Perły wśród wzgórz
W weekend byłam na Dolnym Śląsku, w Kotlinie Kłodzkiej. Piękne krajobrazy i budzące we mnie głęboki smutek ślady dawnej świetności. Wspaniałe budynki, niszczejące albo odremontowane byle jak. A wśród nich co jakiś czas perła – świetnie odremontowany budynek, który zapiera dech w piersiach.
Podobnie z bazą noclegową i restauracjami. Albo tanie i niedobre, albo bardzo luksusowe. Moim zdaniem tak już u nas jest poza największymi miastami. Trudno znaleźć restaurację, w której jest smacznie a niezbyt drogo. Piszę to, bo przemawia przeze mnie gorycz. W małym śląskim miasteczku nie znalazłam dobrej restauracji (a podobno była), udałam się do baru, który cieszył się popularnością, zamówiłam pierogi i padłam ich ofiarą.
Ale koniec tych narzekań. Coraz więcej jest w Polsce restauracji i są one coraz lepsze. Nie ma już znudzonych kelnerek, którym klient przeszkadzał w przerwie obiadowej. Obsługa jest coraz sprawniejsza, choć w większości miejsc nadal trudno nazwać ją profesjonalną.
W Polsce zawód kelnera rzadko jest wykonywany przez długi czas. Na południu Europy to profesja, najwyraźniej ceniona, pracuje się w niej przez wiele lat. Mężczyzna w średnim wieku obsługujący gości to widok zwyczajny. U nas kelnerowanie to metoda dorobienia, chałtura. Zajmują się tym studenci, a w czasie wakacji w miejscowościach turystycznych – wręcz uczniowie. Nawet jeśli taki kelner został przeszkolony, to jest to przeszkolenie dość powierzchowne.
W Stroniu Śląskim trafiliśmy do restauracji „Kaczka i wino”. To jedna z takich pereł, starannie odremontowana stara willa rodziny Loskych – założycieli pobliskiej huty szkła kryształowego. Obsługa bardzo młodociana i pełna entuzjazmu. Nie dość że byliśmy szybko obsłużeni, to jeszcze młoda kelnerka opowiedziała nam z zaangażowaniem o historii tego miejsca. Także o tym, że obecny właściciel kupił willę za względów sentymentalnych, bo… chodził do działającego tu kiedyś przedszkola. I że nazywa się Piotr Adamczewski. Co nas z powodów osobistych poruszyło. Nie staraliśmy się potwierdzać tej wiadomości. Dla nas jest prawdziwa.
Komentarze
dzień dobry …
nasza grupa warszawska chodząc spotykając się na mini zjazdach zawsze zwracamy uwagę na obsługę i prawie zawsze jesteśmy zadowolone … to pewnie dlatego, że wybieramy miejsca z dobrą kuchnią … ale faktycznie zawsze obsługują nas młodzi ludzie ..
Irku kawa prima sort …. 🙂
Ikowa kawa, jak zawsze, bezbłędna!
Kelnerskie abecadło bardzo serio:
http://www.horecanet.pl/Jakich-b%C5%82edow-nie-powinni-pope%C5%82niac-kelnerzy,wiadomosc,25,wrzesien,2012.aspx
Swoją drogą spostrzeżenia Agaty na temat pracy i wieku kelnerów w Polsce i Europie słuszne i z racją 🙂
o jojoooj 🙄 to bardzo smutne 🙁 pasc ofiara we wlasnym kraju i na dodatek od narodowego dania 🙁 🙁
szczerze wspolczuje i proponuje zaopatrzyc sie w system obronny i nosic go przy sobie (nie znasz dnia ani godziny … )
kiedy wychodzimy z Przyjacielem poza nasze kuchnie, zawsze mamy toto przy sobie. w plecaku, w torebce, w samochodzie. miesci sie bezproblemowo. dziala bardzo skutecznie i nie powoduje skutkow najmniejszych ubocznych. oczywiscie obrona nastapic powinna natychmiast po pierwszych sygnalach ataku.
oto toto –> https://get.google.com/albumarchive/118399121099696213754/album/AF1QipO-nLhjbxUn2Gz-mpcXBg2HOxCJx4iREmUODPDN/AF1QipO8H-uow8NAFG76ao1YI4MZrUem9Pw9QEk27VfH
obawiam sie, ze na inne polskie narodowe dyscypliny sportowe: tupanie + sikanie na cudze nogawki sa nieuleczalne 🙁 🙁
moje kotlety z soczewicą wyszły bardzo dobre .. dałam pół na pół soczewicy i mięsa wołowego z zupy + gotowane 2 marchewki + pół ugotowanego brokułu + 2 całe jaja, dodałam przyprawy do gulaszu no i natka .. na kanapce też smakują …
dziś racuchy bo Amelka z koleżanką wpada do kotki … 🙂
rzeżucha się puściła ładnie ..
Jolinku-Twoje kotlety to taki eintopf, starczają za cały posiłek 🙂 Najważniejsze, że smaczne.
Niestety, dzisiaj księżyc Gałczyński, a ręka za krótka…
moje miejsce w łóżku zajęła kotka, jej nie przeszkadza chrapanie Jerzora i księżyc (zasłona za cienka…)
Kotlina Kłodzka to moje tereny najukochańsze i proszę nie mylić Śląska („W małym śląskim miasteczku”) z Dolnym Śląskiem, bo to jest bardzo duża różnica!
Nie tak dawno mieliśmy dyskusję chyba z Cichalami na Florydzie, dlaczego ów Dolny Śląsk taki bywa tu i ówdzie zaniedbany. Otóż jak wiadomo, są to tzw. Ziemie Odzyskane. Kto zasiedlił te ziemie, wystarczy obejrzeć film Sylwestra Chęcińskiego „Sami swoi”(polecam bardzo, bardzo!).
To Lubomierz, niedaleko Lwówka Śląskiego, a Kargula i Pawlaka przeniesiono tam prosto „zza Buga”.
Do mojej wsi przeniesiono stamtąd całą wieś zza Buga, wszyscy się znali „sprzed wojny”, tylko nasza rodzina się zaplątała tam spod, a raczej znad Krakowa 😉
Otóż naonczas nikt nie był pewien dnia i godziny (ale nam się z Szarakiem zgadało…) i na wszelki wypadek nie inwestował i nie zagospodarowywał tego, co zastał.
A zastał porządek niemiecki, nic, tylko kontynuować…ale bo to wiadomo, czy za chwilę Niemcy tu nie wejdą i nie odbiorą swego? To nie śmichy-chichy, pamiętam, jak w latach 60-tych zajeżdżały do „majątku” Bartniki (natenczas jak najbardziej moje!) jakieś mercedesy i inne dekawu, Niemcy przyjeżdżali nie tyle odbierać, ile po prostu obejrzeć byłe „swoje”.
http://aalicja.dyns.cx/news/Bartniki.jpg
To poza Ziemiami Odzyskanymi, zwanymi czasami Ziemiami Zachodnimi nieznany koncept, taki „majątek”, jak to zwali. Otóż na Dolnym Śląsku pełno tego – zazwyczaj pokaźna willa jak na zdjęciu powyżej, obok (w trójkącie właściwie) dwa mniejsze „służbowe” domy, do tej willi prowadziła aleja wysadzana topolami, a ok. 1.5km dalej była wioska nieduża, jakieś 70 gospodarstw, dokładnie nie pamiętam, bo ja miałam szczęście mieszkania na Bartnikach – mieszkanie służbowe, bo z willi zrobiono lecznicę dla zwierząt (potem zwany „punktem weterynaryjnym”).
Obok willi były dwa stawy rybne, a jak, przecież „państwo” musieli mieć karpie królwskie (były!) i różne inne płotki oraz okonie i szczupaki żarłoczne, owszem, łowiłam z Dziadkiem Józefem!
Potem stawy się rozrosły na ileś tam, z tego co pamiętam aż pięć, wydobywano z nich żwir. Teraz tego miejsca po powodzi ’97 poznać nie mogę, z dachu willi ściągano helikopterem mojego kolegę szkolnego, który został weterynarzem…Willa dalej stoi, chociaż myślano, że po powodzi nie wytrzyma…wytrzymała, chociaż Nysa Kłodzka się przez nią przeczołgała, a była kilometr (+/-) dalej na południe, w kierunku Złotego Stoku. „Któren” był moim drugim miejscem zamieszkania i dzięki Szwagrowi nadal jest, co rok prorok, i mogę sobie połazić po Złotych Górach.
W Kłodzku była kiedyś restauracja „Czardasz”, do której się jeździło na „placek po węgiersku”, z zakamarków pamięci był to wielki placek ziemniaczany na cały talerz płaski, na tym podsmażone mięso mielone, do tego kwaśna śmietana i nie pamiętam, co jeszcze, w każdym razie pyszne to było i niedrogie. I warto było przejechać autobusem czy pociągiem (na Międzylesie), żeby taki placek zjeść 🙂 <–kulinarnie!
A propos Piotra Adamczewskiego – ja bym nie odpuściła, tylko popytała. Mnie się wydaje, że być może facet rozpoznał Agatę Adamczewską 😉
Moda blogowa udziela się, sojowa zupa zdobyła moją kuchnię, a i zachwalane przez Jolinka mango skusiło nasze apetyty z powodzeniem, nabyłam dwa i na tym nie koniec 🙂
Irkowa kawa super!
Co do pierogów jadanych poza domem zawsze mam lekkie obawy… A rację ma Jolinek, że w naszych licznych już restauracyjnych minizlocikach zawsze spotykamy się z sympatyczną i profesjonalną obsługą. Raz chyba jeden, dawno temu była jakaś wpadka bardzo niedoświadczonego kelnera i nieporozumienie dotyczące gatunków herbaty. Personel się starał, ale widać było brak doświadczenia i podstawowej wiedzy, no cóż, każdy kiedyś zaczynał…
wśród wzgórz güimar na teneriffie znajduje sie szesc tarasowych budowli w formie pyramid. Wszystkie z katami prostymi i znacznie wystreczowane. Stworzone zostaly bez uzycia zaprawy, podobnie jak te w gizeh niedaleko kairu, kamien wulkaniczny ulozony zostal w wielowarstwowo. Odkryte zostaly przypadkowo, zupelnie niedawno, w ostatnich latach ubieglego tysiaclecia. I po dzis dzien nie potrafja archyoladzy dopasowac zadnej sensownej teori o celowosci tych kup kamieni.
W tak tajemiczym miejscu, na jednej z finec ( finca to kawalek planety z zabudowaniami gospodarskimi o przeznaczeniu rolniczym ) znlazlem sie wraz z jednym rezydentem. Obydwoje bylismy na wyspie solo, zatem moglismy sobie pozwolic by wziac udzial w imprezie dosc brutalnej i jednoczesnie nielegalnej, jak sie pozniej okazalo.
Tylko dlatego, ze jest to juz dosc ginaca forma tradycji w naszej czesci planety zdecydowalismy sie na udzial w niej. Chcielismy zobaczyc jak sie toto odbywa na zywca, jak reaguje widownia i jak zachowuja sie zawodnicy.
Przyznam sie, ze poza taka impreza, tez bardzo lubie popatrzec na duet bezdomny + pies. W zadnej innej konstelacji, poza wymieniona nie zaobserwowalem symbiozy az na tak wysokim poziomie.
Ale podczas walki psow dynamika ogladaczy ( kobiet nie bylo tam widac ) i zawodnikow jest zupelnie inna. Musze przyznac, ze jest to bardzo brutalny sport i patrzac na widownie nie mogle zaskoczyc czym ludzina, stojaca poza ringiem stworzonym z euro palet, jest zafascynowana. Cala sceneria jest relatywnie uboga, ale faceci w marynarkach. Na ringu po jednym i drugim zawodniku sciekajacej krewi nie brakuje. Zwyciezca jest tylko jeden, aczkolwiek wypasione sa rowno obydwa piesy.
Po dwoch walkach mielismy tego widowiska po dziurki w nosie i opuscilismy arene pomimo ze zaplacilismy za caly wjazd.
Zdaje sie ze mielismy wyjatkowe wyczucie, bo zjezdzajac w dol, do oceana, mijalismy wozy policyjne, w gorze krazyl policyjny helikopter. A nastepnego dnia dowiedzielismy o akcji z gazet. Teraz i wy wiecie ze policja niszczy zanikajace tradycje na kanarach.
Piotr Adamczewski jest w Stroniu Śląskim ul. Mickiewicza 9 właścicielem Firmy Handlowej Ornatus Odzież Damska. Pod tym samym adresem mieści się pensjonat „Villa Elise” i restauracja „Wino i kaczka”.
Adam Adamczewski ma w Stroniu sklep odzieżowy, podobnie jak i Anna Adamczewska.
Gniazdo jakieś 😉
Z całą odpowiedzialnością polecam pierogi w jednym miejscu, na samym końcu południowo-zachodniej Polski, w Nowym Warpnie (nad Zalewem Szczecińskim, po drugiej stronie sporej wody jest Altwarp).
Jeżeli ktoś będzie w pobliżu, a nawet nieco dalej, niech nadrobi trochę kilometrów i wstąpi do baru ARGUS w tymże Warpnie. Nowym.
W niepozornym barze o nienachalnej urodzie* i takimż wyposażeniu zjecie najlepsze na świecie pierogi, bo tam nic oprócz pierogów (i napojów) nie serwują. Bar prowadzą dwie nad wyraz przyjazne panie, a specjalnością baru są pierogi z leszcza w rosole z tegoż leszcza.
Tak jest, Nisia mnie tam zawlokła z okazji naszego pierwszego wspólnego rejsu Darem (pisałam na blogu), chociaż to dość daleko od Szczecina, ale warto tam pojechać choćby tylko dla tych pierogów.
Za którymś razem panie zaproponowały półmich różnych pierogów, żeby nie było, że one tylko z leszcza i sezonowo, ale w moim sercu zapanowały pierogi z leszcza w rosole. Powiem krótko – niebo w gębie! I to nie są pierogi przedwczorajsze, czy nie daj Boże mrożone, tam pierogi schodzą na bieżąco, i to sprintem!
A jak się do tego doda wspaniałą przewodniczkę po tamtejszych Ziemiach Odzyskanych, Nisię…
Chwałę Argusa i ich pierogów głosiła Nisia na tych łamach niejeden raz. Zajrzyjcie tam – i powołajcie się na Nisię, że poleciła. Panie ją dobrze znały, bo Nisia jak miała gościa, który nie był w Argusie, to go za włosy, wrzucała do swojej „rawki czwórki” i wlokła do Nowego Warpna. Ach, gdzie te czasy…
TFU!
Północno-zachodniej Polski! Tak mi się ta Kotlina Kłodzka wbiła do głowy, że hej…
*nienachalna uroda© Marii Czubaszek
http://aalicja.dyns.cx/news/Pierogi%20z%20leszczem.JPG
Nie poprawiać, ma być „z leszczem”!
Panowie dziś wypije Wasze zdrowie … jest Dzień Chłopaka … 🙂
Alicjo ten opis z Bartnika i okolic pasuje do Lęborka i okolic … tu przyjechali Polacy z Litwy i Białorusi na zagospodarowane poniemieckie ziemie …
dopiero dziś zauważyłam jak Amelka urosła … była trochę mniejsza od koleżanki a teraz prawię jest o głowę wyższa ..
Z ciekawości przeczytałam recenzje – oto jedyna negatywna, a jednak pozytywna, bo znaczy, że nikt tam nie sięga do zamrażarki, aby byle czym zadowolić gości:
„Katarzyna B
(a year ago)
W dniu dzisiejszym ok godz. 16.00 weszłam wraz z rodziną i przyjaciółką do baru , gdy chcieliśmy zasiąść przy stole pani obsługująca poinformowała nas :”jak na jedzenie to nie dam rady, zadużo mam”. Poczuliśmy się jak intruzi i wyszliśmy. Nie rozumiem jak można tak potraktować konsumenta. Stanowczo nie polecam!”
Jolinku,
w Lęborku nie byłam (mieszka tam teraz moja koleżanka szkolna), ale wyobrażam sobie 😉
Nasi przesiedleńcy byli z terytoriów Ukrainy
http://www.polityka.pl/pomocnikhistoryczny/1674782,1,jak-odbywalo-sie-przesiedlenie-ludnosci-polskiej.read
Ten artykuł (i mapka) dobrze to oddaje.
Dla mnie „Ziemie zachodnie” to są moje ziemie, tam się urodziłam. Trzeba pamiętać, że dla wielu to była „ucieczka na Zachód”. Myśmy się tam znaleźli nie z powodu przesiedlenia, a z powodu wuja, starszego brata mojego taty, który coś tam w podkrakowskich lasach rozrabiał jako AK-owiec, a nastoletni tata przy nim. Ale jak trzeba się było ukryć przed jakimiś nadgorliwymi służbami, to Ziemie Zachodnie były dobrym miejscem. Teraz już nie ma kogo popytać…
Jak się wali, to wszystko naraz: drobny remont w trakcie, połamany tata w szpitalu a samochód dzisiaj się rozkraczył. Nie będę pisać, że gorzej być nie może, bo TEN NA GÓRZE ma specyficzne poczucie humoru… Wystarczy mi tych rozrywek jak na jeden raz…
Przepraszam za prywatę 🙁
Się trzymaj, Ewo.
Czasem potrzeba coś z siebie wywalić, że tak powiem.
Pozdrowienia dla Taty!
„Ten scenariusz możemy pociągnąć jeszcze dalej. Nie wszystkim emerytom będzie odpowiadał przygnębiający nastrój przedmieść. Być może zaczną więc swoje domy sprzedawać i wyprowadzać się do miast, z których przed laty uciekali. Jeśli to będzie masowy trend, to suburbia się wyludnią, a ceny domów spadną.”
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/pomiedzy-moskwa-a-wiedniem-jakie-beda-polskie-miasta-w-2050-roku/v61nb25
No to zdecyduj się, Autorze…przedmieścia czy suburbia? Ręce opadają…
Ewo, nieszczęścia lubią tak parami… ale teraz już tylko może być lepiej, czego Wam bardzo życzę, zwłaszcza zdrowia dla Taty, to najważniejsze 🙂
Ewo,
Tak to bywa, że jedna bieda to za mało. Ale teraz powinno być już tylko lepiej.
Adamczewscy są także w Gdyni, ale Piotr twierdził, że to zupełnie inni Adamczewscy.
Salso,
ja także ulegam wpływom blogowym. Tym razem chodzi o kiełki. Przypomniałaś o nich . Wprawdzie sama ich nie hoduję, ale dziś kupiłam kiełki z brokułów i posypałam nimi obficie ziemniaki w mundurkach i śledzie w śmietanie. Bardzo dobre, choć na pozór dziwne zestawienie.
Krystyno, cieszę się 🙂 u mnie już pierwsza plantacja zjedzona, czas na kolejny siew. Nie dość że to świetna i zdrowa przyprawa, to jeszcze zielony kolor cieszy dodając potrawom uroku. Tym razem wpadłam na pomysł użycia jako podstawki podłużnej, wąskiej tacy i tak też posieję świąteczną rzeżuchę, będzie ładną dekoracją stołu.
ewo współczuję … dla Taty życzenia zdrowia …
Barbaro moje pod kloszem szklanym i za chwilkę będą zielone … teraz w sklepach dużo nasion to dokupię bo mam tylko rzeżuchę .. moje kiełki posypałam na watę umieszczoną w szklanej paterze takiej jak na tartę i przykryłam szklaną pokrywką …
zdrowie Chłopaków … 🙂
Z Rzeżuchą zaznajomiłam sie dziesięcioleci parę, przebywając tymczasowo w Austrii. Kupowaliśmy nasiona i wysiewaliśmy na zwilżoną wodą watę.
Robię sałatę z bulgura (bulguru?), bo udajemy się na imprezę nieformalną z okazji odejścia (jeszcze nieformalnego) takiego jednego na zasłużoną emeryturę. Tak się przyjęło, że oprócz butelki wina każdy coś przynosi na przegryzkę. Ja chętnie tę sałatę – kuskus albo bulgur (wolę bulgur) i pełno pokrojonych drobno warzyw. Cebula (czerwona), pomidory, kolorowe papryki, może być groszek, a jeszcze lepiej ciecierzyca z puszki, na to oliwa, cytryna, pieprze i sole do smaku. Konieczny ogórek, właśnie zadzwoniłam do Jerza, żeby zakupił, z pracy wracający. Ogórek jak w żadnej sałacie (oprócz mizerii!) bardzo mi tu pasuje.
Dodałam przygarść twardych, kwaskowatych malin rodem z Meksyku, chyba akurat do tego się nadają 😉
…i odmrażam przygarść jagód merykańskich, jak szaleć, to szaleć!
Przeczytałam poniższy artykuł i nie zgadzam się z tym za bardzo, bo u nas też można takie artykuły przeczytać. Kradniemy, jesteśmy wredni w stosunku do sprzedawcy, a jeszcze Jerzor ma pretensje, że w Polsce sprzedawczynie w supersamach mają stołki do siedzenia (u nas nie) i resztę wydają na takim talerzyku, czy jak to zwać, nie ma kontaktu z ręką 🙄
To ja mu życzę, żeby sobie tak postał 8 godzin i miał „kontakt” z rękami tysięcy klientów – już widzę to, Jerzor jest obsesyjny, jeśli chodzi o mycie rąk!
Do głowy by mi nie przyszło, żeby ubrać się w „nowe” w przymierzalni i tak wyjść ze sklepu…Zresztą, tutaj sieciówki mają tak, że gdzieś tam w ubraniu jest coś takiego, że „zagra” na bramce, jak chcesz wyjść ze sklepu.
http://biznes.onet.pl/wiadomosci/handel/polacy-jako-klienci-i-sprzedawcy-kultura-zakupow-w-polsce/69gvpr
Pocieszająca (dla mnie) wiadomość, dzieci wolą czytać książki „papierowe”, niż jakieś kindle czy inne e-booki.
http://theconversation.com/children-prefer-to-read-books-on-paper-rather-than-screens-74171
dobrej nocy …. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=n_bOkOr4Wic
Ewo – trzymam kciuki.
dzień dobry …
pisałyście tu o cieście francuskim na maśle … prawie nigdzie nie można go kupić .. tu blogowiczka opisuje ciasta sklepowe i tylko jedno z Auchan prawie zdaje egzamin ..
http://madameedith.com/przepis/ciasto-francuskie-jakie-wybrac/
smaczniejszy syrop na kaszel …
https://mojekulinarnewariacje.blogspot.com/2017/02/syrop-z-marchewki-i-imbiru.html
Dzień dobry 🙂
kawa
Dziś kupiłem pierwsze świeże ogórki prosto ze szklarni. Jeszcze z kwiatem 🙂
Jolinku,
dziękuję za informacje o cieście francuskim. Byłam dziś w Auchan, ale nie zaglądałam na półki z ciastem. Sprawdzę w następną sobotę.
Dziewczyny,
Wielkie dzięki. Samochód na szczęście już na chodzie ale Tato jeszcze długo poleży.
Wprawdzie nie ma się z czego śmiać, ale powstrzymać od śmiechu się nie da, zwłaszcza czytając „komentarze” kota do całego wydarzenia. Nie, to nie jest moja Mrusia, chociaż całkiem podobna…
http://i.imgur.com/Zdl1ugC.gifv
Ewo, dużo siły i optymizmu życzę 🙂
Słońca, nowalijek i wiosny nam potrzeba, szybko!
Jolinku, dobrze że przypomniałaś blog „madameedith”, mam ją w zakładce ulubione, ale gdzieś mi zniknęła w całej powodzi innych ulubieńców. A lubię ją poczytać, dużo ciekawych, praktycznych porad i nie tylko 🙂
Ten „syrop” na kaszel też bardzo na czasie, dużo osób podziębionych. Lubię takie naturalne metody na zdrowie 🙂
Koniec wakacji, dziś żegnamy Meksyk. Do domu powinniśmy dotrzeć jutro wieczorem.
Małgosiu to były długie wakacje … dobrych lotów i czekamy na zdjęcia ..
Barbaro wolę ten niby syrop od cebulowych ..
Irku aż mi zapachniało świeżym ogórkiem … ostatnio Amelka i koleżanka robiły domowe sushi z takim ogórkiem …
ewo to dużo sił Wam życzę do opieki nad Tatą …
Małgosiu, może jeszcze zdążysz pozdrowić Meksyk ode mnie? Wspaniała podróż, ale za domem pewnie się też stęskniłaś. Już się cieszę na dłuższe relacje, wracajcie szczęśliwie!
Jolinku, ja też za tym cebulowym nie przepadam, ale jak człowiek chory, to i taką miksturę przełknę 🙂
Syrop na kaszel mojej koleżanki Haliny – co ta kobieta przeszła ze swoją wiecznie kaszlącą córką, aż wreszcie skądś wygrzebała przepis prababci.
Cebulę pokroić w cienkie płatki, ilość ma być upchana najlepiej w słoik po dżemie, dość mocno upchana, przy tym warstwy przesypywać cukrem, dosyć chojną ręką.
Po kilku dniach mamy gotowy syrop, gęsty i cukrzany, ale pokażcie mi syrop, który nie jest cukrzany… Nawet Agatka, która dla zasady wypluwała wszystko, co jej podawano, nie odmawiała tego syropu.
A propos wczorajszej sałatki, mimo wielu gości wszyscy chwalili i wołali „autor, autor!”.
Zatem polecam z całą nieodpowiedzialnością 🙂
Buen viaje, Małgosiu!
zamiast albumu z wyklejankami młody człowiek (bo ma 9 lat) za namową taty zrobił stronę internetową .. 5 nie dostał ale się nauczył się wiele … no i cieszy się gdy odwiedzają jego stronę … 🙂
http://fryderykchopin.weebly.com/
stokrotki już są na trawnikach … takie kapary można z nich zrobić …
http://ideimysle.blogspot.com/2017/02/stopaki.html
Nie jedzcie stokrotek, pamiętacie?
https://www.youtube.com/watch?v=knOY2dCfNI4
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,21465447,chlopski-talerz-w-polskim-domu-agata-michalak-polak-zjada.html#TRwknd
dzień dobry …
Barbaro film bardzo lubię …. 🙂
Alicjo tak sobie myślę, że wegetarianka raczej nie przekona mięsożerców …
Dzień dobry 🙂
kawa
Kochani, dzisiaj minie rok bez Piotra, jak to możliwe?
https://www.youtube.com/watch?v=XulvnXo6BJk
Barbaro pamiętamy …. i o Panu Lulku też …
Smutna data.
Czas szybko leci…
Rok w Burgerlandii – dla tych, co chcą wspomnieć, albo „poznać” Pana Lulka:
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Pan_Lulek/
Takie smutne daty także odmierzają nam czas. Minął tylko rok, a mnie się wydaje, że to było dawno.
Dziś spotkałam się z Danuśką i jej gdyńską kuzynką. Z Danuśką spędza się czas i przyjemnie, i pożytecznie. W planie było zwiedzanie Muzeum Emigracji, ale akurat zarządzono tam przerwę techniczną/ nie wiem dokładnie, co się za tym kryje/, więc mogłyśmy obejrzeć tylko wnętrza bez ekspozycji. Ale i tak było ciekawie, a pozostały czas spędziłyśmy w Orłowie, zwiedzając piękny park i odrestaurowany XVIII- wieczny pałacyk, w którym urządzono bardzo elegancki hotel. Nie byłam tam jeszcze po remoncie, bo tak to bywa, że blisko położone zabytki muszą czekać długo na swoją kolej. Potem była jeszcze kawa i pyszne ciasto czekoladowe u kuzynki, a ja podziwiałam olbrzymie stare lipy przy ulicy, a w ogrodzie czterdziestoletnie modrzewie i stare jabłonie fachowo przycięte na wiosnę.
Danuśka miała bardzo bogaty program odwiedzin, ale cieszę się, że znalazła czas i dla mnie. Teraz zmierza do stolicy.
Tak wygląda park i pałacyk w Orłowie. A kilka lat temu był to obraz ruiny i zapuszczenia. Dodam tylko, że park jest ogólnie dostępny, jest tam nawet mały plac zabaw dla dzieci : http://www.bryla.pl/bryla/1,85301,17841400,Hotel_jak_z_bajki__Palac_w_gdynskim_Orlowie_po_remoncie.html
http://aalicja.dyns.cx/news/Pa%c5%82ac%20w%20Kamie%c5%84cu%20Zabkowickim/
https://www.youtube.com/watch?v=JXq5foi7yXA
A na leśnej działce młode drzewa owocowe, o których pisał Gospodarz niedługo znowu zakwitną…
https://www.youtube.com/watch?v=AoBKFs3FKJM
Piotr nam często polecał książki i wino … tu dwa w jednym …
http://www.noziwidelecblog.com/2017/02/ksiazkiiwino.html
za Tych co na chmurce …
10 marca o godz. 12:19 564485 pisalem … ze policja niszczy zanikajace tradycje …
po rozmowie z rezydentem na teneriffie, musze wniesc poprawke 🙄
otoz policaje nie maja nic przeciwko walka psow, to nie byl cel pacyfikacji na wzgórzach güimar.
celam akcji policajow byla mafia, ktora na psich walkach zarabiala prowadzac nielegalne zaklady i nie odprowadzala od dochodow podatku do stosownego urzedu.
a wiec, mozemy spac spokojnie, bo tradycje same w sobie, puki co, nie sa jeszcze niszczone przez sily porzodkowe 🙂
Za tych co na chmurce.
Ewo, najlepsze myśli dla Twojego Taty.
Małgosiu, szczęśliwego powrotu.
Zainspirowana Waszymi wpisami tez chyba posadzę jakieś nasionka.
Uff, dotarłam do domu, podróż była długa i męcząca, ale loty były spokojne. Relacja, jak się trochę ogarnę …
Moja podróż z Warszawy do Gdyni i z powrotem była zdecydowanie krótsza niż ta małgosina 😉 Pendolino może nie jest najszybszym pociągiem na świecie, ale wagony mkną sprawnie i bez zarzutu. Co do załogi to szkolono ją chyba na specjalnych kursach z uprzejmości i życzliwości dla pasażerów , bo wszyscy w uśmiechach i ukłonach. Podczas każdego pobytu stwierdzam, że Trójmiasto co chwila ładniejsze i zawsze bardzo mi żal wyjeżdżać. Tym razem miałam przyjemność być na koncercie w filharmonii bałtyckiej na tymże koncercie:
http://www.filharmonia.gda.pl/pl/repertuar/icalrepeat.detail/2017/03/10/1644/-/sloneczny-pejzaz
Oraz odwiedziłam to wspaniale miejsce:
http://www.ecs.gda.pl/title,Wystawa_stala,pid,20.html
Spotkanie z Krystyną, choć krótkie, było bardzo sympatyczne i cieszę się, że udało mi się zapoznać moją gdyńską kuzynkę z blogową koleżanką 🙂
Przyłączam się do toastu…
Małgosiu 🙂
Ja w ramach inspiracji blogowych przemogłam się i z upodobaniem opiekam paprykę nad płomieniem gazowym, obieram i zjadam pokropioną lekko winegretem czosnkowo ziołowo cytrynowym z oliwą, pyszności 🙂
Za tych co na Chmurce, za wędrowców na szlaku, którzy w końcu dotarli w domowe pielesze oraz za całe Blogowisko, które potęgą jest i basta!
Zazwyczaj wpadam do Piotra, gdy tylko kalendarz i trasy wędrówek sprzyjają, ale w tym roku coś się sprzysięgło przeciw mnie i wszystkie plany związane z przyjazdem do Warszawy jak dotąd palą na panewce. Następna szansa w kwietniu. Dziś jedynie wirtualnie.
W Kotlinie Kłodzkiej zdążyłem zakochać się kilkanaście lat temu. Alicja już tłumaczyła, dlaczego te perły nie świecą pełnym swoim blaskiem. Osobiście (chyba w Nowej Rudzie) widziałem ściany solidnych budynków, gdzie – jak fresk na ponad siedemdziesięcioletnim tynku – nieco wyblakłe wielkie litery układały się w napisy w rodzaju „Malerbetrieb Ges.m.b.H.”. To akurat nie przeszkadzało mi zbytnio, bardziej szkoda było mi tych wszystkich zruinowanych obiektów, eksploatowanych do cna często niezgodnie z przeznaczeniem i następnie porzucanych na pastwę deszczom, wiatrom i złodziejom. Ale mimo to nie sposób było nie odkryć piękna i bogactwa tego regionu. Wyobrażam sobie nawet, że mógłby to być mój habitat na starość (czyli już niedługo w zasadzie). Oczywiście pod warunkiem, że znalazłbym sobie jakieś adekwatne lokum i że nie dojdzie wcześniej do jakiegoś Plexitu… 😉
Dzień dobry,
Też wspominałem dzisiaj naszego Gospodarza, ale innych też, chmurka jest już dość zatłoczona, niestety.
Do wpisu Pani Agaty mogę dorzucić swoje trzy grosze – tutaj kelnerzy są nieco inni, po prostu wyluzowani, co mi bardziej odpowiada niż sztywność, nawet profesjonalna. Nikt tutaj nie nalewa alkoholu posługując się jakąś miarką, nikt nie robi problemu, że nie dolane, z pewnością nikt kelnerów ani barmanów nie rozlicza z alkoholu. Kiedyś, raz jeden wstąpiłem na kawę, ciastko i kieliszek koniaku do warszawskiej restauracji Belweder. Sztywny do granic możliwości kelner przyniósł na tacy zamówione rzeczy, zaczętą butelkę koniaku i miarkę i zaczął odmierzać zamówioną ilość. I to spowodowało, że była to moja pierwsza i pewnie ostatnia tam wizyta.
Wczoraj dostałem bardzo miłą przesyłkę z redakcji Polityki – „W kuchni Mamy i córki” oraz książkę niespodziankę. Pani Basiu i Pani Agato – bardzo dziękuję. Przejrzałem już wszystkie przepisy, dla mnie bardzo pomocne i nieskomplikowane. Piękne ilustracje też.
U mnie wciąż zima, nic się nie dzieje, zimowy zastój. Dawno nie robiłem żadnych zdjęć – podrzucam hurtem – puste o tej porze plaże, ale jaki tam spokój, zwłaszcza przed wieczorem. W miasteczku East Hampton nie mogłem ominąć starego cmentarzyka, tuż nad jeziorkiem. Bardzo one się różnią od naszych, przede wszystkim nie ma tam sztucznych kwiatów i dawno wypalonych zniczy, moim zdaniem koszmar naszych cmentarzy. Ostatnie zdjęcia to zima, która wciąż jest, ze śniegiem i mrozem, ale za to bardzo ładna. Niektórzy już część tych zdjęć widzieli.
https://photos.google.com/share/AF1QipOaMRS_sAZC8TZ8RqsyU9JjSUAXhGJ_kRQspoTJV3cYbgUWH0k4k6mZEodWXijnFg?key=MFcza3FxTnFfODVCNDRDMzU2eUNYSnJ3blhoQTJB
Oczywiście jak zwykle ogląda kto chce.
Dobranoc 🙂
Nowy-dzięki za zdjęcia, zawsze mnie cieszą. Mam w takim razie dla Ciebie śniadanie z widokiem na morze, a jeśli ktoś jeszcze ma ochotę, to niech się do nas dosiądzie 🙂
http://www.hoteles-silken.com/content/imgsxml/es/galerias/panel_photos_gallery/1/hoteles-parksanjorge-habitaciones1-vista-mar-2.jpg
A Irek za chwilę na pewno poda świetną kawę.
Ewo-zdrowia dla taty!
dzień dobry …
dziś Krystyny imieniny …. wszystkiego najlepszego … 🙂
Paweł to kup tam dom i będzie gdzie zjazdować blogowo .. 😉
Danuśka ale intensywnie spędziłaś weekend i w dobrym towarzystwie …
Nowy obejrzałam z przyjemnością …
Małgosiu witaj w domu …
dziś robię racuchy z cukinią i łososiem wędzonym …
Dzień dobry 🙂
kawa
Krystynom – serdeczności imieninowe 🙂
Blogowym Krystyno wszystkiego co najlepsze, uśmiechu na co dzień 🙂
Nowy, bardzo ładne zdjecia, dzieki.
Jolinku, podobają mi sie Twoje kulinarne improwizacje.
Alinko zabawa z jedzeniem służy improwizacji … 🙂
ta herbatka rośnie u mnie w parku i planuję się wiosennie wzmocnić ….
„Herbatka z igieł sosnowych …
Źródło: „Dzika spiżarnia, czyli zbieractwo dla początkujących” Sergei Boutenko
1/2 szklanki świeżo zebranych igieł sosnowych, dokładnie pokrojonych
2 szklanki wody
Wrzuć igły do gotującej się wody, zmniejsz temperaturę i gotuj przez 15 -20 minut. Przykręć ogień i zaparzaj napój przez 15 -20 min, zależnie od tego jak mocną herbatę chcesz otrzymać. W rezultacie powstanie żółto zabarwiony napój o łagodnym smaku. Pij go na zimno lub ciepły. Po zaparzeniu może być również przechowywany w lodówce.”
ten cytat jest z tego bloga ale sam wpis nie wchodzi bo w tytule jest zakazane na tej stronie słowo …
http://placesandplants.com/category/wszystkie/
Oj, gapa ze mnie okropna, już wczoraj mogłam osobiście uściskać imieninowo naszą gdyńską Krystynę. Zatem dzisiaj ściskam już tylko wirtualnie, ale bardzo serdecznie nasze dzisiejsze Solenizantki-Krysię nadmorską i białowieszczańską. Przesyłam też trochę wiosny 🙂 http://www.kwiatki.org/kwiaty/krokusy-niebo-pierwiosnki-wiosna.jpeg
Krysiade to chyba lipcowa … ale ściskam i dziś … 🙂
Danuśka Wielki Łowczy wraca za chwilkę to i myśli gonią w różne strony … 😉
podobno od soboty cieplej … przyda się bo wybieram się protestować …
Krystynom naszym serdeczności imieninowe, zdrowia i pomyślności, a nam wszystkim pięknej wiosny!
Kolejnym przykładem”Polski w ruinie” jest otwarte w roku 2015 Gdyńskie Centrum Filmowe. Ciekawa architektura, świetne usytuowanie i ambitny repertuar filmowy:
http://www.gcf.org.pl/centrum/
Zajrzyjcie tam koniecznie, jeśli będziecie odwiedzać Trójmiasto. Wraz z moją kuzynką obejrzałyśmy w tym miejscu oskarowy”Moonlight”. Czasem jest tak, że po zakończeniu seansu publiczność jest pod tak wielkim wrażeniem filmu, że nadal siedzi w fotelach i wcale nie ma ochoty iść do domu. Tak właśnie się stało po tej projekcji.
Serdecznie dziękuję za życzenia. Jestem marcowa imieninowe i urodzinowe.
krysiude zdrówka na imieniny i urodziny … 🙂
racuchy z cukinią i czarnuszką wyszły super … można jeść z łososiem albo z cukrem pudrem do kawy ..
Dzień dobry – naszym blogowym Krystynom wszystkiego co najlepsze z imieninowymi
i – dla Krysiade – urodzinowymi bukietami serdeczności!!! 🙂
Wieczorem toast !!!!
Aparat noś i przy pogodzie, jak mawia Alicja i ma rację. Tym razem aparatu nie zabrałam i zdjęcia podczas mojej ledwie zakończonej wycieczki robiłam telefonem. Część w ogóle nie nadaje się do pokazania, a tym poniżej daleko do ideału. Może Miś Kurpiowski mi wybaczy 😉
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipNmNRHcmbkwUDnxcnJKCxu7HFN6aboEQREv_Pn_?source=pwa
Danusko, zdjecia są ładne i ciekawe, naprawdę!
Wspomniałaś emocje po projekcji filmu. Właśnie dlatego lubię oglądać filmy w kinie, czuć reakcje innych osób, wzmacnia to jeszcze moje własne odczucia. Niech żyje kino!
Krystynom – wszystkiego najlepszego – wiosennie https://www.youtube.com/watch?v=7eThJiMD0LI
Alino-to dzisiaj będzie toast za nasze Krystyny oraz za stare, dobre kino 🙂
Dowcip przesłany przez Inkę i Lucjana:
-Uprawia Pan seks?
-Nie, ja tylko żyto i owies.
Wszystkim Krystynom jaknajlepsze zyczenia imieninowe!
Krystynie z wybrzeza i Krystynie z puszy moc serdecznych usciskow!
Oj, jet lag …
Krystynom najserdeczniejsze życzenia imieninowe, a Krysięde ściskam również urodzinowo. Dziewczyny dużo zdrowia i pomyślności, uśmiechu i radości.
Zgrywam zdjęcia … Osiem krajów w trzy tygodnie to duże wyzwanie.
Małgosiu-czasem wystarczy jedna kuzynka w mieście odległym zaledwie 400 km od Warszawy, by było duże wyzwanie 😉
Tak, czy inaczej, wyzwaniom należy wychodzić naprzeciw!
Małgosiu-a na Twoje zdjęcia czekamy z ogromną niecierpliwością.
Naszym Krystynom życzę dużo zdrowia i radości.
Wszystkiego dobrego Krystynom!
A Małgosi – niech się wyśpi 🙂
Bardzo dziękuję za wszystkie życzenia. Jesteście kochani.
Asiu, piosenka urocza.
Danuśka,
chwaliłaś bardzo Europejskie Centrum Solidarności. Okazuje się, że wczoraj odwiedzili je syn z synową i dziećmi. Bardzo podobał się im i sam budynek, i ekspozycja. Dla dzieci nagrana jest specjalna wersja opowieści o tamtych czasach, więc starszy wnuczek mógł z niej skorzystać. Młodzi stwierdzili, że w obecnej sytuacji politycznej to muzeum robi szczególne wrażenie.
Jutro wybieram się do kina w Gdyńskim Centrum Filmowym na ” Marię Skłodowską – Curie”.
Jeszcze raz bardzo dziękuję wszystkim za życzenia.
do poczytania dla chętnych …
https://www.facebook.com/notes/krzysztof-%C5%82ozi%C5%84ski/%C5%BCarty-si%C4%99-sko%C5%84czy%C5%82y-wszyscy-na-pok%C5%82ad/235522090247093/