Warszawa na końcu języka

Pisałem już tutaj o kilku stołecznych restauracjach nie zważając na fakt, że znakomita część gości blogu „Gotuj się!” żyje z dala od Warszawy, a nawet kraju czy nawet naszego, starego kontynentu. Miałem nadzieję, że ci przyjaciele z oddali odezwą się i podadzą nam swoje ulubione adresy. I tak też było. Wszyscy bowiem co jakiś czas podróżujemy. I warto korzystać z podpowiedzi gdzie i co można zjeść ze smakiem. W tym odcinku proponuje więc trzy „moje” adresy.

W arabskich baśniach z tysiąca i jednej nocy niezwykle często mówi się o wonnych słodyczach, marcepanowych łakociach, delikatnych daktylach. Znaleźliśmy w Warszawie lokal, w którym sen łakomczucha przybiera realne kształty. I to nie za stos dukatów, a za parę złotych.

Kuchnie krajów Maghrebu, czyli Algierii, Maroka i Tunezji, „zarażone” są francuskimi wpływami. Bystry obserwator odkryje także ślady kuchni włoskiej, a nawet hiszpańskiej. Wynika to zarówno z powodów politycznych, jak bliskiego bądź co bądź sąsiedztwa przez morze. Arabowie od tysiąca lat przeprawiali się przez Gibraltar i usiłowali podbić Hiszpanię. Europejczycy zaś odwzajemniali się im w podobny sposób, zdobywając i opanowując ziemie północnej Afryki. Po wyczerpujących zaś bitwach wszyscy, chcąc nie chcąc, spotykali się przy stole.

lecedre_stol.jpg

To przemieszanie kulinarnych obyczajów bazujących na oliwie z oliwek, czosnku, cebuli, papryce, bakłażanach, ciecierzycy, baraninie i rybach dało fantastyczne rezultaty. A dowody? Bardzo proszę: tajin z baraniny lub z kury (nazwa potrawy pochodzi od glinianego naczynia z pokrywą) tak aromatyczny, że jego zapach potrafi zwabić biesiadników z odległej nawet ulicy; mergezy, czyli bardzo pikantna cieniutka kiełbaska z jagnięciny podawana z warzywami; bourki lub brik, czyli na okrągło zwijane lub złożone w trójkątną kopertę francuskie ciasto z farszem warzywnym, jajecznym, serowym albo mięsnym; mermez, czyli ragout z delikatnego koźlęcia; dżamilah, tj. placek z daktyli i migdałów o niezwykłej delikatności i takiejż słodyczy. Wystarczy?!

lecedre_potrawy.jpg

Na warszawskim Ursynowie (przy ul. Lanciego 12, w pobliżu ul. Płaskowickiej) istnieje restauracja oferująca takie właśnie specjały. To Szafran. A że nazwa zobowiązuje, to sos szafranowy przewija się na karcie dań niemal przez wszystkie strony.

Restauracja jest nieduża, wygodnie umeblowana, z małym własnym parkingiem (w lecie z niewielkim ogródkiem) i sympatyczną fachową załogą.

lecedre_wnetrze.jpg

Kolejna sympatyczna i smaczna restauracja z delikatną kuchnia Bliskiego Wschodu mieści się na Pradze vis a vis ZOO i nazywa się Le Cedre. Zamiast więc oglądać zniewolone biedne zwierzęta lepiej posiedzieć przy stoliku nad filiżanką słodkiej arabskiej herbaty.

Mnóstwo zapożyczeń z kuchni marokańskiej znaleźć można w Hiszpanii. Wynika to z mauretańskich podbojów, które przez wieki nękały Półwysep Pirenejski i z dzisiejszego sąsiedztwa przez cieśninę Gibraltar. A my możemy z tego korzystać np. w warszawskiej restauracji Mirador, należącej do klanu Kręglickich.

mirador.jpg

Lokal ulokowany w nowoczesnym biurowcu przy ul. Grzybowskiej, choć mieści się nieco na uboczu, szybko zdobył klientelę. Mirador, do którego trzeba się wspiąć na pierwsze piętro pasażu handlowego, ma też – zapewne dla leniwych bądź nadmiernie otyłych łakomczuchów – bar tapas mieszczący się na parterze. Oba lokale są ładnie zaprojektowane, mają niezwykle wygodne meble (myślimy o siedzeniach i stołach), efektowne malunki na ścianach oraz doskonałą muzykę towarzyszącą posiłkom. Wieczorami są koncerty gitarowe, a w czwartki i soboty pokazy flamenco. Przy takiej okazji nie może zabraknąć wina. Ale tutejsza karta win (na szczęście) stworzona jest z myślą zarówno o zamożnych biznesmenach, jak i tych będących dopiero na dorobku (a nawet młodzieży studiującej).

fot. restauracja Mirador (1), Le Cedre (3)