Bociany już wiecują
Coraz częściej widuję puste bocianie gniazda. Był moment, kiedy podejrzewałem, że moi skrzydlaci sąsiedzi odlecieli parę tygodni wcześniej niż zwykle.
Na szczęście dziś w drodze do Pułtuska spostrzegłem kilkadziesiąt tych pięknych ptaków, kroczących majestatycznie po świeżo zaoranym rżysku i zajadających bocianie przysmaki, które wyciągnięto na wierzch.
Po południu, gdy upał nieco zelżał, usłyszałem głośne klekotanie. To na łąkach za moim płotem zebrał się bociani sejmik. Krążące nad mokradłami ptaki porozumiewały się głośno, zapewne ustalając tegoroczne trasy przelotu. Te sejmiki będą się odbywać przez najbliższe dni, by mniej więcej w połowie miesiąca wznieść się ponad chmury i ruszyć do ciepłych krajów.
Fot. East News
Choć prawdziwie ciepłym krajem okazuje się nasza ojczyzna. Termometr za oknem (ulokowany w cieniu) wskazuje 32 st. C i – jak informują meteorolodzy – nie jest to jeszcze tegoroczny rekord. Mnie takie upały nie przeszkadzają, a nawet w ich poszukiwaniu wyjeżdżam w szczycie lata na południe Italii. W tym roku na szczęście dla mnie to włoskie upały przywędrowały na Kurpie. Widać niezbyt dobrze ukrywałem tajemnicę, że nigdzie się tym razem nie wybieram.
Włoskie wina i włoska kuchnia uprzyjemniają mi dni pełne pracy. Weranda zaś z oknami pootwieranymi na przestrzał jest doskonałym miejscem, w którym żaden upał nie jest mi straszny. Czekam więc spokojnie na wizytę zjazdowiczów, którzy obiecali mnie odwiedzić pod wodzą Danuśki znającej zawiłe ścieżki prowadzące znad Bugu nad Narew.
Komentarze
Dzień dobry!
Podobnie jak nasz Gospodarz w tym roku już nigdzie się nie wybieram. Chociaż do Włoch ciągnie nieustannie. Bocian może lecieć bez biletu a człowiek nie bardzo…
Na razie upał nie daje się we znaki bo domy jeszcze nie zdążyły się nagrzać. W pracowni jest przyjemny chłodek i mogę poczytać po raz kolejny Ferdynanda Braudela. To chyba najlepsza książka dotycząca kultury materialnej w Europie i na świecie.
W poszukiwaniu prostych smaków i prostego życia:
http://lorenzovinci.ilgiornale.it/rubriche/rubriche-menu/food-madness/item/focaccia-ligure-le-migliori-focacce-liguri.html
Fernand Braudel…
Gospodarzu,
życzę zatem udanego zjazdu 🙂
Asiu,
Współczuję. Mnie z kolei nie chcieli dać 3 tygodni wolnego naraz, więc Gruzji w tym roku niet.
Danuśka,
Czy na zdjęciu 88 jest creme brulee (wybacz brak akcentów) czy catalane?
Orka,
Polecam egg-plant na gruzińską modlę. Zamiast smażyć można zgrillować.
http://durszlak.pl/przepis/roladki-z-baklazana-z-orzechami?c=tag&t=roladki-z-baklazana-z-orzechami
dzień dobry …
a ja tylko na chwilkę bo do Amelki się wybieram na cały dzień …
bocianów nie widziałam jadąc pociągiem a jechałyśmy po 5 godzin w obie strony …
I never dreamed you’d leave in summer
I thought you would go then come back home
I thought the cold would leave by summer
But my quiet nights will be spent alone
You said there would be warm love in springtime
That was when you started to be cold
I never dreamed you’d leave in summer
But now I find myself all alone
You said then you’d be alive in autumn
Then you said you’d be the one to see the way
No, no no no no I never dreamed you’d leave in summer
But now I find my love has gone away
Why didn’t you stay?
https://www.youtube.com/watch?v=idXLnuCsirg
Witam slonecznie (+21 C),
bociany…pamietam je z Kraju. Tutaj sa domena Skanii czyli poludniowej Szwecji.
Im wyzej tym rzadzieej je spotykasz. Przypominam ballade Wladimira Wysockiego
„Aisty” (Bociany) z jego albumu „Pieni o wojnie” a takze „bocian” to niegdysiejszy moldawski koniak „Bielyj ajst” (Bialy bocian) obecnie produkowany w Niemczech.
Tyler o bocianach.
@orca
leitmotiv z „pociagiem” to zjawisko bardzo czeste w amer. folk, gospels czy blues (country) jak dales przyklad z Odette (znana dzilaczka na rzecz praw czlowieka w USA)
z jej „Midnight Special” najbardziej znany z klasycznego wykonania Lead Belly´ego
czy pozniej Creedence Clearwater Revival. Moge wymiecic dziesiatki artystow, ktorzy mieli ten evergreen w swoim repertuarze. W Polsce chyba najbardziej mi znane z
albumow Nocnej Zmiany Bluesa (maestro harmonijki Slawek Wierzcholski) i Recydywy Blues Band (pamietam ich koncert ze Szwecji, swietny basista).
Inny bardzo czesto wykonywany utwor z „pociagiem” to „When the Train Comes Along” z repertuaru Mississippi Freda MacDowella.
O powyzszym mozna pisac dysertacje.
PS juz po urlopie, jestem w pracy…a do emerytury jeszcze daleko……
jeśli chodzi o Francję to bociany upodobały sobie miejscówki na dachach historycznych wież czy kościołów w Alzacji.Są nieodłącznym elementem pejzażu tamtejszych miasteczek.
Ewo-masz dobre oko 🙂 To był creme brule (też nie umiem zrobić właściwych akcentów).
Małgosia zamówiła też ten deser w Paryżu i wtedy był trzy razy większy,ale występował w pojedynkę.
To już pora na bociany? Ależ ten czas pędzi 🙁
Generalnie nie lubimy wyjazdów latem. Chcemy się nacieszyć naszym ogrodem. Nie lubimy tłoku 😉
Pyro,
dziękuję za przepis. Prosty, ale smakowity 🙂
@Danuska
swego czasu czesto odwiedzalem okolice Loire-et Cher (blisko Blois) i pamietam stamtad bocianie gniazda na starych budowlach – bywalem tez w centrum Zen w pobliskim Gendronniére Zen Temple (Valaire), ktore w latach 80 zalozyl mistrz zenu Deshimaru z Japonii ( poblize Tours, Angers, Orléans)
Ozzy-zapewne masz rację i miłe wspomnienia 🙂
Ja wspomniałam o Alzacji,bo są symbolem tamtego regionu,a w czerwcu miałam okazję je oglądać na tamtejszych dachach.
To zdjęcie nie jest najciekawsze, ale pokazuje, że i mazurskie bociany lubią zabytkowe lokum : http://mojemazury.pl/9749,Lwowiec-bociani-kosciol.html#axzz3hwKyaoZN
Bociany z mojej okolicy jeszcze są na miejscu. Odlecą pewnie w połowie miesiąca.
Danuśka,
bardzo sympatyczne zdjęcia, a na widok blogowej grupki w Paryżu nie sposób nie uśmiechać się. 🙂
Dziś zaplanowałam letni obiad, czyli pierogi z jagodami i z wiśniami. Zaraz będę robić ciasto.
Na dworze gorąco, a ma być jeszcze gorzej. Należę do tych, którzy nie lubią upałów. Ale lato ma swoje prawa.
W świnoujściu po wielogodzinnym deszczu niezbyt gorąco – 22 stopnie, wysokie zachmurzenie.
Danuśka – nie sposób oglądać te zdjęcia i nie uśmiechać się. I mówci sobie co chcecie – Polki mają wdzięku na tony, to znacznie ważniejsze od urody , a nawet młodości.
Dwie baby w kuchni, to o jedną za dużo. Ugotowałam gulasz z grzybami, wyrzucając Rybę na taras;l teraz ja pryszłm do maszyny, a ona niech zagęści sos i ugotuje kaszę. Gulasz pyrtotał w rondlu, ja czytałam bieżącą papierówkę, w tym i artykuł Gospodarza o kotletach a’la Pożarski. Numer pośięcony w zasadzie dwom postaciom: J.Kulczykowi (dzisiaj pogrzeb) i Andrzejowi Dudzie u progu kadencji. Przy okazji ciekawostka: gwałtownie i niespodziewanie zmieniono proboszcza w parafii Eski. Nowo mianowany bąkał z ambony o ciężkiej, ukrytej chorobie poprzednika, na co z samego tyłu kościoła, spod chóru huknął męski głos „Ta choroba nazywa się Justyna”. No – konfuzja. Na dodatek nowiutki pasterz poprosił : „zmówmy modlitwę za szczęśliwy pontyfikat prezydenta Dudy. Sąsiedzi są już cały tydzień zgorszeni…. chichotami Eski.
R I P
Jan Kulczyk –
rzeczywiscie to byl jeden z najwiekszych wizjionerow polskieej przedsiebiorczosci
Jeżeli wizjonerstwo polskiej przedsiębiorczości polega na kumplowaniu się z właściwymi politykami, wykupywaniu państwowych firm za grosze i sprzedawaniu ich z wielkim zyskiem podmiotom zagranicznym, to faktycznie był to wielki wizjoner.
W Alzacji jest rzeczywiście sporo bocianów, szczególnie w starorzeczu Renu. A w Hiszpanii te ptaki szczególnie upodobały sobie dachy i wieże kościelne
Ciudad Rodrigo niedaleko Salamanki, gdzie też gnieździły się na kościele i wysokich drzewach w samym centrum miasta.
Nie wiem jakim cudem zeszliscie na polska przedsiebiorczosc 🙄
Nemo, tak, Ozzy ma racje. Wymieniony przez niego ludz to jak najbardziej przedstawiciel gospodarczej gaunerei. W nadwislanskim kraju nie chca tego tak spostrzegac. Skoro im tak dobrze to mi to tez nie przeszkadza 🙂
Donosze, ze wyprobowalysmy wczoraj te dordinska metode na pieczongo kurczaka nadzianego na puszke z piwem i musze powiedziec, ze nie pamieram kiedy ostatni raz wyszel tak soczysty i pelen smaku. Ale i sam kurcza nie moze pochodzic z przemyslowej hodowli. Doskonala metoda, Dzieki, insoektorze Bruno. Teraz bede musuala wyprobowac tez dzika nad palkenisiem, w calosci. Niech no sie zacznie zezon lowiecki.
Dordoinska, nie dordinska.
Szaraku,
nie wiem, czy Ozzy akurat „gaunerei” miał na myśli.
Ja, jak najbardziej.
Heleno,
poszłam do biblioteki i przyniosłam sobie tego Bruno. Okolice tamtejsze znam z widzenia, to sobie nawet zaczynam plastycznie wizualizować, co czytam 😉 Na razie pierwszy tom, zasnęłam w trakcie bankietu z okazji 8. maja…
Heleno – bądź ak dobra i przypomnij mi nazwisko autora (jutro Ryba pódzie do biblioteki)
Nemo – masz rację tylko częściowo. Dla mnie J.Kulczyk to ani brat, ani swat; talentów do handlu nie mam i pojęcia etyczne też z innej bajki. Jednak patrzeć umiem. Na przełomie epok było wcale liczne grono cwaniaków, kapitalistów wilczego stada albo i nieudolnych „działaczy gospoarczych”. Pieniądze wyciekały zewsząd i Kulczyk święty nie był, ale Kulczyk od początku nie żył wyłącznie dla siebie. Umiał się mądrze dzielić (teatry, szpitale, zabytki) i rozwój miasta czy regionu. Brał dla siebie:? Oczywiście, ale i społeczność nie mało zyskiwała – po cichu, bez ostentacji. Szanowałam J.Kulczyka (mimo, że mam serce po lewej stronie, a on „krwiopijca”).
Martin Walker
https://search.yahoo.com/yhs/search?p=midnight+train+to+georgia&ei=UTF-8&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
Kawior wg.Heleny:
3 bakłażany (nakłuć widelcem, żeby nie pękały)
2 cebule
3 kolorowe papryki, jedna mała ostra (jalapeno)
głowka czosnku
półlitrowa puszka pomidorów
sól, pieprz, odrobina cukru, sok c cytryny lub ocet balsamico
Warzywa ułożyć na tacy i do piekarnika na średnim ogniu, najdłużej pieką się bakłażany, ok.40 minut. Papryki wyjąć po jakichś 20-tu minutach, wrzucić w torebke papierową i zamknąć, będą się lepiej obierały ze skórki wierzchniej, jak wystygną w torebce. Czosnkowi też wystarczy z 15 minut ? piec jako cała głowka.
Ostudzone bakłażany, paprykę, cebulę i czosnek poobierać ze skórek i łupinek, wyrzucić gniazda nasienne komu trzeba. Wrzucić do miksera plus pomidory, sól, pieprz, cukier. Zmiksować wszystko na niezbyt płynną masę, ?krupiastą?.
W rondlu rozgrzać parę łyżek oliwy, wlać wszystko zmiksowane, dodać sok lub ocet, pogotować trochę dla odparowania części płynu.
Wylać do misy, wstawić do lodówki, jeść nazajutrz, posypane zieloną pietruszką.
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Przepisy/12.WARZYWNIE/Kawior_wg_Heleny/
Dzisiaj zrobię chyba kawior z cukinii wedle Danuśki 😉
Po powrocie z wojaży zastałam w lodówce spore ilości tego warzywka.A może podrzucicie inne pomysły,ale bez mięsa,bo w ten upał to zdecydowanie wolę po wegetariańsku.
Pomyślałam też o plackach z cukinią.
A czy Nisia to nadal żegluje???
Chyba tak.
@szarak
nic z domyslow – polecam historie Mayera Rothschilda i jego czworki synow Nathana, Salomona, Jamesa i Karla. Zwlaszcza jak Nathan po klesce Napoleona pod Waterloo, dzieki swoim kontaktom, kupowal brytyjskie obligacje panstwowe za bezcen.
Nemo, dziękuję.
Gdybym miała dużo cukini, to bym jąlekko usmażyła na oleju z czosnkiem i zamroziła w porcjach „na zaś”
Jan Kulczyk przeznaczyl niegdys 20 mln PLN na Muzeum Historii Zydow Polskich i jak wspomina powyzej @Ryba1968: „umial dzielic sie madrze”.
Nie pamiętam kto w pamiętnikach opisywał niesłychanie oszczędną gospodarkę domową panów R. Mieli już wielki majątek zgromadzony, kiedy nadal żona była codziennie rozliczana z wydatków na kurę i zieloną pietruszkę. Z czasem tę samą strategię domowych wydatków powtórzył p. Ford.
@Ryba1968
o Rothschildach sa tysiace anegdot, mniej lub bardziej zwiazanych z realiami, jednakowoz sa to historyjki czestokroc pedagogiczne. Podobnie jest z amer. magnatem Warrenem Buffetem czy tez szwedzkim tworca IKEA Ingvarem Kampradem o ktorych krazy wiele opowiesci m.in. ze kupuja towary z przeceny. Ale nie o to chodzi.
Gospodarzu-ekipa zjazdowa oczywiście wybierze się w odwiedziny nad Narew.
Ja wprawdzie nie mam żadnego zmysłu orientacji i na pewno nie będę w stanie odtworzyć i przypomnieć sobie 5 września tych dróg wiodących w jedynie słusznym kierunku 😉
Wiem jednak,ze wespół w zespół damy radę i zajedziemy pod Twe wrota z fasonem
i z ogromną przyjemnością 😀
Pyro-no właśnie,zamrożenie na zaś będzie bardzo dobrym rozwiązaniem.
Dobry wieczor,
Danusko i wszyscy zmagajacy sie z nadmiarem cukinii,
a moze by tak kolokithokeftedes, czyli greckie placuszki? Nie pamietam, kto podal przepis w zeszlym roku – moze nawet ja – sa znakomite, tylko trzeba znalezc chetnego do smazenia.
Na wszelki wypadek podaje przepis:
750g utartej, odsaczonej, cukinii
6 lyzek posiekanego koperku
peczek posiekanego szczypiorku (opcjonalnie)
200g pokruszonej fety
3 rozklocone jajka
czosnek po uwazaniu, opcjonalnie
200g maki
sol, pieprz
Porzadnie odsuszona cukinie (ja przeciskam przez praske do ziemniakow) wymieszac dokladnie z reszta skladnikow, odstawic na pol godziny – maki moze byc mniej lub wiecej, po uwazaniu, na tyle coby placuszki formowac. Smazyc na goracym oleju na zlocisto, podawac z tzatzki.
Spotkałam też modne „przystrojki” na zupy kremowe: cieniutkie jak opłatek plastry suszonej cukini – kładą na wierzch po 4 szt w rozetę. Można sobie zapas ususzyć w suszarce do grzybów.
Danuśka,
nie bój Żaby, trasę mamy już opracowaną 😉
A tu pada…chyba przelotnie, bo nic wielkiego nie zapowiadali.
W ramach czegoś lekkiego do zjedzenia – jajka posadzone, ziemniaki i sałata grecka.
Ni diabła nie znam tej baby, którą mijam w dwóch kolejnych lustrach w korytarzu – niby ramiona trzyma prosto, ale biodro i tyłek wypina do tyłu łapiąc równowagę. Skąd się wzięła?
? 😯
A to nasz podróż w skrócie:
Danuśka potęgą jest i basta.(Ha,ha potęgą,akurat….Głównie,kiedy szuka wieży Eiffla w dokładnie odwrotnym kierunku niż należy,chłe,chłe.-dopisek Danuśki)
Dzięki Jej zaangażowaniu, dokładnemu planowaniu podróż była fantastyczna.
Panie stawiły się punktualnie na lotnisku w Warszawie, lot był spokojny, dojazd do hotelu, dogodnie położonego, bezproblemowy. Krótki rekonesans w okolicy, niezbędne zakupy zapomnianych rzeczy, a potem sympatyczna kolacja i spektakl w „Paradis Latin” jednym z najstarszych kabaretów. Było kolorowo, rewiowo, topless, sympatyczne piosenki, pokazy akrobatyczne i kieliszek szampana.
Następnego dnia wczesna pobudka, spacer na dworzec prawie pustymi ulicami i dość długa podróż pociągiem. Już szykowałyśmy się do wyjścia, gdy pociąg stanął i usłyszałyśmy komunikat, że na torach jest człowiek. Wyobraźnia podsuwała kolejne obrazy, gdy pojawiły się kolejne informacje, że na torach są ludzie i czekamy na policję. Jolinek przeżywa katusze (bo dzielnie wytrzymała bez papierosa a tu zapowiadają przedłużenie podróży). Na szczęście po pół godzinie pociąg rusza. Na dworcu dowiadujemy się, że autobusy nie jeżdżą i trzeba przeprawić się przez dwie rzeki i pół miasta by dotrzeć do komunikacji. Po drodze zaopatrujemy się w stosowne akcesoria na fiestę. Hotel jest ładnie położony, ale pokój sprawia nam pewną niespodziankę, bo jest z łóżkiem piętrowym, no ale był basen, w którym sobie w upał popływałyśmy. Po zmianie ubioru podróżnego na właściwy czyli biały z czerwoną gawroszką i pasem w tym samym kolorze wyruszamy świętować. W Bayonne tłumy młodych i starszych , biało ubranych postaci raczących się piwem i różnymi trunkami, czasami grupy śpiewające baskijskie pieśni, do których przyłącza się cała ulica i wtedy robi to ogromne wrażenie, jest też ulica gdzie się tańczy. Szukamy restauracji, a to nie takie proste, bo część jest zamknięta, inne mają bardzo ograniczone menu na okres świętowania. Na szczęście znajdujemy stolik,a uśmiechnięty kelner podaje nam typowy lokalny obiad-aoxa de veau czyli cielęcina w potrawce z dodatkiem papryki,bo Baskowie paprykę kochają i dosypują chętnie,gdzie się tylko da.
Bayonne świętuje na ulicach,na scenach,na korridach,w bistrach i właściwie wszędzie,gdzie tylko można.
A tuż obok w Biarritz spokojna elegancja i szum oceanu. Doskonałe mule i pyszne wino w portowej restauracji. Natomiast Paryżu,jak zwykle tłumy turystów i?.niezwykle udany mini zjazd blogowy 🙂
Trochę zdjęć, ale mogą być łudząco podobne 🙁
https://plus.google.com/photos/111194922675990388082/albums/6179564692668896177?authkey=COWNgfqygcuDpwE
Godzę się ze śmiertelnością –
zapłonę w sercu gwiazdy
Kiedyś.
Nie godzę się na starość –
kostur, niemoc odpycham
w niebyt.
Pyro co to za smutasy …
Danuśka i Małgosiu aż uwierzyć nie mogę, że nam się tyle udało miłych chwil razem przeżyć … 🙂 … bardzo … bardzo udana wyprawa … 😀
Jolinku – przy dosyć gwałtownych zmianach pogody, nawalają wszystkie stawy. Nie jest to groźne, tylko dokuczliwe (starość, psiakrew) a ja nie chcę!
biedna jesteś Pyro nasza … przytulanki i niech bóle czort weźmie ….
oprócz pysznego jedzenia piłyśmy też pyszne wina … zwłaszcza miejscowe białe wino pite nad Atlantykiem smakowało nam wybitnie …
Jolinku, Danuśko, Małgosiu
znakomicie pasowałyście do tego rozbawionego towarzystwa 😀
Dzięki za sprawozdanie.
Może teraz uda mi się namówić Osobistego na wizytę w Biarritz, które dotąd omijaliśmy wielkim łukiem w drodze do lub z hiszpańskiego Kraju Basków.
Całe Wybrzeże Kantabryjskie jest grzechu warte 😉
Zarezerwowałam Pod Wierzbami na 4-5, ewentualnie 6 września, zobaczymy, jak leci. Jeśli ktoś jeszcze chciałby, to podaję namiary:
b.polak@plenery-gardens.pl
Malgosia,
Chcialabym zobaczyc przeprawe przez te dwie rzeki. To z pewnoscia bylo bardzo udane spotkanie.
Ewa,
Baklazan z orzechami brzmi apetycznie. Przejrzalam przepis i sprobuje. Teraz jest u nas sezon na baklazany.
Niedawno widzialam przepis na baklazany zapiekane z kozim serem. Rowniez zalaczylam ten przepis do mojej listy.
Ozzy ,
Posluchalam „When the train comes along”. Inspirujace i surowe (raw). Jak sam piszesz w tradycji amerykanskiej jest duzo melodii i piosenek do taktu jadacego pociagu.
Jesli ktos ma ochote kontunowac podroz pociagiem Sonny Boy Williamson wykonuje „Bring it on home”.
https://www.youtube.com/watch?v=nHpqQaf0EK8
Bring it on home rowniez doczekalo sie wielu wykonan.
Alicja,
Przepis Heleny na baklazan to wlasnie ten, o ktorym pisalam wczoraj. Zapakowalam to do sloikow na pozniej…
Nemo-nie było wyjścia,trzeba było się przystosować do tego biało-czerwonego,radosnego towarzystwa 😉
Myślę,że sprawozdałyśmy wszystko bardzo rzetelnie,wręcz jak na spowiedzi 🙂
nemo no raz nam zwrócono uwagę, że pijemy kawę zamiast piwa i się poprawiłyśmy szybko … 😉 … a plany mamy bo Francja duża jest i można planować i planować …
W oczach mam jeszcze biało – czerwone orkiestry, w uszach piosenki o podróży do domu, a ja – namaszczona naproxenem i opchana podobnym specyfikiem – zegnam się i włażę pod koc. Może do jutra przestanę skrzypieć przy każdym kroku, jak stary zegar szafkowy. Muszę się wygrzać. Cześć.
Francja, Hiszpania… Ten kawałek Europy ma tyle fantastycznych zakątków, że życia nie starczy, by je wszystkie odwiedzić i posmakować.
No striemitsia nada 😉
Pyro,
wygrzewaj się na zdrowie. Morski klimat coś nie za bardzo stawom służy 🙁
U mnie cieplutko (dziś +33), a będzie jeszcze cieplej. Jak patrzę na ulice pełne orszaków zakwefionych turystek w czerni od stóp do głów, to mi jeszcze goręcej. W takim stroju w pełnym słońcu pewnie bym już po kwadransie padła bez przytomności 🙄
Oni tu przyjeżdżają dla ochłody 😯 a nawet stopy nie zanurzą w jeziorze. Sam widok śniegu, lodowców i wody im chyba wystarczy. Nawet obuwie mają zamknięte (adidasy itp.)
W domu u siebie, w Emiratach i Arabii Saudyjskiej, chyba o tej porze roku wcale nie wychodzą z domu. W Rijadzie temperatura oscyluje wokół +44-46 stopni, to może im faktycznie tutaj chłodno.
Pyro-życzę Ci,byś już jutro chodziła,jak znakomicie naoliwiony zegar szafkowy 🙂
A w telewizorze program o Delfinacie-regionie,którego stolicą jest Grenoble.
Też pięknie:góry,zabytki i oczywiście znakomita kuchnia.
setxkbms
piwamy 😉 za wszystkich
Cime di rapa ?
Warzywo należące do tej samej rodziny co brokuł. Parę razy widziałem na mercato w Bolonii. Może kiedyś zawita na nasze stoły. Podróżując po Italli warto spróbować. Makaron uszka ( można zrobić samemu odwrotną częścią łyżki lub widelca) z kaparami, oliwkami, boczkiem i cime di rapa.
http://lorenzovinci.ilgiornale.it/rubriche/rubriche-menu/i-grandi-classici/item/ricetta-orecchiette-cime-di-rapa-speck-capperi-e-olive.html
Dla łasuchów ciasto migdałowe:
http://lorenzovinci.ilgiornale.it/rubriche/rubriche-menu/golosita/item/torta-all-amaretto-di-saronno.html