Latające ryby
Okazuje się, że latające ryby potrafią dofrunąć i do Warszawy.
Najpierw pojawiły się na Powiślu, gdzie otwarto nocny Targ Rybny pod restauracją Zielony Niedźwiedź. Dzięki firmie Fish Lovers w piątek wieczorem (od godz. 19.30 do 22) pod restauracją Zielony Niedźwiedź (Smolna 4) można kupić świeże ryby i owoce morza z Atlantyku. Dolatują one do Warszawy samolotami prosto z łowisk.Zgłodniali miłośnicy zupy rybnej lub świeżych krewetek z patelni mogą wykorzystać sąsiedztwo Zielonego Niedźwiedzia, gdzie tymi smakołykami nakarmią.
Nie tylko miłośnicy nocnych wędrówek po Warszawie mogą kupić świeże homary czy okonie morskie. Od minionego piątku czynny jest Targ Rybny na placu Powstańców Warszawy. Pod specjalnie ustawionymi namiotami rozstawiono stoiska, na których kupić można wszystko, co pływa w Atlantyku i innych morzach. Krzysztof Cybruch – organizator także Targów śniadaniowych – sprowadza świeży połów prosto z sieci. Oprócz świeżych owoców morza, takich np. jak osławione ośmiorniczki, można tu kupić ryby wędzone, pasztety czy filety o grubości wyznaczonej przez klienta. Można uraczyć się też świeżą rybą prosto z patelni.
Na placu ustawiono także toalety, kosze na odpadki – czyli pomyślano, by po zamknięciu Targu (a czynny on bywa w piątki od 12 w południe do 20 wieczorem) nie zostało po nim ani śladu. Mam nadzieję, że projekt Krzysztofa Cybrucha i pomysł Jakuba Pieniążka z Fish Lovers (Targ Nocny na Powiślu) nie będą efemerydami, tylko na stałe osiądą w gastronomicznym krajobrazie stolicy.
Komentarze
Dzień dobry.
Halo, jest tu kto?
Warszawa to się ma dobrze, może kiedyś i ludzinki z moich okolic też się doczekają targu rybnego – zamiast kolejnego potworka galeriowego.
Miłego dnia.
Będąc bardzo początkujacym młodym rybakiem nie widziałem ladujących na łowiskach samolotów i odbierających ryby prosto z kutra 🙂 Ale właściwie to mogę się mylić i nie znam całej prawdy o transporcie ryb. Trzeba zapytać Mieczysława, ma większe doświadczenie i zna sporo rybaków i na pewno wie więcej od nas.
Póki co u nasz na prowincji w dalszym ciągu mogę liczyć na makrelę z puszki i śledzia w zalewie. Znaczy nie w Zalewie tylko w zalewie.
Mamy Turcję w Warszawie 🙂 Lata temu w Fethiye byłam na takim targu rybnym. W środku stoiska z rybami, a dookoła restauracje, kupowało się składniki a tłum restauratorów licytował się co z tego zrobi. Pamiętam, że ryba była doskonała.
Znakomity pomył! Mam nadzieję, że nie tylko przetrwa, ale będzie się rozwijać. A to pewnie, w dużej mierze, zależeć będzie od cen. Dostępności dla przeciętnego odbiorcy. Co wcale nie jest łatwo wypośrodkować i zbilansować.
Co do prawdziwych latających ryb, to miałam z nimi przyjemność 🙂 Nurkowałam też w przepięknych okolicznościach przyrody, właśnie o tej porze roku:
https://www.google.pl/search?q=rafa+koralowa+australia&biw=1067&bih=521&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0CBsQsARqFQoTCN_T6aPUmckCFUiULAodvwoDIw
Grzeję się w cieple tych wspomnień i w cieple ognia w kominku. Nie tylko z powodu aury za oknem: ponurej, ciemnej, chłodnej, wymiatającej resztki kolorów złotej jesieni 🙁
Byłam ciekawa wrażeń Gospodarza z targu rybnego i cieszę się, że jest to notka życzliwa. Takie inicjatywy są zawsze cenne. Po miażdżącej recenzji na portalu „Na Temat” (ubogo, mało, drogo, brak kultury obsługi) obawiałam się, że zniszczą imprezę zanim zdąży się rozkręcić. Ludzie jeżdża po świecie i porównują, a w Warszawie nigdy nie będzie targu jak w Oslo, Sztokholmie czy Marsylii, bo nie ten klient.
„”
Masz rację Pyro, Zielony Niedźwiedź do bardzo dobra restauracja, ale nie z gatunku tanich.
W Norwegii koniecznie targ rybny w Bergen:
https://www.youtube.com/watch?v=cmABxArcGOg
A w Sztokholmie, zabytkowa Saluhall na Östermalms:l
http://cale-zycie-w-podrozy.blogspot.com/2014/11/sztokholm-ostermalms-saluhall-smakowita.html
Najmilej z targów rybnych wspominam ten w Trapani https://www.youtube.com/watch?v=LBqJaA_SgXQ a obok restauracyjki, gdzie się je te wszystkie pyszności, popatrując na handlarzy i słysząc ich gwar.
Gospodarzu-dzięki za dobre,rybne wieści.
A najlepiej to oczywiście mieszkać nad morzem 🙂 http://zdrowie.trojmiasto.pl/Gdzie-w-Trojmiescie-kupic-rybe-prosto-z-kutra-n71239.html
Muszę jednak stwierdzić,że stoiska rybne w Auchan i w Leclerc wyglądają z każdym rokiem coraz lepiej.Gdyby tak jeszcze sprzedawcy byli uprzejmi oczyścić i wypatroszyć rybę to już
mielibyśmy pełnię szczęścia.To jest usługa zupełnie oczywista np.w sklepach we Francji,
a myślę,że w innych krajach również.
U „nasz” też. Czyszczone na prośbę konsumenta i oczywiście nieodpłatnie.
w Tesco kiedyś usłyszałam, że im nie wolno tego robić 🙁
Echidno-my kupując ryby co jakiś czas ponawiamy taką prośbę,bo sprzedawcy mają(jak zauważyliśmy)odpowiednie sprzęty do sprawiania ryb.Jednak systematycznie odmawiają.
Pewnie nie są przeszkoleni i nie mają wytycznych „z centrali” 😉
Najlepiej jest, gdy mieszka się nad pełnym morzem, bo aby w Zatoce Pomorskiej kupić naprawdę świeżą rybę, trzeba mieszkać w pobliżu plaży albo wykazać się dużym samozaparciem . Rybę świeżo złowioną jadłam niedawno w Darłowie i różnica w jakości jest zauważalna. Tymczasem dziś kupiłam filety dorszowe z całą pewnością nie prosto z kutra.
Minęła połowa listopada, a w Gdyni nadal można zobaczyć ukwiecone balkony – to zwisające pelargonie tak pięknie się trzymają. Kwitną też jeszcze nagietki pomiędzy jezdniami.
Małgosiu,
gdybyś miała zamiar piec róże jabłkowe, to mogę podzielić się moimi doświadczeniami. Pierwszy raz to był całkowity przerost formy nad treścią, czyli smakiem, ale można wprowadzić ulepszenia. W razie potrzeby, daj znać, to napiszę więcej.
Krystyno-na moim balkonie też nadal kwitną pelargonie. Wygląda na to, że trzeba będzie je zdjąć przed niedzielą, bo w Warszawie zapowiadają przymrozki oraz śnieg.
Na trasie naszej ostatniej podróży widziałam na klombach bratki, a w ogrodach aksamitki i oczywiście chryzantemy.
Krystyno, chętnie się zapoznam z Twoimi poradami na temat róż jabłkowych.
Warszawski targ rybny dopiero początkuje, więc nie ma co przeciwstawiać go znanym, o dużych doświadczeniach i tradycjach targom w europejskich stolicach. Ja się bardzo cieszę z tego, że jest i mam nadzieję, że wkrótce i Zgaga się doczeka 🙂
A pelargonie na moim balkonie tez w pełnym rozkwicie, aż żal…
Pamiętam Halę Rybną w Gdańsku. W 1953 woziłem tam ryby złowione nocą na drygawicę w Martwej Wiśle w Pleniewie. To byli czasy, że hej, że ha!
Pelargonie mozna ocalic jesli sa w doniczkach (lub przesadzic je do doniczek), mocno przyciac, postawic w stosunkowo chlodnym miejscu i nie podlewac czesciej niz raz na miesiac. Ja swoje przrchowuje w pokoju goscinnym na parapecie ze szparka w oknie, aby bylo chlodniej. . Tak trzymam cala zime az do wiosny. Gdy ilosc dziennego swiatla na dobe zwiekszy sie, zas pelargonie zaczna okazywac pierwsze oznaki ozywania, zacznam podlewac nieco czesciej. Z pelargoniami jest wazne aby dac im obeschnac nieco, wtedy lepiej kwitna.
Ja lubie pelargonie parolernie. Sa o niebo ladniejsze niz perwszolatki. Dojrzale, zmneczone zyciem, jak ja. Wiekszosc zginela mi w czasie prawie rocznego pobytu w Ameryce, bo Pani Dochodzaca za duzo podlewala, wiec zgnily.
Alr na wiosne pojade dp znakomitej szkolki specjalizujacej sie w hodowli pelargonii Vernon Nursery i kupie sobie ulubione – biale, a do skrzynek na oknach kolroe nabywane w zwyczajnym centrum ogrodniczym.
Czy ktos zna pelargonie pod nazwa Apple Blossom Rosebud ? Jest to bardzo stara odmiana, o wieloplatkowych kwiatatrch, blado rozowo-seledynowych, przypominajacych miniaturowe rozyczkji. najpiekniejsza jaka istniejr. Pojawily sie ostatnio odmiany intensywnie rozowe – nie umywaja sie do starej. Apple Blossom Rpsebud nie nadaje sie do domu, bo rosnie zbyt energicznie i liscie sa za duze. Nieziemsko piekna, zwlaszcza w drugim, trzecim roku kwitnienia. Musi miec spora donice.
Moje donice pod pelargonie staram sie „postarzac”, tak by wygladaly jakby dlugo staly w ogridzie i triche porosly mchem, Osiaga sie to moczac pusta ceramiczna niepolewana glazura doniczke w wannie z woda, tak by wclonela jak najwiecej. Potem smaruje pedzlem umoczonym w zywym jogurcie, ktory daje pozywke bialym mchom. I do tak posmarowanej donicy wsadzam kwiaty. To stary angielski zwyczaj, znany kazdemu ogrodnikowi. Niektorzy zamiast jogurtu smaruja rozbeltanym w wodzie konskim nawozem. Nie mam niestety koni pod reka.
Na strine tej Vernon Nursery pod Londynem warto zajrzec. Jest tam najwieksza kolekcja pelargodnii jaka kiedykolwiek wiedzialam. I znakomite poradnictwo dot. tych roslin. Nie moge zlinkowac sama bo ostatnio nie moge niczego kopiowac i wklejac. Nie umiem tego naprawic.
Spobuje recznie skopiowac linke do trzyletniej pelargonii w postarzalej doniczce. Nie wiem czy mi yjdzie:
https:/www.flickr.com/N02/photos/77841418@7167214658/in/dateposted-public/
Sorry, nie wyszlo.
Heleno, bardzo ciekawie napisałaś o swoich doświadczeniach z pelargoniami. Bardzo bym chciała przetrzymać do następnego roku i dłużej nasze kwiaty, ale jedyne chłodne miejsce w mieszkaniu, to sypialnia i parapet zbyt mały do zapewnienia miejsca. Co roku wielki żal żegnania się z tymi kwiatami i co roku plan zmniejszenia ich ilości tak, żeby zapewnić im miejsce do przezimowania. Moje argumenty przegrywają z ogrodniczymi zapędami rodziny i wiosennym rozmachem.
Dla mnie dzień sejmowy – w ramach umartwiania się.
Ja robię rolmopsy na piątkową imprezę urodzinową u Maratończyka. Jednocześnie będzie to pożegnanie z pracą bardzo ciekawą ponoć w elektrowni atomowej. Emerytura.
Plan „B” chyba niepotrzebny, będzie biegał 20km dziennie, a nie 10km, jak dotychczas. Zakupiłam piękne majtasy i zaraz je będę rolllllować.
Pyro,
a dlaczego Ty się umartwiasz? Rzuci Ci się na wątrobę 🙄
Heleno,
moje „postarzone” doniczki rozłażą się po kilku latach. Jedna się ostała, bo stoi w drugiej, wielkiej donicy obok fikusa, ale boję się jej ruszyć, bo tam begonia…
W naszym sklepie Za Rogiem piękne rozmaryny, takie 30cm, ale bardzo gęste i przycięte „na choinkę”. Bardzo ładne, ale ja mam ładniejsze, dwa będą lada dzień kwitnąć! Po kwitnieniu należy je przyciąć nieco.
Kochani,a jak już Wam się uda kupić prawdziwie świeżą rybę, albo nawet nie uda i kupicie jakiś zamrożony filet, to zróbcie koniecznie suflet wedle przepisu mojej teściowej. To znaczy najpierw rybę podajcie z patelni, grilla, piekarnika albo jak tam komu w duszy gra, a potem, jeśli rodzina wszystkiego nie zje, to wykonajcie ów suflecik. Moja teściowa Marie-Louise zna się na sufletach jak mało kto.
Suflet rybny Teściowej:
-ugotowane(upieczone, usmażone)mięso białej ryby-naprawdę niewiele, ok.20 dkg
-6 jajek
-1/2l mleka
-duża łyżka masła
-duża łyżka mąki
-pół szklanki utartego żółtego sera typu gruyere
-gałka muszkatołowa, sól, pieprz
Rybę rozdrobnić widelcem, dodać do niej żółtka. Przyrządzić beszamel z masła,mąki i mleka. Sos doprawić gałką muszkatołową i dyżurnymi. Do sosu wrzucić utarty żółty ser. Białka ubić na pianę. Wymieszać wszystko cuzamen do kupy-rybę z żółtkami, beszamel, pianę z białek. Wlać do formy wysmarowanej tłuszczem i wysypanej tartą bułką lub wyłożonej papierem do pieczenia.Piec w temperaturze 180oC z termoobiegiem ok.30 minut.
Ten suflet pozwala po prostu wykorzystać resztki ryby. Wedle tych samych proporcji można wykorzystać resztki kurczaka. Z tych resztek robimy danie delikatne, wytworne, znakomite w smaku i wszyscy się oblizują. Nawet ci, co nie lubią ryb(bo przecież kurczaka to wszyscy lubią).
U nas rybny suflet był dzisiaj na obiad, przyrządzał Osobisty Wędkarz 🙂
Jak to doniczki sie „rozlaza”? Pekaja? Czasami doniczki robione sa z ceramiki, ktora nie jest uodporniona na takie mrozy jak kanadyskie. Ale to ma niewiele wspolnego z postarzaniem.
Wiem, ze doniczki robione w kararcj poludniowych – Wlochy, Hoszpania – czasami nie wytrzymuja nawet lomndynskich „arktycznyc mrozow” – jak to okresla nasza telewizja, czyli -1, -2 st. C.
Trzeba trafu, ze i mnie dzis w nocy pekla duza, piekna donica z hortensja. Peweni korzenie w srodku ja rozsadzily. Szkoda, bo byla do pary z druga taka sama po drugoej stronie drzwi wejsciowych Rozkoszna duza hortensje bede probowala jutro wcisnac Pani Dochodzacej do jej ogrodu. Zaplace jej taksowke. .
Zjadlo mi wpis.
Danuśko, świetny przepis, wygląda łatwo, szybko i smacznie. Notuję i zrobię przy najbliższej okazji. Mam nadzieję, że nie klapnie zanim doniosę do stołu, bo suflety lubią takie niespodzianki 🙂
Też zapisałem. Barbaro, pomaga ogrzanie talerzy.
Małgosiu,
jabłkowe róże wyglądały pięknie, ale smakowały nieciekawie. Trzeba je jeść wkrótce po upieczeniu. Na zdjęciach widziałam, że cienkie plasterki jabłek układa się poziomo w górnej części paska, a dół zawija. Też tak zrobiłam, ale w rezultacie prawie nie było czuć smaku jabłek, zwłaszcza że ciasta niczym nie smarowałam. Myślę, że to zawinięcie u dołu powinno być minimalne, paski ciasta możliwie krótkie, a plasterki jabłek niezbyt cienkie. Widziałam też trochę inną metodę, a mianowicie plasterki jabłek/ nie blanszowane/ układane były pionowo, zachodząc na siebie, a ciasto na dole nie było w ogóle zawijane, tylko lekko ściśnięte. Wydaje mi się, że ten sposób może być lepszy. W każdym razie ciasta powinno być możliwie mało, a jabłek dużo. I sporo cynamonu, jeśli oczywiście lubimy go. Ta pierwsza próba była całkowicie nieudana, ale spróbuję jeszcze raz z tymi poprawkami.
Krystyno, dziękuję 🙂
Cichalu, jak ktoś ma pecha albo dwie lewe ręce, to i ogrzane talerze nie pomogą. Ale zgodnie z dewizą Alicji – nie takie my ze szwagrem…
Basiu 🙂
Cichal może mieć pecha, ale co do rąk w gotowaniu, ma je akuratne.
Zrobiłam 20 rolmopsów.
Czy istnieje jakaś frakcja śledziowa na blogu? Dodam, że nie znam innych śledzi jak solone, albo majtasy takie, jakie można kupić w Polsce w supermarketach. W lekkiej zalewie olejnej.
Barbaro-przepis jest rzeczywiście prosty. Nasz suflet nie opadł.
Życzę Ci powodzenia 🙂
Jolinku, Małgosiu-jestem znowu w Bayonne, we francuskim telewizorze program o Kraju
Basków.
Alicjo-mogę zapisać się do frakcji śledziowej, lubię wszelkie śledziowe sałatki i ogólnie śledzie w różnych odsłonach. Natomiast nie jadłam nigdy śledzi smażonych.
Danuśka, ja niedawno oglądałam znów zdjęcia 🙂 A jaki to program?
Małgosiu-francuski program 3. Teraz jest o szynkach z Bayonne.
Danuśka, niestety nie mam 🙁
Dla frakcji śledziowej:
http://pistachio-lo.blogspot.com/2015/09/szwedzkieprzepisy-na-sledzie-razy-cztery.html
Danuśka,
też nie jadłam nigdy śledzi smażonych jak każda inna ryba.