Wspomnień czar
Oglądanie się za siebie, wracanie do przeżyć, wspomnień, obrazów dawno minionych przygód, to ważna część naszej świadomości. Ale także przypominanie sobie smaków. Na tym zasadza się wdzięk wspomnień o rodzinnym domu, w którym, jak wiadomo, niektóre dania były unikalne, wyjątkowe i godne zapamiętania oraz wspominania, nie do powtórzenia nigdy i nigdzie.
A może naprawdę były takie? Czy wspaniały makaron mamy, kruche ciastka prababci, pieczony udziec cielęcy z domu pradziadków albo fasola na kwaśno z domu ciotki były istotnie niepowtarzalne, czy do opinii o nich przyczyniło się dobroczynne działanie czasu, który wiele upiększa? A może po prostu te zapamiętane smaki to wzorce, jak ten z Sevres, który trwa i dzięki któremu widzimy coś stałego, niezmiennego.
Pamięć o człowieku nie ma cech sewrskiego wzorca, zmienia się. Napisane teksty, książki, skomponowane przepisy nie pomogą zachować jej w niezmiennym kształcie. Pamięć smaku ,tak bardzo wydawało się ulotnego, okazuje się trwalsza: dążymy do uzyskania go choć wiemy, że nigdy się to do końca nie stanie.
Już od 5 lat staramy się uzyskać smaki, które nam podarował Piotr. I nadal kataplana z owoców morza nie jest taka sama, zupa gulaszowa nie ma tej lekkości i jednocześnie zawiesistości, a kaczka w miodzie tej niezrównanej słodyczy, ostrości i wyrazistego smaku umami.
Przy pysznym jedzeniu i kieliszku dobrego czerwonego wina wspominamy go dziś, myśląc o tym, czy odtworzymy kiedyś te niezrównane potrawy.
Komentarze
Pani Barbaro, dziękuję!
Tak, to już pięć lat… Wiele dni, wiele nowych wydarzeń, a chwila jeno…
https://audycje.tokfm.pl/audycja/129,Na-apetyt-Adamczewski
To już pięć lat, trudno uwierzyć jak ten czas szybko leci ….
Bardzo lubiłam audycje Piotra, zawsze na nie czekałam, lubiłam Państwa blog, a potem cieszyłam się Jego codziennymi wpisami na blogu Polityki …
Bardzo dziękuję Gospodyniom, że zachowały to Miejsce naszych spotkań.
Skoro wspomnień czar to sięgnęłam do książki Piotra „Jak smakuje pępek Wenus” i przytoczę fragment przedmowy autorstwa Marcina Mellera:
„Otóż dawnymi laty na kurpiowskiej wsi Piotrek i Basia posadzili obok swojej drewnianej chałupy drzewa wiśni. I kiedy nadszedł czas owocowania byli niepocieszeni, bo wredne szpaki zżerały wszystkie owoce prosto z drzewa, zostawiając tylko smętne pestki. Nie pomagały strachy na wróble. W końcu Baśka nie wytrzymała i postanowiła zasadzić się na ptaszyska. Jakież było jej zdziwienie, kiedy nagle ujrzała swego Piotrka, jak w szlafroczku, tup, tup, tup, na paluszkach podbiega pod drzewko i objada wisienki tak, że zostają same pesteczki. No jeśli to nie jest miłość do jedzenia czysta, wzniosła i piękna, to co nią jest na tym świecie, pytam się?
A nawet jeśli trochę tę historię pokręciłem, nie ma to specjalnego znaczenia. Tak funkcjonowała w mojej rodzinie i jak to mówią ulubieni kucharze świata Adamczewskiego, Włosi „Si non e vero, e ben trovato”, czyli nawet jeśli to nie jest prawdziwe, to dobrze zmyślone.
A prawda jest taka, że mało kto tak pięknie i mądrze, inkrustując narrację angdotami, z miłością, wiedzą i kulturą pisze po polsku o świecie jedzenia i kuchni jak Piotr Adamczewski”.
Proponuję zatem dzisiaj wieczorny toast za Piotra i za jego znakomite kucharzenie tam, na Chmurce!
Jasne – o tradycyjnej za czasów Pyry 20-tej toast za Tych, co na Chmurce.
Temat „Dawnych wspomnień czar” wpisuje mi się też do tego, co Nowy napisał pod adresem kawiarń po tej stronie Wielkiej Kałuży. Racja, nie ma kawiarń, bo Starbuck czy inne tego rodzaju przybytki „kawa + pączek” kawiarniami nie są – to są tak zwane „coffe shop”. To są przybytki, gdzie wpada się na szybką kawę albo zazwyczaj kawę na wynos (nie tylko kawę!), coś w rodzaju kawowych MacDonaldsów 😉
Ale są restauracje, czasami bardzo klimatyczne, w których serwują dobrą kawę w wielu sposobach przyrządzania. U nas „na starówce”, zbudowanej w znacznej części z kamienia wapiennego, jest kilka takich, w których bardzo miło można posiedzieć przy kawie i ciachu, lampce wina, ich wystrój jest przytulny i ciepły, mimo odsłonietych ścian kamiennych, na których wiszą grube kilimy, czasem obrazy i jakaś inna sztuka. Moja ulubiona to Chez Piggy, przerobiona z chlewika i stodółki 😉
https://chezpiggy.com/
A teraz dawnych wspomnień czar z PRL – rzeczywiście, kawiarnie to były kawiarnie, bywały też herbaciarnie. Ulubiona kawiarnia „Pod Muzami”, studencka, bo tuż przy uniwersytecie, serwowano tam jedyną kawę, herbatę oraz w porywach piwo Full Wrocławski, znakomite. Herbaciarnia „Herbowa”, którą z żalem wspominam, bo była przepiękna, w pięknej kamienicy na Rynku, dwupoziomowa, z pięknymi malunkami na ścianach, wspaniałe rzeźbione ławy i krzesła, stylizowane na starocie. Serwowano tam bardzo różne herbaty z dodatkami, nawet najmarniejsza była serwowana z maciupkim talerzykiem, na której było parę rodzynek, ze dwa migdały czy kawałki orzecha. No i nieśmiertelny krem sułtański! A w porywach, a jakże Full Wrocławski – nie, nie w kuflach, tylko w eleganckich butelkach, bo Full Wrocławski był na eksport, Co zostało, to do lepszych lokali.
W obu wyżej wymienionych przybytkach podawano wino, jeśli w ogóle było, ale nic z mocniejszych alkoholi, o ile pamięć mnie nie myli. A teraz wyobraźcie sobie te klimaty w kolorze – dobra, dobra, teraz jest wszystko i znajdą się bardziej klimatyczne miejsca, ale wtedy, w latach 70-tych, to było naprawdę COŚ! I komu to przeszkadzało 🙁
https://photos.app.goo.gl/zz8SuixYvYa694C77
Była też kawiarnia przy hotelu Monopol – do dzisiaj istnieje, restauracja jest osobno. Ale tam rzadko bywałam.
Na wsiach i w mniejszych miejscowościach były tak zwane klubokawiarnie, gdzie można było jak w empiku napić się kawy/herbaty i poczytać aktualną i przedwczorajszą prasę. To były znakomite przybytki, zazwyczaj przytulone do miejscowej biblioteki publicznej. Kawa była jak wszędzie, czyli taka, jaką akurat się trafiła, zmielona, wsypana do szklanki i zalana wrzątkiem. Napojów wyskokowych w klubokawiarniach nie podawano. Ale było gdzie pójść, posiedzieć, poczytać, pogadać, poplotkować…
A, i dodatek muzyczny aż się prosi 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=xDcUDIaBwy4
Naprawdę, to już 5 lat minęło? Pamiętam, że pan Piotr lubił ZAZ:
https://youtu.be/qIMGuSZbmFI
https://youtu.be/tmiI98EG1Fo
https://youtu.be/XxGeJILz3bQ
Ewo – cieszę się, że już jest lepiej. Zmęczenie minie i kondycja powróci.
Jolly – a jak jest u Ciebie?
Nowy – o ile wiem to Dunkin Donuts nie przetrwały u nas zbyt długo. Starbucks są, owszem, ale odwiedza je głównie młodzież, która później kolekcjonuje kubki. 😉 Tym bardziej, że są one głównie usytuowane w centrach handlowych (Starbucksy, nie kubki 😉 ) i pobyt w nich jest przerywnikiem w czasie snucia się po galerii.
Natomiast prawdziwe kawiarnie, przed pandemią, miały się całkiem dobrze. W Bydgoszczy trudno było zdobyć stolik, zwłaszcza po południu i wieczorem. Prawdziwa kawa w filiżankach, duży wybór ciast, atmosfera.
Takich klubów, o których piszesz brakuje mi. Zresztą teraz brakuje mi wszystkiego: bibliotek, restauracji, muzeów, wyjazdów, imprez z tańcami 😉
Taka przygnębiona ostatnio chodzę, drażliwa i płaczliwa. Czyżby to objawy pocovidowe? Czytałam, że są takie. A może to też wpływ tej całej sytuacji w kraju związanej z koroną i paskudną zmianą?
Na szczęście wiosna tuż tuż 😀 Trochę radości.
Przygotowuję się do następnej rozmowy w DAK i czytam „Poniemieckie”.
Czasami jest tak, jak pisze pani Basia: smak potraw przyrządzanych przez bliskich, których już nie ma, kojarzy się nam z nimi i jawi jak coś co trudno odtworzyć. Łączy się to ze wspomnieniami związanymi z kochaną osobą. Wiemy, że danie bardzo nam smakowało, było ugotowane specjalnie dla nas i na zawsze pozostanie czymś niepowtarzalnym.
https://youtu.be/YzjZXKzGxTU
https://youtu.be/ztvnDMzmUtc
https://youtu.be/haN_ayqYsSo
Nigdy nie udało mi się zrobić sosu pieczeniowego tak, jak smakował Mamin – a specjalnie stałam z boku i patrzyłam, jak dokładnie go robi.
Toast za Piotra i za pozostałych Blogowiczów, co na Chmurce!
Piotrze pomachanko …
A dla Asi na poprawę nastroju-wiosenne ciasto czekoladowe 🙂
https://tiny.pl/rnrw9
O, jakie piękne ciasto i w dodatku czekoladowe 🙂
Jolinku – 🙂
Toast Chmurkowy – u mnie deczko spóźniony, bo właśnie wróciłam Zza Rogu z Yellow Tail, australijski shiraz.
+7c, wiatr, pierwszego kardynała dzisiaj usłyszałam, znaczy wiosna gdzieś się czai 🙂
Na obiad kaszanka i ogórek kiszony.
Jolinek,
nie czaj się, tylko podejdź do płota 🙂
Za Tych co na Chmurce …
Piotrze, wznoszę i ja kropelek kilka za życie na chmurce.
Co jak co, ale towarzystwo masz zaiste doborowe.
No to jeszcze kilka kropelek, za Towarzyszy…
Mnie się zawsze łezka kręci…
https://photos.app.goo.gl/srBdxjEqQg7GonN59
…oraz także zarówno po drugie:
https://photos.app.goo.gl/srBdxjEqQg7GonN59
https://photos.app.goo.gl/GGWXmRrCpa5zeRoi9
Dzień dobry
Gospodarza spotkałem tylko raz. Będąc w Polsce, nie mając numeru telefonu poszedłem po prostu do redakcji Polityki. Spotkaliśmy się w drzwiach. Już w pierwszych chwilach rozmowy, za sugestią Piotra zrezygnowaliśmy z oficjalnych form . Piotr zaprosił mnie na górę, tam porozmawialiśmy długo, dostałem kilka książek. Nigdy nie pomyślałbym wtedy, że to jest pierwsze i ostatnie nasze spotkanie.
Tym bardziej niezapomniane…..
Za pamięć o Tobie, za wszystkie blogowe spotkania i za wszystkich, którzy już tam są z Tobą….. kieliszek czerwonego wina….
Danuśka 7:49
To jesteśmy umówieni!!!
Dzięki też za Niezłą sztukę, nie znałem. Z przyjemnością poczytałem panią Martynę Kliks.
Asiu, głowa do góry! Wiem, że łatwiej tak radzić niż to zrobić, ale spróbuj. 🙂
Nowy,
i to było właśnie to – Gospodarz był zawsze pod ręką, kochał blog, nas wszystkich bez względu na wzgląd, na pogląd i wzgląd.
Stworzył znakomity blog, którego Polityka nie śmiała zamknąć.
Trzymamy się dotychczas w kupie , te blogowe od zawsze te tam.
Alicja – dlatego tutaj dzisiaj jesteśmy. Nigdy nie mogłem być na zjeździe, bo praca, teraz nie mogę, bo wirus…
Asia – takich klubów z muzyką blues nie ma w Nowym Jorku wiele. Ten jest właściwie jedyny, najlepszy, występowało tam wielu, jak np. John Copeland, ojciec mojej absolutnie ulubionej Shemekia Copeland. W dzieciństwie mieszkała w nowojorskim Harlemie (Ghetto child), później w Teksasie….i gdzieś w Teksasie, w biednej części miasta stary człowiek grał blues na starej, poobijanej gitarze…. i gdy będziesz kiedyś w Teksasie i wsłuchasz się naprawdę dobrze – usłyszysz stary blues na starej, poobijanej gitarze….
https://www.bing.com/videos/search?q=shemekia+copeland+white+house+performance+youtube&docid=608008288635126965&mid=8FFDF689104FA6DDB7FD8FFDF689104FA6DDB7FD&view=detail&FORM=VIRE
Malarsko-kawiarnianych opowieści ciąg dalszy i dzisiaj odwiedzamy Wiedeń, Cafe Griensteidl, autor Reinhold Völkel:
https://tiny.pl/rnr8b
O przygotowaniach wielkanocnych też nie zapominam i dzisiaj mazurek pomarańczowy: https://tiny.pl/rnr8z
Herbata do mazurka już zaparzona: https://tiny.pl/rnr83
Nowy-cieszę się 🙂
Nowy-dzięki za Shemekię! Na pewno słuchałeś też kolejnej piosenki w tym nagraniu,
ja obejrzałam i posłuchałam z wielką przyjemnością 🙂
Pamiętacie opowieści Żaby o majsterkowaniu? Żaba zna się na rzeczy, ale szwagra trzeba pilnować 😉
https://img23.demotywatoryfb.pl//uploads/202003/1583502313_i6i1hw_600.jpg
Dla Krystyn – moc serdecznych życzeń zdrowia, pogody ducha i wszystkiego najlepszego!
Danapola
13 marca 2021
7:19
Jak myślisz – kto taką filiżankę plus czajniczek do zaparzania herbaty ma?
Ano ja 😉
Odpowiednie zdjątko potem, bo „na razie fruwają motyle, tyle tego, tamtego też tyle, a na razie lubimy baśnie, i jaśniej, i jaśniej…” czyli świt blady u Starej Żaby:
https://www.youtube.com/watch?v=u5YGZquQnho
Kto bywał u Starej Żaby, zna te klimaty…
Krystynom dzisiejszym – najlepszego!
Szukając czegoś, przy okazji znalazłam takie oto (dawnych wspomnień czar!):
https://photos.app.goo.gl/bA6ZmCg53yVzWnoJ8
Cholera jasna (nie klnę, to jest partykuła wzmacniająca zaledwie!), nigdy nie ułożyłam tych zdjęć w galeryjkę! Zadanie na dzisiaj!
Podzjazdki bywały….
https://photos.app.goo.gl/FTVPENo5H48Utcf39
To jest jedno z moich ulubionych zdjęć Gospodarza 😉
Ale nie najulubieńsze. Jak znajdę to podeślę – tamtejsze okoliczności przyrody, a jakże!
https://photos.app.goo.gl/9ZtnV6rhP6ruUUtU6
Otóż to!
https://photos.app.goo.gl/tUmEdpkJbpw44Hai6
Rzewnie mi, chmurkowo.
Haneczko, posłuchaj tego!
https://www.youtube.com/watch?v=A3Erhhwt9kg
I zaraz robi się znakomicie na duszy…
https://www.youtube.com/watch?v=R6jloSh4jac
Nieuporządkowane do tych pór zdjęcia sprzed 4 lat, zapodaję, bo kapitanowie dwaj i chyba jedno z ostatnich zdjęć kapitana Chatki Puchatka, Jerzego Tarasiewicza:
https://photos.app.goo.gl/tsCfjtSJJfUs9Fs2A
Czytam i oglądam zdjęcia przypomniane przez Alicję. To nieprawda, że nie ma ludzi niezastąpionych; nie tylko dla rodziny, ale też dla przyjaciół i znajomych. Doceniam to, że byłam wśród znajomych Piotra.
Dziękuję za miłe życzenia.
Niestety, jeszcze nie ” zielono mi”, bo choć zima odpuszcza, to jest buro, sporo błota i resztek zmrożonego śniegu. Ale podczas niedługiego spaceru widziałam dwa klucze dzikich gęsi i z bliskiej odległości parę żurawi. Takie widoki zawsze poprawiają humor.
Krystyno – wszystkiego najlepszego!!! 🙂
https://youtu.be/6rAJWFICkQc
https://youtu.be/LTRRr5AiFwA
https://youtu.be/-a8TwbE_r8M
https://youtu.be/NUVsHCD-xas
Cała lista https://youtu.be/2J0rs58ea5M
https://youtu.be/9S53BdCfsjw
Zatańczymy? 😉 https://youtu.be/nepyAxrTMf0
https://youtu.be/nVnadIf_k68
https://youtu.be/pC5MArv5fpk
Krystyna,
zgadzam się. To nieprawda, że nie ma ludzi niezastąpionych.
Tańców cd.
https://www.youtube.com/watch?v=PrHt_zU0vAY
…ano…nie ma to jak Grande Valse
https://www.youtube.com/watch?v=1BwyC3zQaQM
Krystyno-serdeczne uściski i życzenia zdrowia przede wszystkim!
https://tiny.pl/rn9s6
Alicjo-Osobisty Wędkarz wzruszył się wyszukanym dzisiaj przez Ciebie zdjęciem.
Merci 🙂
Krystyno, już się zieleni, tylko jeszcze tego nie widać.
Serdeczności imieninowe i wszystkie inne 🙂
Korzystam czesto z ksiazki Piotra i Barbary ” Rodaku czy ci nie zal ”
Krystyno, wszystkiego najlepszego !
Haneczko ogladalas owalna pilke Francja – Anglia ? Przegralismy w ostatnich minutach. Szkoda.
Oczywiście, że oglądałam. Byliście lepsi w całym meczu, ale dla nas to lepiej . Mamy większe szanse na wygranie Six Nations. A za tydzień będziemy w przeciwnych, ale nie wrogich sobie obozach 🙂
Dziękuję za życzenia, muzyczne prezenty od Asi i bukiet od Danuśki. Ciekawa jestem, czy ktoś wie, co za roślina tak bujnie kwitnąca ?
Asiu,
czytałam w gazecie wywiad z Karoliną Kuszyk o jej książce ” Poniemieckie” i bardzo jestem ciekawa wywiadu na żywo, tym bardziej że z ” poniemieckim” stykałam się od urodzenia/ dosłownie/.
Danapola
13 marca 2021
19:28
To były piękne dni ale dobrzejsze są przed nami!
https://www.youtube.com/watch?v=QptZ8tYZAkE&list=RDQptZ8tYZAkE&start_radio=1&t=2
https://www.youtube.com/watch?v=-Yryq4DytYY
Dawnych wspomnień czar…
Znacie tego?
https://photos.app.goo.gl/QNnS8cMfDMGTaEUr7
Jurek.
Krystyno – to chyba będzie mimoza. 🙂
Też czekam na ten wywiad. U nas to „poniemieckie” też występuje, chociaż nie jest tak bardzo oczywiste.
yurek,
Jurek, a nawet Jerzor 😉
Co do „poniemieckie”, znam to określenie, bo urodziłam się na tak zwanych „Ziemiach Odzyskanych”. Ziębice ci one są, a jak spojrzeć w wiki…no to one nasze ci są jakby.
Czy to moja, albo moich Rodziców wina, że Historii tak się chciało zawirować?
Historii, czyli jak zwykle naonczas tym kilku panom świata.
Krystyno-tak, jak napisała Asia-ten bukiet to mimosa, symbol wiosny w krajach śródziemnomorskich, tam kwitnie już w lutym.
Dzisiaj kawiarnie starego Gdańska-grafiki, obrazy, a przede wszystkim dużo ciekawostek:
„Kawiarnie są codziennie tłumnie odwiedzane; mają piękne pokoje z obrazami i podłogi wyłożone marmurem. W niektórych z nich jest na tyle pięknie, że zakazano palenia tytoniu w fajkach.”
https://historia.trojmiasto.pl/Okiem-angielskiego-dzentelmena-5-Najwspanialsza-kawiarnia-starego-Gdanska-n145797.html
Poranek, 8:40 (notuję) i już ludziska jeżdżą…
-2c
https://www.cityofkingston.ca/explore/webcams/springer-market-square
Według publio.pl dzisiaj jest Dzień Liczby Pi, dlatego oferują kilka książek za 3.14zł.
I pomyśleć, że 10 lat temu targało się za Wielką Wodę takie coś:
https://photos.app.goo.gl/rBMLqk1RmSA72MSe7
Przepraszam, ale tytuł wpisu Gospodyń zobowiązuje 😉
Wyższa szkoła jazdy, dorabiać ideolo do rzeczy wiadomej – co nam smakuje, to nam smakuje i koniec! Ale naukowiec musi napisać pracę na temat 😉
https://www.inverse.com/innovation/fatty-foods-can-make-bad-wine-taste-great/amp
A propos, ujawniam marzenia Jerzora na popandemiczny czas (z pozwoleństwem ujawnienia).
Otóż jedziemy do Polski na 3 miesiące. Znajdujemy (kupujemy? wynajmujemy?) mieszkanie. Następnie jedziemy do Polanicy i robimy sobie „fejslift” ( nie mylić z fejsbukiem!). To znaczy – robimy mnie fejslift, bo jak powiedziałam, z czym to się wiąże (skalpel, krojenie i te inne przyjemności), to nagle pan J. nie potrzebuje, ale ja jak najbardziej oraz odessanie tłuszczu, lajpo-coś tam.
Zaparłam się nogami.
Na każdą moją zmarszczkę zapracowałam osobiście temi własnemi ręcami!!!
O rzekomym tłuszczu, w który opływam – nic mi nie wiadomo.
A poza tym… ręce mi opadają na taką propozycję.Bo przecież:
https://photos.app.goo.gl/YgyC39GWwVWLke8b8
Odmładzanie? Wystarczy włożyć kapelusz 🙂
-Czy nie sądzisz, że ten kapelusz mnie odmładza- mówi żona do męża.
-Robi co może!-odpowiada mąż.
Tłuste wałeczki u Alicji??? Alicjo-nie widziałam, nie znam, nie podejrzewam.
A nawet, gdyby jakimś cudem gdzieś się potajemnie schowały to przecież wystarczy je ignorować!
Byliśmy na spacerze na wiadomych rubieżach i usiłowaliśmy szukać wiosny.
Oj, ciężko! Olchy owszem kwitną, ale poza tym…. Z trudem wypatrzyliśmy w ogrodzie pierwsze, nieśmiałe i malutkie jeszcze łodyżki hiacyntów. Niezbyt dobrą wiadomością jest to, że jakaś nieznana nam bestia kopie dziury na grządce, gdzie mamy cebulki różnych wiosennych kwiatów. Licho wie, ile tych cebulek się jeszcze uchowało. Zapewne trzeba będzie posadzić nowe cebulowe kwiaty.
Joanna Trzepiecińska
„Chyba z wiekiem bardziej siebie lubię. Śmieję się, że jestem cennym egzemplarzem. I choć futerał z czasem ulega zniszczeniu to w środku przecież stradivarius.”
Danuśko,
bestia jest znana, wspominałam o tym wiele razy – będzie 27 lat temu, jak zakupiliśmy „tego syfa”, czyli po Jerzorowemu chałupkę, a ja następnej wiosny ponawsadzałam cebulowatych ponad sto. I co?
I nico 👿
Wiewióry miały ubaw, poprzesadzały gdzie chciały, po swojemu. Niech ta 😉
Na pewno gdzieś tam macie te małe rude, wredne… proponuję ignorować, niech przesadzają 😉
Ogródek i tak będzie piękny, a nawet bardziej, bo naturalny z wyglądu, a to ostatnio modne 😉
https://photos.app.goo.gl/UmzuUEwNcYmpPa5T8
Znakomite – Stradivarius 🙂
Danusiu, jesli niema kopczykow, jak u kreta, to to napewno nornice. Te rzeczywiscie zdaja sie byc wegankami i interesuja je wylacznie cebulki i ziarna.
Tez mam z nimi od jesieni klopot. Najpierw byly zapasy nasion (tagetek) pod nie usunietymi jeszcze kwiatami, a potem kanaly pod cebulkami i cale szeregi przepolowionych krokusow. Wyrazne to bylo, jak zniknal snieg i na ziemi, na trawniku byly do odczytania cale ich „drogi“.
Zwalczac je trudno, jesli nie chce sie uzyc trutki lub trujacych gazow. Sa niby pulapki, ale sposob ich zakladania mnie nie przekonuje. Ja zalewam im ich glowne wejscia. Te sa u mnie, zawsze na trawniku, pionowe, na jakies pol metra glebokie otwory. Ja biore wtedy gliniasta ziemie i mieszam z woda tak, aby powstala breja, ktora jest jeszcze jako tako plynna. Wlewam to w otwor tak dlugo, jak tylko breji ubywa. Czasem ze 3 – 4 litry. Zalalem w ten sposob ze 6 – 7 dziur i – nie ma juz nowych aktywnosci.
Nie wiem, ale zauwazylem w pojemniku na kompost jakas dziure ze spodu, tam gdzie wsypuje na bierzaco odpady owocow i warzyw z naszej kuchni. Z tego co zauwazylem, to odpady z ananasa ciesza sie szczegolnym wzgledem.
Jesli to one, to niemam nic przeciwko temu, aby tam sobie zyly. Tam mi nie przeszkadzaja.
Komposter u nas jest zawsze otwarty – restauracja dla gości z lasu 🙂
U nas nie ma kretów. Kurdę!
A na ogródku rządzą wiewióry i nic na to nie poradzę. Mieszkam tuż pod lasem.
https://photos.app.goo.gl/MY22oxQq7eUKUvyJA
Oj, to nie to! A teraz zgubiło mi się, co miało być. Jak znajdę, to zapodam, o ile zapamiętam, że miałam znaleźć i zapodać 😉
https://photos.app.goo.gl/N8ot2SkmAc4Ux1io8
Chyba to.
Ja tez jak najcieplej wspominam naszego Gospodarza .
Wznioslam toast za Niego i pozostalych Naszych na Chmurce.
Krystyno, wszystkiego najlepszego imieninowo, jak najwiecej radosci.
Alicjo, Pepegorze-o te dziury w naszym ogrodzie podejrzewamy albo wiewiórki, albo dzikie koty, które kręcą się po okolicy. Być może uda się przeprowadzić jakieś śledztwo, kiedy zatrzymamy się na rubieżach trochę dłużej.
Wędrówki kawiarnianym szlakiem ciąg dalszy:
dzisiaj zapraszam do Krakowa-obraz Alfonsa Karpińskiego „Artyści w Jamie Michalikowej” https://tiny.pl/rndl1
Obraz można obejrzeć w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, co może zainteresuje naszych blogowiczów z Dolnego Śląska.
Alino 🙂
Danuśka,
kopacze dziur na grządce to raczej nie koty. One rozgrzebałyby ziemię, ale nie robiły dziur, bo i po co. Może uda się zidentyfikować sprawcę.
Kawiarnia Jana Michalika to miejsce znajome, ale nie w postaci przedstawionej na obrazie, bo lokal wiele razy był przebudowywany i miał dość burzliwe losy. Przypomniałam sobie przy tej okazji jego historię. Byłam tam dość dawno temu, ale pamiętam szczególną atmosferę tego miejsca, choć ciastka firmowe nie smakowały mi. Mam nadzieję, że kawiarni uda się przetrwać to, co teraz się dzieje.
-12c rano, teraz -4c, słońce. Wiosna chwilowo zatrzymała się gdzieś.
Jamę Michalika pamiętam z różnych okresów – bardzo klimatyczne miejsce, no ale przecież to Kraków 🙂
Nigdy tam nie jadłam, ale herbatę i owszem, chociaż nie z takimi bajerami, jak w Herbaciarni Herbowej. Również odświeżyłam sobie historię – kto tam nie bywał!
Na obiad przegląd zamrażąrki, czyli ostatnie uszka, dwa opakowania po 30 sztuk.
Czas na nie, bo za chwilę już Wielkanoc!
Czytam, że w miejscu dawnej Herbaciarni Herbowej znajduje się restauracja Cesarsko- Królewska. Sama herbaciarnia i kawiarnia w dzisiejszych czasach nie byłyby zbyt dochodowe.
Tam można było jakąś przegryzkę dostać za dawnych czasów… ale faktem jest, że była Herbowa jest piętrowa, stare budownictwo, na pewno drogie utrzymanie. Mnie stać było tylko na herbatę ewentualnie piwo (full wrocławski!), a wino piłam dopiero w roku dwutysięcznym, mocno zniesmaczona zmianami w lokalu.
W bardzo bliskim sąsiedztwie, tuż obok, jest „od zawsze” sklep ze szkłem użytkowym, artystycznym i z kryształami. Nadal istnieje, można tam było kupić piękne szkło znakomitego projektanta Zbigniewa Horbowego. Sklep – a raczej galeria artystyczna, sama przyjemność wejść i popatrzeć… Zbigniew Horbowy zmarł 2 lata temu 🙁
https://pl.pinterest.com/romann1358/zbigniew-horbowy/
To prawda, też lubię wchodzić do sklepów z pięknym szkłem, to ogromna przyjemność. Nas rzuca ostatnio raczej na Podkarpacie niż na Dolny Śląsk zatem za każdym razem zaglądam z upodobaniem do sklepu ze szkłem krośnieńskim.
Wczoraj natomiast poszłam cieszyć oko w sklepie ogrodniczym. Jeszcze nie zdecydowałam się na żadne zakupy, ot taki rekonesans. Było bardzo kolorowo-bratki, hiacynty, prymulki, żonkile…. Do sprzedaży powoli przygotowywane są azalie i rododendrony. Były też ciekawe wierzby tej odmiany:
https://tiny.pl/rnjwx
Bazie w tym kolorze prezentują się bardzo ładnie, szczególnie na przedwiosniu, kiedy kolorów wokół nas jeszcze nie za wiele.
Dzisiaj Wenecja i jej najstarsza oraz najsławniejsza kawiarna na placu św. Marka”Caffe Florian”, autor obrazu Ray Sokolowski: https://tiny.pl/rnjcg
Nel salotto piu bello del mondo, tak brzmi dopisek na rachunku w Caffe Florian. To nawiązanie do słów Napoleona Bonaparte, który zachwycając się placem św. Marka nazwał to miejsce najpiękniejszym salonem Europy.
Do porannej kawy/herbaty kolejny mazurek tym razem z masą z białej czekolady i joguru naturalnego oraz ozdobami z suszonych moreli:
https://tiny.pl/rnjf9
Byłam na spacerze z kijkami, ładna pogoda, a na dodatek udało nam się zobaczyć trzy śliczne dzięcioły. Zwykle je tylko słyszałyśmy, a tym raz całkiem blisko urzędowały na krzakach. Niestety nie było szansy żeby zrobić im zdjęcie, a szkoda.
Chyba nie byłam w Caffe Florian , ale tuż obok tańczyłam w deszczu, bo po drugiej stronie Placu grali muzycy i to był walc.
Walc prosto z Wenecji specjalnie dla Małgosi 🙂 ale zatańczyć mogą wszyscy chętni: https://www.youtube.com/watch?v=9kB8brMY6Z4
W ubiegłym tygodniu rozmawialiśmy o risotto, a że w zamrażalniku czekały na zmiłowanie krewetki to pomyślałam, że wykorzystam je właśnie do risotta. Eksperyment z sokiem pomarańczowym jeszcze poczeka. W naszej kuchniu nie mogło zacząć się od nieśmiertelnego „najpierw zeszklij cebulę „, ale zeszkliłam na maśle czosnek. Oprócz krewetek dorzuciłam cukinię i suszone pomidory, by było bardziej kolorowo i by podkręcić lekko smak. Ryż dusił się z wolna i z ostrożna z dodatkiem rosołu warzywnego oraz dobrego chlustu białego wina. Nie da się ukryć, wyszło znakomicie 🙂
Danusiu 😀
„Poniemieckie” – link do spotkania o 18:00
https://fb.me/e/OY8EQz4B
Asiu, dziękuję, wysłuchałam z przyjemnością. Moja rodzina miała krótką historię z „poniemieckim”. Dziadkowie tuż po wojnie wylądowali na Dolnym Śląsku, bo warszawskie mieszkania legły oczywiście w gruzach, a poza tym woleli zniknąć z oczu nowej władzy z racji czynnej działalności Dziadka w AK. Dziadek został kierownikiem kamieniołomu. W latach pięćdziesiątych, już w okresie odwilży wrócili do Warszawy i Dziadek załapał się nawet na budowniczego Pałacu Kultury.
Mamy nowy wpis