Wspomnienia z różnych podróży
W tym roku już pewnie nigdzie nie wyjadę. O żadnych wakacjach nie ma mowy. Tym chętniej więc wspominam minione wędrówki, a zwłaszcza nowe smaki, które podczas nich odkrywałem. Kilka tu przytoczę.
Na początek Sardynia. Minęły lata, a moje kubeczki smakowe nadal pamiętają aromat i chrupkość tamtejszego chlebka zwanego carta da musica (czyli papier nutowy – to ze względu na jego cienkość). Ten przepis wymaga pod koniec realizacji niemałej zręczności i zegarmistrzowskiej precyzji, ale warto się pomęczyć. Oto on.
Carta da musica
25 dag mąki pszennej, 25 dag semoliny (drobnej kaszki z pszenicy duro), woda, sól, 2 dag drożdży
1. Zagnieść ciasto z mąki pszennej drobnej kaszki z pszenicy twardej i dodawanej małymi dawkami letniej osolonej wody. Ciasto wyrobić bardzo dokładnie rękami, by miało gładką, elastyczną konsystencję.
2. Dodać drożdże i wyrabiać dalej, aż całkowicie wymieszają się z ciastem. Przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
3. Po godzinie jeszcze raz zagnieść i rozwałkować na cienki placek.
4. Piec w piekarniku w temperaturze 240 st. C, aż placek wyrośnie.
5. Wyjąć, szybko przekroić poziomo na dwa placki i oba jeszcze raz podpiec w piekarniku.
Teraz podróż nieco bliższa i bez konieczności kołysania się (bardzo nieprzyjemnego) na promie. W dodatku w tych okolicach Polacy są znani od stuleci. Tu też mogą zjeść coś, co im przypomina rodzimą kuchnię znad Wisły. Na polach Wagram, w regionie Wachau, nie słychać już szczęku oręża. Na dawnym pobojowisku, na wszystkich stokach łagodnych wzgórz rośnie winorośl.
Tutejsze wina – zwłaszcza białe – słyną nie tylko w Austrii. Do Krems, Strass i Langenlois przyjeżdżają amatorzy tego wspaniałego trunku z odległych okolic. Aromatyczną produkcję z winnicy Petera Dolle można smakować w najlepszych lokalach Warszawy. Znacznie lepiej jednak jego Saint Laurent czy Gruner Veltliner smakują na podwórku weinstube, czyli w wiejskiej winiarni.
Można wtedy zajrzeć i do piwnic, gdzie gospodarz przechowuje swoje wyroby. Są tu wina z ostatnich lat, ale także – choć w niewielkich ilościach – i te starsze, kilkudziesięcioletnie. Rodzina Dolle bowiem ma swoją winnicę, bagatelka, od 1660 roku. Najstarsze butelki nie mają jednak więcej niż pół wieku i nie są dostępne dla kieszeni przeciętnego śmiertelnika. Ale i tak to, co można tu wypić, zjeść, godne jest 800-kilometrowej podróży. Dodać zaś trzeba, że w Strass am Strasertale, wiosce winiarzy, hoteli jest sporo, winiarni jeszcze więcej. I w każdej można dostać:
Blutwurststrudel
Cebula, łyżka masła, śmietana, kaszanka, majeranek, pieprz, chrzan
1. Pokroić drobno cebulę i podsmażyć na złoto na patelni z łyżką masła. Wrzucić zawartość kaszanki (bez osłonki), polać śmietaną, dosypać majeranku i pieprzu do smaku. Poddusić parę minut.
2. Ułożyć farsz na ciasto strudlowe (można je kupić w każdym magazynie spożywczym w Austrii i przechowywać parę miesięcy w lodówce), zwinąć w rulon i włożyć do piekarnika nagrzanego do 140 stopni. Piec pół godziny, aż ciasto się zarumieni.
3. Wierzch posypać wiórkami świeżo startego chrzanu.
Zupy nie są mocną stroną włoskiej kuchni. Ale jest jedna, która mnie zachwyca. I to zarówno smakiem, jak i związaną z jej powstaniem anegdotą. Otóż po jednej z licznych bitew toczonych pod Padwą zmęczony książę, który wyciął swych wrogów z południa, wpadł na podwórko chłopskiego gospodarstwa i zażądał posiłku. Gospodyni zaś miała w spiżarni wymiecionej wcześniej do czysta przez wojaków obu stron, tylko jedno jajko i kawał lekko czerstwego chleba. Na najwyższej półce zaś ocalał gliniany garnek z galaretowatym bulionem sprzed jakiegoś czasu. Podała więc książątku zupę, która gościa zachwyciła. Tak jak i mnie.
Zupa pavese
3/4 l bulionu mięsnego, 4 żółtka, 5 dag parmezanu, 4 ząbki czosnku, pół pęczka szczypiorku, oregano, 4 kromki pszennego chleba, oliwa z oliwek, sól
1. Czosnek obrać i rozetrzeć z jedną łyżeczką soli. Szczypiorek i oregano opłukać i posiekać. Z chleba odkroić skórkę.
2. Rozgrzać bulion.
3. Na silnie rozgrzanej oliwie zasmażyć roztarty czosnek. Na tej samej patelni, po usunięciu czosnku, podsmażyć chleb z obu stron.
4. Gdy grzanki będą złotobrązowe ułożyć je na głębokich talerzach. Na środku każdej grzanki położyć surowe żółtko. Wlać gorący bulion, tak by wierzch grzanek wystawał.
5. Posypać tartym parmezanem, oregano i szczypiorkiem. Podawać.
Warto podróżować, by mieć tak smaczne wspomnienia.
Komentarze
Jeszcze raz dziękuję serdecznie za wszystkie życzenia i miłe słowa.
Dzisiaj piękna,złota jesień,a w sercu też mi słonecznie gra,czego i Wam życzę 😀
Zupa pavese wydaje się być bardzo dobrym pomysłem na jesienny obiad.
Przyznam jednak szczerze,że kaszanka ze śmietaną jakoś do mnie nie przemawia,chociaż może niesłusznie i należałoby najpierw skosztować owo danie.
Mam nadzieję,że wczorajsza operacja przebiegła pomyślnie i że nasza Żaba szybko i w stu
procentach wydobrzeje.Ciekawe,co w tym roku z Hubertusem,bo przecież co roku to święto odbywało się hucznie w żabich posiadłościach.
dzień dobry ….
faktycznie jesień za oknem super wygląda … ale jak człowiek chory to mu wsio rawno … 🙁
Marek zobacz …
http://www.theatlantic.com/infocus/2014/10/2014-national-geographic-photo-contest/100824/
kaszanka zawsze ma u mnie + …..
ja mam 36 lat a Wy ? ….
http://www.arealme.com/mental/pl/
17 😯 😀
27 i nawet mi to pasuje 😉
No, proszę 26 🙂
22 😯
pora umierać …. starość nie radość … 🙁 … wybaczcie ale mam doła ….
dla łasuchów …
http://www.rp.pl/artykul/1145945.html#.VC1Lw20AMas.twitter
Najbardziej lubie takie przepisy jak dzisiejszy, na moje mozliwosci.
Jolinku, jestesmy w tym samym wieku!
Wciaz mlodzi, ale juz wiemy czego nalezy szukac!
Jolinku, jaka starość ? No co Ty!
Jolinku! https://www.youtube.com/watch?v=TCOuXzDUeXE 🙂
Jolinku-co to za teksty o starości i o umieraniu?
Rozumiem,że dopadło Cię jakieś choróbsko,ale przecież choroby są i mijają.Ta też minie.
Czy to przeziębienie czy też znowu kłopoty z Twoim kręgosłupem?
Tak,czy inaczej będzie dobrze,bo posyłamy Ci dobre myśli i dobre życzenia.
Nowy-a który z dzisiejszych przepisów jest na Twoje możliwości?
Ja dzisiaj poszłam na łatwiznę i kupiłam 3 rodzaju pierogów.Co za super obiad 🙂
Jolinku, uśmiechnij się!
http://www.youtube.com/watch?v=xKAJcRzHyps
Póki nie patrzę do lustra i nie muszę chodzić, mam od zawsze 20 lat. Ani dnia więcej.
A teraz pochwalę się zupą?, Potrawką? Nie wiadomo czym, wykonałam zaś to cudo po raz pierwszy, acz nie ostatni. Otóż nabyłam wiadomą drogą pudełko (20 dkg) kurek. Kurki są lekkie i wcale ich tak malutko nie było. Oczyściłam, pokroiłam, małym tylko nóżki poprzycinałam. W rondelku zasmażyłam na kopiastej łyżce masła średnią cebulę pociętą w kostkę i jeden mały ząbek czosnku, potem dorzuciłam grzyby, sól, pieprz (sporo) majeranek (u mnie kurki bez majeranku nieważne). Poddusiłam przykryte grzybki ok 15 minut, dolałam ok 0,5 szklanki wody, a po zagotowaniu całości dołożyłam jeszcze 2 garście grubego, niemieckiego makaronu (typ spatzle). Gotowałam makaron w grzybkach ok 7-8 minut i już wszystko. Wykładając potrawę na talerz wtarłam przesuszony nieco ser „bursztyn”, który pełnił rolę parmezanu. Było to bardzo, bardzo smaczne (2 duże porcje). Obiad w 20 minut.
Żabo, witaj w klubie kostnych ozdrowieńców!
Jolinku u mnie wyszło 32 lata. satyra na młodych dziadków.
W kuchni pyrka Ewiny krupnik, który ma wszystkie krupniki pod sobą!
Potem na talerzu parę kropel Danuśki i będzie pyszszszne! 🙂
Danusiu – z czym są te pierogi?
Asiu:
-z pieczarkami
-z soczewicą
-ze szpinakiem i mozzarellą
Najsmaczniejsze były te z pieczarkami.
Cichal 🙂
Od kiedy w naszym domu gotuje się(przynajmniej od czasu do czasu) bezglutenowo,
mamy niewielkie zapasy różnych niecodziennych mąk.Szykując obiad na jutro zagęściłam azjatycki sos na bazie mleczka kokosowego mąką ryżową.Wyszło całkiem
dobrze.Rolę zagęstnika spełnia też znakomicie mąka kukurydziana.W obu przypadkach
plus jest taki,że te mąki rozprowadzają się bardzo dobrze i w sosie nie powstają żadne
kluchy ani inne farfocle.
Słuchajcie, słuchajcie! Cyrk na kółkach. Żabę 7 sierpnia wpisano na operację korekcyjną na 1 października. Żaba się o 7.30 wczoraj zgłosiła w szpitalu, o 9.oo w czasie obchodu dowiedziała się, że nie wiadomo, czy ją będą operowali. Po badaniach, konsultacjach itp ok 13.oo stwierdzili, że za wcześnie na wyciąganie blachy z nogi – noga nie zrosła się jeszcze dostatecznie. Może za 3 miesiące, a może za 6 albo i wcale. No, gdyby jej ta blacha wyłaziła przez skórę, to wtedy tak – wtedy od ręki. Żaba więc (rano przyjęta) od 13.00 czekała na wypis do 16.00. Zła, jak diabli i głodna jak diabli. Rano nie jadła, żeby nie jeść przed narkozą. Obiadu nie dostała, bo już nie była pacjentką. W rezultacie Żabę wypirzyli na zbity, żabi pysk, o suchym pysku (dokładny cytat naszej Koleżanki).
Żaba serdecznie dziękuje za troskę, życzenia i toasty.
Pyro,
a w którym to szpitalu – Drawsko czy Szczecin?
Moja jesień po drodze Za Róg dzisiaj w południe:
http://bartniki.noip.me/news/IMG_5184.JPG
Alicja – u Tereski. I ogólnie Żaba mówi, że jest znacznie lepiej po zmianie „załogi” (nb ci dwaj chirurdzy z Drawska, wzięli teraz Połczyn). W każdym bądź razie teraz rozmawia się z pacjentem, udziela informacji, są obchody lekarskie – jak w prawdziwym szpitalu.
….oraz wielobarwne, mianiturowe chryzantemy i dynie przed sklepe, – znak jesieni. Każdego dnia coś innego i zmienia się jak w kalejdoskopie, jednego dnia kilka czerwonych lisci, następnego dnia drzewo płonie. Październik dopiero się zaczął, ale nie ma prawa mnie zawieść! Właśnie Tereska Pomorska napisała i wspominała, jak to było rok temu u nas 🙂
http://bartniki.noip.me/news/IMG_5197.JPG
Alicja – te chryzantemki w takiej masie – oszałamiające. Jesień u Ciebie już jesienna, a u nas jeszcze pełna zieleń, tylko na niektórych drzewach liście jakby poszarzałe – zwolna będą się przebarwiać.
Oj,to rzeczywiście Żaba się niepotrzebnie natrudziła,nadenerwowała i straciła czas 🙁
Alicjo-skoro te chryzantemy już od pewnego czasu w sprzedaży przed Twoim sklepem
to rozumiem,że klienci je chętnie kupują do ogrodów lub na jakieś tarasy?
W Warszawie już sporo jesiennych żółci,czerwieni i brązów.
Dzień dobry,
Ja we wczorajszej kwestii jeszcze- jak mam czas i chęci, to bulionetki robię sam-piekę w piekarniku kości, żeby się ładnie zbrązowiły, gotuję z warzywami i redukuję tak długo, aż zostanie trochę płynu, dość słonego,na dnie. Potem w małe pudełeczka i do zamrażarki.
Małżonki przygód w Tokio ciąg dalszy.
Podpowiadałem tutaj komuś pomysły na wykorzystanie sproszkowanej, zielonej herbaty- w tekście jest kolejny, nawet jeśli dla nas nieco zaskakujący pomysł 😉
Przekraczaliśmy wczoraj równik, a że w Zatoce Gwinejskiej, to prawie w tym samym momencie przechodziliśmy przez zerowy południk. Neofitów było aż czterdziestu siedmiu, ubaw po pachy. Neptun ze świtą zawitał, mnie trafiła się rola diabła.. Małżonka mówi, że jak dla mnie szyta, nie wiem, o co Jej może chodzić 😉
Był chrzest, trochę nieświeżego jedzenia, słone ciasto i dużo morskiej wody. Potem nasi kucharze zrobili grilla, że mucha nie siada.
Postaram się wrzucić zdjęcia na bloga, jak tylko będę miał chwilę.
Pyro,
ja nie wiem, czy to są takie chryzantemy, które się wkopuje do ziemi czy trzyma w domu w doniczce, czy w piwnicy w zimie – zawsze o tej porze roku u nas pełno ich wszędzie przed wszystkimi sklepami ogólno-spożywczymi, o ogrodnikach nawet nie wspominam.
Napatrzę się na nie, napatrzę i wystarczy, bo przecież u mnie ani w domu, ani na ogródku nie da się już niczego wcisnąć.
Piękne są, takie delikatne i wesołe, i jak powiadam, pojawiają się w okolicy naszego święta Dziękczynienia, które będzie w przyszły weekend.
Równik owszem, kilkanaście razy, ale w statku powietrznym i żadnych chrzestów nie było 🙁
Nic nie szkodzi – wszystko można jeszcze zdziałać 😉
Alicjo, z jakiegoś powodu byłem przekonany, że na Darze się załapałaś.
U nas też była jedna dama, rodzynek, została potraktowana nieco ulgowo, przyznaję. Nie ogoliliśmy Jej jednej brwi, jak reszcie 😀
Krzychu,
na Dar łapałam się bez trudu rok po roku 3 razy, bo nie jest to tanie kajakowanie, a jeszcze dla mnie przelot przez Atlantyk i tak dalej.
3 razy jak pływałam, nigdy nie było pełnej „obsady” turystów, tam nie ma wiele miejsc dla turystów, a że jest kilkanaście, statek na tym trochę zarabia. Ale nikt się o te miejsca nie bije i nie ma konkurencji.
W tym roku, o czym Nisia i ja wspominałyśmy, wszystko się zmieniło, kierownictwo „biura podróży” Daru itd. i w ogóle wszystko.
Jeżeli Akademii Morskiej nie zależy na takich jak ja, która jestem w stanie wielu rzeczy odmówić, byle tylko popłynąć te 2 tygodnie lub 3 – to się nie będę upierała. Darmo nie płynę, płacę za to dość słono, nikt łaski mi nie robi. I jeśli na moje pytania – kiedy, co , jakie trasy (a pytałam już na początku stycznia) nikt nie odpowiada, na ponowne pytania też nie, to ja nie będę nachalna. Zapiszę się na rejs z MIR-em 😎
ACHA!!!! 👿
A toast ktoś dzisiaj pił?!
Lecę do kuchni pokroić to i owo i przyprawić.
Toast 🙁 Właśnie rozbiła mi się butelka czerwonego francuza na wykładzinie. Sytuacja, o której miejscowy lud mówi – to już lepiej żeby sobie ksiądz nogę złamał 👿
Irek – odczarujemy, nie bój nic!
Toast tradycyjny – za tych co na morzu i za zdrowie wędrowca na szlaku.
Irek, masz czym?
Mam drugą butelkę 🙂
Widzisz? Opatrzność czuwa – zbiła się tylko jedna.
Irek.
Zaszkodzilo wykładzinie , bo czerwone , ksiądz ma noge cala ,a Ty
o suchym pysku.
Naprawde szkoda.
Równik „zaliczyłam” w Kenii, mam nawet stosowny dyplom 🙂
Irek.
Uwaga na ta druga….
Nieszczescia chodza parami.
Henryku, tym razem wyjątek 😀
Pyro, jakie na morzu?!
Jolinek nie zajrzała dzisiaj do kalendarza!
Ja też nie – nie miałam czasu. Ogłoś święto albo cóś
…ale nie martwcie się, Jerzor też nie pamięta, chociaż on POWINIEN, ile lat jest pod moim jarzmem 👿
Mógłby mnie raz zaskoczyć przez te 38 lat (41 z podchodami), ale nie liczę na to. Mógłby sobie w komputrze zapisać, żeby mu przypominało w odpowiednim czasie, mógłby…cholerka, widziały gały co brały 🙄
No to już – pijemy za Alicjo – Jerzory. Alicja – nasi panowie wolą nie pamiętać (taniej wychodzi)
Alicji i Jerzorowi wielu wspaniałych Jubileuszy w zdrowiu i radości!
Alicji i Jerzorowi – nieustającego szczęścia!!!!
Szampan za Alicję i Jerzora 🙂
Pyro,
chociaż zapisane w kalendarzu, ogłaszam powyżej. Ja jestem łasa na wszelkie takietam 🙂
Pan komputerowy J. tak „wyonacył” wczoraj komputer stacjonarny, że działa na pół gwizdka, ale już niejeden raz tak było, chyba nie myśli, że dzisiaj będzie coś tam grzebał?
Świetnie działa skype na tym moim acer – to do yurka – głos jest taki ledwie stereo, można znieść (mówię o rozmowach z Polską) ale obraz znakomity. Co nowe, to nowe i lepsiejsze.
Ahoj przyjacioły z Kingston! Za Wasze! Piję serwatką, ale serdecznie!
Też mam z równika dyplom. Dostałem ksywę Pirat. Koleżanka nieco marudziła, bo dali jej… Flądra.
Malgosiu, tez 26! Nie wiem, ktore to odpowiedzi tak mnie odmlodnily…
Jolinku, sle Ci serdecznosci.
Blogowiczom milego wieczoru.
Witam, podłącz słuchawki zamiast mikrofonu i sprawdź na nich, jak jest tak samo wejdź na Skype, narzędzia, opcje, ustawienia audio, mikrofon i wybierz właściwy.
Alicjo z mezem, gratulacje!
…Już kocham cię tyle lat
na przemian w mroku i w śpiewie,
może to już jest osiem lat,
a może dziewięć – nie wiem
splątało się, zmierzchło – dzie ty, a gdzie ja,
już nie wiem – i myślę, w pół drogi,
że tyś jest rewolta i klęska, i mgła,
a to twe rzęsy i loki
Konstanty Ildefons Gałczyński
A ja, to Twe rzęsy i loki
Już kocham Cię tyle lat *
czasy to były wspaniałe,
i ciągle, ciągle są
idziemy coraz dalej.
Nie bardzo mi się spieszy
do kresu drogi tej,
tyle miejsc, tyle miejsc,
które jeszcze można przejść.
(o matko, popełniłam poezyję na okoliczność!)
Alicjo,
te chryzantemki trzyma sie w doniczkach. Pozniej sie je poprostu wyrzuca. Gdybys wsadzila je do ziemi, nigdy bys tego nie wydarla. Korzenie sie bardzo rozrastaja.
Yurku, nie mam Skype. Moj Microsoft upomina sie o jakis „cod”. Nie znam zadnego kodu, bo Skype zakladalam na Wind. 7 albo 6? Teraz mam 8, a ten jak wiesz szaleja….
Help mi please.
korekta: help me please!
Niunia.
https://support.skype.com/pl/faq/FA109/nie-moge-zalogowac-sie-do-skype-a
Yurku,
brzmi dobrze I bede dzialac. Tanks!
Też się boję.
http://images.defensetech.org/wp-content/uploads/2012/06/tanks23.jpeg
https://www.youtube.com/watch?v=jY5QRbFj8fY
Okrutnie mi się podoba tępienie zwrotów obcojęzycznych napisanych błędnie! To zapewne pokłosie uwag Alicji, która nie znosi „nowoczesnych” makaronizmów. Czołg! 🙂
Ciichal,
Tutaj nie ma się co dziwić. Gdy ktoś tak świetnie włada różnymi dwoma językami, jak nasza wyspowa Koleżanka, to przecież wszystko może się pomylić. Gdybyś tak ciągle słyszał tu polski, tu angielski, tu znów polski, to pewnie byś jeszcze więcej błędów robił.
tank you za uwagę.
Danuśka,
Zupa pavese wydała mi się na miarę moich możliwości 🙂
Zażartowałem z pomyłki (palcówki) a wy na poważnie, dobrej nocy.