W przestrzeni
Otrzymałam zaproszenie do obejrzenia nowej „przestrzeni kulinarnej” (czyli sali przeznaczonej na pokazy kulinarne), którą firma Samsung otworzyła właśnie wśród nowoczesnych budynków Wilanowa. Odbył się tam pokaz przyrządzania potraw przez jednego z najbardziej znanych na świecie kucharzy, zdobywcy dwóch gwiazdek Michelina, Michela Roux Jr. Dania przygotowane przez niego były malownicze, a jak zapewnił mnie uczestniczący w pokazie gotujący 12-latek, mój najbliższy sąsiad podczas pokazu – smakowite. Nie wszyscy bowiem próbowali tych smakołyków, nie o to chodziło. Mnie na przykład bardziej zależało na tym, aby usłyszeć wszystko, co mówił pan Roux. A opowiadał też smakowicie.
Przede wszystkim przedstawił się, jako kolejne pokolenie gotującej zawodowo rodziny. Jego dziadek, ojciec, stryjowie, on i jego córka to jak na razie całość klanu. Gotują i zarządzają restauracjami, zarówno we Francji, jak we Włoszech i Ameryce. Obecnie podróżuje po świecie opowiadając o gotowaniu oraz gotując, jakby odgrywał dobre przedstawienie. Zawsze uważałam, że rodzinne zainteresowanie się jakąś dziedziną stwarza dodatkowe możliwości i jest godne najwyższego podziwu, pochwały i zazdrości. Zdrowy nepotyzm (oksymoron?), tak bym nazwała to zjawisko, które także w Polskiej historii znaczyło wiele. I żal, że podobno obecnie jednym z problemów biznesu jest brak rodzinnych następców.
A co do samego Samsunga – czy trzeba w ogóle mówić o lśniących płytach, przepaścistych funkcjonalnych lodówkach, które przecież znajdują się w wielu polskich domach. Dla mnie spośród wszystkich sprzętów najbardziej interesujące były piekarniki, w których na dwóch poziomach, w różnych temperaturach można piec dwie potrawy jednocześnie. To naprawdę piękna perspektywa na następny zakup.
Komentarze
Choć o panu Ruox Jr. co nieco słyszałam, dań nie próbowałam. Rozumiem Basiu, że i iebie ominęła okazja zakosztowania potraw mistrza.
Przestrzeń kulinarną będę obserwować podczas działalności Wombata w kuchni rodzinnej. Obiecał na obiad musakę (teściowie nigdy nie jedli). Ja ustawiłam się w pozycji „oglądacza”. Gotowanie w nieswojej kuchni bywa niełatwe, ale jakoś sobie poradzi. Zabieramy jedynie ze sobą konieczny sprzęt. No i drobne „pokupki” trzeba poczynić.
Komputer wskazuje 20:46, co nijak ma się do czasu środkowoeuropejskiego. Zatem „do dzieła” w duchu kuchni greckiej.
PaOlOre – jakżeś uchwycił Starą Żabę poza domem? Dyć Ona ciurkiem z kuchni nie wychodziła.
Ooo…zgubiłam literkę „C” w Ciebie, przepraszam
Mam dwie książki Michela Roux, Jajka i Ciasta, bardzo ładnie wydane, można „jeść oczami” 🙂
Wywiad z rzeczonym kucharzem:
http://m.gotowanie.onet.pl/sztuka-kulinarna,643/michel-roux-jr-nic-nie-pasjonuje-mnie-bardziej-niz-wyborne-jedzenie-i-picie,56706.html
Danuśki propozycja na następny Zjazd, żeby odbył się nad Bugiem ma tę zaletę, że może w końcu Irek dojedzie, KrysiaD., Jolinka się zgarnie nawet z wnukami z pobliskich Urli (nie wykręci się), Marek Kulikowski też z Ostrołęki dojedzie i inni z drugiej strony Wisły.
Jak nie będzie ciekawszych propozycji, to na XIII zapraszają Żabie Błota 🙂
Ciekawe, kiedy osiągniemy 600000 komentarzy?
Żabo, jeszcze trochę trzeba poczekać 🙂
A tak w ogóle i szczególe, upiekłam mięsny podarek od Ciebie i wyszedł rewelacyjnie 🙂
Żabo-podtrzymuję moją propozycję zjazdową:
spotkanie na włościach nadbużańskich w dniach 1-2 września 2018.
Znakomite Towarzystwo gwarantowane i pogoda oczywiście też!
Mięsny podarunek od Żaby jeszcze w zamrażalniku. Od wczoraj był zaplanowany post pod tytułem, chłe, chłe… „tylko woda i suchary”. Oczywiście, jak zwykle nic z tego nie wyszło 😉 Na dodatek dzisiaj byłam wręcz zmuszona upiec czekoladowe muffiny. Tak, tak, proszę się nie dziwić, to w ramach podziękowania za drobną przysługę krawiecką. W całym domu cudownie pachnie czekoladą. Oczywiście trzeba będzie spróbować co najmniej jedno ciastko, by sprawdzić, czy upiekło się jak należy 🙂
Poczytałam sobie trochę o tym piekarniku wspomnianym przez Barbarę, a przy okazji sprawdziłam ceny. Gdyby ktoś sobie życzył, to spokojnie może kupować nie rujnując portfela: http://www.samsung.com/pl/cooking-appliances/electric-oven-nv75k5541rs/
Żabo, w przyszłym roku o tej porze będę już na łaskawym chlebie państwowym, a więc z dojazdami powinno być łatwiej 🙂
Ja dzisiaj też piekłam, ale szarlotkę na kruchym spodzie. Trochę żałuję, że link Danuśki przyszedł później, bo idąc jego tropem natrafiłam na inny przepis, łatwy i szybki, a mianowicie: http://m.gotowanie.onet.pl/galerie/z-milosci-do-jedzenia,1242.html
Mam pytanie – w jakich ciastach można zastąpić cukier miodem ? Wreszcie w naszym domu nastąpił zdecydowany odwrót od cukru/ nie wiem, na jak długo/, a w dodatku panuje w tej sprawie całkowita zgoda małżeńska. Czasami chciałabym upiec jednak jakieś ciasto, ale bez cukru. Czy biszkopt z miodem jest wykonalny ? Macie jakieś doświadczenia w tej dziedzinie ?
Uprzejmie donoszę iż musaka wyszła wspaniale. Starszym Państwu smakowała bardzo. Rzecz niesłychana – „wołali” o dokładkę.
Od różnorodności sprzętu kuchennego można dostać zawrotu głowy. Tańsze, droższe i te super drogie. A ja z przekory dodam – nie garnki, rondle, patelnie, kuchnie, samo-szybko-wolnowary lecz umiejętność mieszania odpowiednich proporcji, dobierania odmiennych smaków, czy też po prostu dobrze upichcone proste jadło. Tu w pierś się biję – potrafię „spieprzyć” (że tak się kulinarnie wyrażę) nawet owo proste papu.
Krystyno, zajrzyj tu: https://slowianskiblog.wordpress.com/2015/06/09/puszysty-biszkopt-na-pszczelim-miodzie/
Też potrafię.
Echidno, czy krokodyle są jadalne?
Tak Haneczko. Smakują jak kurczak. Omal. Ale tylko te młode. Stare same polują. No i oczywiście są za stare na ruszt.
Mój nadworny pszczelarz mówił mi, że niegdyś bardziej cenione były jasne miody a wszelkie ciemne – typu gryczany – używane były w kuchni, jako pośledniejsze. Ja do wypieków też staram się używać gryczanego, bo najlepiej pachnie. Polecany jest też dla cukrzyków, bo zawiera fruktozę, rzepakowy zaś dla sercowców, bo ma w większości glukozę. Ponoć.
Jolinku-hop, hop! Jak tam rozpoczęcie roku szkolnego u Amelki? Smutno bez Twoich wpisów 🙁
Czekoladą pachnie w domu do dzisiaj. Dochodzę zatem do wniosku, że w takie ponuro-deszczowe dni, jakie mamy ostatnio ciasta i ciasteczka czekoladowe powinno się piec co drugi dzień. To zdecydowanie poprawia humor 🙂
http://st.depositphotos.com/1773655/2845/i/950/depositphotos_28459999-stock-photo-delicious-chocolate-heart-shape-biscuits.jpg
Dzien dobry we Wroclawiu – pogody nikt porzadnej nie zalatwil i jest jak jest.
Dzisiaj ruszamy na poludnie (niedaleko) do rodziny, a wczoraj zamarzylo nam sie spanie w Novotelu, w poblizu ktorego kiedys mieszkalismy i w latach 70=tych byl0 to miejsce, gdzie „dzialo sie”.
Niestety, nie bylo dla nas miejsca, bo akurat tez sie dzialo, byla niemiecka ekipa filmowa, ktora nakrecala jakies odcinki do ichniego serialu.
Nie zalapalismy sie na serial. Ani na hotel-Novotel. Za to rzut beretem byl maly pensjonat calkiem-calkiem i tam sie zatrzymalismy.
A teraz zbieramy sie dalej na poludnie.
Niestety, nie zalapalismy sie ani na hotel,
Salso, bardzo dziękuję. Skorzystam z tych podpowiedzi.
Przepraszam, ale to mogą jakieś dzieci bądź młodzież szkolna przeczytać i nieszczęście gotowe. To o korzystnym wpływie fruktozy na cukrzyków (i glukozy na sercowców), to w świetle aktualnej medycyny herezja. Natomiast ogólnie lepszy miód niż cukier, ale wszystko z umiarem.
A teraz na rozluźnienie atmosfery autentyk restauracyjny. Pani pyta się kelnerki (która mi to potem skrupulatnie zrelacjonowała), czy mają kapary. W kuchni są, odpowiada kelnerka, ale z czym i jak je pani podać? Z sokiem pomarańczowym, odpowiada pani. Z sokiem? Tak, z sokiem! Ale na pewno? Czy ty jesteś głucha, dziewczyno!? Ponieważ atmosfera robiła się coraz bardziej napięta, dziwne zamówienie zostało zrealizowane bez dalszej dyskusji. Niestety, klientce chodziło o campari. Campari orange.
Może chodzi o to, że fruktoza wolniej podnosi poziom cukru?
Po za tym z doświadczenia wiem, że różnym jedzeniu, różnym osobom, różnie rośnie poziom cukru i nie da się tego logicznie wytłumaczyć. Znajomemu po saudyjskich daktylach cukier nie wzrasta, a po innych tak i to bardzo znacznie, a niby tak samo słodkie.
…po różnym jedzeniu…
Krokodyl smakuje jak kurczak przyrządzony na lekko kwaśno. Takiego jadłam na Kubie. Był to krokodyl hodowany na fermie.
Zdaniem Jagodowego, praktykującego cukrzycę od lat, z cukrzycą jest jak z ruletką. Nic pewnego, wszystko się może zdarzyć.
Dobsz, ja wobec tego wrócę do zawodu wyuczonego i coś z biochemii opowiem (z całym szacunkiem do doświadczeń praktycznych Jagodowego).
Są dwa podstawowe hormony odpowiedzialne za przemianę materii. Obydwa wydzielane przez trzustkę, a pochłaniane przez wątrobę – glukagon i insulina. Glukagon wydzielany jest w stanie głodu, wychwytuje go wątroba i pod jego wpływem rozkłada glikogen (polisacharyd zapasowy) do glukozy, którą uwalnia do krwi. Glukoza jest potrzebna mózgowi do prawidłowego funkcjonowania. Gdy zaś stężenie glukozy we krwi wzrasta powyżej pewnego poziomu, komórki trzustki wydzielają insulinę. Insulinę wychwytuję znów wątroba i zaczyna się proces odwrotny – wyłapywania glukozy z krwi i budowy z niej glikogenu na cięższe czasy. To, co nazywamy cukrzycą, to zaburzenie polegające na tym, że albo trzustka nie wydziela dostatecznej ilości insuliny, albo wątroba jej nie wychwytuje (albo obie rzeczy na raz), co powoduje, że poziom glukozy wychodzi poza ten opisany wyżej naturalny mechanizm regulujący.
Mniej znaną parą hormonów jest leptyna i grelina. Grelinę wytwarzają komórki żołądka, ale tylko, gdy ten jest skurczony (‘hormon głodu’). Leptynę (‘hormon sytości’) wytwarzają podskórne komórki tłuszczowe, gdy dotrze do nich insulina z trzustki. Równowaga pomiędzy greliną i leptyną odpowiedzialna jest za zachowania żryj – nie żryj.
Grzech pierworodny fruktozy polega na tym, że trzustka reaguje wydzielaniem insuliny tylko na glukozę. Możemy mieć mnóstwo fruktozy we krwi, ale nie spowoduje to żadnej reakcji trzustki. A skoro trzustka nie zareaguje, to i leptyna nie będzie się wydzielać – będziemy wciąż głodni. Wątroba owszem, zagospodaruje fruktozę, ale nie zbuduje z niej zgrabnego glikogenu, tylko trójglicerydy (bardzo brzydkie słowo) i kwasy tłuszczowe. Glikogen jest zgrabny, bo wątroba może go szybko i łatwo syntetyzować i rozkładać (to taka wielocząsteczka glukozy), a z tymi innymi produktami to trochę gorzej. Pochodną syntezy trójglicerydów jest kwas moczowy, który w organizmie zaczyna się odkładać w różnych dziwnych miejscach (na przykład stawy) powodując dnę moczanową. Są tez pewne nie do końca udokumentowane podejrzenia, że fruktoza ma pewien związek z odkładaniem się amylopektyn w mózgu (jeszcze brzydsze słowo: Alzheimer)
Generalnie organizm człowieka przystosowany jest do pracy “na glukozie”. Umiarkowane ilości fruktozy (owoce) nie zaszkodzą, zwłaszcza zdrowemu. Problemem jest dodawany masowo do przetworzonej żywności ‘corn syrup’ czy też HFSC (high fructose corn syrup), bo z tym sobie nawet i zdrowy nie poradzi. Pamiętajmy też, że przyroda nie stworzyła jadalnych słodkich owoców z myślą o człowieku. One są dla zwierząt, żeby je jadły i przy okazji rozsiewały nasiona daleko od roślin matecznych.
Człowiek też zwierzę i też rozsiewa, a przynajmniej dawniej rozsiewał 😉
Babilasie, a jaka żywność została stworzona dla ludzi?
Babilasie, wielkie dzięki za tak szczegółowe wyjaśnienie. Od teraz wiem, jak powiedzieć rodzince, żeby mi dała św. spokój z radami; nie jedz tyle słodyczy a zamiast tego więcej owoców. 😆
Do czasu, gdy przeszłam już na (zasłużoną) emeryturę, jem bardzo mało owoców, choć wcześniej jadłam w solidnych ilościach jabłka – teraz w ogóle nie mam na nie ochoty – na słodycze zawsze. 😉 Zjazdowicze mogą zaświadczyć, że jestem typowym chudzielcem.
Errata; „Od czasu, gdy …..”
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Za zdrowie …
Rzucam się właśnie na deser po późnej kolacji. Słodki, a jakże!
Za sprawą Babilasa z Pyrlandii czynię to bez najmniejszych wyrzutów sumienia 😉
Cieszmy się, że się przysiadł do Łasuchów, bo w krótkim komentarzu potrafi w dowcipny sposób streścić podręcznik biochemii albo uświadomić nam, co ma wspólnego Solidarność z mimozą, dlaczego zdrowa żywność nie dla chorych jest, albo że podróże kształcą – wykształconych.
Dzięki Michale, zagrzej na dłużej! 🙂
Rzuciłam się na cierpkie. Zebraliśmy 3 kg tarniny. Jutro cdn.
Danuśka, nie pamiętam czy pamiętałam, żeby powiedzieć. Różę dobrze jest przymrozić.
Tutti: dzięki za miłe słowa. Małogosiu, wszelkie tzw. diety paleo: jajka, orzechy, ryby, dziczyzna. Dopiero później, w neolicie, ludzkość zaczęła jeść zboża. Mutacje warunkujące tolerancję laktozy (czyli spożywanie nabiału), to też wydarzenie z (późnego) neolitu.
Neolitycznie spożywamy ser i masło Żaby. Tolerujemy z nieopisaną przyjemnością.
I tylko nam żal, że chwila moment i zabraknie 🙁
Dzień dobry 🙂
kawa
Haneczko-tak, róża obrana ze swoich różniastych ogonków i wypustek już od kilku dni zadekowana zamrażalniku. Myślę, że w przyszłym tygodniu będzie można przystąpić do dalszej obróbki. Czy masz jakiś sprawdzony i godny polecenia przepis? Będę zobowiązana i jeszcze raz grand merci za te piękne zbiory!
Też bardzo się cieszę z obecności Babilasa w naszym gronie.
Moje muffiny zyskały uznanie, umowa w sprawie wymiany usług krawieckich na kulinarne przyklepana 🙂
Przyznam się, że nawet jestem szczęśliwą posiadaczką maszyny do szycia, ale niewiele z tego wynika 🙁 Czuję jakąś niewytłumaczalną niechęć do tego urządzenia i moja działność krawiecka ogranicza się li tylko do przyszywania oberwanych guzików.
Koleżanki Warszawianki-zajrzyjcie do poczty!
Miło w taki pochmurny dzień znaleźć w skrzynce list od Danuśki 🙂
Zupa krem z kalafiora u mnie, niestety, sypnęłam ostrą papryką i zrobiła się zupa płomień. W sam raz chyba dla Alicji. I to jest powtórka, bo parę dni temu ciasto ze śliwkami posypałam szczodrze cynamonem, który okazał się być chili, tyle że w identycznym pojemniku (ale kto by tam patrzył na etykietkę). Była niespodzianka, choć znalazł się amator i takiego smaku 🙂
Dzien dobry z Dolnego Slaska !
Zimno jak licho – co roku o tej porze przyjezdzamy i pierwszy raz taka zimnica. Oj, ktos nie zalatwil pogody!
Piszemy sie na nastepny Zjazd (XII juz!), na nadbuzanskich wlosciach
Koleżanki Warszawianki-pilna poczta czeka, spotkanie przesunięte na wcześniejszy termin, ale za to w dodatkowym, bardzo miłym towarzystwie 🙂
Alicjo-zatem odnotowuję skrupulatnie Wasze zjazdowe uczestnictwo!
Ciekawostka, cięgiem każą się logować.
Wczoraj wróciły dwie klacze po ośmiomiesięcznym treningu sportowym. Jedna cała i zdrowa, druga miesiąc temu poharatała sobie nogi wplątawszy się w linki ogrodzenia i na razie dochodzi do siebie na „chorobowym”.
Przyleciał mój brat z żoną – będą prawie rok, bo oboje mają roczny urlop z uczelni (OSU). Planujemy wyjazdy zagraniczne, ciekawe co się uda.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Żabo-zatem udanych rodzinnych spotkań i wielu ciekawych podróży!
Dla poharatanej klaczy jak najkrótszego chorobowego!
W Warszawie wyszło słońce i zapowiadają pogodny weekend, w planach wyprawa na grzyby. Obawiam się, że podobne plany może mieć wielu Warszawiaków i Wyszkowiaków zatem w naszych lasach będzie, jak na Marszałkowskiej. Zobaczymy…
Młodzi zbierają grzyby w każdej wolnej chwili, ich okolica jest dużo spokojniejsza i grzybów dostatek. Suszą na potęgę i wymyślają kolejne grzybowe dania.
Irku, gratuluję zdjęcia i nagrody!
Alicjo, Witek zapowiedział się we Wrocławiu 23 i 24 września. Daj znać kiedy będziesz w mojej okolicy, to może spotkamy się „w locie” w połowie trasy.
Tymczasem gdzieś w trasie: http://www.eryniawtrasie.eu/23418