Dwóch Walentych czy tylko jeden?
Wprawdzie dziś duchowni katoliccy zniechęcają polskich zakochanych do obchodzenia walentynek, ale jeśli się pogrzebie trochę w historii, to okazuje się, że święty Walenty ma pełne prawo patronować uczuciowym ludziom.
Nawet podwójnie, bo według historii słynnych duchownych o tym imieniu było aż dwóch. Pierwszy – prawdziwy męczennik – został ścięty podczas prześladowań chrześcijan w czasach cesarza Klaudiusza II zwanego Gockim. Drugi – biskup Terni (niedaleko Rzymu). Źródła historyczne nie potwierdzają w pełni istnienia aż dwóch postaci. W historii Kościoła więc przyjęto, że to jedna i ta sama osoba.
W IV wieku naszej ery jego grób otaczano kultem. Papież Juliusz I wybudował nad tym grobem bazylikę, a papież Teodor I odrestaurował ją.
Walenty z wykształcenia był lekarzem, ale z powołania duchownym. Żył w III wieku w cesarstwie rzymskim za panowania Klaudiusza II Gockiego. Cesarz ten zabronił młodym mężczyznom wchodzić w związki małżeńskie przed ukończeniem 37 lat. Uważał bowiem, że najlepszymi żołnierzami są legioniści nieposiadający rodzin.
Zakaz ten łamał biskup Walenty i błogosławił śluby młodych legionistów. Został więc za to wtrącony do więzienia. I tu zaczęła się jego niezwykle romantyczna historia. Biskup zakochał się w niewidomej córce swojego strażnika. Legenda zaś mówi, że jego wybranka dzięki tej miłości odzyskała wzrok. Gdy dowiedział się o tym cesarz, kazał uśmiercić duchownego. Egzekucję wykonano 14 lutego 269 roku.
Wskutek splotu zwyczajów ludowych, folkloru i legend był św. Walenty uważany za obrońcę przed ciężkimi chorobami (zwłaszcza umysłowymi, nerwowymi i epilepsją). Wiele wieków później w świecie anglosaskim (w Stanach Zjednoczonych i Anglii) został uznany za patrona zakochanych.
W Polsce św. Walenty jest patronem diecezji przemyskiej. Walentynki zaś, w dobie amerykanizacji kultury, przyjęły się też nad Wisłą. Mimo gromów rzucanych na to święto z wielu ambon ten wesoły obyczaj wszedł już na stałe w polski pejzaż świętowania. A czcić go można także przy stole, podając liczne dania wzmagające dobre uczucia i zaliczane do tzw. afrodyzjaków, np. ostrygi.
Komentarze
dzień dobry ….
dziś 13 i piątek … jakoś trzeba ten dzień przetrwać by jutro miłować …. 😉
Alicjo co tam dłubiesz całymi dniami? ….
Słonecznie, aż chce się żyć. Bardzo sympatyczny święty, nawet w dwóch osobach. Chrześcijańska mitologia jest równie bogata i barwna, jak mitologie starożytnych, może tylko liczba męczenników i świętych biskupów była trudna do zagospodarowania, stąd trzeba ich było łączyć w hybrydowe osoby.
Jolinku, Alicja pewno prokuruje następny płaszcz – cudo i potem będzie płakała na bolące ręce.
Na obiad prokuruję sobie oładki z jabłkami. Ponadto muszę pozbyć się z kuchni butelek wczoraj napełnionych i przygotować sobie wszystko na jutro do smażenia chrustu. Samo ciasto zrobię dzisiaj i położę spać do lodówki. Jutro uskutecznię samą produkcję. Miałam w planie zrobić niewiele, ale na niedzielę zapowiedzieli się goście rodzinni. a to znaczy, że będzie chrust z 6-ciu żółtek, czyli proporcja podstawowa. Ciastek z tego wychodzą całe góry.
Pyro jak faworki są dobre to znikają migiem … nasza Amelka faworki i bezy zjada talerzami …
u nas też słońce i widziałam stokrotkę na trawniku ….
Stokrotek jeszcze nie widziałam, ale podbiał już zakwita. Dzisiaj Grzegorza „Na świętego Grzegorza idzie zima do morza”. Zimno jeszcze może być nie jeden raz, ale słońce już wyżej.
?Zima już nie wróci. Będzie ciepło i słonecznie. W weekend 9 stopni? … wyczytałam …. nie mam nic przeciw ….
Pyro ale chyba na Grzegorza marcowego …
Czy lubicie Diane Krall? Ukazala sie wlasnie jej nowa plyta . Interpretuje znane piosenki, n.p. te:
https://m.youtube.com/watch?v=6wS6RdmpZvI
Zycze milego dnia.
Alino – lubimy, ale otworzyć nie pozwalają. Szkoda.
Jolinku – nawet nie wiedziałam, że w marcu też Grzegorza. Przymrozek, trawa siwa.
jest Pyro 12 marca i w marcu też 13 jest piątek …
Jolinku – dla mnie 13-go w piątek jest bardzo szczęśliwym dniem; może być w każdym miesiącu.
Przymrozek?
-26c u mnie termometr za oknem wskazuje…Na Górce tropy jakiegoś zwierza, może Józefina po starej znajomości przyszła?
Dłubię, dłubię coś, co mi zalegało, a powinno być dawno zrobione. W dawnych czasach zajęłoby mi to z tydzień, ale teraz dłubię powoli. I właściwie zgodnie z zaleceniami ortopedy, czyli rekonwalescencja lewego nadgarstka, który już prawie-prawie wrócił do starej operatywności, zgina się prawie pod takim kątem, jak prawy. Ale nie przeginam!
Korekta, -28c.
Słońce już wstało, to się z czasem ociepli.
Walentynki są przyjemne, ja dorocznie dostaję kwiatki, na ostrygi trzeba by było udać się do knajpy, w taki zamróz nigdzie się nie ruszam, zrobię śliwki w czekoladzie.
To bardzo dobrze wchodzi z bąbelkami 🙂
Znowu kazali mi się logować. Rozrywka taka. Pogadałam z Dziedziczkami naszymi, a właściwie tylko z Eską. Przedwczoraj panie nasze poszły do kina na „Idę”, a jutro wybierają się na koncert Ewy Bem. Słońce nad Połczynem.
Na koncert Ewy Bem też bym się wybrała 🙂
Na obiad zrobiłam rybę po grecku, do tego kromka mojego chleba.
Blogowisko wymarło? Pyra też mało mobilna intelektualnie, nawet gadać mi się nie bardzo chce. Coś tam czytam (ciekawe, ale nie wiem, czy nie przynudzę opowiadając) Może jutro wieczorem opiszę moje wielkie odkrycie; tzn odkrycie nie jest moje, ale ja je sobie dopiero teraz przyswoiłam, a sądząc po naszych rozmowach na Blogu, reszta naszego towarzystwa też jeszcze nic na ten temat nie wie. Opiszę jutro.
Teraz wracam do lektury, rano i do obiadu będę zajęta, więc żegnam się do popołudnia sobotniego.
Pyra zostawiła nas w ciekawości, co to za odkrycie czytelnicze.
Na niedzielę zapraszam naszych przyjaciół Moskali – zrobię ruskie oraz z kapustą i grzybami, ciasto według Marka.
Jerzora pomysł – kupmy w polskim sklepie 🙄
Nie mówię, że są złe, te kupne ruskie, ale jak zapraszam na pierogi, to muszą być moje pierogi! Bo Jerzor by powiedział, że to ja robiłam, a ja bym zaraz, że kupne. Ciasto mają za grube i nie są tak dobrze doprawione, jak moje. Ciasto lubię jako opakowanie, a nie główny smak pierogów 🙄
Jutro mimo mrozu i zamrozu wybieram się na wieś, między innymi kupić marmurowy wałek do ciasta. Taki sobie prezent walentynkowy zrobię, a co 🙂
Dla przyjaciół Moskali to może ciasto według Marksa. Zależy zresztą czy mają jakieś resentymenta.
Wałek marmurowy jest bardzo dobry jako broń zaczepno-odporna. Niech no jakiś nieprzyjaciel zacznie szurać, można go piznąć wałkiem zdrowo i po kłopocie.
Spałam cały dzień.
Wy też?
Coś w przyrodzie sfiksowało (bo przecież nie ja!!!).
piznąć
O, to był test.Bo mi zżarło kawałek z tym słóweniem. A pisałam o praktyczności wałka marmurowego użytego jako broń zaczepno – już wiem!!! – od-p-or-na…
Przyjaciele Moskale są w porzo, jak to mawia młodzież – on tutaj od 25 lat tutaj, a ona nowa żona od kilku lat, Tatarka-Baszkirka.
To są młodzi ludzie (szczególnie Baszkirka), Aleksiej przyjechał tu kontynuować studia, bo jeden z naszych profesorów geolo, jakieś badania tamże spostrzegł, że Aleksiej kumaty nadzwyczaj i ściągnął go do Kanady. Aleksiej zrobił tutaj magisterium i doktorat, zdobył złoty medal za pracę dyplomową, i…no i pracy dla niego nigdzie nie było, mógł jedynie zostać naukowcem, ale Queens akurat nie miał otwartych etatów.
Zaprzyjaźniliśmy się z Aleksiejem od początku, on się nas bał, bo stanowczo za otwarci w swoich wypowiedziach byliśmy – kto zna Jerzora, to wie, oso chozi… 🙂
Z czasem się połapał, że my nie KGB czy coś w tym rodzaju.
Żadne tam resentymenta, lubimy się 🙂
I rozmawiamy otwarcie.
Wałek marmurowy chcę, bo mam takie stare drewniane badziewie, ciasto mi się do tego przykleja i cholera mnie bierze za każdym razem, kiedy mam wałkować…chyba se nawet marmurową dechę do wałkowania kupię, jak będzie.
To drewniane jest mało gładkie, podłej jakości, ja jestem masochistka, że tyle lat to używam. Dobrze mi tak 👿
Diana:
https://search.yahoo.com/yhs/search?p=diana+krall&ei=UTF-8&hspart=mozilla&hsimp=yhs-001
https://video.search.yahoo.com/video/play;_ylt=A0LEVvJ2pd5UFX4A1CAnnIlQ;_ylu=X3oDMTB0b2ZrZmU3BHNlYwNzYwRjb2xvA2JmMQR2dGlkA1lIUzAwMl8x?p=night+in+white+satin+moody+blues&tnr=21&vid=F561B3D348D836FABB5FF561B3D348D836FABB5F&l=262&turl=http%3A%2F%2Fts3.mm.bing.net%2Fth%3Fid%3DUN.608020649198487202%26pid%3D15.1&sigi=11rb341ca&rurl=https%3A%2F%2Fwww.youtube.com%2Fwatch%3Fv%3D9muzyOd4Lh8&sigr=11b6elho1&tt=b&tit=The+Moody+Blues+-+Nights+In+White+Satin&sigt=117vakinr&back=https%3A%2F%2Fsearch.yahoo.com%2Fyhs%2Fsearch%3Fp%3Dnight%2Bin%2Bwhite%2Bsatin%2Bmoody%2Bblues%26ei%3DUTF-8%26hsimp%3Dyhs-001%26hspart%3Dmozilla&sigb=13c77ci30&hspart=mozilla&hsimp=yhs-001
To na walentynki 🙂
Dzień dobry,
Tutaj jeszcze piątek, trzynasty, ale już prawie koniec, jeszcze godzina, więc już nic złego pewnie się nie przydarzy. Zresztą czarny kot mi przebiegł dzisiaj drogę, więc powinny być dwa nieszczęścia. Nie było żadnego, chociaż one podobno chodza parami. 🙂
Ci, co się powoli budzą po drugiej stronie Kałuży zaczynają obchodzić Walentynki. Dzięki Gospodarzowi za wpis!
Ja lubię ten dzień, bez porównania wolę gdy ludzie się kochają niż kłócą, gdy sobie pomagają niż rzucają kłody pod nogi. Dzień tych, którzy chociaż raz w zyciu naprawdę kochali…, a jeśli kogoś to ominęło, to myślę, że powinien swoje życie na straty spisać. 🙂
Miłego walentynkowego dnia 🙂 🙂 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=vQfxBXstcUM
dzień dobry …
a ja miałam dziś rano (dobrze wcześnie wstać) szczęście ogladać w kuchniatv powtórkowy (w grudniu mi jakoś umknął) program świateczny ABC gotowania z Piotrem w roli eksperta … bardzo sympatyczna rozmowa …. 🙂
teraz przymrozek ale zapowiada się sympatyczny dzień na spacery …
smacznego walentynkowania … 🙂
podaruj kotu pudełko …. 🙂
http://wyborcza.pl/1,75248,17396806,Dlaczego_koty_wchodza_do_pudelek__3_naukowe_hipotezy.html#TRNajCzytSST
a Kot M. co na to? ….
Nowy, trochę zbyt łatwo szafujesz cudzym życiem.
Nisu.
Bo jak chłopu minie ,,kopa,,-to kopie
Niby ferie, a Młodsza jak co roku urządza mini – kopię liceum w naszym domu. Zawsze znajdzie się uczeń z brakami jak stąd do Warszawy, a matura za 100 dni. I jak tu wychowanka zostawić w stanie nieoświeconym? W tym roku jest tak samo. Przyszła dziewoja, na 2,5 godziny zamknęły się drzwi do dużego pokoju (przyjdzie jeszcze raz, w poniedziałek) Znad pokaźnych stert map i wydruków, Młodsza coś zawzięcie perorowała i w pewnym momencie zdumiona Matka usłyszała:
– Kumasz?
– O tu, tu – trochę nie czaję….
Taki fragmencik dialogu….
W Anglii otyli bezrobotni będą musieli przejść na dietę … albo stracą zasiłek …
http://www.polskatimes.pl/artykul/3751617,wlk-brytania-otyli-bezrobotni-beda-musieli-przejsc-na-diete-albo-straca-zasilek,id,t.html
Alicjo, kupiłaś wałek? Zaprezentujesz go nam?
Jeszcze nie kupiłam, Małgosiu, najpierw musimy się odkopać, Jerzor przy pracy:
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6092.JPG
O, to trochę nasypało. U nas zimy nie ma.
Posprzątane:
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6003.JPG
…i doroczna tradycja, bo śniegu już wystarczająco napadało 😉
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6009.JPG
Były chrusty/faworki już niewiele zostało. Wpadł Synuś (rzadki gość) i zjadł chyba połowę, paczuszkę zabrał dla Kochanej Synowej. Koleżanka Młodszej też popisała się apetytem, a Młodsza zabrała się za wałkowanie ciasta, więc nie było mowy o obżarstwie. W dwie osoby robi się smażenie biegiem – jedna wałkuje i wycina chrusty, druga smaży i posypuje pudrem. Raz w roku można.
Alicjo.
A może Jerzor pokaze się w całej krasie.
Pyro.
U nas tez chrust w duecie, 45 min i było po sprawie.
Konsumpcja trochę dluzej.
Henryku – takie prace w duecie, a potem zjadanie, dają koloryt rodzinie.
Jasne Pyro ,znamy to.
U Ciebie to tez zdaje egzamin.
nagroda …
http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,114438,17409767,Berlinale_2015__Srebrny_Niedzwiedz_za_rezyserie_dla.html#Czolka3Img
podobno świetna rola Gajosa ….
Płonie most Łazienkowski w Warszawie. Ma deja vu 🙁
To korzystając z wolnej godziny, opiszę moje Odkrycie, o którym wczoraj wspomniałam. Ostrzegam – tekst może mi się rozwlec, chociaż będę starała się o zwięzłość. Kto nieciekawy historii pewnych zjawisk społecznych, może swobodnie ten komentarz pominąć.
Rzecz zasadza się na tym, że zupełnie niesłusznie obarczamy kościół katolicki odpowiedzialnością za eliminowanie kobiet z życia społecznego, za lekceważące traktowanie kobiet, za nierównowagę obyczajową, a nie tak dawno i prawną. Otóż chrześcijaństwo sobie tego nie wymyśliło, to nie dorobek Ojców Kościoła. Oni skorzystali z gotowego wzorca, nawet z rozwiązań prawnych, a w każdym bądź razie z podbudowy teoretyczno – filozoficznej. Na to, z czym feministki walczą od 200 lat złożył się dorobek platończyków i stoików w wydaniu rzymskim. Rzecz zaczęła się w epoce późnej Republiki, kiedy to platończycy (a za nimi i inne grupy) wpadli na wprost obsesyjne rozpatrywanie „Obywatelskości” – jako jedynego, ważnego celu życia oświeconych warstw społecznych. Pełnienie urzędów, funkcji, dowództwa, w imię Republiki, gromadzenie wokół siebie klientów i rodziny w celu uprawiania polityki – taki był cel potwornego gadulstwa męskiego w Senacie, w łaźniach i w westybulach rezydencji. Przy tej okazji panowie wpadli na pomysł eliminacji wszystkiego, co mogło by rozpraszać, odciągać Obywateli od Obywatelskości. (Dużą literę daję jako podkreślenie). I otóż panowie wpadli na pomysł, że miłość i namiętność do kobiety jest siłą, która destrukcyjnie wpływa na Obywateli. Należy zatem wystrzegać się takich zdrożnych uczuć. Nie miało to nic wspólnego z seksem, ten bowiem, jako jedna z potrzeb powszechnych uprawiany był swobodnie z niewolnicami. Od biologii były niewolnice, od czułości – chłopcy – faworyci, żona od prokreacji. Tu wypada zaznaczyć, że śluby nie istniały – ani religijne, ani cywilno – prawne. Ot, dwóch obywateli umawiało się, że jeden z nich odda córkę drugiemu w ramach rozmaitych interesów. Panna dostawała posag w gotówce, dziełach sztuki, biżuterii i niewolnikach i była przewożona do domu męża. Po zwyczajowym gwałcie przy świetle dnia, znaczyła w domu tyle, ile jej mąż pozwalał. Nawet nie zawsze zarządzała domeną, o swoje stanowisko musiała zadbać sama. Nie miała osobowości prawnej i nie była traktowana, jak osoba dorosła. Mogła natomiast spokojnie i bez kłopotów rozwieść się, wystarczyło zabrać swoje rzeczy i swoich niewolników i wyprowadzić się (o ile miała dokąd). Dzieci pozostawały zawsze w rodzie ojca. Żonę można było także wypożyczyć przyjacielowi (tak np Katon – ten świętoszek – na dwa lata wypożyczył swoją żonę innemu mężczyźnie). Większość mężczyzn żeniła się kilkakrotnie (Cesar – 3, Antoniusz – 4 razy). A z początkiem Cesarstwa głowy panów zaczadzili stoicy. Ci z kolei Obywatelskość zamienili za Samowystarczalność (dzisiejsza samorealizacja?) Godny Obywatel musi dbać o równowagę psychiczną, o samodoskonalenie, o nie uleganie żadnym żądzom pospolitym. Posiadanie potomstwa jest obowiązkiem Obywatela, więc żenić się trzeba i obcować z żoną też – od czasu do czasu. Wytworzyła się najdziwaczniejsza chyba obyczajowość: Obcowanie intymne z żoną tylko w ciemności, w zasadzie bez pieszczot – no, ewentualnie lewą ręką, bo prawa ręka „czysta” nie musiała o tym wiedzieć. Wszelkie zbliżenia ustawały na czas ciąży, połogu i karmienia dziecka (były wszak niewolnice i faworyci). W#szystko to mądrze spisane, z podkreślaniem celu przewodniego :obywatelskości i samowystarczalności. A potem nastało chrześcijaństwo i zamiast samowystarczalności wpisywało Jezusa Chrystusa, a zamiast Obywatelskości – chrześcijaństwo.
A teraz my po 2 tysiącach lat nadal żyjemy pod kontrolą stoików rzymskich.
Witam, Jolinku należało się. MW i ten zapach palonego drewna nasączonego olejem?
Pyro.
A teraz my , to znaczy kobiety?
Czy ten most jest drewniany?
Rusztowanie się pali nie most.
A skądże Pyro, beton jak trzeba, tylko pod nim składowano jakieś deski, bo ciągle go remontują. A ja pamiętam pożary z 1975 roku między innymi Dom Dziecka i Most Łazienkowski.
Pyro.
Nie wiem ,dawno nie byłem w Warszawie
Henryk47, będziesz nawet nie wiesz kiedy.
Jezior48
Ale kiedy będę to będę wiedzial
Henryku – my, ludzie.
Dziękuję za informację. Właśnie pamiętałam, że solidny i nagle pożar… Może warszawiacy most opchnęli i stoi fałszywka? Takie głupie myśli człeka nachodzą.
Poszłam na całość. Kupiłam wałek oraz stolnicę 🙂
Niezbyt wyrafinowany ten marmur, wolałabym z serpentynitu i taki sobie umyślałam, ale nie było akurat. Zakupiłam jaki był, bo do tego sklepu bardzo mi nie po drodze, drugi koniec miasta.
Do tego zakupiłam zaparzaczkę do herbaty u Japonki, z fikuśnym dzbanuszkiem, bo stara się zestarzała. Japonka zmieniła lokal i sąsiaduje z Baltic Deli.
W Bałtyku zakupiłam pierniczki lukrowane, naszło mnie wspomnienie z dzieciństwa. A przede wszystkim twaróg do pierogów. Dostałam kwiaty, wino i czekoladę francuską ekstra gorzką (72%) i ekstra wielką (400g), część zużyję na zrobienie śliwek suszonych w czekoladzie.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6102.JPG
Alicjo – wałek mam (mam 2 wałki długie i jeden 10 cm) a deski nie chcę. Od Haneczki dostałam matę silikonową i zakochałam się w niej dokumentnie. Nie przesuwa się, skończysz, przetrzesz, powiesisz żeby wyschło, złożysz albo zwiniesz i schowasz. Cudo.
Pyro – wszystko już było, rzekł ben Akiba… Przecież jesteśmy kontynuacją cesarstwa.
Alicjo – fajne te Twoje zakupy. Liczę na pokazanie Twojej nowej dzianiny.
O, ja też kupię sobie taki wałek 🙂
Co do stolnicy, wielkość 30×40, 1.5 cm grubości, ponadto jest na centymetrowych nóżkach. Wałek ma drewnianą podstawkę.
Całość ciężka jak diabli, wobec czego nie należy używać wałka w celu wybicia czegoś chłopu z głowy. Starego drewnianego nie wyrzucam w takim razie 😉
Cena – 14.98$ wałek, 29.98$ stolnica. Całkiem przystępna cena, a w internecie znalazłam wałek za 32$ 😯
Japonka była kilka sklepów dalej od Bałtyku, ale zachodziła tam na zakupy i nauczyła się kilkunastu słów, teraz będzie miała okazję konwersować częściej, bo oba sklepy są tak trochę daleko od szosy i właściwie tylko w czwartki (dostawa) i weekendy jest sporo kupujących. Wypytałam ją na okoliczność znajomości japońskiego przez Jerzora. Podobno klepią ze sobą na różne tematy wyłącznie po japońsku. Nie jest to rozmowa na wysokim poziomie z Jerzora strony, raczej proste zdania, ale jak twierdzi Japonka, dałby radę pociagnąć dłuższą konwersację.
Małgosiu – są takie wałki też porcelanowe (?) – rączkę się wykręca z jednej strony i wlewa albo wodę gorącą do ciasta drożdżowego, albo wodę z tłuczonym lodem do ciasta kruchego.
Henryk47
14 lutego o godz. 21:49 536702
Nie wiem, wróżką nie jestem, jak bym wiedział to nie ciekawe by to było moje życie. Pyro, też mi się tak zdaje. Alicjo, wałek jak wałek, piękny, życzę miłego wałkowania jak mówił Marek Wałkówski o swojej książce.
Szmatę pokażę około poniedziałku-wtorku, jak już wykończę ją ze wszystkiem.
Stolnicę wolałabym ze 2 razy większą, ale pan sklepowy powiedział, że w hurtowniach nie znalazł większej. U mnie na blacie kuchennym nie będzie miała się gdzie przesuwać, mam na to patent – po prostu kładę od strony ściany dechę cedrową do grillowania ryby i chwatit. Mam matę silikonową, ale małą, nawet nie wiem, po co ją kupiłam, bo nie używam 🙄
Zresztą do takiego wałka wypada kupić stolnicę do pary 🙂
Do tej pary mam również moździerz. Idę robić ciasto według Misia oraz nadziewki dwie.
HA HA 🙂 🙂
(Najstarszy australijski mężczyzna robi na drutach ubranka dla pingwinów)
http://mashable.com/2015/02/10/australias-oldest-man-penguins/?utm_cid=mash-prod-email-velocity-alert&utm_emailalert=viral&utm_content=bufferd3ae1&utm_medium=social&utm_source=twitter.com&utm_campaign=buffer
Pan ma 109 lat i mieszka w domu dla emerytów, a dzierga na drutach od 80 lat 🙂
Zauważcie, jakie to cudeńka !
Cudne te pingwiny 😀
Jeszcze a propos wpisu Nowego (5:01)
nie wierzę, że istnieją ludzie, którzy chociaz raz w życiu nie byli zakochani. Mocniej czy słabiej, trwalej czy mniej trwale, ale zawsze to.
Myślę też, że nie ma „prawdziwej miłości”. Miłość to jest miłość, choćby krótkotrwała, ale zawsze to jest miłość, bo nie ma „miłości nieprawdziwej”, nienawiści nieprawdziwej, obojętności obojętnej.
Gdzieś mi mignął tekst (jeszcze nie przeczytałam), że „miłość to sztuka przetrwania”, czy jakoś tak. To brzmi jak ciężki obowiązek, jakieś kajdany, w które jesteśmy zakuci. Miłość jest bezwarunkowa, kochamy osobę ze wszystkimi wadami i całym dobrodziejstwem inwentarza, chociaż zdarza nam się niektórych wad nie cierpieć, narzekać, pokłócić nam się zdarza, a nawet odkochać – wtedy należy odejść, nie dręczyć siebie i drugiej osoby.
Nawymądrzałam się 🙄 , ale to moje spojrzenie na temat.
Małgosiu,
ale Pana Alfreda mocno podziwiam! Pokrewna dusza 🙂
No to idę to ciasto…
Kochający świąt nie potrzebują, zakochani tak dla nich to jest, marketing, kasa.
Wałek prześliczny!
Widziałam takie z serpentynitu, ale Twój ładniejszy. I ta stolniczka słodka, lawli i wewogle.
Małgosiu, uwielbiam Cię za to, że masz takie same reakcje jak ja!!!
A ja sobie kupiłam cudnej piekności wagę łazienkową (nie wiem, czy na nią wejdę, bo nerwowa się robię – ale fioletowa jest!) i takie cwane urządzenie do bulgotania nóżek. Moje nóżki mają być bulgotane, nie świńskie. Chyba się z tym (i z książką) zamknę w łazience, inaczej Rumik tę wodę wypije…
Nisiu 😀
Małgosiu,
uczciwie powiem, że jak kroisz coś na tej desce marmurowej, robią się rysy, ale ledwie widoczne i prawie niewyczuwalne. Mój wałek drewniany się był wywałkował i zaczął się „strzępić”, to samo ze stolnicą. Ciasto kleiło się do wałka i stolnicy tak, że mi wzięło i zbrzydło.
Jeziora48 powitać przy stole 🙂
Alicjo, wałek kupię, stolnicy raczej nie, mam tak jak Pyra silikonową. Ta niestety ma tę wadę, że na niej kroić nożem nie można.
Nisiu,
miałam dzisiaj piękny sen. Przyśnił mi się Król Artur, pod żaglami Białej Fregaty płyneliśmy gdzieś, coś jakby okoliczności Morza Północnego, cała dawna załoga, niestety, już bez Pana Leszka, szefa kuchni.
Nisiu,
do tej bulgotki dodaj przygarść soli. Dobrze robi 🙂
Soli powinnam nasypać Rumikowi na ogon, kiedy uciekał z moimi okularami. Zjadł je, niestety. Progresywne były. Poprawił takimi zwykłymi do czytania, starszej generacji. Czy ktoś nie chciałby małego pieska???
Morza i oceany po nocach mi się śnią. Może jeszcze kiedyś uda się popłynąć.
Hej, ruszajmy w rejs
do portów naszych marzeń…
Na razie do Krakowa już w czwartek. Wieczorem pierwszy koncert. Musimy się zaprzeć i zdążyć, bo Sępunio śpiewa jakieś moje balladki. A potem to już heja… aż do niedzielnej nocki.
https://www.youtube.com/watch?v=vNmXh2PFJIs
Hehe.
Na dobranoc (tę piosenkę śpiewają u Kiplinga w „Kapitanach-zuchach”) – może nawet z towarzyszeniem takie koncertinki, nie pamiętam.
https://www.youtube.com/watch?v=CCJqf5pPzPM
Zakończyłam ciastowanie i farszowanie. Ciasto dostoi do jutra, farsze też, kleić będę rano. Mrusia towarzyszyła mi cały czas, siedząc na krześle przy stole.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6103.JPG
Prosiaczek malutki, dostała dzisiaj więcej niż zwyczajowe kilka „cukierków”, jak walentynki, to walentynki!
Nisiu,
pozbyłabyś się Rumika?! Nie sądzę, wszak to on Ci rozrywki dostarcza, bo Szanta za poważna na takie rzeczy 😉
A propos, nasze Moskale mają kotka malusieńkiego przedziwnej rasy, nie wiem, jakiej, poproszę ich, żeby przynieśli ją jutro, o ile nie zeszła z tego świata, ma 18 lat.
W życiu nie pozbyłabym się Rumika. Chociaż dzis wieczorem zeżarł mi dwie pary okularów.
Natomiast Kicia zmieniła miejsce zamieszkania i poszła na emeryturę do Mendygralstwa. Wszyscy zainteresowani są z tego powodu szczęśliwi oprócz moich psów, które (oba!) nie mają kogo gryźć w tyłek.
Nie ma pana Leszka, nie ma pana Sebastiana, jego następcy, nie ma intendenta, ani starszego oficera, ani pierwszego, ani drugiego, ani chiefa. Podobno pani trzecia gdzieś się pojawiła. Nie ma Króla przede wszystkim.
Błeee.
Alicja 22:58
Dziękuję za ten wpis. Też nie wyobrażam kogoś, kto nigdy nie kochał. Tak jak nie ma nikogo, kto nie chcialby być kochanym.
Pamiętając o tym nawet mi przez myśl nie przeszło, że mógłbym kogoś urazić, albo szafować czyjmś życiem.
Ale fajnie się „nawymądzrzałaś”.
🙂
Henryku Czterdziestysiódmy,
Najważniejsze, żebyś liczył swoje cyferki a od moich trzymał się raczej z dala. Jak również od tego czy kopię, czy nie. Będzie dla Ciebie bezpieczniej. 🙂
Znaczy jednak kopiesz?
Oczywiście, gdy ktoś mi na kopyto nadepnie, czyli w tzw. obronie własnej 🙂
dzień dobry …
mnie się różne rzeczy podobają do kuchni ale niestety kuchnia mała i już zapchana … Alicjo bardzo ładny wałek i stolnica też …. 🙂
bardzo prosty sposób na marynowanie wisni mrożonych … mam jeszcze trochę to zrobię … a z watróbką musi być dobre …
http://figowesmaki.blox.pl/2015/02/Watrobka-drobiowa-z-wisniami-marynowanymi-w.html
Nisiu – cóż Ty mówisz, że na macie kroić nie można? Ja kroję i ani najmniejszego śladu. Prawda, że kiedy używam wykrojników, to wolę ciasto zsunąć na deskę, żeby mieć sztywny podkład, ale kroić można spokojnie.
Ogromnie spodobał mi się tytuł o rolniczych kłopotach w papierówce „Polityki” – „Dziku! Ty świnio”.
Dzisiejszego obiadu możecie mi pozazdrościć – będzie cykoria zapiekana w boczku, a od wczoraj została mi jeszcze kurza noga. Co je moje Dziecko, to nie wiem.
Pyro to ja pisałam o krojeniu na macie. Radełka, czy inne ciasteczkowe wykrojniki tak, ale nie ostry nóż.
Nowy.
Co Ty chcesz ,czy ja pisałem do ciebie.
Nie ,wic odwal się.
Znam jeszcze jedna wersje.
Bo jak chłopu minie kopa to się robi ogier z chlopa i kopie.
Znam jeszcze jedna wersje,ale nie chciałbym przytaczać.
Henryku bardzo proszę przestań ….
http://allegro.pl/stolnica-szefa-kuchni-drewniana-brzozowa-xl-walek-i5000143223.html
o Marek się objawił … 🙂 … co tam gotowałeś ostatnio? ….
Jolinku51
Dobrze ,już przestałem.
Henryku bardzo dziękuję …. 🙂 …
Wszystkim singlom najlepszego z okazji Dnia singla.
yurek miło nam … w USA to mają pomysły …. 🙂
-23c, w nocy spadło 3 cm śniegu, niewarte nawet wspomnienia 😉
Misiu,
taką stolnicą bym się obyła, gdyby u mnie były w sprzedaży. Lata temu kupiłam wałek do ciasta, a co się naszukałam 🙄
Nie był dodsatecznie wypolerowany i z czasem zaczął się „strzępić”, zostało surowe drewno, do którego ciasto zaczęło się przylepiać. Ciekawa jestem, jak to się sprawdzi – wałek jest ciężki, liczę na niego, że przez jego ciężkość będzie mi się lżej wałkowało 🙂
No to do roboty – mam ciasto, mam faszerówy, Jerzor mnie jeszcze namawia na kilka z czereśniami, czemu nie?
Yurek,
domyślam się, że jesteś singlem – wszystkiego najlepszego, wpadnij na pierogi po południu 🙂
Dziękuję Alicjo za zaproszenie. Może, może, ale nie dzisiaj, przepraszam.
„cienżki” ten wałek to prawda, wałkuje dobrze lecz niestety i do niego ciasto potrafi przylgać. Szczególnie kruche. Posiadam taki sam Alicjo, jedyna różnica to kolor. Malachitowy taki. Wracając do czepliwości wałków wszelakich – wzięłam się na sposób i kładę folię plastikową. Na wierzch. Bezproblemowo wałkuje. Się!
A do pierogów, klusek i lazanii (lasagna) używam maszynki jaką lata temu polecił ASzysz. Wspaniały wynalazek. I jakie ciasto! Pierwszoklaśne!
Mam mieć przepis na pieczony boczek. Boski. W smaku i wyglądzie. Podzielę się jak dostanę. Tymczasem tuptam grzecznie do łóżeczka.
Dobranoc.
Errata
-przylegać- miało być
Malachit za drogi, żeby z niego wałki do ciasta robić, najprawdopodobniej masz z serpentynitu zielonego nierówno.
Otóż wałek – ciężki, nie trzeba go przyciskać, zdecydowanie lepszy od drewienka.
Zrobiłam 40 pierogów z kapustą i grzybami, gdyby yurek przybywał, to zrobiłabym 50, ale co się odwlecze…
Teraz idę robić ruskie, ile wyjdzie, albo ile będzie mi się chciało, bo ciasta jest sporo, a zawsze można je zamrozić.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6106.JPG
Zamrażam, bo jak je zostawię pod wilgotną ściereczką, to i tak wyschną do 16-tej.
Unia Europejska oczami Amerykanów … w skrócie …
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1609055,1,unia-europejska-oczami-amerykanow–jak-nas-widza.read
Pyro,
z ciekawością przeczytałam Twoje refleksje z lektury.
A co do stolnicy – też jestem entuzjastką silikonowej podkładki . Ma same zalety. Wiem, że można używać też jej po pieczenia w piekarniku, ale jeszcze się nie odważyłam. Mój drewniany wałek służy mi od początku kucharzenia i nie widać na nim śladów zużycia. Dobry stary produkt.
Moi znajomi otwierają niedługo restaurację. Odwiedziłam dziś to miejsce i jestem pod wrażeniem nie tylko wyglądu – bardzo nowoczesnego/ sporo betonu, cegieł, starego drewna/, ale i ogromu pracy włożonej w stworzenie tego lokalu. Nie wystarczy sam kapitał, potrzebny jest ciekawy pomysł i upór w jego realizacji. Nowych lokali powstaje bardzo wiele, trzeba przebić się i przyciągnąć klientów. Oni mają już dobre doświadczenia z niewielkim lokalem. Powinno im się udać i tym razem.
krystyna.
Powodzenia dla znajomych.
Jestem pelen podziwu dla ludzi
odważnych podatkowo.
Tyś jest najwyższą z sił, wszystko ulega tobie,
miłości!
Życie jest żądzą, a tyś z żądz największą,
prócz samej żądzy życia; duszą duszy
i sercem serca życia tyś jest,
miłości!
Jeśli największym szczęściem zapomnienie,
bezwiedza i niepamięć własnego istnienia;
toś ty jest szczęściem szczęścia, ty, co dajesz
omdlenie duszy i omdlenie zmysłom
i myśli kładziesz kres upajający,
miłości!
Jeśli złudzenia są jedynym dobrem,
toś ty największym dobrem, najsilniejsze
ze wszystkich złudzeń ty, moc mocy,
pierwotna, dzika, nie znająca kiełzań,
święta potęgo,
miłości!
Jeśli pragnienia są jedyną ową
poręczą, która chroni
od upadnięcia w przepaść rozpaczy i wstrętu;
jeśli są jedynym
mostem, po którym można iść nad odmęt nudy;
jeśli jedynym są lekarstwem, które
broni od cierpień zwątpienia i zbrzydzeń,
pogardy świata i od samowzgardy:
to ty, o matko pragnień, jesteś ową
poręczą, mostem i lekarstwem, jesteś
zbawczynią ludzi,
miłości!
Czas idzie i zmieniają się wiary,
bóstwa w proch upadają jedne po drugich,
dziś czczone, jutro deptane,
przechodzą przed oczyma ludzkości,
by więcej nie powrócić:
ty trwasz wieczysta, jak strach, głód i zawiść,
pierwotna, tak jak one,
jak one tryumfalna,
nad wszystko wyniesiona, niepokonana
niczym i nigdy, tak jak one,
pierwotna, dzika potęgo
miłości!
Wdzięku, piękności natury,
kędyś jest wobec wdzięku i piękna miłości?
Jesteś jak rama
do obrazu, jak otęcz promieni
skrzącemu kręgowi słońca.
Kędyś jest, liściu róży,
wobec ust ukochanej?
Kędyś, szafirze niebios, morza błękicie,
wobec ócz ukochanej?
Kędyś, szumie jaworów i śpiewie ptaków
w wiosenne rano,
wobec głosu ukochanej?
Kędyś, ciszo grot pośród paproci
pod gęstymi zaplotami bluszczów,
wobec milczenia ukochanej?
Kędyś jest, śniegu, różowiony blado
od blasku słońca,
wobec koloru ciała ukochanej?
Kędyście, linie cudowne
gór i skał, kędy łuk tęczy świetlisty,
kędy przepysznych wodospadów wstęgi,
smukłe narcyzy, palmy wybujałe,
kędy obłoki lotne i powiewne
wobec kształtów ciała ukochanej?
Kędyś, mchu miękki, liściu aksamitny,
wobec jej piersi dotknięcia i dłoni?
Kędyś, marmurze gładki, grzany słońcem,
wobec jej białych bioder, spływających
cudowną linią
w odurzający wzrok, dech wstrzymujący
kształt, który rękę przykuwa do siebie?
Kędyś jest, czarze nocy księżycowej,
czarze poranku, kiedy słońce wschodzi
zza gór dalekich;
uroku jezior, co się nagle jawią
pośród skał senne,
i tej zieleni złocistej, ze szczytów
widzianej w dali:
wobec czaru ukochanej?
Kędyś jest, melancholio wieczorów jesiennych,
wobec jej smutku?
Kędyś, wesele letniego południa,
przy jej radości?
Kędy o sławie sny, sny o potędze,
zwycięstwach dumy, odpłaceniu krzywdy,
o nieznoszeniu niesprawiedliwości:
wobec snów o ukochanej?
Kędyś, pragnienie posiadania złota,
przy posiadania jej ciała pragnieniu?
Kędyś jest, żądzo poznania wszystkiego,
co jest poznanym albo nim być może,
wobec pragnienia poznania wskroś duszy
ukochanej kobiety?
Tak, tyś największą z sił, tyś życiem życia,
miłości!
Najsłodszą rozkosz i najsroższą boleść
ty sprawiasz; tyś jest, tak jak śmierć, królową
wszechistnień ziemskich, pierwotna potęgo,
miłości!
(Hymn do miłości -K.Przerwa-Tetmajer)
Był w naszej kuchni wałek, pewnie jeszcze wyprawowy Teściowej – bardzo dobry, idealnie wyprofilowane uchwyty i wypolerowana powierzchnia, przypuszczam, że z bukowego drewna. Wałek zakończył żywot, kiedy najpierw jeden, potem drugi uchwyt rozłamał się. Gdyby dorobić uchwyty, mógł służyć jeszcze długo. Zupełnie przypadkowo wiem, z którego warsztatu pochodził. Był kiedyś u nas zaprzyjaźniony harcerz, uczeń technikum stolarstwa artystycznego (dzisiaj konserwator wyrobów drewnianych). Obejrzał wałek, ucieszył się i mówi, że jego wuj do dzisiaj je produkuje (warsztat w Koźminie) – ten musiał być zrobiony za jego dziadka, albo i pra… pokazał znak ukryty pod rączką. No i tak zakończył żywot ten dawny wałek. Teraz mam b. długi, klejony z cienkich deseczek bambusowych, bardzo dobry w użyciu, tylko nie chce wleźć w żadną szafkę. marmurowy prawie nie używany i ten malutki, służący do dociskania ciasta do ścianek, rozciągania ciasta francuskiego i innych tego typu czynności.
Stolnica z czasów komuny, wałek kapitalistyczny z drewna klonowego
Wałek powinien być dość ciężki, osadzony na solidnej osi, gruby na tyle, aby nie uderzać knykciami o podłoże. Mój ma co najmniej 40 lat i ani śladu zużycia.
Przedwiośnie na zewnątrz, a ja mam dreszcze w domu. Włożyłam sweter w typie „pierzynka” zrobiłam sobie gorącej herbatki z prądem i już mi ciepło. Herbatka wystarczy gdzieś na 8 toastów: więc za singli, nieustające zdrowie Gospodarza i proszę podać jeszcze kilka okazji toastowych. Spełnię.
Nemo – taki, tylko nasz był nieco grubszy i uchwyty były gruszkowato wyciągnięte; łatwo obracał się na osi. Też wyrzucałam bez śladów zużycia.
Powyżej Kazimierz wyjaśnił pojęcie słowa „miłość”. Chodziło mi to po głowie od wczoraj, przy pierogach mi się przypomniało kilka wersów i wujek Google pomógł.
Zrobiłam 42 pierogi z kapustą i grzybami oraz 80 ruskich.
Zostało mi połowę ciasta (zamroziłam) i nieco farszu do ruskich, Jerzor zje z chęcią. Teraz pora na Leżajsk (była jedna butelka na półce, Leżajsk dobrze się sprzedaje).
Owszem, do mamruru też się przykleja, ale łatwo to usunąć. ALE – nie muszę używać żadnej siły, wałkując ciasto, ciężar wałka robi swoje.
http://www.tekstowo.pl/piosenka,wanda_warska,juz_kocham_cie_tyle_lat.html
Słuchajcie – w końcu nie jest ważne z czego ten wałek – ma spełniać swoją funkcję, oszczędzać nasze siły i tyle. O miłości można w nieskończoność, bo to kostium, który chętnie przywdziewają różne, bardzo indywidualne uczucia. Zmienne i potrzebne, jak chleb.
No, to i za miłość.
Moj kapitalistyczny wałek, kupiony w Kanadzie, był z lekkiego drewna sosnowego ( 🙄 ), ale innych nie było , przynajmniej w mojej wsi, to wzięłam. I to był taki, że knykcie sobie i owszem, można było poobijać. Już dawno się na ten marmur czaiłam.
W rzeczy samej czaiłam się też na maszynę, kiedy przerabialiśmy ten temat na blogu, napaliłam się i…zapomniałam o sprawie 🙄
Moskale przyniosą swojego kota! Takiego kota nie widzieliście, porobię zdjęcia 🙂
krystyno a jakie menu będzie w lokalu? ….
Alicjo jesteś zuch … wszystko domowej roboty ….
A propos, kupując ten wałek i stolnicę, pan sklepowy wyciągnął wszystko z opakowań, żeby sprawdzić, czy nie ma usterek itd.
Na żywo wydało mi się to piękne i stwierdziłam, że chyba częściej będę piekła ciasta i robiła pierogi. Na to pani w kolejce – ja chcę adres i telefon! You must be polish girl, dodała. Nie zaparłam się 🙂
Pyro,
a skoro ten wuj jeszcze ciągle robi takie wałki, to nie mógł naprawić?
Nowa oś i rączki albo tylko rączki, i wałek znowu zdatny do użytku.
Jolinku,
jaki tam zuch. Dwa my są i gotowanie dla nas to niekoniecznie codzienna sprawa. Zawsze zamrażam, bo tak jak Pyra nie umiem gotować dla dwojga. W Bałtyku mają niezłe ruskie i zawsze u nas w zamrażarce jest ze dwa opakowania, ale swojskie to swojskie. Te kupne mają dość grube ciasto i twardawe, a ja lubię elastyczne, cienko rozwałkowane ciasto.
Ciasto powinno być opakowaniem, a nie głównym „smakiem” pierogów.
Krystyno,
zapytaj Twoich znajomych, czy mogłabyś robić dla nas fotoreportaże z postępów w pracy urządzania knajpy?
Gdyby yurek przybywał doradziłby Alicji silikonową stolicę i takiż sam wałek. Ach te pierogi narobiłaś mi smaku.
Nemo – harcerz sympatyczny i niegłupi, ale niesłowny, aż strach. Cztery lata czekałam z jednym uchwytem i gołym (wiec co chwilę wypadającym) kołkiem osi. Oj, podpadł mi Dominik!
Pyro.
Ladny ten Kozmin na Googlach.
Mimo tego walka.
Tak, Henryku. Teraz miasteczko podupadło. W XIX w konkurowało z Jarocinem, było tam m.in seminarium nauczycielskie.
Wałków mam kilka. Ostatnio kupiłem taki:
http://kadees.nazwa.pl/zdjecia/walek.ts398/398a.jpg
Bardzo wygodny w pracy. Sprzedawcy mówią , że nieprzywierający do ciasta. Tylko mówią bo mokre ciasto przywiera prawie do wszystkiego . Od czasu do czasu trzeba taki wałek przetrzeć mąką i wałkuje idealnie. Odkąd kupiłem maszynkę do wałkowania Atlas Roller Mercato, używam go do wałkowania wstępnego. Potem przepuszczam przez maszynkę. Ciasto jest idealnie tej samej grubości, a pierogi ważą 40 gramów. Doszedłem do aptekarskiej dokładności 🙂
Potrafię zrobić 100 pierogów na godzinę. Przygotowanie ciasta z kilograma mąki zajmuje mi kilka minut.
Jak ktoś chce zrobić mistrzostwa w robieniu pierogów na czas, proszę bardzo. Mam szansę na podium. Również medal za wygląd 🙂
Oczywiście nie mój tylko pierogów…
Pyro.
Znam ,Konin ,Wrzesnie,Witkowo,
Gniezno ,Poznan ,Powidz.
Kozmina nie-
Henryku, ja też nie. Byłam tam tylko raz przejazdem. Dobrą kuchnię miała restauracja w rynku, gdzie jedliśmy obiad. Ale ja jestem z Wielkopolski, więc jakąś orientację w naszych miasteczkach mam.
Pyro.
Jasne ,jesteś na swoim.
yurku,
pierogi masz jak w banku, tylko musisz wpaść na jakiś weekend. Może z cichalami?
Czy posiadacze kotów wiedzą, że dziś obchodzony jest Światowy Dzień Kota ?
Jolinku,
w tej restauracji podstawą mają być dania z makaronu własnej produkcji , pizze a także steki. Sporo składników będzie sprowadzanych z Włoch, m.in. mąka.
Fotoreportażystka ze mnie żadna. Nauki korespondencyjne udzielane w tej dziedzinie poszły w las. Ale na pewno wkrótce po otwarciu powstanie strona internetowa z galerią zdjęć. Wtedy ją zamieszczę.
Henryku,
dziękuję. 🙂
Dobry wieczór 🙂
MałgosiuW, na silikonowej kroję odwrotną stroną noża (mam taki mały, cieniutki).
Poszłam obejrzeć mój Babciny wałek. On z litego drewna toczony, tylko nie wiem z jakiego, bo się nie znam. Twardzizna, bo grubo starszy ode mnie, a gładziutki 😉 Stolnicę mam sosnową, z zapierakiem.
Śmieszna rzecz z tym silikonem. Mam jak Krystyna, tylko gorzej. Boję się piec w silikonowych formach i leżą jak te głupie 😆
W większych silikonkach też nie tego… ale w tackach do mufinek pieką się koncertowo babeczki różne. I na tej macie już też piekłam.
Mój chleb piekę od zawsze w silikonowej foremce. Rewelacja, wychodzi świetnie, ma usztywniający rant dookoła.. Ostatnio pasztety też w tym piekę. Bardzo je lubię.
Mam parę wałków, silikonowy też, ale jako niepoprawna gadżeciara choruję od dawna na marmurowy, więc pewnie jutro pojadę po taki, bo Alicja mnie podkręciła 🙂
Alicjo, nie da rady. Za duża odległość. Krótko pisząc jestem w Polsce.
Yurku, gdzie ?
Yurek – z Wrocławia do Poznania blisko i szybko. Możesz przenocować.
Wrocław Małgosiu.
Dzięki Pyro, kto wie może kiedyś, póki co w ogrodzie muszę coś tam coś tam porobić, bo wiosna mnie wyprzedza.
Dawno tam nie byłam 🙁
Będziesz Małgosiu.
No, już nie wiem w końcu co.
Postanowiłem na razie pozostać przy moim całościowym drewniannym, a i tak nigdy jeszsze nie zastosowanym. Nie mógł on się jeszcze obronić w swej jakości. Plastikowy porzednik na wskutek używania utracił rączkę, kupiłem więc w promocji za euro jakieś trzysiedemdziesiątpięć wersję drewnianną całościową. Była taka całościowa wersja kiedyś w domu i matka tylko wytarzała ręce lekko mąką i już ładnie wydrekslowane i doskonale wygładzone rączki pozwalały na sunięcie wałkiem do woli, we wtę i we wtę. OK.
Ze stolnicą to natomiast jest tak, że w zasadzie już jest. Niedawno jeszcze przełożyłem w piwnicy z jednego miejsca na drugie ale tak, żeby zaraz mieć pod ręką. Przywiozła ją jeszcze moja najświętszej pamięci teściowa, bo ona wszystko z tych rzeczy musiała koniecznie robić sama. Niestety, wszelkich głupich pytań mógłbym sobie dziś zaoszczędzić, gdybym wtedy patrzył na jej ręce.
Mimo to jestem za tą wersją silikonową, bo wizja zwinięcia tego co zwykle łączymy z koromysłem i upchania tego gdzieś tam, nęci. Tak więc, na ten czas zdecydowałbym się na silikon.
W obliczu braku pomysłu na jakąkolwiek działalnośc ciastotwórczą, pozostawię ten temat niedokończony.
Dobranoc
Wałki do ciasta: jakiż miły temat, ile smakowitych asocjacji!
Kiedy urządzałam chałupę po remoncie i dopasowywałam wszystko do żyrandola (metalowy, satynowany), moja pani architektka wewnętrzno-zewnętrzna podarowała mi piękny wałek pokryty satynowanym metalem. Miał nie przywierać do ciasta, ale, oczywiście, musiał w tym celu dostać trochę mąki, jak wszystkie. Ostatnio jednak wróciłam do staruszka drewnianego: jest lżejszy. Łatwiej mi się nim posługiwać.
Dzisiaj jadłam znakomite pierogi: zainaugurowałam nowy rok w Nowym Warpnie u siostrzyczek-barowniczek (no bo jednak restauracja to chyba nie jest… za małe toto). Tradycyjnie rosołek z leszcza z tymi superdelikatnymi pierożkami z leszczem w środku, a na drugie odwieczne kapuściano-grzybowe.
Lubię klasykę!
Ja jeszcze tęsknię za leszczem!
Wspominam TE smaki na które nas wywiozłaś przed laty. Może uda się w tym roku powtórzyć?
http://technologie.gazeta.pl/internet/1,138228,17417220,Dieta_bezglutenowa___jak_sami_siebie_oszukujemy.html#Prze
Bardzo ciekawy artykuł dla tych, którzy uwierzyli, że gluten jest niebezpieczny.