Puste pola
Lubię ten widok. Zachmurzone niebo, kompletnie opustoszałe pola podzielone na kwadraty lub prostokąty – jedne już zaorane i nawiezione inne jeszcze porośnięte rżyskiem.
Widać odległe nawet na kilka kilometrów domy sąsiednich wsi lub fragmenty puszczy. Najbardziej zaś cieszy mnie widok na łąki. Wystarczyło trochę deszczu i już zieleń buchnęłą jak na wiosnę.
Panuje cisza i spokój. Dzięki lornetce można wypatrzyć stadka saren skubiących trawę na skraju łąk, a także kroczące dostojnie żurawie, które też znajdują tu różne pyszne dania.Jeszcze ciekawszy jest spacer przez łąki. Za każdym razem spotyka się długouche zające, małe stadka bażantów pod przewodem dumnego i barwnego koguta. Przy odrobinie szczęścia można spłoszyć kilka lub nawet kilkanaście kuropatw.
Wszystkie te zwierzaki najadają się na zapas, by odłożyć warstewkę tłuszczu pozwalającego bezpiecznie przetrwać zimę.
Jeśli spaceruje się o zmroku, niemal zawsze spotka się chrumkające ostrzegawczo dziki, czasem zaś (gdy szczęście dopisze wyjątkowo) także królewskiego w tej okolicy łosia.Chodzenie po łąkach jest teraz dość łatwe, bo są one podeschłe. W nieodległym ode mnie Prucie jeszcze nie ma wody. Zniknęły więc bobry, przesuwając się do Narwi.Początek jesieni na Mazowszu i Kurpiach to bardzo piękna pora roku.
Komentarze
dzień dobry …
ja w sobotę się wybieram do lasu na grzyby a pewnie skończy się spacerem po lesie i łąkach … mój park też zieleniał i pachnie jesienią …
Toboj witaj … 🙂 … mamy tu Barbarę, która była dłużej w Meksyku i nam podrzuca takie smaczki tamtejsze … na pewno teraz będziemy mieli więcej przpepisów z tego kraju …
Krystyno miłe zadanie przed Tobą i liczymy na sprawozdanie z festiwalu …
Jolinku-grzyby może jeszcze urosną,póki co ani śladu.Wczoraj rozmawiałam z moją kuzynką z Podhala-u nich też grzybowa posucha.
Toboj-czekamy na Twój przepis i kolejne opowieści.
Mam dwa ulubione miesiące-maj i wrzesień.We wrześniu,a właściwie już pod koniec sierpnia,jest piękne światło.Gdybym miała talenty malarskie,to spędzałabym całe dnie
w plenerach,przy sztalugach 🙂
Toboj – witamy. U nas też czasem grają surmy bojowe.
Dzisiaj paprykuję, idę do apteki i ogólnie „działam” proszę aktywu !
Kocham wczesną jesień, chociaż puste pola to melancholia i spleen.
Momencik, to jeszcze nie jesień!
Trochę wczoraj (Wrocław) popadało, ale chyba za mało na grzyby.
Udajemy się do Złotego dzisiaj, na kilka dni.
A pola jeszcze nie takie puste.Dynie czekają na zbiory,a my na dyniowe dania 🙂
http://3.bp.blogspot.com/-ulJd7a34WBI/UIG4gHyOdnI/AAAAAAAAHE8/_yulkXHYT8o/s1600/farma2.jpg
tak, tak. szczegolnie we wrzesniu, dzieki stabilnym obszarom wysokiego cisnienia daje sie poczuc jeszcze troche lata. suche powietrze pomaga dostrzegac golym okiem i zurawie, i sarny, i inne dzikie. late temu musialem byc jakis zacmiony, bo tyle zwierzyny na polach, ile spotyka sie obecnie, nie widzialem.
czesto siadalem na polach w kartoflanych letach i patrzac w kosmos puszczalem dyma z papierosa. nie, nie, nie tak jak to dzisiaj palacze robia. znerwicowani krutkodystansowcy 🙂
puszczalm spokojnie najpierw jedno duze kolko i jak pozostawalo w powietrzu, to wypuszczalem nastepne mniejsze i jeszcze jedno male. te ostatnie dwa przechodzily przez pierwsze duze. ostatnie najmniejsze koleczko przechodzilo przez duze i srednie. kolejnosc zostala odwrocona. ostatnie uplasowalo sie na pierwszym miejscu 🙂 srodkowe, nie tylko z nazwy zajelo miejsce w srodku, duze jako pierwsze 🙂
to byla jedynie rozgrzewka, bo dawniej co cztery lata, podobnie jak i obecnie, odbywaly sie igrzyska olimpijskie. przygotowywalem sie do nich bardzo solidnie. wypuscic przy jednym zaciagnieciu piec kolek, jednakowej wielkosci i w odpowiednim uformowaniu to byla juz powazna dyscypina olimpijska.
altweibersommer, bo tak sie to u nas nazywa, jest zawsze piekna, i pozanarodowa, i wyjatkowa.
milego babiego lata 🙂
Dzień dobry, wróciłam znad Pilicy i mam dobrą wiadomośc, po ostatnich deszczach, nieśmiało wychynęły na razie jakieś niepozorne, maleńkie grzybki, pierwsze jakie spotkałam tego roku. Czekamy więc, bo powinno się coś ruszyc w tej sprawie. Na ursynowskim trawniku wychynęły pieczarki 🙂
Toboj, miło powitać Ciebie i zapowiedź meksykańskich smaczków 🙂
Sezon dyniowy już rozpoczęłam, była już zupa i pieczona dynia, pychotka. Gotowałam też zupę z kukurydzy, bardzo pyszną i zupełnie niekłopotliwą w pichceniu. Podrzucę przepis, tylko poszperam.
Zachwycił mnie ten wspaniały łoś na zdjęciu Gospodarza, nad Pilicą takiego okazu nie widziałam, choc ślady kręcenia się dzikiej zwierzyny są liczne.
Danuśka w nocy padało teraz ciepło i może będzie jakiś grzybek czekał na mnie … na trawnikach w parku są pieczarki to kto wie co w lesie słychać …. 😉
Barbaro … 🙂
Tu wspomniany przepis na zupę kukurydzianą (meksykańską zresztą 🙂 )
http://www.jadlonomia.com/2015/08/meksykanski-krem-kukurydziany.html
Pyro, bardzo fajną masz kuchnię, życzę przyjemnego moszczenia się w tych nowościach. Będzie wygodnie i na pewno szybko się przyzwyczaisz.
O, widzę, że obie z Jolinkiem uśmiechałyśmy się rano do pieczarek!
Przytuptałam abarotna ledwie żywa. I w nie najlepszym humorze. Musiałam zrezygnować z ok 25% zakupów, bo kiesę miałam zbyt lekką. Zabrałam 65 zł, homarów, węgorzy ani nawet ekstra serów w planie nie miałam, wędlin nie kupowałam ani żadnych używek i co? I pstro. Po resztę będę musiała posłać Dziecko.
Pyro,mój dzień też pod górkę i stale nie tak.W pracy nie mogłam załatwić najprostszej sprawy,bo ciągle jakieś kłody pod nogi.Po szychcie udałam się do banku,a tam nie działa jakaś aplikacja i muszę wpaść jutro.Obok banku jest serwis rowerowy,więc pomyślałam,że wykorzystam sposobność i nareszcie wymienię w moim rowerze parę rozsypujących drobiażdżków oraz poproszę przy okazji o właściwe napompowanie kół. Panowie z ukłonami zrobili co należy,wracam na rowerze do domu.Nagle wybuch,to wybuchło moje tylne koło.Wszyscy przechodnie dookoła stanęli dęba i potwierdzili,że kapeć i że trzeba wymienić oponę,dętkę albo wszystko razem.Wracam zatem dzielnie do serwisu prowadząc rower na piechotę.Dobrze,że blisko i że ładna pogoda.Panowie ucieszyli się na mój widok i zainkasowali tym razem i za dętkę i za oponę.Okazało się,
że wybuchło ze starości,bo w oponie były takie podłużne szczelino-dziury,jak nie przymierzając w jakimś starym prześcieradle 🙁 Ten rower mam już ho,ho,ho….albo jeszcze dłużej zatem nic dziwnego,że się sypie z lekka sypie.
Po tych wszystkich przeżyciach nalałam sobie kieliszeczek haneczkowej pigwówki
i zaczynam się zastanawiać,czy ja też,jak ten rower zaczynam się cokolwiek sypać…?
Diamentowe Lwy na Jubileuszowym 40 Festiwalu PFF w Gdyni otrzymał film „Noce i Dnie” … Najlepszą Aktorką czterdziestolecia została Pani Jadwiga Barańska …
… Są takie dni w tygodniu, gdy nic mi się nie udaje…
ktoś to śpiewał, baba któraś. Jakby tego było mało, dostałam na tzw pysk od Młodszej (słusznie niewątpliwie) za niewycieranie wewnątrz torby na zakupy, a tam jakieś mięsiwo nakapało. ŚMIERDZIAŁO KONCERTOWO, BO Z TĄ TORBĄ PO ZAKUPY BYŁAM W SOBOTĘ, DZISIAJ WTOREK. Sprawa nie wymaga komentarza. O, ja nieszczęsna…
Pyro,zaśpiewam razem z Tobą.Postanowiłam,że już dzisiaj nie będę wychodzić z domu,
zatem teraz powinno być tylko po różach 😉
Jolinku-cieszę się bardzo z nagrody dla Jadwigi Barańskiej.Mam ogromny sentyment do tego filmu i dla aktorów grających tam główne i nie tylko główne role.
Pyro,pozwól,że nam zadedykuję:
https://www.youtube.com/watch?v=gw3ivn1qo6A
Ups, co to jednak znaczy brak wprawy w prowadzeniu korespondencji blogowej…
Przepis na flaczki po meksykańsku napisałem pod poprzednim wpisem Gospodarza. Nie mam pojęcia czy to się da przenieść pod wpis obecny.
Zainteresowanych proszę o zerknięcie tam i przepraszam za zamieszanie.
Była zabawna scenka domowa kiedy mój Brat, młody wtedy, jak szczypiorek wiosną, poszedł na „Hrabinę Cosel” w reż Antczaka, który namiętnie obsadzał żonę w swoich filmach. Obejrzał więc Jędruś p.Barańską, a w domu się nie mógł nadziwić: „I co ten król w niej widział? Ładniejszych wtedy nie było?”
Dla Pyry i Danuśki https://www.youtube.com/watch?v=iBOGGHlpCYY
Dzięki, Dziewczyny.
Toboj, jesteś u nas nowa, więc pewnie czekałaś w poczekalni. Teraz już Twoje komentarze będę się ukazywały od razu. Poczekaj, z pewnością ktoś Twój tekst przeniesie – z wczoraj, do teraz.
Uff, udało sie!! (Pyro nie nowa, ale nowy…)
Oto ten wpis:
Moi drodzy, dziękuję za ciepłe przyjęcie.
Chcieliście, to proszę bardzo:
Flaczki po meksykańsku (Pancita a la mexicana)
Ugotować do miękkości kilo flaków (ja używam już pokrojonych, jakiejś sprawdzonej marki. Nawiasem mówiąc, nigdzie poza Polską nie widziałem flaczków krojonych jak makaron. Zawsze to były kwadraciki, jakieś 2×2 cm). W oryginalnym przepisie każą gotować tylko z solą, paroma ziarenkami pieprzu, cebulą, czosnkiem i listkiem laurowym, ja dodaję jeszcze kostkę bulionu wołowego.
Posiekać (oczywiście osobno): średnią cebulę, 3 pomidory obrane ze skórki, 2-3 zielone ostre papryczki, zależy jakie pikantne kto lubi (z tymi papryczkami może być pewien kłopot, bo to powinno być chile serrano, w Polsce chyba nie do zdobycia, ale można je zastąpić przez chile jalapeno [świeże, nie z puszki], które można kupić np w Almie ? co prawda po nieprzyzwoitej cenie, ponad 90 zł/kg).
Poddusić na oleju cebulę, dodać pomidory i papryczkę. Dusić chwilę.
Dodać odcedzone flaczki oraz ze 3 kopiate łyżki posiekanej świeżej kolendry.
Wyregulować gęstość, dolewając trochę rosołu spod flaczków, dosolić do smaku.
Gotować na małym ogniu ok 15 minut.
Po rozlaniu do talerzy położyć na każdy talerz parę kawałków dobrego, miękkiego avocado.
Jeść, zagryzając tortillas.
Smacznego.
Znam jeszcze inny przepis na meksykańskie flaczki, śmieszniejszy, gdzie łączy się je z fasolą, oczywiście ciemną. Ale to już może przy innej okazji.
Jeśli chodzi o zupę-krem z kukurydzy, to potwierdzam, jest taka (crema de elote, zresztą tort z kukurydzy też istnieje?). Ze zrobieniem jej w Polsce miałbym jednak problem, bo od paru lat nie mogę natrafić w sklepach czy bazarach na normalną kukurydze. Jest tylko ta słodka, amerykańska, która wg mnie przypomina kukurydzę prawdziwą tylko w stopniu minimalnym.
Hej. Toboj – nie takie to proste dla neofity.
Na poprawę humoru: http://www.mapakultury.pl/gry,pl,kustosz.html może macie ochotę zagrać w grę „kustosz”?
Wprawdzie to dopiero w przyszłości, ale informacja jest bardzo interesująca: http://www.mapakultury.pl/art,pl,aktualnosci,137102.html
Asiu – gierka działa i w quizie z GW Pyra wyszła na lwa salonowego i wszystko byłoby cacy, ale nie ma cukru i papryka będzie zalewana dopiero jutro.
Pyro – spokojnie, spokojnie, jutro będzie lepszy dzień 🙂
Specjalnie dla Ciebie i Danusi: foxtrot kryzysowy
https://www.youtube.com/watch?v=s4dGjJwWJCE
„Kto musi zaraz
Niech się pośpieszy
To nawet bardzo dobra myśl
Mnie nic nie nagli
Mnie nic nie peszy
Zresztą dlaczego dziś
Może kiedyś, innym razem, dziś na razie nie
Dzisiaj głowa jest pod gazem, nie wie czego chce
Dni się robią coraz krótsze, może jutro czy pojutrze
Będzie lepiej, dziś jest jeszcze źle / W każdym razie dzisiaj jeszcze nie
Może w maju, może w grudniu, zresztą kto to wie?
Może dzisiaj po południu? Może jeszcze nie
Ja pod gazem, ty pod gazem / Może kiedyś innym razem
Wszystko jedno, innym razem
W każdym razie dzisiaj nie” 😀
Marian Hemar
Toboj, takiej nazwy tej zupy nie znałam, flaki meksykańskie zapamiętałam jako „menudo” i bywało menudo rojo albo menudo blanco. Obydwie zupy piekielnie ostre, szczególnie ta czerwona. Często podawana z ciecierzycą, oczywiście kolendrą, tortille podpieczone obowiązkowo. Widac zależy to pewnie od regionu kraju. Przepis fajny, ale myślę, że łatwiejsze jednak nasze flaki zamojskie czy warszawskie ze słoiczka 🙂 powinnam się tu zawstydzić!
Barbara.
Dlaczego masz się wstydzić.
Te ,,flaczki,, ze słoiczka sa calkiem dobre.
Tu u nas tez dostępne.
Dzięki Barbarze i Asi mam już zdecydowanie lepszy humor 😀
Toboj-wiadomo,co kraj to obyczaj.Flaki z awokado,to oczywiście nad Wisłą prawdziwe wyzwanie,ale dlaczego nie?Te z fasolą to można,by nieśmiało uznać za odmianę fasolki po bretońsku 😉
Dzisiejszy dzień jeszcze trwa – humory mamy znakomite, tylko pierwsza sałatka warzywna ( ziemniaki 2, włoszczyzna 4 jajka, 2 ogórki, duże jabłko) – komisyjnie zakwalifikowana do wyrzucenia, To była próba generalna naszego smoka (od Misia), Największa tarka starła nam to na z lekka ziarnistą miazgę. Młodsza krzyknęła, że z papek wyrosła wieki temu, na to patrzeć nie może. Ja nałożyłam sobie kilka łyżek + dyżurne i majonez i jem po trochu. Psiakrew! Ani trzynastego, ani piątek! I jak tu się nie śmiać?
Danuśko, tak, awokado i świeża kolendra świetnie się smakowo łączą.
Faktycznie, w tym porównaniu do fasolki po bretońskiej coś jest, ale smak jest jednak całkiem odmienny (dobry!)
Barbaro, masz rację, menudo też jest, ale trudniej je zrobić (w razie potrzeby jednak służę przepisami). Nazwa menudo czy pancita oznacza w gruncie rzeczy to samo, nie wiem dlaczego pewne dania nazywają się tak, a inne siak.
J.Baranska i J.Antczak mają w sumie 167 lat … można tylko podziwiać w jakiej oni są świetnej formie …
Pyro – tarki w robocie nie nadają się do robienia sałatki jarzynowej, bo wychodzi papka. To musi być specjalna przystawka do krojenia w kostkę. Niektóre roboty to mają. Np. Bosch Mum.
Toboj – witaj.
W Almie można kupić papryczki habanero. Minimalna waga 4,5 dag, ale to wystarczy dla smakoszy 😉
Na plebiscyt Diamentowe Lwy natrafiłam kilka dni przed festiwalem i oddałam swój głos. Nie wiem, jak wyglądała wstępna kwalifikacja i kto jej dokonywał, ale moim zdaniem trzy nominacje w każdej z kategorii to stanowczo za mało jak na 40 lat. Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak byli szczerze wzruszeni i uszczęśliwieni tym wyróżnieniem. Bardzo podobało mi się też podziękowanie wypowiedziane przez Janusza Gajosa.
Natomiast byłam bardzo zdegustowana/ nie tylko ja/ tym, że spora część publiczności wychodziła z sali podczas występu muzyków. I to nie pojedyncze osoby, ale całe sznureczki. I robili to artyści innym artystom.
Dziś zrobiłam sobie przerwę pomiędzy filmami i zamiast obejrzeć ” Karbalę” wybrałam się na halę targową oraz odwiedziłam znajomych. Na hali było całkiem sporo grzybów : kanie, kurki i borowiki. Ale nie wiadomo, gdzie były zbierane. Podobno w naszych lasach już pojawiają się grzyby, takie wieści podają słuchacze Radia Gdańsk.
Czasem, jak mnie przyciśnie tęsknota za meksykańską kuchnią, to potrafię sobie do rosołu dodac awokado w kosteczkę pokrojone i posypać zieloną kolendrą zamiast poczciwą natką pietruszki. Nie wspomnę już o guacamole, które przyrządzam dość często. W każdym razie, Toboj, dzięki za przypomnienie tych smaków, już wyciągnęłam odpowiednią lekturę i szperam odtwarzając meksykańskie klimaty.
Krystyno – bardzo interesujące uwagi. Przykre jest lekceważenie artystów i pozostałej części widowni.
Dobry wieczór.
Za flaczki z przyległościami, dziękuję. Nie skorzystam.
Noce i dnie https://www.youtube.com/watch?v=YJpSSw9cYgU