Jak cesarz Rudolf II objadł wrocławiaków
Wielkim żarłokiem był cesarz Rudolf z cyferką II przy imieniu. Wiedzieli o tym jego poddani i z trwogą przyjmowali wieści o jego wizytach. Tak było i tym razem, który tak barwnie opisano księdze „Przy wrocławskim stole”:
„Wieść o przyjeździe cesarza Rudolfa II wraz z dworem do Wrocławia w roku 1577 zelektryzowała i zaniepokoiła radę miasta – dwór cesarski liczył kilkaset osób, a do tego dochodziły setki koni. Grozę radnych wzbudziło zwłaszcza przybycie dwóch arcyksiążąt, gdyż obawiano się – zresztą nie bez racji – iż zbytnia gościna może ich zachęcić do przyjazdów do sto?licy Śląska w charakterze przedstawicieli cesarza, a miasto zmuszone będzie wyżywić ich liczny dwór. Postanowiono więc ograniczyć wyrazy wdzięczności do wybornych trunków. (Gdy kilka lat wcześniej do miasta przybył legat papieski Johannes Delphino, posłano mu na przywitanie do pałacu biskupiego, gdzie zamieszkał, 24 dzbany dobrego wina, które legat przyjął z zadowoleniem).
W celu kontroli wydatków rada miasta powołała trzy komisje: jedna miała nadzorować kuchnię dworską, druga – dworską piwniczkę, a trzecia – zaopatrzenie koni w paszę. Wprawdzie nie wiemy, czy ten krok uchronił miasto od nadmiernych wydatków z okazji wizyty szacownych gości, nie?mniej dzięki rachunkom wiemy dokładnie, co i ile zjedzono. A było tego niemało: 21 wołów, 410 baranów, 15 kop kurczaków, 4 kopy gęsi, 4 kopy kaczek, 8 cielaków, 2 świnie, 4 płaty słoniny, 31 kop karpi, 28 starych karpi, 24 duże szczupaki, 4 kopy i 20 śledzi, 30 zajęcy, 8 beczek masła, jajek za 10 talarów, 7 korców soli, 4 korce cukru, 6 funtów szafranu, 24 funty pieprzu, 6 funtów goździków, 8 funtów imbiru, 4 funty cynamonu, 1 antał octu, cytryn, kaparów, kasztanów za 29 talarów, łososi za 12 tala?rów, 24 funty małych i dużych rodzynek, 24 funty migdałów, a prócz tego wiele jeleni, dzików i saren. Zużyto też garnków za 4 talary. Piwnicę z winami zaopatrzono w 300 beczek wina, 4 beczki piwa świdnickiego, 12 be?czułek strzelińskiego, 54 beczki wrocławskiego, beczkę piwa z „Piwnicy Świdnickiej”. Największy udział w wydatkach piwnicy miało wino, na któ?re przeznaczono 1499 srebrnych marek, podczas gdy wszystkie piwa kosztowały tylko 205 srebrnych marek. Cytryny, kapary, cukier i przypra?wy kosztowały 476 srebrnych groszy. (1 srebrna marka = 48 srebrnych groszy). Koszty założenia kuchni dworskiej wynosiły tylko 20 srebrnych marek.”
A my wszyscy czyli szaraczki w porównaniu z Cesarską Mością, za swoich gości płacimy z własnej kieszeni. I na ogół nie oszczędzamy.
Komentarze
Cesarz Rudolf widziany okiem współczesnych
ponizej zaleglosci
kiedy w latach 70tych na polnocy norwegii zaczely pojawiac sie w sieciach rybakow ogromne kraby, zaczeto przypuszczac, ze sa to genetyczne mutanty badz stworzenia z glebi morz. z czasem zaczeto wylawiac stworzonka rowniez na poludniu w okolicach trondheim.
mam nadzieje ze nie tylko ku mojemu zadowoleniu, naukowcy ostrzegaja przed inwazja krabow. w koncu zwierzatka dysponuja niesamowita szybkoscia w rozmnazaniu.
miejscem pochodzenia tych zyjatek jest rosyjski polwysep kamczatka. w latach trzydziestych XX wieku, kiedy to stalin borykal sie z glodujacym narodem, naukowcy rosyjscy wpadli na pomysl by przeflancowac kraby z pacyfiku pod murmansk. mialo to byc spozywcze zabezbieczenie dla armii oraz spoleczenstwa. realizacja tego planu nastapila dopiero w latach 60tych. mieszkancy zimnych rejonow pacyfiku poddani zostali przymusowemu przesiedleniu 10 tysiecy kilometrow na zachod po murmansk. zwierzeta przystosowaly sie do nowego srodowiska gdzie ich przyrost gwaltownie wzrasta.
male potworki, bo ich rozmiary siegaja jednego metra, zzeraja wszystko co natrafia na swojej drodze, poczawszy od ryb poprzez ikre algi muszle i wszelka padline. slowem czysci dno morskieniczym odkurzacz z wszystkiego co napotka na trasie swojej wedrowki.
nie ma naturalnych godnych siebie przeciwnikow. i tu niektorzy zaczynaja sie obawiac czy czasami nie jest w stanie skorupiaczek byc zagrozeniem dla calego systemu ekologicznego. jeden jedyny damski osobnik nosi w sobie pol miliona jaj pod pancerzem. z tej ilosci wieku dojrzalego osiaga jedynie dwa procent. od takiej ilosci %tow jeszcze sie nikomu w glowie nie zakrecilo, ale ta populacja eksploduje w szalonym tempie.
u mnie tez tempo wiatru nabiera dobrach wlasciwosci. pakuje moje towarzystwo lotnicze i udaje sie na seckret spot w celu obserwacji z gory nadchodzacych olbrzymich krabow na poludniowym wybrzezu baltyku
Placku,
(mam nadzieję, że śpisz i się wyśpisz) zgodnie z sugestią przeniosłam się do XVI-wiecznych Włoch, spotykam Mediolańczyka i od razu, dyskretnie: coltre, coltre, coltre?
Na to on (sforzando): kołdry nie mam, ale mam kokosze 😎 Podobno u was w Polonii wojna o kury… Nasza biedna księżniczka kalarepą samą żyje 🙁
Tort kalarepkowy dobra rzecz – nadrabiam miną… 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=XTT4GXYVKaQ
🙂
Zaciekawiło mnie, że wśród produktów oprócz 31 kop karpi wymieniono 28 starych karpi. Przypuszczam, że te pierwsze były nieduże, a te stare bardzo duże. Nie wiemy zaś czy były to karpie królewskie, czy zwykłe z łuskami.
Pogoda sprzyja daniom bardziej treściwym i dlatego ugotowałam dziś fasolkę po bretońsku. Skąd taka nazwa, nie bardzo wiadomo, ale w Polsce prawie każdy wie, o jaką potrawę chodzi. Niezorientowanemu Bretończykowi zawsze można wytłumaczyć, o co chodzi.
Fasola namoczona w wodzie wczoraj wieczorem ugotowała się szybko. Ja używam drobnej odmiany.
Dla podziębionych dobrym napojem sa dziś herbatki.Zaraz wypiję lipową. Zdrowi mogą pić róże zimne napoje.
Jolinku, coś ostatnio trochę wagarujesz.Mam nadzieję, że jesteś zdrowa i przyjemnie spędzasz czas z wnuczką.
Coltrane… w sam raz na ten deszczowy dzień 🙄
Leje i leje 🙁 W górach już podobno pół metra świeżego śniegu i straszą lawinami 😯
Gotuję obiad pasujący do pogody: malutkie ziemniaczki na oliwie w żeliwnym garnku (zrumienić mieszając, podlać wodą (pół szklanki) posolić, przykryć pokrywką i nie zaglądać przez 20 minut), fasolka szparagowa duszona z cebulką, czosnkiem, bulionem warzywnym i cząbrem, szynka z wiadomej świnki – gotowana.
Dzień fasolowy? 😉
Dlaczego przyprawy, cytryny i kapary liczone są w groszach? Niby groszowe wydatki? 😯
HEJ Bracia i Siostry! Jestem, wróciłam do stołu! PaOLOre sława i chwała niech będzie po wsze czasy!
Jak wiecie, dostałam od Pawła komputer wypasiony, tylko nijak nie umiałyśmy daru tak podłączyć, żeby internet w nim działał. Młodsza próbowała tak i owak, kupę rzeczy poodłaczała na tę okoliczność i nic. Dzisiaj wreszcie udałyśmy się do Canossy, czyli do hojnego ofiarodawcy, który z Wiednia wydawał komendy, a wreszcie przejął kontrolę nad ustrojstwem i proszę – jest! Przy tej okazji mam i skypa i ktokolwiek chciałby sobie z Pyrą poplotkować, może poprzez adres Jaruta6.
Teraz poczytam sobie to i owo, bo po tygodniu diety, apetyt mam wilczy.
No to Pyra przywrócona światu i podłączona do internetu,
a Jolinek,chyba dotrzymuje wakacyjnych postanowień
i ogranicza swoje internetowe posiedzenia.
Jolinku,
Z internetem przyjaźniej się ile chcesz,ale nas nie zaniedbuj 🙁
A skąd się wzięli śledzie AD 1577 we Wrocławiu? Przypłynęli Odrą pod prund?
Misiu na Kurpiach, Lulek w skowronkach, Pyra w internecie, Nemo na_drabia, Placek na placówce, Arkadius na obserwacji – czyli świat wraca do normy 😉
Tylko wciąż nie rozumiem, dlaczego siusiu na dworcu PKP w Polsce kosztuje między 2.50 a 3 złote. Rozumiem za to, dlaczego te dworce są obsikane z zewnątrz. Misiu twierdzi, że w Łodzi za 3zł warto, ja tam wiem, że w Szczecinie za 2,50 nie warto. Tam wszystkie dwie panie wartowniczki zajęte są liczeniem zysków, żadna zaś nie wykazuje zainteresowania utrzymaniem przybytku w czystości. To już wolę za 2zł naszą Toilette of Modern Art.
Płatne toalety należały w Austrii do rzadkości, przynajmniej do czasu otwarcia granic.
Sledzie byli w beczce. A w beczce to nawet Niagarę da się przepłynąć 😎
Witaj, Pyro 🙂
…a beczka ze szczecina.
Po ile były talary?
„…cytryn, kaparów, kasztanów za 29 talarów…”
„7 korców soli, 4 korce cukru, 6 funtów szafranu, 24 funty pieprzu, 6 funtów goździków, 8 funtów imbiru, 4 funty cynamonu…” I to wszystko za grosze? Za niecałych 10 marek? 😯
Beczka wina za 5 marek…
Już my tego Sobela rozbierzemy na części pierwsze 🙄 😉
Nemo – stęsknionam wielce. W imieninową Annę ja bez internetu, domowa solenizantka na drabinie szlifowała sufit /połowę/ w dużym pokoju, co skończyło się bąblami na dłoniach i zapaleniem spojówek, a jedynym akcentem świątecznym była butelka tokaju Harsvevelu pita późnym wieczorem za wszystkie Anny. Wiecie już, że Pyra jest miłośniczką węgrzyna. Tym razem ostrzegam – dawno już nie piłyśmy tak fatalnego wina. Było za młode, drożdżami pachniało na kilometr, niby półsłodkie, a o niewyrównanym smaku, szkoda było sera do niego specjalnie rozpakowanego. Będę tej marki unikała z całej siły. Teraz idę przygotować obiad dla pieska, który od wczoraj chodzi głodny, bo mu obiad nie smakował.
Pyro,
takie imieniny przynajmniej się pamięta 🙄
Mam nadzieję, że Pyra Młodsza już wydobrzała ze szkód spowodowanych ciężką pracą, a resztę sufitu oszlifuje w okularach ochronnych, masce i rękawicach.
Mam jasność co do talara.
1 talar śląski = 24 grosze srebrne.
1 marka zatem to 2 talary. Hm…
Witajcie z cywilizacji olsztynkowej- mokrawo, ma się ku lepszej chociaż do cesarskiej daleko.
Cichalu dziekuję za pamięć i kwiat dla Ani. Pyro – nie Annam lecz Asiam ale bardzo mi milo, że pamiętałaś. Dziękuję Wszystkim, którzy o mnie ciepło pomyśleli i życzę Annom, Krzysztofom i Krystynom oraz dzisiejszym -jeśli wizytują Blogowisko (Konstantyn, Lucyliusz, Olaf, Maria, Faustyn, Serafina, Marta, Urban, Beatrycze, Lucyla, Cierpisław, Prosper) dużo zdrowia i szczęścia.
Alicjo Tobie szczególnie nieimieninowo dużo zdrowia bo doczytałam przelotnie, żeś złożona gorączką. Innym poszkodowanym i chromym takowoż.
Czas biegnie i jeszce tylko 3 dni lenistwa.
Idę po przedstawicieli fauny zimnolubnej, pochodzenia arktycznego z rodziny głąbieli:
1 kg siei
3 łyżki mąki
2 jajka
3 łyżki bułki tartej
3 łyżki tłuczonych orzechów
10 dkg masła
1 łyżka natki zielonej pietruszki
sok z jednej cytryny
oliwa do smażenia
Opis przygotowania:
Rybę oczyścić z ości, pokroić na porcje, skropić sokiem z cytryny i posolić. Odstawić na 15 minut. Przygotować talerze z mąką, roztrzepanymi jajkami i orzechami zmieszanymi z bułką tartą. Obtoczyć porcje ryby w tej samej kolejności. Następnie ułożyć na patelni na mocno rozgrzanej oliwie i smażyć z obu stron na złoty kolor. Po usmażeniu wyciągnąć na talerz, wyłożyć kawałkami masła i posypać natką zielonej pietruszki. Sieję podajemy na gorąco.
Witam!
Stary karp tym się różni od młodego, że po prostu śmierdzi mułem jak to określił niedawno owcarek podhalański.
Dlatego około m-ca przed sprzedażą poddany jest płuczce, tzn. płukany w specjalnych magazynach wodnych, gdzie przebywaw wodzie bieżącej.
Pozbywa się, zapachu mułu i resztek pokarmu.
Te, które spożywał Rudolf II pochodziły prawdopodobnie ze stawów milickich.
Pyro,
ten rozczarowujący tokaj Lipolistny (Harslevelu to liść lipy – taka autochtoniczna odmiana winogron) uchodzi za całkiem dobry, a czasem nawet doskonały, od słodkiego po wytrawny i czasem bardzo mocny napitek. Szkoda, że się taka butelka trafiła 🙁
Na chwilę wyszło słońce, to i ja wyszłam, ale zanim wróciłam – znowu przylało 🙄 Na ostatnich 200 metrach, pod górkę… Na szczęście – rowerem 😉
W okolicach Lucerny powodzie, nasze jeziora i rzeka pełne po brzegi…
Karpie, stare czy nowe, wolę oglądać w stawie choćby milickim, niż na talerzu. W naszym jeziorze zaobserwowaliśmy ostatnio duże klenie, takie po 50 cm . Pływają sobie blisko brzegu, aż wnerwione matki łyski przepędzają je od swoich nurkujących młodych o łebkach jak młode sępy 😯
Witam o świcie! Hej Apaw – Asiu, wypoczywaj! Wczoraj była polędwica z grila. 40 dol za kg! A mówią, że jest kryzys… Filet Mignon można było krajać widelcem, jak krem!
Apaw, pozdrów Mazury! W młodości przeżeglowałem je wzdłuż i w szerz. Przekajakowałem też. Np z uwczesnych Pup nad Krutynią, Pisą, Narwią, Bugonarwią do Wisły i do Warszawy. Ech…
Daleko nam, współczesnym do apetytu Rudolfowego. Nawet do apetytu naszych Dziadków. Do dzisiaj nie mogę się nadziwić np obfitości stołu wielkanocnego z czasów dzieciństwa i tajemnicą pozostaje dla mnie kto to wszystko zjadł i ile się wyrzucało.A ja mam i miałam rodzinę, która lubi jeść (dziatki – niejadki to nie u mnie) Słowo daję – najwyżej 1/3 tego co moja Mama czy Babcia szykowały, zjadaliśmy coraz mniej chętnie jeszcze w tydzień po świętach. Zamrażarek nie było przecież.
Dzisiaj zjadłyśmy z Anią chłopski omlet (4 kawałki ziemniaków od wczoraj, 4 jajka, masło, trzy duże plastry żółtego sera, 1/3 pęczka szczypiorku, dyżurne) i po parę plastróiejako obrzędowyw dobrego pomidora do tego. Sałaty nie miałyśmy w domu. Tak prawdą, a Bogiem, żywimy się od wczoraj plackiem piaskowym z morelami. Jest w naszym domu jednym z ulubionych ciast letnich i co najmniej raz w sezonie pieczony. Przez te remonty nie piekłam ciast już ruski miesiąc dopiero ten placek niejako obrzędowy w okresie imienin Anny. W lodówce jest jeszcze towar na placek drożdżowy ze śliwkami, ale to już jutro.
Przepraszam – coś jeszcze muszę źle naciskać, bo mi czasem kursor przeskakuje wersy i jak nie dopilnuję, nie wymaże na czas, wychodzą mi słowa wtrącone ni przypiął, ni wypiął (to nie pomidory są obrzędowe, tylko placek z morelami)
Pyro. Mam to samo. Wymieniłem już touch pad na nowy i nic nie pomogło. Nikt nie wie o co biega…
Próbowałem Cię wywołać na Skype, ale nici!
Do kiesy radców wrocławia zaglądać nie będę, ale ciekawi mnie co robili z solą. Aż7 korców soli przy znikomej ilości cukru – 4 korce.
A z 6 funtów szafranu, 24 funtów pieprzu, 6 funtów goździków, 8 funtów imbiru, 4 funtów cynamonu i 1 antału octu przygotowano zapewnie kąpiel
relaksującą dla dworek. To pewnie lepsze niż tabaka.
Pyro – Witaj!
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Echidna. Ty sie znasz na tych kursorach! Ratuj!
Marek wyjechal wczoraj po poludniu. Plotkowalismy te kilka dni i nawet zastanawialismy sie, czy nie zalozyc kabaretu w Watykanie. Znalazlo sie kilka tekstów. Gorzej z muzyka. Moze by tak kocia na przyklad Mikolajek od Dorotola. Letni, cieply obfity deszcz wlasnie sie skonczyl.
Pan Lulek
Cichalu,
większość tanich touch padów cierpi na przypadłość niestabilności w uczuciach, tzn. ich wrażliwość na dotyk jest kwestią przypadku.
Niektóre dają się w pewnym zakresie konfigurować, w takim przypadku można spróbować poprawić ustawienia. Zobacz pod „Control Panel->Pointing devices”. Może znajdziesz jakieś opcje.
Można też wyłączyć touch pad i używać myszy.
Przegladalam ostatnio „W staropolskiej kuchni” (Maria Lemnis i Henryk Vitry, wydanie z 1980). Byl tam opis zjazdu krolow i ksiazat (zwanego zjazdem na szczycie) w roku 1364 w Krakowie a uczte organizowal radca miejski Mikolaj Wierzynek. Odbil sie glosnym echem w Europie i na Bliskim Wschodzie a jeden z francuskich sredniowiecznych poetow pisal:
„A jak zostali ugoszczeni, uczczeni, obsluzeni i podejmowani chlebem, winem, wszelkimi rodzajami pozywienia i napojow, wszelkim ptactwem, rybami i innymi gatunkami mies, szalony bylby, kto by pytal, bo nie powinno sie pytac o to, jako ze niepodobna tu odpowiedziec, tak zostali wspaniale ugoszczeni”. Autorzy dodaja jeszcze, ze polska goscinnosc slynela od odwiedzin cesarza Ottona III w Gnieznie w roku 1000. Cudzoziemcy ja podziwiali a dla nas, Polakow, byla ona czyms naturalnym.
Mam nadzieje, ze Was nie zanudzilam 🙂
Pyro, witaj, zanotowalam Twoj numer na skype, zgoda?
Nie śmiejcie się ze mnie – uczę się. Zadzwoniłam do Cichala i Sławka, którzy się u mnie „zapisali” ale nie odebrali połączenia (a ja poprzednio nie słyszałam od nich dzwonka). Jak dalej – nie wiem. Ja mam mysz zewnętrzną i też mi przeskakuje. Wydaje mi się, że bokiem palca trącam sąsiedni do alt gr.klawisz z oznaczeniem graficznym
Paolore. Dziękuję za rady. W control panel żadnych nowych możliwości. Przyłączyłem mysz przez USB, ale ten skubany t.p nie chce się wyłączyć. Masz jakiś trik na niego?
Syn podrzucil mi wlasnie „hit” lata, clip jest ciekawy
http://www.youtube.com/watch?v=rQjh9H-ymK4
Cichalu, napisz, jaki masz model komputera, może znajdę jakieś rozwiązanie problemu.
Alino,
niezły ten hit 🙂 U nas przebojem sezonu jest „You wanna be Americano” w nowej wersji. Mnie się najbardziej podoba najstarsza neapolitańska ale i nowa Lou Begi albo stara – Zofii Loren da się słuchać, a przede wszystkim oglądać 😉
Zaczęło się w Neapolu
Luuuudzie! Rozmawiałem z Pyrą przez skajpa. Cudowny wynalazek. I Skype i Pyra!
Paolore. Dell Studio 1735. G02FDH1 Express Service Code.
Po randce z Cichalem, O!
Sofija sprawiła mi wielką przyjemność. Zapomniałam, że ona doskonale śpiewała, ale z uciechą obejrzałam i wysłuchałam wszystkiego, coście byli łaskawi nadać.
Będzie nowy pomnik
cichal –
paOlOre jest specem, według słów Pyry „Aniołem IT”. Ja jestem bezprzewodowy Win, bezproblemowy iMac. Jak coś szwankuje, czyszczę mysz i „po ptokach”.
A jak miałam „big problema”, to paOlOre Wspaniały zamienił go w „nima problima”.
Touch pad jest dla mnie złem koniecznym. Wystarczy nieco zabrudzony palec i już problem. Spróbuj może bezprzewodowego gryzonia.
Dobranoc
Echidna
Cichalu, poniższa metoda ma sprawić, że touch pad będzie się wyłączał, gdy podłączysz mysz USB. Dobrze byłoby też sprawdzić, czy masz zainstalowany najnowszy sterownik do touchpada. Tutaj znajdziesz wszystko, co trzeba.
# Click Start.
# In the Search box type main.cpl, click main.cpl in the list of programs.
* In Windows XP click Run, type main.cpl in the box next to Open, click OK.
# Click the Dell Touchpad tab.
# Click on the picture of the touchpad.
# Click Device Select.
# Click to check the box to the left of Disable Touchpad / Pointing Stick when external USB mouse is present.
# Click Apply, then click OK.
Nemo, dzieki za te Karine, nigdy przedtem nie widzialam. Alez ona miala wdziek! Mam pieknie wydane, napisane przez nia „Recettes et souvenirs”. Jest doskonala kucharka.
Jotko, Alicjo – Restaurujcie sie.
Cierpislawie – Glowa do gory, bedziesz mial syna i nazwiesz go inaczej.
Prosperze – Tak trzymac.
Cichalu – Byc moze potrzebujesz Synaptics driver and BIOS update, ale Rudolf II-gi zaczynal od prostych rzeczy – wyjmowal baterie, naciskal guzik power przez 30 sekund, wkladal baterie – static electricity problem. Sprobowac warto.
Alino – Ty, zanudzac ? Co ja mam powiedziec ?:)
Pyro – Nie smiejemy sie z Ciebie, ale do Ciebie – Masz racje, Rudolf mial przecietny jak na te czasy apetyt. Poza tym kto wie, byc moze w tych czasach woly byly wielkosci przepiorki.
Nemo – (con fuoco) – Pochlebiajacy Rudolfowi portret to nie dziwota – Arcimboldo byl zastraszony, tak jak Kapuscinski. Nie sadzmy pochopnie.
Obgadałam pół kuli ziemskiej i uciechę mam wielką. Wygląda na to, że doskonale prosperuję pasożytując na żywej tkance blogu. Wyrzutów „na sumieniu” nie mam żadnych, uczuć wdzięcznych – wiele. Słucham piosnek na głośniczkach Nisi, piszę na maszynie Pawła, śmieję się do wszystkich. Toasty wzniosę na Zjeździe za wszystkich dobrodziejów.
Nim zdobede sie na odwage i stane w obronie pomnika, slowo w obronie Rudolfa.
Biedny Rudolf. Zywnosc byla droga. Pewnego razu usilowal nabyc na aukcji orzech kokosowy, za jedyne 4000 florenow. Ktos inny dal wiecej – statek z zawartoscia. Byl to rzadki okaz kokosa, z palmy ktora rosla na dnie morza. Tak przynajmniej wtedy wierzono. Tyle o naukowcach.
W południe przybrałam pozycję pionową. Dzisiaj pogoda stanowczo za ładna, nie mogę już wytrzymać leżenia. Tak się naszprycowałam aspiryną, że musiałam pościel do prania, poduszki na ogródek do suszenia-wietrzenia, a kordełkę też najlepiej do prania. Zdaje się, że z tym wypłynęło ze mnie choróbsko, tylko słabizna została. I nieco gardło szwankuje.
Ale pogadałam z Pyrą, która ma nową zabawkę, ciekawe, kiedy zacznie żałować, że adres rzuciła do publicznej wiadomości. Już i tak jest Grand Central Station, a teraz to chyba trzeba będzie przemianować na Super Grand Central.
Ale od czego blokowanie niechcianych kontaktów 😎
Pyro,
zapamiętaj jeszcze , że via skype można dzwonić na zwyczajne telefony, niech Ania zerknie na te opcje – ja od lat tak robię, koszt minimalny, bardziej się opłaca niż telefon-telefon.
Arcimboldo zainspirowal niejednego, na przyklad takiego, mieszkajacego niedaleko Toronto
Placku, prosty system Rudolfa Wtaroj właśnie testuję i…niestety dalej kursor goni jak chce. Teraz wypróbuję rady PaOLOre.
Alicjo, wracaj do zdrowia 🙂 Zapewniam Cie, nie zadzwonie do Pyry bez uprzedzenia i zezwolenia 🙂
Jesli zadzwonie do Pyry, to jako Rudolf II-gi, inaczej mnie zablokuje.
Co ja robie ? NIE jako Rudolf II-gi 🙂
Alina może zadzwonić jako Carla Bruni-Sarkozy 🙂
A co…akurat potrzebuje porady 😉
Niezły tem Molev…. tylko trzeba się odsunąć 😉
Toronto, A.D. 1577, po poludniu.
Czcigodni Radni Miasta Wroclawia,
„Na biednych nie trafilo” – narzekacie juz od wiekow, ale zapewniam Was, ze to oczywiste, iz Rudolf zrobil Wam przysluge. Stymulowal hodowle bydla, warzenie piwa, pozwolil miejscowym artystom na delektowanie sie pierwszym w tym roku obiadem. Nawet nieszczesny hodowca karpi-emerytow mogl sie nareszcie ich pozbyc i sprowadzic z Grodow Czerwienskich telewizor rubin. Nawet miejscowe tolerancyjne niewiasty byly mu bardzo wdzieczne. Nasz czcigodny Premier przywitalby go chlebem i sola (pewnie dlatego Rudolf wybral Wroclaw). Wstyd, Panowie, wstyd. W 1948-mym roku nie zapomnijcie zaprosic Picassa.
PaOLOre. Kombinuję jak koń pod górę i nic. Może dlatego, że mam Windows7?
Alle leje 😯
Byliśmy pożegnać podróżniczkę stepowo-pustynną. Jeszcze za tą ulewą zatęskni 😎 W drodze powrotnej stop u chłopa po jaja, potem rzut spojrzeniem na wzbierający potok Lombach. Do powodzi jeszcze mu trochę brakuje… W niedzielę ma być słonecznie… W międzyczasie trzeba by na grzyby…
na golabki?
nie starczylo, musial sobie namazac na szmacie 🙂
Wlasnie, co to za uczta bez grzybow ?
(Moj gniew na Wroclaw juz nie wzbiera, jest w fazie mzawki z przejasnieniami)
Slawku – Jak zwykle masz racje, na ksiazki wydal, patalach.
Wedlug Karpowicza slowo patalach jest dopuszczalne w grach.
Cichalu, dzisiaj nie dam już rady, jutro też raczej nie, ale w sobotę mogę zajrzeć do Twojego Della. Jakiemuś Cichalowi na skypie wysłałem mój kontakt. Mam cichą nadzieję, że to byłeś Ty 🙂
paOLOre. Cichal to ja. Ewentualnie cichaljr to syn, ale nie sprawozdawał. Nie spiesz się, wyrobię. Jak Ty wyrobisz, to mnie zrobisz! Za co 100krotne dzięki!
Sprawdziłem na Skypa mam Twego typa!
Zjadłem dwa cukierki czekoladowe z likierem i momentalnie rzuciło mnie się na talent! Rymuję! A mówią, że alkohol to zguba…
Wykonalem czyn Spoleczno Uzyteczny. Wlasnorecznie. Uzupelnilem slój nalewki. Lekka jasna orzechówka ale nie dla dzieci. Jesli juz, to dla matek karmiacych w naturalny sposób. Kropne jeszcze kielicha z resztek i pod pierzyne ma sie rozumiec
Wpadajacy systematycznie w okreslony stan zdrowotny
Pan Lulek
Placek, karpowicz pewnie z tych, co yurek opowiedzial, z Milicza, wtedy grali najwyzej w warcaby, chynczyk jeszcze nie byl taki wszedobylski, wydal, jak widac, ale czy czytal?
w sumie i tak wyszlo do twarzy,
ps moglem dla uczciwosci nadmienic o Karpowie, ale mi sie nie chcialo
Wy tam na ptakach się wyznający… co to jest takie spore, szarawe raczej i głośnym dziobem nadaje Tiu-tiu-tiu? Powtarza co rusz, jak zacznie, bardzo donośne, wilga to nie jest, wilga inaczej zapiewa, to są krótkie, doniosłe TIU! I wilga jest żółto jakaś, a TO jest szare, szarobure, powiedzmy (ślepam bez śtucnych patrzałek coraz bardziej).
…a przy okazji, nikt nie podał chyba jeszcze…
http://www.youtube.com/watch?v=wcOdFWlhxxk
Podałem w nocy, ale młodzież blogowa Jej nie zna, woli swoje gawędzenie…
Alicjo – Tiu-tiu-tiu-TIU ?
Chinskie ptaszysko, pewnie Slawek wie, ale wypoczywa.
Slawku – Nie wiem, przy jedzeniu nie czytal, a Fischera tez nie wspomne…udziela mi sie.
Placku,
nie chińskie, nasze kanadyjskie, drze dzioba i namolne bywa, jak człek słabowaty i chciałby względnej ciszy. Bo do ptaków jesteśmy zwyczajni.
Cichalu – Kazda osoba wyraza swe uczucia inaczej. Ty tez jestes mlody, utyskiwanie na mlodziez zaczyna sie po setce (albo dwoch).
Alicjo – Do wyboru, do koloru – te sa z lipca, ale mozesz sprawdzic w calym archiwum. Chyba nie labedz, ale gray jay istnieje.
Placku nie sądziłem, żeś nożyce…za kpinę żem młody nie dziękuję.
wybieram tego:
http://www.ofo.ca/photoalbums/current/July/slides/TuftedTitmousebm.html
wyglada rzeczywiscie, jakby ostatnie TIU mu nie wyszlo, zreszta poprzednie tez chyba nie bardzo
Sławku – a skąd żeś tego zmokłego kuraka wynalazł?
Do serca przytul ptaka…zmokniętego…
Wpadam na moment bo zapiekam bakłażany
Cichalu – Nie posadzilem Cie o kpine, wrecz przeciwnie, a moglem. Nie posadzilem Cie o niesprawiedliwa ocene wszystkich bez wyjatku blogowiczow. Nie bede Cie sadzil za to, ze nie wspominasz setek smutnych i tragicznych wydarzen ktorych nigdy nie brak i uwazal, ze wolisz gawedzic. Nie bede nastawal nad tym , ze mam racje. Jesli nie zyczysz sobie bym reagowal na Twoje wpisy, trudno. Moje zapewnienia, zem nie nozyce, ze nie kpie, na nic sie nie zdadza.
Podales te wiadomosc pozno w nocy, nikt wtedy nie gawedzil. Nie spalem, przeczytalem i przyznaje, ze bardzo chcialem cos napisac, ale powstrzymala mnie mysl, ze uznasz to za niestosowne, a to dlatego, ze juz niejeden raz to czyniles. Nie obiecuje poprawy, kpic z nikogo i niczego nie mam zamiaru. Musze zyc z faktem, ze sie wkurzylem, i odpowiadam, bo mialem na to ochote juz wtedy, gdy posadziles mnie o paskudzenie nazwiska subtelnego poety. Do dzis nie wiem dlaczego, nie odpowiedziales na moje pytanie.
Wbrew pozorom nie boje sie wyrazic tego co czuje.
Kazda smutna wiadomosc wywola we mnie smutek, Cichalu i nie uwazam siebie za wyjatek, wrecz przeciwnie.
Zapewniam Cie tez, ze to nie jestem enigmatyczny, mysle tylko, ze mnie nie lubisz, a to jest jak najbardziej zdrowym i normalnym uczuciem.
Skoro juz prawie sie powiesilem na wlasnym sznurze, wyznaje, ze Cie lubie, nawet wtedy gdy sie pienisz 🙂
Jesli uznasz moj wysilek za szyderstwo, masz do tego pelne prawo.
Przepraszam – Zwlaszcza w tym kontekscie moje wypociny za zalosnym, malostkowym egoizmem.
Placku – o tej, późnej u mnie porze, być może będę plotła, jak ta ciotka na kanapie, co to miała za złe. Chcę wszakże powiedzieć, że nasza indywidualna wrażliwość (i drażliwość) jest cechą osobniczą, indywidualną i to, co jednego doprowadza do pasji, kogoś innego w żaden sposób nie dotyka. Tak np mnie wyprowadza z równowagi „akademickie gadanie”, za to ogromnie lubię ironię, kpinkę i żart. Tematy rozpaczliwie smutne też wolę w woalu niedopowiedzeń; mam dostatecznie dużo życiowego doświadczenia, żeby odczuć ogrom nieszczęścia, natomiast nie lubię epatowania nieszczęściem. Ogółem jestem zwolenniczką anglosaskiego, powściągliwego wyrażania uczuć. Rzeczywisty stosunek do bliźnich i ich problemów i tak wyraża się w naszym działaniu, a nie w słowach. Wszystkich naszych blogowych przyjaciół przyjmuję z dobrodziejstwem inwentarza: jesteśmy różni; ale wierz mi – ilekroć ktoś z nas potrzebował pomocy, to ją na blogu znalazł w takiej, czy innej formie. Chrońmy ten nasz salon przed zawieruchami; już tak niewiele takich przyjaznych zakątków zostało.
ów
zosta
Jeszcze tylko 15 godzin bez 44 minut i wakacje !!! 🙂 🙂 🙂 🙂
Sławku,
a może http://www.ptaki.info/imgekoprojekty/image/obszary/27.jpg ?
Bawilem caly wieczór pod pierzyna Pyry. Oj, smakowalo. Komary uciekly za Misiem na Kurpie i wreszcie spokój.
Jak sie zorientowalem dojechal. Gratulacje,
Pan Lulek
Pyro – Amen
Placku. Przedostatnie zdanie mnie rozbroiło! Placku szanuję Cię i lubię też. za Twoje dadaistyczne posty, za bezsens w sensie, za erudycyjne zawieruchy. Mam z Tobą kłopot. Nie piszesz po polsku. Nie używasz diakrytyków i mnie to męczy. Reszta to drobnostki!
Placku! Popatrz jakiego języka używa Pyra, a jest to Pani…
Placku! Nie newrwujsia! To wszystko bzdey. Najważniejsze, żebyśmy zdrowi byli!
bzdety
Dospac nie mozna a kod eded. Deszcz uciekl na poludnie i powoli, konsekwentnie dochodza brzoskwinie. Zupelnie nie rozumiem po co sa te wszystkie zawijasy i ogonki przy literach.
Niegramotny.
Pan Lulek
Biedny Lulku, spnieswiadomij w\]
Chyba niegramotny! Dobranoc!
Cichalu – Bardzo zalowalem, ze nie udalo mi sie poznac Was osobiscie, ale jednak poznajemy sie, toczka po toczce. Bardzo Ci dziekuje, a gwoli wyjasnienia, moje proby adaptacji klawiatury nie spodobaly sie programom ktorych uzywam w mym podwojnym zyciu, zwlaszcza kolekcji wtyczek do Adobe. Moj komputer wybral kompromis i zachwycil sie umlautem. Bylby idealny dla Pana Lulka, ale on swietnie sobie radzi i dociera do sedna sprawy z szybkoscia lasera. Dziekuje Ci tez za wszystkie slowa zaczynajace sie od litery D, zwlaszcza za szczodre podejscie do mych dyletanckich zawieruch.
Cieszy mnie to, ze Cie do konca nie rozbroilem; Cichal rozbrojony to jak bezalkoholowa orzechowka 🙂
Prawdziwy dzentelmen nie powinien patrzec na jezyk Damy, ale przyznaje sie do grzechu – nie tylko, ze patrze na jezyk Pyry, ale i na to co z nim robi, tak trudno osiagalny balans formy i tresci. Dosyc komplementow, bo sie Pyra rozbestwi.
Wiem, ze nie bedzie to zadna rekompensata, ale chcialem zrobic Ci przyjemnosc
Wczoraj w nocy myslalem o tych, ktorzy za zycia czesto przymierali glodem, a po smierci ich serca ladowaly w zamkach, kaplicach, a reszta na cokolach. Kasia Sobczyk to nie tylko pogodne wspomnienie z mej mlodosci, ale i jedna ze skromnych i niezlomnych kobiet ktore podziwiam.
Nie jest juz tak duszno, mam nadzieje, ze podobnie jest w krzakach Alicji.
Kolejny dzien dobiega konca, kolejny sukces – wszystko na temat.
Rudolf II-gi stworzyl najpiekniejszy Gabinet Osobliwosci na swiecie – zadne tam gwozdzie z arki Noego ale nieprzebrane skarby. Przyznaje, ze ani jeden nie byl dadaistyczny, ale tylko dlatego, ze Rudolf przedwczesnie nabawil sie syfilisu i nie dozyl tego rozpasania.
Dobranoc Cichalu 🙂
(Leszek Serafinowicz)
„Pobyt w Paryżu, gdzie go widziałem po raz ostatni, zaspokoił wreszcie jego nienasycony głód snobizmu. Na parę lat przed wojną jak Proust przekroczył zarówno wysokie progi arystokracji, jak i literatury. Odnajął mieszkanie paryskie, które kiedyś umeblował i dekorował Jean Cocteau. Bywali u niego i Rothschildowie, i Paul Valéry. Tam widziałem go po raz ostatni przed upadkiem Paryża. Wybrał Amerykę. Nie wrócił do kraju. On, który pisał: „A wiosną – niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę”, miał ją wciąż przed oczami i wiosną, i latem, i jesienią, i zimą, i w ten czerwcowy upalny wieczór, gdy po raz drugi targnął się na swoje życie. Tym razem skutecznie”
Tak się pisze o serdecznych przyjaciołach 🙄
Rudolf lubił się też ładnie ubrać
Tak sie pisze o tychh, ktorych sie nie lubi:
„Wczoraj wieczorem doszła mnie tu wiadomość o tragicznej śmierci Leszka. Pomyślałem, że nie mam, właściwie mówiąc, do kogo zwrócić mych słów żalu i smutku z tego powodu, chyba tylko do Ciebie. Tyś mi go przedstawił, jak dziś pamiętam, na małej przestrzeni Wareckiego placu, ukośnie idącej od Szpitalnej do Wareckiej. Dziś to miejsce nie istnieje!
W takich momentach zapomina się o tym, co nas dzieliło – pamięta się o tym, co łączyło niegdyś, a łączyło tak wiele. Wspólny prawie debiut, i „Pikador”, i „Pro arte”, i późniejsze różne sprawy. Nie lubiliśmy się w gruncie rzeczy z Leszeczkiem, ale i bez lubienia byliśmy przyjaciółmi. A gdy mu się życie tak tragicznie ułożyło i tak tragicznie zakończyło – nie mam dla niego innych słów i innego wspomnienia, jak słów i wspomnienia przyjaźni i żalu. Pamiętasz ten list, który kiedyś Ci o nim napisałem. Miałeś go schowany w twoim archiwum – ale na szczęście, tym razem, spłonął. Żałowałbym teraz mojej złośliwości. Serce się ściska na myśl o tych bezcennych darach, jakie ten człowiek posiadał i jak mu się one zmarnowały. Była to jedna z największych inteligencji, jakie spotkałem, jeden z największych dowcipów (czyż można nawet porównać z dowcipem Julka czy ordynarnym i mechanicznym dowcipem Tolka!) – olbrzymie wykształcenie. I z tego wszystkiego nic, gaśnie jak błędny rycerz, pęka jak błotny pęcherz. Jakiż okropny los! Zostanie tych parę wierszy, parę satyr. Ale to mało, strasznie mało. Co go tak zmarnowało, epoka, los, charakter, powodzenie pierwszych lat? To są rozważania w pustce – nic na pewno nie wiadomo, jak w ogóle niewiele wiadomo w tym wspaniałym nowym czy starym świecie. Bardzo mi smutno w takich chwilach i bardziej niż zwykle odczuwam moją samotność.”
Fajny moment, wszyscy śpią 😉
na dworze szaro i smutno, ale deszcz ustał na chwilę. Niedaleko stąd, na głębokości ponad 600 m od otworu wyjściowego czeka grupka belgijskich grotołazów na opadnięcie wód. Na tej głębokości bowiem jest naturalny syfon (jak kolanko pod umywalką) oddzielający górną część jaskini Baerenschacht od systemu korytarzy i studni schodzących do poziomu naszego jeziora czyli 561 mnpm. Wejście do jaskini znajduje się na wysokości 1500 m. Jaskinia poniżej syfonu ma łączną długość ok. 67 km i jest największym systemem tego typu („postsyfonalnym”) na świecie. Syfon jest ciasny i kręty i ma 40 m długości. Tylko nieliczni wyspecjalizowani w nurkowaniu grotołazi pokonywali go do roku 1995. Dzięki zawziętej i wytrwałej dwuletniej akcji górniczej zbudowano tunel obchodzący syfon, ale jak porządnie przyleje, to i dojście do tunelu jest zatopione i nie pozostaje nic innego jak odczekać. Belgowie mieli wyjść wczoraj w południe, ale kto wie, czy wyjdą przed sobotą 🙄 Na głębokości -935 m jest biwak to odczekają…
O, Placku, myślałam, że śpisz 🙄
Bo też ten attache maniery miał okropne:
„…Dał mi wtedy u siebie śniadanie z homarami, które żarł wstrętnie, palcami, cały usmarowany…” 🙄
Placek spi, ja jeszcze nie. Na dworze swiezo, niebo rozgwiezdzone, idealna pogoda na wizyte Marsjan. Mam nadzieje, ze Belgowie maja zapas frytek i syfonow z woda. Nie moge udawac, ze nie spie, ale moge pisac niewidzialna czcionka, tez bedzie fajnie.
Oni tam kiedyś zasadzili cykorię zwaną endywią i jak ponownie zawitali na biwaku, to powitały ich główki najbielszej endywii na świecie 😎
To jeszcze pol biedy…bazgral jak kura pazurem. Gdyby byl lekarzem…skandal i tyle. Bazgral i podjudzal, ze jego kaligrafia to kwadratura kola i tylko malzenstwo z osoba piszaca biegle i ortograficznie na maszynie moze to zmienic.
Rasisci…mogli jej nocna lampke zostawic, pewnie Walonowie, oni tez jedza homary palcami. Sasiadka w kolejce widziala to na wlasne oczy.
Dzien dobry, doczytuje Wasze wieczorne i nocne wpisy.
Placku, pozwol, ze dodam (wiem, moje zdanie nie ma znaczenia), ze piszesz po polsku, piszesz pieknie po polsku i nie diaktryki na klawiaturze decyduja o wartosci Twojego jezyka. Fakt, ze sama tez ich nie uzywam, nie wynika ze zlej woli tylko po prostu z niemozliwosci ich ustawienia. Nie sadze, zeby wiekszosci blogowiczow utrudnialo to czytanie.
I jeszcze jedno Placku, jestes bardzo sympatyczna osoba, o duzej wiedzy, kulturze i tolerancji.
Alino – Wlasnie zmieszalem polowe nieszkancow z blotem, a Ty wyczulas, ze to ze strachu ? 🙂
Emigranckie pisanie, od lat nawet moje sny czyta Jan Suzin, ale najbardziej lubie Kielskiego – Twoje zdanie ma znaczenie, nawet bez lakowej pieczeci.
Kilometr pod ziemia, wyobrazam sobie zapchane kolanko – Nemo, ile dni oczekiwujacy na czekajacych beda czekac zanim zaczna cos robic ?
Mieszkancow Belgii a nie Chin, nie jest tak zle.
Placku,
wczoraj wieczorem zadzwonił jeden helwecki grotołaz (Diego) z informacją, że Belgowie są oczekiwani i się nie meldują. Możliwe, że im się baterie rozładowały w telefonach. Pojechaliśmy (10 km, 800 m wyżej) sprawdzić, czy ich samochody stoją w lesie poniżej jaskini. Stoją. Potem Diego przekazał nam SMS, który przyszedł z jaskini (jest możliwość kontaktu z biwaku , ta nowoczesna technika 😎 ) że są zablokowani. Dopóki mają co jeść nie ma potrzeby interwencji. Jedyna możliwość dotarcia do nich to przenurkowanie syfonu. Czekamy więc na pogodę…
Czy Walonowie? Nawet nie wiem, którzy tam akurat są, w tej dziurze, ciągle jacyś młodsi się pojawiają 🙄 Mówią po francusku…
Nemo przyznam,
ze coraz mniej kapuje wielu bliznich, tak tez tych co lubia po grotach, albo i gdzieindziej, byle ryzykownie. Grotolazi nie rzucaja sie tak w oczy jak wielu innych ekstremalistow, sa raczej niszowi, doslownie i w przenosni. Jak mialem ok 21 l i zaczynalem nurkowac zaproponowal nam jeden z Politechniki w Gliwicach przylaczyc sie do ich grupy grotolazow. Bylem wtedy czynnym gornikiem, a fakt, ze nurkowalem na aparaturze wydalo mu sie szczesliwa kombinacja do takich przedsiewziec. Jakt przedstawil projekt zejscia do jakiejs jaskini w Tatrach, a punktem glownym mialo byc wlasnie przejscie przez syfon, to podziekowalem. Wlasnie fakt, ze bylem gornikiem i moglem sobie to i owo wyobrazic, a i dostateczne juz zaznajomienie sie z marnoscia sprzetu jakim wtedy dysponowalismy, powstrzymalo mnie od podjecia krokow w tym kierunku. Szkoda wlasciwie, bo nie bylem przewidziany do przejscia przez sam syfon, a tylko do asysty. To byl wlasciwie ten wiek jeszcze, gdzie mozna sie takimi rzeczami zafascynowac, ale chyba rodzacy sie juz sceptyzm do przebywania pod ziemia /w jakim to celu by nie bylo/ powstrzymal mnie od tego.
Milego dnia,
pepegor
Alino,
jednym przeszkadza brak kreseczki nad „n” u innych, ale nie barbarzyńskie kaleczenie gramatyki rosyjskiej u siebie, inni nie zauważają żadnych braków „końcówkowych”, jeśli tekst jest interesujący, nie nadęty i natrętnie pedagogiczno-cenzorski 🙄
Powoduje uśmiech na twarzy, zadumę, rozmarzenie, chęć uściskania autora lub upichcenia mu tortu z kalarepy na dobry sen…
Pyra ma rację. Każdy ma indywidualną wrażliwość 😉
Pepegorze,
jest wprawdzie nowy temat, ale tu Ci jeszcze odpowiem. Nurkowanie w jaskiniach to jeden z najbardziej niebezpiecznych sportów, a już w syfonach szczególnie, więc Twoją decyzję swego czasu uważam za rozsądną. Oglądam czasem wspaniałe filmy kręcone pod wodą w jaskiniach Grecji, Włoch, Meksyku etc. kręcone przez znajomych mi nurków jaskiniowych i za każdym razem cieszę się, że wrócili cało i zdrowo…
Dam im popalic dopiero jak wyjda z tej nory, w miedzyczasie pocieszam sie, ze Belgowie maja pluca jak morswiny. Teraz tylko nadzieja, ze wroclawianie nie przywiazali nikogo do pregierza. Tak, za odmowe spozycia zupy z ikry karpia chlostano nieszczesnikow osmiornica.
Uprzejmie prosze o trzymanie za mnie odrobine kciuków dzisiaj w okolicy godziny 13.00. Beda wstawiane numery u góry i u dolu. Kiedy bedzie mrok wiczorny wtedy stane sie upiorny.
O ile wiem, nie powinienem gryzc twardych przedmiotów. Na wstelki wypadek nabede flaszke czerwonego i wkalkuluje w koszty.
Pan Lulek