Dobre rady Pani Marii
Szukałem czegoś w starych książkach kucharskich i znów zaczytałem się w „Jak gotować” Marii Disslowej. A ponieważ z wiekiem robię się coraz bardziej skąpy, to te jej rady wydały mi się szczególnie cenne:
„Zapobiegliwa gospodyni dba bardzo o zapasy domowe. Oddają one w krytycznych chwilach wielkie usługi, gdy np. opóźni się obiad, zdarzy się gość, a nawet w codziennym zajęciu ułatwiają życie. Powinny być nagromadzone następujące produkty: łazanki, makaron, ciasto strudlowe, zatarte krupki, suszone jarzyny, suszone listki pietruszki, selerów, kopru i majeranku, tarta bułka, tarty chleb, miałki cukier, suszone grzyby, korzenie, jaja, mąka, kasza. Tłuszcze: masło, smalec, oliwa, słonina. Suszone owoce, powidła i marmolada, konfitury i soki, kawa, herbata i czekolada, cukier, soda oczyszczona, proszek drożdżowy, karmel, sól, cebula i czosnek.
Wszystkie zapasy powinny mieć odpowiednie schowki, jak: pudła, słoje, woreczki, puszki, i leżeć powinny zawsze w jednym miejscu, aby bez szukania miało się je pod ręką. Pożądana jest przy kuchni mała spiżarka, a w jej braku musi się znaleźć miejsce na spiżarnianą szafę, albo na skrzynię, w której przechowywać należy zapasy.
Co to jest oszczędność? Niezmarnowanie żadnego okrucha, który może być zużytkowany i niewydawanie pieniędzy ani produktów ponad konieczną potrzebę nazywa się oszczędnością. Oszczędność jest piękną cnotą, ale nader rzadką. Częściej spotkać można ludzi skąpych lub rozrzutnych w dosłownym znaczeniu, oszczędnych zaś bywa niewielu. Oszczędnym należy być w drobiazgach, w rzeczach na pozór małej wartości i w wydatkach groszowych. Wydać z kieszeni setkę trudniej, aniżeli dziesiątkę, którą wydaje każdy bez namysłu, a często całkiem niepotrzebnie. Groszowe wydatki czynią w miesiącu poważną sumę. Podobnie jest z produktami: podnieść zapałkę, poszukać upadłego ziarnka kawy lub fasoli, żałuje się na to trudu; nie opłaci się również odnieść do spiżarni pozostałej z gotowania szczypty mąki lub bułki, lepiej niech się zmarnuje. Przez niedopilnowanie marnuje się w kuchni co dzień co innego: wykipi mleko, spali się zaprażka, wysuszy pieczeń, struże się grubo ziemniaki i jarzyny, wyrzuca wraz z nimi na śmietnik niekiedy całą jarzynkę lub ziemniaka – któż by zwracał na to uwagę. Z takich zmarnowanych okruchów zbudować można gmach, gdyby składać co dzień ziarnko do ziarnka.
Oszczędność jest źle pojęta, gdy pani domu, chcąc uniknąć zachodu z gotowa?niem wieczerzy, kupuje wędliny, którymi usiłuje nakarmić rodzinę. Najdroższy to sposób żywienia i niehigieniczny, zwłaszcza dla dzieci, które przyzwyczajają się do nadmiernego używania mięsa i do ostrych przypraw, dodawanych do wędlin, nabierają zbytniego upodobania w tego rodzaju pokarmach, co w przyszłości odbije się bardzo niekorzystnie na ich systemie nerwowym i na zdrowiu. Korzystniej o wiele ugotować przy obiedzie prostą, ale pożywną potrawę, odgrzać na wieczerzę, okrasić słoniną i dodać szklankę mleka.”
A moja rodzina nie znosi odgrzewanego, wczorajszego itp. No i odbija to się na systemie nerwowym i zdrowiu ale nie młodzieży tylko… moim. No to dziś podam to, co widzicie na półmisku. To faszerowana gęsia szyjka. Będzie odgrzana na gęsim smalcu. Ale szklanką mleka już ich nie będę katował. A gdy będą marudzić, to sam zjem. Szyjka w Basi wykonaniu jest wspaniała.
Komentarze
Są różne zwierzątka i ptaszki które skorzystają z tych dobrodziejstw na śmietniku. Nie dajmy się zwariować 🙂
śnieg pada …
ja lubię jak mi się nic nie marnuje … ale żeby mniej kupować jedzenia to chyba z 2 lata się uczyłam … potem nauka zamrażania i wekowania na zapas by nie jeść przez tydzień tego samego … zrobiłam z sobie z tzw. „oszczędzania” miłą zabawę … pomału … pomału i będę doskonała … 🙂
Zasadniczo zgadzam się z p. Marią Disslową. Uważność i oszczędność przy gotowaniu zawsze leży mi na sercu ale nie zawsze wychodzi. Mistrzynią w zagospodarowywaniu tzw. resztek jest moja teściowa. Przerabia je i ?obraca? nimi tak długo aż wszystko zostanie spożytkowane. Nie toleruje też zostawiania na talerzu czegokolwiek (jak jestem u niej na obiedzie to bardzo uważam ile sobie nakładam). Nie wynika to ze skąpstwa, ale z poczucia, że żywność nie powinna się marnować.
A odgrzewane jedzenie zyskuje czasem, np. odsmażane pierogi ruskie albo z kapustą i grzybami. Pycha!
Mały kamyczek do ogródka Gospodarza. Jednym z najgorszych moich uczuć podczas oglądania jakiegokolwiek programu kulinarnego w telewizji jest złość na prowadzącego, że do garnka wrzuca produkty byle jak. Np. „A teraz dodajemy poszatkowaną cebulę” i widać, jak Mistrz Patelni zrzuca z miseczki połowę cebulki, a reszta zostaje. I tak ze wszystkim.
Najbardziej nie znoszę odświeżanych kotletów mielonych. To już wolę je obtoczyć w bułce i włożyć do lodówki, a smażyć tuż przed podaniem.
W zasadzie mam wszystko, co pisała autorka, bez rzeczy dla mnie oczywistych, jak np. smalec, bo go nie używam.
Witam Wszystkich z Gospodarzem na czele i życzę „owocowego” dnia poświątecznego.
Gospodarzu, całkowicie się zgadzam z panią Marią Disslową i z Panem. Jedyna rzecz, której nigdy nie wybaczę socjalistycznym budowniczym, to brak spiżarek w „nowym” budownictwie. W tak maciupciej kuchni, jaką mam, ilość szafek jest tak dalece zredukowana, że urządzenia typu blender, sokowirówka są schowane w szafach ubraniowych ! 😯 Nie mam nawet co marzyć o zapasach jakie pamiętam z domu rodzinnego. Nawet przetwory; dżemy, konfitury, ogórki też „siedzą” w szafie ubraniowej. Gdybym miała spiżarnię, mogłabym mieć o wiele więcej przetworów.
Zakup wyrobów wędliniarskich ograniczam od 3 lat, do zupełnego minimum. Kupuję tylko np. surową, wędzoną szynkę lub polędwicę o czym kiedyś już „stukałam”.
Witam, przyznam sie, ze wyrzucam, a na wsi to wrecz wywalam i wszystkie koty sasiadow, ptaszki i inne nieznane mi nocne postacie korzystaja z tego do woli.
Dzień dobry Szampaństwu.
Wyjrzałam na oświetlone podwórko – pada śnieg 😯
Gdzie on był, jak potrzebowaliśmy na święta?!
Zgadzam się z marudą – sama rózne resztki, których nie damy rady przejeść, albo skrawki mięsne i takie różne wynoszę do lasu na Górkę dla zwierza – niech i zwierzyna się pożywi. Resztki i obierki roślinno/warzywne idą do kompostera.
Rady Marii są niepraktyczne w wielu domach. Pamiętam naszą spiżarnie z Bartnik – było to wąskie, ale spore pomieszczenie za kuchnią, wszędzie pełno półek po sufit, malutkie okno na północną stronę, a i to zaciemnione przez rosnące na zewnątrz drzewa. ZAWSZE chłodno, żeby nie wiem, jak gorąco było na zewnątrz. To jest świat, którego nie ma, przeciętna gospodyni musi się obejść lodówką i zamrażarką 🙄
W moim małym domku jest piwnica, taka w miarę piwniczna *po polskiemu*. Z tym, że latem jest za wilgotna, a zimą aku-akuratna. Niewiele tam trzymam – w niepamięć poszły czasy, kiedy się robiło przetwory i zapasy, o nawet mi się rymnęło 🙄
Stara Żaba ma „starożytną” spiżarnię z wejściem od kuchni, łypnęłam tam okiem niejeden raz. Żabo, zrób jakąś fotkę i pokaż ludziskom, bo warto!
Dzień dobry 🙂
Wyrzucać nie lubię, ale – bez przesady, czasem trzeba 😉 Odgrzewanie jest u nas koniecznością, zbyt późno wracamy z pracy, a jedzenie musi być gotowe w kilka minut. Gotuję różne takie nadające się do odgrzewania. Tylko w wolne dni pełna świeżyzna 😀
Krystyno, dziękuję za zaufanie w kwestii mojej oceny jotkowych dokonań, wzruszyłam się 🙂
kotlety mielone na drugi dzień lub z zamrażalki robię w sosie śmietanowym … moje stare dzieci uwielbiają je do dzisiaj … można zrobić sos koperkowy ale wnuczka i córcia kręci na zielone nosem …
pieczywa umnie mało idzie … stare bułki idą na bułkę tarta a chleb ew.dla ptaszków … ale zadko mi zostaje …
Juz o swicie poszlam do dentysty, byl, pomimo miedzyswiatecznych dni, on mnie to bedzie rozpedzal antybiotykami, teraz nie ma czasu na wieksze zabiegi no i ubezpieczalnia tego wymaga perzed nastepnym podejsciem.
poprawka …
pieczywa u mnie mało idzie ? stare bułki idą na bułkę tartą a chleb ew. dla ptaszków ? ale rzadko mi zostaje ?
Kotlety mielone usmażone – nadwyżkę zamrażam i nie odsmażam, a rozmrażam w temperaturze kuchennej, (2-3 godziny) i do mikrofali – nie lubię odsmażać, bo nasiąkają tłuszczem jak gąbka wodą i wtedy są paskudne.
Wkurzylem sie na taka pogode. Uzylem nawet kilku brzydkich wyrazów w kilku jezykach. Poskutkowalo i znowu jest cesarska tyle, ze chlodna. Slonce wymalowalo wiele zielonego na czerwono. Zakupy porobilem zgodnie z rozkazami Naczelnego Dowództwa. Teraz moge leniuchowac jak prawdziwy prymitywus
Spod cesarskiej pozdrowienia.
Pan Lulek
O, takie piliśmy w święta u rodziców Jennifer. Bukiet typowego shiraz, ale wino samo w sobie lekkie, niezbyt „esencjonalne”, jak ja to nazywam. Ktoś to przetrzymywał w dobrych warunkach, skoro tyle lat przetrwało, nie było *re-korkowane*, a osadu ledwo-ledwo.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1318.jpg
(Alicja dopiero teraz przegląda świateczne zdjęcia).
Temat dzisiejszej dyskusji przypomniał mi piękne słowa Norwida:
„Do kraju tego,gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba…
Tęskno mi,Panie…”
Zabie Blota daly nam przeglad wszystkich stanow pogody, przywitaly nas snieznym obrusem, temperaturami minus, potem byly lod i szklanka pod nogami, plucha i roztopy, niestety tylko dwa zdjecia
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/SniegWZabichBlotach#
i mnie się marzy taka prawdziwa spiżarnia, gdzie oko cieszyłyby słoje, słoiczki z marynatami i innymi przetworami, a także gdzie można by upchnąć rozmaite zpasy kuchenne niezbędne w dobrze prowadzonej kuchni. Tymczasem ani spiżarni, ani też piwnica nie nadaje się do przechowywania zapasów, jest w niej zbyt ciepło. Upycham więc wszystko w kuchni, a takie rzeczy jak blender czy inne pomoce kuchenne staram się mieć pod ręką i tu mam inne marzenie, taka szafka niezbyt szeroka, ale za to wysuwana w całości tak, że po wysunięciu wszystko ma się pod ręką i nie trzeba nurkować do przepastnych zakamarków tradycyjnych szafek kuchennych. A co do oszczędnego gospodarowania żywnością, te nauki wyniosłam z domu i choć może nie przestrzegam z żelazną dyscypliną, ale przynajmniej się staram 🙂
Po lewej nasz yyc, po prawej Krzysztof, brat Sławka. Miejsce – Royal Ontario Museum, Toronto.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1221.jpg
Tu Ewa z Poznania
Temat dzisiejszej dyskusji przypomniał mi słowa Norwida:
„Do kraju tego,gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba…
Tęskno mi,Panie…”
Ale i tak – jak zywina się pożywi, to tez dobrze. W rzeczy samej nic sie nie marnuje, bo w przyrodzie nic nie ginie, prawda?
Dalsze wspominki torontońskie – party u Heńka dzień przed Wigilią, było ze 30 osób, na stole-bufecie rozmaitosci. Rozmawiam z synową, obok mnie jej brat Raymond.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1252.jpg
Alicjo toż to Wielkie Żarcie było … 🙂
a yyc jest wysoki chłop … 🙂
A było! Puste tace i półmiski natychmiast zastępowano nowymi, pełnymi. Byli sami młodzi ludzie (jak uporządkuje, pokażę więcej zdjęć), gwar, wszystko na stojąco, kto mógł, przycupnął, na czym się dało.
Jolinku, ja mam 163 (i garbię sie 🙁 ), to możesz sobie na oko wykombinować, jak wysoki jest yyc 🙂
Tutaj nasza Wigilia, barszcz i uszka, opłatek na talerzyku, zaraz się będziemy dzielić nim, potem dalsze dania. Za szklana ściana zamierający powoli ruch na ulicach Toronto.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1289.jpg
Idę dospać!
W drodze powrotnej w radio odkrylam taka piosenke, w sam raz dla yyc i jego dziewczyny
http://www.youtube.com/watch?v=hLkqVUlwT-Y
faktycznie pasuje jak ulał … 🙂
A tu Trakt Krulewski (czyli widziany moją rurą).
Na podpisy i opowiastki nie mam chwilowo czasu, jadę po Młodego.
Śnieg sypie. Nie chcem, ale muszem. Wienc lecem… 😉
spacer Traktem, chetnie ale za daleko
Piękne zdjęcia, Krulu… opisów nawet dla takiego neptyka Warszawskiego jak ja nie potrzeba – byłam rok temu po II Zjezdzie przez 2 dni i miałam szczęście mieszkać właśnie w okolicznościach, które fotografowałeś 😉
Słuchajcie… u mnie bajkowo, a to nie pierwszy snieg tej zimy, chociaż tak wygląda. I ciagle pada.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1358.jpg
3355 <–takie kod(t)ki tu chodzą…
Dzisiaj podejmuję obiadem Ruskich 😯
Barszcz czerwony zakiszony jest, są jeszcze uszka, pierogi z kapusta i grzybami, rolmopsy, zmrożona wyborowa do nich (ryba lubi pływać!), muszę się udać za róg w celu nabycia wiadomą drogą jagód i zielonych winogron, kompozycyjnie i kolorystycznie będą mi pasowały do sałatki owocowej, jako deseru. O, i gruszka japońska mi potrzebna, i rosołki. I spacer mi potrzebny też!
Ja chramolę te wszystkie słodkości i takie-tam, ja też chcę deser i u mnie takie będą przechodzić, o! A w gościnie zawsze mogę podziękować (dzięki Bogu!) 🙂
W Warszawie też od rana prószy i pada śnieg i już jest bardziej biało niż u Alicji. Śnieg w mieście to same kłopoty niestety. 🙁
Dzień dobry! Wczoraj byliśmy na kolacji z okazji urodzin wnuka. Oczywiście musiało się to odbyc w restauracji. Wkurza mnie to, że nie można w domu. Musi w knajpie! Hamerykancka tradycja… Okazało się, że restauracja w traperskim stylu okazała się dośc atrakcyjna. Jedzenie też traperskie, czyli grill, proste ale smaczne. Wybrałem krewetki z grila i żeberka, sałata z sosem bleu (tutaj blue) i duuuży Samuel Adams.
jeśli kogoś interesuje jak to wygląda, to zapraszam:
http://picasaweb.google.pl/cichal05/KolacjaScotta#
Podobno Austria jest sniezystym krajem. Mozliwe, ze kiedys. U nas odrobiny. Wrócilem do prac polowych. Posunalem sie tak daleko. ze poswiecilem z kuchennego sprzetu jedyny jaki byl w domu gwózdz do gotowania zupy. Sluzyl lat kilka i wiernie a skonczyl jako element duzego kompostownika.
Na jutro i dalej zycze sobie cesarskiej pogody. Toast bede wznosil dobrym miejscowym winkiem Zweigelt. Czerwony, rubinowy kolor.
Za kogo jesli wolno prosic o rade.
Pan Lulek
Pochowałam Zazę. Mamy w Zabich Błotach takie miejsce gdzie chowamy nasze psy. Towarzyszyły nam i pozostaną w naszej pamięci. Zaza była zbyt krótko i w takim okresie, że mało kto ją poznał. Pomyślałam, że chociażby dlatego należy się jej epitafium: Tu leży Zaza – pies, którego ludzie zawiedli
Współczuję, Żabo. Serce boli…
Oooooo…. przykro, Żabo 🙁
smutno Żabo .. 🙁
Kapitanie,
to iglaste bydlę to nasza pólnocnoamerykańskawersja jerza-zwierza, porcupine.
Alicjo, ale to co Ty masz w domu to przystojniejsze!!!
Żabo, bardzo mi żal. Czy my się kiedyś doczekamy czasów, że tak prawdziwe epitafia dla naszych braci mniejszych, już nie będą aktualne ?
2424 <– co to ja mam za kody dzisiaj ?! 😯
Kapitanie,
co prawda, to prawda, i nie takie iglaste!
Ten nasz niby-jerzozwierz (bo tak naprawdę jerzem-zwierzem nie jest) ma okropne szpilki, zakończone tak, jak szydełko do szydełkowania serwetek – taki maleńki haczyk na końcu, niewidoczne prawie. Nie daj Boże, zeby pies takiego zaatakował. Wyjąć te igły to ciężka praca dla właściciela, albo nawet weterynarza. A pies przezywa tortury, bo zwykle atakuje zębami, znaczy… pyszczydłem.
U mnie wychodzi słońce, zaraz będzie po śniegu.
O masz… miałam wrzucić zdjęcia ze spotkania Calgary-Kingston! Mało mam… i nie mam żadnego przy piwie, jak to zacieśnialismy więzy międzyludzkie – o dziwo, Jerzor zawsze normalnymi aparatami robił dobre zdjęcia, a tym sie nie posługuje i bardzo często wychodzi mu kaszana. Tak ma 🙁
Zara się za to wezmę, wrzucę, ile mam.
Ja wiem Zabo jak to boli stracic kogos bliskiego. Czy to pies czy kot czy ktos inny. Nie zapomnimy jej my wszyscy.
Pan Lulek
Panie Lulku,
my pamietamy Muli i Pana opowieści o niej.
Przykro mi Zabo, mialam okazje poznac Zaze i jej zmagania o zycie.
Żabo, tak badzo mi żal, smutno!
Bylam w miescie i trafilam na….tu reklama: „pierwsza berlinska cukiernie” pana Sowy „Cafe Metropolen”, Jolinku nie bedziesz juz musiala taszczyc paczkow, pan Sowa jest niedozdarcia.
przepraszam Jotko!
Żabo,
przykre to, ale Zaza ochodząc może nie myślała tak źle o ludziach, bo przecież nie wszyscy ją zawiedli.
Tylko mnie nie bić, że nie zrobiłam wiecej zdjęć w mineralogicznym… te, które są, to minerały i co z nich mozna dla rróżnych pań…
W części wykopaliskowej nie mozna było fotografować, i tak mi przeszło na minerały, a przecież tam skarby swiata 🙁
Nie patrzcie na te szlifowane, patrzcie na te wyrastające sobie…
http://alicja.homelinux.com/news/Toronto_summit/
Żabo,
współczuję z Tobą 🙁
Dzisiaj Dzień Pocałunków, czyli juz wiadomo za co toast 🙂
4444 <– wsciekł sie ten kod na mnie czy co?! 😯
Jotko… to mamy sie całować?! Ja za! 20 minut do toastu!
Alicjo,
Kod się nie wściekł – Ty zagraj dzisiaj w Lotto, czy jak to się u Was nazywa.
Nowy mi nakazał robic zdjęcia w NH, co czynię!
Alicjo, ja też nieżle kod c77c
http://picasaweb.google.pl/cichal05/Snieg#
Skoro dzisiaj jest Dzien Pocalunków, to wypijam tegi toast. Wedlug zasady.
„Pocalunek to wcale nie grzech, kiedy w zylach nie woda lecz krew”.
Dorota z sasiedztwa napewno potwierdzi.
Pan Lulek
Nowy,
to w Polsce mozna zagrać w lotto co dnia – u mnie tylko w środy i soboty 🙄
Tutaj tez tylko w srody i soboty, to zagraj Alicjo w ta srode.
Jawohl!
Jawohl, tywohl. onwohl:))) Jak Ci sie moja zima podoba?
66d2 – ładny ?
Cichalu, zima piękna a „domek” marzenie ! Przed chwilą pokazałam go mojej starszej i powiedziałam, że takiego domu z takimi „okolicznościami” Im życzę. Ale widziałam, że bardziej Ją zachwyciły „okoliczności”. Czyżby szybko pomyślała; ile będzie sprzątania ? 😉
Faktem jest, że okolica cudowna i pewnikiem zwierzęta też zaglądają, jak do Alicji ?
cichal, bardzo sie podoba, domek piekny a okolicznosci przyrody super, w Zabich Blotach tez byly drzewa pod pierzynka, nie zdazylysmy jednak przed odwilza z sfotografowaniem ich.
W Warszawie wszystko pod pierzynką … cichal ładnie tam gdzie jesteś … 🙂
Kapitanie,
u mnie przestało i zaczęło zamarzać 😯
Na mniej wiecej -3C, ale ma być -10 za parę godzin. Se poradzimy 🙂
Bardzo mi przykro Żabo. Może już w tym psim raju jest jej dobrze.
Alicjo –
To zagraj dzisiaj na środowe ciągnienie 🙂
paOlOre – piękny foto-spacer po Nowym Świecie, Krakowskim, Placu Zamkowym i innych ulicach także mojej W-wy.
Cichal – super, takie właśnie jest New Hampshire, spokojne i piękne. Nie zapomnij też, że tam właśnie są najtańsze trunki chyba w całych Stanach (stan trzyma rękę na alkoholu). Za moich dobrych czasów wyjeżdżałem stamtąd zawsze z pełnym bagażnikiem 😉
Żabo! Żal nam Zazy i umiemy sobie wyobrazić jaką pustkę pozostawiła. Jak słusznie zauważył Nowy, nie wszyscy ludzie ja zawiedli!
Rzeczywiście, ładnie to powiedział Nowy.
Żabo, zrobiłaś co mogłaś. Wnioskowałem już jednak z Twoich przekazów, że małe są nadzieje na jej wyzdrowienie. Szkoda mi przede wszystkim Ciebie, bo poniosłaś nie tylko koszta, ale i wniosłaś wkład, który wydaje się być u Ciebie w takich sprawach oczywisty. Tez mi smutno.
pepegor
…a bo to jest tak. Kres zawsze przychodzi. Liczymy się z tym. Tylko żal podwójny, potrójny, i jeszcze bardziej, kiedy przychodzi za wcześnie ten kres.
Stół nakryty, goscie za godzine…
przypomniała mi sie piosenka z BARDZO dalekiego dzieciństwa, słuchałam zawsze jakiejś audycji dla dzieci, byłam w wieku mniej, niz przedszkolnym, a piosenka (przytoczę, co mapietamteraz) jest kulinarna 🙂
Co robicie, Bartłomiejuuuuu?
Smażę pączki na oleju…
stół nakryjcie,
krzesła znoście,
bo niedługo przyjdą goście….
Przyczłapała kaczka pstra
i porwała pączki dwa 😯
Ooooh kaczka pstra
zjadła pączki dwa!
Przyczłapała kaczka pstra
i ukradła pączki dwa…
Ooooh kaczka pstra,
zjadła pączki dwa 😯
Więcej grzechów nie pamiętam 🙁
To było naprawdę sto lat temu! Tam było kilka „zwrotek”, ale tylko to pamietam w tej chwili.
Mi, Alecko, cosi świto, ze jakosi kacka pstro siedziała se na kamieniu i cosi tam ryktowała na grzebieniu. Ale co? I cy to w ogóle ta samo piosnka? Tego juz krucafuks nie boce.
Nie chwalić dnia z rana…, wyjeżdżając od weterynarza powiedziałam coś w rodzaju „ale przynajmniej konie zdrowe”. I wykrakałam – zamykając do boksów grupę specjalnej troski zobaczyłam, że jedno źrebię ma potężnie zaropiałe nozdrze (jedno, lewe) i przy oddychaniu aż bulgocze. A rano było jeszcze bez żadnych objawów! W każdym razie przyjechał doktor z „medycyną” i oczywiście Wujek Leszek jako siła fachowa do złapania i unieruchomienia zwierzątka. Wystawiliśmy matkę źrebicy (bo to jest klaczka i do tego będzie siwa) na korytarz, Wujek złapał małą (tak ze 200kg) na linkę, ja jej założyłam kantarek i dalej już bidaczka stała zapięta za kantar, zadem zaparta w róg boksu a doktor ją obmacywał i zrobił zastrzyk. Jutro powtórka.
Kaczka pstra, dziatki ma,
jedno siedzi na ramieniu,
drugie siedzi…
nie pamiętam, ale się zapytam
Dziękuję za słowa o Zazie
Żabo…
nieszczęścia chodzą parami 🙁
mt7,
mnie jest łatwiej u mnie, niż ładować do picassy. Poza tym… miejsca tylko tyle, ile…
Pomyślę.
A co do pogody, też żem podkurzona! Co to w ogóle jest?!
Najeżyłam się.
O masz. Wpis do Budy wsadziwszy tutaj 🙄
Nieszczęścia chodzą parami,
Ale to największe nigdy nas nie spotka,
…… bo ono nie ma pary.
(W. Młynarski)
A może to tak:
„Kaczka pstra dziatki ma,
Siedzi sobie na kamieniu,
Trzyma dudki na ramieniu,
Kwa kwa kwa – pięknie gra.”
Cholera mnie… kod trzykrotnie sprawdzony.
To przesłał mi kumpel z Belgii
http://www.youtube.com/watch?v=I8-kqovVjss
A oto piękna baszkirka-tatarka, która gościłam dzisiejszego wieczoru.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1371.jpg
O… moje irysy druciane na baszkirce tatarce! 😯
🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_1371.jpg
… jak ktos stoi za plecami i …”a czy wrzuciłaś?!” … to człowiek wrzuca po raz trzeci dla świętego tego tam, spokoju. Stąd się biorą powtórki – nie, nie da sie wytłumaczyć, że już zapodałam.
Faceci 🙄
Niektórzy, dodam.
Idę spać, tak porządnie.
dzień dobry … 🙂
ja już spakowana … kawka, śniadanko, podlać kwiatki … i ruszam z Pawłami na południe …
Sa ranne ptaszki. Wyspalem sie na wszystkie cztery boki. Jak tylko dostane wiadomosc o wyruszeniu wyprawy, jade na zakupy. Jako wyjatkowo inzeligentna osoba zadbalem zeby w dolmu bylo wszystko z wyjatkiem pieczywa. Nie szkodzi, bedzie bardziej swieze. Udanej drogi i pomyslnego ladowania w Wiedniu.
Calemu blogowisku pieknego dnia i pogodnego ducha.
Pan Lulek