Co ma piernik do pisarza?
Po raz kolejny podpieram się twórczością Grzegorza Sobela. Jego książka „Przy wrocławskim stole” obfituje bowiem w przepyszne anegdoty i historyjki. Tym razem osłodzę Wam życie piernikiem.
„Czy sławny pisarz i krytyk literacki doby oświecania, osobisty sekretarz generała Fridricha Bogislava von Tauentziena, ale też wielki hazardzista Gotthold Ephraim Lessing (1729-1781) może mieć coś wspólnego z piernikami, ulubionym wówczas, wypiekanym na miodzie ciastem wrocławian, nie licząc tego, iż zapewne nieraz zajadał się nimi po obiedzie? Otóż ma! Podczas pobytu we Wrocławiu Lessing mieszkał przez jakiś czas w domu znanego w mieście wytwórcy pierników przy ul. Świdnickiej. Gospodarz, który nie pochwalał stylu życia lokatora, chcąc dać upust swej niechęci, począł wypiekać pierniki w kształcie mężczyzny lichej postury, którym dał nazwę „pierniki a la Lessing”, a które, jak się okazało, sprzedawały się cał?kiem dobrze. Jak zareagował pisarz na swe piernikowe podobieństwo, nie wiadomo, wiadomo natomiast, iż pomysł przyczynił się do zwiększenia obrotów cukiernika.
Ale historia pierników we Wrocławiu sięga dawniejszych czasów, a w XVI w. stolica Śląska uchodziła za jeden z silniejszych ośrodków piernikarstwa. Pierwszym znanym ciastem był zapewne miodownik. A od miodownika do piernika niedaleko – wystarczyło dodać do ciasta przypraw korzennych. W dawnych czasach piernik różnił się smakiem od tego, który znamy dzisiaj. Dość powiedzieć, że dodawano do niego pieprzu, może nawet najwięcej ze wszystkich przypraw – i zwano pieprznikiem (Pfefferkuchen). Określano go też mianem miodownika o korzennym zapachu. Sławą wśród pierników wrocławskich końca XVII i początku XVIII w. był Jungfernkorb, zwany też Jungfrau, czyli mały piernik w kształcie kobiety, nadziewany migdałami i kandyzowanymi skórkami owoców (ciasto przy?prawiano też cynamonem, sokiem z cytryny, a nawet ciemnym piwem). Piernik ten był obowiązkowym zakończeniem obiadu w wielu mieszczańskich rodzinach. Pierniki miały najprzeróżniejsze kształty, a pieczono je w drewnianych klockach (najczęściej z dębu i bukszpanu) z reliefem wklęsłym. Walcząc o klienta, piernikarze zamawiali klocki u najzdolniejszych kołtrynierzy i drzeworytników.”
Na dziś dość słodyczy. Ale do mojego powrotu jeszcze poczytacie kawałki tej książki.
Komentarze
Dzięobry na rubieży.
Pepegor: niedrogi hotel Amarys-Simart – 7 rue Simart 75018 Paris,
http://www.amarys-simart.com
To u stóp Montmartre’u, metro bliziutko, tylko nie pamiętam jak się ta stacja nazywa.
Sama tam będę mieszkać we wrześniu.
pepegor,
ponawiam to co pod poprzednim wpisem Gospodarza. Ten dom polecam wszystkim, którzy podróżuja z dziećmi, z uwagi na ilość miejsca do zabawy, możliwość odpoczynku po zatłoczonym Paryżu, Disnaylandzie, Parku Asteriksa.
Pory obiadokolacji można uzgadniac indywidualnie, korzystać z nich wybiórczo. Zakonnice nie noszą habitów, nie ma zatem atmosfery klasztoru, która dla niektórych bywa nieznośna. Pokoiki skromne, ale czyste, z pełnym węzłem sanitarnym. Polecam.
http://www.maisons.mission-catholique-polonaise.fr
Witaj Nisiu,
co u Ciebie? Rób proszę szczegółową dokumentację logistyczną z wyprawy do Bretanii. Być może w przyszłym roku tam pojedziemy z Kacprem. Tam a może do Portugalii, w której jeszcze nie byliśmy.
Chwilowo nie mam nastroju wakacyjnego. Dopadło mnie znowu choróbsko, ból utrudnia życie, ale Gospodarz nie pozwala o tym rozmawiać przy stole. To znaczy nie Gospodarz, ale Panie Dobre Maniery do spółki z Dobrym Wychowaniem. Oddalam się cierpieć w samotności.
Dziekuje Nisiu, zanotuje i przesle,
dziekuje Jotko, juz przeslalem.
Pozdrawiam wszystkich przy mzawce,
pepegor
U Pepegora mżawka, a u mnie od wczesnego ranka cały czas mocno pada. I nie widać żadnych przejaśnień. Nie chce mi się wychodzić z domu, w związku z tym zmieniłam plany obiadowe. Mieliśmy smak na smażoną białą kiełbasę i duszoną kapustę kiszoną, ze skwareczkami. Ale nie mam w domu ani kiełbasy, ani kapusty, więc wyjęłam zamrożony bigos i usmażę sznycle/ zawsze mam w zapasie/ i też będzie smacznie . Tylko pierniczków brak… W powodzi różnych słodkosci pierniczki są trochę zapomniane, a szkoda, bo wyrózniają się oryginalnym smakiem. Nie wiem, czy we Wrocławiu nadal produkuje się pierniki. Powszechnie znane są tylko te z Torunia.
Co ma piernik do Paryża?
Widzę, że dobór tematów w komentarzach jest dość swobodny 🙂
Jestem nową czyteliczką bloga p. Adamczewskiego i stąd moje zdziwienie.
A jeśli chodzi o piernik, to jakoś nie mam serca do tego wypieku. Pierniczki tylko na Gwiazdkę.
Jotko,
chcesz wzbudzić wyrzuty sumienia? 🙄 W kim?
Od dawna wiadomo, że jak kogo najdzie potrzeba, to przy TYM stole może opowiedzieć o czym chce, pochwalić się lub poskarżyć na męża, dzieci, wnuki, zwierzęta, sąsiadów, pogodę, zdrowie, poli… no, bez przesady 😉
Może walnąć pięścią w stół, nawet dyskretnie lub demonstracyjnie puścić pawia lub bąka… Może trzymać łokcie na stole, pod stołem kopać po kostkach, a nawet podać solniczkę z poluzowaną zakrętką…
Każdemu według potrzeb 😉 Powinien tylko pamiętać, że robi to na scenie, przed publicznością 😎
Chesel,
archiwum blogu kryje niejedną niespodziankę. W wolnej chwili poczytaj trochę, a zobaczysz, co na tym blogu jest możliwe. Nie pożałujesz 😉
Pozwól Nemo, że z Twoją opinią dopuszczającą „walenie, puszczanie (nawet dyskretne), trzymanie” – całkowicie się nie zgadzam. Co najmniej z jednej przyczyny. To jest blog pana P.A, a gospodarz pokazał nam w poniedziałek wyraźnie „żółtą kartkę”. Czy nam się to podoba, czy nie, należy to uszanować. Ze swojej strony uważam, że wyjdzie to blogowi tylko „na zdrowie”. Pozdrowienia.
nemo,
Dziękuję. Poczytam chętnie. Tym bardziej, że pogoda kiepska, pracowac się nie chce. Czytam więc sobie ukradkiem pomiędzy wysyłaniem maili… 🙂
Sprostowanie
We wtorek Slawek zjadl dwie truskawki i nie puscil pawia, ale mu sie lekko odbilo. Bylem tego swiadkiem i gotow jestem zeznawac pod przysiega.
To, ze piernik i Paryz zaczynaja sie na P jest czystym przypadkiem, ale to, ze Paryskie Targi Piernikowe (Piernicze?) odbywaja sie tam juz od wielu wiekow juz nie. Osobnik w berecie nie jest piernikiem, ale bawi sie swietnie.
Szukajac kwatery w Paryzu czy w Pyskowicach nie kierujmy sie tylko cena i lokalizacja, ale jesli chcemy sie wyspac, nie wynajmujmy od piekarzy. Lessing budzil gospodarza i wysypial sie az do 8-mej rano. Kazde dziecko piekarza wie, iz o tej porze piekarz je lunch. Wlasnie to bylo przyczyna zemsty piernikarza. Pierwszy piernik byl ogromna karykatura Lessinga, opatrzona pelnym imieniem i nazwiskiem i wisial sobie w oknie. Reasumujac; Slawkowi sie odbilo, piekarz piekl, Lessing spal, oficerowie w tawernie Pod Zlotym Rogiem przepijali pieniadze wygrane od Lessinga, wszyscy wiemy co dzialo sie w Wilnie i w Pompei, a w Ameryce niemiecki piekarz Christopher Ludwick zapieprzyl swymi wyrobami cala Filadelfie, do tego stopnia, ze Waszyngton uczynil go Generalnym Piekarzem Armii Kontynentalnej.
To bylo dlugie zdanie, musze sie napic kawy.
Nie wiem czy Kosciuszko i Pulaski poznali Ludwicka osobiscie, ale przypuszczam, ze mowili po francusku.
Slawku – Moj znajomy trzyma swa doniczke z truskawkami w klatce na ptaki. Sa dzikie, a on nie chce zeby wiewiorkom stala sie krzywda. Ma piecioro dzieci, siedem truskawek i dyplom Akademii Sztuk (jeden, drugi ma zona). Czesto przesiadujemy w ogrodzie i zgadujemy co pomogloby truskawkom. Bliscy przyjaciele Lessinga mieszkali w Berlinie, czul sie bardzo samotny, a gdy gral w karty i spal, czul sie lepiej.
Jotko – w doslownym tlumaczeniu z angielskiego – Badz lepiej 🙂
Bardzo lubie gdy Pepegor wszystkich pozdrawia, czyli mnie tez.
Nemo – Sztorcuj cierpiacych, ale moze jednak pewne funkcje cielesne powinny byc poddane glosowaniu 🙂
Zet,
mój komentarz nie miał być pochwałą brzydkiego zachowania się przy stole 🙄 A z żółtą kartką to już nie przesadzaj i nie bierz każdego wpisu Gospodarza do siebie, a tym bardziej do innych tu bywalców. Nie każdy komentarz jest aluzją, nie za wszystkim kryje się zawoalowana krytyka, nie ma potrzeby czytania między wersami 🙄
I nie ma potrzeby być bardziej papieskim od papieża 😉
Swoim zachowaniem przy stole człowiek wystawia świadectwo sobie i tylko sobie 😎
Placku, 😉
nie nawołuję do aplauzu wobec wymienionych przeze mnie form manifestowania aktualnego stanu organizmu i nastroju bywających tu gości. Jeśli jednak zdarzają się wypowiedzi typu „…Gospodarz nie pozwala o tym rozmawiać przy stole. To znaczy nie Gospodarz, ale Panie Dobre Maniery do spółki z Dobrym Wychowaniem…” to ja mam wrażenie, że ktoś jest tu krępowany i się przy tym stole źle czuje 🙁 Wtedy ja się też źle czuję… 🙁
Kwestia interpretacji – Nie traktuje poniedzialkowego wpisu Gospodarza jako regulaminu, a skoro stwierdzil, ze w zasadzie mozna rozmawiac o wszystkim, to widocznie mozna.
Zet – mam nadzieje, ze nie uznasz mojego komentarza za wtracanie sie, a jesli kazde slowa jest potencjalna mina przeciwczolgowa, to ja taki stol i towarzystwo chro…Wybacz, ale ciekawi mnie o czym konkretnie powinnismy rozmawiac przy biesiadnym stole ? Figure of speech, tongue in cheek, przenosnia, licencja poetycka – coz tym zlego. Podejrzewam, ze jestem w bledzie i prosze Cie, bys dall mi wiele przykladow do nasladowania 🙂
Nemo – Jesli naprawde myslisz, ze musisz mi to wyjasniac, obrazam sie i wyzywam Cie na pojedynek, ale bron Boze nie na rowery.
Mam wrazenie, ze Jotka zle sie czuje, ale to moze dlatego, ze umiem czytac 🙂
Teraz Ty sie obraz, a wkrotce caly swiat zaplonie. Bedziemu mogli piec kielbaski i spiewac na glosy.
Moja kolej na insomnie, glowa mnie boli, mam ochote na bigos z czerwonej kapusty, z jablkami i rodzynkami, wroclawska specjalnosc.
Biesiadnicy z całego świata,różne temperamenty i różne osobowości.
I na tym polega urok tego blogu. Ogólnie rzecz biorąc towarzystwo sensowne i sympatyczne. Dlatego tu jestem 😀
A że czasem trochę iskrzy….
No cóż,jak to w rodzinie !
Tak Danusko, dlatego tu jestem 🙂
Podobal mi sie wpis Jotki, podobal mi sie wpis Nemo. Oba byly wyrazem wzajemnej troski. Podoba mi sie Twoj wpis, podoba mi sie, ze Zet ma pelne prawo wyrazic swe zdanie, o moich wpisach przezornie ani slowa, podoba mi sie delikatny sposob w ktory Gospodarz nazywa kolejne zbrodnie nadwrazliwoscia – moglby przeciez skinac reka i Kozacy rozniesliby nas na szablach. Innych miejsc unikam – niezaleznie od tematu komentarze sa okrutne i identyczne – „Nienawidze was”. Nie pamietam takiej glebi nienawisci, a w koncu mam juz te dwadziescia iles tam lat.
Nie podoba mi sie to, ze Pyra ma nedzny komputer i ze nie moge jej prosic, zeby nikogo nie utlukiwala. Poza tym robi swietny gzik. GZIKE.
A jednak….przyczyna dla ktorej nie wszystko mi sie podoba jest fakt, ze to nie ja kupilem pudelko szklanych negatywow – gory, chmury, lodki, sosny.
Pewien pan z Kalifornii wydal na nie $45, wlasnie otrzymal oficjalne potwierdzenie, ze jesli bedzie mial ochote je sprzedac, otrzyma za nie 200
milionow dolarow. Ansel Adams myslal, ze zaginely w czasie pozaru. Pana Adamsa juz nie ma, negatywy ocalaly, moje pieniadze sa w obcych rekach. Na sama mysl o tym ile paczek Katarzynek moglbym za te sume nabyc ogarnia mnie nostalgiczny zachwyt.
Za Wasze zdrowie Ansel i Gotthold – wiem, ze jest wczesnie 🙂
pepegoru, moze sie przyda?
http://www.accorhotels.com/fr/booking/hotels-list.shtml
ten drugi na liscie, ze wzgledu na adres nawet blogowo sie niezle komponuje, pamietacie Ali Baba Babinskiego i jego brata Jozka?
Placek, bigos taki, ze o kaczke sie prosi, moze byc dzika, albo z klatki na truskawki np.
O, właśnie, nadwrażliwość 🙄 Nasze neurozy 🙄
Placku,
dzisiaj nie będę się pojedynkować, nie widzę powodu, ale dziękuję za przyznanie mi zdolności honorowej 😉
Wczoraj mnie też bolała głowa, jak wszyscy diabli 🙁 Idzie niż. Rano niebo było takie błękitne, a teraz snują się szare chmury… Mimo to pranie wywiesiłam na dworze 🙂
Zjadłam obiad: ziemniaki z koperkiem, kalarepka, stek cielęcy z masełkiem ziołowym…
Kapusta czerwona… Bardzo lubię. Moja w ogrodzie przymierza się do zwijania w główki. Wczoraj wieczorem zasadziłam 36 sałat różnych tj. w 3 rodzajach: endywia gładka i kędzierzawa (frisee), krucha Batavia. Niech rosną 🙂
ktoś ma chody w ministerstwie oświaty lub czegoś na kształt owej?
proponuję wpisać wpisy Placka na listę lektur obowiązkowych.
dzień bez Placka, to jak dzień bez należnika 😉
na dobre nigdy za wczesnie,
prekursorsko nawet drzewo dla Chopina obfocil Ansel jeden, zeby tylko klopoty na osi nie wynikly, piwo w tej intencji chlup!
paOLOre, minimalistycznie idziesz, mnie to sie marzy Placek zamiast ministerstwa
Pan Lulek znowu zaopatrzony w conieco.
Miś szykuje się do odwrotu.
Rozpadało się w Wiedniu.
Nie przyjeżdżajcie tu na koncerty Straussa w Hofburgu! Szkoda czasu i finansów!
Łupie mnie w krzyżu. A co?
Stoję przy blogofonie, niech mi który zabroni…
d’accord, Monsieur! 😀
O, jak mi bluesowo 🙁 Idę powiesić następne pranie.
A Placka proszę po żadnych urzędach nie włóczyć. On powinien być wydzielany na receptę, po szczypcie, aby na długo wystarczył 😎
Nemo- nie raz się zastanawiałam czego Ci najbardziej zazdroszczę
w ogrodzie. Teraz juz wiem ! Tych 36 różnych sałat.
Jakby je podawać,tak na zmianę, do tych 365 francuskich serów
to dopiero byłaby uczta !
Oj,rozmarzyłam się…
paOlOre – Szajbus, przyznaje sie…co prawda mamy tylko 36 salat ale chlup za te pelna lodowke, za beatyfikacje Misia, ale nie za Zaolzie, Przedolzie blizej. Zdrowie Pana Lulka.
Nemo – Twoim ogrodem powinni oddychac chorzy na astme. Czekam na kolejny wdech.
A co lupie paOlOre w krzyzu ? Strauss. Wygralem album „Yo Yo Ma Trze Chrzan”.
Zazdraszczam powieszającym pranie nie żebym miała sama coś do wyprania albo wyautowania (ma się tę szuszarę z tesco za całe 19.99! 😐 ), ale tak ogólnie zazdraszczam, bo chyba na ‚nas’ (lokalnie) idzie 3. fala powodzi… Taż się powoli okaże, że wszystkich nowych fal było mniej w historii literatury i okolicach, niż powodzi i innych dopustów boskich AD 2010!*
/o pogodzie i sztuce chyba wolno?… 🙄 – co najwyżej Alicja ochrzani, że nazbyt erudycyjnie… 😳 … się odetnę wtedy – jeśli czas pozwoli znów zerknąć – że meritumicznie napisałam, bo „pisarza” jest nawet w tytule notki 😐 🙄 😐 /
A teraz
😀 😀 😀 😀 😀
/jeśli coś czytać między wierszami… kufami… to jedynie, że komuś się śni słoneczko żółciutkie… /
😉 😎 😀
___
*”innych dopustów boskich” dekodować tylko naturalnie… przecieki, wały, mgła, pomroczność
To nie Strauss łupie, to za Straussa łupią.
Mnie łupie Forever.
Zaimportowałem kawał karkówki, ale już podpieczonej, i nie wiem jak szybko dorobić do niej pasujący sos, żeby podać z fasolką szparagową, jak Miś stanie ante portas. Jakieś propozycje?
leff – na taki kod Sławuś nie wysyła komentarzy, tylko leci na drugą stronę ulicy szukać ostatniej litery 😉
Panie Piotrze – Nazwiska zanotowalem w malenkim notesie, kamera w szmince dziala bez zarzutu. Probowalem rozmawiac o piernikach, uzylem nawet slowa Kopiernik. I nic.
Pieknego jak dziewicze listki salaty dnia .
PaOlOre,
sos może być np. grzybowy (kurki?) albo śliwkowy. Sliwki suszone namoczyć w małej ilości wody, rozgotować, rozprowadzić bulionem, przyprawić czosnkiem, solą, pieprzem, koperkiem.
Albo z powideł:
Składniki
słoik powideł śliwkowych
1/2 łyżeczki imbiru
1/2 łyżeczki chili
2 łyżeczki sosu sojowego
1 łyżka cukru
1 łyżka oleju
1 łyżka wódki
ząbek czosnku (duży)
O piernikach? Była mowa o katarzynkach 😉 Pamiętam je z dzieciństwa, zaklejały zęby, pić się chciało…
Pierniczki latem faktycznie mało aktualne, ale Basler Leckerli można jeść o każdej porze 😉
Ja dzisiaj ledwie żyję. Skandal, środek lata, a u mnie gardło zawalone, kości wykręca na wszystkie strony, o głowie nie wspominam, temp. 39C, aż sięgnęłam po aspirynę i się uspokoiło. Jakby mnie ktoś tknął teraz piórkiem, tobym się przewróciła. Idę cierpieć w pozycji horyzontalnej.
dzięki, nemo! idę szukać śliwek.
Alicjo- wszystko zapewne przez zimnego Lecha 😉
Pamiętaj – imbir,cytryna,miód i te rzeczy.Wszelakie sposoby na przeziębienia już były ćwiczone blogowo multum razy.
Toast wieczorny już się wykluł – za zdrowie Alicji i udaną podróż Zgagi !
Zgago- Ty już zapewne na walizkach ?
To chyba jutro przebiegasz przez Warszawę ?
Bon voyage i pozdrów od nas słodką Francję.
Placku, wydaje mi się, że to wyzwany na pojedynek wybiera rodzaj broni, więc dobrze zastanów się, bo nie znamy słabych punktów Nemo. 🙂
Nemo, czy ta kalarepka była duszona ? Sama czy z dodatkami ? Zawsze jem ją na surowo, zapominając, że może to być też jarzynka na ciepło.
Alicjo, latem przeziębienia są dość częste. U Ciebie wygląda to na grypę. Ja też dziś chodzę z obwiązanym gardłem, bo się podziębiłam. Musisz wyleżeć chorobę.
Krystyna,Jotka oraz PaOLOre dopisani zatem do toastu wieczorno-zdrowotnego.
Oj, coś nam się wydłuża ta sanatoryjna lista 🙁
Krystyno,
słabe punkty u nemo? Hmmm… 😉 Sama się nie będę nimi chwalić 🙄 😉
Twoich też nie znam i mi to nie przeszkadza 😀
Uratowałam prawie suche pranie 😯 Deszcz nadciągnął nagle i już minął, ale jest szaro jakoś i asfalt nie wysycha.
Kalarepka była duszona z masłem, solą i cukrem. Na koniec ciut śmietanki i koperku. Gdyby mi się nie skończył koncentrat pomidorowy w tubce, to bym trochę dodała do smaku. Kalarepkę lubię też na surowo (świetna jest jako carpaccio) ale Osobisty preferuje duszoną.
Dobra żona tym się chlubi… 😉
nemo,
to miał być dowcip, ale najwyraźniej poczucie humoru też mi nie dopisuje, przykro mi 🙂
Alicjo,
witaj Siostro w cierpieniu 😉
🙁
Jotko,
to mnie jest przykro, że się nie poznałam i że teraz Tobie jest przykro 🙁 Niech Ci się rychło polepszy i bóle miną bez śladu. Czy nie ma na nie jakiegoś sposobu?
Pepegor, mysle, ze skorzystasz z adresow, ktore juz Ci podano, ale mozesz zanotowac jeszcze jeden, to hotel Kuntz, przy Gare du Nord, a dokladnie 2, rue des deux Gares. Tam zatrzymuje sie jedna z moich warszawskich kolezanek, kiedy przyjezdza sluzbowo do Paryza. Prosic o pokoj od strony podworza!
Placku, Twoj nostalgiczny zachwyt z 12:43 pozostanie dla mnie tajemnica bo nie sposob go odtworzyc, trudno 🙂
Dzien dobry nowo przybylym, Chesel, zet i kilku innych z poprzednich dni.
Jotko, Alicjo, mam nadzieje, ze szybko wrocicie do formy.
Wracam na chwile do wczorajszego tematu. Po francusku lupanary nazywane sa rowniez „maisons de tolerance”. Kiedy ktos mowi o tolerancji, dowcipnisie dodaja: „Tolerancja? Sa do tego specjalne domy!”
Zafascynowało mnie słowo „kołtrynierzy” 😯
W moim wielkim słowniku nie ma nic między „kołpakiem” a „kołtunem” 🙁
Gdzie indziej poczytałam, że można „dobieże ujędrniać kołtrynami” 😯 albo że „kołtry” to po warmińsku koty płci męskiej… 🙄
Placku, co Ty na to?
Maisons de tolerance 😉 Ładnie.
A my zasiadamy przy table de tolerance 😉
nemo,
zdarza się, zapomnijmy o sprawie 🙂
to są choroby przewlekłe i być może powinnam pójść do szpitala a bardzo tego nie chcę, bo na 2 sierpnia, moje urodziny, mamy bilety na wystawę prac Fridy Koahlo. Wszystko porezerwowane, zapięte na ostatni guzik. W przeciwieństwie do poprzedniego wyjazdu, który był dla wnuka, ten miał być tylko dla nas. I tak mnie to dodatkowo „rozkrochmaliło”, próbowałam nadrabiać dowcipem, ale najwyraźniej nie wyszło. Trudno.
Alino,
Coehen spiewał o „domu tajemnicy” 🙂
Tłumaczenie Maciej Zembaty
Wydaje się tak dawno, Nancy
Wydaje się tak dawno
Nancy była sama
Oglądała ostatni program
Przez półszlachetny kamień
W Domu Uczciwości
Jej ojciec był sądzony
W Domu Tajemnicy
Nie było już nikogo
Nie było już nikogo
Wydaje się tak dawno
Nikt z nas nie był twardy
Nancy w zielonych pończochach
Spać chodziła z każdym
I chociaż była sama
Nie mówiła, że cierpi
Myślę, że nas kochała
W sześćdziesiątym pierwszym
W sześćdziesiątym pierwszym
Wydaje się tak dawno
Nancy była sama
Czterdziestkapiątka przy skroni
Słuchawka odłożona
Mówili, że jest piękna
Że wolność też się liczy
Lecz nikt z nią nie poszedł
Do Domu Tajemnicy
Do Domu Tajemnicy
Dziś dostrzegasz ją wszędzie
Gdy wokół siebie patrzysz
Tyle ciał podobnych
Takich samych włosów
A w zagłębieniu nocy
Zdrętwiały i zziębnięty
Słyszysz, jak mówi po prostu
To fajnie, że przyszedłeś
To fajnie, że przyszedłeś
Wydaje się tak dawno
Nancy była sama
Oglądała ostatni program
Przez półszlachetny kamień
W Domu Uczciwości
Jej ojciec był sądzony
W Domu Tajemnicy
Nie było już nikogo
Nie było już nikogo
Wydaje się tak dawno
Nikt z nas nie był twardy
Nancy w zielonych pończochach
Spać chodziła z każdym
I chociaż była sama
Nie mówiła, że cierpi
Myślę, że nas kochała
W sześćdziesiątym pierwszym
W sześćdziesiątym pierwszym
Wydaje się tak dawno
Nancy była sama
Czterdziestkapiątka przy skroni
Słuchawka odłożona
Mówili, że jest piękna
Że wolność też się liczy
Lecz nikt z nią nie poszedł
Do Domu Tajemnicy
Do Domu Tajemnicy
Dziś dostrzegasz ją wszędzie
Gdy wokół siebie patrzysz
Tyle ciał podobnych
Takich samych włosów
A w zagłębieniu nocy
Zdrętwiały i zziębnięty
Słyszysz, jak mówi po prostu
To fajnie, że przyszedłeś
To fajnie, że przyszedłeś
czy ktoś potrafi to odnaleźć na youtubie?
A jaki to problem, Jotko?
http://www.youtube.com/watch?v=8R2LlrgWcak
Wydaje się tak dawno, Nancy
nie jutuba wprawdzie, ale też słychać 😉
ballada prawie o serach i nieodwzajemnionym uczuciu
Wróciłam 😀 Wypchana wrażeniami do niemożliwości 😀
Padam na pyszczek z niedospania. Najpierw muszę odespać i oprzytomnieć 😀
to nie jest prawda, ze po koninie sie tupje
kto nie wierzy niech sam sprobuje
w koncu nie wszyscy mamy jednakowe stosunki z czteronogami. i cale szczescie w tym, ze jest jeszcze na planecie ludzina, ktora hoduje konie w celach przetrwania gatunku ludzkiego i na dodatek z pelnym brzuszkiem. to co jedlismy nie mialo ani grama tluszczu, ale aliosza pochodzacy z syberii, zareczal mnie, ze na syberii konie maja pewna warstwe tluszczu. jest to naturalna reakcja obronna zwierzecia pragnacego przezyc twarde warunki w zimowych miesiacach.
wlasnie ta mala warstwa tluszczu wplywa na to, ze stek jest bardziej delikatny i bardziej przyjazny do strawienia. podobno jesli przeflancuje sie syberyjskie konie w inna czesc planety gubia cienka warstwe tluszczu i miesko nie jest juz tak delikatne.
ale mi smakowalo wysmienicie i takie bez tluszczu.
nic dziwnego, pochodzilo ze zrebaka. ci co znaja sie na koniach wiedza dobrze, ze roczne zrebaki swoja czulosc traca.
zycze z calego serca takiego samego losu, porzucenia czulosci do zrebaczka, w koncu doroslym, pisatym i czytatym, majacym z pewnoscia ponad rok smakoszom, podczas mozliwosci spozycia tak czystego mieska ze zrebaczka
paOlOre > lepiej konie zjadac
niz z nich spadac 😆
No proszę, Arkadiusz wie, jak się znaleźć przy stole miłośników jazdy konnej 😉
No i jesteś brachu, zdiagnozowany… i po co było tupjać?
Ja względem toastu.Słowo się rzekło,kobyłka u płotu (by pozostać
w końskim temacie).
Obiecałam,że wzniosę,a zatem wznoszę- za wszystkich słabujących !
Niech dbają o siebie,niech łykają,co należy i niech nam szybko zdrowieją!
I za tych,co już wrócili z wakacji,za tych co za chwilę wyruszą na urlopy,
albo za wszystkich pozostałych,co póki co nigdzie nie jadą,ale tym podróżującym dobrze życzą !
Ostatnie haslo na wiadomych pokojach brzmi:
…” Benek, lec z kropidlem. Przyjechala grupa SOP „…
Pan Lulek
i za piekne, czyste niebo co dobre wiatry na jutro wrozy
hey, browarek w dlon
😆
hej tez, gdyby wiatry nawialy delfina, to polecam, nieco mniej siermiezny w smaku od konia, ale z tonacja podobna, jesli ktos lubi konine, zachwyci sie delfinina, reszta niech tam, co sie komu wywrozy, byle pozytywnie
Panie Lulku, co to jest SOP?
Société Odontologique de Paris ?
Dobry wieczór, oczywiście przyłączam się do toastów (dziś siłą rzeczy tylko herbatą ale nadgonię za 2 dni) 😉
Danuśko, masz rację, siedzę na walizeczce w stylu walizeczki Alicji – waga 15,12 kg minus 3 kg samej walizki, czyli 12 kg samych pyszności. 😀 Jeszcze jutro o świtku doładuję wędlinę i frrruu na podbój Francji. 😀
Może mi się uda przeczytać zaległe wpisy.
Ciuchów śladowe ilości (w podręcznym), przecież dziecko ma pralkę.
SOP jest organizacja pozarzadowa o pelnej nazwie:
….” Stowarzyszenie Oprawców Polskich „….
Glówna dzialalnosc statutowa polega na oprawianiu co jest do oprawienia. Moze to byc ikona, portret lub inny wytwór ludzkiego geniuszu. Dzialalnosc jest dlugofalowa czyli strategiczna, operacyjna zwana taktyczna i natychmiastowa, ta ostatnia jest szczególnie niebezpieczna i powiazana ze znaczna rotacja kapitalów.
Nastawiony na taktyke
Pan Lulek
Zgago,
czy to będzie wycieczka w stylu Młynarskiego (bodajże) – „Paryż o kabanosie”? 😉
Miś jest znanym i zręcznym Oprawcą. Pan Lulek to ma szczęście 😎
Nemo, wprawdzie nie pamiętam tej piosenki, ale taka właśnie będzie. 😆 Tylko, że te dobra pojadą na południowy-zachód – Paryż ich nie dostanie. 😉
Oczywiście kabanosy, to tylko jeden gatunków wędlin, które zabieram, moje dziecko jest baaardzo mięsno i słodyczowożerne i co ja poradzę na to, że najbardziej Jej smakują nasze „Michałki” i „Mieszanka krakowska”. 😀
errata; słodyczożerna. 🙁
To i ja jestem,
wznosze browarem lokalnej prowiniencji za Zwycięzców i Niewinnych, za których to już przedwcześnie wczoraj, oraz za zdrowotność wszystkich tu. Dziękuję za sznureczki do Paryża i Sławkowi, i Alinie /wg. kolejności/. Goście na szczęście byli tak przezorni, że o noclegi już zadbali. Zanotuje dla siebie, bo niewykluczone, że jeszcze tej jesieni skorzystam z tego sam.
Pomysł paOlOre, Placka wstawić na listę lektur uważam za przedni, bo to co pisze, ma naprawdę coś.
Placku, dziś tylko dla Ciebie: Dobrego wieczora życzę.
Poczytam teraz tu i tam.
Życzę wszystkim dobrej, spokojnej nocy i miłych, kolorowych snów.
Ciepłych (nie gorących) dni Wam życzę a choruszkom szybkiego powrotu do zdrowia. 😀
Pa, pa, pa. 😆 😆
Sprawozdam z kolacji.
2 marchwie
1 cebula
2 gałązki młodej natki seleru
drobno posiekane i wszystko na oleju lniannym podduszone
później
garść zapomnianych fasolek szparagowych, prosto z gałązki, z ogródka
3 mniejsze papryki
kawałek poru
dobry ładunek kabaczka, w ilości ca. 1:1 do reszty
do tego: piment, listek, gałązka lubczyka, cząbru /?, Nemo, Bohnenkraut to po polsku cząber?/, tymianek
na koniec
750 g pangi przyprawionej uprzednio
250 g krewetek
krótko podduszone i zalane sosem na rosole z duszenia, cognacu i śmietanie
podane do ryżu
Zaznaczam, że bez glutaminowo i bez laktozowo, przy użyciu wybranych produktów, jednak z cognacem, czosnkiem, imbirem, gałką, czterema ziołami z ogródka i, jakby to powiedziała Alicja: dyżurnymi.
Wydaje mi się, że koszerna kuchnia nie może być bardziej kłopotliwa zważywszy, że lista zakazanych rzeczy jest znacznie dłuższa.
Dobranoc
Jotko, co do Bretanii, to mamy już wszystko wymyślone z grubsza. Przylatuję samolotem do Paryża, bałwanimy się dzionek, potem TGV do Quimper, tam już czeka autko do wynajęcia, hotel na Pointe du Raz, trzy dni jeżdżenia po okolicy i gapienia się w Atlantyk, wycieczka statkiem na Ile de Sein, potem przemieszczamy się do Carnac i znowu jeździmy gdzie nam się zachce. Menhiry oglądać na przykład. Muzyki szukać dla mnie i moich śpiewających przyjaciół (oni już trochę bretońskiego folku śpiewają). W Auray oddajemy samochód, wsiadamy do pociągu-nie-byle-jakiego i ziuu do Paryża, następnego dnia samolocik i do domu.
Wszystko – tzn. hotele, samochód – można wynająć przez internet, wychodzi taniej. Ale Wy i tak pewnie pojedziecie swoją wielką i wygodną furą!
A ja i tak dopiero we wrześniu…
A, wracam, byłem na zakurce.
To wszysko, tzn. to kilo wsadu rybnego było na 5 osób.
Teraz spadam i życzę wszystkim dobrego czasu jeszcze, według zapotrzebowań.
Do Alaski rowerzysci maja jeszcze wiele mil. Zanim zaczne pisac o Alasce, kilka slow o artystach, ktorzy pochodza z Alaski (Native Alaskans) i obecnie mieszkaja w Seattle i okolicach. Tiny Toot’see.aké Barril przewodzi tej grupie artystow. Jego celem jest kultywowanie sztuki i tradycji oryginalnych mieszkancow Alaski.
Film przedstawia ‚Entry Dance’. Ten taniec i piesn sa tradycyjnie wykonywane na rozpoczecie roznych uroczystosci plemiennych. Wszyscy artysci sa ubrani w niezwykle ozdobne stroje. Biale guziki przyszyte do okryc sa wykonane z kosci wieloryba. Tiny Toot’see.aké Barril ma na glowie czapke (kapelusz) z duzym lososiem. Jak widac kilka generacji czlonkow zespolu uczestniczy w przedstawieniu.
http://www.youtube.com/watch?v=kr0N9OT3luA
Na tym filmie artysci z grupy Alaska Kuteeyaa Dancers (taka jest nazwa grupy) wykonuja ‚Feather Song’. Tu wyrazniej widac kostiumy artystow.
http://www.youtube.com/watch?v=f7eIIiH1VJA
oj Orca Orca
gdybym mial szwagra, to z pewnoscia moglbym powiedziec, ze my ze szwagrem nie takie rzeczy tanczyli po browarze
a i na wieloryby nie polowali by guzik z niego miec
Pepegorze – Bardzo dziekuje, oto moje ultimatum, lista zadan ktorych spelnienie uczyni moj wieczor dobrym 🙂
Jotka i Alicja maja ozdrowiec – nie jutro, nie za tydzien, ale natychmiast. Moje urodziny takze sa takze z Augustowa, osobiscie nie zycze sobie zeby malarka z jedna brwia i kolibrem u szyi na mnie lypala, ale jesli Jotka chce sobie i Mezowi zrobic krzywde, niechaj bedzie to zdrowa, piekna, niezapomniana tortura. To co rzucilo sie na Alicje szarpalo mnie przez 3 tygodnie. Dosyc tego dobrego.
Nisiu – Sam korzystam z tej jedynej w zyciu okazji, nie ociagaj sie, zdrowiej 🙂
Alino – Slawkowi sie otworzylo, jesli widzialas strone, spojrz na sam dol, a w dole zachwyt.
Zapomnialem, ze Slawkowi nie sa potrzebne odsylacze, ale sprobuj, a Chopin to Chopin.
Nie chorujcie.
Spiewali tez? I machali galazkami cedrowymi? Jedli wielorybie sushi?
rysiek – jestes Native Alaskan! 🙂
Leżę jak mocno zdechławy Azorek, najbardziej mi dokuczają kości, a i temperatura wróciła do 39C. Staram się, Placek, staram, trochę szpikuję się aspiryną i dużo popijam – nie, nie zimnego Lecha, tylko sok porzeczkowy własnej roboty.
Naokoło od rana burze, to mi nawet nie żal, że się wyleguję. Idę kontynuować wylegiwanie się, jutro życzę sobie wstać na nogi. Ileż można!
Placku – robi się…
Krystyno – Mialem na mysli pojedynek szwajcarski, w Polsce nielegalny, a szkoda. Z przyjemnoscia obejrzalbym pare palaszujaca sie przed kamerami telewizji kablowej. Pan Palikot stoczylby boj z samym soba, w lustrze (pierwszy z brzegu, przypadkowy przyklad). Menzura jest nadal legalna w Szwajcarii, a starcie z godnym przeciwnikiem to prawdziwa przyjemnosc. W obecnych czasach wiekszosc slabych punktow jest chroniona bandazami, a rapiery sa dezynfekowane. Przegralbym pojedynek celowo, wywolujac tym glebokie poczucie winy, ktore tylko jedno stlumic moze – tort z mlodej kalarepy. Nigdy nie kierujmy sie slepym gniewem, planujmy.
Za starych, dobrych czasow rapier byl zwany szlagierem, od schlagen – byc bitym przez Nemo, stad powiedzenie „za chwile szlag mnie trafi” nie jest przejawem chamstwa, ale realistycznym podejsciem do mej szansy na zwyciestwo.
Pogawedka przy herbacie
Zmarła Kasia Sobczyk…
Nemo – Co ja na to ? Jestem zafascynowany Twoja fascynacja slownikiem 🙂
Jesli jeszcze nie spisz, zamknij oczy i wyobraz sobie, ze jest XVI-ty wiek, ze jestes dzieckiem. W tych czasach nawet niemowleta wiedzialy co to sa koltryny, dziela koltryniarzy. Wszystkiemu sa winni Wlosi, ich spiewny, urzekajacy jezyk. Powiedz „coltre, coltre…..coltre”. Niby zwykly koc, koldra, a jednak…(w tym miejscu warto zawiesic glos). Przyznaje, ze Gutenberg byl geniuszem, ale sam lubie , od czasu do czasu zerknac na obrazek. Nie poganiaj mnie, prosze, w moim wieku to potencjalna tragedia.
Po przyjezdzie do Polski Wlosi zaczeli gapic sie na nasze sciany i wybrzydzac. Co prawda wisialy juz na nich skory delfinie, kobierce, kilimy, ale czesc scian byla odrapana i gola.
OK, OK…skoncze, zawsze moge gderac po napisach.
Koltryniarz=Tapeciarz=Szpalernik
Sztuka Alicji bylaby idealna do tego celu. Poczatkowo koltryniarze malowali to i owo na przeroznych materialach, z biegiem czasu ogarniela ich chciwosc i zwiekszyli warsztat uslug. Nie wystarczaly im juz proste obicia na sciany, zaczeli wytlaczac psy, koty, rajskie jablonie w skorze, uzywali zlota, jednym zdaniem pomieszalo im sie w glowach.
W miedzyczasie prosty lud, jesli nawet mial sciany, zgrzytal zebami.
Jedyna pociecha byly tanie obrazki odpustowe. Poczatkowo wystarczal jeden obrazek, z czasem cala sciana mogla byc pokryta papierem. Cieszyli sie wszyscy, a prosci koltyniarze pozwolili osobie z prostym nozykiem uwierzyc, ze on tez moze. Tak narodzily sie drzeworyty ludowe.
Proste, a tak magiczne. Kazde naciecie bylo nierowne. niektorzy wypelniali je ciastem.
Sam bylem koltryniarzem – wycinalem wzory w kartoflach i pieczetowalem nimi papier, a potem sciany, ubrania, nawet mego foksteriera (musi byc krotko ostrzyzony). Rodzice plakali z zachwytu.
Chcialbym dozyc dnia w ktorym koltryny Alicji zawedruja pod kazda strzeche lub do kabin jachtow rosyjskich miliarderow. Nasladujac pionierow tej sztuki obijanie koltrynami mebli tez nie zaszkodzi.
Prosze Panstwa, mozemy byc tylko dumni, ze to obicia scian zamku krolewskiego byly najpiekniejsze nie tylko w Europie, ale i w Azji.
Tak przynajmniej twierdzila pani de Geubriant, poslowa nadzwyczajna do Polski. Wiedziala, co mowi , to ona przywiozla zone Wladyslawa IV-tego, Marie Gonzage. Koltryny z bylych zbiorow biskupa Padniewskiego tak przerazily Henryka Walezego, ze uciekl. Wilanow, Zamek Goluchowski – coltre.
Jesli to jednak chodzi o plec kota, prosze o wyrozumialosc.
Budzik
Orco, czekamy na opowiesci.
Basia tak wczoraj:
Counting today, we have 18 days left until Anchorage. 8 until we meet with the Rockies and one day until Prince George.
Time is flying, but it still feels like I will never finish riding my bike. I’m ready to stop wearing spandex every day and get rid of the saddle sores, but I’m not yet ready for this trip to become a finished memory.
albo tak:
Z dzisiejszym dniem zostalo nam 18 dni do konca wycieczki, 8 dni do spotkania drugiej druzyny, i jeden dzien do odpoczynku w Prince George.
Chociaz szybko mija czas, wydaje mi sie ze bede juz na zawsze jezdzic na roweze. Gotowa jestem zeby nie nosic spodenek rowerowych, ale nie chce zeby ta wyprawa byla w przeszlosci.
Wiesz… gdy się jest bardzo smutnym, lubi się zachody słońca.
…………..
Wanda TX,
Pomyslalam, ze o Alasce bede pisala kiedy grupa bedzie troche blizej ‚The Last Frontier’.
Ciekawe refleksje Basi. Dzien za dniem i mila za mila.
Dzisiaj (28-ego) w Anchorage slonce zajdzie o 10:50 (22:50).
Kilka dni mnie tu nie było, nie nadążam doczytać dokładnie.
Alicjo- sprzed dwóch dni – cieszę się, że dotarło, przypnij gdzie chcesz, a przede wszystkim zdrowiej, jak Placek polecił – natychmiast. To samo dotyczy jotki – żadnych szpitali, świat jest zbyt piękny, by go w szpitalach zamykać.
Basi z TX wciąż kibicuję i kciuki trzymam. Marzę, żeby moje córki miały tyle zapału i chęci do rzeczy nadrzędnych.
Alinko, wybacz, że nie mam czasu na maile, ale do weekendu blisko.
Idę spać. Jutro zamierzam wstać lewą nogą (wszak znowu do pracy), rano przeczytam Gospodarza, Jolinka, Placka, nemo, Jotkę i może jeszcze parę osób. Poczuję się znacznie lepiej i z takim nastawieniem pojadę do pracy.
Proszę nie zawieść pokładanych nadziei!!!
Wszystkim życzę, by prawonożnie dzień zaczynali, co czyni go podobno znacznie lepszym.
Dobranoc 🙂 🙂 🙂