Tęsknie wypatruję grzybów
Poczułem się jak koń wyścigowy dźgnięty ostrogą, gdy tuż obok werandy zobaczyłem brązowego kozaka na wysokiej smukłej nóżce. Potem dwukrotnie trafiłem w pobliżu modrzewi na całkiem spore maślaki. Zacząłem więc uważnie przyglądać się miejscom, w których zawsze i to od lat rosną „moje” grzyby. I… nic.
Wyszedłem więc poza płot i powędrowałem w stronę gminnej wsi. Tam, niedaleko wiejskiego cmentarza, jest znane wszystkim miejsce kurkowe. I tym razem przyniosłem sporo tych pięknych, pomarańczowych grzybków. Zrobiłem je tym razem zupełnie inaczej niż zazwyczaj, bo ani z czosnkiem i natką, ani duszone w śmietanie, lecz na sposób włoski, czyli podsmażone z szalotką, a następnie lekko podlane białym winem i duszone w bulionie. Na sam koniec dodałem trochę gęstej śmietany i sporo pokruszonej gorgonzoli.
W czasie, gdy ser się rozpuszczał, ugotowałem (a trwa to zaledwie trzy minuty) świeży makaron. Zawsze bowiem mam w lodówce pakowaną próżniowo czteroosobową porcję z napisem „pasta fresca”. Czasem bywa to zwykłe spaghetti, czasem tagliatelle, a czasem fusilli. Każdy rodzaj tych klusek nadaje się do kurkowo-serowego sosu.
I tym razem – zwłaszcza że w towarzystwie białego abruzzańskiego wina pecorino – danie było wspaniałe. Ale kozaki i maślaki rozbudziły apetyt na nasze rodzime (i to rosnące wprost pod domem), kurpiowskie grzyby. A tu tymczasem zgodnie z przysłowiem mówiącym, że jedna jaskółka nie czyni wiosny, nic spod ziemi nie chce wyleźć.
Musze więc zadowolić się „cudzoziemszczyzną”. Ostatnio wypróbowałem przepis, który rodzinie bardzo przypadł do gustu. Oto on:
Boczniaki w naleśnikach
10 naleśników, 45 dag boczniaków, 1 łyżka oliwy, 1 puszka pomidorów w zalewie, 3 łyżki śmietany, pęczek natki pietruszki, 2 łyżki masła, 25 dag sera brie, sól, pieprz
1. Grzyby po umyciu i odsączeniu z wody posiekać. Podsmażyć na oliwie i dodać pomidory z zalewą. Doprawić solą i świeżo zmielonym pieprzem. Dusić 5 minut.
2. Wlać śmietanę, wymieszać i dusić kolejne 5 minut. Zdjąć z ognia, posypać 3 łyżkami drobno posiekanej natki.
3. Na każdy naleśnik kłaść 3 łyżki farszu i rozsmarować. Naleśniki zwinąć.
4. Żaroodporne naczynie wysmarować masłem. Ułożyć naleśniki. Z wierzchu przykryć je pokrojonym w plastry serem brie.
5. Rozgrzać piekarnik do 200 st. C i wstawić naleśniki na 10 minut.
I w ten sposób da się przetrwać do sezonu grzybowego!
Komentarze
W Beskidzie Sądeckim już od miesiąca można zbierać grzyby, a od dwóch tygodni jest duży wysyp prawdziwków, na targu już tanie, 10 zł za duży pojemnik, 20-30 za spory koszyk.
W rumuńskiej Bukowinie, skąd właśnie wróciłam, podobnie, wielki wysyp, przy drogach całe kolejki chętnych do sprzedawania, a i wędrując przez górki widziałam sporo dorodnych maślaków, kozaków i prawdziwków przy szlaku.
Bejotko,
ogromnie Ci zazdroszczę 😉
Dzien dobry,
Pyro,
Cierpliwosci :), z pozytywnej strony pewnie przeorganizujesz lodowke i bedzie sporo miejsca.
Jagodo,
Dzieki za Baranczaka. Mialam przyjemnosc go spotkac w 1995 chyba, fascynujacy czlowiek.
Odsas zapytany w szkole, jaka jest glowna roznica jego zdaniem miedzy Polska i Anglia, odpowiedzial, ze w Polsce wszyscy zbieramy grzyby ;).
Bliżej niż Bukowina ale też na B:
http://www.eryniawtrasie.eu/12179
Jolly,
cieszę się bardzo 🙂
Barańczak pracował, dopóki go nie wyrzucono, na sąsiednim wydziale. Był człowiekiem niezwykłej kultury i skromności.
„Sztuczne oddychanie” poznałam najpierw dzięki Halinie Mikołajskiej. Miałam zaszczyt przyjaźnić się z obojgiem.
Z wielką pieczołowitością przechowuję egzemplarz z dedykacją Autora i taśmy z recytacją Aktorki.
Bardzo się cieszyłam, kiedy Barańczakowi udało się wyjechać z Polski przed stanem wojennym.
Nawiasem mówiąc historia Barańczaka pokazuje, że jeden wybór człowieka wcale nie musi przesądzać o całej jego drodze życiowej.
Barańczak należał do PZPR. Po wydarzeniach w Radomiu w 1976 wystąpił z partii i wstąpił do KOR. Za co został usunięty z uczelni. Płacił naprawdę wysoką cenę on i jego rodzina.
Nasza rodzina miała też inne osobiste relacje z jego rodziną. Między innymi leczyliśmy żeby u jego matki i wuja 😉
Kapitalne kryterium rozróżniające podał Odsas 😆
Ewo,
pozwolę sobie zapytać jeszcze raz o jakość albańskiego koniaku? 🙄
Jagodo,
Przepraszam za opóźnienie w odpowiedzi ale byłam w „wojażach”. Rodzice koniak przeżyli i nawet się nie uskarżali, więc chyba pijalny 😉
Jagodo, gratuluję znajomości z Barańczakiem, też go uwielbiam i podziwiam chirurgiczną precyzję w operowaniu słowem. Bardzo lubię może mniej cenione u nas wiersze żartobliwe (Fioletowa krowa) nadal wracam do „Książek najgorszych”, szkoda, że już nie pisze – znalazłoby się i teraz takich lekturek do analitycznego obśmiania niemało. Ale bardzo lubię i jego poezję poważną, wszystko zależnie od nastroju. No i przybliżył polskim czytelnikom Brodskiego 🙂 (wiem, wiem, że nie tylko Brodskiego i nie tylko on przybliżył). Uważam go za najwybitniejszego z żyjących polskich pisarzy.
Nam, nas.
Bejotko (6.38) – mnie akurat ww tu przyciągnęło, a resztki tego co pozostało, mnie tu w ogóle jeszcze trzymają. Taki mam ogląd na te sprawy.
A na temat:
Dziś zapiekanka kartoflanna z kurkami i borowikiem, które trafiły mi się wczoraj. Pędzę po gorgonzolę (świetna rada!), bo wino się znajdzie.
Będzie na dzisiejszy mecz o 18.00.
Ja także – jak Pepegor, Marek.Nisia, Danuśka, Krysiade, Alicja,Krystyna,. Małogosia, nasze Dziedziczki, Nowy i Cichal i jeszcze kilkanaście innych osób- jesteśmy „My”. Przywykliśmy tworzyć stół Piotra; przylgnęła do nas od pierwszego wpisu Jolly R – tacy jakoś kolektywni jesteśmy. I lojalni. I czupurni i pamiętający komu pierwsze miejsce za stołem.
I – Pepe – my to my. Ktoś jest jak samostijna Ukraina? Jego prawo, to wolny kraj.
Bejotko – jeżeli napiszę „my”, „nas” „mamy” itd to w żaden sposób Ciebie i podobnie myślących nie dotyczy. My nie doszliśmy jakoś do obłędu głosowania wspólnego stanowiska w sprawie sosu z kurkami.
Idę zwiedzać trawniki.
My, nam, nas … Powtórzę za Pyrą i Pepegorem.
Czy to nowa moda śpiewać Sto lat, niech żyje mi ?
Pepegorze, co i kiedy „nam”, to i wtedy „nam” 😉
Swoje opinie wolę wyrażać samodzielnie, gdy czuję taką potrzebę. I mam nadzieję, że jakoś potrafię je zwerbalizować;) Zbyteczne i mające złe tradycje jest posługiwanie się liczbą mnogą, tym bardziej w przypadkach prób „ustawiania” kogoś. Jeśli ktoś ma do kogoś zastrzeżenia, lepiej je wyrażać we własnym imieniu, a nie próbować osobistą opinię rozciągnąć na domniemanych „nas”. Chyba, że stanowisko zostało wspólnie uzgodnione, a ktoś jest rzecznikiem grupy 😉
Oczywiście używanie liczby mnogiej w miejsce pojedynczej jest starym chwytem retorycznym, stwarzającym wrażenie ?wspólnoty? i „jednomyślności”, często stosowanym w polityce.
Pyro, jesteście kolektywni i Wasze św. prawo do jednomyślności i identyczności poglądów. Ale są tutaj też i inni, wcale nie gorsi, ani nie mający zamiaru zjadać resztek z PanaPiotrowego stołu 🙂 Więc jednak proszę o uszanowanie tego i nie pisanie ogólnego „my”, szczególnie w sprawach dotyczących „ustawiania” kogoś. W wielu sprawach zagadzam się z Wami, szczególnie kulinarnych, z przyjemnością czytam przepisy i niektóre relacje – ale jestem bytem indywidualnym. Prosiłabym o tym pamiętać, szczególnie, gdy znowu będzie jakaś przepychanka. Dziękuję z góry 🙂
Małgosiu, jeśli wspólnie śpiewamy 100 lat, to niech żyje nam 🙂
A jeśli się nie poczuwam do wspólnoty, to nie śpiewam w tym chórze 🙂
Pyro – dziękuję za zaliczenie mnie do my.
Jagodo,
‚Opowiesci prywatne…no coz, Twoja sprawa…plotek nie cierpie.’ Czy pamietasz kto to ostatnio napisal na ‚naszym’ blogu??? To tak a propos Baranczaka i jego rodziny.
Pozdrawiam.
I jeszcze coś w związku z „my” – jestem jak najdalsza od opozycji typu „kto nie jest z nami, jest przeciw nam”, a WY? 🙂
Natomiast nie podpisuję się pod zbiorczym „nie pouczaj NAS”.
Mario, o Barańczaku to nie są plotki, jego postać i przeszłość jest ogólnie dość znana, przynajmniej tym, którzy interesują się literaturą. O profesji rodziny szeroko rozpisuje się jego siostra Małgorzata Musierowicz w książce biograficznej „Tym razem serio”, więc Jagoda też tutaj nie wywleka tajemnych spraw alkowianych 🙂
bjk
11.06
Lo Maryjo, ale to zaplatalas.
To ,,My,, z moja stara.
Bejotko,
W tym przypadku dołączam do NAS. Postać prof. Obirka również jest znana i dlatego reakcja Jagody na wpis Pyry wydała mi się co najmniej przesadzona.
https://www.google.pl/webhp#q=prof.+stanis%C5%82aw+obirek
Gwoli ścisłości, piszę za siebie.
bjk
Pani Profesor ,to nie Uniwersytet Jagielonski, wyluzuj trochę.
Czy mnie jeszcze pamiętasz, WordPressie?
Me, myself and I używamy tytułu My, z Bożej Łaski Król Polski, a ignorujemy „Słuchajcie Placek”, ale nigdy, przenigdy nie nazwiemy nikogo idiotą, wredną babą czy głupolem. Przy okazji pytanie – czy jako protestant, w dodatku niczego nie wnoszący, powinienem siedzieć w kuchni?
Jagodo – bardzo Cię proszę i z góry dziękuję 🙂
On o sobie czyli plotkujący Adam A.
Nemo? 🙂
Nemo – poproszę na początek zdjęcia z Portugalii 🙂
Z Danusią odwiedziłam atlantycką wyspę. Bjk przygotowuje relację z Bukowiny, Ewa odwiedziła Bratysławę. Nie mogę się doprosić urlopu to chociaż z Wami pozwiedzam świat 🙂
„Każdy sądzi według siebie” 😉
Uwielbiam grzyby. Dlatego zupą z borowików staram się raczyć osoby, które chcę w szczególny sposób uhonorować 😎
Okazuje się, że nie wszyscy lubią grzyby, co dla mnie jest czymś absolutnie niezrozumiałym 😯
Kiedy, ostatnio, po raz kolejny, okazało się, że nasz gość nie jada grzybów 🙁
postanowiłam przygotowywać je tylko dla osób, o których wiem, że z pewnością je lubią 😉
bjk, nie badz prosze rzeczniczka Jagody 🙂
Jolly,
Odsas przypomniał mi historie opowiadane w latach 70. przez polskich muzyków pracujących w Finlandii.
Gierek po dojściu do władzy poluzował nam trochę i wielu muzyków pojechało pracować legalnie do Skandynawii.
Opowiadali o polanach borowików i „tubylcach” patrzących z przerażeniem, że oni je zbierają 😉
Ewo,
dziękuję za opinię o koniaku 🙂
Za krytyczną recenzję o moim komentarzu również 😉
Wezmę ją pod uwagę 😎
Ewo 🙂 no właśnie o to mi chodzi cały czas, by pretensje do kogoś zgłaszać wyłącznie we własnym imieniu, a nie o personalia 🙂 Gdyby Jagoda we wpisie o prof. Obirku do Pyry napisała „my cały blog tak uważamy” tak samo zaprotestowałabym, co innego, gdyby napisała „My Jagoda z Bożej Łaski i Woli Narodu Królowa Polski, Wielka Książna Litewska, Ruska, Pruska, Mazowiecka, Żmudzka Kijowska, Wołyńska, Podolska, Podlaska, Inflancka, Smoleńska, Siewierska i Czernihowska – wtedy padłabym z wrażenia 🙂
Henryku47, żebyś Ty wiedział, jakie tam to dopiero jest wylluzowanie 😀 Dlaczego mi piszesz, co wg Ciebie powinnam robić?
Mario 🙂 pisałam o Barańczaku przecież 🙂 Dlaczego mi piszesz, co wg Ciebie powinnam robić?
Jagodo 😉
Zapomniałem o Inflantach i winię za to Jagodę, Pyrę i wszystkich handlarzy węgla i oleju napędowego.
Bejotko,
Właśnie padłam z wrażenia 🙂
Placku,
w ręce Pańskie adwersuję:
http://www.youtube.com/watch?v=W2vAcLn3I_8&feature=kp
na lato, na jesień i zimę również 😉 😆
Aproposik grzybów, chyba wspominałam tutaj, czy w innym miejscu, jak będąc w Szwecji zatchnęłam się na widok polanki brązowej od łepków prawdziwków. Zaczęłam je opętańczo kosić wprost do bagażnika, a potem kłopot, co z nimi zrobić. Udusić w hotelu? W końcu nawlekłam na sznureczki i suszyłam za oknem, ku uciesze ludności.
Bejotko,
😉
http://www.youtube.com/watch?v=yQNVB1ghR9c
Pierwsze grzyby, spotkania przy stole, potem blogowe Żabie Błota-fajnie tam macie. Wy wszyscy, bez wyjątku :). Jako ze nam chwilowo nie po drodze między Bug a Nysę, popełniliśmy międzyblogowe spotkania na innym kontynencie.
Małżonka w Korei miała okazję spotkać się i pogadać z równie spragnioną polskiej mowy Anią z Japonii.
Było i kulinarnie, i babsko, i wesoło 🙂
Jagodo, a cóż to znowuż za zberezeństwa! 😀
Nemo 😆
http://www.youtube.com/watch?v=2TPpyB-2vWs&feature=kp
Bejotko,
😳 😉
Jagodo, nie ciesz się za wcześnie 😉
Never complain, never explain.
Pod tym hasłem chciałam onegdaj zakończyć moją obecność na tym blogu.
Kto mnie do tej pory rozumiał, może przerwać lekturę w tym miejscu.
Komu mało, potrzebuje kawy na ławę albo po prostu jest ciekawy, to niech czyta dalej, ale niech nie marudzi, że niepotrzebnie sobie marnował czas.
Jeśli ewentualnie poczuje kolejny raz potrzebę „dania odporu” czyli strzępienia języka nadaremno, jego sprawa.
Żeby nie było, że nie ostrzegałam.
Nie było mnie tu długo, ale widzę, że w rzucaniu się sobie nawzajem do gardła i szarpaniu nogawek dajecie sobie znakomicie radę beze mnie.
Spędziłam na tym forum ładnych parę lat i porzucenie go nie przyszło mi łatwo, ale with a little help from my friends…
Na forum tego blogu przyciągnęła mnie przed laty nadzieja na inspirujący kontakt (po polsku) z ludźmi na podobnym poziomie porozumienia – intelektualnym (nie chodzi tu o wyższe wykształcenie) i etycznym, dorosłymi i emocjonalnie dojrzałymi, bo tak sobie
wyobrażałam czytelników „Polityki”.
I spotkałam sporo interesujących, niebanalnych, dowcipnych osób z polotem i fantazją, a także z podobnymi oczekiwaniami.
Bywało ciekawie, zabawnie, inspirująco do kuchennych eksperymentów i dyskusji na wiele tematów, a nawet okazjonalnej poezji 😉
Z czasem jednak wielu zniechęcało się, milkło i w końcu dawało sobie spokój.
Z czasem też rozumiałam ich coraz lepiej i sama z rosnącym trudem znosiłam bycie obiektem do rozładowania cudzych frustracji i kompleksów.
Polskie piekiełko coraz bardziej dominowało nad kontaktem z ulubionymi komentatorami i sympatykami, coraz trudniej było nie ustąpić pola impertynentom, chamom, błaznom i klakierom.
Wraz z ubywaniem partnerów do rozmowy i pojawianiem się kolejnych trolli i zamulaczy rosła moja alienacja i uczucie niekompatybilności prawie pod każdym względem.
W końcu niemal każdy mój komentarz stawał się pretekstem do unoszenia się „słusznym oburzeniem”, „dawania odporu”, obrony Częstochowy, obrażania się w cudzym imieniu, snucia insynuacji, oczerniania i zwyczajnego grubiaństwa.
Niektórzy nie szczędzili nawet twórczego wysiłku w zmyślaniu moich rzekomych ataków, tylko po to, by mściwie zohydzić osobę,
która im nie pasuje, by maksymalnie obniżyć do niej zaufanie czy choćby sympatię.
Powiedzcie, ileż można kopać się z koniem, wysłuchiwać absurdalnych pretensji w stylu „daruj sobie złośliwości względem Oregonu. Moje dziecko tam pomieszkuje i jakoś nie przewidywuje
samobójstwa, chamstwo z Twojej strony, takie sugerowanie”, hamować się resztkami sił, by nie nazwać takich uwag kretyńskimi,
no i być workiem treningowym dla zupełnie nieznanych mi sfrustrowanych ludzi?
Gdy na forum najgłośniejsze są napastliwe i podłe komentarze, a głos tych nielicznych trzeźwych i kulturalnych (wiem, wiem, podobno jest ich większość, ale niewielu ma odwagę się odezwać), ginie we wrzawie wzniecanej przez paru zawistnych intrygantów, to cóż tu po mnie…
Nie jest mi po drodze z osobami prostackimi, obcesowymi i grubiańskimi, które ostentacyjnie obnoszoną niechęcią do „szkiełka i oka” maskują własne kompleksy edukacyjne i zwyczajne braki w dobrym wychowaniu.
Nie dam sobie narzucić takich standardów, a w starciu z nimi otrzymałam za mało wsparcia, aby mieć siły i motywację do dalszego się „udzielania”.
Ponadto co jakiś czas pojawiały się sugestie, że nieznane dotąd talenty są przeze mnie tłamszone i boją się zabrać głos…
No to dałam im szansę.
Zaglądam czasami, ale nie dostrzegam możliwych dla mnie punktów zaczepienia dla dialogu, i jakoś nie mam już ochoty
dzielić się moim życiem z „podczytywaczami”, którzy chwilami ubolewają, że do czytania zostaje im jakiś Henryk czy inne „duże” litery.
Odzwyczajam się zatem, choć po tylu latach odwyk nie jest łatwy.
W wolnych chwilach czytam więc sobie trochę blogowe archiwum, wspominam fajne momenty sprzed paru lat i fajnych ludzi,
i się zastanawiam, jak ewoluowaliśmy (Towarzystwo i ja) w tym czasie.
Niemiłe uczucie, które mnie nie raz nachodziło, gdy Gospodarz reagował na moje bezczelne wątpliwości co do niektórych jego „rewelacji”, pojawiło się na nowo, a jak dotarłam do tego:
znów wylądowaliśmy w tym samym pokoju o pysznej nazwie St. Laurent (czerwone wino, o którym niegdyś błędnie pisałem – białe i dopiero po dyskretnej uwadze paOLOre zmieniłem zdanie)
zapaliło mi się światełko. Wreszcie pojęłam, jak to funkcjonuje.
Dwa lata wcześniej (6 sierpnia 2010 godz. 11:37) brzmiało to tak:
„jestem słaby w rozróżnianiu kolorów. Wlazłem więc do piwniczki, wyciągnąłem ostatnio kupioną flaszkę St.Laurent i poprosiłem kobiety by wypowiedziały sie o kolorze płynu. Wszystkie trzy powiedziały: BIAŁE!”
Białe???
Bo nemo i PaOlOre ośmielili się twierdzić, że czerwone?
Tak, Nisiu. Tak się właśnie ze swoich czytelników i gości robi idiotów. Koncertowych.
A potem to credo:
„Mam za złe autorom komentarzy wzbudzających u innych wesołość. Nie lubię besserwiserstwa a większość to uwielbia (…)
złoszczą mnie i przeszkadzają wpisy, które innych radują”
Zaskakujące i przykre.
Czy tylko dla mnie?
Nikt jakoś nie zareagował…
Ma za złe… musiał cierpieć przez całe lata, kiedy nam było do śmiechu 🙁
Jedni go złoszczą i przeszkadzają, innym ma za złe, trzecim wytyka besserwisserstwo…
A ja się łapię we wszystkie kategorie…
Persona non grata w 300 procentach 😀
Ale co to jest besserwisserstwo?
Udzielenie rzetelnej informacji czy upieranie się przy swoim „ja wiem lepiej i moje kobiety to potwierdzają”?
Besser wissen = wiedzieć lepiej
Brnąć w zaparte, łgać w żywe oczy, byle nie przyznać się do pomyłki?
A jeśli przyznać, to mimochodem i najwcześniej po 2 latach?
Właściwie to cały szereg takich zdarzeń powinien był mnie już dawno zniechęcić (jak niejednego przede mną),
i zniechęcał na jakiś czas, ale potem wracałam, uzależnienie ma swoje konsekwencje…
Wiem, że TEN blog stał się dla wielu bywalców (dla mnie też) miejscem spotkań jakoś oswojonych i zaprzyjaźnionych ludzi,
z możliwością wymiany ploteczek, biuletynów zdrowotnych, pogaduszek, dzielenia radościami i smutkami czyli zaspokajania całkowicie zrozumiałych życiowych potrzeb.
Jeśli do tego możliwa była sympatyczna wymiana pomysłów, interesujących przepisów, żartów, bonmotów, podróżniczych wrażeń,
zaskakujących spostrzeżeń – było tu warto bywać mimo scysji i konfliktów, niekiedy nie do uniknięcia przy tylu różnych osobowościach i charakterach, i tej formie kontaktu.
W końcu jednak miarka się przebrała, credo zostało wygłoszone, żarty nie są mile widziane, klakierzy i pochlebcy – wręcz przeciwnie.
Na forum pojawił się po stokroć przeżuwany banał i miałkość, i jakoś odechciewa się chcieć…
Zabrakło mi tego zafrapowania i ciekawości, szerzy się (z paroma wyjątkami) jałowość i nijakość.
To (prawie każdorazowe) ściąganie co błyskotliwszych komentatorów do poziomu percepcyjnego jednej pani stało się tak przewidywalne, że aż nudne…
Nie biorę odpowiedzialności za to jaką opinię na mój temat wytwarza sobie ktoś czytający wpisy, ani też nie rozumiem potrzeby ogłaszania tej opinii na publicznym forum.
Ocena innych jest wypadkową wielu czynników, m.in. projekcją własnych cech (często nieakceptowanych) i więcej mówi o oceniającym niż ocenianym?
Recenzentów nigdy tu nie brakowało 😉
A wychowywać dorosłych ludzi i chandryczyć się o psychologiczno-socjologiczne imponderabilia lubią ciągle te same osoby…
Dodam jeszcze, że zaskoczyło mnie, jak wiele osób zamilkło wraz ze mną.
Odczytuję to jako oznakę dezaprobaty dla takiego sposobu prowadzenia blogu.
Czy wywarło to jakieś wrażenie na Gospodarzu?
Nic na to na razie nie wskazuje.
Może nawet odetchnął z ulgą.
Póki klikalność jest wysoka, wszystko jest OK
Mówią niektórzy – nie ma „nas”.
Może i nie ma.
Każdy jest sobie sam – sterem, żeglarzem, okrętem.
Czasem wiatry mu sprzyjają, czasem wpada na mieliznę lub obiera kurs kolizyjny, czasem szukając przyjaznego portu błądzi we mgle jak „Latający Holender”, a czasem zwisają mu smętnie żagle, rum (czerwone wino?) odbiera świadomość i dobrze by było pójść spać (albo ogarnąć takielunek) zamiast pleść ciągle te same androny…
Nie wiem, czy po tej tyradzie będę tu jeszcze dobrze widziana, więc bywajcie zdrowi i pamiętajcie, na tym kawałku wirtualnej przestrzeni świat się nie kończy.
Asiu, 😀
Jeśli podasz mi swój adres na kapitan.nemo at op.pl to Ci przyślę linka do albumu.
Nemo,
„na wszystko jest właściwy czas” 😉
Pora na parę faktów – pamiętam artykuł z Przekroju pod tytułem „Sukienka była za ciasna”(2005) i wiele wywiadów z panem Obirkiem w których przewijał się motyw ciasnoty.
Sugestia – oskarżyć Pyrę o plagiat.
Fakt numer dwa, dotyczący prawdziwka na zdjęciu – grzyb ten urodził się na początku sierpnia 2011. roku, w tym samym czasie w którym Jotka zdradziła imiona swych kotów. Jotka gdzieś przepadła, a była to osoba wybitna. Jotka była psychologiem, ale przede wszystkim głęboko myślącym i czującym człowiekiem. Opowiadała nam o swej pracy. Pamiętam, że my wszyscy trzymaliśmy za Nią kciuki gdy przechodziła operację. Pyra także.
Jagodo – wgłębienia w podłodze. Zen.
Gospodarzu,
a w okolicach sławojki też nie ma grzybów? Powinny być!
U siebie wypatruję moreli, czyli smardzów, pogoda sprzyjająca, dużo wilgoci i ciepło. Póki co – też nie ma 🙁
Nemo – „Szczęśliwej drogi już czas…” Ale mi stale jeszcze żal, jeszze się ciut ten „ogień żarzy” i jak Pepegor – nasłuchuję echa.
Nemo,
Szkoda. Dyskusje z Tobą to była przyjemność – zwłaszcza kiedy się nie zgadzałyśmy 😉
No widzisz, Pyro, sama mnie stąd odsyłasz 😉
vitaj Nemo 😆 i nie daj sie sprowokowac filozofii z magla
piszesz dlugo. jw von g tez mial ten sam problem i dodawal : ich schreibe dir einen langen brief, weil ich keine zeit habe, einen kurzen zu schreiben
nie bujam, a jezeli juz, to się ==> https://lh6.googleusercontent.com/-Cl0WkO3Vce8/U5bJ77nVFvI/AAAAAAAAHGQ/kmr8ntwbtq0/w957-h539-no/P1000950.JPG
Nemo, wracasz do starych spraw, więc pewnie Twoi dawniejsi blogowi przyjaciele podejmą te temat(y), a ja tylko potwierdzam zdanie, że na tych i innych kawałkach przestrzeni wirtualnej świat się nie kończy, ani nie zaczął, prawdziwe życie jest w realnym świecie. A że przyjemnie sobie czasem w wirtualu porozmawiać, powymieniać doświadczenia, czy niekiedy pogaworzyć, to już inna sprawa – byle się od tego nie uzależniać, byle nie stwarzać sobie niepotrzebnych emocji 🙂
Tobie też wszystkiego dobrego tam, gdzie będziesz 🙂
Hej Szaraku 😀
Ostatnio też miałam okazję tak (się) pobujać, ale nikt mi nie zrobił zdjęcia 🙁
bjk
zwracałam się do osób, które mnie znają (znały).
Nemo, ja sobie wypraszam żeby starsza kobieta miała zraszać łzami klawiaturę! Nie pogrzeb przecież ( a pogrzebach nie płaczę)
Nemo, potrafie liczyc tylko na siebie 😆 i zalatwiam takie malostki ,, pilotem ,,. w prawej rece go sciskam 🙂
pozdrawiam i udaje sie w wiadome miejsce 😆
Droga Pyro,
jeszcze mi tylko brakowało mieć na sumieniu zwarcie w Twojej klawiaturze 😯 🙄
Toć nie mówię, że już nigdy…
Odpoczęłam, zregenerowałam siły, ulżyłam sfrustrowanej duszy i jak mnie Gospodarz nie zbanuje za szczerość, to od czasu do czasu się pojawię.
Jak ten wilk, co go natura… 😉
Nemo, czy jak do Ciebie napiszę, też mogę liczyć na link do zdjęć?
Ja też już tylko czytam, chyba z 7 letniego przyzwyczajenia…
Nemo – Jest gorzej niż myślisz. Spójrz na mój chamski atak na Gospodarza i Ciebie jednocześnie. W tym dniu obchodziłem urodziny mego młodszego syna któremu besserwisserstwa nie sposób zarzucić. Cerebral palsy – po oczach widać, że także drań, ale niemowa, itepe, itede. Myślałem, że Gospodarz miał także mnie na myśli, ale byłem zajęty egoistyczną rozpaczą.
Pozdrawiam Cię serdecznie i chciałbym byś została.
Gospodarzu – tutaj!
http://bartniki.noip.me/news/Zjazd-2008/img_5308.jpg
…oraz tutaj… 🙂
http://bartniki.noip.me/news/Zjazd-2008/img_5309.jpg
Krycha, no jasne 🙂
Do poczty zajrzę pod wieczór, bo ogród domaga się uwagi, maryśka już nie mieści się w doniczce i pora, by poszła na swoje.
Placku, dobiłeś mnie 😆
Jeśli mój adres jest mało czytelny, to go powtarzam
kapitan.nemo(małpa)op.pl
A zresztą…
oglądajcie, kto chce
o nemo …. 😀 … pomachanko …. 🙂
czytam kilka blogów o kuchni, o robieniu na drutach, o robótkach ręcznych i wpisy tam świadczą, że zawsze tworzy sie grupa „nas” .. i często kometatorzy spotykają się w rzeczywistym świecie .. to takie normale, że zwyczajne się staje … tu też tak było .. mnie też długo nie było ale wróciłam … i nie mam zamiaru się kłócic z nikim … mogę robić tu za zwykłego podglądacza i wpisywacza …
Nemo-ja byłam z tych,co chcą i obejrzałam Twoją Portugalię 🙂
A poza tym gratuluję rzeczowości i odwagi,jak zwykle zresztą.
No pewnie Jolinku, że nie warto się kłócić 🙂 Warto mieć własne zdanie, ale wyrażać je pokojowo i być otwartym na odmienność 🙂
Ja także zerknęłam na portugalskie fotki, przyjemne są 🙂
Portert borowika
dreszczem mnie przenika
aby go wysuszyć
trzeba by hutnika
W tym tygodniu po raz pierwszy widziałam w sklepie (bo w lesie to NAWET zbierałam) rydze. $30 kilogram, ale i tak ceną nie przebiły chrzanu – $50 kilogram.
Witaj nemo – od razu zrobiło się cieplej (u nas zima i wieczory jak i noce zzz…imne) podczas wirtualnej podróży po Portugalii.
E.
Nemo,, ciesze sie ze jestes. Z przyjemnoscia obejrzalam zdjecia. Mam nadzieje, ze tym razem nie dasz sie sprowokowac osobom, ktorym Twoja obecnosc na blogu jest „nie po drodze”.
Pepegorze (9:55), ja tez tu wracam, bo jest to „my”, do ktorego sie przywiazalam. Zagladam tu juz od pieciu lat.
Slowko na temat sera, do swojego dania z grzybami chciales dodac gorgonzole. W przepisie Gospodarza jest brie. Smaki sa rozne ale czemu nie? 🙂
Nemo – Twoja decyzja bardzo mnie zasmuciła. Zmień – proszę.
Zdjęcia portugalskie – piękne. Masz oko.
jakze to milo Nemo, ze i tym razem pamietalas podczas wojazy by zrobic pare obrazkow, ktore sa bliskie mojemu sercu 😆
cudowny jest blick na moj ukochany ocean. no i by dopelnic calosci, jeszcze tych dwoch co ujezdzaja fale 😆
danke Nemo, vielen dank !!!
_______________________
pepe, badz spokojny, w recife tez bylem, podobnie zreszta jak i w poprzednich miejscach gdzie nasi grali. to niezly omen 😆 😉
pewnie gorsza Portugalia, ale co tam…
http://bartniki.noip.me/news/Portugalia2012/
…i trochę Saint Malo.
Nemo
czy tam w oddali https://lh3.googleusercontent.com/-RIpBskRIOgM/U3XtvUlathI/AAAAAAAAG0I/plxkG8Dev8s/w958-h719-no/DSCN0635.JPG to dwa kity?
wspanialy revir. daj namiary gdzie jest ten bucht, prosze.
Oj tam…nikt nikomu nic nie każe ani nikt nikomu nic nie sugeruje, każdy żyje swoim życiem. Pisze o tym, co w duszy gra i co się dzieje. Nikogo za to nie krytykowałam, sama jestem „za wylewna” według Nemo, ale ja inaczej nie potrafię, też się przywiązałam do blogu i nie mam zamiaru się zmieniać, nie umiem.
Nemo od lat jest osobą, która wszystko wie, a ja odwrotnie, wiem, że nic nie wiem. Nemo nie załapała żartu, ot co.
Blog jest blogiem, lubimy się albo nie, normalka.
Nie podoba mi się wpisywanie pod różnymi ksywami, nie umiem udawać kogoś innego. Ale jak ktoś musi…niech ta.
Nadchodzi kolejna burza, ta przyrodnicza 🙄
Szaraku,
ja tam żadnych latawców nie widzę, ale bywają. To jest okolica S. Pedro de Moel, na wysokości Marinha Grande (Leiria). Otwarty ocean.
Zatoka, w której widać gości ujeżdżających fale, to plaża Guincho koło Cascais (Lizbona). Pełno tam było wysportowanych typów szykujących się do jazdy 😉
Jeśli bezpodstawne zarzucanie komuś chamstwa jest żartem, to zaprawdę takich żartów nie cenię.
Ten poziom poczucia humoru jest mi po prostu niedostępny 🙁
nemo,
od zawsze wiadomo, że jesteś absolutnie perfekcyjna pod każdym względem. Daj niektórym margines na błędy.
guincho znam, ale s pedro de moel wyglada zupelnie inaczej jak ocean jest rozbujany 😆
pozwolilem sobie Nemo na mala korekture jednego z obrazkow milych mojej duszy https://lh4.googleusercontent.com/9vVs3NiYBPD_IRn2ZPo491e57vWmATs9xCkIPsJSPYo=w953-h395-no
Biki ma podobny obrazek z wlasnych stron. jest szczesciara majac podobne obrazki na wlasnym podworku 😆
🙂
https://www.youtube.com/watch?v=c2hjJH2N2ss
dziewczyny przeproście się .. zróbcie przytulanko … i już nie piszcie do siebie .. bo nam (bez niektórych) smutno jest jak dwie mądre kobiety takie czubate ….
kuzynka Magda czyli kuzynka Danuśki a dla nas Magda – malarka i przemiły człowiek .. zachęciła mnie na ostatnim naszym spotkaniu do podróży solo ale w grupie … moje plany to Portugalia i Maroko, wycieczka po Nilu i Paryż jeszcze 100 razy … na pewno takie wojaże nemo lub ewy są lepsze ale co zrobić jak człowiek nie prowadzi auta a kierowcy brak … najważniejsze, że mam plany … 🙂
Dziś wieczorem na Rynku Głównym w Krakowie Lajkonik po raz pierwszy w historii spotka się z hiszpańskimi odpowiednikami – konikami z Katalonii … Basiu będziesz tam? ….
Jolinku – nie lepsze a inne. Zresztą sama od dawna mam chrapkę na kraje Maghrebu a Witek na Nil. Ale to może kiedyś.
Nemo – przez twoje zdjęcia mam coraz większą ochotę zmienić wakacyjny kierunek na zachód…
Fantastyczne pomieszanie, jogurt i ostra papryka jalapeno, jako smarowidełko na kromuchę. Znakomite!
ewo lepsza w sensie ciekawsza bo lubię boczne uliczki i szlaki … w Paryżu będę łazić gdzie chcę ale w nieznanych miejscach się boje …
Alicjo zwłaszcza na świeży domowy chlebek …
Dziękuję, Szaraku 🙂 Też się pobawiłam.
Ewo,
tam jest wiosną przepięknie, ale trzeba pamiętać o odległościach 🙁
Na moich obrazkach jest więcej Hiszpanii niż Portugalii, jak znajdę czas, to je podpiszę. Przepiękna jest La Mancha i wielkie połacie Andaluzji, a jak się jedzie przez kastylijską Mesetę w stronę Gór Kantabryjskich, to się czuje jak w Teksasie 😉
Jolinku – podobają mi się Twoje plany 🙂
Ewo – a ja liczę na Waszą relację z Kaukazu 🙂 Z Armenii, Azerbejdżanu.
Ciekawe spotkania w Warszawie: http://www.potrawyregionalne.pl/152,7934,POWROT_DO_ZRODEL_Z___.htm
Asiu,
Na Azerbejdżan jeszcze poczekasz, w tym roku się nie wybieramy – wizy, czas i ceny :-(. Jak wszystko dobrze pójdzie to we wrześniu będzie Gruzja z Armenią a od poniedziałku Grenada (służbowo).
Nemo,
Mów mi jeszcze – coraz bardziej się łamię, by na przyszłą wiosnę skorzystać z oferty tanich linii (Kraków-Malaga) i wyskoczyć na tydzień czy dwa do Andaluzji.
Nemo,
fantastycznie Cie znow czytac I ogladac.
Tylko sie znow nie oddalaj! 🙂
Słyszałam, że w Azerbejdżanie ceny są wysokie (petrodolary). Do tego korupcja. Najdroższe jest Baku. Podobno ich waluta „manat” przegoniła dolara.
Znalazłam artykuł, który kiedyś czytałam. O Azerbejdżanie: http://www.bankier.pl/wiadomosc/Tam-mieszkam-Azerbejdzan-2276903.html
Asiu najlepsze są marzenia …. sobie marze o tych podróżach … to mi pozwala być optymistką …
jutro koniec roku szkolnego .. jadę na wakacje z wnuczkami na wieś … się cisze jak głupia .. wnuczki i ich koleżanka .. trzy 9-cio latki … małe mądralki…. 🙂
http://www.youtube.com/watch?list=RDGMk208Op1Jc&v=GMk208Op1Jc
No i znowu powiało wakacjami, szerokim światem i pędem wiatru na twarzy.
A Piotra rozumiem do czubka głowy i palców – ja też tęsknię za grzybami. Pewnie nie będę ich zbierała osobiście ale to już musiałam przeboleć. Kocham grzyby smażone z patelni i w potrawce i w farszach i z jajecznicą i 150 innych zastosowaniach.
A u nas właśnie zakończyło się pucowanie szkła i porcelany na sobotnią imprezę, od jutra zaczynam wstępne przygotowania kuchenne.
Menu uzgodnione wygląda m/w tak:
Przystawki (w ilości mniejszej niż liczba stołowników w każdym rodzaju, za to sporej różnorodności + przykazanie od organizatorki „możesz robić co chcesz ale jajka z majonezem i parówki muszą być”)
– kostki sera z miodem i śliwką /wg Alicji,
– parówki zapiekane z serem w cieście francuskim, a druga część tych berlinek z wody na gorąco,
– roladki z szynki z serem, orzechami i czosnkiem,
-„kanapeczki” na dużych krakersach „stopkach” z kleksem pasty kawiorowej, cząstką jajka i jakimś kolorkiem (pomidorek, pasemko ogórka, kawałek rzodkiewki, kawałeczek papryki – druga część stopki łysa wystaje poza talerz ułatwiając nabranie przekąski)
– jajka pod kołderką (groszek, kukurydzą, drobniutko siekany ogórek konserwowy, zalane wszystko sosem z majonezu i gęstego jogurtu z dyżurnymi, po wierzchu posypane zieloną cebulką)
+ pomidory, ogórki, sałaty, dodatki – np grzybki marynowane – i już jest tłok na stole bo i pieczywo i masło itp
Na ciepłą kolację filet z indyka w ananasach i roladki schabowe z papryką i serem (wg Haneczki) z sosem Nemo z brandy i zielonym pieprzem.
Dwa rodzaje sałat mieszanych z różnościami
na deser truskawki, tort i dwa ciasta z owocami – nie wiem jakie
Jak widzicie Blog potęgą jest i basta – różne przepisy wykorzystuję pt Koleżeństwa.
Wina to towarzystwo nie pije, będą pili jedni herbatkę, inni wodę mineralną, a jeszcze inni wódkę z oranżadą.
Trochę się naurobisz, Pyro!
ja uwielbiam grzyby wszelakie … i zbieranie też .. ale grzybowej zupy nie lubię i nie wiem dlaczego …
Pyra ma pomagierów to będzie zarządzać …
leje w Warszawie…
Alicja – będę miała w sobotę 2 pomagierki – ja kombinowałam jak zrobić przyjęcie na 12-14 osób, którego koszt nie byłby wyższy od 200 zł , żeby było smacznie, ładnie i trochę dla ludzi na dietach.
Pyro – żałuję, że mnie tam nie będzie.
Asiu,
Dziękuję za artykuł. Jesteś niezastąpiona 🙂
Alicjo, 19:15
widzę, że nadal brak Ci klasy, by zwyczajnie przyznać się do bezmyślnego chlapania ozorem czyli „żartów”, i domagasz się marginesu na „błędy”.
Skoro jedyną znaną Ci formą przeprosin jest wyzłośliwianie się pod adresem osób, które dotknęłaś swoim nietaktem, to nie ma o czym gadać. Zapomnij. I przestań nadużywać mojego nicka w swoich rojeniach, bo sugerują jakąś manię prześladowczą 🙄
Ewo,
Andaluzja jest ze wszech miar godna podróży. Jak zobaczysz Sewillę, Kordobę, Grenadę i Malagę, to nie będziesz wcale chciała wracać.
A do tego jeszcze Sierra Morena i Sierra Nevada… A pomiędzy nimi setki kilometrów kw. plantacji oliwek, z których oliwę sprzedaje się we Włoszech jako najlepsze włoskie extra vergine 😉
Alino jest tak; „…Wyszedłem więc poza płot i powędrowałem w stronę gminnej wsi. Tam, niedaleko wiejskiego cmentarza, jest znane wszystkim miejsce kurkowe. I tym razem przyniosłem sporo tych pięknych, pomarańczowych grzybków. Zrobiłem je tym razem zupełnie inaczej niż zazwyczaj, bo ani z czosnkiem i natką, ani duszone w śmietanie, lecz na sposób włoski, czyli podsmażone z szalotką, a następnie lekko podlane białym winem i duszone w bulionie. Na sam koniec dodałem trochę gęstej śmietany i sporo pokruszonej gorgonzoli…”
Zastosowałem i – dobre było!
Oczko!
Ewo,
jeżeli tylko masz szansę skorzystania z tanich linii Kraków – Malaga, to zachęcam : nie wahaj się! 😎 Andaluzja jest przepiękna 😆
Rejs po Nilu również polecam. Trzeba wziąć pod uwagę dwie rzeczy, na które niektórzy mogą być wrażliwi. Kiedy statki stoją nocami przy nabrzeżu, pracują agregaty i jest hałas. Agregaty pracują na silnikach spalinowych i bywa, że czuje się spaliny. To trzeba wkalkulować w wycieczkę, a biura turystyczne raczej o tym nie informują 😉
Jeżeli ktoś nie jest bardzo mocno limitowany finansami, to zdecydowanie lepiej płynąć statkiem pięciogwiazdkowym 😎
Powodzenia 😆
Dobranoc 🙂
Nemo,
andaluzyjska łajza 😆
Naprawdę: dobranoc 🙂
Proste chłopskie jedzenie zwykłego rybaka na wyspie:
Smażone na najlepszym maśle ( zawartość masła w maśle 100% ) policzki żabnicy, podane z sosem z wina, creme fraiche, i …
żółtego hiszpańskiego melona. Zwykły prosty rybak na wyspie, przygotowując sos spojrzał na kawałki melona i je cyk do śmietanki z białym winem. Było to jedno z najlepszych dań z ryby jakie jadłem. Zwykły prosty rybak a zasłużył na co najmniej dwie gwiazdki. Ja bym mu dał trzy, ale zaraz mi zarzucą , że się nie znam.
Kończy się dzień pełen emocji.
Mam wielką prośbę do pt Blogowiczów, a powtarzam ją nie po raz pierwszy. Każdy z nas, piszących na tym Blogu podlega ocenie, choćby nieuświadomionej i jedni budzą sympatię, inni są mniej lubiani, z kimś się zgadzamy, a z kimś nie.
Natomiast jest jedna osoba – Gospodarz tego Blogu, który wszystko to musi „przyjąć na klatę”. On też ma swoją wytrzymałość. Wszyscy znają adres mailowy do Piotra. Ma ktoś krytyczne uwagi, niech do Niego napisze; prywatnie, nie ma łamach. Publikowanie listy aktu oskarżenia podcina samą istotę tego miejsca.
Jasne, że to żywy człowiek, ma zalety i wady, jak każdy, a dla mnie to po prostu Przyjaciel. Nie lubię, kiedy się publicznie obija moich przyjaciół.
Pyro,
niesłychanie bogate menu, ale „roladki schabowe z papryką i serem (wg Haneczki) z sosem Nemo z brandy i zielonym pieprzem” to już chyba trochę przedobrzone.
Po co Ci tyle roboty?
Trzy polędwiczki w plastrach i z tym sosem też by wystarczyły, a o ileż mniej zachodu.
Jakie diety uwzględniasz?
Ledwo zlazłem z chójki a tu proszę zwykłe prostactwo ze mnie wylazło. Zapomniałem powitać Nemo. Dwa żółwiki normalne i jeden spłaszczony! Od prostego rybaka obustronne buziaczki. Lajki pod adresem Nemo prosty rybak wysyłał wielokrotnie . Sam słyszałem a Danuśka świadkiem. Swoje buziaki prześlę rano jak się ogolę. Bulba!!!
Już miałam iść spać, ale Pyra zatrąbiła na apel 😉
Może naiwnie, ale myślałam do tej pory, że Gospodarz tego blogu, pan Piotr Adamczewski, znany i ceniony dziennikarz „Polityki” jest człowiekiem dorosłym. I sam jest zdolny do samodzielnego do układania sobie relacji ze swoimi Gośćmi 😎
Sugestię, jakoby Pyra, czy jakakolwiek inna „kwoka” musiałaby Go osłaniać swoją spódnicą traktuję jako wysoce protekcjonalną i niegrzeczną w stosunku do Gospodarza 🙁
Dobranoc 🙂
Pyro,
każdy ma swoją wytrzymałość.
Jeżeli kilka słów otwartej krytyki ma „podciąć istotę tego miejsca”, to ja się dobrowolnie udam na kolejną banicję, nie ma sprawy.
Wolałybym jednak, aby sam Gospodarz wypowiedział się na ten temat, zwłaszcza czy poczuł się publicznie obity i czy dla zachowania status quo woli milczących i nieobecnych, czy może jednak bez problemu przyjmie „na klatę” nie tylko pochlebstwa i dusery.
Pozdrawiam serdecznie i… do kiedyś tam 🙂
Misiu,
buziaki nawzajem! Dla wszystkich prostych rybaków też 😀
Misiu – adres do tych „policzków z żabnicy” proszę. Melon już sama kupię.
Sybaryci.
Tak, Andaluzję też polecam bardzo, jest piękna, ale Portugalia mnie zafascynowała mocniej, szczególnie górskie wioski na północy kraju. Archaiczne i tajemnicze – choć wiem, ze nie każdy lubi takie klimaty. No i trzeba się troszkę powspinać 😉 Tymczasem dałam u siebie pierwsze zdjęcia bukowińskich wsi z opisem niedługim, a jutro pewnie Patrauti, a później inne malowane monastery.
Ewo, czy nie będziemy przypadkiem w Kaukazie w tym samym czasie? Wylatuję 22 sierpnia, a Wy?
Adresu do Gospodarza nie mam, a szkoda 🙂
Myślę, że Gospodarz sam będzie reagował, gdy zajdzie taka potrzeba.
Misiu,
Już za sam opis gwiazdki się należą 😉
Bejotko,
Jak dobrze pójdzie to jakiś tydzień po Tobie. Z tym że my tradycyjnie pojedziemy samochodem.
Boziu, Boziu – czy do Was nie można, jak do ludzi?
Dobranoc
Bejotko,
Świetna relacja, a widziałaś stryszek w Domu Polskim w Kaczyce?
No, nie, znowu nie mogę iść spać 👿
Zaczekaj Nemo 😎
Rugano tu dzisiaj Bejotkę za jej wątpliwości co do stosowności posługiwania się kategorią „my”, „nas”.
Te kategorie maja dwojakie znaczenie 😎
Mnie również „uwiodło” na tym blogu „my” i „nas”. Myślałam, i pewnie do pewnego stopnia nie myliłam się, że chodzi o tworzenie ciepłych, osobistych relacji. Sama tego doświadczyłam ze strony Blogowiczów i różni Blogowicze doświadczyli tego z mojej strony. Jest to coś, co nadal mnie trzyma przy tym blogu.
Ale jest też inne rozumienie kategorii „my”, „nas”. Jak zrozumiałam, ten sposób kwestionowała Bejotka. „My” jako opozycja do „inni”. „My” jako „grupa trzymająca władze na blogu”, „ustawiająca” obowiązujący sposób mówienia, pisania ….
Sorry, ale pomijając, tak tu znienawidzoną „poprawność polityczną”, to rozumienie „my”, „nas” jest zwyczajnym „zamordyzmem” 🙁
Jagodo, dobrze mnie zrozumiałaś 🙂
Ewo, ja przez Kaczykę przemykam, jakoś nie lubię tej wsi, a do domu polskiego nawet nie zajrzałam tym razem. Natomiast Plesza jest świetna, rozmawiałaś tymi ludźmi? Ich język to żywy podręcznik dla dialektologów, jak myślę. I zastanawiałyśmy się, gdzie podziewają się mężczyźni, nie spotkaliśmy ani jednego – same kobiety i dzieci.
Gruzja – frunę tam, a na miejscu samochód.
Ach Nemo,
nie rozumiesz istoty sprawy.
Stare grzybowe zapasy sie koncza…..
@niunia
😀
nemo
26 czerwca o godz. 22:11
Alicjo, 19:15
widzę, że nadal brak Ci klasy, by zwyczajnie przyznać się do bezmyślnego chlapania ozorem czyli ?żartów?, i domagasz się marginesu na ?błędy?.
Nemo,
jakim prawem Ty określasz „klasę” kogokolwiek? Od lat jestem jaka jestem i nie udaję nikogo, nie przebieram się w żadne szatki, tylko w trasie będąc jestem jako „della”, bo tak wpisane jest w komputerze.
Co to znaczy „klasa”?
„Chlapanie ozorem” – przepraszam, że nie piszę pięknie i wytwornie. A nawet nie przepraszam, piszę, jak piszę.
A tak było miło i spokojnie…
Six feet under będzie jeszcze spokojniej 😉
Nie mogłem się zdecydować, czy na grzyby, czy na ryby, czy na lwyby… podjąłem męską decyzję, upiekłem ryby (sum) w grzybach. Niestety za grzyby robiły pieczarki z supermarketu.
Dziękuję nemo, bardzo śmieszne, szczególnie w moim wieku.
W przerwie szarpacki.
Żaba już w Błotach, bardzo napęczniała wrażeniami. Upust da najwcześniej w poniedziałek, ale da na pewno 🙂
Cichalu , to samo miałam własnie napisać do obu tych komentarzy) Klasa sama w sobie.
U mnie dziś były boczniaki, ale jakoś niezbyt były. Może te z przepisu dzisiejszego lepsze będą ?
Nemo, tam może być jeszcze ciekawiej 😉
Haneczko – My, to znaczy Bozia i ja dziękujemy za tę niezwykle celną obserwację i wiadomości od Żaby 🙂
Wracając do World Cup – ten się embrion zwinąl, tamten w bark ukąsił. Klasa światowa.
No ja to chyba kurde od tej kurtury zwariuję. (podsłuchane)
Placku, my, to znaczy ja i ja, dziękujemy za Ciebie i mówimy dobranoc 🙂
nemo
26 czerwca o godz. 23:56
Six feet under będzie jeszcze spokojniej 😉
Ładnie życzysz…dziękuję.
Kiedyś taki czas przyjdzie, ale ja bym nigdy nie życzyła nikomu, dajcie pożyć, ile się da.
http://www.youtube.com/watch?v=72hr5bKLAg4
Dobranoc
Rozczulac sie trzeba nad ludzmi dotknietymi nieszczesciem, a nie nad samym soba z powodu krzywd doznanych w wirtualnych konfliktach, od osob piszacych na blogu kulinarnym, pod pseudonimami na milosc boska, nawet nie wiemy jak wygladamy, w wiekszosci, ani jak sie nazywamy. Czy warto wracac do kogos kogo sie nie ceni i do rozmowcow, do ktorych sie nie ma ani szacunku ani sympatii… Moze oczekiwania samego oczekujacego nie moga sie tu spelnic. Nie powod to do rozpaczy. Sa miejsca zapewne na odpowiednim, wyzszym, poziomie. Swiat blogowy nie konczy sie na Adamczewskim, ktorego ciagle trzeba korygowac.
Dobrey spokojnej nocy wszystkim.
dzień dobry …
a ja Piotra znam osobiście i się cieszę z tego … znam osobiści też kilka osób z bloga i też mi miło ich znać … w moim wieku to intuicyjnie się wie kto toksyczny a kto nie … i po latach wiem, że jak w życiu nie ze wszystkimi mi po drodze ….
propozycja … mam pod „Biedronką” (a w okolicy domu jest tych sklepów 5) panią ze swoimi warzywami i dzięki blogom kulinarnym używam nać rzodkiewki kiedy tylko się da …
http://okolicepalnika.blox.pl/2014/06/Pesto-z-lisci-rzodkiewki.html
Marek- Miś … nie udawj prostego Rybak …. 🙂
taką tartę bym zjadła gdyby ktoś mi ją zrobił …
http://www.matkawariatka.net/2014/06/zakrecona-tarta-z-warzywami/
Jolinek51,
Ladniutka ta tarta, struganie marchwi(warzyw) w takie tasiemki swietnie się tez sprawdza w salatkach i w woku.
Jolinku gdzie mi tam do Zwykłego Prostego Rybaka. Na szampanach się nie znam, ryb łowić nie potrafię, fracuskiego jedzenia zdążyłem ledwo co polizać. Pierogi ledwo co potrafię zrobić, ale i tak odpadaja w przedbiegach z tymi , które jadłem dawno temu we własnym domu.
Panie, na Kaszubach pierwsze…podgrzybki!, oczywiście kurki, koźlaki. Jajecznica na tych grzybkach po tak długiej rozłące z grzybami była nie lada przeżyciem. Fan grzybowy 🙂