Nie zawsze do dna
Polski, szlachecki obyczaj nakazywał spełnianie toastów do dna. I mimo, że większość współczesnych rodaków nie należy do potomków herbowych, obyczaj ten przetrwał do dziś. Często przy stole słychać kategoryczne ponaglenia: do dna, pij do dna. Nie, nie należy koniecznie wypijać wszystkiego co mamy w kieliszku jednym haustem. Może to być wyłącznie w przypadku picia wódki (choć też nie jest to przymus). Picie wina duszkiem i jak najszybciej jest błędem podwójnym. Po pierwsze świadczy o złych manierach, a po drugie pozbawia pijącego wielu przyjemnych doznań. Wino bowiem smakuje się wzrokiem, węchem i smakiem. Ważny jest jego kolor czyli suknia, zapach zwany bukietem i słodycz lub gorycz a także czas odczuwania tych doznań czyli długość wina.
Duszkiem absolutnie nie należy pić także koniaku, który smakuje lepiej i pełniej sączony małymi łykami z kieliszka ogrzanego dłońmi ani whisky dostarczającej więcej wrażeń gdy zawartość szklaneczki rozłoży się choć na parę razy.
No to tymczasem czyli do ósmej wieczorem gdy nadejdzie pora toastów.
Komentarze
Chcviałoby się wzorem Sąsiedztwa krzyknąć: „Pobutka”.
A to się biedny Placek zmartwi 😯
znowu czegoś nie należy 🙄
Placku nie załamuj się, jak wpadniesz do mnie, to chętnie podam Ci sikacza w niedomytej musztardówce, którego możesz wypić duszkiem i przegryść śledziem podanym na Gazecie Polskiej, pozwolę trzymać łokcie na stole, strój dowolny.
Chętnie podpiszę się pod Twoimi listami otwartymi. A w obszernej piwnicy postaram się stworzyć klimat stosownego sanatorium. Tylko błagam, nie załamuj się 🙄
Asiu – Basiu i Mikołaju, witam serdecznie 😆
Gospodarzał postanowił sobie nauczyć nas dobrych manier. Starajmy się więc Go nie zawieść i przy dzisiejszych toastach tak dobrać trunki, aby nie było, do czego się przyczepić.
PS.
Placku, gdybym umiała, to wrzuciłabym dla Ciebie link do piosenki nago, nago jak za dawnych lat …
nie potrafię tego zrobić, pozostają tylko dobre chęci 😆
Witam nowych biesiadników!
Stanisławie,
Jaka ?Pobutka?? Tu się pracuje ! No, z drobnymi przerwami na bloga…
1.Nadejdzie koniec świata
nadmienić asz się prosi
gdy nago zaczną latać
po śniegu eskimosi
Ref:Nago nago jak za dawnych lat
nago nago jak nasz prapradziad
nago nago jak cię stworzył Bóg
nago nago od stup aż do głów
2.Studenci mogą wreszcie
w wedliżu gnać po mieście
dostrzegą nawet woły że
student pływa goły
Ref:Nago nago jak za dawnych lat
nago nago jak nasz prapradziad
nago nago jak cię stworzył Bóg
nago nago od stup aż do głów
3.Ludzie zdejmują majtki by całkiem
się ochłodzić dlaczego się zapytasz
bo są porostu młodzi
Ref:Nago nago jak za dawnych lat
nago nago jak nasz prapradziad
nago nago jak cię stworzył Bóg
nago nago od stup aż do głów
A to łotr przerobił cudzysłów na pytajniki…
Wkleiłam w takiej formie, w jakiej skopiowałam. Dlaczego w „wedliżu” a nie negliżu? Nie wiem 😯
Panie Lulku,
trzymam kciuki w okolicach południa 😀
Miłego dnia 😆
Dzień dobry.
Niczego nie potrafię wypić jednym haustem, wódki też. Zresztą mały kielisek czystej wódki służy mi wyłącznie do śledzia i do golonki. Nie przepadam za polskim napojem narodowym, który „nie plami papieru i munduru”. Lubię wódki gatunkowe ale też używane oszczędnie.Lubię wina, dżin z tonikiem, herbatę z rumem i 150 innych napojów alkoholizowanych i z całego serca nienawidzę pijaków. Nikt mi nie wmówi, że to choroba.
Faktycznie, caly tydzien o manierach. Tez mnie lekko szokuje, jak gosc duszkiem wypija moj cognac.
O stosownych lub niestosownych strojach to na zakonczenie tygodnia musze wspomniec, jak bedac 27 lat temu w Lizbonie ogladalem przez szybe bardzo wytworna restauracje. A mozna to bylo, bo ta jeszcze miala olbrzymie okna wystawowe po obu stronach wejscia, jak dawne okna wystawowe w centralnie polozonych sklepach. A tam rozlozone cudowne jadalne roznosci, czesto takie, jakich jeszcze nie widzialem. W pamieci pozostana mi olbrzymie langusty i chomary. W pamieci mam tez, ze byly podane ceny i pamietam, ze za kilo langusty wychodzilo jakies 40 marek. Mysle, ze i Lizbonczycy by sie dzis rozrzewnili przy wspomnieniu o tych cenach przed ich przystapieniem do strefy euro. Musze przy tym zaznaczyc, ze byl to chyba najdrozszy lokal jaki mijalem na tym spacerze. Do dzis nie moge odzalowac, ze nie moglem tam wejsc. Nie odwazylem sie bynajmniej z powodu ceny, bo bylem wtedy wzglednie dobrze przy kasie, ale widzac przez te wielkie szyby stoliki i ludzi ktorzy tam siedzieli wiedzialem, ze tam nie ma dla mnie wstepu wlasnie dlatego, ze bylem absolutnie nieodpowiednio ubrany.
Dojechalem mianowicie do Lizbony rowerem i moj wybor byl odpowiednio skromny.
Padalo wczoraj i kropi jeszcze teraz, wreszcie!
Wiecej chlodu zyczy
pepegor
Do Lizbony rowerem, a skąd? 🙂
Strasznie tam im euro dało w kość. Byłam przed i po, różnica piorunująca i to nie tylko w cenach. Kiedyś nie było tam tylu żebraków i to agresywnych 🙁 A jak chciałam zaciągnąć rodzinę do knajpki, gdzie za poprzednim pobytem niedrogo zjadłam pysznego bacalhau (sztokfisza), to okazało się, że teraz to jest wypasione miejsce o cenach dla turystów-frajerów 👿
Placek mnie wzruszył (teraz doczytałam) swoim wczorajszym apelem o Chopina. Właśnie napisałam tekst o chopinowskich gadżetach, a mam w planie też o przeróbkach 😉
Kupiłam dobry twarog, śmietanę, szczypiorek i koperek – będzie gzik. Placek może się dosiąść. Ziemniaków gotować nie będę – zjemy z bułkami żytnimi. Zamówiłam też (Ania odbierze w południe) kilogram czarnej porzeczki i 3 kg wiśni. Zastawię po południu pierwsze nalewki. Nie mam miejsca na dylowanie wiśni, więc nastawię całe owoce z pestkami. Ma to swoje złe strony, bo owoce z nalewu będą trudne do wykorzystania w deserach, a nalewka może mieć ostry posmak od pestek i tym samym krótszy okres nastoju. Trudno; remont i niedobre warunki do zabawy w gorzelnię.
Doroto z S. – ja do Kierowniczki, jako do znawcy środowiska. Otóż przeczytałam doskonały wywiad z red. Konstantym Gebertem (Dawid Warszawski) w Przekroju. I teraz nie wiem : czy jest możliwe, żeby w pełni dorosły, ukształtowany człowiek w pewnym momencie stwierdził „muszę się nauczyć bycia Żydem” i potraktował to jako przygodę intelektualną dla całej swojej rodziny ? Od jutra włożył jarmułkę, pali świece szabasowe, przestrzega koszerności i wcale nie jest mu do tego potrzebna wiara w Jahwe? I co to znaczy, że nie można być Żydem w samotności, że żydowstawo z definicji jest aktem zbiorowym? Brakuje mi wieczy; p. K.G. jest psychologiem z wykształcenia, ateistą z wychowania, judaistą z wyboru, a ja jestem ciemna, jak tabaka w rogu.
errata – wiedzy mi brakuje, nie wieczy.
Doroto z S.,
dojechalem z Niemiec i wspominam to tak, jak Kartka z Podrozy swoje camino.
Z tych wakacji /dwa miesiace/ pozostalo mi tez wiele kulinarnych wrazen. Ale w Lizbonie pozylem mimo wszystko calkiem niezle. Odwiedzalem sobie lokale, gdzie moj stroj nie nikomu nie wadzil a najwyzej zdziwil, ze turysta sie przypetal. To bylo zwykle w Alfamie, tej starowce pod twierdza. Ceny np: 2 przepiorki z patelni, kawalek chleba i 0,2 l rose = 2,5 DM. W starym porcie np, pod spichlerzami bacalhau da brasa /sztokfisz, smazone kartofle i kwasna kapusta/, albo aroso da marisco / taki eintopf z przeroznymi zwierzakami morskimi/. Jak mialo byc cos lepszego, to filet z miecznika /marlin/.
Nie ma juz tych klimatow.
MODLITWA O WSCHODZIE SŁOŃCA
słowa: N. Tenenbaum, muzyka: J. Kaczmarski, wykonawca: J. Wójcicki
Każdy Twój wyrok
przyjmę twardy
Przed mocą Twoją się ukorzę
Ale chroń mnie, Panie, od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie, Boże
Wszak Tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz, niech się ziści
Niechaj się wola Twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
Są tacy, którzy nigdy nie dadzą sobie wmówić, że „pedał” to orientacja seksualna. Innych nie zwiodą ustalenia WHO, mówiące, że „pijacy” cierpią na chorobę alkoholową. A ja nie uwierzę nigdy, że ziemia jest okragła i buja się, niczym jakiś marny paproch, w kosmosie. Ludziom wiernym własnym poglądom: cześć 😯
Witam przelotem z Olsztynka. Kulinarnie po drodze IKEA i łosoś na warzywach za 12.99,- taki sobie. Od dzisiaj rybki swieże i jarzynki i duuuużo pływania. Nisiu- będą i żagle!
Pyra pisze:2010-07-23 o godz. 09:38
Dzień dobry.
Niczego nie potrafię wypić jednym haustem, wódki też. … nie przepadam za polskim napojem narodowym, który ?nie plami papieru i munduru?. … Lubię wina, dżin z tonikiem …. i 150 innych napojów alkoholizowanych i z całego serca nienawidzę pijaków. Nikt mi nie wmówi, że to choroba.
Podpisuję się z poprawką, że to brak charakteru. Choroba czy nie na jedno wychodzi. Zawsze rujnuje wszystko wokół a nawet „wyleczni” są nie do wytrzymania bo wpadają w inne upierdliwości.
Bardzo lubię film Z Markiem Kondratem http://www.filmweb.pl/person/Marek.Kondrat
Dzień Świra
Ponieważ dzień poetycki, to na odjezdnym wszystkim spierającym się od wczoraj na blogu polecam http://www.janwolek.com/niech_sie_w_nas.html
Jotko, odpuść. Każdy ma swoje doświadczenia i swoje przekonania z niego wynikłe. Jeśli ktoś doświadczył płaskości ziemi, nie musimy mu tłumaczyć, że jest okrągła. Na tym polega tolerancja.
A z Gebertem chyba też doświadczenia życiowe wszystko powinny wyjaśnić. Czy można przejść na koszerne jedzenie po półmetku życia nie wierząc w Jahwe? A czemu nie? Znam wiele osób, które w Wielki Piatek poszczą, choć twierdzą, że są ateistami. W przypadku ciągłości tradycji, czyli poszczenia od dziecka, wydaje się to łatwe do zrozumienia. Ale jeśli ktoś całkowicie zasymilowany (dla mnie dość brzydkie słowo, wolałbym na jego miejsce jakieś przyjaźniejsze) nagle poczuje potrzebę powrotu do korzeni, może to da się zrozumiec.
Mnie też czasem coś ciągnie do jarmułki iświec szabasowych, choć nie jestem Żydem. Ciągnie dlatego, że znam z historii i opowieści rodziny znaczenie, jakie Żydzi mieli w polskim społeczeństwie i odczuwam jego stratę. Wiem, że gdyby Żydzi pozostali w naszym społeczeństwie w poprzednim wymiarze ilościowym i tak do tych świec szabasowych i jarmułek nie byłbym dopuszczony jako goj, ale przecież te odczucia wcale nie muszą być racjonalne. Nie czytałem wypowioedzi Dawida Warszawskiego, więc może wątpliwości Pyry mają źródło w czymś, czego nie przytoczyła.
A czasami zastanawiam się, czy gdzieś wśród przodków nie było romansu z kimś pochodzenia izraelskiego i stąd moje ciągoty, ale rozum wskazuje, że to nie może mieć żadnego wpływu.
Widzę, że temat się rozkręca, a chyba nie warto. Każdy ma jakieś doświadczenia. A to alkoholika w rodzinie, a to kogoś skrzywdzonego przez alkoholika, a może ktoś sam mieć problemy z tym darem niebios, jakim są procenty w napojach. Każdy opinię na temat charakteru zjawiska będzie odbierał inaczej, a na ogół bardzo emocjonalnie.
Z tymi pijakami, to bywa przeóżnie. Znałam kilku przeuroczych alkoholików (tenże Jasio Rowiński, który śpiewał „Króla włóczęgów” np, a który trzeźwy nie bywał nigdy od dzieciństwa, a kiedy wreszcie wytrzeźwiał, to ciężko chory umarł), był też elektryk- złota rączka w moim bloku, co to 2 lata temu powiesił się i obydwaj ci panowie nigdy, nikomu nie zrobili przykrości świadomie, ani nie ubliżyli, no – pili na okrąło i tyle. Ale Jasiów i Heniów w tym kręgu niewielu. Na szczęście los uchronił moją rodzinę od tego typu doświadczeń, ale napatrzeć to się napatrzyłam dosyć (jak się pracuje w zasięgu knajpy z tanim alkoholem i w środoisku, gdzie kieliszki wyznaczają poziom macho, to można sobie pooglądać). Chamskie picie „:dopóki jest w butelce” odrzuca mie dokumentnie, a widok zap[ijaczonych buziek pań (!) i panów wywołuje raczej agresję, a nie współczucie. Niemniej obydwu moich sztandarowych pijaczków wspominam z sentymentem.
Stanisławie,
tak jest Tatusiu, już jestem grzeczna i obiecuję nie odzywać się nieładnie do Mamusi, czy wystarczy, że pójdę za karę do swojego pokoju, czy mam klęczeć na grochu? 😥
Dzień dobry Szampaństwu.
Na wschodzie wspaniała czerwona łuna, od zachodu czarna chmura i idzie wielki front burzowy.
Stanisławie,
piszesz o tolerancji, zatem Jotka też chyba może się wypowiedzieć? Bo to „Jotko, odpuść…” tak jakoś mi zabrzmiało – daj spokój, nie dyskutuj.
A przecież jako wysokiej klasy fachowiec, przerabiała te tematy i z jej krótkiego komentarza można poczytać właśnie o braku tolerancji.
Określenia „brak charakteru, słaby charakter” też jakoś do mnie nie trafiają, bo co to niby znaczy? Każdy ma jakiś charakter. I nikt nie jest ideałem, nawet ten „z charakterem”.
„Duszkiem” to jedno, „do dna” to drugie! 😀
Znaczy drugie postuluję, zwłaszcza gdy trunek przedni, kompania zacna a upał dopieka/doskwiera… 😉
Co do nadużywania i kolein myślowych w tym kierunku – wczoraj słyszałam historyjkę typu „fakt autentyczny”: kardiolog radzi pacjentowi że w upały należy więcej pić a ten, że nie wie… że to kosztowne… ale tak w ogóle to jaką wódzię pan doktor radzi?…
😉 🙂 😀
Jotko, Alicja ma rację. Sam zobaczywszy swój komentarz pomyślałem, że głupio wyszło. Nie do końca tak, jak było w intencji. Oddałaś cios całkiem celny. Przepraszam. Czy teraz ja mam klęknąć na grochu?
Stanisławie,
jaki groch? 😯
wychylimy po jednym, albo i po więcej na zgodę i koniec sprawy, możemy to zrobić po Gospodarzowemu albo po Plaackowemu, pełna tolerancja 🙄
Będę wychylał dziś wieczorem za Twoje zdrowie, zaraz po zdrowiu Ukochanej świętującej dzisiaj jutrzejsze imieniny.
Dziędobry na rubieży. Mokrej.
Wszyscy na groch! Każdy ma swoje za uszami!
😎
Czy wychylicie do dna? 😉
Nisia,
nie przesadzaj, grochu zabraknie! Nic to, ciecierzyca się nada 🙂
I będzie kulinarnie jak diabli 😎
Tylko… ile mamy tych kątów? Słyszałam, że cztery, może być mało 🙄
Swoje za uszami to jakąś „drapiącą frotką” usunąć trza… albo na całość – pumeksem… 🙄 😀
A jak jakieś cudze (za naszemi uszyma… np nieznajomy wróg jakiś zaimplantował) – to wówczas co?… 😮 😯 😀
Nisiu,
nagotowałam furę bobu, czy sie nada do tego kleczenia? 😆
Stanisławie,
najlepsze życzenia i ukłony dla Małżonki 🙂
p.s.Na koniec proponuję ugotować grochówkę, ale to dopiero wtedy, jak się zrobi chłodniej.
O, i my tu nie klęczymy na grochu, tylko wdrapujemy się na chójkę.
Bób…mmmm… bywał w Baltic Deli (mrożony), i przestali sprowadzać 👿
Jotka,
dawaj ten bób, on się nie nadaje do klęczenia!
Poza tym – gdzie jest Marek?!
Ja chyba muszę na groch, bo na chójkę nie wejdę, a z kolan z kolei nie wstanę; to co? Za karę każecie Pyrze wiezorem o suchym pysku siedzieć?
Stanisławie – ucałuj Krystynę urodzinowo i od nas, a jutro wznosić będziemy jej zdrowie.
Alicjo – Marek się ikoni, czyli wrócił do pierwszej miłości i pisze ikony. Poza tym ma 150 innych zajęć i na razie ni ma czasu na blog.
To wszystko nic – właśnie się dowiedziałam, że nasz Bombardier wygrał kontrakt na dostarczenie Krakowowi ileś tam tramwajów 🙂
Bombardier jest znany z kolejek naziemnych i tym podobnych, jedna z filii (tu właśnie te kolejki robiono, nie wiem, czy nadal robią, ale tor próbny ciagle istnieje) jest w Kingston.
No więc Kraków – Kingston dwa bratanki 🙂
Czy będą pili do dna, czy tylko duszkiem – nie wiem.
Bombardier swego czasu kupił wrocławski Pafawag, szkoliłam jednego z negocjatorów w języku polskim. Szkolenia wyglądały tak, że *uczeń* przychodził do nas do domu, zasiadaliśmy przy polskim piwie i rozmawialiśmy, dwie-trzy godziny przez posiedzenie. Uczeń miał podstawy języka, ale brakowało mu umiejętności prowadzenia konwersacji. Podszkolił się całkiem nieźle. Dodam, że piwo sączyliśmy do dna 😉
Tyle tu dziś nieskrywanego braku tolerancji, że i ja sobie pozwolę zamanifestować własny, może mi ulży 🙄
Wczoraj wieczorem zadzwonił przyjaciel, który mi nasłał aktualnych gości, z pytaniem, jak sobie radzimy. Oni i ja. Opowiedziawszy mu o próbie eutanazji za pomocą roweru usłyszałam, że to nieprawda, że gość od 40 lat nie jeździł na rowerze, bo on sam jakieś 20 lat temu nakłonił go do takiej przejażdżki. Był to jednak pierwszy i ostatni raz 🙄 Poza tym gość najchętniej przebywa w domu lub u kogoś przy stole, ewentualnie w restauracji, a odległości pokonuje samochodem. Nazwał go „domofonem” 😯 😉
Próby nakłonienia moich gości do zobaczenia czegoś więcej poza Matterhornem i panoramą Alp w naszej okolicy spełzły na niczym, bo nie chcą sobie „popsuć dotychczasowych wspaniałych wrażeń” 😯 W związku z tym zamiast nad jeziorem lub na przykład w Muerren odbywają przechadzki po sklepach i lokalach w najbliższej okolicy 🙄 Z rozrzewnieniem wspominaliśmy dziś z Osobistym pewnego polskiego zakonnika, który, 80-letni, chłonął wszystko, co mu pokazywaliśmy, podwijając nogawki wchodził boso do potoku wypływającego z lodowca, aby przekonać się, że te +2 stopnie to prawda 😯 Później latami wspominał przełęcz Furka i widok na lodowiec Rodanu, za którym (Rodanem) najchętniej podążyłby do Marsylii… Ten człowiek był młodszy duchem od mojego 50-letniego gościa 😯
Miewaliśmy już gości o przeróżnych zainteresowaniach, mniej lub bardziej ruchliwych, ale zawsze sprawiało nam przyjemność zaspokojenie ich ciekawości, czasami zaskoczenie niespodzianką w postaci wieczornej próby kwartetu rogów alpejskich pod górską turnią albo ogniskiem wysoko na hali i słuchaniem zbyrczących dzwonków… Tu jednak inwencja mnie opuściła 🙁
A ja tam lubię pić zimną wódkę z oszronionego kieliszka do dna .Ja tam nie uważam że nadmierne picie to słaby charakter . Różni są ludzie i różne słabości , ja ich nie oceniam . Czy nadmierne jedzenie też jest oznaką słabego charakteru ?
Pamiętacie kultowa scenę :
http://www.youtube.com/watch?v=d0tk5usOE7Y&feature=related
Alicjo,
już lecę z tym bobem 😆
Pyra,
odpuść sobie i chójkę i groch, ale też nie pieprz (kulinarnie – copyright Alicja) o „nienawidzeniu z całego serca”. Słowa mają swoją moc. A Ty jesteś duża dziewczynka i nie możesz o tym nie wiedzieć.
Nie jesteś w skórze tych ludzi i nic nie wiesz o tym, co ich doprowadziło do takiego stanu. Nieestetyczne? Fakt! A ilu z nas tu niby takich estetycznych, co? Zarówno fizycznie, psychicznie, etc..
Zgodnie z zaleceniami a capelli trza by za tymi uszami szorować w nieskończoność.
Znam takich co się brzydzą grubasami, którzy z powodu „słabego charakteru spaśli się jak prosięta”. Fakt mam słaby charakter, bo zajadam stres i nadwaga bije po oczach. Czy to jednak daje komukolwiek prawo do pogardliwych odzywek. Według mnie nie daje. Nikomu, nigdy, w żadnych okolicznościach i wobec kogokolwiek. W przeciwnym razie można sobie chrzescijaństwo, kulturę, humanizm i inne takie dyrdymały o kant … rozbić.
Można wrócić spokojnie do przykuwania schizofreników do ściany, bo są nie do wytrzymania i wpadaja w różne upierdliwości.
Tak, jak nie można byc „trochę w ciąży”, nie można być wybiórczo przyzwoitym.
Uff, ale się napyskowałam, zapraszam do bobu 😆
emo – może rajd po knajpach? Ja wiem, że to nie dla Was, ale opracować marszrutę i puscić gości w trasę?
Znaczy zbombardujom Kraków… 😮 ❓ – dobrze, że nie szarymi wiewiórami… 😈
😉
Jotka, ale z Ciebie chytrus! Na gotowanym chcesz klęczeć!
Gotowane zdrowsze dla kolan 😉
Pyro,
tak też zrobiłam. Puściłam samopas i są zadowoleni. Knajpy muszą jednak testować sami, bo znam tylko 3, a i to słabo 🙁
a cappella,
eee taaam, ruskie nie zbombardowały, to i kanadyjskie nie dadzom rady 😎
Nemo,
słuszna decyzja, dać upust zamiast pracować na wrzody i inne takie 😯
a co do gości, to może po prostu: let it be 🙄
Pyro,
dopiero przeczytałam Twoje pytanie – przemieszczałam się przez ten czas do firmy. Owszem, jest trochę takich ludzi, którzy w pewnym momencie życia odczuli potrzebę – no, czego? Trudno powiedzieć, w każdym przypadku zapewne trochę czegoś innego. Powrotu do korzeni? Częściowo tak, ale także jakiegoś porządku, który religia żydowska bez wątpienia w życie wnosi. Judaizm może bardzo odpowiadać tym, którzy chcą mieć receptę na życie – na wszystko może być modlitwa, wszystko może podlegać przepisom, odtąd dotąd, to wolno, tego nie wolno. Mnie osobiście to się zawsze wydawało z jednej strony trudne (do przestrzegania – spróbuj przestrzegać koszeru w Polsce 😆 ), z drugiej strony jednak – zbyt łatwe. Bo kiedyś ważne były w tej religii zadawane pytania; dzisiejsi neofici z kolei bardziej cenią sobie gotowe odpowiedzi, przynajmniej ja swoim złośliwym okiem tak to widzę, patrząc na niektóre znane mi przypadki. Ale uogólnienie tu nie jest dobre. Co do samego Kostka, niestety znam go aż za dobrze, więc nie będe się wypowiadać.
Przyznam, że jestem w stanie zrozumieć, że uczenie się bycia Żydem od samego początku może być czymś zupełnie innym niż jest to dla mnie, która zawsze znałam nie tylko swoje korzenie, ale i niemało wiedziałam o samym żydowskim życiu, choćby z opowieści rodziny. Dlatego jestem w stanie patrzeć z dystansem, brać, co mi odpowiada, odrzucać, co nie jest mi bliskie. Z kolei bardzo żałuję, że dla tych „nowych”, konwertowanych Żydów liczy sie tylko sam rytuał. Żydowskość jest dla nich samą religią, a była czymś daleko, daleko więcej. Ogromnie mi żal, że przepada niezwykle bogata kultura jidysz i zostają z niej tylko kiczowate cepeliowskie naśladownictwa. A to, co naprawdę było w niej wartościowe, zna niewielu specjalistów. O ironio, są to głównie Polacy… Literatura, malarstwo, teatr, łącznie z awangardowymi nurtami – wszystko to w fascynującej formie istniało przed wojną obok szmoncesów. I tylko takie wspaniałe inicjatywy, jak niedawna wystawa awangardy w Muzeum Sztuki w Łodzi czy trochę książek, w niewielkim stopniu próbują o tej zatopionej Atlantydzie przypomnieć.
Rozpisałam się, sorry 🙂
Nisiu,
jaki tam chytrus, co najwyżej papuga 🙄
Któryś z dworzan, błaznów – Nemo ratuj, kto to był? – naraził się do tego stopnia królowi francuskiemu, krytykując jego faworytę, że ten skazał go na śmierć. Mając jednak do niego słabość pozwolił mu wybrać rodzaj śmierci. Prześmiewca, nie namyślając sie długo, wybrał śmierć … ze starości … 😆
Jednym słowem, Nisiu, liczę na odbrobinę Twojej, względem mnie, słabości 😆
Jotka – pamiętasz nasze pierwsze starcie? To ja wtedy pyskowałam na psychologów współczesnych i na obrońców praw wszelakich, a Ty dawałaś odpór. Upierdliwości trzymają się każdego z nas, ale ak, czy owak jestem przeciwko prawom jednostki, które zagrażają społeczności. Dokłaniej rzecz biorąc przeciwko przedkładaniu dobra jednostki ponad dobro wspólne. Dlatego jeżeli alkoholik pije sobie a muzom i nie krzywdzi rodziny, otoczenia itp, to niech zapije się na śmierć – jego wybór; nie będę jednak rozpaczała, że on musi pić, a „oni” chcą, żeby alimenty na dziecko płacił. Razi mnie też użalanie się nad karą więzienia dla pijanych sprawców wypadków drogowych. W moim starczym zacietrzewieniu to zabójcy świadomi i z taką kwalifikacją powinni być sądzeni. W ogóle uważam, że niebezpiecznie dla ładu społecznego wychyliło się wahadło sprawiedliwości w stronę sprawcy (coś go do tego doprowadziło; tatus pił, a mamusia miewała sponsorów, do szkoły było pod górkę, a kolega miał rower itd itp) Ofiara nie ma niemal żadnych praw i nią się nikt nie interesuje. A chała. Za swoje czyny jesteś człeku odpowiedzialny i przed społeczeństwem i przed ofiarą. Gdyby sprawcy wypadków zmuszeni byli utrzymywać ofiary albo ich rodziny do śmierci, to i w więzieniach byłoby więcej luzu.
Zobaczyłam to Muerren i pomyślałam, że się muszę sama nasłać gdzieś w Alpy… i to szybko… Niech nawet z namiotem… niech nawet nielegalnie (rozbijanym)… Tylko autko muszę kupić mocniejsze, bo gdyśmy ostatnio (20 lat temu 😐 ) były wwożone przez Grossglocknerhochalpenstrasse – pięknej, żarówiasto-czerwonej alfieromeo zadymiła chłodnica (tuż za mytem w Heiligenblut)… tak, że z jazdy nici…* to co by dopiero moja Kruszynka powiedziała na taką próbę?…
Ale jak się już zdecyduję i kupię (i pojadę) – to będę podziwiać do wypadnięcia szczęki … wszystko w ogóle i szczególe 😉 😀
___
*po ponad 2h prób zatrzymania ‚czegoś’ – zabrali nas Amerykanie (wypożyczonym vanem)… przed i pod Przełęczą panie wpijały paznokcie w siedzenia a my och-achałyśmy z zachwytu…
a capella,
zbombardujom jak nic, co do szrych, to nie wiem, czy jakieś nie załapia się na gapę? Swoją drogą, jeśli Bombardier przejął Pafawag, to chyba pozostawił ten profil produkcji i tramwaje budowane byłyby tam, po co je tachać przez Atlantyk?
W takim razie jedyna szansa dla szarych zostaje, że Kanadyjczycy przywiozą je w teczkach 😉
(tu spluwam 3 razy przez lewe ramię i odpukuję w niemalowane…)
Doroto z S. – jakie sorry? Jakie sorry? Bóg Ci zapłać, przecież prosiłam o oświecenie, bo mi się w ty wywiadzie – zresztą interesującym – cos piekielnie sztucznie chrzęściło.
a cappello,
w okolice Muerren dojedziesz każdym gratem na czterech kółkach, bo dojeżdża się tylko do końca doliny Lauterbrunnen, ca 900 mnpm, a potem można kolejką linową lub szlakiem górskim na piechotę. Po drodze (autostradą z Bazylei) nie ma żadnych przełęczy. Samo Muerren jest wolne od ruchu samochodowego. Wengen po drugiej stronie doliny również. Muerren ma tę zaletę, że mimo dużej wysokości (1600 m) jest tam promenada pozwalająca również słabym i niewysportowanym na piękne spacery z widokami zapierającymi dech. Można spacerować z wózkiem dziecięcym lub inwalidzkim, są również przepięknie położone knajpy. Dla wysportowanych – całe mnóstwo szczytów i grani…
Dlaczego do osmej? A zreszta jak mawial moj przyjaciel – zakapiorek, gdzies na swiecie jest juz osma, a nawet po osmej.
Z reszta zgadzam sie calkowicie. Nie wspomina Pan paskudnym zwyczaju picia „na kolejki” – wszyscy MUSZA sie teraz napic. No, mozna zrobic wyjatek dla pierwszego toastu „zdrowie panstwa mlodych”.
Pyra,
ale my tę część dyskuji już odrobiłyśmy. I nie kokietuj mnie tu Waść Pani „starczym zacietrzewieniem”. Rzecz w proporcjach. Czyli „znaj proporcje Mocium Panie”. Proporcje zarówno w pobłażaniu, jak i w potępianiu. I doskonale rozumiem, że czasem, w konkretnych sytuacjach, człowieka trafia … i nie odmawiam nikomu prawa do jego prywatnego gniewu i furii. Czasem nie da się inaczej. Chodzi jedynie o proporcje, o nieuogólnianie, o uważność względem drugiego człowieka, każdego człowieka. Jeżeli pyskuję, to dlatego, że doskonale rozumiem, jak trudno te proporcje zachować. Czasem idziemy na przechył i dobrze jest dostać kontrę, feedback. Oczywiście możemy tu sobie pic z dziobków, skrzętnie omijać zadziory. Ale czy na tym blogu o to właśnie chodzi? Wydawało mi się, że z tych różnych starc blogowych też się czegoś uczymy, że to też ma swoją wartość.
Kurczę, wszędzie te układy – to teczki, to wrogie* przejęcia… a my jeszcze se niewłaściwego prezEdenta wybrali na te całom bide… 😐 😀
___
*bombardujące = wrogie ❗ 😉
Jeszcze do Pyry a propos zdania Geberta, że Żydem nie można być w samotności. I to właśnie dla mnie jest kwintesencja tego myślenia, którego tak nie lubię, tego widzenia, że to jest i może wyłącznie być społeczność z religią w tle. To jest zrozumiałe dla neofitów, ale dla mnie to myślenie sekciarskie, a przede wszystkim z gruntu fałszywe. Kiedyś z niesławnej pamięci p. Bożeną Krzywobłocką (kto pamięta Zjednoczenie Patriotyczne „Grunwald” i pismo „Rzeczywistość”?), z którą miałam nieszczęście na studiach mieć jakieś tam zajęcia, pokłóciłam się o to, że Żydzi to wyznanie, czy narodowość. Ona upierała się przy wyznaniu, ja stałam murem przy narodowości. A jeśli ktoś czuje przynależność do narodu, może ją czuć po prostu jako własną sprawę, niekoniecznie w tłumie. Polak mieszkający za granicą, wśród ludzi innych narodów, też będzie Polakiem, jeśli czuje się tak ukształtowany, jeśli to jest dla niego ważne. I jest to cecha wzbogacająca z pewnością. Ja czuję się i Żydówką, i Polką, i mogłabym tak się czuć choćby w Honolulu – bez różnicy.
Tyle na ten temat 🙂
Nemo, aż sobie obejrzę w domu… 💡 – klasycznego Baedeckera wszak ludź ma (że przeterminowany z jakie 5 lat to insza inszość…) 😉 😀
Nemo,
błagam, nie kuś, bo ja znowu polecę do tej ukochanej, przepięknej Helwecji a przeciez tyle jest jeszcze ciekawych miejsc na swiecie, których jeszcze nie widziałam i w wiekszości nie zobaczę 😥
Doroto z sąsiedztwa,
ciekawe na ile teza o niemożności bycia Żydem jest przez KB zapożyczona z chrześcijaństwa – Kosciół rozumiany jako Mistyczne Ciało Chrysrusa – poza Kościołem, znaczy poza chrześcijaństwem.
„Od zawsze” jestem zafascynowana problematyką Żydowską. Szczególnie dużo na ten temat czyta Włodek. Mam koleżankę z roku, z całą pewnoscią musiałaś się z nią zetknąć, która znała od dzieciństwa swoje korzenie, ale zaczęła się z nimi utożsamiać stosunkowo późno. Zamilczę o tym, tak jak Ty o KG.
Helwecja dziś jest szara i ponura, ukryta za ścianą deszczu 🙁 A do Muerren można jeszcze dojechać rowerem 😎
restauracja z widokiem
😎
Pojęcia nie mam, jotko, może rzeczywiście fakt, że ktoś był wcześniej chrześcijaninem, miewa jakiś wpływ na takie myślenie (Kościół powszechny + wspólnota). Choć KG wywodzi się raczej z komunistycznego domu (środowisko dyplomatyczne z czasów PRL).
Piękna ta Helwecja. Jade zaniedługo nad Jezioro Bodeńskie (po austriackiej stronie), ale krótko, służbowo i wyłącznie w celach muzycznych…
Wszystko wskazuje, ze przemiescilem szwajcarsko-wegierska technologie na austriacki rynek zebowy. Jest to zasada podwójnej szyny z gwarancja na 10 lat. Poprzednia wytrzymala 12 lat. Nastepny termin za tydzien. Pani Caritasówka dala noge bo piatek i ona tez chce miec odrobine wolnego. Poobiednia drzemka dobrze mi zrobila i teraz po czarnej rosyjskiej herbatce biore sie za dalsze szlifowanie kamieni. Nie mylic ze szlifowaniem bruków.
Pan Lulek
Doroto z sąsiedztwa,
niezależnie od oddziaływania rodziny, duży wpływ ma jednak szersze środowisko. Zauważyłam na przykład, że środowiska katolików holenderskich bardzo sie różnią od środowisk katolickich w Polsce. Z kolei środowiska protestanckie w Polsce bardziej przypominają polskich katolików niż protestantów z Holandii. Ale to tylko takie luźne dywagacje.
O tak, Helwecja jest piękna.
A z całą pewnością klimat otoczenia jest istotny. Czy środowiska protestanckie w Polsce przypominają polskich katolików? Bo ja wiem… Znam trochę warszawskich kalwinów (kolega z dawnego mojego chóru był pastorem) i wydaje mi się, że niekoniecznie (może luteranie sa inni); protestanci z Wisły czy Cieszyna też mają w sobie taki protestancki rozsądek i trzeźwość spojrzenia. Oj, jak tego teraz tu brakuje… 🙁
Moi Drodzy –
Nie musicie do dna. Wystarczy symbolicznie przepić w moje białe rączki.
Świętowałam wczoraj nie tylko byłe Święto. Ale i swoje.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Echidno, stuknęło Ci? Najlepszego!
Nie znam polskich protestantów, ale na uroczystości żałobnej po katastrofie smoleńskiej zrobili na mnie jak najlepsze wrażenie. Oni i prawosławni. Na widok fioletowego orszaku przeszły mnie ciarki.
Katolicy najstrawniejsi są, gdy ich otoczyć protestantami. Tutaj stanowią wyraźną mniejszość i to im bardzo dobrze robi. Ani śladu pychy, ani też pokornej uległości wobec centrali w Watykanie 😎
No to zdrowie zwierzątka! 😀
Zwierzaczka dzisiaj, Krysi Stanisławowej jutro, a potem naszych Ań, a jet ich multum
Zdrowie Echidny!
Doszłam do wniosku, że moja frustracja z powodu nieruchawości gościa była by może mniejsza, gdyby nie dolewał sosu sojowego i maggi do wszystkiego, co mu podaję: zupy jarzynowej, kurek w śmietanie, befsztyków z zielonym pieprzem i koniakiem, mizerii ze śmietaną… 😯
I gdyby lepiej traktował swoją żonę i nie opowiadał seksistowskich dowcipów, choć nikt się nie śmieje… 🙄
Twoje zdrowie Echidno 🙂
W niedzielę 13 – te urodziny Dagny córki dortala.
To co piszę o protestantach i katolikach jako mniejszosci w środowisku innych wyznań, jest z konieczności dużym uproszczeniem. Uderzyły mnie własnie rozsądek i trzeźwość holenderskich katolików. Jezeli chodzi o polskich protestantów, to ważne jest rzeczywiście rozróżnienie miedzy luteranami a reformowanymi (nurt kalwiński). Pisząc o podobieństwach do katolików, miałam na uwadze ciągoty luterańskich duchownych do korzystania z przywilejów kleru katolickiego. U reformowanych tego nie zauważyłam. Oczywiście są to jedynie osobiste obserwacje.
nemo,
cudna jesteś 😆 😆 😆
Witam całe Blogowisko 😀 Wczoraj ok. 22:00 znowu siadł mi internet, wrócił dopiero pół godziny temu a trzeba było najpierw poczytać zaległości, dlatego nie mogłam wcześniej złożyć najserdeczniejszych życzeń urodzinowych Echindzie – cudownego, ciekawego i smakowitego życia Ci życzę. 😆
U mnie mruczy burza już od godziny, wygląda na to, że kręci się wokół. Żeby tylko mi nie „załatwiła” internetu”.
Doroto z sąsiedztwa (14:53), Nemo (15:14) mam takie same obserwacje.
Nasz kalwin, Władek (miał zwyczaj mawiać o mnie i sobie „my innowiercy” 😉 ), miał, jak i w ogóle jego parafia (mieszcząca się w sąsiedztwie Warszawskiej Opery Kameralnej), bliskie kontakty z Holandią, więc jak dzięki tym kontaktom pojechaliśmy na występy tamże, obracaliśmy się głównie właśnie wśród protestantów. Uderzające dla nas było traktowanie kościoła jako miejsca spotkań także całkowicie świeckich, przy herbatce i pysznych pierniczkach korzennych (speculaas). Podobnie zresztą jest w Finlandii, gdzie jeździliśmy po małych miejscowościach i tam kościoły były ośrodkiem życia nie tylko religijnego, ale też kulturalnego i po prostu towarzyskiego 🙂
Niecałe dwa tygodnie temu, siedzielismy sobie: Nisia, Włodek i ja w ogródku restauracji W cieniu katedry , z widokiem na wspaniałą katedrę antwerpską. Kiedy seniorat delektował się pysznym jedzeniem – Nisia pokazywała na zdjęciu cudownie przyrządzoną watróbkę w calvadosie – i napitkami, junior, czyli Kacper, zachwycał się popisami sztukmistrza. Sztukmistrza, jak ze starych opowieści, skutego łańcuchami, żąglujacego, idp.. A działo się to w odległości mniej więcej metra od głównych drzwi wejściowych do katedry (zamknietych). Nie mogłam wyjść ze zdziwienia, że nikomu to nie przeszkadzało. Nikt nie widział w tym profanacji, obrazy uczuć religijnych, etc..
A kościół kalwiński jest prawdziwie demokratyczny.
Też nie mogę odżałować, że Reformacja w Polsce była słaba, za to kontrreformacja silna, zwycięska i z silnym paradygmatem etnicznym. Płacimy za to do dzisiaj, a JPII obdarzył aureolą Andrzeja Bobola i Jana Sarkandra. Nie daował nawet po 350 latach.
Jeśli chodzi o pijaków, to jest to jeden z bardzo nielicznych przypadków, gdy nie jestem w stanie wykrzesać z siebie ani krztyny tolerancji. Może dlatego, że od niemowlęctwa miałam „szczęście” mieszkać w ich sąsiedztwie i najpierw Mama a potem ja zawsze udzielałyśmy pobitym i skrwawionym ich żonom azylu.
„Jeżeli nie wypijający kielicha swego, broniąc się od dolewki sąsiada, wyniósł go w górę albo za siebie uchylił, pachołek na to czatujący sprawnie mu go dolał, jeżeli skrył go pod stół, toż samo zrobił siedzący pod stołem służka.” To jest cytat z „Opisu ocyczajów za panowania Augusta III” Jędrzeja Kitowicza. Przykład na to, że nie każda tradycja jest godna naśladowania.
To była gościnność 😯
Teraz to nie wypiję, bo wnuki wiozę do Ich domu na północ. Po przyjeżdzie „pogodzę” Placka z Gospodarzem, bo wypiję z musztrdówki, ale czystej! W ramach poprawności politycznej wypiję nawet zdrowie Nemo!
Opis Zgagi okrutny, ale miałem kiedyś „kolegę” – abstynenta, który lal żonę…
Apaw popluskaj się też i za mnie!
Dzis na trasie rowerzystow przystanek w Whistler. Nie wiem jeszcze gdzie beda nocowac ale w poblizu jest przepiekny park
http://en.wikipedia.org/wiki/Garibaldi_Provincial_Park
Kto tam byl? Kto zna?
zamiast rowerami mozna z Vancouver dojechac do Whistler pociagiem:
http://www.rockymountaineer.com/en_US/routes_and_packages/whistler_sea_to_sky_climb?gclid=COi0isT3gaMCFRkcswodWnyyjA&
To tyle co znalazlam ciekawego. Moze ktos inny przejmie paleczke Orki na trase przez Kanade?
Cichalu, wśród moich sąsiadów – nieliczni trzeźwi nie lali swoich żon. Wiem, że takie wyjątki są – ale na 31 mieszkań w mojej klatce jest tylko 5 mieszkań, w których nie mieszkają nałogowi pijacy. Jedynym światełkiem w tunelu są ich dzieci, które (poza jednym wyjątkiem) nie poszły w ślady ojców.
WandaTX,
byłam ale tylko na trasie Vancouver-Whistler i w samym Whistler.
Cała trasa wzdłuż zachodniego wybrzeża w Stanach też!) jest fantastyczna, a droga z Vancouver do Whistler, bodaj 90 km, dech zapiera. Oby tylko pogoda im dopisała!
Nie mamy nikogo na placówce wysuniętej na zachodnim wybrzeżu 🙁
d68d
Pani Dorota to całkiem rozum postradała. Ludzi namawiać do konsumpcji w kościele. Już to widzę : nasz ukochany biskup Stefanek ( lub zasłużony dla naszej dziecezji biskup Paetz -jego poprzednik ) otoczony heretykami wpiernicza pierniczki na środku kościoła lub pod amboną. No normalnie nie do pomyślenia . U nasz na wsi to lud prosty i pobożny. Żadne odstępstwa od tradycji nie będą tolerowane.
No wiecie co kultury im się zachciewa. Ja cię nie mogę.
Czy witaliśmy już przy stole Mariana (13:06)? Tu naprawdę łatwo coś przeoczyć…
Jeśli nie witaliśmy, posuwam się i robię miejsce – rozgość się!
A Zwierzątko już drugi raz ujawnia datę po czasie 🙄
Wszystko jedno, Ty jesteś i tak do przodu – wszystkiego najlepszego!
Zgago,
bo też w Polsce mamy swoisty kult „pijaka”. Ci ludzie często funkcjonują na prawach „świetej krowy”. Jedną sprawą jest domaganie się ponoszenia odpowiedzialności za własne postępowanie – o czym pisała Pyra i z czym się zgadzam. Inną sprawą jest przyjęcie do wiadomości, że uzależnienie od alkoholu jest chorobą,leczenie wymaga odpowiednich metod i środków. Istotną częścią leczenia jest odpowiedni stosunek do pijącego: żadnego użalania i konsekwentne stawianie wymagań przy równoczesnym wsparciu dla jego wysiłków. Ani nienawiść ani pobłażliwość nie są pomocne.
Polecam znakomita książkę profesora Wiktora Osiatyńskiego, konstytucjonalisty Rehab , w której opisuje własne wychodzenie z alkoholizmu. Kilka lat temu był u nas na uczelni z wykładem poświęconym alkoholizmowi i postawom obywatelskim. On te sprawy łączy: słabe postawy obywatelskie = wysoki poziom alkoholizmu w społeczeństwie. Spotkałam go teraz na Kongresie Kobiet, być może da wykład w naszym UTW.
Żoną Osiatyńskiego jest znana psycholog Ewa Woydyłło, jakiś czas temu dostała od „Tygodnika Powszechnego” order św. Jerzego za walkę ze „smokiem” alkoholizmu. Zapewniam, że żadne z nich nie jest pobłażliwe wobec alkoholików, ale też nie żywi do nich nienawiści.
To bywa bardzo trudne, ale alkoholicy, jak wszyscy ludzie dotknieci nieszczęściem, potrzebują współczucia. Współczucia, którego nie należy mylić z pobłazliwością wobec ich nagannych a czasem przestepczych zachowań.
Panie Lonzio,
Pan to naprawdę ma pomysły, wstyd. Biskupowi pierniczki? A co to biskup przedszkolak jaki czy co? To Pan nie wie co podać biskupowi? A przecież tak niedawno Gospodarz pisał o biskupim stole. Znowu Pan zapomniał o tych różowych tabletkach? 🙄
Dlaczego u mnie tylko pomruczało i sobie poszło ? Ja chcę burzy a przynajmniej deszczu. Pogodynka mi pisze, że w mojej dzielnicy jest +27 st. a mój ocieniony termometr nadal pokazuje +31 st. 🙁
Marzy mi, żeby z nieba „prało żabami” – oczywiście nie naszą Żabą, bo Ona ma i tak pełne ręce roboty. 😉
Zgaga,
chcesz, to Ci odstąpię trochę, u mnie od pięciu godzin burza za burzą.
Brombrałem i różową tabletkę też. Z samego rana. Może coś mi się popierniczyło z tego upału . Czasu nie mam to i o biskupim stole nie poczytałem. Jak zacznie padać to wrócę do nieczytanego wątku. Teraz idę nogi moczyć w przystudziennej wannie. Może trafię na jakąś żabkę.
A propos kalwinow. Moi dziadkowie nalezeli do wyznania Ewangelicko – Augsbursko (Reformowanego). Czy ktos to moze przebic? Ja zostalem wychowany jako katolik – z czystego oportunizmu Rodzicow – jakie zycie ma odstepca/heretyk w Polsce??? Do rzyci!!! Mieszkam teraz w kraju nazwanym przez p. Dorote z sasiedniego podworka Helwecja, miejscem Zwingliego no i Kalwina. Hmmm, chyba mieli sporo racji – wystarczy popatrzec gdzie jest teraz Szwajcaria a gdzie Polska. A wystarczy pomyslec, ze w XVI i XVII w Szwajcaria byla niczym – a Polska potega.
Pietrek, można podać więcej przykładów wyższości kościoła reformowanego nad zapyziałym a przede wszystkim tak bardzo zhierarchizowanym KK – Wielka Brytania, kraje skandynawskie, Holandia, Niemcy północno-zachodnie.
Po prostu ewangelicy (w szerokim rozumieniu) uczą szacunku do pracy i ludzi, dla nich praca jest wartością samą w sobie – choć już i tam zaczynają zachodzić niezbyt dobre zmiany.
Echidno, Twoje nieustające zdrowie. 😆
Zdrowie naszego Zwierzątka!
Echidno, Twoje Zdrowie! Spełnienia marzeń!
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Echidno, nieustające zdrowie wszystkich kolczatek! Wcale nie kolczastych!
zdrowie jubilatki … 🙂
witam nowych gości … 🙂
ufff weekend wreszcie wolny i ma być chłodniej .. coś mi stopy puchną i bolą mnie od tych upałów …
kotek bidulka w domu ale jeszcze zabandażowana i słaba … 4 dni kotka w klinice tysiąc zł …
Odnalazla sie rodzina. Po kawalku. Syn troche sie ustatkowal i bedzie w domu. Agnieszka czyli wnuczka poleciala do Bostonu i potem cala ferajna dookola Pólnocnej Ameryki. Potem egzaminy i do roboty ale najpierw wynocha z domu rodziców. Dziadek nieco zasponsorowal, nie chwalac sie. Miejsce pracy dla obydwojga zapewnione. Nawet niedaleko rodziców.
Koncza sie wakacje i pora do roboty
Pan Lulek
Ponadto, dzisiaj jest Dzien Kota. Behemota.
Pan Lulek
Echidno, wzystkiego najlepszego, Twoje zdrowie 😀
Pietrek,
witaj 🙂
Jak Ty, po dziadkach, z Augsbursko – Ewangelickiego, to znaczy żeś Luter, też reformacja, ale nie Kościół Reformowany, Reformowani to Kalwini. Różnica bardzo istotna i w wymiarze teologicznym i strukturalnym.
Tak czy siak, rozgość się i czuj się dobrze.
Witajcie,
W rodzinie mam zarówno katolików (od strony ojca) jak i protestantów wszelkiej maści a nawet Świadków Jehowy (po stronie mamy). Rodzinkę i znajomych usiłujących na siłę nawracać „heretycką” (dla nich) część rodziny informujemy, że w tym domu religia zostaje za progiem. Tutaj jesteśmy Rodziną – nie katolikami czy protestantami. Niektórzy mają problem żeby to zrozumieć 😉
A skoro mowa o ocenach, jestem pod wrażeniem zorganizowania i zdyscyplinowania Świadków Jehowy. Z to co mi w nich przeszkadza, to brak samodzielnego myślenia, chęci wyciągania wniosków innych od odgórnie narzuconych. Jako organizacja (w najbardziej ogólnym rozumieniu) są świetni. Jako kościół – dla mnie niespecjalnie.
Echodno – wybacz że Cię pominęłam. Najlepsze życzenia 🙂
Ale nam zeszło – z dyskusji na temat picia do dna i picia w ogóle na rozprawiania o różnych religiach 😯
No i Jotka gotowała bób, a kto zjadł?! Ja nie spróbowałam nawet 🙁
Jotka zrobiła z niego puree kolankami w kącie…
Echidno: stu pociech każdego dnia!
…za to mam ciecierzycę – z puszki, nie nadaje się do klęczenia na niej, bo zrobi się humus.
Szybka „sałatka” z gotowanej, ostudzonej ciecierzycy (ja biorę zapuszkowaną):
– ciecierzyca
dressing:
-sól, pieprz
-ząbek lub dwa czosnku w kosteczkę lub wycisnąć
-łyżeczka suszonego oregano (rozetrzeć w palcach)
-ocet balsamiczny lub zwykły (wtedy dodać szczyptę cukru)
Wymieszać to wszystko, a na koniec dodać oliwy z oliwek, ile kto chce.
Ja skończyłam właśnie ponadgodzinną pogaduchę ze Starszą. Trochę pojojkałam, dziecko pocieszyło i zaraz mi się zrobiło radośniej na duszy. 😉
Alicjo, bób jadasz z łupinką ? Ja bardzo lubię bób, ale tylko młody, teraz już jest mączysty, dlatego mi nie smakuje.
Oooo! Znowu „mruczy” za oknem, mam nadzieję, że wreszcie poleje porządnie i trochę ochłodzi.
Nie wiem jak sie ustosunkujecie do mojego pomyslu, pisze na trzech zaprzyjaznionych blogach to samo.
I znow wtret o rowerzystach:
pomyslalam sobie, ze jesli ktokolwiek ma ochote napisac do nich kilka cieplych slow to wlasciwie byloby im bardzo milo otrzymac na koncu trasy kartke lub list od kompletnie im nieznanych ludzi, ktorzy w taki czy inny sposob zostali zaangazowani w obserwowanie wyprawy :).
Tu szczegoly:
Anchorage, AK Day 70: August 13th
Texas 4000 arrives at the evening of the 13th!
ALL MAIL MUST BE SENT BY: July 31st (dotyczy jedynie US, z innych zakatkow swiata pewnie wczesniej)
Send as follows:
Texas 4000: Basia Borodziewicz albo: all riders
2731 Seafarer Loop
Anchorage, AK 99516
Zgago,
kupuję (jak jest w Baltic Deli) bób mrożony z Hortexu – on jest zielony, młody. Bardzo szybko się gotuje, jest pyszny. Jem z łupiną, bo lubię, a poza tym kiedyś wyczytałam, że w łupinie znajduje się jakiś diabeł, co pomaga strawić lepiej i zawartość, i skórkę 🙂
Alicjo, podoba mi się ten diabeł w łupinie. 😆 😆
Nareszcie lunęło, to teraz jeszcze chłodek i będzie pełnia szczęścia, czego życzę wszystkim spragnionym ochłody. 😀
Znalazłam „coś” dla Echidny . 😀
http://www.youtube.com/watch?v=hEAeSkREnOQ&feature=related
U nas niby cisza, ale gdzieś daleko musi być burza, którą czuje moja Beta. Właśnie niedawno wyszła przez okno razem z siatką przeciw owadom. Taką porządną, nowozałożoną.
Teraz siedzi w piwnicy i się trzęsie.
Zabrałam siatkę spod okna. Na szczęście nie uszkodziła żadnej róży, a spadła dokładnie na Papcia Meillanda. 👿
http://picasaweb.google.pl/108203851877165737961/BetaISzanta#
Tu kilka zdjęć – dla psolubów. Uwaga: to ta DUŻA się boi burzy. Mała nie boi się niczego. Jest terierem – podobnie jak mały york Toby – dołożyłam na końcu – który ugryzł dzika w tyłek, kiedy ten zaatakował jego kumpelasię wilczurkę.
Zgago, popchnij jakoś może choć jedną mokrą chmurkę do nas! Wróciłam ze spaceru, wreszcie można było zrobić parę kroków więcej, bo w ciągu dnia to tylko przemykanie od drzewa do drzewa, oby w cieniu.
Dopisuję się do smakoszy bobu, przepadam wprost 🙂 zimą także mrożony, dobrze, że taki jest. Dawniej tęskniło się do nowych zbiorów 🙂
Nisiu, piękne psiaczki 😀 a ten kot też Twój ? Kot łudząco podobny do mojego nieodżałowanego Warkotka. 🙁
Basiu, już dmuchnęłam, wprawdzie balkon też mam na południe, ale jest między blokami „dziurka” i w nią dmuchałam. 😀
Zgago, zaczynam wyglądać Twojej chmurki z mojego balkonu 😀
Nisiu, ależ urocze, co za oczy, co za pozy, spojrzenia, no i ten kot! Żałuję, że ciągle nie umiem zamieszczać zdjęć, bo chętnie przedstawiłabym moje czworonogi, ale może kiedyś…
Nie pamiętam, gdzie był ten artykuł o bobie. Że błonnik w łupinie, to wiadomo, ale tam było jeszcze coś. W każdym razie ja lubię fasolę, groch, ciecierzycę, soczewicę i bób z łupinami. A ten mrożony jest naprawdę delikatny.
Tutaj nigdzie nie znalazłam, nawet na targowiskach, jedyne, co można dostać, to jakis z importu (nie pamiętam, skąd) zapuszkowany bób. Kupiłam kiedyś – otworzyłam, a tam szarobrązowawy, stary bób.
Barbaro,
zainstaluj sobie picasę, a najlepiej zleć jakiemuś małolatowi, biegiem zamontuje i objaśni, co i jak 🙂
Basiu, u mnie już po deszczu. Chyba idzie do Ciebie. 😀
Idę już pochrapać, bo jutro o świcie muszę wstać i nadrobić te stracone, przez upały, 2 dni.
Życzę wszystkim dobrej, spokojnej nocy i chłodnych snów. 😆 😆
Alicjo, nigdy nie jadłam ciecierzycy, co jej smak przypomina?
Znalazłam stronkę o wartościach bobu. 😀
http://www.dieta.pl/nowosci/diety/bob-771.html
A teraz już zmykam – dobranoc. 🙂
Grochowate, ale inne, no i większe ze dwa razy. Polecam przynajmniej spróbować, ja wolę od grochu.
O, czyli wszystko przemawia za skórką! Ugotowany suchy bób nie jest już taki dobry, a skórka bardzo łykowata. Da się zjeść, ale zdecydowanie młody zielony lepszy!
Dzięki w imieniu stworków za miłe słowa. Pomachałyby ogonkami, ale już się ułożyły do spania.
Zapomniałam dodać, że Toby nie mój, tylko przyjaciół z wyspy Karsibór. Tam gdzie te dziki.
…czyli można się bezkarnie bobem objadać 🙂 Ciecierzycę też lubię, sama nie gotowałam, ale tę z puszki dodaję czasem do sałatek. Muszę wypróbować ten przepis Alicji, wygląda apetycznie i jakże prosto!
Picasę mam zainstalowaną, ale udostępnianie tego co by się chciało, to jeszcze czarna magia, ale skoro pokonałam te polskie litery, to i z tym może się uporam, w razie czego mam wnuka…
Basiu, do internetu tylko wnuk. Im młodszy tym lepszy. Oni już od jakiegoś czasu rodzą się z dżojstikiem w łapce…
Czy Beta jest surowym krytykiem? 😉
WandaTX,
Bardzo dobry pomysl. Dziekuje za adres.
Alicjo, dogadujemy się z Betą na bazie drapania za uszkiem…
Zdrowie zwierzatek, Echidny i Behemota – Wszystkiego najlepszego 🙂
Swiecie pelen zachwytow i niespodzianek – Wszyscy sa trzezwi, usmiechnieci – typowa rozmowa o religii. Poczekam tylko na byczka Fernando i zrobie Panstwu grupowe zdjecie. Lwice obok jagniat, prosze. The Adamczewski Experiment, take one!
Ta historia tylko posrednio ma zwiazek z rowerzystami.
Dwa tygodnie temu ptaszyna gatunku zieba (finch) upodobala sobie doniczke z kwiatami wiszaca przed domem (hanging basket). Zauwazylam, ze ptaszyna zaczela ustawiac meble w postaci malych galazek. Natychmiast kupilam domek dla ptakow i umocowalam ten domek obok wiszacej doniczki. Domek wydawal mi sie estetyczny, wykoanany z cedrowych klepek.
Zieba zignorowala moja inwestycje i dalej meblowala swoj dom w doniczce. Wkrotce zauwazylam, ze zakupila poduszki wypelnione piorami i suchym mchem.
Nazwalam ziebe ‚Inpatient’ (Niecierpliwa) – od kwiatow, ktore rosly w doniczce i z drugiej oczywistej przyczyny.
Byl jeden problem i polegal na tym, ze kwiaty w doniczce musialam podlewac. W przeciwnym razie dom bylby widoczny.
Podlewanie denerwuje ‚Inpatient’. Kiedy podlewalam kwiaty, ‚Inpatient’ fruwala nad moja glowa przeklinajac we wszystkich jezykach swiata.
Zorientowalam sie, ze ‚Inpatient’ uwaza mnie za najwiekszego wroga w stanie.
W domu znalazlam specjalny pojemnik do wody. Nazywa sie to ‚camelback’. Jest to gumowy pojemnik na wode z rurka. Rowerzysci zakladaja to na plecy podczas jazdy rowerem. Rurke umieszczaja przy ustach i podczas jazdy rowerem moga popijac wode.
Teraz przez te rurke podlewam kwiaty po bokach doniczki, a nie z gory polewaczka. Kwiaty rosna, a dom ‚Inpatient’ jest dyskretnie ukryty wsrod kwiatow. Ja niecierpliwie czekam az ‚Inpatient’ bedzie miala dzieci.
Placku,
no właśnie, a mieliśmy pić do dna, ewentualnie duszkiem 😯
Ja popijam lampkę czerwonego sangiovese, spokojnie. Trochę się z tym ustawianiem malowniczej grupy spóźniłeś, bo po drugiej stronie Wielkiej Kałuży śpią… Ale my możemy zapozować, może Nowy i Cichal się zjawią?
Orca,
opisywałam, jak miałam zamknięte drzwi z kuchni na ogródek przez ponad miesiąc, bo robiny uwiły sobie domek i zabawiły się w mamę i tatę.
Dobrze, że są drzwi wejściowe z przodu chałupy i nie musiałam wychodzić przez okno 🙄
Aha – widziałam węża w okolicach drzwi do garażu. Koniec, nie idę w tamtejsze rejony, nawet do skrzynki pocztowej! Niektórzy się boją myszy, czuje się usprawiedliwiona, wąż to jednak wąż (i myszy pożera, oraz chipmanki!).
Orca i moze uda Ci sie rownie dyskretnie kiedys zrobic fotografie. Czekamy takze. Ja nie bylam taka cierpliwa kiedy na mojej piennej doniczkowej rozy uwily gniazdo popularne tu kardynalki. Zycze Twoim ptakom wytrwalosci.
Wyobrażam sobie tę ziębę pomstującą na Ciebie, Orko! U mnie na jednym pastwisku od lat są czajki, które jak tylko tam pójdę, pojawiają się chyba spod ziemi i jedna mnie atakuje okropnie pyskując, a druga odciąga od gniazda udając przetrąconą. Od kilku lat staram się tam nie chodzić dopóki nie wyprowadzą młodych. Przedwczoraj widziałam, ze zrobiło ich się w tym roku wyjątkowo dużo – rodzice latali z piątką młodych, ale były jeszcze jakieś inne, może ubiegłoroczne?
Właśnie skończyłam szyć kolejny fifraczek, znaczy czapraczek. Chyba już nie mam więcej szmatek (koce, sztuczne futerka itp), więc się uspokoję. Ten ostatni jest dla Awity, która ma dość nietypowy grzbiet. Nie bardzo na nią pasują normalne siodła, dobrze jej pod moim siodłem oficerskim, ale ja go raczej szanuję dla siebie. Parę lat temu znalazłam siodło, które dałam rymarzowi do przerobienia na Awici grzbiet i bardzo dobrze się sprawdziło, ale na wiosnę znowu musiałam go dać do naprawy. Teraz je odebrałam i właśnie do niego dorabiałam czaprak, chciałam, zeby był gruby i łatwo się prał.
Deszcz pada. Bardzo mnie to cieszy. Korzystając z ochłodzenia wezmę się jutro za kolejne drzwi (te z boksów na halę), bo dwaj cywili zrobili kolejne dwa powiększone otwory i chyba już można wieszać drzwi na ościeżnicach. Rano podjadę do stolarni, zrobią mi felc w skrajnych deskach i mogę zaczynać. Te drzwi, które robiłam wcześniej niewyobrażalnie się rozeschły. A stolarze mnie ostrzegali, ze jeszcze 4 – 8% mogą się zeschnąć na szerokość. Na długość mniej, ale też. Nie bardzo w to wierzyłam, bo wydawały się dość suche, zwłaszcza te, które już przycięte leżały w hali. Nic to, popada jesienią to spuchną.
To ja gaszę, pa, pa…
Na razie jestem wrogiem numer jeden. Zobacze, czy zaryzykowac strate kamery.
Ide podlewac zaleglosci.
Alicjo,
Nie wiem, czy jeszcze jesteś. Ja nalałem sobie…. zimnego rose. Jest za gorąco na czerwone wino.
Muszę podczytać do tyłu, bo bardzo ciekawe dzisiaj wpisy, a miało nie być o religii. Szkoda, że nie było mnie w ciągu dnia, też bym coś dorzucił od siebie.
Zdrowie wszystkich, którzy nie śpią i spokojnych snów dla tych, którzy juz odpoczywają.
O religii może być – akurat tutaj na ten temat kłótni nie ma, nikt nie usiłuje nikogo nawracać. Ciekawe uwagi do poczytania.
Zagadka dla Ciebie, Nowy: czas, miejsce, osoba? 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_3317.jpg
Nie mamy rose, ale sangiovese z zimna wodą mineralną, ba – bąbelki nawet – smakuje nieźle i orzeźwiająco.
Jestem przy maszynie, bo właśnie zorientowałam się, że przecież nie zrobiłam porządnego albumu z kingstońskiego Zjazdu, ani nie przekazałam Tobie zdjęć z naszego szybkiego zwiedzania Kingston przed Twoim wyjazdem.
Mówiłam – niby nic nie robię, a czasu brak 🙄
Ale zarutko się za to zabiorę, zajmie trochę czasu, bo sporo natrzaskaliśmy, trzeba zrobić selekcję.
Jutro wybieramy się do Portu, jak pogoda pozwoli, może zastaniemy Kapitana Marka, byliśmy okazynie 2 razy, ale jego nie było, a chciałam mu podrzucić obiecane książki J.Tarasiewicza. Nie wiadomo, jaka jutro będzie pogoda, to i umawiać się telefonicznie nie ma co.
..to znaczy album jest, ale dopiero w połowie mniej więcej 🙄
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/KapitanskieTangoLipiec2010#
Alicjo,
Tym albumem zdjęciowym możesz sobie tylko kłopotu narobić. Wracając od Was zatrzymałem się to tu, to tam, popatrzyłem i pomyślałem sobie, że stanowczo za mało widziałem. Zjechałem na chwilę z głównej drogi, i tam widać było wyspy. Co za widoki!
Zagadka 4:30,
Napis to moje podstawowe codzienne hasło i gdyby nie ten siwy włos, pomyślałbym, że to ja. 😉
Kupowanie bez słów.
Wstąpiłem do sklepu z winami w Hampton Bays. Duży i dobrze zaopatrzony. Znają mnie tam. Chodzę długo między półkami, wreszcie wybieram jakieś różowe wino (upał okropny), podchodzę do kasy, stawiam na ladzie. Sprzedawca bez słowa, ale kręcąc przecząco głową odstawia moją butelkę na bok. Robię zdziwioną minę. On wyciąga spod lady napoczętą butelkę ze świeżej dostawy i czysty kieliszek. Nalewa. Próbuję. Kiwam potakująco głową. Idzie do chłodziarki, przynosi zimne, pakuje. Podaję banknot, biorę resztę. Uśmiechnięty do niego, a on do mnie, wychodzę.
Takich sprzedawców wszystkim życzę, bo wino dobre i niedrogie.
No właśnie… Wyspy! Myśmy płynęli Statkiem do Młocin, a i pogoda była nieszczególna, ale tak to jest, jak czas goni i ma się tylko tyle na podróż.
Jak będziesz miał następną okazję, czemu nie, zaplanujemy lepiej i więcej, oraz obowiązkowo kasyno! 🙂
Alicjo,
Ja do kasyna już nie chciałem się przyznawać, ale wstąpiłem na kilka chwil, przed samą granicą. Niestety nie powtórzyłem sukcesów Ewy, tym razem kasyno na mnie zarobiło $20.- Następnym razem wyrwę im to z dużą nawiązką. 🙂
Znalezione w sieci
http://picasaweb.google.pl/takrzy/WPolsce#5497313412742349122
WandaTX,
Oczywiście, że napiszę
Orca,
Opowieść o „Inpatient” bardzo ładna!! Zdjęcia!!!!
Dobranoc 🙂 🙂 🙂
Sądząc po stylu i poprawnej polszczyźnie – spreparowane. Ale myślę, że wiele w tym prawdy.
A propos prawdy…a! wyłazi szydło z worka, w szpony hazardu żeśmy się… 🙂
My dostaliśmy darmowe vauchery po 10$ na głowę, kiedy zakupiliśmy bilety na Statek do Młocin na Wyspy. Nie można było nie wykorzystać!
Udaję się w objęcia, pora duchów się zbliża, pewnie ktoś z tamtej strony niedługo się odezwie (możemy wziąć jakieś stare patelnie i narobić rabanu!).
Dobranoc, Nowy!
…no to gaszę tutaj…
dzień dobry … 🙂 .. miało być chłodniej a tu rano 24 stopnie ..
idę na targ po wiśnie … znajome drzewa oblepione wiśniami a na targu ceny od czapy …
Krystynom blogowym wszystkiego najlepszego .. 🙂
dobrego weekendu … 🙂
Jotko – Bardzo Ci dziekuje. Dziekuje Wam wszystkim. Fruwalem, pozdrowienia od wszystkich za ktorymi tesknicie.
Wezu garazowy, nawet nie mysl o ogrodzie Alicji.
Wielka prośba
niedowiarka Natana
Tosi
Zanim mnie skaże straszny Sąd
Na wieczny raj lub wieczną karę ?
Módl się, bym pojął własny błąd
Módl się, by Pan Twój dał mi Wiarę
Póki nas grzeje świecy blask
Póki w kieliszkach jeszcze wino
O łaskę Wiary ? pierwszą z łask
Pomódl się za mnie, Antonino
Zanim zapieje pierwszy kur
Nim świt się zbudzi, noc struchleje
Nim słońce błyśnie spoza chmur
Proś Pana dla mnie o Nadzieję
Nim śmierć zapuka do mych wrót
Przywdziawszy uśmiech na twarz siną
By Pan mi dał Nadziei łut
Pomódl się za mnie, Antonino
Jak długo kwitnie w maju bez
Póki w mniejszości ludzie podli
O Miłość wielką, aż po kres
Módl się i za mnie, gdy się modlisz
Nie trać nadziei, kochaj, wierz
Zaś, gdy gitary dźwięki płyną
O Miłość Pana prosząc, też
Pomódl się za mnie, Antonino
la la la
Placku pięknie nam dzień zacząłeś … 😀
dzień dobry…
Dzisiaj chłodno, zielono i ciemno (bo pod lasem)
Rodzina wybrała się na jagodny. Z żalem zostałam w domu bo należę do osób które komary detektują na 50 m.
Na początek dnia polecam drugą książkę tej samej autorki: Woda różana i chleb na sodzie (Marsha Mehran). Rzecz jest o 3 siostrach z Iranu, które e głęboko zapadłym miasteczku w Irlandii otworzyły Cafe Babilon i o tym jak ludzie przyzwyczajeni do razowego chleba, ryb, ziemniaków i guinessa zasmakowali w gulaszu z jagnięciny z szafranem, zupie z granatów (tytuł pierwszej książki), ciasteczkach „słoniowe uszy” i w herbacie z bergamotki.
P. Alicja wspomniała o sałatce z ciecierzycy; w tej książce jest przepis na ciastka z mąki z ciecierzycy; składniki pewnie trudniejsze do dostania.
Dla mnie cały smak życia jest w tym, że się różnimy, religijnie, światopoglądowo i kulinarnie i że mamy emocje i czasem je manifestujemy. Burza między ludźmi jest równie piękna i potrzebna od czasu do czasu jak burza w przyrodzie.
Dobrego weekendu wszystkim.
Z przerażeniem liczę literówki w moim poprzednim wpisie. Przyzwyczaiłam się widać za bardzo, że Word myśli za mnie i poprawia błędy. Bywa zdradliwy – uparcie poprawia nawet nazwiska. Obiecuję poprawę. Na szczęście komórce nie pozwalam się wyręczać i najważniejsze numery zapisuję trwale na twadrym dysku pod czaszką, co wielokrotnie zdało egzamin w krytycznych sytuacjach.
Na termometrze +11, deszcz od 2 dni, a wyżej w górach – śnieg. Zazdrości ktoś?
… i jeszcze pociągi spadają z wiaduktów… 🙁
Witam,
u nas leje bez opamietania, wiatr, zimno. Stanowczo aura miota się miedzy skrajnościami 🙁
Wszystkim dzisiejszym solenizantkom i solenizantom najlepsze życzenia 😀
Dziękuje za piękne zdjęcia ludzi, zwierząt i okoliczności przyrody, czekam niecierpliwie na zdjęcia ptaszora Orci.
Alicjo, te kwiaty przed kasynem to naparstnica. W małych dawkach używana przy chorobach serca. W dużych trucizna.
Pietrek, witaj! Mam nadzieję, że nie przelotnie 🙂 Przelotne to dobre są deszcze 🙄
Nawet na grzyby nie ma jak…
Placku,
dialogując z Natanem:
1. Wierzyć mnie, Panie, ucz, modlić się ucz!
Ufnie, jak dziecię Swe, modlić się ucz! Panie, niech
w sercu mi Płomień miłości tli, Bym duszę oddał
Ci – Modlić się ucz!
2. Wierzyć mnie, Panie, ucz, modlić się ucz!
Wiara jest skarbem dusz, modlić się ucz! Duchem
mądrości wiedź. Ogiń miłości wznieć. Chcę go
w swym sercu mieć – Modlić się ucz!
3. Wierzyć mnie, Panie, ucz, modlić się ucz!
Spiesznie uchodzi czas – modlić się ucz! Wejrzyj
na słabość mą I małowierność mdłą – Daj mi
zwyciężyć ją – Modlić się ucz!
4. Wierzyć mnie, Panie, ucz, modlić się ucz!
Wszak rychło masz już przyjść, modlić się ucz!
Sądzić mnie, Panie, chciej Według miłości Swej,
Litość nade mną miej – Modlić się ucz!
Słowa, do Łk 11,1, Ray Masher XIX w.. Śpiewnik Kościoła Ewangelicko – Augsburskiego w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, Warszawa 1988
Nemo,
na grzyby … ja nie mam odwagi wyjść do ogrodu żeby zerwać trochę agrestu 👿
Dziękuję za życzenia.
Zgago – niestety nie mogę zobaczyć, limit mam wyczerpany i YouTube, fotografie, a czasem zbyt bogato zaprojektowane strony są poza mym zasięgiem. Nie otworzę niestety. Ale niemniej dziękuję.
I jednocześnie małe sprostowanko dla Alicji – jak se Pani popatrzysz w ten kalendarz co to fotografie doń robiłaś, a ja skrzętnie manipulacji nad nimi w Lightroom`ie dokonałam, do kupki zebrałam i małe misz-masz z teksetm dokonałam, to na odpowiedniej stronie pod „Lipiec” zobaszysz żem tajniactwa żadnego nie uprawiała.
Nb: dziecięciem będąc bardzo cieszył mnie fakt dekorowania flagami budynków z okazji mego świąta. Teraz nie mam się z czego cieszyć. Święto mi zabrali!
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
nemo –
Ano stuknęło.
Przy okazji – czy używasz Suitcase czy Font Book?
E.
Echidno,
myślisz, że wiem? 😯
Do czego ta walizka?
Echidno,
mój Mac ma 5 lat. Używam tego, co w nim było od początku i nie mam pojęcia, jak co się wabi 🙄
Echidno,
Spoznione ale jak najserdeczniejsze zyczenia wszystkiego najlepszego.
Przyznaje, ze sobie tez sprawiam przyjemnosc dolaczajac to
nemo /
ta walizka jest na fonts czyli o naszemu czcionkę. Emblemat graficzny to walizeczka właśnie.
E.
Dziędobry na rubieży.
Co to za rubież, kiedy można jeździć po całej Europie bez dokumentów? Okazało się wczoraj, że zostawiłam paszport na Darze i do tej pory tego nie zauważyłam. Popłynął beze mnie do Sassnitz i odjechał do Polski w cudzej kieszeni.
I to właśnie jest fajne.
Jadę – bez paszportu – do Chodzieży. Deszcz pada. Chłodno. miło.
Tak to jest jak sie nie czyta zaleglosci…
Echidno, nie mozesz odtworzyc ale jak bedziesz mogla w bliskiej przyszlosci, to bylo Bon Anniversaire Aznavoura. 🙂
A Placek ladnie przywital dzien innym, rownie pieknym yersterday :-
MalgosiuW., zajrzyj do poczty, prosze.
Echidno,
w moim komputrze walizeczki żadnej nie widać 🙁
nemo –
widocznie masz Font Book. Stuknę do Ciebie poza blogiem.
E.
Dzieki jotce i nemo(wi) za powitanie. Nie jest to zreszta moj pierwszy wpis tutaj. Ciekawe, ze skomentowana zostala moja dygresja na temat kalwinskiego pochodzenia, a nie na temat popijania. Pare dni temu ogladalem krzeslo Kalwina w Genewie (St. Pierre) – wyglada prawie jak barowe ;-). http://www.sacred-destinations.com/switzerland/geneva-cathedral-photos/slides/eos_b_104.htm
Dzień dobry!
Nisia,
Ty też siejesz rzeczy po świecie? Zaraz mi raźniej, jako blogowej Torbie jednej 😉
Nie wiadomo tylko, jak Ciebie nazwać względem tego paszportu…
Krystynom blogowym i podczytującym – wszystkiego najlepszego!
Echidno,
ja w ten kalendarz nie spozirałam, tylko w blogowy, a tam nie zanotowawszy, niestety 🙁
Nic to, naprawimy! Z Krystynami też poradzimy.
Witam serdecznie. 😀 Ja już troszkę ochłodzona – jak nie ma wiatru, to wraca duchota, dobrze, że wieje. 😀
Krystynom i Kingom, życzę samego szczęścia
Wykorzystałam tę pogodę i pozałatwiałam przedwyjazdowe sprawy. Bilet do W-wy kupiony, dodatkowe ubezpieczenie też, polskie wędliny dla, stęsknionej za nimi, córy zamówione a nawet sobie spodnie kupiłam. Oj, jakie fajne i zgrabne, w kolorze bardzo ciemnego fioletu. Normalnie mnie „napadły” i to już od progu sklepu. 😉
Zapomniałam dodać, że na pyszne eklery u Bliklego, też zaliczyłam. 😆
Jutro po poludniu przyjezdza Marek. Dobrze, ze bedzie bo konczy sie wlasnorecznie robiony przez Niego makaron. A ja sobie powoli i systematycznie slepne. Jedna Pani Caritasówka jest malarka i chce cos namalowac w filipinskim stylu. Chwilowo jest w stanie rozwodzenia sie.
Nastawiono nalewke orzechowo-jablkowa. Bedzie cale piec litrów.
Pan Lulek
Zgago,
prawidłowa reakcja! Do mnie się zazwyczaj uśmiecha, i na to już nie ma siły 🙂
Panie Lulku,
a co na to okulista?! My tu o suchym pysku bez Panalulkowych opowieści zostaniemy, bo Pan Lulek traci wzrok?! Do lekarza marsz i coś działać!
Witam o świcie. Wczoraj w południe wjechałem do myjni samochodowej. Wyjąwszy dwugodzinną przerwę obiadową u rodziny, przebywałem w niej do siódmej wieczorem! Kochani! Jeżdżę samochodem od 60 lat, ale czegoś takiego jeszcze nie doświadczyłem. Na 200 milowej (ca 360km) było oberwanie chmury non stop! Wypadki, objazdy itp itd. W dodatku część bezmuzgich kierowców, szczególnie w szarych samochodach nie potrafiła włączyć świateł! Horror! Ale autko wymyte, że ha!
Wandziu! Parę razy wpisałem komentarze głosując na stronie rajdowej. Nikt nigdy ich nie „oflagował” tzn nikt tego nie czyta…
I tak dziękuję Alino.
A że to Krystyny, King i Olgi imieniny dziś przypadają, kulinarne życzenia smakołyków spełnienia przesyłam.
Echidna
U mnie pada a nawet leje, żabom to w graj.
Krystynom wszystkiego najlepszego, co sobie zamarzą…
Krystynie poznanej osobiscie i innym blogowym sle imieninowe zyczenia a wieczorem wzniose toast 🙂
Tymczasem wybywam na krotkie spotkanie z kolezankami. W programie wizyta w nowo otwartym sklepiku z bielizna a potem lody.
Zgago, zebym nie zapomniala, mnostwa najlepszych wrazen we Francji ( nie pamietam, dokad jedziesz). Bon voyage!
U mnie zamglone słońce i parówa, wybieramy się do Portu, a potem do Jaskinii Rozpusty, wszak mam jeszcze jeden vaucher do stracenia!
Nie trzymajcie kciuków, bo to nie przynosi szczęścia, jak wrócę, to zapodam, w każdym razie planuję uciekać z pierwszą lepszą wygraną, oby tylko była!
Jotko,
już rozszyfrowane te naparstnice – pierwszy raz widziałam, a jak widziałam wcześniej, to nie zwróciłam uwagi. Przepiękne są! U mnie pewnie by nie rosły, mało słońca, zresztą u mnie naokoło porzeczek rozbisurmaniła się czarnuszka kolorowa, nagietki i jeszcze coś, co dopiero da do wiwatu, czyli zakwitnie.
Alino,
jak się coś do Ciebie uśmiechnie w tym sklepiku, a zwłaszcza na Ciebie napadnie, to wiesz, co masz robić 🙂
Lecę!
cichalu, czytalam, tez pisalam 🙂 Prawde mowiac dopiero dzisiejszy Twoj wpis mnie zmobilizowal, zeby znow zajrzec do komentarzy juz po glosowaniu. To budujace co kazdy tam pisze i takie dla mnie radosne. Ok, to oflagowalam 🙂 nigdy nie robilam na zadnym blogu bo prawde mowiac nie wiedzialam po co jest flagowanie.
Jadacy rowerzysci pewnie sie odezwa dopiero po zakonczeniu, nie widzialam tam ani jednego z nich.
Melduję, że wczoraj przeżyliśmy wstęp do końca świata technicznego i nie było to przyjemne. Wody zgodnie z zapowiedzią nie było do 15.00. Potem zablokowała się winda, a w niej dwie niewiasty (winda nie była czynna do 23.00, bo w międzyczasie rąbnęła energetyka w naszym bloku). Świeczki mamy, świeczniki mamy, szmaty do zbierania wody z lodówki mamy. Ania stravciła dokument, nad którym pracowała, a był nie zapisany. Starsza Pyra korzysta z maszyny Młodszej, bo stary komputer powyłączała, a laptop jeszcze nie skonfigurowany. Młoda nie ma czasu. Wniosek oczywisty – macie okazję odpocząć od Pyry przez kilka dni. Będę pisała z doskoku, więc nie tak intensywnie.
Pyra Starsza c.d. W czasie, kiedy ja będę na odwyku blogowym będą okazje toastowe – do dna, chociaż nie duszkiem:
jutro święto Krzysztofów (chyba nie mamy)
w poniedziałek Anny (Nemo, Młodsza, Źródełko, Apaw, Ania z Montrealu – kto pamięta więcej, niech dopisze) O, przypomniałam sobie : żona Nowego to też Ania.
Oto kulinaria z podróży poślubnej bardzo zaganianego obecnie młodego żonkosia (myślał, że się ożeni i będzie miał czas?!), kto ciekawy, niech zerknie, a poniżej zamieszczam komentarz:
„W Hillebrand, winnicy w okolicach Niagary mielismy pyszny obiad a do kazdego dania podawali dobrane przez nich samych wino. Zaczeli od Rislinga i przyznam, ze tak dobrego juz dawno nie pilem. Delikatny i az sie wierzyc nie chcialo, ze to Kanada. Caly obiad zreszta wina byly dobrane doskonale. Na koniec oczywiscie ice wine do deseru. Przjemnosc nie za tania ale warta kazdego kesa i lyka wina. Na koniec wyszlismy sycie ale nie obzarci. Piec dan i sorbet miedzy ryba a glownym daniem. Polecam. Hillebrand Winery w okolicach Niagara-on-the-Lake. W Toronto w downtown francuska knajpka i kolejny obiad. Z reszty podrozy pare tylko zdjec bo jakos zapominalem o robieniu..)) Na weselu kolezanka robila zdjecia i w ogole goscie ale nikt nie zrobil jedzenia..))
Ale i w Vancoyver i na Wyspie dogadzalismy sobie a w hotelu podjadalismy wieczorkiem na tarasie na samej plazy losocie roznorakie wedzone. W Calgary Basia jadla pierwszy raz w zyciu sushi i posmakowalo co mnie cieszy bo ja maniak sushi jestem. Zdjecia jak najbardziej mozesz na blogu rzucic jesli ktos ma ochote obejrzec to tylko mi sprawi przyjemnosc. (…)
Sławek
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/PodrozKulinarna#slideshow/5497355546878378098
Pyro, bardzo wspolczuje tych blokowych awarii. Wracaj jak najszybciej na blogowy pelny etat 🙂
Alicjo, w sklepiku nic sie do mnie nie usmiechnelo ale naprzeciwko jest urocza ksiegarnia a tam zawsze pelno pokus. Nie obylo sie bez kolejnej ksiazki kucharskiej, tytul: Moje dobre przepisy z uzyciem slonego masla
(Mes bonnes recettes au beurre salé Alexandry Beauvais). Jesli znajde cos ciekawego (i wyprobuje), podziele sie z Wami.
Ana z Krainy Wiatraków oraz AniaZ, która tu do nas zaglądała, być może nas podczytuje.
A ze znanych mi (nawet osobiście!) blogowych Krzysztofów – ROMek 🙂
Może jeszcze jakiś się ujawni?
Dobra nowina! yyc jest znow miedzy nami. Najlepsze zyczenia dla nowozencow, dlugich szczesliwych lat razem.
zbiera się na deszcz i zbiera i mnie denerwuje tylko …
wiśni nie kupiłam dzisiaj bo chyba za wcześnie byłam i wybór mały … podobno wszyscy się deszczu spodziewali i mało na targ przywieźli z obawy, że nie sprzedadzą …
Panie Lulku do okulisty trzeba iść i kupić proszki z jagodami i jeść jogurty jagodowe ..
Zgago udanej wyprawy (też życzę na zapas bo mogę zapomnieć) …
jak byłam w Krynicy z Amelką przeczytałam 6 książek i stwierdziłam, że internet za dużo mi czasu zabiera … chyba muszę wprowadzić jakiś reżim czasowy na siedzenie przy komputerze … 😉
Co mnie lekutko zdumiało na zdjęciach Sławka, to…muszle i frytki? 😯
Czy to idzie w parze? Ja bym bagietkę ewentualnie…
Aha – nie byliśmy w Jaskinii Rozpusty, bo to kawałek i nie chciało nam się jechać (33C w cieniu i 88% wilgotności, temp. odczuwalna 42C). Za tydzień jedziemy w tamtą stronę, to będziemy hazardzić.
Kapitana nie było, a i nie ma czego żałować, wiatru nie było. Byliśmy w sklepie u Japonki po herbatę, przemeblowała trochę, porobiłam fotki, Jerzor pokonwersował i nauczył się czegoś nowego.
Rozlaliśmy po szklanicy zimnego piwa, bo przecież zejść można w tym ukropie.
Jerzor usiłował mnie namówić na rower – sam oczywiście się wybiera za godzinkę. No, jak chce się katować w tej saunie, to niech.
Zrobię tabouli, bo na ciepło nic nikomu się nie chce.
Hejka,
Dziekuje za zyczenia.
Alicjo, frytki mnie tez zdziwily ale moja bratanica powiedziala ze we Francji tez tak jadala. Wiec sam juz nie wiem. Tak podawali. Hinduska knajpka i jedzenie w Vancouver tez fajne i polecam a sam tam zagladam ile razy jestem w miescie i to od 20 lat. Lososie w Tofino na wyspie Vancouver nad otwartym Pacyfikiem roznorakie wedzone i podwedzane i w ogole w roznych smakach byly znakomite wieczorkiem przy butelce Pinot Grigio. Hotel na plazy wiec bylo wspaniale. Pogody rozne ale ogolnie slonecznie bylo wiec milo na tarasiku sie siadalo.
A w knajpkach tak polozonych jak ta tez sie smacznie i pysznym widokiem jadalo (ta w Wikaninnish zawieszona nad plaza)
http://picasaweb.google.com/lh/photo/MlijHVPSk-kBVrc5UOfgrg?feat=directlink
Winnice w Ontario ale tez i w Brytyjskiej Kolumbii rozrosly sie niesamowicie. W BC w okolicach Olivier i Osoyoos (pod granica z USA czyli na poludniu) ciagna sie kilometrami a droga wije miedzy nimi. Ostatnio iles lat temu jak tam bylem byly pojedyncze. Kanada staje sie krajem wina i to naprawde dobrego. No i knajpki przy nich coraz lepsze. Koniec frytek i hamburgerow? Moze…))
W Ontario nie tylko Niagara Region i Peele Island, ale także blisko mnie, Prince Edward County – okolice Picton. Byliśmy tam ze dwa lata temu, powstało sporo małych winnic, które robia doskonałe wina. Ilości za małe, żeby im się opłacało do naszych sklepów alkoholowych, w sklepach chcą wielkie ilości, a nie kilkadziesiąt tysięcy, poza tym to jakaś skomplikowana sprawa podatkowa, słuchałam kiedyś programu CBC na ten temat.
Winiarze Prince Edward County zrobili z tego atrakcję turystyczną, bo na pobliskie Sandbanks (piękne, piaszczyste plaże i spore wydmy) przyjeżdża bardzo dużo turystów. Przy okazji mogą zwiedzić winnice, degustować wino i tak dalej. Ale od producenta tanio się też nie kupi…
To stosunkowo nowy koncept, a wina niezłe – jeszcze tylko przydałoby się trochę dobrych knajpek przy tych winiarniach.
Podobno gleba w P.E.C wyjątkowo nadaje się na uprawę winorośli, klimat również sprzyja, więc tutejsi winiarze przewidują ekspansję terytorialną i wzrost produkcji 🙂
Zaświadczam, że we Francji jada się mule z frytkami. Na tym zdjęciu co prawda frytki się nie załapały:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/Cannes2010#5430379515256572530
ale poza tym garnkiem przed koleżanką postawiono też talerz frytek. Podkradałam jej te frytki z talerza (ja zamówiłam sałatę), bo ona ledwie ten garnek zmęczyła i na frytki nie miała już miejsca 😉
Toast za Krystyny z lekutkim poślizgiem, ale za to zacnym piwem, bo nic innego nie wchodzi w taki upał.
Wasze zdrowie!
A to ciekawostka przyrodnicza…żeby jeszcze te frytki były królewskie* 🙂
*Przepis:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Frytki_Kr%f3lewskie_Heleny.html
Panie Lulku,
Jako stary ślipunder (stażem) sama korzystam z tabletek zawierających wyciąg z jagód, borówki brusznicy oraz z witamin A+E. Świeże jagody też nie są złe. No i stara rada okulisty – patrzeć na zielone. Ponoć oczy przy tym wypoczywają.
Sławku,
Oby Wam się szczęściło! 🙂
Dziekuje za zyczenia choc to dopiero jutro (Jakuba, Krzysztofa). Dla mnie malze tez sie kojarza z frytkami i tak mi je zawsze podawano we Francji, choc w gruncie rzeczy to wlasciwie belgijska specjalnosc (i dlatego tez calosc dobrze idzie z zimnym piwem).
Co do królewskich, polecam, bo sprawdziłam. Robiłam ze 3 razy, zawsze wtedy, kiedy jest spory mróz – tacę wystawiam na poręcz podestu i tam frytki błyskawicznie się schładzają i mrożą. I tak jak Helena podaje – można dwa smażenia zrobić wcześniej, zamrozić, a trzecie w dniu, kiedy chcemy zabłysnąć frytami królewskimi. Ja tnę ziemniaki nie w słupki, a takie ćwiartki, no, raczej szóstki lub Osemki, zależy od wielkości ziemniaka. Bardzo pyszne!
Przy okazji przypomniałam sobie, że istnieje zima i mrozy 😯
Dzis mlodziez rowerowa dojedzie do Lilloet, BC
miasteczko i okolica zachwala sie jako nieodkryty raj. Na dodatek mozna tam znalezc piekny zielonkawy kamien:
http://www.lillooetbc.ca/Visitors/Jade-Trail.aspx
Ciekawe, czy jakis zielony okruszek dotrze do domu do domu. Ostatnio przyszly resztki sand dollars, ktore mloda nadawczyni zapakowala do jednej koperty razem ze sloiczkiem miodu. Obawialismy sie miodowej slodkiej mazi, sloiczek wytrzymal ale kto mial kiedys w reku sand dollar wie, jakie to kruche
ROMek,
oczywiście będziemy jutro wznosili za Krzysztofa – u nas przypada to na 14-tą (żeby razem z blogowiskiem), sam widzisz – na zimne piwo, rose albo szprycera pogoda w sam raz, Ty możesz zaszaleć z zimnym szampanem 🙂
WandaTX,
o właśnie! Mamy YYC na placówce wysuniętej, w Calgary co prawda, ale on zjeździł BC i tamte tereny, włóczył się po Alaskach i tak dalej. Może coś podpowie i szerzej nas oprowadzi.
Wando,
Wychodzi mi na to że ten zielonkawy kamień to nefryt albo jadeit:
http://en.wikipedia.org/wiki/Jade
Serdeczności dla świętujących dzisiaj Krystyn 😀
YYC, miło Cę znów widzieć, pomyślności na nowej drodze życia 😀
a czy meksykańska przygoda doszła do skutku?
Nie jestem dzisiejszą solenizantką, ale za życzenia dziękuję.
Bardzo miło, że odezwał się yyc i uraczył nas obszerną dokumentacją menu z podróży poślubnej. Mam nadzieję, że znów będzie bywał tu często.
Ponieważ jutro na obiedzie będą nasi młodzi, postanowiłam przygotować zrazy zawijane. Ale gotowanie będzie chyba trwało bardzo długo, bo wołowina była ze starej sztuki. Niestety, dużego wyboru mimo wczesnej pory, nie było.
Idąc za blogowymi radami, kupiłam dziś wtyczkę antykomarową. Już nie można było wytrzymać z tymi komarami. Niby wszystkie sa wytropione i unicestwione, ale przy otwartym oknie zawsze nadciągają nowi krwiopijcy. Liczę bardzona skuteczność tej wtyczki.
z 35*C zrobiło się w jeden dzień 14*C. Szok termiczny. Pada i wieje. Mam nadzieję, ze trawa odżyje, bo pastwiska już były szare.
Poplotkuję: Basia Sławkowa na ślubnych zdjęciach wygląda ślicznie a ze Sławka szczęście aż bucha. Pani biskupowa bardzo na miejscu. 😀
W temacie wołowiny –
znajomi hodowcy bydła mięsnego żalili się, ze z powodu powodzi mają trudności ze zbytem sztuk rzeźnych, bo (tak tłumaczyli) handlarze kupują co się da z terenów powodziowych, płacąc tanio. Jest w tym pewna logika, bo powodzianie mogą mieć trudności z paszą na zimę (i teraz też), poza tym krowy mleczne, które przerwały laktację już się nie rozdoją, czyli na mleko od nich trzeba będzie czekać do kolejnego wycielenia, czyli pi razy oko, do przyszłej wiosny. Rozsądnie w takim wypadku jest bydło sprzedać i na wiosnę zakupić nowe sztuki. Stąd może być więcej starszej wołowiny w sprzedaży. Z kolei powinien wzrosnąć popyt na materiał hodowlany.
Może by tak Sławek ślubne zapodał? Też uważam, że piękne 🙂
Nie wiem dlaczego, ale od pewnego czasu wszystkie potrawy i napoje kojarza mi sie z sosem sojowym. Byc moze jest to rezultat Waszej ciekawej wymiany obserwacji o swiatopogladach, czy podswiadoma tesknota za filozofiami Wschodu. Nie wykluczam tez choroby umyslowej, ale jedno jest pewne – apostolowie Konfucjusza czesto podkreslali, ze wino nalezy pic z umiarem, a spozywanie potraw bez „chiangu” to przestepstwo. Tym ktorzy pragna nauczyc sie jak zostac Chinczykiem przypominam slynne Siedem Do Zycia Niezbednych Skladnikow; drewno na opal, ryz, olej, sol, ocet, herbata i chiang. Leniwym musi wystarczyc przepis bliskowschodni, stawiajacy tylko trzy warunki; splodzenie syna, zasadzenie drzewka oliwnego i wykopanie studni.
Czytam, mieszam zupe miso frytka i rozmyslam o Natanie Tenenbaumie, dworcu Warszawa Gdanska, wisniach Jolinka i tym, ze nigdy nie nazwe sie luteraninem droga Jotko, bo ewangelik brzmi mniej kultowo 🙂
O tolerancji nieco pozniej, teraz tylko kolejna subiektywna uwaga. Wielu z nas wierzy w to, ze krem miodowy jest slodycza doskonala, a tak naprawde substancja ta jest sam Pan Lulek.
Żywot wśród grzechów i rozpusty
W młodości Święty wiódł Augustyn
Świętość zaś Marii Magdaleny
Była, do czasu, kwestią ceny
Że Mistrzem był, nie dyletantem
Papieży w piekło zesłał Dante
By zmieścić po prawicy Boga
Grzesznych, lecz miłych sobie pogan
NT
No tak, jesli tylko yyc zlapie wolna chwile, tak szczesliwie wygladaja, ze az szkoda przeszkadzac 🙂 Wszystkiego najlepszego mlodej parze!
Muszę się jakoś rozruszać… 🙂
(Hot in the city – gorąco w mieście)
http://www.youtube.com/watch?v=LVBkq8g4T3c
Dziekujemy serdecznie za zyczenia. Wlasnie z Basia jestesmy na skypie wiec przekazalem. Podaje sznureczek do moich albumow na picasie a tam sa zdjecia z naszych podrozy oraz slubne. Troche sie nazbieralo, uprzedzam. Slub, Vancouver, Lake Louise, Banff, Toronto…oddzielne albumy. Milego ogladania. Jeszcze raz dziekujemy za zyczenia….wracam do Basi…))
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc
Wando w BC bylem wiele razy na Alasce dwa lata temu, takze w Ancorage. Tereny piekne i dzikie. Maja co jechac ale wrazenia napewno beda niesamowite. Puste drogi, niekonczace sie lasy i gory setkami kilometrow. Kluani to najwieksze lodowce w Kanadzie a po drodze do Ancorage tez wiele lodowcow wije sie dolinami. Nie wiem dokladnie jaka jest ich trasa ale wybor w sumie niewielki bo drog niewiele.
A tu lirycznie, dla tych, co już wieczór…
Ella i Satchmo.
http://www.youtube.com/watch?v=MIDOEsQL7lA
Placku,
Tak mnie zaciekawiłeś poezją Natana Tenenbauma że doszukałam się jego poezji na internecie.
Dla zainteresowanych: http://natan.sychut.com/chocholy.html
Malze z frytkami (pochodzacymi z Belgii, nie z Francji!) sa w Belgii podstawowa kombinacja.
I jeszcze Tenenbaum:
Niebo gwiaździste…
Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie
dr I. Kant
Człowiek się rzuca, człowiek się miota
Człowiek się wścieka na dobę sto razy
Bo z jednej strony ? fizyczna ochota
Z drugiej zaś strony ? moralne zakazy
Tylko nocą bezsenną i ciemną
Rozmyślam ? jakby to było przyjemnie:
? Niebo gwiaździste nade mną,
Bezprawie moralne we mnie!
Wciąż nowe światy przed nami otwiera
Ta noc szalona, majowa, stugwiezdna
I coraz większej pewności nabieram:
? Doktorze Kant, chyba życia pan nie znał
Uczuć mocą niesiony tajemną
O nocnej porze ulatam nad ziemię
? Niebo gwiaździste nade mną,
Bezprawie moralne we mnie!
? No i właściwie o co cała chryja
Może byś wreszcie już zmieniła temat
Coś się pojawia, a potem przemija
Wpierw jest uczucie a potem już nie ma
Przestań dręczyć mnie skargą daremną
Sam dobrze wiem ? postępuję nikczemnie;
? Niebo gwiaździste nade mną,
Bezprawie moralne we mnie!
yyc , życzę Wam szczęścia na nowej drodze życia.
.
To też jest Natan:
http://www.youtube.com/watch?v=-_uZ4S7YAzs&feature=related
Pietrek,
o frytkach – temat przerabiany niejeden raz, że Belgia etc. chociaż potocznie nazywają je tutaj „french fries”, a gdzie indziej podobnie. No, oprócz USA, gdzie wysunięto swego czasu propozycję, aby nazywały się „freedom fries” 😉
Chodziło o to, że jakoś mi do muszli nie bardzo pasują i nigdy nie widziałam tak serwowanych. Ale jak serwują, to znaczy, że coś jest na rzeczy 😉
Doroto,
Jacek Wójcicki też to miał w repertuarze (film „Ostatni dzwonek”.
A propos Wójcickiego – moja ulubiona „Sekretarka”:
http://www.youtube.com/watch?v=1cmv3GxC7k8&feature=related
A swoją drogą, ostatnio o Wójcickim ani widu ani słychu. Czy on jeszcze śpiewa?
Nie twierdze, ze frytki + malze to najsmakowitsza kombinacja, tylko, ze sie tak sie to Belgii, malzami slynaca, podaje. „French” w kontekscie „french fries” itp oznacza tylko francuski sposob ciecia (dlugie cienkie paski) a nie proweniencje kartofelkow smazonych w oliwie.
yyc, jeden kawalek (775 mil, chyba ze sie pomylili i km) chyba przeskocza??? No, maja dwa auta.
Obie grupy spotykaja sie w Whitehorse i dalej juz razem ponad 50 rowerzystow. Mam nadzieje, ze predzej lub pozniej sie „dorwa” do laczy i zaczna sprawozdawac, na razie glucha cisza, telefon wylaczony, nawet sms-ow brak 🙁
Jul 24 ……. Whistler, BC to Lillooet, BC 78.0 miles
51: Jul 25 ……. Lillooet, BC to Clinton, BC 65.0 miles
52: Jul 26 ……. Clinton, BC to Williams Lake, BC 105.0 miles
53: Jul 27 ……. Williams Lake, BC to Quesnel, BC 74.0 miles
54: Jul 28 ……. Quesnel, BC to Prince George, BC 78.0 miles
55: Jul 29 ……. Rest in Prince George, BC
56: Jul 30 ……. Prince George, BC to Vanderhoof, BC 63.0 miles
57: Jul 31 ……. Vanderhoof, BC to Burns Lake, BC 81.0 miles
58: Aug 01 ……. Burns Lake, BC to Smithers, BC 89.0 miles
59: Aug 02 ……. Smithers, BC to Whitehorse, YT 775.0 miles
60: Aug 03 ……. Rest in Whitehorse, YT
Dziekujemy bardzo wszystkim za zyczenia.
Barbaro Meksyk nie wyszedl glownie dlatego, ze Basie niezle przepytano i sprawdzano przy przylocie do Kanady i nie chcialem zeby sie powtorzylo wracajac z Meksyku. Glupieja tu ostatnio. Polecimy w zimie, moze i lepiej bo sie okazalo ze wlasnie zawial jakis huragan a potem ponoc lalo na Mayan Riviera. W zamian pojechalismy do Toronto i nad Niagare. Bylo pysznie kulinarnie i rodzinnie a pogody iscie meksykanskie +35C i parno.
Wando TX pare zdjec z Alaski. Poki co nie znalazlem nic z samego Anchorage. Pierwsze zdjecia znad Zatoki Cooka (pomiedzy Homer i Anchorage) na koncu ktorej lezy Anchorage. Reszta z drogi pomiedzy Anchorage i Tok. Odleglosc miedzy nimi blisko 1000km…))) Ten lodowiec splywajacy w las to Matanuska Glacier.
http://picasaweb.google.ca/Slawek.yyc/Alaska#slideshow/5497586475490486882
Alicjo, frytki do muszli nie pasuja tylko do pierwszego posmakowania. za drugim razem stwierdza sie, ze to jedyna sluszna kombinacja 🙂 Pozdrawiam z Belgii
Wando, no to z Whitehorse pewnie Alaska Highway. Kluani i najwieksze gory w Kanadzie sw. Eliasza. Potem Tok i pewnie poludniem do Anchorage. Te pare zdjec troche przyblizy ich trase.
Rety, jaki piekny jest swiat!
Telefony w gorach i tak nie dzialaja (poza miastami oczywiscie). Ja uzywalem calling cards bo bylo wygodnie i super tanio. Po Ameryce chyba 3 centy a Europa moze z 5. Za $ 20 jak kupilem to obdzwonilem wszystkich i tu i za woda i jseszcze na nastepny weekend mialem..)) Zawsze gdzies sie trafi automat telefoniczny.
To leca z Prince George na zachod w kiedunku na Prince Ruppert i odbijaja na polnoc na Cassiar. Ze Smithers pewnie jada wlasnie Stewart-Cassiar Highway. Przepiekna droga. Absolutnie dziewicze tereny. Bedzie im sie podobalo. Tam po drodze nic nie ma…))) No poza gorami i lasami i jak Alicja mowi okolicznosciami dzikiej przyrody.
Inna opcja ze biora prom z Prince Ruppert do Skagway ale penie raczej jada. Maja mlodzi piekna trase. W grupie to musi byc niesamowite przezycie jechac takimi terenami dziewiczymi. Samemu pewnie tez tylko te niedziewdzie….))
Na drodze pare razy spotkalem losie ktore zupelnie sobie nic z samochodu nie robily. Klepy takie…)
http://picasaweb.google.ca/lh/photo/xg4Y5ONqSafTsGS3j5dKJw?feat=directlink
Wójcicki w ubiegłym roku 😀
http://www.youtube.com/watch?v=_PDswGSDCf0&feature=related
Ewo – Tak, on jeszcze spiewa, ale nie u mnie, ostatnio w Swinoujsciu.
Do mnie wpadl Protestant i Hiszpan , a ja nawet frytek nie mam. Bach nie moze przebolec, ze za przemycenie urodziwej chorzystki musial kleczec na grochu, Segovia narzeka na dzieci. Czas leczy prawie wszystkie rany. Poza tym wiek robi swoje – w tej chwili racza sie wspomnieniami z lat 50-tych, ale to nie ich wspomnienia. Siedze cicho jak mysz i wchlaniam jak leci. Jan Sebastian z uporem powtarza, ze to on maszerowal w pochodzie, a przed glowna trybuna krzyknal – Popatrz Tatusiu, cyraneczka! Nie ptak.
Francuzom to dobrze – frytki, pocalunek, ciasto, rogi, a my tylko chorobe mamy. Wspolnota.
Za pare minut beda grali na niedopitych kieliszkach i laskawie rzuca sie na pizze, te wloska. Bardzo uwazam na kazde slowo, ale wiem, ze i tak wkrotce zbladze.
Flo,
w Belgii frytki jadłam obowiązkowo i z ochotą, oraz prawdziwie belgijskie potrawy, muszli nie, bo się nie zdarzyło. Ja jestem taki „jadek”, że dla mnie wystarczyłoby trochę muszli z tego gara, co to Dorota pokazała na zdjęciu, i ewentualnie kawałek bagietki, gdyby sosik na dnie gara został.
Do tego leffe albo inne piwo trapistów 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/HPIM1631.JPG
O diabli…właśnie widzę, Jerzor (po prawej) zajada muszle plus coś tam z frytkami! To uczta w Beringen, z lewej mój przyjaciel i jego rodzice.
Puste miejsce (robię fotkę) to mój talerz, zjadłam zaledwie 1/4 może, Jerzor dokończył, Jo też coś z talerza zabrał (młody zawsze głodny!). Jo polecał to danie jako typowe belgijskie. Belgijska endywia, szynka i ze trzy rodzaje serów, pewnie coś jeszcze, ale zapomniałam, nazwy zresztą też.
Straszliwie sycące! Ale dobre. Frytki, jak widać na załączonym obrazku – do wszystkiego 🙂
A, i jeszcze muszę dodać, że to żadna elegancka restauracja w Beringen (nie wiem, czy takie są , to nieduża miejscowość), skromna, ale serwis był znakomity, jedzenie też – na pierwszym planie widać dodatkową michę frytek, pytano nas, czy donieść 😯
Widzicie, jakie porcje?! Wybieraliśmy się po kolacji do Hasselt, do piwnego pubu, trzeba było zostawić miejsce w żołądku!
a tutaj jest aktualna strona na której śpiewa:
http://www.jacekwojcicki.pl/
Dla śmichu – odpowiedzi dla przyszłych literatów (poetów zwłaszcza), rady i porady z dawnego „Życia literackiego” ( Poczta literacka pod redakcja Szymborskiej i Maciaga). Uhahałam się, przytaczam kilka odpowiedzi Szymborskiej:
Baśka: „mój chłopiec twierdzi, że jestem za ładna, żeby pisać dobre wiersze. Co myślicie o tych, które załączam?”
– Sądzimy, że jest Pani rzeczywiście piękną dziewczyną.
——————
K.T., Łódź
„kocham co piękne, szlachetne i wzniosłe,
kocham wieczory i kwiaty,
i kocham twoje spojrzenie radosne,
które zamieniam w szkarłaty…”
-Chcielibyśmy wiedzieć, jak to się robi i w jakim celu.
——————
Honorata O. „Kichocie półobłędny ze samotnością- katem, nawet w ramionach Ofelii będziesz mi bratem!…”
-Czy aby tylko Telimena, porwana przez Fausta do Troi, nie będzie temu przeciwna?!
—————-
Wiesław Cz.
– Wiersz pod tytułem „Ze strzytu Babiej Góry” nie będzie miał w żadnej redakcji strzęścia.
———————
Pegaz, Niepołomice
-Pyta Pan wierszem, czy życie ma sęs. Słownik ortograficzny daje odpowiedź negatywną.
———————-
A.P., Białogard „Mam westchnienie być poetką!”
-W tej sytuacji mam jęk byc redaktorem (to Wł. Maciąg odpowiedział)
——————–
Welur, Chełm „Czy nadesłana proza zdradza talent?”
-Zdradza. Całe szczęście, że jeszcze przed ślubem.
—————-
P.G., Wałbrzych.
-Odkąd dowiedzieliśmy się, że ojciec Chudego był kapelanem orkiestry strażackiej, boimy się czytać dalej. A nuz okaże się, że stryjek był z kolei weteranem, który leczył krowy?
—————
🙂
O, kulinarnie! I na dzisiejszy temat przed paroma wpisami poruszany…
Dalej z tego samego zbioru Poczty literackiej:
G.O.
-Prawda, że Neron miał obrzydliwy charakter, że tarzał się w rozpuście i grafomanii, ale żeby jadł frytki, tego mu już zarzucić nie można. Mimo że „frytki” to taki śliczny rym do „zbytki”.
Wystarczy na dzisiaj, miałam jeszcze jedną odpowiedź na myśli, ale gdzieś mi się zagubił, jak znajdę, to przytoczę. Boki zrywać 🙂
Dobra, to już ostatni fragment, znalazłam:
Kar.M., Sedziszów.
-Lekarzom to dobrze, zawsze mogą przepisać jakieś pigułki. Dla naszej branży Polfa niczego nie wymyśliła. Polecamy więc gramatykę języka polskiego trzy razy dziennie po jedzeniu.
Az jeklem. Znowu jakies wybory. Co robic ? O tej porze. Zostala mi tylko pierzyna. Zmykam.
Pan Lulek
Dobranoc, Panie Lulku 🙂
Zrobiłam kilka fotek z naszym sklepie herbacianym. Sklepiku malutkim.
Karou ostatnio poprzestawiała „meble” sklepowe, wygląda lepiej, domowo bardziej, przytulniej.
W słojach są różne herbaty, ale można też kupić paczkowane, sypkie i w torebkach. Można kupić czajniczki do zaparzania herbaty i różne takie bajery, ale herbata jako taka to główny interes.
Karou jest z Osaki, mieszka w Kingston od 16 lat. Taki sklep był jej marzeniem i założyła go parę lat temu, kiedy dzieci podrosły.
Czasami występuje w kimono – podobno ubranie się w coś takiego to pół godziny roboty (tradycyjne, nie letnia wersja), i musi to robić w sklepie na malutkim zapleczu, bo wcześniej musi dojechać samochodem do pracy – przecież nie w kimonie! Dzisiejszy dzień stanowczo nie był na kimono! Muszę jej powiedzieć, żeby zadzwoniła do mnie, kiedy będzie w tradycyjnym kimono! Polecę zrobić fotki 🙂
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/ChaChaTea#
Wyspany, wykapany, najedzony. Lekkie mocne sniadanko. Teraz bedzie kawa na wzmocnieni ukladów wewnetrznych. Chlodno i wieje a wieczorem przyjezdza Marek w goscie, przede wszystkim.
Z zyczeniami pieknego dnia kresli sie i tradycyjnie pasa do stu piczek.
Pan Lulek
Tak mi sie przypomnialo ze ice wine ktore podali do deseru w Hillebrand to byl czerwony cabernet franc. Pisze bo pierwszy raz w zyciu pilem czerwone ice wine. A dokladnie to:
http://www.hillebrand.com/product_details.php?Products_Category_ID=19&Products_ID=256
Żabo, Placku,
Dziękuję! 🙂 za informacje o Wójcickim.
Od kilku lat przestali go pokazywać w TV publicznej (o Polsacie i TVN już nie wspominam), a jakoś nie natknęłam się na koncerty w mojej okolicy.
W sumie nic dziwnego – on był z epoki przed Dodą 😉
Alicjo,
Świetne 😆
Ale na tej samej zasadzie można się czepiać tego:
Zegarmistrz światła
A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy
Spłyną przeze mnie dni na przestrzał
Zgasną podłogi i powietrza
Na wszystko jeszcze raz popatrzę
I pójdę nie wiem gdzie – na zawsze.
A tego się tak dobrze słucha:
http://www.youtube.com/watch?v=xXEIbawiD3c
Biesiadowanie bardzo mnie zmęczyło. Tyle tych solenizantów i jubilatów. Bardzo ich wszystkich lubię, ale ta ilość biesiad trochę przerasta moje możliwości.
Wczorajszy wiatr przewrócił nam w ogrodzie wierzbę mandżurską. Na szczęście oparła się o płot. Trzeba ją jakoś na nowo postawić do pionu i pomóc w utrzymaniu tego pionu. To najwyższe drzewo w naszym siedmioletnim ogrodzie. Stracić je byłoby dla nas dużą przykrością. Zauważylismy co się stało, wychodząc na imprezę imieninową do sąsiadów. Dzisiaj ciąg dalszy imprezowania.
Wszystkim solenizantom, jubilatom i nowożeńcom serdeczne życzenia.
Piekne zdjecia yyc z Alaski i te niedzwiedzie. Podrozuje od rana i czytam piekne teksty i slucham muzyki a tu obowiazki wzywaja. Zycze wszystkim przyjemnego dnia.
yyc –
też się zdziwiłam Niagarą i pomyślaąam: a gdzie Meksyk?”.
NIezależnie gdzie – serdeczne życzenia na nowej drodze życia dla Ciebie i Basi.
Echidna
Alicjo –
To chyba było w „Oparch absurdu” jeśli mnie pamięć nie myli.
” … wiersz pański, brzemienna jesteś ty, ach czemu nie z mej winy, ze względów zrozumiałych nie będzie zamieszczony.”
Plus wiele innych tekstów czystego pure nonsensu jak np: „Pracowita pszczółka” kalendarz dla rolników.
E.
Errata
… pomyślałam …
Kulinarnie Was pożegnam. Marzeniami.
Dyzio marzyciel
Położył się Dyzio na łące,
Przygląda się niebu błękitnemu
I marzy:
„Jaka szkoda, że te obłoczki płynące
Nie są z waniliowego kremu…
A te różowe –
Że to nie lody malinowe…
A te złociste, pierzaste –
Że to nie stosy ciastek…
I szkoda, że całe niebo
Nie jest z tortu czekoladowego…
Jaki piękny byłby wtedy świat!
Leżałbym sobie, jak leżę,
Na tej murawie świeżej,
Wyciągnąłbym tylko rękę
I jadł… i jadł… i jadł…”
Dobranoc
Echidna
Dzień dobry Szampaństwu!
Cesarska i gorąco, ale wczorajsza wilgoć przeminęła z wiatrem, można oddychać.
Dzisiaj wpadną dawno nie widziani znajomi, można będzie w ogrodzie posiedzieć przy czymś zimnym. Idę przygotować tabouli.
ROMkowi wszystkiego najlepszego z okazji Imienin, wszystkim Krzysztofom ukrytym i podczytującym równie serdeczne życzenia!
Toast oczywiście o stosownej porze.
Ewo, Placku z wczorajszego wieczoru, dzieki Wam wydrukowalam sobie po raz pierwszy z internetu 77 stron pieknych strof tego, ktory powiedzial: Moja ojczyzna to polszczyzna.
„Jeszcze w ciszy wieczoru slysze twoje slowa
Twoj zapach sie unosi jeszcze i osiada
Jeszcze w lustrze dostrzegam twojej twarzy owal
I twoim cieplem posciel ogrzewa mnie nadal”
Krzysztofom i Krzysiom, Jakubom, Ewom (sic!) i Walentynom, oraz Nieznamirom i Sławoszom – Sto lat! – imieninowo
Dagny dorotolowej – Sto lat! – urodzinowo
wiśniówka nastawiona … dostałam wiśnie od koleżanki .. za jej poradą zasypałam wiśnie zeszło roczne cukrem i ma być podobno dobry likier ..
przyjemny chłodek a w Łebie podobno wiało jak sto czortów …
Dagny wszystkiego o czym marzysz i jeszcze więcej życzę … 😀
Pan Lulek w nerwach oczekuje gościa .. 🙂
Zabo, pozwolisz, ze podpisze sie pod Twoja lista z zyczeniami, wszystkiego najlepszego!
Alino, będzie mi niezwykle miło 🙂
Żabo, jak to dla EW też, to ja też!
dziekuje
Cichal,
Różne kalendarze różnie podają. Np w poniższym linku nie ma dzisiejszej Ewy, ale za to jakie wspaniałe wytłumaczenie imienia! Tylko te lilie mnie nie bawią!
http://www.e-zyczenia.pl/znaczenie-imion/imiona-zenskie/ewa
Oprócz zalania słoja orzechów na orzechówkę i zlania 60 litrów wińska z czarnej porzeczki do przepędzenia nic nie robię cały dzień. Błogostan.
Spokojnej nocy wszystkim.
Pan Lulek
Żabo. Przeczytałem. Teraz już wiem dlaczgo mam do Ew słabość. Toż to chodząc doskonałości!
Temat weekendowy. Byliśmy na ślicznej plaży w Hampton, ale nie Nowego, tylko w stanie Massachusetts. Akurat trafiliśmy na tworzenie rzeźb z piasku.
Dzisiaj, z braku pól bawełny, wysłalismy (ale nie ze szwagrem) kobiety do zbierania borówek (po krakowsku) Spisały się dzielnie. Będą wynagrodzone!
http://picasaweb.google.com/cichal05/NewFolder#
Alino,
Cieszę się że mogłam sprawić Ci frajdę :-).
A propos Ewy – w dokumentach stoi Ewelina, ale część rodziny nazywa mnie Ewą, więc tak już zostało. W każdym razie dziękuję za życzenia.
cichal u nas też na to mówimy borówka ale amerykańska .. rosną u nas bardzo dobrze … 🙂
rzeźby super .. 🙂
Za zdrowie wedrowca na szlaku!
deczko spóźnione, zagapiłam się
Zdrowie Solenizantów!
Mnie chyba cholera weźmie, goście mieli być bardzo wczesnym popołudniem, a tu już jaka godzina, pytam?! Podwieczorkowa prawie 🙄
Ciasta nie dostaną 👿
Ale oni i tak wiedzą, że nie piekę.
Nalaliśmy sobie po lampce i wznosimy zdrowie dzisiejszych solenizantów i jubilatów!
Tak mi chodzi po głowie, czy z mrożonych wiśni mozna robić nalewkę?
Ryzyk fizyk (powiedział ryzyk i zaczął fizykować) z braku świeżych może spróbuję?
Z orzechów wychodzi, bo już robiłam.
Zapytaj Pana Lulka względem nalewek, Żabo.
Goście zadzwonili, będą za 10 minut.
Spadam, spadam, spadam…
spadać muszę czy chcę , czy tez nie…
Alicjo – To ja Tobie dziekuje, czyli wraz ze wszystkimi dzisiejszymi zyczeniami i usmiechamy stoimy przed grozba samoistnego powstania Towarzystwa Wzajemnej Adoracji 🙂
Przezyjemy i to, a gwoli scislosci przypominam, ze to wszystko wina Jotki i Doroty z sasiedztwa, tej tuz za miedza, w Honolulu (chcialem polecic Maui, ale bylo juz za pozno). Z kolei Natan T., za ojczyzne-polszczyzne winil Tuwima, ktorego winily lub slawily tlumy. Ciebie obarczam odpowiedzialnoscia za fale spomnien, modnie zwana tsunami. Wywolalo nia jedno herbaciane imie- Kaoru, czyli w jezyku potomkow Bronislawa Pilsudskiego Pachnaca. Tak nazywal sie tez rodzaj zielonej herbaty z ktorej robilem lody dla hotelu o nazwie Four Seasons, ktorego wlascicielem byl Izydor, a gdyby Izydora herbate pila, nie potrzebowalaby szalika. Tak wlasnie trzepot skrzydel motyla wywoluje lawiny w Szwajcarii. Lawiny to mrozone tsunami. Nie umiem wyjasniac 🙂
Ojczyzna – Polszczyzna.
Gdy mysle o naszych rodakach ktorzy szelescili nasza mowa w samej Brazylii, w glowie mi sie kreci. Lechon, Tuwim, Fellini (dlaczego mam sobie zalowac?).
Ale ja nie o tym chcialem. Japonska herbata skojarzyla mi sie z malenka, bardzo zmyslowa swiatynia sushi w samym sercu bardzo siermieznego przedmiescia Toronto – Etobicoke. Mistrz ceremonii nigdy nie slyszal o Tuwimie, ale raczy swych gosci Japonia. Moim ulubionym daniem jest Tron we Krwi i przejmujace piesni wysokich traw.
Mialo byc nie o tym. Wszyscy znamy okreslona garstke slow, Nemo zna je wszystkie, ale wyjatek potwierdza te regule. Wszyscy znamy grono pewnych nazwisk. Kafka, Kant, dzielnicowy Kozlowski. Znamy tez imiona planet i paru okruchow z nieba, krater czy dwa. Dzieki naszym spotkaniom poznajemy nawet tych, ktorych juz rzekomo nie bylo.
Na przyklad Slipunder – nie slyszalem tego slowa od ponad 40-tu lat. Tak przezywala sie pani Ania z Ossolineum, mama mego przyjaciela Hannibala, syna Amilkara. Nosila okulary z den butelek od wina, dzieki temu byla w stanie ujrzec talent w srodku nocy.
Nie chce, by pewne slowa i osoby zniknely w cieniu zapomnienia. Natan, brat Abla i Kaina Set, Jozef Rajnfeld, wspomniany juz Bronislaw P., Mieczyslaw Grydzewski, Marian Hemar, Wlada Majewska, na Wenus krater – Wanda Landowska. Tyle swiatelek na niebie, ze samemu nie sposob tego ocalic. Ucze sie jak byc czlowiekiem, idzie mi jak po grudzie.
Alicjo – Dziekuje Ci za herbate. Pyro, do zobaczenia wkrotce.
Gdyby nie telefon, nie byloby smutnych wiadomosci. Wylaczylem o 5-tej rano. Dziekuje tym, ktorzy klawesyn ocalili, od zapomnienia.
(Japonczyk wyjawil mi tajemnice sushi – Ty lepiej nie dotykaj, nie pchaj, nie ciagnij. Im mniej tym lepiej. Temperatury ryby i ryzu musza byc razem, ale osobno)
Przedwieczorna prosba do cholery;
Nie bierz Alicji i nie ruszaj naszego wina.
Biedny LechoN! Jak można spaskudzić nazwisko tego subtelnego poety…
Żabo można … niektórzy nawet zalecają zawsze przemrozić przed nastawienie …
Częściowo kumam
Jolinku, że jarzębine i tarninę trzeba mrozić, takoż dziką różę to wiem, orzechy mi wyszly przypadkiem, bo miałam już orzechy a jeszcze nie miałam spirytusu, ale wiśnie? Chociaż takie zamrożone łatwiej puszczają sok, zapewne. Jak jutro nie będzie świeżych to łapię się za mrożone. Co będzie to będzie, wypić się da.
Najlepsze życzenia dla Krzysztofa – ROMka i nieujawnionych Krzysztofów. Imię to uważam za jedno z najładniejszych męskich imion i dlatego nadałam je kiedyś własnemu dziecięciu. On sam zawsze był z tego zadowolony. I co ciekawe, nigdy nie było nadmiaru chłopców o tym imieniu.
Żaba podała link do znaczenia imion i poczytałam sobie o imieniu ,które nosi mój mąż, potem o moim i dziwna sprawa, ale bardzo wiele się zgadza.
Cichalu – Nie rozumiem. Kto spaskudzil, jak, ktory poeta ? 🙂
Krystyno – Mojemu dziecieciu tez sie podoba. Swa aprobate wyraza usmiechem. Na szczescie w pore sie opamietalem i nie jest Krzysztofem Kamilem.
Placku, Towarzystwo Wzajemnej Adoracji, tak czy nie, niewazne.
Czytajac Cie, mam momentami wrazenie, ze do Ciebie nie doroslam 🙂
Ale nic to, lubie Cie czytac wiec pisz i pisz.
Placku, poeta Krzysztof Kamil jest darzony uczuciem przez naszą Alicję. Ale współcześnie nie łączy się tych imion, to fakt. Niby mało kto czyta poezję, ale każdy coś tam słyszał o tragicznej śmierci poety.
Bardzo podoba mi się imię Balladyna, ale poza Słowackim, który obdarzył nim swoją bohaterkę, chyba żadna kobieta nie nosiła tego imienia. Ale też do tego imienia nie pasuje żadne nazwisko.
Placku!
Bardzo się ucieszyłam tym linkiem pod Wenus. Myślę, że Elżbieta Ch. jeszcze bardziej by się ucieszyła 😀
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/Elzbieta#
Tutaj, jak dostaje Glorię Artis. To już prawie rok temu. Na 70-lecie urodzin 😯
Trudno uwierzyć.
A nasza blogowa Alina ma ,jak mi sie wydaje, bardzo pasujące do niej imię. 🙂 Nie wiem, czy wymyslił je także Słowacki, czy było już znane wczesniej.
Żegnam sznowne towarzystwo, przed snem trzeba troche poczytać. Idę do łózka ze Stigem Larssonem.
Doroto – To ta, to ona – Esse spotkana w podmiejskiej kolejce do Milanowka!
Przepraszam, nie krzycze, tez sie ucieszylem.
Uwierz. Mlodosc to nie grzech. Ringo Starr i Elzbiecie Ch. jeszcze daleko do zenitu 🙂
Wszystko jest mozliwe – Zdrowie Balladyny Adamczewskiej.
(W basniach to Milanowek pod Paryzem, mieszka tam tez Maly Ksiaze z lisem i krowkami, produkuja pyszne sery)
Dobrej nocy.
Dorotolu – usciski przesylam dla Dagny urodzinowe usciski prosto z Italii 🙂
i przepraszam, ze przecinka zapomnialam 🙁
A mój wnuczek jest Krzysztof Trzechkrólewski, czyli Baltazar, hi, hi…
Jak się urodził to wyrodna babcia, czyli ja, proponowałam Kacper-Melchior-i-Baltazar, ciurkiem, jako jedno imię. Ostał się Krzysztof Baltazar 😀
Następny wnuczek planowany na początek listopada. O imieniu jeszcze nic nie słychać, może się na Huberta urodzi? Nie to, zebym za Hubertem przepadała, ale to zawsze taki końsko-myśliwski patron.
OK. Lot zamówiony, lecim na Szczecin (prawie, bo do Hamburga). Nie powiem, jaka cena, bo nie dowierzam (tak tanio!), ale jak się załatwia na internecie, to potwierdzenie i tak dalej 😯
Tera Jerzor szuka wypożyczalni samochodzących, tych na benzynę albo ropę.
Jak znam życie… zamówimy malutki samochodzik, a walną nam wielki, bo małych zabrakło… 🙄
Zobaczymy. W każdym razie na mur będziemy w Żabich na Zjeździe 🙂
Już się cieszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ja też! :)))))))
Hej….
http://www.youtube.com/watch?v=pUzl6QfiWD4
Alicja, daj szczegóły, proszę
Łysy z mojego frontowego wejścia, 5 minut temu!
http://alicja.homelinux.com/news/img_3432.jpg
Cichal,
pchnę mailem, bo na razie muszę się pozbierać po najeździe gości na chwilę, a potem następnych po drodze im było, i tak to…herbatę zaparzyć czy Lecha otworzyć zimnego?
Mój łysy!
http://picasaweb.google.com/cichal05/Ysy#
OK Chcę wiedzieć kiedy będziecie u nas Szczecinie
A właśnie, że mój Łysy!
A propos kiedy co i jak, to w trakcie ustalania. Zapodam Ci mailem jutro.
Dobranoc!
1177 <– 😯
Dobranoc 🙂
Plackowi potem (jutro) na temat TWA, mój punkt widzenia. Pewnie zapomnę połowę tego, co chciałam powiedzieć, a może coś mi się przypomni.
Napisałam juz na ten temat i zderzyłam się z kimś w sieci – wcięło, cholerka, a ja nigdy nie kopiuję wpisów. Może i lepiej, pewnie i lepiej…
*Udawam* się w objęcia tegotam…Morfea
Proszę mnie nie poprawiać. Ja wiem, że Morfeusz, ale zdrabniam, bo jestem z nim za pan brat – on mnie woła, a ja nic 😯
I jeszcze ten Łysy 🙄
Alino – Wyrazilem swa wdziecznosc za aromat herbaty. Dzieki temu przezylem piekna noc. Ce que j’aime, ce que j’adore. Adoracja pieknie pachnie 🙂
Twoj komentarz byl pelen wyrozumienia i delikatny jak szlachetna porcelana.
Herbata, porcelana, dwa ksiezyce, Morfeo, a juz niedlugo Hubert Zaba.
nocny ogrod
nemo wszystkiego najlepszego … 🙂
Annom blogowym również najlepsze życzenia … 🙂
pada …
Kapitanie Nemo szczescia i pomyslnosci!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Szczesia i pomyslnosci dla Ani- Pyry Mlodszej oraz dla innych nieznanych pan o imieniu Anka, Hanka i Haneczka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tym, ktorzy byli uprzejmi zlozyc zyczenia Dagnie, szczegolnie Magdzie, Jolinkowi i niezawodnej Zabie podziekowania za pamiec.
Nareszcie do mnie dotarlo.
Cichalu – przepraszam, ze Cie rozgniewalem brakiem akcentu nad N.
Alicjo – temat TWA nie istnieje, niezreczne podziekowanie za herbate to tez nie temat, pozostaje tylko dziekuje 🙂
(Szczescia i pomyslnosci)