Łzy Sziwy
Na życzenie Czytelników bloga Piotra Adamczewskiego kolejno będziemy publikować felietony, jakie pisał dla POLITYKI. Poniższy ukazał się w numerze 45/2015.
Niemal połowa ludności Ziemi jada ryż. Ponoć najpierw pojawił się w Indiach, a już 5 tys. lat temu był głównym daniem Chińczyków.
Białe ziarenka pęczniejące pod wpływem wody stanowią podstawę wyżywienia w najuboższych regionach świata. A jednocześnie ten sam ryż bywa na stołach ludzi bogatych (i czasem przejedzonych) w postaci najbardziej wyrafinowanych dań, jak risotto czy paella.Oby ci się nigdy nie przypalił ryż – to nie jest banalne stwierdzenie, zwłaszcza w ustach Chińczyka. Takie życzenia składają sobie mieszkańcy Chin w Nowy Rok. Codziennie zaś na powitanie, zamiast naszego dzień dobry, kulturalny Chińczyk do miłej Chinki mówi: Czy jadłaś dzisiaj ryż? Jest ryżowe porzekadło i na nieszczęśliwe przypadki. Gdy mieszkaniec najludniejszego państwa świata straci pracę, sąsiedzi mówią o nim ze smutkiem, że potłukła się jego miseczka na ryż.
Wszystko to świadczy, jak ważny jest ryż. I to nie tylko w Chinach. Stanowi on bowiem podstawę codziennego wyżywienia niemal połowy ludzkości. A jakie były tego początki?
Według bardzo starej hinduskiej legendy bóg Sziwa zapłonął grzeszną miłością do pięknej dziewczyny. Ślicznotka zgodziła się mu ulec pod warunkiem otrzymania niezwykłego prezentu. Zażądała bowiem pożywienia, którego nigdy nie zabraknie. Sziwa – jak to bóg – nie lubił stawiania żadnych warunków. Zgwałcił więc wybrankę i zostawił na pastwę losu. Ta zaś zhańbiona nie wytrzymała wstydu i umarła.
Pogrążony w rozpaczy Sziwa zapłakał nad grobem kochanki. I łkał tak 40 dni. Ziemia rozmiękła i stała się błotnista, a wkrótce nad wodnym rozlewiskiem pojawiła się zielona roślinka, obfitująca w liczne ziarna. I to był właśnie ryż. Prawdziwy triumf miłości nad brutalną siłą.
Ta wzruszająca historia podobno wydarzyła się w Indiach. Potem ryżowe pola rozprzestrzeniały się błyskawicznie po całej Azji. 5 tys. lat temu ryż był głównym daniem Chińczyków. Wkrótce zajadali się nim już mieszkańcy Persji, Mezopotamii, Egiptu, Syrii. W IV w. przed naszą erą trafił także do Grecji, dokąd przywiózł go Aleksander Macedoński powracający z wyprawy do Indii.
Dzięki Arabom, którzy rozsmakowali się w białych ziarenkach i rozpropagowali ryż w całej Afryce Północnej, trafił on także na Półwysep Iberyjski. W dzisiejszej Hiszpanii i Portugalii przyjął się szybko i znalazł dogodne warunki wegetacji. Stamtąd dopłynął do Italii i trafił na stoły patrycjuszy. Gdy jednak w dorzeczu Padu rozpoczęto jego uprawę, ryż potaniał i stał się powszechnie dostępny. A risotto (obok paelli z Walencji) jest najpopularniejszą i najbardziej znaną potrawą z ryżu w Europie.
Lubią i jedzą dziś ryż także mieszkańcy Skandynawii. W Finlandii np. te pyszne ziarna uznano za symbol życia i płodności. Obrzuca się więc ryżem pary młode tuż po uroczystości zaślubin. Obyczaj ten znany jest też w innych krajach. Również w Polsce. Ale tylko Finowie po obsypaniu młodej mężatki ryżem rzucają się, by policzyć, ile ziarenek zostało jej we włosach. To ważna wróżba: ile ziaren na głowie, tyle dzieci w kołysce. Jednak jak dotąd Finlandia nie jest najludniejszym krajem Europy.
Na koniec – trochę wbrew własnym obyczajom, bo nie przywiązuję wagi do zdrowotnych walorów jedzenia, zawierzając swemu smakowi – przytoczę (ku zadowoleniu hipochondryków i zwolenników zdrowej diety) kilka informacji o ryżu w piramidzie żywieniowej. Otóż, jak twierdzą uczeni, ryż jest doskonałym źródłem energii, bo zawiera dużo węglowodanów. A one podobno powinny stanowić około 55 proc. wartości kalorycznej codziennej zdrowej diety. 10 dag ryżu to zaś 330 kcal. Ryż zawiera także sporo potasu, który reguluje ciśnienie krwi; wiele magnezu poprawiającego koncentrację, żelaza oraz cynku wpływających dobrze na ogólną odporność organizmu. Posiada też tiaminę, czyli witaminę B1, a także niacynę, czyli witaminę PP, które mają podstawowe znaczenie dla pracy układu nerwowego i zachowania dobrego samopoczucia. Ogranicza również wahania cukru we krwi i związane z tym napady uczucia głodu. A co za tym idzie, ryż zapobiega otyłości. Jedzcie więc ryż, licząc na to, że będziecie zdrowi, piękni i bogaci. Ja zaś będę go jadł, bo mi po prostu smakuje!
***
Risotto z gorgonzolą i gruszką
50 dag ryżu arborio, 2 niezbyt dojrzałe gruszki, 1–2 szalotki, 2 łyżeczki masła, 3 łyżki oliwy, kieliszek białego wina, szklanka bulionu (najlepiej z kury), 20 dag sera gorgonzola, świeżo zmielony pieprz
1. Gruszkę (razem ze skórką) pokroić w małe kawałki i usmażyć na połowie masła.
2. Cebulę i drugą gruszkę obrać, cienko pokroić i podsmażyć w garnku o grubym dnie na reszcie masła z oliwą.
3. Ryż zeszklić na oliwie przez parę minut. Podlać winem i, ciągle mieszając, odparować płyn. Przełożyć ryż na patelnię z gruszką i szalotką. Następnie, ciągle mieszając, dodawać porcjami gorący bulion.
4. Kiedy ryż jest miękki (po ok. 20 min), dodać pokrojoną w kawałki gorgonzolę i podsmażoną gruszkę, wymieszać dokładnie, przyprawić pieprzem i podać.
Komentarze
Salso- sakiewki były zrobione z folii aluminiowej, a do środka zapakowano pieczarki, cebulę, cukinię i bakłażana.
Ryż uprawia się też na południu Francji w Camargue, na pomarańczowo zaznaczone są jego uprawy w tym regionie: http://plantes-rizieres-camargue.cirad.fr/var/riz_camargue/storage/images/media/images/image16_1/7995-1-fre-FR/image16_1.jpg
Lubię różne risotta, ale najbardziej grzybowe. Podczas poczęstunku, na jaki zostaliśmy zaproszeni po pogrzebie Piotra podano natomiast znakomite kaszotto grzybowe.
Ciekawa jest ta kolekcja łyżek na załączonym zdjęciu, niektóre trzonki są bardzo piękne.
A w wolnej chwili można sobie poczytać o historii sztućców:
http://www.wilanow-palac.pl/historia_ewolucji_sztuccow.html
Danusiu, mogłam się domyślić, skoro to było grillowanie. Wyobraźnia podpowiadała ciasto francuskie, ewentualnie tortille jako sakiewki przygotowane poza grillem.
Gorgonzola z gruszką – takie połączenie mi pasuje, ale risotto z grzybami – mniam! Wreszcie ugotowałam burgul, przymierzam się do tabbouleh.
Nie było mnie jakiś czas, ale przeczytałem wszystko, co było do przeczytania i jestem na bieżąco.
Dzisiejszy felieton pamiętam. Czytając wcześniej miałem zastrzeżenia do określenia przytoczonej opowieści jako wzruszającej. Z poruszającą bym nie polemizował.
Też jestem miłośnikiem ryżu.
Nie potrafię jeszcze powiedzieć, czy będę mógł wziąć udział w Zjeździe. Bardzo bym chciał, ale ciągle mamy nie sprecyzowane plany wakacyjne, a to z powodu trudności z ustaleniem, kiedy będziemy mogli wyjechać.
Ostatnio oglądałem 2 reportaże z Jerozolimy – BBC podający na tle reportażu historię miasta od Króla Dawida do podbicia przez Arabów oraz Cejrowskiego – serial poświęcony Drodze Krzyżowej. Cejrowski podaje nawet wiele ciekawych szczegółów, ale styl jego narracji i lekceważenie rozmówców, kim by nie byli, są dla mnie wyjątkowo irytujące.
Dla tych co lubią mazursko-warmińskie klimaty:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6290514713480054593/6290514754581038674?pid=6290514754581038674&oid=104147222229171236311
W Morągu mogliśmy wejść do ratusza i obejrzeć salę ślubów, inne pomieszczenia nie są udostępniane turystom. Turystów w Morągu jak na lekarstwo, zatem pan z urzędu miasta, który pełnił piątkowy dyżur zaopiekował się nami bardzo troskliwie i nie miał ochoty wypuścić nas ze swoich objęć. Byliśmy też w Ostródzie, której już nie fotografowałam, bo to nie była nasza pierwsza wizyta w tym mieście. Pobyt w Ostródzie uznałam za niezwykle owocny-kupiliśmy letnie buty dla Osobistego Wędkarza i spodnie dla mnie, a przy okazji kilogram dorodnych truskawek 🙂
Danusiu, bardzo lubię mazurskie klimaty, lubię jeziora i tamtejszą zieleń.
I na dodatek Małgosiu NIE BYŁO KOMARÓW !
Jolinku,
w teorii wszelkiego rodzaju maratonów jestem wyszkolona przez naszego Maratończyka, który od ponad 40 lat zalicza przynajmniej 2 maratony rocznie i praktycznie na wyjazdy w świat nie udaje się tam, gdzie aktualnie nie ma jakiegoś maratonu, w którym nie mógłby uczestniczyć. Czy to góry czy doliny, a nawet pustynne doliny typu Dolina Śmierci – dla niego wszystko jedno. Himalaje mu dojadły, bo było zimno, a on jest ciepłolubny, no ale to był maraton wymarzony.
Póki co zarzeka się, że „już nigdy w życiu!”, ale małżonka powiada, że nie było jeszcze takiego maratonu, po którym nie padłyby takie słowa. To jest jak narkotyk – nie maratony jako takie, tylko bieganie.
Pamiętam lata, kiedy to się imprezowało dosyć ostro – rano towarzycho albo chrapie, albo potężnie skacowane ratuje się czym może, a Bogdan już w odpowiednim stroju szykuje się do codziennej przebieżki, 10km, bez względu na porę roku i pogodę 🙄
Trochę to rozumiem, bo widzę podejście Jerzora do swojego rowera, z którym przecież się urodził…Śnieżna i bardzo mroźna zima nie pozwala jeździć, ale jak tylko znajdzie się dzień, kiedy nie ma poniżej -5c i droga nie jest zasypana śniegiem, wskakuje na rower, ten „gorszy”, bo rolls-roycea nie naraża na styczność z solą, którą u nas się sypie w zimie w ilościach.
W Nepalu najlepiej sprawdzają się w maratonie Szerpowie – wiadomo, to jest ich naturalne środowisko. Jak wspominałam, wszyscy uczestnicy musieli być w Katmandu na 3 tygodnie przed maratonem, w celu jakiej-takiej aklimatyzacji. Bogdan przeszedł na piechotę całą trasę z Lukli do Base Camp, aklimatyzując się stopniowo. Żeby się tak katować, i to jeszcze za swoje, niemałe przecież pieniądze 😯
O, to rzeczywiście miła niespodzianka 🙂
Chodziło mi o komary.
A Bogdana za wytrwałość podziwiam.
Od czasu, kiedy kupiłam gar do gotowania ryżu, gotuję jakąś potrawę z ryżem przynajmniej raz w tygodniu. To jest absolutnie inny ryż, niż gotowany innymi sposobami.
U nas najpopularniejszy jest ryż z warzywami, często z kurczaczymi piersiami w kawałkach, do tego dokupuję znakomite sosy w półlitrowych puszkach, najczęściej pochodzenia indyjskiego są one.
Nie potrafię wskazać żadnej firmy, po prostu w sieciówkach u nas występują one pod etykietką „president’s choice”, przy czym nie chodzi tu o wybory prezydenta, a o to, co prezydent sieci sklepowej wybrał jako smakowitą i godną polecenia rzecz 😉
Dzisiaj właśnie robię ryż z papryką i sosem „Madras”, pikantnym, właśnie z półki prezydenta. Ten lubię najbardziej, bo jest po mojemu ostry.
Wczoraj byliśmy na pikniku Przyjaciół Moskali, ale o tym potem.
Podczas maratonów można też zakochać się od pierwszego wejrzenia 😉
Nasza francuska koleżanka-maratonistka (Ło Matko, jaką ona ma wspaniałą, młodzieńczą figurę, a jest mniej więcej w moim wieku) poznała trzecią miłość swojego życia właśnie podczas maratońskiego wyjazdu.
Danuśka,
odwiedziłaś moje rodzinne strony. 🙂
Doszłam do ostatecznego wniosku, że nie przepadam za szparagami i daję sobie z nimi spokój. Zdecydowanie wolę kalafiory, brokuły, cukinię, czy też dynię.
Danuśka a ryby były? … mało znam te tereny … a Francuski są kochliwe ..
Alicjo pozdrów kolegę bo pasja w życiu jest ważna ..
rukiew wodna przez weekend była niedostępna w sklepie polecanym przez Małosię (chyba czytają nasz blog i wykupili … 😉 … ) … ale bywa to upopoluję ..
te łyżki z ryżem piękne …
Krystyno-tak średnio 24-28 lat temu jeździliśmy w tamte strony regularnie, bo mieliśmy swoje ulubione jezioro najpierw w okolicach Szczytna, a potem niedaleko Ostródy. W ostatnią niedzielę wracaliśmy z Mazur drogą nr 57 przez Szczytno, Wielbark, Chorzele i Przasnysz. Nie pokonywaliśmy tej trasy już od bardzo wielu lat. Przyjemnie było spojrzeć na tę „Polskę w ruinie”, bo tak bardzo tamte (i inne zresztą też) okolice zmieniły się na lepsze.
Jolinku-ryby jedynie w sklepach, jeziora przetrzebione przez masowe połowy sieciami.
Jolinku-usmażyliśmy natomiast pierwszą jajecznicę z maślakami. Wprawdzie znaleźliśmy tylko kilka, ale sezon uznaliśmy za otwarty 🙂
Krystyno to tak jak ja … od szparagów wolę fasolkę szparagową …
A u nas na jutro znowu przewidziane szparagi-tym razem białe, zostaną jedynie polane oliwą czosnkową.
Ja wczoraj cienkie, zielone, lekko podgotowane szparagi wrzuciłam na oliwę z czosnkiem, wyszły bardzo smaczne 🙂
Chcieliśmy iść na spacer, ale deszcz nas zawrócił. Była też piękna tęcza 🙂
Mój ulubiony ryż to basmati, którego zawsze używam, ma dość długie ziarna i „chude”. Przypominam sobie coś, co dawno temu w zamierzchłych czasach robiło za ryż – po latach dowiedzieliśmy się, że dodawano do niego bodaj talku czy czegoś, w każdym razie należało ten ryż wypłukać przed gotowaniem. Istnieją dwie szkoły na temat płukania ryżu, nasza Chinka nie płucze, a Japonka płucze, bo tak się nauczyła, ale nie wie, czy to ważne. U Chinki nie płukano, ale ona też nie wie, dlaczego.
Ja nie płukam, bo uważam, że nie ma nic, co bym musiała z ryzu wypłukiwać, nie ma w nim żadnej mączki, a po ugotowaniu jest sypki. Idę dopilnować, co w tej kuchni się dzieje, na razie rządzi tam kot przy swojej misce.
W Hajnówce nabyłam tzw. główki szparagów. Były białe i zielone. Ja wolę zielone. Gotuję na parze i zawsze z oliwą czosnkową. Bardzo lubimy.
U mnie dzisiaj chodziły burze, ale do nas doszły tylko opady. Było bardzo gorąco 29-30o.
Nie przepadam za ryzem, ale chcialam sie pochwalic, ze wyszla mi dzis bardzo dobra zupa-krem. Na warzywach i resztkach rosolu ugotowalam buraki czerwone, dodalam starty imbir, starty swiezy czosnek i troche ostrej papryki, zmiksowalam i doprawilam smietana owsiana.
Rozpad klimatów „na jeziorach” też mnie zasmuca.
Pierwsze jezioro mazurskie jakie poznałem, to było Jezioro Drwęckie, wiecie już, to na któregp południowym brzegu leży Ostruda. Na jego przeciwległym końcu były Piławki, miejscowość, której jako takiej właściwie nie pamiętam. Nie zapomnę natomiast małego pensjonatu tuż nad zatoką. Niczego poza nim tam nie bylo. Pomieścił on latem 1963 nie tylko nasz obóz wędrowny, jakieś 27 osób, ale i paru innych gości, których rzecz jasna, nie znaliśmy. Pamiętam z tamtąd pierwszy chłodnik (na czarnych jagodach), pamiętam wieczorną taflę jeziora, równą jak lustro, zakłucaną jednak nad wyraz licznymi pluskami i zakolami po wynużeniach sporych ryb. Pamiętam wędkowanie niedaleko na południe od Mikołajek. Stoję po uda w wodzie, dookoła stado krów, które też szukały ulgi w chłodzie, a ja rzucam spławik między nie. Wyciągam przy tym raz po razie całkiem sporego okonia, a problemem były tylko dżdzownice w potrzebnych ilościach.
Niestety, stan tych wód, jeśli chodzi o zarybienie, jest zatrważający, wprost nie do ogarnienia. Pisałem o tym już co najmniej jeden raz, lata temu, w odniesieniu do Jeziora Drawskiego, drugiego, co do wielkości jeziora w Polsce, leżącego najbliżej Żabich Błot. Tu nie wystarczą moim zdaniem sieci, tu trzeby chyba jeszcze i łowięnia prądem, ale najpewniej jeszcze i dynamitu.
Chłop żywemu…
Niestety.
dzień dobry ….
przypominam …
Marsz „Wszyscy dla Wolności” z udziałem 3 prezydentów … w Warszawie spotkanie ul. Marszałkowska róg ul. Królewskiej … 4 czerwca 16:00-18:30 …
http://www.ruchkod.pl/wszyscy-dla-wolnosci/
Danuśka,
piękna ta Polska na twoich zdjęciach 🙂
Przedwczoraj w większym gronie byliśmy tu
http://trattoriacichykacik.pl/menu/
….i Kompan zamówił risotto z pieczoną kaczką, gruszką i sosem serowym, zatem też trochę uszczknęłam — bardzo mniam 🙂
Równie fajne są czarki i talerze „z ziarenkami ryżu” — mam kilka sztuk dzięki znajomym z Hongkongu, ale zapomniałam, jak toto się ładnie nazywa po angielsku (nie wiem, czy kiedykolwiek wiedziałam po polsku). Na pewno wygląda bardzo ładnie-efektownie, prześwietlone o kolacyjnej porze bocznym światłem wydłużającego się wieczoru… Lub tylko w dotyku – wypukłości ziarenkowe + zupa pomidorowa po powrocie z nart, zimowego wędrowania lub objazdu.
Podczas ostatniego trzydniowego objazdu zima nam nie groziła. Przeciwnie, co dnia docenialiśmy cienistości i chmurki, niekiedy obniżające co prawda urodę urobku foto, ale chroniące nas przed przegrzaniem i „strzaskaniem na czerwony mahoń” 😆
Kontynuowaliśmy szlaki św. Barbary, górniczo-kruszcowo-mennicze. Jest już dzień pierwszy ➡ serdecznie zapraszam Zainteresowanych! (W zajawce linki „więcej-głębiej-dalej” 😎 )
Basiu,
Tak sobie myślałam, że Was gdzieś wywieje… 😉 Ja w Boże Ciało pracowałam ku chwale szwajcarskiego klienta. Odbiję sobie kiedy indziej.
Ewo, troszkę dużo tego było w maju – nie wyrabiam z odsypianiem, nie mówiąc o obowiązkach. Od teraz tylko praca i ew. wieczorny rower (o ile burze pozwolą 😉 )… choć na czerwiec czekają bieżące i odłożone zobowiązania, w tym rodzinne, włączając atrakcje, radości, ekscytacje… miejmy nadzieję 🙂
Jolinku-pamiętamy, pamiętamy!
Ewa_g 🙂
A cappello-ogólnie ciekawe pomysły na risotta w tym „Cichym Kąciku”.
Danusko, z przyjemnością podróżuje dzieki Twoim zdjęciom, odprężające klimaty, ciekawe muzeum plakatu a tutaj, niestety, wciąż pada i sytuacja jest juz w niektórych okolicach niepokojąca.
Risotto rzadko mi sie udaje a to co jedliśmy wspólnie (kasza z grzybami autorstwa Kreglickich) tez miłe wspominam.
Alino-bardzo nas wzruszyły te plakaty filmowe z tłumaczeniami na francuski, być może przygotowane również na festiwal w Cannes? Było ich więcej, a przy okazji człowiek sobie powspominał dobre, stare,, polskie kino.
Oglądaliśmy wczoraj francuski dziennik z mocno smętnymi minami-właściwie same przygnębiające informacje o powodziach i o strajkach 🙁
Danuśko,
Ewa_G to ja. Zaliczyąłm rano problemy z logowaniem. 😉
a cappello
zadziwiajace 🙄 jakiez to zupelnie inne opisy podrozy czyni sie dzis w porownaniu z tym, co wypisywalo sie, bagatela, jakies tam circa 250 lat temu.
nie tak dawno czytalem italienische reise Goethego. mam jeszcze ja swieza w lepetynie, na tyle, ze pamietam jak maestro opowiada w ksiazce, niezbyt tajemniczo o schäferstündchen tzn. tajne spotkanie kochankow 🙄 z Faustina, rzymska pieknoscia. byla to osoba ktora wyswobodzila go z jego ciezkiego niemieckiego ciala, z jego ciezkiej niemieckiej duszy. osoba, jak sam o tym pisze, z ktora mogl swobodnie polatac, bez jakichkolwiek konsekwencji, na spokojnie, bez brawury.
kiedy tak wspomne moje wyprawy, to dochodze do wniosku, ze z Goethe, pomimo roznicy cwierc tysiaca lat!, mam bardzo duzo wspolnego 🙄
dla jasnosci sytuacji dodam, ze osobiscie latam tylko i wylacznie z –>https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/ModelOceaniczny#slideshow/6241450204587864946
Jolinku! Tutaj też będzie pochód, tym razem na Greenpoincie. Nie wiem czy nie zabrać hełmu motocyklowego! 🙂
Cichalu, w helmie zostaniesz rozpoznany bez uzywania internetowych apek do rozpoznawania twarzy.
jedynie cos takiego –> http://resources2.news.com.au/images/2013/06/14/1226663/325198-burqa.jpg moze zapewnic tobie calkowite inkognito 🙄
Ewo-tak po cichu myślałam, ale to nigdy do końca nie wiadomo 😉
Cichal-czy ja dobrze czytam? Oprócz tego, że z Ciebie żeglarz oraz wędkarz, to również motocyklista? Jeśli tak, to macie kolejne wspólne tematy do rozmowy z Osobistym Wędkarzem.
Dzień dobry.
Gorąco, ale wilgoć gdzieś przewiało, chwała Bogu.
Organizuję patio – brakuje mi parasola, bo stary jest do wyrzucenia, mech na nim rośnie 🙄
Jerzor powiada, że niepotrzebny parasol, bo drzewa dają cień. Potrzebny, bo z tych drzew wpada do zupy-herbaty-wina czy czego tam to i owo, po to przede wszystkim ten parasol. I ochrona przed deszczem.
Nasza domowa Wielka Łowczyni znowu się nie popisała – ustawiała się na podeście chyba z 5 minut, żeby skoczyć na chipmunka, który podjadał sobie coś na dole, nie zwracając na niebezpieczeństwo uwagi. Pozornie, jak się okazało, bo kiedy Mrusia zdecydowała się na niego skoczyć, umknął jak pocisk. Czego mu życzyłam, bo nie chciałabym być w sytuacji, żeby go salwować ze szponów kotki!
Tyle na zrazie.
Danuśka! W młodości jeździłem zawodniczo. Rajdy obserwowane, motocross. Do dzisiaj mam ślady na nogach. Pierwszy raz na Harley’u (z nożnym sprzęgłem) jeździłem w 1948 roku w krakowskim klubie „Smok”. Ech, łza się…
Cd. gwoli prawdy, to dzisiaj już nie jeżdżę.
Alain też dzisiaj nie jeździ, ale do dzisiaj kocha motory, bo to była jego piękna młodość, a nawet trochę dłużej i więcej. Spróbuję zeskanować i przesłać na blog kilka ulubionych zdjęć mojego Osobistego Motocyklisty. Nie wiem, czy mi się to uda, ale w takich wypadkach Alicja pomaga, wspomaga i robi co może 🙂
Czy ja dobrze pamiętam i niczego nie plączę, ale przecież Pyra też z lubością jeździła w roli pasażerki na motorach? Sprostujcie, jeśli się mylę.
Oj, Kochana Pyro…:-(
Ja jeździłam osobiście WMF-ką, MZ-tką, Junakiem jako pasażerka z Dziadkiem, a wywinęłam solidnego kozła raz osobiście marniutkim „komarkiem” i wylądowałam w stawie (płytki brzeg).
Nieosobiście – też komarkiem – jako pasażerka na bagażniku z tyłu. Żeby było bardziej malowniczo, miałam długą falbaniastą spódnicę, której nie zdołałam utrzymać w ręce i ta wplątała się w koło… Zamiast maxi zrobiła się mini 😯
Chłe chłe….
http://onet.tv/i/dowiedzsie/polska-krolowa-wikingow-historia-bez-cenzury/d2j3ss
nie tylko Janusz Cichalewski, ale i James Dean, Steve McQueen, Marlon Brando i szarak jezdzili na motorach. jedynie ten pierwszy wspomina toto z lezka w oku. pozostali o tym pojezdzie nie chca juz nawet wspominac 😛
latanie ma przyszlosc, cokolwiek toto nie oznacza 🙂
jakis czas temu czytalem w tutejszych mediach wywiad badz rozmowe, w kazdym razie nie byl to portret, z siedzacym. mowa jest tu o meksykanskim mafiozo skazanym za jakies tam blachostki na paredziesiat lat.
reporter zadawal rozne pytani. odpowiedzi byly wyjatkow skladne i strawne. mowil z uczuciem do zycia i do zyjacych. o zadnych przedmiotach nie wspominal z lezka w oku 🙄
a brakowalo mu nie samotnosci, nie wolnosci, lecz jak to okreslil jedynie, nie wiem czy dobrze to napisze, las chicas!
zdaje mi sie ze u tego ludzia narzady zmyslu dobrze funkcjonowaly, pomimo samotnosci 🙄
Roboty polowe zakończyłam na dzisiaj.
Uroki lata! No ale już komary dają znać. Kiedy byliśmy w parku na pikniku z Przyjaciółmi Moskalami, myślałam, że nas zjedzą, też miały swój piknik!
Przy okazji zdradziliśmy Rosjanom nasze ulubione powiedzenie – nu, komarcy siewodnia kak ruskije tanki!
Śmiali się bardzo 😉
W czasie obrad Frakcji Pn. Amerykańskiej dowiedzieliśmy się od Cichalów co następuje:
http://krokdozdrowia.pl/pestka-awokado-dlaczego-warto-wyrzucac/
Cichaly obdarowali nas słoiczkiem sproszkowanych pestek, a my już zdążyliśmy ususzyć parę, bo jesteśmy awokadolubni 😎
Alicjo, a jak „sproszkować” taką pestkę?
Cichal najpierw myje, potem suszy kilka dni, potem zdziera tę zewnętrzną skórkę, chyba kroi na kawałki i wrzuca do blendera.
Alicjo! Bingo!
A teraz czas na wieczorne flawonaidy. Najprościej, to kupić gorzkiej czekolady i.. do otworu gębowego. Ale nie najzdrowiej. Z czekoladą zawsze nieco cukru się spapusia, trochę chemii, bo bez niej ani rusz, no i trzeba zużyć parę banknotów. O wiele lepiej zaopatrzyć się w 100% gorzkie kakao, miód, śmietanka albo mleko, nieco cynamonu, zmielonych na puder orzechów, parę kropel wanilii (nie waniliny) i co najważniejsze burbona, rumu albo whisky. W przystępie rozbuchanego hedonizmu dodaję jeszcze obłoczek cayenne. Zdrowsze, tańsze (cracoviensis sum) i… własne. Smacznego!
Literówka, flawonoidy. Wolę sam poprawić… 🙂
dzień dobry ….
wszystkiego najlepszego w Dniu Dziecka … 🙂
cichalu zrób zdjęcia z pochodu …
Zgodnie z tradycją wypracowaną przez rodzinę Jolinka, też postanowiłyśmy z Latoroślą połączyć dwa w jednym-to znaczy Święto Matki i Święto Dziecka 🙂
Ja funduję obiad w restauracji, a dziecko zaprasza mnie do teatru. O szczegółach opowiem
jutro wieczorem.
Wszystkim Dzieciom – wszystkiego najlepszego.
Cichalu – podaj dokładny przepis. Ogromnie mnie zachęciłeś.
Danuśka miłego wieczoru … 🙂
jakby ktoś miał czas … Warszawa 3 czerwca, godz. 17:00-19:00 … Memoriał Wolnego Słowa … Skwer Wolnego Słowa ….
https://www.facebook.com/events/1711335642475588/
Starałam się przypomnieć sobie, jak obchodzony był Dzień Dziecka , kiedy byłam dzieckiem. Na pewno były jakieś szkolne festyny, ale prezentów nie pamiętam. Może jakieś skromne były, ale nic nie utrwaliło mi się w pamięci. Nasze rodzinne dziecko, czyli wnuczek, mimo że tak jak większość dzieci zabawek ma mnóstwo, to na Dzień Dziecka czekał niecierpliwie. Prezent od nas dostał już w niedzielę, bo szliśmy akurat do teatru, a on mieszka blisko teatru. Ileż było radości. Chyba tylko dzieci potrafią tak się cieszyć.
Pepegor wspomina Piławki k. Ostródy i tamtejsze jezioro. Do Piławek jeździło się nie nad jezioro, tylko do lasu na jagody. Przystanek kolejowy był w lesie. Jeździły panie z naszej uliczki z dziećmi, a właściwie tylko z dziewczynkami, bo tych była u nas obfitość. Chłopców było niewielu. Wyjazd był przed godziną szóstą, powrót późnym popołudniem. Tego samego lub następnego dnia Mama robiła pierogi z jagodami. Te wyprawy trwały chyba do końca liceum. Kleszcze w tamtych czasach nie były chyba zbyt zjadliwe, bo nikomu szkody nie wyrządziły. Linia kolejowa na tej trasie została zlikwidowana pod koniec lat 70. , a ja od tamtej pory nie zbierałam jagód w lesie.
Tymczasem z wielką ochotą zajadam się truskawkami.
Za Wędrowca na szlaku!
KrysiuD! O jaki przepis Ci chodzi?
dzień dobry …
cichalu pewnie na czekoladę własnej roboty … może też bym zrobiła …
Ja natomiast dla zdrowotności robię ostatnio dosyć często pasty rybne. Te wszystkie omegi z sardynek, czy śledzi zaprzęgłam do walki z cholesterolem Osobistego Wędkarza. Używam różnych ryb z puszek, ale jedynie tych w oleju i często łączę różne gatunki. Kiedy jest w lodówce jakiś delikatny twarożek(a najczęściej jest)to dodaję dla smaku i jedwabistości 🙂 Oczywiście sama również jadam te pasty chętnie i ze smakiem.
A poza tym sezon na fasolkę szparagową rozpoczęty!
Blogowa Opcja Fasolkowa niech żyje!
siatkarze jadą do Rio ale nie wiem czy się cieszyć bo grają mi na nerwach … 😉
Danuśka fasolka drogawa … ja do takiej pasyt dodaję selera naciowego (pokrojony w drobną kostkę) .. smak mi pasuje i zdrowsza jeszcze bardziej … 😉
Jolinku-u mnie wczoraj była już po 15 zł.
Tym razem na atlantyckiej wyspie spotkała się Wielka Trójca 😉 Sławek paryski, Paweł wiedeński i Miś kurpiowski. Miś zameldował się w trakcie podróży, miał złożyć kolejny meldunek po dotarciu na miejsce i wypiciu wspólnego toastu z wszystkimi urlopowiczami, ale pewnie zajęty kulinarnie, towarzysko i rowerowo.
Chłopaki bawcie się dobrze i życzymy Wam wraz z Osobistym Wędkarzem taaakiej ryby!
cichalu – Jolinek ma rację. Proszę o przepis na czekoladę.
Danuśko – do tych past bardzo pasuje szczypiorek, ale to chyba nie dla Twojego Osobistego.
koleżanka na działce zrobiła ze starych butów doniczki … fajnie to wyglada ..
Jolinku, masz zdjęcie tych butów-doniczek? Podziwiam fantazje dekoratorów, ja jestem w tej dziedzinie beztalenciem.
Do pasty z sardynek mozna tez dodać kapary, jak tu poniżej.
Takie rybne pasty jem w domu tylko ja.
http://cuisine.journaldesfemmes.com/recette/308787-rillettes-de-sardines#
Pozdrowienia dla kolegów w Bretanii. Mam nadzieje, ze oszczędzi ich deszcz, ktory u nas wyrządził juz duzo szkód i wciąż pada.
Alino-na deszcz i niepogodę doniczki w kaloszach 😉
http://cheapaschips.blog.pl/wp-content/blogs.dir/1769306/files/2014/05/Penny-flower-wellies-1024×783.jpg
A pomysł z kaparami do sardynek wypróbuję, dzięki.
Krysiade- słusznie zauważyłaś, ze szczypiorkiem nie przejdzie.
Doniczki dla kuzynki Magdy 🙂
http://static.wixstatic.com/media/c7c64d_6d45ef7f606f432faed19fce1bdcb723.jpg/v1/fill/w_600,h_420,al_c,q_90/c7c64d_6d45ef7f606f432faed19fce1bdcb723.jpg
A tu propozycja na niewielki balkon:
http://www.domowladni.pl/upl/xxl/zdjecie_16233_wiszace_doniczki_na_balkonie.jpg
Dzień dobry.
Leje i wieje, ochłodziło się z lekka. Deszcz potrzebny, bo sucho jak licho. Dalsze pomysły:
https://sklepkratka.pl/Pomyslowy-kwietnik–news-pol-1433171236.html
Alino zdjęcia nie mam ale wyglada to prawie tak …
http://www.deemo.net/Px5EBnK/
albo tak – ostatnie zdjęcie …
http://catchtheflow.pl/co-moze-byc-doniczka/
Jolinku-i w tym momencie człowiek zaczyna żałować, że wyrzucił babciną balię do prania, czy też stare buty 🙂
Już jestem. W zasadzie nie mam przepisu. Sypie np. 5 kopiatych łyżek kakao. Do tego miodu, cynamonu, mielonych orzechów, wanilii i co się jeszcze wymyśli, a następnie płynów tyle, ile sucha masa przyjmie (jak radziła Pyra) Płynami są w zależności od życiowych potrzeb, śmietanka i mleko (Ewa) lub bourbon, rum, whiskey (ja) Konsystencja też jest od tego uzależniona, tzn od potrzeb życiowych. Jak na rzadko, to jeść łyżeczką. Jak na gęsto, to można toczyć kulki, potem w cukrze-pudrze albo kokosowych wiórkach i podawać na wytwornie. W rzadkim można maczać uprzednio zamrożone krążki banana i też zamrozić. Robią wtedy za lody. Można też tam wsypać rodzynków, albo żurawin, albo orzechów, skórki pomarańczowej, albo wszystkiego naraz. Obłoczek cayenne jest nieodzowny! Improwizuj! Jak w dobrym, starym jazzie…
Danuśka. My starej tarki nie wyrzucamy. Zawozimy jako prezent Alicji, a ona udaje, że się cieszy! 🙂
cichalu – serdeczne dzięki. Lubię przepisy z których można robić różne wariacje.
Jestem specjalistą od waryjacyj! Tak twierdziła Pyra. Ewa zresztą też tak sądzi… 🙂
Życzę smacznego i sprawozdawaj jaki wariant Ci przypadł!
Sacrum i profanum (toutes proportions gardées)
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/6291626047616945185
Czyli róże od Nowego dla Ewy. Mają już ponad tydzień i za żadne skarby nie chcą zwiędnąć. Mówią, że to od serca i dlatego! A przyziemny jest chleb, który właśnie wypiekłem. Żeby waryjacyjom stało się zadość, nadziałem go zielona cebulą. Wchodzi!
A z dżemem też? 😀
Jolinku,
trzeba się cieszyć z awansu siatkarzy. Bardzo dziwne i krytykowane były zasady kwalifikacji. Zawodnicy też mieli już pewnie dość tej niekończącej się walki.
Doniczki ciekawe, tylko oponom, nawet kolorowym mówię stanowcze nie. U siebie od kilku lat mam dwa dość długie wydrążone pnie drzew, a podpatrzyłam to kiedyś u mojej siostry.
A doniczkowe buty muszą być stylowe. Zwykłe adidasy raczej nie nadają się.
Cichalowy chleb wygląda bardzo apetycznie. U nas trochę za gorąco na pieczenie. Poza tym domowe prace remontowe wprawdzie nie utrudniają mi wstępu do kuchni, ale też nie nastrajają do gotowania. Gotuję więc najprostsze rzeczy.
Małgoś – też może być forma wariacji. A smażona /pieczona/ cebula jest słodka.
Krysiude , jakoś wolę pieczywo neutralne w smaku 🙂
Małgosiu – zgoda, Ale jak chęć na wariacje?
Cichalu,
ta tarka to ANTYK!!! Nie ma podanego roku produkcji, ale jest dumny napis firmy National Washboard Co No 604
(Chicago, Memphis, Saginaw)
O, to jest to! Tylko ta tarka ma numer 801, a moja 601.
https://www.etsy.com/listing/130518660/national-washboard-co-no-801-wood-and
Jak mogę antyk profanować?! Mam zamiar powiesić ją na ścianie, tylko zastanawiam się, czy w łazience, czy w moim „biurze.
W łazience mała ekspozycja, zdaje się. Jeszcze się zastanowię.
p.s.Jest rok – z drugiej strony, 1930. Staruszka!
https://www.etsy.com/ca/listing/234914788/antique-wood-and-glass-vintage-national?ref=related-7
O, tak wygląda tył .
Alicjo – z całym uszanowaniem, ale to jest tara. TARA. Do prania. Tarka to do owoców i warzyw.
Małgosiu da się … ja dziś ogórki z miodem pożarłam ze smakiem ..
U mnie była tarka do prania. Aluminiowa, żadnych ram drewnianych – nie wiem, co to za rodzaj drewna, ale ciężkie, dlatego zwlekam z tym powieszeniem, bo to musi być dobrze umocowane. A ścianki działowe u nas to śmiechu warte, nie radzę walić pięścią w ścianę, bo raz tak zrobiłam i pięść mi wpadła do wybitego nią otworu 😯
Zasłoniłam obrazkiem, dobrze, że walnęłam w miarę wysoko 😎
Dzisiaj od rana biegałam po badaniach (USG, mammografia itd), które będą mi potrzebne do dorocznego Przeglądu Technicznego,
(Dzień Przeglądu Technicznego jest 16.05, ale nie mam go wpisanego w Kalendarz, zaraz uzupełnię!).
Przy okazji wszystkim przypominam, że warto się raz do roku przebadać pod różnym względem.
Ja mam ułatwione o tyle, że nie muszę pamiętać, co 2 lata dostaję zawiadomienie, że mam ustalić dzień, kiedy się przyjdę przebadać, jak nie ustalam, to za miesiąc przychodzi ponaglenie. To samo z różnymi narządkami, które wymagają USG (na zlecenie lekarza), ale już co roku. Jak raz wpadnie się w te tryby, to wyjścia nie ma, nie lekceważę, bo mam to za darmo.
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/KALENDARZ.html
Ogórki z miodem to stary patent, ale jakoś szczypior z dżemem to nie moja bajka. Ja chleb piekę dość rzadko, raz na tydzień więc musi pasować to różnych kombinacji. Wariacje polegają na różnych mąkach i dodatku ziarenek.
Oczywiście nikomu nie zabraniam najbardziej wymyślnych wariacji, moje pytanie było z uśmiechem.
Moja odpowiedz też.
Kromucha z ogórkiem kiszonym i z miodem!
Tara to była w jakimś serialu. Tarka to nie tylko do prania, ale i do grania! A nagroda jazzu tradycyjnego nazywa „Złota tarka”! Ha! Moje na wierzchu, tralalala! 🙂 🙂 🙂
Pozdrawiam tych, którzy po Gruzji już podróżowali i tych, którzy się tam wybierają, a niektórzy to już nawet za parę dni…My z Latoroślą też zrobiłyśmy mały skok do: http://www.mala-gruzja.pl/menu.php
Chinkali palce lizać i to w obu znaczeniach dosłownym i przenośnym 🙂 Te pierożki jadłyśmy po raz pierwszy w życiu, a zatem pani kelnerka poinstruowała nas, że należy jeść palcami i najpierw wysiorbać rosołek. Na wszelki wypadek dostałyśmy jeszcze wytyczne na piśmie wraz z rysunkami. I słusznie z racją, bo przez chwilę mnie jednak kusiło, by używać noża i widelca. Natomiast kieliszek czerwonego, który pani doradziła nam życzliwie i od serca dał się wypić, ale nic więcej dobrego na temat tego wina nie da się powiedzieć.
Po tym gruzińskim drobnym co nieco popłynęłyśmy na grecką wyspę w towarzystwie przebojów Abby https://www.youtube.com/watch?v=T2CK6Y1g1Jk
Spektakl jest grany już od dawna, ale nadal cieszy się ogromnym powodzeniem.
Kiedy wychodzisz z teatru, to dalej tańczysz i nucisz sobie te wszystkie przeboje 🙂
Ja oczywiście nucę po cichutku i bardzo dyskretnie, by nikt nie usłyszał, jak okropnie fałszuję.
I w ten sposób Święto Matki i Dziecka zostało w naszej rodzinie oficjalnie zakończone,
teraz pozostaje cierpliwie czekać na kolejne za rok 🙂
Aha, zamówiłyśmy jeszcze pieczarki faszerowane masą orzechową, też znakomite.
Spróbuję odnaleźć przepis i zrobić kiedyś w domu.
Odnajdź Danusiu, odnajdź, bo, to są moje smaki!
A ja się zabieram do ukręcenia dzisiejszej porcji flawonoidów. Można blendować. Wtedy masa jest połyskliwa, świecąca. Żal mi jednak tego co w blenderze zostaje i jedzie do zlewu. Wolę pracowicie ukręcać, czytając Zosię Kucówną…
Cichalu,
ja natomiast skończyłam dwoma rzutami Kazana „Poza morze egejskie”. Znakomita, czego po Kazanie można było się spodziewać.
Mam tylko lekkie pretensje do tłumaczki – gdyby nie to, że wydanie jest z początków lat 90-tych, podejrzewałabym ją momentami o używanie komputerowego tłumacza.
srebrna tara w drodze na konzert –> https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/LUDZIEZSAL022013#slideshow/5855143202533777346
dobrego weekendu, i tym nad ozeanem, i kto moze ten nad morze, i tym na innych wlosciach, i tym w chmorach, i tym w gorach ….
dzień dobry …
truskawki tanieją czyli czas na jakieś przetwory … oczywiście najwięcej zamrożę ..
dziś wątróbka z fasolką szparagową … kompot z truskawek też musi być …
Alino pokazują jak Sekwana wylała w Paryżu … zbyt dużo deszczu jak piszesz …
normalnie płakać się chce …
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,20177962,tok-fm-szyszko-chce-wykreslenia-puszczy-bialowieskiej-z-listy.html#MTstream
Gdzie się podziali polscy „Zieloni”?
„Ruch Zielonych, Federacja Zielonych, organizacja powstała w 1988 w Polsce, stanowiąca sieć współpracy formalnych i nieformalnych grup ekologicznych, bez wyodrębnionych hierarchicznych struktur. Obecnie skupia ok. 40 grup z całej Polski i jest najszybciej rozwijającym się ruchem ekologicznym w kraju. Jest to ruch apolityczny, aspołeczny, współpracuje z innymi polskimi i zagranicznymi organizacjami ekologicznymi.
Federacja Zielonych jest finansowana przez szereg organizacji krajowych i międzynarodowych, m.in. przez organizację Greenpeace.”
Alicjo krzyczymy .. ta władza jest jak trzy małpy … to co nam robią teraz to wycia mało .. ale wielu ludzi się nie interesuje tym .. traktują to wszystko jak „wojenkę na górze” .. a armia ludzików wchodzi w każdy zakamarek naszego życia ..
Widocznie to, że puszcza trwa od wieków jest tylko propagandą komuszą (Cimoszewicz w tych protestach uczestniczy!), a według ministra posadzono ją dopiero 200 lat temu. No i ten szkodnik ją żre…
Minister chce, z tego co mówią, „wypisać” Puszczę ze Światowego Dziedzictwa UN, wtedy sam by decydował, co z tym zrobić.
https://picasaweb.google.com/matylda1/MarszEntowPrzeciwWycinkomWPuszczyBiaOwieskiej170120161858
Chodzę nabuzowana od roku, skala szkodnictwa tej ekipy przechodzi wszelkie pojęcie. Nie rozwijam dalej tematu to szlag mnie trafi.
Na osłodę kupiłam dziś doradę w Biedronce, upiekłam i wyszła pyszna z młodymi ziemniakami i surówką z marchewki i jabłka.
Ja na to patrzę z mojej placówki wysuniętej – mamy tu lasów do licha, bo i przestrzeń olbrzymia, ale każda wycinka jest lupą organizacji ekolo od czasów „clear cut”, czyli wycinano lasy do czysta i teren zostawiano jak jest. Teraz co się wycina, to się wycina dość wybiórczo i od razu sadzi się nowe. Parki narodowe czy prowincjonalne są NIE DO RUSZENIA.
Mam nadzieję, że uda mnie się jeszcze zobaczyć Puszczę Białowieską, a nie zrąb
Pod koniec czerwca wybieram się na Podlasie, będę , między innymi, w Hajnówce, królestwie Krysiade.
Pan minister uporawszy się z kornikami, szybciutko wskoczy na fotel ministra zdrowia i wypróbowaną metodą uzdrowi nas.
Nasze włości od dwóch tygodni okupują imigranty, w porywach bywa ich około pięćdziesięciu sztuk, nie boją się niczego i nikogo. Rozbiły obóz nad stawem i zjadają wszystko co się rusza: małe kaczuszki, kurczęta , ryby…moje nerwy również. Mowa oczywiście o bocianach , tych ślicznych z utęsknieniem oczekiwanych wiosną ptaszków.
Esko – będziesz bardzo blisko mnie. Serdecznie zapraszam i nie przyjmuję żadnych wymówek. Już nastawiam wodę na kawę/herbatę wedle chęci.
Krysiade, z wielką ochotą .
dzień dobry ..
4 czerwca to ważny dzień w historii Polski … ja dziś maszeruje …
…ja też 🙂
… ja też 🙂
Esko – krótko przed wyjazdem napisz, wówczas podam Ci numer telefonu i dogadamy szczegóły. Już nie mogę się doczekać!
Danuśka też będzie … 🙂
kolega poleca na Woli ul. Pecera 2 … libansko-syryjska ekipa … świetna podobno kuchnie …
no to lecę na marsz …
U mnie burza, ale jakaś nieśmiała, niechby sobie poszła w drugą stronę!
Jolinku (8:44),
no jak to, ważny dzień dla Polski? BARDZO WAŻNY MINISTER powiedział, że „częściówek nie obchodzi”.
No bo co to niby jest, jakieś obchody Dnia Wolności i Praw Obywatelskich, ha ha ha… Prezydent wszystkich Polaków też nie znalazł miejsca w kalendarzu na obchody, pognał za to do Watykanu.
A mnie się wydaje, że jest to ważna rocznica, bo zapoczątkowała w Polsce ZMIANY. Zdaje się, że nie te „dobre”?
Pozdrawiam wszystkich ze słonecznego Kingston 🙂
Ja i część z was pamięta wybory, na które trzeba było pójść i oddawać kartki bez skreśleń – jak się szło za zasłonkę, to się narażało na szykany, jak się nie szło na wybory, to szykany były ostrzejsze. Nie wiem, jak to funkcjonowało w dużych miejscowościach, ale w małych miasteczkach i miejscowosciach, gdzie wszyscy wszystkich znali, funkcjonowało to znakomicie. Wszyscy wiedzieli, że X nie był na wyborach, a Y oddał kartkę ze skreśleniami.
http://film.onet.pl/artykuly-i-wywiady/andrzej-wajda-nacjonalistycznej-polsce-mowie-nie-wywiad/rm7c9l
Wszystkim wszystkiego najlepszego w Szczególnym Dniu! 🙂 🙂 🙂
(Na nieszczególne dni też… – Optymalnego najlepszego! 😎 )
Ujęcia z Krakowa:
Rynek Główny – Plac Wolnica!
https://basiaacappella.wordpress.com/2016/05/12/dwa-koscioly/#comment-42447
Było super. Niestety, nie mogłam świętować z Różą Łyku Wolności, bo jest tu też dziś (za chwilę, ciągle, kulminacyjnie za 2 h) Parada Smoków. I – jak często – zapowiedziała mi się nagle a niespodziewanie ładna czeredka…
Róży dało się uścisnąć dłoń – kwitła przy dojściu do Placu Wolnica 😉
https://picasaweb.google.com/acappellanova/6292368027155042401#slideshow/6292370115648197986
(Inni się nawet z nią focili wylewnie… Co ci przypomina widok znajomy ten?… 😀
Spadam!
A, Szaraku – wieeeelki temat! (Czy Jan Wilkołaz faktycznie taki wielki?… 😉 …czy się dobrze starzeje ten klasyk?… I czy ma jego opus dialogiczne moce? 🙄 )
Dzięki za fotorelację ze słonecznego, pięknego Krakowa 🙂
a cappella – dzięki za zdjęcia. Emocjonalnie się je ogląda.
A capello,
można przerzucić sznureczek do Bobika?
Oczywiście, Alicjo! 🙂
(Tuż przed wyjściem na smocze widowisko na Wiśle wyratowałam Cię ze spamu i nawet już wiem, czemu tam wpadłaś: Kiedyś zajrzała Mrusia i wdrapnęła adresem mejlowym w Twoje okienko, z czego łotr wywnioskował, że spam… yntelygentny, ale nie bardzo 🙂 )
Linku 🙂 miło mi, po to w końcu się dwoję i troję żeby zdążyć (cierpi selekcja, cierpią podpisy, ale czasem lepiej tak a w dobrym czasie, niż po dwóch tygodniach „idealnie”)… 🙂
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/13327592_10209649399535903_2480814052263396841_n.jpg?oh=845616c4b83fde6d4c6438307512c7e6&oe=57DD8F5D
Zdjęcie ze stacji metra na Placu Wilsona.
A poza tym chciałoby się powiedzieć veni, vidi, vici, ale do zwycięstwa niestety jeszcze daleka droga. Dwa hasła zapamiętane z dzisiejszej manifestacji(nazwanej rebelią przez
prezesa):
„Nie pokonała nas WRONa, nie pokona nas KACZka z Żoliborza”.
„Jeżdżę na rowerze, jem warzywa, jestem gorszym sortem, ale nadal jestem Polakiem
i cieszę się z tego”
http://wyborcza.pl/1,75398,20186413,wielka-manifestacja-kod-w-warszawie-pikniki-w-calym-kraju.html
Po manifestacji wznieśliśmy zespołowo stosowne toasty za wolność oraz wszelkie inne demokratyczne tudzież towarzyskie przymioty 🙂
My robiliśmy to samo, Danuśko.
Tak czy owak było, ale przecież to nie jest tak, że natychmiast wszystko się układa i jest pięknie Nigdy nie jest tak. Demokracja to bardzo szerokie pojęcie, wszyscy muszą się tam zmieścić.
Podobało mi się dzisiejsze przemówienie prezydenta Komorowskiego.
Alicjo-ja też uważam, że to przemówienie było bardzo udane.
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/marsz-kod-wszyscy-dla-wolnosci,649625.html
Mimo ulewnej burzy krzyżującej nieco plan wyjścia z domu, udało się dotrzeć i pomaszerować. Pozytywna energia, uśmiech, powiewające flagi, proporczyki, motyle, przemówienia wywołujące wspomnienia, potęgowały wzruszenie, podbudowywały. Pogoda też, mimo kręcących się chmur, jednak dopisała. Piękne Święto!
Witaj Blogu! Oto pierwsze przecieki kontrolowane z trójstronnego spotkania na szczycie (a w zasadzie to na wyspie): http://krul.at/ile-dyeu-2016/
paOlOre- owocnych obrad i czekamy na dalsze kontrolowane lub nie przecieki!
A wyspa jest naprawdę piękna i nie dziwie się Sławkowi, że jeździ tam regularnie chyba
już od zawsze 🙂
Pozdrawiam z Nowego Orleanu! To miasto kipi doskonala muzyka i doskonala kuchnia!
Teraz się jakoś tak porobiło w Warszawie, że prawie każda dzielnica ma swój Targ Śniadaniowy albo inny niedzielny bazar. My na Ursynowie też mamy 🙂
http://ursynow.pl/wydarzenia/targ-sniadaniowy-na-ursynowie/4711/
Dzisiaj udałam się tamże na brunch. Musi być brunch, bo te targi są trendy i zjedzenie tam banalnego drugiego śniadania byłoby całkiem nie miejscu 😉 Poza tym oczywiście połaziłam, pooglądałam, kupiłam bezcukrową konfiturę z mango oraz wypiłam macerowaną kawę. Ta kawa polega na tym, że jest zalewana zimną wodą i stoi w lodówce przez kilka do kilkunastu godzin. Naciąga, oddaje podobno wszystkie swoje zalety i … naprawdę jest aromatyczna i smaczna. Na targu większość stoisk prowadzą młodzi ludzie, którzy w ten sposób rozkręcają powoli swoje biznesy i uważam, że to jest bardzo pozytywne zjawisko.
Wczoraj natomiast w drodze na manifestację zwaną rebelią zahaczyłam o targ na Pradze, pierwsza odsłona tego bazaru ma miejsce właśnie w ten weekend:
http://wawalove.pl/Na-Pradze-Polnoc-rusza-retro-targ-ZOO-Market-a22720
Kto kocha targi i bazary niech cieszy się razem ze mną 🙂
Magdaleno-korzystaj i z dobrej muzyki i z doskonałej kuchni!
Magdaleno – baw się dobrze!
Panom na wyspie udanego wypoczynku i taaaaakiej ryby.
Blogowiczom na wyjazdach życzę miłego, smacznego i ciekawego wypoczynku!
Magdaleno,
czuję ducha! Życzę wspaniałej pogody, reszta przyjdzie sama 🙂
PaOlOre,
dzięki za sprawozdawczość, wpadaj częściej! A wyspowiczom taaaaaakiej ryby! Uściski szczególne dla dawno nie widzianego Sławka!
Danuśka,
tę kawę macerowaną pije się na zimno czy na gorąco ? Może to głupie pytanie, ale z nowymi trendami nigdy nic nie wiadomo.
Salso – Barbaro,
w piątek upiekłam ciasto biszkoptowe z truskawkami według Twojego opisu. Wygląda bardzo ładnie i jest naprawdę smaczne, a jakie łatwe i szybkie. Aż dziwię się sobie, że do tej pory nie piekłam takiego ciasta, bo biszkopty zawsze mi się udają. Dodałam odrobinę proszku do pieczenia, ale to chyba nie jest konieczne.
Mój domowy remont już ukończony; panowie fachowcy pracowali dość wolno, ale za to solidnie. Przy okazji sprzątania zrobiłam także porządki w spiżarni i przegląd przetworów. Zamierzam zerwać trochę kwiatów czarnego bzu, który właśnie zaczyna kwitnąć – na sok . Pamiętam, że Nemo przyrządzała lemoniadę z tych kwiatów. Może też trochę zrobię, tylko poszukam przepisu. I jeszcze planuję nalewkę z sosnowych szyszek, ale moje plany nie zawsze są realizowane.
Danuśka,
przykro mi, ale denerwujesz mię temi zdjęciami. No co, dziwisz się?!
U mnie są inne targi, całkiem przyzwoite, ale ja bym chciała na tamtych też być…. 🙁
Alicjo-każdy tęskni za tym czego nie ma. Ja nie widziałam nigdy żadnego bazaru w Kanadzie, to bym sobie chętnie połaziła po takowym 🙂
Krystyno-ja o tej macerowanej kawie, to dowiedziałam się dzisiaj od pana, który ją serwował. Miło się z nim gadało, a na dodatek był bardzo przystojny 😉
Tę kawę pije się na zimno, a skoro na zimno, to jest to kawa przede wszystkim na lato. Jest podobno dosyć popularna w Niemczech.
Aha, w końcu nie opowiedziałam, co zjadłam na ten brunch:
otóż zamówiłam naleśnika usmażonego na bazie z mąki z ciecierzycy z farszem, który składał się z: cukinii, marchewki, fasolki mung, cebuli oraz mleka kokosowego. To wszystko razem może dziwnie brzmi, ale było dobre, a poza tym ja bardzo lubię takie wyzwania 🙂 Do całości podano sos jogurtowo-czosnkowy.
Naleśnik 15 złociszy i było po kokardę.
Zaznaczam, że określenia po kokardę nie nauczyłam się od mojego dziecka, ale od koleżanki z pracy, która wkrótce wkroczy w 40 wiosnę życia.
Zawsze tęsknię za francuskimi bazarami, dla mnie to niedościgła doskonałość.
Pięknie na tej francuskiej wyspie, w dodatku takie sympatyczne spotkanie 🙂
Krystyno, cieszę się, że ciasto udane. Podobnie jak Ty, byłam zdziwiona, że dopiero ostatnio wpadłam na pomysł zmniejszenia ilości składników i pieczenia w płaskiej formie, porcje są zręczniejsze i nie tak suche jak owoce zatopione w większej ilości ciasta.
Dzisiaj spacerowałam po bulwarze nad Wisłą, począwszy od Centrum Kopernika aż prawie do mostu Gdańskiego. Przyjemnie, poza jednym odcinkiem tuż przed mostem Śląsko-Dąbrowskim, gdzie trzeba maszerować wąziutkim przejściem tuż przy pędzących samochodach. Wspięliśmy się ul. Mostową do Starego/Nowego Miasta mając nadzieję na słuszną porcję lodów. Niestety, kolejki chętnych odstraszały. Przymierzam się więc do własnoręcznego wykonania tego przysmaku z bananów i truskawek uprzednio zamrożonych. Ciekawe co wyjdzie…
Małgosiu-a z tych francuskich najpiękniejsze są chyba prowansalskie:
http://www.charminghouses.net/press/wp-content/uploads/2015/09/9.jpg
Ale Arabowie przecież też znają się na rzeczy:
http://static.yabiladi.com/files/articles/2e3d36405df939b5de45c4da96a43bfa.jpg
Banany + zamrożone owoce zmiksowane – wspaniałe lody, Jolinek podała przepis dawno temu. I bardzo „zdrowotne”, bo bez cukru!
Umówiliśmy się z Peruwiańczykami w Peru, bo z Montrealu jadą do Toronto pociągiem i nie ma jak „wstąpić po drodze”.
Pojechaliśmy z Mrusią na spacer, do parku nadjeziornego. Nic gorszego nie mogliśmy zrobić (ja byłam przeciw!), brzegi jeziora ob…tego tam przez gęsi, ani gdzie usiąść, ani przejść suchą nogą. Mrusińsko zniesmaczone bardzo. Poza tym nie znosi hałasu, a tu droga obok i takie tam. Jerzor chciał, żeby zanurzyła nóżkę w jeziorze. Dała taki odpór, że Jerzor zapamięta jej pazurki na długo.
A mówiłam!
Danuśka, arabskie bazary są też ciekawe i ładne, zupełnie inne, ale nachalność tamtejszych sprzedawców mnie odstręcza.
A, jeszcze konieczność targowania się w nieskończoność 🙁
http://aalicja.dyns.cx/news/Targ-Lima/
Ale jak pamiętacie moje relacje z Peru, to był targ dla bogaczy (tłumów nie ma!), a na prawdziwy targ nie chciano mnie zawieźć, bo podobno mogli mnie nie tylko okraść, ale i sprzedać – no właśnie, taka przygoda mnie ominęła 🙁
Małgosiu-nachalności też nie znoszę, ale targowanie się bywa całkiem przyjemne.
Danuśko,
nie bywałam w krajach arabskich, ale moi znajomi i owszem. Obrażasz kupca, nie targując się! W Grecji podobnie. Człowiek się uczy po drodze 🙂
Do targowania wysyłam małżonka, ja nie mam cierpliwości 😉
Alicjo-bo targowanie jest nie tylko zajęciem handlowym, ale też towarzyskim 🙂
http://kobieta.onet.pl/tanya-valko-arabka-drugiego-meza-wybiera-sobie-sama/hwdpk9
Danuśko – „po kokardę” używam od zawsze, to znaczy od końca lat 70-dziesiątych.
To znaczy jestem jakaś opóźniona w rozwoju 🙁
Ahoj, tam na wyspie! Krzyknąłem z zapałem. I co z tego, że na wyspie – odmruknął Paul Le Roi – i dalej sączył kolejny absynt… Ech, ta francuska Cyganeria… 🙂
A teraz proza życia. Chcę na obiad podać Macon-Villages Appellation Protegee 2015.
Chardonnay. Z definicji wynika, że trza cosik letkiego do tego. Zastanawiam się, jakby tak zapiec oberżynę z cebulą, pomidorami, czosnkiem i mozarellą? Abo może cuś innego?Siedzę tak i myślę…
Jeszcze intelektualnie podpieram się pyffkiem (Alicja wie jakim) i nijak nie mogę podjąć decyzji.
Danuśko – z Twoim rozwojem jest wszystko ok. Po prostu nie spotkałaś się z tym zwrotem.
Danuśko – ja go /ten zwrot/ bardzo lubię, bo przez całe dzieciństwo nosiłam kokardę.
Proza zmieniła się w poezję! Już mi się oberżyna zapieka, a Ewa miała już w zamyśle kurczacze biusty. Jak się to połączy, będzie bankiet po kokardę! 🙂
Dzień dobry Wszystkim,
podczytuję Was ciągle, ale prawie się nie odzywam. Niewiele się dzieje czym mógłbym się dzielić. Tracę niedługo pracę, miotam się co ze sobą zrobić z tą resztówką życia, jaka mi jeszcze pozostała. Tzn, jak w tej resztówce czasowo zmieścić moje wielkie plany. Przyznaję – planistą jestem kiepskim, ostatni projekt mojego życia powinienem zacząć realizować co najmniej 40 lat temu! 🙂 Ale to nic, wciąż optymistycznie i bardzo przyjaźnie patrzę w dal i na otaczający mnie świat i ludzi. Nie za siebie!!!! Tak mnie nauczyła pewna Brazylijka.
Danuśka – Twoje reportaże z nadbużańskich okolic są przepiękne.
a capella – Twoje z krakowsko – górzyste również.
Zawsze zaglądam, bardzo przybliżacie mi Kraj, do którego nigdy nie kryję swojego szczególnego uczucia.
Alicjo, przejrzałem Twój reportaż z targu w peruwiańskiej Limie. Piękne zdjęcia. Akurat czytam książkę Beaty Szady „Ulica mnie woła”, o dzieciach ulicy tej samej Limy. Jak bardzo różni się barwne, limańskie targowisko, od szarego, często bezbarwnego życia dzielnic Limy nie wymienianych w przewodnikach. Polecam.
https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/ulica-mnie-wola
Dobranoc 🙂
Nowy,
jak zaznaczyłam, to jest targ dla służby bogaczy – zauważ, że tam prawie nie ma ludzi, tylko ja i sprzedawcy oraz mój przewodnik. To było w ramach mojej „wycieczki kulinarnej”, którą wykupiłam w hotelu za całą amerykańską stówę, a co 🙂
Mój przewodnik powiedział mi, że prawdziwy targ „dla pospólstwa” jest zatłoczony i niebezpieczny, wyszłabym stamtąd goła i wesoła, albo bym wcale nie wyszła, tylko wynieśliby mnie. Nie widziałam też „prawdziwych ulic Limy”, jedynie przejechałam samochodem, ale centrum jest piękne i dosyć spore. Limę pokazywał nam Ricardo, tenże sam, który miał dzisiaj do nas wstąpić po drodze z Montrealu do Toronto, ale plany sie pokićkały i będziemy zmuszeni ich odwiedzić, jeśli chodzi o mnie, to z wielką ochotą. A najpiękniejsze miasto świata (na drugim miejscu za Krakowem) też przy okazji, chociaż Jerzor się burzy, że do Limy i na północ. Co prawda to prawda, z Arequipy do Limy jedzie się całą dobę autobusem. Od Limy w górę mamy przerywkę na trasie południowo-amerykańskiej, a przydałoby się wyruszyć, tym bardziej, że w Quito (Ekwador) mamy znajomą, której książki polskie dostałam w spadku.
Dalej (wyżej) jest kraj, gdzie niebezpiecznie się zapuszczać.
Jeśli chodzi o targowanie, to najlepsza w te klocki jest moja kuzynka Marlena (Cichal i Nowy znają). Ona nie przepuści, wie, jak się targować i gdzie. Jak będę w Poznaniu, to koniecznie z Marleną na zakupy 🙂
Kiedyś nabrałam odwagi i chciałam się targować, ale pani sprzedająca pouczyła mnie, że w sklepach sieciowych nie da rady, to nie przejdzie, cena jest ustalona i koniec. Tyle moich targów 🙄
Nie dziwię się, że nie dotarłaś do wszystkich zakątków Limy. Ja miałem kilka propozycji by zobaczyć ogromne slamsy Nairobi, ale zawsze mówiłem – NIE, uważając, że to nie zoo, tam mieszkają żywi ludzie, co prawda bez pieniędzy, żywności i jakichkolwiek warunków, ale nie pozbawieni człowieczeństwa, jak każdy z nas. Oglądać skrajną nędzę tylko z ciekawości, jeszcze bardziej poniżać mieszkańców niż poniżyło ich życie, bez możliwości jakiejkolwiek pomocy. Nie!!!!!!
dzień dobry …
wszyscy intensywnie spedzili weeken i ja też ..
w sobotę rano byłam na mszy, na której mój dawny pracownik (w wieku 38 lat) otrzymał sakrament święceń prezbiteratu … potem z Małogosią maszerowałyśmy spotykająć po drodze Kuzynkę Magdę … Basia pokazała zdjęcia z Krakowa a my niestety bez zdjęć ale atmosfera podobna .. tak jak pisze Barbara podładowałyśmy akumulatory ale tylko trochę bo rzeczywistość jest dale smutna ….
wczoraj byłam cały dzień pod miastem … rano na mszy prymicyjnej w rodzinej miejscowości nowego księdza (trawała 4 godziny bo miejscowi urządzili to bardzo uroczyście) … a potem nas zaproszono na uroczyste przyjęcie do zajazdu w lesie … było prawie jak na weselu … 100 osób, stoły zastawione, wodzirej, tańce itd. … było to bardzo radosne wydarzenie i bawiliśmy się świetnie … przy okazji spotkałam cały swój zespół z dawnej pracy i miło było sobie pogadać z przyjaznymi ludźmi … jedzenie pycha a tort piętrowy też był oraz podarki dla gości …
podróżnikom pomachanko … 🙂
och Magdaleno!
new orlean! jestem calkowicie pewien, ze w tym zyciu jeszcze tam nie bylem, ale mysle to tamtym rejonie. w mojej wyobrazni m i s s i s s p p i, alabama i luisiana maja czarujacy charakter. ludzie caly czas luziku ( w rytmie jazziku ), piekne krajobrazy, wspaniala kolonialna zabudowa i pachnace poludniowe owoce.
na karaibach poznalem mentalnosc poludniowego beztroskiego zycia i wydaje mi sie Magdaleno ze i tam gdzie jestes jest podobnie.
dobrego pobytu i big easy! 🙄
jak mi kiedys wiatr z lepetyny wywieje wiatr, to wybiore sie w tamte luzackie strony
A cappello, kiedy czytam tworczosc z transparentow robi mi sie niedobrze. zadziwia mnie, ile jest tam nienawisci i zlosci. czy cos takiego moze gwarantowac skutecznosc?
Szaraku, nie ma wcale aż tak dużo… a dokumentowałam wszystko, co sie tylko dało podejść czy zzumować (jedną ręką – w drugiej dzierżyłam bicykla mego 😀 )
Aby zrozumieć/usprawieliwić/wybaczyć przejawy gorszego stylu (w tym graficznego) – musisz zrozumieć kontekst, czyli np. od jakich emocji wychodzili ludzie, którzy tu mieszkają, mają dzieci, biznesy, życia (mają także emocjonalności niezmodyfikowane brytyjskim czy śródziemnomorskim „luzactwem” bo po prostu nie mieli na takie fanaberie czasu i środków)… Ile trzeba przetworzyć, zredukować, by napisać „Jarek kup se rower i bądź człowiek”
https://picasaweb.google.com/acappellanova/6292368027155042401?noredirect=1#slideshow/6292370424281331890 – ja się szczerze śmieję z tego, bo wiem, jak bardzo wkurzający jest inicjalnie każdy przejaw ignorancji-arogancji bezdzietnego staruszka (który na spółkę z bratem i bratową zdołał wychować 1 egzemplarz (słownie – jeden) młodszego pokolenia na… „pierwszą ladacznicę którejś tam rp”, a usiłuje układać na nowo (i na staroświecko, dziewiętnastowicznie, tylko że żałośnie niespójnie) życia i „moralności” 38 milionom obywateli… )
No, rozumiesz, trzeba odreagować, poczuć się razem => to już jest wielka skuteczność.
A przykładowa druga i daleko nie ostatnia skuteczność to młodzi i dzieci – zabawnie było podsłuchiwać maluchy, słyszalne, gdy już wybrzmiał tłum: „wolnoś-lównoś-demoklacia” czy „ocialimy-demoklacie”. Takie występy słyszałam także podczas powrotu ze „smoków”* – koło 11 pm 😆 …gorzej, jeśliby obok szly rodzice i dzieci z przeciwnej opcji… 😛
Haseł „preczowych” demonstracje na których byłam wystrzegają się. Wczoraj dwukrotnie ktoś w zasięgu mego słuchu inicjował „precz z Kaczorem” – ludzie nie podejmowali, po prostu. Nie uciszali i nie podejmowali. Więc w mojej ocenie nie ma nienawiści, jest dużo uprzedzającej grzeczności, luzu, radości wspólnoty, atmosfery pikniku (spotykają się i witają liczni znajomi, dawno nie widziani, itd. – potem lub w trakcie idą na lody, umawiają sę na wycieczki, do teatru, kina, restauracji, …)…
…i poczucia (werbalizowanego!!!), że robimy to TAKŻE dla „nich”… 😉
Jolinku, Wszyscy Mili — 🙂 🙂 🙂
…Szarak też jest Miły, oczywiście 🙂 – żeby nie wyszło, że nie 🙄
______
* https://picasaweb.google.com/acappellanova/6235981111097158609#6292457310064138754
alez A cappello 🙄 skad takie przypuszczenia ze mogloby byc inaczej? nie znam na planecie nikogo, kto by podwazal toto, ze jestem zawsze mily 🙄
nawet jesli tupanie nie jest moja mocna strona 🙄 😉
Z a cappellową oceną atmosfery panującej na manifestacjach KOD zgadzam się całkowicie. Sądzę, że w innych polskich miastach jest podobnie.
a capello,
przyjemnie było poczytać i obejrzeć.
młode ziemniaki … młoda kapusta zasmażana … mielone kotleciki … dużo świeżego koperku .. mam dziś taki obiad i wspominam Mamę … 🙂
Jolinku, pyszny obiad 🙂
A cappello lubię takie parady, szkoda, że u nas tak tego mało.
Małgosiu-skoro lubisz parady, a ja też 🙂 to zaraz zakreśl w kalendarzu (tak wstępnie i na wszelki wypadek) termin 10-26 luty 2017. Może w końcu pojedziemy razem zobaczyć karnawał w Nicei? Jolinek też zapewne dołączy do naszej eskapady, bo skoro obchodziłyśmy wespół w zespół Święto Basków w Bayonne, to możemy również wspólnie szaleć karnawałowo na Lazurowym Wybrzeżu: https://www.youtube.com/watch?v=UuKTxhD3-bY Zwracam uwagę na pogodę, bo tam w lutym jest podobnie, jak u nas w maju.
W Nowym Jorku też parada, a właściwie „Paradka”. Potem piknik w parku na Greenpoincie. Mało nas, ale będzie więcej! Jeżeli ktoś wie, jak NY głosował, to i tak się zdziwi. 🙂
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/6293097484161734705#6293097484388783682
Danuśka, kurcze, znowu mnie wywiewa w daleki kraje w lutym 🙁 🙁 🙁
Do trzech razy sztuka … Tam też bardzo bym chciała.
Małgosiu-będę skrupulatnie liczyć do trzech 😉
Na okoliczność dalekich krajów w lutym jeszcze zdążę Cię przepytać.
Dzisiaj na późno wiosenny obiad podwójne, kulinarne szczęście-i szparagi i fasolka szparagowa 🙂
Asiu-hop. hop, gdzie jesteś??? Przecież bardzo przydałyby się wyszperane przez Ciebie archiwalne zdjęcia z parad, manifestacji tudzież rebelii.
Cichalu, patrze na obrazek. na obrazku grupka, jak piszesz. i mi sie przypomina schopenhauer 🙄
i jesli go dobrze zrozumialem, to zadaniem ludziny jest zorganizowanie woli, znalezienie jej celow oraz drog do nich. jezeli sie to nie uda, i ten cel zostanie rozproszony to zycie moze byc udreka :brry:
mi & Przyjacielowi, liczac wspolnie, pozostalo jeszcze okolo stu lat w rozkoszowaniu sie przyjemnoscia zycia, czego rowniez wszystkim czytajacym mnie z calego serca zyce 🙂
i dziekuje Cichalku ze pod wlasnym nickiem ukrywasz moje obrazki :))
Dziś też dość wiosenny obiad sola z patelni grillowej , młode ziemniaki i kapusta kiszona z młodej kapusty z koperkiem i marchewką.
zamiast brry powinno ukazac sie 😛
a ja wam jutro pokaze na obrazku, jak wyjdzie, co dzis jedlismy 🙄
U mnie nie było parad ani smokowiska. O ile się nie mylę, to kiedyś Kraków miał też w czerwcu tak zwane „wianki”, w tym samym miejscu?
U mnie sezon szparagowy się zaczyna, nie wiem, czy zaryzykować i sprawdzić, jak się ma moje uczulenie na szparagi. Rabarbar jest już ogromny. Na truskawki tutejsze trzeba jeszcze poczekać.
Moje porzeczki są pod siatką nie mam się zamiaru z nikim dzielić 👿
Alicjo-wianki będą jak zwykle, w Noc Świętojańską:
http://www.wianki.krakow.pl/pl/3/47/48/historia
To święto odbywa się w wielu miastach, u nas również 🙂
cichalu … 🙂
Danuśka wychodzi na to, że paradę w Nicei trzeba przenieśc na marzec .. 😉
Gdyby nadal pisał na blogu Aszysz, to opowiedziałby nam zapewne o szwedzkiej tradycji najkrótszej nocy w roku. Skoro zamilkł to wrzucam ten link:
https://polkawszwecji.wordpress.com/2013/06/22/midsommar/
Jolinku-chyba zaraz do nich napiszę w tej sprawie 😉
Szaraku, moge tylko polecic najgorecej!
Pora wracac do statecznej Europy Srodkowej, ale te dzwieki i smaki zostana ze mna na zawsze 🙂
Szaraku! Twoich obrazków nie widzę. Jest jakiś „Ogonek”, ale kudy mu do Ciebie! 🙂
jak ktoś lubi to podobno warto poszukać Viet Street Food … jak kolega podaje najprawdziwsze i najlepsze wietnamskie jedzenie w Polsce … na FB podają gdzie są … a ja niestety na FB się nie loguję ..
ruszył serwis internetowy KOD-u ….
http://koduj24.pl/
Jolinku i dalej
http://www.przegladdemokratyczny.pl/PD/0002/przeglad_nr_2-3_31052016.pdf
http://aalicja.dyns.cx/news/Sen.jpg
Dzięki za Wszystkie Miłe uwagi nt moich fotopozysków! 🙂 🙂 🙂 — Za NIemiłe też (nie widzę)! 😎
Alicjo, Wianki trwają nieprzerwanie; samo widowisko na wodzie miało – jak dla mnie – swe lepsze odsłony, teraz jest troszkę oszczędniejsze, ale obudowane wieloma imprezami dziennymi. A już w zeszłym roku – monstrum! Nie tylko Jarmark Świętojański, ale i Dni Muzyki (w tym sporo ambitnej!) rozstawione plenerowo po całym mieście. Tu>/b> <= gdy przeskoczyć na "Więcej" – będzie reportaż z obu, a gdy się cofnąć w obrębie albumu – dostanie się m/in zeszłoroczne Smoki.
Krakowski pomysł rozlał się (już dawno) na miasta i miasteczka, ale wciąż po tych dwóch czerwcowych okazjach mamy na osiedlu stratowaną trawę: auta wjeżdżają gdzie się da i nie da, by zaparkować…)
Szaraku, Miły na ogół, ale czasem nieco nierozgarnięty-nieogarnięty… a nawet odklejony… 🙄
Ale-ale – zastanawiałam się wczoraj ze dwa razy w wirze dnia, gdzie też dostrzegłeś (tzn. na których fotkach, po numerkach) tę „nienawiść i złość” (robi mi sie niedobrze. zadziwia mnie, ile jest tam nienawisci i zlosci – podobno tak właśnie mówią, jeśli w ogóle mówią, w telewizji kurskiej), i wreszcie wiem!
➡ Owczarek mi rozjaśnił, że powyższe jakości (a w każdym razie furia) kryją się w każdym jednym słowie KOD — Krucafuks! Obrońmy Demokracje!
:Cool:
(Jak Owczarek wybierał się na demonstrację z NIEDŹWIEDZIAMI GORSEGO SORTU… i nie wybrał, tym razem… lecz nie traćmy nadziei 🙂 )
Zeszłoroczne
Jarmark Świętojański
Dni Muzyki
Wiankowe fajerwerki
Lepiej.
(choć pierwszy link w kom. 5:44 też działa 🙂 )
dzień dobry …
Basiu ale ranna popudka … 🙂 … a ranek chłodnawy …
Małgosiu dziś prawie to samo na obiad tylko kapusta w takim wydaniu …
http://prostepotrawy.blogspot.com/2016/05/surowka-z-modej-kapusty-z-koperkiem-i.html
Krystyno może się przyda …
http://garnkofilia.blogspot.com/2016/05/suszone-kwiaty-czarnego-bzu.html#more
Jolinku, rześko, słoneczko, ciśnienie (atmosferyczne) właściwe… => wstawaj, szkoda dnia! 🙂 ➡
https://www.youtube.com/watch?v=qGR2TyMy5OM
Jolinku-bardzo lubię surówkę z młodej kapusty, często dodaję do niej jedynie koperek i trochę oliwy. To było moje popisowe danie w wieku chyba ok.13-14 lat 🙂 Podczas wakacji przygotowywałam ją dla moich gdyńskich kuzynów.
tak tak, Alicjo,
nie ma nic smaczniejszego o tej porze roku od spargela. u nas tez jest jeszcze sezon spargelowy na calego. wzorem dnia poprzedniego bedzie i dzis swiezutki, jest jeszcze troszke zaspany, bo nie wyspal dzis do woli 🙂 pachnie cudownie i wyglada zupelnie przyzwoicie. sami popatrzcie: 🙄
https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/6293386075725260897#slideshow/6293386072671790898
wczoraj byl z (grawerowanym) losociem + odpowiedni sos.
dzis z cienkimi prasterkami hiszpanskiego serrano. a dla towarzystw bedzie jeszcze babelkowy bialas rodem tez z hiszpanii.
viva espana! 🙂 🙄
a tutaj tez viva espana 🙂
https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/6293026481570270609#slideshow/6293026602396145650
kolejne wspomnienie z el madano (teneriffa) 🙂 widoki na moj revir kitowy. na okoliczne wielotysieczniki wdrapywalem sie na czworaka 🙂 (z kijkami do nordic walking) kto tego nie probowal, goraco polecam. kazdy krok jest pewny, nie ma poslizgow na skalach, na drobnych kamieniach. to tak jak z turbodoladowaniem, mozna znacznie dluzej byc w trasie.
Hiszpańskie plenery – bardzo oryginalne.
Jolinku,
kwiat czarnego bzu suszę właśnie w taki sposób. Mam jeszcze zeszłoroczny i jest bardzo aromatyczny. Skorzystam z podpowiedzi, żeby łączyć go z innymi herbatami.
A dziś / i na jutro/ na obiad będzie leczo.
A cappello, byc moze jak obcuje sie z tymi haslami na co dzien, to nie zwraca sie na to uwagi. mnie to razi i mierdzi ze jeden drugiego i drugi pierwszego ma ochote ponizac w nieskonczonosc 🙁 w tutejszych przekaziorach bylo troche przekazu i byc moze polaczylem haselka z warszawy z twoimi i przekazalem globalny eindruck
Dzień dobry blogowisko,
Na tydzień lub dwa zwalniam tempo, będę podczytywał oczywiście wydarzenia na Blogu ale o tym, co się dzieje w Polsce znacznie mniej, postaram się nerwy trzymać na wodzy i trochę odetchnąć od codzienności.
Za chwilę wsiadam w samochód i jadę na drugą stronę Stanów, w góry Idaho (4200km). Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że samochód ma 34 lata i naprawdę nie wiem, czy gdzieś po drodze nie dostanie gaźnikowej zadyszki i nie zechce przejść na samochodową emeryturę. Może nie. Ostatnio wstrzyknięto w niego mnóstwo pieniędzy, więc może wytrzyma.
Jest to moja ostatnia część pracy, po powrocie już nie pracuję.
Szarak – bardzo fajne hiszpańskie migawki. Tyle podróżujesz, ale zdjęciowo jesteś stanowczo za mało wylewny 🙂
Do kiedyś!
Szczęśliwej drogi Nowy, wracaj zdrów i pełen wrażeń. Czekamy też na Twoje zdjęcia 🙂
Nowy – szczęśliwej podróży! Wracaj i sprawozdawaj.
Nowy,
przyjemnej podróży! I jadąc, odpoczywaj po drodze – nie takie kilometry masz na swoim koncie!
Szaraku,
wiatr i słońce strzaskały Ci oblicze 🙂
U nas królują szparagi zielone, widać nikomu nie chce się bawić z zaciemnianiem ich. Są zresztą inne, nie takie „tłuste”, pewnie inna odmiana. Wiki pokazuje takie:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Szparag#/media/File:Aceera_Nederlandse_asperge_wit_groen_paars_363_2416.jpg
Nowy,
wierze ze dasz rade i bedzie tak –> http://a.disquscdn.com/uploads/mediaembed/images/3752/5703/original.jpg
Alicjo,
my jestesmy swiatowa potega w spargelu rowniez. kombinuja tutaj z odmianami. pozyskane na dzisiejszy obiad sprzedawano jako kremowe. i takie byly, i w kolorze, i w smaku.
dobrze ze do sosu dodalem lufe (ca.25g) calvadosa. znakomicie podkreslil wlasciwosci spargelow. czuje jeszcze ich smak w ustach, a czeka mnie jeszcze zapach (co jest nieuniknione i calkiem normalne) podczas sikania 🙄
Nowy-któż nie kocha Twojego do kiedyś, albo do później 🙂
Udanej podróży i czekamy na sprawozdania oraz zdjęcia. A co po tej podróży? Wracasz do Polski…? Jeśli tak, to się cieszę, bo może będzie szansa na częstsze spotkania.
Jolinku-wytłumacz mi proszę, dlaczego dzisiaj w drodze z pracy do domu kupiłam młodą kapustę 😉 Robię tak jak Ty, pół do duszenia, pół na surówkę.
Lufa calvadosa do szparagów, dlaczego nie? Muszę o tym patencie opowiedzieć Alainowi 🙂
Jolinku-wysłałam Ci drobny liścik.
Uwaga! Ostrzegam! Normalnie używam jalapenio do kanapek. Kroję krążki i do jamy. Dzisiaj gotując czterolitrowy gaz zupy dałem takiego 3 cm gluta i… zupa jest nie do zjedzenia. Zainwestowałem mnóstwo jarzy i przypraw. Dałem teraz jeszcze 2 duże ziemniaki, żeby wyciągnęły ostrość. Nic z tego. Ziemniaki płoną, a zupa taka sama. Nie do zjedzenia. Jutro kupię wielką kapustę i spróbuję to pożenić. Jak nie pomoże, to się zastrzelę. Taki wstyd…
Nie strzelać!
Możesz dodać śmietany, powinna złagodzić ostrość – to mój sposób.
A w sieci znalazłam jeszcze to:
„Może to być śmietana, jogurt naturalny, mleko lub mleczko kokosowe. Innym rozwiązaniem jest lekkie posłodzenie zupy lub dodanie do niej soku z cytryny. Dodatek pomidorów również może uratować smak zbyt ostrej zupy, pod warunkiem, że do niej pasują.
W ostateczności można po prostu odlać część zupy (sam płyn) i zastąpić ją taką samą ilością bulionu.”
oraz:
„działa wszystko razem na 4 l zupy 1 mleka -1/3duze łyżki śmietany 18%, łyżeczka cukru i trochę wyciśniętego soku z cytryny – ostrość osłabiona 6/ 10”.
Nie wiem tylko, co z tym mlekiem. Jak nie chcesz kombinować z mlekiem i śmietaną i tak dalej, to rzeczywiście, kup kapuchę i zwiększ objętość zupy, a potem otwórz garkuchnię dla przechodniów 😉
P.S.
Jalapeno pod wpływem „obróbki cieplnej” jest ostra, najlepiej wyrzucić z niej pestki, bo w nich diabeł siedzi. Ja zazwyczaj zostawiam tylko kilka pestek w strąku, a i tak potrawa jest ostra, ale nie pali.
Szaraku,
to pola w Twojej krainie:
https://photos.google.com/album/AF1QipPWiRCsCqncDa6r66nc8Zl20akqyC-l_i_50pzf/photo/AF1QipNXr1kCTOtTOy2Tj7e00au5yCId9y2wTl-W80Wv
Alicjo-pola w krainie Szaraka się nie otwierają.
Imieniny: Maksyma, Medarda
Wschód słońca: 4:16
Zachód słońca: 20:53
Dzień trwa: 16 h 37 min
Przewidywana temperatura w Warszawie 24 o C
Prawie bezchmurnie
Do końca roku pozostało 206 dni
Nie wiem, czy przydadzą Wam się te informacje, ale mnie cieszy niezmiernie, że na tak długo trwający dzień przewidywana jest słoneczna i ciepła pogoda, czego i Wam serdecznie życzę 🙂
PS. Osobiście nie znam żadnego Maksyma ani Medarda, co absolutnie nie jest żadnym powodem do zmartwień.
dzień dobry …
Nowy szerokiej drogi … 🙂
Danuśka dzięki za liścik … 🙂
dziś Amelka przyjdzie a lubi pizze .. może jej taka posmakuje …
http://smacznie-zdrowo-tanio.blogspot.com/2016/05/penoziarnista-pizza-z-patelni.html
Dzień dobry koleżankom.
A teraz?
http://aalicja.dyns.cx/news/pomysl.jpg
Dobranoc! (pstryk)
Alicjo-teraz tak. Super zdjęcie!
to bardzo milo Alicjo, ze przed pojsciem spac jeszcze raz o mnie myslisz 🙄
tak na prawde, to moja kraina jest tutuj: http://cabezo.bergfex.at/webcam/include/fullsize.php?wc=cabezo&img=2016/06/08/0721
______________________________
obrazek jest duzy i nalezy go sckrollowac paluszkiem badz mysza. tam sie dzien dopiero zaczyna
600 g mąki na jedną pizzę to chyba stanowczo za dużo. Myślę, że i z połowy mąki można upiec całkiem spory placek. Ale sam pomysł bardzo ciekawy.
Krystyno, ten przepis jest na 3 pizze, 200 g jest wtedy na jedną i nie wydaje się to tak dużo.
Niemcy nawet wódkę robią ze szparag .. pisałam już kiedyś o tym ale przypomnę … 😉 …
„Sztuka kochania” Wisłockiej skończyła 40 lat …. kto miał w domu? … bo ja tak …
Jolinku-ja czytałam egzemplarz pożyczony, był w stanie z lekka podniszczonym, bo przeszedł przez wielu rąk i przez wiele domów 🙂
Gdyby ktoś podrózował po Ziemi Lubuskiej, to niech koniecznie zajrzy do po tego parku:
https://photos.google.com/album/AF1QipPoYPsWxJrIWJijGOBO9sTKQ_aLN1kFblltHUJu/photo/AF1QipO0Dwz5rWuFLzbSCDre9V7bq5uWMyA1Gr_OxpJQ
Danusiu, udostępnij, bo każe się logować 🙂
Teraz powinno być dobrze:
https://photos.google.com/album/AF1QipPoYPsWxJrIWJijGOBO9sTKQ_aLN1kFblltHUJu/photo/AF1QipO0Dwz5rWuFLzbSCDre9V7bq5uWMyA1Gr_OxpJQ
🙁
Jolinku 🙄 przed czterdziestu laty bylem tak mocno zajety praktyka, ze na teorie nie bylo juz, i ani czasu, i ani sily 🙄
szaraku – można też dopasować proporcjonalnie do ekranu. I mamy całość jak „na dłoni”.
Swoją drogą interesujące projekty do ogrodów – kamienne pustynie. Drzewiej zbierano kamienie z pola i wybierano z około domowych ogródków. Teraz, za całkiem niemałe pieniądze, kupujemy różnorakie „grzymulce” do przyozdobienia ogrodu.
Nie przeczę – ładnie wygląda. Do pierwszych chwastów i deszczu. Potem robota Syzyfa. Samam się nabrała. Białe kamyczki, kolorowe doniczki (pracowicie malowane w peruwiańskie wzorki), piaskowe płytki. Sporo roboty lecz efekt całkiem-całkiem. A teraz dłubanina przy zielsku – rośnie jak rok długi i szeroki, niełatwo usunąć, próbowałam chemii – jeszcze gorzej. Wyschnięte zielsko przy pierwszym deszczyku zamieniło się w brunatna maź i pierwotna biel przypomina wyschnięte, kamieniste koryto zamulonej wcześniej rzeczułki.
Zima nam nastała i „zielone” w tempie geometrycznym pojawia się w ogródku. Dodatkowa atrakcja i robota na słoneczne dni.
W ramach poprawy nastroju zrobiłam wczoraj zrazy nadziewane bekonem, cebulką i kwaszonym ogórkiem. Całość w sosie grzybowym. Pyszności! Do tego kasza – obowiązkowo.
Pozdrawiam
Echidna z zimnym noskiem
Jak sobie tylko wyobrażę, że na drugim końcu globusa jest Echidna, która zrobiła te, jak sądzę, znakomite zrazy z bekonem(w Polsce z boczkiem)z cebulką i kwaszonym ogórkiem, to mi patriotyczne serce rośnie oraz….jestem natychmiast głodna 😉
I teraz przyznam się do czegoś, do czego na blogu Łasuchów nie należy się przyznawać:
KUPIŁAM dzisiaj dwa (słownie dwa)ogórki małosolne zamiast zrobić je osobiście.
Uważam jednak, że jestem usprawiedliwiona, jako że jutro wyjeżdżamy na chwilę z Warszawy. Wiecie doskonale, że ogórków małosolnych nie da się przechować zatem, co było robić…? Tylko kupić gotowe.
Małgosiu-próba nr trzy:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6142116907944167953/6142117680201100514?pid=6142117680201100514&oid=104147222229171236311
Danusiu! Się otwiera i zarutko umiera.
Alicjo dwojga imion Ireno!
Dziękuję za informacje. Wybieram otwarcie garkuchni! 🙂
Echidno, naturalnie ze mozna, ale cos takiego powoduje ze bedziemy biedniejsi o detale, na ktore i ty zwrocilac uwage 🙄
mi osobiscie bardzo tez podoba sie architektura ogrodow w hiszpanii. bardzo czesto oparte sa na geometrycznych ksztaltach, czesto jako siatka oparta jest na tzw. goldene schnitt, a i baseniki z woda potrafia zrobic nie tylko w owalnym ksztalcie. ten na zapodanym obrazku nie zajdzie zlielskiem, znam go z autopsji. rosnace tam badyle musza byc sztucznie nawadniane. w tym rejonie deszcze to prawdziwa rzadkosc. ozean daje wprawdzie duzo wilgoci, ale na skalach rosnac samodzielnie rosnac nic nie bedzie. natomiast w berlinie rosnie wszystko lepiej niz na drozdzach 🙂 caly rok na okraglo jest zielono. tu zostalo toto tak zarojektowane, ze sluzy tutejsze ogrody i parki wspaniale do uzytku publicznego. za kazdym razem jak je odwiedzam (robie to dosyc czesto) to jestem pod ogromnym wrazeniem. tutejsza jakosc ma swoj charakter, ale planisci zieleni od dawna sciagani byli do berlina z calego kontynentu.
tak mi przykro 🙁 ze z tak przyziemnego powodu narazasz swoje delikatne cialo na uszczerbki. ja zlecam wszelkie zabiegi agralne ogrodnikom, ktorzy znakomicie te zadania wykonuja 🙄
popatrz teraz, przy tym swietle doskonale widac, ze sikawki do badyli doprowadzone sa punktowo
http://cabezo.bergfex.at/webcam/include/fullsize.php?wc=cabezo&img=2016/06/08/1621
Nie mam już siły do tej techniki zatem powiem tylko, że na zdjęciu, który usiłowałam Wam przypomnieć jest Ogród Miłości Michaliny Wisłockiej z Lubniewic na Ziemi Lubuskiej.
Cichal-ale co z tą zupą, czy udało się uratować?
Danusiu, mnie się otwiera i nie sprawia już kłopotów. Można obejrzeć, że park nie tylko jej pamięci, ale i pełen odpowiednich rzeźb i obiektów.
Zdjęcie wyszło…przynajmniej u mnie się otworzyło.
Chłodno u nas…wyłączyliśmy kominek, a chyba będzie trzeba włączyć. Dzisiaj kapuśniak z wkładką, pogoda w sam raz.
Na jednym ze zdjęć chyba mignął Piksel, a kotki cudnej urody.
Wczesną wiosną wszystko wyraźniej widać.
Danuśko – dziękuję za piękną podróż.
Danuśka popatrzyłam sobie bez problemu … 🙂 .. pomyśl tam na tym małym wyjeździe o ewentualnej wyprawie na jakąś wyspę grecką we wrześniu z koleżankami blogowymi … 😉 …
a u nas teraz przez kilka dni pogoda wiosenna bo średnio ok. +22 … a od 16 czerwca upały bo powyżej +30 będzie ..
Danuśko, obejrzałam i ja, z wielką przyjemnością 🙂
Powstaje film o Michalinie Wisłockiej, a zdjęcia będą kręcone m.in. w Lubniewicach pokazanych na zdjęciach Danuśki http://www.gazetalubuska.pl/kultura/a/w-lubniewicach-nakreca-film-o-michalinie-wislockiej,9866355/
Tak, Alicjo, wtedy Piksel był jeszcze z nami.
To są zdjęcia z kwietnia 2015, chyba już je pokazywałam na blogu, ale pewno nie wszyscy pamiętają i nie wszyscy mieli okazję, czy też czas obejrzeć.
Jolinku-pomyślę 🙂
Danuśka! Wersja garkuchni też odpada. Dodałem drugie tyle kapuchy, pomidorów itd itp jest tego już z 8 litrów i dalej za przeproszeniem , cykuta. Nawet bezdomni by mnie pobili! Może jakiegoś Sudańczyka zaproszę. Jeden taki w Chartumie, Ali mu było, potrafił łyżeczką pić Tabasko!
dzie dobry ….
Kochani przytulanki bo jest „Dzień Przyjaciela” ….. 🙂
Danuśka miłych wrażeń na małych wakacjach … 🙂 ..
taki prosty deser dziś robię … oczywiście z truskawkami ….
http://www.smakocie.com/2012/05/prosty-sernik-na-zimno-dwa-skadniki.html
Jolinku-dzięki, wakacje będą przez parę dni rodzinne, a potem turystyczno-wędkarskie. Oczywiście, jak zawsze, mamy w planach próbowanie regionalnej kuchni 🙂
http://ideecadeaufrance.com/wp-content/uploads/2014/05/panier-gourmand-secret-rouge6.jpg
Natomiast naszą wolną chatę wykorzystuje do zwiedzania Warszawy podhalańskie kuzynostwo i w ten sposób zgrabnie nam się rozwiązał problem podlewania kwiatów.
Smakowitych degustacji w towarzystwie Amelki!
Za dwa tygodnie wakacje, Pyra Młodsza nareszcie trochę odetchnie i może nareszcie
znajdzie czas, by do nas zajrzeć i czasem coś napisać.
nowy trend w Niemczech … zamiast kotów coraz częściej hodują pszczoły … nawet w miastach … z małego roju 15 kg miodu rocznie …. koszt początkowy 1000 euro …. (z twitera) …. Londyn i Paryż też mają miejskie pszczoły i podobno taki miód jest bardziej ekologiczny bo w mieście nie stosują chemicznych oprysków do roślin .. a co ze spalinami? ….
Jolinku u mnie tez jest nowy trend. Nie pszczola ale oso robi jue drugi raz gniazdo w moim samochodzie. Pierwsze wyrzucilam a ona juz na drugi dzien zaczela budowac nowe. Musze zobaczyc dzisiaj jak postepuja prace budowlane.
Jolinku-my też mamy nasze warszawskie pszczoły:
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,34862,18256749,Pasieka_na_Wiejskiej__Sejm_bedzie_mial_wlasny_miod.html
Przyjacielskie przytulanki dla wszystkich PRZYJACIÓŁ z blogu 🙂 🙂 🙂
Dzisiaj komosa z warzywami drobno pokrojonymi – spróbuję w garnku do gotowania ryżu, bo jeszcze tego nie robiłam.
Słońce, ale chłodno 🙁
U mnie dziś też była komosa, trzy kolorowa z suszonymi pomidorami, bazylią i czosnkiem. Do tego pieczone burgery z udźca indyka i sałatka z pomidora. To nie mój pomysł, to z diety małżonka.
Jolinku,
Pod koniec lat 80′ naukowcy UŚ robili badania porównujące zanieczyszczenia miodów z tzw. terenów przemysłowych i porównywali to z miodami czystszych okolic. Okazało się, że większość metali ciężkich nie przedostawała się do miodu – kumulowały się w ciele pszczoły, wpływając na długość życia owadu. Tak więc miody z miast nie były tak czyste jak miody np. z Podlasia ale jak najbardziej nadawały się do spożycia – nie przekraczały dopuszczalnych norm. Skąd to wiem? Miody Taty również były badane, a pan doktor (nazwiska nie pomnę) referował wyniki badań w czasie zebrania w kole pszczelarskim.
Też przytulam Wszystkich! Powiem jednak szczerze, że z dwojga złego. to wolę przytulać kobitki, niż np szaraka! Taki jakiś dziwny jestem… 🙂
Dzisiaj na deser lody własnego wyrobu. Truskawkowo-bananowe. Ewa jeszcze nie wie.
dzień dobry …
Zgago ściskam imieninowo i życzę Ci zdrowia na długie laty … przytulanki … 🙂
ewo dziękuję za wyjaśnienie …. jeszcze mnie trapi co ze słonecznikami … jak się jedzie np. przez Francję to przy drogach rosną duże żólte pola … pięknie to wygląda ale olej to chyba nie jest zdrowy z tych roślin …
Pedro Pablo Kuczynsky Prezydentem Peru … Polak? … Alicjo co o tym wiesz? ….
Jolinku, niech Cię martwi polski rzepak, nawet jeśli nie rośnie przy drodze. Ogromne zużycie Roundup’u w okresie zbiorów, co wydaję się niepotrzebne, a okazuje się, że powoduje równoczesne dojrzewanie. Polewasz świństwem pole, kosisz i masz „lepsze” zbiory. Nikogo nie obchodzi, że tego deszcz nie spłukał i nie minął okres karencji.
Małgosiu,
Dodaj to tego opryski roślin / drzew przed zachodem słońca – skuteczny sposób na wybicie pszczół.
Zgago – szczęśliwego życia!
Chemia w produkcji roślinnej – to powinno nas najbardziej martwić.
Ech, Ewo, strach się bać. Bezmiar głupoty ludzkiej bardzo mnie denerwuje.
to się martwię … 🙁
do poczytania ….
http://wiadomosci.wp.pl/kat,141202,title,Rafal-Olbinski-to-co-sie-teraz-w-Polsce-dzieje-jest-porazajace,wid,18372406,martykul.html?ticaid=1172a2
Dzień dobry.
Jolinku,
któraś tam generacja, potomek Kuczynskich, którzy wyjechali w świat z Wielkopolski, nie znam szczegółów (jeszcze).
Dzień dobry, dziękuję za wszystkie miłe słowa!
Jadę, jadę, jadę… Jestem w środku stanu Illinois, zaraz wyruszam dalej na zachód, przez płaskie, rolnicze stany Iowa, Nebraska do tych już ładniejszych i górzystych.
Po New Jersey i pięknej Pensylwanii, Ohio, Indiana i Illinois są krajobrazowo dość monotonne. Nie zjeżdżam z głównych dróg, tylko w poszukiwaniu noclegów.
Samochód, chociaż bardzo wiekowy, spisuje się, odpukać, nieźle, chociaż niemal wszyscy nas wyprzedzają. Bardzo dobrze sobie radzi zjeżdżając z lekkich wzniesień, starość trzęsie nim nieco na podjazdach. Ale wtedy daję mu dodatkową dawkę benzyny i jakoś jedzie. Mam nadzieję, że dotrwa w tej kondycji do końca podróży, chociaż to jeszcze baaaardzo daleko.
Pozdrawiam całe blogowisko 🙂
PS Jolinku – dzisiaj o piątej rano otworzyłem zamieszczony przez Ciebie link. Dzięki. Zgadzam się w 100% z panem Rafałem Olbińskim.
Komu w drogę….
Do kiedyś 🙂
Nie zazdroszczę Iowy, a zwłaszcza Nebraskiale dalej wszystko jest cudne! Szerokiej drogi (a ona ci jest szeroka)!
Ja też się zgadzam z Olbińskim zwłaszcza celne są jego uwagi o emigracji. Widzę, że emigrowalismy razem, tyle, że my do Kanady. Tak postrzega starą emigrację, jak i my – a przez starą emigrację postrzegani byliśmy jako „komuchy” i nie chcielismy iść „na zmywak”, tylko skwapliwie każdy korzystał z ofert rządu – kursy, dokształcanie i tak dalej. Myślę, że do czegoś doszliśmy jako emigracyjna generacja ’80-81
wszyscy deklarowali chęć by blog Piotra trwał dalej … ale bez blogowiczów trochę o to trudno .. brak Żaby, haneczki, córek Pyry, Asi, Zgagi, Jolly … itd. trochę mnie zasmuca …
Nowy czyli warto było wstać rano … baw się i wracaj do nas …
Wywiad z Olbińskim bardzo dobry.
Na obiad był pieczony halibut w sosie jogurtowym, ziemniaki i sałatka z ogórków kiszonych.
niby ekolodzy …
http://polska.newsweek.pl/organizacja-santa-czyli-kim-sa-ekolodzy-ktorzy-chca-wycinki-puszczy-bialowieskiej,artykuly,387004,1.html
Zgago,
wyłaź z krzaków, daj się przytulić 🙂
A MałgosiaW dzisiaj nie obchodzi? Ja tam obchodzę wszystkie dwie Alicje 😎
Wróciłam Zza Rogu – jest pięknie, słońce, ciepło i wiaterek od jeziora, kwiaty kwitną i różne krzewy.
Zakupiłam cono sur jak zwykle, czyli czerwone, ale złamałam się i zakupiłam też białe cono sur, bo wydaje mi się, że znakomicie będzie pasowało do mojej warzywnej komosy. Z kuskusem, bulgurem i róznymi kaszami z dodatkami (u mnie warzywa skrojone) jest tak, że na drugi dzień smakują lepiej, dobrze pożenione. Dzisiaj więc wczorajsze, bo nie da się takich potraw zrobić dla dwóch osób na jedno danie 🙄
Małgosiu,
czy wyprażasz komosę przed ugotowaniem? Ja nigdy tego nie robiłam, ale wczoraj tak (za radą internetową), i myślę, że jest lepsza w teksturze i smaku.
Komosa jest znakomita i tak samo dobra, a nawet lepsza, od ryżu, ciekawa jestem, czy jest popularna w Polsce, podobno przed wieloma laty była.
Acha – nie wytrzymałam i kupiłam spory krzaczek kwitnącej już papryki słodkiej. Będzie przesadzona do większej donicy.
Alicjo, jestem lutowa 🙂 Małgorzata może obchodzić imieniny 20 razy w roku 😯
Z komosą nie mam dużego doświadczenia, zwykle gotowałam na niej krupnik 😉 Wczoraj robiłam ją zwyczajnie z wodą. Ta trójkolorowa mniej mi smakuje niż jasna. Pomysł z wyprażaniem chętnie wypróbuję. Warto się z nią zaprzyjaźnić, bo ma same zalety i jedną wadę, u nas jest droga 🙁
Jolinku (18:38),
mnie to też martwi. BRADZO BRAKUJE Pyry, która by natychmiast wywołała wszystkich nieobecnych do tablicy i „pociągnęła za konsekwencje”.
Dla mnie blog to stół, przy którym od tylu lat zasiadujemy i nie daj Boże, żeby go zabrakło. Fajnie byłoby też, gdyby jacyś podczytujący się częściej odzywali i dosiedli przy stole. ZAPRASZAMY!!!
Zgadze, wszystkiego najlepszego, dużo sił i zdrowia na spełnianie marzeń. Zdrowie Zgagi!
Małgosiu,
z tego co wyczytałam, ta jasna jest najlepsza smakowo i wartościowo.
Wracając do tematu poruszonego przez Jolinka, kulinaria to jest pretekst, bo przecież tutaj rozmawiamy o wszystkim, ktoś obejrzał film, ktoś przeczytał książkę, był na koncercie, pojechał w podróż, spotkał się z… i tak dalej. O dzieciach i wnukach też zdarza nam się rozprawiać. O ogrodach i ogródkach, balkonach
Pamiętacie, co nasz św. Pamięci Gospodarz mówił – to wy tworzycie blog!
Czeka nas niedługo jubileuszowy X Zjazd, na który się cieszę bardzo, ale też wiem, że będziemy popłakiwać trochę.
Z tego co wiem, Zgaga miała znów wyjechać do Francji. Pewnie się odezwie, jak wróci.
To prawda, że komosa jest droga. Opakowanie 250 g komosy białej kupiłam za 12 zł. Nie wróżę więc jej większej popularności. Na etykiecie widnieje zalecenie, aby przed gotowaniem przelać ziarna wrzątkiem.
Ponieważ jest dość chłodno, więc przyszła nam ochota na sałatkę jarzynową. Część będzie śledziowa.
W zasadzie nie piekę ciast z torebek, ale wyjątek robię dla piernika. Dodaję do ciasta rodzynki i skórkę pomarańczową, przekładam powidłami albo dżemem z czarnej porzeczki a na wierzch daję polewę czekoladową. Nie piekłabym, ale jutro syn i synowa mają przywieźć nam wnuka/ tylko na jedną dobę/, a syn oczywiście liczy na coś słodkiego domowego, choć u siebie w domu też pieką różne ciasta. Zrobię więc mu tę przyjemność, choć nie będzie to jego ulubiony sernik, makowiec czy metrowiec.
Czy coś jest drogie, czy nie, to pojęcie względne. Przecież nie je się tego samego codziennie. Komosa w Polsce jest chyba dlatego droga, że jest importowana (ale to moje domysły).
ryż i kuskus też jest importowany a 8 razy tańszy .. komosa jest droga bo modna wśród dietetyków … wolę naszą kaszę jaglaną … też zdrowa …
https://scontent.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/13412907_1024759510911708_6260578987755382118_n.jpg?oh=b088f9f54b2026a0434a625930dc7523&oe=57D348D0
Danusiu! 🙂
Ujawniam się Alicjo-Ireno. Od czasu „trwania blogu”, a raczej od momentu przeczytania o odejściu Pana Adamczewskiego czytam blog.
To znaczy, że nie muszę już przepraszać, że „włamałam” się tutaj jak złodziej, bo cały czas już chciałam/miałam się do tego przyznać, ale ja trochę taki tchórz.
Pozdrawiam/czytam wszystkich piszących.
Niestety nie jestem dobrą gospodynią, już taki całkowicie gorszy sort.
Ale zrobiłam pół/ sernika, tzn galaretkę z serkiem homogenizowanym ale bez „góry” z truskawkami- to też dało się zjeść (no i zapomniałam, kto ten przepis dał; myślałam, że Jolinek51, ale ? Dobranoc, Margit.
W górę Zgagę! Gośka, niech Ci się wiedzie wszelako! Zdrowiaszczęścia!
Doczytuję od tyłu oglądając inaugurację mistrzostw: 1:1. Kibicuję Rumunom, jasne, tym biedniejszym. Nie znam w ich drużynie ani jednego nazwiska.
Inna sprawa, robię gulasz z dzika. Jutro u zięcia wielka akcja wymiany okien i zejdzie się parę osób, które wypadać będzie, nakarmić.
Na minizjeździe u Żaby, trzy tygodnie temu, jedliśmy takowy. Perfektny był dla mnie, lecz modyfikację na potrzeby tutejsze (różne alergie i fobie) uznałem za konieczne. Przeto, na 2,5 kg dziczyzny brałem tylko 0,5 kg świeżego boczku (u Żaby cały kilogram), a za to dodałem pół kilo wołowiny. Całe kilo cebuli uważałem za bardzo śmiałe, ale teraz, gdy to wszystko już trochę przeszło: wspaniałe – tyle moja LP. O szczegółach rozmawialiśmy z Żabą tylko na skraju, więc tzw. dyżurne były po naszemu. U mnie: por, seler, marchew, pietrucha, czosnek, ponadto, rosmaryn, pieprz, sól i cukier i – roztatarty w moździerzu – jałowiec.
Wygrali Francuzi, gratuluję Danuśce i Alainowi, tako i Alinie i Elap`ie!
Oj, zapomniałem o Wyspiarzach.
O najważniejszym nie wspomnę, ale co do dwu innych, nie mam wątpliwości jak rozłożone są sympatie.
Ahoj!
Pamiętam na którymś Zjeździe robiłam udziec z dzika, improwizowałam, ale podobno dobrze wyszedł : )
Zaordynowałam dużo ziół, do tego butelka egri bikaver, dobę się to żeniło i jakoś wyszło.
Nasza kotka to jest prosiak. Łasi się do mnie i jest moja najlepsza przyjaciółka, a potem leci do Jerza, dziwka jedna, i z nim śpi 😯
Dzień dobry,
Nie udało mi się dzisiaj przeskoczyć stan Iowa, wciąż tutaj jestem. Znalazłem hotel, zjadłem kolację (pyszny łosoś), a teraz staram się opanować sztukę wklejania zdjęć. Po wszystkich „ułatwieniach” stało się to dla mnie niesamowicie trudne.
Na próbę wrzucam zdjęcie samochodu, którym podróżuję.
https://photos.google.com/photo/AF1QipNCiTbZq4AHLMSvSgm4GNoxK7qXMeMglD55XdZo
Zobaczymy?
U mnie się otwiera, to może u was też.
Żaden znający się na samochodach Amerykanin, włączając mnie, nie powie o tym samochodzie „it”, tylko „she”. Z szacunkiem, jak o najlepszej kochance :).
Bo samochodek jest tego warty. Silnik jest po kapitalnym remoncie. Początkowo obchodziłem się z nim naprawdę delikatnie, ale teraz, po „dotarciu” bez problemu rżnie setką, albo nawet szybciej. 🙂 Wielu mijających kierowców pokazuje nam (tzn. mnie i jej) znak OK. Nawet to jest przyjemne.
Jutro czeka nas kawał Nebraski, ale damy radę.
🙂
Dzień dobry,
Zgago, wszystkiego najlepszego, zdrowia i rodzinnych radości. 🙂
Jolinku, masz racje,ze nas ponaglasz do pisania. Pyra Ci za to dziekuje. 🙂
Wspaniałe zdjęcie, umieszczone przez Cichala (wczoraj 22:49) . Danusiu, udanych wakacji.
Pepegor 🙂
Nowy, co za podróż! Zdjęcie niestety u mnie niedostępne. Czy to ten sam samochód, ktorym jeździłeś w 2008? Szczęśliwej drogi!
Witam szanownych, bardzo sympatycznych blogowiczów. Na zaproszenie @Alicji-Ireny ujawniłam się wpisem, ale ten mój wpis dalej czeka na moderację. Chyba nic z tego „ujawnienia” nie będzie. Pozdrawiam więc dalej „nie ujawnieniowo”. Margit
U mnie się otwiera moja poczta 🙁
Nowy,
Nebraski Ci nie zazdroszczę, ale wszystkiego innego potem – jak najbardziej! U nas świta i idzie groźna burza podobno. Idę dospać.
Cichalu – znakomite i dowcipne zdjęcie. Mój mąż też wędkarz, ale ja nie nauczyłam się czyścić ryb. I chyba zejdę z tego świata bez tej umiejętności.
Nowy, się nie otwiera. Podaj markę, model i rocznik, proszę, to sobie znajdę. Mówiłeś już to, Ja mam dobrą pamięć, tylko nieco krótką.
Spokojnej drogi!
Krysiu,
dopiero co własnoręcznie sprawiłam dwa pstrągi kupione dziś w hodowli ryb. Wprawdzie nie lubię tego zajęcia, ale wolę zrobić to sama, bo trwa to szybciej, a mężowi potrzebna byłaby asystentka. 😉 Ryby będą na jutrzejszy obiad.
Zdjęcie Cichala pokazałam mężowi – ” widzisz, dobrze, że nie jestem wędkarzem” odpowiedział. No, faktycznie, dwie ryby wystarczą.
Zdjęcie Nowego u mnie nie otwiera się.
Nowy, spoko spoko, u mnie sie otwiera 😛
scyzoryk w kieszeni jak nie widze otwartego twojego linka 🙄
mimo wszystko uwazam ze dasz rade i bedzie –> so http://a.disquscdn.com/uploads/mediaembed/images/3752/5703/original.jpg
kiedy czytam co wy wszyscy klepiecie o cichala transformowanym obrazku, to jest mi osobiscie bardzo i to bardzo, jakos nie tak.
Przyjaciel nigdy nic zlego nie powiedzial, ba, nawet nie pomyslal kiedy u nas na stole toto ujrzal https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/ZajecieNaDzis#slideshow/5297450523658759010
wrecz przeciwnie, jest zawsze zadowolony. i cieszy sie, ze przyrzadze cos dobrego nie tylko na jeden posilek.
ale ja zapodaje A cappella, ja jestem jakis taki odklejony i cokolwiek by to nie znaczylo to wszystkim robie 🙄
Szaraku, zdjęcie prehistoryczne, Przyjaciel nadal się cieszy z takich widoków ?
o tak, Malgosiu, masz racje. obrazek jest, jak by nie patrzyl z zeszlego tysiaclecia 🙂 ale zawsze w Przyjaciela myslach, i moich rowniez jest aktualny, i w twoich czujnych oczkach rowniez 🙄
mozna miec tylko nadzieje, ze to, co czynia znienawidzeni technokraci w unii, to ichniejsze dzialania doprowadza do takich obrazkow juz za lat dwadziescia 🙁 ale damy rade i wyczekamy takie momenty 🙂
spoko spoko. dzis tez. podobnie jak i wczoraj, szalalem po moim tutejszym revirze.
a na kolacje byla osmiornica + kartofle. i oczywiscie hiszpanskie przyprawy z vinem wlacznie
Mały skok w bok:
http://www.eryniawtrasie.eu/19272
Krystyno – podziwiam bez chęci naśladowania. Wolałabym żeby trwało długo byle bez mojego udziału. Mój Przyboczny co złowi, to sprawia, ja przyrządzam.
szaraku – wolałabym, żeby na temat radości z oprawiania ryb wypowiedział się Przyjaciel.
och, krysiade, takiej opcji w naszym zwiazku po prostu nie ma.
jak by to nie patrzal ludz, to jest zawsze meska sprawa 🙄
byc moze, jestem moze odklejony, ale na pewno nie samotny 🙄
i niech tak pozostania 🙄
_______________________
a gdzie podziewa sie nasza Helenka?
🙄
szaraku – teraz wszystko jasne. Oprawianie ryb to męska sprawa. Oczywiście.
Wróciliśmy z zakupków spożywczych,
zaraz was zarzucę cenami – ja nie zwracam uwagi, bo jak wspomniałam, na dwoje nie ma co liczyć. Ogólnie wydaje mi się, że ceny są takie, jak w Polsce, tylko tutaj w $$$
Na przykład woda „Nałęczowianka”, którą kupujemy zgrzewkami sześciopakami, 2.50$ za butelkę.
Ale wracając do sklepu „zdrowotnego”, gdzie się znajdują te wszystkie kuskusy i inne zdrowe i organiczne ponoć rzeczy, nakupiłam dzisiaj ziarenek, że ho-ho, bo akurat mi wyszły.
Podaję ceny za kilogram:
Kasza jaglana (millet po tutejszemu) – 4.30/kg
Komosa ryżowa biała (organiczna, cokolwiek to znaczy) – 10.80$
Komosa czerwona (organiczna) – 13.39$
Komosa trojga kolorów – 14.75$
Kaniwa – 14.75$
Kaniwa – nigdy tego nie jadłam i nie kupowałam, ale dzisiaj się skusiłam, to jest siostra tych komosowatych. Czarne ziarenka, wyglądają jak ziarnka maku, gotuje się podobnie, jak komosę czy ryż. Zdam sprawę.
Dlaczego w sklepie „zdrowotnym” – bo na półkach normalnego supersamu tego nie znajdzie się, co najwyżej kuskus w jakichś tam mieszankach gotowych, drogich jak nie wiem co, a ja wolę swoje mieszanki. I niby te ceny w „zdrowotnym” są jakie są, ale dla mnie to wychodzi tanio, bo robię to raz na jakiś czas i po swojemu.
Krystyno,
niekoniecznie 😉
Ja od dziecka byłam oddelegowana do tych spraw sprawiania – Dziadek łowił ryby, ja sprawiałam, Babcia smażyła. Babcia potwornie bała się ryb, jak jej jakaś płotka podskoczyła na patelni, to Babcia mdlała. Serio!
Najgorsze do sprawiania były okoniki, ale też poradziłam sobie.
http://aalicja.dyns.cx/news/48.Szef%20przy%20pracy.jpg
😉
http://aalicja.dyns.cx/news/52.Pod%20ryba%20lyzka%20makaronu.jpg
Dzień dobry,
Przejechałem już większą część Nebraski, do Wyoming mam tylko 175 mil, czyli 280 km. Tutaj bardzo gorąco, przez cały dzień temperatura utrzymywała się 36 – 38 stopni. A ja nie mam klimatyzacji w samochodzie. Przejechałem dzisiaj prawie 800 kilometrów w tym upale i wciąż żyję. Nie jest więc jeszcze ze mną tak źle.
Nebraska monotonna, ale wszędzie staram się dopatrzyć coś ładnego. Wydaje mi się, że nawet te rolnicze równiny mają coś w sobie. Taka kukurydziana pustynia z domem i silosami na środku. Ameryka! Co prawda nie wyobrażam sobie takiego życia – dom, żona, dzieci i ogromne gospodarstwo. Na polskiej wsi są sąsiedzi, tutaj do najbliższego sąsiada trzeba jechać samochodem. Do najbliższego sklepu to wyprawa całodzienna.
Do baru – trzeba o tym zapomnieć. Więc jak żyć??? Nie wiem!
Ale to nic – jutro będę już w górach.
Na próbę wrzucam znowu zdjęcia samochodu. Od jutra będę już musiał wrzucać zdjęcia.
https://picasaweb.google.com/110708375104847168381/6294779486250653201#slideshow/6294779498760397634
A teraz ?
Sorry, that page was not found. 🙁
Nowy,
myśmy tyle razy tę trasę pokonywaliśmy, że Nebraską nam się odbija do dzisiejszego dnia, ale jak na raz czy dwa, to koniecznie trzeba to przebyć i zobaczyć. Tak wyglądają prerie. Ale potem Wyoming! (Wyoming widzę w oczach, słuchając Pink Floyd „Shine on you crazy diamond”, akurat mieliśmy tę taśmę i ja prowadziłam samochód przez te pagóry wielkie).
I za chwilę Idaho, też porządny stan górzysty, to lubimy! Teraz już zdrowia nie mam, żeby się telepać po tysiąc kilometrów dziennie, ale bywało kiedyś, bywało…
Ciekawsza trasa jest wyżej, przez Południową Dakotę (Black Hills), ale tylko raz tamtędy jechaliśmy.
Szerokiej drogi!
A propos klimatyzacji, znam ten ból, dopiero teraz mamy samochód z klimatyzacją, a wtedy dorobiłam się udaru cieplnego, i to gdzie, w Vegas! Jerzor zostawił mnie w klimatyzowanym pokoju, wsiadł na rower i w czterdziestodwustopniowym upale ruszył na rekonesans 😯
I tak ma do dzisiaj. Dobranoc 🙂
Tak, wiem, że to się nie otwiera. nawet nie czuję się winny. Jakiś geniusz komputerowy wymyślił ulepszenie, niestety nie życzę mu nic dobrego. Jak zawsze powtarzasz – nie ulepszać dobrego! Przepraszam, ale niech go trafi! Od dawna nie mogę pokazywać zdjęć na blogu przez jakiegoś idiotę! Po prostu wyprowadził mnie z wagi równej…
Chcę kupić bilet dla synka, żeby przyjechał w lecie. LOT tak „usprawnił” ten prosty, zdawałoby się, proces, że skorzystam z innych linii. Moja ulubiona linia Finnair od lat nic nie zmienia. Po co zmieniać dobre. A nasz LOT ma takie kłopoty finansowe, pewnie padnie, niestety nie pomogę ich przezwyciężać, przez następnego geniusza „usprawniacza”.
Idę spać. Nie mogę się tak denerwować.
Dobranoc 🙂
Kupno kartki okolicznościowej, np urodzinowe,j zawsze kończy się małą awanturką w sklepie:
Czy są karki urodzinowe? pytam.
Oczywiście, tam…
Ale ja chcę bez tekstu.
A nie, takich nie mamy…
Po prostu, wyobraź sobie, że nie jestem urodzonym Amerykaninem i tekst potrafię napisać sam!
No, ale takich nie mamy…
Wtedy wychodzę! Wściekły….
Ta moda już dawno zawitała do Polski i ma się tam dobrze. Niestety!
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
u mnie nikt nie łowi .. ryby ze sklepu już oprawione …
Nowy jedziesz sam? … bo jak tak to ryzykujesz bardzo taką długą jazdą w upały … no ale kto nie ryzykuje ten nie jedzie .. 😉
ewo zdrowie najważniejsze … ja mam sentyment do Buska Zdroju bo moja mama tam się urodziła …
dzis grilujemy imieninowo … 🙂
Witam, instrukcja udostępniania zdjęć:
https://support.google.com/photos/answer/6231876#see_shared
Wklejam własne.
https://goo.gl/photos/U8JcfcFTN8mC9UrJ6
Yurek,
Twoja chata? Może by jakąś imprezę zrobić? 😉
A propos chat, zapraszam do Zalipia: http://www.eryniawtrasie.eu/19328
Piękne to Zalipie…czy to jest na lekko północny wschód od Krakowa?
Coraz gorzej się dzieje na świecie…Orlando 🙁
Obecna, ale bbbardzo zajeta.
Kuinarnie:
Wczora – kruche rogaliki z marmolada wisniowa i z guiawy. A co, dwa rodzaje – sztuk 50.
Dzisiaj – strudel kapusciano-serowo-miesno-fasolowy(czarna fasola), mniam-mniam. Bedzie i na jutro.
A jutro u nas swieto, czyli dzien wolny od pracy – urodziny JWP Elzbiety II.
Zima zdecydowanie zapanowala, temperatura w nocy: 3 stopnie (to u nas) bo np w Canberze 0.
Ewo,
ciekawe miejsca zwiedzaliście. Zalipie niby takie znane, a nigdy tam nie byłam. Ale Święty Krzyż odwiedziłam. Oczywiście trudno zrobić zdjęcie klasztoru bez masztu w tle.
Obiadowe pstrągi udały się doskonale – upieczone w piekarniku z masłem i sporą ilością kopru w środku. Danie proste i szybkie.
Historyczne zwycięstwo nad Irlandią? Czy oni nie przesadzają z tymi przymiotnikami? Historyczne?!
Staraliśmy się Krystyno 😉
wygrane … Alicjo bo pierwszy raz wygraliśmy pierwszy mecz na EURO i może dlatego .. Kapustka wszystkim posmakował .. 😉 ..
ewo nosi Was nawet z chorą nogą … 🙂
echidno … doceniamy ale czym taka zajęta jesteś?
Jolinku,
I z nogą i z ręką (Witek) i z kręgosłupami – ale się nie poddajemy.
Echidna zapewne zajęta świętowaniem 😉
No, macie to za sobą – gratulacje!
Ja poczekam jeszcze do północy. Znając moich, nie spodziewam się jednak takiego występu, jak dzisiaj białoczerwonych. To robiło wrażenie!
Egal, liczą sie trzy punkty i mam nadzieję, że do północy na to starczy.
Natomiast, podróż Nowego do Wyoming, wzbudza we mnie tęsknoty. Nigdy się tam, co prawda, nie wybierałem, ale wyliczanka Alicji przypominała mi „Road 66” i stąd ten sentyment. Nowy: tak trzymać!
Tak, Alicjo, to wielka przesada z tą ” historycznością”, zwłaszcza, że używa się tego określenia z wielką dumą, a właściwie to wielki wstyd, że takie słabe były występy polskiej reprezentacji. Z nostalgią wspomina się zamierzchłe sukcesy sprzed 30 – 40 lat. Ale może tym razem będzie lepiej, bo podobno tak dobrej reprezentacji jeszcze nie było. Zatem, jeśli nie teraz, to kiedy ? Życzę naszej drużynie jak najlepiej, ale meczów raczej śledzić nie będę.
Oglądam.
Zupełnie inny mecz, Ukraincy podejmują walkę i idzie „we wte i we wte”. A teraz to już kryminalnie: Niemcy raz wykopują piłkę ciut przed własną linią bramkową, a zaraz potem tylko „spalony” unieważnia piłkę w siatce.
Przestanę nudzić, bo nie widzę meczu. 1:0 dla Niemcow.
Nowy. jak staniesz na popas, to wyślij mi dane samochodu, jak prosiłem. OK? Ciekaw jestem czy po drodze odwiedziłeś Prezydentów i Szalonego Konia. Myśmy tę drogę zrobili 20 lat temu. Jechaliśmy dalej do San Francisko. Potem powrót przez południowe stany do NYC. 10.000 mil czyli 16.000 km. 28 dni. Kosztowało nas, to wtedy 1600 dol. razem z wywołaniem stosu zdjęć. To były czasy!
Wydawałam dziś rodzinny obiad, rosół z kurczaka, to ze względu na wnuczkę, która nim pogardziła, ale za to smakowała jej nasza pieczona jagnięcina z ziemniakami i fasolką szparagową, my mieliśmy jeszcze buraczki i sałatę. Na deser tarta z rabarbarem. Właściwie mogłabym zjeść sam podduszony z cukrem rabarbar, który spróbowałam przed położeniem na ciasto, był pyszny, słodko kwaśny i delikatnie chrupki. O, dziwo właściwie nie puścił soku.
No, wystarczylo.
Alicjo, nie moja, myślę nad tym, może tam?
http://www.strefabiznesu.gazetawroclawska.pl/galeria/chcesz-zamieszkac-w-palacu-na-dolnym-slasku-sprawdz-co-jest-w-ofercie-0
Uwaga na temat przeprawy przez kontynent. Jednym z bardzo waznych miejsc jest Continental Divide. Continental Divide prowadzi od Alaski na poludnie przez obie Ameryki. Rzeki, ktorych zrodla sa na zachod od Continental Divide plyna w kierunku zachodnim do Pacyfiku. Na przyklad rzeka Columbia. Rzeka Missouri ma swoje zrodlo na wschod od Continental Divide i z tego powodu plynie w kierunku wschodnim. Obie rzeki maja swoje zrodla w Rocky Mountains po przeciwnych stronach Continental Divide.
Inaczej mowiac, podroz rzeka Missouri ze wschodu kontynentu na zachod jest pod prad nurtu rzeki az do Continental Divide, gdzie rzeka ma swoje zrodlo. Po minieciu Continental Divide podroz rzeka Columbia w zachodnim kierunku jest z pradem rzeki, stad o wiele latwiejsza.
To tyle w duzym skrocie. Wiecej szczegolow jest dostepnych na stronach Internetu.
yurek – nie powiem co ściska żal patrząc na budynki oferowane do sprzedaży. Stan okropny lecz ktoś o nie dbał i remontował ileś tam lat temu. W większości przypadków z kieszeni podatnika.
I tak niszczeje wiele obiektów, nie tylko zabytkowych.
A żem zajęta? Nazbierało się robótek domowych sporo. Na dodatek czasochłonnych. Że o innych nie wspomnę. Ot co.
Dzień dobry,
Dotarłem już do Wyoming, tutaj nocuję.
Orca – kiedyś mieszkałem przez jakiś czas w Colorado, w Breckenridge, gdzie takie miejsca odwiedzałem i woziliśmy tam wszystkich, którzy przyjechali na krótko. Masz rację, że to ciekawe i warte odwiedzenia. Są tablice informujące w których miejscach przebiega linia.
W Wyoming już dużo chłodniej, dobrze, że wziąłem bluzę. Zaczynają się góry. Jutro znowu w drogę. W/g GPS zostało mi 12 godzin jazdy żeby dotrzeć do celu, czyli będę tam we wtorek.
Jurek – dzięki za wskazówki, zaraz się tym zajmę.
Cichal – zajrzyj do skrzynki.
Alinko – to jest podróż tzw. służbowa.
Dobranoc 🙂
Yurek,
z tych ofert znam tylko Strużynę, tam jest ładny park. Na Dolnym Śląsku sporo jest/było tych pałaców, w wielu mieściły się Kierownictwa PGR-ów itp. Zaraz po ’89 roku można było kupić taką ruinę (bo to zazwyczaj ruiny) za bezcen, ale wyremontować to – bez toto-lotka nie da rady 🙂
Nieopodal Strużyny, w Przewornie, też jest piękny pałac, kupił go chyba jakiś prawnik z Wrocławia, ostatnio jak tam byłam, remont był w zastoju. Gdybym tylko miała możliwości…póki co, wygrałam 70$ w lotto, no ale to mi akurat na waciki wystarczy 🙁
Nie wiem, co zrobić z rabarbarem, jako taki zajmuje miejsce w zamrażarce, może jakiś dżem? Mam zabronione wszelkie wypieki, znowu ktoś tu się odchudza i nie jest to kot ani ja.
Mama zawsze robiła kompot z rabarbaru. I tylko to pamiętam.
Alicjo, tu rabarbarowe propozycje: http://www.beawkuchni.com/2008/05/rabarbarowe-przetwory.html
dzień dobry ..
Alicjo faktycznie kompoty są zdrowe i nie tuczą … zrób w słoikach z cynamonemi goździkami …
nowe Halle w Paryżu już otwarte … ciekawe czy Marek je zobaczy? … trzeba sobie jakiś wyjazd zorganizować …
cd pałace.
http://www.radiowroclaw.pl/articles/view/54752/Palac-w-Piszkowicach-Urzedniczy-spor-wstrzymuje-remont-zabytku
Jolinku, do Paryża zawsze, to miasto przyciąga mnie jak magnes i bardzo miło wspominam zeszłoroczny wypad.
Spełniam polecenie Nowego i zobaczcie Państwo jakim wspaniałym samochodem podróżuje (podróżował) Nowy. Chrysler Le Baron 82. Hrabia w Baronie!
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/6295676110538585729
Odzywam się po bardzo długiej przerwie na apel Alicji w sprawie podczytujących ten blog. Ja rzeczywiście podczytuję codziennie ale z lenistwa nie piszę. Myślę, że trzeba prosić Redakcję Polityki żeby jednak spróbowała nawiązać kontakt z kimś z młodszego pokolenia, tych dobrze gotujących i czarujących w kuchni, którzy mogą podjąć współpracę z gazetą i przy okazji poprowadzą ten blog. Nie muszę tu pisać o walorach bloga bo wszyscy go bardzo lubimy, nie mówiąc już o pamięci i wspominaniu zasług tych wszystkich, których nam bardzo brakuje. Może jednak ktoś poprowadzi tę historię dalej – trzymam kciuki za dobre pomysły Polityki. Serdeczności. Nana
Małgosiu może się uda chociaż koleżanki w rozjazdach ..
Nowy piękny pojazd … wiatr we włosach … cichal dziękuję … 🙂
Zimno i bylejako – a lato kalendarzowe już za rogiem!
Jolinku,
te przepisy co podałaś rabarbarowo wyglądają całkiem ciekawie, spróbuję jedno i drugie. W ubiegłym roku dostałam od tubylców słoik czegoś w rodzaju gęstego syropu z rabarbaru – rozrzedzony wodą był całkiem dobry do picia.
Chciałam się przespać, ale kotka mi nie dała, naszło ją gadane i cały czas monologowała jak najęta.
Dzisiaj zaryzykuję szparagi – najwyżej się upewnię, że reaguję na nie alergicznie.
cd Nowego. Pisze: Wyoming jest cudowne!
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/6295749417388209153
Jolinku! …wiatr we włosach…bluzeczka Twa zamszowa, pachnąca ślicznie Soir de Paris…
Szkoda, że chyba nie będzie miał czasu na Yellowstone…
A karocę ma rzeczywiście fajową. Nasz pierwszy samochód (za całe 300$), w kolorze oliwkowym był, rocznik 1976
https://en.wikipedia.org/wiki/Mercury_Grand_Marquis#/media/File:MercGrandMarquisFront.jpg
Pojeździliśmy nim może półtora roku i w końcu się zbuntował. Był mocno „zajeżdżony”, palił, bagatelka, ze 30 litrów (lub więcej!)/godz.
Trochę nim pojeździliśmy tu i tam.
P.S.Ale co kabriolet, to kabriolet…Już nie dla starszych pań z reumatyzmem 🙁
cichalu szkoda, że nigdy mnie nie przeniesie na drugi brzeg i że tyle lat mam …
Alicjo czy Jerzor lubi owsiankę? (nie pamiętam) bo owsianka z rabarbarem jest pycha …
Jolinku. Nie wiem czy lubią. Na łódce jedli… 🙂
Lubi, ale zazwyczaj robi sobie jakąś tam swoją mieszankę. I ostatnio u Cichala nie zjadł całej michy owsianki z dobrościami takimi.
Kiedyś skarżyłem się na ostrość zupy jarzynowej. Była nie do przyswojenia! Nie pomagały żadne ziemniaki, mleka czy śmietany. Ewa wpadła na pomysł dodania pulpy dyniowej, co to zawsze mamy w zamrażalniku w ilościach. Teraz jest pyszna. Jak to dobrze mieć mądrą istotę w obejściu. Nieprawdaż?
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Za zdrowie Wędrowca!
Cichalu,
prawdaż. Dynia sama w sobie jest łagodna, jak dla mnie wymaga dodania ostrości. Widać można odwrotnie – ująć ostrości 🙂
Jutro Maciuś Złota Rączka przychodzi w sprawach drobnych remoncików, znowu się nasłucham niecenzuralnych dowcipów, ale bez tego po prostu nie da się pracować, powiada Maciuś.
W sprawie szparagów nie ma pomyłki, kilka godzin od obiadu minęło i już jestem w swędzących, nadobnych plamach koloru czerwonego.
Trudno, skreślam z listy, chociaż bardzo lubiłam.
Dobranoc.
dzień dobry …
o Nowy nie napisał gdzie jest ….
Alicjo jesteś jak dziecko z tymi szparagami …. 😉
Żaba się pokazała jak zajawka … może coś napisze …
są już jagody …. 🙂
Dzień dobry
Wreszcie nie dojechałem dzisiaj do Idaho, dzwonili, że woleliby żebym dojechał w środę późnym popołudniem. Dla mnie to bez różnicy. I tak miałem duże trudności ze znalezieniem hotelu. Musiałem przejechać dodatkowe 150 km i wreszcie znalazłem. Jeśli ktoś będzie kiedyś podróżował po Stanach niech szerokim łukiem omija motele Days Inn. Dzisiaj kolejny raz się naciąłem, może ostatni. W ogóle trzeba omijać hotele prowadzone przez Hindusów, a oni pchają się do tego zajęcia jak nikt inny. I naprawdę nie przemawia przeze mnie żaden rasizm ani jakieś uprzedzenie, ale ilekroć nocuję w hotelu – motelu prowadzonym przez Hindusów już od wejścia odpycha mnie bardzo nieprzyjemny zapach. W pokojach zawsze brudno. W tamtym roku podróżowałem z synem do Kanady i raz musieliśmy nocować w takim motelu. To samo!
Ale Wyoming przejechałem cały. Jeszcze nie widziałem tak bezludnego stanu. Tutaj prawie nikt nie mieszka, co dla mnie jest dodatkowym urokiem. A ci nieliczni mieszkańcy to zupełnie inni ludzie niż w Nowym Jorku. Przede wszystkim bardzo mili i uprzejmi. Po znalezieniu hotelu szukałem jakiejś restauracji, żeby coś zjeść. Znalazłem…saloon! Jak na westernach. Bardzo lubię te amerykańskie klimaty spotykane tylko właśnie tutaj, na zachodzie. Chociaż niejedno z was zarzuci mi, że chwalę kicz. Ale właśnie taka jest środkowo-zachodnia część Stanów, Amerykańsko kiczowata, ale bardzo miła i przychylnie nastawiona do każdego.
Na skrzynkę Cichala prześlę kilka zdjęć, jeśli uzna, że warto, to może wklei do blogowej zdjęcioteki.
Zgago – spóźniłem się strasznie z życzeniami dla Ciebie, ale i tak Ci życzę wszystkiego najlepszego!!!!!
To do kiedyś blogowisko 🙂
Jolinek,
musiałam się raz na zawsze przekonać. Nie jadłam ich ponad dwa lata, a że łakoma na nie jestem, to pomyślałam, może źle się zdiagnozowałam.
Teraz spać nie mogę i się drapię, chociaż wzięłam taki specyfik, co to miał działać po pół godzinie. Zdążyłam już jeden kryminał przeczytać i jeszcze się drapię.
Kryminał nawet niezły, Aleksandry Marininy „Śmierć i trochę miłości”.
Nowy,
te motele prowadzone przez Hindusów są przepełnione zapachem trociczek i często ichniej kuchni, choćby tylko domowej, no i jak wszystkie zasłony i wykładziny tym przesiąkną, to nie da się wytrzymać. Ja to nazywam motel – I love my carpet, bo tym chyba czyszczą wykładziny, co jeszcze dodaje zapaszku.
„Days Inn” niekoniecznie opanowany jest przez Hindusów, bywają bardzo porządne, zależy od ajenta, ja zawsze wchodzę i najpierw wdycham, jak czuję I love my carpet + dyżurne, uciekam!
No to idę spać.
🙂 🙂 🙂
Pozdro czerwcowe, truskawkowe, jaśminowe, lekko-kibicowskie, zabiegane, zachodzone, zapracowane (zarowerowane też 😉 – dla naprzykładu w zeszłym tygodniu „odkryłam” tereny Yacht Klub Polski Kraków>/a> 🙄 )!…
➡ Łykend domowo-gorczański z eksploracją nowej pancernej wieży widokowej na Gorcu i wizytacją przedprezydencką Ochotnicy świętującej sześćsetlecie lokacji 😎
Marek się zameldował, że wraca do domu … wakacje miał bardzo udane i zrobił dużo zdjęć … może zobaczymy jak było … Danuśka donosi, że baluje na biwaku ze znajomymi we Francji .. a mój plan na Paryż pomału nabiera kształtu …
Alicjo, spoko i nie zamartwiaj sie, ze nie mozesz ze spargelem zyc w milym zwiazku. od czego ma sie w koncu przyjacol? 🙄
dam rade i ogarne twoja porcje rowniez. dzis nabylem bialy spargel, zreszta podobnie jak i wczoraj. i nie zamierzam nic wiecej z nim kombinowac niz wczoraj. sposob sprawdzony i wyprobowany. jedynie wczorajszego graver lososia zamienie dzis na marynowanego w pomaranczowym soku sledzia. calosc posypie taka drobna byzylia, no i jakis bialas z sycylii tez sie znajdzie na oboku.
Alicjo, wierz mi, zjem ze smakiem wlasnie te –> https://www.youtube.com/watch?v=7oNKCprU43E
ktore to dzis o swicie zostaly obudzone i brutalnie wyrwane z planety. i nie bede nawet narzekal na dosc intensywny zapach podczas urinowania.
wystarczy ze klepniesz smacznego i na zdrowie 🙂 🙄
przepraszam, ale to nie tamten lecz ten link : https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/6296017883535708465#slideshow/6296017882848082450
Wcale mnie to nie pociesza, Szaraku, że zjesz moją część szparagów za mnie, bo ja je lubiłam 🙁
Nowy na dzikim Zachodzie. Najpierw ogląda okoliczności przyrody. Potem zaopatruje się w broń (na wszelki wypadek) Potem wchodzi do saloonu i … już tam pozostaje! 🙂
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/6296025297094512785
Ministerstwo Nauki poinformowało, że nie pomoże Muzeum Techniki, które nie dostało dotacji z Ministerstwa Kultury i musi się wynieść z Pałacu Kultury … ja tam decydowałam w 7 klasie do jakiej szkoły iść .. a na inne badziewia jest kasa .. 🙁 ..
Pisałam wczoraj na temat apelu Alicji o ujawnienie się podczytujących, ale nie wskoczyło tzn oczekiwało na moderację z powodów, których nie rozumiem. Próbuję raz jeszcze. Nana
Cichalku, jakies dziwne, mam na mysli malo zaludnione, sa u was te burdele.
nie tak dawno, niedaleko mojego miejsca zamieszkania, wparowala w godzinach wieczornych tzn. w czasie kiedy to burdel cieszy najwieksza popularnoscia, policja.
wierz mi Cichalu, to nie jest jakis tam saloonik, lecz mocnych rozmiarow burdel, ktory pomiescil 800 policjantow + oczywiscie obsluge z goscmi. druga policjantow ilosc obstawiala parking i dojazdowa droge.
artemis – bo tak ten palac sie zwie, dal rade tak pokaznej ilosci gosci i ma sie nadal dobrze po wizycie strozow prawa.
jak wpadniesz do berlina to mozemy sie tam wybrac. wystroj jest nowoczesny, na miare XXI wieku, na scianach nowoczesny sztuka, a nie jakis tam obrazki z ubieglych stuleci.
Dzień dobry,
Dwa słowa – zdjęcie sklepu z bronią zrobiłem po rozpoczętej znowu dyskusji o ograniczeni broni w Stanach. Każde małe miasteczko ma taki sklep. Arsenał broni jaki jest u Amerykanów w domach jest tak ogromny, że praktycznie nie wyobrażam sobie szybkiego zapanowania nad sytuacją.
Saloon – nie ma nic wspólnego z burdelem, których w Stanach nie ma. Gdy jadłem obiad przy stolikach zgromadziło się około czterdziestu osób z pędzlami, farbami i uczyło się malowania obrazów. Nauczycielką była właścicielka baru… I naprawdę fajnie im to wychodziło. To zamiast mordobicia, które w takim barze powinno być codziennością. Czasy się zmieniły…
Zaraz wyruszam dalej, miłego dnia. 🙂
Już jutro rusza portal OKO.press …
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1664818,1,przy-pisy-redaktora-naczelnego.read
alez Nowy, wlascicielem nocnego klubu, o ktorym wyzej wspominalem, nie jest zaden gangster. w niemczech tez takich nie ma!
i to juz od bardzo, bardzo dawna!
jak wpadniesz do berlina, a jest to nieraz tobie po drodze, to chetnie ciebie tez wprowadze w tamte klimaty. przekonasz sie na wlasne oczy, ze ktos kto zlecil zaprojektowanie tak nowoczesnej i zewnetrznej, i wewnetrznej architektury, nie moze byc proboszczem czy nawet biskupem, lecz ludziem o ogromnej wrazliwosci na nowoczesna sztuke
Jolinku 🙁
kiedys byla taka piosenka
https://www.youtube.com/watch?v=QWnmk99jqAc
… ale dzis oko moze byc jedynie przedstawicielem 18% glosujacej ludziny w polanowie. nie zapominaj ze 82% nie glosowalo na tamtejszych Versager
w zasadzie to ta wersja https://www.youtube.com/watch?v=zS5CrQlQ0nk
jest bardziej przyjazna na moje i oko, i ucho
🙂 🙄
Przejechałem dzisiaj ca. 130 km. Pogoda cesarska, to na intencję Jolinka (wiatr we włosach) i zazdroszcząc Nowemu, otworzyłem sun roof (po polsku szyberdach :)) i wszystkie okna i miałem kabriolet jak ten Baron! Jakie włosy, taki kabriolet…
Dzień dobry,
Jestem prawie u celu, zostało mi około 160-200 kilometrów. Dzisiaj rano wyjechałem z Wyoming, dotarłem do bardzo już górzystej Utah, skąd skręciłem na północ i wjechałem do Idaho. Znalazłem hotel i pomimo wczesnej jeszcze pory padłem.
Na szczęście samochód nie zawiódł i chyba już nie zawiedzie. Tego bałem się najbardziej, cały czas wsłuchując się w pracę silnika, w koła, czy któreś się nie urywa itd. Wczoraj miałem mały problem z wyciekiem płynu z chłodnicy, ale jakoś sobie poradziłem bez zajeżdżania do warsztatu. Przed wyjazdem kupiłem zestaw kluczy, dobry podnośnik, tak na wszelki wypadek.
Przez kilka dni jeszcze tutaj będę, wrócę samolotem w niedzielę albo na początku przyszłego tygodnia.
Szarak – oczywiście, że będąc kiedyś w Berlinie bardzo chętnie bym ciebie zobaczył i poznał, chociaż ostatni raz w tym mieście byłem wiele lat temu.
Napięcie ustąpiło miejsca zmęczeniu. Idę spać. Dobranoc 🙂
Dzień dobry!
Jolinkowi i Haneczce oraz wszystkim Jolom i Jolantom – Najlepszego!
Jolinkowi i Haneczce – wszystkiego najlepszego! Zdrowia, pomyślności i spełnienia marzeń.
Solenizantkom miłym, Jolinkowi i Haneczce – zdrowia dobrego i jak najwięcej uśmiechu. Radosnego świętowania 🙂
Jolki nasze kochane – wszystkiego naj… naj… najlepszego!!!
Haneczce i Jolinkowi życzenia wszelkiej pomyślności . Miły czas na świętowanie, choć Haneczka pewnie jest w pracy.
Idę zerwać trochę kwiatów czarnego bzu na sok do zimowej herbaty.
Jolinku i Haneczko, wszystkiego najlepszego!
Dla solenizantek. 🙂
https://m.youtube.com/watch?v=eHeR50NQctE
Haneczko, Jolinku – niech Wam się szczęści!!!!
dzień dobry …
bardzo dziękuję za życzenia … 🙂
haneczko ściskam imieninowo … 🙂
Jolom, Jolantom, zwłaszcza jednak Jolinkowi i haneczce:
Stu piędziesięciu lat w zdrowiu!
Niech nie braknie wam szczęścia i luksusu wszelakiego.
Dzien dobry,
Zgadze spoznione, Jolinkowi i haneczce gromkie najlepszego!
Jolinku! Haneczko! Niech Wam życie sprzyja i smacznie się przyrządza! Vivat!
Ewa dokłada serdeczności i przytulania! Też bym chciał, ale czy to w moim wieku wypada? 🙂
Jolinku , dużo szczęścia i zdrowia .
Jolly co tam u Ciebie słychać?
Haneczko, nie zalała Cię ta burza?
jeszcze raz dziękuję bardzo za życzenia … 🙂 .. miły dzień mam dzisiaj … 🙂
kiedyś smażyłam takie placki z jabłkami na proszku do pieczenia i wychodziły jak racuchy .. nie pamiętam przepisu .. czy koleżanki mają dobry przepis na takie placki (bez drożdży) .. jadę za kilka dni nad Liwiec na wakacje i dziewczynki sobie marzą o takich racuszkach …
Dziękuję za życzenia 🙂
Jaka burza? Sezon mnie zalewa…
Jolinku,
znalazłam taki przepis Gospodarza : http://adamczewski.blog.polityka.pl/2010/06/18/racuchy-twarogowe/
Ryż pewnie można pominąć, chyba że trochę zostało nam z obiadu.
I jeszcze racuchy szczypiorkowe. Ilość wody w przepisie wydaje mi się zbyt duża, ale można ją przecież zmniejszyć. http://adamczewski.blog.polityka.pl/2008/01/01/racuchy-szczypiorkowe/
Jolinku,
ja zawsze takie robiłam, nie na drożdżach, wychodziły bardzo-bardzo…
http://anyzkowo.blogspot.ca/2012/12/puszyste-racuchy-bez-drozdzy.html
Dziewczyny – serdeczności!
Nie samą kuracją człowiek żyje: http://www.eryniawtrasie.eu/19413
http://life.forbes.pl/najlepsze-restauracje-swiata-2016,artykuly,205338,1,1.html#
Jolinkowi i Haneczce, a także wszystkim wcześniejszym solenizantkom i solenizantom – wszystkiego najlepszego!!!
Trochę IXI zamiast DIXI 😉
https://www.youtube.com/watch?v=Xn3LzgoGwsc
Widzę, że i Ewa dotarła do Szydłowa. Pamiętam, że opisywała go Danuśka i a capella, a i ja też tam byłam chyba z 6 lat temu. Niewiele się tam zmieniło. Mimo wszystko warto obejrzeć to miasteczko.
A w Kurozwękach widać zmiany. Wtedy, kiedy zwiedzałam to miejsce, nie było jeszcze galerii obrazów Józefa Czapskiego i innych ekspozycji. W tamtejszej restauracji nie byłam, natomiast odwiedziliśmy sympatyczną kawiarnię w oficynie po lewej stronie pałacu. Dodam tylko, że te kosztowne zmiany możliwe były m.in. dzięki wkładowi współwłaścicielki, pochodzącej z zamożnej rodziny Norweżki. Zupełnie przypadkiem w rozmowie z moją znajomą dowiedziałam się, że jest ona spokrewniona z rodziną Popielów.
Ewo,
a nie zaniosło Was do Rytwian ? To ciekawe miejsce z klasztorem i starym, pięknym, choć zaniedbanym kościołem.
Krystyno,
Zgadza się, żoną właściciela pałacu jest Norweżka, a jedną z synowych Francuzko-Belgijka – pełne multi-kulti, w jak najlepszym znaczeniu tego słowa 🙂
Niestety nie dotarliśmy do Rytwian, ale skoro polecasz to niewątpliwie kiedyś tam zajrzymy.
Krystyno te przepisy Piotra nie bardzo mi pasują .. Alicji propozycję zapisałam … prawie mi pasują bo to prawie omlety .. te co robiłam były na kefirze lub siadłym mleku i musiały rosnąć pól godziny na tym proszku ..
Asiu .. 🙂 … miło, że jesteś … 😀
Z sodą na kwaśnym mleku, maślance „sklepowej” czy kefirze też robiłam – kefir wymieszany z mąką „ile weźmie”, żeby była konsystencja śmietany (ale nie takiej „Esczynej,” którą można nożem krajać!) do tego pół łyżeczki sody i nie czekałam, aż wyrośnie, tylko od razu smażyłam, najlepsze były posypane cukrem-pudrem 🙂
Jolinku 🙂 Nie miałam zbyt dużo czasu ostatnio, praca i inne sprawy (towarzyszę tacie, który jeździ na różne badania. Na szczęście leczenie już wkrótce się zacznie), ale nie zapomniałam o Was 🙂
Czy czytaliście może książkę Małgorzaty Szejnert „My, właściciele Teksasu. Reportaże z PRL-u”. Jeżeli nie, to polecam. Jest to zbiór reportaży z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.
http://culture.pl/pl/artykul/malgorzata-szejnert-my-wlasciciele-teksasu-reportaze-z-prl-u
Z tej książki dowiedziałam się o niesamowitym człowieku jakim był Karol Brzostowski ze Sztabina. Wizjoner, który podobno nie założył rodziny ponieważ bał się, że dzieci zmarnują jego dorobek (wielką pomoc w zarządzaniu funduszami otrzymywał od pięknej wdowy, z którą jednak się nie ożenił. Po jej śmierci wykonał osobiście piękny nagrobek). Nadzór nad majątkiem, po swojej śmierci, powierzył przyjacielowi z powstania. Ten niestety roztrwonił majątek i bardzo światłe jak na tamte czasy idee. Więcej w reportażu 🙂 lub w tym linku: http://dworypogranicza.pl/index.php/dwory/101-cisow
Książka jest rekomendowana przez Mariusza Szczygła.
Pamiętam, że Nisia podawała kiedyś przepis na takie szybkie placuszki z jabłkami. Bez drożdży. Ale nie wiem jak poszukać ten przepis przy takiej ilości blogowych wpisów.
Nowy – wspaniała wyprawa. Czy w Pennsylvanii przejeżdżałeś może w okolicach Pittsburgha? Może kiedyś tam dotrę 🙂 , żeby zobaczyć miasteczko, w którym urodziła się moja babcia. Czekam na więcej zdjęć.
Ewa z Witkiem jak zwykle w podróży 🙂 a cappella i Danuśka też, a Haneczka zapracowana. No tak, sezon wycieczkowy.
Alicjo i Asiu chyba mam …
http://fotokulinarnie.pl/przepisy/racuchy-na-kefirze
Asiu zdrowia dla Taty .. też mam biegania trochę z chorymi w rodzinie …
ewo jutro poczytam ….
Asiu! Dziękuję za źródła! Pozdrawiam.
Imieninowe serdeczności
Wszelkiej życiowej pomyślności
W pracy sukcesu, w domu wytchnienia
Marzeń i planów spełnienia
Solenizantkom życzy Echidna
Jolinku i Haneczko – wszystkiego najlepszego imieninowo. Troszkę się spóźniłam z życzeniami, ale tych dobrych nigdy za wiele :).
A wracając do placuszków – znalazłam takie przepisy :http://zmiksowani.pl/przepisy-na/placuszki-na-kwasnym-mleku.
W sezonie jabłkowym bardzo często je robię dla wnuczek Brata. Zresztą sama też nie pogardzę ;)…
Prodiż halogenowy, czy jak kto woli kombiwar halogenowy, po raz kolejny był w użyciu. Wołowina w ziołach wyszła wspaniale. Soczysta, z pięknie wypieczoną skórką. Do tego pieczone ziemniaki (dołożone pod koniec pieczenia mięsa) i papryka konserwowa. Szybkie, smaczne i co najważniejsze, nie wymagające godzin „sterczenia” w kuchni, danie.
Posiadaczy ww ustrojstwa namawiać nie muszę, Innych namawiam na zakup. Cena niezbyt szokująca – od 180 złociszy w górę, efekty wspaniałe.
Wczoraj miałam niezłą zabawę. W sklepie. Naszym miejscowym. Wieczorkiem podskoczyłam nabyć wiadomą drogą kilka drobiazgów. Suma końcowa – $27.20. Młode dziewczę obsługujące kasę zapytało czy mam dwadzieścia centów. Nie miałam. A że dałam równe $28, cierpliwie czekałam na resztę. A dziewczę, po uprzednim zamknięciu kasy, mówi – no trudno, daruję te 20 centów. Ja – jak to darujesz, powinnaś mi wydać resztę. Dziewczę – nie, bo dałaś mi 27. Ja – dwie dziesięcio-dolarówki, trzy dwu-dolarówki i dwie jedno dają sumę 28. A skąd – mówi dziewczę – to 27. Policz, poradziłam. Policzyła. Na kalkulatorze. Wyszło 28. No to teraz należy wydać resztę. Kolejny problem. Kalkulator, liczenie na papierku, zainteresowanie przełożonej, oferowana pomoc koleżanki z sąsiedniej kasy. Litościwe podrzuciłam – 80 centów. Ach tak.
Wydała.
Z jednej strony zabawne, ale przeraża brak umiejętności liczenia tak prostych sum. Nie mówię w pamięci lecz jeśli nawet kalkulator nie pomaga?
Dzień dobry,
Jestem na miejscu, mam nalane czerwone wino – jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla Solenizantek!!!! 🙂
Po długiej podróży zajechałem wreszcie do tego arcydzieła Natury – Sun Valley w stanie Idaho. Miasteczko jak Aspen lub Vail w Colorado, czyli małe, ale bardzo ładne. Teraz dość puste, wokół mnóstwo wyciągów, więc tłumnie tutaj jest tylko zimą. Dla mnie lepiej. Będę tutaj kilka dni, mam coś do załatwienia, ale resztę czasu będę jeździł po okolicy. Wrócę w połowie przyszłego tygodnia.
Asiu, teraz jechałem północną stroną Pensylwanii, ale w Pittsburghu PA byłem więcej niż 10 lat temu. To nie jest duże miasto, ale przyciąga spokojem, jak niemal cała Pensylwania. Gdy jedzie się od wschodu, z Nowego Jorku, przejeżdża cały stan New Jersey i wjeżdża do Pensylwanii, to tak jakby znaleźć się nagle w innym świecie. Ludzie bardziej pogodni, znika gdzieś pośpiech, tempo codzienności spada o połowę. Takie samo odczucie miałem w Filadelfii, więcej wie Jurek, bo tam mieszkał wiele lat.
Jeśli tylko będziesz miała okazję, to bardzo zachęcam do odwiedzenia Stanów, w tym historycznej Pensylwanii z Filadelfią i Pittsburghiem, piękną pofalowaną północną częścią stanu, ale też koniecznie trzeba odwiedzić okolice zamieszkane przez Amishów.
Miałem okazję być w ich domu i gospodarstwie (oczywiście kiedyś, nie teraz) bez prądu, samochodu i wszelkich zdobyczy naszych czasów. Widziałem ogromne połacie pól oranych czwórką koni. Pod nowoczesnymi supermarketami są duże parkingi dla samochodów i tylko nieco mniejsze dla bryczek, którymi Amishe przyjeżdżają na zakupy.
Bardzo Ciebie i wszystkich zachęcam do odwiedzenia Stanów – cokolwiek by o nich nie mówić i nie myśleć, jest to piękny kraj. Wspomnienia dawnych podróży odżyły gdy przejechałem znowu tyle stanów i tyle kilometrów, około 4300.
Dobranoc 🙂
dzień dobry ..
Alinko imieninowe całusy … 🙂 .. wszystkiego najlepszego .. 🙂
a ja dziękuję jeszcze raz za miłe słowa i życzenia … 🙂
ankaw dziękuję za sznureczek .. 🙂 …
po cichu to liczyłam na przepis domowy z tradycjami rodzinnymi … 😉
Nowy to przygoda życiowa na koniec pracy przyjemna się wydaje …
Alino – najlepsze życzenia imieninowe 🙂
ankaw,
mam nadzieję, że Twój pierwszy wpis zapoczątkuje kolejne.
Asiu,
dziękuję za kolejną czytelniczą podpowiedź. Czytałam już ” Czarny ogród” i ” Wyspę klucz” , a styl Małgorzaty Szejnert bardzo mi odpowiada. Tymczasem zaczęłam czytać ” Stryjeńską, diabli nadali” Angeliki Kuźniak, którą tu polecałaś i cytowałaś fragmenty. Książkę pożyczyłam od synowej, która ostatnio zaczytuje się w biografiach.
U mnie dziś będzie ryżowo. Dla męża ryż z jabłkiem, cynamonem i śmietaną/ lubi od czasu do czasu takie potrawy z dzieciństwa/, a ja wolę ryż z warzywami. Tyle tylko, że dla każdego muszę ugotować ryż oddzielnie, bo ten pierwszy jest na mleku.
A racuchy zrobię sobie jutro z dodatkiem kwiatów czarnego bzu, póki jeszcze bez nie przekwitł. Bardzo smaczna wersja, ale nie każdy to lubi.
Alino – moc imieninowych serdeczności!!!
Echidno – z liczeniem, dodawaniem i odejmowaniem do 100, to chyba problem międzynarodowy. Miałam podobną sytuację i koniecze było użycie komputera.
Alicjo – jeśli jeszcze nie zagospodarowałaś rabarbaru, to mam taką propozycję: rabarbar pokroić i przesypać cukrem, poczekać aż puści sok zagotować i zawekować. Jeśli soku będzie mało – dodać trochę wody.
Esko – niecierpliwie czkam na termin spotkania.
Piszę hurtem, bo miałam problemy z internetem.
Alinko, zdrowia i jak najwięcej radości 🙂
Nowy, piękną podróż odbyłeś, pięknym samochodem. Wypoczywaj, zasłużyłeś solidnie. Zgadzam się z Tobą, że podróże po Stanach to wielka przyjemność. Troszkę posmakowałam i chętnie bym powtórzyła.
Alinko – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=d52qNS6-uEk
Nowy – podróż długa, niewątpliwie męcząca, ale wspaniała. Wspominałeś, że droga powrotna samolotem. To co zrobisz ze swą wspaniałą maszyną?
Wszystkiego najlepszego dla Aliny. Dużo zdrowia uśmiechu i wszelkich smakowitości 🙂 .
Krystyno, to nie był mój pierwszy wpis. Kiedyś, dawno temu, wpisywałam się jako Anka, ale później na długo skryłam się w czeluściach internetu jako podczytywacz i dopiero ostatnio jak chciałam się wpisac pod imieniem okazało się, że nie mogę. Pojawiam się więc jako ankaw z nadzieją, że znów mnie przyjmiecie do szanownego grona 🙂
Przepraszam za c bez kreseczki, ale mój komputer już tak ma…
ankaw przyjmiemy z radością … 🙂 .. Pyra by się cieszyła podwójnie bo lubiła jak przy stole dużo gości …
Krystyno u mnie też ryż ale z potrawką z kurczaka i warzyw ..
spisałam 4 przepisy na racuchy i będę na Amelce testować czy smakują … 🙂
Jolinku, a co do sprawdzonych tradycyjnych przepisów rodzinnych – pamiętam, że kiedyś takie placuszki robiła moja Babcia. Mieliśmy mleko od „prawdziwej” krowy, kilka jabłonek w ogródku, w związku z tym ani kwaśnego mleka ani jabłek nigdy nie brakowało. Ale dokładnego przepisu nie podam, bo wszystko było robione „na oko”. Wlewało się do garnka kwaśne mleko, do tego dodawało jajko, trochę mąki do uzyskania odpowiedniej konsystencji /czyli średnio gęstej śmietany/, troszkę soli i proszku do pieczenia na czubek noża, do tego wkrawało się jabłka w plasterkach /ja teraz plasterki jabłek nakłuwam na widelec i zatapiam w cieście/ i łyżką kładło toto na patelnię. Smażyło się krótko po obu stronach na smalcu – ja teraz używam oleju. Usmażone – posypywało się cukrem pudrem. Smacznego 🙂
Ja do swoich racuszków nie używam ani drożdży ani proszku, po prostu ubijam pianę z białek i dodaję tuż przed smażeniem.
Kłopoty z zalogowaniem dotyczyły tu bardzo wielu osób i napsuły nam nerwów. Trzeba było podopisywać sobie cyferki, litery albo imiona. Na razie jest spokój. Ale nie sądzę, aby to był koniec ” ulepszeń”.
Do placuszków z jabłkami z kwaśnego mleka nie dodawałam proszku do pieczenie ani sody, a jabłka lubiłam utarte /nie potarkowane/ na tarce /nie tarze/ jarzynowej. Od wielu lat już nie jestem placuszkowa, a wyglądam jak bym była. Niestety.
ankaw mama mnie nauczyła jak robić dobre racuchy i tyle razy robiłam, że nie zapisałam proporcji … mamy już nie ma a moja pamięć jest wybiórcza niestety .. Amelka jest/była naleśnikowa ale po wizycie u koleżanki przestawiła się na racuchy i babcia musi się postarać … 😉
Kochani, dziekuje serdecznie za pamięć i zyczenia.
U mnie a raczej u mamy, tez racuchy robiło sie tak, jak opisuje ankaw, proporcje na oko. Dawno nie smażyłam a amatorów na pewno znajdę.
Alinka – morowa dziewczynka… Śpiewało się tak przed laty. Żeby Ci się!
Echidna! Mieliśmy takiego kombiwara, ale coś nam nie wychodziło. Po kilku próbach nie najwyższego lotu, daliśmy komuś w prezencie.
Parę lat temu, na ichniej maturze czyli egzaminie po średniej szkole, było takie zadanie:
Ekspedientka zarabiała 100 dol. Dostała 25% podwyżki. Ile w końcu zarabiała? Zakreśl:
A. 90 dol. B. 125 dol. C. 145 dol. D. 175 dol.
To nie dowcip!
Asiu, trzymamy kciuki za skuteczne leczenie Taty.
Cichalu , dziekuje 🙂
To rzeczywiście zastraszające, jak wielu młodych nie umie liczyć w pamięci. Bez kalkulatora ani rusz. Tutaj tez kasjerki nie są w stanie policzyć najprostszych sum.
Wszystkiego dobrego naszej Alinie i wszystkim Alinom podczytującym 🙂
Wczoraj zrobiłam konfiturę czerwonoporzeczkową z pomarańczami (wynalazłam w internecie), a dzisiaj lub jutro załatwię się z rabarbarem – postanowiłam zrobić dżem z dodatkiem imbiru i różnych rzeczy (przepis też z internetu), bo u mnie kompotu nikt nie pije, jest go zresztą za dużo na kompot.
Jest lato, idę na ogródek 🙂
Alino, uściski imieninowe i serdeczne życzenia wszystkiego najlepszego, zdrowia i wielu powodów do radości.
Asiu,
Miło, że zajrzałaś. Trzymam kciuki za Tatę.
Alino,
Przesyłam ciepłe uściski.
Nowy,
Jak już wrócisz z wojaży, rozpakujesz się i wygodnie zasiądziesz w fotelu, poproszę Cię o opinię, co to może być za róża:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/6295774836498064433#6295775304073088178
Osobiście typuję którąś z historycznych jadalnych. Cudnie pachnie!
ewo pogoda Wam dopisała … 🙂 ..
Alicjo też mi pasował imbir w przetworach … ostatnio robiłam rabarbar z bananem i
iimbirem … bez cukru ..
zdrowie Aliny i za dobry mecz .. ja nie ogladam bo się denerwuję .. zobaczę dziś Diamentową Ligę w LA a jak sąsiedzi będą krzyczeć to przełączę na mecz by bramkę zobaczyć .. 😉
Ewo,
może to jedna z tych odmian historycznych. Bardzo podobna jest Baronne Adolphe de Rotschild : http://www.szkolka-przytok.pl/pl/c/Roze-historyczne/887
Pepegor, jak dzisiaj obstawiamy?
Ja obstawiam 3:2 dla naszych. W każdym razie jedną bramką dla naszych 🙂
Krystyno,
Całkiem możliwe, zastanawiamy się jeszcze nad Comte de Chambord, ze względu na blade obrzeża płatków.http://www.szkolka-przytok.pl/pl/p/Roza-Comte-de-Chambord-Rosa-Comte-de-Chambord/7226
Dziekuje za zyczenia. 🙂
Z przyjemnością przekazuje Wam pozdrowienia od Danuski z Gaskonii. Ma ograniczony dostęp do internetu, są na campingu. Podzieli sie nami wrażeniami z wakacji za około 10 dni. Ma na szczęście lepsza pogodę niż my tutaj w Burgundii, gdzie wciaz pada.
Alino,
przekaż proszę Danuśce, że zazdraszczam i czekam na zdjęcia 🙂
Alicjo:
1:1
Alino, imieninowe zyczenia w pelnym zakresie, oraz moc pozdrowien do kraju ME!
Alino, dzięki za miłe słowa od podróżującej Danuśki. Trzymamy kciuki za dobrą pogodę i oczywiście za zmianę tej deszczowej na słoneczną u Ciebie 🙂
Mecz…
Pepe,
to też możliwe, bo na pewno obie drużyny się przyłożą.
Dziękuję za dobre słowa i trzymanie kciuków 🙂
Ewo – piękna róża. My mamy w ogrodzie stary krzak New Dawn. Właśnie kwitnie i też pięknie pachnie https://goo.gl/photos/DtabvUiRJVQNMhyp7
Krystyno – „Czarny ogród” czeka w kolejce, teraz czytam „Cynkowych chłopców” Aleksijewicz. Wcześniej czytałam dwie książki tej autorki o II WŚ, a właściwie o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Teraz zwolniła się w bibliotece ta o wojnie w Afganistanie. Pyra napisałaby, że książek o wojnie już nie chce czytać 🙂 , a mnie ta pozycja zaciekawiła, bo jak zwykle u Aleksijewicz składa się z wywiadów, a właściwie monologów bohaterów. Co ciekawe, po ukazaniu się książki, pisarka została pozwana do sądu przez parę osób. Procesy wygrała. Afganistan, potem Czeczenia, teraz Ukraina i ciągle młodzi chłopcy wracają po cichu w cynkowych trumnach…
Pepegor obstawił dyplomatycznie. Jak na razie bezbramkowo.
Asiu,
przychylam się do opinii Pyry, bo naczytałam się już o wszelkich okropnościach. A historia wcale nie jest nauczycielką życia. Ale nie mówię stanowczo nie. Tymczasem historia Zofii Stryjeńskiej bardzo mnie wciągnęła, co jest także zasługą autorki.
nie oglądam ale napiszę Wam, że przeklinają strasznie w internecie na ten mecz ..
UFFFF!!!!
Dobry remis nie jest zły…
Alino,
Exited na tasme – u mnie 23:59 – najlepszego!
Malgosiu,
Jutro skrobne
Przerobiłam wczoraj 5 kiligramów cytryn. Cytryny w syropie i syrop. Efekt końcowy? „Poleciałam” zmodyfikowanym Fellnini’m: dziewięć i pół (słoiczków) oraz trzy i pół litra (syropu, syropu). Będzie jak znalazł na prezenty. Zeszłoroczne rozeszły się, a i tak w spiżarni coś tam jeszcze zostało.
Poprzednio (dwa czy trzy tygodnie temu) około trzech kilogramów zostało potraktowane po marokańsku czyli cytryny z gruboziarnistą morską solą. Kilka kilo „poszło” do znajomych i sąsiadów, circa-about 2 kg leżakuje w lodówce w hermetycznym pojemniku, a i tak na krzaczku pozostało jeszcze co-nieco owoców. I oczywiście pojawiły się nowe kwiatki. Tak ci nasz miniaturowy krzaczek Meyer obrodził.
Cichalu – tenże kombiwar halogenowy nie jest tak trudny w obsłudze i niecom zdziwiona, że nie mieliście udanych efektów. Jam zadowolona, Wombat też (a może jeszcze bardziej niż ja). Co prawda koleżanka której zasmakował kurczak z ww ustrojstwa (gwoli wyjaśnienia faszerowany jedynie cytrynami z solą i nasmarowany od zewnątrz i od wewnątrz ich miąszem) nabyła go. Po czym zadzwoniła zła, bo danie nie było takie jak u nas. Po inwigilacji okazał się, że napakowała masła do środka i jakby było mało, obłożyła nim ptaka. Po kolejnej próbie, zgodnie ze wskazówkami pomysłodawczyni, wszystko było OK. I jak na razie bardzo zadowolona. Raz skraca czas przygotowania posiłku, dwa jedyne co trzeba zrobić, to przewrócić mięso/kurczaka na drugą stronę. Jest jeszcze możliwość pieczenia ciast, tej jeszcze nie próbowałam, choć noszę się z takim zamiarem.
Witajcie,
Podrzucam ostatnie wrażenia z Ponidzia: http://www.eryniawtrasie.eu/19445
widze ze i tutaj na kopaninie zeszlo.
zagrano wczoraj nad wyraz poprawnie politycznie. w koncu nie zawsze trzeba pokonac sasiada by osiagnac cel 🙄
dzień dobry ..
ewa z rana jak śmietana … 🙂 ..
echidno tych cytryn Ci zazdroszczę .. u nas drogie w tym roku bo waluta podrożała i poszaleć nie można cytrynowo …
burze i ulewy zapowiadają ..
a gdzie ci sie tak spieszy Echidno?
co nagle to po diable, albo pospiech wskazany jest jedynie przy lapaniu pchly.
na pewno nie w przygotowywaniu posilku.
gdzie jak gdzie, ale w kuchni, w przeciwienstwie do popularnych oczekiwan tetniacego i otaczajacego nas zycia, nie musimy i szybciej i pochopniej przygotowywac jedzenia. luzik wraz ze smacznymi kropelkami sfermentowanych winogron jest wazniejszy i oczywiscie przeklada sie toto w smak 🙄
Wszystkiego najlepszego dla naszych pań. W prezencie kawałek miasta którego nie sposób nie kochać :
http://kulikowski.aminus3.com/image/2016-06-17.html
Marek jak tam w ogrodzie? … Paryż widzę w doborowym towarzystwie .. 🙂
pan się spieszył i za 5 zł sprzedał mi 2 łubianki truskawek .. się cieszę ale teraz trochę roboty będzie …
duchota …
szaraku – dyc nie codziennie korzystam z „machiny”. A co do pospiechu – tez nie robi sie na lapu-capu. Mieso trzeba przygotowac, dobrac przyprawy, odstawic na czas jakis coby sie przegryzlo itp.
Glowna zaleta jest to, ze mieso poddane obrobce w rzeczonym kombiwarze halogenowym nie jest wysuszone (wrecz przeciwnie), nie trzeba dogladac co piec minut i zajac sie na ten przyklad wymyslnym i czasochlonnym deserem. A smak – w zaleznosci od tego w czym macerujesz miesko taki smak otrzymasz. Kurczak po marokansku, czyli jedynie oczyszczony i umyty, po nasmarowaniu miaszem z cytryn w marynacie z soli morskiej oraz nafaszerowaniu ww cytrynami,nie potrzebuje nic innego, Wypieczona skorka, delikaty i swiezy aromat, odpowiednio slone i kruche lecz bynajmniej nie wysuszone miesko – NWB, czyli niebo w gebie.
Sama mialam obiekcje, jakie sie rozwialy po zakupie. Czemu nie korzystac z wygody oferowanej w coraz to innych udogodnieniach sprzetu gospodarstwa domowego? A gdy jeszcze zdaje egzamin?
Nie bez znaczenia jest tez wydajnosc – kombiwar pobiera mniej mocy, a co za tym idzie jest tanszy w eksploatacji.
Ostatnio w naszych sklepach są tylko cytryny o grubej skórce. Sprawdzam w każdym sklepie i wszędzie to samo. A kupuję je, bo mąż zaczął pić napój miodowo- cytrynowy, a i ja potrzebowałam cytryn do soku z kwiatów czarnego bzu. Te gruboskórne są oczywiście mniej soczyste.
Myślę, że kurczak nie całkiem po marokańsku, bo nie mam cytryn marynowanych z solą morską, ale ze zwykłymi cytrynami i solą morską też może być bardzo smaczny.
A u mnie pada, czasem bawet bardzo mocno i zagrzmiało. Nie narzekam, bo deszcz jest bardzo potrzebny. Tylko zajęcia plenerowe odpadają chwilowo.
Relację Ewy obejrzę później na spokojnie.
Echidno, przekonalas mnie w 100% a ze naleze do tego sortu ludziny ktory docenia nowoczesna mysl technicznotechnologiczna, to juz zaczynam sie rozgladac za tym nowym ustrojstwem. nie wiem gdzie toto pomieszcze, zawsze mozna cos innego spuscic do kosza.
MiśKu –> najgorsze co mogloby cie spotkac, to zadna reakcja na to, co zaprezentowales. na mnie mozesz liczyc prawie zawsze 🙂
tym razem nie zatkalo mi tchu w plucach. niestety tego typu fotki nie uwazam ani za interesujace ani oryginalne. u wujka googla znalezc mozna takich tysiace.
na twarzach ludzkich nie moge w zadnym przypadku dojrzec ani zachwytu, ani milosci do tego miasta …. widze jedynie zwykla jamochlony ktorych interesuje zspokojenie glodu cielesnego, a nie duchowego 😛
krystyna – teraz tuptam pojeść co nieco. Po posiłku podrzucę pomysł na tę marokańską marynatę. Doceniłam natychmiast po pierwszym użyciu (jasne, że wcześniej musiałam zrobić).
Alicjo, owszem, może typowałem dyplomatycznie ale, nawet te minimalne oczekiwania się nie spełniły.
Dla Niemców to jak porażka, a cytaty z dzisiejszej prasy są jednoznaczne. Ale, spoko, kto chce zostać mistrzem musi zagrać 7 meczów, a – przede wszystkim jednak – wygrać ostatnie cztery.
Ten wczorajszy był dopiero drugim meczem.
Misiu K., Urocze to zdjęcie.Przy okazji obejrzałam inne bardzo ciekawe ujęcia. Piekne jest to sprzed dwóch lat z La Defense.
Podobno zalało nam ogród, woda i śmieci z ulicy, studzienki nie czyszczone. A takie piękne rzodkiewki nam urosły w tym roku 🙁
Widziałam zdjęcia i filmy z nawałnicy w Warszawie. Straszne.
Szaraku
Ładne światło było to zrobiłem. Na polecenie mojego artystycznego przełożonego który widział a ja nie bo siedziałem tyłem : dziesięciosekundowy błysk z mocno zachmurzonego nieba.
U mnie na prowincji tak ludzkość nie siedzi i nie rusza paszczą bo nie ma gdzie. Potem robiłem zdjęcia z serca irlandzkiego piekła czyli strefy kibica przy Moulin Rouge.
Ale to już zupełnie inna historia…
krystyna – w marynacie marokanskiej chodzi o to, by cytryny „nasiakajac” sola puszczaly sok. Przepis jest najprostszy z prostych ino czekac trzeba cale 40 dni. Kiedys podawalam, ale nie szkodzi powtorzyc raz jeszcze.
Skladniki:
– 8 cytryn
– sol morska (byle NIE jodowana)
– 6 ziaren kardamonu
– 3 listki laurowe
– 3 male straczki ostrej papryczki (eye chillies)
– 1 duzy sloik (najlepiej typu wek, metalowe nakretki wchodza w korozje z sola)
Przygotowanie:
– po dokladnym umyciu cytryn bardzo delikatnie pocieramy skorke na drobnej tarce by otworzyc pory i wkladamy cytryny do miski zalewajac ZIMNA woda
– nastepnego dnia zmieniamy wode (taki zabieg usuwa gorzkosc skorki)
– trzeciego dnia wylwamy wode i ostrym nozem nacinamy cytryny na 4 cwiartki do okolo polowy wysokosci cytryn, do srodka sypiemy sol – pelna lyzeczke od herbaty i ukladamy w sloju dodajac liscie bobkowe, ziarna kardamou i chilli
– zalewamy wrzatkiem i zamykamy sloik (nie trzeba pasteryzowac)
– odstawiamy w ciemne i chlodne miejce na dni 40
Po 40 dniach mozna uzywac np do
– smarowania mies
– przyrzadzania zaprawy/marynaty do mies
– nadziewania drobiu (uzyskujac delikatne, wilgotne pieczyste o interesujacym smaku)
– do salatek (po uprzednim odcieciu skorki – sam miasz drobno posiekany nadaje niecodziennej swiezosci i aromatu)
– w daniach z kuskus
– jako przekaski do piwa (jesli za slone mozna przeplukac zimna woda).
Przepis kucharza rodem z Maroka, a raczej jego matki. Sprawdzilam – doskonaly.
Mozna zredukowac ilosc cytryn i wielkosc sloika lecz z moich doswiadczen do nadziewania sredniej wielkosci kurczaka potrzeba okolo 3 do 4 cytryn. A ze marynata moze sobie stac w ciemnym chlodnym miejscu dosc dlugo, lepiej miec kilka extra w zapasie.
Misiu – ooo to to, Wombat tez powiedzial: „Swiatlo”.
Zapomniawszy dodac, ze ma to byc sol gruboziarnista
ja widzę tylko 1 auktualne zdjęcie z Paryża .. czy jest ich więcej? ..
u nas wieje okropnie i mnie to też okropnie denerwuje .. padało ale z umiarem na naszej dzielnicy ..
Ja też widzę jedno zdjęcie. Czekamy na Misiową fotorelację 🙂
U nas upały i piękne słońce.
O zasolonych cytrynach już było kiedyś, ja nawet zrobiłam kilka takich,
ale coś schrzaniłam, bo były gorzkawe. Echidna ma cytryny ze swojego drzewka, a ja ze sklepu 🙁
Po lewej stronie zdjęcia jest miniaturka trzech poprzednich zdjęć, klikając na nie można się cofnąć i oglądać bez końca. Większość widzieliśmy, moje ulubione to te czarno-białe, no i wszystkie te, na których jest morze.
U mnie wichura połamała co słabsze gałęzie, ulewa bez gradu, przemknęła już prawie śladu nie ma. Trawniki niestety zasłane tym co z drzew spadło, dawno takiej wichury nie było, a i ochłodziło się znacznie.
Echidno, zawsze mnie te marynowane cytryny intrygowały, takie proste, nic tylko zrobić i odczekać te cztery tygodnie. Jednak chyba najlepiej mieć owoce z własnego ogródka, bo te ze sklepu nie wiem jak się zachowają, ale może po wyszorowaniu i wymoczeniu…
…czterdzieści dni tego czekania, nie cztery tygodnie!
Mam sprawę.
I pytanie do naszych za górami za lasami, emigrantami polskimi, którzy się tutaj na blogu udzielają.
Co wy na ten wywiad? Tak po pierwsze i drugie co myślicie, z czym się zgadzacie, z czym nie. Ja od siebie powiem, że się zgadzam.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,141202,title,Rafal-Olbinski-to-co-sie-teraz-w-Polsce-dzieje-jest-porazajace,wid,18372406,martykul.html
Barbaro stare widzę ale myślałam, że z Paryża jest więcej (ostatni pobyt tam Marka) ..
drzewa oblepione orzechami (są zielone i chyba na nalewkę się nadają), wiśniami i czereśniami .. urodzaj będzie … żeby te wiatry i burze szkody nie zrobiły ..
Zdrowie Wędrowca na szlaku!
Asiu, jak tam Twój ogródek? Naprawdę tak źle 🙁 ?
Asiu,
Współczuję – znam ten ból…
o MisKu, to tylko bardzo dobrze swiadczy o twojej prowincji. w paryzu ludzina zmuszona jest jadac na ulicy bo nie stac ich na wlasne cztery katy. paryskie immobilien do tanich nie naleza i stad pewnie ta obfita ilosc glodomorow na ulicach. u mnie w berlinie jest podobnie, juz od rana zaczynaja streetfoodowac w jednej dloni i z komumunikatorkami w drugiej.
pewnie cie niezle ogluszylo w strfie kibica, aczkolwiek w bliskosci moulin rouge mozna mozna zniesc dardzo duzo niedogodnosci. a zatem masz teraz zasluzony odpoczynek 🙄
Alicjo, skoro nic nie napisalas, dlaczego, po co i za jakie grzechy, to ja tez to olewam 😛
Dobry wieczor,
Alicjo,
Zgadzam sie z p. Olbinskim. Moglabym dorzucic sporo barwnych historii o tym jak rodacy reaguja na Polke w mundurze, ale po co …
Echidno,
bardzo dziękuję za przepis na marynowane cytryny. Na pewno skorzystam z niego, bo jest prosty, a i odpowiedniej wielkości słój stoi pusty. Tylko poszukam cytryn o cienkiej skórce.
Szaraku,
napisałam, że się zgadzam z opinią Olbińskiego 🙄
Alicjo! Czytaliśmy tego Olbińskiego (oglądałaś Jego album u nas) parę dni temu. Bardzo mądry i wyważony.
Alicjo przepraszam, ale musiałem odebrać telefon i postawiłem kropkę. Miałbym pewne pretensje do paru sformułowań (naród jest podły) ale generalnie myślę podobnie. Parę faktów nieco przeinaczonych (to nie naród irański, przyjmował polskich uchodźców, tylko Anglicy którzy tam panowali, wydawali decyzje i organizowali wszystko. Podobnie w Tanzanii – Tanganice) ale to drobnostki. Dałem ten artykuł na Facebooka. Wiele hejtów dostałem, szczególnie od „prawdziwych patriotów”, ale naród nie jest podły. Podli są ci, którzy dla doraźnych, politycznych celów, szczują pewne podatne na to grupy. Podoba mi się natomiast, Jego sposób patrzenia na kobiety. I tę część wywiadu zostawmy w pamięci!
Alicjo, krystyno, Slaso – pewnie że z własnego ogródka są najlepsze, jak każde inne owoce czy warzywa, ale kupujemy w sklepach czy na straganach i robiąc przetwory niewiele tracimy. A cytryny mogą być nawet i z grubą skórką. Ten gorzkawy posmak tracimy poprzez lekkie otarcie skórki otwierając jej pory* i dwukrotne moczenie w zimnej wodzie**. Ważne jest by nie ścierać skórki na tarce lecz lekko przetrzeć. Wspomniany poprzednio szef kuchni jako inne rozwiązanie proponuje otwarcie por cytryn poprzez przetarcie (DELIKATNE) cienkoziarnistym papierem ściernym.
Na marginesie: po przygotowaniu marynaty na wierzchu słoika przyklejam nalepkę z datą od kiedy można zacząć używać – oszczędza ambarasu liczenia i pamiętania kiedy przetwór zrobiłam.
dokładnie tłumacząc tę część przepisu:
* otwórz pory skórki poprzez delikatne otarcie na drobnej tarce (mój dopisek – nie ścieramy skórki)
** włóż do dużej miski i całkowicie zalej zimną wodą, na drugi dzień wylej wodę i ponownie zalej zimną wodą, na trzeci dzień postępuj jak podałam w przepisie
Przepis rodzinny pani Barka M’Souli mieszkającej w Casablance (wiadomo Maroko), matki Hussana M’Souli szefa kuchni i właściciela marokańskiej restauracji Out of Africa – w Manly (dzielnica Sydney).
W restauracji nie byliśmy, fotografie z galerii i Menu wyglądają zachęcająco, brak cen pozwala się domyślać iż ceny nie należą do najniższych. Słoiczek (niestety nie mogę znaleźć wagi, ale wygląda na 25 dkg) marynowanych cytryn $12.00.
A przepis skrzętnie spisałam z programu SBS Food (reportaż kulinarny z Hussanem w roli głównej) gdzie zdradził tajemnicę przepisu swojej mamy jaki wykorzystuje w restauracji.
http://www.outofafrica.com.au/ooa/
Zauważcie jak często w kuchni marokańskiej sięgają do marynowanych cytryn (preserved lemon)
Ooo – pominęłam ceny przy potrawach. Napisane pogrubionym tekstem umknęły mej uwadze – hłe, hłe hłe. Nie są szokujące lecz i do najtańszych nie należą.
Dzień dobry,
Wczoraj byłem praktycznie bez internetu, dzisiaj, po wielu próbach jest i nawet ma wszystkie kreski. Działa!
Przede wszystkim – Alinko niech Ci się wszystko układa według Twoich planów i marzeń! Twoje zdrowie!!! Oczywiście czerwonym, nazywa się Midnight. 🙂
Dzisiaj skończyłem wszelkie zajęcia związane z pracą na kilka dni i będę trochę podróżował po górach. Już dzisiaj zacząłem. Idaho jest cudo!!!! Bardzo tutaj pięknie, robię sporo zdjęć więc się podzielę. Na Long Island wracam w czwartek, już mam bilet.
Echidna – ta cała moja wyprawa przez 11 stanów to ostatnia część mojej pracy. Samochód nie mój, koszty nie moje, tylko moje wrażenia. Po powrocie już nie będę jeździł do pracy. Prawie emeryt, chociaż zobaczymy, wciąż czuję się dużo młodszy niż wskazówki kalendarza pokazują.
Alicja – już kilka dni temu Jolinek podpowiedziała nam o tym wywiadzie. Ja, odnośnie Polonii o którą pytasz, zgadzam się z nim całkowicie. Uważam, że tacy jesteśmy, chociaż tak trudno się do tego przyznać. Od wielu lat mam bardzo ograniczony kontakt z Polonią, można na palcach jednej ręki wyliczyć – oto lista: Ewa i Janusz Cichalowie, Alicja i Jurek z Kanady i Ewa, którą Cichalowie mieli okazję poznać. To wszystko! Pięć osób! Oczywiście znam kilka osób więcej, ale poza cześć, co słychać, po staremu, no to cześć, bliższych kontaktów nie mam. Może to i moja wina, ale ja naprawdę nie umiem z tymi ludźmi rozmawiać. Nadajemy na tak różnych falach, że rozmowa staje się niemożliwa. Poza tym nie chodzę na cotygodniowe spotkania do polskiego kościoła na polską mszę, w związku z tym jestem też ten „inny”.
Uważam, że do Kanady i Australii emigrowali w większości inni ludzie niż do Stanów. Tutaj jest tak jak w krążącym dowcipie. W samolocie LOT-u stewardessa pyta – Zambrów jest, Łomża jest? Jest!!! – odpowiada chór pasażerów. Kapitanie, możemy startować.
Język ludzi, którzy są tutaj od dwudziestu, trzydziestu i więcej lat doprowadza mnie do furii. Tematy też. Po prostu nie mogę słuchać o klinowaniu klozetów (sprzątaniu w szafach). Nie!!!!
Jak łatwo można takimi ludźmi manipulować z polonijnych ambon przekonaliśmy się po wynikach ostatnich wyborów.
Dobrze, jestem w górach, mam kilka beztroskich dni, nie warto się denerwować.
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
Marek żyj zdrowo i kolorowo .. uściski imieninowe … 🙂
Nowy pięknych wrażeń ale uważaj w górach byś kontuzji się nie nabawił …
trochę mniej wieje ..
W sznureczku podanym przez Echidne do restauracji Out Of Africa, w części „blog”, jest duzo ciekawych przepisow.
Tutaj deszczu ciąg dalszy.
Misiu-Marku, wszystkiego najlepszego z okazji imienin.
Marek – wszystko co najlepsze niech się Ciebie czepia! Samych radości!
A może byś tak wydał imieninowe przyjęcie dla blogowiczów i pokazał serię Twoich super zdjęć. Zapewniam Ciebie, że nie tylko ja się wproszę. 🙂
Miłego weekendu dla Ciebie i wszystkich na Blogu 🙂
lepiej nie mogles trafic z impreza MisKu 🙂 spoko, juz wyjasniam. zrobilem tuz przed chwila znakomitego drinka. pozwolilem sobie nawet na dwa lyki. drink typowo wyspiarski, nawet Cichal by sie takiego nie powstydzil 🙄
czytaj uwaznie co to za rozkosz:
dwa duze ogorki, nie jakies tam szklarniowe, lecz polne zostaly obrane ze skory i wydrazone z pestek, zmiksowane wraz z paroma trzema zabkami czosnku. na dno szklaneczki lufa (50g) mojego przyjaciela fidela z havany, dopelnic ciesza i posypac listkami bazylii.
i nic wiecej, i nic mniej tylko za MisKa calego, nie tylko jego zdrowie 🙄
Kochanemu Mareczkowi, blogowemu Misiowi bardzo, bardzo uściski (tak zwane niedźwiadki) i jeszcze więcej!
Stówa co najmniej! I co najwyżej ze dwieście 🙂 🙂 🙂
Nowy, moze nie zupelnie jest tak jak piszesz. nie tak dawno, moze dwa lub trzy dni temu slyszalem jak wypowiada sie niemiec (specjalista od zabezpieczania bezpieczenstwa imprez sportowych ) o ludzikach zza odry. nie przewidywal zadnych chamskich wybrykow ani przed ani po meczu. podkreslal ze obie nacje naleza do wysoko cywilizowanych, maja wspolne interesy nie tylko sportowe, znaja sie na wylot w wielu sprawach i darza sie wzajemnym szacunem. poza tym zyje na zachod od odry ca. cztery miliony tych zza wschodniej odry strony, to znaczy ze jest to druga co do wielkosci grupa obcokrajowcow i zasymilowala sie w niemczech jak zadna inna.
ale jesli jest tak jak piszesz, to tam jest zupelnie inny sort niz tutaj (:
Szaraku, jak tylko znajdę jakiś podły rum, to zaraz sporządzę tę miksturę. Dobrego, wystałego (Viejo) to mi szkoda. Lepiej wchodzi au naturel. 🙂
przerywam lacznos bo ide popedalowac
czego i wam zycze
🙄
masz racje, tylko blancko nie zmienia delikatnej zieleni barwy.
zdrowie Cichalku
Kibic 🙂
p.s.Dostałam pozwolenie na umieszczenie tego zdjęcia.
http://aalicja.dyns.cx/news/Kibic.jpg
Markowi- wszystkiego najlepszego! Zdrowia i pomyślności!
Hej Markowski! Niechże (ze powiem po krakowsku) Ci się nigdy migawka (ta życiowa tyż) nie zatnie! Oprawiaj szczęście i dobrobyt w najpiękniejsze ramy! Vivat Marek!
Cichalu,
ja pamiętam, że ten sznureczek już nadałam. Nadałam go powtórnie z pytaniem, co wy na to, wy, zdjes emigranty (my też!).
„Tym wywiadem z R. Olbińskim zachwycona nie jestem. Jakieś ogólniki z historii Polski, pseudowiedza, pretensjonalność i ocenianie Polaków na podstawie jakiejś weselnej bójki z Warszawy.A twierdzenie, że teraz w Polsce dzieją się rzeczy porażające… No, powstrzymuję się, żeby nie zakląć. Nie dzieją się rzeczy porażające, porażające działy się za rządów PO. Wierzymy, że wreszcie jakiś rząd zajmie się człowiekiem, który chodzi po ziemi. Zobaczymy wkrótce, jakim to międzynarodowym narodem są Anglicy. Referendum zbliża się milowymi krokami.
Bardzo bym chciała tej „międzynarodowości” unijnej, gdyby była mniej interesowna. Pan Olbiński jest artystą. Mnie interesuje od dawna ekonomia. Egzamin z ekonomii na studiach zadałam celująco.Pod płaszczykiem pięknej unijnej propagandy kryją się mniej piękne ekonomiczne interesy. To są brutalne prawdy.
Gdy się pyta Olbińskiego, kim jest, nie potrafi na to pytanie odpowiedzieć. Myślę, że ludzie wyzbyci swoich korzeni nie wiedzą, kim są.Zresztą dajmy spokój. Szkoda słów! Niektórym całkiem popieprzyło się w głowach.”
Mnie poszło o korzenie, których, wydaje mi się, nie pozbyłam się przez tyle lat (35 w tym roku) na tak zwanej obczyźnie.
Odpowiedziałam tak:
„Dzień dobry,
nadal podpisuję się pod wywiadem z Olbińskim, który nie występuje jako ekspert od spraw polskich, tylko mówi to, co myśli i to, co jest jego doświadczeniem poza Polską.
Opinie bardzo zbieżne z moimi. Kto się chce oderwać, to się odrywa
W dzisiejszych czasach „oderwanie od korzeni” jest na własne życzenie, bo przecież jest internet, skype, gdzie można sobie pogadywać widząc się nawzajem via wideo, można (jak ja to robię) przy porannej herbatce czytać gazety polskie w internetowym wydaniu
A poza tym można jeździć do Polski ile dusza zapragnie i portfel się zgodzi, a to nie jest znowu taki wielki wydatek.
Ja mimo, że mieszkam gdzie mieszkam, jestem bardzo zanurzona w Polsce, nigdy się od niej nie oderwałam. Jednocześnie bardzo kocham kraj, w którym mieszkam i mam swój malutki domek, kotwicę (napiszę o tem potem).
Świat się skurczył, być może patrzę przez pryzmat moich podróży po świecie, coś w tym jest, że mamy uśmiech na twarzy, jak spotkamy się oczami z przechodniami czy to w Tokyo, czy w Limie, czy w Buenos Aires.
W Polsce niekoniecznie taka uśmiechnięta gęba się sprawdza, bo po co i dlaczego ma uśmiech na twarzy?”
p.s.Zapomniałam zapodać, że ocena wywiadu Olbińskiego przyszła do mnie z Polski. Znając osobę, trochę się zdziwiłam.
Alicjo dzieją się w Polsce rzeczy porażajace i przerażajace .. ja tu żyję, myślę i wiem .. 🙁
dziś byłam w gościach … i dostałam do domu pół kaczki pieczonej z jabłkami, ozory w galarecie i domowe jagodzianki z serem .. wizyta u starszej części rodziny jest miła podwójnie … 🙂
Dziękuję za życzenia!!!
Kotek jest chory i leży w łózeczku…
Miałem iść na koncert Roberta Janowskiego ale z wyjścia z domu nici. Ani ręką ani nogą. Jestem dziwnie rozbity, w nocy spora gorączka i zupełny brak siły. Wziąłem aspirynę i czuję, że jest trochę lepiej. Czterodniowy powrót z wyspy coraz gorzej znoszę. Zaletą podróżowania autobusem jest niska cena i brak strajków ale daje w kość.
Misiaczku,
nie udawaj, że jesteś starszy pan, już my Cię znamy!
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_7356.JPG
Marek koncertu nie żałuj a o zdrowie dbaj … rosołu sobie nagotuj …
Misiu, zatem zdrowia, zdrowia przede wszystkim! Wyobrażam sobie jak męcząca to była podróż, wypoczywaj więc 🙂
Ale frajdę Misiaczku miałeś, czyż nie?
http://aalicja.dyns.cx/news/Wyoming-2.jpg
A ta fotka wyżej dla Nowego – nie można się znudzić tą trasą.
http://aalicja.dyns.cx/news/Wyprawa-2/
Alicjo, z małym Maćkiem? Kiedy to było? Myśmy tamtędy jechali 20 lat temu.
Dzisiaj gnocchi zapiekane z mozarellą, parmezanem i szczątkami salami. Zapite zakwasem buraczanym Twojego przepisu i zagryzione ogórkami małosolnymi wg przepis dla leniwych. Godzina w lodówce. kto to dał?
Myśmy w ’86 natenonczas (jakby to Nisia napisała). Byliśmy młodzi, a Maciek malutki.
U nas nie wiadomo co, bo Jerzor na rowerze, pół godziny temu zadzwonił, że będzie za chwilę i mam nastawić ziemniaki. Nastawiłam, a Jerzora ni ma.
O, jest!
Marku – wszystkiego najlepszego! https://www.youtube.com/watch?v=q3sfPMnkXrw 🙂
Małgosiu – wody już nie ma, ale został osad z jakimś smarem, brr…
Całe szczęście, że to tylko część ogrodu, najniżej położona. Niedawno zabezpieczaliśmy tamto ogrodzenia, ale woda to woda, zwłaszcza gdy płynie dużą szybkością. Zalało mały warzywniak w pobliżu i warzywa i owoce pływały w tej wodzie. Wujek zebrał w ogrodzie prawie dwa kilogramy pomidorów i odniósł rano. Mam nadzieję, że nie sprzedano ich dzisiaj 😉
https://www.youtube.com/watch?v=8UXircX3VdM
Nowy,
posłuchaj – czy nie kojarzy Ci się z pejzażami Wyoming i Idaho
Ta muzyka pasuje mi do tych wielkich, rozłożystych pejzaży i pamiętam, jak wtedy jechaliśmy, ja prowadziłam (!!!), teraz jak słucham tej muzyki, to widzę tę trasę…
Misiu – dużo zdrowia i wszelkich innych dobroci. Dbaj o siebie i zdrowiej.
Alicjo – dziękuję za fotkę z naszego ostatniego spotkania.
Dzień dobry,
Wróciłem z całodziennej wycieczki. Piękne okolice! Jutro rano znowu w drogę.
Ale nie tylko jeżdżę, sporo chodzę. Gór nie można zwiedzać z samochodu. Okolica tutaj bardzo dzika, wszedłem na szlak, ale oczywiście ani żywej duszy. Jest tutaj zwyczaj wpisywania się w specjalnej książce kiedy się weszło na szlak i kiedy się wróciło. To nie dla statystyki, to dla bezpieczeństwa.
W każdym razie wsłuchuję się w ciszę i odgłosy lasu, muzyka jeszcze piękniejsza niż szum oceanu. Ja dopiero tutaj czuję się dobrze! Naprawdę! Chłonę każdą chwilę jak wysuszona gąbka.
Do jazdy mam super silny samochód z napędem na cztery koła, tak że gdy przyszło nam dzisiaj pokonać górski strumień (tak prowadziła droga) przeskoczył bez problemu.
Ja kocham życie, pod każdą postacią, byle z dala od problemów. A świat jest piękny za każdym zakrętem mojej drogi, chociaż ta bywała naprawdę kręta….
Alicjo,
dzięki za fotki i link. Ja jestem już w Idaho, pewnie też byliście.
Przeczytałem też twój komentarz o tym co jest teraz w Polsce. Jesteśmy na ekstremalnie odległych biegunach. Ja jestem z Jolinkiem i naszymi blogowymi koleżankami. Jestem im wdzięczny, że chodzą na marsze, że protestują. Czytając twój komentarz ręce mi opadły. Też nie chcę pisać co myślę o dzisiejszym rządzie, prezesie Polski, jakimś księdzu z Torunia i innych. Musiałbym też używać słów powszechnie uznanych za wulgarne, bardzo wulgarne. Ty nie wracasz do Polski, ja wracam, Ty nie masz tam najbliższej rodziny, ja mam. Ja chcę Polski w Europie, nie chcę kraju wyznaniowego, nie chcę więcej waśni i machania szabelką sąsiadom, nie chcę religii w szkołach, chcę by mój Kraj był otwarty dla innych, jak inni byli otwarci dla nas np. w czasie stanu wojennego. Sama wyjechałaś i wciąż powtarzasz o tolerancji w kanadzie, a co chcesz w Polsce ? No co?
Jedną Twoją decyzję bardzo popieram – że postanowiłaś nie brać udziału w polskich wyborach. Naprawdę dzięki. I tak trzymaj!
Dobranoc wszystkim 🙂 Cieszcie się chwilą, cieszcie się niedzielą. 🙂
dzień dobry ..
Nowy chyba źle odczytałeś Alicję .. Ona cytuje list od kogoś z Polski i nie zgadza się z nim .. przeczytaj jeszcze raz …
upał … idę połazić .. nie po górach niestety (bardzo lubię) ale tu u nas też cicho i zielono, polne kwiaty i ptaki się drą śpiewnie ..
miłego dnia … 🙂
Misiu, skoro już nie zdążyłem o czasie powinszować na imieniny, to zacznę od życzeń szybkiego powrotu do zdrowia i formy! Szczęścia, powodzenia i lat stupięćdziesięciu!
Wstawaj więc na nogi i opowiedz, jak się wam tam działo, na tej wyspie.
Och, tak Jolinku. Teraz dopiero doczytałem spokojnie. Cytat wziąłem za jej opinię. Bardzo Alicję przepraszam. To nie powinno się zdarzyć! Pochopne opinie mogą kogoś bardzo skrzywdzić.
Nowy mam nadzieję, że Alicja doczyta ten drugi wpis i nie zrobi małej draki …;)
Amelka szczęśliwa bo kotka na wakacje wróciła do domu .. wprawdzie tylko tydzień się nacieszy bo wyjeżdżamy nad Liwiec ale radocha w oczach dziecka wzrusza zawsze ..
dziś na obiad kaczka pieczona i na deser truskawki …
upał i duchota …
Nowy. Dla uzupełnienia. W Tatrach też jest obyczaj wpisywania wyjść w góry. Np w Morskim Oku czy na Hali Gąsienicowej. Od zawsze.
Ja nie wiem czy nie wrócimy do Polski. Raczej nie, ale mając na uwadze obowiązki obywatelskie (mamy polskie obywatelstwo tak, jak i Ty) oraz to, że ludzie wracają do kraju, m. in. Ty również, bierzemy udział w wyborach, a ja w demonstracjach i pochodach KODu. Skromniutkie, to na razie, ale jak przekonamy paru rodaków z Łomży, Zambrowa czy Łap, to będzie nas więcej.
Dobrej niedzieli i Happy Father’s Day, Nowy, bo to Ci się należy! 🙂
Już robię – zatrząchło mną!!! Doczytałam, doczytałam…
Dodaję, że i owszem, mam dwie siostry, siostrzeńców i bratanków, Mamę oraz liczne kuzynostwo i przyjaciół – dlatego co roku jestem w Polsce. Oczywiście dla samej Polski jako takiej – też 🙂
Gdybym w Polsce mieszkała, też bym pewnie chodziła na protesty.
U nas też upał i niestety, duchota, bo jezioro paruje. Ma być 90% wilgotności powietrza, czyli będziemy pływać.
Nowy,
nie zachowuj się tak cicho w lesie, bo możesz wpaść na misia, nie daj Boże z misiaczkami, co mogłoby się źle skończyć. Maciek miał takie wątpliwej przyjemności spotkanie i przy okazji pobił rekord świata w jeździe na rowerze, chociaż nikt tego nie zmierzył 😉
Byliśmy tam owszem, ale dawno. Mnie się też tam podoba, chociaż Oregon bardziej, bo trochę go zwiedziliśmy w ub. roku, w tym roku jakoś nie ma czasu. A tu płasko, aż nieprzyzwoicie! I krzaki, a nie prawdziwe lasy 🙁
Dzisiaj mam wydawać obiad, a tu tak gorąco, że mi się nie chce myśleć o gotowaniu. Kanadyjczykom nigdy nie dogodzisz, zima – to narzekają, lato – też niedobrze. Ale teraz to dopiero czuć, że lato nadeszło. I z latem nareszcie krajowe truskawki, od razu czuć różnicę. Pojawiły się też czereśnie od naszych sąsiadów z południa, ale drogie (11$/kg), drobne i kompletnie bez smaku.
Porzeczki swojskie będą lada dzień!
do poczytania …
http://koduj24.pl/nie-zgadzam-sie-zeby-robic-ze-mnie-durnia/
Jolinek,
bohaterka „Słoneczników” Haliny Snopkiewicz, Ludka, będąc na wakacjach nad Liwcem przeżyła gorący romans, zakochując się w niejakim Marku. Korcikowskim zresztą.
Życzę Ci gorącego lata i romansu równie gorącego 🙂
Alicjo ja może romansu nie przeżyłam ale w wieku 19 lat byłam w Urlach nad Liwcem wychowawczynią i opiekowałam się miłą bandą chłopaków (8-9 lat) .. bawiąc się z nimi w podchody wpadłam na podwórko jakieś a tam wyskoczył wielki pies na mnie .. a za psem młody właściciel .. miłość była od pierwszego zobaczenia .. mam nawet wierszyki od niego pisane .. niestety wakacje się skończyły i miłóść też .. ale wspomnienia nadal mam bardzo miłe .. 🙂 .. dlatego lubię tam jeździć … 😉
No to dobrze, że miłe wspomnienia. Będziesz nadawała z Liwca?
Przeczytajcie koniecznie link od Jolinka. To wywiad z Gajosem, naszym ukochanym aktorem. Na Fb to udostępniałem!
Misiu,
najlepsze życzenia imieninowe. Zdrowiej szybko, bo grypa/ a na to mi wygląda Twoja niedyspozycja/ potrafi człowieka wymęczyć.
Jolinku,
w czasach kiedy nie istniał internet i telefony komórkowe, większość znajomości nie miała szans się rozwinąć. 🙂
Narobiłaś mi smaku ozorkami w galarecie. Niedawno w naszym sklepie kupiłam pyszne ozorki. Rzadko zdarza się, żeby sklepowe wyroby był tak smaczne. Ale innym tez posmakowały i szybko się skończyły. Nowych nie ma, będę dopytywać.
Ewo,
jak zawsze potraficie wyszukiwać ciekawe a mało znane miejsca. Kto słyszał o Bejscach ? Chyba tylko okolica. Warto zapamiętać tę nazwę i przy okazji odwiedzić.
Z Pińczowem zawsze kojarzy mi się stare powiedzenie : A w Pińczowie dnieje, o długo namyślających się. Nie wiem, czy ktoś tak jeszcze mówi.
Cichalu,
przepis na szybkie małosolne podała nam zdaje się Jolly Rogers.
Nowy,
cały czas z wielkim zainteresowaniem czytam o Twoich wrażeniach i spostrzeżeniach z podróży. Naprawdę jest czego Ci zazdrościć.
Tym, którzy mają wolny, czas polecam ostatnie wydanie Dużego Formatu. Całość poświęcona jest Polakom i Niemcom i ich wzajemnym relacjom. Świetnie się czyta. http://wyborcza.pl/duzyformat/0,0.html
Przeczytałam. Moją uwagę zwróciło marzenie prezesa, że chciałby być emerytowanym zbawcą Polski 😯
Witam, przepis na ogórki podała Małgosia. Zrobiłem z gotową mieszanką do ogórków konserwowych, pychota.
No to niech Małgosia i Jolly Rogers wyjaśnią sprawę autorstwa. 🙂
A tutaj przepis na małosolne tradycyjne, ale bardzo szybkie. Pochodzi z książki Pani Barbary Adamczewskiej o przetworach http://mamuku.blox.pl/2014/07/ogorki-malosolne.html
Krysiu, 13 maja na prośbę Aliny pisałam jak robię ogórki małosolne. Przypomniałam też przepis na ogórki dla leniwych, nie pamiętam kto go pierwszy podał, ale podobał się Jolly, bo chyba Jej mąż nie lubi zapachu kiszących się ogórków.
Konserwowe? Brrrr….
Chodziło mi właśnie o te małosolne ” dla leniwych”. Ważne, że przypominamy sobie o nich i robimy, bo to ciekawa odmiana.
Cichal, przyprawa do konserwowych, taką miałem pod ręką.
Już wiem. Przepis podała Danuśka, ale wynalazła Kuzynka Magda : http://adamczewski.blog.polityka.pl/2013/06/10/kuchnia-japonska-jest-tylko-w-japonii/ . Mogę już iść spać.
Czołem Blogu!
Czytam, że Misiu nam niedomaga. Może jednak nie trzeba było na wyspie doprawiać jego wspaniałych pierożków larwami świerszcza?
Tzn. nie sądzę bynajmniej, żeby zaszkodziły mu te robale, prędzej już emocje z tym związane i nadszarpnięte ego 😉
Misiu wracaj! Przynajmniej do zdrowia i sił.
Ponieważ na obrazki z kurpiowskiej rury przyjdzie nam chyba nieco poczekać, aż się poprawi „naszemu Misiu”, wrzucam trochę od siebie (wiem, trochę się powtarzam, ale za to rozdzielczość jest lepsza i wygodniej klikać, a i pierożek widziany obiektywem Sławka też tam się znalazł):
https://goo.gl/photos/c5YWozpBFN3BRqU7A
Co się tyczy dyskusji o wypowiedziach Rafała Olbińskiego, to bardzo go sobie cenię, zarówno za fantastyczne pomysły na plakaty jak i za zdrowy rozsądek. Mam przyjacielskie kontakty z jego bratem i siostrą, mieszkającymi w Austrii. Wszyscy „gorszego sortu” – na szczęście.
A tych smutnych patriotów bez dystansu do siebie, którzy zarzucają nam pseudowiedzę i pretensjonalność, odsyłam do Soku Z Buraka. Po dawkę realizmu z uśmiechem 🙂
Ano ja się skłaniam ku Olbińskiemu właśnie. Co prawda mieszkam „daleko od szosy”, ale obchodzą mnie, jak i Nowego, losy Polski, mimo, że my raczej tam nie wrócimy z praktycznych powodów. To byłaby następna emigracja, a ja już nie mam zdrowia na takie przenosiny, a dziecko tutaj, to znaczy tam, w Oregonie.
Podesłałam ten wywiad osobie (w Polsce), o której myślałam, że przyklaśnie, ale okazało się, że odwrotnie wręcz.
Dzięki za zdjęcia Paolore, najlepsze jest to, na którym Misio pozuje jak syrenka nadobna o urodzie nienachalnej 🙂
Dobranoc.
dzień dobry ..
Paweł a kto jest malarzem? .. robaki to pewnie Sławek podrzucił .. ładnie tam mieliście .. 🙂
leje i burzowo …
ień dobry, to jest próba zdjęć. Nie wiem czy pokaże się to co chciałem
https://photos.google.com/
Sprawdziłem na iphonie – nie otwiera się.
A teraz zobaczymy
https://photos.google.com/album/AF1QipP812fDfK1_X0HwZn0ZvMHBa25PKgOomy77s7nr
https://picasaweb.google.com/110708375104847168381/6298136850851774593
Niestety, teraz też nie otwiera się.
Nie dziwę się Misiowi, że tak lubi odwiedzać tę wyspę. Pięknie tam.
Misiu,
czy już trochę Ci lepiej ? Z grypą nie ma żartów.
Zapowiada się miłe przedpołudnie : wybieram się do przedszkola wnuka na uroczystość nadania nazwy/ do tej pory , to znaczy przez 70 lat był tylko numer/. Najmilsze są oczywiście występy dzieci. A potem jakieś zakupy. Poszukam grubej soli niejodowanej do marynowania cytryn. W domu wszystkie sole są z jodem.
Przepraszam, ze to tak długo trwa, ale naprawdę nie wiem gdzie tkwi błąd.
Tutaj już bardzo późno.
Do jutra.
Ostatnia próba na dzisiaj
https://picasaweb.google.com/110708375104847168381/6298136850851774593
Nowy udało się … 🙂 .. pięknie tam …
Dzięki Jolinku, sorry Krystyno
Jutro opiszę dzisiejszy dzień. Już jest za późno.
Dobranoc 🙂
brak mi słów .. 🙁
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114871,20269432,zemsta-na-generale-scibor-rylski-stanie-przed-sadem-lustracyjnym.html
Piekne zdjecia Pawła z wyspy i Nowego z podróży po Stanach.
Czy Redakcja Polityki nie mogłaby umieścić nowego felietonu naszego Gospodarza? Prosimy. 🙂
PaOlOre – chętnie bym pooglądała Twoje fotografie lecz nie otwiera się. Teoretycznie otwiera, ale strona jest czysta, bez fotografii. W czym tkwi mój błąd, bo inni nie nie mają problemów.
echidno w przeglądarce ..
dobry pomysł …
http://booklips.pl/newsy/od-dzisiaj-po-poznaniu-jezdzi-biblioteka-na-rowerze/
paOlOre, dziękuję za impresje z wyspy.
Te nieszczęsne kraby gotowaliście pewno na wyspiarski sposób.
Pamiętam wymianę argumentów w tej kwestii , ongi, między Heleną a Sławkiem.
Przyznam szczerze, w wypadku tych nieszczęśników, stosunek nakładu (we wszelakim znaczeniu) do efektu, jest moim zdaniem: mizerny. Te muszelki natomiast, gotowane, są całkiem-całkiem. W wypadku tych świerszy jednak – chyba tez bym się przełamał. Tak, jak się przełamałem w wypadku ostryg, o które sam poprosiłem, mając Alicję za wzór.
Sławek jest niecodzienny. Kto go nie zna, nie zna czegoś ze niezwykłych zjawisk, a kto był na wyspie, a nie był w jego towarzystwie, to tak, jak by tam nie był!
Nowy, zdjęcia są powalające. Ogrom jest po prostu powalający. Ograniczam się w stopniowaniu, bo zostaje jeszcze tylko: porażający!*
Dlaczego porażający? Wobrażcie sobie tylko, że nasza niesamowita a´capella postanowi to wszystko przewędrować (nie mam wątpliwości, że na coś takiego się teraż sadzi), a Ewa z Witkiem to przejadą , sfotografują i – będzie gigabajtów, będzie.
*) Pozwalam sobie użyć ulubionego superlatywa dzisiejszego MON >Macierewicza
można posłuchać …
https://soundcloud.com/medium-publiczne/teraz-szczerze-szubartowicz-rozmawia-z-kijowskim-20062016…
pepegor jesteś w temacie … 🙂
Spokojne i majestatyczne to Idaho. Rwące rzeki, ośnieżone szczyty, spokojne jeziora.
Ale Idaho zawsze będzie mi się kojarzyć z Keanu Reevesem i Riverem Phoenixem 😉
Wyspa piękna, towarzystwo zacne, jedzenie smakowite (no może oprócz larw świerszczy 🙂 ).
Sok z buraka odwiedzam codziennie.
Teraz wszystko jest porażające lub miażdżące. Ulubione słowa polityków i dziennikarzy.
Skończyłam „Cynkowych chłopców”, zaczęłam podróż po Indonezji: http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/indonezja-itd
Zapowiada się ciekawie.
A mnie wyłączyli dzisiaj internet 😯
Sami nie wiedzą, za jakie grzechy. Zapowiadają się straszne burze.
Lato z miejsca wzięło się do roboty…
Za Wędrowca na szlaku!
Echidno!
Oto wersja specjalna dla Zwierzątek na Antypodach
czyli Picasa zamiast Google+. Może pomoże…
Pepegorze, w temacie krabów masz – niestety – słuszne podejrzenia. Kilka razy pytałem naszych guru, czy nie można inaczej, choćby ogłuszając uprzednio skutecznie. Podobno nie można… i już.
Te małe muszelki są wyśmienite, ale mają tak mikrą zawartość, że na kolację dla czterech potrzeba parę kilo skorupek. Pewnie dlatego nie trafiają do sklepów.
Co się zaś tyczy robali, to najpierw zaaplikowaliśmy sobie szkocką dla animuszu 😉
dzień dobry …
Alicjo dziś Twoje Święto .. jesteś dla nas jak pierwszy dzień lata … 🙂 … całusy z okazji imienin … 🙂
do poczytania …
http://studioopinii.pl/krzysztof-lozinski-duza-lekcja-do-odrobienia/
Dzień dobry,
To ja też dołączam do składających życzenia – wszystkiego najlepszego!!!! U mnie jeszcze wczoraj, mam wino w kieliszku – Sto lat!!!!
Dzisiaj dzień upłynął mi na sprawach przyziemnych – pranie, sprzątanie, doprowadzenie rzeczy do ładu po tak długiej podróży. Także mycie samochodu po wczorajszych wyprawach najbardziej dzikimi drogami i dróżkami.
A wczoraj było naprawdę fajnie. Wyruszyłem na północ drogą, o której oczywiście wiedziałem, że jest drogą tzw. widokową. Prowadzi w dolinie rzeki Salmon River. Sama droga rzeczywiście bardzo malownicza, ale najważniejsze są liczne od niej odskocznie prowadzące przez National Forest. Te małe dróżki to jest dopiero coś. Przeważnie prowadzą do jakiegoś małego kempingu, gdzie się kończą i dalej można już tylko pieszo. Spróbowałem kilka razy, ale daleko nie zaszedłem. To są kompletne bezludzia, miejsca często zapomniane, odwiedzane czasami albo i nie. Na campingach czasami stoją jakieś namioty lub przyczepy, a czasami nie ma nikogo. Byłem sam, nikt nie wiedział gdzie wyjechałem i gdzie się zatrzymam (sam też nie wiedziałem), wokół nie ma żywego ducha, tylko las, Nowy i jakaś cieniutka ścieżka. U nas byłby to szlak, tam niby też, ale inaczej. Wszędzie ostrzeżenia, że to kraina nie nasza tylko bardzo tu licznych niedźwiedzi. One są podobno łagodne dopóki się im na łapkę nie nadepnie. I, tak jak wspomniała Alicja, jeśli jest to misiowa mama z małym misiowym dzieckiem, jest sprawą oczywistą, że zapewni swojemu dziecku należyte bezpieczeństwo…. Nie wiedziałbym jak się zachować. Poza tym nie ma tam żadnego zasięgu – telefon i internet w okienku mojego smartfona pokazywał „no service” 🙂
Będąc samemu i złamać tam nogę na przykład – czarno to widzę.
Ale mimo to zaliczyłem miejsca dla mnie bardzo ciekawe np. maleńką miejscowość Stanley. Zarówno domy jak i mieszkańcy jakby wyjęci z jakiegoś filmu – westernu. Była niedziela, więc życie toczyło się tylko w saloonie.
Później dotarłem też do maleńkiej miejscowości Challis – tam to samo. Saloon, zresztą załączyłem zdjęcie. Ale otwarty też był „supermaket”. Zajechałem na parking, chciałem kupić coś do jedzenia. Podjechałem do samochodu przy którym stał mężczyzna i kobieta. Wysiadam, zamykam okna i drzwi. W oczach miejscowych nieukrywany wyrzut – tutaj się „Przyjezdny” samochodów nie zamyka. Tutaj nikt nic nie kradnie. Później zobaczyłem, że większość samochodów ma nie tylko otwarte okna, ale i kluczyki w stacyjkach. Co kraj to obyczaj….
Później pojechałem nad jezioro Bayhorse Lake. Cudo!!! Położone wyoko w górach z krystalicznie czysta wodą, i uroczym strumyczkiem wypływającym wąską strużką w dół (na zdjęciach). Tam już było kilka osób łowiących pstrągi w tej zimnej i czystej wodzie.
Niestety robiło się późno, czas było wracać.
Jutro znowu pojadę, tym razem chyba śladami Hemingway’a, który tutaj miał dom, bywał, pracował, pisał, polował, aż wreszcie doszedł do wniosku, że trzeba ze sobą skończyć. I zrobił… Tutaj jest jego grób.
Ale się rozpisałem, a was zanudziłem.
Idę spać – dobranoc 🙂
Nowy pisz … to przeciekawe .. Hemingway’a uwielbiałam jako nastolatka .. na maturze pisałam o „Stary człowiek i morze” … dostałam 5 (nie było wtedy 6) i wyróżnienie za pracę .. mam prawie wszystkie jego książki ale teraz trudno mi się to czyta ..
dobranoc Nowy ..
Alicjo – mnóstwo najlepszych życzeń.
Nowy – pisz, pisz i pisz. Im dłuższe opowieści, tym lepiej. Ja chcę do takiej głuszy!
Krysiade i te niedźwiedzie Ci się marzą ???
Nowy pisz, chyba wszyscy lubimy tu podróże małe i duże. Świat jest wielki, nie wszystko można zobaczyć samemu.
Alicjo, wszystkiego najlepszego, zdrowia, wymarzonych podróży.
Małgosiu – jeśli tam żyją inni, to i ja bym mogła. Ponad wszystko cenię sobie ciszę i spokój, a brak złodziejstwa też ma swoją cenę. No, zazdroszczę takich okoliczności.
Alicjo – wszystkiego najlepszego! https://www.youtube.com/watch?v=4KP9PNSUME4
niby racaja ale coś mi nie pasuje …
http://krytykakulinarna.com/gosc-w-restauracji/?utm_campaign=shareaholic&utm_medium=facebook&utm_source=socialnetwork
Alicjo, zdrowia, szczęścia i smakowitych wypraw gdzie zamarzysz!
Żeby nie te niedźwiedzie, to i ja bym chętnie tam uciekła 🙂
Jolinku, bo Ty nie jesteś takim „gościem” i takiego wykładu dla op o r nych nie potrzebujesz 🙂
Jest wreszcie nowy wpis. Redakcjo – dziękujemy!
Alicjo! Jolinek pięknie napisała, że jesteś jak pierwszy dzień lata! Dla nas jesteś nie tylko pierwszym dniem, jesteś całym latem! Co ja piszę. jesteś całym rokiem z całym jego urokiem i dobrem! Ściskamy Cię! 100 lat i vivat!
Nowy, a nie zapomnij o worku ajdahołpotejtous! Życzymy Ci jeszcze wielu wspaniałych widoków i ścieżek bez misiów!
Alicjo, dla Ciebie zawsze i wszystko.
Niech Ci się darzy i darzy i – nie oglądajcie nigdy dna w kiesie Waszej – abyście jeszcze razem mogli sporo świata obskoczyć!
Stupięćdziesięciu lat i zdrowiaszczęścia życzyłem Tobie chyba niedawno jeszcze, więc jeszcze ważne.
Imieninujcie!
Pepe,
i o to chodzi 🙂