Co ma piernik do pisarza?

Po raz kolejny podpieram się twórczością Grzegorza Sobela. Jego książka „Przy wrocławskim stole” obfituje bowiem w przepyszne anegdoty i historyjki. Tym razem osłodzę Wam życie piernikiem.
„Czy sławny pisarz i krytyk literacki doby oświecania, osobisty sekretarz generała Fridricha Bogislava von Tauentziena, ale też wielki hazardzista Gotthold Ephraim Lessing (1729-1781) może mieć coś wspólnego z piernikami, ulubionym wówczas, wypiekanym na miodzie ciastem wrocławian, nie licząc tego, iż zapewne nieraz zajadał się nimi po obiedzie? Otóż ma! Podczas pobytu we Wrocławiu Lessing mieszkał przez jakiś czas w domu znanego w mieście wytwórcy pierników przy ul. Świdnickiej. Gospodarz, który nie pochwalał stylu życia lokatora, chcąc dać upust swej niechęci, począł wypiekać pierniki w kształcie mężczyzny lichej postury, którym dał nazwę „pierniki a la Lessing”, a które, jak się okazało, sprzedawały się cał?kiem dobrze. Jak zareagował pisarz na swe piernikowe podobieństwo, nie wiadomo, wiadomo natomiast, iż pomysł przyczynił się do zwiększenia obrotów cukiernika.
Ale historia pierników we Wrocławiu sięga dawniejszych czasów, a w XVI w. stolica Śląska uchodziła za jeden z silniejszych ośrodków piernikarstwa. Pierwszym znanym ciastem był zapewne miodownik. A od miodownika do piernika niedaleko – wystarczyło dodać do ciasta przypraw korzennych. W dawnych czasach piernik różnił się smakiem od tego, który znamy dzisiaj. Dość powiedzieć, że dodawano do niego pieprzu, może nawet najwięcej ze wszystkich przypraw – i zwano pieprznikiem (Pfefferkuchen). Określano go też mianem miodownika o korzennym zapachu. Sławą wśród pierników wrocławskich końca XVII i początku XVIII w. był Jungfernkorb, zwany też Jungfrau, czyli mały piernik w kształcie kobiety, nadziewany migdałami i kandyzowanymi skórkami owoców (ciasto przy?prawiano też cynamonem, sokiem z cytryny, a nawet ciemnym piwem). Piernik ten był obowiązkowym zakończeniem obiadu w wielu mieszczańskich rodzinach. Pierniki miały najprzeróżniejsze kształty, a pieczono je w drewnianych klockach (najczęściej z dębu i bukszpanu) z reliefem wklęsłym. Walcząc o klienta, piernikarze zamawiali klocki u najzdolniejszych kołtrynierzy i drzeworytników.”
Na dziś dość słodyczy. Ale do mojego powrotu jeszcze poczytacie kawałki tej książki.