Sklep jak sprzed wojny
Każdy pewnie się ze mną zgodzi, że pierwsze 40 lat po wojnie, do zmiany ustroju, nie były to czasy, kiedy subtelne znawstwo w dziedzinie żywności było częste i szczególnie cenione. Raczej cieszono się, jeśli było w sklepie cokolwiek, niż zwracano uwagę na jakość.
Spuścizną tamtych czasów jest to, że niemożliwy się wydaje, żeby w pierwszym lepszym sklepie mięsnym można było znaleźć rodzaj i część mięsa, jaki na zaplanowane danie jest nam potrzebny. A jeśli klient nie wie dokładnie, jakiej części jakiego zwierzęcia potrzebuje, wiedziała to na pewno obsługa.
Dlatego zdziwiłam się, będąc w pewnym dużym, dość specjalnym sklepie, gdzie mnogość opisanych starannie paczek z mięsem powoduje, że jeszcze trudniej wybrać. Gdy stałam bezradnie przy chłodniczych półkach podszedł do mnie pracownik działu i spytał, co planuję przygotować. Powiedziałam, że mam ochotę na zwykłą kruchą pieczeń wołową na dziko, uprzednio marynowaną dzień czy dwa. Pan Paweł (odczytałam z wizytówki) spojrzał na mięso ułożone na półkach i poradził mi wziąć górną część wołowego udźca, która będzie doskonała, w przeciwieństwie do dolnej, która bardziej nadaje się na tatara. Doskonały mógłby być także rostbef, ale jeśli ma być na dziko, w śmietanowym sosie – to jednak lepiej, aby to był udziec. Zasugerował dodatek estragonu, co wydało mi się smakowite. Mięsa te są jego zdaniem odpowiednio „dojrzałe”, radził więc przyrządzać je od razu lub zamarynować na dwa–trzy dni.
Patrzyłam na szczególnie bogatą ofertę dosłownie wszelakich mięs, łącznie z krokodylowym, z gołębiami, perliczkami, dziczyzną wszelkiego rodzaju, drobiem i wszystkim, co może nam się zamarzyć. Zapewniam, że ilość rodzajów mięs była większa niż gdziekolwiek. I pomyśleć, że nie wierzyłam w opowiadania rodziców o obfitości w eleganckich przedwojennych sklepach i o fachowych sprzedawcach, którzy (nie musieli sprzedawać enigmatycznej „wołowiny z kością” jak w okresie kartkowym ) wiedzieli, tak jak mój rozmówca, że pręga to na rosół, krzyżowa nadaje się na befsztyki, a udziec na pieczeń.
Komentarze
Jak miło jest o świcie wstać…
Dzień dobry! Smacznego dnia (z górnej połowy udźca) życzę. U nas Ewa marynuje jagnięcinę i kręci tiramisu. Będzie jak przed wojną! 🙂
Przyjemnie jest mieć do czynienia z fachowcami z prawdziwego zdarzenia i to bez względu na to, czy chodzi o zwyczajne codzienne zakupy, czy też naprawę komputera lub samochodu. Jeśli sprzedawca na targu nie tylko sprzedaje szparagi, ale potrafi ci podwiedzieć, jak można je przyrządzić, to jest cenne i przyjemnie. W sklepach mięsnych nie narzekamy już teraz na brak towaru, ale wiedza sprzedawców na temat sprzedawanego asortymentu jest nadal dosyć skromna.
Zawsze z ogromną przyjemnością słucham opowieści francuskich srzedawców, bo oni o swoim towarze wiedzą praktycznie wszystko, a o przepisach rozprawiają z ogromnym upodobaniem 🙂 Zresztą trudno się dziwić, bo często sklep mięsny, czy sklep z serami jest w rękach tej samej rodziny od wielu pokoleń.
Te tradycje i umiejętności, jak wspomina Barbara, zaginęły w Polsce w epoce słusznie minionej, a teraz powoli się odradzają, ale mamy jeszcze sporo do zrobienia w tej dziedzinie.
dzień dobry … ☕
cichalu … 150 lat … 150 lat … z okazji urodzin uściski i wszystkiego najlepszego … 🙂
w małych miasteczka i po wojnie można było spotkać fachowców, którzy byli dumni ze swojego fachu .. jak piekarnia była słaba to nikt nie kupował .. a na targu mama znała wszystkich okolicznych rolników i panie z masłem, mlekiem czy jajkami .. i wiedziała, że ta oszukuje a ta jest brudaska .. a w kolejce do tych z dobrym towarem snuły się rozmowy co na obiad i jak coś ugotować .. oszukańcy i nie fachowcy mieli kiepsko bo każdy każdego znał … zawsze się opłacało trzymać dobrą formę marki czy to chleba czy mięsa czy zwykłych jaj .. my tu też chwalimy np. kelnera w restauracji jeśli nam potrafi fachowo doradzić … temat rzeka .. bo np. w tej całej bylejakości chwalimy to co powinno być normalne .. itd … itp …
Tak jak pisze Danuśka, potrzeba jeszcze troche czasu, zeby fachowość i rzetelność stały sie reguła w tego typu sklepach, ale jesteśmy na dobrej drodze 🙂
Pan prowadzący tutejszy mięsny sklep bardzo chętnie udziela porad. Czesto go pytam, zeby sie upewnić nawet jeśli pamietam przepis. Lubię z nim rozmawiać.
Gratulacje dla Olgi Tokarczuk! GosiaB podała bardzo ciekawy wywiad z nią.
Jestem tez pełna podziwu dla jej tłumaczki Jennifer Croft. Przeczytałam, ze jest młoda Amerykanka, polskiego uczyła sie na uniwersytecie w Iowa, mieszkała przez 4 lata w Polsce. Co za talent! Tłumaczy tez z hiszpańskiego i ukraińskiego.
Cichal, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, nieustającego entuzjazmu i zdrowia!
Cichal-bardzo serdeczne, urodzinowe 100 lat i zacznij czym prędzej chłodzić szampana na powyższą okoliczność.
Alino-historia tłumaczki Jennifer Croft zupełnie niesłychana, a dla Olgi Tokarczuk nieustające wyrazy szacunku i podziwu.
Kochany Cichalu, Kapitanie Oceanów dla mnie zawsze – wszystkiego najlepszego i co najlepsiejszego Ci życzymy! Wideo jest cienkie, ale Babki jak zawsze szwarne!
https://www.youtube.com/watch?v=ebj6JCn627w
Co do książki, na pewno zakupię też wersję angielską – jestem ciekawa tłumaczenia, tym bardziej, że tłumaczka młoda i wydawałoby się, że porywa się z motyką na słońce. Ja po 36 latach jestem co nieco z tym językiem obcykana…
…ops, nie dokończyłam, kot mi wskoczył na kolana! No więc właśnie, ciekawa jestem tłumaczenia, bo wydaje nieprawdopodobne, żeby w 4 lata opanować język na tyle, żeby go „czuć”, a w tłumaczeniach owo „czucie języka” i wyczucie jest niezbędne, co pewnie przyznają wszyscy zamieszkali poza Polską, którzy czytają w obu językach.
Tak czy owak – to tłumacz jest tym ważnym przekaźnikiem 🙂
Jej umiejętności sprawiły, że ktoś przeczytał tę książkę. Nie wiem, czy ktoś jeszcze poza Stanisławem Barańczakiem był tłumaczem wierszy Wisławy Szymborskiej, ale jego tłumaczenia moim skromnym zdaniem są znakomite. Zwłaszcza teraz, kiedy czytam po latach i sama lepiej się czuję w angielskim.
Cichalu, to tak leciało 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=iS5kQHp0iDU
Ktoś zrobił piękne wideło dla tej pani 🙂
O.K. Do roboty….
Cichalu, dla Ciebie 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=tHuNEDLK6xU
Dobry wieczór,
właśnie wróciliśmy ze wspaniałego miasta Łódź. Nocna wędrówka poprzez Manufakturę, poranne spacery po Piotrkowskiej i jej podwórkach. Zakochaliśmy się w Łodzi 🙂
Rzepie dziękuję za chwilkę dla nas. Szkoda, że tak krótko, ale wszystko przed nami 🙂
Gdyby nie rzep…tobyśmy (rok temu pisałam…)
https://photos.app.goo.gl/JxwJInVnhO5s9s0T2
p.s. z Łodzi mam więcej, ale nie zdążyłam wrzucić, starsze pani mają to do siebie….
Zdrowiszcze Cichala!
Dziękuję pięknie, równie pięknym Paniom, za życzenia! Ewa twierdzi, że będę żył 150 lat, bo niczym się nie przejmuję. Gdyby to była prawda, to bym już nie żył od pół wieku, bo tak się Nią przejmuję! 🙂
Alicjo. U Alibabek występuje kapitan z brodą i z fajką. Jak będę w Krakowie, to muszę poszukać, bo kiedyś je paliłem. Brodę już mam. 🙂
Dzisiaj Joanny mają swoje święto. A więc; Joasiom i Asiom wszystkiego najsmaczniejszego z uwagą, że nie tylko jedzenie może być smaczne. Smacznego życia!
😉
https://www.youtube.com/watch?v=eNkDp2h2KvY
Owszem, pamiętam, że winien…ale on już na Chmurce
Zdrowie Cichala wraz z życzeniami doskonałego zdrowia, wiecznego optymizmu i radości, wszystkiego najlepszego!
Nie chcę Was straszyć, ale Cichal nas wszystkich przeżyje 🙂
Zdrowie Cichala oraz na po pierwsze primo Ewy, dzięki której Cichał sie trzyma jak trzyma 🙂
Na po drugie pierwsze primo – zdrowie Cichala!
Wiem, że sie powtarzam, ale w takim dniu… 🙂
Nasze pierwsze spotkanie z Cichalem! Niech żyje nam!
https://photos.app.goo.gl/HazR3fLSTFFoWuNH2
„Wołowina z kością” była i w okresie przedkartkowym. Okres „kartkowy” pamiętam bardzo dobrze, ponieważ miałam malutkie dziecko i musiałam sprostać pewnym wymogom.
Napiszę rzecz niepopularną – ale napiszę. Kartki to był bardzo zły pomysł. No ale wtedy, jak to zauważył Kisiel, Polakom chodziło głównie o kiełbasę.
Mnie, jako młodej matce chodziło o jakieś durne m-3, na które mieliśmy dzięki rodzicom wpłacone i dzięki książecce studenckiej…
No i tak to jest, życie daje po dupie (nie przepraszam!) ale człowiek się zawsze jakoś odnajduje.
Zdrowie Cichala po raz pierwszy i zawsze po raz pierwszy 🙂
Cichal
100 lat!
A potem tyz bedzie piknie, telo co cud.
Dla Cichala i Asi oraz wszystkich innych Joann wszystkiego najlepszego!
Sklep miesny opisany przez Gospodynie nijak sie ma do mojej tutejszej rzeczywistosci, gdzie o kogos obeznanego z rodzajami mies wszelakich i ich przeznaczeniem trudno. W ogole sklepow specjalistycznych tego typu jest bardzo malo, a jak sa to zwykle i cena odpowiednia. W supermarketach obsluga to w wiekszosci mlodziez (szczegolnie w godzinach wieczornych) dorabiajaca sobie po lekcjach. Nawet starsze dziecko kiedys tak pracowalo, ale jego wiedza kulinarna nic sie jakos wtedy nie rozwinela 🙂
Obiad dzis „ogrodkowy” czyli z grilla – 28 stopni na dworze.
Zdrowie Jubilata i Solenizantki tutejszym cydrem!
GosiaB,
bo tutaj jest tak samo, jak w polskich supermarketach 😉
U nas w pradawnych czasach w Kingston był sklep mięsny oraz rybny. No i komu to, k…., przeszkadzało?!
Teraz ludzie biegają po sklepie supermarkecie i tak jak mówisz – nikt im nie powie, co gdzie jest i do czego się nadaje, bo nikt ich tego nie uczy. Małe, specjalistyczne sklepy wcięło. Ni ma! Nawet w takim mieście, jak moje, gdzie jest wyjątkowy jak na ten kontynent „rynek”! Otóż i Rynek Kingstoński, oraz Kapitan z Ewą 🙂
https://photos.app.goo.gl/MoOqUvKjkIFbrIPV2
Pora umierać, ale najpierw najlepszego dla Kapitana 🙂
Niestrudzonej w wynajdywaniu ciekawostek sprzed lat Asi i wszystkim Joannom – najlepszego!
A to reszta wspomnień z lipca 2010 🙂
https://photos.app.goo.gl/EDbsVQ1PWpZG0yn23
dzień dobry … ☕
Asia to chyba sierpniowa ale ściskam serdecznie i wszystkiego najlepszego Asiu .. 🙂
Asiu, na wszelki wypadek, wszystkiego najlepszego!
niby byłam w Paryżu kilka razy ale tyle bazarków i targów przede mnę … Marek zrób zdjęcia z Twoich wizyt w tych miejscach …
https://www.kukbuk.pl/miejsca/przewodniki/w-poszukiwaniu-duszy-paryza-najlepsze-targi-i-markety-z-jedzeniem-w-stolicy-francji/
Kapitanie:
Stupiecdziesiecu w zrowiu!
Asiu: serdeczne usciski imieninowe!
Zyczenia spoznione ale tym szersze.
są owoce to przypominam zdrowe słodycze do kawy …
https://harmoniacialaiumyslu.com/2018/05/23/sajgonki-owocowe-niskokaloryczny-deser-bez-dodatku-cukru/
u mnie obiad rozpusta .. młode ziemniaki, kotlety mielone, młoda kapusta i dużo koperku .. rozpusta bo zjem podwójną porcje .. 😉 ..
Jolinku, u mnie wczoraj bylo podobnie, tylko zamiast kapusty ogorek z jogurtem, czosnkiem i mieta. Dzisiaj makrela i reszta mlodych ziemniakow. Zrobilam tez taboulet i marchewke w sosie vinaigrette.
Wieczorem jestesmy zaproszeni na swieto sasiadow do mlodych dziewczyn.
Dla Cichala urodzinowe serdeczności 🙂
Jolinku pokazałaś dziś wspaniałe paryskie targi- zanotowałam sobie adresy i przy najbliższej okazji odwiedzę 😉
Mam pytanie do koleżanek od groszku- w jakiej postaci wykiełkowaną roślinkę polecała Kuzynka Magda do spożywania? Może nie doczytałam tej informacji, moje roślinki mają po ok. 4 cm i nie wiem kiedy są gotowe 🙁
Nie mam takich sklepów, w których można by pogadać ze sprzedawcą co i do czego się nadaje. Z zazdrością oglądam w różnych filmach około kulinarnych, że takie sklepiki są często we Francji i w południowych krajach.
Irek 1- 24 maja o godz. 19:26, niestety inne zajęcia nie pozwoliły mi na dłuższe uczestnictwo ale miły nastrój i klimat wierszy Twojej żony towarzyszył mi jeszcze długo. Cieszę się, że pobyt w Łodzi był dla Was udany 🙂
Cichalu – wszystkiego najlepszego w okazji urodzin ! 🙂
Mój groszek rośnie pod gołym niebem i musi jeszcze trochę podrosnąć.
Na jutro zapowiedziała się rodzina, więc przygotowuję gołąbki, bo lubią je i dorośli, i dzieci. A biszkopt z truskawkami upiekę jutro, bo to szybkie ciasto.
Dziś trzecie urodziny wnuczki, impreza jutro i zamówiono rabarbarowy crumble. Tort czekoladowy zapewniają rodzice.
Małgosiu dla Basi całuski .. 🙂 … a truskawki były po 7 zł a dziś po 10-12 zł …
mój groszek miał dwa wąsy do ścięcia .. czyli czekam .. koperek wychodzi …
mnie zostało pół kapusty i połowa mięsa to zrobię gołąbki bez zawijania …
elapa taka mizeria też by mi pasowała …
Jeszcze raz serdecznie dziękuję za życzenia. Chronologicznie biorąc, postarzałem się o rok. Jednak dzięki życzeniom Państwa – odmłodniałem o dziesięć!
Do zobaczenia na Zjeździe,
Dziadek cichal 🙂
Jolinku-kiedy przeczytałam podrzucony przez Ciebie artykuł o paryskich bazarach to natychmiast pomyślam,
że w Paryżu w dzień targowy.
takie słyszy się rozmowy… 🙂
Paryż ma różne oblicza, to targowe też jest warte grzechu.
Rzepie-groszek polecony przez kuzynkę Magdę ścinamy, kiedy osiągnie wysokość około 5-7 cm. Młode groszkowe łodyżki są chrupiące i pełne witamin, a o to nam właśnie chodzi. Po „żniwach” groszek odrasta i mamy kolejną partię łodyżek do wykorzystania.
U nas były dzisiaj żniwa pietruszkowe. Zielona pietruszka zakupiona u ogrodników w Wyszkowie szaleje i daje niezwykłe plony. Zrobiłam zatem pietruszkowe pesto (też wedle zaleceń kuzynki Magdy) i podałam makaronowe wstążki z tymże dodatkiem.
W ramach deseru 🙂 grzanki z mocno dojrzałym serem, jak na obrazku: http://winetime.com.ua/modules/pages/pictures/1409326577_60075.png
Całość w towarzystwie przyjemnego, niemieckiego (!) różowego wina.
Małgosiu-skoro impreza urodzinowa z tortem czekoladowym i ciastem rabarbarowym będzie jutro, to ja dzisiaj podaję jedynie skromne co nieco:
http://www.etoiledereve-animations.fr/wp-content/uploads/2016/05/gateau-anniversaire-hello-kitty-1.jpg
Najlepsze życzenia dla Twojej wnuczki, dla rodziców oraz dla dziadków!
Truskawki z szypułkami? Myślę, że wątpię…tzn. będę jadła jak zawsze, bez szypułek. Smaczne one nie są!
https://kobieta.onet.pl/zdrowie/zycie-i-zdrowie/przed-zjedzeniem-usuwasz-z-truskawek-szypulki-to-blad-ktory-odbije-sie-na-twoim/0sd4c6q
Poza tym u mnie wielki urodzaj rabarbaru. Zapraszam chętnych, bo ja jeszcze mam słoiki sprzed 2 lat 😯
Tylko 2 słoiki co prawda, ale jednak. Jutro ciasto z rabarbarem, jak nie będzie lało, to udamy się na doroczne spotkanie majówkowe z naszymi Moskalami.
ludzie mają serce i duszę …
https://radiogdansk.pl/wiadomosci/item/77324-po-ciezkiej-operacji-nie-wystarczalo-jej-srodkow-na-jedzenie-dzis-moze-byc-spokojna#.Wwgv5BQBpQo.twitter
https://www.forbes.pl/life/styl/amerykanka-pisze-entuzjastycznie-o-warszawie-zwlaszcza-kulinarnej/xm5m0cj
Tych „fła grassów” to mi trochę za dużo, jak na Warszawę…Ale miło poczytać pozytywną opinię o restauracjach Stolicy 🙂
dzieci lubią kisiel a ty? … zdrowy bo owocowy …
http://mieszamwgarnku.pl/desery/inne/domowy-kisiel-z-owocami-truskawkowo-rabarbarowy/
podobno są już poziomki ..
Ach, rabarbar … Alicjo, zeby bylo blizej to bym sie zglosila …
Moje dziecko ma dzis „prom’, odpowiednik balu maturalnego. Dom pelen jest dziewczat, przygotowania i rwetes … piekne dlugie suknie, eh, mlodym byc … a potem male przyjecia „przed” u dwojga znajomych i wreszcie prom. troche mi zal, juz drugie dziecko wyfruwa w swiat …
GosiuB dom pełen radości .. jak dziecko idzie na studia w mieście Alicji to będzie okazja w przyszłym roku na rabarbar po znajomości … świeży lub mrożony albo ze słoika …
GosiaB,
nie mam interesu w Toronto ani okolicach, bo bym Ci chętnie podrzuciła trochę. Moje dziecko już tak dawno wyfrunęło w świat, że aż nie pamiętam…
Jolinku,
zdjęcie z poziomkami dojrzewającymi w ogródku mojej siostry dostałam dobre kilka dni temu. Zdenerwowała mnie tymi zdjęciami, ogródek zaplanowała w tym roku maleńki, ale jak zwykle nie wyszedł znowu taki maleńki. Ale wszystko pięknie rośnie – Danka twierdzi, że to wczesna i ciepła wiosna (przynajmniej na Dolnym Śląsku). A u mnie poza bujnym rabarbarem zawiązki porzeczek, w tym roku dość marnie to widzę, ale przecież to dla ptaszyn – kiedy będą dojrzewały, my będziemy w Polsce….
Dziękuję bardzo za życzenia 🙂 , ale tak jak napisała Jolinek jestem „sierpniową” Joanną. A życzenia są zawsze miłe 🙂
Cichalu – spóźnione życzenia – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=ZgJo1NErbVo
http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/10113
https://www.youtube.com/watch?v=UBN34aAWmU8
Jolinku,
z zamrożonym rabarbarem nie mam dobrych wspomnień, ale w słoiku to jest dobry pomysł. Po prostu rabarbar nie lubi chyba być zamrażany,
po rozmrożeniu robi się taka ciapa. Może lubi być zamrażany tylko na krótko?
A propos Gosiu, no właśnie, gdzie dziecko dalej wyfruwa w świat? Czy nie do Kingston właśnie? 😉
Moje wyleciało najdalej jak mogło, do Toronto, a przecież mógł spokojnie studiować tutaj, dostałby się bez problemu, bo miał bardzo dobre świadectwo. A teraz wyfrunęli jeszcze dalej! No szkoda, że nie na Hawaje, byłoby gdzie powakacjować w zimie 🙂
Mnie jakoś nie było pusto w domu – tylko dyscyplina się rozluźniła, bo przestałam codziennie gotować, a czasem w ogóle na obiad sałata mieszana, sery i wino…Kot nam musi wystarczyć za towarzystwo. Ciche, niezbyt wymagające 😉
Małgoś – już trzecie. Nie do wiary jak ten czas pomyka. Serdeczności dla Basi. Duuuuuuużo radości i zabawy.
W dawnych sklepach kolonialnych był duży wybór rozmaitych smakołyków, nie mogli się im oprzeć również złodzieje.
Z Kuryera Lwowskiego 1912 r. pisownia oryginalna
„Stanisław Żarlikowski, eldktromechanik i Franciszek Budzicki, czeladnik ślusarski, obaj młodzi chłopcy, wybrali się w nocy na 24 grudnia do garażu firmy „Auto-aero” inżyniera Jana Noworyty. Rozbiwszy drzwi magazynu, weszli do biura i wywierciwszy szereg dziur, wyrwali blachę tak, że jeden z nich włożył rękę do wnętrza kasy i zabrał znajdująca się tam gotówkę 100 koron w banknotach i garść drobnej monety.
Wkrótce zostali obaj schwytani i przekonano się, że już przedtem w nocy na 2 listopada popełnili oni kradzież w sklepie kolonialnym Langnera, w Rynku. Wyjęli oni najpierw kilkanaście cegieł od ulicy i dostali się do przedziału piwnicznego, a stąd weszli do sklepu. Najpierw rozbili szufladę i zabrali gotówkę, następnie najedli się smakołyków, popili starem winem i wziąwszy kilka puszek blaszanych z groszem ofiarnym wyszli.
Obaj odpowiadali dziś przed sądem. Bronili ich Dr Solański i Dr Kosacz. Do winy się przyznali, przyczem Żarlikowski twierdził, że do kradzieży namówił go Budnicki, ten zaś utrzymywał, że poszedł kraść za namową Żarlikowskiego, który był poprzednio zajęty u firmy Auto-aero.
Żarlikowski na swoje usprawiedliwienie podał, że pieniądze z kradzieży użył na zakupno materjału do konstrukcji maszyny „Perpetuum mobile”, nad którą jako wynalazca pracuje.
Po przesłuchaniu kilku świadków skazał trybunał, przy uwzględnieniu okoliczności łagodzących, Żarlikowskiego na 3 miesiące, a Budzickiego na 2 miesiące.”
Dziękuję za życzenia dla Basi, przekażę jutro. Tak Krysiude za tym czasem trudno nadążyć, a za chwilę wnuczek będzie miał pół roku 🙂
Mój ulubiony polski polityk, świetnie mówi po angielsku. Ale znacie jego inne wywiady na pewno. To jest gość!
https://www.youtube.com/watch?v=1OXfP_4WBcs
Asia,
jak dla mnie – możesz obchodzić imieniny ze cztery razy do roku, nigdy nie za dużo! Jak zwykle, odpis z Kuryera mnie rozbawił!
Z czasem to mi się też coś nie zgadza, pomyka za szybko i jakby coraz prędzej. Ale podobno nic nie możemy na to poradzić, nawet jak cofniemy zegarki i jak to śpiewał Piotr Szczepanik – spalimy wszystkie żółte kalendarze.
Ciasto się piecze, tym razem zaszalałam i zrobiłam z kruszonką, a co! Zdaje się, że na zeszłoroczne spotkanie z Przyjaciółmi Moskalami też przyniosłam ciasto, chyba z porzeczkami – ale bez kruszonki. Kruszonkę robiłam chyba ze sto lat temu, a to takie proste…
Przy okazji, czytając prasę – uważajcie na kleszcze! Tutaj ten sam problem, tylko nie wiem (nie doczytałam), czy tyle ich tu z boreliozą.
Może ktoś pamięta, jak przywiozłam boreliozę z Polski tutaj, dobrych parę lat temu. A jeszcze wtedy kleszcze nie były tak „popularne” na Pomorzu Zachodnim. Ponieważ było to moje pierwsze „spotkanie trzeciego stopnia” z kleszczem, już po powrocie do Kanady pobiegłam do doktora, bo dla mnie było jasne, co to jest – czerwona tarcza, do której tylko strzelać! Dlatego uważajcie, bo konsekwencje są niemiłe przez kilka tygodni albo i więcej, no i bez antybiotyków nie da rady.
dzień dobry … ☕
Kochane Mamy dziś świętujemy .. radosnego i smacznego dnia … 🙂
Małgosiu, uściski dla wnuczki i miłego rodzinnego dnia!
A tutaj święto matki jutro, jest to zawsze ostatnia niedziela maja.
Dzień dobry 🙂
kawa
Cichalu, w prezencie urodzinowym, z najlepszymi zyczeniami!
http://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,23454113,po-mowie-nas-rozpoznasz-slownik-regionalizmow-krakowskich.html#Z_BoxLokKrakImg
(ciekawe, czy link przejdzie)
To się zgadza z polską datą, bo Dzień Matki był zawsze 26 maja. I niestety, nie zawsze w niedzielę czy sobotę…U nas druga niedziela maja, bez względu na datę.
Ciasto wyszło mi pyszne, leciutkie i w ogóle. Mieliśmy iść dzisiaj do Moskali, a oni już dwa razy dzwonili, że nie dzisiaj, tylko jutro, bo coś tam. Jeszcze wczoraj wieczorem było, że dzisiaj o 11:30, a dzisiaj z rana mail, że jednak jutro. Ze zdenerwowania napoczęliśmy ciasto i Jerzor się odgraża, że żadnego ciasta do Ruskich, jutro na 14:30 idziemy do Lisy i tam zaniesiemy ciasto (Lisa uwielbia ciasto z rabarbarem), a do Ruskich coś się kupi. Jestem zupełnie skołowana, z Lisą już od dawna jesteśmy umówieni na jutro, a tu mi Ruscy kluczą. Cholerka!
Alicjo, tak bywa, ja też miałam dziś powędrować do wnuczki ale ma kaszel i gorączkuje. Prześwietlenie nic konkretnego nie wykazało, badanie krwi również. Czekamy, może jutro a może za tydzień.
Jerzor uporczywie kaszle od czasu Kuby (ta Kuba nas prześladuje). Po miesiącu zmusiłam groźbami, że ma iść do lekarza. Pani lekarka okazała się nową rezydentką, Polką, która tu przyjechała studiować i właśnie studia skończyła. Stwierdziła bronchit. No i co na to można poradzić? Ponoć nic…
Madziu! Dziękuję za życzenia i prezent. Się otworzył, ale jak mi zrobił smaka (copyright Alicja) to powiedział, że wyczerpałem… 🙂
Małgosiu biedulka Basia …
nam też dziś nie wyszły plany bo pada .. ale mam porcje pierogów domowych z truskawkami na pociechę …
Niedawno było na blogu o bazarach. Tu właśnie jest o bazarach, artykuł rozbawił mnie, bo przypomniał, jak Polacy sobie radzą z zakazami. Klasyka 🙂
Z tego co rozumiem, w niehandlowe niedziele na bazarach można sprzedawać tylko kwiaty, więc fryzjer do usługi dodaje kwiaty 🙂
Generalna zasada jest taka, że jak już się coś kiedyś wprowadziło, to „wyprowadzić” jest bardzo trudno. Bo niedziela jest do spędzania czasu z rodziną? Nikt nikogo do tego nakazami nie zmusi…
A Edyta Gietka fajnie pisze, lubię jej artykuły.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1749180,1,tak-sie-handluje-w-niehandlowe-niedziele.read
Kilka dni temu Jolinek wspomniała o nagrodzie dla Pawła Pawlikowskiego i tego dzieła:
http://www.filmweb.pl/film/Zimna+wojna-2018-764039 Ten film na pewno warto obejrzeć, ale dzisiaj Latorośl zaproponowała swojej rodzicielce lżejszy repertuar i miała rację. To nie tylko komedia, jest w tym filmie trochę więcej, o czym doskonale opowiada ta recenzja:http://www.filmweb.pl/review/Front+weselny-21421
Francuski film, japoński obiad(sushi), włoski deser(tiramisu) oraz polska tęcza 🙂 po kolejnej, warszawskiej ulewie to podsumowanie dzisiejszego dnia.
Pawlikowski i „Zimna wojna” przewidziana na jakiś czerwcowy wieczór.
Danuska, bardzo mi sie podobal film Front + weselny. Glowny bohater mial raczej mine dyrektora zakladu pogrzebowego niz organizatora wesel, ale film byl zabawny.
Malgosia wspomniala, ze bedzie piekla krumbel z rabarbaru to ja tez upieklam. Nie wiem czy powtorze eksperyment. Dalam chyba za malo cukru i deser byl mocno kwaskowaty.
Też jestem ciekawa tego filmu, Pawlikowskiego „znam” z „Idy”. Bardzo oszczędny w środkach film i bardzo przygnębiający, ale komedie zawsze można znaleźć dla poprawienia nastroju. Nie jest to byle jaki reżyser, to pewne.
Ja sobie w antraktach między porządkowaniem archiwów rodzinnych (dorobiliśmy się!) podczytuję „Biegunów” po raz drugi, a ponieważ czytałam to dobrych kilka lat temu, odkrywam tę książkę na nowo.
I polecam wszystkim czytaczom 🙂
A na dzisiejszy wieczór przewidziana komedia „Delivery Man”, mam nadzieję, że odpowiednio śmieszna, zobaczymy. Z amerykańskimi komediami nigdy nie wiadomo, ale zdarzają się znakomite, chyba ze 3 razy z przyjemnością oglądaliśmy Bette Midler i Richarda Dreyfussa, oraz po najpierwsze Nicka Nolte w „Down and out in Beverly Hills” ( Le Clochard de Beverly Hills). Nie wiem, czy istnieje wersja francuska i polska, ale kto wie?
Ach, Danuśka, doczytałam teraz:
Il s’agit d’un remake américain du film français Boudu sauvé des eaux (1932) de Jean Renoir, avec Michel Simon.
A to ciekawostka!
Dopiero teraz doczytalam polski tytul filmu ” Nasze najlepsze wesele ” a nie Front + wesele.
O, i w 2005 ktoś z francuskich reżyserów zrobił najnowszą wersję.
2005 : Boudu de Gérard Jugnot
No proszę. Żyjemy w „mylnym błędzie” (przynajmniej ja…):
https://wiadomosci.radiozet.pl/Polska/Hrabia-Potocki-To-ja-jestem-prezydentem-Polski-nie-Andrzej-Duda
https://passent.blog.polityka.pl/2018/05/25/lzyj-pan-dalej/?nocheck=1&sso_ticket=C9BTNqkvETXOTqb5I3ky2Sc9yibL00nflotq_DY6gZKoJMD9GXcpgB9M4rr8DzVqeZOosc_2QHvGu0Y1Q-SusZTE0pT0s6-33mpDZL60qFM
Wystawa urządzenia sklepów detalicznych w gmachu Izby Przemysłowo-Handlowej w Warszawie:
http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/8179
Wspomnień czar 🙂 – stołeczne spacerki: http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/10438
MHD: http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/6654
Nowy 🙂 http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/7134
😯
Pora umierać?
https://wiadomosci.onet.pl/nauka/mieso-z-bioreaktora-naukowcy-juz-nad-tym-pracuja/8rlz63n
Alicjo-Passent, jak zawsze znakomity. Niełatwo być utalentowanym artystą w pięknym kraju nad Wisłą.
Natura ludzka
Więcej się słucze, niż sklei
za pomocą idei.
*****
Ideowiec
Im wilk większy ideowiec,
Tym więcej pożera…owiec.
Utalentowany Jan Sztaudynger 🙂
Przy kawie biotechnologia już działa
http://slideplayer.pl/slide/87676/
Po wczorajszej deszczowej sobocie zapowiada się piekna, słoneczna niedziela, czego wszystkim życzę 🙂
dzień dobry … ☕
dzień się zapowiada pięknie … u mnie dziś botwinka z jajkiem …
Jolinku, u mnie też 🙂
Ależ jednomyślnośc, u mnie też 🙂 bo co może być lepszego o tej porze roku?
Salso-o tej porze roku są trzy opcje 🙂 botwinka, szparagi i młoda kapusta.
Na deser truskawki w dowolnej postaci 🙂
Szparagi dziś na kolację, kapusta na jutro 🙂
Jolinek51
24 maja o godz. 6:50
Zgadzam się z Tobą.
Urodziłem się i dorastałem w małym miasteczku na północy Wielkopolski.
Pod względem żywności w 90% bazowało się na produktach lokalnych. Pieczywo z lokalnych piekarni – u nas były trzy – dwie GS-owskie i jedna prywatna, mięso z lokalnej masarni , także GS-owskiej lub z własnej hodowli ( większość mieszkańców hodowała po 2-3 świnie rocznie na własny użytek – oczywiście karmione naturalnie ). Do tego drób – kury, kaczki, rzadko gęsi czy indyki – także z własnej hodowli. Kury znosiły jaja i wysiadywały pisklęta a na rosół „nadmiar” kogutów ( taki już nasz samczy los) i kury, które przestały się już nieść. Mleko, sery, śmietana także z lokalnej, spółdzielczej mleczarni albo bezpośrednio od „gospodorza”. Od nich, wiosną kupowało się także prosięta do własnej hodowli. Jesienią ubijało się pierwszą, by było na Boże Narodzenie a następną pod koniec zimy by z kolei biała kiełbasa i szynka były na Wielkanoc. Robił to sąsiad z góry, którego we fachu szkolili przedwojenni majstrowie. Długie lata był później kierownikiem owej GS-owskiej masarni ( teraz to już na emeryturze). Z tego co słyszałem niedawno masarnia ta działa nadal i jest jedyną w rejonie, gdzie wytwarza się wędliny wg starych receptur. Jak Sanepid badał w szkolnej stołówce parówki w owej masarni to nie znalazł w niej nic oprócz mięsa i przypraw (jeśli chcecie wiedzieć gdzie to, wrzućcie do wyszukiwarki hasło „największa farma wiatrowa w Polsce”).
Warzywa i owoce w większości z własnego ogródka, ziemniaki, zielonki i zboże na potrzeby własne i „stworów” ( „stwory” to „po naszymu” ptaki i zwierzęta domowe) dzierżawionych pól.
To były piękne czasy !!!
Niestety – mniejsze gospodarstwa padają, większe przestawiają się na „przemysłowe” uprawy i hodowle.
Wielkie, monokulturowe pola gdzie uprawia się rośliny i obory, chlewnie czy kurniki gdzie hoduje się „stwory” „dla ludzi” a z tyłu komórka, chlewik czy ogródek gdzie uprawia się warzywa i choduje zwierzęta „dla siebie”.
Margonin to również lasy i jeziora 🙂 . Ładna okolica, chociaż płasko, kilkanaście kilometrów na północ, po drugiej stronie Noteci, krajobraz urozmaicają moreny 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=q32RbId7PUs
I nie prosięta, a proszczaki (Wielkopolska), pamiętam z wypraw na wieś, w dzieciństwie 😀 I masz rację Kaesjot, teraz prawie nikt z mieszkańców tych wsi, do których jeździłam, nie ma świń, krów, a nawet kur w obejściu.
Z Gazety Wągrowieckiej 1930 r.
„Kradzież 5 proszczaków.
W tych dniach zakradli się 21-letni syn gospodarski Kurzac i 20-letni Robotnik Stefan Rosiński z Sarbki do chlewa gospodarza Tylkowskiego w Sarbce, skąd unieśli jako łup 4 proszczaków wartości 300 zł. Skradzione proszczaki przechowali jeszcze tej samej nocy u gospodarza Krystkowiaka w Zbyszewicach pow. Chodzież, który je następnego dnia spieniężył na targu w Szamocinie. Osiągniętą w ten sposób gotówką złodzieje i ich poplecznik podzielili się zamierzając urządzić sobie w święto Trzech Króli sutą libację.
Przeszkodziła im jednak w tem policja, która zdołała całą trójkę odkryć i gotówkę odebrać. Fakty dokonywania kradzieży przez synów gospodarskich zdarzają się ostatnio coraz częściej, co jest bardzo smutne, a w tym wypadku tem smutniejsze, że nieletni złodzieje nie byli do kradzieży bynajmniej skłonieni przez biedę i głód, ale tylko chęcią użycia.”
To było 5 proszczaków, a nie 4 😉
kaesjot u mojej babci zabijali w lecie jeszcze barana by było co gotować dla żniwiarzy … reszta się zgadza … były to piękne czasy i mimo różnych rodzinnych perturbacji moje lata dziecięce uważam za bardzo szczęśliwe …
synchronizacja botwinkowa zadziałała na blogu … 🙂
Ta ścieżka
Ta ścieżka, co donikąd
Pośród zbóż się wiła,
Nie szukając niczego,
Do szczęścia trafiła.
Jan Sz.
Wiadomość dla naszych Kanadyjczyków oraz dla fanów siatkówki:
http://www.gazetakrakowska.pl/sport/a/siatkarska-liga-narodow-polacy-poszli-za-ciosem-w-krakowie-pokonali-kanade-i-pierwszy-turniej-ukonczyli-z-kompletem-zwyciestw,13210081/
Jolinku-nie chcę wchodzić Ci w paradę 🙂 Podrzucam tylko jeden, dosyć ciekawy przepis na placki z botwinką. Ot, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś chciał owe młode liście przyrządzić inaczej niż w postaci zupy:
http://cieszsiesmakiem.pl/recipes/botwina-inaczej/
dzień dobry … ☕
zbliża się nam mały „długi” weekend .. w czwartek sklepy zamknięte …
Danuśka mam w okolicy jeszcze resztki pól i sobie chodzę szukając małych szczęść … 🙂
dziś na obiad resztki botwinki i pierogi z truskawka …
Danuśka wchodzenie w paradę ucieszy koleżeństwo … 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Asia
Te targi w Szamocinie to jeszcze pamiętam z lat 60-tych. Handlowało się tam płodami rolnymi, zwierzętami hodowlanymi ( głównie młodymi) a także końmi – w tym dominowali Cyganie.
Z prosiętami to masz rację ale „proszczak” to mawiali inteligenci – lud prosty mówił na nie „proszczok” albo „prosiok”.
My jeszcze pamiętamy smak szynki i kiełbas, wątrobianek, salcesonów, kaszanek, boczku , smalcu ze świni własnego chowu. Im grubszą miała słoninę taka świnia tym była lepsza. Kromka chleba ze smalcem z cebulą i ze skwarkami a na to ogórek kiszony – to był rarytas ! potem zaczęto rozpowszechniać teorie , że smalec i ogólnie tłuszcze są szkodliwe , bo od nich się tyje i zaczęto hodować „chude” świnie.
Na szczęście tłuszcze wracają do łask bo okazuje się, że to nie one lecz nadmiar węglowodanów jest przyczyna otyłości.
Asia
Dziękuje za filmik bo to dla mnie nostalgiczna podroż w czasy dzieciństwa choć nie wszystko dotrwało do czasów, których sięga moja pamięć – np. kościół ewangelicki na Rynku .
Pamiętam jeszcze lampy gazowe oświetlające ulice nocą. I tych lip szkoda.
a propos lip to już kwitną jakby ktoś polował na kwiecie w celu suszenia na herbatkę ..
upalnie od rana …
Tak, Jolinku kwitną i wspaniale pachną. Wczoraj cieszyliśmy się ich zapachem w parku
na Żoliborzu. Może ktoś ma ochotę poczytać o warszawskich parkach?
http://zielona.um.warszawa.pl/tereny-zielone/parki/park-zeromskiego
Dla mnie teraz lipy to głownie miód lipowy, herbatka lipowa. Pamiętam jednak, że jako dzieciaki jadaliśmy młode listki lipy wyrastające przy korzeniach bo do tych na gałęziach nie mogliśmy sięgnąć. Jadało się także „serduszka” tasznika czy „bułeczki” ślazu zaniedbanego , liście szczawiu , że o jagodach, poziomkach, malinach, jeżynach, ulęgałkach, mirabelkach, orzechach włoskich i laskowych i innych dostępnych w ogrodzie. na polu i w lesie nie wspomnę.
Oczywiście żadnego mycia czy płukania – prosto z drzewa, krzaka czy ziemi.
kaesjot i marchewki prosto z grządki .. i młode ogórki z pola zjadane ze świeżym dziadkowym miodem … a agrest był taki dojrzały, że rozpływał się w ustach … dziś prawdziwego agrestu już nie ma … 😉
Jolinku,
prawdziwy, czyli bardzo dojrzały agrest jeszcze bywa, ale tylko w ogródkach i na działkach. Tam może spokojnie dojrzeć i nabrać słodyczy. W handlu jest tylko niedojrzały. Dlatego w moim małym ogródku mam dwa krzaczki agrestu.
A lipa – ileż ja się naszukałam lip, z których można by zerwać kwiaty. Bo lip, owszem, rośnie sporo, ale chodzi o czyste miejsca oddalone od dróg. I w końcu znalazłam. Jedno to park na Kolibkach w Gdyni, tam rosną dość młode lipy, a drugie to obrzeża parku miejskiego w Wejherowie. Tam rosną wielkie stare drzewa. Tam też zerwałam trochę kwiatów do wysuszenia, ale tylko raz, bo okazało się, że nie odpowiada mi zupełnie smak naparu lipowego. A w razie przeziębienia wolę napój z imbirem czy napar z kwiatów z bzu czarnego. Sprawdzałam wczoraj, czy bez już kwitnie, ale jeszcze z tydzień trzeba poczekać.
Kupiłam dziś botwinkę na jutro. A także młode ziemniaki/ z Grecji/ i koperek.
W ubiegłym roku narzekaliśmy, że truskawki były mało słodkie. Wiosna i lato były zimne i mokre, więc i truskawki nie zachwycały smakiem. Ale tegoroczne są pyszne. Jem je bez żadnych dodatków.
Młode bociany w Przygodzicach k. Ostrowa Wielkopolskiego : http://www.bociany.przygodzice.pl/
Kochani-na wszelki wypadek przypominam namiary na ośrodek, w którym zjazdujemy od
8 do 10 czerwca tegoż roku: http://www.mazowsze.plocman.pl/
Spotykamy się już za 11 dni 🙂
Kupiłam dzisiaj truskawki w rozmiarze XXL. Były smaczne, aczkolwiek średnio słodkie,
kto lubi wino francuskie niech kupuje starsze roczniki bo to z 2018 r. będą drogie … w okolicach Bordeaux grad zniszczył kilka tysięcy hektarów winnic a niektórzy stracili 90% zbiorów ..
https://rmc.bfmtv.com/emission/grele-dans-les-vignobles-on-a-perdu-90percent-de-notre-recolte-en-dix-minutes-1456981.html
robię naleśniki na soku pomarańczowym … będą z truskawkami i tarta czekoladą ..
Danuśka pogoda zaklepana …
https://pogoda.onet.pl/wideo/dlugoterminowa-prognoza-pogody-bedzie-goraco/lgj3jbf
Jeden z krzaków agrestu w ogrodzie miał żółto-czerwone owoce. Były one duże i słodkie. Do kompotów najlepsze były te, zielone, nie do końca dojrzałe.
U nas lipy dopiero zaczynają dojrzewać.
Kaesjot – na pewno znasz też okolice Białośliwia – sady, sady, sady. Tam musi być pięknie gdy wszystkie drzewa zaczynają kwitnąć.
W Margoninie była na biwaku szkolnym moja siostra, w latach dziewięćdziesiątych. Bardzo jej się podobało. A jechali taką okrężną drogą 🙂 – pociągiem do Piły, przesiadka, pociąg w kierunku Poznania, przesiadka w Chodzieży i autobus do Margonina. Bliżej byłoby wysiąść w Białośliwiu i autobusem dojechać przez Szamocin, ale może takie autobusy nie kursują?
Czy już macie zaplanowane co przywieziecie do Soczewki? Placki, pasztety, pierogi? Lubię czytać te sprawozdania zjazdowe. 😀 Znowu będzie uczta, a pogoda na pewno Wam dopisze!
Asiu-jesli chodzi o mnie to biję się z myślami. Albo tradycyjnie rybna teryna albo super kaszanka na grilla kupiona w moich nadbużańskich delikatesach. Od kiedy kupujemy i podajemy ową kaszankę, to wszyscy goście chwalą ją zgodnym chórem.
mamy nowego” kryminalistę” na polskim rynku … nie czytałam jeszcze …
http://booklips.pl/newsy/ryszard-cwirlej-podwojnym-zwyciezca-nagrody-wielkiego-kalibru-2018/
Asiu ja jeszcze myślę i kombinuję … 😉
Ja też nie czytałam, dzięki Jolinku.
Zatem wracamy do tradycyjnej powieści kryminalnej, jak wynika z uzasadnienia werdyktu jury. Mnie to cieszy. Trochę zaskoczył mnie prof. Zbigniew Mikołejko w roli przewodniczącego jury, ale tylko trochę. Filozof religii może znać się doskonale także na kryminałach. Za książką rozejrzę się.
W jakim mieście znajdziemy teraz aleję czereśniową?
„Nasza Chodzież” 1934 r. – pisownia oryginalna.
„Obwieszczenie
Niniejszem podaje się do publicznej wiadomości, że Zarząd Miejski w Margoninie wydzierżawi w drodze publicznego przetargu najwięcej dającemu za natychmiastową zapłatą
tegoroczny sprzęt czereśni
Z aleji miejskiej, wiodącej od stacji kolejowej do parku Państwowej Szkoły dla Leśniczych. Zbiórka reflektantów w sobotę dnia 12 maja 1934 r. o godz. 12 w południe, w Zarządzie Miejskim, sali posiedzeń Rady Miejskiej.
Zarząd Miejski zastrzega sobie prawo udzielenia przybicia jednemu z trzech najwięcej dających lub nie uwzględnienia żadnej z ofert.
Warunki dzierżawy przeglądać można w Zarządzie Miejskim w godzinach urzędowych.
Margonin dnia 5 maja 1934 r.
Zarząd Miejski
(-) Rzeźnik, burmistrz
Burmistrz w Margoninie (przed wojną) nazywał się Rzeźnik, a starosta wyrzyski to pan Muzyczka 🙂 .
W przedwojennej cukierni można było kupić nie tylko ciasta:
Gazeta Wągrowiecka 1927 r.
„Cukiernia Stanisławskiego
narożnik ulic Poznańskiej i Pocztowej
Wągrowiec
poleca
wyborowe ciasta, torty, sękacze wzgl. drzewce i inne
Wszelkie zamówienia na uroczystości
familijne wykonuje szybko i tanio!
Smaczne potrawy każdego czasu
jak oto: nogi wieprzowe, kiełbasę z kapustą,
flaki, bigos itd. a la carte
Kuchnia otwarta do 1:30 w nocy!
Wyborowe napoje
jak oto: piwa, wódki, likiery i wina.
Znakomite miejsce schadzek naszego obywatelstwa.” 😀
😯 hmm… mam nadzieję, że były tylko dwa 😉 Dzisiaj jest chyba pełnia, aż strach wyjrzeć przez okno 😀
Orędownik Ostrowski 1933 r.
„Tajemnicze kościotrupy w Nakle.
W śródmieściu Nakła na podwórzu realności p. Goniszewskiego (Hotel Centralny) w czasie pogłębiania piwnicy, mającej służyć za lodownię, natrafiono na dwa kościotrupy, leżące pod warstwą ziemi grubości zaledwie 20 cm. Jeden z kościotrupów leżał na wznak, a drugi na nim, w pozycji odwrotnej. Na czaszkach widniały ślady włosów, a na kościotrupach znajdowały się zniszczone zębem czasu części ubrań. Sądząc po pierwszych oględzinach, trupy nie leżały w ziemi zbyt długo. Sprawa przedstawia się na razie bardzo tajemniczo. Zdaje się jednak nie ulegać wątpliwości, że chodzi tu o ofiary zbrodni.
Wspomniana realność w ostatnich 12 latach kilkakrotnie zmieniała właściciela, co w wysokim stopniu utrudni organom śledczym ewentualne dochodzenia. Rzecz zrozumiała, że sprawa wywołała w całem Nakle wielkie poruszenie. Szczątki policja obłożyła aresztem.”
Asiu-podrzucone przez Ciebie teksty przednie, jak zawsze zresztą 🙂
Wprawdzie nie szczątki, a łososiowy filet w całości został właśnie obłożony cukrem, solą i koperkiem zatem gravlax na dzisiejszą kolację będzie, jak znalazł.
A do porannej kawy/herbaty kolejny Sztaudynger:
Slowiku, raz posłuchaj
Słowiku, raz posłuchaj róży,
Wonią się śpiewa ciszej, dłużej….
Herbatę już zaparzyłam:
https://st.depositphotos.com/1641901/2962/i/950/depositphotos_29624623-stock-photo-tea-in-the-garden.jpg
Irek zapewne za chwilę poda kawę.
dzień dobry … ☕
Asiu z rana miłe czytanie … 🙂
pora na przetwory …
https://wypiekibeaty.com.pl/syrop-i-dzem-truskawkowo-rabarbarowy/
a Wy jedliście dżem z cukinii? …
https://wypiekibeaty.com.pl/dzem-z-cukinii/
Asia
28 maja o godz. 17:39
Białośliwie znam kiepsko – przed 50 laty pojechaliśmy rowerami z kolegą, który miał tam krewnych. Czasami jak wracam znad morza to w Pile skręcam na Bydgoszcz i przez Śmiłowo, Białośliwie i Szamocin jadę do Margonina. Rzeczywiście dużo tam sadów – to chyba efekt dywersyfikacji działalności byłego Pana Senatora.
Komunikacja z Białośliwiem była kiepska, bo to wtedy było inne województwo. Najlepsze połączenia były z Chodzieżą, gorsze z Wągrowcem.
Dzierżawienie alei czereśniowych w Margoninie było kontynuowane jeszcze po wojnie. Było ich kilka wokół miasteczka – jedną z nich dzierżawił w 1959 lub 1960 mój ojciec.
Oprócz tego było kilka prywatnych sadów czereśniowych.
Było to najbardziej popularne drzewo owocowe – oczywiście żadnych oprysków !
Jedynymi „szkodnikami” były ptaki, dla których owoce czereśni stanowiły pożywienie i trzeba było je odstraszać – najlepiej hałasem kołatkami lub strzelaniem z użyciem karbidu ( pamięta jeszcze ktoś jak to się robiło ?).
Jolinek51
29 maja o godz. 8:34
Z cukinii nie ale z dyni i pomarańczy słodzone stawią.
Smaczne choć kolor ( przez stewię ) niesmacznie się kojarzy.
Dżem z dyni bardzo mi smakuje, natomiast z pomidorów, przez ich zapach, nie zachwycił 🙂
Jak ktoś będzie spoglądał w niebo powinien zauważyć.
http://bi.gazeta.pl/im/89/62/16/z23472009Q,Kiedy-ogladac-Miedzynarodowa-Stacje-Kosmiczna-.jpg
U mnie chyba za jasno, by coś zobaczyć 🙁
Na kolację były szparagi z patelni posypane parmezanem. Szybko i prosto.
Próbowałam dziś kilkakrotnie coś napisać ale tekst się nie ukazywał 🙁 Skopiowałam ten tekst i teraz mnie oświeciło- użyłam zakazanego słowa!
Wkleję to co wcześniej napisałam z pewną modyfikacją:
„Piękne lato mamy tej wiosny 🙂 Te lipy kwitnące w maju pachną mi wakacjami.
Już chyba jest pełnia sezonu truskawkowego; zajrzałam dziś na targ i średnia cena truskawek to 5 zł. Jednak pomimo różnorodnych rodzajów jakoś mi te truskawki nie smakują tak jak kiedyś. Ja wiem, że te nowe odmiany są ładniejsze, o d p o r n iejsze na transport itd. ale nie smakują tak dobrze. Przynajmniej raz w sezonie robię knedle z truskawkami i dziś po pracy mam trochę więcej czasu więc zaplanowałam taką robotę. Zobaczyłam jednak na rynku morele (po 6 zł); w ubiegłym roku zrobiłam eksperymentalnie knedle z morelami i bardzo mi posmakowały. Kupiłam morele i mam jeszcze kilka godzin na decyzję, które knedle zrobić 😉 Swoją drogą te morele to na pewno z importu bo chyba niemożliwe, żeby były nasze.”
Robienie knedli przełożyłam na jutro bo jednak za późno dotarłam do domu 🙁
Małgosiu dopiero przed chwilą przeleciała i to dosyć szybko … yurek dzięki za informację …
Czy ktoś z Was kwasił ogórki bez skórki? Jeśli tak, to poproszę o przepis i informację, czy można je przechowywać, czy trzeba zjeść od razu.
Rzepie – zrób połowę z morelami, a połowę z truskawkami. Będziesz miała jutro smaczny obiad.
Kaesjot – te sady w Białośliwiu istniały już przed wojną, a były senator ma sady w Śmiłowie, wzdłuż „10”, widziałam jadąc do Piły. Podobno są to głównie jabłonie. W naszych sklepach można kupić soki z tych jabłek, pewnie zbudował też przetwórnię. Sadownicy z Białośliwia sprzedają jabłka, śliwki, gruszki również na naszym targu, w każdą sobotę.
Julian Tuwim – Do krytyków
– A w maju
Zwykłem jeździć, szanowni panowie,
Na przedniej platformie tramwaju!
Miasto na wskroś mnie przeszywa!
Co się tam dzieje w mej głowie:
Pędy, zapędy, ognie, ogniwa,
Wesoło w czubie i w piętach,
A najweselej na skrętach,
Na skrętach – koliście
Zagarniam zachwytem ramienia,
A drzewa w porywie natchnienia
Szaleją wiosenną wonią,
Z radości pęka pąkowie,
Ulice na alarm dzwonią,
Maju, maju! – –
Tak to jadę na przedniej platformie tramwaju,
Wielce szanowni panowie!…
Z tomiku Sokrates tańczący (1919)
Byłam dzisiaj umówiona z fryzjerem, pojechałam 2 godziny wcześniej, żeby zerknąć na wystawy i a nuż coś kupię…
Nic nie ma dla mnie 🙁
Wszystko dla młodzieży! Głupia nie jestem i sama obszarpię sobie stare, wyświechtane dżinsy (cena ok 60-80$) – ale to już nie na moje lata dostojne. Niestety, szał poszarpanych dżinsów trwa – czy w Polsce też? Bo u nas moda to tak ze 2 lata po tym, co modne w Polsce. Więc te dżinsy (obszarpane) jak krótkie, to dla mnie za krótkie, jak długie, to przylegają jak rajtuzy… 🙄
Przeprosiłam się ze starą garderobą i cześć, tylko że mam jej niewiele, jako że ostatnio zrobiłam bardzo solidną czystkę w szafie.
W Polsce się obkupię 🙂
Na obiad na zimno kuskus ze wszelkimi warzywami, zamiast cytryny użyłam 2 kiszone ogórki nieduże. Kiszone, nie korniszony!
Idę odreagować, bo ten fryzjer też mi się nie udał(a). Obszarpała mnie raczej, niż ostrzygła tak, jak chciałam.
Jasienicę czytam.
Krysiade-wprawdzie nie mam doświadczeń w kiszeniu ogórków bez skórki, ale kiedyś jadłam u znajomych znakomite, obrane i pokrojone w podłużne plastry ogórki jak poniżej:
https://smaker.pl/przepis-ogorki-w-zalewie-miodowej,154149,erjot.html
Tak przyrządzone ogórki można też znaleźć sklepach.
Rzepie-ze smakiem obecnych truskawek jest coś na rzeczy. Wygladają pięknie, przechowują się znakomicie, ale….A może to mnie nie udało się jeszcze w tym roku trafić na truskawki naprawdę słodkie i rzucające na kolana?
Sadzę, że podczas podróży po Polsce Alicja znajdzie bez problemu dżinsy swoich marzeń 🙂 Oprócz nieustająco widocznych na ulicach „obszarpanych” są w sklepach modele tradycyjne. Tu trochę praktycznych informacji o tych nieśmiertelnych spodniach. Może przydadzą się tym, którzy lubią chodzić w dżinsach?
https://www.jakkupowac.pl/jakie-damskie-dzinsy-kupic/
Siedzi sobie baca przed chatą. Podchodzi do niego turysta i pyta:
-Jaka jutro będzie pogoda?
Na to baca:
-A jutro to będzie słońce świeciło.
Sprawdziło się, więc turysta postanowił wyruszyć kolejnego dnia na długi spacer i z samego rana pyta bacę:
-Baco, jaka będzie dziś pogoda?
A na to baca:
-Nie wiem, jeszcze radia nie słuchałem.
Przychodzi krasnal do baru i pyta:
-Ile kosztuje kufel piwa?
-Pięć złotych.
-O rany, nie stać mnie. A ile kosztuje jedna kropelka?
-Jedna kropelka nic nie kosztuje.
-No to proszę mi nakapać cały kufel.
dzień dobry … ☕
krysiude ja nie robiłam takich ale z przepisu wynika, że można przechowywać jak normalnie kiszone …
https://kuchniatosztuka.blogspot.com/2016/09/ogorki-kiszone-kanapkowe-bez-skory.html
Jak się nazywa smutna filiżanka do kawy?
Nie wiem, yurku, ja znam tylko uśmiechniętą:
https://www.bonami.pl/p/rozesmiana-filizanka-biala?gclid=EAIaIQobChMImdOp3uWs2wIVqLftCh15xg2tEAYYASABEgKR6fD_BwE
filiżanka do kawy zawsze jest wesoła zwłaszcza kubek … 🙂
Smutna, pusta – filiżalka
jest nowy wpis …