Owocowe wspomnienia
Jadę do krainy wspaniałych owoców: pomarańczy, fig, melonów, granatów. Rozmarzyłem się. Pomyślałem, że i Wam będzie przyjemnie popatrzeć na owocowe fotografie. No to proszę, są tu owoce z różnych stron świata. Ale wszystkie pyszne.
Owoce w barcelońskiej La Boqueria
Czerwone banany i owoce chlebowca na Sri Lance
Najbardziej śmierdzący ale przepyszny… durian
Moje ulubione truskawki z imbirem
A to niby zwykłe, nasze a jakie smaczne jabłuszka
Smacznego!
Komentarze
Smacznego!
Zawrocil w glowie, zostawia nam fige, jabluszka i to smierdzace. Mezczyzni…
Zycze Panstwu doznan o ktorych jeszcze nawet najsmielsze marzenia pojecia nie maja 🙂
…a mi chmiel różni tacy wykośii w zeszłym roku, może w tym roku odrośnie
Wklepuję spod wczorajszego wpisu, bo godne zapamiętania 🙂
I idę dospać, wszak środek nocy 🙄
# Alicja pisze:
2010-07-12 o godz. 08:35
Wiem, że nic nie wiem – rzekł Sokrates
a wiedział wiele, jak wieść niesie.
To znaczy, że gdy wie się dużo,
to jeszcze więcej wiedzieć chce się.
Wiem, że wiem wszystko = rzekł ktoś inny,
kto sie wyrocznią chciał ogłosić.
To znaczy, że gdy wie się mało,
to myśli się, że wie się dosyć.
Nie wiem, że wiedzą, że nic nie wiem 😯
oświadczył szczerze pewien cynik.
I jeśli to przynajmniej wiedział,
osiągnął całkiem niezły wynik.
Najbardziej bowiem się ośmiesza
ktoś swojej wiedzy bardzo pewien.
Kto mógłby rzec o sobie śmiało –
nie wiem, że wiedzą, że nic nie wiem 🙄
Autora powyższego wiersza nie znam, wydrukowany był we wrażym komunistycznym piśmie dla smarkatych pod tytułem ? Świat Młodych?, chyba za czasów późnego Gomułki, lata 60-te, końcówka.
Aktualne 😉
Mniammmmm – jak owoce to ja się też rozmarzammmmmm!!!
😉 😀
tego duriana z checią bym spróbowała 🙂
Witaj aga-aa,
Durian jest osiągalny w Warszawie:
http://tworczula.blogspot.com/2010/06/maa-azja.html
Placku Twoje życznia doznań się spełniają. Nawet do tył.
Wczoraj miałam nieoczekiwane doznania owocowe.We włościach
odkryliśmy krzak jeżyn.Jeden krzak,a owoców multum i na dodatek
pełnych słonecznej słodyczy 😀
Wino marki wino na zlotych 6 wręczone uroczyście i z wielką pompą
wywołało oczekiwany przez nas chichot Gospodarzy oraz spoczęło na honorowym miejscu w lodówce na wina. Przynajmniej na czas
„parapetowego” przyjęcia !
Ciągle zajęty, a Gospodarz znów chyba do Sri Lanki. Jak nie, to w inne równie atrakcyjne miejsce. My dopiero za 3 tygodnie do Hiszpanii. Barcelona – 8 dni, Valencja i Denia – 3 dni, wreszcie tydzień w Pirenejach. Tam pobuszujemy tez trochę w winach.
W ubiegłym tygodniu gościliśmy kolżanki i kolegę Ukochanej. Głowiła się, co podać na główne danie, bo jedna z koleżanek uprawia wegetarianizm. Wymyśliła tort z pieczarek. Najpierw były różne drobiazgi. Koleżanka wegetarianka na pierwszy ogień zaordynowała pasztet. Na uwagę, że jest on z prawdziwych mięs, odpowiedziała, że jeden kawałek nie zaszkodzi. Tak to z wegeterianami bywa.
W najbliższych dniach córeńka będzie robić naleśniki. Postawiła tylko warunek – mam nabyć dobry normandski, a najlepiej bretoński, cydr. A gdzie ja to dostanę?
Moje uwagi dotyczące „noszenia sie” dotyczą Polski, choć nie tylko, bo pewne standardy w Europie obowiązują. O tym, że Amerykanie to przykład kompletnego bezguścia przekonałem się naocznie, bywając w Kanadzie, także w okolicy Alicji, bo w Toronto. Tyle, że moi polscy znajomi stanowili (mimo skromnych środków) wzór elegancji w porównaniu do tubylców. „Różne” jednak ludzie z Polski emigrują i robią na obczyżnie wiochę. Bawi mnie, że na blogu „ą, ę”, a słomka z butów (sandałków) wychodzi. Bez odbioru.
Stanisławie –
Gdzie dostaniesz, też nie wiem.
Historia koleżanki Twojej Ukochanej przypomniała mi wegetariańską anegtotę z życia wziętą: „Pan X. to prawdziwy jarosz, z fasolki po bretońsku odsuwa na bok talerza boczek i kiełbasę”.
A Gospodarze w jakim kierunku się udają i kiedy, jeśli można spytać?
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Doczytałam od tyłu i zrozumiałam wiersz-przesłanie Alicjowe.
schoolboy –
nie unoś się bo nie masz racji. Każdy nosi co lubi – i to jest międzynarodowy trend. Amen.
E.
PS.
schoolboy – characteristic of or associated with schoolboys. esp. in being immature
Cóż, znałem wiele osób, dla których sposób noszenia się był najważniejszym kryterium oceny człowieka. Dla mnie takie kryterium wiele mówiło i mogło stanowić kryterium samo w sobie. Z drugiej strony razi mnie, gdy osoby pełniące funkcje ministerialne chodzą publicznie w stroju niedbałym. Nie raziło mnie tylko u Jacka Kuronia, który swoją postawę uzasadniał i można go było zrozumieć. Ale i on wbijał się w garnitur na szczególnie wazne okazje.
Mnie również ciekawi, dokąd Gospodarze.
Już zaspokajam Państwa ciekawość. Choć wcześniej też informowałem, bo prezentuję Wam (prawie) każdy krok w życiu.
Jedziemy we troje czyli Basia, Zuzia i ja, jak zwykle samochodem, z dwoma postojami, za Neapol do Paestum. Podróż w jedną stronę 2 i pól dnia oraz taki sam (choć inna trasą) powrót. Na miejscu 15 dni w wynajętym domu stojącym w ogrodzie, nad plażą. W ciągu tych dni kilka wycieczek krajoznawczych i historycznych. Na koniec zakupy winne i oliwne. W Warszawie powinniśmy być 2 sierpnia. Przez ten czas udaję, że jestem a to wszystko z puszki, którą zapełniłem wcześniej.
Do zobaczenia.
Szerokiej drogi, Gospodarzu!
Dzieńdobry! Po wpisie widzę, że Alicja już wstała! Mogę schodzić na śniadaaaaanko!
W Paestum trochę pusto. Świątynie grecie w barbarzyński sposób pozasłaniane. Barbarzyński, bo nie tylko zasłaniają widok tym, którzy oszczędzają na biletach wstępu, ale sprawiają, że ci, co bilety nabyli, oglądają świątynie bez żadnej perspektywy. Miałem szczęście obejrzeć je jeszcze w czasach, gdy cieszyły oko w naturalnym krajobrazie.
Plaża szeroka, ale piasek ciemny – bliskość Wezuwiusza, jakby nie było. Kąpać dobrze się w butach kąpielowych, bo zagrzebane w dnie śpią w dzień ostrosze, których pocałunek przypomina użądlenie przez cały rój os, a może być nawet niebezpieczne dla życia. Kontakt z tą miłą rybką nie zdarza się zbyt często, ale dostatecznie, żeby warto było się zabezpieczyć.
Piszę o ostroszu, bo właśnie w Paestum miałem (nie)przyjemność się z nią zapoznać.
Z nią czyli rybką.
Aha, po włosku to chyba tracina.
Schoolboy,
Ci dopowiem, choć odliczyłam do, żeby nie. Ten w skarpetkach jest w skarpetkach, bo nowe buty poobcierały mu nogi. Żeby rany nie zaogniać… itd.
Jeśli byłeś w Kanadzie, powinieneś wiedzieć, że tutaj nikt się nie przejmuje, w co kto jest odziany, to są nieważne szczegóły („nie szata zdobi człowieka…”.
Pozorami nie należy się przejmować, pozory mylą.
p.s.A swoja droga to ciekawe, jak łatwo i lekko ocenia sie ludzi po wygladzie, szmatce na d… , samochodzie i tak dalej.
De gustibus non est disputandum.
Ale tego Schoolboy w szkole nie przerabiał…
Alicjo, czy słoma w butach tak bardzo Cię uwiera nawet, jak jej nie masz? Szkoda nerwów. A przecież Schoolboy pisał o najnowszej emigracji zwracając uwagę, że ta trochę starsza korzystnie się wyróżnia. Z drugiej strony, nawet, jak ktoś ma słomę w butach, to co? Czy jest jakiś zakaz?
Ano – gapam, przeoczyłam widocznie.
Udanego wyjazdu, wspaniałej pogody, kolejnych niezapomnianych wrażeń (w tym kulinarnych rzecz jasna) i proszę uważać na ostrosze.
Echidna
Jest za gorąco, aby wdawać się w polemiki i niepotrzebnie denerwować . Powiem więc tylko, że ” słoma wychodząca z butów’ to określenie nie dotyczące wyglądu ale prostackiego zachowania. I to by było na tyle. Idę gotować bób. Jak ostygnie, zjem go na obiad.
Stanisławie –
względem odzienia: moja Bunia która przeżyła 2 wojny, mawiała iż nie jest ważne czy odzież pochodzi z największych magazynów mody, czy też z gwoździa zastępującego wieszak. Najważniejsze by była czysta i schludna.
Słomki to doskonały materiał do puszczania baniek mydlanych.
Służy także do wyrobu np:
http://baranczak.pl/obrazy06.htm
Proszę nie pomiatać słomą.
E.
Podziwiam, że przy tym upale chce Wam się jeszcze karmić trolla, który chyba się zmęczył na innych blogach i postanowił naładować u nas akumulatory…
Schulbursche, ale zacięcie ma iście belferskie i pogląd jedynie słuszny… 😉
Po raz kolejny dosycham. Mam co z siebie wytapiać, ale skutków nie widzę. Widać taka już moja późna „uroda”, że wyglądam, jak magdaleńska „Wenus”. Patrzcie i podziwiajcie archetyp matki – ziemi. Nie, nic takiego, po prostu mam humor, jak Tuareg w czasie sirocco. To nie jest pogoda dla człowieka – ogród oglądać w nocy i nad ranem, a plaży wcale. Tu pogotowie ma pełne ręce roboty z tymi, co to chcą nasycić się słońcem i plażą.
Za posiłek dzisiaj służy sałata kędzierzawa z pomidorami i tuńczykiem. Na deser – brzoskwinie. Mamy kłopot z chłodnikiem. Dziwne miasto bez buraczków, koncentratu barszczu i soku buraczanego do picia. W sklepach mówią, że sprowadzają przed Wigilią (?) I ja mamm mieć dobrfy humor?
a ja cieszę dzisiaj, że Helweci się zrehabilitowali 🙂
maja buraki?
czy wypucili Polanskiego?
jak znam zycie i jedno i drugie
wiadomo, bogaty kraj 🙂
Buraki burakami… może słomy nie ma?
Jak bez słomy i bez siana, to co to za kraj?
Ja mam wytłumaczenie – nie wychowałam się nawet na wsi, tylko na Bartnikach 😉
I śniadanie jadamy na trawie 🙄
Stanisław (13:32) – 🙂
Od czasu kiedy to dostało mi się po łbie za brak poprawności politycznej (czy raczej społecznej) nikogo nie wypraszam od naszego stołu, ale jak mądrze zauważył kiedyś Piotr, władza leży na ulicy i należy do tego, co się po nią schyli. No, to kto chwyci buławę w dłoń? Tu chcę przypomnieć, że pradziadkiem – prababcią berła i buławy, była maczuga – pała do rozbijania łbów. Nie mam nic przeciwko.
Wczoraj Nowy nas porzucił. Dzisiaj wyrzucą nas Gospodarze. Echidna. Zwiedzaliśmy Katedrę i spotkaliśmy przeuroczych Polaków z Australii. Wy wszyscy tacy mili? Od trzech miesięcy jeżdżą ppo świecie. Byliśmy też na targowisku pod magistratem. Na linku trochę drobiazgów domowych Alicji.
http://picasaweb.google.com/cichal05/Kingston02#
Wylewa mi się murzynek z formy silikonowej,proporcje są chyba jednak za duże 🙁 albo nie wiem co,jakoś tak dziwnie z jednej strony…otworzyłam piekarnik i podparłam stronę wylewającą się małą tortownicą.
Zobaczymy co z tego wyjdzie,dobrze,że nie dla gości,mąż mówi,że i tak zje 🙂 chyba oprócz tego co się wylało z formy na blachę 😉 ,śmierdzi w całym domu ale co tam 🙂
Szkła, minerały, rękodzieło i suche bukiety, swego czasu już oglądłm z Alicjowego domu, ale zawsze z przyjemnością popatrzę. Podobnie, jak i na znajomych – nieznajomych i na obce miasta i na obce krajobrazy.
Cichalu – sądząc pod Echidnie i Wombacie, oni są rzeczywiście sympatyczni w Australii. Południowy kontynent – południowa strona homo sapiens sapiens.
Marzeno – chyba musisz nabrać wprawy. Dobrze, że ja tych foremek nie mam, bo przy takich „dziurawych łapach” miałabym chyba zawsze połowe w piekarniku luzem.
Pyro, zamiast buławy, proponuję otworzyć drzwi w jedną stronę.
Termometr nie żyje 🙁
W niedzielę(już się nie mogę doczekać) jadę z dzieckiem na ten turnus…Boże jak ja potrzebuję tej odmiany bo czuję się jak pies uwiazany do budy,nawt listonosz który przyszedł przed chwilą nie zepsuł mi nastroju,MOPR informuje mnie,że po raz drugi negatywnie rozpatrzyli nasze podanie o dofinansowanie,Polsat też nie daje znaku życia czyli trzy tysiące zapłaciliśmy sami 🙂 trudno,przynajmnie mam czyste sumieni,że zrobiłam co mogłam.
Teraz aby zdrowie dopisało i pogoda 🙂 chociaż czytałam relację zaprzyjaźnionej mamy na jej blogu i wygląda to mniej więcej tak,czyli turnus 🙂
„Fajnie
jest, choć przyznam, ze co rano budzę sie z odruchem ucieczki;)
Ciut za dużo jak dla mnie – albo po prostu się starzeję i odporność siada;/
Grupa taka jak ta to towarzystwo mocno specyficzne. Na trzydziestkę autystyków conajmnej połowa nie mówiąca co wcale nie oznacza, że milcząca;)
Są dzieci całkiem dobrze funkcjonujce, ale są i bardzo mocno zaburzone. Na brak wrażeń nie można w każdym razie się uskarżać….
Jedzie sobie np. taki nasz wesoły autobus na wycieczkę do Muzeum Browaru Żywieckiego (zwiedzanie z degustacją;p) gdzie w pewnym momencie pozaprogramowym punktem wycieczki staje się szukanie delikwenta który wybrał indywdualną ścieżkę zwiedzania;)
mam nadzieję,że Agnieszka się nie obrazi za cytat z Jej blogu,idę zobaczyć co z MURZYNEM dzieje się 🙂
Hej szable w dłoń!
Łuki w juki, a łupy wziąć w troki,
Hajda na koń!
Okażemy się godni epoki! 🙂
(ach, epoki!)
Oj, niedobrze panowie, niedobrze… białogłowa wykorzystała okazję i schyliła się po buławę! No co – leżała na ulicy, tylko się schylić!
O, a teraz okazało się, że to nie buława, tylko tłuczek do ugniatania pyr na miazgę. Tłuk pięściowy jednym słowem 🙄
Gości udało mi się wykopać 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_3378.jpg
Zapomniałam im dać sok porzeczkowy i konfitury dla Anki z Montrealu, która ich przejmie i pooprowadza, gdzie należy, ale chrzan i liście chrzanowe zabrali 😉
Wyszło trochę do chrzanu jakby, ale kto by się tym przejmował 🙄
Alicja nam kabareci – koniec świata. A kto będzie tańczył?
Baletnice, Pyro, baletnice 🙂
Troche zwieksze dawke na temat WA, bo rowerzysci beda w Seattle w niedziele.
W gorach o nazwie Olympic Mountains jest miejsce o nazwie Olympic Hot Springs. Aby tam dotrzec nalezy jechac do miejsca, gdzie konczy sie droga, zabrac plecak z woda pitna i jedzeniem i przejsc przez gory i rzeki ponad 2 mile.
Na koncu szlaku jest kilka malych stawoch (ponds) o srednicy od 2 metrow do 5 metrow i glebokosci okolo pol metra. W zaleznosci od rozmiaru stawu temperatura wody wynosi od 32C – 55C.
Pochodzenie tych zrodel (hot springs) jest nastepujace. Przez setki lat dwa smoki (dragons) walczyly o wladze na terenie Olympic Mopuntains. Zaden nie mogl pokonac rywala. W rozpaczy kazdy smok poszedl do swojej jamy i zaczal lac lzy wstydu i rozczarowania z porazki. Te lzy stanowia wode w stawach ‚Olympic Hot Springs’.
Pod koniec 19-tego wieku Theodore Moritz wyleczyl zlamana noge Indianina zamieszkalego na terenach Olympic Mountains. W podziece Indianin pokazal Moritzowi droge do goracych zrodel i opowiedzial o uleczanych silach zrodlanej wody.
Przez caly rok tysiace ludzie idzie szlakiem przez gory, aby usiasc w malym stawie polozonym na zboczu gory z pieknymi widokami. Woda zawiera duzo siarki i innych mineralow. Siedzenie w tej wodzie rzeczywiscie daje kojace skutki dla ciala i umyslu.
Na zalaczonym filmie widac kilka stawow i rzeke Sol Duc, ktora przeplywa w tym miejscu. Stawy powstaly dzieki ulozeniu kamieni wokol zrodel goracej wody wyplywajacej z ziemi.
http://www.youtube.com/watch?v=uInPwTfGiIk
Ewentualnie szansonistki – jak kabaret. to kabaret …
http://www.youtube.com/watch?v=CX-24Zm0bjk&feature=PlayList&p=DC2A093C4B8EF025&playnext_from=PL&playnext=1&index=1
E.
Alicjo –
Podiwaj se tylko
http://sites.google.com/site/echidnaozzi/dla-alicji
E.
Ot i tajemnica – Liza nie gra grzecznej dziewczynki (raczej przeciwnie) ale ani na moment nie jest ordynarna, jak to się nagminnie zdarza współczesnym gwiazdkom estrady. Może im nikt nie powiedział, że i panienka lżejszej konduity winna mieć klasę? Korepetytor poszukiwany.
Orca – urocza legenda i , wiesz? prawie bliźniacza z opowieścią o gorącym, siarkowym jeziorku gdzieś, u podnóża Uralu. Czytałam (chyba?) u Trofimowa, że jest takie błone jeziorko małe, w dziczy zupełnej, w którym od wieków tubylcy, myśliwi ,leczą reumatyzm. Myśliwi z jednej strony, je;lenie z drugiej i pełen rozejm. Święte miejsce, szpital.
Chyba nie muszę dodawać kto firmuje stroje na manekinach
E.
9a9a
Echidno, chyba nie musisz podawać 🙂
Orco, twoje komentarze, zdjecia, filmiki bardzo pieknie towarzysza naszym rowerzystom. Mysle, ze sobie je zbiore wszystkie i przechowam dla Basi na potem. Ona tu nie zaglada (tylko wie z moich opowiadan) a i jak wiesz dostep komputerowo/telefoniczny ma dosc slaby. Jej wpisy, zdjecia plus Twoje uzupelnienia moga byc dla niej mila i wartosciowa pamiatka po wyczerpujacej wyprawie a i mnie jest przyjemnie w ten sposob brac udzial.
Odnalazlo sie polaczenie. Juz swiat nie jest odciety ode mnie. Tylko notowania sa na czerwono. Moje prognozy dotyczace wegrów nie sprawdzily sie, tyle, ze wszystkie wskazniki gieldowe melduja sie na czerwono.
Jutro jade rozbic bank. Miejscowy.
Chwilowo zycze bezkomarowej nocy. Przygotowany na wszystkie niespodzianki
Pan Lulek
Pyra,
Pewna turystka zapytala ile to kosztuje. Korzystanie ze zrodel jest za darmo. Tylko wjazd do parku (Olympic National Park) kosztuje $15.00 na tydzien. Roczna karta (pass) do wszystkich parkow narodowych w kraju kosztuje $80.00.
WandaTX,
Przygotowujemy plan wizyty dla corki i jej przyjaciol. Wypelnimy im pobyt wszystkimi atrakcjami, na ktore pozwoli czas.
Czy coś złego nie stało się temu Misiu (tu mordka)? Pyrze tęskno do Miodożercy.
Ja nogi na biurko… i słucham sobie takich 😉
http://www.youtube.com/watch?v=4ADh8Fs3YdU&feature=related
WandaTX
Na pewno odwiedzimy Pike Place Market – rynek, ktory najbardziej slynie z ryb i wszystkiego co zyje w wodzie. Poza tym sa tam rozne ciekawostki z ogrodow i wiele innych rzeczy.
Od kilku lat jest tam sklep prowadzony przez Polke z naczyniami produkowanymi w Boleslawcu. Niestety nie moglam zrobic zdjec tego sklepu. Sklep o nazwie ‚Polish Pottery’ jest bardzo ladny.
W Pike Place miesci sie rowniez pierwsza otwarta kawiarnia ‚Starbucks’. Kto tu pije kawe, wie o czym pisze.
Ten album juz pokazywalam. Zapraszam do e-zwiedzenia Nowego i Nowszych.
http://picasaweb.google.com/OrcaStory/PikePlaceMarket#5272042164773130498
…to ja idę zajrzeć do lodówki, Orca 😉
No co… człowiek głodny to zły, Orca napasła oczy zdjęciami, żołądek się obudził!
Orca – to z tego rynku kiedyś pokiwałaś nam łapką, pamiętasz? Śliczna, ciemnowłosa, drobna kobieta.
Wiem, ze nawet haneczce spodobaja sie te zdjecia. Pisalam juz wiele razy, ze tu jest to co widac, a nie ma tego co jest u wielu z Was.
Pyra – to bylo wlasnie tam. Co do wygladu to wygladam troche inaczej po tygodniu chodzenia po gorach i spaniu w namiocie.
W tym roku znowu powiekszyla sie moja rodzina.
http://www.king5.com/news/local/Orca-baby-K43-96100324.html?gallery=y&c=y&img=1
http://www.tallshipsrace2010.be/en/ships
Orca…
mam wydziergać booties, rozumiem 😉
Tak Alicjo – najlepiej na płetwy piersiowe (na ogonową byłoby za dużo roboty)
Pyro o seksizm taki Cie nie podejzewalem
u mnie tez cieplo, a Misiu sie misi
Sławuś, Skarbie – a gdzież Ty ten seksizm uwidział?
Zabo, żyjesz? Odezwij się na blogu, bo jesteś potrzebna.
no przeciez w piersiach i ogonie 🙂
lepiej piersi, bo z ogonem to tyle roboty
Orca, twoje foty sa jak balsam na moje zboczenia
tytulem niepotrzebnym spiesze wyjasnic, ze widzialem podszytego pode mnie, chyba u P. Passenta, zapewniam, ze tak glupio, to nawet ja nie umiem, slawkow widac jak psow, ale nie wszystkim burak, do ktorego zglaszam pretensje z racji niedostatku, Mlody wczoraj sie nauczyl:
a to feler, westchnal seler, to tak, zeby zostac przy straganie
powtarza co 5 min.
probuje wiec przetlumaczyc z calym bagazem Brzechwianym, ale dramaturgii jeszcze nie zlapalem, to, ze w zupie, to juz wie, ale te niuanse, moze Zabie podesle?
jesli calkiem nie wyschla
Orca, nie rynek, tylko wielkie rynisko 😆 Rany, ale Wy tam macie apetyt 😯
Pyrę i Żabę jutro ma podlać z piorunami. Też bym chciała, ale bez piorunów 😕 Alicja mi się udziela, czy co 😉
Danusko – Gratulacje. Nie ustawaj w poszukiwaniach, byc moze znajdziesz krzak jezynowego wina. Nie znaczy to, ze usiluje Ci narzucic moje wlasne marzenia, wizje potokow wody brzozowej, wodospady zlotych monet, nagie rusalki, stoly uginajace sie od smierdzacych serow – Marz 🙂
W Toronto swiezy, czysty poranek. Wyszedlem z domu ubrany tylko w jedna skarpetke i sandaly (moje sari jest w pralni chemicznej), z usmiechem na ustach. Piec i pol miliona par zawistnych oczu, okrutne komentarze, drwiny. Sasiad ktory niedawno wyszedl z wiezienia poszczul mnie swoim bratem-bokserem. Zdazylem tylko uszczknac troche lebiody do aktowki z ceraty i w nogi.
Do trzech razy sztuka – Over and out Schoolboy
Pyro – Teraz i Ty jestes maltretowana dzialaczka i przysluguje Ci jeden posilek regeneracyjny dziennie – w poniedzialki czerwony kawior z razowcem i kusztyczek wody ognistej. Porownuj sobie jablka do motorowerow, ale nie oddawaj nikomu bulawy. Zbliza sie rocznica bitwy pod Grunwaldem, a nikt nia tak nie wlada, jak Ty 🙂
(Nie rocznica, bulawa)
Moze i ja kiedys zajde w ciaze. Slyszalem, ze jesli spozywa sie ogorki, syna sie ma. Zorba Czeslaw von Jungingen – ginekolog, naprawa rajstop. Marzenia, marzenia…
Alicjo – Wpraszam sie na chama do Twojej wiochy na nastepny kulig – atmosfera bezinteresownej zyczliwosci i swobody bardzo mi odpowiada. Przywioze swieze maslo owiniete w liscie chrzanu i jakis samogon. Pozdrow ksiedza proboszcza ode mnie 🙂
Rodzinie termometru skladam wyrazy wspolczucia.
Slawku – Tych podszytych jest jak psow. Ciebie jest sztuk jeden i tylko jeden. Ze tez musze Ci to…buraki olewaj.
Placek…
się wpraszać nie trzeba, po prostu się wpada i już!
Akurat rozmawiałam via tele z Anką z Montrealu – Cichaly zajechały!
Placku – miód i balsam na zranioną duszę moją. Toż od 20 lat marzę o losie kombatanta, a choćby i osoby represjonowanej. Podstaw słusznych – żadnych; bo trudno jako bazę przyjąć ćwiczenia UW „Tarcza 76” – na których po raz pierwszy byli obserwatorzy z Zachodu. I dopiero Placek znalazł okoliczność… Policzone Ci zostanie niechybnie.
Market u Orki – pycha. Zwrocilam uwage na ceny. Spodziewalabym sie, ze wobec lepszego niz u nas dostepu do wody ceny moglyby byc duzo u Was nizsze a roznia sie tak 1-2$ na funcie. Tylko nasz wybor jakze skromniutki w porownaniu.
Jadąc dzisiaj przez zalane gorącem miasto spotkałem taki uroczy mikrobusik.
Ten gościu w furażerce…ojjojoj…..gdzieś go widziałem…..kurka…..teraz trochę siwy……na zdjęciu widziałem…no.teen…dziure mam we łbie …a on brodę….co on ma w teczce? Leffe??
Polecam całość, jest w 9 kawałkach. Upał na upał jak znalazł.
…z Lądeka Zdroju?!
Muszę dziecku podesłać 🙂
(listy z wakacji w Polsce do nas: „…byliśmy z Dziadkiem w Lądeku Zdru, Stromie ślu…”)
…a zaopatrzeniowcem ktoś musi być, żeby zaopatrzony był ktoś 😉
Tym bardziej w podróży!
synuacje, a ogorek wyszedl, ale zeby tak po kawalkach?
normalnie bylo siedm, no i ta Zosia od popiolu, co pod poduszkami groch i bolalo, potem jablko, buzi i spac, jeszcze ta Zaba, ale ostatnio poszla w agrest i z dwoch koncy, wiec pewnie Jej zajmie, chyba, ze bucik przyniosa do stopki,
lece strugac arbuza, schlodl
No przecież nie byłabym sobą, gdybym nie zapodała…
http://alicja.homelinux.com/news/List/
PS
Placek, buraki oleje na Wigilie
Alicja 🙂 🙂 🙂
znikli mnie
„proszę się niesmiać na moje błendy” … 🙂
Na którychś wakacjach zahaczył o koniec roku szkolnego i chodził cały tydzień do szkoły. Sam z siebie 😯
Ale cała rówieśnicza wieś chodziła, to co on miał robić? Do dzisiejszego dnia to wspominają…
Alicja!!! Przeczytałem! Jeszcze się turlam!
Pierwszy dzien tygodnia z glowy. Termometr skonczyl sie przy 40 Celsjuszach.
Teraz mily chlodek bo zaledwie zameldowalo sie 32 zawodników. Celsjuszy ma sie rozumiec. Kasztan Adamczewskich byl dwa razy lany zeby sie nie odgrazal.
Snu dlugiego w jednym kawalku zycze Caloksztaltowi.
Pan Lulek
W lodówce zostały dobra znakomite, ser Ewy, ogórki i nie powiem, co – ja niewinna (jak zwykle, lelija…), trzeba było zabrać dla Anki Montrealskiej, także zarówno kurki marynowane na spróbowanie choćby 🙄
Alicjo- jestem ZA skarpetkami Jerzora!
Ładne masz kolorki wełenek w kanciapie- ale byłyby dzieła! Drobiazgi równie lubię stawiać gdzie popadnie.
Cichale zadowolone, uśmiechniete- miło widzieć, ze się Ludzie cieszą wizytami w Miłym Domu.
Na targu mogłabym dorzucić kilka aparatów foto do skrzynki.
Tylko ŁoMatkoBoska co ma za plecami? Ale już nie piszę dalej bo jakby widać,ze skaliska.
Apaw, to prawda. W tym „magicznym domku” wszystko zdarzyć się może…
Dziewczyny robiły rewie mody a ja podglądałem Jerzorowe minerały i inne duszoszczypatielne durnostojki, jak mówi pan Lulek
http://picasaweb.google.com/cichal05/Obrazki#
Apaw, jakie skaliska?
ale mnie gryza te komarzyska, slomy jeszcze nie mam, siano produkuje codziennie wlasnemy renkamy, wlasne, ekologiczne dla mojej najpiekniejszych ze wszystkich kroliczek, ubierac sie raczej nie ubieram, woda w jeziorze jest cudna, mieka, pachnaca i jeszcze raz wspaniala, kumy na palzy mowia mi, ze mam zbierac ziola co tez czynie, twierdza tez, ze u mnie pod nosem rosnie roslina zywokostu ale ja nie wiem jak to wyglada…poza tym to raczej tu nie ma co jesc, troche czeresni na straganie, ogorki, kapustka, na szczescie troche fasoli i w sklepach to zwyczajowe, ryby w stawach wysprzedane, rybacy sami nie lowia, grzybow niet, no nie wiem czy zdzierze.
Dorota,
jadę z odsieczą, zdzierż że!
masz ogórki i kapustę, powinno wystarczyć 😉
Cichal- Swietne zdjęcie z portu, a te różne Alicjowe kamienie pieknie odbijają światło. Ciekawe sploty i kolory tkanin!
Skaliska a własciwie kamienie na ołtarzu….zadziwiajace zestawienie z ramą…
Zaskoczyło mnie dzisiaj coś jeszcze- I przegląd rejestracyjny mojego auta-bez kolejki, podano wodę do picia i jeszcze serwisant się ukłonił oddając kluczyki- nie robiąc min przy oddawaniu mi świeżo wypranego w pralce dowodu rejestacyjnego. Lubię Nissana.
Siedę u koleżanki na balkonie z widokiem na rozświetlone miasto- nareszcie temperatura dla ludzi.
Jerzorowe nie Alicjowe!
Dobranoc- czas do domu- a droga daleka.
Czyli zapisujemy nowe karty historii, kiedys byla Odsiecz Wiedenska a teraz odsiecz pochodzaca z Wiednia, a jak sie bedzie nazywac nasza dzialanosc na Pomorzu? Bedieli tworzyli przedmurze czego?
😉
http://www.youtube.com/watch?v=bUWwmmsythE
…licho śpi w kącie cicho…
Apaw –
kamole są moje, nie Jerzorowe, to do mnie panowie znoszą 😉
Dorotol,
a czy my musimy coś tworzyć na Pomorzu? My mamy ten luksus, że nic nie musimy 🙂
U nas od rana straszą jakimis burzami i diabli wiedzą, czym – wisi chmura ciemna i nic 🙄
Ja się o burzę nie dopraszam, ale ona chyba wisi w powietrzu, jest niesamowicie porno, o duszno nie wspominając.
W dziurawym bucie mieszka mysz.
Nieżle go nawet urządziła.
Nigdy nie mówię jej „a kysz!”
I ona też jest dla mnie miła.
Bywa, że wpadnie po sąsiedzku
pożyczyć chleba albo sera,
albo pogadać o czymkolwiek,
kiedy samotność nam doskwiera.
W moim magicznym domu
wszystko się zdarzyć może.
Same zmyślają się historie,
sam się rozgryza orzech.
W moim magicznym domu
ciepło jest i bezpiecznie.
Gościu znużony, gościu znudzony,
jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony,
zajrzyj tu do nas koniecznie.
Przedstawię ci Macieja kota,
fascynujący z niego facet.
Całymi dniami tkwi w fotelu
i lekceważy każdą pracę.
Lecz niewątpliwą ma zaletę:
gdy spływa wieczór granatowy,
on słodko mruczy wprost do ucha
najbardziej senne bossa novy.
W moim magicznym domu
wszystko się zdarzyć może.
Same zmyślają się historie,
sam się rozgryza orzech.
Licho śpi w kącie cicho
i zegar tyka serdecznie.
Gościu znużony, gościu znudzony,
jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony,
zajrzyj tu do nas koniecznie.
Tutaj nikt z nikim się nie liczy,
gazet nie czyta, plotek nie słucha.
Tutaj jest miło i przytulnie,
chociaż na świecie zawierucha
Chociaż w powietrzu wciąż coś fruwa
głupieje z wiekiem stara Ziemia,
lecz w moim domu, chwała Bogu
nic mimo zmian tych się nie zmienia.
W moim magicznym domu
dzięki Ci, mądry Boże,
same zmyślają się historie,
sam się rozgryza orzech…
W moim magicznym domu
ciepło jest i bezpiecznie.
Gościu znużony, gościu znudzony,
jeśli ci kiedyś będzie po drodze,
zajrzyj tu do nas koniecznie 😉
🙂
Hania Be ma klasę, naturalmente, ale Maniuś O też jest debeściak 😀
witam po północy!
wczołgałam się właśnie na górę i odpaliłam
kompa.
Chciałam tylko donieść, ze żyję, choć nieco podeschnięta.
Godzinę temu pojechał sobie weterynarz, nie, nic się nie stało, tylko z powodu upału przełożyliśmy kastrację ogierków na chłodniejszą porę dnia, czyli po zachodzie słońca.
Dobranoc!
Gaszę!
PaOlO…
dzięki, tego nie znałam!
A Mariana Opanię pamiętam z filmu „Beata” i sie w nim wtedy na smierć zakochałam! Do tych pór jestem!
Tuż po zachodzie słońca
wieczorem, gdy już ciemno
mówiła(eś) że bez końca
będziesz spacerować ze mną 😉
… wybacz, że nago śpię….
http://www.youtube.com/watch?v=w_uUHOOLqw8
Agnieszka
Dziergać zboczone ceny z apetytem – to zostawie kompetencji Alicji.
Kiedys w radio uslyszalam melodie, ktora znalam w innym wykonaniu. Po krotkim telefonie do stacji okazalo sie, ze melodia ma tytul ‚Dark Eyes’, a wykonawca jest zespol z Tacomy o nazwie ‚Pearl DJango’.
‚Pearl DJango’ wybiera rozne nagrania muzyki cyganskiej, przede wszystkim autorstwa DJango Reinhardt. Nastepnie przyprawiaja te muzyke jazzem i powstaje cos takiego:
‚Pearl DJango’ – ‚Dark Eyes’ inaczej znane jako ‚Oczy Czarne’
http://www.youtube.com/watch?v=GpNMmWp4ol4
Nie mam zdjec zespolu wiec zrobilam trzy zdjecia z okladki CD.
Grupa rowerzystow przejedzie przez Tacome w niedziele.
Przy lamce nocnej,
Nie miałem okazji podzielić się wrażeniami z pierwszego minizjazdu Blogowiczów na innym kontynencie. Spróbuję nadrobić zaległość.
Droga okazała się dłuższa niż myślałem. Po kilkunastu godzinach jazdy w ogromnym ruchu i upale, około pierwszej po północy przekroczyłem granicę Kanady. Za późno, żeby zapukać do nieznanych mi jeszcze drzwi Alicji i Jerzora, około drugiej nad ranem znalazłem więc hotel.
Spania zostało niewiele. Następnego dnia, po szybkim śniadaniu w McDonaldzie (o zgrozo!) wsiadłem do samochodu i przed 11-tą byłem na Bath Road. Wszyscy stali już na zewnątrz, gotowi do wyjazdu na łódkę.
Kilkusekundowe powitanie i pytanie Cichala zadane głosem wskazującym na odpowiedź – czy jesteś głodny?
Wsiadamy szybko, Cichal liczy sekundy, docieramy z dwuminutowym opóźnieniem, co wśród kapitanów jest jeszcze tolerowane. Wita nas przemiły kapitan Marek i po zdjęciu butów lądujemy na pokładzie jego jachtu. Tam dopiero możemy się poznać bliżej – nieznani sobie dotąd ludzie wsiedli na łódkę nieznanego dotąd człowieka by się wzajemnie poznać. Tego jeszcze na Blogu nie grali.
Po chwili już jesteśmy na wodzie. Atmosfera jachtu wciąga mnie błyskawicznie – tam każdy włożył cegiełkę bym od razu poczuł się jednym z nich.
Wyciągnęto Lecha, jednego, zaraz później drugiego. Rejs nabrał biało-czerwonej barwy, w tym najlepszym znaczeniu. Proszę zobaczyć zdjęcia.
Czas upłynął bardzo szybko i około 4-tej kapitan Marek dobił do brzegu (zaraz miało przestać wiać), nastąpiła chwila pożegnań i podziękowań.
Dla mnie to było niezapomniane. Ale nie tylko to.
Wróciliśmy na posesję Państwa Jerzorów. Weszliśmy do domu, do którego przenieśliśmy cały „luz” stworzony na jachcie.
Na początku mnie nakarmiono – polskie wędliny, chleb Cichala, a zaraz później wołowina z grilla w wykonaniu Jerzora. Pyszności. Dbano również, żeby w gardle nie zaschło – dobrze dbano.
Zaczęły się długie Polaków rozmowy, przerwane pokazem dzieł Alicji w wykonaniu dwóch pięknych modelek. Kto nie widział – niech zazdrości, a na pocieszenie niech też zdjęcia obejrzy.
Czas mijał szybko. Pierwszy padł Jerzor, później Ewa, a po niej Alicja.
My z Cichalem zostaliśmy. Muszę tu dodać, że Cichal to bardzo dobry gawędziarz. Swoimi pytaniami zachęciłem go do opowiadań.
Jego wspomnieniami zaczeliśmy wędrówkę po pustych nocą uliczkach Krakowa z czasów PRL-u. Okazały się tylko pozornie puste. Cichal wprowadzał mnie do róznych kawiarni i knajpek, gdzie spotykał mnóstwo znajomych, w większości byli to ludzie z jednego, dobrze się znającego kręgu.
Na koniec swoimi wspomnieniami zabrał mnie na ulicę Groble, wciągnął przez zawsze otwarte okno na parterze i przedstawił tamtejszych bywalców. Tych wspomnień można mu zazdrościć, to mogli poznać tylko nieliczni.
Następnego ranka obudziły mnie mewy tupoczące po każdej komórce mojego mózgu, niedające spać, ale również niedające się podnieść – każdy prawdziwy Polak powinien znać to uczucie. Bez słowa poszedłem na śniadanie na trawie, zjadłem pyszny twaróg – dzieło Ewy i poczułem się lepiej. Chociaż na spanie czasu już nie było, miałem wystarczająco dużo energii do powrotu. Wróciłem szczęślie, ale z wielkim niedosytem towarzyskim – mam nadzieję, że jakiś minizjazd na tym kontynencie jeszcze się odbędzie.
http://picasaweb.google.pl/takrzy/KingstonCanada#slideshow/5493197468744357154
Orca,
Oczi Cziornyje powalają.
Django lubię w oryginale (mam materiału na kilkanaście godzin słuchania), ale Perl Django są superaśni 🙂
Orca, 18:15
Wszystkie Twoje zdjęcia i filmy oglądam z ogromnym zainteresowaniem. Nadawaj jak najwięcej.
Pearl, oczywiście,
a tutaj Django Reinhardt AD 1939
Django Reinhardt – Life Documentary
Cichal, posłuchaj
http://www.youtube.com/watch?v=X4WWccQjDOc&feature=related
Nowy! Diękujemy za Ciebie z nami! Zdjęcia znakomite!
Od wczoraj jesteśmy w Montrealu. Jakby dalszy ciąg Zjazdu. Alicja dała nam namiar na swoje alter ego, Polka-montrealka, wspaniała kobita! Zajęła się nami jak…Alicja. Pokazała kawał miasta a potem wykarmiła i napoiła jak trza! Przypadek sprawił, że mieszka tuż koło naszego hotelu i nawet sagochód trzymamy u Niej w garażu! Zaraz następna porcja zwiedzania.
Alicjo- piekny ten płaszczyk z twarzyczkami i szaro- bury sweter w domki!
Co do piosenki, której tekst zamiesciłaś to temat piękny- faktycznie pasuje do Twojego domku ( samej Hanny z powodów osobistych nie lubię). Marylę Rodowicz z jej piękną kołysanką moge słuchac nieustająco. To były piękne czasy naszej muzyki rozrywkowej.
Nowy- ładne zdjęcia- miło Was poznawać.
Apaw, my też się cieszymy z nowych współbiesiadników szczególnie tak miłych jak Ty!