Kto wymyślił magdalenki?
Jakiś czas temu wybitna aktorka, reżyserka, właścicielka teatrów czyli Krystyna Janda poprosiła mnie o przepis na słynne, bo uwiecznione przez Prousta ciasteczka – magdalenki. Przepis ( a nawet dwa nieco różniące się od siebie) miałem, ciasteczka piekła Basia więc z przyjemnością wysłałem artystce. A przy okazji zacząłem poszukiwać autora tego przysmaku. Bo przecież w działalności kulinarnej równie interesujące jak sam wyrób jest jego historia.
Słodkie magdalenki
Wiedziałem, że Marcel Proust tego nie wymyślił. Ciasteczka były znane znacznie wcześniej. No i udało mi się wyśledzić polski ślad w tej kwestii. Pewne źródła dowodzą, że książę Lotaryngii, były król Polski Stanisław Leszczyński nauczył tego przepisu swoją francuską kucharkę. Wydaje mi się to prawdopodobne ponieważ JKMość Stanisław L. przeflancował do Lotaryngii także polskie baby drożdżowe, które do dziś zachwycają Francuzów i noszą nazwę Le Baba Polonaise. Nie znalazłem jednak nigdzie dodatkowych dowodów na królewski rodowód ciasteczek znanych z kart „W poszukiwaniu straconego czasu”.
Autorstwo receptury na magdalenki nie jest więc ostatecznie ustalone. Wśród hipotetycznych autorów tego przepisu wymienia się także Jeana Avice’a – kucharza księcia, ministra, biskupa (jeszcze parę tytułów można by tu dorzucić) Charles-Maurice de Talleyrand-Périgord . Ten smakosz też ma związki z naszym krajem. Bywał bowiem w Polsce w czasach napoleońskich jako minister spraw zagranicznych. I tu zajadał się z wielkim apetytem pieczonymi kuropatwami. O słodyczach nic nie zanotowano.
O prawa autorskie do ciasteczek upomina się także inna francuska utytułowana persona – księżna Perrotin de Barmond z zamku de Commercy.
Inne źródła, w tym szacowny słownik oksfordzki, podają, że nazwa ciastek, a co za tym idzie i przepis, mogła pochodzić od mistrzyni cukiernictwa z XIX – madame Madeleine Paulmier.
Jak było naprawdę chwilowo nie wiem. Studia historyczne będę kontynuował. Zwłaszcza podczas pobytów we Francji. Ale liczę przede wszystkim na pomoc mieszkańców Lotaryngii i innych okolic tego pięknego kraju czyli np. Aliny, Sławka…
Tymczasem polecam wszystkim przepis, który sprawdza się doskonale i nie przysparza specjalnych kłopotów.
Magdalenki Pana Prousta
4 jaja, 20 dag cukru, starta skórka z cytryny, 20 dag mąki, zapach waniliowy, 10 g suszonych drożdży, 10 dag masła
Rozbić jaja w misce, dodać cukier , wanilię i skórkę cytrynową. Lekko ubijać widelcem lub trzepaczką w tzw. kąpieli wodnej (miska z ubijanymi produktami zanurzona w większym naczyniu z podgrzewana wodą) do momentu rozpuszczenia się cukru. Potem mieszać jeszcze chwilę aż do ostudzenia masy. Teraz wolno wsypywać przesianą mąkę zmieszaną z drożdżami też mieszając. Roztopić masło i dodać do tej masy. Rozgrzać piekarnik do 220 st. C. Wysmarować foremki masłem, wlać ciasto i piec 10 minut. Po wyjęciu z piekarnika szybko wyjmować magdalenki z foremek.
Komentarze
A gdzie dostać foremki? Nigdy się „z nimi w sklepie nie spotkałam”.
Panienka zameldowała, że konie, które były przeszły na drugą kwaterę, już wróciły, czyli muszę iść naprawić pastucha, a tu zimno i wieje, brrrrr….
Po powrocie należały by mi się włąśnie magdalenki z herbatą, jak u Prousta 🙂
Żabo, bywają w dobrych sklepach gospodarstwa domowego i w supermarketach. Zwłaszcza przed świętami. Więc wkrótce się pewnie pojawią.
Zgago,
moje Ty nieustanne źródło radości i wzruszenia 😉
To Ty nie wiesz, że „kto się lubi, ten się czubi”?
Źle odczytałaś intencje Gospodarza, ba dopuściłaś do siebie myśl, że mógłby się zachować nietaktownie i za to należy Ci się bura, co niniejszym czynię 🙁
Równocześnie wzrusza mnie to, że gotowa byłaś ruszyć z odsieczą „pokrzywdzonej” Alicji, nie bacząc na konsekwencje i koszty 😆
Pewnie teraz siedzisz w kącie zmartwiona, bo smutno Ci bez nas 🙄
Wyłaś z kąta, przemyj oczy, wysmarkaj nos, uściskaj kogo trzeba i siadaj przy stole 😎
dzień dobry z mglistej Warszawy … 🙂
Małgosiu spełnienia wszystkich marzeń …. 😀
Panie Lulku miłego dnia i pozdrowienia dla gości … 🙂
Magdalenki „brzmią” apetycznie. Kolejne święta faktycznie za pasem. Warto zapisać przepis 💡
ale tu plany na tym blogu … prace naukowe (popieram) … Wielki zjazd w Warszawie … Alicjo a gdzie zatrzymasz? … u mnie można będzie trochę pomieszkać … trzeba przyjezdnych jakoś rozlokować … Zgago też przyjedź …. się będzie działo … 😆
Zgago droga,
Nie „wygupiaj” się, proszę.
Zapraszamy do stołu 🙂
Dorotka
Znowu zgarneli wyplate, znowu po mordzie bylo i znowoz sie skladali. Cholery, tak sie zmienili, ze zal dupe sciska ! Gdzie te dwie worychi ? Gdzie artyzdy od zegarkow ? Nic tylko plakac.
-Ile dostales ?
-A ty – ile ?
-Ty pierwszy !
-Sciagaj trzewiki ! A tam, pod skarpetka, to co ?
-Odcisk, kurcze blade ! Odcisk, ty giestapowcu szemrany ! Zarazo niemyta. Masz tu i skarpetkie, i but – nawachaj sie do woli !
Zlota Reneta i Napoleon opuscili kase na fabryce i zamiarowali sie na obiad udac.
-To gdzie idziem ?
-Do stolowki, padlino niedomyta, do stolowki ! Mielim oszczedzac.
-Ty choc pamietasz jak sie nazywasz, sieroto bez ojca i matki ?
-A ty ?
-Ma sie rozumiec !
Wszystko sie wypierniczylo do gory nogamy, jak sie dowiedzieli, ze Dorotka z Sierocinca, co jem laurkie wyrysowala, Rodzine ma dostac. Jak by jem sie woda w dupie zagotowala ! Jak skoczyly oba !
-To co, to my juz oba niepotrzebne ?!
Polecieli se dowody wyrobic, bo do ty pory na kradzionech jechali. Metryki, swiadki, adwokaty – latali z wywieszonem ozorem jak dwa opetance. Kumendant z Wilczej zlote Omegie i zlotego Longina zakosil, ze jem ich kartotekie za mur wyniosl.
-Do Pedetu jedziem !
-Nima do Pedetu ! Gallux, kurde, na MDM otwarli, do Galuksa !
Pinionchi przeliczyli w bramie i weszli.
-Patrze sie, patrze i gowno widze….
-Dla sztywnych, jakies takie…
-Panie starszy, po ile te pokrowce ? Te ancugi, ma sie rozumiec.
-A debowe jesionkie za darmo pan dodajesz ?
-I swiczkie w rekie ?
-Idziem stad Reneta, trupamy mie te ich futeraly podjezdzajo.
Namowili sie jechac na Bazar.
Za tydzien znowuz wyplate liczyli i kieszenie wywracali. Pudelko se gustowne nabyli, schowali pod lozko i w niem szmal na te Dorotkie zbierali. Karmeny, Zeglarze i drugie, zagramaniczne, sie skonczyli i na Sporciakach jechali. Wylacznie.
„Amerykanska automata do wiazania krawata ! Co sie nameczem, co sie natrudziem, krawat pognieciem, kolnierz pobrudziem, a tu jest Amerykanska automata do wiazania krawata ! Na bok idzie wlasna morda, w tej krawacie -grasz pan lorda ! ”
Zazywny kupiec mial te krawaty na Automate zalozone i demonstrowal jak sie to wiaze.
-A gustownech ancugow Pan nie posiadasz ?
-Ancugi po lewo, trzy budy dalej. U szwagra Zeberki masz pan znizkie, jak sie na mie powolasz !
-Napoleon, ty masz pojecie ?! Patrz sie – same futeraly ! I to – kompinowane !
-Szanowne Panowie co uwazaja ?
-No, wisz pan, zeby elegancko sie odniesc, ale nie na umarlaka, jak w tech futeralach z Galuksa….
-Tu jest szykowna krateczka dla Pana, zgasi lysinke co nieco…
-Leb to ja mu sam w kratkie mogie pomalowac ! Wskoczyl Zlota Reneta.
-A tu wytworna popelina, jasna…
-Zeby mu ten rudy leb przygasl ! – Radzil Napoleon.
-Spodzien stosowny tyz sie znajdzie, w paski, w krateczke, glaciutki – do wyboru, do koloru !
-Daj pan zamierzyc, nie za kotem w worku przyszlim !
-Alez, prosze uprzejmie ! Tereska, przesun te beczkie z ogorkamy i wywies lustro, zeby szanowne klienci mogli sie naobgladac !
-Co ty pierdzielisz Terenia ? Jakie muchi ? Jakie obsrali ? Daj te szmatkie, zara bedzie na zycher !
-Prosze uprzejmie obu Panow, luster wisi, zarowka sie pali. Tu jeszcze male lusterko w raczkie, zebys Pan wiedzial co sie Panu kolo dupy robi, jak Pan przod przymierzasz !
Sprobowali jeszcze spodzien odpowiedzialny i skarpetki pod kolorek. Krawatkie gustowne kazdy se nabyl u tego, co za wzmiankowanego szwagra Zeberki sie podawal.
-Spylaj Reneta z mojech mankietow ! Garderobe mie szargasz !
-Sam se depczesz, knyplu niedorobiony !
-Panie starszy, ten spodzien wypada sie skrocic. Kolega, ze nikczemnego wzrostu jest, sam se po mankietach depcze !
-W jednej chwili, Dobrodzieju ! Terenia, skocz na drugie aleje od Brzeskiej, do Gazownika, on maszyne do szycia posiada. A szanowne Panowie racza poczekac cuskolwieczek. Piwko moze, wlasnie nam od Gazownika doniesli ?
Przy piwku i obrabianiu dupy melicji, co kazdego dnia po „w lape” sie melduje, czas szybko minal i spodzien dla Napoleona byl zrobiony. Knypel po prawdzie mendzil, ze jedne nogawkie ma dluzsze a drugie krotsze, ale pol lytra od kupca zamklo sprawe. Buty na sloninie nabyli obok, tamze koszule nylonowe, z proszkiem OMO gratis. Obladowane udali sie na przystanek, do domu wracac.
Dom to Dorotka miala tera taki duzy, ze wlasnem oczom nie wierzyla. Obrusy, firany, dywany, mientkie fotele i obrazy byli jak z bajki jakowejs. Tak zwana Mamuska i Tatusiek za przybranech rodzicow robili i malo sie nie posrali, zeby jej dogodzic. Pani od pianina wlasnie wyszla i Dorotka zamyslila sie o swojem przeszlem zyciu. Czegos jej brakowalo. Filowala przez okno na ten Plac Konstytucji i zimny jakis taki byl, bez zapachu sledzi, piwa i konskiego gnoju. Taki on. Ten plac. Nie Solec kochany. Gdzie sie schodzili Dobra, Solec i Czerwonego Krzyza, przed Szpitalem, tyz byl plac. Maly taki, nawet bez nazwy, ale to byl jej plac. Firankie bala sie odsunac, zeby nie pobrudzic. Wszystko tu bylo takie czysciutkie, wymyte na glanc, jak nie wlasne. Otarla cichcem oka rekawem i sprawdzila czy plamy sie nie zostali na nowej sukience. Nowa i ladna, ale nie to, co jej Rudy z Lysem do sierocinca furt nosili.
Oba zgrywusy jeszcze raz sie kolonska na klatce poleli, poprawili se krawatki i…. nie mogli sie ruszyc, zeby zadzwonic. Powinni byc pewni swego, bo rekomendacje na pismie z Opieki mieli, zaswiadczenia o moralnosci i przynaleznosci, telefon ta pani z Opieki zrobila i powiedziala jem, ze rodzina na niech czeka ale – nogi mieli mientkie a graby sie pocili jak po piwku z bimbrem.
-Godzine juz tu stojemy…..
-I co zamiarujesz ?
-Przezegnaj sie Napoleon i co bedzie to bedzie. Dorotkie zobaczem !
Dzwonek i – stali oba w progu.
-Dzien Dobry ! Czekamy na Panow !
-Szanowanie Szanownej Mamusi ! Szaconeczek Szanownemu Tatusiowi ! To my oba, te dwa.
-Wujki moje kochane ! – Rzucila sie na nich Dorotka – tyle was nie widzialam !
To jeden, to drugi podnosil ja do gory, przytulanstwu i calusom nie bylo konca az sie Mamuska podsunela z recznikiem.
-Panowie sie wytra, reczniczek czysty, prosze bardzo !
-Dla Mamuski ten bukiet i czekuladki od Wedla, dla Tatusia – koniaczek importowany z Delikatesow na Brackiej – nie omieszkali podkreslic.
-Panstwo pozwoli, ze sie przedstawiem: Skrzynecki Jozef ze Szmulkow jestem a to – Kostrowicki Miroslaw z Czerniakowa. Oba na fabryce u Borowy robiem. A szanowne Coreczkie mielim zaszczyt poznac jak Proboszcz na Solcu Boze Narodzenie sierotom wyprawil.
-Ten zegarek ! Mamusia, popatrz, ten zloty, od niech otrzymalam na Gwiadkie ! I Te sukienki, ogrodniki, farmerki, trampki, lalki i cale kupe innych – zawsze mie przynosza !
-A my od Ciebie laurkie ! W ramki oprawilim i kazden swoje polowkie nad lozkiem trzyma !
-Zlota Reneta, nie pierdziel jak potluczony ! A ty, Napoleon, nie przytakuj ! – Skarcila ich Dorotka. I az przysiadla, jak zobaczyla, ze Mamusie i Tatusie wlasnem uszom nie wierza.
-Wyjasnienie Szanownemu Panstwu sie nalezy: Zlote Renete i Napoleona wymyslily te dzieciaczki – zagail pospiesznie Napoleon – bo jeden rudy a drugi konus. Sie rodzicielom wydarzyli. Ale – my jestesmy Pan Ziutek i Pan Mirek, jak by sie kto pytal.
-Do stolu prosimy – zagail Tatusiek – przekasimy, wypijemy, trzeba sie poznac.
-Pokornie u Szanownego Pana wybaczenia prosze, ale przy Dorotce nima „wypijemy”, a przekasic i owszem ! – I na ucho Tatuskowi:
-Jeden glebszy przy tem dziecku i leb ukrece !
Mamuska juz skapowala, ze oba rycerze straszne sa wzgledem Dorotki i hamowala jezor jak mogla. Zanim usiedli, poleciala z Reneta do derozki, prezenta dla Dorotki wygruzic i na zakonczenie uslyszala:
-Bog nam nie dal bo nie chcial, ale Dorotkie za wlasne coreczkie trzymamy i – reka noga mozg na scianie, mamalygie zrobiem z kazdego. ktoren te dziecko na jedne lze narazi ! A wisz Pani za co ? A za to, ze jedyna Dorotka, w ty calej zgrai, za paczki nam podziekowala !
Wieczor minal w rodzinnej atmosferze. Tatusiek i Mamuska nachwalic sie nie mogli manierom i wytwornemu odzieniu tech dwu a oni, juz na ulicy, podsumowali:
-Te dwa zgrety dobre ludzie sa, Dorotki nie skrzywdza. A jak by co, to ja zabierzem spowrotem. A zgretow po scianie rozmazem !
-A w piatek apiac odkladamy ?
-Ma sie rozumiec ! Na posag bedzie !
dzień dobry poniedziałkowo 🙂
Dla Małgosi – imieninowe serdeczności i życzenia najlepsze!
Co to za miesiąc ten MAJ, nie dość, że piękny, zielony, książkowy, to jeszcze zjazdowy. Warszawa już się gotuje… 😆
witaj, Okoń!
Dziękuje za przepis, a szczeglnie za historyczny suplement do niego dołączony. pozdrawiam
Ewa z Poznania u Doroty
Słynny i magiczny fragment dzieła Prousta:
Widok magdalenki nie przypominał mi nic, nim ją skosztowałem: może dlatego, że widywałem je od tego czasu często – mimo, że ich nie jadłem – na ladzie cukierni; obraz ich opuścił owe dni Combray, aby się skojarzyć z innymi, świeższymi; może dlatego, że z owych wspomnień, tak długo zostawionych poza pamięcią, nic nie przetrwało, wszystko rozpyliło się; kształty – także ten kształt małej muszelki z ciasta, tak pulchnej i zmysłowej pod swoim surowym i nabożnym rurkowaniem – znikły lub też, uśpione, straciły energię, która by im pozwoliła połączyć się ze świadomością. Ale kiedy, po śmierci osób, po zniszczeniu rzeczy, z dawnej przeszłości nic nie istnieje, wówczas jedynie smak i zapach, wątlejsze, ale żywsze, bardziej niematerialne, trwalsze, wierniejsze, długo jeszcze, jak dusze, przypominają sobie, czekają, spodziewają się – na ruinie wszystkiego – i dźwigają niestrudzenie na swojej znikomej kropelce olbrzymią budowlę wspomnienia. I z chwilą, gdy poznałej smak zmoczonej w kwiecie lipowym magdalenki, którą mi dawała ciotka (mimo, że jeszcze nie wiedziałem i znacznie później miałem odkryć, czemu to wspomnienie czyniło mnie tak szczęśliwym), natychmiast stary, szary dom od ulicy, gdzie był pokój, przystawił się niby dekoracja teatralna do wychodzącej na ogród oficynki, którą zbudowano dla rodziców od tyłu (owa ścięta ściana, jedyna, którą wprzód widziałem), i wraz z domem miasto, rynek, na który wysyłano mnie przed śniadaniem, ulice, którymi chadzałem od rana do wieczora i w każdy czas drogi, którymi się chodziło, kiedy było ładnie. I jak w owej zabawie, w której Japończycy zanurzają w porcelanowym naczyniu pełnym wody kawałeczki papieru z pozoru byle jakie, które ledwo się zanurzywszy wydłużają się, skręcają, barwią, różniczkują się, zmieniając w kwiaty, w domy, w wyraźne osoby, tak samo teraz wszystkie kwiaty z naszego ogrodu i z parku pana Swanna i lilie wodne z Vivionne, i prości ludzie ze wsi, i ich domki, i kościół, i całe Combray, i jego okolice, wszystko to, przybrawszy kształt i trwałość, wyszło – miasto i ogrody – z mojej filiżanki herbaty.
Okon, dzieki za opis staran celem pielegnacji powiazan rodzinnych i tego co takie Andrusy potrafily wykombinowac
Ewo z Poznania piękny fragment magdalenkowy … 🙂
Ewo! I to jest piękne. Z cukierni prosto na szczyty literatury. Zawsze twierdziłem, że kuchnia to najlepsze miejsce dla artystów. Zwłaszcza pisarzy i ich czytelników. No i oczywiście kucharzy, którzy z definicji są artystami.
Ewo, pamietałam herbatę, ale nie, że z kwiatu lipowego 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=bVOFfHugjr8&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=M51UqyWpYko&feature=related
Ciągle brak czasu. Zaraz sesja Sejmiku. Napieta atmosfera, bo nowy Marszałek będzie wybierany, co juz a porządku obrad wynika. Ale potem cały nowy Zarząd Województwa, o czym jeszcze w porządku obrad nie wspomniano ze względów proceduralnych.
Ale szybko o sobocie. Vol-au-vent z nadzieniem tuńczykowym lekko letniawym smakowało znakomicie. Ryba faszerowana w galarecie i schab pod beszamelem też zostały docenione, więc Ukochana szczęśliwa.
Pocvzytałem poprzednie komentarze i ubawiły mnie przygody Pyry z rosołem na gęsto. Osobiście bardzo lubię potrawkę cytrynową. Szczególnie, gdy żołądek zaczyna domagac się łagodniejszego traktowania.
Rosół przedtem w samej rzeczy może nie najszczęśliwszy. Jednak kurczak drobno posiekany zamiast w potrawce, owszem, jak najbardziej, ale najchętniej właśnie zalany rosołem w formie galarety.
Formy do magdalenek widziałem ostatnio gdzieś w szalonej promocji – silikonowe za kilkanaście złotych. Jednak magdalenki na ogół mi nie smakują. O ile pamiętam, w książce występują zaraz na samym poczatku. Najważniejszy jest tam zapach. Smak potem z tym zapachem musi być idealnie zgodny. Czyli konieczna dobra wanilia, żadne ersatze. I oczywiście najlepsze masło. Inaczej będziemy mieli to, co pod nazwą magdalenek możemy kupić w byle jakiej cukierni, a co smakuje, jak smakuje. Prawdę mówiąc te uwagi pasują prawie do kazdego ciasta.
Ewa z Poznania u Doroty
Żabo,ciocia Leonia zamaczała magdalenkę również w herbacie:
„I nagle wspomnienie zjawiło mi się.Ten smak to była magdalenka cioci Leonii.W niedzielę rano w Combray(ponieważ tego dnia nie wychodziłem przed godziną mszy), kiedy szedłem do pokoju cioci Leonii powiedzieć jej dzień dobry,dawała mi kawałek ciasta zmoczywszy je w herbacie lub naparze kwiatu lipowego.”
Zgaga pewnie w nerwach bo piloci niemieccy strajkują …
Tak, właśnie w Combray. Dlatego sprzedają w Combray turystom parę tysięcy magdalenek miesięcznie. Nie jest to liczba porażająca biorąc pod uwage wielkość ciasteczka, ale zawsze…
mnie te magdalenki się kojarzą ze smakiem ciastek piaskowych a tu przepis, że są one na drożdżach …
Pozdrawiam i lecę na sesję. Myślę, że niespodzianek nie będzie
Doszukiwanie się polskich źródeł w magdalenkach uważam za przesadzone i nieuzasadnione. O ile baby (nie kobiety 🙄 ) występowały w polskiej kuchni przed królem Leszczyńskim i po nim, to śladu magdalenek trudno się w niej doszukać do dziś 🙄
Są legendy mówiące, że król mógłby być „ojcem chrzestnym” nazwy tego wypieku. Kiedy w 1755 roku podróżując przez Lotaryngię gościł na zamku markizy Perrotin de Baumont w Commercy został poczęstowany oryginalnymi ciasteczkami upieczonymi przez służącą markizy Madeleine Paulmier. Podobno w wyniku scysji ochmistrza z kucharzem, ten ostatni się wnerwił, rzucił czapką i towarzystwo zostałoby bez deseru, gdyby nie rzeczona Madeleine, która zaproponowała w kuchni, że szybko zrobi ciasteczka pieczone przez jej babkę.
Król zachwycony wypiekiem zaproponował nazwać je imieniem autorki… Tyle legenda.
Co do formy wypieku, to początkowo podobno pieczono je w kokilkach po przegrzebkach, które dotąd (kokilki) popularne są w kuchni francuskiej i innych (również helweckiej).
Jak lokalnym specjałem są magdalenki świadczą trudności z dostaniem pasujących foremek. W mojej okolicy też ich nie ma 🙁 Są natomiast magdalenki gotowe do kupienia w sklepach. Osobiście nie przepadam.
ide do ortopedy, trzymajcie kciuki zeby tego ortopede narescie olsnilo co mi jest, bo ja juz nie mogie, i coby mi przepisal jakas gimynastyke kregoslupa lub specjalna gimnastyke wodna
trzymam … 🙂
Oryginalne magdalenki są z ciasta biszkoptowego z masłem, bez żadnych drożdży i proszków.
Według Paula Bocuse:
3 jaja
125 g cukru
otarta skórka z pół cytryny
1/2 łyżki rumu
100 g mąki
60 g stopionego masła
Serdeczne uściski imieninowe dla Małgosi !
Proust zapewne wielkim pisarzem był, ale niestety mnie nie
udało się przebrnąć nawet przez I tom rzeczonej powieści.
Była to lektura obowiązkowa na egzamin z literatury XX w
i z ok.25 osób na moim roku Prousta przeczytały od początku
do końca może dwie. Egzamin więkoszość jednak zdała !
Moim skromnym zdaniem magdalenki dużo lepiej smakują
moczone w kakao niż w herbacie i to na dodatek lipowej !
Co do zjazdu majowego to oczywiście,to jak już wiecie,
przy moim stole może usiąść naprawdę wiele osób,
a zatem tradycyjnie zapraszam ! Co nie wyklucza też
jakiejś wspólnej wizyty w dobrej restauracji w ramach
kilkudniowego zjazdowania 🙂
Alicjo- cieszę się,że też będziesz !
Dorotol-powodzenia w ortopedycznych zmaganiach !
Dzień dobry Szampaństwu.
Oj, namięszał ten Marcel z magdalenkami, kulinarnie. Podejrzewam, że mało kto wyruszał na poszukiwanie czasu straconego, ale że magdalenki, to najbardziej zakuta pała wie, że takie są.
Jolinku,
adres do zatrzymania sie w Warszawie mam taki, że tylko pozazdrościć, trzy kroki od Rynku, między innymi dlatego pomyślałam – powinnam z tego zrobić użytek i wreszcie poznać Stolicę!
Niemniej jednak bardzo dziękuję za ofertę, dawno już mówiłam – piśnij na blogu, a zaraz się ludzie zaoferują 🙂
Magdalenki magdalenkami, ale nasz wczorajszy gospodarz z Ottawy, a przyszywany syn kapkę starszy, zasługuje na kulinarny wpis, co zrobię nieco później, na razie przeglądam zdjęcia. Wojtek specjalizuje się w naleśnikach (o, coś dla Pana Lulka!).
Zgaga,
Ty się tu zaraz pokazuj, bo zaraz dostanę wrzodów na żołądku i będziesz mnie miała wyrzutem na sumieniu!
to może Zgaga będzie chciała skorzystać z noclegu … wiem Alicjo, że masz dobrą metę ja 30 minut od centrum … ciekawe czy Wojtek posmaży te naleśniki na zapas …
ci CHOLERNI piloci?
uważam, że słowo CHOLERNY (-A, -E) nalezy wciągnąć do słownika blogowego w znaczeniu jakim podał Gospodarz, znaczy: kochany, wspaniały, zaskakujący. Dla pewności, że to jest słowo z naszego słownika można je pisać np. CHolerny, na tej samej zasadzie jak chlaBnąć.
Alicjo, dopiszesz?
Dziędobry na rubieży, wiosna idzie, pieski śpiewają…
A to dopiero aktywny blog o poranku! Wszystko przez bezsenność, a mówił Roch Kowalski „bylem był wyspan”… Zgaga się nie wyspała i ot, prabliema.
Co do tego, że kuchnia jest miejscem dla artystów, zgadzam się w stu procentach. Artysta to wszak ktoś, kto ma wyostrzone zmysły – wszystkie, a nie wybiórczo jeden albo dwa. Człowiek prawdziwie zmysłowy, czyli prawdziwy artysta nie będący smakoszem – to nieporozumienie!
Czy zauważyliście, że poza magdalenkami nikt prawie nie wie, o czym pisał Proust w swoim wiekopomnym dziele?…
Małgosiu, sto lat, sto lat… zdrowych i smacznych!
Jolinku,
posmaży, ale w Ottawie raczej, bo to jego stały adres! Zgapiłam sie trochę z robieniem zdjęć wczoraj, u Wojtka na śniadanie gościnne zawsze naleśniki plus niezwykłe do nich dodatki. Psiakość, nie wywiązałam się fotoreportersko ani rano, ni wieczorem, wieczór wcześniej serwowano koniaki, no i namięszało mi się w głowie, bom niezwyczajna, jak to baba ze wsi.
Śniadanie u Wojtka, no proszę, dodatki do naleśników jeszcze nie wszystkie wjechały na stół, a już towarzystwo się zajada. Trudno, tylko jedno zdjęcie i to nienajlepsze jakościowo, ale nadrobię kiedyś.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1573.jpg
Małgosi sto dwadzieścia lat!
Żabo,
jasne, że dopiszę 😉
a ja myślałam, że piszesz o tym Wojtku co to ze Sławkiem wizytują Pana Lulka … 🙂 … też chyba fotografuje ….
Swoją szosą, to w różnych rejonach Polski, znaczenia tych samych słów są inaczej odbierane. Niegdyś przekonałam się o tym, bo znajomy z okolic Płocka (to ci, co mają w domu gęś na łańcuchu) na słowo „łobuz”, które w naszym lwowsko-galicyjskim pojęciu oznacza młodzieńca w najgorszym wypadku kradnącego jabłka z sadu księdza proboszcza, zareagował (nie dotyczyło ono jego) niezwykle ostro, wręcz po zgagowemu.
Co się tyczy pilotów, to bardzo uwielbiam. Cały gatunek. Ze szczególnym uwzględnieniem kilku konkretnych. 😆
Małgosiu, myślę, że sto w dobrym zdrowiu! Potem to już się zostaje bez znajomych 🙂
ale rodzina jest coraz dalsza … 🙂
Pod plastyki znawstwa daszkiem
żyła sobie z Bałandaszkiem
Spika Tremendoza.
Chociaż był potworne bydlę,
dawał jej cudowne knydle,
więc żarła – mimoza.
Witkacy. To też w zasadzie o aliansie kuchni ze sztuką…
Nisiu, ja miałam męża pilota. Miał wiele licencji, był instruktorem od spadochroniarstwa do agro, sternika morskiego też miał, ale podstawa to była akrobacja szybowcowa. Nie powiem, żebym się z nim nudziła. Mam wrażenie, że nawet było zbyt ciekawie.
Generalnie miłe chłopaki, ale na mężów to się nie nadają.
c.b.d.o.
Poszukiwanie po polskiemu przeczytałem, ale i na tym Boyu można się podszkolić. Kolej na wersję oryginalną.
cholerny =
1. bardzo zły, wstrętny, przeklęty. Cholerny świat. Cholerny pech.
2. (posp.) wielki, niezwykły. Cholerny bałagan. Cholerne szczęście
choleryczny =
1. związany z cholerą, właściwy chorym na cholerę (objawy, szpital, cmentarz)
2. wybuchowy, gwałtowny, popędliwy, impulsywny, nieopanowany
Dla każdego coś miłego 😎 🙄
Żabo, no właśnie! Ja tam za żadnego nie wyszłam, więc mogę ich spokojnie uwielbiać i się z nimi wozić. Ha, w czwartek letę do Wawy, a w piątek do Krakowa!
A kto lubi szkockie?
http://www.youtube.com/watch?v=xpSlExF75rY&feature=related
Drugi mąż mojej przyjaciółki był pilotem. Helikopterowym.
Ona była jego trzecią żoną…
Pluszaku – chapeau bas! 🙄
Malgosiu spelnienia wszystkich marzen!
Co do orotpedy to nici, bo on tez nie moze, jutro o dziesiatej, moze przyjedzie kolega na zastepstwo. Tyle tylko, ze w koncu, po 2 miesiacach odlodzil sie rowerek i sie na nim przejechalam.
Nemo, Żabo – to ja jednak wybrałam lepszy patent: namiętnie robiłam o nich reportaże. Moje ostatnie podrygi telewizyjno-lotnicze to była jednostka śmigłowców Marynarki Wojennej z Darłowa. Jeden reportaż o ratownictwie (wspaniałe chłopy to są!) i drugi o zwalczaniu okrętów podwodnych. Rzucalim bomby do morza i siadalim na wodzie tym śmigłowcem dużym bardzo, i jeszcze wiele sztuczek się robiło. Podejmowaliśmy zawałowca z kutra rybackiego przy wiejącej szóstce. Łoch, naprawdę ich kocham!
Przyczyną 80% wypadków bólów kręgosłupa jest stres. I to jest prawda.
Nemo, dobrze, ze podalas definicje, dla kazdego cos milego, pamietajcie jednak, ze Zgaga to bardzo wrazliwa i dobra osoba.
ZGAGO WROC!
… A jeszcze byliśmy na okręcie podwodnym (tym zwalczanym) i moi cholerni kolesie robili bezczelne zakłady, czy się zmieszczę we włazie. Jakoś wlazłam, zapierając się tyłkiem i kolanami. Jak stanęłam na dole, to już żaden podwodniak się nie chichotał.
A ja miałam z nim wspólne dzieci i gospodarstwo…
Ponad 15 lat mi się to czkawką odbija.
Jak lata to jest wspaniały, ale potem wraca do domu…
ale dzieci wspaniałe i tylko to jest ważne … 😀
ta Nisia to z jotkom się powinna skumać bo obie nosi nie-poskromiona energia …
tak sobie jeszcze pomyślałam a propos starych książek Pyry by u jotki w szkole założyć mini muzeum starej książki … na pewno każdy ma takie, których szkoda wyrzucić a są warte pokazania …
z jotką …
Jolinku,
nasz Wojtek to taki przyszywany syn troszeczkę starszy, specjalista od wymyślania języków komputerowych, jakby zwyczajnego polskiego mu było mało. Poznałam go przypadkiem „na sieci” lata temu (wspominaliśmy sobie wczoraj o tym), dużo by gadać, w którymś momencie Wojtek wspomniał, że właśnie przymierza się do windsurfingu, tylko wody mu brak, ja na to – przyjeżdżaj, mieszkamy nad jeziorem, wody do utraty tchu. No i przyjechał, i się zadomowił, i tak zostało.
Adres w Warszawie to właśnie dzięki Wojtkowi i jego rodzicom, z którymi się przyjaźnimy (odwiedzili nas ubiegłego lata).
Wojtek cholery (o!) dostawał, tłumacząc mi zawiłości linuxa, bo jego myślenie polegało na tym, że matematyk całeczki robi, a to, że 2+2=4 to wiadomo samo przez się, tymczasem ja byłam na poziomie 2+2=5
Bardzo dużo się nauczyłam od niego i cierpliwość do mnie miał. Po wieczornych potyczkach przy komputerze i litrach wina, wstawaliśmy rankiem i przygotowywaliśmy wspólnie śniadanie (podobno robię najlepszą na świecie jajecznicę z pieczarkami, ale z czasem wzbogaciliśmy repertuar).
A Jerzor z tego tylko korzystał, zajadając, popijając i mając nasze potyczki w głębokim poważaniu. My zresztą też mieliśmy je w głębokim, tak się utarło, że jak mam się czegoś nauczyć, to lekcja będzie po kamieniach, ale zapamiętana.
Kiedy zaczyna się prawdziwa przyjaźń? Wtedy (chyba), kiedy wystarczy spojrzenie i nic nie trzeba tłumaczyć, wiadomo, o co chodzi i można przejść do spożywania magdalenki bez zbędnych tych tam 😉
prosze mi dokladnie wyluszczyc, kiedy zaczynaja sie i koncza nasze „jaselka” wielkanocne
i do ktorego do ktorego sa z tej okazji zamkniete szkoly w Polsce?
Małgosiu ,
najlepsze życzenia imieninowe -dużo zdrowia i pomyślności !
Narobiliście mi wielkiego apetytu na to majowe spotkanie w Warszawie .Już poprzednich spotkań bardzo Wam zazdrościłam ,więc może tym razem także się wybiorę .
Dorotolu- ferie wielkanocne w polskich szkołach są od
1 do 6 kwietnia,a kiedy Żaba robi wielkanocnego Zajączka
tego dokładnie nie wiem.
wiem, ze moge sobie poszukac w internecie ale jak wbijam ferie wielkanocne w Polsce to mam propozycje, co moge sobie kupic, zaplacic, wynajac a je chce wiedzie kiedy dzialaja i nie dzialaja w tym okresie szkoly w Warszawie
pewnie nie działają od 2 do 6 kwietnia
Dzieki Danusko, czyli mam przynajmniej raz lepiej bo my mamy do 10-go ale za to w lecie idziemy juz od 20 sierpnia do szkoly, jak ja tego nienawidze
Alicjo – fascynuje mnie problem wołacza od Jerzora. Jerzorze??? Bardzo pięknie brzmi, jak warkot silnika formuły 1. 🙄
jeszcze na ten temat, czy czasy sie zmienily i mozna sie spodziewac, iz od 7-go bedzie w szkole spotkac, sekretarke i dyrektora, czy beda jeszcze na urlopie np. w Egipcie
Bardzo pięknie dziękuję za życzenia. To ogromie miło tak od rana być fetowanym 😀 Ach serce rośnie …
Jolinku – tyndyryndy, czasem mam energii od zarąbania, a czasem jestem flaczkiem!
Szanujcie wiek podeszły! (Krokodyl z Mugger Ghaut) 😆
Uprzejmie donoszę ,że w tej chwili w Burgenlandii to się pije szampana i je truskawki.
Mnie tam nie ma , a mogłem być.
Szkoda gadać.
No właśnie Misiu, zamiast tak daleko się telepać do siebie z tej włoskiej wyprawy trzeba było zboczyć do Burgenlandii!!!
Misiu – myślę,że jeszcze parę osób chętnie sączyłoby teraz
owego szampana z truskawkami 🙂
Ja póki co sączę kawę 🙁
Dorotolu -z naszych szkolnych doświadczeń wynika,
że 7 kwietnia będą w szkole wszyscy,ale dyrektor to
zazwyczaj człowiek bardzo zajęty,więc lepiej się uprzednio
telefonicznie umówić.
Nisiu,
ja tam wołam „Jerzor, młocie jeden !!!”
Ty mnie tu nie wpuszczaj w *gramatike*, bo ja nie odróżniam przydawki od przyłączki, wiem, że są jakieś części mowy i rozmowy, ale szczegóły zostawiam specom, a niech się tam rozwodzą nad.
Ranne Polaków rozmowy z Niemcami, właśnie zakończyłam godzinną konwersację z przyjaciółką Niemką (westfalia północna), ustaliłyśmy, że najwyższy czas się spotkać w tym roku, we wrześniu może, ostatnio widziałyśmy się 5 lat temu.
No to po cichu kombinuję wrześniową podróż… do Francyi, Alinę nawiedzimy, a potem opłotkami do Polski 🙂
Alino,
nie bój żaby, my kurcgalopkiem przelecimy, nawet jakbyśmy chcieli byc uciążliwi, to czasu nam braknie 🙁
Małgosiu…
otworzyłam puszke piwa marki holsten, siódma rano, nieco po – ale jak oni szampanią, to co – ja gorsza?! Twoje zdrowie!
Wszystkiego dobrego Małgosi , dużo zdrowia.
Alicjo, 😀
Dzięki Gosiu, a Ty kiedy obchodzisz?
Gosiu…
a Ty nie Małgośka czasem?! No właśnie!
I Zgagę po raz kolejny przywołuję, bo przecież Małgośka, niech nam tu podejdzie do płota, darmo nie będziemy toastu wznosić! No!
http://www.youtube.com/watch?v=KD_HeAwpVB8
Ja obchodzę 13 lipca.
Gosia,
zapiszemy, ale co Ci szkodzi dzisiaj też obchodzić – im wiecej, tym lepiej 😉
Nie chcesz, ale musisz, o! Poświęć się dla ogólnego dobra.
Ewa z Poznania u Doroty
Dziś urodziny Fryderyka Chopina (pierwsza z dwóch możliwych dat)-może uwzględnić i ten fakt przy wieczornym toaście?
Widok na Ottawa River – na drugi brzeg jest 2.7 km, Wojtek zmierzył, surfując. Mówiłam – tutaj trzeba przyjąć współczynnik i pomnożć przynajmniej razy 10.
O cholera, chyba matematycznie coś powiedziałam?!
Na pewno po kimś powtórzyłam, tylko nie pamiętam, po kim 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/img_1583.jpg
Skoro urodziny Chopina to poloneza czas zacząć :
http://www.youtube.com/watch?v=5ngL4TWIyU4
W związku z magdalenkami ,na które przepisy posiadam ,ale brak mi odpowiednich foremek – prośba do piszących na blogu oraz do nie piszących ale czytających : jeśli ktoś widział foremki w kształcie muszelek w rejonie Trójmiasta lub w okolicach ,proszę o informację .
Stanisław wprawdzie wspomniał ,że gdzieś je widział ,ale gdzie i kiedy – tego nie napisał .
Danuśka!
Ty mnie w takie nie wpuszczaj… i to z rana! Nie zapomnę koncertu Krystiana Z. u mnie we wsi w bodaj ’84 roku. Między innymi na prośbę rodaków grał to na bis…
Zdrowie Fryderyka i Małgosiek!
ALICJO i DANUŚKO ,
18 stycznia tego roku o godz.13.35 Alicja na prośbę Danuśki zamieściła zdjęcie pięknej dekoracji z ananasa .Niestety ,nie mozna tego teraz otworzyć . Gdybyście mogły jeszcze raz to zdjęcie pokazać ,byłabym bardzo wdzięczna,ponieważ wkrótce mam gości i chciałabym zabłysnąć czymś oryginalnym .Wprawdzie pamiętam tego ananasa ,ale wolałabym jeszcze raz mu się przyjrzeć .
Krystyna,
które Ci pasują? 😉
Przywiozę po Rejsie z Florydy 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_1590.jpg
Krystyno,
zaraz się zawezmę i wezmę za to zdjęcie. I umieszczę. Winniczka łatwo znależć, niejaki kolczasty, zachciało mu sie unowocześniać mój komputer i nie powiadomił mnie o tym, a teraz nie ma czasu, zeby odkręcać, o co go nikt nie prosił.
Chłopy… orły, sokoły, bażanty 🙄
Franty, psiakość.
Foremki do magdalenek (i innych cudow) mozna kupic m.in. na http://www.tortownia.pl
http://www.tortownia.pl/produkt.php?kid=78&pid=1171
1991
Krystyno i Żabo. Też szukam formy do magdalenek – ale w Poznaniu nie spotkałam. Zajrzałam do sklepów internetowych. Odrzuciłam formę na 44 magdalenki za ok.360 zł (lekka przesada). Znalazłam tu http://www.tortownia.pl/produkt.php?kid=78&pid=1171 taką formę. Ma rozsądne wymiary ciasteczek (nie zbyt małe) ale cena też wysoka- 69,90 zł. W tym samym sklepie (dział „formy i foremki”, poddział „metalowe” oferują 30 metalowych foremek magdalenkowych (luzem) za 18.90. Niby fajnie ale ciasteczka,które można w nich upiec są malutkie – rozmiary 3cm na 2,5 cm. No i nie wiem co robić. Może na Allegro będą. Jak coś znajdę to dam jeszcze znać.
O! Flo mnie ubiegła 😀
Krystyno- zdjęcie ananasa mogę przesłać Ci mailem.
Przypomnisz mi swój adres ?
http://www.allegro.pl/item927213267_foremki_magdalenki_5_szt_gratis.html
Alicjo,
piękne są te muszle i pewnie magdalenki upiekłyby się w nich ,ale misiałabym mieć ich bardzo dużo i nie wiem,czy wysoka temperatura nie zaszkodziłaby im .
Ale tak serio ,to jedną taką muszlę bardzo bym chciała mieć ,zwłaszcza że nasz ” gabinet – biblioteka” ma styl lekko marynistyczny .
albo http://www.allegro.pl/item924202067_forma_blacha_do_magdalenek_12_madlenek_guardini_pk.html
Są na Allegro – można zrobić z niej 12 magdalenek, cena – 28 zł.Ale,z tego co widziałam na zdjęciu magdalenki wyjdą gładkie, a mi zależy na tym „prążkowaniu” ciasteczek. http://www.allegro.pl/item924202067_forma_blacha_do_magdalenek_12_madlenek_guardini_pk.html
Krystyno- znalazłam Twojego maila w moich notatkach.
Zdjęcie wysłane !
No nie, teraz Pluszak był szybszy! 😆
Małgoś – za Ciebie, dla Ciebie i na Twoją cześć – o 20.00, jak Bozia przykazała.
Ewo – dziękuję za jeden z ulubionych fragmentów Prousta (drugi, to ten o letnich parasolkach)
Z Haneczką naszą przeplotkowałyśmy kawał przedpołudnia, po babsku troszcząc się o córeńkę Nirrod, o Osobistego Nemo w jaskini, o mariaż YYC i inne blogowe Osobistości w rozmaitych okolicznościach.
Teraz sobie poczytam do tyłu, dowiem się o czym mowa (tytułowych magdalenek nie piekę – nie mam foremek. Cukierniczych nie lubię, bo są przesiąknięte wyjątkowo agresywną waniliną)
Danuśka,
mój adres : krystynaew@wp.pl
Krystyno,
masz jak w banku muszle, z Kapitanem cichalem wynajdziemy coś specjalnie dla Ciebie, żeby było blogowo! 🙂
Moje muszle (a mam ich sporo) są z Florydy, dziecko zbierało.
Dobra, będę dzisiaj z Wami świętować, tylko co powie na to mój ślubny- ulubiony.
muszlęce też dałem, powyżej
Danuśka,
zdjęcie doszło,bardzo dziękuję .
Dziękuję też za wszystkie informacje o foremkach .
Jeszcze o foremkach – http://www.agdom.pl/shop/pr2x748.html – tu twierdzą, że forma na 9 magdalenek kosztuje 40 zł
…Krystyno,
to ja juz nie zamieszczam, *tembardziej*, że co ja rusz, to telefon 🙄
Poniedziałek czy co?!
Jakby nie patrzyć drogie te formy, bo jedna nie wystarczy, przecież nie będę piekła po 9 sztuk! Muszę dorosnąć do tego zakupu 😀
Małgosiom (w tym śląskiej!) wesołego świętowania. I humorów przednich. A także wszelkich rozkoszy (cokolwiek by to miało znaczyć a jak wiecie zrozumienie intencji autora leży w głowach cztelników).
http://www.allegro.pl/item927213267_foremki_magdalenki_5_szt_gratis.html jeścio raz 😉
Malgosiu, najlepsze imieninowe zyczenia, radosci na co dzien i „zelaznego” zdrowia. 😉
Alicjo, ciesze sie, ze potwierdzasz to o czym wczesniej pisalysmy!
A wczesniej spotkamy sie w Warszawie. Mam nadzieje, ze bede mogla przyjechac. Juz sie ciesze na zapas.
Co do historii magdalenek, w moim Larousse Gastronomique z 1984 przeczytalam, ze przypisuje sie je kucharzowi Talleyrand’a (Avice) ale i tradycji tego wypieku w Commercy i nadaniu nazwy madeleine przez S.Leszczynskiego. Spopularyzowala je pozniej w Wersalu Maria Leszczynska, zona Ludwika XV.
Joel Robuchon, znany francuski gastronom, podaje piec przepisow na magdalenki, z miodem, cytryna, czekolada, pistacjami i orzeszkami laskowymi. Jesli ktos chce, moge podac.
Byli gosice, cala trójka. Slawek, Wojtek i jakis miejscowy. Fajny chlop. Zabrali cala poczte butelkowa a dla Jolki zostawili wspaniala butle Armagniacu. Stolówka przyzakladowa stanela na wysokosci zadania. Potem niestety musieli opuscic goscinne, co tu mówic progi. Do Wiednia zamówiona cesarska. Jutro Wojtek jedzie do Warszawy. Brama powitalna mile widziana.
Mozna spokojnie odbudowywac stany zapasów pocztowych. Jak to na wiosne.
Pan Lulek
NO TO DO ROBOTY, jak powiedział Gospodarz! ➡ ➡ ➡
O celu badań/książki już pisałam, ale powtórzę raz jeszcze. Moim celem jest analiza naszego blogu z punktu widzenia wspierania konstruktywnych reakcji, zachowań pozwalających kryzys normatywny ? wynikający z fazy życia ? przekształcić w rozwojowy, unikając tym samym stagnacji lub przerodzenia się kryzysu rozwojowego w kryzys traumatyczny.
Chcę przeprowadzić badania, z chętnymi Blogowiczami, w roli ?próby badawczej?.
Zastosowana zostanie metodologia naukowa i dochowane będą standardy etyki badań naukowych.
Do badań zapraszam wszystkich chętnych.
Skoncentruję się na dwóch ostatnich stadiach kształtowania tożsamości według klasyka tej problematyki E.Eriksona: VII. Twórczość a stagnacja i VIII. Integralność a rozpacz.
Pytania stawiane osobom w wieku ?dojrzałym? będą zorientowane na radzenie sobie z zadaniami rozwojowymi, jakie pojawiają się w tych stadiach i na role naszego blogu w ich realizacji.
Osoby metrykalnie młode, jeżeli zechcą wziąć udział w projekcie, proszone są o dzielenie się swoimi odczuciami na temat ?życiowych pożytków? wynikających z blogowych relacji z ?dojrzałymi?.
Badania są anonimowe i całkowicie dobrowolne. Można do nich przystąpić w dowolnym momencie i w dowolnym momencie z nich zrezygnować. Przy czym osoby decydujące się później przystąpić do projektu, będą proszone o udzielenie odpowiedzi na pytania wcześniej zadawane.
Zapraszam również tych, którzy nie uczestniczą w życiu blogu w sposób aktywny a jedynie go czytają. Chętnie zapoznam się też z wypowiedziami tych, którzy z różnych powodów, zawiesili swoje bywanie przy stole Łasuchów.
Każdą osobę decydującą się na przesyłanie mi odpowiedzi bardzo proszę o zaznaczenie czy życzy sobie występować w książce pod swoim blokowym nickiem, czy też pod pseudonimem nieznanym na blogu. Proszę o zaznaczanie tych partii swoich wypowiedzi, które nie powinny być cytowane w książce.
Odpowiedzi na stawiane tu pytania proszę przysyłać na adres:
nota7@o2.pl
A oto dwa pierwsze pytania:
1. Kiedy (w jakim wieku, okolicznościach życiowych) usłyszałaś/usłyszałeś po raz pierwszy w życiu o Internecie, jaki był wtedy Twój stosunek do Internatu i jak zmieniał się w czasie (pod czyim wpływem, w jakich okolicznościach)?
2. 1. Kiedy (w jakich okolicznościach życiowych) zetknęłaś/zetknąłeś się po raz pierwszy z blogiem łasuchów, jakie były Twoje pierwsze odczucia z nim związane, jak się zmieniały z czasem, co przesądziło, że na nim bywasz (tylko czytasz, zawiesiłaś/zawiesiłeś bywanie)? ? to pytanie do Blogowiczów
2.2. Kiedy ( w jakich okolicznościach życiowych) zdecydowałeś się pisać blog, jakie były Twoje pierwsze odczucia z tym związane i jak się zmieniały w czasie? ? to pytanie do Gospodarza
Po opracowaniu odpowiedzi na te pytania będę zamieszczała kolejne.
W miarę możliwości odpowiem na wszystkie pytania, które pojawią się ze strony Szanownych Badanych.
Małosiom moc najlepszych życzeń imieninowych 😆 😆 😆
http://picasaweb.google.pl/cichal05/Ananasy#
Już czekają na Alicję, żeby przekazac Krystynie!
No proszę taki Proust szukał straconego czasu przez 13 lat
pisząc swoje wielkie,siedmiotomowe dzieło.
A my szukaliśmy foremek do magdalenek tylko przez 1 godzinę
i znaleźliśmy, aż siedem możliwości ich zakupu.
Och – co za czasy ! Co za blog !
A Alina gotowa podrzucić kolejne przepisy !
Mnie interesowałyby magdalenki cytrynowe i czekoladowe.
D’avance merci.
Alicja + Della = Delicja 😆
Delicjo! Jak dobrze pójdzie, to we wrześniu chcę jechać do Prowansji. lalala. Vive la France!
Jotko,
bardzo ogólne te pytania 🙄 Przypomina mi się wypracowanie miejscowego chłopa na temat „Gdzie byłem i co robiłem, kiedy biły dzwony?” Chodziło o dzień żałoby z powodu interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji w sierpniu 1968. Chłop, wówczas ca 15-letni, napisał:
„Kiedy biły dzwony, stałem na pryzmie z obornikiem, wsparty o widły…”
Ja nie pamiętam, kiedy i w jakich okolicznościach usłyszałam o internecie 🙁 Gdyby dzwoniły wówczas dzwony… 🙄
Alino, ja dygam i poproszę przepis na magdalenki cytrynowe i z orzechami laskowymi
Ja się skaleczę! Zgagę od wczoraj wcięło, w kącie stoi za nasze grzechy, czy co? A może potomstwo przyjechało?
Nemo, jak napiszemy w krótkich żołnierskich słowach, to moze nie dostaniemy dwójki (teraz to pałka) za „nie rozwinięcie tematu”?
Małgosiu,
najlepsze życzenia imieninowe, pięknego dnia niezależnie od pogody! 😀
Delicjo – posłuchaj, co Cię czeka!
http://www.youtube.com/watch?v=lJLbbySWqpQ&feature=related
Może ja nudna jestem z tymi foremkami ale gdyby kupić 3 komplety takich foremek http://www.pomocnicykuchenni.pl/formy-do-pieczenia,foremki-muszelki-komplet-8-szt-sr-4,35,0102311002,931.html to by było za 15 zł 24 foremki (3 komplety). Wprawdzie kształt nieco inny ale muszelka jest (nawet mi się bardziej podoba niż te podłużne).
Żabo,
w krótkich, żołnierskich słowach?
– ciekawość
– rosnąca ciekawość
– irytacja
– rosnąca irytacja
– zniechęcenie, rosnąca wściekłość
– mordercze myśli (pod adresem ludzi z Mozilli niezdolnych do wyprodukowania wersji firefoksa zdolnej do funkcjonowania w OS X 10.3 👿 )
Doroto z P.
a pomyślałaś, jak będziesz napełniać te foremki i umieszczać w piecu? Na dużej blasze? I czy one będą stabilne po napełnieniu ciastem i się nie przechylą na jedną stronę?
4994 –
Ja dostałam od dorotola foremkę w kształcie rozpłaszczonej żaby, bardzo by się rozmiarem na magdalenkowe ciasto nadawała, sęk w tym, ze w sklepie była tylko jedna.
Nemo – pewnie masz rację, że te foremki mogą sprawiać trudności podczas ich używania. Prawdę mówiąc przeszła mi przez głowę myśl, że mogą nie ustać w piecu, tylko ją jakoś od siebie „odsunęłam”. Nic to – prędzej czy później jakaś forma się znajdzie.
Nemo,
i tak właśnie ma być 😎
Żabo,
żadnych krótkich żołnierskich słów, żadnych ocen 👿
Prawie jak u Prousta: strumień świadomości. A jak ktoś chce to może być i pod – i nad-, byle szczerze, bez cenzury i kombinowania 😆
Bardzo prosze:
Magdalenki cytrynowe: proporcje na 28 ciasteczek (foremki 8cm)
200g masla, 200g cukru pudru, 80g maki, 8Og zmielonych migdalow, 6 bialek, 1lyzka stolowa miodu, starta skorka 2 cytryn, 6cl swiezego soku z cytryny. Rozpuscic maslo podgrzewajac je ok.5mn, przelac do miseczki i ostudzic. Przesiac razem cukier i make, dodac zmielone migdaly. Ubic lekko bialka, dodac mieszanke maki, cukru i migdalow, ubic razem. Dodac rozpuszczone i schlodzone maslo, miod, starta skorke i sok z cytryny. Wymieszac dokladnie. Wypelnic foremki uprzednio posmarowane maslem i posypane maka (chyba ze sa to foremki z plastiku). Schlodzic foremki przez godzine w lodowce. Piekarnik 190°(t.5). Piec 12-15 minut az beda zarumienione i lekko stwardniale. Wyjac z piekarnika i z foremek, pozostawic do schlodzenia na siatce.
Czy ktoś z szanownego towarzystwa robił żurek na wędzonej kiełbasie? Mam zakwas od chleba i kawałek zamrożonej lisieckiej i wielką ochotę na żurek. Czy na tym da się uwarzyć coś żuropodobnego? Marchew, seler, czosnek, majeranek stoją do dyspozycji, ale moje dawniejsze próby z żurem z butelki, przywiezionym z Polski, przynosiły rezultaty bardzo niskiej próby, więc dałam sobie spokój na lata… 🙁
Pamietam, ze juz podawalam ktorys z tych przepisow i nemo wyrazila zdziwienie, jak to, magdalenki tylko z bialek? 😉
Dalszy ciag, magdalenki czekoladowe: na 25 do 30 ciasteczek (foremki 8cm), 200g masla, 150gczarnej czekolady, 200g cukru pudru, 80g maki, 80g startych migdalow, 6 bialek, 1 lyzka stolowa miodu.
Rozpuscic maslo jak w poprzednim przepisie, rozpuscic czekolade, najlepiej w kapieli wodnej, ostudzic, przesiac cukier i make, polaczyc z migdalami, ubic lekko bialka, dodac make, cukier i migdaly mieszajac dokladnie. Dodac maslo i miod i na koncu rozpuszczona schlodzona czekolade, wymieszac. Wypelnic foremki posmarowane maslem i posypane maka, wstawic do lodowki na godzine. Piec w temp. 190° przez 12 do 15 minut. Wyjac z foremek i ostudzic na siatce.
Magdalenki orzechowe: 200g masla, 250g czekolady mlecznej z orzechami, 200g cukru pudru, 80g maki, 80g startych orzeszkow, 6 bialek.
Sposob przygotowania ten sam, czekolade rozpuscic i schlodzic i dodac na samym koncu, dobrze mieszajac calosc. Piec jak wyzej.
Mala uwaga: foremki przed upieczeniem powinny byc wypelnione prawie ze do brzegow.
Ja się skaleczę!!!!!! Jak już drzewiej pisałam mam nowy modem do internetu. Mozna się połączyć w dwojaki sposób: UMTS/GSM – GPRS lub CDMA -EVDO. W zależności od wybranej opcji, antenkę podłącza sie do gniazda z jednej, bądź drugiej strony modemu. Okazało się, ze mam możliwość korzystania z tej drugiej, nowej dla mnie, opcji, bo niedaleko jest przekaźnik i, że przesyła dane dziesięciokrotnie szybciej niż dotychczasowa. Ujmę to w prostych, żołnierskich słowach: rozbestwiłam się. Tymczasem od przedwczoraj mam tylko tę wolniejszą wersję połączenia i po prostu mnie skręca. Niezwykle łatwo jest się przyzwyczaić do lepszego.
Z tego samego powodu (przyzwyczajenia do lepszego) jadę jutro zakupić pilarkę (taką ręczną krajzegę), bo będę musiała kilka desek przyciąć pod kątem i chcę, zeby to ładnie i równo wypadlo. Miałam taką piłę, ale chyba nóg dostała.
Dzień dobry Wszystkim,
Najlepsze życzenia dla Małgosi W. i innych Małgoś. Jak zwykle uroczystości imieninowe będą przedłużone do toastu o mojej 20:00.
Nie było mnie tutaj kilka dni, ale podczytywałem, a tu się dzieje!
Pomijając Rejs, szykują się minizjazdy, zjazdy, makrozjazdy, zjazdy właściwe itd. I to gdzie – w mojej Warszawie, a beze mnie, bo to maj, póżniej wrzesień. Co za cholerny (modne ostanio słowo, ale ja w dosłownym znaczeniu) diabeł podkusił mnie pójść na to cholerne (też dosłownie) ogrodnictwo. Kiedy wszyscy sobie jeżdżą, żyją, to u mnie akurat szczyt sezonu, a właściwie to on zaczyna się już za kilka dni. Chyba pójdę w ślady Żaby i też się skaleczę! O!
Gdy ktoś patrzy na efekt mojej pracy, czyli jakieś tam ładne kwiatki, kompozycje bylin czy krzewów, często słyszę „jaki piękny masz zawód, tylko pozazdrościć”. Nie wiem czego można tu zazdrościć.
Jotka,
Skoro do badań zapraszasz wszystkich, to też wyślę Ci, o co prosisz.
Marchwi do żurku nie daję, seler, czosnek, cebula. Kawałek pietruszki, ale niekonieczny. Majeranek oczywisty, dyżurne. Przy kiełbasie z solą ostrożnie. Ugotować warzywa, rozprowadzić zakwas wywarem, kiełbasę albo ugotować, albo pokroić, podsmażyć, dodać do żurku i prawie zagotować. Poczekać aż się przegryzie.
Juz pisałam, ze nie piszę się na magdalenki, ale chętnie bym się zapisała na szwajcarskie „niedźwiedzie łapy” – też nie mam foremek, mam orzechy i czekoladę i naprawdę mi smakowały u znajomej. Nemo – pieczesz? W czym?
Alino,
nigdy nie wyrażałam zdziwienia na temat magdalenek z samych białek. Mnie nic nie dziwi 😎
Ana podała wówczas dosyć klasyczny przepis na magdalenki, a Ty – ten z białkami i migdałami, na co Krystyna zmartwiła się, co zrobić z pozostałymi żółtkami. Nazajutrz uznała, że jak magdalenki, to raczej klasyczne.
Zabo ta foremka pochodzi z napowaznieszego i najslynnieszego rynku antykami w Berlinie i rzeczywiscie byla jedna, kupilam ja na symbol kuchenny Zabich Blot
Jotka przykro mi przylaczam sie do Nemo, pytania sa za sztywne…
Nowy, ja nie ogrodnik a zootechnik i jak pracowałam na państwowym to nigdy nie było takiego czasu, zebym mogła wziąć urlop. Albo się cieliło, albo kociło, albo strzyża, albo stanówka, albo siano, albo żniwa. A jak już nic nie mozna było znaleźć to chociaż wypas krów na ścierniance. I przygotowanie do wystaw (kilka miesięcy!) a potem wystawy.
Jak już wylądowałam na swoim, to byłam jedna do wszystkiego (odpadły wystawy za to doszło pasienie), plus dzieci i karmienie pana męża.
Może potrzymajmy kciuki za naszych skoczków. Żeby im jak najlepiej poszło.
wiem, dorotolu, tylko właśnie mi chodzi o to, że jest wybitnie nadająca się i byłyby świetne ciasteczka, tylko jak po jednemu je piec? Może piec w foremkach muszelkowych i jedno takie na dodatek?
Nowy! Parę dni temu ucieszyły Cię strony poświęcone Gałczyńskiemu i Broniewskiemu. Pisałeś, że nie chcą się odtwarzać nagrania wierszy. Może z YouTube się uda. Np.tu: http://www.youtube.com/watch?v=x_aICiJIBEc&feature=related . Jeszcze kilka znajdziesz (za dużo nie ma ale zawsze).
Nemo,
Moje kulinarny specjalista twierdzi że do dobrego żurku, poza zakwasem, przydałby się dobry, mięsny wywar. Kiełbasa to w zasadzie dodatek…
Pyro,
nie piekę, bo nie mam takich foremek. Ogólnie nie przepadam za suchymi ciastkami, wolę takie z owocami, kremami…
Baerentatzen – coquillages – zampe d’Orso są bardzo popularne wśród dzieci.
A propos niedźwiedzi, to w nowym berneńskim parku niedźwiedzim nad rzeką w centrum miasta przyszły na świat młode 🙂 Ich ojciec w ubiegłym roku został postrzelony przez policjanta, gdy zaatakował psychicznie niezrównoważonego osobnika, który wdarł się na misiowe terytorium. Obaj – miś i osobnik – przeżyli konfrontację. Misiowi na pamiątkę została kula, gdzieś w kosmatym cielsku.
Żabo, ewo,
dziękuję 🙂 Mam też kawałek wędzonego boczku, to może dodam do wywaru?
Nemo, mam nadzieje, ze Cie nie urazilam, obca mi jakakolwiek mysl krytyczna 😉
Dla Pani na Zabich Blotach. Nie Galczynski ani Broniewski za to Cash i Nelson:
http://www.youtube.com/watch?v=0fdCuRKatjs
Zurek (czy też biały barszcz) był zupą z zasady bezmięsną.
Moj pierwszy kierownik w PGRze pochodził z nienajuboższego gospodarstwa z kieleckiego i mówił mi, ze barszcz jadło się tam trzy razy dziennie: na śniadanie i kolację biały z chlebem, a na obiad czerwony z ziemniakami. Za jego czasów kucharki nigdy nie gotowały żurku.
Nemo nad czym sie zastanawiasz ta kielbas jest dobra, ja dodaje nawet niemieckie kielbaski do zurku i nikt nie narzeka
Wiesz, yyc’u, że to lubię 😀
Nemo,
na G. Slasku zurek byl musowo na wedzonce! Wedzona kielbasa nie powinna/po mojemu/ wiec tam wadzic.
Malgosi: Wszystkiego najlepszego, stu lat w dniu imienin!
pepegor
Wiem i tutaj wersja gdzie sie chlopcy ruszaja. Doszedl do nich Merle Haggard i Kris Kristofferson. Moge tego sluchac czesto wiec i do Zabich Blot i Wilczych Jarow podsylam bo i aura i miejsce pasuja jak ulal dla tych.. „ghost riders in the sky…”
http://www.youtube.com/watch?v=FEJyxgrbi10
Nemo,
Olawszy eksperta otworzyłam „Kuchnię polską” z lat 60-tych i tam jak byk widnieje żur na boczku lub kiełbasie. To że ja mam inne preferencje kulinarne nie oznacza że twoja wersja ma być gorsza.
Śmiało próbuj i daj znać jak wyszło.
Żabo,
W tej samej książce widnieje żur na mleku, ale wzbogacony jest skwareczkami – niby bezmięsny, ale wegetarianie by się obrazili ;-).
Jotka !
Wymagasz zbyt wiele. Na tak dlugie pytania nie da sie odpowiedziec. Przynajmniej w moiom wieku i na moim stanowisku. Proponuje, zebys wzorem swoich poprzedników, ze wspomne Kopernika, Fermiego i innych odbyla podróz studyjna na przyklad do Padwy. Tam na placu jest miejsce na idealny pomnik dla Twojej magnifikalnej osoby. Nie zapomnij prosze zabrac ze soba Jolinka51. Ona jest wspanialym przewodnikiem i zna sie na dobrym jedzeniu.
Stypendium tez sie jakos uzbiera.
Pan Lulek
dorotalu,
nemo pisała, że ogólne zbyt a to raczej przeciwieństwo sztywności. Sztywne ogranicza, ogólne daje zbyt duży luz, no to z czym się zgadzasz albo nie zgadzasz? 😯
A tak, „między Bogiem a prawdą”, pytania można formułować w różny sposób. Istotne jest to żeby wiedzieć jaki rodzaj informacji chce się uzyskać i jakiego klucza użyje się do ich interpretacji. Więcej zaufania Koleżanki Blogowiczki !!! 😎
Żabo,
Znam to doskonale, ja tylko tak, aby ponarzekać. 😀
Fakt, jestem tu uwiązany czasowo, ale w tych zawodach tak już jest, czasami jeden, dwa dni wystarczą, żeby wszystko diabli wzięli.
Doroto z Poznania,
dziękuję bardzo. Włączyłem urywek, całość przesłucham w domu. Wczoraj, przeglądając moje książki zatrzymałem się ponownie, po kilku latach, na „Matka odchodzi” Różewicza. Bardzo piękne.
a55b – 😆
Nowy, jak będziesz pyszczył na swoją profesję, to rzucę w Ciebie kolejnym wierszykiem! 😛
Znasz?
Ogrodnictwo, rzecz święta. Pan Bóg gdy świat stworzył,
najpierw se na uciechę ogródek założył…
Wszystkiego Najlepszego dla Malgosi W….
http://www.youtube.com/watch?v=KD_HeAwpVB8
Dobze, ze ja nic nie mlówila!
Panie Lulku,
nie znam takiego pojęcia: „nie da się” 😆
Jak się chce to się da, oczywiście absolutny szacunek dla wolnej woli 😀
Odrębną sprawą jest Pańskie stanowisko, tu również pełen respekt.
Nie pojmuję tylko po co mam jechać do Padwy 😯 Czy właśnie tam wyznacza mi Pan spotkanie celem udzielenia ustnych odpowiedzi na moje pytania?
A na pańskich odpowiedziach, nie ukrywam, zależy mi bardzo.
Czy to naprawdę musi być Padwa? Może znajdziemy jakies inne dogodne miejsce 😆
Alino,
tylko się nie przejmuj moją drobiazgowością 😉 Ja po prostu na ogół się nie dziwię, dlatego zareagowałam 😀
Żurek będzie krzyżówką „żuru na wędzonce” (do warzyw dorzuciłam kawałeczek boczku) i „żuru świątecznego ludowego” – okraszę cebulą i kiełbasą pokrojonymi w drobną kostkę i podsmażonymi na tłuszczu. Zapach już apetyczny, bo do wywaru dodałam ząbek czosnku, a następny dojdzie rozgnieciony na koniec. Jaja już ugotowane.
Przepisy z „Kuchni polskiej regionalnej”.
Do starej „Kuchni Polskiej” nawet nie zaglądałam, bo chodziło mi konkretnie o kiełbasę lisiecką. Ona jest raczej chuda i ugotowana zamieniłaby się pewnie w jakiś wiór 🙄
Nowy,
czekam z niecierpliwością 😀
Do żurku z kiełbas bardzo nadaje się – wbrew pozorom – myśliwska. Się cienko plasterkuje, a ona nadaje całości zapach dobrej wędzonki.
Wierszyk kolejny (a właściwie piochna) pcha mi się na klawisze. Czy ktoś z byyyyyłych studentów to zna? W latach 60-tych było to przebojem politechnik.
Grochówkę lubię na wędzonce
i flaczki też, i polskie słońce
wschodzące
nad miedzą…
Dzie-e-e-e-e-e-ewuszki
i dewolaj, i zimne nóżki,
fistaszki z puszki oraz gruszki,
co nad miedzą
siedzą…
Uwielbiam wuja, co jest w mamże!
I stryja, który siedzi tamże!
Całymi dniami czekam aż
pewnego typa ujrzę twarz
i powiem jemu: chamże!!!
Bo od Krakowa jedzie fura,
na furze siedzi Waligóra.
I po cholerę on tam jedzie?
I tak tam nic nie wskóra.
😆
Jotka, bedziesz mogla skrzyzowac nasze odpowiedzi, Nowego i moje, bo odpowiedzialny jest za moja tu obecnosc…
Alina,
napisz o tej jego odpowiedzialności, bardzo proszę 🙂
Jotka pisze: „A tak, ?między Bogiem a prawdą?, pytania można formułować w różny sposób. Istotne jest to żeby wiedzieć jaki rodzaj informacji chce się uzyskać i jakiego klucza użyje się do ich interpretacji.”
Tylko dla mnie to wyglada, ze do z gory zalozonych tez chce sie uzyskac pasujace do nich odpowiedzi do tego uzywajac odpowiedniego klucza do ich interpretacji. A jak sie uzyje innego klucza to co? Interpretacja i wnioski beda inne? To ile w tym naukowosci skoro mozna uzyskac dowolne odpowiedzi i wyciagac dowolne wnioski i w zaleznosci od klucza je dowolnie interpretowc? Pytam z czystej ciekawosci i uzyje odpowiedniego klucza do interpretacji ewentualnej odpowiedzi.
Kochani, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam ……przepraszam Wszystkich, szczególnie Gospodarza ! 😳
Przyrzekam, że prędzej sobie paluchy ciachnę, niż po 24:00 cokolwiek napiszę. Napisałam … co napisałam 😳 , bo pierwsze o czym pomyślałam to, to, że Alicji pewnie zrobiło się przykro i smutno a bardzo Ją lubię (jak i Was wszystkich). Potem – oczywiście jak już poooszło – pomyślałam, że może Gospodarz się źle czuje a coś Go bardzo zdenerwowało, bo przecież zawsze jest taki delikatny. Czy ja do „jasnej ciasnej” nigdy się nie nauczę, najpierw z pół godziny pomyśleć a potem mówić albo pisać ? 🙁
Gdyby nie cyrk z Lufthansą, to bym nawet nie wiedziała jakiego zamieszania (znowu) narobiłam. Zupełnie jak hipopotam w malutkim sklepie z kryształami. Sprawdzałam skrzynkę pocztową, żeby zobaczyć, czy moje Dziecko już coś wie a tu maile od Alicji, Ewy ze „sprawozdaniem” co się działo. A nie miałam nawet czasu rano włączyć komputera, bo zaspałam, przyjechała przyjaciółka po słowa pocieszenia, zamek w drzwiach pokoju dzieci zupełnie się zepsuł i trzeba było iść po nowy i wymienić, a rolady i ciasto czekały. Czyli w maciupcim promilu zostałam ukarana za nocny eksces.
Jeszcze raz baaardzo przepraszam i przyrzekam poprawę. 🙄
Małgosiu W. przyjmij proszę z okazji imienin; najserdeczniejsze życzenia szczęścia, zdrowia i radości 😆 😆
Ja jestem czerwcowa 😉
Zgago i żeby to było już ostatni raz … 🙂
jotko jutro napiszę bo nie mam dzisiaj weny …
yyc dlatego każdą rzecz można naukowo udowodnić …. 😀 … jotka ma myśl a my jej dajmy argumenty … każdy jak chce i jak uważa … najwyżej błędne odpowiedzi będą odrzucone … 🙂
Panie Lulku to wizyta była błyskawiczna ale intensywna … a ten trunek trzeba zostawić na wernisaż portretów wnuczki …. 🙂
Zgago – dobrze, że jesteś. Nie rób tego, żeby „najpierw z pół godziny pomyśleć a potem mówić albo pisać”. Po pierwsze szkoda czasu, po drugie taki Twój urok, który chyba, nie tylko ja, lubię.
1. Czy blogowicze zauważyli wpis Żaby o zakupie piły ? Ja wiem ,że Żaba musi wszystko umieć ,bo na fachowców nie zawsze może liczyć ,ale że będzie ciąć deski i to elektrycznie ,to tego nie spodziewałam się . Bardzo zdolna z niej kobieta .
2. NOWY – Ty masz bardzo piękny zawód ! Niedalej jak wczoraj wspominałam o spacerze w parku oliwskim .I tam ,choć zima ,widać efekty pracy ogrodników – starannnie uformowane krzewy ,przycięte równo szpalery drzew tworzących małe i duże aleje .To praca kilku pokoleń ogrodników .Gdzie tam kilku ,pewnie kilkunastu ! A wszystko po to ,aby cieszyć oczy spacerowiczów .
3.CICHAL – te piękne owoce to ja odbieram od Ciebie witrualnie .Alicja po drodze zjadłaby je ,a zresztą u nas także są do nabycia ,więc nie będziemy jej obciążać .Zawsze z przyjemnością będę oglądać Twoje ciekawe fotografie .
4. NEMO – a ja się dziwię ,że Ty ,nasz ekspert od spraw wszelakich pytasz o żurek .To chyba chwilowa kokieteria ,że niby Nemo czasami czegoś też nie wie .Ja w to nie wierzę i i już . 🙂
5.NEMO i DOROTA z Poznania – te ostatnie foremki też mi się podobają .A układać je można nie na blasze ,ale na ruszcie z prętów .Wtedy foremki będą stabilne .Tak mi się przynajmniej wydaje .Zastanawiam się nad ich kupnem .
6.JOTKA – jutro na spokojnie zastanowię się nad odpowiedziami na zadane pytania .
ja gotuję taki niby żurek, nazywany u mnie zalewajką. Pokrojoną kiełbaskę (wędzoną) wrzucam do wody, dodaję posiekaną drobno cebulę nie za dużą, ok. 3 ząbków czosnku, ziele angielskie, pieprz i listek laurowy. To wszystko się musi nieco pogotować, w tym czasie obieram kilka niedużych ziemniaków i pokrojone w kostkę wrzucam do tego co się tam gotuje, dorzucam jeszcze majeranku i jak ziemniaki są gotowe wlewam trochę żurku z butelki, ale ostrożnie, żeby zupa nie była zbyt kwaśna. Oczywiście trochę soli do smaku. I gotowe, szybko i prawie z niczego 🙂
Jolinek to ja ide poogladac Olimpiade. Tak mysle, ze juz nam zostala chyba tylko jedna szansa na medal Kowalczyk na 30km? Czy Sikora biegnie na 50km i czy ma szanse medalowe? Niestey tutaj na codzien nie pokazuja ani nie podaja zadnych info o narciarstwie biegowym. Mimo, ze taka masa ludzi biega i Kanada ma w tym dobre tradycje bo i chyba jakichs medalistow im sie zdarzylo miec to w mediach glucha cisza. Szkoda. U mnie pogoda do biegania idealna. Snieg, piekne niebieskie niebo pelne slonce i -5C 🙂
Jeszcze dwa słowa o żurku / barszczu /,który był z zasady bezmięsny .Pewnie ,że bezmięsny ,bo przecież na wsi ,nie tylko kieleckiej ,nikt nie jadł mięsa na co dzień ,jak obecnie .Jak było świniobicie ,to potem przez jakiś czas było mięso ,oszczędnie dzielone .Kto dziś pamięta o przednówku ? Nie wydaje mi się ,że taki postny barszcz dziś by nam smakował .Taki na wędzonce ,chociażby na dobrych wędzonych kościach ,z dodatkiem kiełbasy jest zdecydowanie lepszy .
Dzisiaj za tych co ostatnio intensywnie pracowali. A zdrowie Malgosiów. Dobrze napisane, co ?. Jolinek51 nawet nie wiedziala, za sama sie zapisala za Pania Domu podczas wernisazu portretów mojej wnuczki. Najlepiej gdyby zabrala ze soba Jej Magnificencje w podróz studyjna. Najlepiej z ksieciem malzonkiem. Moze byc wlasny.
Za wszystkie Malgorzaty. Doktora Fausta mozemy chwilowo pominac.
Toast !
Pan Lulek
Kochani jeszcze raz wielkie dzięki za tak miłe życzenia. Wasze zdrowie!!!
Zgago,
Dobrze że wróciłaś 😆
Jaka szkoda, że nie możecie poczuć nosem chlebka, który mi się właśnie upiekł! Z jakiejsi pszenicy „purpurowej”, z mojego ulubionego młyna (taki się wylosował, pisałam kiedyś, że kupiłam 15 torebek mieszanek chlebowych, każda inna). Puka ładnie, ciekawe, co się okaże, kiedy go rozkroję…
No to wszystkiego najlepszego Małgosiom (tej czerwcowej też- a co!). Dla nich imieninowy toast.
A toast urodzinowy to za Fryderyka Chopina (za tydzień będzie drugi).
yyc pisze:
„Tylko dla mnie to wyglada, ze do z gory zalozonych tez chce sie uzyskac pasujace do nich odpowiedzi do tego uzywajac odpowiedniego klucza do ich interpretacji. ”
Owszem yyc, tak się może zdarzyć i zdarza się niestety. Jest to kwestia albo braku warsztatu metodologicznego albo braku rzetelności. Jak w każdym zawodzie, jak w każdej pracy. Zdarzaja się ludzie niedouczeni, nierzetelni.
Przy dobrym warsztacie metodologicznym, konsekwencji w stosowaniu właściwej metodologii, rzetelności, raczej nie ma na to miejsca.
Chętnie przytaczam anegdotę zapożyczoną od N.Postmana. Dwóch teologów wiodło przez lata spór o dopuszczalność równoczesnego modlenia się i palenia papierosów. Robili to z całą powagą, pilnie poszukując argumentów. Niestety nie mogli dojść do konsensusu. Niezależnie od siebie wysłali pytanie do papieża i czekali na rozstrzygajacą odpowiedź. Tymczasem jeden dostał odpowiedź: „tak, dopuszczalne” a drugi: „nie, niedopuszcalne”. Dlaczego? Pierwszy zadał pytanie: czy dopuszczalne jest modlenie się w czasie palenia? I otrzymał odpowiedź: tak dopuszczalne, każda chwila jest dobra na rozmowę z Bogiem. Drugi zapytał: czy dopuszczalne jest palenie w czasie modlitwy? I otrzymał odpowiedź: nie, niedopuszczalne, jak można w czasie rozmowy z Bogiem zajmować się czymkolwiek innym?
Pytania a raczej sposób ich formułowania należą do tak zwanych „niewidocznych technologii”. Od sposobu ich sformułowania zależy w dużej mierze kształt uzyskanej odpowiedzi.
Warsztat badacza to między innymi wiedza o sposobie działania niewidocznych technologii i właściwe, zgodne z etyką, ich stosowanie, właściwa interpretacja.
Ewa z Poznania u Doroty
Zgago, jesteś! Jaka ulga! Nie znikaj więcej, bardzo proszę!
Toast wzniesiony wczoraj przefiltrowana pigwowka.Obowiazkowo
trzeba bylo sprobowac. Dobra !
Pisze z komputera Osobistego-bez polskich czcionek.
Alicjo – Osobisty wyraza glebokie ubolewanie,ze Jerzor
nie przyjezdza w maju.Moze jeszcze zmieni zdanie ?
Zgaga jest – uff !
Alino-dzieki za przepisy.
Nasz przyjciel robi pyszny bialy barszcz z dodatkiem gasek,
ale teraz nie sezon na gaski,chyba ze ktos ma w zamrazalniku.
Sprawa jest powazna-idziemy na warsztat Jotki.
Zgago absolutnie nie widze powodu byś mnie przepraszała. Nie czułem się obrażony. Ale cieszę się, że jesteś. Myślę, że to nie ostatnia nasza przygoda. Ale to jest urok naszego blogu.
Jo żech mieszkoł w Glajwitz i znom co jest na banhofie pizło dwie!
Żabo – Inka nie przyjedzie, bo leży sobie na neurologii i jęczy. Zabrali ją w sobotę, bo ani rączką, ani nóżką – coś strzeliło i plany w łeb wzięły. Dzwoniłam, żeby powiedzieć, że Wawrzyniec ją zabierze, a tu wieść, że w szpitalu i cierpi. Od niej się dowiedziałam, że przyjęli ją z dyskopatia, ale czy to to, czy co innego, to wyjdzie dopiero na RTG. A prześwietlić nie mogą, bo zgięta w hak. Poleciała tam Młodsza, razem z córką Inki pomogły się jej przebrać, jutro spotkają się tam w południe i może uda im się ją wykąpać. Ja zadwoniłam do Marialki (ona w tym szpitalu też ma dyżury) i mówię, żeby coś może zadziałała, bo Ina od soboty i przyjęcia lekarza na oczy nie widziała. O! M. oddzwoniła za pół godziny i Pyrze dostało się na tzw „ryj i mordę” – za szerzenie plotek i potwarzy. Powiedziała, że przyjęli ją po zbadaniu przez dwóch dyplomowanych specjalistów, terapię zapisali, mogłaby doskonale leczyć się w domu, bo choroba nie grozi życiu, a w szpitalu jest po prostu wygodniej. Dyskopatia jest nieprzyjemna ale z gruntu niegroźna. Podziękowałam, przeprosiłam. Że nieprzyjemna, to wiem z własnego doświadczenia. No i tak wyszło, że Wawrzyniec nie musi już jej wozić.
Krystyno,
to nie żadna kokieteria 😉 Chodziło mi o wykorzystanie kiełbasy lisieckiej i napisałam już, co zrobiłam. Wyszło tak sobie, daleko od smaku żurku w jednej z restauracji w Wieliczce, który zapamiętałam i uznałam za wzorcowy. Zjeść się dało 🙄
Co do kształtu foremek i ich umieszczania w piecu, to ja mam właśnie kiepskie doświadczenie z wstawianiem małych babeczek (chyba z tej samej firmy, bo mam je z Polski) na ruszt. Łatwo się przekrzywiają wpadając między pręty. Mój piekarnik jest staromodny, ruszt trzeba wysuwać ręcznie, wsuwając można poprzewracać foremki 🙄 Można sią też poparzyć. Wolę więc stabilniejsze formy. Tutaj nikt takich zabawek nie sprzedaje, formy np. do muffinów są praktyczne, na serię babeczek, a nie pojedyncze sztuki.
Co do palenia w czasie modlitwy, to myślę, że nietaktem byłoby palić papierosa i modlić się jednocześnie o zdrowe płuca 🙄
Gospodarzu, 😆 😆 Dziękuję.
Na szczęście lot do Krakowa nie jest odwołany 😆 a to znaczy, że muszę włączyć dopalanie. Po naprawie zamka w drzwiach, mogę powiedzieć z czystym sumieniem, dlaczego mimo „brygad pracy socjalistycznej” nasza gospodarka padła 😉 Ani jeden otwór na śruby nie był prosto wywiercony a żeby wyjąć stary zamek musiałam brzeszczotem upiłować śrubę. Za dużo mi to czasu zabrało i teraz muszę nadganiać.
Zamelduję się jak już będzie ciasto upieczone i będę mogła spokojnie odpoczywać …. w Waszym towarzystwie.
http://www.youtube.com/watch?v=Uw3HyZM_wMc&feature=related
😆
Jotka, jest oczywista oczywistoscia, ze roznie zadane pytania daja rozne odpowiedzie na ten sam temat. Tylko wlasnie TO dla mnie neguje naukowa wartosc takich badan, chyba ze sie chce udowodnic wlasnie to, ze roznie zadane ptania daja rozne odpowiedzi a po dobraniu „odpowiedniego klucza” rozne wyniki. Samo pojecie „odpowiedniego klucza” juz budzi watpliwosci bo co to dokladnie znaczy i kto decyduje i dlaczego, ze ten a nie inny klucz jest wlasciwy. W ten sposob kazdy moze udowodnic kazda z gory zalozona teze. Jedynie wartosciowe w tym wypadku wydaja sie badania ukazujace niewiarygodnosc takich badan.
Niemniej zycze powodzenia a blogowiczom duzo zabawy w udzielaniu odpowiedzi. A w przyszlosci chetnie przeczytam do jakich wnioskow doszlas.
Pyro,
Znam ten ból – niestety z autopsji własnej (cytując klasyka Leppera 😉 ).
Moja rada – jak już Inka stanie na nogi, rozejrzyjcie się za dobrym osteopatą. W Chrzanowie taki jest to i w Poznaniu się znajdzie. Może nie wyleczy, ale na pewno uśmierzy ból.
Wypróbowane.
Pyro, biedna Inka, znam ten ból, przerabiałam. Pewnie można z nią pogadać o bardziej stosownej porze, spróbuję jutro.
Integracyjnie zrozpaczona jestem dzisiaj, bo oni, te zbóje budowlane, coś tam znowu dzisiaj kombinują naprzeciwko i lada dzień zasłonia mi widok na jezioro, tak czuję.
O, a tu jotka badania prowadzi… poddam się bez znieczulenia, co mi tam, na blogu jestem od początku i juz nie pamietam, co mnie tu przywiało i zatrzymało. Pewnie Pyra przysiadła mi na spódnicy 😉
Ciekawe jak można przysiąść na spódnicy, która w zasadzie nie istnieje! To co opina biodra i kończy się tuż poniżej to jest wstążka!
O masz, zgorszony się odezwał!
Tylko mi tu nie udawać, że wstążki się nie podobają!
Właśnie sobie wróciłam do poczatków i łezka w oku się zakręciła… to już tyle lat się ze sobą użeramy (kulinarnie)?!
No dobra, może Pyra nie trzyma za wstążki i nie przysiada, ale pewnie Gospodarz używa jakiegoś klajstru albo czegoś. Bo coś nas tu trzyma, było-nie było. Pamiętam nasze pierwsze wpisy nieśmiałe… a potem poleciało… 🙂
Jotko,
ten dowcip z tymi teologami znam w lepszej wersji, ze zbioru Salci Landsmann.
Tam się to kończy tak, że Icek pyta:
A rebe, a mogę ja czytać Thorę jak ja akurat palę?
Ależ tak synu! Thorę masz czytać zawsze!
Poprzednie zapytanie kolegi rebe naturalnie ze zgorszeniem odrzucił.
Co do projektu: Jutro jeszcze raz przeczytam i odpowiem.
pepegor
Jotko, czy oczekujesz odpowiedzi zwiezlych czy tez przy okazji tego „kwestionariusza” chcesz nas blizej poznac?
Uśmiechy dla Małgosi 😀 😀 😀
Nie zgorszony tylko zachwycony. A wstążki bywają często zbędne. i nie używam klastru tylko uroku (czasem osobistego!). Zresztą jak to było, jest i będzie dowiemy się od dr Jotki za jakiś czas.
Alino,
nie zadawaj pytań, bo ja nie znam tego pojęcia 🙄
Niech się jotka męczy, a co 😉
Jeszcze pożałuje, że nas wypytuje!
Alicja sprowokowała mnie do inwentaryzacji blogowej. Niestety – z pierwszego roku naszego biesiadowania pozostałi tylko : ASzysz, Pan Lulek, Arcadius, Miś kurpiowski, Torlin (z doskoku) Nemo, Alicja, Pyra czasem Ana z Krainy Wiatraków, Nirrod, Echidna, Dorotol, a było nas co najmniej 40 osób
Pyro,
ale został naprawdę silny trzon, co by tu nie mówić. Kto sobie poszedł, niech żałuje.
No dobra… niech będzie urok osobisty… a nawet dodam – czar 😉
Alino,
jak najobszerniejszych 🙂
Słuchajcie, takich egzaminów to ja już dawno nie przechodziłam, jeszcze troche a pooddaję wszystkie swoje dyplomy, bo przecież Wy mi zaraz udowodnicie, że ja nie mam pojęcia o uprawianiu nauki, non Hercules … 😥
Jotko,
a czego się po nas spodziewałaś?! Jasne, że Ci udowodnimy i odeślemy do początków, czyli do przedszkola (ciesz się, że nie do żłobka!), ale na razie trzymaj te dyplomy, bo jak mamy się wypowiadać na rzecz nauki, to niech ten naukowiec jest i czuwa! My dla nauki wszystko!
Zaraz… żebym się nie zagalopowała… a po cukierku dostaniemy? 😉
A nie wolisz flaszki wina Alicjo, ze nie wspomnę o antałku 😉
Jotko,
ów „cukierek” to sprawa umowna 😉
Jasne, że wolę!
No to jesteśmy umówione. Pisz swoje zeznania czem prędzej. Ja idę spać, bo jutro spodziewam się wieeeelu maili z odpowiedziami na moje pytania i muszę być przytomna, żeby sprostać wymaganiom Szanownych Blogowiczów. Dobranoc 🙂
Ogldam kopie rabunkowa filmu „Tatarak”, sluchajcie ta Janda jest tak wybotoxowana, ze zostal tylko zarys jej twarzy, zupelnie inna kobieta owszem wyglada dobrze, czolo, usta zrobione, pod oczami brak ruchu, szyjka jak nalezy, chyba pojde w jej slady
Ja się chyba „połonacę”, ciasta na dużą blachę dałam niecałą porcję, bo Dziecko marzy o „plaskatym”, kruszonkę (1,5 przepisu) nałożyłam i bez czekania na powtórne wyrośnięcie, fruu do nagrzanego piekarnika. Nastawiłam minutnik, przyszłam poczytać, minutnik zadzwonił, poszłam zobaczyć co z ciastem a tam …… „choelra” wyrośnięta tak, że kruszonka z brzegów leży na dnie piekarnika, no rozpacz w ciapki.
Jotko, to tylko mała próbka tego co Cię czeka, jak chcesz obszernych odpowiedzi. 😆 😆 😆
Jotka już śpi, a czy jest jakiś termin nadsyłania odpowiedzi ? Bo od jutra, to ja przez 3 dni będę zajęta łapaniem każdej chwili z Córą. Wprawdzie w środę wybywa na kilka godzin na UŚ, ale ja z Siostrzenicą po rodzinnym obiedzie, będziemy w stanie tylko patrzeć, jak nam brzuchy rosną. 😉
Bo to może sekundnik trzeba było nastawić, Zgago?
Ha ha… juz ja widzę, jak jotka będzie rzewnemi łzami się zalewać, że nas sobie wzięła na badania naukowe 😉
A od antałka nie odstąpię, co tam flaszka 🙄
Małgosiu, wszystkiego najlepszego, radości szczęścia moc (…) pieniądze szczęścia nie dają lecz może kufereczek stóweczek daj Boże !!!
Esko, dziękuję! Serdeczności dla Ciebie!
Usiłowałam znaleźć na blogu swój pierwszy wpis i wychodzi na to, że było to 14.01.2008, ale czytałam już wcześniej 😀
Alicjo, „opalone”, niczym w solarium, ciasto już wyjęte a że było w piekarniku tylko 35 minut, może teraz opadnie i będzie plaskate 😉 I znowu jak za dawnych dobrych lat, tak niezgrabnie je zdjęłam z blachy, że brzegowe kruszonki spadły na stół, no i znów trza je zjeść. 😀
Pycha 😆
tu macie Panie pilotow na demonstracji
http://portal.gmx.net/de/themen/finanzen/wirtschaft/9921200-Pilotenstreik-vorerst-ausgesetzt.html#.0000
Dorotol, Onet napisał, że piloci zgodzili się przerwać czterodniowy strajk, tylko nie napisali czy we wtorek, czy w środę. 😉
Życzę Ci zdrowia i żeby ból dał Ci wreszcie spokój.
Pyro, bardzo proszę przekaż Ince pozdrowienia ode mnie.
Panie Lulku jakis „Eierkopf” czyli Austriak skoczyl 146 metrow
Kod 65aa…a, kotki dwa szarobure obydwa …
Idę do wyrka, życzę wszystkim już śpiącym i tym, którzy później pójdą spać; wesołych i smacznych snów. 😆 😀
Dobrej nocy!
Dobranoc!
Oczka mi się zamykają 🙁 Jeszcze raz piękne dzięki za tak miłe życzenia! Dobranoc!
Też dobranoc 🙂
Wreszcie doczytałam.
Inka, Ty się od roboty nie wykręcaj, wstawaj z łoża boleści, aleś sobie wymyśliła – dyski! Dyski, czyli cd?! To się wkłada w cd player i się słucha muzyki, a nie leży na to w szpitalu!
Z tymi pilotami to mnie chyba nikt nie przeskoczy, mój ulubiony kuzyn z Poznania był oblatywaczem wojskowych samolotów, katapultował się dwa razy, przeżył. Sasiadował z niejakim Hermaszewskim (na Głuszynie) i ja miałam okazję poznać sąsiada niemal tuż przed tym, jak nasz bohater uletieł w kosmiczeskoje prastraństwo. Bardzo mnie bawią plotki, że Hermaszewski to tak naprawdę Ruski, przecież rozmawiałam z człowiekiem, jakkolwiek krótko, bo przyszedł po sąsiedzku pożyczyć krzesła, impreza się u nich szykowała, kto wie, czy nie z tej właśnie okazji, że za chwilę leci.
Gdybym wiedziała, tobym się wprosiła, jak to ja, ale wydaje mi sie, że w tamtych czasach to był TOP SECRET i nikt oprócz małego kółka wtajemniczonych nic nie wiedział 🙄
Wszystkie „cholerne” wymienione przez nemo do mnie pasują, przyznaję się bez bicia, tylko jeszcze na cholerę nie chorowałam, ale pewna jestem, że przeżyłabym, nie takie my ze szwagrem 😉
A miałam okazję załapać rok temu, będąc na granicy Zimbabwe, ot, przegapiłam 🙁
No dobra, zabieram się za zadanie domowe, zadane przez jotkę. Sama się napraszała 😉
Co ja bez Was zrobię… chyba też pójdę spać. O, jeszcze chwilka…
Nic mi dzisiaj nie wychodzi, poniedziałek jakiś czy co?! Co się biorę za zadanie domowe, to telefon, albo inny sąsiad się dobija, minęła siódma w południe (jak u Pilcha), a ja mam 150 rzeczy pozaczynanych i jestem już tak zmęczona, że idę się uwalić z książką do wyrka. Odpoczynek mi sie należy. Wstanę świtem bladym i najobszerniej odpowiem jotce na zadane pytania. Pożałuje, że pytała… no ale o tym juz pisałam.
Gaszę lampkę przy komputrze.
Do jutra ( a dla tamtych po drugiej stronie – do za parę godzin, bo to już dzisiaj u nich!)
Witam Wszystkich Państwa,
Niezmiernie zaskoczyło mnie, ale też wzruszyło gorące powitanie, którego doświadczyłam, nieśmiało wpisując słówko o kozie z kopytkami serwowanej w Starym Domu. Bardzo dziękuję za miłe przyjęci, przepraszam, że może się trochę będę rozpychać, jestem w piątym miesiącu ciąży, przeważnie leżącej, to i mnie przybywa. Trafiłam tu przez Giena Brzuchomówcę. Mam niedawno skończoną podwójną osiemnastkę (no, z pół roku temu), mieszkam w Krakowie, niebawem zamierzam się przemieścić pod Kraków, gdzie kuchnia i jadalnia wymiarów będą przyzwoitych, acz wciąż nie wymarzonych. Satrsza latorośl – Karol ośmiolatek, od drugiego roku życia tłucze w kotlety, robi omlety, najchętniej zjada przekąski w rodzaju krewetek (koniecznie do obierania) – piszę tak o nim, by sobie wystawić świadectwo przyzwoitości. Kuchnia to moja miłość, choć niestety głównie platoniczna. Cóż, z czasem się dojrzewa, w Państwa towarzystwie niewątpliwie szybciej mi pójdzie. Pierwszą ciażę spędziłam z pl.rec.kuchnia, drugą spędzę w tutejszym wybornym towarzystwie, jeśli Państwo pozwolą.
Ach, dodam z kokieterii, ze ja również Małgorzata, ale dla dopełnienia – październikowa.
Dobrej nocy i smacznych snów!
Małgosia W dawno śpi, ale ja pamietam, tutaj ósma.
Małgosiu, Twoje zdrowie!!!!!
Malbec dzisiaj z tej okazji.
Margola,
nie szkodzi, że październikowa, Twoje zdrowie również, tego nigdy nie za dużo! 😉
Pyro,
Po raz pierwszy wpisałam się 29/08/2006 – wtedy jeszcze z dużej litery.
Potem, wskutek różnych zawirowań życiowych zrobiłam sobie przerwę…
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=25#comments