Zgadnij co gotujemy? (33 B)
Tym razem nagrodą będzie ciekawa biografia rosyjskiego pisarza Lwa Nikołajewicza Tołstoja. Książkę napisał Wiktor Szkłowski. Są w niej również odniesienia interesujące dla uczestników blogu smakoszy. I z tego tez powodu warto ją mieć. Pytania oczywiście muszą mieć związek z nagrodą. Ale nie dotyczą ruskich pierogów.
Do roboty więc!
1 – Kto jest autorem słynnego rosyjskiego dania o nierosyjskiej nazwie boeuf Stroganow?
2 – Jak się inaczej nazywa płoć kaspijska,słynna ryba podawana w formie suszonej?
3 – Tuż po rewolucji październikowej dwaj Ormianie wysłani przez ojca na studia medyczne do Paryża zajęli się sprowadzaniem do Francji kawioru; ich firma zmonopolizowała rynek i istnieje do dziś; jak się nazywali zdolni chłopcy?
I teraz pędem do komputera. Oto adres: internet@polityka.com.pl
Kto pierwszy przyśle prawidłowe trzy odpowiedzi ten pozna od kulis życie wielkiego pisarza z Jasnej Polany.
Komentarze
Jak zwykle spóźniony, nadal bez czasu do dyspozycji, ale po paru pominiętych konkursach nie oparłem się wysłaniu.
W kawiorze jest wielki bałagan. Kiedyś było jasne – czarny i czerwony, wiadomo skąd. Teraz różne firmy sprzedają ikrę różnych ryb z różnych mórz pod nazwą kawioru. Co właściwie jest kawiorem, a co nie?
Stanisławie,
Maguelonne Toussaint-Samat kwestię tę rozstrzyga w swojej książce ?Historia naturalna i moralna jedzenia?: ?Ikra mugila, dorsza, łososia czy zębacza to żaden kawior, ani nie kawior ubogich, ani nie namiastki kawioru, tylko ikra mugila, dorsza, łososia lub zębacza. Kawior jest albo go nie ma, cokolwiek by sądzili Amerykanie?.
A tu cały artykuł:
http://archiwum.polityka.pl/art/zlote-jaja,361363.html
No jak Pan Stanislaw wyslal odpowiedzi to po zawodach. Ale ksiazka swietna nie omieszkam kupic tej biografii. pozdrawiam
Bareya,
Ja też nie wyslalam najwcześniej…
Ale co tam, liczy się zabawa 😉
chyba, że nemo cichcem wysłała odpowiedzi …
ja nie startuję … nigdy nie miałam w sobie tej żyłki do konkursów … ale moje dzieci zawsze coś wygrywały w różnych konkursach radiowych …
popaduje trochę to sobie pogotuje … dzisiaj tzw. barszcz ukraiński będzie na tapecie tzn. na kuchni … 🙂
Tu się zgadzam, jeżeli Nemo bierze udział w konkursie to reszta ma pozamiatane… 🙂
Ja wysłałem bardzo późno. Nie miałem dzisiaj czasu zajrzeć przed 8:30. Ale w samej rzeczy chodzi o zabawę. Z drugiej strony książka bardzo atrakcyjna, choć o Tołstoju pisało wielu. Ciekawy nie tylko literacko. Bogaty arystokrata, który zrzekł sie majątku i pozostawał biedny ubierając sie w ludowe rubaszki. Ale te rubaszki musiały byc przechowywane w płatkach różanych, a czerpać z majątku żony wyznawana ideologia nie przeszkadzała. To aktualne do dzisiaj.
Na tym blogu chyba można wspomnieć socjalistę, z natury rzeczy bardzo lewicowego, którego często można spotkać w bardzo wytwornych restauracjach siostry.
Dla uspokojenia: nie biorę udziału, choć wstałam o 7:35.
Robię pranie, przesadzam pomidory, szykuję pokój dla gości z Niemiec (przyjeżdżają jutro i zostaną do niedzieli), w sobotę impreza na 80 urodziny teściowej (u nas), a od poniedziałku Osobisty ma 2-tygodniowy urlop i pora na Szampanię i może dalej… Nie mam głowy do konkursów 🙁
Ewo, dziękuję za tę linkę. Zgodne to z moimi odczuciami, ale nabierałem wątpliwości w sklepach oferujących te dziwne „kawiory”.
o rety przeczytałam, że impreza na 80 osób i mnie przytkało jak to będzie … no ale to tylko 80 lat kończy szacowna jubilatka … 🙂 …
Acha, a durna Pyra pisze, a pisze pod wczorajszym blogiem… Jak kto potrafi, to może tu wklei mój komentarz dotyczący księgarń poznańskich?
Się robi:
# Pyra pisze:
2010-04-21 o godz. 08:19
Jest mi wstyd za moje miasto! Jestem wściekła. Po jaką cholerę człek trzydzieści kilka lat przepracował na obrzeżach kultury (na marginesie) a to w szkole, a to w wojsku, a to w muzeum, krzesząc niby (na niby?) te iskierki ducha w narodzie? Moje miasto doprowadziło już do likwidacji kin studyjnych, świetlic środowiskowych, niektórych filii bibliotecznych, a teraz na skraju bankructwa stoją śródmiejskie księgarnie; w tym i taka, która powstała jeszcze w gruzach w 1945r. Po co moja Matka i Ojciec bawili się w likwidowanie analfabetyzmu? Pewnie – wszystko drożeje, miasto potrzebuje pieniędzy, więc trzeba podnieść czynsze – i po raz kolejny i kolejny. Księgarnia przestaje płacić, bo nie daje rady; bank zamyka kredyt obrotowy, urzędnicy myślą, że księgarnia się wyprowadzi do soboty? Czy oni mają pojęcie, jak wygląda likwidowanie takiej firmy? Na opróżnione lokale ogłasza się przetargi – tym sposobem w centrum zostają banki i puby. Pewnie, po co baranom więcej?
fajny pomysł na sos warzywny … zrobię dzisiaj i trochę zawekuję w słoiki … będzie jak znalazł, kiedy przyjdzie apetyt … 🙂
http://prowincjalnawioska.blox.pl/2010/04/Mam-swietny-przepis.html#ListaKomentarzy
Dzięki Krysha – ja jestem jakoś niegramotna w te klocki. Wszyscy mi pokazują, opisują, a ja, jak ten eratyk, czyli głaz narzutowy.
Jeszcze nachodzą mnie watpliwości. Według Maguelonne Toussaint-Samat ikra gorbusza nie jest kaiorem, a zawsze myślałem, że jest, choć uchodził za coś gorszego od czarnego (najlepszy czarny jest szary). Jest jednak wielu smakoszy, którzy kawior czerwony (czyli pomarańczowy, najlepszy właśnie gorbuszy) cenią ponad czarny. Gorbusza pojawiła się w Morzu Kaspijskim sztucznie, zahodowana przez Irańczyków. W naturze mieszka w Arktyce, w tym w Oceanie Spokojnym.
Eee, tam, wmówiłaś sobie, że nie potrafisz! Jak byś siebie przekonała, że dasz radę, to nie byłoby problemu. Ale oczywiście najgorzej z przekonaniem siebie. To samo dotyczy palenia! Wiem, co mówię, paliłam ponad 30 lat i dochodziłam do 3 paczek dziennie, a paląc swego ostatniego w życiu papierosa jeszcze nie wiedziałam, że to ostatni. Przepraszam, ale tak mi się przypomniały donosy Żaby.
Stanisławie,
Wychodzę z założenia że de gustibus non est disputandum. Jak smakuje, to jem. Nieważne jak zwał…
A swoją drogą, jestem ciekawa zdania Gospodarza…
Pyro, bardzo się zmartwiłam tą wiadomością.Domyślam się, że chodzi o słynną „Jedynkę”.Pamiętam ją od „zawsze” i do głowy mi nie przyszło, że mogłoby jej zabraknąć. Jak poznikają księgarnie w centrum, miasto się zrobi beznadziejne, nic tylko banki i jakieś „ważne” firmy.
Napisałam, przywitałam Nisię, a tu Internet odfrunął i zjadło. 🙁
Tak Ewo z P. – chodzi o „Jedynkę” i nie tylko. W zamian „pozwalają” im stanąć do przetargu o lokal na Kantaka. Tam ma być „czynsz za złotówkę” przez pierwsze trzy lata ale po pierwsze trzeba zrobić remont na koszt własny, po drugie placówka ma pełnić rolę klubową. To kto będzie finansował organizację spotkań autorskich, wieczorów poetyckich i spotkań środowiskowych, bo przecież nie miasto!
Jeszcze do wpisu z 9.53 : dla osób niezorientowanych w temacie organizacji imprez klubowych.
Otóż imprezy takie zawsze kosztują mniejsze, czy większe pieniądze, a dzieje się tak nawet, kiedy autor, aktore,plastyk działają honorowo, społecznie i nie biorą ani grosza (a niby dlaczego nie mają zarobić zgodnie z prawem i za własną robotę?) Tak, czy owak plakaty trzeba wykonać, kilkadziesiąt zaproszeń rozesłać, jakąś kawę i ciasteczka albo wodę mineralną zapewnić, jakąś choćby szczątkową scenografię zrobić, dziennikarzy jakoś przyciągnąć choćby okazjonalną promocją cen na książki, a jak nawet sprawa chwyci, to potem trzeba posprzątać. I nie każdy znakomity nawet księgarz potrafi poprowadzić imprezę na kilkadziesiąt osób. Ten , kto to zrobi też będzie się spodziewał paru złotych albo innych profitów. Jednym słowem to kosztuje wszystko, a raczej minęły czasy czynów społecznych.
Ewa: pewnie, ze o gustach sie nie dyskutuje ale ja wole jak rzeczy nazywa sie po imieniu i konkretnie. Trufla to trufla na przyklad a nie takie g… co zem zamowil przez internet i w sloiczku jakas kulke dostalem, ktora ani zapachu ani smaku ani przekroju nie miala i w tym sloiczku pieknie splesniala.
Nie mam pojecia co to bylo i jak ktos towyprodukowal. Ale ktos mial czelnosc to nazwac trufla.
Dlatego jestem za konkretami leksykalnymi i semantycznymi.
Już po zabawie. Dziś wygrał Marcin Ł. (czekam na adres pocztowy, by wysłać książkę p.adamczewski@polityka.com.pl ) i oczywiście gratuluję!
A odpwiedzi sa takie:
1 Francuz Merie-Antoine Careme, kucharz także cara Aleksandra I;
2 Wobła;
3 Bracia Petrosjan.
Odpowiedzi było wiele i niemal wszystkie bezbłędne.
W sprawie kawioru odgórnej dyrektywy nie będzie. Tak jak i w innych kwestiach smakowych. Każdy lubi co innego. Ja np. lubię kawior czarny i przedkładam go nawet ponad (ponoć najwyższej jakości) szary. Ale przeciez i czerwonym nie gardzę. Za kawior uważam to co znajduje sie we wnetrzach bieługi, siewriugi, sterleta – ryb jesiotrowatych. Inne kolory pachnących kuleczek to ikra aczkolwiek bardzo smaczna.
Bareya,
Oczywiście masz rację.
Ale odnosząc się do wpisu Stanisława, miałam na myśli to że ikra gorbusza (bez względu na to czy nazwana ikrą czy kawiorem) będzie mieć swoich amatorów.
Natomiast twoja pseudo-trufla nieco inna historia.
Marcinie,
gratulacje 🙂
Ewa:: To poczekam az bedzie o truflach. Moze wtedy sie dowiem co to za cholerstwo bylo.
Bareya,
takich towarów nie zamawia się w internecie u nieznanych handlarzy 🙄
Stanisławie,
znasz niemiecki, to może przyda Ci się ta informacja o kawiorze, sposobie podawania, a także o trunkach i łyżeczkach do niego
Gratulacje dla zwycięzcy!
Dziędobry na rubieży!
Jak miło obudzić się z psią mordą przyspawaną do kolan… Mordka jest mała i kochana, dlaczego w sanatorium nie pozwalają trzymać psów, nie rozumiem!
Co się tyczy dzisiejszego konkursu, to pochwalić się po prostu muszę, że w pałacu Stroganowych w Petersburgu jadłam bliny z kawiorem. Tylko to było trochę jak z Radiem Erywań… bliny były naleśnikami (oni tak sobie upraszczają, skubańcy, nakupowali takich cwanych maszyn i trzaskają te naleśniki taśmowo, b. dobre zresztą), kawior chyba też nie z jesiotra (pyszny!), a restaurant nie w salach pałacowych, tylko w wielkim namiocie na dziedzińcu. Bardzo ambitny zresztą oraz przepyszny i nazywał się „Russkoje Ampire” albo jakoś tak. Wystrój wzruszająco imperialny, czarno czerwony, nasze cyniczne towarzystwo latało gremialnie do toalety, która wyglądała jak jaki carski lupanar.
Ech, życie!
Tak nawiasem, cieszę się, że nam się stosunki z Rosją ocieplają. Pięknie się oni zachowali, bardzo bym chciała, żeby przyjaźń kwitła. Lubię się przyjaźnić, a ichnią muzykę i poezję kocham.
😆
ja też się cieszę .. zwyczajni Rosjanie to bardzo mili ludzie … cieszę się też, że Nasze Państwo dobrze i sprawnie działa byśmy mogli się bezpiecznie smucić …
No, to jeszcze odrobinka Broniewskiego :
„Gdzie poryw górny, tam jest Polak.
Gdzie nurt głęboki, tam Rosjanin.
Obu jednaka w życiu dola….”
errata : chyba nie w życiu, a w dziejach…”
Witaj powrócona Nisiu 😀
Gratulacje dla zwycięzcy 😀
Kursuję między domem a ogrodem pod dyktando przelotnych deszczy.
Dzisiaj na obiad ruskie Żaby dla mnie i kurczacze mielone dla reszty.
Kawior jadłam dwa razy, bardzo mi smakował. Szkoda, że jesiotr nie kura 🙁
Gratuluję zwycięzcy bez żalu, bo zabrałem się zdecydowanie późno, więc nie miałem nadziei.
Nemo, moja znajomość niemieckiego jest bardzo taka sobie, ale ten tekst o kawiorze jest bardzo przystępnym językiem pisany, więc przeczytałem z wielkim zainteresowaniem, bo rzeczywiście mało ogólników, za to faktów mnóstwo. Historia bardzo ciekawa. Ale określenie „Erzatzkaviar” na popularne w handlu rodzaje ikry, które kawiorem nie są, bardzo mi się podoba. Jednak są one szczegółowo opisane.
ruski, pruski jadal kluski
austryjacki kasze,
a nasz polski orzel bialy
ten jadal kielbase
hmm…
kawiory, trufle?
cos sie poprzewracalo
Prześliczne te łyżeczki kawiorowe i ta z muszli i ta złocona. Nie chwaląc się (przykład Nisi) Pyra dawno temu udzielała rad p. konsul CCCP – Dworackiej, która dostała przydział 5 kg kawioru na przyjęcie z okazji rocznicy październikowej w konsulacie, jak to podawać, korzystając z tego, co w konsulacie z nakryć było. W rezultacie w różnych punktach sali stanęło ok 20 miseczek kaukaskich trybowanych z warstwą lodu, a na tym duże puchary deserowe pełne kawioru i przybrane cząstkami cytryn (Pyra dostała całą siatkę cytryn w charakterze honorarium – upominku) obok były koszyczki do pieczywa, gdzie w haftowanych ukrainskich serwetach były ciepłe grzanki z bułki, sukcesywnie donoszone. Jej, szkoda, że tow. Dworacka już misji w Poznaniu nie pełni. Twarda z niej baba była, ale mądra i znająca swoje ograniczenia. Jestem ciekawa, czy teraz do polskości się przyznaje? Wtedy mówiła, że nazwisko z początku XIX w i ona nic o polskich przodkach nie wie, a języka nauczyła się na studiach.
Sam jadłem wczoraj na obiad kiełbasę biała, tak się złożyło. A kawior czasami też jadałem. Trufli samych w sobie nie jadłem, niestety. Podejrzewam, że już ich nie spróbuję.
Cóż, korzenie też można zmieniać, jak trzeba.
Kończę pracę na dzisiaj i jadę naprawiać rurę c.o. przewierconą w nocy przy zakładaniu karnisza. Radości było dużo. jeśli się uda naprawić, będzie jeszcze więcej. I cieplej.
Pyro – 5 kilo kawioru – ho, ho!
Moje najlepsze wspomnienie kawiorowe pochodzi z małego miasteczka, gdzie robiłam dokumentację do filmu i gdzie zyskałam sympatię właścicielki restauracji. Już w czasie rozmów wstępnych zapodała koniaczek, potem drugi, trzeci, po którymś spytała, na co miałabym ochotę – ja na to, że kawioru jeszcze w życiu nie próbowałam – kiwnęła palcem i kelner przyniósł mi całkiem sporą michę na lodzie: żarłam ten kawior łyżkami pod następne koniaczki. Bardzo mi przypadł go gustu, ale końca imprezy nie pamiętam. 😳
Wiwat dla dzisiejszego Zwycięzcy !
Kawior i szampan,proszę bardzo.Nie musi być na śniadanie,
ale o każdej innej porze chętnie i z przyjemnością 😀
Stroganowa też bardzo lubię.
Stanisławie-dlaczego wiercisz dziury w nocy ? To trochę hałaśliwe
zajęcie.
Nsiu- dobrze,że już wróciłaś na swoje wysuniete rubieże.
Być może doczytasz,że będziemy się blogowo zaprzyjaźniać
w czasie Targów Książki w Warszawie 22 maja o 16.00
w restauracji „Różana”.Rozumiemy,że będziesz mogła
do nas dołączyć ?
p. A.D. mówiła „prazdniczaja ikra”. Widocznie mieli takie puchy dla placówek dypl., dowództw wojskowych itp i dostawali je do dyspozycji z okazji świąt państwowych. Mówiąc nawiasem środków na inne przystawki mieli malutko ( o ile w ogóle) – kawior, stolicznaja i armeński koniak. Kwiaty w małych bukiecikach kupili dopiero po długich dyskusjach. Były jeszcze puszeczki z sokrą, jeszcze jakieś konserwy rybne i to wszystko. Potem wnieśli dwie wielkie ryby pod majonezem (pyszne) i to było całe przyjęcie. P. Tola mówiła, że ambasady dostają więcej, konsulaty – mniej.
Kawior tylko do szampana (brut) i ewentualnie dobrze zmrożonej wódki.
Łyżeczka tylko z masy perłowej, rogu lub złota. Kontakt z innym metalem, nawet srebrem, nadaje nieprzyjemny posmak. W ostateczności może być łyżeczka plastikowa.
Kawior nie powinien osiągnąć temperatury pokojowej, zawsze podawać na lodzie (w szklanej miseczce lub oryginalnej puszce).
Ikra z łososia bałtyckiego przyrządzona w Krynicy Morskiej przez moją siostrę według przepisów uzyskanych na tym blogu została uznana przez znawców z kręgu tutejszych przyjaciół za lepszą od kawioru z bieługi 😎
Według rosyjskich fachowców przy braku odpowiedniego sita do przecierania kawioru można posłużyć się rakietką do badmintona dla dzieci 😎
Druga rolka z hamulcem dokręcona, skrzynia już na kółkach, za to z wiekiem trzeba poczekać do wieczora, bo okucie z zawiasem teraz się nie zgadza (wieko cieńsze po heblowaniu o 2 mm 😯 ) a Osobisty chce, żeby się zgadzało 🙄 Poodkręcał zawiasy i będzie przesuwał o te 2 mm. Wieczorem. Tymczasem wieszam trzecie pranie, pogoda słoneczna z wiaterkiem, pierwsze już wyschło.
Kombinuję menu na sobotę. Szampana mam, kawior…? hmm… Kawior albo podróż do Szampanii… 🙄
Danuśko, mam nadzieję, że dam radę. Nie wiem jeszcze, jak mi się ułożą obowiązki służbowe, ale będę się starać. 😎
Nisiu, witaj 🙂
Gratulacje dla zwycięzcy 🙂
Takitam
Uważaj bo orzeł zwisły wkrótce wyląduje i kiełbachę na grzbiecie przytarga ,
pazurami w kurpiowskim piasku chrzanu ugrzebie : będzie bal!
Chyba w związku z wulkanem co to pluje na odległość, czas pomyśleć o biletach 🙁
Witam Nisie, gratuluje ywzcieycz, wlasnie grad popadla na moje malutkie nasturcje, ktore sie bardzo dobrze rozwijaly
Nisiu- to staraj się proszę mocno i skutecznie !
Bo,co to za biesiada książkowo-targowo-majowa bez naszej blogowej pisarki 🙁
Obiecałam Wam, już 2 tygodnie temu, parę mądrości z Talmudu. W okresie żałoby, było mi nijak, a teraz przyszła pora na odwieczną madrość”Talmud” f-gty w Literatura na Świecie, nr 4/ 1987, tłum.Michał Friedman, konsultacja Ewa świderska)
Rozdział 2.7
Rabban Gamaliel, syn Jehudy ha-Nasi.
On też powiedział: im więcej mięsa, tym więej robactwa. Im więcej majątku, tym więcej zmartwień. Im więcej kobiet, tym więcej czarów. Dużo niewolnic – dużo rozpusty.. Wielu niewolników – wiele grabieży.
Sanhedrin 7
Gdy miłość była wielka, wystarczało nam łoże na szerokość klingi miecza, teraz, kiedy miłość zmalała, łoże na 60 łokci szerokości nie jest nam za szerokie.
Bereszit Rabba 55
Miłość wypacza widzenie i nienawiść wypacza widzenie.
Eruwin 41
Trzej nie boją się piekła, a oto oni : ci, którzy zaznali wielkiej biedy, ci, co chorowali na kiszki, i ci, co byli prześladowani przez władze. A są tacy, co powiadają, że również ci, którzy mieli złe żony.
O, tyle na dzisiaj. Za kilka dni podobne perełki z Koranu wystukam.
,Lubię się dzielić.
Rzeczywiście władze Poznania powinny wstydzić się decyzji o likwidacji księgarni, o ile oczywiście lokal należał do miasta, a nie do kamienicznika. O dziwo w Gdyni przy ul. Świętojańskiej cały czas funkcjonuje i to z powodzeniem księgarnia EMPiK. A, jest jeszcze druga, mniejsza księgarnia obok dawnego kina ” Warszawa”. Czyli w Gdyni nie jest źle.
Dziś na obiad były pierogi z farszem mięsno-kapuścianym i surówka z kiszonej kapusty. Niezłe…
Alina wspomniała przy temacie szparagów, że czasami podaje je z białkiem ubitym na pianę. Jakie różne są upodobania – ja takiej piany nawet nie spróbowałabym. Pewnie jest to smaczne, ale dla mnie piana musi być mocno podpieczona.
wsadziłam ciasto anielskie do maszyny chlebowej, nastawiłam na „pieczenie”. W przepisie jest czas pieczenia podany: 1/2h, 350*F. Czyli około 180*C. Na razie 1/2h minęło, ciasto ładnie podrosło, ale w środku szczera piana, ledwo letnia. Trzeba jeszcze dodać czas na rozgrzanie maszyny.
Dzień dobry Szampaństwu.
Ja urobiona po łokcie i wyżej. Coś mnie wzięło – wczoraj nie chciało za cholere, to dzisiaj podwójnie. Korzystam z przypływu energii.
Witaj Nisia
myślałam, że sanatorium jest dla podratowania zdrowia, a oni tam umartwiają mamałygą 😯
Następną razą wybierz sobie niezdrowe uzdrowiska i poszalej 😉
Na obiad będą szparagi, mam prawie kilogram. Już się zaczynają i w mojej okolicy. Słonecznie, 14C.
Wracam do roboty, bo mnie jeszcze zapał odejdzie i co wtedy?!
to Ty Alicjo już u siebie w domu? … i co Ty tam robisz żeś urobiona taka? …
Pyro- cytuj dalej, ten Talmud rzeczywiście pełen mądrości.
Parę rzeczy,przez ostatnie stulecia albo lata zrobiło się wprawdzie
nieaktualnych,bo tak: do przechowywania mięsa wymyślono
lodówki,to robactwa nie mamy,chociaż sezon na komary tuż, tuż !
Niewolnictwo zniesione,ale czy to znaczy,że nie mamy rozpusty?
Oj,chyba jeszcze trochę rozpusty nam zostało w naszych czasach,
ale nie będziemy się z tego powodu robić problemu.
Na naszym blogu kobiet sporo,to i czary się zdarzają 😀
Z ową szerokością łoża,to przecież sama prawda,wszyscy wiemy.
Miłość wiadomo patrzy przez różowe okulary,tylko teściowe tych
różowych okularów nie noszą, to wady w ukochanym obiekcie
miłości wynajdują na potęgę.
O tych okropnych żonach,co to czekają na mężów z wałkiem,
to nawet krasnoludki śpiewają,więc jasne,że mężom rzeczonym
piekło nie straszne.Oni wywałkowani przez swe żony na tym łez
padole trafią,tak czy inaczej, prosto do nieba !
Czekamy zatem na cytaty z Koranu.
Krystyno, rozumiem, ze nie lubisz takiego polaczenia, sprawa gustow. Surowe bialka ubite na piane dodaje sie tez np do musu czekoladowego. Moze kiedys nawet bezwiednie sprobowalas? 😉
Kawiar po raz pierwszy jadlam (i polubilam) na Wybrzezu Kosci Sl., wiem, to brzmi dziwnie. Poznalismy tam Rosjanina, odpowiedzialnego za import kakao. Statki plynely to Tallina, gdzie produkowano czekolade. Nasz znajomy dostawal kawior regularnie i kupilismy go od niego kilkakrotnie. To byly fajne czasy! Do tego byla zmrozona wodka.
Alino-kawior w gorącej Afryce to dopiero szaleństwo !
Osobisty miał okazję jeść kawior,że tak powiem u źródła-
w okolicach Astrachania,jako że był na wędkarskiej wyprawie
w delcie Wołgi.Kawior podawali od rana do wieczora i to
w ilościach hurtowych.Natomiast absolutnie nie można było
zabrać ani grama tegoż przysmaku do walizki,a zatem ja
byłam zdana na wysłuchanie tylko barwnych opowieści o tym,
jak wspaniale ten kawior smakował 🙁
Krystyno- nie będę Cię oczywiście namawiać do jedzenia
surowych,ubitych białek,ale muszę Ci powiedzieć,że majonez w tej odmianie też znam i bardzo lubię. A mus czekoladowy z dodatkiem
białek to jeden z moich ulubionych francuskich deserów 🙂
Alicjo, a te książki do Ciebie dotarły???
Jolinku,
jestem w domu, ileż można kota zabawiać. Wzięlam się za sprzątanie schowka pod schodami. Niełatwe zadanie bo dostęp bardzo utrudniony, trza się tam wczołgiwać. I kwiatki mi się zachciało odkurzać, i takie tam… no to mam 🙄
Nisiu,
Książki płyną, to zabiera trochę czasu, ale za to ile przyjemności 😉
Dam Ci znać, jak dopłyną, to zabiera ze dwa miesiące, czasem z groszem.
Ło jejusiu, kto by to pomyślał…
👿
Nisiu,
nie pali się, a Ty wiesz, ile przesyłki priorytetowe kosztują? Oj, wiem coś o tym… niech lepiej płyną!
Wracam do zajęć 🙁
Jutro ide jeszcze raz na ten stragan gdzie kupilam szpragi byly pyszne, nie mialam sumienia ich piec a jeszcze Pyra miala wstawke na temat kruchosci szparagow, a ja jak zdjelam banderole to stwierdzilam, ze niekture sie lamia wlasnie z trzaskiem swiadczacym o kruchosci, wiec postanowilam je ugotowac, kupowalam je tez bez zaufania bo byl greckie. Wszystko sie jednak dobrze zakonczylo i z sosem holendersko-cytrynowym byly bardzo dobre.
A tu ponizej szparagi, do wyboru, tylko niestety po francusku
http://www.isaveurs.com/recettes/cuisine/comment+preparer+l+asperge+%28entr%C3%A9e%29/recette.php
Muszę sprawdzić, czy u nas już kopią szparagi. Przeważnie w tym czasie mam coś innego do działania i tak odkładam z dnia na dzień, aż się sezon skończy.
Ciasto anielskie wyszło całkiem, całkiem. Siedziało w maszynie 80 minut. Już mnie korci, zeby przepis zmodyfikować. Np dać mniej cukru a za to dodać mielonych migdałów, formę wysypać płatkami migdałowymi (przykleiło się i nie chciało wyleźć) i jeszcze coś wymodzić. Migdały stąd, że w oryginalnym przepisie jest obowiązkowo olejek migdałowy.
Kawałek świeżo upieczonego ciasta spróbowałam polany kawą (bo gorący był!) i to dopiero było świetne. Taka żabiobłotna wersja magdalenki, nawet myślałam, zeby spróbować też piec w formie od Aliny do magdalenek. Ale, ale, forma ma instrukcję i przepisy w różnych językach, w tym po polsku!
Wstawiłam rosołek. Niby nic, a morze zapachu i smaku – po dwutygodniowym stole dzielonym z pięćsetką współbiesiadników.
Dziecku coś w lodówce zaśmiardło (mówiłam, żeby kontrolował!), więc profilaktycznie wywalił całe żarcie do śmieci. Z dużą przyjemnością kupiłam różne zwyczajne, ale SMACZNE rzeczy do chlebka, jakieś serki (sprowadzamy pyszną gorgonzolę dolce!), żeberka na jutro… roślinności sporo.
Home… itd, tralala. Dobrze w domu być z psami, które robią takie duże oczy: pańcia je coś fajnego, MOŻE DA?
Tylko kotu, jak zwykle, wszystko wisi.
😆
Alina wiedziała,jaką formę wybrać !
Forma do magdalenek z instrukcją po polsku,żeby ten Proust dożył
naszych czasów….
Myślę,że wcale w grobie się nie przewraca,ale po prostu
ręce zaciera i cieszy się z tej magdalenkowej przyjaźni
polsko-francuskiej 😀
Jak się ma Żabią kuchnię (ca 22 m. kw.), spiżarnię (ca 10 m.kw) i jeszcze jakieś schowki, pakamery i z 80 m kw strychu, to można gadżety zbierać. Toż ona ma z 10 patelni najróżniejszych!!! Nie zazdroszczę, stwierdzam fakt. Kiedy Młodsza przynosi nowy nabytek, to ja tylko pytam, gdzie to wstawi. Tak gadałyśmy o maszynie do chleba. Jednak nie, nie kupię – nie mam na nią miejsca, Nie zazdroszczę? Zazdroszczę jak cholera tej spiżarni Mieszczą się tam dwa , nie trzy – trzy duże regały, trzy lodówki i jeszcze jakiś stolik. Co prawda mój Św.p. gadał, że gyby mi hangar kupić to i tak zapchałabym go ze szczętem, ale zna się tam chłop na kuchni i wygodzie kucharki.
Zahęcam pt Blogowisko do przeczytania dzisiejszego wpisu u p. Chętkowskiego. Dyskuska o przydatności dziewczyn w „męskich” zawodach technicznych. Bardzo sensowny komentarz naszej Heleny i przezabawny „odpór” pana, co to twierdzi, że ona nie rozumie, nie jest w stanie zrozumieć jakie szczęście spotyka człowieka, który kilka dni tyra w garażu nie jedząc i nie śpiąc przy remoncie nikomu niepotrzebnego starego motocykla. Uśmiałam się, jak norka (czy tak się mówi?)
Pyra 15:07
Eruwin 41 podoba mi się. Mogę się uratować przed kotłem ze smołą 🙂
Wprawdzie z biedą to jest tak, że nie było nigdy aż tak źle, żeby nie mogło być gorzej, na kiszki nie chorowałem, państwo nie dało rady mnie zgnębić, bo dałem nogę, gdy się zrobiło podbramkowo… ale Talmud daje mi ostatnią szansę:
wystarczy, że poślubię Osobistą 😀 😀 😀
Uwaga – wiem, że „zachęta” przez ch, ale nie zawsze odbija „c”
uwaga: wiem, że spaghetti się je łyżką i widelcem, ale mi wystarczy widelec…
znajomym mi Włochom także 🙂
PaOLOre – chyba tylko w przypadku, kiedy Ci się zacznie spieszyć do ostatecznego rozstrzygnięcia
Szparagi w piekarniku, cała spora taca.Połowę spróbuję z jajkiem posiekanym, połowę bez, zobaczymy, co lepsze. Jeszzce nie całkiem lokalne ci one, ździebko z południa, ale cena całkiem, 1.99$ za 375 gr.
Szybki obiad, na nic dłuższego nie mam czasu.
Pyro Ty sie robisz specjalistka od promocji…
Szparagi po francusku, to takie prosto do ust?? 😉
Ale co ja o ustach, chciałem o zupełnie przeciwpołożnym organie, o ogonie!
Kiedyś już z ciekawości kupiłem, ugotowałem, ogryzłem ze smakiem i był jeszcze wywar na zupę.
Jestem właśnie w trakcie wykonywania ogona wedle propozycji Gospodarza. Ogon kupiłem, ale zapomniałem co tam jeszcze trzeba i okazało się że brak na składzie selera naciowego. Dokupi się jutro, i razem z marchewką doda , w ramach tych przepisowych, końcowych 15 minut.
Obsmażyłem, z braku innego, na gęsim smalcu. Teraz się bulbuli po malutku, strasznie dużo tego płynu się zrobiło, bo i woda i wino i pomidory, więc bulbuli sie bez pokrywki. Dodałem dwie małe puszki krojonych pelati, czosnku 2 ząbki więcej bo małe jakieś były, wino nie tak znowu dobre, ale chociaż koloru właściwego. Smaku to jeszcze szczególnie nie posiada, ale jeszcze min. 1,5 godziny bulbulenia.
Dodałem 3 goździki, ot tak z ostrożnej ciekawości bo w przepisach to goździki i cynamon i gałka muszkatołowa- tą dodam bo lubię.
Tyle widocznie wersji ogona we Włoszech ile wersji bigosu u nas.
Wracając do ust, przypomniałem sobie, a Antkowa przypomina mi przy każdej okazji, że w zamrażalniku leży połówka, taka uśmiechnięta połówka, świńskiego łepka.
Ja go tak poprostu gotuję, woda, przyprawy, włoszczyzna, talerz, chrzan, musztarda i razowiec. Uśmiechnięty – o taki 😀 ryjek jest super!!
Dzisiaj:
1. popsuła się pralka: nie odpompowuje wody. ile się namęczyłem, żeby wyssać wodę z bębna i wyjąć pranie (do ręcznej kontynuacji). fachowiec przyjdzie jutro między 8 a 11.
2. popsuła się terma (do ciepłej wody i ogrzewania): wentylator się nie załącza, więc ciepłej wody niet. pół roku ma. doczytałem się właśnie, że warunkiem uzyskania dwuletniej gwarancji od producenta było wysłanie mu wypełnionej karty rejestracyjnej. nie wysłałem. fachowiec przyjdzie jutro między 14 a 17.
3. popsuł się Jasia komputer, tzn. windows pokazuje mi du…ży blue screen. wszystkie moje sprytne programy do ratowania padających kompów mam w pracowni po drugiej stronie Dunaju. jutro między 11 a 14 będę fachowcem.
4. popsuł mi się humor…
Bo ja jestem, Dorotolu, specjalistka od promocji. Tylko wtedy, kiedy pracowałam, nazywało się to wydziałem propagandy i kultury. Potem żaden pracodawca nie wierzył, że potrafię (promocja, PR, marketing) Nie wiedzą, jaką perłą pogardzili.
Pawełku – razem z Anią trzymamy kciuki. My jesteśmy fachmani od trzymania kciuków. Pomoc masz natychmiastową.
Tu przepis na ogon, taki bez gadania ale z ładnym podkładem.
Kto to śpiewa?? łoooo oooo o, łooo ooo o oo?
http://www.youtube.com/watch?v=f5oh-rvimJ4&feature=related
…interesuje mnie powod koncentracji na jednym przypadku…
Boh trojcu lubit – polubili Cię na górze Paolore…
Dlaczego ten gość, który z Heleną? Bo to zabawne, inteligentne i przewrotne, a mnie zawsze ściąga w stronę kabaretu
Pyro, przecież nie znamy dnia ani godziny…
to może lepiej się zabezpieczyć?
Mnie to i tak wszystko jedno. Osobista już jest. A i jaka jest, taka jest.
Dla mnie nie ma znaczenia: ślubna/nieślubna, a dla Talmudu, widać, ma 😀
A przestali lubić Kurtykę.
skąd wiesz Antek?
a może miał złą żonę?
albo chorował na kiszki?
PaoLOre – dobra, to jak wyznaczysz termin, daj znać.
Antek – a lubili?
Żle się ponoć prowadził.
http://wyborcza.pl/1,75248,7799504,Zgrzyt_nad_trumna_prezesa_IPN.html
Antek – on płaci za niewczesne pomysły sprzed 3 dni. Za duży hałas się był zrobił.
Pyro, na razie odsuwam od siebie takie plany.
Ciepłej wody w domu nie ma, więc ten piekielny kocioł działa mi niezbyt negatywnie na wyobrażnię…
A Stanyszkis willa sie chyba musi rozpadac, bo chalturzy i twierdzi, iz Kaczynski jest najlepszym kandydatem na prezydenta
Witam wieczorową (bardzo) porą.
Serdecznie gratuluję dzisiejszemu zwycięzcy.
Paolore – może jest szansa, że pralka się nie zepsuła. W końcówce węża odpływowego jest zamontowana kulka, która po dłuższym użytkowaniu pralki ulega odkształceniu i zatyka odpływ. Należy odkręcić wąż i tę kulkę usunąć. Ja miałam taką awarię w pralce i w zmywarce. Obyło się bez fachowca. Może warto spróbować? Życzę powodzenia.
Krysiade, dzięki za słowa pocieszenia, ale pompa się ani na ułamek sekundy nie włącza, a węża przepytałem już na okoliczność zatkania się 🙁
Gotuję się już na spotkanie z fachowcem.
Paolore bez odkręcenia węża nic nie można stwierdzić. Pompa nie działa i wszystko wygląda na zepsute. Nie trać nadziei i sprawdz.
Wąż to ma w paszczy, nie w odpływie i nie kulkę, ale jabłko.
Chodż kusi, ani słowa…..tu się gotuje!!
Mnie gotuje się ogon.
Pa!
f2f4
Czytam i nadrabiam. Gratuluję dzisiejszemu zwycięzcy!
paOlOre – fachowcy pomogą na te głupie maszyny. Gorzej jest jak się zdrowie psuje.
Starannie omijam wiadomości, dzienniki bo mam jakąś blokadę wewnętrzną na wszelkie informacje. Ale pokusiło mnie, żeby otworzyć link przesłany przez antka (22.36) i nie tylko szczęka mi opadła ale wszystko. Kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera.
Już po szparagach.
PaOlOre,
nie zauważyłeś, że tylko jak minie gwarancja ta „ustawowa”, a nie extra płatna (u nas tak bywa z różnymi tam… sprzętem AGD zwłaszcza), to ustrojstwo się zaczyna psuć? To nie jest teoria spiskowa, zdarzyło mi się parę razy 😯
Ale jestem twarda i chramolę ichnie dodatkowe, płatne gwarancje! Wołam Rogera i naprawia 😉
Antek?!?!? To przez ten ogon w garnku – węże Ci się pomyliły?
Młodsza kupiła smaczne wino półsłodkie „Baron de Bellmott” Pijemy sobie dawno po kolacji do ostrego pleśniowego sera, a rozpusta ta kosztowała tylko 18,- zł (bez sera oczywiście). O dziwo : francuski produkt rozlewany w Polsce, a przyzwoity.
Może to ja węża gotuję?? Pójdę i popatrzę….
Taki oskórowany i pokawałkowany wąż to może być do ogona podobny..
Paszczy nie widać, tylko samy ogon, jeśli paszczę przykrył ogonem?
Tak to może być wąż.
Ale się zakręciłem, jak świński ogon.
Dobranoc wszystkim. Starsza pani pójdzie spać.
Antek, a jak to jest wąż o dwóch głowach?
Nowy, 🙂 bądź taki dobry i zapal lampkę, bo ja już spadam…
Lampa zapalona…a co Żaba tak szybko do błotka 🙂
U mnie jeszcze słonce.
Szparagi były dobre, ale wolę bez jajka – oliwa i dyżurne wystarczą. Ja też ziewam – nie wyspałam się, a potem troche się pomęczyłam z robotą.
paOlOre,
To na temat jedzenia spagetti. Nigdy lyzka!
Don?t use the spoon when eating spaghetti to help you wrap the pasta. It is considered bad form. Spaghetti should be eaten with the fork only.
Żabo,
Przytrafiło mi się dzisiaj.
Mama z córką. Mama urodzona i wychowana w Polsce, z zawodem pielęgniarki, od ponad 40 lat tutaj. Córka, lat 35, urodziła się tutaj, po polsku kilka słów, praktycznie w ogóle. Ale mnóstwo wie, czyta, chłonie wszystko co jej wpadnie w ręce, a wpada dużo, bo pracuje w księgarni. Kilka miesięcy temu wyszła za mąż. Marzy o wyjeździe do Polski, lub gdzieś do Europy, na stałe. Tutaj się dusi. Prosi mnie o pomoc w konsulacie, bo Mama przez 35 lat nie zdążyła załatwić żadnych polskich papierów.
Wyjaśniam, że przecież jest polską obywatelką i to od urodzenia i jej dzieci też będą, więc trzeba tylko wyrobić paszport. Szok. Nic o tym nie wiedziała. Dzwonię do konsulatu. Bardzo uprzejma urzędniczka (nie wiem skąd czasami tak złe opinie o polskich amasadach i konsulatach) potwierdza wszystko co mówiłem. Sprawa jest prosta, chociaż potrwa kilka miesięcy.
Mama wzrusza ramionami. Dla niej świat zatrzymał się 40 lat temu. Ona wciąż jest przekonana, że udało jej się już za życia trafić do Raju, USA. O zmianach jakie zaszły w Polsce, Europie i na świecie coś tam niby wie, ale niczego nie przyjmuje i nie rozumie. A obywatelstwo córki – ot, jeden z kaprysów smarkatej.
Dobranoc 🙂