Złote czasy dla smakoszy
Właściwie nie powinnam się skarżyć :wreszcie jedzenie odgrywa pierwszoplanowa rolę w naszym życiu kulturalnym. Nie, to nie pomyłka. „kulturalnym”, bo niewątpliwie zastąpiliśmy wizyty w teatrze, kinie, na wystawach czy w muzeach smakowitym domowym obiadkiem, zjedzeniem dobrego dania, wyprodukowaniem skomplikowanego deseru, upieczeniem pysznego ciasta.
Delektowanie się i celebrowanie jedzenia, to jest to, o czym mówił zawsze Piotr. Od kilku miesięcy mówimy i my .Obserwujemy włączenie wymyślnego czy tylko smacznego jedzenia do dziedziny życia zwanej kulturą. I tak oto powszechne nieszczęście ma choć jeden pozytywny skutek…
Ejże, powinniśmy tę optymistyczną refleksję przyjmować jednak z pewnym zastrzeżeniem. Bo mniejsza ilość ruchu, siedzenie w domu będące w wielu sytuacjach wskazane lub konieczne sprawia, że w niektórych przypadkach wyjdziemy z pandemii grubsi. Wprawdzie doskonale lub smakowicie najedzeni, ale niezdrowo tyjący, o kilka rozmiarów grubsi.
Ostatnio wybrałam się, aby obejrzeć w niedzielne pogodne popołudnie warszawskie bulwary. Naprawdę wspaniałe miejsce, z niezwykłą, rzadką w Warszawie atmosferą. Gdzie najwięcej ludzi rozkoszowało się ciepłem oraz ową atmosferą? W lokalach: budkach, kafejkach, wszędzie tam, gdzie można było coś zjeść. Wszelkiego rodzaju placki, mniej lub bardziej egzotyczne, kanapki, małe danka czy zwyczajne hot dogi.
W każdym z lokali pełno ludzi, a maseczkę przy jedzeniu trudno chyba utrzymywać na właściwym miejscu. Tu zatem z dobrego, czyli spaceru na świeżym powietrzu, wynikło coś raczej wątpliwego, bo to i nie prozdrowotne menu i spotkanie sporej liczby ludzi na jednym miejscu potencjalnie niezdrowe. No cóż, tak właśnie, z wątpliwościami, będziemy żyć jeszcze jakiś czas. No więc co nam innego zostaje jak dobre, świąteczne jedzenie. No i zdrowe. No i nie tuczące. No i nie nazbyt wymyślne, bo zaopatrzenie wprawdzie nie szwankuje, ale przecież nie zgromadzimy wszystkich dobrych rzeczy w domowych lodówkach i spiżarniach przewidując niezwykłe, wymyślne pomysły i przepisy.
Pozostaje nam zatem szukanie interesujących przepisów, zaskakujących, smakowitych, nawet jeśli nie odchudzających lecz zdrowych. Co byście powiedzieli o pierogach z pomarańczami. Brzmi to dobrze i według mnie smakuje bardzo dobrze i ciekawie. Przepis znalazłam u wspaniałej Marii Disslowej, której książkę „Jak gotować” uznaję za najlepszą ze wszystkich książek napisanych i wydanych w wieku XX. Przepis jest banalnie prosty, ale pomysł jest na tyle oryginalny, że warto chyba spróbować.
Pomarańczowe pierogi
Na ciasto: 25 dag mąki, jajko, 1/2 szklanki ciepłej wody, szczypta soli
Na nadzienie: 4 pomarańcze
Do polania wierzchu: kopiasta łyżka masła, 2 łyżki tartej bułki lub pojemniczek śmietany albo, co zdrowsze, naturalny jogurt i nieco brązowego cukru
Obrać pomarańcze i podzielić na cząstki usuwając pestki i włókna.
Zagnieść ciasto z podanych składników. Rozwałkować cienko, wykrawać kółka szklanką lub foremką, według rozmiaru cząstek pomarańczy. Cząstki układać równą stroną do zgięcia ciasta, zlepiać pierogi.
Gotować w posolonej, wrzącej wodzie.Kilkanaście sekund po tym, jak wypłyną na wierzch, wyjmować łyżką na szeroki półmisek. Polać zrumienioną tartą bułką wymieszaną z roztopionym masłem lub podać z dodatkiem śmietany albo jogurtu i brązowego cukru. Życzę smacznego!
Komentarze
Hurra! Nowy wpis, mam nadzieję, że redakcja po kilkunastu naszych komentarzach nie umieścì następnego postu Gospodyń, jak to zrobiła już kilka razy.
Pierogi z pomarańczami – jak to smakowicie i egzotycznie brzmi.
W ostatnim czasie brakuje mi tego delektowania się i celebrowania jedzenia w większym gronie. Spotkań większych i mniejszych.
A propos nowego wpisu i spotkań w większych grupach – Jolinku może już czas na powrót?
Asiu,
Cała przyjemność po mojej stronie. Liczę na to, że i Ty za czas jakiś podzielisz się opowieściami i zdjęciami z podróży 🙂
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2020/08/22/konfitury-czas-zaczac/#comment-595985
Te pierogi są interesujące. Jeżeli wyławia się je zaraz po wypłynięciu, to nadzienie powinno być jeszcze w całości, tylko lekko podgrzane.
Pierogi z pomarańczami? Właściwie, dlaczego nie. bo skoro robimy pierogi z jagodami albo z truskawkami to pomarańcze też zapewne się sprawdzą.
Celebrowanie jedzenia w większym czy mniejszym gronie trudno teraz zorganizować, ale nadal, mimo jesiennej pogody udaje nam się posiedzieć czasem z sąsiadami w ogrodzie przy jakiejś kawie czy lampce wina. To są skromne i małe 3-4 osobowe spotkania, ale to wystarczy, by poprawić nam humory choćby na trochę.
Może te rysunki też komuś z Was poprawią nastrój:
https://linkd.pl/d9pz
W Polsce z powodu pandemii zamknięto cmentarze. Myślę, że bez względu na okoliczności jesteśmy myślami z naszymi bliskimi, którzy już odeszli oraz z Blogowiczami, którzy nadal czytają nasze wpisy Tam na Chmurce….
Oglądałam dzisiaj w telewizji relację z rumuńskiego, wesołego cmentarza w Sapancie, który swego czasu odwiedzili też Ewa i W.
Natrafiłam też na artykuł o największym i najstarszym buddyjskim cmentarzu w Japonii: https://wiadomosci.onet.pl/religia/cmentarz-okunoin-w-japonii/g2wp00
Mnie się coś takiego podoba. Ma sens – „nie wszystek umrę…”
https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,26433042,swieczki-kwiaty-niemozliwe-bo-to-las-i-na-przedmioty-ktore.html
https://youtu.be/8ui9umU0C2g
https://youtu.be/fshGsULBFb8
Pamiętamy o naszych bliskich i naszych blogowych przyjaciołach spoglądających na nas z chmurki. Dzień pełen nostalgii…
https://youtu.be/hn10okvX19E
Pikselek mi się przypomniał, oglądając rysuneczki, które podesłała Danuśka 🙂
Pozdrowienia (nieustające) dla Sąsiada z wiadomych rubieży!
Jasne, pamiętamy o Naszych Na Chmurce.
https://www.youtube.com/watch?v=m98MBACe1xk
https://youtu.be/Y-6NGhd4e1o
https://youtu.be/5OXcXv0rUNI
https://youtu.be/o62CbduL-TQ
https://youtu.be/cT2F-KBIUt8
https://youtu.be/asMP6MMj-8o
https://youtu.be/LBZiEW9IUBk
Leśne cmentarze i łąki alpejskie bardzo mi się podobają, ale w Polsce nie doczekam się takich rozwiązań, choćbym żyła 100 lat.
Pierogi z pomarańczami to tak banalna sprawa; aż dziw, że poza panią Disslową nikt nie wpadł na taki pomysł. Wypróbuję na pewno.
Brakuje mi spotykań z wieloma osobami. Latem to było możliwe, bo spotkania mogły odbywać się na świeżym powietrzu. Teraz jest gorzej, a wirus krąży wśród znajomych.
Słuszna rada – ruszajmy się jak najwięcej ; jest tyle spokojnych miejsc na spacery.
Dziś był obiad na zimny jesienny dzień – bitki z dzika, kluski śląskie i duszona czerwona kapusta.
Dzień ponury i zimny, ale zaliczyłam dwa długie spacery; jeden z kijkami przed śniadaniem i potem drugi dłuższy na cmentarz wojenny położony pod lasem, otwarty.
U nas jeszcze ponurzej, że się tak wyrażę – zimno, wieje i leje. Po wczorajszych wiatrach jeden ze świerczków, naddziobany przez śliczności prawie tak piękne, jak Danuścyny zielony, ale dużo większy:
https://photos.app.goo.gl/4K75KC4dmJ3LzfnY8
… no więc ten świerczek niebezpiecznie się odchylił wręcz od tego tuż obok. Na szczęście na inne świerczki.
Zamykanie cmentarzy uważąm za zły pomysł – przecież jest to przestrzeń otwarta.
Ale każda prowokacja jest dobra, czyż nie?
Tak czy owak – u nas dzisiaj pogoda zdecydowanie niewyjściowa.
W Warszawie było chłodno +7 ,ale słonecznie. Pojechaliśmy do Kampinosu na spacer. Tłumy ludzi , ciężko przejechać i zaparkować. Byliśmy tam dość późno po południu więc większość osób już wyjeżdżała. Po drodze mijaliśmy Cmentarz w Izabelinie, oczywiście zamknięty , ale Krystyno jak najbardziej leśny. Mijaliśmy też Cmentarz w Palmirach tam było sporo ludzi , bo Cmentarz nie jest chyba ogrodzony.
Małgosiu,
mnie chodziło o taki leśny cmentarz, o jakim mowa w artykule podesłanym przez Alicję.
U nas się ociepliło (9c), ale nadal paskudnie i leje.
Do jedzenia – sałata grecka (o jakiej w Grecji pojęcia nie mają… 😉 )
https://podroze.gazeta.pl/podroze/7,114158,26467207,tesciowo-nie-wracaj-czyli-nagrobki-z-wesolego-cmentarza.html#s=BoxOpMT
🙂
https://bialystok.wyborcza.pl/bialystok/1,87318,20903385,wesolo-jak-to-na-cmentarzu-zdjecia.html
Kolejny miłośnik polskiej kuchni
https://noizz.pl/wywiady/rozkoszny-wywiad-z-blogerem-kulinarnym-michalem-korkoszem/ppj1jhv
Dobry wywiad – i pomyśleć, że on ma dopiero 22 lata! Drżyjcie, kucharze świata 🙂
Z ciekawości udałam się do Sapandy za pomocą Google Earth – można zatrzymać się pod samą bramą cmentarza.
Ewa z Witkiem mieli stamtąd wspaniałe zdjęcia.
p.s.Ewa, możesz powtórzyć te zdjęcia z Sapandy? Gdzieś mi się zapodział adres do Waszej strony 🙁
Alicjo,
Będą gdzieś tu: https://www.eryniawtrasie.eu/3260
Mówisz – masz. Dzięki, Ewa 🙂
No i znowu się zasiedziałam (złodzieje czasu!) w Waszej galerii – czy jest jakieś miejsce, gdzie nie byliście? Na pierwszy rzut oka brak mi Grecji (lub przeoczyłam!).
Zalipie jak malowane 😉
I bardzo czyste, wygląda jak świeżo malowane.
Ale jaja!
https://www.onet.pl/styl-zycia/fabrykasily/czy-jajka-sa-szkodliwe/7yqlq5f,30bc1058
Alicjo,
W Grecji byliśmy dawno temu: https://www.eryniawtrasie.eu/category/balkany/grecja
Ale nie było nas na Cyprze (rozważaliśmy w tym roku), w Skandynawii, w Pribałtice z wyjątkiem Litwy (też rozważaliśmy). No i pozostałe kontynenty też mamy niedooglądane.
Pomyślałam sobie, że skoro dzisiaj Dzień Zaduszny i wspominamy naszych zmarłych, a tradycja jest długa i przedchrześcijańska:
„Obrzędowość uroczystości ku czci zmarłych, w różnych społecznościach i kulturach, była świadectwem przekonania, że śmierć nie unicestwia człowieka całkowicie, a tylko zmienia jego sposób istnienia. Obrzędy były przejawem kultu przodków, którzy mieli z zaświatów wpływać na ludzi żyjących – sprowadzać pomyślność lub nieszczęścia. Przez odpowiedni obrzęd można było zaspokoić potrzeby zmarłych, okazać im pamięć i szacunek oraz pozyskać ich przychylność.”
To fragment z Wikipedii, a skoro mamy okazać mamy okazać szacunek i uzyskać przychylność 🙂 Tych co Na Chmurce to może warto przypomnieć kilka wpisów Naszych Drogich Nieobecnych?
Zatem zaczynam od Piotra i jego opowieści kolacji urodzinowej w Wenecji:
29.11.2010
Pojechaliśmy z Barbarą do Wenecji by tam spędzić moje okrągłe urodziny. Pięćdziesiątka to piękna rocznica i zasługuje na odpowiednią oprawę. Nie było więc żadnych wątpliwości przy wyborze miasta. Zamieszkaliśmy w cudnym, małym hoteliku tuż przy placu San Marco. Nawet stojąca obok nas kościelna dzwonnica uczestniczyła w naszym święcie głośno dzwoniąc co trzy godziny tak, że nawet nieboszczyka by postawiło na nogi. A wszystko było na moją cześć.
Urodzinową kolację chcieliśmy zjeść w Al Conte Pescaor – maleńkiej restauracyjce o której wiedzieliśmy, że podają tam ryby i owoce morza przyrządzane po mistrzowsku. Z wielkim trudem, plącząc się wśród zaułków, udało się wreszcie knajpkę znaleźć. Weszliśmy więc do środka. W panującym półmroku zauważyliśmy, że zajęte jest pięć stolików a trzy czy cztery są jeszcze puste. Podszedł do nas kruczoczarny Włoch w fartuchu i z tzw. nożem szefa w ręku co świadczyło, że na pewno wyszedł z kuchni. Zanim przywitał nas przekręcił klucz w drzwiach czyli zamknął lokal od środka. Speszeni, by nie powiedzieć wystraszeni tym faktem, usiedliśmy posłusznie przy stoliku, który nam wyznaczył. Wręczając kartę dań i widząc speszenie nowych gości wytłumaczył swój gest. Był to właściciel i kelner zarazem, do tego lubiący pogadać z gośćmi. Gdyby przyszli następni zanim ktokolwiek skończy kolację i wyjdzie nie mógłbym wami zająć się tak jak należy – powiedział uśmiechając się i jednocześnie zabierając kartę, której nawet nie zdążyliśmy przejrzeć. – I tak zjecie to, co wam podam, bo sam wiem co tu jest najlepszego – dodał spokojnie.
I tak też było. Zjedliśmy najwspanialszą rybną kolację o jakiej nawet nie marzyliśmy. A zaczęliśmy od spaghetti z małżami. Były to zupełnie nam nieznane małże w kształcie długich (ok. 20 cm) rurek, z których wystawały białawe robale. Czegoś tak pysznego jeszcze nie jedliśmy. Popijaliśmy chłodne gavi di gavi. Rozmawialiśmy z sąsiadami i szefem. Atmosfera była przyjacielska a nawet rodzinna.
cdn
Ciąg dalszy następuje:
Nisia 28 listopada 2010
Dziędobry na rubieży.
U mnie niczym nie pachnie, bo idę na proszoną kaczkę do przyjaciół.
Z tą tradycją to ja mam tak, że po pierwsze nie wyobrażam sobie Wigilii poza domem, choćbym w nim miała siedzieć sama zepsem. Rok temu była nas dwójka z synkiem i zrobiłam wszystko jak trza. Bo po drugie – musi być jedzenie takie, jak zawsze w domu bywało: barszczyk z uszkami, smażona ryba, kapusta z grzybami, fasola, smażone suszone kapeluszki… Coś nas musi łączyć z ojcami i dziadami, a nawet pradziadami… żebyśmy wiedzieli, że skądś tam się wzięliśmy, a nie sroce, za przeproszeniem, spod ogona… No.
W tym roku Mendrusie przyjdą i przyjaciółka żeglarka zwana czasem ciotką kaphornówką. Mendrusiowa Ania muzyczka, więc będzie grała, a my będziemy śpiewać kolędy.
Kocham te święta, tylko w miarę upływu lat miewam coraz smutniejszą refleksję: tylu nas już odeszło od tego stołu. Ale przybywają nowi, takie życie…
Placek 20 listopada 2011
Jesień, park, nostalgia i nutka żalu. Z przejęciem otwieram misterne puzderko. Kryształowa buteleczka do złudzenia przypomina ten właśnie pomnik. Zamykam oczy i wyciągam z szyjeczki koreczek. Po Łazienkach rozchodzi się zapach bukietów Echidny, tytoniu marki Amfora i cedrowego fortepianu. Przepraszam za te infantylne zdrobnienia, ale butelka jest mniejsza od pomnika. Tak naprawdę nie wiem jak wyrazić żal, że nigdy nie widziałem młodziutkiej George Sand, nigdy nie byłem nastolatką.
Angst, może choroba umysłowa, prawdopodobnie 50/50
Alino – Nadal rozmyślam nad tym, czy jednak mógłbym tutaj pozostać. Mniej się już garbię, ogoliłem się, a wczoraj pożyczyłem książkę. Bardziej radykalne zmiany to marzenie ściętej głowy. Dawno temu, gdy byłem nastolatkiem, marzyłem o skrzypcach. Co pewien czas zjawiałem się w sklepie muzycznym (moje miasto, rynek, po tej samej stronie co biblioteka i czytelnia) i za każdym razem odpowiedź była ta sama – Nie ma.
Tak oto nigdy nie zostałem leworęcznym wirtuozem, ale za to widziałem Umberto Eco. Znów zgolił brodę, ale wąsik pozostał.
I część ostatnia wybranych przeze mnie wpisów:
Pan Lulek 19 listopad 2009
Ludzie, ludzie, czy Wy spicie. Czy cesarskiej nie widzicie. Wczoraj wieczorem mgla, ze choc oko wykol. Miejscami mgla, ze tylko nozem kroic a miejscami deszcz. Ruch na drogach minimalny a Walter dal gazu i pobil rekord predkosci. Tlumaczyl, ze skoro ja biegalem w roboczych, ortopedycznych butach to i on musi cos pokazac.
Ide do sasiadów zobaczyc czy wszystko w porzadku. Oczywiscie w butach z odzysku. Nalewka malinowa nastawiona. Pierwszy przebieg czyli 38 %. Jutro pójda kropelki Swietej Cecylii czyli niestety ostatnia butelka 95%.
Ciekawe gdyby czlowiek zaczynal od plynnych pokarmów wiadomej mocy to tez wyszedlby na ludzi.
Dnia pieknego jesiennego zyczy
Pan Lulek
Eska 6 kistopad 2009
Pani Lulku wszystkiego najlepszego a przede wszystkim zdrowia.
I niech ta św Cecylia nad panem czuwa, a jej krople niech służą schorowanym i smutnym na pokrzepienie,.
Toast spóżniony wznoszę Pana pejsachówką( na 3 mi się dostała).
Pyra 29 listopad 2011
Kocham marcepan w gorzkiej czekoladzie – nie musi być dużo, t, 1/4 tabliczki czekolady Ritter Sport. Dawno temu, kiedy większości Blogowiczów nie było na świecie, Goplana produkowała marcepanki – czekoladki pakowane po 2,5 kg w obskurnych szarych kartonikach. Czekoladki w tym stanie dostarczane były do handlu (gołe, niezawijane w papierki) a tam już sprzedawane po 4,60 za 10 dkg. Żeby je kupić trzeba było: 1/ upolować, 2/odstać. Pyra miała ten fart, ze Teściowa pracowała w kiosku ze słodyczami, papierosami etc (upaństwowiony własny) i kazdą dostawę przynosiła do domu. Była to najbardziej widoma troska o Synową (Pyrę) jaką pamiętam. Dostawy były rzadkie – 1 raz albo 2 razy w roku. Do dzisiaj jest to dla mnie smak niezapomniany, poszukiwany bez rezultatu. Kiedyś mi Nemo podesłała czekoladę z marcepanem b. dobrą i Pepegor niemiecki chlebek marcepanowy i zaden z tych wyrobów nie smakował mi tak, jak tamte goplanki sprzed wielu lat.
Jolinku – o jakim leku mówisz? Zioła kupuje się w zielarni, a jeszcze pogadać mona z zielarzem i on(a) podsunie sposób picia – kompresów itp, a w kuchni przy bogatych w kolagen mięsach i rybach (skóra rybia) urzędujesz sama. Ja dogadałam się w sklepie małym, mięsnym, e będę u nich kupowała np dolne odcinki pręgi wołowej czy cielęcej – tam, gdzie jeszcze prawie nie ma mięsa ale są ścięgna (specjalnie dla mnie brali w ubojni) i gotowałam sobie – ja lubię tę galaretkę naturalną. Inka kupowała zeberka cielęce w duzych ilościach i Andrzejek dostawał z surowym przykazaniem, e prócz grubszych chrząstek i kości ma zjeść wszystko – czy się trzęsie, czy nie. A skórki – zarówno na wieprzowinie jak i na rybie lubię i bez zaleceń ortopedów i obzeram w nich wszystkich domowników , którzy „nie lubię, bo tłuste”
Kochani Nieobecni, jak to dobrze, że z nami byliście i że mamy dzięki Wam tyle dobrych wspomnień.
Pierogi z pomarańczą brzmią interesująco. Niestety, konserwatwnie wolę osobno pomarańcze i osobno pierogi (rożne, a najchętniej z jagodami). Wombat „ma” tak samo. Zatem nie wejdą do naszego menu.
Dziś na obiad sprokurowałam placek cygański. Mięso na ostro, na wierzchu odrobina śmietany (gęstej) i plasterki pomidora naprzemiennie z ogórkiem. Pyszne!
Podsyłam nieco „celsjuszy” jak komu zimno. Dziś błękit nieba i 29.5, jutro ponoć 31 stopni.
Pięknie to Danuśko ujęłaś.
Danusiu, dzięki, piękny pomysł. Tylu Nieobecnych … bardzo mi Ich brak.
Danus, dzieki za ten spacer po chmurze, ot tak mnie wzielo, ze mialem potrzebe to powiedziec, moze mientki 🙂 jak jajko na twardo, co nie wyszlo sie robie,
hejki Wszem i Wobec
S.
Sławku-każdy z nas bywa czasem mientki jak jajko na twardo co nie wyszło….
Całkowicie inne uczucia zawładnęły natomiast sprzedawcami kwiatów i zniczy:
https://tvn24.pl/biznes/z-kraju/zamkniete-cmentarze-sprzedawcy-zniczy-i-kwiatow-moze-pan-morawiecki-da-nam-swoja-wyplate-4737716
W geście solidarności ze sprzedawcami wiele osób kupuje chryzantemy niekoniecznie z przeznaczeniem na cmentarz. Żaba też udała się dzisiaj do Połczyna i kupiła sześć donic z kwiatami:
https://photos.app.goo.gl/vRVnSio6jnosd2x36
Jak pamiętacie Pan Lulek czeka jeszcze na swoją tablicę.
Nisia jako jedyna wśród tych wszystkich pięknych drzew już straciła liście.
Żabo-wielkie dzięki!
Francuzi wymyślili fajną koszulkę 🙂
https://linkd.pl/daaa
Niczego już się nie boję moja żona jest Polką.
Danuśka, pięknie to wymyśliłaś. W te dni jestem wyjątkowo mientka. Bardzo brakuje.
Koszulka rewelacyjna!
Danuśka,
dzięki za te wspomnienia.
Co roku oprócz dyni kupujemy do ogródka chryzantemy, ale tym razem w całym zamieszaniu zapomnieliśmy o tym. Dziś nadrobiliśmy zaniedbanie i mąż kupił 4 duże okazy. Pani sprzedająca przy cmentarzu bardzo się cieszyła z takiego klienta, a intencja zakupu wzruszyła ją. Moja sąsiadka zmotywowała syna do chryzantemowych zakupów.
Racjonalne myślenie to jednak bardzo trudny proces. Przecież decyzję o zamknięciu cmentarzy można było podjąć trochę wcześniej. Wtedy ludzie spokojnie zdążyliby odwiedzić groby, a sprzedawcy sprzedać swój towar.
Gastronomię też zamknięto z dnia na dzień.
Zazdroszczę tym, którzy mogą mieć zaufanie do rządzących.
Zbytek troski rządowej. Kwiaciarki powinny mu za to odpowiednio podziękować.
Tymczasem…
https://photos.app.goo.gl/YNfALv78KatS8zev7
Stara Żabo – pięknie to zrobiłaś, dzięki.
-1c, słońce.
Ja dzisiaj prasówkę zaczęłam dość późno i najpierw w emailach dostałam powyżśzy rysunek. Myślałam, głupia, że to żąrt, a właśnie czytam artykuł Krzysztofa Burnetki w „Polityce”…
Koszulka cudo!
Danusiu – dziękuję. Dobrze, że istnieją te wpisy i możemy do nich wracać. Wybrałaś doskonale fragmenty.
Danusiu – mogę ukraść koszulkę? 😀
https://youtu.be/M-r1b2H9FKs
Asiu-oczywiście, że możesz ukraść 🙂
Chyba prawie wszyscy wracamy czasami do starych wpisów i myślę, że z różnych powodów. Dla mnie to powroty pełne sentymentów i emocji.
Krystyno-też chciałabym żyć w kraju, w którym do rządzących można mieć zaufanie.
Był nawet taki czas, kiedy je mieliśmy, dzisiaj niestety wydaje się bardzo odległy.
Danusko, jak to dobrze, ze przypomnialas naszych Odeszlych Przyjaciol.
A koszulka wspaniala. Podam dalej 🙂
„Na straganie w dzień targowy….” Dzisiaj rozmów za wiele nie usłyszeliśmy. Targowisko w Wyszkowie, jak wymarłe, excusez-moi le mot! Zastanawialiśmy się, z jakiego powodu sprzedających była drobna garstka, a kupujących też niewielu. Oczywiście w czasach pandemii cieszyło nas, że w alejkach targowych było pusto. Czy dzisiaj wszyscy udali się na cmentarze…? Druga zagwozdka była następująca-dlaczego na żadnym stoisku nie było cukinii ani bakłażanów? W pobliskich supermarketach podobnie, rzeczonych warzyw brak. Ki diabeł?
Na patelnię rzuciłam zatem marchewkę, seler łodygowy i paprykę. Podsmażyłam ten warzywny bałagan na oliwie w towarzystwie czosnku, podlałam szczodrze sosem pomidorowym i podałam ze świderkami. Tak w duchu sobie myślę, że ten pomysł przyszedł mi do głowy po lekturze „Sekretów włoskiej kuchni”.
Makaron można podać w tylu różnych sosach!
Czy wiecie, że Mussolini usiłował zabronić podawania makaronowych dań w swoim kraju??? Powody były dwa-makaron z dobrym maminym sosem to kuchnia rodzinna, a należało promować kuchnię przemysłowo-stołówkową(skąd my to znamy?). Powód drugi był polityczno-gospodarczy-pszenicę durum sprowadzano głównie ze Stanów Zjednoczonych, a na stół trzeba podawać to co wyprodukowano lokalnie. Dzisiaj właściwie często zgadzamy się z tym drugim argumentem. Ech, te historyczne zawirowania….
Kochani-oby koszulka i wszystko to, co dzieje się teraz dookoła przyniosło prawdziwą dobrą zmianę.
PS. Aż boję się używać koszmarnie skompromitowanego określenia dobra zmiana.
Michelin też ma coś do powiedzenia:
https://photos.app.goo.gl/fFkPsasQn9J9mp4N7
Na odtrutkę zapraszam do Treviso: https://www.eryniawtrasie.eu/39286
Alicjo,
Do kolekcji:
https://www.facebook.com/photo?fbid=10223838538300346&set=a.10204852042969829
Kolejne odcinki włoskiej podróży Ewy poprawiają listopadowo-pandemiczne nastroje. Nastrój poprawia mi też gotowanie zatem dzisiaj od rana zabrałam się za: pieczenie chleba, pastę z awokado i jajek na twardo do kanapek oraz poszukiwania przepisu na proste i smaczne ciasto czekoladowo-gruszkowe.
A może ktoś z Was ma taki przepis, już sprawdzony i wypróbowany.
Niepokoję się o Elapa i Salsę, bo dawno się nie odzywały. Dajcie znać Dziewczyny, czy u Was wszystko w porządku.
Alicjo-wiadomy sąsiad pozdrowiony już wielokrotnie od Ciebie 🙂 Zdzicho bardzo przeżywa nasze polityczne zawirowania. Zresztą, kto nie przeżywa….
W lesie maślaków jakby mniej, ale podgrzybki nadal dopisują. Postanowiliśmy, że będziemy suszyć ich kapelusze w całości, by na Wigilię zrobić z nich panierowane kotlety.
Panierowane kotlety grzybowe stanowią od paru lat u mnie hit wigilijny. Dobry pomysł Danusiu. Ciekawe jak będzie wyglądać Boże Narodzenie, pewnie jak Wielkanoc niestety. Ech, ponurość za oknem mnie tak nastraja.
U mnie nie ponuro, bo słońce i nawet skoczyło z wczorajszego -1c na +10c, ale jak sobie pomyślę o sklęsłej rzeczywistości, to czarno widzę. Święta przede wszystkim.
Ja mam podgrzybków jeszcze dość sporo, ale ususzonych w tradycyjny sposób, w kawałkach. Ale w sklepach już można dostać różne grzyby, na przykład duże pieczarki – tylko po co się rozpędzać z pomysłami na święta, skoro najprawdopodobniej będzie nas tylko dwoje???
Na dobrą sprawę wystarczyłby barszcz z uszkami i jakaś ryba, żeby tradycji stało się zadość. No i śledzie, do których mała wódka! Oraz duże wino do wszystkiego.
Wczoraj zrobiłam moje matjasy w marynacie tradycyjnej (duża cebula, kolorowy pieprz, listek bobikowy, ziele, pieprz czarny, szczypta chili, gorczyca, woda + ocet), do której dodałam ćwiartkę kiszonej cytryny, pokrojoną w kawałeczki. Ciekawa jestem smaku (to na pół kg. śledzi).
Dzisiaj, jak się zmuszę, powinnam jednak dobrać się do dyni, bo dotychczas tylko się odgrażąłam, a dynia czeka cierpliwie na chłodnym Małym Ganku.
Witam po dluzszej przerwie.
Meczylo mnie troche przewijane wpisow. Pierogi z pomaranczami pewnie nie wejda do naszego jadlospisu. Na Swieta bedziemy tylko w dwojke to nie bedzie wielkich przygotowan. Corka miala przyjechac przed swietami, ale chyba i to nie dojdzie do skutku. Pandemia wrocila po wakacjach galopem i znowu mamy ograniczona wolnosc. Gdzie te czasy kiedy zasiadalismy do swiatecznego stolu w dziewiatke .
Moja dzialalnosc na zewnatrz ponownie zostala zawieszona. Przed zamknieciem kupilam sobie kilka ksiazek i mam co czytac. Bedac w ksiegarni bylam zaskoczona iloscia kupujacych, Francuzi duzo czytaja. ! Nauczylam sie tez jak dziala zoom i lekcje wloskiego pobieram siedzac przed moim komputerem. Przyznam sie, ze po poltorej godz. glowa mi peka. Na jutro mam w planie tarte cebulowa.
Po co przewijać wpisy, kiedy można kliknąć z boku na „najnowsze wpisy” i wcisnąć, a potem dopiero przewinąć te kilka czy kilkanaście komentarzy do tyłu, do momentu, kiedy pojawi się ostatni komentarz, jaki czytaliśmy.
Myślę, że pandemia pokaże co potrafi, jak ludzie ruszą na świąteczne zakupy! Nie wiem jak to jest u was wszystkich, ale tutaj świąteczne zakupy to świętość nie do ruszenia! Inna rzecz, że wszyscy mają dość ograniczeń, a tu święta za pasem. Oprócz zakupów tutaj tradycyjne są spotkania grudniowe z przyjaciółmi i znajomymi, tak zwane Christmas parties. Zdaje się, że trzeba będzie obejść się smakiem w tym roku.
Kolejny skok w bok w Wenecji Euganejskiej: https://www.eryniawtrasie.eu/39552
Pozdrawiam jesiennie. Jestem, czytam, oglądam, nie piszę, bo mi smutno. A tych smutków mamy wszyscy dookoła dośc, więc co tu smęcic. Porozstawiałam jesienne dekoracje, świeczki, bukiety liści itp. umilaczy. Wypatruję wieści od dzieci, martwię się psem, który coraz częściej odmawia spacerów przesypiając całe dnie. Gotowanie też nie sprawia takiej przyjemności, ciągle uczę się wegetariańskiej kuchni, wymyślam bardzo dziwne kombinacje smaków dzieląc się miejscem na kuchence z mężem, który preferuje mięsne dania. Łatwo nie jest, gimnastykę uprawiam z Jane Fondą, jest bardzo sympatyczną instruktorką. O świętach trudno mi myślec…
Elu, Salso, to miło, że jednak się odezwałyście. Wszyscy mamy jakieś smutki. Moje dzieciaki mają wirusa, wnuczka przywlokła z przedszkola, ona już objawów nie ma, wnuczek kaszle, a rodzice mają stan podgorączkowy. Właśnie wróciłam od nich, zostawiłam im pod drzwiami zakupy, wyniosłam śmieci i pomachali mi przez okno. Oni na wiosnę robili nam zakupy jak siedzieliśmy na kwarantannie. Mieszkamy w jednym mieście a jednak to pół godziny samochodem jak nie ma korków.
Elapa, Salsa- pomachanko! (cytat z ciągle nieobecnego Jolinka).
Alicjo-nie wiem, czy i kiedy w Polsce ludzie ruszą na świąteczne zakupy. Od 7 listopada zostaną zamknięte ponownie galerie handlowe. Właściciele sklepów w galeriach załamani, bo przecież koniec roku to dla nich tradycyjnie najwyższe obroty.
Wygląda na to, że z kapeluszami podgrzybków się spóźniliśmy. Wprawdzie grzyby można nadal znaleźć, ale są najczęściej robaczywe. No cóż, w końcu mamy listopad i w powietrzu wilgoci co niemiara.
A Święta rzeczywiście zapowiadają się w bardzo ograniczonym składzie.
Dzisiaj byliśmy w markecie budowlanym, gdzie rozpoczęto już układanie na półkach ozdób choinkowych. Jak w latach ubiegłych- z półek znikają znicze i pojawiają się bombki.
Małgosiu-życzenia zdrowia dla Twoich bliskich!
Przekażę Danusiu, dziękuję.
Dynia jutro (może). Zamiast cokolwiek, pojechaliśmy do Chłopa po jabłka, podejrzewając, że jak ciepło (+18c!), to otworzył biznes. Biznes otwarty, jabłka jak zwykle wystawione na stoły, poważone, w odpowiednich torbach. Chłopa nie ma, na stole metalowa skrzyneczka – tu proszę uiścić należność. Poczułam się rzewnie, jak te dobre 20-30 lat temu. Interesu pilnował wielki labrador – jak wiadomo, pies przyjazny całemu światu 🙂
Danuśka,
nie wiem, czy u nas pozamykane centra handlowe, bo jakoś tym się nie interesuję, tylko branża spożywcza wchodzi w grę. Przyszło mi do głowy, że wszelkie prezenty można przecież załatwić online, ale tutaj świąteczne zakupy to cała celebracja, łącznie z jedzeniem w centrach handlowych i tak dalej. Ano, handlowcy cierpią na całym świecie. Z tym, że w Polsce jako w jednym z nielicznych krajów celebrujących Wszystkich Świętych – jakby bardziej.
Nie śpieszy mi się do świąt, choć lubiłam zawsze atmosferę przedświąteczną. Teraz nic mnie nie cieszy. Święta spędzamy zawsze w niewielkim gronie, więc tak będzie i tym razem, o ile nie dopadnie nas wirus albo nie pozamykają nas w domach.
Przedszkole młodszego wnuka też jest nieczynne, niby tylko przez tydzień, ale dopiero się okaże, ile to będzie trwało. To była kwestia czasu, kiedy i tu trafi wirus. Ale w innej grupie i nasz mały jest zdrowy, przynajmniej na takiego wygląda.
Mam od rana obu chłopców, żeby choć trochę odciążyć ich rodziców. Starszy ma lekcje on line, półgodzinne, z przerwami, więc praktycznie nie było czasu na spacer do lasu. Poszli tam z mężem dopiero przed zmrokiem, a ja w tym czasie na swoje kijki z koleżankami. Będą jeszcze jutro do wieczora.
Centra handlowe będą otwarte tylko częściowo, czyli sklepy spożywcze, apteki, drogerie i punkty usługowe. Zasadność takiego ograniczenia jest mocno dyskusyjna, nie tylko moim zdaniem, ale także epidemiologów.
Nie, dla mnie to nie są złote czasy. Pewnie dlatego, że nie jestem smakoszem i że najważniejsza jest atmosfera. A jest taka, że nie są złote pod żadnym innym względem. Oczywiście są różne sposoby zaklinania rzeczywistości, żeby była bardziej znośna, też to robię. Żeby się nie rozleźć w szwach zrobiłam się zdyscyplinowana jak nigdy wcześniej. Planuję każdy dzień i odptaszkowuję wykonania. Nigdy nie osiągam stuprocentowej wykonalności i bardzo dobrze, bo to znaczy, że jeszcze nie oszalałam 😉
To są może złote czasy ale tylko dla smakoszy. Tak w ogóle to już nie jest nawet tombak.
Małgosiu- trzymam kciuki, żeby twoja rodzina szybko wyzdrowiała i przeszła to wszystko bez większych objawów.
Nie chce mi się pisać o tych złych i ponurych rzeczach wokół, więc podam tylko trochę muzyki:
https://youtu.be/5bZd8hhfg_s
https://youtu.be/3zuqX6gHriM
https://youtu.be/dnGfMhj6ZMo
https://photos.app.goo.gl/Xy9mG2rUhAqTs5QP7
https://photos.app.goo.gl/vBsxMUcRfxXHMHuT9
Dzień dobry 🙂
kawa
Kawa juz wypita. Miala byc tarta cebulowa a byly resztki z wczoraj + slimaki dla Bernarda. Na targu jest pan, ktory je sprzedaje i kupilismy 12 sztuk. Zjadlam dwa i jeszcze raz sie przekonalam, ze to nie dla mnie. Zrobilam tez zakup swiateczny. Przegrzybki , u nas jest otwarty sezon na polow a raczej zbieranie po dnie tych zyjatek. Tak wiec slimaki zostawiam Bernardowi a sama zjem przegrzybki. Juz sa wyczyszczone i w zamrazalce.
Jest ladna sloneczna pogoda to chyba wyjde do pobliskiego parku. Moge sie przemieszczac w promieniu 1 km. Duza woda jest dalej i juz sa pierwsze mandaty za zbyt odlegle oddalanie sie od miejsca zamieszkania.
Kawa Irka super! Irku-czy to znaczy, że wrócą Twoje poranne kawy?
Póki co szykuję popołudniową herbatę, bo złote czasy dla dobrej herbaty są przecież zawsze!
https://salonmagiawnetrz.pl/wp-content/uploads/2020/02/95725.jpg
Ewa w swoich opowieściach z podróży wylansowała 🙂 słowo dooglądać, my zaczynamy lubić co raz bardziej czasownik doposażyć. Od czasu, kiedy spędzamy właściwie całą pandemiczną zawieruchę na wsi doposażamy nieustannie naszą chałupę. Od wczoraj Osobisty Wędkarz bawi się w elektryka i zakłada dodatkowe oświetlenie w kuchni. W dwóch domach zaprzyjaźnionych sąsiadów też przybyły ostatnio różne sprzęty, a nawet meble.
I jeszcze, w ramach zaklinania rzeczywistości 😉
Żona do męża:
-Kochanie, ty dzisiaj jesteś jakiś inny. Masz jakieś zmartwienie?
-Tak, mam.
-Czy nie chcesz ze mną o tym porozmawiać?
-Nie, nie chcę to jest moja sprawa.
-Ależ skarbie, przecież się kochamy. U nas nie ma słowa JA i nie ma słowa TY. Jest tylko słowo MY, więc powiedz proszę, jakie mamy zmartwienie?
–No dobrze! A więc dzisiaj otrzymaliśmy list od jakiejś pani adwokat, która nas informuje, że zostaliśmy ojcem i musimy płacić alimenty.
Gdyby u nas były takie ograniczenia jak u Ciebie Elu to na kijki nie miałabym szansy się wybrać, bo do Lasku Bemowskiego mam ok. 4 km. Do parku tak bo mieszkam bardzo blisko, park jest w środku osiedla. Pogoda dziś była bardzo ładna, chociaż chłodno, więc korzystając jeszcze z wolności przemieszczania byłam na spacerze z kijkami. Las zachwyca nadal kolorami, liście dziś nie szeleściły, bo były mokre po wczorajszym deszczu.
Kawa wypita.
Danusiu, zamierzacie tam zostać na zimę?
I Francuzi nie zrobili jeszcze rewolucji z powodu takiego ograniczania wolności?!
Pytam poważnie – co to znaczy przemieszczać się tylko w obrębie 1km od miejsca zamieszkania? Rozumiem – nie robić tłumu, ale spacer do parku? Nie mogą to być dalsze kilometry, dwa lub cztery??? Jaka różnica, gdzie Ty będziesz spacerowała, byle nie w tłumie?
Czy ludzie do tej pory nie połapali się, że trzeba trzymać dystans? Przecież nikt już nie potrzebuje stróżą nad sobą, bo wiemy, czym to pachnie, zbytnia bliskość – chyba, że dzieci i nieśmiertelna młodzież. Trochę mnie to śmieszy.
I przestrasza 😯
U nas liści na drzewach już nie ma, na ogródku mnóstwo i Jerzor ma za zadanie (jak wróci z roweru) zrobić „ostatnie strzyżenie trawy” razem z tymi liśćmi, jest to znakomity sposób użyźnienia, bo posiekane kosiarką liście przez zimę się rozpadną. Nasz sąsiad natomiastużywa okropnej rzeczy – „odkurzacza” do liści, wyjącego nieprzytomnie jak piła drwala. Zmiata za jego pomocą liście w jedno miejsce i potem wynosi do lasu za dom. To i tak lepiej, niż miałby pakować w wory i czekać na przedsiębiorstwo oczyszczania miasta, które takie wory zbiera w określonym dniu i wywozi gdzieś tam.
Ten, kto wymyślił ten „ekologicznie inaczej” odkurzacz, powinien smażyć się w piekle. Nie dość, że ryczy to-to, to jeszcze zanieczyszcza spalinami powietrze. Fuj!
Jesień
https://youtu.be/RGNEFENbrH4
https://youtu.be/4l6sKDWsokU
https://youtu.be/VfXR6mP0YBc
Małgosiu-nie wiem tego jeszcze, trudno cokolwiek planować w obecnej sytuacji.
W zasadzie chcieliśmy wrócić na zimę do Warszawy, ale rozważamy również wariant pt. zima na wsi. Póki co pogoda nie najgorsza, a na spacery mamy całe kilometry leśnych lub polnych ścieżek zaraz za płotem. Maseczki wkładamy tylko kiedy jesteśmy na zakupach.
Danuśko,
Piękna filiżanka! A propos doposażenia:
https://www.facebook.com/clubedochah/photos/a.643977725621516/3826519627367294/
Kto ma ochotę obejrzeć pusty plac św. Marka? https://www.eryniawtrasie.eu/39589
Obejrzeliśmy. Powoli stopniuję sobie ostatnią wyprawę, niezawistnie zazdraszczam z powodu, że w tym roku z wiadomych powodów siedzimy na tyłkach.
Podróżuję co najwyżej z Google Earth, ale tam nie wszędzie można dotrzeć i pospacerować na piechotę, no i z Ewą i Witkiem.
Oraz co kto czasem podrzuci ze swoich rubieży. Po parówkach idę się dopomnieć o jakieś piwo.
p.s.Danuśka,
ta filiżanka jest artystycznie piękna, ale herbaty z niej bym nie piła. Filiżąnki dla smakoszy herbaty – tylko z cieniutkiej, jak najcieńszej porcelany 😉
Im ciensza filiżanka, tym lepiej smakuje herbata. Nie wiem, na czym to polega, ale ja to tak czuję. Kto nie wierzy, niech zaparzy herbatę (nie z torebki!!!) i naleje do zwykłego kubasa i do filiżanki z cienkiej porcelany, a potem porówna smak.
Alicjo-tak, Chińczycy wiedzieli co robią wymyślając porcelanowe filiżanki do herbaty 🙂
Ewo-lampa świetna, do wykonania dla tych, którzy niczego nie wyrzucają, bo wszystko może się przydać!
Podobny, pusty plac Św. Marka pamiętam z powodu aqua alta-wysokiego stanu wody, który utrzymywał się przez kilka godzin w czasie naszych odwiedzin tego miasta dobrych, kilka lat temu. Dzień wcześniej na placu było gwarnie i tłumnie, bo stan wody był w normie.
Niestety…
https://photos.app.goo.gl/S5hhrxXaQMJVgQ939
Nadal trwają elektryczne prace doposażeniowe 🙂 O tej porze roku dobre oświetlenie to podstawa!
Wyporządziłam dzisiaj całkiem zgrabny sosik do eskalopków cielęcych:
przesmażyłam na klarowanym maśle drobno pokrojony por i seler naciowy,
chlusnęłam trochę białego wina i soku z cytryny, całość odparowałam, wymieszałam ze śmietaną i zmiksowałam. Jutro na obiad będzie dorsz, wyżej wzmiankowany sos też się nada.
Kawy Irka niestety nie było 🙁 Podam zatem popołudniową herbatę:
https://s-trojmiasto.pl/zdj/c/n/9/1917/620×500/1917236.jpg
Alicjo, masz wirusa?
Danuśka pokażesz to nowe oświetlenie?
Dzieciaki niestety straciły węch i smak, więc Twój sos Danuśka chyba nie zrobił by nich wrażenie, ale mnie się podoba. Pomysł kupuję. My niestety dalej na pudełkach i to co głównie muszę im zarzucić to brak przypraw. Coś co nazywają surówką z kapusty to po prostu poszatkowana kapusta i nic więcej. Nawet sprawdziłam definicję surówki i tam jak byk są najróżniejsze przyprawy, bo bez nich to tylko pokrojone warzywa.
No co Ty, Małgosia – bezobjawowo przechodzę to, co na obrazku 🙄
Nawet wirus mnie omija 😉
Małgosia,
dlaczego jesteście na wcale nie taniej (jak pamiętam z tego, co kiedyś pisałaś) diecie pudełkowej?
Czy nie bardziej opłacałoby się, gdybyś zamówiła zakupy z dostawą pod drzwi? W Warszawie na pewno są takie możliwości.
Co do mnie, to jestem od dawna na kwarantannie, bo nigdzie nie bywam i z nikim się nie stykam, tyle co przejdę się na spacer albo Za Róg, a jak jestem w sklepie, to tłumów tam nigdy nie ma, a maski obowiązkowe. Pod tym względem jest nieźle.
Niestety, jak się ma dzieci albo wnuki i styczność z nimi, to już jest kłopot i spora możliwość podłapania wirusa, nawet bez specjalnych czułości.
Myślę, że o „niedźwiadkach” zapomnimy na długi czas, tym bardziej o uścisku prawicy, a maski przyrosną nam do twarzy 🙁
A rysunek jest znakomity 🙂
Małgosiu-to nie jest nic nadzwyczajnego. Dodaliśmy jedną oprawę halogenową w kuchni, tak by oświetlała płytę do gotowania. Teraz zamówiłam jeszcze lampę tego rodzaju:
https://e-domus.com.pl/lampa-nad-lustro/82694-oprawa-picture-light-rabalux-3644-5998250336442.html
Jej zadaniem będzie oświetlić kąt nad piecem kominkowym, na którym czasem stawiam garnek z daniami, które wymagają długiego gotowania na wolnym ogniu.
Kable już są doprowadzone, pstryczek podłączony, pozostanie tylko umocować lampę, kiedy do nas dotrze.
Mamy teraz wygodę z zamówieniami internetowymi, bo we wsi jest od paru miesięcy paczkomat. Z naszych obserwacji wynika, że cieszy się dużym powodzeniem. Alain deliberuje jeszcze nad poprawieniem oświetlenia w pokoju gościnnym.
Małgosiu-kiedy kończycie dietę pudełkową?
Danuśko,
Kiedy jeszcze mieszkaliśmy we Florencji, na północy były potężne ulewy. Wiele wskazywało na to, że trafimy na acqua alta, ale Mojżesz się spisał https://www.portalmorski.pl/inne/45731-w-wenecji-pierwszy-pelny-test-ruchomych-zapor-przeciwpowodziowych
Danusiu skończymy na pewno przed świętami.
Alicjo jesteśmy, bo z dostawami nie jest tak łatwo. Na listopad brak terminów. Mieszkam jednak w dużym mieście, małych sklepów już nie ma. Biedronka, Hala Wola, Stokrotka to moje najbliższe sklepy, a tam zawsze dużo ludzi, nawet w słynnych godzinach dla seniorów. Gdybym chciała gotować to większe zakupy trzeba by robić dwa razy w tygodniu. Poza tym małżonek jest na wiecznej diecie, a tak łatwiej kontrolować kalorie.
Ciąg dalszy weneckich spacerów: https://www.eryniawtrasie.eu/39733
Hm. To nieciekawie. Dostawa zamówionych towarów to kwestia paru godzin.
Albo mało chętnych na tego typu usługi, albo nie mają chętnych do podjęcia takiej pracy (mało płacą?). Jasne, że to dostawa za dodatkową opłatą, przecież nikt tego darmo nie będzie robił.
U nas to działa już od dobrych paru lat. Tylko my, durni, dajemy radę a Młodzi chcieli nam zdalnie załatwić taką dostawę, to my jak Polacy Niemcom, że jesteśmy samowystarczalni i damy radę! A trzeba było brać, jak dawali, bo Młode zamierzali to finansować.
Teraz to już po zawodach 🙁
Na przykład – to tylko jeden z dość dobrej sieciówki spożywczej, jak piszą, nawet w godzinę dostawa do drzwi, a jak 45$, to za friko:
https://www.loblaws.ca/collections/Delivery/017846000000?utm_campaign=SEM-AO-OG-ACQ-WLD-NonBrand–EN-LOB&utm_medium=LD_us&utm_source=google&utm_term=grocery%20delivery-b&utm_content=c_na_na_na_na&gclid=Cj0KCQiAhZT9BRDmARIsAN2E-J1zUTe1Q4ZOEJMt6tTkE315KGNSdOkJlSlxVIu_rara9NoHGqdT_ZkaAhVCEALw_wcB&gclsrc=aw.ds
@Alicja
W mieście stołecznym Warszawa, forma zakupów z dowozem funkcjonuje od lat. Sama, z naszego zakątka, dokonywałam zakupów dla Mamy. Teraz dokładnie nie pamiętem lecz powyżej sumy 200-stu, czasami 300-stu złotych dowóz był darmowy. Różnice w cenie zależały od sklepu. Nieistniejące już (tak myślę) delikatesy „Piotr i Paweł” należały do najdroższych. Dowóz z sieci „Auchan” był tańszy.
Po dokonaniu zakupu on-line, wystarczyło wybrać dzień i godzinę. Z reguły następnego dnia. Czasem z kilkudniowym poślizgiem – zapotrzebowanie na tę formę zakupów już wtedy było duże.
Nic dziwnego, że w obecnej sytuacji wzrosło.
Sklepy spożywcze i ogólne nie zostały zamknięte, ale proces przygotowania zamówionych artykułów to nie tylko dowóz. Ktoś musi zebrać zamówione towary, wystawić rachunek/fakturę, posegregować w/g zamawiających i dostarczyć.
@Alicja cd
Zapomniawszy dodać: kto, głównie, pracował w dużych supermarketach?
Gdyby nie pamięć sprzed lat (nauka w szkole i lektorat na studiach) miałabym niejakie trudności z porozumieniem się – podczas pobytów w Polsce.
O obecnej sytuacj mogą poinformować nasi/sze blogowi/we przyjaciele/przyjaciółki.
Nie raz czy dwa korzystałam z zakupów z dowozem, przez lata korzystałam z Tesco, byli najtańsi. Pojawiło się Frisco, ci są dosyć drodzy, ale z dużym asortymentem i tam właśnie dostawy są na grudzień. W Auchan dość często robiłam zakupy stacjonarnie, ale wiem że też dowożą, mieli opłatę za dowóz mniej więcej dwa razy wyższą niż Tesco, teraz nie sprawdzałam. Ręce myjemy na okrągło, ciekawe jak nam wzrośnie opłata za wodę, a przecież myliśmy je wcześniej też często .
Echidno, pracownicy w sklepach są zwykle zza wschodniej granicy i nie ma problemów z porozumieniem. Natomiast to co widzę w popularnym dowozie na motorynkach to już zdecydowanie Azja.
A skoro już zasiadłam przed komputerem – doświadczenie, uciążliwe i trudne, z naszego stanu i miasta uczy, że wprowadzenie odległości do swobodnego poruszania się po całym mieście daje rezultaty.
Co prawda 1 kilometr to lekka przesada. Co w sytuacji gdy najbliższy sklep leży w odległości 1.5 – 2 km od miejsca zamieszkania?
U nas promień w jakim mogliśmy się przez wiele tygodni poruszać wynosił kilometrów 5. Z dopuszczalnością większej odległości, gdy poszukiwany artykuł można było dostać jedynie w sklepie położonym poza wyznaczonym limitem.
Podobnie w sytacjach związanych ze zdrowiem (wizyty lekarskie, konieczne zabiegi itp).
Wyłączeni z restrykcji byli ludzie dojeżdżający do pracy, opiekunowie osób niezdolnych do samodzielnego poruszania się, osób wymagających opieki itp.
Sklepy, za wyjątkiem supermarkietów, ogólno-spożywczych, warzywnych, piekarni, aptek były zamknięte. Także zakłady samochodowe były czynne lecz myjnie samochodowe już nie.
Restauacje, puby, bary – zamknięte, sprzedaż on-line z dowozem lub na wynos dopuszczalna. Zamknięte: obiekty sportowe, łącznie z siłowniami, gabinety rekraacyjne, kosmetyczne, fryzjerzy, kina, teatry, muzea, Botanic Garden, a nawet ZOO. To w ogromnym skrócie.
Zamknięto wyjazdy z miasta, taka możliwość istniała – w Warszawie i innych miastach Polski raczej niemożliwa opcja. Zamknięto przejazdy pomiędzy stanami.
Summa summarum: 15 tygodni takiego „odosobnienia” (łącznie z godziną policyjną) zaowocowało rezultatem. Od siedmiu dni ZERO zachorowań, ZERO przypadków śmiertelnych. Przypadków aktywnych OSIEM (ostatnia doba).
Decyzja rządu stanu Victoria, dość ostra i drastyczna w skutkach ekonomiczno-społecznych, przyniosła rezultaty.
Acha – maseczki nadal obowiązują. WSZĘDZIE.
Sytuacja w Polsce, zdrowotna plus efekty decyzji TK, to odrębna sprawa.
Pewnie się domyślacie ile gwiazdek popieram.
Małgosiu – dyć o tym właśnie wspominałam. Język obowiązkowy w szkołach z czasów naszej młodości. Ja problemów nie miałam, moja Mama (niemiecki) i osoby z Jej pokolenia – tak.
A jeśli już wspomniałam o pracownikach ze wschodu (broń Panie B.bym miała coś przeciwko nim), to z myślą o ich masowych wyjazdach z Polski. Bo rozumien, że tak było/jest.
I jeśli taki stan rzeczy nadal jest, to niewątpliwie wpływa na zmniejszenie obsługi w sklepach. No chyba, że nastąpiły zmiany.
Z czystej ciekawości podpatrzyłam cenniki za dostawę domową (ileż to ciekawych rzeczy można odszukać w necie.):
Auchan:
• >= 100.00zł w tym samym dniu = 19.90 zł
• >= 100.00zł kolejne dni = 14.90 zł
• >= odbiór osobisty w tym samym dniu lub kolejnych dniach= 0.00 zł
• z darmowych do domów chyba zrezygnowano
TESCO:
serwis zakupów on-line (E-zakupy) zamknięty od 1.11.2020
frisco — Dostawa Frisco Vanem (tylko Warszawa i okolice):
• pierwsze zamównienie niezależnie od kwoty końcowej = darmowe
• powyżej 250.00zł = darmowe
• dostawa tego samego dnia i w dni przedświąteczne = 19.00 zł
• plus inne opcje
Lidl:
• powyżej 199.00zł = darmowe
Auchan rozczarował mnie – bez opcji powyżej jakiejś sumy?
No właśnie Echidno, dlatego nie robię dostaw z Auchan. Tesco miały bardzo długo ceny dostawy 8-9 złotych.
echidna
7 listopada 2020
6:46
Kobieto z antypodów,
toteż właśnie MałgosiW podesłałam ten pomysł, że musi być taka możliwość, a Małgosia wyjaśniła mi, w czym rzecz. Koniec tematu z mojej strony.
Tymczasem świt blady u mnie i znowu letnie prawie temperatury +12c
Z rana!
Dziś Dzień Kotleta Schabowego (na onecie ogłoszono), przy okazji ciekawy pomysł Magdy Gessler, podwójny schabowy. Poszuka przepisu ten, kto ciekawy. Brzmi zachęcająco, ale mnie połowa takiego kotleta, a nawet ćwierć, zwaliłaby mnie z nóg.
Nie przeszłoby mi.
Czytam, że w kinach leci „Król”, film zrobiony na podstawie książki Twardocha.
Nie wiem jak film, ale książkę polecam (na pewno tu polecałam swego czasu), w ogóle polecam Szczepana Twardocha jako autora książek.
Haneczce podpowiedź zawdzięczam 🙂
Mamy znakomitych pisarzy, naprawdę.
Echidna;
Ten jeden kilometr to aby wyjsc dla zdrowia psychicznego. Oczywiscie, ze nie wszyscy maja sklep w poblizu czy lekarza i mozesz bez problemu do nich podjechac.
Sa otwarte sklepy z kwiatami, ale te z sadzonkami, sklepy ze sprzetem do majsterkowania, apteki i te z zywnoscia. Bylam dzisiaj w sklepie gdzie sprzedaja tylko czekolade a obok jest sklep z serami i tez otwarty. Na skutek protestow sprzedawcow z malych sklepow w supermerkacie zostaly zamkniete stoiska z ksiazkami, zabawkami i ubraniami. Kwiaciarnia dostarczyla mi bukiet kwiatow do domu. U mnie wszyscy nosza maski a mieszkam w Bretanii i mamy szczescie bo przypadki cowida sa rzadkie.
Na obiad bylo tabule a na drugie ryba.
Króla i Królestwo przeczytałam, to rzeczywiście bardzo dobre książki. Do kina już nie pójdziesz od dziś zamknięte, wczoraj podobno były tłumy, bo właśnie na piątek zaplanowano aż 4 premiery.
MałgosiuW – moje doświadczenia z siecią „Auchan” (Wola Park), sięgają nieco wstecz. Tak circa-about 8-9 lat. Wtedy to zakupy poczynione w systemie on-line nie były objęte opłatą za dowóz od pewnej sumy. O ile mnie pamięć nie myli od 200 czy też 200+ złociszków w górę dostawa darmowa.
A że od lat kilku zakupów on-line nie dokonuję, wypadłam z przysłowiowego kursu. Stąd też me zaskoczenie.
Alicjo, żem kobieta — to niewątpliwe, żem z Antypodów — tak wypadło, że zabrałam w danej sprawie głos — a co, nie wolno?
elapa – widocznie źle zrozumiałam.
Nasz pięciokilomerowy promień obejmował odległości od domu do miejsca docelowego: sklepy, spacery, biegi, jazda na rowerze. Po częściowo zniesionej restrykcji przedłużono go – ten promień znaczy się – do 25 kilometrów. Niebawem mają całkiem znieść owo „przywiązanie” do miejsca zamieszkania. Jak również otworzyć „granice” pomiędzy stanami.
W zeszłym tygodniu, z wtorku na środę, otworzono większość sklepów. Otwarcie nastąpiło o północy(???), a ludziska spragnieni zakupów czekali pod sklepami od 18-stej.
Do łez rozbawiła mnie pani w dobrze już średnim wieku. Koniecznym zakupem, zakupem wymagającym sześciu godzin stania przed sklepem, wymagało nabycie „niewymownych”. Na pytanie kiedy kupowała owe ostatnio, odpowiedziała: tuż przed pandemią.
Restauracje, bar i puby też otworzono. Co prawda zmniejszona ilość klientów, niekiedy osłony między stolikami itp zabezpieczenia. Botanic Garden i ZOO również otwarte.
MałgosiuW – dla Twoich „dzieciaków” życzenia rychłego powrotu do zdrowia
Echidno
ja tym blogiem nie rządzę, bywam. Wszystko wolno, domyślam się, że mnie też 😉
Czy ja Cię obraziłam? Jeśli – to przepraszam, chyba nie każdy przekaz na łączach oddaje, co twarzą w twarz…
Dzięki blogu!
Za wszelkie możliwe podpowiastki w przeróżnych tematach. I o to Piotrowi szło, że przypomnę… nie, nie przypomnę, bo zniknęła, albo ja jeszcze śpię, Piotra inwokacja, dlaczego założył ten blog. 2006 rok .
Idę dospać.
W ramach włoskich opowieści zapraszam na Murano: https://www.eryniawtrasie.eu
„Król” to serial telewizyjny/ Canal+, którego nie nam/, a nie film kinowy. Reżyserem jest Jan Matuszyński, ten od ” Ostatniej rodziny”/ o Beksińskich/, co już jest rękojmią wysokiego poziomu.
” Tesco” znika z polskiego rynku, przejęte właśnie przez duńską sieć dyskontów ” Netto”. Jeśli kogoś interesuje historia początku i końca ” Tesco”, to może o tym poczytać tu: https://businessinsider.com.pl/finanse/handel/historia-i-koniec-dzialalnosci-tesco-w-polsce/1dnr4sk
Ewo,
mam wrażenie, że ta Wasza włoska podróż należy chyba do najbardziej intensywnych i bogatych w wrażenia spośród dotychczasowych. A i przygotować się do takiej wyprawy też trzeba było porządnie, ale Wy macie duże doświadczenie w tych sprawach.
Echidno,
z ciekawością i zazdrością czytam o sytuacji w Australii.
Krystyno,
to duży komplement, biorąc pod uwagę, że Włochy zaczęliśmy rozważać na początku września, a ostateczny kierunek wyklarował się tak na dziesięć dni przed wakacjami. Stąd te pięciogwiazdkowe hotele, których w normalnych okolicznościach nie bralibyśmy pod uwagę. Ale fakt, mam wrażenie, te wakacje będą długo pamiętane ze względu na wspaniałą kuchnię.
Danuśko,
Oboje z Witkiem delektujemy się „Sekretami włoskiej kuchni” i co prawda nie wiem, kiedy i gdzie wylądujemy następnym razem w Italii, ale niewątpliwie będziemy się kierować smakami, w czym wyżej wzmiankowana książka nam pomoże.
Echidno,
zazdraszczam ale i cieszę się, że Wam się udało wyjść z korony.
MałgosiuW,
Zdrowia dla Rodziny!
Echidno, przekażę „dzieciom” i dziękuję. Ja również zazdroszczę Wam poradzenia sobie z pandemią. U nas niestety nie ma przemyślanych i konsekwentnych decyzji i mamy to co mamy.
Krystyno masz rację z tym Królem, jesteś tu ekspertem filmowym. U mnie zadziałał ciąg skojarzeń. Też nie mam Canal+.
Ewo, dziękuję.
Małgosiu,
żadna ze mnie ekspertka, ale serial jest teraz mocno reklamowany, więc oglądam zdjęcia, czytam trochę recenzji i obejrzałam zwiastun. A w kinie ostatnio byłam na przełomie lutego i marca na ” Parasite”. Nie byłam też w żadnej galerii/ sztuki oczywiście/, odkładałam to na jesień, a teraz żałuję. Widocznie łatwo jest się przyzwyczaić do kulturalnego ubóstwa. 😉
Krystyno, dla mnie jesteś ekspertką 🙂
Chyba dobre wiadomości : Joe Biden nowym prezydentem USA
Naprawdę takie dobre wiadomości, Małgosiu?
Ten pan, Biden, powinien prawnukom bajki opowiadać, dziadek. Pół wieku był zawodowym politykiem i zawsze w cieniu. Czego po nim ma się spodziewać Ameryka, poza tym, że znowu przyśnie gdzieś w fotelu, a tu kampania prezydencka do odrobienia?
Dziwi mnie, że ani demokraci, ani republikanie nie mieli pod ręką lepszych kandydatów. Młodszych. Czyżby młodzi nie garnęli się do polityki?
A propos Trumpa – to nie był zawodowy polityk i nigdy nie nauczył się sztuki dyplomacji ani chachmęcenia gdzieś tam w kuluarach Białego Domu. Z tym mieli problem zawodowi politycy – tego się nie mówi! A Donald z takich narad wychodził i chlapał jęzorem. To akurat uważam za plus.
Można mieć problem z jego ego, ale powiedzcie mi, za co go ludzie nienawidzą?
Bo jest bogaty? Bo sam opłacił swoją kampanię prezydencką, tę pierwszą, więc pierwszy lepszy Jaś nie moze do niego przyjść po prośbie – Donald, ja wywaliłem tyle i tyle na twoją kampanię, teraz się odpłać… Bo jako prezydent pobierał symboliczną pensję 1$. Pierwszy niezależny od nikogo prezydent, takiego 4 lata temu wybrała Ameryka. Niezawodowy polityk.
Mieszkam po tej stronie Wielkiej Kałuży i codziennie oglądam amerykański dziennik „prime time news” najczęściej NBC (wszystkie wiodące stacje nadają to samo), więc mniej więcej wiem, co się dzieje w tutejszej polityce.
Polska powinna się trzymać UE, a nie liczyć na USA i z wstrzymanym oddechem podniecać się wyborami w USA.
Przepraszam, ale mi się ulało.
p.s. Zastanawiam się, co z tych wyborów wyniknie dla Polski. Ani jeden, ani drugi pan (wtedy kandydant) nie kojarzy, że oprócz USA i kontynentu amerykańskiego jest coś takiego jak Europa na przykład. Kojarzą tylko wtedy kandydaci, kiedy trzeba walczyć o głosy, a Polonia w USA jest dosyć spora. Ta od JP II bardziej i spod kościelnych sztandarów.
Och, bardzo nam potrzeba dobrych wiadomości. Bardzo się cieszę z tej przegranej Trumpa.
Wczoraj w „Gazecie Wyborczej” pojawił się specjalny dodatek poświęcony serialowi „Król” . Dodatek jest stylizowany na lata 30, ma tytuł „Gazeta Królewska”, jest w stylu vintage 🙂 Ma w nagłówku dwie daty wydania 1937 i 2020. Oprócz artykułów poświęconych filmowi są jeszcze różne ciekawostki obyczajowe, sportowe i nawet kulinarne! W ramach tych ostatnich przedwojenny przepis na pasztet z cielęciny.
I jeszcze o zakupach w czasach zarazy:
spokojne zakupy bez żadnych kolejek i bez dużej ilości ludzi w sklepach to jeden z powodów, dla których nie porzuciliśmy do tej pory naszych nadbużańskich rubieży. Dzisiaj spędziłam ponad pół dnia w Warszawie i muszę powiedzieć, że z przyjemnością wróciłam na wieś. Skoro w mieście wszystkie rozrywki pozamykane to już lepiej nadal mieszkać w lesie 🙂
Alicjo, Alicjo, nie mam wpływu na to kogo trzyma się Polska. W USA nie mam żadnych interesów. Po prostu nie lubię Trumpa za jego zachowanie, nie będę musiała oglądać jego twarzy w wiadomościach i to tyle w tym temacie.
Danuśka,
ale powiedz mi dlaczego tak bardzo się cieszysz? Bo co? Proszę mi wyliczyć więcej argumentów poza tymi, co MałgosiaW:
„Po prostu nie lubię Trumpa za jego zachowanie, nie będę musiała oglądać jego twarzy w wiadomościach i to tyle w tym temacie.”
Ja wypisałam argumenty swoje, dlaczego taki niezawodowy polityk jak Trump wygrał swego czasu, a teraz też przegrał ledwie-ledwie.
Mnie jest wszystko jedno kto wygrał, nie mój kraj. Zachowanie Trumpa to jest właśnie to, co go wyróżniało z wszelkiej maści zawodowych polityków w białych rękawiczkach. Pisałam wyżej, będąc pilną obserwatorką tego, co się dzieje w świecie na tym kontynencie.
Wy macie medialne przekazy, ja tu żyję. Obserwuję, słucham, oglądam. Lubię wiedzieć, w jakim świecie żyję. Póki żyję.
p.s.słaby argument, MałgosiuW.
Małgosia właśnie napisała, dlaczego nie lubi Trumpa, ja dokładnie z tego samego powodu. Poniżej ciekawe porównanie Trumpa i Kaczyńskiego piórem Tomasza Lisa:
„Prezes i prezydent różnią się tak bardzo, jak okropna buda przy Nowogrodzkiej różni się od Trump Tower na Piątej Alei w Nowym Jorku (inna sprawa, że ta ostatnia jest symbolem nowobogackiego bezguścia). Trump lubi pieniądze, przepych, kobiety i golfa. Kaczyński od takich słabostek i pokus jest wolny. Ale charakterologicznie i politycznie łączy ich niemal wszystko. Wystarczy zestawić reakcję Trumpa na przegrywane wybory z reakcją Kaczyńskiego na strajk kobiet. W obu przypadkach mieliśmy eksplozję furii, popis narcyzmu, megalomanii i paranoi.”
Pozostała część artykułu do przeczytania w „Newsweeku”.
Alicjo-wiem, że masz inne spojrzenie, bo śledzisz regularnie amerykańskie wiadomości i na pewno wiesz więcej na temat obu kandydatów niż my po tej stronie Wielkiej Kałuży. Po prostu jest tak, że jedni ludzie wzbudzają naszą sympatię, a inni naszą niechęć. Barack Obama wzbudzał powszechną, jak sądzę, sympatię.
Alicjo, Ty masz swoje zdanie, ja pozostanę przy swoim. Każdy ma prawo do swoich sympatii. Nie widzę powodów by na ten temat tu dyskutować.
Tez sie ciesze, ze Trump przegral . Chyba nie bedzie Fortu Trump.
Oczywiście – każdy ma prawo do swojego zdania i oceny.
Zastanawiam się, dlaczego takie emocje w Polsce wywołują wybory prezydenta USA.
Mnie to powinno bardziej obchodzić, bo mam blisko.
Nie obchodzi mnie aż tak bardzo dlatego, że czy republikanin czy demokrata, niewiele się zmieni, zwłaszcza dla światowej polityki.
Barack Obama zanim co zdziałał jako prezydent, dostał pokojową nagrodę Nobla. Ciekawam, za co.
Będę wredna – pewnie na po pierwsze primo dlatego, że był pierwszym czarnym prezydentem. Obiecał w kampanii prezydenckiej, że amerykańskie wjska wycofa z Iraku – i co? No właśnie. Bardzo go cenię za inne dokonania, ale moim zdaniem mógł zrobić więcej. Trump jako niezależny od wszelkich korporacji prezydent mógł zrobić dużo więcej, ale to jest właśnie to – w salonach polityki poruszał się jak słoń w składzie porcelany.
Tyle o tym. Jak powiadam – dziwię się, skąd w Polsce takie emocje?
elapa
7 listopada 2020
19:54
Chyba nie wiesz, o co chodziło z Fortem Trump. To nie był pomysł Trumpa, tylko jedynej prawomyślnej rządzącej partii w Polsce. Trump powiedział – budujcie, a jakby co, to amerykańskim wojom płaćcie, ile im płacimy my.
Alicjo, dobrze wiem czyj to byl pomysl.
Alicjo,
No nie przepadamy za mizoginami, chamami, rasistami, traktującymi kraj jak własny folwark. Napisałaś, że Trump jako człowiek z zewnątrz, bez zobowiązań w stosunku do żadnych lobby MIAŁ SZANSĘ COŚ ZROBIĆ. To teraz, jakie ma sukcesy?
https://tygodnik.polsatnews.pl/news/2020-10-16/porazajaco-dysfunkcyjna-bratanica-prezydenta-usa-o-rodzinie-trumpow/
ewa,
NAPRAWDĘ nie jestem zwolenniczką Trumpa. Napisałam, że mógł więcej.
Bratanica Trumpa napisała książkę, żeby zaistnieć – czy naprawdę nie wiecie jak to działa?!
Każdy z rodziny wielkiej polityki musi podpisać stosowną klauzulę, że nie będzie ujawniał prywatnych takich i tym tam. Bratanica antka kobity szwagra córka nie musiała podpisywać, i naprawdę Ewa… czy ona akurat jest specjalistką od oceniania go? Mnie Trump zwisa i powiewa, ale opinie, jakie wyrażają o nim Polacy zdumiewają mnie.Bo jest brzydki i ma krzywe nogi,
Zanim się wypowie opinię, powinno się ją dobrze wyrobić.
Jerzor lata z kosiarką po trawniku, liści na nim mnóstwo, posiekają się.
Dla mnie wiadomość z USA też jest bardzo dobrą widaomością! Moje odnalezione w Stanach kuzynki (w moim wieku) bardzo się cieszą, że Trump odchodzi. A to są inteligentne i bardzo empatyczne osoby.
I Alicjo, tu nie chodzi o zazdrość w związku z jego zamożnością.
Z Kurjera Stanisławowskiego 1911 r. – coś na czasie… (chociaż ja uważam, że i głową i ubraniem to zrównanie się należy.)
Dzisiaj jest podobno dzień feministki. Ten ostatni akapit – jakże ciągle aktualny.
(pisownia jak zwykle oryginalna)
„Czy szarawary przyjmą się u nas.
Oto zagadka, która zaprząta dziś wiele umysłów. Nie przyjmą się stanowczo i dlatego niech mi wolno będzie słów kilka w sprawie tej powiedzieć. Jestem kobietą postępową i idącą z duchem czasu, uznaję, że kobieta powinna wyzwolić się z wielu a wielu przestarzałych dziś zwyczajów i przesądów i dążyć do zrównania się z rodzajem męskim, ale głową nie… spodniami.
Słyszałam zdanie, że szarawary przyczynić się mają do przyspieszenia wyzwolenia kobiety.
Nie sądzę. Znamy przecież kraje gdzie kobiety noszą szarawary od wieków, a nie tylko że nie mają praw równych z mężczyznami, lecz nie posiadają nawet praw ludzkich i są niewolnicami, które wolno sprzedać, kupić, darować, udusić wreszcie lub utopić, nikt przeciwko temu nie protestuje. Po co zresztą szukać daleko, wszak i nasze hucułki noszą od dawna szarawary, a nikt chyba nie powie, że posiadają inne prawa jak wszystkie kobiety.
Szarawary są hygieniczne jak powiedział jeden z lekarzy paryskich – prawda – lecz czy nie nosimy ich?
Szarawary są piękne – bo modne, a co modne to ładne, mówi przysłowie, widzimy to najlepiej gdy wpadnie nam do ręki żurnal jaki sprzed laty. Mody takie, że chyba do pisma humorystycznego, a przecież noszono je i uważano za piękne, gdy się tak ubierano. Dość zresztą wyobrazić sobie kobietę w tem okresie czasu, w którym i suknia reformowa nie bardzo pomaga, żeby ukryć zdefigurowanie – a zobaczymy czy są piękne.
Szarawary przyczyniają się do uwidocznienia pięknych kształtów, a czyż nasze suknie teraźniejsze nie czynią tego dostatecznie i ukrywają je?
Przyjmą się czy nie przyjmą – zapewne, że znajdzie się dość kobiet ekscentrycznych i goniących za odróżnieniem się, które je ubiorą. Ogół zaś potępi je i odrzuci jako rzecz poniżającą ich godność kobiecą.
Zakpili z nas, oj zakpili doprawdy i dlatego dziwić się należy, dlaczego kobiety tak rezolutne gdzie o nie idzie, nie zaprotestują głośno i otwarcie przeciw temu, lecz zostawiają czas i sposobność do kpin i szykan. Czyżby z sympatii dla pani Dulskiej, która naciągnie szarawary? – pani Dulska ubierze ich, ale pani Zapolska nie, kobieta sławna, która talentem i rozumem wzniosła się już i wyróżniła, więc szarawarów nie potrzebuje.
Duch ludzki, a zwłaszcza duch kobiecy jest wiecznie spragniony i nigdy nie nasycony. A kobieta lubi królować, a ponieważ panowanie jej ogranicza się dotychczas przeważnie tylko w dziedzinie strojów, chwyta często na oślep co tylko moda przyniesie, aby tylko nie zostać w tyle. Miałyśmy już krynoliny i suknie wąskie jak piszczałki, krótkie i długie, z futra, z sukna, z tiulu, ze skóry, gazy, z tasiemek, koronki, jedwabiu, płótna i aksamitu. Nosiłyśmy na głowie kosze, koszyki, gniazda, czółna, krążki, grzyby, formy na baby i parasole. Nosiłyśmy kwiat, zboże, trawę, ptaki, szkło, blachę i kauczuk. Noszono już wszystko co tylko fantazja ludzka i najszaleńsze pomysły stworzyć mogą – aż wyczerpało się źródło. A nasz gust i poczucie piękna tak zanikło, że trudno jest odróżnić co zdobi a co ohydzi.
Czas więc najwyższy zreformować strój nasz i wrócić chociażby do tych dawnych, dawnych czasów, w których ubierano się tak skromnie, a tak przecież wytwornie. – a kobiety były takie piękne, zdrowe i szczęśliwe – a często wielkie. Kobiety tak ubrane widzimy dziś na obrazach, na scenie i zachwycamy się niemi, wzbudzają w nas cześć i szacunek dlatego właśnie, że są tak różne od nas.
I oto zdaje mi się, że widzę ironiczne i drwiące uśmiechy i drwiące spojrzenia, a więc weźmy te rzecz przez porównanie. Weźmy sobie np. taka postać jak Maria Malczewskiego lub Zosię z Pana Tadeusza i dzisiejszą kobietę w spodniach. A bodaj czy największa elegantka i najmodniejsza strojnisia nie powie, która z nich piękniejsza i która warta naśladowania.
Szarawary nie przyjmą się u nas stanowczo, lecz przyjmą się w farsach i komedjach w Diable i Śmigusie i długo jeszcze długo trwać będą dla poniżenia nas i ośmieszenia.
Dlatego tez z moda tą powinniśmy załatwić się szybko i bez względu, kto co o tem powie i odrzucić ją.
Nie jestem zupełnie zarozumiałą ani nie chcę być śmieszną żebym myślała, że zdanie moje może mieć jakie znaczenie rozstrzygające.
Tylko jako kobieta muszę powiedzieć, że noszenie szarawarów przez kobiety nawet u kobiet wzbudza niesmak i przykre uczucie, że zakpiono z nas i jak na śmiech, w czasach gdy kobiety walczą o swe prawa, ludzkie, obywatelskie i narodowe, jako rekompensatę rzucono nam… spodnie
Marya Heinrichowa”
ALE – powiedzcie mi, przytoczcie mi argument na to, dlaczego wybory w USA są tak ważne dla Polaków w Polsce. Bardzo proszę – bo nie wiem.
Ja durna chyba jakaś taka.
Asia,
przeczytałam – i co dla Ciebie z tego wynika? Dzisiaj, teraz?
Alicjo,
W zasadzie nie są, bo i Stany daleko. Ale wciąż są członkiem NATO (z tego się jeszcze Trump nie zdążył Stanów wypisać), co sprawia, że interesujemy się tym ciut bardziej.
Trzymajcie się UE!
🙂
Alicjo, zapytaj Cichala i Nowego jakie są Ich opinie na temat wyborów?
Dlaczego to nas interesuje? Przecież to jeden z dwóch najpotężniejszych krajów świata! Jego stosunki z UE mają znaczenie! NATO którego członkiem jesteśmy też. Więc po co o to pytasz?
Polkom i teraz narzuca się co im wolno, a czego nie. Nie wiesz z jakiego powodu od dwóch tygodni są u nas demonstracje?
Ja się ich nie pytam – oni mają swoje poglądy, a zwłaszcza Nowy, który swego czasu je tu wykrzyczał.
Dlaczego Małgosiu zarzucasz mi, że nie wiem, dlaczego od tygodni są demonstracje?
Dokładnie wiem.
https://photos.app.goo.gl/zoe54WQwTrjJLNZZ7
https://www.youtube.com/watch?v=u9Dg-g7t2l4
https://www.youtube.com/watch?v=Fk0V_GGa2XM
Alicjo, bo pytasz Asię czemu to publikuje? Ciągle coś się nam zakazuje, coś nam nie przystoi. Historia się powtarza. Niestety.
Alicjo – piszesz: trzymajcie się UE. No właśnie. Jesteśmy częścią Unii. Czy Ty myślisz, że dla UE nie jest ważne kto rządzi w USA? To jest bardzo ważne z punktu widzenia naszego bezpieczeństwa, gospodarki. A poza tym też przecież możemy mieć własne zdanie na temat zachowania i wad Trumpa. Ty możesz go podziwiać, my nie musimy.
I jeszcze jedno – zwycięstwo Bidena nad Trumpem daje nam tu w Polsce, symboliczną wprawdzie, nadzieję.
Małgosiu – tak, właśnie tak: ciągle nam się czegoś zabrania i jak dosadnie powiedziała w filmiku, umieszczonym na FB Zbigniewa Hołdysa, młoda dziewczyna – wciąż nam, kobietom podobno czegoś nie wypada robić.
Alicjo,
Last but not least, Trump jest hołubiony przez TVPiS, a oni od paru lat mocno mijają się z prawdą.
Asiu, lubię Hołdysa. Jego syn chodził z moim do tego samego przedszkola. Tata Hołdys poszedł kiedyś do przedszkolanki na skargę na mojego syna, że nie chce przyjąć Tytusa do bandy. No cóż nawet nie byłam świadoma, że mój syn utworzył bandę w przedszkolu, dopóki przedszkolanka nie wezwała mnie na rozmowę , że dostała taką skargę. Obie miałyśmy marsowe miny , a potem wybuchnęłyśmy śmiechem!
Małgosiu – 😀
Często zaglądam na profil Hołdysa. Są poważne posty i są też zabawne. Na przykład seria: „przekaz dnia dla ciućmoków z tvpis”. 😉
Jestem głupia.
Żyję na innej planecie. Ja się Trumpem nie przejmuję ani innym prezydentem USA.
Niech se są. Mieszkam w Kanadzie.
ps. Nie oglądam telewizji.
Mysle, ze znaczna czesc swiata odetchnela z ulga i naprawde nie trzeba tlumaczyc dlaczego. Tym bardziej z perspektywy kanadyjskiej, przez miedze, gdzie niespodziewane, nieprzewidywalne, nieobliczalne decyzje Trumpa dosyc bolesnie odbily sie na naszej gospodarce (NAFTA).
Poza tym, te psychopatyczne, rasistowskie, mizoginistyczne, chamskie zachowania i wypowiedzi, ciagle klamstwa tylko obrazaly urzad prezydenta, i dobrze ze to juz koniec.
Argument, ze Biden powinien prawnukom bajki opowiadać jest zlosliwy i bez sensu – Trump jest mlodszy raptem o 3 lata. Bogactwo Trumpa i ta $1 pensja prezydenta – – coz z tego, kiedy wystarczy zobaczyc ile podatku zaplacil w ostatnich latach.
Najkrotsze podsumowanie jakie gdzies przeczytalam: Biden jest po prostu dobrym czlowiekiem, a Trump nie.
Wlasnie obejrzalam z wielka przyjemnoscia przemowienia prezydenta-elekta, i jego Vice, Kamali Harris. To bedzie trudna prezydentura: odbudowanie zerwanych czy lekcewazonych sojuszy na arenie miedzynarodowej, przywrocenie dawnej pozycji, zasypanie podzialow wewnetrznych. Ameryka jest podzielona jak nigdy. No i te miliony glosujace na Trumpa – co z nimi?
Orca, ciekawa jestem Twojego zdania – jestes najblizej.
GosiaB, bardzo mi się podoba Twój wpis, takie też jest moje zdanie, podobnie zresztą jak Asi, Małgosi i Danuśki. Wczorajsze wiadomości o prawie pewnej wygranej Bidena bardzo mnie ucieszyły i są światełkiem w tej mgle kłopotów jakie na nas spadły. I właśnie też jestem ciekawa opinii Orci, Nowego. No i czekam na powtórzenie u nas tego przemówienia, które transmitowano w nocy.
A za oknem jesiennie…
GosiaB,
nadal pytam – argumenty za Bidenem. Argumenty przeciwko Trumpowi. Głupie gadanie – dwaj dziadkowie, sama o tym wspomniałam i zadziwiłam się, jak to się stało, że tak wielka Ameryka nie ma młodszych kandydatów.
Ponieważ nie opowiedziałam się zdecydowanie przeciwko ani za, teraz jestem paskudna. Mnie to zwisa i powiewa, kto jest prezydentem na południu. Ktoklwiek by nie był, Polska tak samo mu zwisa i powiewa, dopóki nie będzie użyteczna.
Ogarniacie to?
No właśnie.
Alicjo, , oczywiście, że ogarniamy, nie mam złudzeń . Tym nie mniej pewne wybory są potencjalnie dla nas korzystniejsze. I zupełnie nie rozumiem o co tak gwałtownie walczysz skoro Ci „zwisa i powiewa”? Nam nie zwisa i nie powiewa i tyle. Jest jeszcze kilku przywódców z których odejścia też bym się ucieszyła.
Tez sie ucieszylam, ze wygral Biden i podoba mi sie argumentacja GosiB, nic dodac nic ujac. I tak jak pisze Asia, ta wygrana daje Polakom nadzieje na przyszlosc.
Nie wiem kto tu nie ogarnia. Może by tak odwrócić perspektywę: nie my, małe kraje mamy być użyteczni dla Ameryki, ale ona dla nas. I wtedy ważne jest kto rządzi tym krajem.
Gosia, która mieszka w Kanadzie tak jak Ty napisała jak ważne są normalne relacje między sąsiednimi krajami.
I wszyscy, tu wypowiadający się, pisaliśmy o tym, że niedobrze jest gdy krajem rządzi osoba, która tak bardzo dzieli społeczeństwo (jak u nas
Kaczyński i spółka). Moje kuzynki pisały jak bardzo podzieleni są obecnie ludzie w ich kraju, o kłótniach w rodzinach, o nawoływaniu do zamieszek przez syna Trumpa. One naprawdę bały się wybuchu jakiegoś rodzaju wojny domowej.
O innych wadach i okropnym zachowaniu DT dziewczyny pisały już wcześniej.
Zresztą to jest temat na wielką dyskusję. Tylko nie wiem czy na blogu…
Podpisuje sie pod Gosia i Malgosia.
Na uspokojenie nastrojów Akwileja: https://www.eryniawtrasie.eu/39811
Ewo – uwielbiam Wasze podróżnicze przygody. 🙂
Alino – nowość – https://youtu.be/NzrwY8v5njI
Co za dzien!! To znaczy wczoraj. Zaczęło sie od txt messages wczesnie rano: “We won!”. Potem cala seria podobnych wiadomosci. Chyba minęla godzina kiedy na drodze bylo slychac okrzyki I wiwaty. Wyszlismy przed dom aby dołaczyc do grupy. Jedna sasiadka w tlumie obchodzila wczoraj urodziny. Powiedziala ze to najlepszy prezent.
Podoba mi sie ze wynik wyboru byl ogloszony w sobote, u nas wczesnie rano, kiedy mieszkancy US wszystkich stref czasowych od Hawaii, przez Alaska do Maine mogli to uslyszec w dzien I celebrowac resztę dnia.
Jestem zaskoczona ze tyle osob głosowalo na Trump. Nie będę teraz pisala dlaczego tak było bo tego nie rozumiem.
Teraz jest pora wyleczyc rany, wyciagnac rękę do sasiadow na pólnoc I poludnie I zaczac proces naprawy wielu zniszczen: Dzieci odseparowane od rodzicow na południu kraju, Covid, korupcja, decyzje o braku ochrony srodowiska I dluga lista niekompetentnych I wrogich dla kraju osob poustawianych na roznych stanowiskach. Tylko dwa przyklady z wielu: nowy “postmaster” i nowy “executive” NOAA.
Bardzo sie cieszymy z wyniku wyborow. 🙂
Ewo, dziekuje za wloska odskocznie, jak zwykle bogato udokumentowana.
Asiu, dziekuje i proponuje L’Amitie 🙂
https://youtu.be/_DQOT1kPMoM
Znacie? Znamy, to poczytajcie 🙂
Donald Trump zwrócił się do Dudy, aby Julia Przyłębska wraz z kolegami uznała wybór Joe Bidena za niezgodny z konstytucją”.
Argumenty w kwestii, dlaczego cieszymy się z przegranej Trumpa może nie zostały wyczerpane, ale są, ja widać powyżej, dosyć istotnej wagi. Oczywiście, jak w każdej kwestii, każdy z nas ma prawo do swojej opinii.
Ewo-w ferworze dyskusji politycznych zapomniałam napomknąć, iż bardzo się cieszę, że oboje delektujecie się wiadomą książką 🙂 Myślę, że jest to lektura, do której można spokojnie co jakiś czas powracać.
Danusiu – 🙂
Masz rację tych argumentów jest bez liku. I wszystkie ważne nie tylko dla USA ale i świata.
Alino – bardzo dziękuję 🙂
Orca, dziękuję 🙂
Alicjo, Trumpowi zwisa wielka Ameryka. On sam chce być wielki i tyle. Ma w głębokim poważaniu państwo i jego obywateli.
Kaczyński ma tak samo.
Nie akceptuję ludzi pozbawionych zasad.
Tak, Haneczko, oni pogardzają tymi, którym ponoć zwracają godność. Traktują swoich wyborców instrumentalnie. Dla własnych celów zrobią wszystko co najgorsze, wmawiając ludziom, że tylko oni o nich dbają. „Podnoszą z kolan” łamiąc kregosłupy.
Dziewczyny,
od kilku lat październik jest miesiącem w którym Witek robi za Master of Disaster. Dwa GPS-y, z których jeden zmartwychwstał już w Polsce a drugi działał z przerwami albo wyprowadzał nas na manowce, to tylko takie urozmaicenie podróży… Nie wiem, czy jeszcze się odważymy na kolejne wakacje w październiku 😉
Danuśko,
Pamiętając jak Gospodarz kochał Włochy i ich kuchnię, na pewno też byłby zachwycony „Sekretami…”
Danuska, mam sporo ksiazek kucharskich z kuchnia wloska i czesto z nich korzystam. Niestety niektore jarzyny tutaj nie maja tego smaku co we Wloszech.
Elapo,
to nie książka kucharska, to opowieści o włoskiej regionalnej kuchni.
Mnie także bardzo cieszy wynik wyborów w USA i z przyjemnością czytałam Wasze komentarze.
Pytałam dziś syna i synową o serial ” Król”- mają Canal+ i oglądali pierwszy odcinek. Zgodnie stwierdzili, że są rozczarowani, bo to wyglądało bardziej na teatr telewizji zrealizowany dość skromnymi środkami, brak było naturalności i ” tego czegoś” co powoduje, że film ogląda się z zapartym tchem albo przynajmniej z zainteresowaniem. Ale obejrzą kolejny odcinek, może będzie lepszy. Przy tej okazji przywołany został serial ” Kariera Nikodema Dyzmy” jako niedościgniony wzór serialu o przedwojennych czasach.
Nie mam Canal+, ale mnie odrzuca, bo jest nachalnie reklamowany. Nie lubię, gdy mi się coś narzuca i zewsząd wciska.
Byliśmy na „Supernowej”. Tylko my, ale puścili. Warto było.
Haneczko,
takie są podobno prawa kampanii promocyjnej. Na mnie też to działa odwrotnie.
” Supernową” obejrzałam w ubiegłym roku na festiwalu filmowym/ ach, gdzie te czasy! / . Jedność czasu i miejsca, proste środki, a film pozostaje w pamięci na długo.
Krystyno, masz blisko. My musieliśmy poczekać.
Bardzo pozostaje. Ciągle do tego wracamy, ale to jest to, co tygrysy lubią najbardziej.
Ciekawa jestem serialu „Król” – książka jest znakomita. Pewnie za jakiś czas pojawi się na youtube.
Kolejny piękny, jesienny dzień – ale chłodniej, zaledwie 13c.
Zaledwie?! W listopadzie? Toż lepiej być nie może…
U mnie bylo 24 stopnie, cudne slonce, jesienny zapach lisci …
W sasiedztwie wszyscy wylegli przed domy i oddali sie wlasciwie tym samym zajeciom: zbieraniem lisci (grabie, odkurzacz, co tam kto ma), koszeniem trawy i wieszaniem swiatelek swiatecznych (tak, tych grudniowych). Wczoraj wybralismy sie na pobliski odcinek szlaku wzdluz uskoku Niagara (Niagara Escarpment), ale niestety wrocilismy ze wzgledu na tlumy ludzi, tez bylo 22 stopnie. Chodzenie po waskich kamienistych sciezkach, i omijanie co chwile grupy ludzi bylo dosc meczace. Jesien jest wyjatkowo piekna w tym roku, a moze po prostu lepiej widac bo czlowiek mniej pedzi przed siebie?
Ładną jesień macie GosiuB i Alicjo. U nas natomiast nieco przygrzało. Dziś 29 stopni, jutro 30, zaś pojutrze podobnie – 29 stopni.
Względem statystyk coronawirusowych: od miesięcy jesteśmy odizolowani od świata. Samoloty praktycznie nie kursują. Obywatele, specjalnymi rejsami, po przylocie poddani są obowiązkowej kwarantannie w hotelach. Była z tym spora afera w Melbourne. Ktoś tam coś źle zorganizował, ochrona prywatna nie wywiązała się z powierzonego zadania i wirus radośnie i bez problemu „skakał”. Podobnie było z rejsami oceanicznymi. Wypuszczono na ląd zainfekowanych pasażerów i „bryndza”.
15-sto tygodniowa ostra kwarantanna o jakiej wspomniałam wcześniej dała pozytywny wynik.
Są jednak obawy, by zniesienie restrykcji w okresie lata nie spowodowało kolejnej fali. Szczególnie, że ludzie, pozbawieni przez tak długi okres swobody, niestety wyluzowali się zbytnio. W weekend pogoda była fantastyczna i mieszkańcy masowo wylegli na plaże. Niestety zapomnieli o zaleceniach. Przynajmnij większość.
Jakby nie rozumieli, że zero zachorowań w ciągu ostatnich dni nie oznacza całkowitego opanowania sytuacji.
haneczko – czy scones udane?
Echidno, bardzo mi wstydno, ale jeszcze nie zrobiłam. Foremki kupiłam, to już coś. Pichcę teraz bardzo rutynowo, bo głowę mam zajętą kompletnie czym innym.
Tu czwarty dzień bez słońca, nie lubię.
Tej jesiennej szarości bardzo nie lubię i na dodatek takie krótkie dni.
Słońce było, niezbyt długo, ale jednak, pojechałam zatem do wsi na rowerze.
Byłam w sklepie spożywczym i na poczcie. W Polsce każda wizyta w urzędzie pocztowym to przeżycie 🙂 Na naszej poczcie można kupić:
-wydawnictwa religijno-kościelne, co już jest standardem w każdej placówce
-kolorowanki i książeczki dla dzieci-co jest bardzo słuszne, bo nie mamy tu na miejscu ani księgarni ani sklepu papierniczego.
-pościel i koce-to być może na wypadek wizyty niespodziewanych gości?
-chipsy i cukierki-są wszędzie i na pewno zawsze ktoś się daje skusić
Pani urzędniczka w tutejszym urzędzie pocztowym jest bardzo miła i pomocna, zresztą co raz częściej tak się zdarza.
Jeszcze się trzeba będzie pomęczyć z tym skracaniem się dnia do 21 grudnia.
Pierwsza dekada listopada jest u mnie cesarska, a zawsze był to najbardziej przeze mnie nielubiany miesiąc roku, ponury i mokry. Żeby nie zapeszyć…
Dzisiaj 14c przed południem i słońce.
Poczta robi bokami już od jakiegoś czasu, bo ludzie majlują, jedynie może okres świąteczny zaowocuje kartkami, paczkami etc.
Pościel i koce – pierwsze słyszę, ale jak jest popyt… Myślę, że covid spowodował wielką popularność zakupów internetowych. Nawet ja się załapałam na kindle i smart watch. Tyle pod moją choinkę, reszta będzie z publio.pl i tym podobnych.
Kulinarnie przymierzam się do masy kaimakowej, bo mam andruty i powidła rabarbarowo jabłkowe – taki przekładaniec to smak dzieciństwa, niedawno sobie przypomniałam.
https://gotowanie.onet.pl/porady/kotlet-schabowy-najczestsze-bledy/wxf1w5b
https://gotowanie.onet.pl/porady/jak-napelnic-woda-tacke-do-kostek-lodu/fz41p52
Przedstawiałam już różnych mieszkańców naszego lasu. Dzisiejszej nocy odwiedził nas jenot, to zresztą już nie pierwsza wizyta. Gdyby nie zdjęcia nie wiedzielibyśmy, że te zwierzęta również żyją w pobliżu nas. Jak zwykle proszę, abyście wybaczyli mi marną jakość tych fotografii, we wcześniejszych wpisach tłumaczyłam już, dlaczego zdjęcia są słabej jakości:
https://photos.app.goo.gl/qkist7qDMwufQNV8A
Gdyby ktoś miał ochotę dowiedzieć się czegoś więcej o jenotach to zapraszam do lektury:
https://www.ekologia.pl/ciekawostki/jenot-opis-wystepowanie-i-zdjecia-zwierze-jenot-ciekawostki,17986.html
Ale Danusiu macie frajdę ze sprawdzaniem co się nagrało. To dobrze że takie ciekawe zwierzęta macie w lesie i Was odwiedzają. Myślę, że to jedna z ważniejszych zalet mieszkania na obrzeżach lasu.
Swietne te zdjecia, i jak Malgosia napisala, uciecha ze sprawdzania co zawitalo z nocna wizyta!
Jenot z pyszczka przypomina nasze szopy pracze, nawet nazywa sie raccoon dog, ma tylko inne ubarwienie, ale biologicznie blizszy jest lisom, jak sie doczytalam. Dawniej z jenotow robiono futra – nie wyobrazam sobie teraz jak mozna nosic futro ze zwierzat na sobie, nawet pompon na czapce sprawdzam zeby byl syntetyczny.
U mnie znow 22 stopnie, i piekne slonce, ludzie w szortach i podkoszulkach. Ta ciepla pogoda to aberracja, za pare dni wracamy do listopadowej normy.
Na obiad cos z jarmuzu – dostalam piekny czarny jarmuz od sasiadki i zastanawiam sie co z nim zrobic.
A frajda, frajda – u nas za dnia tego pełno, jak przyłapię, to fotografuję (nie mamy nocnego podglądu), najbardziej lubię to zdjęcie, co prawda są to zwierzątka nocne, ale widocznie zgłodniały i postanowiły udać się do restauracji (beczka z kompostem)
https://photos.app.goo.gl/Reo2ho66KdHy75A18
Łajza minęli z GosiąB 😉
Kolejny piękny dzień, słońce i na razie 17c. Na obiad ryby, klasycznie smażone plus dodatki.
Zajrzałam, ot tak z ciekawości, do internetu, by sprawdzić, czy nadal można kupić naturalne futra ze zwierząt. Oczywiście można, znalazłam nawet etolę z jenota:
https://i1.imged.pl/duzy-szal-etola-ponczo-futro-jenot-na-juz-3295054.jpg
Rzecz jasna nie planuję kupować, ale wszystko wskazuje na to, że jest nadal popyt zatem jest i podaż. Na myśl przychodzi też od razu „Piątka dla zwierząt” prezesa oraz wszystkie zawirowania wokół tego projektu.
Na jutrzejszy obiad kupiliśmy gęsinę( pierś, bo dla nas dwojga starczy z okładem).
Dyskusja dotyczyła jedynie dodatku do tego mięsa, jako że Alain nie przepada za czerwoną kapustą. Trudno upiekę z jabłkami i podam jedynie z puree ziemniaczanym. Przy okazji przypomniała mi się znakomita gęsina z Buska Zdroju. Dobrych parę lat temu byliśmy w tej miejscowości w celach z lekka sanatoryjnych. 11 listopada wszystkie stoliki w tamtejszych restauracjach były zarezerwowane, zarówno miejscowi, jak i turyści zgodnie przestrzegali tradycji 🙂
W czasach zarazy pozostaje studiowanie menu z lat minionych:
https://s-trojmiasto.pl/zdj/c/n/3/2514/600×0/2514310.jpg
oraz przygotowanie ptaszyska we własnej kuchni.
Przeszłam się Za Róg – cesarska pogoda, żadnych wiatrów, słońce. Korzystam, bo jutro po południu ma nadejść front i ma być jakaś załamka.
Mam prześliczne sztuczne futro z kapturem, długie, szarawe w ciemniejsze smugi, kupiłam 20 lat temu we Wrocławiu za całe pińcet (bez plus). Lekutkie, ciepłe i… przydatne tylko na wielkie wyjścia, a tych wyjść mam ze dwa, w porywach cztery każdej zimy 😯
Przynajmniej się opłacało 🙂
Nie kupiłabym futra prawdziwego, bo są bardzo drogie i przereklamowane. A te sztuczne całkiem pięknie się prezentują 🙂
https://photos.app.goo.gl/3yY6DV87biHYArRw6
Nigdy nie widziałam jenota; być może żyją w okolicznych lasach, ale skoro wiodą nocny tryb życia, to raczej nie mam szans na zobaczenie ich.
Futra naturalne i sztuczne to rzadkość na ulicach . Jest teraz tyle ciepłych płaszczy i kurtek do wyboru. I przede wszystkim lekkich.
Świątecznie upiekłam ciasto cytrynowe, bo o kawiarni trzeba zapomnieć.
Danuśka przypomniała menu sprzed dwóch lat. Mnie zaś przypomniała się pyszna zupa z brukwi na gęsinie, też w restauracji. Brukiew można bez trudu kupić, więc być może ugotuję taką zupę.
Jutro planowana jest wycieczka do Białogóry, czyli las, morze i leśny piknik.
Krystyno,
zaręczam Ci, że to moje sztuczne futro jest lekkie jak piórko, inaczej bym go nie kupiła 🙂
Ale jak powiadam – na wielkie wyjście mi się przydało parę razy. Po ulicach nie biega się w czymś takim, jasna sprawa.
2 lata temu lecąc do Polski obejrzałam na pokładzie samolotu film „Kamerdyner” i pewnie zdawałam sprawę na blogu. Znakomity Gajos, znakomity film…
Wczoraj wieczorem zasiadłam z moim czytnikiem i zaczęłam czytać książkę, która posłużyła filmowi za kanwę.
Książka jeszcze lepsza, od wieczora nie oderwałam się od niej aż do różowego świtu, 7:00 z groszem, czyli do końca. Potem poczytałam o książce.
Napisało tę książkę czterech facetów.
Czyta się świetnie i warto przeczytać posłowie. Polecam bardzo.
Dzień dobry 🙂
kawa
Artykuł wprawdzie sprzed dwóch lat, ale podoba mi się, że dzisiejsze Święto przekłada się w coraz większym stopniu również na kulinaria:
http://cojestgrane24.wyborcza.pl/cjg24/1,13,24145251,0,Rogal–gesina-i-bialo-czerwone-drinki–Swieto-Niep.html
W Warszawie rogale świętomarcińskie można kupić już bez kłopotu, w Wyszkowie
z takimi zakupami trochę trudniej, chociaż nie zaglądaliśmy do „Biedronki”, która podobno ma ten deser w aktualnej ofercie.
Co do lektur to nadrabiam zaległości i czytam „Króla”.
A ja się zagłębiam w „Sekrety kuchni włoskiej”
Danusiu, kupiłam wczoraj rogale w Biedronce, były z jakiejś lokalnej cukierni i były całkiem dobre. Zwykle jeździłam na Plac Bankowy do cukierni w podziemiach, która reklamowała się że ma je z Poznania, ale z wiadomych przyczyn nie wybrałam się tam.
Irek jak zwykle z kawą tematyczną. Szkoda, że to Święto, które powinno być radosne, zostało tak zawłaszczone.
Małgosiu-jestem chora na samą myśl o tych marszach narodowców!
Mamy znajomych, którzy już od wielu lat mieszkają w Warszawie, ale pochodzą z Poznania. Często widywaliśmy się w listopadzie, na nasze spotkania przywozili czasami rogale prosto ze swojego miasta. W tych smutnych czasach nie ma spotkań, a zamiast rogali będą dietetyczne, owsiane ciasteczka na deser 🙁
Gęsinę wstawiłam do piekarnika. Po raz pierwszy piekę to mięso w rękawie, zobaczmy, jak będzie smakowało. Do rękawa wrzuciłam też suszone śliwki i morele, jabłka uduszę wraz z żurawiną osobno.
Przypomniałam sobie, jak Haneczka opowiadała nam któregoś roku o gęsinie jedzonej gdzieś w podróży. Haneczko-a co dzisiaj u Ciebie na obiad, że zapytam niedyskretnie 🙂
… i polecam rzutem na taśmę „Królestwo” Twardocha! Adaptacje filmowe zachęcają do lektur, jak widzę 😉
U mnie 6 rano za kwadrans, 15c (plusy dodatnie!) i niestety, pada 🙁
Ale i tak dobrze, że deszcz, a nie śnieg!
Danuśka,
gęsiny chyba w życiu nie jadłam, tak jakoś wyszło, ale indyk – wiadomo, też wielki!
Podpowiadam, jak piec w rękawie duże ptaszysko.
Wszystko jak należy i jak wyżej napisałaś, a na koniec, jakieś pół godziny przed zakończeniem „obróbki cieplnej” radzę rozpruć plastik i wystawić mięsko do zrumienienia skórki.
Z plastikiem nierozdartym się też zrumieni, ale nie aż tak znakomicie 🙂
Mięsko jakiekolwiek pieczone w worku plastikowym ma sto zalet – po pierwsze primo, nie trzeba co chwila zaglądać i podlewać. Po drugie primo, wszystko, czym jest potraktowane w sensie przypraw nie ulata gdzieś tam, tylko zostaje na miejscu, że tak powiem. Po trzecie primo, nie jest suche.
Po czwarte primo, jak już rozetniesz ten worek z gęsiną i się dorumieni, warto kawałeczek masła na pieczeń wrzucić. Niedużo, ot byle co.
Indyka do rękawa wrzucam bez żadnego tłuszczu, myślę, że gęsinę bym też.
To wszystko, co się z takiej pieczeni wytopi zachować, bo to wspaniałe mazidełko d kromuchy! Ewentualnie przeznaczyć na sos, ale na sosach to ja się nie znam.
Gesine jadlam jak bylam dzieckiem, no moze panienka. Mama kupowala ges przed swietami i ja pozniej tuczyla. Pamietam te kluchy ktorymi ja pasla. Tutaj gesiny nie widze jest indyczka i czest kupuje piersi indycze i smaze jak kotlety schabowe.
Dzisiaj na obiad byla reszta wczorajszej tarty cebulowej. Mialam w domu troche panaczety i papryki. Podsmazylam pokrojona w paski papryke, dodalam panaczete a pozniej dorzucilam krazki cebuli. Tarta miala lekko slodki smak a to dlatego, ze cebula pochodzi z Roscoff, jest lekko rozowa i ma slodki smak. Danuska pewnie ja jadla bedac w tamtych okolicach. Oczywiscie do tego jajka i smietana. 25 minut w piekarniku, obok miska salaty i obiad lub kolacja gotowa.
Miałam dziś wspaniałe przedpołudnie. Kilka godzin na świeżym i czystym powietrzu bez maski to prawdziwy luksus. Zgodnie z planem pojechaliśmy po wczesnym śniadaniu do Białogóry. To wprawdzie prawie 60 km od nas, ale drogi były puste i prowadzą przez piękne zalesione tereny. Drzewa mają jeszcze dużo liści, bo nie było jeszcze przymrozków. Najpierw był spacer przez las, a potem pustą plażą. Żywego ducha oprócz nas i mew. Dopiero pod koniec pojawiło się kilka osób. Drugie śniadanie tym razem zjedliśmy na plaży, siedząc na kawałku starego pnia. Może nie było zbyt wygodnie i elegancko, ale bardzo mi się podobało. Grzybów nie szukałam, ale chyba już ich nie ma. Morze było bardzo spokojne, pogoda bezwietrzna, więc mimo tylko pięciu stopni było bardzo przyjemnie.
Na parkingach leśnych stało trochę samochodów, ale raczej spacerowiczów a nie grzybiarzy. Kawę wypiliśmy już w domu z ciastem cytrynowym/ lekko zakalcowatym/. Obiad nieświąteczny – fasolka po bretońsku od wczoraj.
Danuśka, obiadowo banalnie – pieczeń z karkówki, pyrki, sałata w jogurcie. Na deser sernik.
Znakomitą gęsinę jedliśmy w Ostromecku, ale coś się tam potem pozmieniało i chodziliśmy do bardzo sympatycznej restauracji w Gnieźnie, która wyspecjalizowała się gęsiowo.
W sobotę kupię pierś i też upiekę w rękawie. Czerwona kapusta musowo.
Rogale marcińskie mamy pod ręką. Te z cukierni w Rynku są bez zarzutu.
Rogale kupiłam w ubiegłą sobotę w cukierni Sowy/ na wynos/, a że Sowa ma główną siedzibę w Bydgoszczy, to rogale są bydgoskie. Oczywiście zjedzone były zaraz po zakupie. Wspominam doskonałe rogale upieczone w ubiegłym roku przez moją synową. 11 listopada spotykaliśmy się rodzinnie na gdyńskiej paradzie niepodległości, a potem na obiedzie u młodych albo w restauracji. Tego roku jest inaczej.
Kto wymyślił worek plastikowy do pieczenia? Nobel się należy, kulinarny! Tymczasem…
„The inventor of the plastic-based cooking bag is Gordon Lawry. However, Mr. Lawry was working for a company at the time and received payment of approximately 15 cents.”
No to mamy jasność w temacie. Nie opatentował, bo mu pewnie na myśl nie przyszło, że wymyślił coś, co nam życie ułatwia, kucharzom wszelkiej maści.
Dostał 15 centów i był zadowolony.
Zamówiliśmy pierogi z gęsiną, żeby wspomóc lubianą przez nas restaurację. Dobry wybór.
Rogale od Sowy jedliśmy wczoraj w pracy. Dzisiaj chciałam upiec rogaliki z topielca z powidłami, ale lenistwo zwyciężyło. Upiekłam szybkie, szwedzkie ciasto z jabłkami.
To dzisiejsze święto od paru lat nie jest wesołe. Jest ponuro – brak słońca i jest brunatno – na ulicach.
Chyba o 20 napiję się cydru. Niech te okropne dni już miną…
Pocieszam sìę książkami i muzyką.
https://youtu.be/r4YxAnTEiWs
Dzisiaj na fb umieściłam wiersz Zuzanny Ginczanki. Jakże wciąż aktualny.
MĘTNE HISTORIE
Niewiadomy nie byle kto,
nawet trudno uwierzyć w to,
po kryjomu, pro sua domo,
robi coś, a co nie wiadomo —
i nie tylko, nie tylko on,
ale wszyscy ze wszystkich stron,
nie wiadomo jak i dlaczego,
robią to lub coś całkiem innego.
Żaden akt ich nie wyda ni skrypt
i nie zdradzi przed nikim nikt,
że to w bardzo poważnej mierze
robią nie tak, jak się należy.
Kiedyś później, pewnego dnia,
wszystko nagle wystrzeli jak z pnia
co za zgroza, co za ohyda!
wszystko nagle na jaw się wyda —
wtedy krzyk się podniesie, że skąd,
że wprowadził na pewno ktoś w błąd,
zapytany o owe rzeczy,
energicznie każdy zaprzeczy;
lecz ktoś inny dowiedzie, że fakt,
nagle dowód się znajdzie i akt
i wymyślą zmyślne półgłówki
sensacyjne bardzo nagłówki.
Z wymienionych powyżej spraw
jeszcze żadna nie wyszła na jaw,
teraz jeszcze wszystko na pieńku
po cicheńku i pomaleńku —
teraz jeszcze o wszystkim — cyt,
i posądzać doprawdy wstyd —
kiedy skandal jak piorun trzaśnie,
wtedy wszystko dokładniej wyjaśnię.
Czy widzieliście rosyjski film „Leto”?
To jest jedna z piosenek z tego filmu:
https://youtu.be/xCnpnhCcsVQ
Asiu-filmu „Leto” nie widziałam i muszę szczerze przyznać, że nie pamiętam, kiedy ostatni raz oglądałam rosyjski film.
Małgosiu-super pomysł z tymi pierogami z gęsiną!
Nasza pierś gęsia wyszła znakomicie, oczywiście pod koniec pieczenia otworzyłam woreczek, by skórka się ładnie zarumieniła.
Co do grzybów to dzisiaj znajoma osoba obdarowała nas opieńkami, będę je przyrządzać pierwszy raz życiu, Przejrzałam różne przepisy i postanowiłam dorzucić je do jutrzejszej jajecznicy.
Ges swietomarcinska mielismy w ubigla niedziele.
Tez w rekawie, bo byly to dwie piersi (na kosci) i dwa udka. Nie dalo by ich sie umiescic sensownie w brytfance, aczkolwiek wole uzywac ostatnia. Bylo nas siedmioro, tzn jedno mniej niz norma „nadeta“, tj pelna. Ta zas, sklada sie z corki, ziecia, starszej wnuczki Laury z przyjacielem, mlodszej Ali, nas obojgu i przyjaciela domu Stevy. Zaba miala przyjemnosc (mam nadzieje!) go poznac, bo ja odwiedzilismy na Blotach, latem trzy lata temu.
Zamiast na ges, mam zamiar w niedziele zaprosic na halibuta. Jest w promocji i do tego w sztukach do 4-5 kg (w Metro, to tak jak Makro). Bedzie prawdopodobnie sklad szescioosobowy, bo Laura nie moze. Marzy mi sie taka sztuka, ze objemy sie nia wszyscy.
Zacze dalszego swietowania i wybaczcie, ze nie bede sie odnosil co do okolicznosci, aczkolwiek mi „nie zwisa“.
Oj nie zwisa, w Warszawie znowu koszmar z narodowcami.
Eh, Danusiu,
na opienki mierzylem sie ze trzy-cztery razy i tyle mam do powiedzenia, ze moim zdaniem, z tego nie da sie zrobic czegokolwiek sensownego, tj zjadliwego.
Malgosiu,o „zwisaniu” naczytalem sie niestety czytajac blog wstecz.
conajmniej rece opadaja.
No nie, Pepegorze, opieńki są bardzo smacznymi grzybami. Świetne są marynowane, a smażone też niezłe. Jak widać, gusty grzybowe też są różne.
Danuśka,
ciekawa jestem Twojej opinii. Ogonki lepiej wyrzucić, bo są dość twarde.
Mając do wyboru gęś i halibuta, wybieram halibuta.
Asiu,
wiersz Ginczanki pasuje jak ulał do dzisiejszych afer i rewelacji. Straszna ta aktualność.
Piosenkę F. Hardy pamiętam z pierwszego oryginalnego wykonania. Była dość popularna i często nadawana w radiu.
Aktualność straszna to może trochę satyry nie zaszkodzi 🙂
„Bądźcie ostrożni, bo ludzie wariują z powodu zamknięcia w domach!
Właśnie rozmawiałam o tym z kuchenką mikrofalową i tosterem podczas porannej kawy i zgodziliśmy się, że wszystko idzie w złym kierunku. Nic nie mówiłam pralce, ponieważ wszystko przekręci, a już na pewno nie lodówce, bo jest zimna i zachowuje dystans. W końcu żelazko mnie uspokoiło, mówiąc, że wszystko będzie dobrze, żadna sytuacja nie jest taka zła i wszystko da się wyprostować. Z szafą nie gadałam, jest zamknięta w sobie.”
PS. Po rozmowie z tosterem 🙂 grzanka już gotowa:
https://linkd.pl/e9se
Jajecznica z opieńkami znakomita! Stawiam na tym samym podium, co jajecznicę z kurkami. Za chwilę zamarynuję pozostałą część tych sprezentowanych grzybów.
Wystarczy akurat na jeden słoik. Ogonki, zgodnie z podpowiedzią Krystyny, wyrzuciłam.
To dobrze, że opieńki się sprawdziły, pamiętam, że moja jajecznica z purchawicą olbrzymią też była bardzo dobra.
Byłam na spacerze z kijkami, pogoda może nie najlepsza, bo towarzyszyła nam lekka mżawka. Las za to tajemniczy, lekko zamglony i wciąż jeszcze kolorowy.
Wszelki nadmiar grzybów najłatwiej zagospodarować tak:
podgotować lekko w niewielkiej ilości wody BEZ SOLI i innych przypraw, wrzące przełożyć do twist-offów, zakręcić, postawić denkiem w dół i nie ruszać, zanim całkiem nie wystygną.
Wody niedużo, ma być z tego taka gęsta papka, nie odcedzać ich przed włożeniem do słoików. Ja kiedyś miałam nadmiary opieniek właśnie i tak robiłam, znakomicie się sprawdzały w zimie jako potrawa, odpowiednio przyprawione. Opieńki bardzo lubię, zresztą, zadnym grzybem nie gardzę. Marynowane są znakomite.
Jak ktoś ma dostęp do rydzów, działanie podobne, z tą różnicą, że rydze usmażyć na maśle, do słoika, zlać masło na nie, i zagotować. BEZ SOLI, to zasada.
W zimie jak znalazł – wyłożyć na patelnię, podsmażyć i gotowe.
Purchawica olbrzymia sprawdza się też znakomicie, pocięta na grube plastry i rzucona na masło, solić na talerzu. Można zrobić w panierce, ja wolę bez.
Poza tym – każdy ma prawo do swoich opinii. Oraz opieniek 😉
„Pokora” – moim zdaniem najlepsza książka, jaką Szczepan Twardoch do tej pory napisał, a przecież jak na pisarza, młody bajtel on jest. Przypadkiem rozpoczęłam ją czytać wczoraj i utrafiłam, bo Alojs Pokora czyta w którymś momencie „Berliner Tageblatt” z datą znamienną, 11.11.1918 rok.
Jeszcze mi zostało trochę do czytania (25% tekstu), czyta się tę książkę na wstrzymanym oddechu, wtedy też noszono maski na twarzy – słynna hiszpanka szalała. Bardzo dużo śląskiego języka, bo Alois pochodzi z Nieborowic (koło Gliwic).
Świetna książka, wielki manifest antywojenny. Twardochowi życzę literackiego Nobla.
https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2020/09/21/szczepan-twardoch-wywiad-lgbt/
Pandemia sprawia, że człowiek nadrabia różne zaległości. Wczoraj obejrzałam ten film: https://www.filmweb.pl/film/Pi%C4%85ta+pora+roku-2012-628248
Opowiadam o tym dlatego, że w tym filmie też jest dużo śląskiej gwary oraz…gołębi, które Ślązacy z upodobaniem hodują 🙂
Pepegorze-myślę, że to jest film, który by Ci się podobał zatem, jeśli jeszcze nie widziałeś to zachęcam.
W lesie cicho i spokojnie, grzybiarze zakończyli sezon. Tylko nasi bieszczadzcy znajomi nadal przysyłają zdjęcia z koszami pełnymi rydzów.
To jest ulubiony film mojej mamy. Taki pogodny, z humorem. Krystyna chyba o nim kiedyś pisała. Aktorzy też dobrze dobrani.
Można go obejrzeć na platformie Netflix.
Nawet nie wiem, czy w tym roku na hali targowej były rydze. Rzadko tam teraz bywam. Ale pewnie tak, bo jeśli nie tutejsze, to może przywożone z południa skoro tam jest ich tak dużo. Mnie grzybów już wystarczy, a w ogóle wolę je zbierać niż jeść.
Wieści covidowe są takie, że wirus się panoszy, a nosiciele nawet o tym nie wiedzą albo dowiadują się przypadkowo. Mina trochę rzednie, gdy są to nasi znajomi albo rodzina. Nie mogę już powiedzieć, że nie znam nikogo, kto był chory na Cowid-19, bo już znam kilka osób. Jedna osoba miała dość łagodne objawy, współmałżonek bez wirusa. U innej badanie wykazało, że chorobę już przeszła. Znajomy syna musiał zrobić test w związku z pracą – wynik pozytywny, objawów brak. Jego współlokator też się przebadał i tak samo – wynik pozytywny bez objawów. Ich kolega, z którymi mieli kontakt – identycznie. Myślę, że zanim dotrze do nas szczepionka, nabędziemy odporności stadnej.
Dobrze, że pogoda sprzyja spacerom. W niedzielę wybiorę się pewnie do lasu, ale grzybów już nie będę wypatrywała.
Nie musze opienkami,
albowiem dzisiaj nazbieralem ze jakies poltora kilo rydzow. Przystawka do halibuta w niedziele beda wiec rydze.
No, mam to szczescie byc tam, gdzie nie wiedza co to za szczescie takie znalezisko. Jest jednak ktos, kto wie o co chodzi, byl przede mna i zostawial robaczywe. Ja zebrale jednak mlodziutkie, przewaznie nierobaczywe
jednak uporczywie
oj, wybaczcie niedbalosci
Pepegor,
halibut jest pyszny zarówno smażony jak i wędzony. Półtora kilo rydzów to sporo. Niedawno znalazłam obok maślaków coś co wyglądało jak bardzo mały rydz. Za mały egzemplarz, żeby być pewnym, więc zostawiłam go.
Zrobiłam dziś galaretkę z kurczaka wiejskiego. Kupiłam go od pani, która dostarcza mi jajka. Kurczak był spory, więc podzieliłam go na mniejsze kawałki do rosołu i upieczenia. Od dawna nie piekę już kurczaka w całości. Nie miałby kto go zjeść.
krystyna – ja zaś odwrotnie. Piekę w całości.
Zwykle najpierw podaję udka i skrzydełka. Pierś zostawiam na dzień drugi lub trzeci i podaję jako dodatek do sałatki. Zielona sałata (pocięta), pomidory pokrojone w cząstki, szalotka, czasem awokado w plastrach lub co tam jeszcze mam, skropine oliwką zmieszaną z octem i ziołami. Na to kładę pokrojoną w ukośne plastry pierś – na zimno lub gorąco. Dodatek: bagietka. Doskonałe danie zarówno na drugie śniadanie lub obiad. A jak apetyt dopisuje późno – na podkurek.
Dziś pizza. Wczoraj Wombat sprokurował wspaniałą wołowinę po kantońsku. Z ryżem. Pysznościowy obiad.
Jutro planuję kotlety ziemniaczane z sosem pieczarkowym.
Grzybowo to my sobie możemy jedynie pomarzyć.
Pogoda letnia – 30 stopni. Większość restrykcji zniesiona. Limit odległości zniesiony, co spowodowało natychmiastowy wzrost ruchu drogowego.
Pozdrawiam, uważajcie na siebie.
Do zniesienia restrykcji u nas daleko. W naszej wsi też kilka przypadków z objawami, ale na szczęście z łagodnym przebiegiem. Spacery po pustym lesie i jak najmniej wizyt w Warszawie to jedna z naszych metod uważania na siebie.
Dalszy ciąg kulinarnej, grzybowej rozpusty. Wczoraj zrobiłam zupę grzybową, będzie jeszcze na dzisiaj. Ugotowałam ją z różnych, mieszanych grzybów, które były wcześniej zamrożone. Talerz takiej zupy po długim spacerze to sama przyjemność 🙂
Dzisiaj kolejna wizyta naszej tutejszej „złotej rączki”. Spec trzeci raz poprawia i uzupełnia fugi na ścieżce zrobionej z terakoty, którą mamy wokół domu. Tylko spokój nas uratuje! Może tym razem nareszcie wszystko będzie, jak należy.
Echidno-zaintrygowałaś mnie tą wołowiną po kantońsku. Podrzuć, proszę, wombatowy przepis! Chociaż w ten sposób udam się w podróż w daleki świat….
Danuśka – podrzucę później.
A swoją drogą jesteś grzybową sadystką, hi, hi. U nas pieczarki, pieczarki i jeszcze raz pieczarki. O grzybach chiński nie wspominam, bo na typową polską zupę grzybową lub sos niestey nie nadaą się. Do chińskiego papu jak najbardziej.
Kiedyś widziałam w sklepie (azjatyckim) rydze. Cena odstraszająca. A rydze – owszem bywaja w lasach. Nawet nie tak daleko od nas. Kiedyś bywaliśmy ze znajomymi. Teraz to raczej niemożliwe.
Wołowina po kantońsku
przepis dla dwóch osób
Składniki do macerowania mięsa:
— czyste mięso wołowe ok 250 -300 g
— 1 łyżka jasnego sosu sojowego
— 1 łyżka ciemnego sosu sojowego
— 1 łyżka sosu ostrygowego
— 1 łyżka chińskiego wina ryżowego albo Dry Sherry
— 1 łyżeczka cukru
— 1 łyżeczka skrobi kukurydzianej
— jeden ząbek startego czosnku
— 1 łyżka oleju sezamowego
Składniki do sosu:
— starty świeży imbir – ok. 1 łyżeczka
— 250 ml wywaru wołowego albo wywaru na wołowych kostkach rosołowych
— 1 łyżeczka skrobi kukurydzianej
— 1 łyżka oleju sezamowego
— 1 łyżka ciemnego sosu sojowego
— 1 łyżka sosu ostrygowego
— 1 łyżka chińskiego wina ryżowego albo Dry Sherry
— 1 łyżeczka cukru
Oraz:
— 1 cebula; opcjonalnie: 2 szalotki albo 2 łyżki świeżej, drobno posiekanej dymnki (zielone)
— młody groszek zielony w strączkach (10-20 strączków)***
— olej do smażenia – 2-3 łyżki
Wykonanie:
• mięso kroimy na cienkie plaserki, wielkość plasterków około 4 cm x 2 cm;
• w misce mieszamy wszystkie składnki jak podano wyżej, dodajemy pokrojone mięso i macerujemy minimum 1 godzinę, lepiej dłużej;
• przygotowujemy wywar na mięsie lub z kostek rosołowych;
• warzywa wrzucamy na wrzątek (niesolony), gotujemy około 1 minuty (mrożony 2-3minut), odcedzając przelewamy zimną wodą, odcedzone wrzucamy do miski z zimną wodą oraz kilkoma kostkami lodu, odcedzamy ponownie;
• na woku lub dużej patelni rozgrzewamy 1-2 łyżki oleju np słonecznikowego (aż zaczyna dymić), wrzucamy mięso odcedzone z marynaty i szybko smażymy na dużym ogniu około 3-4 minut, cały czas mieszając, wykładamy na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym, a wok / patelnie przecieramy;
• wlewamy 1-2 łyżki oleju, podgrzewamy i wrzucamy na gorący olej starty imbir oraz cebulę ciągle mieszając około 15-20 sekund, wlewamy 250 ml wywaru, zagotowujemy;
• w małej miseczce mieszamy 1 łyżeczkę skrobi kukurydzianej z 3 łyżeczkami zimnej wody i wlewamy do gotującego się wywaru ciągle mieszając aż sos zgęstnieje;
• dodajemy mięso i mieszamy, na koniec dodajemy warzywa
• podajemy z ryżem
Sosy: ostrygowy, jasny i ciemny sojowy, chińskie wino ryżowe, Dry Sherry, olej sezamowy oraz skrobia kukurydziana to podstawowe składniki większości dań kuchni chińskiej. Raz kupione mogą stać w chłodnym i ciemnym miejscu przez dłuższy okres (lodówek nie polecam).
Używane również w tradycyjne kuchni europejskiej do przygotowania sosów do sałatek, marynowania drobiu, wołowiny oraz wieprzowiny. Polecam.
Sprawdziłam – dostępne w Polsce np w sieci Carrefour lub sklepie internetowym Kuchnie Świata. Pewnie i w innych sklepach.
Olej sezamowy dodaje się jedynie do marynat lub sosów. Nigdy do smażenia!
UWAGA:
1 — młody groszek zielony w strączkach (10-20 strączków)*** – nie wiem czy poza sezonem dostępny w sklepach lecz wiem że można dostać mrożony np firmy Bonduelle;
2 — Wok czy patelnia muszą być bardzo dobrze gorące aby mięso nie przywierało.
Wombat życzy smacznego.
Zapisałam przepis. Muszę przyznać , że przypraw sporo, ale oprócz wina ryżowego i świeżych składników mam wszystko w domu. Pewnie kiedyś zrobię.
Moje dziecko robi takie danie bardzo czesto – prawda, ze lista skladnikow jest dluga, ale moga spokojnie stac w chlodnym miejscu, jak pisala Echidna. Podstawa to szybkie smazenie na wysokim ogniu, mieso w cienkie paski (taka wersja jest u mnie), i jarzyny na chrupko, w miare krotko. Lubie wersje z zielona cebulka i mlodymi bok choy zamiast groszku, mozna uzyc tez inne warzywa, jadlam kiedys z brokulami podzielonymi na drobne czastki (bez lodygi), bez ortodoksji.
U mnie czerwona strefa od poniedzialku. Nie ma szans na normalne swieta.
Wołowinę po kantońsku odpuszczę sobie, choć jestem pewna, że smakowałaby mi. Z płynnych składników mam tylko ciemny sos sojowy. Pozostanę przy mojej wersji z dodatkiem suszonych grzybów i jałowca.
Ale sałatę z pieczonym kurczakiem bardzo lubię. Inne podobne wersje również. Najsmaczniejszą sałatkę jadłam latem w restauracji w małym mieście: rukola, kawałki grillowanej polędwicy wieprzowej, żurawina, orzechy włoskie, sos winegret i małe grzanki.
A ze świętami jeszcze nic nie wiadomo. Młodzi jeszcze przed pandemią zarezerwowali sobie i dzieciom pobyt w górach na Słowacji. Jeżeli nie wyjadą, na pewno spotkamy się w małym gronie. To znaczy nie na pewno, ale prawdopodobnie, bo o żadnej pewności nie można mówić. Fachowcy twierdzą, że wirus rozprzestrzenia się teraz głównie pomiędzy członkami rodzin i znajomych.
Taki niepewny czas-niczego nie można tak naprawdę zaplanować. Z drugiej strony muszę przyznać, że wcale nie jestem wrogiem improwizacji 😉
Krystyno-Basia Adamczewska ma w swoim repertuarze podobną sałatkę, prawie podobną. Jak wiadomo prawie robi różnicę 🙂 W wykonaniu naszej Gospodyni jest wszystko j.w. oprócz mięsa, ale za to ze płatkami parmezanu.
Echidno-dzięki za przepis. Mam drobną część składników, pozostałe najprościej będzie kupić w Warszawie. Zrobię zakupy przy najbliższej okazji, bardzo lubię azjatyckie smaki.
Popołudnie poświęciłam na robienie pasztetu, głównym składnikiem jest mięso kacze, poza tym wieprzowina i wątróbki drobiowe.
Poza tym podczytuję artykuły o Dziwiszu i naszym papieżu. Oj, jest ostatnio co czytać!
Danuśka,
to jest właśnie smutne, te od paru dni wiadomości i nawet pewien ich nadmiar.
Król jest nagi. Mimo wszystko – żivot je cudo!
https://www.youtube.com/watch?v=bVR5nTDCj0o
Nie mow hop, puki nie przeskoczysz!
Z halibuta nici, bo na pytanie: ma pani jeszcze tego halibuta z promocji otrzymalem odpowiedz: Mam, ale juz nie na dzisiaj. Byla gdzies 8.45 (otwieraja o 7.00). Takiej odpowiedzi jeszcze tam nie uslyszalem, aczkolwiek nigdy jeszcze tak nie zapytalem, bo ze, w sobote u nich czegos nie bylo co bylo w ofercie mialem juz czesciej. Coz, nie maja tyle na taki popyt, wiec przeciagaja, aby sie wyrobic na caly tydzien. Cos mi to przypomina szmonces o sledziach u Abramowicza.
Zanudze i powtorze:
A te sledzie po czemu?
Zloty dziesiec.
A u Abramowicza po zlotowce.
To pani pojdzie do Abramowicza!
A Abramowicz akurat nie ma.
Widzi pani, kiedy ja nie bede mial, to tez beda po zlotowce!
Mieli niby wysprzedane, ale stale jeszcze budowali stoisko i skrzynki z innymi ofertami byly pokryte lodem. Nic, przypomnialem sobie, ze w zamrazarce mam jeszcze udziec sarni.
Co raz wiecej niepokojacych wiadomosci z Polski.
Chodzi o osobiste wiadomosci, a nie ten ogolny bajzel. Wczoraj i dzisiaj slyszelismy o zachorowaniach lub podejrzeniu o takie z kregu rodzinnego lub z kregu najblizszych znajomych.
Nie, niest lekko.
Halibuta u mnie nie będzie, ale będą pstrągi pieczone/ bez folii/ wyłowione dziś ze stawu rybnego. A śledzie smażone w zalewie właśnie się skończyły. Jakiś czas z lenistwa kupowałam gotowe w słoiku, ale mąż stwierdził, że moje są lepsze, więc je zrobiłam. Nie lubię tylko smażenia, bo mimo wyciągu zapach roznosi się po domu.
Teraz kolej na śledzie z cebulką w oleju. To tak a propos śledzi od Abramowicza.
To stare określenie ” po czemu?” jest już chyba rzadko używane. Zresztą wszędzie są ceny, więc i pytać nie ma o co.
A tak, na froncie corony,
Nie powiem, nadal nas tu ograniczeniami zbytnio nie gnebia. Berlin nadal twierdzi, ze to tylko czesciowy lockdown. Nie wiem jak to jest, jak sie ma lokal gastronomiczny, silownie, czy rodzinny cyrk, skladajacy sie z pieciu osob, z pol tuzina zwierzat i z dwoma pomagierami, np. Moglbym dalej, jasne.
Pomoce? Jak najbardziej! Ale, jest to rozwiazanie na dluzej?
Jakos widze to tak, ze bedziemy to brali na nasze piersi, obojetnie jak stare, ze szczepionka w perspektywie – tak, czy nie!
Informuję, że halibuta także tutaj zabrakło, gęsiny też.
Ciekawy Żakowski. Często się z nim nie zgadzam, ale teraz myślę podobnie https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,26504551,jacek-zakowski-kto-nam-powie-jak-zyc-gdy-tak-sie-porobilo.html
Dzisiaj pierwszy raz od wielu dni zaświeciło słońce. Dzień był ciepły, a spacer był przyjemnością.
Chciałabym pokazać Wam trochę listopadowego kiczu. No dobrze, trochę więcej niż trochę, ale nie mogłam się zdecydować, które zdjęcia umieścić. 🙂
https://photos.app.goo.gl/64QY9GXmaoyBfm8o9
https://photos.app.goo.gl/KfBn1S7pdZCqfZ3r6
Haneczko – nie mam dostępu do artykułu. 🙁
Jutro dostanę papierowe wydanie GW i przeczytam artykuł Żakowskiego.
Asiu,
ładne te listopadowe krajobrazy, w rzeczywistości na pewno jeszcze ładniejsze. A rzeki i strumyki zawsze są fotogeniczne.
Pstrągi udały się znakomicie. Tylko sól i pieprz, a w środku koperek i pietruszka z masłem. Do tego surówka z selera i białe wino. Pracy przy tym niewiele.
Asiu- czy to zdjęcia ze spacerów nad Notecią? Przy okazji doczytałam, że w Nakle jest Technikum Żeglugi Śródlądowej 🙂
My spacerowaliśmy dzisiaj nad Bugiem w okolicach oddalonych od nas o kilkanaście kilometrów.
Krystyno-pstrągi z koperkiem, pietruszką i masłem nie mogą być niedobre!
Na naszym stole to deser okazał się być dzisiaj clou programu-zrobiłam wafle z masą kakaową czyli pischingera. Osobisty Wędkarz kocha te wafle nad życie i musi się bardzo pilnować, by nie pochłonąć od razu całej produkcji 🙂
Danusiu – tak, to Noteć. Technikum Żeglugi Śródlądowej istnieje już chyba od ponad dwudziestu lat. Absolwenci najczęściej pracują w Holandii i Niemczech. W każdy piątek i w szkolne święta uczniowie przychodzą do szkoły w mundurach. W każdej klasie jest kilka dziewcząt.
Pischingera bardzo lubię. Moja babcia często go robiła. A ja przymierzam się do niego już od jakiegoś czasu.
Moja siostrzenica już by chciała piec pierniki i smażyć chruściki. Jak przychodzi jesień nie może się doczekać 🙂
Świeże pstrągi… wspaniały obiad Krystyno.
Wnuk zapytał mnie niedawno, kiedy usmażę faworki. Synowa, choć sporo piecze, to faworki omija. Tak więc w tej sprawie można polegać tylko na mnie 🙂 Ale trzeba poczekać do stycznia. Natomiast pierniki to u mnie ciasteczka całoroczne i w tym tygodniu muszę upiec nową partię – przepis z Kuchni nad Atlantykiem.
A jeśli chodzi o wafle to często kupuję wafle w kształcie małych kwadratów
/ ok. 10 x 10 cm/ słodzonych stewią. Ale nie robię kremu kakaowego, tylko używam dżemu. A niedawno skusiłam się w sklepie na torcik wedlowski.
Agatka- Dlaczego malujesz ziarna kawy na biało?
Jacek- Bo mama powiedziała, że dzieci nie powinny pić czarnej kawy tylko białą.
Agatka- Jacek, co ty tam wrzucasz?
Jacek- wrzucam do rybkarium parę ziarenek kawioru, bo chcę żeby mi się urodziły rybki kawiorki.
Wanda Chotomska
Nasze pokolenie pamięta doskonale pierwszą polską dobranockę „Jacek i Agatka”, nadawano ją przez dziesięć lat od 1962 roku. W Muzeum Dobranocek w Rzeszowie jest zorganizowany cały dział „Jacek i Agatka”:
http://www.muzeumdobranocek.pl/
Kiedy wrócimy do normalności blogowe babcie i dziadkowie mogą tam zabrać swoje wnuki 🙂
Czytam teraz książkę Barbary Gawryluk „Wanda Chotomska-nie mam nic do ukrycia”. Bardzo miła lektura na te ponure, obecne czasy. Chotomska była radosną i pełną energii osobą. Tę książkę można czytać w pojedynkę albo razem z wnukami lub innymi zaprzyjaźnionymi dziećmi. Jest w niej sporo wierszy dla dzieci oraz zdjęć z dziecięcej prasy, którą my wszyscy dobrze pamiętamy w naszych bezgrzesznych lat 🙂
Fragment z powyższej książki:
„-Przypuszczała pani, że zrobią taką karierę? (nadal mowa o „Jacku i Agatce”)
Że będą tyle znaczyć dla małych widzów?
-To poszło bardzo szybko. Kompletnie niespodziewanie. Nagle się okazało, że dzieciom daje się coraz częściej imiona Jacek i Agatka. Produkowano mydło, pastę do zębów, kremy i proszki do prania nazywane Jacek i Agatka,
https://linkd.pl/fmmr
a potem te imiona nadawano żłobkom, przedszkolom, mlecznym barom. U Bliklego były ciastka Jacek i Agatka. Myślę też, że nieprzypadkowo znak drogowy z dziewczynką „Uwaga dziecko”, potocznie nazywany jest agatką. Wyszła seria znaczków pocztowych i kartek okolicznościowych.”
Alicjo-Twardoch i jego „Morfina” czeka w kolejce.
Dobranocki dłuugo oglądałam, bo jak miałam 7 lat urodziła się moja siostra i potem razem z nią. Jacka i Agatkę dobrze pamiętam, jak również wiersze Wandy Chotomskiej, które jej czytałam.
Danuśko, a ja w sprawie opieńków, bo znalazłam przepis na zupę z tymi grzybkami. Warto też przejrzeć cytowany blog, sporo w nim ciekawych przepisów. Może ktoś skorzysta
https://weganon.pl/2020/10/podlaska-zupa-opienkowa.html
A Jacka i Agatkę czułe wspominam 🙂
Dzień dobry Blogu!
Ostatnia wizyta na Kaszubach w tym roku i rzecz jasna zbiory: sporo podgrzybków, odrobina kurek i maślaków. Maślaki wylądowały w jajecznicy, podgrzybki poszły na susz i do koncentratu grzybowego na zupy. Już dwa razy zdążyłąm zapasteryzować.
Asiu,
Leta nie oglądałam, ale piosenki Wiktora Coja nie są mi obce https://www.youtube.com/watch?v=B1Nx3SU2izA
Salso-dzięki za zupę opieńkową, przepis odnotowany. Przy okazji wspomniałam moje pierwsze spotkanie z opieńkami w wykonaniu naszych przyjaciół, a był to biały barszcz okraszony tymi grzybami. Jakaż to była znakomita zupa!
Uwaga frakcja francuska-dzisiaj wieczorową porą na ARTE (u nas to kanał nr 7) ten film: https://www.filmweb.pl/film/Zimna+wojna-2018-764039
Obejrzyjcie koniecznie!
Nie zauważyłam do tej pory, że opieńki są gorzkawe, więc chyba mi to nie przeszkadza. W tym roku nie trafiłam na nie ani razu. Kiedyś grzyby przeznaczone do smażenia były obgotowywane, od dawna tego nie robię. Nawet ich nie myję, tylko dokładnie czyszczę i przecieram papierowym ręcznikiem.
Ewo,
domyślam się, że wędrowaliście nie tylko po lasach i kaszubski temat zostanie rozwinięty. 🙂
Krystyno,
No właśnie nie tym razem. W całości skupiliśmy się na spacerach po lesie i czyszczeniu grzybów 😉
Danuska, frakcia francuska widziala ten film w kinie.
Dzisiaj na obiad bylo spaghetti z cytrna i serem parmeza. Dobre.
Niebo bylo dzisiaj zachmurzone ale od czasu do czasu pojawialo sie slonce.
Wczoraj przez internet zamowilismy ksiazke w naszej ksiegarni i jutro mozemy ja odebrac. Ciesze sie, ze sie zorganizowali,
Ewo – widziałam Leto w tv w zeszłym roku. Dopiero wtedy dowiedziałam się, że istniał ktoś taki jak Wiktor Coj. 🙂
Ścieżka dźwiękowa z filmu: https://www.youtube.com/playlist?list=PLiwqEJs7pw6JNwTurjKBONEtYxOPIOIuM
Dla chętnych. 🙂
I fragment filmu: https://youtu.be/1XsPyYXhn8Q
W okolicznych lasach grzyby nadal rosną.
Elap – czy dobrze zrozumiałam – to było spaghetti z cytryną i parmezanem?
Tak Asiu.
A tu słów parę o Coju:
http://spodkopca.pl/gwiazda-o-imieniu-wiktor-opowiesc-o-rosyjskim-ciechowskim/
Cytryna do spaghetti rzeczywiście intrygująca.
Elapa-zdradź, proszę, wszystkie szczegóły.
Dzisiaj nareszcie pogadałam na żywo z Latoroślą oraz poszmerałam za uchem Toska.
Zrobiliśmy sobie długi spacer po ursynowskich drogach i bezdrożach. Ech…człowiek się cieszy z takich drobnych i w zasadzie oczywistych rzeczy.
Danuska, jutro podam przepis.
Dzisiaj u nas na kanale 5 bedzie dokument o Bretanii, jak bylo kiedys i jak jest teraz. Pokaza tez uboczne skutki intensywnej hodowli swin.
Alicja gdzies zniknela ?
Przepis na spaghetti – cytryna – parmezan ( na 4 osoby )
500 g spaghetti
4 lyzki swiezo startego parmezan
4 lyzki oliwy z oliwek
2 cytryny bio
2 lyzeczki prazonych orzeszkow piniowych
sol, pieprz
W salaterce wymieszac parmezan z olejem. Zetrzec na tarce skorke z cytryn , wycisnac sok i dodac do sosu ( ostroznie z sokiem ), dodac prazone orzeszki, sol i pieprz. Ugotowac spaghetti na al dente, odcedzic i wrzucic do salaterki z sosem dodajac jedna lyzke wody w ktorej spaghetti sie gotowalo. Dobrze wymieszac i na stol.
Mozna ewentualnie dodac cukinie pokrojona na bardzo drobne paleczki oraz natke z pietruszki lub bazylie. Ja dalam tylko bazylie.
Dla nas dwojga zrobilam z polowy produktow i bylo to jako glowne danie.
Elapa-bardzo podoba mi się przepis, odnotowałam i zrobię na pewno!
Polska wstaje z kolan, a Łomianki rzucają na kolana! Myślałam, że spadnę z krzesła po przeczytaniu tego artykułu:
https://innpoland.pl/163405,osiedle-przystan-w-lomiankach-dla-katolikow-raj-na-ziemi-czy-getto
Teraz wypiję uspakajające zioła zamiast mocnej kawy/herbaty:
https://ziolaioleje.pl/userdata/public/gfx/1179/quen2.jpg
Danusiu, jak wczoraj przeczytałam o tym osiedlu, to tylko się trochę zdziwiłam. Po tym co się tu dzieje ciągle to tylko kolejny kamyczek, który mam nadzieję wywoła kiedyś lawinę.
Kawa wypita, czas na zdrowotny i nie podnoszący ciśnienia rooibos.
Niestety nie jestem miłośniczką pinii, ani innych żywicznych smaków. Z pewnością jakiś inny przepis przyciągnie moją uwagę.
O tym osiedlu pisano już jakiś czas temu. Wolno idzie ta inwestycja, skoro dopiero betonuje się fundamenty. Nadmiar pobożności w jednym miejscu …
Czas na kawę, aby podnieść trochę ciśnienie.
W takim przedsięwzięciu betonowanie to podstawa, a fundamenty powinny być po dach.
Haneczko – świetnie podsumowałaś.
Elap- ciekawy jest ten przepis. To połączenie cytryny z parmezanem.
https://youtu.be/-3zLm-dJDeA
Skorzystałam z przepisu Elap i taka była u mnie kolacja. Zmniejszyłam jednak ilośc soku z cytryny, a orzeszki piniowe zastąpiły pestki słonecznika, była też zielona natka i cząstki kalafiora. Bardzo dobra kompozycja. Elap, dzięki 🙂
Z innych kuchennych rewelacji – zrobiłam mleko owsiane. Posłużyłam się wolnoobrotową wyciskarką, dobrze się spisała, poszło szybko, gorzej z przecedzaniem przez sitko, może niepotrzebnie to zrobiłam, ale płyn nabrał rzeczywiście koloru mleka. Do smaku dodałam szczyptę soli i dwa daktyle.
Jestem przerażona… Co będzie dalej…
Będzie gorzej, Asiu.
Wiem, czuję, że będzie gorzej.
Żeby, wewnętrznie, było lepiej nabyłam „Soroczkę”, „Ludową historię Polski” i „Na własnej skórze”. Tym nakarmię ducha.
Ciało dostanie karkówkę, pyrki i zasmażaną kapustę.
Bardzo miły spacer z kijkami, rześko ale słonecznie. Las ładnie oświetlony, ostatnie listki spadały, chodzi się po kobiercach. Jak tak człowiek trochę się zmęczy w tym ładnym otoczeniu to łagodnieje, chociaż ta rzeczywistość strasznie skrzeczy.
Czytelniczo wróciłam do Hrabala, koi serce.
Danuśkowe gratin dauphinois uświetniło dzisiejszy obiad. Takie proste danie, a jakże smakowite.
Troszkę nas wczoraj i dziś Matka Natura ogrzała. Omalże bezchmurne niebo i powyżej 30-stu stopni. Robótki ogródkowe muszą poczekać na bardziej sprzyjający czas takowych zajęć. Może jutro? Nadal sporo do „odrobienia”.
Echidno się grzejesz, a u nas śnieg z deszczem zapowiadają, czyli najgorszą pluchę.
Echidno-dla mnie ziemniaczana zapiekanka po delfinacku czyli gratin dauphinois to jeden ze znakomitych przykładów na to, że francuska kuchnia w wydaniu codziennym i regionalnym nie jest skomplikowana, a smakuje wyśmienicie 🙂
Nie sądziliśmy, że jeszcze w drugiej połowie listopada będziemy przyrządzać dania ze świeżo zebranych grzybów. Dzisiaj w naszym koszyku znalazły się nawet kurki! Nauczyliśmy się nareszcie odróżniać i zbierać opieńki, bo przecież nastał ich czas. Poza tym stał się cud-znaleźliśmy w naszej okolicy jednego rydza! Podobno niegdyś rosły w tutejszych lasach dosyć licznie.
W ramach zajęć sportowych na świeżym powietrzu cięliśmy drzewo. Wystąpiłam w roli skromnego, nie narzucającego się pomagiera.
Coś dla duszy, aby choć na trochę przegonić smutki:
https://youtu.be/ZBBhHE_Jrj0
https://youtu.be/k9GJfUma6aw
https://youtu.be/6lQphIv86GI
Witam z powrotem.
Drobne okoliczności niedzielnej wichury odcięły nas od komunikacji, ale po 4 dniach zjawił się fachman i po przeszło godzinnych zmaganiach zawiesił kabelek jak należy.
Tymczasem dwaj panowie w poniedziałek w niecałą godzinę uprzątnęli skutki wichury. Do ścięcia w ramach prewencji podobnym wypadkom pozostają jeszcze 2 drzewka, to największe załatwiła wichura. Na szczęście „złożyło się” się wpół, istniało niebezpieczeństwo, że walnie na dach i zgniecie chatkę, a w najlepszym wypadku garaż. Nauka – jeżęli twoim drzewem interesuje się dzięcioł, to znaczy, że drzewko trzeba ściąć, albo wkrótce samo padnie. W okolicy nie tylko nas to spotkało, służby miały sporo do roboty, myśmy zawołali niezawodnego Rogera.
https://photos.app.goo.gl/W3ts9GMcFKWr9EA38
Ponieważ byłam na czterodniowym odwyku, idę poczytać, co się wydarzyło.
A w okolicy duże szkody?
Alicjo-jeśli nie było ofiar w ludziach i żaden dom nie ucierpiał to najważniejsze!
O ofiarach nie słychać na szczęście, pewnie jakieś dachy (u naszego dalszego sąsiada na szczęście tylko szopa), ale trochę drzew poleciało i zapewne słupów do noszenia elektryki i innych drucisków (a są te słupy częśto wiekowe i rachityczne), bo w naszej okolicy ok. 20 000 gospodarstw zostało pozbawionych elektryki. Nas ukarał na szczęście tylko kabel, ale za to na dłużej, bo naprawa elektryki jest pierwszokolejnościowa. W tym czasie zdążyłam wtrząchnąć 4 kryminały i pół powieści amerykańskiej ze średniej półki.
Odrobiłam prasówkę krajowo-międzynarodową. Nie ma lekko i wesoło 🙁
Zeszłoroczna ekipa lekarska – operacja się udała, pacjent nie przeżył.
https://photos.app.goo.gl/4K75KC4dmJ3LzfnY8
Wyspy Brytyjskie- kiedy o nich myślę to przychodzi mi na myśl angielskie śniadanie, popołudniowa herbata albo angielski pub, ewentualnie angielska flegma. A tu się okazuje, że Anglicy produkują wino i to przede wszystkim wino musujące: https://czaswina.pl/wiedza-o-winie/anglia/
Wczoraj było Święto Młodego Wina, które obecnie obchodzą nie tylko Francuzi i nie tylko region Beaujolais, ale również winiarze z południowej Walii czy Kornwalii https://linkd.pl/f9d2
W czasach zarazy wszystkie święta albo odwołane albo w skromnym wydaniu, ale dobre wino zawsze można otworzyć, w zasadzie wcale nie musi być młode 🙂
Ciekawa jestem czy Jolly Rogers, siostra Małgosi lub Młode haneczkowe kupują czasem angielskie wina i jeśli tak to co o nich sądzą?
Pamiętam z Austrii święto młodego wina (sturm-cośtam).
U nas świętuje się Beaujolais Nuevo, ale pewnie w Quebecu bardziej, z przyczyn sentymentalnych. Już kiedyś pisałam, że wina z Quebecu są znakomite, ale nieosiągalne w Ontario, bo istnieją jakieś przedziwne przepisy „eksportu/importu międzyprowincjalnego”, co dla mnie jest nie do pojęcia 😯
A wina nie do dostania – ze znanej z produkcji dobrego wina British Columbii też u nas wina nie uświadczy… Chyba, żeby ostatnio przepisy się zmieniły, ale nie sądzę, bo w sklepach by je natychmiast reklamowano .
Wina angielskie? Czemu nie, tylko że u nas ich nie widziałam. Austriackie wycofano w latach 80-tych po skandalu, kiedy się okazało że jest chrzczone glikolem dla polepszenia smaku (czy coś „w tej podobie”). A mieli całkiem przyzwoite wina białe i na pewno nadal mają.
Danusiu, tak czasem kupują, nawet niedaleko od nich jest jakaś niezła winnica.
Ale prawdę powiedziawszy to raczej piją francuskie wina.
https://www.youtube.com/watch?v=-_6YDPDow30
Ignacy Ignacym, ale tego podziwiam bardzo:
https://www.youtube.com/watch?v=ijJTkO6Exp
Zachęcam do przeczytania książki „Wielka samotność” Kristin Hannah. Rzadko czytam książki autorów nie polskich, pewnie tracę to i owo, ale skupiam się na polskich autorach.
Dobra książka, Alaska i te rzeczy, dobre tłumaczenie (moim zdaniem).
Teraz zauważyłam:
https://www.empik.com/siec-alice-quinn-kate,p1237828812,ksiazka-p
Tę książkę kupiłam na lotnisku, lecąc na wiadomą wyspę 2 lata temu. Świetne czytadło. Z polskimi wątkami.
Spadam spać.
Tak, jak można było się spodziewać do 27 grudnia naszymi jedyni rozrywkami będą nadal gotowanie 🙂 lektury, spacery i rzecz jasna internet, a także telewizja w formie dowolnie wybranej lub totalnie ignorowanej.
Aha, zostaną otwarte galerie handlowe, ale takiego spektaklu nikt nam w nich nie zaprezentuje 🙁
https://www.youtube.com/watch?v=xZZmW59Ci5g
p.s.Ciekawa jestem przekładu , więc pewnie zaraz zakupię…
U nas 6c. Oraz jakieś rozkopy przed domem w rowie…
Dziewczyny, jest nowy wpis !
I jeszcze wracając do Kristin Hannah-czytałam dwie książki tej autorki „Słowika” oraz „Zimowy ogród”, to historie, które pozostają w pamięci.
W kwestii gotowania i telewizji to połączyłam dzisiaj dwa w jednym, jako że obejrzałam dwa odcinki „Carnet de Julie” czyli w polskim wydaniu „Francuskie podróże Julii”. Było między innymi o sufletach takich na słono (na przykład na bazie beszamelu i parmezanu) albo na słodko i tu uśmiechnął się do mnie szeroko suflet czekoladowy 🙂
Suflety na słodko przyrządza się na bazie utartych z cukrem lub masłem żółtek oraz piany z białek. „Idealnie przyrządzony powinien mieć konsystencję lekkiej pianki z wilgotnym wnętrzem. Pieczony za długo będzie suchy, a niedopieczony stanie się zaś zwykłym zakalcem. Co gorsza – nawet ten pozornie perfekcyjnie przygotowany może okazać się klapą, gdyż nieostrożnie wyjęty z piekarnika ma tendencję do opadania”. W czasie programu padła też uwaga o tym, iż obecność sufletu w karcie restauracji świadczy o kunszcie kucharza czy też cukiernika.