszego. W czyscu podobno wesole towarzystwo. Zapadnie zapewne decyzja zostawic jak jest. Bede zatem bawil na tym ziemskim padole nawet po koncu swiata. Dlatego musze sie jakos urzadzic.
Klasztorne sliwki rozpoczely dojrzewanie. Recepture podalem wyzej.
Pogoda calkiem jesienna. Slonca ani widu ani slychu.
Siada przed telewizorkiem i bede sie gapic na przeglad stanu w calej Republice.
Pan Lulek
Dzien dobry,
Kolejny sloneczny dzien az sie chce zyc.
A w nocy byla takie rozne Winetou i pata pata…
Danusko, film byl doskonaly. Nie moge przegapic trzeciej i ostatniej czesci.
Po filmie sen mialam niespokojny ale warto bylo. To takie dopelnienie powiesci, aktorzy doskonale dobrani, wartka akcja i skandynawskie nastroje… Udala im sie ta adaptacja.
Misiu2, podziwiam Twoje osobliwe postrzeganie rzeczywistości.
Moi dziadkowie swój mająteczek przekazali socjalistycznemu państwu. Zachowali się więc zupełnie nie po moherowemu. Nawet na myśl nie przyszło im obrażać się na przedstawicieli proletariackiej władzy. Upewnił ich tym przekonaniu nagan przytknięty do głowy ś.p. dziadka.
Dzisiaj widać taka noc nie spana, bo Pyra też wygniatała prześcieradło w licznych przewrotach. Tyle, że ja przed pierwszą wyłączyłam komputer i już nie włączałam. Młodsza z doskoku czyta „Millenium” i na moje pełne wyrzutu spojrzenia, warczy „Wina Haneczki. Ja ją zabiję. Powiedz jej to.” Bo to Haneczka nie tylko pożyczyła, ale i dowiozła do rąk własnych. Osobiście odmówiłam czytania stanowczo.
polecam na poranek niedzielny ..
http://wyborcza.pl/1,76842,8360177,Odyseusz__to_jest_mezczyzna_.html
wyszło mi tylko 8 słoiczków po drzemie tych grzybów marynowanych .. ale same malutkie główki .. 🙂
ale od rana też humor mi się popsuł bo w zapakowanych niby szczelnie otrębach pszennych robaczki .. cała spiżarnia do przeglądnięcia … 🙁
dżemie .. chyba o drzemce myślę …
Jolinek – przestań jojczyć – osiem słoików małych grzybków, to jest bardzo dużo. Trzeba do tego masę czapeczek.
Pan Lulek na stare lata cierpi na ptasi niepokój; gdyby był sprawny, to pewnie wybrałby się na pielgrzymkę do św, Jakuba, latałby po Europie odwiedzając znajomych, albo przystał do jakiejś komuny na trochę. Moja Matka coś takiego miała i nazwaliśmy ją Jasiczek – Wędrowniczek. Wracam z pracy – Babci nie ma. Walizki nie ma. Po trzech dniach dzwoni Siostra – Matka jest u niej. Tu muszę zaznaczyć, że w owym czasie Siostra z mężem i dwójką dzieci miała mieszkanie gomułkowskie obliczone na parę krasnoludków i to jeszcze pod warunkiem, że krasnoludki znajomych nie mają. Mama wytrzymywała ok tygodnia i ruszała dalej. Po trzech tygodniach pełna skruchy i śmiertelnie umęczona lądowała u mnie i tak do następnego razu. U kresu życia tych wędrówek brakowało jej najbardziej. No więc właśnie : są takie typy starości, że człek jest omotany taką ptasią tęsknotą za ruchem, przestrzenią i nieznanym, tylko sił już nie staje. Lulek w proteście przeciwko samotności, chorobie i pustce, demoluje swoje dotychczasowe życie; rozdaje, rozpirza, wyrzucić, zapomnieć… Wolno mu i bodajże żadne napominania niczego nie zmienią. Całe życie budował, teraz rujnuje. Piekielnie trudno poradzić sobie z własną niemożnością.
Pyro nie jojczę tylko tyle było roboty przy tym czyszczeniu, że się wdawało być więcej .. w sobotę pojedziemy jeszcze raz to się uzupełni …
chyba dobrze to zdefiniowałaś Pyro .. tylko trochę przykro przyjaciołom Pana Lulka ale dobrymi chęciami piekło wybrukowane .. 🙁 … ale damy radę … Pan Lulek jest nasz na dobre i złe … 😀
szafki wymyte .. dwa worki do wyrzucenia .. wniosek .. nie kupować na zapas …
no to idę po zakupy nowe … :LOL:
😆 … sprawdzam …
Miło jest połączyć strawę dla ducha i dla ciała,a zatem będziemy łączyć.
Teatr Prochoffnia rozpoczyna dzisiaj cykl spotkań kulinarno-teatralnych.
Biletem wstępu jest przyniesiona potrawa,potem przedstawienie „Gra 19.15”,
a następnie rozmowa o spektaklu i degustacja przyniesionych potraw.
Wybieramy się z moją kuzynką,właśnie mam w piekarniku mus z fasolki
szparagowej z pieczarkami przygotowany na ten zbożny cel 🙂
Sprawozdam rzecz jasna !
Nikt mi naganu do glowy nie przystawial. Wyszlo samo z siebie. Czy ktos zna jakie bajerowe zastosowanie mohaira. Lodówke mam zaladowana. Prosze przyjezdzac tylko z dobrym humorem.
Pan Lulek
Do moherka-bez obrazy, ale moi dziadkowie pracowali kiedyś w „mająteczku”,także w gorzelni właścicieli i do głowy im nie przyszło „się obrażać”,że tak za darmo prawie i emerytur z tego nie nylo i zapłaty prawie żadnej i to nie w myśl tego „jaka praca taka płaca”ot typowy wyzysk chłopa.
Także wydaje mi się,że punkt widzenia zależy od tzw. siedzenia,ale z Misiem 2 zgadzam się chociaż nie wiemy dlaczego Pan Lulek tak uczynił,może są jakieś powody?a może tylko taki styl życia.
Lecę na mszę (raz w miesiącu)dla autystyków,tylko…no i oczywiście dla ich rodzin bo nie sądzę aby „przygodni”byli chętni.
Natłok wrażeń nie każdemu odpowiada bo i nie musi w tym przypadku.
Przynajmniej nikt nie krytykuje,nikt ze starszych nie demonstruje głośno swojego oburzenia,nie wygania z kościoła-a jakże,nie w śmieje się…
Same zalety i do tego ksiądz jest przy okazji egzorcystą 🙂
Piękny dzień! Słońce, ciepło, poszliśmy na Gromnik, ale nie doszliśmy, bo mi nogi odmówiły posłuszeństwa po wczorajszych baletach. Doszliśmy za Miłocice, zatrzymalismy się przy mirabelkach, najedliśmy się jak prosiaki – i z powrotem.
Sołtysowi gwizdnęliśmy 5 węgierek (pyszne!!!), no i wstąpiliśmy do „Piekiełka”(po drodze nam było) – jedynej czynnej knajpy we wsi, druga w remoncie. Tam dowiedzieliśmy się ze żródeł dobrze poinformowanych, jak się zakończyła wczorajsza zabawa we wsi. Otóż jeden taki przynapił się i uderzył dziewczynę. Na to chłopcy się zebrali i spuścili mu takie manto, że delikwenta karetka zabrała do szpitala na sygnale. Sztachet ani bron nie było w użyciu, sztachet ze świecą we wsi szukać, każdy teraz ma jakieś takie wypasiaste ogrodzenia.
Wracając do wczorajszej zabawy, bawiliśmy sie nieżle, ale poszliśmy do domu w miarę wcześnie, przed północą, a balety trwały do 3-ciej nad ranem. Była loteria fantowa – wygrałam suszarkę do włosów, bardzo akuratną, bo malutką, turystyczną. Do tego żelazko 😯
Suszarkę zabieram, żelazko zostawię siostrze.
Niestety, skórzana sofa przeszła mi koło nosa, a taka piękna, w kolorze ecru była, bardzo praktyczny kolor, przyznajcie!
A propos spaceru na Gromnik – cisza, ptaszki śpiewają, czasami jakiś bolid (teraz wszyscy mają bolidy) przejedzie i narobi hałasu, sielsko.
Pola sprzątnięte na ogół, jakieś jesienne podorywki mimo niedzieli, kukurydza czeka na zbiór. I mnóstwo krzaków dzikiej róży.
Ta South Africa była przez nas przytargana, Pyro.
Korzystając z okazji, że Młodego nie ma, poczytałam trochę do tyłu – Plackowi wszystkiego dobrego!
Jutro Jerzorowe urodziny, coś muszę wykombinować.
moze jakis placek?
moze byc w moherze,
a najlepiej, jak dasz buzi
zalacz cieplosci ode mnie
Dalsze 100 lat dla Jerzoru i nowy rower.
Pan Lulek
Jacek-Torlin chyba obchodzi imieniny 17 sierpnia (najbardziej znana data, Św. Jacka Odrowąża…)
[ Święty Jacku z pierogami!… 😎 ]
Wszystkim Jackom – kłosów zbóż najprzedniejszych, najwykwintniej przekształconych we wszystko, co apetyczne (last but not least – w pierogi i kruszonki 😉 ) 😀 😀 😀
Oczywiście, że rower jest doskonałym prezentem. Nasz piątkowy jubilat dostał rower , na który złożyli się zaproszeni goście . Pomysł podsunęła jego żona.
Jolinku, grzyby już w słoiczkach, ale na przyszłość możesz odcedzić ugotowane grzybki i przechować je w chłodnym miejscu do następnego dnia. Ja tak robię. Przed marynowaniem wkładam te ugotowane grzyby do garnka z gorącą zalewą, gotuję jeszcze kilka minut i dopiero wtedy przekładam je do słoików wraz z zalewą.
Oj, pachniało grzybami w wielu domach wczoraj i dzisiaj.
Dostałam od znajomej wiaderko aronii i muszę ją przerobić ją na dżem. Oprócz mnie nikt w rodzinie jej nie lubi, ale ja lubię taki nieprzesłodzony dżem , zwłaszcza do chleba posmarowanego gęstym jogurtem.
Wczorajsze spotkanie z ” Makbetem ” Verdiego było bardzo udane – ciekawa inscenizacja i bardzo dobrzy śpiewacy, no i bardzo dobre miejsca w trzecim rzędzie.
Pyro, wzbraniasz się przed ” Millennium ” z przekory,czy w ogóle nie czytasz kryminałów ? Mnie ta książka podobała się , ale zachwytu nie wzbudziła. Natomiast młodzi ludzie oceniają ja bardzo entuzjastycznie.
Jestem, jestesmy znowu.
Podczytalem w zaprzyjaznionym compie. LP jest wprost zazenowana, ale chetnie slucha jak czytam na glos.
A czterdziestolecie AWF w Bialej bylo rewelacyjne. Glowa mala ile tam bylo pieknych dziewczyn, praktycznie we wszystkich rocznikach. Jak wroce za tydzien to sprawozdam.
Pozdrowienia, gorace bardzo, tez od mojej LP.
pepegor
Po co Jerzorowi kolejny rower? Ja mu życzę radości z Alicją!!!
Byliśmy na meczu piłkarskim Przeworno versus Brożec. Płuca wydzieraliśmy, niestety, Przeworno, czyli nasi, poległo. Nie doczekaliśmy końca, zdenerwowani poszliśmy do Grubego Benka na piwo.Jerzor zadysponował „desperado”, ja Żywca. Piwo ma być piwem, a nie piwem z jakimś soczkiem.
Jerzor powiedział, że nie wracamy do Polski, bo nic, tylko by tu spożywał i się rozrastał, tak wspaniałe jest jedzenie. I to nie chodzi o jedzenie u rodziny i przyjaciół, ale tak w ogóle. No i w sklepach te trufle i śliwki w czekoladzie, i różne takie inne łakocie 🙄
A prawdę mówiąc Jerzoru przydałby się kolejny rower – ten niech zostawi w Polsce, bo przecież co roku jesteśmy i po co go tachać przez ocean tam i z powrotem. Taki był mój pomysł, Jerzor niby się zgodził, że dobrze mówię, ale im bliżej wyjazdu, tym bardziej ma jakieś wątpliwości, że coś tam. Chora jestem na myśl o kolejnej podróży z rowerem. Ja mam targać bagaż, a on pieścić się z rowerem 👿
czesc Moherek, (9.50) Pan Lulek zadeklarowal, ze nikt mu kalibra do beretu nie przystawial, wiec z Twoim dziadkiem nie widze laczki, no chyba, ze cos masz na Misia
chcialem o grzybach, ale poslucham Haneczki
Krystyno , dwa są powody, dla których nie czytam „Millenium”; po pierwsze męczy mnie mroczna aura typowa dla Skandynawów. Kiedyś ich sporo czytywałam, po latach został mi wśród ulubionych tylko Mike Waltari. Po drugie programowo nie czytam tego, co „wszyscy” czytają. Kiedy modni byli ibero – amerykanie, albo czarna literatura karaibska, albo teraz Afrykanie, to ja dziękuję. Przeczytam kiedy indziej albo i nie. Ot, taka przekora. Wzięło się to pewnie z czasów, gdy każdy MUSIAŁ czytać to, co polecała „Kultura” albo „Literatura” inaczej odpadał z salonowego dyskursu. Pewnie trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale snobizmy intelektualne PRL-u zastępowały (nieźle) sporo snobizmów towarzyskich. No i wtedy ta przekora się u mnie ugruntowała na mur. Nie od rzeczy będzie także i to, że ja na starość nie szukam w literaturze prawdy o człowieku, ani nie mam zamiaru penetrować dewiacji społecznych, psychicznych i każdych innych. Już to kiedyś pisałam – wiem, że są. Wiem, że człowiek bywa bestią. Wiem, że nieszczęsny sięga po butelkę albo inne zapomnienie. Wiem i już nie muszę się tym zajmować – ani rzezią Ormian, ani piecami krematoriów, ani eksterminacją Indian, ani kopalniami na Syberii. Niech się tym katują młodsi. Ja sobie poczytam Clancy,ego albo Turgieniewa albo wiersze Pawlikowskiej. Ja już nic nie muszę.
Alicjo uważaj! Pieszczoty z rowerem niebezpieczne! On ma dwa pedały!
Witam wszystkich. Jesteśmy w Gdańsku Oliwie na Żabiance. Zakochałem się w PKP. Siedzieliśmy sami we dwoje w czystym i wygodnym przedziale. Konduktor mnie nie pobił. W toalecie można było wytrzymać o wiele więcej niż 30 sek. Woda była. Głośnik wyraźnie po polsku podawał kolejne stacje. Spóźnienie było 3 min. za co głośnik w imieniu PKP serdecznie przepraszał…Myślałem, że w Gdańsku dadzą mi sumarycznie popalić. Nic z tego. Taksówka podjechała w minutę po telefonie. Cena biletu i taksówki 3 do 5 razy mniejsza niż w Stanach! Luuudzie. Zacznę się leczyć.
Na obiad szczawiowa z jajkiem, zrazy zawijane (ze słoninką, ogóreczkiem) kaszą gryczaną, lody. Widok z 8 piętra na redę, przepiękny!
Po raz pierwszy miałam okazję przysłuchiwać się aktorom podczas
tak zwanej próby czytanej.Ciekawe doświadczenie,chociaż sama
sztuka,napisana w konwencji „teatr w teatrze” nie była niestety żadnym
odkryciem artystycznym.Na dodatek pełna wulgaryzmów,czego absolutnie
na scenie nie lubię.W sumie najprzyjemniej było usiąść z aktorami,
reżyserem,obsługą teatru oraz dzięki Bogu nieliczną publicznością
(było dosyć kameralnie )wokół kolorowo zastawionego stołu.
Każdy opowiadał o swoim daniu,a zostały przyniesione głównie różne
sałatki oraz ciasta.Był też domowej roboty chleb w wykonaniu odtwórczyni
jednej z głównych ról.Muszę powiedzieć,że pełen sukces odniosły pieczone
pierożki mojej kuzynki wypełnione nadzieniem warzywnym.
Bardzo oryginalne i smaczne było też ciasto,a raczej masa marchewkowo-
bakaliowa.Wszystkie dania i mają znaleźć się na internetowej stronie
teatru. Reżyser podpytywał nas,co myślimy o jego pomyśle,ale nadmiernego entuzjazmu wśród publiczności niestety nie było.
Gdybyście chcieli poczytać więcej o tym pomyśle,to :
http://kultura.wp.pl/title,Niedziele-Teatralno-Kulinarne,wid,12643219,wiadomosc.html?ticaid=1adfa
slawku hugh czy jak to mowili starzy indianie, dziekuje przynajmniej raz jestem brunetka a jezor tez godny podziwu…
dzien byl piekny, chodzilismy w koszulkach z krotkim rekawem, na grzybach nie bylam ale na wycieczce rowerowej w zieleni i zabytkach architektonicznych
Poszła Młodsza z piesem do lasku, przyniosła 16 kani. Idę smażyć na kolację.
Kanie a la schabowe ! Pyszne !!!
Rozdzwonily sie telefony. Najpierw zapowiedzieli sie na jutro sasiedzi z krótka wizyta. Obiecali przyniesc jakies ciastkowe pysznosci. Potem telefonowal skypem Slawek z Paryza. Plotkowalismy prawie godzine nie zostawiajac oczywiscie na nikim suchej nitki. Syn jego, student Sorbony prowadzi juz autentyczne zycie studenckie. Na koncu byl Grzegorz czyli mój syn. Tam cala rodzina jest piekielnie zapracowana. Propozycja zadecydowania co chcieliby jeszcze zabrac zostala odrzucona zdecydowanie.
Moze uda sie troche pospac.
Dobrej nocy zycze
Pan Lulek
Po raz pierwszy został spory stosik usmażonych kani – nie dałyśmy rady zjeść takiej porcji. Ponieważ Ania przyniosła egzemplarze obydwu odmian kani, sów, czy jak tam – a więc te, które są białe pod spodem i te, które po zerwaniu leciutko różowieją, nie mogło być mowy o piwie czy winie do kolacji. BO TO NIE KAŻDY WIE, A KAŻDY WIEDZIEĆ POWINIEN :
kanie czerwieniejące nie mogą być łączone z alkoholem, żadnym. Dlaczego tak jest, to ja nie wiem, ale Nemo pewnie wyjaśni, albo Inka (ona chemiczka). Zasada jednak jest żelazna i jeżeli komuś zaszkodziły kanie, to te podlewane piwem albo innymi procentami.
a jesli te podlewane nie zaszkodzily?
wygladaly na kanie, to we flaszce tez woda nie tracilo,
jakis naukowy dyrdymal, albo mowcie mi robokop
wlasnie sie dowiedzialam, ze w latach, w korych toczy sie akcja filmu Casablanca, zyl w tym miescie i pracowal dla angielskiego wywiadu oraz organizowal siatke agentow na polnocy Afryki polski colonel Mickiewicz, wiec moze nie Laslo ale wlasnie ten Mickiewicz jest cichym bohaterem filmu
Wystarczy mi temat muzyczny z Casablanki; reszta informacji o agentach, obcych wojskach, własnych zdrajcach i pięknej miłości może być w wariantach (narodowościowo też).
facet mial gromki pseudonim, a mianowicie „Rygor”
Victor Laszlo – „Rygor” – Mieczysław Słowikowski, ale jeśli musi mi wystarczyć, wybieram Ingrid Bergman i pianistę.
a co Ty Pyro jestes raptem antymilitarna?
http://www.institutpolonais.fr/#/event/207
wlasnie leci na arte,
pianiste odpuszczam
To nie ma nic wspólnego z militaryzmem. Mity wywiadu są niezwykle nośne i każdy ma „swego agenta”. Ja po prostu kocham ten film i jest mi ganze gal jak było naprawdę. I ,Dorotko, żadnym mitom nie należy przypatrywać się zbyt blisko. Mój militaryzm zaś odnosi się tylko do stosunku do polskiej obronności, i tyle.
interesujaca audycja
Pyro, Anglicy od 2000 roku zaczynaja pokazywac dokumenty i stad ta historia o szefie wywiadu w Afryce Polnocnej, bardzo zdolnym czlowieku
Po chwili (ale głębokiej) namysłu – po co mi pianista ?
Pyro, Pyro, Pyro 🙂
popelnilam blad z tym Mickiewiczem ale jak wlaczylam tv to byl pokazywany dokument, na ktorym stalo to nazwisko a bylam jeszcze niezorientowana o kogo chodzi
Dorotolu – Żaden błąd, w kontrwywiadzie co drugi to Mickiewicz, Smith, choroba zawodowa, ale historia bardzo ciekawa.
Ingrid Kowalska, narzeczona Chopina
Tyle o ,mam nadzieję, nadal ulubionym filmie Pyry 🙂
a teraz pokazuja „Powstanie swiata” Gustava Courbet´a
Blogowisko, sprawozdanie z wczorajszego ślubu i wesela piszę na Wordzie i wkleje, bo internet (i komp tez) znowu szaleje i boję się, ze gdzies mi wytnie albo zje.
Było fajnie!
Zachowaj spokój, chyba że „Sen” też pokażą. Mój telewizor musi być zepsuty, nic tylko wiadomości, w dodatku za każdym razem inne.
Przepraszam Żabo, to było do Dorotola – fajnie, że było fajnie 🙂
jestem raczej podbudowana, przeciez to ladny hold i piekne porownanie
Muszę odespać wczorajszą noc. Jutro Młodsza kończy zajęcia po 16.oo i do domu dotrze o pół do szóstej. Trzeba wymyślić obiad, który może poczekać i nie jest zbyt ciężki do zjedzenia o tej porze. W planach były placki ziemniaczane, ale przecież nie o szóstej.No i psiak jutro na mojej głowie.
Hej ho, hej ho, do pracy by się szło.
Dobranoc.
W sprawie grzybów:
Poszłam rano z koszykiem dorotola pozbierać maślaki przy drodze. Było więcej niż myślałam, z drugiej strony drogi też się rzuciły. Takie małe zostawiłam, nie wiem czy podrosną, ale nie miałam czasu, żeby je obrać, dobrze pomyślałam, bo i tak skończyłam te pozbierane czyścić, siekać i obsmażać (w tym samym wielkim garze, co te zjazdowe) dobrze po pierwszej a ślub był 30 km od domu (w Starym Drawsku) o 16:00.
Maślaki w porannym słońcu wyglądały ślicznie, mokre główki lśniły z daleka jak diamenciki. Logiczne jest zbieranie maślaków podeschniętych.
Przy czyszczeniu skóra na palcach lewej ręki tak mi zafarbowała na brązowo, że niczym się nie dała wyczyścić. Na szczęście na weselu nie byłam w centrum zainteresowania 😀
Znowu biala noc a piguly spac nie daja. Zrobilo mi sie troche cieplej. onaciagalem wszystkie koce welniane i anilinowe rodem ze Skoczowa.Do naszego pierwszego BMW 316 kupilismy radio. Japonskie. Nikt w Austrii nie chcial podjac sie instalacji. Brakowalo jakichs zlacz typu matka-ojciec. Jadac do Warszawy zawadzilismy o Skoczów slynacy ze znakomitych pstragów i warzywnych salatek. Przed wjazdem na rynek warsztat z ogloszeniem „Elektrotechnika samochodowa, wszystkie marki”. To my ciach do warsztatu z prosba o zainstalowanie radia. Szef dokonal ogledzin i powiada, ze mozna i owszen ale bedzie to polaczenie nierozlaczne. Zostawilismy samochód a sami w miasto. Przy rynku byla remiza strazacka. Straz zawodowa. Meldujemy sie u komendanta z prosba a on powiada, ze u strazaków jest taki zwyczaj, ze chelm zmarlego przybijaja gwozdziami do trumny. Nagle jeden z chlopaków mówi, ze maja chelm roboczy w srebrnym kolorze pozostaly po takim jednym co dal dyla na zachód. Chelm otrzymalem w prezencie dajac w zamian czerwonego dopplera do wypicia na zdrowie.
Chelm ten znajduje sie w muzealnych zbiorach strazy pozarnej w Dolnej Austrii w Perchtoldsdorfie jako dar Komendanta.
Cala podróz byla pelna przygód ale zakonczyla sie szczesliwie w hoteliku na kortach CWKS. Obok obradowalo prezydium Polskiej Partii Przyjaciól Piwa.
Lykne procha na sen i moze sie zdrzemne
Pan Lulek
Pan Lulek chyba zasnął po tych pigułach…
Nowy, jak nie śpisz to posłuchaj ballady dziadowskiej
http://www.youtube.com/watch?v=7AW9SBoiGII
1921 – ?
ja już gaszę,
dobrej nocy tym za kałużą 😀
Znalazlem metode. Nocami pracowac w dzien wypoczywac. Pigula pomogla jak umarlemu kadzidlo. Nawet na czytanie stracilem ochote. Moja sasiadka mieszkajaca po przeciwnej stronie ulicy bardzo lubi ceramike. Poprosze jej córke o przyslanie umyslnego który zabierza piekna czarna waze rodem z Siedmiogrodu. Tego od Stefana Batorego który byl pod Pskowem.
Powoli czas wstawac ( u mnie ) i klasc sie spac za kaluza
Pan Lulek
Żabo,
Pewnie, że nie śpię. Podczytuję Was codziennie, chociaż jestem przeważnie zbyt zmęczony, żeby coś od siebie dodać.
Dziękuję za balladę. Kaczyńskiego i wielu innych, za ciągłe podsycanie ognia w polskim piekiełku – nie znoszę.
Wczoraj była rocznica 11 września. Mimo wszystko mniej tu jadu i nienawiści, a w końcu byłoby za co. Ale nie o tym chciałem.
Klawiatura mi zaczęła zajączkować, teraz dobrze.
Nareszcie skończył się sezon, stonka wyjechała do NYC i innych miast, moje kwiatki dotrwały. Stonka wróci wiosną, znowu na 3 – 4 miesiące, zasili finansowo okolicę i znowu wyjedzie. Tak się to kręci juz od bardzo dawna.
Wczoraj plackowe zdrowie piłem w przydrożnej tawernie, gdzie mnie jakos wciągnęło. Lubię, nawet bardzo lubię, atmosferę amerykańskich barów. Kiedyś, przed laty, było mniej stresująco, bo kierowca za pijanego uważany był wtedy, gdy nie był w stanie samodzielnie wsiąść do samochodu. Policja zabierała mu za karę kluczyki, by oddać następnego dnia. Dzisiaj przepisy są bardzo rygorystyczne – można wypić kieliszek wina lub piwo, ale nie więcej niż jedno, w ciągu każdej godziny (dopuszczalna ilość we krwi to 0,8 promila). Dlatego ilość barów spada w każdym roku.
http://www.youtube.com/watch?v=gxEPV4kolz0&feature=related
dzień dobry .. 🙂
Jerzorowi 100 lat … 😀
Nowy dobranoc … 🙂
Krystyno zawsze zalewałam zimną zalewą zimne grzyby .. następne spróbuję Twoją metodą ..
Zgaga gdzie jesteś? …
o i Pyra grzyby ma .. 😀
Pospalem gleboko nad ranem po porannych ablucjach i sniadanku. Jak przyjdzie pani karitasówka jade do banku. Bedzie pracowity dzien poswiecony wciskaniu bliznim dóbr doczesnych