Zmora dzieciństwa, rozkosz dla dorosłych
To częsty przypadek. Gdy byłem dzieckiem zamęczano mnie ohydną zielona papką. Do tego z czosnkiem i śmietaną. Gdy dorosłem – uwielbiam szpinak pod każdą postacią. Nawet taki sam jak ten podawany w dzieciństwie. I nie jestem w tym osamotniony.
Polacy bowiem dzielą się na stronnictwo zielonych – amatorów szpinaku pod wieloma postaciami i na antyzielonych – jego wrogów, wstrząsających się, gdy widzą podłużne charakterystyczne listki. Naszym stołem i jadłospisem moda rządzi w stopniu o wiele większym niż strojami. W tej dziedzinie jest to zazwyczaj wypadkowa popytu i podaży, ceny i snobizmu. W ostatniej kolejności zaś smaku i wartości zdrowotnych. Są też produkty czy dania, które zyskują popularność dzięki szczęśliwemu połączeniu tych wszystkich czynników. Taki właśnie jest szpinak (łac. nazwa spinacia oleracea) – hit ostatnich lat, modny i ceniony w kilkunastu rożnych rolach.
Regionem, w którym najwcześniej doceniono smak oraz wartości tego warzywa (tam zaczęto uprawę szpinaku) był teren dzisiejszego Iranu, czyli starożytna Persja. Wraz z Arabami osiedlającymi się w Hiszpanii, trafił w XI wieku do Europy i szybko rozprzestrzenił się. Krajami, w których szczególnie ceni się dania ze szpinaku są Włochy, Francja i Niemcy.
Warto jeść szpinak przede wszystkim dlatego, że – odpowiednio przygotowany – jest pyszny, a to dla smakosza kwalifikacja najważniejsza. Ale trudno też o inne warzywo równie bogate w sole mineralne, enzymy, witaminy i niezbędne dla zdrowia pierwiastki. Lista bogactw szpinaku to potężny wykaz, zawierający zarówno witaminy z grupy B, jak i witaminę C, nienasycone kwasy tłuszczowe i białko, a także cenne pierwiastki, takie jak potas, magnez czy żelazo.
Nie należy gotować szpinaku zbyt długo (wystarczy 3 – 4 minuty i doprawić do smaku). Najlepiej zjadać od razu po przyrządzeniu, bez odgrzewania, aby nie dopuścić do przekształcenia się azotanów w azotyny, które nie są obojętne dla zdrowia. Warto też zadbać o to, aby w potrawie ze szpinaku znalazło się nieco mleka, śmietany lub sera, co pozwoli lepiej wykorzystać znajdujące się w nim żelazo.
Niejedną osobę ucieszy kolejna dobra informacja: zjadając 2 szklanki liści szpinaku pochłania się zaledwie 13 kcal.
Szpinak z rodzynkami
Liście szpinaku, oliwa, czosnek, rodzynki, orzeszki pinii, gałka muszkatołowa
Na oliwę wrzucić rodzynki, po chwili, gdy tylko spęcznieją, posiekany czosnek i orzeszki pinii. Nie dopuścić do zbrązowienia czosnku. Zblanszować liście szpinaku, wrzucić na patelnię z odrobiną soli i z tartą gałką muszkatołową. Podawać z plasterkami cienko pokrojonego parmezanu.
Szpinak z truskawkami
Paczka włoskiego szpinaku, 15 dag truskawek, 2 jaja, winegret
Szpinak opłukać pod bieżącą wodą, osaczyć na papierowym ręczniku. Truskawki umyć i pokroić na połówki lub ćwiartki. Jaja ugotować na twardo, obrać i pokroić w ósemki. Ułożyć szpinak na półmisku, przystroić pokrojonymi truskawkami jajami. Polać sosem winegret. Odstawić (przykryte folią) na pól godziny do lodówki.
Komentarze
Ja na chwileczkę tylko, bo za 2 godziny start na Zjazd.
Proszę wszystkich naszych przyjaciół, którzy nie biorą w tym roku udziału w dorocznym spotkaniu o wieczorny toast sobotni na cześć Blogu i jego Gospodarza. Wznieśmy kieliszki za nas wszystkich. I niech już będzie – za szpinak i robale morskie można też.
Nigdy mi nie ‚wciskano’* szpinaku w dzieciństwie; polubiłam go ogromnie w różnych postaciach (ponad półtorej dekady temu) w Anglii, głównie za sprawą Włochów i Francuzów, ale i w tradycyjniejszej kuchni tambylców był obecny, np. jako główny element farszu spring rolls…
Mój własny preferowany typ ‚obróbki termicznej’ – stir-fry… 😀
___
*zresztą niczego nie ‚wciskano’, mądrze zakładając, że dla dzieci najlepszą przyprawą-zachętą jest lekki głód (np. po zabawie na świeżym powietrzu – kiedy tylko się da… albo po innych szaleństwach ruchowych) + towarzystwo rówieśników… 🙂
Pyra, wzniose toast na odleglosc ! Mam fatalne wspomnienia szpinaku ze szkolnej stolowki. Pozniej juz bylo lepiej. Teraz jem z przyjemnoscia.
Wczoraj zajęty do późnej nocy przeczytałem trochę wczorajszego. Placek dobrze pisze. Oliwa nie jest panaceum na wszystko. Ale często robi dobrze. Jedliśmy wczoraj grzaneczki z pieczywa lekko nasączonego oliwą i pokrytego hiszpańskim sosem pomidorowym ze słoiczka. Używaliśmy w Hiszpanii tego dokładnie sosu do makaronu, a nawet do kotletów schabowych nie panierowanych. Bardzo nam zasmakował. Wczoraj te grzaneczki miały ogromne powodzenie. Potem szynki serrano i parmeńskie w towarzystwie bardzo grzecznego koziego sera. Potem tradycyjnie śliweczki suszone pieczone w również suszonej szynce. Potem polędwica w sosie z niebieskiego sera z kopytkami. Na koniec tort pralinowy od Sowy. To ja wymusiłem rezygnację z przygotowania tortu domowego, gdyż wszystko Ukochana przygotowywała samiusieńska.
Do tego wina hiszpańskie – Estola crianza 2004 i Pata Negra gran reserva 2002.
Czytam to wszystko i serce rośnie, ale żołądek trochę się krzywi. Przesadziłem nieco ilościowo, ale do wytrzymania. Gdy Ukochana przygotuje, nie umiem się pohamować. Przesadziłem głównie z tymi grzneczkami i z kopytkami pod sosem ble.
Ale na Zjeździe nie takie smakołyki będą pochłaniane, więc mój opis zazdrości budzić nie powinien. Sam z przyjemnością czytam na Blogu opisy rozpasania kulinarnego.
Mam fatalne wspomnienia szpinaku z paru okazji, ale szczęśliwie już wcześniej zdołałem go polubić w domu, gdzie był przyrządzany, jak trzeba. Dobrze utarty, z dodatkiem mleka i czosnku. To chyba pierwsze wymogi, dalej już są różne dobre pomysły. Rozgotowana papa czystego zielska, jaką tu i ówdzie serwowano, mogła obrzydzić zdecydowanie.
Dzien dobry,
Pyro, moze jeszcze zajrzysz przed wyjazdem, dziekuje Ci za wczorajsza (22:00) propozycje spotkania w przyszlym roku. Bedzie mi bardzo milo i zrobie wszystko, zeby do Was dolaczyc.
Witam, uwielbiam szpinak, poznalam go w dziecistwie, pochodzil z wlasnego ogrodu i od poczatku byl pycha!
Doczytalam wieczorowo-nocne wpisy i poplakalam sie do lez ogladajac Dzieciola i niezrownana Kwiatkowska. Placku, Ty tez jestes niezrownany!(3:29)
Jolinku, dobrze, ze wracasz i ze masz sie lepiej 🙂
Szpinaku dlugo nie lubilam. Teraz przygotowuje dosc czesto bo moi Panowie chetnie jedza. Na przyklad nalesniki faszerowane szpinakiem i zapiekane albo souffle ze szpinaku.
Ale ja dzisiaj mialam noc, zmora to malo powiedziane, szukalam nawet Placka i Nowego na blogu jako, ze oni jedyni sie zostali z tamtej strony plotu, ale jak oni byli to mnie nie bylo i odwrotnie
Naleśniki albo pierogi ze szpinakiem i fetą lub mozzarellą to jedne
z moich ulubionych dań.Pierogi ze szpinakiem przewidziane
w Żabich Błotach 😀
Alino- papeton znakomity ! Wchodzi na stałe do naszego menu.
Dzięki za ciekawy przepis.
Dorotol, glowa do gory a moze tak obejrzysz sobie pania Irene, tak na poprawe nastroju?
http://www.youtube.com/watch?v=NBKlYMgBrjM&p=A9063F16AF6FDF30&playnext=1&index=16
Danusko, ciesze sie, ze przepis sie sprawdzil bo sama jeszcze nie probowalam! A souffle, czy robisz? Pieknie wyglada po wyjeciu z piekarnika, niestety szybko osiada.
Dzień dobry Szampaństwu!
Z dzieciństwa i młodości pamietam zgniłozieloną bryję o nieokreślonym smaku, tym rzeczywiscie można było straszyć dzieci i dorosłych 😯
U mnie w domu nie był popularny szpinak i nigdy nas żadną bryją nie straszono, powyższe zdarzały się w przybytkach zbiorowego żywienia albo w tak zwanych gościach.
Szpinak odkryłam sama i bardzo lubię. Listki młodego szpinaku w mieszaninach sałatowych na przykład. A poza tym ledwie sparzony jako nadzienie do naleśników – z fetą, pieczarkami, czosnek, podsmażone na masełku… pycha!
U mnie chłodek poranny, ale zapowiada się ładny dzień. Zaraz udaję się do zajęć, po południu na balety do Łobza.
Panie Lulku kochany,
niech się Pan nie martwi, rzetelnie zdamy sprawę! Bardzo żal, że nie będzie Pana z nami w Żabich Błotach. Niech się Pan przygotuje na małą niedogodność – będą Pana piekły uszy 😉
A tu mój wymysł, pizza na włoskim „kupmym” chlebie -pomidory na spód, sparzony szpinak, pieczarki, czosnek, bazylia, feta, czerwona cebula, oliwki czarne,
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Pizza_by_Alicja/hpim3825.jpg
Dobrego dnia wszystkim 🙂
Nigdy nie chodziłam do szkolnej stołówki, więc nie mam wspomnień z obrzydliwym szpinakiem w roli głównej. Natomiast, chyba miała je moja Mama, bo nie przyrządzała nam tego zdrowego zielska.
Pierwszy szpinak zjadłam więc goszcząc w domu babci mojego ówczesnego chłopaka (z czosnkiem, jakiem i śmietaną) i przeszczepiłam to danie do rodzinnej kuchni.
Teraz wolę lekką wersję: podmażony na oliwie, z odrobiną czosnku i orzeszków pinii. Czyli jak p. Piotr poleca.
Dołączam do smakoszy szpinaku 🙂 najbardziej ulubiony w naleśnikach, czy zapiekany w cieście francuskim z serem feta, ale też dodawany do sałatek, czy lekko podsmażany z czosnkiem. Z truskawkami jeszcze nie jadłam, ale wyobrażam sobie, że tak skomponowana sałatka może być smakowita. Nie lubię jednak wspomnienia o szpinaku stołówkowym, nie tylko szkolnym, szczególnie tych „niespodzianek” w środku rozgotowanej papki, brrr 😯
Alino- suflety czasem piekę,bo je bardzo lubimy.
Robiłam suflet z kalafiora albo z brokułów,ze szpinaku nie.
Jeśli masz pod ręką proporcje na suflet szpinakowy to podrzuć,
s’il te plait.Chętnie spróbuję.
Gospodarzu,
zwracam się z oficjalną prośbą o skuteczną interwencję u Łotra, bo to jest skandal, aby na tym blogu nie można było napisać Pica s so, Apas s ionata czy choćby Pa s sent, odp o rny, bezs p orny itp. 😯
Alino – Pani Kwiatkowska to mój Ideał Kobiety 🙂
S s pinak – seplenić też nie można, ciekawe co o tym powiedzą w S s tras s burgu.
Z tetragonią (Tetragonia tetragonioides, T. expansa) , czyli szpinakowo-podobną rośliną z Nowej Zelandii nie ma tego kłopotu. Bardziej delikatna w smaku niż szpinak, bujniejsza, równie wartościowa. Z kolei szpinak indyjski, zwany także białą bazylią, lubi się wspinać.
(Jedz Jasiu, ta papka to nie szpinak, to tetragonia)
Moją ulubioną formą szpinakowej rozpusty są greckie trójkąciki – oto przepis pisany gwarą chicagowską.
Do tej listy „zakazanej” dodałabym jeszcze ‚żarood p o r ny’
Ojej… a toż mi jeszcze nigdy-nigdzie-nic nie „zeżarło” – czyżbym w moim zasobie słownictwa instynktownie cenzurowała pewne słowa… i to w ścisłej analogii z Łotrem?… 😮
💡 zaraz sprawdzę! 😉
___
*tak często piętnowanym przez pewne blogowe brylanty (i brylantki) za nadmierne bogactwo… 🙄 😐
Danusko, do tego sufleta potrzeba: 1kg szpinaku (jesli uzywamy mrozonego, rozmrozic go i odcedzic), 100g masla, zabek czosnku, 50g maki, pol l. mleka, 100g parmezanu, 4 jajka, galka muszkatolowa, sol, pieprz. Wrzucic szpinak do gotujacej sie i osolonej wody, gotowac 3 min., dokladnie odcedzic. Na rozgrzanym masle podsmazyc czosnek i szpinak, do wysuszenia. Przetrzec recznie (bez czosnku). Zrobic sos z masla, maki i mleka, sol, pieprz, troche startej galki muszk., dodac parmezan i dobrze wymieszac. Polaczyc szpinak z sosem beszamel, dodac zoltka a na koncu ubite na piane bialka. Wlac do wysmarowanej maslem formy i piec ok. 40mn w temp. 180°C. Serwowac natychmiast bo „souffle n’attend pas”!
Faktycznie, zeżarło mi
ż a r o o d p o r n y
i
p i c a s s o
😆
A to cenzura!!!! 😆
Małgosiu,
żaro jest OK, od p orny zamieściłam 😉
Placku,
ja też uważam, że „nie często krotnie flagi. Nawet nie znam nikogo, kto nie”. Ważne, aby było „zwiędłe ale wciąż zielony”
„Jeśli szpinak jest jeszcze zimny, można uruchomić go w gorącej wodzie, a następnie szczep wodę”
Ja wodę sterylizuję, reszta tak samo. 😉
A cappello,
Pa s senta też Ci zeżre. Uważam, że to afront 🙄
Nemo, i to blogownia Polityki… ogólnodostępny wordpress przepuszcza (wszystko)… afront do kwadratu (a podstawa znacznie wyższa od jedynki 🙄 ) 😀
Nemo – Mogło być gorzej; Google tłumaczy „Witajcie kochni, nazywam się kapitan Cook” na „Mi kochać wy gotować mnie ze szpinak”.
A capello – Pan WordPress już się za to kajał, wystarczy zainstalować nową wersję i stosowną nową wtyczkę na przekleństwa, ale i tak p i c c a s s a wychodzi jako m a t i s s e.
Placku 😀 😐 😎
Zauważyłem zmianę w ustawieniach WordPress po pladze rosyjskiego spamu. Spamu niet 🙂
Szpinak był moją ulubioną jarzyną dzieciństwa. Tato puszczał mi kreskówki z Marynarzem Szpinakiem a ja bardzo chciałem być silny jak on po szpinaku. W Stanach nauczyłem się przyrządzać go zupełnie inaczej, ale też smakuje. Czasem wypiekam chleb z fetą i szpinakiem. Ma powodzenie!
Jesteśmy już od wczoraj u Żaby. Jest wspanialsza au natural, niż wirtualnie. Nocleg nad ogierami świetnie mi zrobił na mój heksenszus, o pardon, na mój hexenschuss (Nemo dobrze?) Teraz jesteśmy w Połczynie na zwiedzaniu. Śliczne miasteńko! Wracamy zaraz żeby nie przegapić przyjazdu Pyry.
Zaczęliśmy zwiedzanie a tu lunęło! Wczorajsza prognoza zapewniała słońce! Może ma kontakt z Playem. Oni też zapewniali, że w ŻB będę miał internet
Zdążyłem tylko pstryknąć koścół (nawet nie wiem pod jakim wezwaniem) potem jakieś śmichoty i trzeba się było salwować.
http://picasaweb.google.com/cichal05/PoCzyn?authkey=Gv1sRgCJCTy_fDqqGR8QE#
Cichalu – Niepokalanego Poczęcia, pozdrów Pyrę i śledzie 🙂
Na przyjazd Pyry niewatpliwie przygotowalisci brame powitalna albo jeszcze lepiej Luk Tryumfalny. Oddalem sie dzisiaj grzechowi obiadowej rozpusty. Najpierw byl sznycel Made by Mis, potem kasza gryczana. Miala zostac do wieczora ale tak kusila zapachem, ze nie zdzierzylem i pochlonalem.
Zapale dla Was Swiece Zjazdowa.
Made
Pan Lulek
Cichalu,
czy możesz zapodać błotną temperaturę ?
Łoj, tutaj też lunęło w południe, telewizornia wyjaśniła, ze jakiś front przechodzi, po południu ma być cacy. Podobno w Kołobrzegu jakieś dwie traby powietrzne szalały nad wodą, pokazali to-to, rzeczywiście interesujące zjawisko.
Jerzor drwaluje, Szwagier podcina krzaki, ja popijam piwko w myśl zasady – brudna robota, ale ktoś to musi robić 😎
Jotko 16C w dzień. W nocy o wiele zimniej.
Placku, dziękuję. Przestało lać. Idziemy do kościoła.
A tutaj sprawozdanie ze Złocieńca i okolic Drawskiego Parku Widokowego.
Chciano nam sprzedać 5 ha plus gospodarstwo z ruinami starego młyna za półtora miliona złotych, ale nie miałem przy sobie gotówki…
http://picasaweb.google.com/cichal05/ZOcieniec?authkey=Gv1sRgCOP3gcCDur-XjAE#
PS do Placka. Oczywiście, że śledzie pozdrowie a Pyrę zjem!
Cichal,
trza było jakiś przelew, młyn łasuchom by się przydał!
A mówiłam, że strych cudo, i nawet czerwony dywan na powitanie gości! Zapomniałam zarezerwować materac dla nas 🙁
Mam nadzieję, że będzie?
O, i jeszcze coś – jeśli jutro nie będzie lało, to Jerzor na rowerku, a ja przyskoczę po południu z Tereską Pomorską (może i Szwagier da sie namowić), zostaniemy do wieczora, a w sobotę po śniadaniu z Jerzem i zostaniemy do niedzielnego popołudnia.
Dzik się pekluje od wczoraj w tajemnych marynatach, podrzucę jutro upieczonego. Jak zwykle nie zapisałam, co tam wrzuciłam, ale wiem na pewno, że wlałam butelkę czerwonego wytrawnego wina pod nazwą bycza krew.
Dzika młodzika upolował Szwagier, który jest szefem tutejszego związku łowieckiego.
ładny kod:b4b4
Bardzo lubię zupę szpinakową.Po raz pierwszy jadłam ją we Francji dawno temu.Była to zielona i aromatyczna zupa-krem.Od tej pory gotowałam czasem taką zupę korzystając z różnych receptur, najbardziej mi smakuje wersja z ziemniakami-zawsze po ugotowaniu wszystkie składniki miksuję i podaję z gęstą śmietaną.
Odespany po poludniu moge troche pomarudzic. Od poludnia czyli Italii nadciaga ciemna chmura. Taki nastrój jak przed burza. Przypomnialo mi sie jak spotkali sie dwaj hreczkosieje z okolic na wschód od Buga. Jeden przez drugiego zachwalal swoja gryke. Wreszcie bardziej rezolutny powiada: nasze rosliny sa jak slupy telegraficzne. Pewnie w takich odstepach mówi drugi.
Dzisiejsza pani caritasówka zaliczyla urlop. W Salzburgu na obozie pilkarskim wraz ze swoim 8 letnim synem. W charakterze pielegniarki.
Rozjezdzaja sie ludzie po swiecie.
Od czego rosnie produkt narodowy brutto
Pan Lulek
@P.Adamczewski. Szanowny Panie Redaktorze! Natknąłem się na informację o serze z Sardyni o nazwie „su gallu”. Podobno jego produkcja jest zakazana w UE (ma być wytwarzany z żółądka młodego koźlęcia, w którym jest jeszcze mleko matki), a zapach odstrasza większość turystów. Ze względu na liczne wpisy o Italii w ostatnim czasie, prosiłbym o sprawdzenie w Pana biblioteczce czy nie ma jakichś informacji na temat tego dziwadła (a może już go Pan próbował) i ewentualne podzielenie się informacjami na blogu. Z góry dziękuję i pozdrawiam!
Alino-dzięki za przepis na suflet szpinakowy.Z całą pewnością
wypróbuję,ale dopiero po powrocie ze Zjazdu 🙂
Maćku,
niczego się nie wyrzuca
Ważne, aby koźlę nie było starsze niż półtora miesiąca. Do tego czasu pije tylko mleko. Koźlęcina do garnka, a żołądek pod powałę, niech dojrzewa… Jak osiągnię konsystencję kremu, to się rozcina nożykiem i je jak inne sery. Kobiety i turyści opuszczają stół na ten czas 🙄
Witaj Maćku przy naszym stole. Niestety nie jadłem sera su gallu choć o nim słyszałem i czytałem. Jest on produkowany przez hodowców kóz na Sardynii i sprzedawany na fermach. Jest rarytasem dojrzewającym wiele miesięcy. Nie każdy turysta a nawet Sardyńczyk go lubi. Ale miłośnicy serów owszem. W sklepach niestety go nie ma. I to jest sprawka unijnych przepisów.
Jadłem (i opisałem na blogu) inny oryginalny ser sardyński czyli casu marzu czyli ser z larwami muchy plujki. Jak poszukasz w archiwum blogowym, wpisując tę nazwę w kratkę z prawej strony u góry, to casu marzu o sobie przypomni.
cichalu, trzeba bylo mlyn kupic nawet za obietnice. Slicznie tam jest.
Dzisiaj nie mam apetytu,chyba,że na coś mocniejszego 🙁 facet wbił się w tył mojego dwuletniego samochodu,bo ktoś wbił się w niego, a my na tego co przed nami i ten na tego przed nim…mój samochód stracił swoją urodę i tablicę rejestracyjną też…po trzech godzinach wróciliśmy do domu,samochód oglądam przez okno, jutro da się obejrzeć rzeczoznawcy a później wymienić zderzak (chyba tylko) i lakierowć,najlepiej mieć grata i się nim nie przejmować…
dziecko zaliczyło pisemny francuski,musiałam sprawdzać w internecie bo nie wierzyła,jutro ustny-to dopiero wyzwanie 🙂
Marzeno, całe szczęście, że Wam nic się nie stało. Gratulacje dla córki i trzymamy kciuki jutro.
Oj marzeno, jeszcze tylko tego Ci brakowalo! Corce zloze gratulacje dopiero jutro, po ustnym, a na razie trzymam kciuki.
Nie tak makabryczna metoda robienia sera ale w mojej rodzinie w okolicach Czernobyla czyli w David Gródku podkradano krowom zaraz po ocieleniu sie tak zwana siare. Cielak dostawal mleko od innej, juz dojnej krowy. Ser ten dochodzil do siebie co najmniej rok i byl bardzo ceniony przez znawców.
Wtedy Czernobyl nie byl jeszcze tak znany.
Teraz ser ten bylby zapewne promienny,
Pan Lulek
Dawid Gródek – Pamiętam promienną opowieść o wycieczce bocznokołowcem i o chlebie z miodem.
Placek, cos Ty robil w stronach moich przodków. Jesli do tego dodasz, ze w Twoich zylach plynie krew Chana Kubi-Laja, to ja wyskocze ze skóry i gromko zawolam. Rodaku czy Ci nie zal odchodzioc od stron ojczystych. Wtedy zrobimy zadyme na caly swiat. Bedziemy pili kumys ze skórzanych kubków i jedli tatara prosto spod siodla.
Nic dziwnego, ze amerykance na wszelki wypadek oglosili koniec wojny w Afganistanie
Witam.
Gdyby tak w Żabich Błotach znalazła się krówka przed porodem, to kto wie?
SKŁADNIKI:
* 2 litry siary * sól* pieprz
PRZYGOTOWANIE:
siarę solimy,pieprzymy,wlewamy do garnka ,garnek wstawiamy do drugiego garnka napełnionego wodą ,przykrywamy pokrywkami i gotujemy .Ser jest gotowy jeśli się zetnie,sprawdzamy to jak ciasto,jak patyczek jest suchy jest ok.okrawamy boki wykładamy na talerz.
Panie Lulku – W moich żyłach płynie krew hugonocko-poznańska, ale kto wie, chanowie słyneli z zamiłowania do podróży. Mama była tam na wakacjach u koleżanki, niejakiej Kubi-Laj-Straszewskiej, płyneli chyba Prypecią, Horodynią. O polowaniach i serach nie wspomniała, ale twierdziła, że parę lat pózniej był tam niezły pożar.
I jestem spakowany, a luzu jest dosyć na obje panie w Berlinie.
Jak tam z materacami na strychu, jest jeszcze coś wolnego? Bo jak nie, to wrzucę jeszcze namiocik. A co, jakby powiedziała to Della.
A co do wartości żołądków i świata serów to dorzucę, że to zjawisko jest powszechne. Nemo niezawodna w takich kwestiach raczyła tylko podać przykład skrajny, ale mogła by i wyjaśnić, że zawartość jagnięcego lub cielęcego żołądka jako zaczyn, odgrywa decydujące znaczenie przy produkcji wielu standardowych i ogólnie cenionych serów.
Aż za potem.
pepegor
Wieczorny toast za przemiłego Gospodarza i Jego fantastyczny Blog !
Zjazdowiczom życzę przemiłych spotkań i uniesień kulinarnych!
Wrócilim z mini-geolo-zjazdu. Teraz nas znowu do stołu wołają 🙄
Na dokladke wysiadla mi telewizja kablowa. Dobrze, ze chociaz radio funkcjonuje. Telefonowalem do firmy sasiada który mi sprzedal to cholerne dekoderstwo. O kant za przeproszeniem rozbic. Jedyna pociecha to, ze zrobilem mala przebudowe tego kata i odkurzylem.
Wkurzony i odkurzony jednak z zyczeniami pieknego Zjazdu pozostaje.
Pan Lulek
Przygotowania do wyprawy do Żabich Błot zakończone.Jutro ruszamy
skoro świt,po drodze jeszcze krótkie odwiedziny u znajomych
mieszkających jakieś 50 km od Połczyna.
A zatem tym,co nie zjazdują życzę miłych pogawędek na blogu
i wszelakich innych życiowych przyjemności, a zjazdujacym mówię:
do zobaczenia 😀
Moze jednak wykaraskam sie jakos. Uciekne grabarzowi spod lopaty i rusze w swiat. Zaczne od Warszawy. Zafunduje sobie ciacha w Hotelu Europejskim z balkonu którego spiewal Jan Kiepura a potem publika ciagnela karete. Potem na wschód coraz dalej i dalej zobaczyc jak zyja i co robia ludzie w David Gródku i Czernobylu i dalej az do Samarkandy co najmniej. Nie bedzie internetu a jak trzeba cos przekazac to sie posle pieszo umyslnego.
Podobno najczybciej vi´de. Aniol Pitou.
Pan Lulek
OK, Pepegorze,
to z cielęcego żołądka to podpuszczka, enzym trawienny ze śluzówki, mają ludzie też, do trzeciego roku życia…
Arystoteles twierdził, że najlepsza podpuszczka jest z żołądków młodych sarenek i jelonków.
Można też użyć soku figowego albo innego koagulatora roślinnego.
Byliśmy u Geologów, tych z rumuńską żoną, jutro wyjeżdżają na 10 dni do Grecji. Doszło nam podlewanie ich pomidorów i karmienie trzech kotów. Piliśmy Clairette (wino musujące znad Rodanu) do chleba z oliwkami.
Wszystkim delegatom na Zjazd życzę pomyślnego dotarcia na miejsce oraz udanych obrad 😀
Ze śluzówki znaczy wytwarzany przez błonę śluzową żołądka. Tak dla ścisłości.
Podpuszczka cielęca ma niesłychaną wydajność. W formie ekstraktu 1 część podpuszczki koaguluje co najmniej 6000 części mleka.
Indyjski ser panir koaguluje się sokiem cytrynowym. Mam zamiar to raz wypróbować.
Wyciagnalem z biblioteki ksiazke pod tytulem „Tatarzy w Polsce i na Litwie”. Rok wydania 1989. Wszystko przez tego pepegora. Zaczynam czytac. Pomyslalem sobie, ze mozna dostac pomieszania z poplataniem kiedy jedna czesc rodziny pochodzi z Mongolii, druga to Szwaby na dodatek wislane z miejscowosci Wilga a calosc znowu przepadla gdzies w swiecie.
Zycze sobie nocy z niewielka liczba przerw na czytanie i oczekiwanie na publikacje Uchwaly Zjazdowej.
Wlasnie dzien przeskoczyl na piatek 2010
Pan Lulek
Faktycznie, piątek 😯
Skończyłysmy z Tereską plotkowanie, kobita wstaje rano skoro świt i leci do szpitala dializować. Ja i Jerzor byliśmy na spotkaniu w Łobzie, a Teresa i Szwagier pojechali na ryby. Sandacze dwa piękne takie, że ho-ho, do tego spory leszcz, to na tym ich wydzierżawionym Bucierzu Małym (nad dużym mieszkają).
Idę spać, bo jutro (dzisiaj) czeka nas następny pełen spotkań i emocji dzionek 🙂
Dobranoc,
macham wszystkim po tamtej stronie Wielkiej Kałuży, tym razem na odwyrtną stronę 😉
byl absynt, obylo sie bez brzytwy,
reszta jadalna, polecam, kot jest strasznie, ale dal rade mimo, poszly spac, odradzam czytac wsiadajac, metro wspak znacznie, szczegolnie, jak juz nie, powroty maja swoje zady, sprobujcie kiedys powiedziec Chinczykowi, ze ma jechac do dzielnicy, ktora normalnie nie powinna
drugi taxi znal i wracal do, mialem farta, bo obok,
Cichal, sorry,
Nisia zmeczona cudownie mila, Ania jej Psiulka, jak ten pylek, prawie wstydzi sie oddychac,
sie kimne 🙂
Kiedy w koncu skonczy sie ta noc zeby mozna bylo pospac.
Pan Lulek
Pierwsze wspomnienie o szpinaku inaczej niz krowi placuszek pochodzi z naszej pierwszej wizyty we Wloszech – ledwie sparzone liscie z vinaigrette! Troche sie zacukalismy.
Pozniej – moja zona robi najlepsza lasagne – szpinak z mozzarella i bechamelem.
Poza tym nikt nie zareklamowal szpinaku po indyjsku – czasami to robimy, szczegolnie kiedy mamy gosci z Polski.
Tu sa dwa miejsca:
http://www.top-indian-recipes.com/blog/spinach-biryani/
http://www.vahrehvah.com/recipedetails.php?recipe_id=347&name=Palak+(spinach)+biriyani
Smacznego!
dzień dobry .. 🙂
sławek szyfrem nadaje .. ??
zjazdowiczom super balowania … 🙂
Witam Blogowisko i zjazdowisko blogowe. Poza ciepłą i słoneczną pogodą niczego innego nie muszę zjazdowiczom życzyć – o całą resztę jestem spokojna. 😆 😆
Moje dziecko już wylądowało w domku i odsypia nocną podróż. 😆 😆
Marzeno, w tym szczęście, że wszyscy wyszliście z karambolu cało, zdrowo
i że autko nie tak bardzo uszkodzone.
O „tsimaniu” pamiętam.
Miłego, pogodnego i wesołego dnia życzę wszystkim poza zjazdowym Blogowiczom. 😆
Kod 7aa7 – taaakiego nie można sobie odpuścić. 😉
Jolinku, po Twoim powitaniu już wiem, że dzień będzie super. 😀
A czytałaś już o odkrytej syrence ?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8330770,Ma_ponad_100_lat_i_kwiaty_we_wlosach__Brud_ukrywal.html
Jak ja lubię od rana czytać dobre wieści. 😀
Poza tym, ze dekoder nadal popsuty wszystko w najleprzym porzadku a gorace sniadanie zaliczone. Oby Zjazd mial cieplej anizeli u mnie.
Z zyczeniami pieknego dnia pozostaje.
Pan Lulek
Zgago .. 🙂 … nie czytałam … Hala Mirowska to bardzo ciekawe miejsce i szkoda wg mnie, że tak jakoś mało dobrze jest eksponowana i wykorzystana …
dziecko w domu to masz radość w domu Zgago .. )