Przywieźliśmy podmuch wiosny
Tydzień minął jak z bicz strzelił. I już jesteśmy w domu. A z nami przyleciała do kraju wiosna. Widzieliśmy ją jak starała się wystartować do lotu ale miała poważne trudności. W miniony czwartek nad tym kawałkiem pustyni i wybrzeża Morza Czerwonego gdzie właśnie mieszkaliśmy rozszalała się burza piaskowa. Pierwszy raz widzieliśmy to przyrodnicze zjawisko. Było groźne i… bolesne. Dosłownie.
Już zaczyna wiać
Najpierw niebo zasnuło się dziwnymi żółtawymi chmurami. Towarzyszył temu niezwykle silny wiatr. Właściwie huragan. Wyrywał z plaży wielkie zabetonowane parasole, łamał lampy stojące wzdłuż trawników, zrywał drogowskazy.
Drugi brzeg zatoczki Makadi jak za mgłą
W tym czasie byliśmy w drodze na lunch. Mieliśmy do pokonania zaledwie 800 metrów ale cóż to była za droga! Musieliśmy trzymać się za ręce by nie odfrunąć. Szliśmy właściwie po omacku, bo piach oślepiał. Wciskał się do oczu, uszu i siekł bezlitośnie po gołej skórze. A ja nierozważnie wyszedłem w szortach. Nogi miałem podrapane i czerwone jak po dobrej porcji rózeg.
Plaża pustoszeje
Po lunchu, który tym razem zjedliśmy wewnątrz restauracji, która i tak pełna była piasku i w powietrzu, i na podłodze, i w potrawach, powrót był równie nieprzyjemny. Pod prysznicem staraliśmy się zmyć cały piach ale nie było to proste.
A tak wyglądał trawnik przed naszym bungalowem
Burza trwałą kilka godzin. Przez ten czas siedzieliśmy zamknięci w naszym przestronnym bungalowie i słuchaliśmy z niepokojem nasilającego się wycia wiatru. W pewnej chwili usłyszeliśmy dziwnie znajomy dźwięk: klangor lecących gęsi. Mimo wiatru wyszliśmy na taras i podnieśliśmy wzrok do góry. Najpierw nic nie było widać. Ale gęganie nasilało się i wreszcie ujrzeliśmy gigantyczny klucz dzikich gęsi, które usiłowały przebić się przez wichurę i piasek podążając na północ. Do Europy, do Polski, na nasze łąki nadnarwiańskie. To właśnie ten poryw wiosny, która z Afryki startowała do naszego kraju. Ale nie udało się. Klucz liczący chyba kilka setek ptaków wiatr zatrzymał i gęsi obniżyły lot, by przeczekać najgorsze na nabrzeżnym piasku. Następnego dnia, już przy pełnym słońcu i w upale, widzieliśmy kolejne klucze podążające w tym samym kierunku.
Przez siedem dni leniuchowaliśmy kompletnie. Nie słuchaliśmy radia, nie oglądaliśmy telewizji, nie czytaliśmy gazet. To był spokojny czas szczęśliwych ludzi. Owszem, jako ludzie z pokolenia Gutenberga mieliśmy trzy grubaśne księgi, które przeczytaliśmy od deski do deski. Były to dwie biografie: cara Aleksandra II, pisarza Lwa Tołstoja i historia rodziny Reiffów ? spolonizowanych przed ponad dwoma wiekami Niemców.
Nurkowanie to wielka frajda
Większość dnia spędzaliśmy na powietrzu ( 34 st. C). Trzy godziny poranne na plaży (ostrożne opalanie) i w morzu ( 25 st. C, snorkling czyli pływanie w masce z fajką do oddychania) podziwiając koralowce i kolorowe ryby. Po południu wędrówki wzdłuż plaży. Na pustynię nie wybieraliśmy się.
U Derwisha też nie było smacznie – placuszki falafel kapały od tłuszczu
O doznaniach kulinarnych nie ma co rozwodzić się. Kuchnia w hotelu Al Nabila Al Makadi Bay była koszmarna. Ani arabska, ani europejska. I wprawdzie wszystkiego było w obfitości lecz my ograniczaliśmy się do minimum pozwalającego przetrwać. Nawet wypad do restauracji (ale hotelowej) orientalnej była klęską. Dzięki temu schudliśmy po trzy kilogramy. I to wielka korzyść, bo przecież idą święta.
O winach nie będę wspominał, bo pisałem o tym egipskim paskudztwie w ubiegłym roku.
Pobyt jednak uznajemy za udany. Naładowaliśmy się promieniami słońca, nie dopadł nas śnieg ani mróz, który nawiedził nasz kraj, mamy nowy zapas sił i dotrwamy (mam nadzieję) w dobrej formie do kolejnej podróży po nowe odkrycia smakowe. I tyle!
Komentarze
a ja myślałam, że te burze piaskowe są pod koniec kwietnia … bo jak tam byłam to nam też raz piasek przysłonił świat …
Burza piaskowa jak „W pustyni i w puszczy” 😉 Pięknie dziękuję!
Dobrze, że już wróciliście i wiosna z Wami. Co prawda zachowywaliśmy się przyzwoicie pod nieobecność władzy blogowej, ale ta świadomość, że wpis z konserwy i że Piotr nie włączy się moderująco w dyskusję, bywała deprymująca nieco. Wiemy już, że do Egiptu po słońce i kąpiele morskie, a nie dla smaku się jeździ (chociaż Nirrod swego czasu podawała adresy smacznie karmiących knajp, a i Nemo chyba też) W Poznaniu słońce i dość chłodno.
Jedzenie do kitu – ale owoce? Jakieś interesujące czy standard hotelowy?
Burze piaskowe nie należą do przyjemności. To prawda. Za to jesteście o jedno doświadczenie bogatsi.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Ja chcę do Egiptu!!!
Na siedem tygodni: 3×7 = 21
Tak niewiele brakuje człowiekowi do szczęścia 🙁
Podobno w Burgenlandii też się chudnie.
Prawdziwa burza piaskowa wystepuje bardzo zadko. Czesto gesto mylona jest z burza pylowa badz kurzowa, ktora to oczywiscie tez unosi w powietrzu ziarenka piasku wraz z kurzem brudem i tym wszystkim co tambylcy tubylcy pozostawia na planecie.
Natomiast podczas prawdziwej burzy piaskowej piasek unosi sie jedynie na wysokosc dwoch metrow ponad powierzchnie. Wystepuje toto podczas wiania extremalnie silnych wiatrow wytwarzanych poprzez roznice cisnien.
Interesujaco podczas takiego zjawiska wygladaja wielblady, a w zasadzie tylko ich lepetyny, ktore kolysza sie na wysokosci ponad dwoch metrow. Zwierzeta czuja nieprzyjemna dla nich sytuacje i gimnastykuja w takich przypadkach szyje.
Z przemieszczajacej sie z ogromna szybkoscia nieprzezroczystej substancji stworzonej z powietrza i piasku wylaniaja sie jedynie wielbladzie glowy maszerujacej karawany. Nad nimi promieniujace lekko zatarte blekitne niebo.
Mielismy szczescie wraz z Przyjacielem i takie okolicznosci przyrody ogladac na zywca podczas kiedy harmatan (*) formowal na nowo, po swojemu sahare zachodnia
(*) harmattan tak nazywa sie dujacy tam wiatr, pochodzi z sahary, krazy po marokko by utopic sie w koncu w atlantyku
Piotrostwo natomiast dopadl w egypcie khasmin. Tak nazywaja przemieszczajace sie w tamtym rejonie kurzawki w okresie od marca do maja. Nazwa pochodzi od arabskiego slowa oznaczajacego piecdziesiat. Co znaczyc moze 50 dni nieporzadku i zamiatanie z kata w kat
Pan Lulek obiecał poprawę … dzisiaj jedzie na Węgry … kupi sobie produkty i będzie kucharzył jak na prawdziwego uczestnika blogu Pana Piotra przystało … i ma jeść … i ma spacerować … teraz po dobroci prosimy by dbał o siebie … no i zobaczymy jak będzie …
to ja miałam khasmin …
Witam przed świtem Państwa i egipskie Gospodarstwo! Przed chwilą został definitywnie rozwiązany Zjazd Florydzki. Załogę odwiożłem na lotnisko. Za dwie godziny startuja do domu a ja teraz do łóżka. Dobranoc o poranku.
Pyro,
do kremu budyniowego potrzebne są: 1 litr mleka i 3 budynie.
Mój komputer wróci najprawdopodobniej dziś po 16.tej. Zobaczymy w jakim stanie.
ASzyszu, czy Ty naprawdę sadzisz, ze mogłam nie przegrywać swoich materiałów na płytę? Rzecz w tym, że nie zgrałam ostatniego miesiąca i płytę dałam razem z twardym dyskiem, żeby przed formatowaniem pani zgrała resztę. Pani szczyściła jedno i drugie. I prosze mnie nie pytać, jak to zrobiła.
Wniosek: trzeba mieć dwie kopie i jednej nie wypuszczać z rąk pod żadnym pozorem.
Burzę piaskową przeżyliśmy trzy lata temu w lutym w okolicach Hurgady. Na szczęście ogladaliśmy ja z okien hotelu.
No przecież mówię….
A mnie pyły z Sahary popsuły pobyt w Hiszpanii 🙁
No widziecie, a nad Wisłą ani khasmin ani harmattan nam nie straszny !
Natomiast wiosna świergoli coraz donośniej 🙂
Widziałam dziś rano piękne klucze przelatujących ptaków 😀
Pamiętacie, jak ok 2-3 lat temu na Ukrainie i w Polsce płdn.wschodniej padał pomarańczowy deszcz i podniósł się wrzask o awarii chemicznej?
A to był po prostu pył saharyjski, który z powietrza zmył słowiański deszczyk. Zdarza się, że ten pył dolatuje do Ameryki Płn, a nawet Antarktydy.
Gdzieś w Egipcie musi być dobre jedzenie 🙂 Ostatnia nadzieja w małych ukrytych knajpkach, w których siedzą sami miejscowi i patrzą ze zdziwieniem, gdy pojawi się jakis turysta. To, o czym pisze Piotr, to kolejne potwierdzenie, że od hotelowych jadłodajni należy trzymać się z daleka.
Witaj Michał … 🙂 … jako obieżyświat może podpowiesz tutejszym podróżnikom gdzie jadać … masz swój spis dobrych miejsc do jedzenia? ….
posprzątali na trawnikach … słońce świeci … 12 na + … miło się zrobiło … 😀
Coś sobie przypomniałem. Było jedzenie dobre, nie jakieś szczególnie finezyjne, ale dobre i w miarę wykwintne na statku pływającym po Nilu. Chwalili kuchnię Włosi i Francuzi podkreślając znaczną różnice w stosunku do kuchni hotelowych. Było to wiele lat temu, więc mogło się coś zmienić. Na uwagę zasługiwała także wręcz sterylna czystość w kabinach i w basenach.
To tak z doskoku, bo wpóźnym wieczorem wróciłem z Warszawy, a teraz szykujemy się do wyjazdu. Jutro wieczorem w Kolonii.
Wreszcie na całego zakwitły nasze krokusy 🙂 Klucze ciągną gęsto 🙂 Ptaszkowie śpiewają 🙂 Bocianów niet 🙁
Egipt jakoś mnie ominął, więc cieżko mi coś doradzić 🙂 W hotelowcu w Tunezji podawali na podobnej zasadzie, jak u Piotra – jakiś dziwny miks, ni to europejski, ni to lokalny. Dało się to zjeść, ale bez rewelacji.
Generalnie, sprawdza się zasada, by szukać dobrych knajpek w oddaleniu od miejsc obleganych przez turystów. Czasem wystarczy odejść kilkaset metrów w bok lub odważyć się wejść do lokali, które nie zawsze do tego zachęcają swoim wystrojem 🙂 Sprawdzić, czy „miejscowi” się pojawiają. Najlepiej jeżeli te same osoby przychodzą codziennie.
I spoglądać uważnie w oczy kelnera/barmana/właściciela – jeżeli jest w nich chłód, nie ma szans na kulinarne rozkosze 🙂
Ależ oczywiście, że w Egipcie jest dobre jedzenie. Jadałem smacznie iw Aleksandrii, i w Kairze, i w małych miejscowościach w knajpkach dla miejscowej ludności. Wielkie kompleksy hotelowe przeznaczone dla turystów (głównie z Rosji, Niemiec i Polski) mają fatalną kuchnię, bo nie jest to ani egipska, ani europejska. Taki misz-masz daje fatalne efekty. No, z wyjątkiem owoców, które (a zwłaszcza tegoroczne melony) zawsze są pyszne.
O Stanisław jest z doskoku- udanej podróży i smakowitego pobytu
w Paryżu ( z postojem w Kolonii) !
Nowy ,dołączam się do zachwytów nad przygotowanym przez Ciebie obiadem .
Co do zielonego goszku – używam tylko mrożonego ,choć nieraz trudno go kupić . Większość znajomych używa tego z puszki ,właściwie tylko z przyzwyczajenia ,bo mrożony gotuje się bardzo szybko i tylko tyle ,ile potrzebujemy .
Na tych statkach – hotelach kursujących po Nilu z czystością bywa różnie .Znajomi też tam byli trzy lata temu i pierwsza rzeczą ,którą musieli zrobić , było dokładne umycie i wyczyszczenie kabiny .Może obsługa zrobiłaby to ,ale kiedy i jak dokładnie ,nie wiadomo ,więc woleli zrobić to sami .
U nas krokusy dopiero wyglądają nieśmiało z ziemi ,ale też długo były przykryte śniegiem . U sąsiada kwitną przebiśniegi .
Ale są już bociany .Jednego widziałam nawet w Sopocie – fruwał sobie nad zatoką .
Nad naszym domem obserwujemy przelatujące pelikany, ibisy, czarne łabędzie, te od Ibsena, papugi i inne skrzydlate towarzystwo. Bocianów nie ma. Wcale.
Krokusy w ogródku zastępuje hibiscus. Frangipani była uprzejma zdechnąć. No ale u nas na zimę się zbiera.
Czas powiedzić dobranoc
http://www.youtube.com/watch?v=Rl9jz-U9drk&feature=related
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
W ogródku zakwitły krokusy (5).
Od rana przylatują klucze klientów i dostawców.
Wiosna !!!
🙂
Groszek mrożony jest równie dobry co ten zerwany z grządki. Zapomnieć proszę natychmiast o tym w puszkach.
Rick Stein wyraził się kiedyś baaaardzo pochlebnie o mrożonym groszku a Heston Blumenthal używa go w swoich publikowanych receptach. Ale co tam Rick i Heston – ja sam mam zawsze worek w zamrażarce i tylko takiego używam.
Czego i wam wszystkim serdecznie życzę.
P.S.
Zupa z mrożonego groszku dobra do butelki Szampana na przykład (może być również Cremant z Burgundii)
2 cebule
2 łyżki masła
1 dl śmietanki kremówki
1,5 dl białego wina
1 l bulionu z kury
1 kg zielonego mrożonego groszku
sól, biały pieprz
do przybrania:
40 deka krewetek
pół decylitra drobno posiekanego kopru
właśnie przed chwilą utarty chrzan
krewetki obrać z pancerza i postawic w chłodnym miejscu
cebulę posiekaną zeszklić na maśle
dodać wino, bulion, śmietankę i niech sie pogotuje pięć minut
wsypać groszek i zagotować
zmiksować oraz doprawić solą i pieprzem
Na talerzach przybrać krewetkami, koprem i chrzanem.
Jeść i popijać.
Z chlebem, z chlebem!!!!
Aszyszu –
przepis wprowadzę w życie niebawem. Ino bez krewetek. Tych bowiem nie jadamy.
Ludzikowie kochani – to dziewczę ma dopiero 12ście lat!!!
http://www.youtube.com/watch?v=gFV6NnYaWNY&feature=related
E.
Żaden problem 😎 Zapominam szybciej, niż zapamiętuję 🙄
Groszek z puszki, zwłaszcza ten drobniuteńki jest bardzo dobry do omleta, bo i tak go nie widać, a szybko się robi…
Dziędobry na rubieży.
Jakoś przeżyłam fasolkę, ale dla odmiany rąbią mnie stawy, więc chodzę i marudzę (wewnętrznie). Dobrze, że istnieje Blog i mili ludzie, którym nie jest wszystko jedno, jaki groszek… itd. Gospodarze pewnie pięknie opaleni.
Od świtu w moim ogródku tyrało trzech panów (bez łódki i bez psa) i okazało się po wycięciu wielkiego trawska – takiego dwumetrowego – że narcyzy już w ataku. Podobnie tłuste nochale hiacyntów i mnóstwo tulipanów, które sadziliśmy jesienią. Oczywiście na razie w postaci wstępnej. Krokusy jak smoki. Jedno żółte kwitnie, tylko nigdy nie pamiętam, czy to pełnik, czy rannik. Sprawdzę i zapodam.
Ten klucz gęsiowy, co go widział Gospodarz w Afryce, ja widziałam już u nas. Znaczy komunikacja jest. 😆
http://www.lonicera.hg.pl/pom/eranthis.html
Rannik mi kwitnie, takusi. 😀
Owe pól decylitra drobno posiekanego kopru w zupie z zielonego
groszku to zapewne trzeba odmierzyć z namaszczeniem i powagą.
Komu powagi i namaszczenia brak,to czy może sypnąć, tyle ile mu
w duszy gra ?
Ale przepis mi się podoba,lubię zupę z zielonego groszku.
Pomysł z koprem,chrzanem i krewetkami do ozdoby wart wybróbowania.
Rzeczywiście – to wielki talent ta Faryl Smith. W muzyce rozrywkowej zdecydowanie wolę głosy męskie ,natomiast w muzyce poważnej głosy pań.
Tymczasem idę kończyć obiad ,czyli utrzeć ziemniaki na placki .Do tego gulasz .Wczoraj było to samo ,ale placki po cygańsku bardzo smakują mojemu mężowi ,więc zawsze robię gulaszu więcej .Wprawdzie pasują do niego i ziemniaki ugotowane ,i kasza gryczana, ale kupiłam niedawno takie ziemniaki ,które w gotowaniu rozpadają się zupełnie i nie nadają się do jedzenia .Muszę więc wykorzystać je do placków . Do tego będzie jeszcze sos tatarski ,który też muszę zrobić . Dla siebie ugotuję brokuły i trochę brukselki ,a to tego jajko sadzone .
Przyjemny patencik wypróbowałam niedawno do jajka sadzonego. Marchew kroimy w kawałki, takoż ziemniaczki, na masełko toto i poddusić 5 minut, zalać rosołkiem i 10 minut, dodać cukinię w kawałkach i jeszcze 10 minut. Przypuszczam, że tysiąc warzyw jeszcze by pasowało. Bardzo smaczne. Jajeczko, zielenina i już. 😆
Do wczorajszego barszczu dogotowałam rurki makaronowe i zupa była smaczna. Potem polędwiczka wieprzowa z patelni, potraktowana whiskey i zielonym pieprZem, a do tego rzodkiewki, świeży ogórek, szczypior i śmetana. I to by było na tyle. Pyry po obiedzie.
krystyna –
spróbuj upiec jak gotowane niekoniecznie trzymają się w całości.
Surowe przekrój na ćwiartki. Nastaw piekarnik na 280-300 stopni.
Wymieszaj w misce 3-4 łyżki oliwy, soli, bazylii, rozmarynu, dodaj surowe ziemniaki i dobrze wymieszaj. Wywal na blachę i do piekarnika na 20-25 minut.
Ja niekiedy dodaję różnye przyprawy w zależności od nastroju i potrawy towarzyszącej.
E.
Nisiu ,czy Ty walczysz z tymi bólami stawów ,czy wzięłaś je na przetrzymanie ? Wiosna sprzyja takim dolegliwościom ,ale trzeba mieć pod ręką jakiś wypróbowany lek .Mam nadzieję, że kurujesz się odpowiednio .
A ten patencik dziś jeszcze wykorzystam .
Ludzie, trzymajcie mnie! 👿 Na starość za rasistkę się zostanę 🙄 Nie dorosłam do handlu z Arabami 🙁
Przyjechał w końcu ten Tunezyjczyk z Zurychu, z brodą i w koszuli nocnej i zaczął rozmowę z Osobistym, a jakże. Przy tym obchodził samochód, cmokał, kiwał głową, telefonował po arabsku i nawijał, że ja dzwoniłam do jego żony 3 razy mówiąc najpierw, że wystarczyłoby nam 1000 franków (bzdura wierutna, skoro ubezpieczyciel daje 1800), potem 1750, a potem, że się zgłosił handlarz dający 2000 to on obiecał przyjechać i też tyle dać, ale on teraz widzi, że to auto nie jest tyle warte, no może 1500… 😯 Oczywiście nie wytrzymałam i co chwila wtrącałam się do rozmowy, co go bardzo irytowało, pytał Osobistego, dlaczego ja się wtrącam do męskich spraw 😯 Osobisty odpowiedział, że jego żona ma tyle samo do powiedzenia, co on i że on podtrzymuje moje wypowiedzi. Kiedy zarzuciłam temu Tunezyjczykowi bezczelne kłamstwo, powiedział, że islam nie pozwala mu kłamać i że żona potwierdzi moje telefony. Podeszliśmy więc do samochodu, w którym siedziało coś czarnego z wąziutką szczeliną na oczy 😯 i zaświergoliło, że owszem, mówiłam o 1000 Fr 😯 Kobieta – Szwajcarka, kompletnie we władzy ohydnego kłamliwego Araba 😯 Najpierw zapytałam Araba, czy wie, co to logika i żeby nie obrażał naszej inteligencji, a potem stwierdziliśmy z Osobistym, że nie ma co dyskutować, niech Arab jedzie do Mekki się wyspowiadać, handlarzowi rzuciłam kilka dość brzydkich słów i poszliśmy sobie. Szkoda że nie wiem, czym można Araba najbardziej obrazić. Porównania z psem i świnią nie przyszły mi do głowy 🙄
Osobisty mu chyba trochę zazdrościł cichutkiej i pokornej żony…
Uff, ulżyło mi.
Echidno,
Zamiast krewetek można oczywiście użyć golonki albo schabu….
Echidna ,
Jutro wykorzystam Twoją podpowiedź co do ziemniaków pieczonych .Przecież w pieczeniu nie rozpadną się ,a będzie inaczej niż zwykle .
Ależ wicher zaczął wiać i zaczął padać deszczyk . Dobrze ,że z zachodu ,więc kurzawka piaskowa nam nie grozi .
nemo,
Kłamliwego Tunezyjczyka też można zastąpić golonką albo schabem.
Na dobrą sprawę golonką i schabem można zastąpić niemal wszystko…
O tak, najlepiej świńskim zadem 👿
A otóż, ASzyszu, nie golonką i schabem, ale Pyra (której ten przepis spodobał się bardzo) umyśliła, że malusieńkie kiełbaski tzw piastowskie, można przekroić każdą na połowę i zastosować jako dekorację – zagryzkę.
Zbyt dlugo z nim rozmawialiscie Nemo. Po drugim zdaniu naletalo powiedziec Aschib Allach.
Nastepnym razem skontaktuj go ze mna 😉
Aschib Allach, tym razem dla pozostalych by nie zapomnieli
Nemo pisala, ze ja takiego trzy razy „na zbita m….” i potem zaplacil ile chcialam.
Pyro M A K A R O N do braszczu, jakiego???????????????????????
Nemo – zepsułaś człowiekowi całą przyjemność handlu. Sprzedać – kupić to drobny efekt, ale targować się, prowadzić grę z kontrahentem, to jest dopiero smak handlu! A tu dwoje tępych Helwetów niczego nie zrozumiało i zepsuło takie przedstawienie…
A jakby mała poprawka: golonka i karkówka… schab jest jednakowoż suchawy… 🙄
Krystyno, co do stawów, mój osobisty ortopeda i chrzestny zięć jednocześnie twierdzi bezczelnie, że to jest – uważaj: starcze. Jak już całkiem zdechnę, to mi wymieni stawy biodrowe, kolanka i co tam jeszcze. Rączek w ogóle nie warto ruszać. Nie dostał w dziób, bo go uwielbiam (nikt ci tyle szczęścia nie da, co pijany ortopeda – tak oni twierdzą). Więc marudzę i żyję. Muszę Wam kiedyś zapodać wierszyk, jaki napisałam dla zaprzyjaźnionych ortopedów z okazji św. Patryka – to nawiasem. Oni lubią piwko guiness. I muzykę irlandzką.
Pyro – masz pojęcie, że w jednej mojej książce ktoś z lubością popijał whiskey, a redaktor zmienił na whisky! A potem nie wiedział, czego ja się właściwie czepiam. Że go nie zabiłam, to cud. 👿
tu http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Camele#5197231964857696914
jadlem bardzo smacznie w egypcie. Po tamtejszym jedzeniu do dzis czuje lekkiego garba na plecach 😉
Arcadiusu,
dzięki, może się przyda na przyszłość 😉 Ja od razu, po pierwszych zdaniach, chciałam iść do domu, ale Osobisty jest uprzejmy i wysłuchiwał tych bzdur 🙄
Sprawa rozegrała się na parkingu przy warsztacie jeepa i tam jest stacja benzynowa Agip, nawet by pasowało – Aschib Allach 😉
Co to znaczy?
Dorotolu – do czystegi czerwonego barszczu gotowanego na rosole po golonce z dodatkiem grzyba suszonego i czosnku. Taki barszcz zrobiłam wczoraj ale z niejadalnym dodatkiem, więc dzisiaj ten makaron ugotowany oddzielnie i zalany barszczem na talerzach
Kiedy w piątek rano zadzwoniłam przerażona do pani od komputera powiedziała, że zajmie się tym w poniedziałek bo wyjeżdza na weekend.
Ryknęłam głosem pełnym zgrozy, że żadne w poniedziałek …
Pani odrzekła ze”spokojem i kulturom osobistom”, że skoro ja krzyczę, to ona w ogóle nie będzie się dalej zajmowała moim komputerem.
Następnie mąż zaczął ją błagać niczem „panią z mięsnego” za czasów nieboszczki komuny.
Musiałam wyjść z pokoju, z nerw wyszłam już wcześniej. Pani dzisiaj ma przywieźć komputer a ja nie wiem czym się znieczulić na jej przyjazd, tak na wszelki wypadek.
Pyro nie masz pyrek do barszczu?
Nie wiem czy warto przekazywac zwyczaje, otoz kotka, ktora spadla wczoraj z balkonu, zostala potraktowana przez Dage, za moimi plecami, „koglem moglem” z dwoch zoltek, na pytanie co to za pomysly: „no przeciez jak ja jestem chora tez dostaje kogiel mogiel”….
Ja jestem w nastroju bojowym, więc rad nie udzielam. Wypiłam sobie koniaczek i chyba się powoli uspokajam 😉
Pyro,
pewnie, że zepsuliśmy przedstawienie, ale nasz czas jest cenny, a facet dosyć długo żyje w Szwajcarii, żeby wiedział, że z Helwetami nie ma targów, tym bardziej po obietnicach telefonicznych. Niedoczekanie jego 👿
Nemo, nie wtrącałaś się do rozmowy, tylko w niej uczestniczyłaś 😉
Nemo to nic wielkiego, tyle znaczy co polskie odpierdol sie
Haneczko,
ja też tak uważam 😉
Znalazłam translator niemiecko – arabski, do niemieckiej przegródki wpisałam „Hurensohn”, nacisnęłam enter i w arabskiej przegródce ukazały się jakieś robaczki 😯
Jotko – niech może z Panią rozmawia Włodek; na diabła Ci zarzut prokuratorski o naruszeniu nietykalności cielesnej ( a baba aż prosi się o zajęcie „twardego stanowiska).
Pomyśleć, że głosowałam przeciwko zakazowi budowy minaretów… 🙄
Jak Ci Szwajcar da słowo, to niech się pali i się wali, a dotrzyma 😎
Najbardziej jestem wściekła na siebie, że dotrzymałam słowa i poczekałam na tego drania, zamiast od razu na pniu sprzedać w zeszły poniedziałek 👿
A szampana czy tego burgundzkiego Cremanta można zastąpić piwem
– zamiast kopru można dać szczypiór
– zamiast chrzanu nieco sarepskiej musztardy
– zamiastpieprzu białego może byc czarny
– zamiast bulionu z kury może być wywar z golonki
– zamiast śmietanki zasmażka
nawet ten groszek zielony da się pewnie czymś zastąpić, czym by tu, hm….
Dorotolu – od połowy czerwca możemy się wzajemnie zapraszać na obiad albo co : Berlin – Poznan 3 godziny za 15-20 jewro. Pociągi wahadłowe – wyjazd Berlin (albo Poznań) ok 7.oo, przyjazd na 10.00 i wieczorem powrót w ten sam sposób
ASzyszu – nie bądź takim sensatem! Taką świetną zupę mam wylać, bo nie jadam krewetek? No, gdzie tu logika? (jeszcze tej zupy nie mam, ale już czuję ten smak)
Już raz kiedyś opisałam, jak się handluje z Helwetami. Robiliśmy to tylko raz, ale wspomnienia am do tej pory pozytywne:
Moje wspomnienia na blogu z sierpnia 2008:
To ja Wam opowiem, jak się targowałam sprzedając stary samochód. Wiele lat temu postanowiliśmy zmienić auto na większe i zapytaliśmy handlarza, ile nam da rabatu na nowy samochód subaru, jeśli weźmie nasze 6-letnie renault 4 safari z przebiegiem 126 000 km? Odpowiedział, że 2 500 Fr. A jeśli starego auta nie weźmie? To 1500. Stwierdziliśmy, że za takie grosze za samochód w dobrym stanie prywatnie dostaniemy więcej i daliśmy ogłoszenie do gazety z ceną wywoławczą 2 100, gotowi opuścić do 1500. Zgłosiły się 2 osoby: chłop z Emmentalu, który chciał wozić kany z mlekiem (autem, które zjeździło całą Europe i kawał Rosji 😯 ) i jedna pani – psycholog więzienny, która wybierała się do Budapesztu. Pani była gotowa kupować w ciemno przez telefon, ale poprosiliśmy, żeby auto najpierw obejrzała. Przyjechała pociągiem z kompletem tablic rejestracyjnych, pogłaskała samochód i zapytała, czy cena jest ostateczna? No? zawahaliśmy się, a ona szybko dodała, że jej znajomy – mechanik samochodowy – powiedział, że taki samochód wart jest co najmniej 3 000, a ponieważ ona widzi, że auto jest w świetnym stanie (4 nowe błotniki, nowy gaźnik) to proponuje 3 100! Zaniemówiliśmy na chwilę, a potem zaczęliśmy się targować i zbiliśmy cenę na 2 800. Dołożyliśmy jeszcze komplet opon zimowych z felgami i łańcuchy i wszyscy byli zadowoleni. Z Budapesztu dostaliśmy kartkę i jeszcze z wielu miejsc przez następnych kilka lat 😎
Pyro,
Skąd ty wiesz, ze nie jadasz krewetek jak ich nie jesz?
Nemo, jestem z Tobą. Nienawidzę się targować, w ogóle mnie to nie bawi, NIC!
ASzyszu – już powiedziałam, że nie jem niczego, co okiem na mnie z talerza mruga i wąsami rusza.
Dzieci mojego brata słynęły z tego, że nie jadały pomidorów. Moja mama nijak nie mogła pojąć, jak to może być, żeby pomidorów ktoś nie jadł. Kiedyś miała je na wakacjach u siebie i spytała dlaczego one tych pomidorów nie jedzą?
– bo mamusia mówiła, że my nie jemy
Czyż muszę dodawać co im babcia kładła na chleb z masłem?
jotka –
nie czas żałować róż gdy byk na dachu …
nie bardzo rozumiem jak fachowiec może wykonać manewr o jakim wspominasz. Bo rozumiem że pani od komputera jest fachowcem.
Czyżby zasada płacę = wymagam już nie obowiązywała w Polszcze?
Jeśli mogę coś Ci poradzić – kup external hard drive (przenośny dysk twardy) i na nim przechowuj wszystkie dane plus reguralnie rób back-up czyli kopiuj wszystko na np. CD.
http://sklep.tadu.pl/
Przenośny dysk twardy można spokojnie traktować jak ten wewnątrz komputera. Czyli wszystkie dane tam przechowywać i jednocześnie pracować bezpośrednio na tym dysku.
To zapewni Ci bezpieczeństwo pracy i wszystkich materiałów oraz danych.
I jest jeszcze jedna zasada – nigdy nikomu nie dawaj swoich back-upów czyli kopii. NIGDY!!!
E.
Jotko – i na wszelki wypadek noś przy sobie mały rewolwerek. 😎
Jotko taki maly zwykly „usb stick” mozna zabrac ze soba i sie podlaczyc do innego komputera nie taszczac ze soba dokumentow, mozna na tym tez przechowywac dokumenty.
dorotol –
USB memory sticks posiadają małą pojemność – 1 do 16 GB. I raczej służą jako środek transportu. Nie przeznaczone do bezpośredniej pracy. Jak sama nazwa wskazuje (memory=pamięć).
Natomiast taki na przykład Western Digital My Passport Essential ma 320 Gb i już można używać go do pracy tzw bezpośredniej. Portable Hard Drive= przenośny dysk twardy ma inne możliwości, zadania i specyfikacje. Też połączenie USB. Też nie gigant, mniejszy od standardowej fotografii i także może służyć jako środek transportu. Spokojnie mieści się w kieszeni lub niewielkiej torebce.
Nie potrzeba aplikacji by podłączć go do jakiegokolwiek innego komputera niezależnie od systemu operacyjnego. I to jest olbrzymia zaleta zarówno USB stick jak i portable hard drive.
Kuniec lekcji idę spać.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
A to pamiętacie?
http://www.youtube.com/watch?v=pEq6PfupZQA&feature=PlayList&p=72BD3494599E7ACB&playnext=1&playnext_from=PL&index=8
E.
Dzisiaj podobno impreza u Danusi. Wesolej zabawy. Jezeli przypadkiem kupila nadbudowane dwa pietra z cegly na wiezowcu od dwojga dziennikarzy w tym jeden byl zastepca tow. Jerzego Urbana, to ja maczalem palce w pierwotnej przebudowie.
Wesolej zabawy calemu towarzystwu.
Pan Lulek
Lulku – popełniłeś anachronizm; dziewczyny bawiły się tydzień temu
Pan Lulek nie wiadomo w czym rece maczal…
to, co,Pan Lulek, to raczej anabolizm antyzegarny popelnic raczyl, pewnie juz Mu nie zalezy, wszak umoczone siak, czy wspak
oj Panie Lulku, impreza u Danuśki, to już wspomnienie, a dzisiaj to jest Dzień Przyjźni Polsko-Węgierskiej 🙂
tutaj mam tlumaczenie z Arkadiusza:
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum2303101833?pli=1#
fonetycznie, to cos miedzy jibe, tudziez djibe Allah, a ma znaczyc, ze ten tam Ci wynagrodzi, raczej ironicznie, wiec sens sie zgadza, czasami dobrze wystawic leb z piasku, niekoniecznie wielbladem bedac, chociaz i to tez wyraznie ma swoje zalety, bo przeciez o zadach nie wypada, no chyba, ze po groszku
Basiu, podziel się proszę przepisem na mufinki bananowo-orzechowe 🙂
Melduje sie z Toronto. Przylecielismy punktualnie, pogoda sie zachowala, bo jest 8C plusowate, pochmurno, ale znosnie i jakby coraz jasniej.
Siedzimy w dziupli u smarkatych i pijemy wino.
Zastanawiamy sie, co zrobic, naprawic saqmochod, czy kupic nowy — przed wylotem w Rejs zachuliganila chlodnica, cos jakby puscila sie lekuchno, cieczka jakas czy co 🙄
Zostawiam to znawcom, a tymczasem odpisuje na maile, ktorych sie troche zebralo. Odpisaqlabym z Rejsu, ale okazalo sie, ze poczta nagle zablokowana i nie moge zarazy otworzyc. Wracam do Kanady – otwieram poczte i melduje sie na zawolanie, zdzira jedna. Rok temu bylam w Afryce i nie mialam zadnego problemu z gmail, a tu takie rzeczy tym razem 👿
Jotka,
ja sie spoznie z zeznaniami na temat Twoich badan, w czasie Rejsu nie mialam jak 🙁
Ale mam nadzieje, ze aktualne?
Dobrze, że i Cichal pisywał
W moim wieku i na moim stanowisku wszystko zaczyna sie miesza. Nie szkodzi. Najwazniejsze, ze cos tam bylo. Mozliwe, ze i we mnie nie warto inwestowac. razem poprosze z góry, zeby mnie odwiezli samochodem do sciagania rozbitków. Bedzie taniej.
Pan Lulek
…a toast?!
Małgosiu, z przyjemnością, oto mufinki bananoweo orzechowe:
3/4 szklanki cukru ubić mikserem z 2 jajkami, do tego dodawać:
1/2 szkl. masła roztopionego,
150 g kwaśnej śmietany 10% (ja dałam jogurt naturalny),
1 i 2/3 szkl. mąki wymieszanej z 1 łyżeczką sody i z 1 łyżeczką proszku i szczyptą soli,
1 łyżeczkę ekstraktu waniliowego, czy parę kropli olejku,
1 szkl. rozgniecionych widelcem bananów (ok. 2 szt.),
1/2 szkl. posiekanych niezbyut drobno orzechów włoskich
Przepis jest na 12 mufinek, piecze się w temp. ok. 180 st.C, u mnie bez termoobiegu 20 min.
Zamiast bananów można dać posiekaną grubo czekoladę np. gorzką ok. pół tabliczki 🙂
Dobry wieczór!
Jeszcze raz się potwierdziło, że najlepsze interesy robi się z uczciwymi Szwajcarami 😎 Poszliśmy pod wieczór do naszego lokalnego handlarza jeepa, dodge i mercedesa jako stali klienci warsztatu i kupcy poprzedniego auta, przedstawiliśmy mu nasze wahania między skodą yeti (mój rozsądek) i nowym jeepem (serce Osobistego), ten wysunął nową, korzystną ofertę i staliśmy się właścicielami (od przyszłego tygodnia) czarnego jeepa patriota 2.0 CRD 😯 Sprawę oblaliśmy prosecco, teraz tylko trzeba jeszcze zapłacić 🙄
Tym razem pani od komputera przyszła z przeprosinami i pudełkiem czekoladek.
Niestety nie udało się odzyskać sporej i bardzo dla mnie ważnej części materiału. Jest to dla mnie powazny problem. Nie wiem jak sobie z tym poradzę.
Wyglada na to, że przydażyło się coś na zasadzie: „raz do roku wystrzeli nie nabita strzelba”.
Dzisiaj zdecydowanie dzien samochodowy. Przyjazn wegiersko – polska mozna przelozyc na inny termin. Chyba, ze oni dojda do wniosku, ze moze warto byloby wyprowadzic sie z Europy. Walute tez maja bylo nie bylo inna.
Dzisiejszy toast proponuje wypic za samochodziarzy niezaleznie od stanu i zaslug pojazdu. Dodajac przy tym. Allah Akbar.
Zatem toast, kazdy po swojemu.
Toast !
Pan Lulek
To tak dla odmiany:
za zdrowie wędrowca na szlaku!
Luuuuudzie! Jakie wiertła mi się udało kupić! Poezja! Same wiercą!
Darz bór!
Jotko,
piate przez dziesiate czytalam (w czasie Rejsu) o danych zagubionych w komputrze. Moze poprosic mlodych zdolnych hakerow, informatykow, zamiast – nic nie ujmujac – pania od komputera?
Dane nawet ze zniszczonego twardziela da sie odzyskac, tylko musza sie tym zaqjac odpowiednie osoby. Mlodziez jest lasa na wyzwania – popytaj , a nuz sie ktos zglosi.
Stoi Patriot na gór szczycie:
http://www.jeep.pl/Download/Jeep_Patriot.pdf
Panu Lulkowi zabrania się toastowania .
Uprasza się szanownych blogowiczów o nieprzyjmowanie Poczty Butelkowej.
Bo przyjdzie Gruby Rycho…
Jak bum cyk cyk !!!
Panu Lulkowi dzwoniąc telefonicznie powiedziałem , że zostałem jego Aniołem Stróżem.
Moje motto zaczerpnięte od innego Anioła :
„Nad wszystkim czuwa gospodarz domu, nie da on krzywdy zrobić nikomu. Wszystkim pomoże, o każdej porze, mój Boże!”
Niech no mi tylko się Pan Lulek nie będzie słuchał!!!
Za samochody nie piję, za samochodziary mogę i za wiercącą Żabę też mogę, za powracających z rejsu i za ukrywającymi się pod śmiesznymi pseudonimami przyjaciół.
1984 – fajny kod, moje dziecko urodziło się w tym roku…
Patriocik ach, jaki apetyczny! Zdrowie Patriotów i mojej RAV-ki!
A zatem Blogowisko było uprzejmie wyjaśnić Panu Lulkowi,
że impreza już się odbyła.Ja spieszę tylko dodać,że żadnych
pięter nie przewiduję kupować.
Tak czy inaczej imprezy,jak zdążyliście zauważyć,chętnie organizuję.
Jak będzie trzeba to zakrzątnę się przy kolejnej.
Jotko-a czy nasze ankiety też przepadły,czy też cudem się uchowały ?
Cy możesz kontynuować swoje badania? Czy zapiszemy się złotymi
zgłoskami w historii polskiej nauki ? Żałość by serce ścisnęła,gdyby
się tak nie stało 🙁
Żabie gratuluję zakupu wierteł,a Nemo jeepa patriota 🙂
Ja kupiłam dzisiaj jedynie suwak do spodni,ale za to w odpowiednim
kolorze.
Danuśka 😀
Zamek błyskawiczny w odpowiednim kolorze to wcale nie jest takie proste. A jeszcze żeby długość była właściwa 🙄 Ostatnio zmieniałam zamek w polarze Osobistego, to wiem coś o tym. Potrzebny był o długości 85 cm, a były tylko 80 i 100 cm 😯 Musiałam zapłacić za dłuższy i poprosić o fachowe skrócenie. W niedzielę próbowałam wymienić klamerki w plecaku i w tym celu wypruć najpierw stare. Były tak mocno przyszyte, że złamałam specjalny nożyk do prucia 🙁 Doprawdy prościej jest kupić coś nowego niż naprawiać stare 🙄
Idę trochę odzipnąć po dzisiejszych emocjach, bo wstałam dziś przed świtem i cały dzień spędziłam na wysokich obrotach…
Nisiu,
RAV4 jest bardzo ładnym autkiem, ale Osobisty powiedział, że to auto dla kobiet 😉 On, ze swoimi bocianimi nogami z trudem mieści się na japońskich siedzeniach 🙁
ot, patriotyczny Abend dzis pije zdzis
takitamie 🙄 jestes nalepszy translator w kosmosie 😐
Na Danusi przyjęciu nawet przekazałam od Pana Lulka pozdrowienia dla uczestniczek o czym Pan Lulek został poinformowany …
Marek czuwaj kolego bo dzisiaj plany wyjazdu na Węgry nie wyszły i nie wiadomo jak to będzie z obietnicami …
nemo to dobra decyzja zapadła … 🙂
Basiu, bardzo pięknie dziękuję!
Nisiu, polecasz RAVika, bo muszę niedługo rozstać się z ukochaną 10-letnią Corrolką?
Nemo gratuluję zakupu, jeden kłopot z głowy 🙂
ASzyszu,
gotuję zupę z groszku wedle podanego przez Cię przepisu, uwzględniłem zaproponowane zmiany a jako że nie lubię zdrobnień groszek zastąpiłem grochem.
Ciekawym jak będzie smakować.
Nemo, powiedz Osobistemu, że miejsca na nogi w Ravce od groma i ciut. Można odsuwać i podnosić fotel, podnosić i obniżać kierownicę, gibać oparciem – jednym słowem długonogi facet może tam jechać nawet na leżąco.
Małgosiu, polecam jak nie wiem co. Po mieście jeździ ładnie, po lesie, błocie i śniegu bez wrażenia, śniegową górkę, która zawsze była moją zmorą, w tym roku pokonywałam bez problemu. Kopa ma niezłego (Karolka pewnie ma większego, mój Yaris miał, ale to letkie autka, a Ravka jest Krówka), a jak się rozbuja, to ino śmiga. Bardzo wygodne siedzenia, ani zadek, ani kręgosłup nie bolał po siedmiuset kilometrach. Siedzisz wysoko i patrzysz z góry. Pancerna jest jak mały czołg, co daje poczucie bezpieczeństwa. Ja swoją Krówcię uwielbiam na dziko. Chyba jutro pojadę jej pokazać morze… przy okazji przyjaciółce, co wpadła z wizytą z Paryża… 😉
Dobranoc!
Nisiu Ile TO pali? Moj staruszek 6l ropy na 100km
Zdzicho, nie ma co mnie od kosmicznych, polazlem naprzeciwko i napisali opowiadajac za dwa piwa, ktorego podobno nie dotykaja, niestety piasku nie mieli przy sobie na ciag dalszy, wiec skonczylem w pizzeri prowadzonej przez egipskich chrzescian, ma to jakas nazwe, ale z tego alkoholu zapomnialem i ide sie obalic, jutro wypytam i wspomne, bez gruszki z pietruszka, albo ni
Moja żona marzy o takim, co po dwuch pyffkach się plącze w zeznaniach. Twierdzi, ze lepiej budżet na tym wychodzi..
A te chrzesciany (chłe, chłe) to Koptowie (Kopytkowie (chłe, chłe)
Cichal, mnie to Zona wystarcza, zebym sie poplatal, zeznania tylko moga pogorszyc sytuacje, a juz pyffka, nawet nie wspominaj, dlatego ide do spodu, zeby miec pewnosc, ze to przez to pyffko, w koncu 2, 16, czy 1024, to tylko jakis tam mnoznik je dzieli, a przeciez o zaden mnoznik, bo w koncu kto go rozumie, nie mozna miec pretensji, widziales kiedys rozwod z powodu mnoznika?
bywa, ze przy przesadnym mnozniku beret sie nieco osunie, ale wtedy nalezy przeczekac w nawiasie
Witajcie,
Posłusznie melduję się po dłuższej (jak na mnie) nieobecności i bezczelnie donoszę że to wina Nisi. A tak. Postanowiłam nadrobić zaległości w lekturze, przed pracą wstąpiłam do Empiku a po pracy wsiąkłam. Niby to książka a działa jak narkotyk… Zgroza … 😉
Cichal, no! zadzwonilem do pizzerii, potwierdzili z niuansem, ze Kopt, to zarowno Nil, jak i Egipt, potem cos opowiadali o sw. Marku, ale juz musieli zamknac i reszty sie nie dowiedzialem, nie miej mi za zle, dopiero sie zaczalem uczyc, za to umiem lapac ryby i kocham Mamusie, poza tym luz, ze nie wspomne o zimowych oponach,
Nemo patriota bardzo fajny, tez sobie o takim czasami marze, dzisiaj moj truposzek dowiozl mie do Przedstawicielstwa Landu Nadrenii Westfalii, gdzie obchodzono razem z regionem z okolicy Lüttich powitanie wiosny, nie palono zadnej Marzanny ale za to zarcie bylo super, na deser byly oczywiscie wafle a oprocz tego stala fontana z czekolada, w ktorej moczylo sie owoce, obok byly belgijskie praliniki robione recznie przez majstra, jutro podam specjalne sprawozdanie dla Zgagi, ktora te pralinki tak lubi.
Takitam – fajny masz zakład pracy. Ryby łapiesz, a kto myje te hektary szyb?
Jotko,
w Krakowie jest firma (Progress), ktora mi odzyskala dane z uszkodzonego dysku, sformatowanego wielokrotnie, bo obok moich danych byly tez materialy poprzedniego uzytkownika.
Wyslalam im dysk poczta i w takiz sposob go dostalam, platnosc przelewem.
Troche to trwalo, ale 🙂
Ewo – 😆
Cichalu, ostatnio pali 9.0, 9,4, w zależności jak przyduszę. Zimą paliła więcej, a już na autostradzie, to hoho. Jak prowadzi syn, to ona dochodzi do 14. Jak ja, do 10. Taka ciekawostka, a ja też szybko jeżdżę. Mówimy o benzynie, oczywiście. Pojemność 2l, 160 koników raźnych.
Czterdzieści sześć koników raźnych
urządza nocą wyścig.
Koroneczki dla dzieweczki,
a dla szpiega liścik!
Kto pamięta, z czego ten śliczny wierszyczek?
Chyba Wam powiem: dobranoc.
Jutro się wietrzę i koniki moje wietrzę, ale pewnie rano zajrzę.
Cichalu jeszcze – wersje na ropę też są, ale jażem benzyniara…
Takitam, piszesz, że strefa (Zona) Ci wystarczy. jaka to strefa?
Dojechalimy do domu, bez kombinowania z chłodnicą i tak dalej.
Wcześniej smarkate zaprosili na suty obiad. Marzy mi sie własne łóżko – nie to, że koja na Cygnecie była zła, i nie to, że wyrko u Cichalów było zlę – bynajmniej!
Tylko po włóczędze marzy sie własne wyro, wiecie 😉
Jutro więcej, tera lece dospać, wyspać, przespać i przetumanic, a co!
Dobranoc!
Za ciepłe uwagi o moich kulinarnych staraniach wszystkim, którzy je zamieścili, pięknie dziękuję. To dla mnie bardzo cenne.
nemo z Osobistym – gratuluję nowej zabawki. Czytając blog wciąż dowiaduję się jakiś niespodziewanych nowości. Mieszkając tyle lat w krainie Jeepa nie wiedziałem, że Jeep może:
1. mieć silnik Diesla,
2. spalać jedynie 5,5 l. paliwa na 100 km 😯
Dobranoc 🙂
🙂
Momenty byli…. 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2027.JPG
Czyli Alicja nie śpi tylko zdjęcia przegląda … 🙂
dzień dobry prawie o świcie … 🙂
Tkiemutam … pomachanko … 🙂
Pani Jola to z samego rana spać nie może. Na stanowisku od piątej…
Dla lubiących ładne obrazki kulinarne:
http://www.tastespotting.com/
Jak mi dal pan doktor nowe leki to spalem z jedna przerwa cala noc. Nie mam odwagi opisac ale snilo mi sie, ze z jakims nieznanym kolega ukradlismy w Stoczni Gdanskiej mase zlomu, co wpadlo pod reke i wybralismy sie z tez ukradzionymi taczkami do Rzymu aby tam w centrum wielkiego placu postawic nowy pomnik Jana Pawla Marchlerwskiego. Zaczalem wrzeszczec i obudzilem sie tym bardziej, ze i gish czyli podagra po jednym zabiegu zniknal bez sladu. Dzisiaj dzien pani dochodzacej i byc moze zreperuja samochód.
Piekniego dnia wszystkim zycze. Wiosennego
Pan Lulek
Pani Jotko,
Dane z twardego dysku można odzyskać nawet po przeformatowaniu… Proszę odebrać dysk z rąk fachowca i pytać wszelkich innych komputerowców o ich opinię… Tak jak w każdej innej dziedzinie sztuki, warto znać opinię różnych ludzi…
Pozdrowienia z daleka – Paffeu
klangor – nigdy nie słyszałem tego słowa 🙂
habazie, o tej porze, to Cię już nikt pod starym wpisem nie zauważy! Trza się wpisywać pod nowym! Pierwszy raz?
Aha, a klangor to od zawsze wydawały żurawie, widać jesteś młode pokolenie, co o tym nie słyszało.
A czemu Ty przez samo „h”? Na moje ucho chabazie są przez „ch”.