Było, (szkoda, że) minęło
Już wtorek. Święta minęły ale bez obżarstwa. Nadmiernego. Więc żal, że już się skończył czas rodzinnych zabaw, wędrówek i wielu ciekawych rozmów. A najciekawsze zainspirował angielski filozof John Gray, z którym arcyciekawy wywiad zamieścił świąteczny tygodnik „Forum”. Radzę wszystkim tę lekturę. Zwłaszcza zastanawiających się nad tym czym jest religia, jakimi prawami rządzi się polityka, i nad tym czy polityk winien mieć wizje. (Tu zdradzę, że uczony polityków z wizja odsyła raczej do klasztoru niż do parlamentu.)
Narzekałem w Wielką Sobotę, że mży i zimno. Ale to szybko minęło i wylazło słonko. Nawet w poniedziałek, choć zapowiadano śmigusowe deszcze, ranek wstał jasny i pełen słońca. Dzięki temu codzienne marsze po nadnarwiańskich łąkach były rozkoszne. Nie będę już ględził o stadach saren, śladach bobrów, wrzeszczących żurawiach ale muszę pochwalić się spotkaniem z innymi wielkimi ptakami, które dotychczas u nas nie mieszkały. Pojawiły się (i to chyba nie przelotnie) piękne gęsi. Wędrują parami, a nawet w liczniejszych grupach, pasą się i zachowują tak jak łabędzie budujące gniazda.
Po takich spotkaniach, co łączy się z wielokilometrowym marszem, można bezkarnie pochłaniać to, co leży na półmiskach. Zniknął więc gigantyczny indyk, niemal skończyła się biała kiełbasa, schabów też już tylko śladowe ilości. Żuru trzeba było dorobić a jaj też dogotować. I tylko dziwnym trafem ocalały słodycze. Bo też Basia napiekła mazurków jak na wiejskie wesele.
Teraz w mieście wracamy do codziennego rytmu: redakcja, radio, komputer. Na wieś wrócimy z opóźnieniem, bo w piątek jest smutna uroczystość – pożegnanie kolejnego bliskiego przyjaciela, który nas porzucił. To Krzysztof Teodor Toeplitz! A jeszcze w poprzednie święta (myślę o grudniu) razem ucztowaliśmy. Że o kilkudziesięciu latach wspólnej pracy w „Kulturze” i „Polityce” nie wspomnę. Zostały tylko książki z jego dedykacjami stojące na mojej półce. I lektura, która stale daje cos nowego. Bo to bardzo mądre książki. Dzięki nim KTT będzie z nami stale.
Komentarze
Teraz będzie tradycyjnie :
Wszystkiego najlepszego po świętach!!!
Alleluja! 😉
Na niebie ani jednej chmurki 🙂
W nocy padało, niebo zachmurzone…
http://www.youtube.com/watch?v=jbZRbBskloE&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=QVGumxRz3Oo&feature=related
Na blogu jakaś poświąteczna ociężałość i zniechęcenie, czy może wszystkich wessał wir codzienności? 😯
Ten tydzień krótki będzie i pracowity, trzeba siać, siać, siać…
… i pikować 😉
W Uppsali -1 i mgła. Prawda to, Aszyszu?
taki kod, że zlekceważyć nie można – 8b8a!
Albo poświąteczna ociężałość i zniechęcenie albo też powrót do codziennych obowiązków.
Święta świętowaliśmy głównie poza domem toteż dzisiaj nadeszła pora na przygotowanie obiadu. Po kilku dniach kuchennej laby!
Zrazy wyszły pierwszoklaśne, kasza dochodzi i kolejny dzień zaliczymy do minionych.
Poświąteczne pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
PS do Pyry i Starej Żaby –
Przesłałam Wam Email na adres znaleziony na stronie Żabich Błot. Doszedł?
W Zakopanem śnieg. U gaździnki w Kościelisku 15 cm . Prawie Boże Narodzenie.
http://www.zol.pl/webcam/
Pan Lulek opisał miło wizytę Ani i Pawła … Marek się martwi … może Paweł opisze jak tam nasz Pan Lulek się sprawuje …
zimno w Warszawie … tylko 7 stopni na plus ale wiatr jest chyba minusowy …
te znaki zapytania to chyba nie są potrzebne w tekście …
Jolu jak tu się nie martwić o Pana Lulka.
Pisze i mówi przez telrfon do wszystkich ,że daje radę, wszystko jest OK. Tylko kolejny raz okazuje się że tak nie jest. Zamiast jedzenia kupuje jarzębinę i kwiatki.
Zwracając się do niego o rozsądek czy dzwoniąc do syna czuję się okropnie , jak intruz.
Panie Lulku czy musi być Pan Św Mikołajem –
kosztem własnego zdrowia i zwykłego bezpieczeństwa? Co się z Panem stanie jak zruinuje pan swoje zdrowie do końca. Ma Pan przyjaciół , tylko nie chce Pan ich słuchać.
Jestem zdruzgotany. Bardzo mi przykro.
no niestety ja też się martwię bo prośby nic nie dają … Pan Lulek robi uniki i odpowiada nie na temat …
też się czuję czasami jak nadgorliwa samarytanka …
Świąteczna pogoda, wbrew prognozom, okazała się dla nas bardzo łaskawa. Przez dwa dni możliwe były prace nad uprzątaniem pogorzeliska. Bardzo ofiarni okazali się pracownicy, którzy kosztem świąt prawie w komplecie pracowali na pogorzelisku. Dowożone było hurtowo, nagromadzone na święta, jedzenie. Oczywiście nie zabrakło i hien, które nocą krążyły próbjąc się dostać do magazynu i na hale produkcyjną. Wczoraj wieczorem udało się uruchomić część kamer monitorujących. Pomagała też firma ochroniarska, której pracownicy dyżurowali w nocy.
Eksperci od pożarów bardzo szczegółowo wszystko analizują. Parę godzin wcześniej paliły się w pobliżu wielkie stogi słomy, które o tej porze roku i przy tych temperaturach, nie miały prawa zapalić się „same”.
W tej chwili najpilniejszym wyzwaniem jest zburzenie dwóch kominów, które sterczą ponad pogorzeliskiem, niestabilne grożą upadkiem nawet podczas silniejszego wiatru. Trzeba je pilnie rozebrać.
Wykonuję najprostsze prace. Trudno mi się skupić na czymkolwiek poważniejszym. Mam takie poczucie nierealności. Niby wiadomo, że „takie jest życie”, ale kiedy dotyka nas osobiście to, co zwykle przydarza się „innym”, stajemy przed trudnym wyzwaniem. Ale takie jest życie. W pakiecie mamy i radość i cierpienie i śmiech i łzy i słońce i deszcz. A czasem uśmiech przez łzy.
Witam Blogowisko i życzę dobrego dnia.
Jotko, w ostatnich 3 zdaniach wpisu, zawarłaś (moim zdaniem) kwintesencję
ludzkiego żywota. Ja bym dodała tylko jedną bardzo istotną obserwację, że dane nam są niespożyte siły do walki z przeciwnościami losu, tylko czasem szukanie ich w sobie, w chwili przygniecenia nas przez zły los, jest bardzo trudne. Dlatego życzę Ci serdecznie, abyście z całą rodziną szybko je odnaleźli.
W charakterze psychoterapii zaordynowałam sobie książki Nisi. Nisiu, dziękuję 🙂
Jotko – 😆
Jadem! Do widzenia za dwa tygodnie, kochani!
Nisiu miłego wypoczynku !
Jotko, książki Nisi to rzeczywiście balsam dla duszy. Trzymaj się! Przecież nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!
Żabo – to są Chlewiska k/Szydłowca – posiadłość Odrowążów,
a tu w skrócie historia pałacu :
http://www.manorhouse.pl/flash/img/1265103356-Rys%20historyczny.pdf
W ogrodzie kwitły żonkile.
Jotko – jesteśmy z Tobą dobrymi myślami !
Nisiu- udanych wakacji !
Jak to dobrze mieć tak blisko nad morze 🙂
Pani Jotko – przykro mi z powodu czarnej serii, trzymam palce za pomyślne zakończenie…
Pozdrowienia z drugiej strony – Paffeu
Paffeu,
dziekuję 🙂
a może wystarczy samo „jotko”? 🙄
Nisiu,
wypoczywaj i ciałem i duchem 🙂
Jotko, dołączam do wszystkich słów otuchy już wypowiedzianych, trzymam kciuki i wspieram myślami 🙂
Nisiu, miłego i owocnego urlopu, pozdrów morze 🙂
Danuśka, ale piękne miejsce na święta! Ja wczoraj dotleniałam się na działce nad Pilicą. Było pięknie, ciepło, dopiero w połowie powrotnej drogi wpadliśmy w ulewę, która nam towarzyszyła aż do domu. Dzisiaj za to zimno, brrr!
Główną zaletą świąt jest to, że sprzyjają one mobilizacji rodziny do spotkania się.Na co dzień te więzi rodzinne przeważnie są dość lużne,nawet gdy mieszka się niezbyt daleko od siebie. I nawet jeśli zna się doskonale opowieści szwagra o minionych czasach ,to jednak te spotkania mają swój urok, tym bardziej że goście przyjeżdżają na 1 – 2 dni ,a więc jest wystarczająco dużo czasu, aby się nagadać, a przy tym nie umęczyć się. Ale od czasu do czasu warto wyjechać gdzieś ” na gotowe ” ,czyli spędzić święta w pensjonacie czy hotelu, beż żadnych przygotowań, zakupów itp., tak jak np. Danuśka.
Jotko,
nikt, kto nie był w podobnej sytuacji nie może tak naprawdę wiedzieć, co się wtedy czuje. Nic też nie możemy zrobić, aby Ci pomóc. Możemy tylko ciepło myśleć o Tobie.
Zamiast nicku wpisałam kod 244e – gapa ze mnie – i komentarz czeka na akceptację.
A napisałam :
Główną zaletą świąt jest to,że sprzyjają one mobilizacji rodziny do spotkania się.Na co dzień te więzi rodzinne przeważnie są dość lużne,nawet gdy mieszka się niezbyt daleko od siebie. I nawet jeśli zna się doskonale opowieści szwagra o minionych czasach ,to jednak te spotkania mają swój urok, tym bardziej że goście przyjeżdżają na 1 – 2 dni ,a więc jest wystarczająco dużo czasu, aby się nagadać, a przy tym nie umęczyć się. Ale od czasu do czasu warto wyjechać gdzieś „na gotowe „, czyli spędzić święta w pensjonacie czy hotelu, beż żadnych przygotowań, zakupów itp. , tak jak np. Danuśka.
Jotko ,
nikt, kto nie był w podobnej sytuacji ie może tak naprawdę wiedzieć, co się wtedy czuje. Nic też nie możemy zrobić, aby Ci pomóc.Możemy tylko ciepło mysleć o Tobie .
Ciekawe czy to kolega naszego Andrzeja Sz.?
Nisiu dobrego wypoczynku … 🙂
jotko przesyłam pozytywne myśli … 🙂
o tu link dla Andrzeja Sz.
http://www.pg.gda.pl/~sarold/htm/zerwe.htm
Alleluja!
Jest wiosna, a moje koty nie przywlokły jeszcze ani jednego kleszcza 😯 Czy to zbawienny skutek wiadomego zabiegu? Spią, mruczą i jedzą, wychodzą na spacery, ale najwyraźniej porzuciły włóczęgę po chaszczach 😎
Juz nikt mi nie wierzy, ze wszystko jest w najlepszym stanie. Pogoda cesarska tylko zimno. Przywialo od zachodu. Zielonosc wychodzi jedna za druga. Na cale dwa dni wybiera sie do mnie starsza czesc rodziny. Razem z psem.
Potem znowu gdzies ich poniesie. Uprzejmie prosze wszystkich o szybkie wyzdrowienie przypominajac, ze juz jest wiosna. Chlopaki okienkuja do dziewczyn. Dla Ani zaczela wczoraj kwitnac mirabelka i morela. Nagle w ciagu kilku godzin. Oj bedzie latos orzechówka
Pan Lulek
Byłam w sklepie ogrodniczym, przywiozłam sadzonki kalarepy i sałaty oraz cebulki do sadzenia – szalotki żółte i te podługowate, o których tu kiedyś debatowaliśmy ze Sławkiem takimtam…
Po drodze spotykałam różnych znajomych, wszyscy mówią: trzeba siać, siać…
Panie Lulku,
a mojej orzechówki nikt nie chce 🙁
W zasadzie to kompletnie o niej zapomniałam i nie wiem nawet jak smakuje, ani gdzie stoi 😯 Była czarna jak bejca do drewna, więc odstawiłam do dojrzewania i… jakoś mi uleciała z pamięci 🙄
Może poszukam i spróbuję… 😉
Jotko, bardzo Wam oboje współczujemy. Kiepski ten rok.
Tu Stara Żaba Właściwa,
rano nam zjadło Internet, jak widac teraz się pojawił, ale ekran (niezależnie) zciemniał i nie potrafię go rozjaśnić. Kiedyś mozna było klawiszami Fn i F7, potem mi sie jakos udało w ustawieniach, a teraz system klawiszoqwy nie odpowiada a w ustawieniach ekranu nie mogę niczego takiego znaleźć. Kto coś wie na ten temat?
Witajcie poświątecznie.
U mnie chorobowa czarna seria: w piątek grypsko żołądkowe rozłożyło mamę, w sobotę tatę, a z niedzieli na poniedziałek sama poległam na placu boju. Tyle mojego co zjadłam w niedzielę. Może za to schudnę.
W piątek zadzwoniła kuzynka że jej mama zapadła w śpiączkę cukrzycową, a ledwo co była wypisana ze szpitala po operacji. Na szczęście wyszła z tego. W sobotę zmarła bliska przyjaciółka mamy – rak. Rodzice jakoś się trzymają ale są przygnębieni. Damy radę.
Zgago – rzuć okiem na maila.
Nisiu – a propos „mało używanych dziewic” – moja polonistka mawiała że książka może być o d… Maryni, ale tytuł musi zaintrygować. Przyznaję, złapałam się na tytuł. A że zawartość też była niczego sobie, to zupełnie inna historia 🙂
Dzień dobry Szampaństwu.
U mnie pada i popaduje, 10C – i tak ma trzymać w porywach przez tydzień.
Haneczko,
nie kiepski rok, normalny – wypadki chodzą po ludziach. U mnie chodzi gościnny pokój na Górce, coś tam mimo zabezpieczeń, żeby dach (daszek raczej) nie przemakał, puściło że tak powiem, no i remont spory czeka. Ja bym to (razem z garażem na dole) zrównała z ziemią i wyrychtowała całkiem nowe, ale przecież nie będę się biła…Gdzie dwóch decyduje, tam jeden, niekoniecznie dlatego, że ma najlepsze argumenty. Mój argument – raz, a dobrze (porządnie) nie jest kupowany, łatać to można szytkę do roweru, a i to do czasu, bo w końcu się rozejdzie na amen. Ileś razy można, ale przychodzi czas, że należy radykalnie i porządnie, bo szkoda wrzucać forsę w dziurę bez dna.
Ale to nie na temat Jotki, u nich to nie remont, a odbudowa. Firmę da się odbudować. Ciarki mnie przechodzą na myśl, że dom. I nawet ludzie, którzy nie przywiązują wagi do rzeczy, pamiatek i tak dalej – w obliczu takiego nieszczęścia robi im się cokolwiek jakoś. Spłonął stary album… nie da się odzyskać, kopii nie było… drobiazgi, niby nieważne, a przecież najważniejsze. Bo szafę, krzesła, stół – zawsze można kupić.
Żabo, spróbuj Fn i strzałka do góry
Kochane blogowisko!!!!
Witam poświątecznie i serdecznie pozdrawiam.
Wczoraj kuzynka zaaplikowała mi jakowaś maść do oczu i mogę trochę doczytać nie lejąc łez.
Jotko, przeżyłam pożar i wiem jaka to trauma.
Pamiętam taką sytuację… jakaś poważna narada , ja za stołem prezydialnym i nagle słychać wycie syren, jak wystrzelona z katapulty zerwałam się na równe nogi.Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy, była taka, ze to pali się u nas.
Trzymajcie się dzielnie.
Pewien starszy Pan mawiał, że nieszczęścia pokazują ludziom ilu prawdziwych przyjaciół mają naprawdę.ł
Dlugi poplacilem i moge isc do nieba. Wykonuje nawet spacery. Troche boli ale da sie rade. Dostalem w prezencie cztery wspaniale jablka. Maliny sadzi sie na jesieni. Ma sie cierpliwosc, wytrzyma sie i tyle.
Pan Lulek
Ewo niesamowita, rzuć okiem na maila. 😆 😆
Esko, ale nam sprawiłaś radość tą wiadomością. I tak w moim toaście i „trzymaniu” będziesz nadal uwzględniona. 😉
Nemo, jeszcze kilka razy przeczytam Twoje hasło : siać, siać …. a sama zacznę siać. 😆 Gdybym była dużo młodsza, to pewnie skończyło by się na „sianiu zgorszenia” ale w moim wieku już tylko rzetelne sianie kwiatków pozostaje. 😉
Mówiąc poważnie, nie ma ktoś z Was sprawdzonego przepisu na zielone orzechy włoskie w syropie ? Ile ja się w dzieciństwie nasłuchałam od Mamy, jaka to nieziemska pycha, ale moja Mama nie zdążyła poprosić swojej o przepis na te delicje.
Ja się dzisiaj ewidentnie lenię. Na przemian czytam, gram, słucham i zaglądam na blog. Ostro do roboty wezmę się od jutra. Muszę nareszcie powymieniać oprawki w mojej ulubionej lampie stojącej.
Zgago – może to co na tym forum Cię natchnie: http://www.grupy.otopr.pl/konfitura-z-zielonych-orzechow-wloskich,usn,3899964.html . Przy 5 i 6 wpisie są przepisy.
Zgago, nigdy nie robiłam takich orzechów, ale spójrz pod ten link
http://www.gaja-kulinaria.com/pl/index0.html
czy to miałaś na myśli?
Ja natomiast mam pytanie, czy nasiona papryki, zebrane jesienią i zostawione przez zimę w nieogrzewanym domku działkowym teraz nadają się do siewu, czy raczej je wyrzucić? Napewno zimą przemarzły, czy to im nie szkodzi?
oj, chyba się nieco pospieszyłam nie czytając tekstu do końca, a tam zamiast przepisu na te orzechy w syropie, to zachęta do zakupienia ich wyrobu, bardzo przepraszam, nie miałam zamiaru reklamować nieznanej mi firmy!!! Już więcej nie będę taka roztrzepana!!!
Zdążyłam na toast, na zdrowie i szybkie zakończenie wszelakiej złej passy; Jotki, Eski, Ryby, Ewy, Nisi, męża Aliny, pozostałych Blogowiczów z rodzinami i pupilami. 😆
Cześć!
Święta (były baby!) za nami. I dobrze. Można znowu zacząć się odchudzać. Krawiec mi właśnie nawrzucał, że przytyłem między pierwszą przymiarką a uszyciem garnituru. Teraz poprawia. Na balu Akademii Theresianum (czyli u Młodej) trzeba będzie przecież wyglądać jak ludź.
Panie Lulku, nie koloryzuj, proszę! Tych kulinariów zapakowanych do panalulkowej lodówki starczy co najwyżej do końca tygodnia, nie zaś na kilka miesięcy, jakeś tu zapodał. Chyba że nie będziesz wyrabiać normy… 🙁
Nie zapominaj o regulaminie, który Ci zaaplikowała Jola. To ważniejsze niż amen w pacierzu.
Amen!
Doroto z Poznania, wielkie dzięki ! Tego przepisu z wapnem nie wykorzystam ale ten pierwszy z całą pewnością.
Barbaro, nie ma żadnego problemu i mówi Ci to osoba roztrzepana do „n” potęgi. Bardzo Ci dziękuję za poświęcenie czasu. 😀
…..siać, siać, siać……Nemo, z dedykacją dla Ciebie i Osobistego!
Musimy siać choć grunta nasze marne
Choć nam do orki pługów brak i bron
Musimy siać choć wiatr porywa ziarno
Choć w ślad za siewcą kroczą stada wron
Musimy siać nie wiedząc w którą stronę
Poniesie wiatr i w ziemię rzuci siew
Nie wiedząc kto i gdzie pozbiera plony
W dożynki czyj radosny huknie śpiew
Nie wolno nam ni sił ni dnia marnować
Musimy siać musimy tworzyć cud
Nie wolno nam po spichrzach ziarna chować
Na świecie głód na świecie ciągle głód
A nas tak mało tych co mogą ponoć
Ze swych spichlerzy szczyptę braciom dać
I niech nie przy nas wzejdzie ruń zielona
My róbmy swoje my musimy siać
Musimy siać choć grunta nasze marne
Choć nam do orki pługów brak i bron
Musimy siać choć wiatr porywa ziarno
Choć w ślad za siewcą kroczą stada wron
Pawełku ale pięknie Ania przygotowała Święta w Waszym domku … 🙂
Panie Lulku jeden spacer i to po reprymendzie to za mało …
a ja z dzieckiem jestem to actimelkiem wypije za pomyślność wszystkich … 😀
Antku,
czuję się teraz podwójnie zobligowana do siania 😎
Ruń zielona właśnie się ukazała w miejscu, gdzie posiałam rzodkiewki, niebawem dam komuś szczyptę (pęczek) nowalijek 😉
Posadziłam kalarepkę i sałatę, wcisnęłam w glebę szalotki, wrony przegoniłam i kotu sąsiada zabroniłam grzebać w świeżo skopanej grządce… Spojrzał wyniośle i odmaszerował 🙄
Cichal, jesteś wielki (WIELKI!!!!)
różnych szpeniów pytałam i nic nie wymyślili, dobrze, ze ta strzałka w górę jeszcze działa, bo w dół i w prawo już nie
Pyra może zasiąść i pisać 😉
PaOlOre, piękne dekoracje i nakrycia. Mnie oczywiście zainteresował tort, bo sernik znam, babę też ale takiego tortu nie. 🙁 Fantastycznie wyglądają kulki na torcie, czy mógłbyś „wrzucić” przepis ?
Jeśli chodzi o gałązki w wazonie, to siostrzenica też zrobiła piękną z nich dekorację, tylko, że z powodu młodego kota łobuza, trzeba ją mieć cały czas na oku, albo pokój zamykać na klucz (łobuz umie sobie sam otworzyć drzwi, tzw. rzutem na klamkę. 😀
Tu Pyra
Jeszcze kiepsko, ale już coś widzę. Od rana byłam jako ta sirota sirotowata. Z tej okazji doczytałam Święcickiego i przejrzałam encyklopedię koni i kuców. Daje słowo, że przez natępny kwartał nawet nie spojrzę na ciasto jakiekolwiek. Móhj tabor wyrusza w strnę Poznania w czwartkowe popołudnie i na tę okoliczność budzi się już we mnie niepokój ptasi, trzepot żurawich przelotów i jaskółczych poćwie4rkiwań.
R
Dzisiejszy toast wznoszę słowami Okudżawy
” Dopóki ziemia kręci się,
dopóki jest tak, czy siak,
Panie, ofiaruj każdemu z nas,
czego mu w życiu brak”
Podczas gdy mnie nie było tu, bywałem gdzie indziej.
Na przykład tutaj.
Po prostu dosiadłem się pod Wiedniem do autokaru ze znajomymi z Polski i powieźli mnie przez Szwajcarię do włoskiego Livigno. Dojeżdża się tam tunelem szerokim na jeden pojazd, więc tunel otwarty jest pół dnia dla amatorów kierunku Szwajcaria-Włochy, a drugie pół dla amatorów kierunku przeciwnego. Jak ktoś nie zdąży, to kibluje do rana (w nocy tunel zamknięty).
W drodze powrotnej przemyciłem przez Szwajcarię flaszkę spirtytusu, który w Italii tylko nieznacznie droższy był od wody mineralnej 🙂
Żeby nie męczyły mnie wyrzuty sumienia, spirytus podarowałem wczoraj Panu Lulkowi.
O, tu….
http://www.youtube.com/watch?v=xoRjh-pf5C0
Zgago,
kulki to dla wygody po prostu Giotto (od Ferrero), a cały przepis zna Osobista, chwilowo geograficznie oddalona. Ale pewnie był podobny do jednego z tych
tutaj.
Ja zwykle te „dyskoteki” robię z mojego wieczora, kiedy po tamtej stronie Kałuży już noc.
Stara Żabo,
„Szpenio” to była ksywa mojego Pana z pierwszej klasy (szkoły podstawowej) 😯
Wracam do zajęć na osobności, nie ma nikogo do podgrupy, a trzeba zrobić, co trza 🙁
haha…
paOlOre… do jednego z tych zdjęć Twoich pasuje taki tekst:
„…siedzimy… nic się nie dzieje… gadamy se… pijemy piwo…no… nic sie nie dzieje…siedzimy…” 😉
Cichal wie, co mam na myśli 🙂
O… to!
http://www.youtube.com/watch?v=J-h6DUOOIoY
PaOlOre, dziękuję pięknie. Chyba moja fantazja się się szybciej zestarzała niż ja, albo sobie gdzieś polazła. Dlaczego ja nie wpadłam na tak prosty a fantastyczny pomysł i to przy moim antytalencie do ozdabiania tortów ? Zawsze jak mam ozdobić tort, przechodzę istne katusze. 🙁 Dlatego ostatnimi laty, przestałam robić (jak mam gości) torty z kremami. 🙄
Alicjo, dzięki za balladę. 😀 A może Ci pomóc zrobić co trza, zdalna podgrupa ? 😆
O, ale niepełne nagranie. Szkoda, gdzieś powinno być lepsze, całe, ale między obieraniem ziemniaków, a czymś tam nie miałam czasu przyłozyć się do poszukiwań odpowiedniego nagrania. Wracam do kambuza.
Zgago – odpisałam 😀
Raz jeszcze dziękuję za dobre myśli.
Alicjo,
specjalnie dla Ciebie.
Zrobiłem to już miesiąc temu, ale chciałem, żeby pamiątkowy materiał najpierw trafił do osobiście zainteresowanych. Z Grigorijem na czele, rzecz jasna. Z Zosią Xięgarką, która wydobyła te zdjęcia z rodzinnych zbiorów, ustaliliśmy, że nie obwarujemy restrykcyjnie dostępu do albumu, bo żyją jeszcze i inni ludzie ze zdjęć, z którymi jednak nie mamy kontaktu, a którzy dowiedzą się, być może, z trzeciej ręki o istnieniu tych pamiątek.
Na przykład zbiegiem okoliczności mogłem przekazać sznureczek synowi Osóbki-Morawskiego, który w 1944 odwiedzał tenże Dom Dziecka, co uwieczniły dzieci w kronice (sznurek do Kroniki podam w innym wpisie).
Ale dałem plamę 🙁
Poprawiam sznureczek dla Alicji.
o, a tutaj zaległy sznureczek do Kroniki Domu nad Wodą
Witos, jak Witos, ale Oskar Lange połykający ogień? Tego nas w szkole nie uczyli… 😉
paOlO…
Z letka zdradze sekret orzechówki. Po pierwsze primo nalezy posiadac spirytus. Mam, dal paOlOre. Cale 96% z przemytu. O wiele lepszy. Potem zbiera sie zielone orzechy. Koniecznie przed Piotrem i Pawlem. Pieciolitrowy slój zielonych pocwiartowanych orzechów zalewa sie miodowym kremem, energicznie potrzasajac slojem. Po kilku dniach, wlewa sie litr czystej wódki i zapomina na okolo dwu tygodni, stale potrzasajac slojem. Kiedy krem miodowy rozpusci sie, wlewa ten wspanialy spirytus. Od czasu do czasu potrzasa sie wspomniany slój. Na koncu dokonuje sie zlewiska. Orzechy ida na maly kompostownik gdzie odbywa sie stosowna orgietka z mrówkami w roli glównej. To pijadlo najlepiej pasuje na poczatek towarzyskiego spotkania
Gotujacy sie do nowych czynów.
Pan Lulek
Pyra jest ślepawa z lekka i jeżdżenie nosem po monitorze jej raczej nie pomaga. Do jutra więc, może rankiem będzie lepiej? Czytelniej?
PaOlOre, ten Dom Dziecka odwiedził Andrzej Witos, ciekawe, że przez wszystkie lata mojej edukacji, na lekcjach historii ani słowem nie wspominano o Andrzeju Witosie. Dopiero jak przeczytałam „listy” dzieci, zastanowiłam się, jakim cudem znalazł się tam Witos ? Dzięki „Wiki” dowiedziałam się, że to brat Wincentego Witosa – Andrzej działał w ZPP i PKWN. Bardzo mnie to zaskoczyło.
Uwaga! Alicjo!
1. tutaj jest zdjęcie opakowania barwników spożywczych, których pożąda Pyra
2. również jest poglądowe zdjęcie – to nie tylko do Alicji, ale ogólnoświatowo – takiego norweskiego urządzenia, służącego do robienia kulek z masła. Są to dwie drewniane deseczki, część „robocza” jest rowkowana. Kawałek masła kładzie się na deseczkę, przytrzymuje drugą z góry i kolistymi (w poziomie) ruchami nieco ugniata. Powstaje kuleczka w kratkę.
Pyra również pożąda takich deseczek!
http://picasaweb.google.com/zabieblota/OpatkiDlaPyryIKolorkiTezDlaPyry?feat=directlink
Ja już „grzecznie” idę spać, bo lenistwo się skończyło, jutro trza się wziąć do roboty.
Życzę całemu Blogowisku spokojnej nocy, miłych i wesołych snów. 😀
Cichal, mam cichą nadzieję, że się nie pogniewałeś na mnie, za te hi,hi i cha, cha „trznadlowe” ? 😆
Ponie Pietrze, potwierdzom, ze uwidziołek przelatujące nad Turbaczem śtyry kluce dzikik gęsi. Nawet zatrzymały sie na krótki odpocynek koło mojej wsi. I wte godały, ze fcom zdązyć na Wasom rocnice ślubu. Jako widać – piknie zdązyły 😀
Żabo, w rodzinnym mym domu były takie deseczki. Zapytam siostrzenicy, czy ich nie wywaliła, w szale porządkowanie remontowanej kuchni. Jeśli jakimś cudem się uchowały, to masz je jak w banku. Ale czy w szwajcarskim, czy „ruskim”, to niestety nie ode mnie zależy. Jutro wieczorem zadzwonię do Niej i zapytam.
Kod 66ee… fujara ze mnie 😳 , Pyro, dopiero teraz zauważyłam, że to Ty ich pragniesz, odpowiedź jest zresztą identyczna. jutro wieczorem będę wiedziała i dam znać. 😆
Nawet kod wie jaka ze mnie fujara, wstyd, czas się poprawić, tylko przedtem się muszę wyspać. 😀
Wszystko już było?
Dzięki jutubie odkrywam
dawno zapomniane
Dostaję gęsiej skórki, gdy słucham tego i podobnych nagrań.
I słucham, i przestać nie mogę…
Grozi mi nałóg.
Czemu w radio-tv tak dużo bezwartościowej pop-papki, a tak mało wybitnych artystów?
Chyba czas do domu… Na odwyk…
Zgago! Tragedią starości jest to, że zdaje mi się żem młody więc trznadelek mi pasuje! Po za tym, Stara Żaba mnie pochwaliła i teraz to ja nie chodzę. Ja sunę unosząc sie conajmniej cal nad ziemią…
Padła mi Picasa. Gdy tylko jej „dotknąłem” mroziło się wszystko. Wywaliłem. Wgrałem od nowa i tak 3x. Nic nie po mogło. Kto pomoże?
Cichalu,
rozumiem, że wywalałeś i wgrywałeś software, nie obrazki.
Jesteś jakoś zabezpieczony przed wirusami?
Może Picasa usiłuje po odpaleniu przeskanować twardy dysk na okoliczność wystąpienia na nim plików ze zdjęciami i wykoleja się na braku dostępu do jakiegoś zasobu?
Trudno na odległość powiedzieć coś konkretnego.
Jaki masz system op.?
Czy dziennik zdarzeń (event log) zawiera jakieś wpisy z opdalania picasy?
Czy program antywirusowy coś uwiecznił w raporcie?
cichal –
co wywaliłeś i wgrałeś od nowa? Fotografie i albumy?
Sprawdź Picasa preferences, a najlepiej wyłącz komputer – ale nie restart lecz shut down – odczekaj chwilę, włącz powtórnie i sprawdź jak działa.
Powinno pomóc.
E.
Cichal, Ty i starość ????? Kapitanie rozejrzyj się wokół. Ja sama naokoło siebie widzę 30-letnich i młodszych starców, przecież młodzież w dzisiejszych (puchowych) czasach w ogóle nie jest odporna nawet na najdelikatniejsze szturchańce od życia. Chodzi to wszystko naburmuszone, wściekłe albo ponure. Nie wierzę, że w USA jest inaczej.
Jeśli chodzi o Picassa, to niedawno mój zięć zainstalował mi aktualizację i musiał ją skasować, bo „mój” antywirus go nie zaakceptował. Nie wiem, czy to samo jest u Ciebie, sprawdź sobie, jak Ci radzi PaOlOre.
Oczywiście, jak już wylazłam z łazienki, to musiałam jeszcze zajrzeć. 🙄
paOlOre –
Dobrze że jesteś, mam małe pytanko.
Pewnie odpowiedź znam bo kręcę się wokół tego od dłuższego czasu, ale może się mylę.
Mam wspaniały scaner, niestety sprzed okresu USB. Zamiast tego SCSI.
O ile do Win potrzeba SCSI card, takiej potrzeby nie ma przy Mac OS.
Przełącza się SCSI set, podłącza kabel tu i tam i szafa gra. W przypadku G4. Bo już przy iMac takiej możliwości nie ma.
Pytanie – czy znasz i możesz polecić SCSI to USB converter connector?
Szukałam, szukałam, pytałam, pytałam – zdania są podzielone. No niby coś tam na rynku jest lecz który wybrać?
Bo to jeszcze powinno działać!
Echidna
scanner mam rzecz jasna
albo skaner 😉
Echidno,
nigdy nie używałem adapterów SCSI-USB.
Sam wyrzuciłem dziś mój stary skaner Mustek wyposażony tylko w interfejs SCSI. Popatrzyłem na skaner SCSI Epsona do filmów 35mm i też postanowiłem wyrzucić. Kupiłem go razem z własną kartą SCSI. O ile jeszcze dobrze pamiętam, to nie chciał on poprawnie współpracować z innymi kartami SCSI, jeśli obsługiwały one inne urządzenia (na ogół twarde dyski). Najwyrażniej programista sterownika poszedł na łatwiznę.
To doświadczenie każe mi wątpić, że sztuka oszukania skanera przy pomocy adapteru SCSI-USB się uda.
Jeśli Twój skaner jest tego wart, to można oczywiście zaryzykować i zainwestować w taki adapter, ale ceny na rynku są zaporowe. Chyba, że skorzystasz z używanego sprzętu, np:
http://computer.shop.ebay.de/SCSI-/131846/i.html?_nkw=usb
…z różnych ofert „na czuja” naprędzej zaufałbym Adaptecowi USBXchange, ale dobrze byłoby najpierw podpytać producenta, czy będzie to współpracować z iMakiem
W mojej długości geograficznej minęła druga w nocy.
Idę do domu.
Dobranoc, dobry wieczór, dzień dobry: niech sobie każdy wybierze, co pasuje do jego kontynentu 🙂
Do przepisu na orzechówke zapomnialem dodac, ze ilosc zielonych orzechów wynosi okolo 1/3 objetosi, zeby wystarczylo miejsca na plynne skladniki.
Dnia pieknego wiosennego zyczy wszystkim
Pan Lulek
Panie Lulku,
Przepis odnotowany. Przyznam że do tej pory miodem traktowałam wiśnie, pigwę, no i dziką różę i tarninę zerwaną pod zamkiem w Rudnie . Orzechówkę zawsze robiłam wytrawną. W tym roku znowu poeksperymentujemy 😉