Polska klasyka nieco odmieniona
Kotlety schabowe – zwane często przyjaźnie schaboszczakami – to jedno z ulubionych dań rodaków. Często idąc do nieznanej mi restauracji w dowolnym miejscu Polski, zamawiam właśnie schabowe, bo po tym daniu jestem w stanie ocenić natychmiast umiejętności szefa kuchni.
Dobre schaboszczaki to bowiem trudna sztuka. Łatwo je zepsuć nadmiarem panierki lub tłuszczu, a jeszcze łatwiej zamordować tłuczkiem, rozbijając je na milimetrowy arkusik, który na patelni zamienia się błyskawicznie w smażoną tekturę.Oprócz klasycznych receptur lubię czasem sięgnąć po zmodyfikowane przepisy. I właśnie kilka z nich dziś tu przytaczam. Też są dobre, choć klasyczny schabowy kotlecik z zasmażaną kapustą i kartofelkami nie ma sobie równych.
Schabowe w zupełnie innej postaci
6 kotletów schabowych bez kostki, 3 jaja, niepełna szklanka mąki, pół szklanki mleka, pół szklanki startego żółtego sera, łyżka posiekanej zielonej pietruszki i pół łyżki posiekanej świeżej bazylii, 3 duże pory, 2 kremowe 100-gramowe serki topione, 1/3 szklanki oleju, łyżka masła, jakakolwiek przyprawa warzywna, sól, pieprz
1. Odłożyć półtorej łyżki mąki, pozostałą zmiksować z jajkami, startym żółtym serem, posiekaną zieloną pietruszką i bazylią oraz solą, pieprzem i powoli wlewanym mlekiem. Odstawić ciasto co najmniej na pół godziny.
2. Kotlety zbić, oprószyć mąką, lekko posolić i posypać pozostawioną mąką.
3. Topione serki włożyć do zamrażalnika.
4. Na patelni rozgrzać olej. Każdy kotlet maczać w cieście, smażyć na oleju po 4 minuty z każdej strony. Pod koniec smażenia dodać masło.
5. Ułożyć kotlety na żaroodpornym półmisku, na każdym kotlecie położyć połówkę pora.
6. Serki lekko zmrożone zetrzeć na grubej jarzynowej tarce, posypać serem kotlety z porami.
7. Nagrzać piekarnik do temperatury 200 st. C i zapiekać kotlety, aż ser na wierzchu się zrumieni.
Schabowe pikantnie panierowane
4 kotlety schabowe z kostką, 2 łyżki mąki, 2 jaja, 5 łyżek tartej bułki, 5 łyżek startego parmezanu, sól, pieprz
Do smażenia: 5 łyżek oleju
1. Kotlety umyć, osuszyć papierowym kuchennym ręcznikiem, posypać solą i pieprzem.
2. Tartą bułkę wymieszać dokładnie z parmezanem. Jaja rozkłócić w miseczce.
3. Kotlety najpierw obtaczać w mące, następnie maczać w rozbitych jajach, następnie w tartej bułce z parmezanem. Docisnąć panierkę dłonią.
4. Na patelni rozgrzać olej, smażyć kotlety z obu stron na złocisto, po 5 minut z każdej.
Schab zawijany z serem z niebieską pleśnią
1 kg schabu, 1 kg szpinaku, pół szklanki pokrojonego w kostkę wędzonego boczku, 25 dag sera z niebieską pleśnią, 2 ząbki czosnku, 2 łyżki oleju, pół szklanki warzywnego bulionu z kostki
1. Schab naciąć wzdłuż z jednej strony do połowy i następnie z drugiej strony także do połowy, aby po rozłożeniu mięsa otrzymać możliwie szeroki płat mięsa. Nakryć folią do żywności i delikatnie zbić tłuczkiem na równy regularny płat.
2. Szpinak obrać z szypułek, wrzucić na wrzątek i blanszować minutę, po czym odsączyć i dokładnie wycisnąć wodę. Lekko przesiekać.
3. Boczek stopić na patelni, dodać szpinak i chwilę smażyć, doprawiając solą i pieprzem. Ostudzić.
4. Na płacie mięsa rozłożyć warstwę szpinaku, posypać pokruszonym drobno serem z niebieską pleśnią i zrolować. Obwiązać kilkakrotnie białą bawełnianą nicią.
5. Na oleju zrumienić roladę, następnie umieścić ją w brytfannie, wlać bulion i w temperaturze 180°C piec 70 minut.
Schabowe z jabłkami
4 centymetrowej grubości kotlety schabowe bez kości, 2 winne jabłka, 2 cebule, 2 łyżki mąki, sól, pieprz, 3 łyżki oleju do smażenia, łyżeczka majeranku, spora szczypta melisy, łyżeczka cukru
1. Kotlety rozbić lekko tłuczkiem do mięsa, posolić, posypać pieprzem i mąką.
2. Cebulę obrać i pokroić w cienkie plastry, podsmażyć na rozgrzanym oleju, po czym zdjąć z patelni.
3. Na pozostałym na patelni oleju usmażyć kotlety z obu stron na rumiano. Na każdym ułożyć porcję cebuli.
4. Obrać jabłka, przekroić na połówki, wykroić gniazda nasienne.
5. Na każdym kotlecie położyć połówkę jabłka przekrojem do dołu, okrywając w ten sposób cebulę. Posypać jabłko cukrem, majerankiem i melisą.
6. Podlać kotlety 3-4 łyżkami wody, zakryć patelnię przykrywką i dusić potrawę 8 minut.
Smacznego!
Komentarze
dzień dobry …
ten schabowy z jabłkiem kusi ….
Placku pomachanko …. 🙂
obserwujcie słońce i wiosnę …..
a na deser zdrowe ciasteczka ….
http://jakzdrowozyc.pl/ciasteczka-marchewkowe-bez-pieczenia/
Dzień dobry.
Wszystkie przepisy Gospodarza w dzisiejszym wpisie, bardzo obiecujące. Tę roladę ze szpinakiem i serem, zrobię z pewnością. Podobnie dobra jest rolada ze schabu „w książeczkę” ciętego i napełniona tapenadą (pół na pół oliwki zielone i czarne + orzechy). Taką robi moja Ryba. Ja natomiast wykorzystuję patent Haneczki na „zawijaski” – tylko ona robi roladki z wołowiny, a ja ze schabu. To sposób nader przydatny, jeżeli kupiło się twardy schab – co to się nie daje rozbić i na patelni właśnie tworzy karton albo i deskę (rzecz zależy od jakości i sposobu karmienia świń. Te „fabryczne” wymagają chyba wilczych zębów u konsumentów). Więc kiedy człek miał pecha kupić taki schab, to robi zawijaski ku pełnej satysfakcji stołowników. Kotlety pobite z obydwu stron posolić, popieprzyć, na każdym ułożyć pasek czerwonej papryki (może wystawać poza płat mięsny) i pałkę obojętnie jakiego sera żółtego. Zwinąć roladkę, spiąć albo omotać nitką, obsypać roladki mąką, zrumienić na tłuszczu, podlewać wodą (albo wodą z winem, albo wodą z piwem, albo jak fantazja podpowie) i dusić ok godziny na niewielkim ogniu. Gotowe zostawić jeszcze w rondlu na ok 10 minut, potem zdjąć nitki, patyki, czy szpilki metalowe. Pychotki. Ja najbardziej lubię wykończyć je w sosie śmietanowym z brandy i zielonym pieprzem wg Nemo ale smakują w każdym sosie.
u nas już dobrze widać początki zaćmienia słońca ….
transmisja na żywo
Zaćmiło i trochę się ściemniło na ziemi. Wyraźnie i odczuwalnie. Ale już wracamy do normalki.
O dziwo, tym razem chmury nie przesłoniły nieba i mogę podglądać zaćmienie Słońca. Mam jeszcze jakieś stare klisze fotograficzne, które zastępują mi okulary. Zdecydowanie jednak wolę nocne atrakcje na niebie, bo są bardziej widowiskowe.
W Gdyni można też doświadczyć ostatnio innych atrakcji, typu wybuchy min z czasów wojny, a także związane z tym lekkie trzęsienia ziemi. http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Pierwsza-mina-z-gdynskiego-portu-zdetonowana-Jeszcze-cztery-n88756.html
Ostrzeżenia o zakazie kąpieli wydają się zabawne, ale w środę widziałam już kąpiącego się w morzu pana. Pewnie był to ” mors”, a dla takiego woda jest już ciepła.
Niestety, tych gdyńskich ciekawostek nie doświadczyłam osobiście, ale w biurze, gdzie pracuje znajoma/ około 500 metrów od morza/ powstał mały popłoch, kiedy wszyscy poczuli mocny wstrząs.
Siwy dym się wije… w mojej kuchni 🙁
Przez to gapienie na zaćmienie zapomniałam o żeliwnym garnku, w którym rozgrzewała się oliwa do obsmażenia jagnięcego udźca… 🙄
Zjazdowy łosoś ze stacji benzynowej był na wcześniejszym zjeździe , a niezapomniany kosz z wędzoną zawartością od Nisi na kolejnym.
Przepisy Gospodarza ciekawe. Trzeba przetestować. Zazdroszczę co poniektórym bliskości Żaby 🙂
Irek, co ty, pociągu się boisz?
Nisia – Polska nadal nie jest transportowo powiązana. Prędzej dojedziesz do Brukseli, niż do Lublina, a Matrosy do Warszawy jeżdżą z postojem w Poznaniu.
Ależ to był dzień! Zaćmienie (ja nie słońce, a miewam często) potem tony adrenaliny, bo „latałam” na „Letanicy” alias Velikance” w Planicy. Teraz piję mocną herbatę z cytryną, a w lampce (tej mniejszej) do czerwonego wina mam domowy likier kokosowo – mleczny. Udało mi się wytrząsnąć z butelki jakieś 50 – 60 ml. Świetny deser.
Właśnie przyszła wiosna, według zegara prawie co do minuty (u nas). Przyszła, ale się nie objawiła, zachmurzone niebo, szaro zimno i byle jak.
Dzisiaj kaszanka z tłuczonymi ziemniakami i kiszona kapusta, czyli proste, chłopskie jedzenie.
Nisiu, nie boję się pociągu i podróży. Tylko ten czas podróży 👿
Jutro młodzież myje okna i drzwi, w poniedziałek moja Królowa Krasnoludków zrobi błysk. Jest to stanowczo za wcześnie, ale co zrobić; tak wypadł termin (następny byłby w poniedziałek świąteczny, a więc odpada). Trudno – nie muszę mieć w święta perfekcyjnego porządku.
Pisze czesto o lososiach to moze pora na inna zywine. Na tych zdjeciach jest wydra morska (sea otter), ktora upolowala flądre.
Mewy probowaly przechwycic flądre, ale moment nieuwagi i wydra zabrala z powrotem swoj polow.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/SeaOtterWydraMorska#5827936391036155266
Wydry morskie sa u nas pod ochrona. W okresie osadnictwa futro z wydry bylo jedną z metod oplaty przez Indian za rozne urzadzenia i za bron.
John Jacob Astor byl jednym z wielu podroznikow, ktory zrobil fortune na handlu futrem wydry morskiej. Nazwa hotelu Waldorf Astoria to tylko jeden przyklad zebranej fortuny. U ujscia rzeki Columbia na granicy WA i OR jest piekne miasteczko Astoria nazwane od slynnego businessmena.
Orca – to piękne stworzenie i szkoda go na pelisy.
się staramy tomamy ….
http://www.press.pl/newsy/prasa/pokaz/48265,Polityka-ma-coraz-wieksza-przewage-nad-Newsweekiem
Jolinku – to nasza wierność czytelnicza i jakość dziennikarstwa „Polityki”
U nas są Lake Otter i River Otter, sporo tego, ale są pod ochroną i znakomicie konkurują z wędkarzami. Tego wedkarze nie lubią, ale co poradzić…
Najbardziej rozpowszechnionym zwierzątkiem jest oczywiście bóbr, też pod ochroną i tak się rozbisurmanił, że rolnicy mają z nim naprawdę wielki problem.
U nas bobry też rozrabiają 🙁
Alicja,
Masz racje. Ta pieknosc na zdjeciach to jest river/lake otter. Sea-otter, rowniez pieknosc, ma inny ogon, a swoje przysmaki zjada plynac na plecach.
Jedno z piękniejszych zdjęć, jakie widziałam lata temu i wciąż mam w oczach, to wydra morska bałwaniąca się na falach brzuszkiem do góry. Przepiękne stworzenia.
Irek, bądź dzielnym zuchem!
Orca,
oglądałam kiedyś jakiś filmik przyrodniczy (bodaj Davida Suzuki), w którym było pokazane, jak morska wydra się pożywia. Leżała na plecach, w przednich łapkach miała kawałek kamola, na brzuchu jakiegoś skorupiaka i usiłowała go za pomocą kamienia otworzyć. Wyglądało to przezabawnie, a komentarz był taki, że to jeden z bardzo nielicznych przykładów zwierzęcia, które posługuje się narzędziem.
Już się położę; jutro intensywny dzień, potem niedziela na odetchnięcie i zwariowany poniedziałek. A potem cały kwiecień raczej tez nietypowy (święta, zakupy okolicznościowe na uroczystość Igora, wyjazd Młodszej z Memoriałem do Rosji i na Białoruś, zabieg chirurgiczny Teresy, teściowej Ryby na oddziale chirurgii onkologicznej) a tak bym sobie pożyła nudnie i spokojnie.
Tutaj jak się wpisze jakieś zwierzę na listę chronionych, to żeby ci te zwierzaki tabunami wchodziły do miast i wsi – są chronione, bardzo ciężko je z tej listy wypisać, choćby czasowo.
http://bartniki.noip.me/news/Tarcza/
Rozczarowała mnie kapusta kiszona z podgrzybkami (prod. polska), po pierwsze za słona, pierwszy raz taką słoną kapustę kiszoną jadłam, po drugie jakiś taki gorzkawy posmak, a może ja nie jestem przyzwyczajona do kiszonych grzybów. Nie kupujemy.
Zwierzęce brzuszki zawsze mnie wzruszają. Taki pies rozwalony kołami do góry, demonstrujący pełne zaufania i poczucie bezpieczeństwa – pycha. Albo kot. Albo co innego. Wszystkie zwierzątka są nasze. Nigdy w życiu nie ubrałabym się w prawdziwe futro. Chciałam zostać wegetarianką, ale mi się nie udało… pocieszyłam się konstatacją, że zwierzątka też zjadają swoich braci mniejszych. Gdybym musiała sama zabijać, pewnie bym przeszła na trawożerstwo. Ot, ludzka hipokryzja.
Ponury widok nie tylko ze względu na pogodę. Pierwszy dzień wiosny pod Nowy Jorkiem, który leży na geograficznej wysokości np. Neapolu! . Satyra na leniwych… meteorologów!
https://plus.google.com/photos/100894629673682339984/albums/6128444101161634577?banner=pwa
Jedna z ulubionych pozycji brzuszkowych. Najpierw sobie patrzą dłuuuugo głęboko w oczy, potem się boksują, panienka usiłuje złapać Jerzora rękę, ale krzywdy nie zrobi. To ona inicjuje zabawę.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_3954.JPG
Nowemu chyba się dostało, w dzienniku NBC pokazywali Long Island 🙄
U nas bezśniegowo, bylejako i ponuro, dzisiaj było ZERO, i niestety, będzie jeszcze bardziej bylejakszo.
Nie tracimy ducha 🙂
A propos polskiej klasyki nieco inaczej, schab zawijany z serem niebieskim na pewno wykorzystam.
Święta zapowiadają się spokojnie, dzieciny nie przylatają, a my we wtorek po świętach wylatamy.
U nas w domu (moim rodzinnym, a teraz powtarzam) było tak, że w sobotę po święceniu jajek (mimo, że święci nie jesteśmy) można było zrobić obfitą kolację, zawsze jacyś goście byli przyjezdni, trzeba było pogadać.
W Niedzielę Wielkanocną nie za wcześnie (ok. 10-11-tej) było śniadanie, najpierw dzielenie się jajkiem, świąteczne życzenia. Potem podjadanie, co tam na stole, a stół zastawiony wszystkim, co należy. Po długim śniadaniu spacer równie długi i coś na ciepło, przygotowane wcześniej – barszczyk, ciepłe mięsa itd. Wiele takich świąt spędziliśmy we Fredericton (Nowy Brunszwik), niktórzy podczytujący blog też tam bywali 🙂
U nas tydzień cały był chłodny i słoneczny i tak jest dzisiaj. Gorzsej, że ruszająca wegetacja może potem zderzyć się z falką chłodów, które przecież jeszcze przyjdą. I znowu obmarzną kwiaty drzew owocowych albo w Wielkanoc dzieciaki będą gniazdek szukały w śniegu. Już przecież tak bywało.
Do obiadu rozmrażam sporą porcję klopsa. Kapusta jest ugotowana, ziemniaki się dogotuje. Nie pamiętam jak wygląda sprawa sosu do tego klopsa – w razie czego się dokombinuje.
dzień dobry ….
wiosna …. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=KvdNyMgA16E&feature=youtu.be
Witam, przyszła wiosna przynajmniej we Wrocławiu.
https://www.youtube.com/watch?v=g-pl_1iMPl8
yurek u nas też już jest …. idę zaraz zobaczyć jak się puszy przyroda …
na obiad wątróbka z cebulą i jabłkami i „młode ziemniak” … do popitki sok pomidorowy … na jutro kupię schabowe …
Z okazji wiosennych Porządków Pyra ma nie tyle umytą, co odkasżoną podłogę w kuchni. Burżuj taki diabelny -n 96% spirytusem! Chciałam poprawić butelkę, która zbyt blisko brzegu stała w szfce pod zlewem. Zamiast chwycić za korpus butelkę, chwyciłam za zakrętkę. Zakrętka została mi w dłoni, butelka przewróciła się na płytki. Wylało się co najmkniej ćwierć litra. Właśnie wytarłam. Wrrr…
Pyro współczuje … dobrze, że pies nie zlizał …
Pyro.
Ale ile jeszcze zostało.
Ho,Ho.
Faktycznie solidne odkażanie, ale kto bogatemu zabroni? Na ćwiartkę było wylać drugie tyle wody, zebrać szmatką, wyżąć i zużyć 🙂
Na obiad było shabu shabu, Małżonka kupiła świeżą, pyszną wołowinę, a na kolację pachnące słońcem(spod folii, ale i tak pachną) truskawki.
Alicjo, ja niedługo do zajęć wracam, ale Małżonka obiecała, że przez Morze Wschodnie odmacha.
Młodsza była po zakupy porządkowe w Lidlu (płyny siakie i takie, gąbki, szmaty itp) a przy okazji też nabyła pudełko truskawek. Połowa posłużyła za ekstra deser – lody bakaliowe, pokrojone w plastry truskawki i wszystko polane naszym domowym likierem kokosowym. Już niewiele w butelce zostało. Piekielnie szybko „ulatnia się”.
U mnie spadł świeży śnieg 👿
Alicja – co Was podkusiło żeby w takim śnieżnym kącie się osiedlić?
Teraz to już nie wiem, ale wychodzi na to, że mamy zawsze prawdziwą zimę i gorące lato, namiastkę wiosny i piękny październik.
Mam już czyste szyby i parapety (do najbliższego deszczu. Muszę sobie jeszcze dzisiaj założyć czystą pościel. W poniedziałek kąty, podłogi, płytki ścienne, fronty szaf i szafek. Lubię, kiedy mieszkanie jest posprzątane – nie lubię sprzątania. Tym się różniłam z moją siostrą. Dla niej całodzienne latanie ze ścierką, zmiotką i innym takim sprzętem, to była wielka przyjemność; każde krzesło ustawione precyzyjnie, jak żołnierz na defiladzie. O nie, nie dla mnie takie rozkosze. Nigdy w życiu nie przeszkadzała mi gazeta porzucona na stoliku i sweter wiszący na oparciu krzesła.
Że nie lubię sprzątania, to mało powiedziane, z głębi duszy nienawidzę 👿
Niestety, lubię jak jest czysto, a oprócz mnie nikomu na czystości nie zależy, jedynie Mrusia mocno i dobitnie protestuje, jak ma swój „wychodek” niesprzątnięty, ale to nie moja robota.
W nosie mam mycie okien – w tej chwili już pada śnieg z deszczem, potem ma być deszcz i zaraz mróz. W marcu jak w garncu, kulinarnie. Bałagan 😉
Pyro,
na pociechę powiedzenie, które u mnie w kuchni na drzwiach lodówki się przylepiło:
Nudne kobiety mają nieskazitelnie czyste domy 🙂
O to, to, Alicjo. Brudu nie lubię, chirurgicznej sterylności też nie, zdecydowanie źle się czuję w domach, w których widać popłoch w oczach pani domu na każdy okruszek przy talerzu. Znałam takie domy, do których nigdy nie chodziłam z dziećmi – a nie mówię o okolicznościach towarzyskich. Raz to przeżyłam – gospodyni w uśmiechach, natychmiast podała ciasteczka i herbatę dla moich pięciolatek, a z chwilą kiedy zaczęły jeść stała obok ze zmiotką, szufelką i czystą ściereczka. Fertig – pierwszy i ostatni raz.
u nas dzisiaj był piękny dzień ale koleżanka doniosła godzinę temu, że koło Lęborka zamieć śnieżna … ciekawe czy dojdzie do Krystyny …
Jolinku,
owszem, u mnie tez już jest zimowo. Od południa zaczął padać deszcz ze śniegiem, a potem śnieg. Ale to chyba długo nie potrwa. Dobrze, że nie umyłam okien z północnej strony.
Przygotowania świąteczne na razie tylko w myślach.
Krystyno – bo jest jeszcze dużo czasu. Ja byłam w sytuacji przymusowej, bo przed świętami p. Ola ma każdy dzień zapchany robotą i innego terminu nie mogłam dostać – tylko ten w stałym grafiku.
Na kolację zjadłam kanapki – chleb z masłem, plastrami truskawek i odrobiną cukru. Bardzo je lubię. Równie smaczne na chlebie z masłem są plastry papierówek.
Jutro luksusowy obiad (Młodsza zafundowała kawałek polędwicy) więc najprościej medaliony z polędwicy, pieczarki panierowane. Są pomidory i są ogórki, choć moim zdaniem grzyby w tym wypadku wystarczą jako jarzyna. Od dzisiaj są niewykorzystane ziemniaki, przysmażę je na patelni po grzybach.
A to ciekawe połączenie : chleb i owoce. Nie wpadłam na taki pomysł. Kupuję czasami truskawki, głównie dla wnuka, który je bardzo lubi. Ale o tej porze roku rzadko trafiam na w miarę dobre. Wyglądają pięknie, nawet ładnie pachną, ale smak nie ten co latem.
Przyznam, że nigdy w restauracji nie zamówiłam kotleta schabowego. Może gdybym bywała tam częściej, to przyszłaby kolej i na schab. Kupiłam dziś kawałek schabu i mam ochotę na propozycję Gospodarza : schabowe z jabłkami.
Krystyno – to będzie udane. Przecież jabłka smażymy do kaczki, gęsi, wątróbki. Trzeba tylko zadbać o zakup niezbyt słodkich odmian.
Jeśli macie taki opiekacz sandwiczowy, albo zresztą jakikolwiek inny, to melduję, że doskonałe są grzanki z żółtego sera i jabłka, które wkładamy między plasterki albo przykrywamy plasterkiem. Można tam napchać jeszcze różnych rzeczy, ale samo jabłko z serem jest pyszne. Ja je solę i pieprzę.
Nisiu – spróbuję. Do mięsa po przewróceniu batdzo skąpo posypuję majerankiem.
Słońce wyszło!
Jerzor poleciał na rower, ja wstawiłam do piekarnika dzisiejszy połów – filety soli pod kordełką z pokrojonych porów + plasterki masła, do tego 3 ogony homarów – niezbyt wielkie, po 3$ każdy.
Filety świeżej soli 18$ za kilogram.
Ceny podaję dlatego, że dość nieprawdopodobne wydają mi się ceny, które podała Orca kiedyś, naprawdę wysokie. W sumie rózni się to od sklepu do sklepu niewiele, ale generalnie ryby oscylują w granicach 20-25$ za kilogram, świeże, „swieżo rozmrożone” oraz mrożone. Te ostatnie tańsze, ale niewiele.
Niedawno robiłam halibuta (filet) pod porową kordełką, ten się wyróżnia ceną, 40$ za kilogram. Wspaniała ryba, warta ceny. Przy najbliższej wyprawie Za Róg zwrócę uwagę na ceny ryb. Nie ma tam dużego wyboru, niestety.
Ceny halibuta – tuszy po rozmrożeniu nie są w Polsce wysokie. Ostatnio nie widziałam ale jesienią płaciłam w granicach 19-20 zł/kg. Słodkowodne są drogie z wyjątkiem leszcza. Szczupak,l sandacz, jesiotr, węgorz – powyżej 40 zł do 100 włącznie.
Pyro.
W Austri halibut wedzony 1kg 20 E
Matiasfilet 9,9E wedzony.
Wedzone makrele 8 E
Henryku – tym razem mówimy o świeżych, nie wędzonych. Oczywiście i te wędzone u nas tańsze, bo my mamy całkiem inne pieniądze – za wyjątkiem bardzo nielicznych osób.
Pyro.
Ja wiem ze relacja pieniadza do cen jest duza,
podalem tylko przykladowo
W Almie kupiłam halibuta mrożonego po siedem dych za kilogram. Mam zaufanie do firmy Abramczyk, wszystkie jego mrożonki są jak świeże. Używam zazwyczaj jego owoców morza. Niemniej z tym halibutem poszedł trochę po bandzie. Ale piękna rybka.
Natomiast jutro przyjedzie do mnie kolejna wsiowa kura, przywieziona w prezencie przez brata, któremu coś załatwiłam i on uznał, że musi się zrewanżować. Duża wsiowa kura, zamrożona, ale braciszek ma na nią sposób: pokroi mi ją na cztery części fleksą. Klasyczny sposób budowlańca, bardzo skuteczny.
Będzie rosołek!
O jejusiu, ale sklepik trafiłam…
Zrobiłam zamówienie na moją małą Wielkanoc. Oni mają różne takie zapomniane przysmaki jak schabowy z kością i tłuszczem. W ramach rozpusty świątecznej zamówiłam pulardę. Niech ta, jeszcze nigdy nie jadłam, spróbuję.
Hej, Łasuchy, wiecie,że mamy własne perfumy? Właściwie to Łasuszki, bo damskie. Bardzo przyjemne, używałam ich kiedys.
http://www.empik.com/lanvin-eclat-d-arpege-gourmandise-woda-perfumowana-50-ml-lanvin,p1105991493,perfumy-p
dzień dobry ….
mamy mini zimę za oknem …. śnieg pokrył wszystko cienką powłoką a do tego słońce … widok do patrzenia …
Kryystyno ja robię sobie takie kanapki do kawy … smaruje białym serem pieczywo, jakiś owoc, posypuje wiórkami kokosowymi i trochę miodu …
Witam, dla niemotończyków.
http://tipy.interia.pl/artykul_3322,jak-wiazac-sznurowki%C2%B7.html#5
errata, niemonotończyków
Nisiu – sluchalam wczoraj szant na jutubie (trafilam tez na Stare Dzwonnice i ubawilam sie setnie!), ale chcialam zapytac, jak sie ma Qńa?
https://www.youtube.com/watch?v=DnycDL614SI
Jak u Was?
U mnie pomalutku się skrada. Słońce przysłoniła spódniczką. Lata 50, zapach kawy zbożowej, rodzinne śniadanie, 3 pokolenia przy stole, z Pioniera muzyka. To miło wspominam mile.
Magdaleno, wieści o Qni podają Dwudziestki na bieżąco na fejsie. https://www.facebook.com/RyczaceDwudziestki
Starają się lać optymizm, ale to chyba nie jest dobrze, że on się wciąż nie budzi. Miesiąc mija dzisiaj! Martwię się i boję. Chociaż wciąż myślę o jednym radiowcu ze Szczecina, który tez miał wylew i rokowania były podłe, a teraz funkcjonuje normalnie, tyle ze audycji a żywo nie prowadzi.
Kurczę, ja chcę Qnię zobaczyć i usłyszeć na scenie! A różni jego pacjenci czekają na niego też.
Na żywo, na żywo…
Fajnie, że podobały Ci się Dzwonnice. Kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej itd. Bawiłysmy się jak norki. Ludzie też, nie tylko my. 😆
Po pierwsze primo zmarzłam na kość na psim spacerze, na który to się wybrałam (stara wariatka) z gołą głową. Zwabiło mnie ostre słońce, które wręcz grzało przez szyby, a tam, na dole, ostry, mroźny wiatr zamroził mi resztkę rozumu w łepetynie. Nie wracałam już przyodziać się kompletniej, bo by mi jamnik padł na zawał z frustracji. W ramach rozgrzania się poszłam do SAM-u, gdzie kupiłam bułkę tartą, mleko kondensowane, wiórki kokosowe i dropsa typu hools. Z mleka i wiórków po dodaniu cukru, mleka kokosowego i spirytusu uczynię następną porcję likieru do lodów i owoców z tym, że dwie butelki schowam na święta i po, a tylko jedną zostawię na widoku (bo by mi znowu „odparował”)
Pożegnałam sezon skoków narciarskich, wykrzykując (cichutko) „sędzia kalosz”. To, co wyczyniali arbitrzy woła o pomstę do nieba. Tym samym sport mnie raczej nie interesuje aż do listopada.
Obiad dzisiaj robię późno – dopiero na 17.00, bo Młodsza ma dzisiaj dyżur na targach edukacyjnych do 16,30. Służba nie drużba, wiadomo.
dziekuje, zaabonowalam sobie!
Nisiu, powiedz proszę co to za sklepik trafiłaś 😀
Za chwilę u mnie południe. Przepięknie operuje słoneczko, ale na termometrze minusy ujemne, aż 10 ich 👿
W przyszłym tygodniu czekają mnie świąteczne porządki, żadna radość. Skarpetkuję.
Ale gapa. Nie podałam fajnego sklepiku. Juz podaję.
http://www.befsztyk.pl/
Po obiedzie. Młodsza wróciła prawie godzinę wcześniej, bo trzeba było młodzież usunąć bezpiecznie z ulic i tramwajów. Tłumy wielkie hałasując okropnie walą w stronę stadionu. Dzisiaj mecz starych wrogów Lech – Legia. Bilety wyprzedane od miesiąca, policja w wielkiej liczbie też widoczna. Jeżeli jakiś młodzian, panienka, czy grupa włączy się w to pandemonium, to już zupełnie na własny rachunek. Rodzice przestali tłumaczyć „z odwrotnej strony ciała”, to pociechy same starają się sobie zapewnić solidne mordobicie. Nastała nowa moda, albo uczelnie rozpaczliwie próbują sobie wychować przyszły narybek – coraz więcej „klas akademickich” jest otwierane. VII LO (przyzwoite ale nie wiodące) nie będzie miało zwykłych klas; same akademickie.
Zapomniałam się pochwalić – na naszych półkach z książkami kucharskimi przybyła wczoraj bardzo starannie wydana „Cukiernia Lidla” – ciasta, desery, potrawy mistrza cukierniczego Pawła Małeckiego. Kto dokona zakupów powyżej 100 złotych, może kupić tę pozycję za złotówkę (a Młodsza wczoraj kupowała m.in chemię domową, gadżety i trochę żywności. Mogła niby kupić 3 książki, ale nie – po jednej do rachunku. Nie będziemy miały niespodziewanego prezentu dla Ryby. Posłałyśmy ją telefonicznie do sklepu. Pan Małecki zamieszcza przepisy włoskie, francuskie, hiszpańskie i nasze regionalne (Kaszuby, Podhale, Podlasie).
Pisalismy tu o cenach ryb. Moze wyjasnie jakie kryteria decyduja u nas o cenie ryby. Sa trzy glowne kategorie:
fresh – ryba zlapana kilka dni temu, nigdy nie mrozona, „wild”
previously frozen – ryba lub „seafood” wczesniej zamrozony i w sklepie jest rozmrozony. Na przyklad zamrozony na lodzi rybackiej i przewieziony do sklepu lub przechowywany w zamrazarce.
Farmed – ryba pochodzi z farmy hodolwanej
Do tego przy lososiach dochodzi rodzaj lososia. Najdrozszy jest „king salmon”, pozniej sockeye i coho.
Nie widzialam nigdy halibuta z farmy. Widzialam lososie i pstragi hodowalne.
Najdrozsze ryby sa z pierwszej kategorii „fresh”. Kupuje kazda z trzech wymienionych odmian lososia(king, sockeye, coho) w zaleznosci od okresu migracji. Jest jeszcze kilka innych odmian lososia. Steelhead jest rowniez bardzo dobry. Kupuje tylko „fresh, wild”.
Dla wlasnej wygody kupuje lososie filetowane. Nie w porcjach, tylko caly bok lososia odkrojony od kosci.
Mozna kupic lososia w calosci. Taki jest tanszy.
Jesli czytam na blogu, ze losos jest tani/drogi/taki sam nie wiem jakiej odmiany jest ten losos. W zasadzie nie znam odmian lososia dostepnego w Europie. Mozliwe, ze kategorie lososia z Pacyfiku, nie dotycza lososia dostepnego z Atlantyku.
W Pacyfiku jest odmiana lososia o nazwie Atlantic salmon i jest dostepny w sklepach rybnych. Jest to komercyjna odmiana. Jeszcze nie jadlam tej odmiany lososia.
W sklepach rybnych ryby sa oznakowane, czy sa „fresh”, „previously frozen” lub „farmed”. „Farmed fish” sa najtansze i nie sa popualarne z kilku powodow. Jedynym jest na pewno dostep do „wild fish” na tych terenach.
Zalaczam zdjecia z Pike Place Market. Zrobilam te zdjecia kilka lat temu. Teraz do cen mozna dodac $2.00-$3.00 za funt wagi.
Jesli ktos ma pytania na temat lososia, bardzo chetnie odpowiem.
https://picasaweb.google.com/110753834661547908902/PikePlaceMarket?noredirect=1#5272042164773130498
Orca – być może opakowania zbiorcze są jakoś oznaczone. W Polsce łosoś, to łosoś. Masz szczęście, jeśli w sklepie wiedzą czy on z hodowli szkockiej, czy norweskiej. Czasem w sklepach sieciowych są paczki opisane jako „łosoś pacyficzny” – nie kupuję, podobnie, jak dorsza – nie wiadomo ile lat one w tych paczkach, ale okropnie trącą tranem po odmrożeniu. Nigdy żadnych odmian nie widziałam.
Z hodowli są u nas karpie, pstrągi, łososie, sielawy, młotkogłowy (przyswojone z Kanady jesiotrowate z „tępą” głową) poza tym pangi z Wietnamu i jedna rybka z Egiptu – teraz zapomniałam nazwy.
Wielkanoc będzie chłodna i mokra …. temperatura od 4 do 10 stopni …. przelotny deszcz i deszcz ze śniegiem … marnie się zapowiada …
Pyro warunki takie: zbierz 6 naklejek, 1 naklejka = zakup za minimum 50 zł … odbierz książkę mistrza cukiernictwa Pawła Małeckiego za 1 grosz …
ja mam poprzednie wydanie książki – Okrasa kontra Pascal/Pascal kontra Okrasa ..
Pyra,
Z tych wszystkich przyczyn chyba trudno jest porownywac wybor ryb i ich ceny miedzy Pacific Northwest i Alaska a na przyklad Europa. Ja nie pisze na temat wegorzy, 🙂 bo po prostu u nas wygorzy nie ma i chyba nie bedzie. Swieze sledzie sa jako przyneta na lososie 🙂 i w sloikach w sklepie Niemieckim jako przyneta na konsumentow 🙂
Jolinku – tę poprzednią też mamy. I może ona i była za 1 grosz. Młoda wczoraj w Lidlu zostawiła 300 zł. Chemicznie zaszalała (nie ma czasu jeździć po 1 butelkę płynu i 1 paczkę chusteczek p/tłuszczowych) Tym sposobem niektórych preparatów mamy niezły zapas.
Orco – pokazywałaś już ten market, a ja zawsze oglądam go z ciekawością i zazdrością. Nie wszystkie nazwy ryb rozumiem, ale wielu się domyślam. Oszałamiająca ilość towaru, nie ma siły, jednego dnia się tego nie sprzeda. I co wtedy?
a wiecie, że Polak Piotr Lobodzinski wygral pierwszy bieg „LaVerticale” … bieg po schodach na samą górę wieży Eiffla …
o biegu patrz punkt 4 z tej notki …
http://wszystkoconajwazniejsze.pl/chiara-ferraris-miesiac-w-paryzu-dziesiec-pomyslow-marzec-2015/
Pyro ja tylko warunki zakupu książki podałam precyzyjnie oby się ktoś nie rozczarował, że książki nie dostał a kupił za … powyżej 100 złotych ….
Pyra,
Ja sama sie czesto zastanawiam, co sie dzieje z nie sprzedanymi krewetkami, ostrygami, malzami i oczywiscie rybami.
Jestem pewna, ze straty sa wliczone w cene swiezego towaru. Zapytam nastepnym razem, kiedy tam bede.
Pierogi z serem ręcznie robione po 44,90 …
Za cztery kilogramy 179,60.
Sładniki na cztery kilo :
Kilogram mąki 1,40
Ser biały z Lidla 6 opakowań po 2,80 = 16,80
8 jajek po 0,38 = 3,04
Masła za złotówkę.
Cukru za 50 groszy.
————————————————–
Razem składniki 22,04 zł
Czas wykonaniu godzina trzydzieści.
Nic tylko otwierać sklep z pierogami 🙂
Misiu – przyjedź i zrób. Mam bardzo dobry farsz gotowy (kapusta, grzyby, mięso, jajka) tylko to wałkowanie i wycinanie, zarazy można dostać.
Ja myślę, Misiu, że przy Twoich zdolnosciach kulinarnych i tytanicznej pracowitości opłaciłoby Ci się założyć ekskluzywny sklepik z domowym żarełkiem…
Będę usiłowała się ustosunkować po kolei i po porządku:
-po pierwsze primo podczas Święta Kuchni Francuskiej nie podałam kolacji,a należało.
Kiedy tak się zastanawiałam nad tą kolacją,to wyszło na to,że na francuską kolację w zasadzie można można podać wszystko,a nawet jeszcze więcej i pomyślałam sobie,że w takim wypadku skoro staramy się z Alainem opowiadać o kuchni z Owernii,a na dodatek zbliża się Wielkanoc,to podamy przepis na owerniacki garnek,a w nim dzieje się tak:
-białą kiełbasę ugotować,a następnie podsmażyć,przekrojoną wzdłuż z kawałkami boczku (i cebuli dla tych wszystkich normalnych,co jedzą cebulę)
-na tłuszczu z onych smażymy i dusimy z kilkoma chlustami białego wina ziemniaki, włoską kapustę i marchewkę podkrojoną w dowolny sposób.W miarę duszenia podlewamy rosołem,aż do momentu,kiedy wszystkie jarzyny będą miękkie.
Doprawiamy po uważaniu.
-na koniec jarzyny mieszamy z kiełbasą i boczkiem.Podajemy po francusku z musztardą z Dijon i czerwonym winem lub po polsku z chrzanem i wódką 🙂
Wiem,że i tak nikomu nie zabrakło tej francuskiej kolacji,bo jedliście wędzone łososie i inne takie.
Do drugie primo w ramach ustosunkowania się do wydr pływających brzuchem do góry,to powspominam z rozrzewnieniem:
kiedy chodziliśmy z Latoroślą na spacery do ZOO,to za każdym razem spędzaliśmy upojne minuty przy basenie w wydrami.Bardzo lubiliśmy je obserwować ,a najlepsze były właśnie te chwile,kiedy pływały brzuchami do góry i jednocześnie podgryzały swój obiadek czy też inne co nieco.
Któregoś roku zimą udało nam się podejrzeć wydrę niezoologiczną,a dziką i „prawdziwą” baraszkującą w mocno zamarzniętym Bugu.
Nisiu-właśnie ostatnio w sklepie befsztyk.pl zrobiłam moje mięsne zakupy,które odebrałam osobiście,bo to rzut kamieniem z Ursynowa.Gospodarz mieszka praktycznie nieopodal i też chwali.Na miejscu,w sklepie chłopaki sympatyczne i fachowe,a wybór mięsiwa i garmażerki wszelakiej znakomity.Niech takich miejsc przybywa i niech mają się,jak najlepiej!
Po trzecie primo wieści z nad Bugu-na włościach posadziliśmy trochę wiosennego kwiecia i wyściskaliśmy serdecznie sąsiadów niewidzianych przez cały zimowy sezon.Wszyscy cieszyli się słońcem i wiosną.My też 😀
Ten owerniacki bałagan z garnka może być całkiem smaczny. Ryby, wydry i inne stworzenia zostały dokumentnie obgadane. Danuśka – ta wiosna…. Jest ona, czy nie bardzo?
Pyro-ta wiosna,to ona jest i nie jest….
Na Ursynowie pączki forsycji widać coraz wyraźniej,krokusy prezentują się wiosennie i radośnie.Na włościach łodyżki hiacyntów zaledwie wychodzą na światło dzienne,bocianów i jaskółek jeszcze nie ma 🙁 Dzisiaj w nocy spadł śnieg,ale za to wczoraj można było posiedzieć w południe w pełnym słońcu popijając kawę i będąc odzianym tylko w byle sweter.Jest dobrze,a będzie jeszcze lepiej 🙂
A ten owerniacki bałagan jest najlepszy odsmażony następnego dnia na patelni 🙂
Zrobię tuż po świętach, jak w domu będzie i biała kiełbasa i boczek w większych ilościach.
Przez ostanie trzy dni,kiedy nie było wiosny czytałam o Ewie Demarczyk.To jest lektura wręcz obowiązkowa dla naszego Krakusa 🙂 Cichal-mam nadzieję,że kupisz albo pożyczysz kiedy będzie w Polsce.
Mąka mi wyszła. Podbierałem ze spiżarni po kilo albo dwa i wyszła. Trzeba będzie zrobić kolejny zakup. Tylko w siatce trudno donieść sześć paczek po dziesięć kilo 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=mdb4wu6n4kw
Oj, ładnie toto owerniackie wygląda…
Danusiu, ja słyszałam o tym sklepiku, ale nie wiedziałam, ze oni wysyłają mięsko na kraj. Chyba ich polubię.
Świnia nieco odmieniona – prawie oswojona, a jednak dzika.
Niesłusznie zapomniane dzikie wino, idealne z czterema kilogramami pierogów Misia. Zdrowie Prosiaczka.
miła dziewczyna z niej …
http://kobieta.onet.pl/dziecko/plotki/maja-popielarska-mam-prawo-do-niedoskonalosci/vhefrt
miałam 20 lat i byłam w Stodole na koncercie z MG a On śpiewał dla mnie … nikt jeszcze nie wiedział, że bedzie ikoną …
Postarzały nieco Stasiuk i młodzieńczy Grechuta, a każdy z nich dla mnie ważny inaczej. Dobrze, że Placek pomyślał.
https://youtu.be/BdiMTnMe8Yk
To wszystko wina Placka
Geophysical Institute w Fairbanks na Alasce podaje, ze „auroral activity” mierzy 4. To wystarczy, aby podziwiac zorze polarna.
Kamera miesci sie w Cape Churchill w Kanadzie.
Mozna zrobic dla siebie zdjecie naduszajac na obrazek kamery.
http://explore.org/live-cams/player/northern-lights-cam
Zapomnialam dodac, ze obraz jest na zywo.