W mące i w męce
Coraz więcej pięknych pism o żywności i obyczajach przy stole. Oto mam przed sobą periodyk zatytułowany „Usta” z wiele mówiącym podtytułem: „jemy, mówimy, całujemy”. Redaguje go Monika Brzywczy, znana autorka oraz organizatorka wielu głośnych wydarzeń kulinarnych. Pismo jest rzeczywiście piękne. Ale i ciekawe. W bieżącym numerze znalazłem arcyinteresujące opracowanie dotyczące mąki. Wydawałoby się, że to miałki temat. A tymczasem…Zacytuję fragment artykułu Katarzyny Szczerbowskiej „Buszując w zbożu”:
Coraz więcej ludzi obraża się na mąkę i eliminuje z diety pieczywo oraz inne produkty z nią w roli głównej. Wielu od odstawienia mąki zaczyna odchudzanie lub rezygnuje z niej pod wpływem informacji o tym, że jest niezdrowa. Na walce z mąką z pszenicy sławę zbudował kardiolog dr William Davis. W książce „Dieta bez pszenicy” obwieścił, ze współczesna pszenica to trucizna, winiąc za to genetykę rolniczą. W dążeniu do stworzenia zboża odpornego i wydajnego pszenicę poddano niezliczonym krzyżówkom. Efektem – mówi Davis – jest obecność w niej wielu szkodliwych składników. Mylopektyna A to superwęglowodan, który szybko podnosi poziom cukru we krwi i przyczynia się do otyłości, cukrzycy, zapalenia stawów oraz chorób serca. Gliadyna to alergizujące białko glutenu pszennego, które wyniszcza jelito cienkie i zmniejsza zdolność wchłaniania składników odżywczych. Odpowiada również za powstawanie stanów zapalnych w organizmie oraz pobudza apetyt. Do tego dochodzi gluten, białko pszeniczne powodujące stany zapalne w jelitach i układzie nerwowym.
Dlaczego tak trudno zrezygnować z chrupiących bułeczek na śniadanie, tostów, pieczywa podawanego do zupy i kanapek na kolację? Odpowiedź Williama Davisa jest druzgocąca: „Pszenica jest wyjątkowym pokarmem, gdyż w ciekawy sposób wpływa na mózg, wywołując skutki podobne do działania opiatów”. Winowajcami są zawarte w pszenicy białka zwane egzorfinami, które mają działanie podobne do morfiny – wywołują lekką euforię i powodują uzależnienie, a do tego pobudzają apetyt. To m.in. przez nie po zjedzeniu jednego ciastka ma się ochotę na następne.
Teoria dr. Davisa o szkodliwości pszenicy i innych wybranych zbóż – orkiszu, owsa, jęczmienia i żyta – zupełnie nie pasuje do piramid pokarmowych opracowywanych przez specjalistów od żywienia zarówno na świecie, jak i w Polsce. Zgodnie ze stanowiskiem Instytutu Żywności i Żywienia dotyczącym produktów zbożowych powinny one stanowić podstawowe źródło energii w diecie człowieka, ponieważ dostarczają organizmowi węglowodanów złożonych, błonnika pokarmowego, białka roślinnego, witamin z grupy B, witaminy E oraz składników mineralnych, takich jak żelazo, miedź, magnez, cynk oraz potas i fosfor.
W stworzonej przez współpracujących z tą instytucją specjalistów piramidzie zdrowego odżywiania węglowodany, w tym produkty zbożowe, stanowią podstawę. Z towarzyszącego piramidzie komentarza można się dowiedzieć, że produkty zbożowe powinny dostarczać ponad 50 proc. kalorii dziennie i że najlepiej sięgać po te z mąk razowych, ze względu na większą zawartość błonnika, witaminy B1 i składników mineralnych.
Marek Konarzewski zwraca uwagę na to, że uwiedziony smakiem chleba człowiek zacznie ograniczył swoją kreatywność w poszukiwaniu i włączaniu do menu innych roślin. „Przedstawiciele gatunku, którzy przez całą swoją ewolucyjną historię mieli bardzo zróżnicowaną dietę, nieomal z dnia na dzień zaczęli się żywić prawie wyłącznie ziarnami tylko jednej, wielce specyficznej grupy roślin. By sobie uświadomić, jak bardzo uboga stała się dieta rolników, wystarczy przywołać choćby dwa przykłady: w menu afrykańskiego ludu Kung znajduje się sto pięć roślin, a aborygeni z północnego Queenslandu odżywiają się częściami aż dwustu czterdziestu gatunków flory” – czytamy w jego książce „Na początku był głód”.
Zastanawiając się, którą teorię dotyczącą mąki przyjąć, warto postawić na rozsądek. Kilka bułek pewnie nikogo nie zabiło, ale objadanie się kanapkami i ciastem nie wyjdzie nikomu na zdrowie. Idealny jadłospis jest różnorodny i zgadzają się z tym naukowcy po obu stronach mącznej barykady.
Konkluzja autorki jest niewątpliwie słuszna. Też przecież stale tu polecam najlepszą dietę świata: NIE OBJADAĆ SIĘ!
Komentarze
Popieram w 100%. Nie objadać się 🙂 Jeść różne potrawy, ale z umiarem. Zawsze po posiłku czuć leciutki, mini niedosyt, dbać o to, by podaż paliwa nie była większa od spalania.
Życie niesie ze sobą wiele przyjemności i niespodzianek, objadanie się ponad miarę wcale do nich nie należy. Smakowanie – tak. Żeby zaznać przyjemności z jedzenia, wystarczy mała porycyjka, kubki smakowe ucieszą się z niej tak samo, jak z wielkiej porcji, a waga i rozmiar ubrań przez lata nie będą stanowiły problemu 🙂
Dodam od siebie: ruch. Niezbędny dla dobrego samopoczucia, sprawności i sylwetki.
O nie bjki, ruch nie jest wcale az taki zdrowy. Wykancza organiz, wyciska z niego wszelkie soki 🙁 i powoduje, ze spalem dzisiaj ponad dwanascie godzin. Jedyna pociecha to fakt, ze mam ochote powtorzyc wczorajsze wybryki na wodzie, rowniez dzis 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Ruch uzależnia.
I wprawia w dobry humor.
Czasem – w za dobry.
Co jest albo bardzo zdrowe*, albo nieco niezdrowe, zależnie od tego, jak odp.orni jesteśmy na oskarżenia (a nawet nagonki) „w zamian za to”, iż nam za dobrze, śmy narcyzami i innymi bez serc bez ducha nieczułymi na słabość i nędzę kondycji ludzkiej (oraz glutenu) 🙄
*** * ***
Od kilku lat w radiowej Dwójce jest pasmo „Droga przez mąkę”.
I to nie są przelewki…
Choć czasem popłuczyny, muszę powiedzieć 😉
_____
*co cię nie zabije, to cię wzmocni – we wierze i w endorfinach 😀
Mało nas,mało nas
Do pieczenia chleba,
Tylko nam,tylko nam
Ciebie tu potrzeba !
Dużo nas,dużo nas
Do pieczenia chleba,
Więc już nam,więc już nam
Ciebie tu nie trzeba !
A może tak pachnący krłasancik na śniadanie 🙂
http://pixdaus.com/paris-france-croissant-by-neva-petushka-bread-croissant-food/items/view/500575/
Asiu-nie to nie ten film,ale dziękuję 🙂
Za muzykę też,chociaż muszę przyznać,te arabskie melodie nie należą do mojego
ulubionego repertuaru.
a cappella, jesli masz na mysli wiare w samego siebie, to zgadzam sie w 100 % i jeszcze troche +am , jesli zas nie, to ta inna, jest az tak mocno intymna, ze nie podlega publicznej licytacji.
Danuśka,
niby mało 🙁 ale z drugiej strony: gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść 👿
I tak źle i tak niedobrze 😉
Najważniejsze, żeby chleb był smaczny. Pozdrawiam 🙂
Fakt, Szaraku, wykańcza i wyciska. I bywa, że po ciężkim dniu mówimy sobie: nigdy więcej. A gdy wstanie kolejne słońce, znowu to samo, bez bicia i bez przymusu. Spanie 12 godzin? To tylko pozazdrościć.
Dobry sen sobie mości,
Kto nie kocha się w złości,
A i żyć będzie słodziej,
Kto z poduszką jest w zgodzie.
Danuśko, za krłasancik podziękuję uprzejmie, wolę kromeczkę orkiszowego z masłem i rzodkiewką 🙂
Danusko, a moze masz na mysli ten film?
http://www.youtube.com/watch?v=FMaS5EGhp2M
Lubię czytać, słuchać, oglądać – niepotrzebne skreślić – o szkodliwości różnych artykułów na organizm ludzki. Nabieram większego apetytu…
E.
Ławasz prosto z pieca ze śmietaną, drogie Panie. Tyle że to se ne vrati…
https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/KrymRybaczieISudak#5658909381579628850
Ewo, lubię Twoje zdjęcia, a te przypomniały mi „mój” Krym. Ciekawe, jak tam teraz jest. Te drzewa życzeń działają na wyobraźnię, prawda?
Wspolczesne gatunki zboz, zwlaszcza pszenicy, bardzo wydajne, zawieraja 3-4 razy wiecej glutenu niz te sprzed zaledwie stu lat- byl o tym ciekawy artykul pare lat temu w National Geographic. Tym epidemiolodzy tlumacza istna epidemie celiakii, choroby polegajacej na nietolerancji glutenu, ktory nawrt w bardzo malych dawkach dziala dokladnie jak trucizna w przewodzie pokarmowym, powodujac gwaltowne wyplenienie organizmu z zelaza (jelita cienkie przstaja przyswajac zelazo, bo staja sie wewnatrz gladkie, zanikaja mikroskopijne wypustki odpowiedzialne za wchlanianie zelaza), zas niedobor zelaza skutkuje anemia oraz takimi przykrymi dolegliowciami jak zespol nazywany po angielsku „restless leg syndrom”, nie znam polskiej nazwy. Celiakia czesto jest nierozpoznana, wymaga do zdiagnozowania biopsji jelit cienkich, co zezwala rozpoznac chorobe ponad wszelka watpliwosc. Podobnie wielu ludzi nie wie, ze ma cukrzyce nr2, nabyta w zaawansowanym wieku.
Matka mojej Starej od lat meczyla sie bardzo na restless leg syndrom, nie spala po nocach, chodzac godzinami po mieszkaniu i starajac sie „rozchodzic” nogi, ale dopoki nie odnotowano u niej ostrej anemii i gastroetrolozka nie zarzdzila natychmiastowej biopsy jelit cienkich, nie wiedziala, ze cierpi na celiakie. Odstawienie wszelkich produktow macznych po trzech-czterech miesiacach zakonczylo anemie i przykre dolegliwosci z nogami. Bo na szczescie te wypustki w jelitach odrastaja, po odstawieniu trucizny. Babcia, ktora za dwa tygodnie ukonczy 90 lat, mowi, ze warto bylo, choc chleb bardzo lubi.
Jesli o tych przykrych i coraz czestszych chorobach, takich jak celiakia i cukrzyca typu 2 wspomina sie jedynie mimochodem, zalecajac jednoczesnie by polowa kalorii pochodzila z produktow macznych, jest to, sorry, skrajna, skrajna nieodpowiedzialnosc i nierzetelnosc ze strony autorki artykulu. W najlepszym wypadku ignorancja. Tak malo ludzi, zwlaszcza w Polsce, wie jakie spustoszenia w organizmie potrafi spowodowac nabyta nietolerancja glutenu lub nadmiar weglowodanow- w wypadku cukrzycy. Sa to prawdziwe choroby cywilizacyjne i nie nalezy mowic o nich tonem lekkim i przyjemnym, lekcewazac skutki takich porad.
Po polsku to po prostu zespół Wittmaacka-Ekboma, lub choroba niespokojnych nóg.
Kocie Mordechaju, ciekawie piszesz i myślę, że wielu ludziom przydadzą się te wiadomości. Nie miałam pojęcia, że tak się dzieje, a intuicyjnie jem niewiele mąki, dwie kromeczki (nie mam zamiłowania do zdrobnień, one są małe) chleba orkiszowego dziennie i chwatit’. Białego i słodkiego pieczywa po prostu nie lubię.
Teorii żywieniowych wiele nie znam, jedynie tę, by się nie przejadać, co w praktyce bardzo się opłaca 🙂
Choroba niespokojnych nóg. Tak chyba po polsku.
O, Krzychu, minęliśmy się pospiesznie 🙂
I zgodzę się ze stwierdzeniem, iż przyjmowanie połowy dziennej dawki kalorii z produktów zbożowych może zalecać albo ignorant, albo makler handlujący miedzią, kukurydzą i pszenicą na światowych rynkach.
Alino-Tobie również dziękuję za pomoc w przeszukiwaniu zakamarków mej dziurawej
pamięci.Przy pomocy wujka gugla odnalazłam film,o którym myślałam:
http://www.filmweb.pl/Exils/descs
Impresje Małżonki, trochę więcej zdjęć z Busan niż na blogu.
Świetne! 🙂
A to szczególnie ujmujące 🙂
Tutaj znak wiktorii na zdjęciach to obowiązek, od małego!
I znaczy kompletnie co innego niż to.
A co znaczy? Cokolwiek znaczy, te dziewczynki są śliczne.
Bejotko,
Z tego co mówiła dzisiaj zaprzyjaźniona Rosjanka z pracy, na Krymie obowiązują już wizy rosyjskie. Jej to też nie jest na rękę bo mąż Polak, a planowali w tym roku spędzić wakacje na Krymie w dużym rodzinnym polsko-rosyjskim gronie.
Za to z tego co pisali zaprzyjaźnieni mieszkańcy Rybacze (też polsko-rosyjskie małżeństwo), na razie panuje urzędniczy chaos (wymiana dokumentów, etc.) a oni starają się nie rzucać w oczy…
Nie przejadam sie nigdy, nie zniosabym uczucia napchanego zoladka, od stu lat mam taka sama wage. Inna sprawa, ze mnie wystarczy jedna kromucha dziennie – nie przepadam za pieczywem, chocby bylo najlepsze, a juz szczegolnie za bialym.
He he, Echidno, cos w tym jest 🙂
Hasta luego z Santo Domingo, pora ruszac w droge powrotna do domu!
Ostatnio podobno pojawiły się badania negujące istnienie nadwrażliwości na gluten. Ale podam zainteresowanym sposób Kota M. może pomoże. Niestety, znanych mi cukrzyków typu drugiego ( niespokrewnionych ze sobą) i z innymi towarzyszącymi chorobami bardzo trudno przekonać do jakiejkolwiek zmiany diety, czy to mniej tłuszczu czy mniej czegoś innego wszystko spotyka się z oporem. 🙁
A to śniadanie Ewy wygląda zachęcająco bardzo. 🙂
Już mniejsza o ten chleb, ale TA śmietana… 🙂
Fakt, nie widziałam takiej na oczy 🙂 A pieczywo wygląda jak pita, czy w smaku jest podobne?
Bjk, zajęło mi chwilę, ale znalazłem
dlaczego na zdjęciach układają palce w V
Wczoraj wspominałam trochę Algierię.Dzisiaj w ramach mączno-chlebowych rozważań podrzucę jeszcze algierskie podpłomyki:
http://www.lesjoyauxdesherazade.com/2012/06/khobz-ftir-pain-algerien/
Dziękuję, ciekawe, wciąż coś nowego 🙂 Chyba lepiej robić V niż dzióbek, czy kopytko 😀
Nisiu,
nie wiem, czy już wróciłaś z targów, ale znalazłem coś, co może Cię zainteresować. Blog o ratownikach z Darłowa
Krzychu, jak informuje oficjalna strona facebookowa Nisi, przemieszcza sie ona po kraju i spotyka z czytelnikami
Dzisiaj o arabskim chlebie i pustyni. Bylem samochodem w Tunisie, Libii, Egipcie, Sudanie, potem statkiem z Port Sudanu do Mombasy (w Mombasie na basie 🙂 ) i dalej na południe. Tamtejsze chleby nazywaliśmy beretami. Z Chartumu przez Atbarę dojechaliśmy do Port Sudanu przez Pustynię Nubijską. Drogi nie było. Była tzw. pista, czyli rozjeżdżony, 200m szerokosci szlak. Mieliśmu terenowy samochód z napędem na wszystkie koła i jeszcze wciągarkę. I to było nasze nieszczęście. Miejscowe ciężarówki, prawie złom, bardzo często grzęzły w piachu. My, europejscy samarytanie, wyciągaliśmy toto z opresji i tego piasku. W czasie jednej akcji, z wdzięczności, ukradli nam z auta Practicę z teleobiektywem. Młodszym opowiem, że w latach siedemdziesiątych było to marzenie nie tylko fotoamatorów i kosztowało majątek! 700km jechaliśmy tydzień. Szybciej się nie dało.
W nagrodę dożyłem chwili i miejsca gdzie 700km jedzie się 5 godz!
Powiem Wam jednak w konfidencji, że chętnie bym teraz zamienił…
Nawet ten aparat bym poświecił!
Duze M, celiakia jak najbardziej istnieje i jest bardzo powazna choroba. Jest mozliwa do zdiagnozowania w czasie kolonoskopii i biopsji. Nie istnieje natomaist czesto to co ludzie sami sobie diagnizuja jako „alergie na gluten”. Tu mozesz poczytac wiecej:
http://www.huffingtonpost.co.uk/2013/11/08/gluten-allergies-imaginary-symptoms_n_4238418.html
Ja natomiast nie znam ani jednego cukrzyka, ktory nie przestrzegalby surowych zalecen lekarza. Diabetycy zanim otrzymaja diagnoze przechodza serie skomplikowanych badan, po zakonczeniu ktorych sa dostatecznie pzrestraszeni mzoliwymi skutkami, aby lekcewazyc zalecenia czy terapie.
Dobry wieczor,
Esko,
Wspomnialas wczoraj, ze kapuste na surowki traktujesz podobnie jak ogorki. Jak masz chwile, moglabys napisac nieco bardziej szczegolowo? I moze podac pare przepisow na surowki/ salatki?
Dzień dobry. Lubię chleb, wolę żytni albo mieszany. Lubię chleb dobrze wypieczony. Znałam pana, docenta się nawet dorobił – na chlebie. Pracował w AR i tam naukowo opracowywali technologie piekarnicze na chleby wzbogacone (serwatka, mleko, ziarna, bakalie, sama laktoza, sama fruktoza, melasa, inne takie) i bach – jest habilitacja. Mądry był pan i bardzo nieśmiały. Nie wiem jak tam jego studenci się zachowywali, bo nie wyobrażam sobie, żeby pan Roman komuś zwrócił uwagę.
Klienci jednak dobrze wiedzą, która z piekarń piecze smaczne chleby – zawsze jest kolejka, a towar kończy się już przed 11 rano. Nie mam teraz małej piekarni na osiedlu, kupuję to, co w sklepie. My nie jemy wiele chleba, ale kupuję połówkę – to, co zostanie dostają ptaki.
Kocie,
napisz, proszę, jak wygląda procedura diagnozowania cukrzycy na Wyspach.
W Polsce jest to proste i błyskawiczne.
Kupuje się, na receptę, glukozę w aptece. Ze zleceniem idzie się na czczo do laboratorium gdzie następuje pierwsze pobranie krwi. Potem wypija się rozpuszczoną w wodzie glukozę. Po godzinie jest drugie pobranie a po dwóch trzecie. Wyniki następnego dnia rano. Otrzymana krzywa cukru pozwala określić stopień zagrożenia, ewentualnie zaawansowania cukrzycy. Stosownie do tego otrzymuje się zalecenia zmiany diety, lub to plus tabletki, lub to plus insulinę.
Niestety, a wiesz, że mam z tym doświadczenie, potwierdzam to, co pisze Duże M., diabetycy mają ogromne problemy z dotrzymaniem diety 🙁
Duże M – jak bułka sprzed ery „wspomagaczy”, tyle że bardziej chrupiąca.
Robi sie co najmniej trzt badania krwi – na cukier, na lipidy, na funkcje watrioby – w odstepie pafu tygodni lub dwu miesiecy. Robi sie bardzo dlugie badanie ogolne. Skanuje sie droznosc zyl. W miedzyczasie wysyla sie tez do dietetyczki i sprawdza sie krew po miesiacu od rozpoczecia diety cukrzycowej. Wszystko trwa 4-5 miesiecy, zanim daja ostateczna diagnoze i proponuja terapie. U Starej w okolicach nowego roku stwierdzono wysoki cukier i cholesterol. Cholesterol spadl, ale nieznaczaco ( kategorycznie odmwila zaproponowane jej statyny), a najnowsze badanie krwi na cukier wykazalo, ze jest „na granicy” i ze zmiana trybu zycia zadzialala, jesli o cukier chodzi. Pogonili jej Kota i kazali szybciej chusc, ze niby traci wage zbyt wolno – 2,5 kg na cztery miesiace. Kazali chodzic raznym krokiem co najmniej pol godziny dziennie (faktycznie chodzi glownie po sklepach odwiedzajac przymierzalnie) . Maja ja zbadac na cukier i cholesterol z powrotem w poczatkach lipca. W miedzyczasie bedzie miesiac w Ameryce – z ogromnym basenem i dobrze wyposazonym gymem w domu. Wiec sie odgraza, ze bedzie plywac 38 dlugiosci basenu codziennie i ze trzy razy w tygodni schodzic do silowni, bo az grzech aby nie skorzystac skoro jest pod nosem.
Jeżeli jutro będzie taki listopad jak dziś, to gotujemy rosół – taki na nóżkach kurczaka, skrzydle indyczym i kawałku wołowiny. Od Haneczki dostałam młody lubczyk z ogrodu, piękny por jest w skrzynce z warzywami, reszta też się znajdzie i dobry makaron (gotowiec niemiecki) tez jest, bo nie chce mi się makaronu robić samej. Rosół będzie pięknie pachniał, rozgrzewał i msm nadzieję smakował. W chłodne dni, nie ma jak zupa.
Ewo, dziekuję. Kupuję czasem takie bułki w starej „społemowskiej” piekarni. I tak jak pisze Pyra sprzedają wszystko do 11 potem trzeba czekać na drugi rzut.
Kocie M. wiem, że celiakia jest poważną chorobą, ja myślałam właśnie o tych drugich diagnozowanych samodzielnie przez dr googla. U nas już zdiagnozowanych chorych leczy się podobnie, ale leki proponują od razu i może dlatego większość nie próbuje żadnej diety ani zmiany stylu życia – maja dostać tabletki bo są chorzy i koniec tematu. Metoda Twojej Starej Kocie M. jest godna szacunku. Donieś jak tam z basenami było. 🙂
Mam rozdwojenie jaźni (lekarsko – etyczne). Prasa podaje pełen spis nazwisk sygnatariuszy „deklaracji wiary” – no i niby szacun (jak mawiają małolaty) każdy ma prawo do poglądów i do ich publicznego wyrażania. Gorzej, jeżeli kilkaset osób twierdzi publicznie, że będzie łamać prawo – żadnego in vitro, żadnych badań prenatalnych, żadnej aborcji i żadnych środków antykoncepcyjnych. I Potem biedna, skołowana Pyra rozchichotała się na całego, bo lista jest ze specjalnościami, alfabetycznie. Słuchajcie – 3/4 z nich ma świętą rację. Ja bym nie chciała, żeby reumatolog wykonywał mi badania prenatalne, a ratownik medyczny z patomorfologiem prowadzili . zabieg in vitro, I nie dziwię się, że chirurg szczękowy nie chce przepisywać tabletek anty a nefrolog dziecięcy nie chce prowadzić uświadamianie młodzieży. Owszem, tam jest z 50 osób z położnictwa i ginekologii i 2 stronice położnych, reszta to najróżniej – nawet dr biologii medycznej. Na masówkę poszli ot, co.
I jak się tu nie objadać kiedy siedem razy w tygodniu obiad
Magdaleno,
Dziękuję za informację o Nisi. Nie mam konta na FB, w naszym stadle Małżonka nim zawiaduje, to nie jestem ze wszystkim na bieżąco.
Kocie, te badania, o których pisałam robi się na zlecenie lekarza rodzinnego. Dopiero po otrzymaniu wyników on kieruje do diabetologa i tam już zapadają decyzje co do dalszych badań i terapii.
Ty się machnij ze Starą na F. i ją dopilnuj. Bo jak Ciebie nie posłucha, to już nikogo nie posłucha 😉
Jagoda,
znalazłem dla Ciebie kolejny punkt widzenia Europejczyka(a w zasadzie Europejki) na religię w Korei.
Pyro,
to jest czysta paranoja. Dobrze, że potrafisz się z tego śmiać. Mnie to obezwładnia. Przykład rozwoju „religii smoleńskiej” pokazuje, że, niestety, trzeba takich oszołomów ideologicznych traktować poważnie. I natychmiast reagować na ich, z pozoru tylko absurdalne, a w gruncie rzeczy groźne, deklaracje.
Już mi skóra cierpnie na myśl o tym, co gotowi są jutro robić „pobożni” podczas pogrzebu Generała.
Poseł Pięta będzie klęczał z różańcem żeby nie dopuścić o pochówku 👿
Krzych,
dziękuję 😆
fajnie, że wyjaśniłeś wczoraj co znaczy v przy robieniu zdjęć.
W Australii i w Nowej Zelandii spotykaliśmy bardzo dużo turystów z Azji. I jak to jest w zwyczaju, robiliśmy sobie zdjęcia nawzajem. Oni nam pokazywali v a my odbieraliśmy to jako informację, żeby zrobić dwa zdjęcia. Oczywiście za każdym razem kiwaliśmy głową, że tak 😉
Powiedziałam wczoraj Jagodowemu, co to naprawdę znaczył 🙂
W Bułgarii bardzo mylący jest zwyczaj odwrotnego kiwania głową. Na tak: na boki, na nie: z góry na dół. Nawet, jak się o tym wie, to ma się kłopot ze zorientowaniem się co do charakteru odpowiedzi 😉
Pod koniec lat 90. u.w. miałam studentkę, która pojechała do Pana Moon z nadzieją, że znajdzie jej męża i udzieli stadionowego ślubu. Dowiedziałam się o tym po fakcie.
Ku jej ówczesnemu rozczarowaniu, zabrakło dla niej męża. Wróciła do Polski panienką.