Spróbuj wiejskiego smaku
Obiecałam w artykule do POLITYKI przepis na prażuchę, którą polecałam jako dodatek do wyśmienitego dania wielkopolskiego, jakim są gaty wielkopolskie.
Prażucha jest daniem tyleż smacznym, co prostym. Ja ją nazywam polentą po polsku i chyba przyznacie mi rację co do nazwy. A oto, jak się przygotowuje prażuchę:
Składniki: około 1 kg ziemniaków, 3 łyżki mąki pszennej, sól
Do okraszenia: kilka łyżek smalcu ze skwarkami (może być ze zrumienioną, drobno siekaną cebulą).
Obrane ziemniaki zalać wodą i gotować około 10 minut (od zawrzenia wody), po czym odcedzić, ale nie do końca, pozostawiając około 2–3 cm płynu na dnie garnka. Wsypać mąkę i jeszcze na 10 minut dogotowywać pod przykryciem. Ponownie odcedzić, uważając, aby nie usunąć mąki. Utłuc ziemniaki z zaparzoną mąką tłuczkiem do ziemniaków, posolić i dokładnie utrzeć. Masa powinna być elastyczna i ciągnąca. Teraz albo okrasić całość prażuchy wyłożoną na miskę, lub łyżką moczoną w smalcu nakładać foremne kluchy na półmisek, po czym polać pozostałym tłuszczem ze skwarkami .Niektórzy twierdzą, że prażucha najlepiej smakuje z kapuśniakiem, ale jako dodatek do dobrego dania mięsnego lub półmięsnego to według mnie istny rarytas z przeszłości.
Komentarze
W nie tak dawnych czasach ziemniaki i potrawy mączne dominowały w codziennej kuchni. Prażucha stanowiła więc jedną z wielu postaci podawania ziemniaków. To chyba raczej potrawa regionalna, bo nie pamiętam, aby w naszej rodzinie ją jedzono. Ja zresztą wolę zdecydowanie ziemniaki w całości lub kawałkach , chyba że są w postaci klusek śląskich albo kopytek.
Przy okazji sprawdziłam te gaty wielkopolskie – to cebula nadziewana grzybami. To także potrawa zupełnie mi nieznana.
Salso,
bardzo podobała mi się ” Boska Praga”. Lubię taki wystrój wnętrz. Zastanawiałam się tylko, w jaki sposób układane są kawałki drewna na wysokiej półce. W każdym razie ładnie to wygląda. Niezbyt mi się natomiast podobają obicia kanap i krzeseł tkaniną w kratkę. Nie mam nic przeciwko kratce, ale tutaj nie pasuje mi ona. To oczywiście rzecz gustu. Menu ciekawe i to jest w sumie najważniejsze.
o niespodzianka … podobnie jak Krystyna wolę całe ziemniaki ale czasami odmiana się przyda …
dzisiaj kuskus zalałam wrzątkiem ale włożyłam do środka ususzoną gałązkę mięty .. polecam bo smakuje bardzo dobrze … będę dalej eksperymentować z innymi ziołami …
Barbaro czekam na ciepłe dni i planuję zwiedzić Pragę bo 100 lat tam nie byłam …
Ja także nie znałam prażuchy, ani tej drugiej potrawy. Ziemniaki same bardzo lubię i też raczej nie gniecione. Sama chyba prażuchy nie zrobię, ale gdyby się nadarzyła okazja, to zapewne bym spróbowała 🙂
Miło, że obejrzałyście „Boską Pragę”, przejeżdżam dość często tamtędy i z zaciekawieniem rozglądam się obserwując zmiany. Może kiedyś razem się wybierzemy na spacer, mogę nawet służyc za przewodnika (słabego, ale zawsze…)
Dla wielbicieli praskich klimatów oraz kultowych pyz z Bazaru Różyckiego:
http://varsisava.pl/pyzy-z-rozyca/
W tej chwili bazar istnieje w postaci szczątkowej, ale pyzy są nadal do kupienia w dowolnych ilościach i konfiguracjach 🙂
http://pyzyzrozyca.pl/index.html Jadłam w ubiegłym roku, były znakomite.
Pamiętam je również z lat dziecięco-młodzieńczych(z Pragi wyprowadziliśmy się, kiedy miałam 19 lat.)
Prażuchy nigdy nie jadłam i chyba mnie do niej nie ciągnie, chociaż ziemniaki lubię w różnych postaciach.
W Boskiej Pradze kiedyś chyba byłam i miło wspominam.
Prażuchę jadłam przed laty jako dodatek do kapusniaku lub zabielanego barszczu czerwonego. Prażoki, bo tak nazywaliśmy tę potrawę, jadło się z głębokiego talerza,którego połowa była wypełniona tak ugotowanym ziemniakami, do drugiej była Alana zupa.
http://www.polityka.pl/opolityce/1703236,1,zmarl-zdzislaw-pietrasik-nasz-redakcyjny-przyjaciel-dziennikarz-kulturalny.read
Danuśka, super linki, dzięki. Bazar Różyckiego i smak pyz pamiętam dobrze, podobnie jak Danuśka, z dzieciństwa i trochę później. Bazar wtedy wyglądał zupełnie inaczej, nie ma porównania z tym dzisiejszym, mocno okrojonym i bez właściwego klimaciku miejsca. Ciekawe czy teraz pyzy smakują tak samo? Idąc Targową w stronę południową, zaraz za wiaduktem kolejowym, skręcało się w ul. Skaryszewską, gdzie na tyłach Dworca Wschodniego był inny bazar tzw. „Ciuchy”. Ulubione miejsce warszawskich (i nie tylko) elegantek 🙂 Później przeniesiony do Rembertowa, znacznie powiększył ofertę, ale tego klimatu ze Skaryszewskiej już nie osiągnął.
Jolinku, zrobiłam pesto z liści rzodkiewek wg podanego przepisu. Trochę kombinowałam z olejem, bo miałam resztkę z pestek winogron i poratowałam kokosowym, co dało lekki posmaczek, ale w sumie wyszło bardzo dobrze.
Nie zauważyłam tej smutnej wiadomości podanej przez Jolinka o 16.31. Bardzo przykro.
Oj…bardzo lubiłam czytać Zdzisława Pietrasika felietony o kulturze. Wielka szkoda 🙁
Ileż dobrych filmów obejrzałam dzięki red. Pietrasikowi w czasach, kiedy pisywał krótkie filmowe recenzje. Po nim te recenzje pisywał inny dziennikarz, którego gust filmowy nie był zbyt zgodny z moim.
Zamyka się kolejny rozdział historii ” Polityki”.
Barbaro ja dolałam zbyt dużo oleju i wszedł mi raczej dresing niż pesto .. dodałam więc trochę imbiru i kapkę oleju z chili i do sałaty lodowej z różnościami wypada ok. … następnym razem będę uważać ale może ten imbir i olej z chili też dodam …
23c 😯
+5°C 🙁
Mnie zaciekawiły „wielkopolskie gaty” i na pewno kiedyś wypróbuję. Z potraw ziemniaczanych najbardziej lubię frytki królewskie, na które przepis podała kiedyś Helena – wymagają trochę zachodu, ale są bezkonkurencyjne.
Prażuchy nie znam, ale nic straconego.
Małgosiu,
u mnie to chwilowe, już mnie zaczęli „pocieszać” spece od pogody, że jutro nam sklęśnie. Ale nic, pierwsze koty za płoty!
Warto ten przepis przypomnieć, ja go wkleję potem do /Przepisów.
„Helena
27 lutego o godz. 22:01 3275
FRytki po belgijsku, powiada Pan? Prosze bardzo. Oto slynny, fenomenalny i troche pracochlonnt prezepis Hestona Blumenthala na frytki trzykrotnie smazone – wychodza chrupiace z wierzchu, zas puszyste jak puchowa poduszka w srodku;
Na 4 osoby:
4 duze ziemniaki typu King Edward albo Maris Piper
2 lyzeczki soli morskiej
1 litr oleju w miare bezsmakowego.
Ziemniaki pokroic na odpowiednie kawalki i wrzucic do dyzego garnka z zimna woda na pol godziny, aby sie wyplukaly ze skrobi, co powoduje, ze ziemniaki beda bardziej puszyste. Zlac te wode, przeplukac pod woda biezaca, zalac nowa woda i osolic. Zagotowac i trzymac na ogniu ok 10-12 minut albo do chwili kiedy noz wchdzi bez trudu do najgrubszej fryty. Osaczyc z wody i przeplukac pod bardzo zimna biezaca woda aby zatrzymac proces gotowania sie/ Osuszyc recznikiem papierowym i wylozyc na blasze, na pergaminie. UMiescic w zamrazalniku na 30 minut.
Napelnic garnek do jednej trzeciej olejem (ok 1 litra) i doprowadzic do temperatury 130 st. C. (na powierzchni oleju zaczna sie pojawiac male babelki). PO wyjeciu frytek z zamrazalnmika i lekkim otarciu papierem toaletowym ostroznie zanurzac po 8-10 frytek w oleju, gotujac je po 4-6 minut, az sie zaczna zabarwiac na zloto. Wyjmowac, rozkladac znow na blache i do zamrazalnika na 30 min. Powtorzyc smazenie w oleju po raz drugi.
Na ostatnie gotowanie podnies temperature oleju do 180 ct. i gotowac 2-3 minuty.
Po ostatecznym wyjeciu z oleju i osaczeniu na papierowym reczniku, posypac szcypta grubo mielonej soli morskiej.
Frytki mozna przygotowac i dwukrotnie usmazyc dzien przed podaniem, a potem tylko zanurzc w oleju po raz trzeci przed podaniem.
No, owszem, pracochlonne, ale my tu mowimy o Frytkach Krolewskich, OK?”
dzień dobry …
Alicjo chwała Ci za notowanie blogowych przepisów … ja nie jadam prawie nigdy frytek to praca przy nich mnie ominie …
posiałam pierwszy raz bazylię … zobaczymy czy mi urośnie …
Dzień dobry 🙂
kawa
kawa papryczkowa? ..
co robicie w długi weekend? … dzieci wyjeżdżają a ja zostaję … może połażę trochę po Warszawie jak pogoda pozwoli … zrobię wietrzenie szaf na lato .. poszperam w księgarniach …
sezon na szparagi za chwilkę lub już … ta panierka ciekawa … Danuśka jest i panko …
https://daretocook.pl/2017/04/25/pieczone-szparagi-parmezanowej-panierce/
Smażę naleśniki pszenno-gryczane, będą z twarogiem solankowym wędzonym, do tego szparagi z masłem i bułeczką. Na deser bezowo-orzechowe ciastko, kawa bez papryczki 🙂
Pogoda nadal fatalna, nie dość, że chłodno, to i mokro. Być może wyruszymy nad Pilicę, ale pod warunkiem, że nie będzie lało i wiało. Ale tak na prawdę to najbardziej lubię być w Warszawie kiedy pustoszeje przy okazji takich wolnych dni 🙂
Po tych naszych wczorajszych wspomnieniach Pragi wyciągnęłam starą książkę Kazimierza Krukowskiego pt. Moja Warszawka, odpływam wtedy w tamte klimaty, choć radośc ze smutkiem się przeplatają.
Salso, jakie masz proporcje mąki pszennej do gryczanej w tych naleśnikach?
U mnie przepiękny wschód słońca, co zwiastuje piękny dzień 🙂 Podobno ma być 21c, ale wieczorem deszcz.
Salso,
nawiązując do Twojej ksywy… na pewno masz jakieś przepisy na salsę, mieszkając w Meksyku kiedyś. Może byś coś rzuciła na blog, jakiś przepis?
Ja nigdy nie robiłam, próbowałam wielu kupnych i znalazłam taką, która mi smakuje, ale chętnie bym skorzystała z przepisu kogoś, kto robi albo robił kiedyś własną.
Kupna, która mi smakuje, występuje w wersji b.ostrej (moja ulubiona!) i łagodnej (Jerzor stale kupuje).
Jolinku,
daty spotkań w Polsce są, ale z biletami poczekam, bo nie warto się spieszyć, o czym jestem przekonana. Zawsze kupujemy bilety, kiedy jest już blisko terminu, w którym chcielibyśmy wyjechać. Nigdy nas to nie zawiodło. A możliwości przylotu do Polski jest bardzo wiele, chwała Bogu, bo polski LOT nie jest najtańszy. Zobaczymy, a na razie idę dospać.
…byłabym zapomniała – jak co roku o tej porze…ale przeoczyłam przylot 🙁
http://www.bociany.edu.pl/
Przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam, wpadli niespodziewani goście. No więc w sprawie naleśników: wyszło 18, a składniki: 0,5 l mleka, 2 jajka całe, po pięć dobrych łyżek stołowych każdej mąki, szczypta soli i na koniec woda dla uzyskania właściwej konsystencji (u mnie luźna).
Alicjo, w sprawie salsy muszę poszperać, z pamięci nie dam rady, wszystko „na oko” robię 🙂
Dzięki Salso, wychodzi na to , że po połowie każdej mąki.
planując przyszły tydzień może ktoś weźmie pod uwagę Marsz Wolności …
6 maja … godzina 13:00 … w Warszawa na Plac Bankowy ….
Alicjo, dobrze schowałam przepisy znaleźć nie mogę. Ale napiszę co pamiętam. No więc te tradycyjne salsy – czerwoną i zieloną, to zapewne wiesz, papryka, cebula, pomidor, liście kolendry, czosnek, olej. chili. Pomidory bez skórki, pestek i soku, papryka najlepiej upieczona, obrana, bez pestek, chili świeże lub w postaci przyprawy wedle gustu. Każdy składnik drobno posiekany, po połączeniu doprawiamy do smaku. Oczywiście też awokado na różne sposoby, z pomidorami lub bez, z chili, cebulą i czosnkiem wg uznania. Podobna zasada, można pognieść widelcem. Oczywiście sok z limonek i oliwa/olej.
Poza tymi podstawowymi wariacjami mam taką swoją ulubioną salsę z fasoli. Cebulę + paprykę zieloną wrzuca się na olej (np z pestek winogron) i poddusza tak żeby zmiękły, do tego wrzucam fasolę ugotowaną lub z puszki (przepłukaną na sicie), doprawiam solą, chili i zmiażdżonym czosnkiem. Wszystko razem traktuję lekko malakserem. Można na koniec sypnąc kolendrą czy innym zielem wedle uznania, albo gotowy już sos posypa pokruszoną fetą. Lubiłam tę salsę podawaną z czipsami jako czekadełko w restauracjach, ale też na ciepło jako rodzaj sosu. Nie podaję ilości poszczególnych składników, bo to lepiej samemu sobie skomponować. W Meksyku oczywiście mają odmian papryki bez liku i w rozmaitych ostrościach, jeśli ma się takie pod ręką można dodac świeże lub sypnąc chili z pudełeczka 🙂
Jeszcze taka kompozycja, ugotować fasolę z cebulą, jak już miękka posolić, odsączyć i wrzucić na patelnię na której uprzednio podsmażyć posiekaną drobno cebulę. Fasolę smażyc rozcierając, aż stanie się gęstą masą, żeby nie przywarła podlać ciut olejem. Podawac z pokruszonym serem białym, jako dodatek do ryżu czy mięsa. Nie zapomnieć o zaostrzeniu smaku przyprawami 🙂
u mnie też naleśniki ale na słodko .. do zwykłej maki ostatnio dodaję (1 łyżka) otręby pszenne lub owsiane i łyżeczkę kurkumy ..
dziś zrobiłam przegląd tylko jednej szafki i zajęło mi to pół dnia … no ale 4 torby przygotowane na jutrzejszą zbiórkę rzeczy …
na dobrą pogodę nawet nie ma nadziei … 🙁
Barbaro zamiast fasoli można chybaby użyć soczewicy … tak kombinuję … 😉
Dzięki wielkie, pokombinuję. Na pewno trzeba być ostrożnym z kolendrą, bo można przekolendrować całą salsę. Jerzor nie znosi kolendry, dla mnie to też „perfumowana natka”, kiedyś jakieś danie przekolendrowałam. Wpiszę te salsy do/przepisów – w sumie dobra podstawa, żeby samemu sobie dosmaczyć. Salsa przyszła mi do głowy dlatego, że przypomniał mi się przepis na ajwar od Heleny, który to zawsze robię latem kilkakrotnie, jak nie częściej. Mają te przepisy trochę wspólnego.
„Podgrzana” na letnio piękną pogodą (już jest +18c, a jeszcze nie ma południa!) wczoraj, przypominałam sobie wszystkie ulubione przepisy na lato 🙂
No to ciąg dalszy sosów, tym razem z książki p. Susany Osorio-Mrożek „Meksyk od kuchni”
Sos z pomidorów i chili (dla 4 osób)
4 duże b. dojrzałe pomidory,
pół ząbka czosnku,
1 cebula
2 papryki chili (serranos, chipotles, jalapenos albo suche strąki papryki namoczone w gorącej wodzie i obrane), albo w ostateczności, pół łyżeczki papryki chili w proszku
1 wiązka świeżej kolendry,
sól
Pomidory obrac, zemleć z chili, czosnkiem i solą. Cebulę i kolendrę drobno posiekać, wszystko razem połączyć i sos gotowy do podania.
Inna wersja:
Upiec pomidor, cebulę i czosnek (i chili jeśli jest świeże) zmieszać wszystko z kolendrą i solą,
Jeszcze inna:
Zemlec pomidor, cebulę, czosnek i chili i powstałą masę podsmażyć. Doprawic oregano lub kminem i odrobiną pieprzu. Pozwoli żeby wrzało 10 min. na małym ogniu. Sosy przygotowane w ten sposób mogą by przechowywane przez tydzień w lodówce.
Bardzo popularną odmianą tego sosu jest „Pico de gallo” (dziób koguta):
Drobno kroimy pomidory, cebulę chili i kolendrę, dodajemy odrobinę drobno pokrojonego świeżego ananasa. To świetny sos do kotletów wieprzowych marynowanych i pieczonych lub do smażonych filetów z ryby.
Zamęczyłam Was tymi przepisami na ostro, to na deser…lody 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=NA0VhsTjKY0
Pomidory sparzyć wrzątkiem, żeby skórka łatwo odchodziła (ja je wrzucam na chwilę, z pół minuty) do wrzątku.
Z kolei ugrilowana papryka powinna być zapakowana do torebki papierowej na jakiś czas, i wtedy skórka łatwo schodzi.
Salso,
jako ostrej papryki używam „jalapeno”, bo już mam na oko ustaloną miarkę. Moja kumpela ś.p.Bonnie robiła świetną marynowaną jalapeno. Żadna „kupna” się do niej nie umywała.
Wiejskie jadło w temacie, a my jak zwykle na tym blogu – co nam do głowy przyjdzie. Gdzie Meksyk, a gdzie prażucha? 😉
P.S. Salso,
mnie tak możesz zamęczać, chyba w poprzednim życiu byłam Meksykanką, bo uwielbiam ich jedzenie 🙂
Przepisy wkleję, jak rozkminię nową wersję libre office.
Alicjo, słuszne podejrzenie, Meksykanka jak nic! Moje początki w Meksyku były koszmarne, oczy w słup, brak tchu od tych ostrości, pomału, z lekka przywykłam, a po powrocie do kraju wszystko mi się wydało bez smaku. Czas minął i wszystko wróciło do normy, ale jalapeno w lodówce zawsze być musi (amatorem jest mój mąż), a i chili na sucho także.
Co do zmiany tematu wiodącego, to już taki nasz feler, pamiętam jak Piotr się użalał, o czym bym nie napisał, dyskusja i tak w jakimś momencie skręci w zupełnie innym kierunku 🙂
Salsa,
Smaku mi narobilas! 🙂
Gospodarz na początku zapowiadał, że to blog kulinarny, ale czego tu na pewno nie znajdziemy, to przepisów 🙂
Popatrz, jak pamięć jest zawodna – przecież od zawsze czytam blog i nie pamiętam, żeby ś.p. Gospodarz kiedykolwiek użalał się na blogowiczów, że „skręcają” na różne tematy.
Z tego co ja pamiętam, to mówił, że blog będzie takim, jakim go zrobimy. Cośmy wykonali z nadwyżką 🙂
Gospodarz stworzył blog, z którego mógł się cieszyć, i cieszył się szczerze.
Gospodarz rządzi na Chmurce, a my nadal tutaj przy klawiaturach, co świadczy o sukcesie blogu. Przecież między wieloma z nas zawiązały się przyjaźnie i moglibyśmy pisywać do siebie majlowo, ale ja nie wyobrażam sobie dnia, że siadam do komputera i najpierw nie zaglądam na blog. Nie ma takiej możliwości, nawet na Wyspach Hula-Gula, gdzie pod koniec roku się wybieram. Internet tam jest 🙂
Bardzo się cieszę, że Gospodyni z Agatą podjęły się trudu prowadzenia blogu (nic nie poradzę, „bloga” mi nie pasuje). Bałam się, że jak zostaniemy takie owieczki na pastwisku bez pasterza, to z czasem się rozlecimy po hali. Dlatego dziękuję Gospodyniom 🙂
O tak, przyznaję rację w wielu procentach 🙂
Jest dość ponętna ta polska prażucha do wypróbowania. Ale dopiero w następnym życiu. W tym postanowiłem ograniczyć zużycie wyrobów mączmopdobnych.
Może dam radę 🙄
Alicjo, przecież to „użalanie” było żartobliwe i nie pamiętam czy na blogu czy też przy okazji któregoś z naszych zlocików 🙂
Orca, cieszę się 🙂
Salsa,
Pieknie opisujesz kolory w Meksyku. Twoj opis kolorow przypomina mi opis kolorowo ubranych kobiet robiacych tortilla w ksiazce „Krolik i oceany” M. Wankowicza.
A wracając do ziemniaków, dla mnie rarytasem nr 1 są ziemniaki (najlepiej młode) z koperkiem, w towarzystwie zsiadłego mleka. Na drugim miejscu bym postawiła placki ziemniaczane, a dalej wszystko co z ziemniaków, albo z ich dodatkiem zrobić można, m.in. knedle ze śliwkami. No i jeszcze słodkie ziemniaki w różnych konfiguracjach. Koniecznie też wspomnieć o ziemniakach pieczonych w ognisku, z odrobiną soli, gorące przerzucane z ręki do ręki. Pamiętacie ten zapach snującego się dymu?
A, to trzeba było podkreślić ” 😉 ” , bo ja to wzięłam na poważnie 🙄
O knedlach ze sliwkami wiem tyle, ze roztopily mi sie w walizce na lotnisku w Chicago. Jesli ktos nie wie, w Chicago kazdy kto mowi po angielsku to turysta. Dzieki temu w Chicago mozna zobaczyc i zjesc duzo smakolykow z wielu krajow na swiecie. Miedzy innymi z Polski, z Niemiec i z Meksyku. Mieszkanka Chicago pochodzaca z Meksyku nazywa sie sympatycznie Chicana. Nazwa, Chicana, nie jest obrazliwa, chyba ze ktos lubi sie obrazac.
W sklepie w Chicago w sekcji mrozonek byly knedle ze sliwkami. W dniu odlotu kupilam dwie paczki knedli. Przelot z Chicago do Seattle trwa cztery godziny wiec pomyslalam , ze knedle przezyja.
Na kilka godzin przed odlotem w Chicago byla burza sniezna. Lot do Seattle zostal odwolany.
Kiedy nastepnego dnia w domu otworzylam walizke, knedle ze sliwkami mialy konsytencje plasteliny i powedrowaly do kosza. Razem z innymi mrozonymi smakolykami z Chicago.
ktoś smażył takie naleśniki? …
http://straga.pl/sniadania/nalesniki-na-wodzie/#
Barbaro narobiłaś mi smaku na te młode ziemniaki .. ja nauczyłam dziewczynki w Urlach jeść ziemniaki pieczone w mundurkach … podgotowane ziemniaki opiekałam z przyprawami w piekarniku .. wszystkim smakowało ..
fajny ten pomysł na zioła w naleśniku … wyglądają bardzo ładnie ….
http://kulinarnaprzygoda.pl/wyjatkowe-nalesniki-z-ziolami-wiosenne/
ok,
parę spraw należy wyjaśnić 🙄
jeżeli ktoś myśli, ze byłbym w stanie cokolwiek zmieniać, bądź cokolwiek przelewać z pustego w próżne, to nie ze mną te nummery 😉 …
to po lewej, to nie Ludwik –> dawny płyn do mycia naczyń, lecz original, zresztą tak samo jak to w środku, i również jak to po prawej ( new model 2017) , tak samo jak klepiący te slowa 🙂
🙄
a o to chodzi –> https://get.google.com/albumarchive/118399121099696213754/album/AF1QipNS2zcEjag2ZoFe0QfhgUKVA2Pv-byP4-jp1RWK/AF1QipMqqTwPsn_Blafxj8q2_eA2yYp3cnD1vNx_RZaA
A kto myśli, że coś chciałbyś zmieniać, albo zmusza Cię do zmieniania? Rób co chcesz…
Ta muzyka towarzyszyła mi przez Andy:
https://www.youtube.com/watch?v=e5WKgLTUNPg