Pożegnanie Janka
Kilka dni temu zmarł Jan Bijak. Wieloletni szef „Polityki”. Wczoraj (czyli w czwartek) odbył się pogrzeb Janka. Nie była to uroczystość dramatyczna czy pełna łez. Myślę, że wszystko odbyło się zgodnie z charakterem a może wręcz i życzeniem Janka czyli w atmosferze serdeczności a nawet wesołości. Pełne tych uczuć były wszystkie wspomnienia o Nim jako o człowieku i szefie.
Dlaczego o tym piszę na kulinarnym bądź co bądź blogu? Z kilku powodów a pierwszy to ten, że moje dziennikarstwo kulinarne a także i książki, powstały niejako na polecenie Szefa. To Janek niemal trzydzieści lat temu uznał, że każdy renomowany tygodnik winien mieć rubrykę kulinarną i ranking restauracji. I zagnał do tej roboty mnie oraz profesora Andrzeja Garlickiego. Potem dołączył do naszej recenzenckiej grupki jeszcze dwóch wybitnych kolegów – Michała Radgowskiego oraz Krzysia Mroziewicza.
Na szczęście ta tematyka szybko stała się moją pasją. Nic bowiem ciekawszego nad zgłębianie historii produktów, dań i sposobów odżywiania poszczególnych nacji.
Drugi powód usprawiedliwiający obecność tego „Pożegnania” na blogu jest fakt, iż Janek sam był wyjątkowym smakoszem. Był też znawcą whisky. Ale przede wszystkim był świetnym szefem. Najwspanialszym z jakim miałem przez całe swoje życie zawodowe do czynienia.
Podczas pogrzebu spadł na mnie obowiązek odczytania pożegnania, które przesłał z Paryża (sam nie mógł przyjechać) Ludwik Stomma. Oto jego treść:
„Jaś Bijak, zdawałoby się, umiał zaczarować czas. Jego doba nie miała dwudziestu czterech, ale dowolną ilość godzin. Kiedy dzwoniłem z Paryża, że przyjeżdżam i wpadnę do redakcji w piątek o dwunastej, odpowiedzią było: – „Wspaniale, czekam”. Taką samą odpowiedź dostawali i inni. Jak nas wszystkich mieścił w swoim terminarzu – graniczyło to już z czarną magią. Ale zawsze był na miejscu i w terminie spotkania, skłonny do wysłuchania co akurat mamy mu do powiedzenia. Niestety żaden czarnoksiężnik w ostatecznym rozrachunku z czasem nie wygrał. Więc zabrał nam Cię czas i musimy się z tym pogodzić jakkolwiek by bolało.
Nikt z nas nie wie na pewno co jest po drugiej stronie, a nawet, czy ta druga strona istnieje. Co dane jest nam zmierzyć, to tylko ślady zostawione na naszej doczesnej ziemi. Te ślady po Nim zostaną. Będą to tropy życzliwości, przyjaźni, tolerancji i najgłębszego zrozumienia dziejowych powikłań.
Został Jan Bijak redaktorem naczelnym POLITYKI w momencie niezwykle trudnym. Jego poprzednik został właśnie szefem rządu, jego przyszły następca był w ostrej do tegoż rządu opozycji, a chwila dziejowa sprzyjała nienawiściom i czarno-białości.
Jan Bijak umiał wysłuchać i jednych, i drugich. Tak przeprowadził „Politykę” przez sztormy i burze. Wszyscy ludzie tygodnika zdali sobie sprawę, że nie byli być może z tych samych brzegów, ale z Jasiem zawinęli do tego samego portu. Był przy tym odporny na wszelkie anty-izmy. Wolał widzieć w świecie piękno, nie tylko w obrazach, które chciałby kolekcjonować, i co mu się po części udało, gdyż brak pieniędzy nadrabiał estetycznym znawstwem, ale nawet we wspomnieniach z kopalni „Grodziec” – w której pracował przymusowo podczas wojny. Z tej pracy ponad siły i bliskości umierania zapamiętał tylko (czternastoletnie dziecko!) odruchy solidarności i lojalności. Było to dla niego oczywiste, bo sam był taki: pełen empatii i do bólu lojalny. Jakże można Go było nie kochać?
Jasiu Kochany,
Nie jest mi dane stanąć osobiście przed Twoją urną. Chciałbym nad nią tylko powiedzieć, że dałeś wszystkim tym, którzy mieli szczęście Cię spotkać ogromnie wiele. Nie tylko intelektualnie. Pozwoliłeś im uwierzyć, że istnieje na tym świecie bezinteresowność i przyjaźń. Żegnamy dzisiaj kogoś, kto wierzył w Polskę pogodzoną po prostu i spokojnie nawzajem życzliwą. Ja już w to nie wierzę, ale ty Jasiu tak – chciałeś do końca, by taka się stała.
Dziękuję Ci za to. Dodam jeszcze rzecz jedną, której świadom twojej skromności nie odważyłbym się za twojego życia powiedzieć. Basia opowiada naszym synom o Tobie – oni będą opowiadać wnukom. Czasem zdzwonię się z Marianem Turskim, Piotrem Adamczewskim, Tadeuszem Olszańskim, Krzysztofem Mroziewiczem, Jackiem Poprzeczko, Jagienką Wilczak, Wiesławem Uchańskim… ileż nazwisk mógłbym jeszcze wyliczać…. Będziemy wspominać i popłaczemy się pewnie, chociaż nie wypada.
O nie Jasiu, żaden czas nam Ciebie nie zabierze. Basia też Ci słoną łzę przesyła. Kochamy Cię.”
Do tych wzruszających słów dopisuję się i ja wraz drugą Basią.
Komentarze
Piękne wspomnienie.
Dobranoc z tej strony Kałuży.
Dzien dobry,
niemieckie Radio Kultur nadalo dzisiaj rano wspomnienie o Niemenie, ktory zmarl 17 stycznia 2004.
Odchodzą starzy naczelni.
Dziś w Szczecinie pogrzeb mojego dawnego szefa, rednacza TV Szczecin w latach głębokiego Peeerelu. Jako sybirak, pasący w młodości niedźwiedzie w Krasnojarskim Kraju, znał dobrze możliwości Wielkiego Sojusznika. Malowniczy był z niego człowiek, czasem wrzeszczał okropnie (zwłaszcza jeśli spóźniała się ekipa do KW), ale w środku był życzliwy i chętnie pomagał, jeśli widział, że jakiś młody pcha się do dziennikarstwa, a rokuje nadzieje. Byłam inspektorką emisji, a kolega asystentem operatora, kiedy Kilnar zgodził się, żebyśmy w wolnych chwilach zrobili film (dał resztę ekipy, taśmę, montaż itd.). Tak zadebiutowaliśmy oboje i potem całe dorosłe życie pracowaliśmy w telewizji (z małą, ośmioletnią przerwą na stan wojenny z przyległościami).
Będę go dobrze wspominać.
O, przeoczyłam pewien szczegół.
Nazywał się Adam Kilnar.
Byłam wczoraj obecna sercem na tej uroczystości.
Serdeczną wdzięczność i pamięć zachowają zapewne dla Redaktora długoletni czytelnicy Polityki, do których się zaliczam.
Im dłużej tej wolnej Polski, tym bardziej jestem wdzięczna za przeprowadzenie Polityki przez burzliwy czas przemian ustrojowych.
Piotrze, przyjmij wyrazy współczucia z powodu odejścia Przyjaciela.
@jasny gwint,
gdybyś czytał to być może nie byłbyś tak surowy w ocenie.
Owszem, w trudnej konkurencji na rynku medialnym. Przy nierównych szansach mediów papierowych z mediami elektronicznymi, Polityka omsknie się raz po raz w stronę tabloidu.
Ale nadal jest to pismo trzymające pion i poziom. Za co jestem całemu Zespołowi bardzo wdzięczna.
A pudelkowego Kuby po prostu nie czytam 😉
Pamietam artykuł w Polityce ( dawnej, z gazetowego papieru ), który omawiał codzienną działalność redakcji – od kuchni. O Janie Bijaku powiedziano w nim: „Bijące serce redakcji”. To jakoś zapamiętałem. Żal mi tamtej dawnej, peerelowskiej Polityki. W tamtych czasach „bez charakteru” – miała charakter.
@jasny gwint,
przywołany cytat odnosi się do polskiego społeczeństwa a nie do tygodnika Polityka. A ta, jak rozumiem, stanowi przedmiot wymiany opinii między nami.
Co do tygodnika, to polecam gorąco, w ostatnim numerze, „Mieczyki i żyletki” Andrzeja Krajewskiego, dział historii, s. 52 – 54, o gettach ławkowych w przedwojennej Polsce.
Będę ciekawa Twojej opinii.
O ile wcześniej nie zostaniemy przegonieni, bo politykowanie na tym blogu Polityki jest surowo zabronione 😉
Piękny pożegnalny tekst pana Stommy
Ps „Polityka” pismo, ktore w fenomenalny sposób zachowało etos założycieli .
Wściekam się i czytam wiernie – jak to w długoletnim stadle. „Polityka” towarzyszy mi w całym, dorosłym życiu, a ja towarzyszę „Polityce”, Wolałabym co prawda, aby dziennikarze nie pisali o „eventach” i „targencie”, „hipsterach” i innych krowach z dwiema głowami, ale rozumiem, że czas płynie. Już w środowy wieczór zwracałam uwagę na piękne pożegnanie L.Stommy i p.Władyki z red. Janem Bijakiem. Wczoraj też myślałam o tym, że pogrzeb J.Bijaka zamyka pewną epokę. I znowu zrobiło się trochę bardziej pusto wokół.
Dzisiaj rocznica warszawska – wielkie, coroczne święto dla dwojga naszych nieżyjących kolegów : Jerzego Bogdanowicz (Pan <Lulek) i Jana Siewierskiego (Okoń, Kleofas). Także rocznica Niemena – więc jedno z drugim: ku pamięci
http://youtu.be/ePNUSmH3dMI
Właśnie przeczytałam w internetowej Polityce felieton Bartka Chacińskiego „Rozmowy nie ma” – wspomnienie o Niemenie.
Niemen był moim idolem od zawsze, nawet te jego najstarsze, nieporadne jeszcze piosenki zwracały uwagę.
Rozmowy nie ma i cicho o Niemenie (P. Dariuszowi Michalskiemu dziękuję za „Niemen – czy go jeszcze pamiętasz”), bo małżonka skutecznie „chroniła pamięć”, tak skutecznie, że wszyscy , którzy chcieliby coś o Niemenie napisać wolą milczeć i nie narażać się na procesy.
Zablokowała na Youtube „Musica magica”, którą Niemen nagrał razem z Faridą – Farida umieściła ją z powrotem.
Nie tak dawno podczas tournee Faridy po Polsce próbowała zabronić jej spiewać jakieś piosenki – nie wiem, czym to się skończyło (to było bodaj na koncercie w Poznaniu).
Mam za złe tej pani taką „ochronę”, bo Niemen od wielu, wielu lat był postacią publiczną (jeszcze w czasach, gdy pani N. na stojaco pod szafę wchodziła) i Niemen należy do nas wszystkich.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5501.jpg
Pyra,
Bardzo przyjemnie to zrobilas.
Non omnis moriar.
Orco – non omnis, ale konieczni są strażnicy pamięci (choćby i samozwańce)
@PYRA
Kapelusz z glowy dla Redaktora Bijaka. Zal, ze wielcy ludzie odchodza!
Dobrze powiedziane o tych ‚eventach’ ‚bookingach’ brainstormingach itd. Nawet naczelny Polityki nie stroni od nich. Nie zgadzam sie z tym i nie przyjmuje, ze czasy sie zmnieniaja. To hanba, ze ludzie piora tak kalecza jezyk.
Polityce wierny pozostane do smierci. Bo jest dobra i trzyma fason i pisza w niej i Stomma, i Paradowska i Szwarcman, Tym i wielu innych. Powiedziec o Polityce ze to „Pustka i sieczka neoliberalna, odczłowieczona i prymitywna. Towar” jest nieroztropne i wpisuje sie w kanon tzw Polactwa Wiecznie Narzekajacego.
Czytam ” Politykę ” od przeszło 40 lat; czytał ją mój ojciec. moje siostry, czyta mąż. dorosłe córki. Zostałam wychowana na ‚ Polityce ” i jestem z tego dumna; zaczytuję się też w blogach dziennikarzy ” Polityki „, nie tylko , że piszą do rzeczy, ale, że w ten sposób przyciągają wiele wybitnych osób. Ich komentarze są dla mnie źródłem wiedzy, zrozumienia różnych mechanizmów, a przede wszystkim dogłębną analizą zachodzących przemian itp.
Przykrym jest, że odchodzą najlepsi, a kto będzie po nich ???.
Pyro,
wczoraj zastanawiałam się, czy coś znajdę w dzisiejszej prasie (int.wyd.GW tylko miałam czas przejrzeć do tej pory)
na temat, który poruszyłaś wyżej, wspominając Pana Lulka i Okonia. Albo ja źle widzę, albo tę rocznicę unieważniono.
Tym samym śmierć tych, co zginęli wówczas.
Chcialbym pozegnac Jana Bijaka cytatem z jego reportazu „Cudzoziemiec”. Pisal wspaniale: „Czekalismy na burze. Nie bylo to duszne i parne oczekiwanie na polska ulewe. Tu burza jest odpryskiem szalejacych na oceanie tajfunow. Poprzedza ja chlody i rzeski wiatr, potem na niebo wypelzaja granatowe chmury, a z kroplami deszczu zrywa sie wicher i przygina do ziemie palmy „real”. Huragan nie koluje, nie miota sie jak mazowiecki zwiastun burzy. Rwie uparcie w jednym kierunku, w zapadajacym mroku, w migotaniu bezglosnych, bialych piorunow”…
Alicjo-tej rocznicy nie unieważniono:
http://wiadomosci.onet.pl/warszawa/rocznica-spornego-wyzwolenia-warszawy/8p9y6
Alicjo – jedyna wzmianka na prawicowym portalu „wpolityce”o tym, że red Blumsztajn (GW) broni pomnika wdzięczności (tzw Czterech śpiących) a patrioci chcą go rozpirzyć. I por Jaruzelski dał się pewnie postrzelić i kontuzjować w interesie Moskala i okupanta.
Na Onecie jest artykuł „Rocznica sp-ornego wyzwolenia Warszawy”.
Nie mogę dać sznureczka,bo łotr nie lubi słowa sp-orny.
Pyra,
16:33
Zgadzam sie
To dobrze, że „Polityka” skupia i świetny zespół dziennikarski i prężne środowisko ludzi niegłupich. To jest miejsce, w którym nadal inteligent czuje się u siebie; nie musi się ze wszystkim zgadzać, ale może podyskutować bez konieczności wyciągania kłonicy i wideł w samoobronie Ponadto „Polityka” przyjęła na sibie obowiązki tygodnika kulturalnego, w miejsce wielu zlikwidowanych tytułów. Oby jak najdłużej.
Danuśko,
też widziałam ten tytuł. Nagle „spo-rne”? To we mnie budzi sprzeciw, bo przypomina mi dyskusje o zasadności Powstania’44 jak i wszystkich poprzednich powstań na przestrzeni wieków.
Tym niech się zajmują historycy, a śmierć żołnierza (z którejkolwiek strony, jak dla mnie) należy uszanować.
On wyboru nie miał, ani Rosjanin, ani Polak, ani Niemiec za czasów Hitlera. Miał rozkaz wodza takiego czy innego.
http://www.youtube.com/watch?v=PYnL5oUePM8
To link do dowcipnego polaczenia polityki z jedzeniem
Mamy tez jasnosc pomroczna jak wypijemy z gwinta.
ROMek dobre 🙂
Chinook, ciag dalszy. Topi sie oj topi a jutro ma byc ……. +13*C o Frankensteinie nawet nie wspomne bo to juz upaly. Tak, tak szanowni panstwo i co wy na to? Jajka zostawione w sniegu gotuja sie na twardo w mniej niz 24 godziny. Jak sie nie zamiesza to w 14 godzin beda jajka z wody na miekko. Sadzonych nie polacam. Ot tyle.
O wyzwoleniu wschodniej Polski we wrzesniu 1939 roku polecam ostatnio czytane „Wspomnienia wojenne” Karoliny Lancokornskiej. A jeszcze bylo jedno wyzwolenie w lipcu 1944. Ci to mieli szczescie do wyzwalania.
@ paweł markiewicz (16:50),
podpisuje się pod Twoim wpisem. Ja jestem jedną z tych, którzy nie zgadzają się na zaśmiecanie języka polskiego.
Jedni wygodnie nazywają to „rozwojem języka”, a inni czymś jeszcze.
Z rozwojem się zgadzam – nie warto wyważać otwartych drzwi i wymyślać polskie odpowiedniki dla słów już od dawna (i od niedawna – komputery, informatyka) kursujących w obiegu.
Na tym zakończę, bo jak zacznę…to nie skończę 🙄
Podejrzewam, że ludzie, którzy nie znają żadnego języka obcego, chętnie wtrącają w tekst słowa obce (modny angielski teraz) po to, żeby pokazać, że Polacy nie gęsi i języki znają. Ktoś, kto zna języki (ilekolwiek by ich znał), nie miesza, ma szacunek dla każdego języka.
Pora na mnie. Jakoś nie mam dzisiaj nastroju do pogaduszek. Może jeszcze piosneczka?
http://youtu.be/K6kGLM9aj38
Politykę wyssałam z mlekiem Matki i Ojca. Była w domu od zawsze i jest nadal. Czasem od deski do deski, czasem niekonieczni. Ale bez, sobie nie wyobrażam.
A ja sobie od wczoraj….Cześka.
http://www.youtube.com/watch?v=-xgc4beLA7Q&list=RD4xarcixeEGY
Pyro i Haneczko, ja tez taka starowinka.
Tego tam…Politykę czytywałam w ogólniaku i tak dalej. Do teraz.
Pyrę ściskam imieninowo życząc dużo zdrowia, małych i dużych radości na co dzień, pogody ducha.
Małgosiu, dziękuję. Dopiero 3 tygodnie temu obchodziliśmy moje urodziny (dla mnie ważne) to może drugie święto odpuścić? Ileż można. Pamięć przyjaciół liczy się niezmiernie.
Dobrych życzeń nigdy dość! Pyro, wszystkiego najlepszego, niezależnie od okazji i bez okazji też!
Pyro,
u mnie za oknem jak w tej piosence (pamiętam ją z najdawniejszych lat, słowa też!).
http://www.youtube.com/watch?v=Cxsr0V8O8tM
Wszystkiego najlepszego, każada okazja i bezokazja jest dobra do celebrowania (w jakikolwiek sposób i jak kto lubi).
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=O2VM78Qx3Ck&list=RDCxsr0V8O8tM
Zepsułam placek. Trujący nie jest ale kompromitujący z pewnością. Zanim odżałuję, to się przyznam – w założeniu miała to być tarta jabłkowo – malinowa pod grubą kołderką bitej śmietany. Od razu powiem, że środkowa warstwa czyli jabłka i maliny posypane migdałową śrutą, są pyszne i bez zarzutu – natomiast reszta…. Spód z gotowca „kruche ciasto” jest jak podeszwa z grzbietu mamuta ; natomiast śmietana w końcu ubijania zwarzyła się i kładłam na owoce słodki serek. Powinnam chyba popłakać sobie, ale mi się nie chce.
W dużej salaterce są jajka pod kołderką, a na blasze ceka na zapieczenie 10 połówek wielkich gruszek z nadzieniem, Z głodu rodzina nie umrze.
haneczka
18 stycznia o godz. 0:02
Napisałem dziś opinie o tym jak to wyssane mleko skisło. I o paru innych rzeczach. Nie wiedziałem, że tu przepędzają. I nie ma.
Jasny gwint – jeżeli będziesz do nas często zaglądał, zyskasz prawa autochtona, wtedy ujdzie Ci na sucho niejedna głupota.
Pyro,
bo to miało być pod „kordełką”, a nie kołderką i dlatego nie wyszło. A i tak na pewno wyszło!
Szukałam czegoś na sieci i znalazłam to:
http://www.youtube.com/watch?v=xKAJcRzHyps
Może znacie, ja tego akurat nie. Się „uśmiechłam” 🙂
jasny gwint,
nikt tu nikogo nie przepędza, podejrzewam, że użyłeś jakiegoś słowa, którego łoter press nie lubi i automatycznie wyrzuca.
Jeżeli masz ten tekst, który wysłałeś, przejrzyj pod tym kątem.
Bo tutaj innego „moderatora” nie ma.
Po paru zimnych nocach nareszcie cieplej. Nawet wiem dlaczego! Przyroda florydzka czci w ten sposób imieniny Pyry! Pyra Pierwsza Wspaniała, Gromowładna Królowa Blogu Piotrowego, Xiężna na Malcie, Wielka Zwolenniczka Sił Powietrznych, Słoneczko Zachodzące Za Mój Zimowy Stół etc, etc, niechaj panuje nam wiecznie!
Wyslanie zyczen dla Pyry w kolejnosci po zyczeniach od cichala to klęska.
Pyro,
Przesylam serdeczne zyczenia.
Zadzwonił Pepegor. Jest zdrów, ale blogowo urlopuje. Jakoś tak jego kumple blogowi się wykruszyli, Żaba nie pisze, PaOLOre nie pisze, Marek prawie się nie odzywa i Hanys stracił zainteresowanie. No i Wnusią się opiekuje; nie ma czasu (takie wymysły moim zdaniem) Trudno.
Pyro, ja z Malopolski jestem, a u nas imieniny wazniejsze byly, wiec skladam 🙂 Przyjemnosci!
Et tu Orco contra me? 🙂
Pyro, zdrowia i radości dużo, jak najwięcej!
Ło matko z córkami, zapomniałem przecinków. Dodaję:
1. ,
2. ,
„Urlopowanie” blogowe to jakaś zaraza. Ja nawet na urlopach bloguję, przez te 7 lat przyzwyczaiłam się. Zawsze można mnie omijać i nie czytać 😉
Żaba nie pisze, bo zajęta sprawami, a jak pisywała, to rzadko. PaOlO też pisywał raz na rok. Marek Misio ma swoje sprawy pewnie i jest zajety.
Ja prawie przepraszam, że jestem kobietą, Pyro, bo z tego co napisałaś wynika, że panowie się nie odzywają, bo im kumpli brak.
Panu Lulkowi było „za jedno” z kim rozmawiał i o czym pisał.
Pisał, bo chciał pogadać. I robił to doskonale.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/Rok_w_Burgenlandii/
Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr……
„Wystawa polskiego designu”
Alicjo – Lulek cierpiał na bezsenność i osamotnienie (blog ruszył w niecałe pół roku po śmierci jego żony) Zapytaj Leny – gadał jej w telefon całymi nocami. Uroczy i bardzo dobry człowiek, ale nieco męczący. To właśnie z samotności. Gender nie gender – kobiety nieco inaczej oswajają starość i chorobę. Najgorzej z b.dyrektorami, przedsiębiorcami, ludźmi o wysokim statusie zawodowym. om się najtrudniej przystosować.
Wszystkim serdecznie dziękuję za życzenia. Cichal zarobił sobie na medal!
Pyro, najlepsze imieninowe, pełne radości i zdrowotności 🙂
Sobota +14*C, po sniegach po pas jakzesz milo. Gril na ganku. Mial byc kolega (urodziny wczoraj) dolaczyla zona, ktora skonczyla prace wczesniej. Lunch. Wieprzowe poledwiczki, i reszta. Wina shiraz (Australia) i drugie. Przed grilem gin z tonikiem i opalanie, potem gril i potem juz nie mowie 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/Grill18Styczen2014Temp15C?authkey=Gv1sRgCKaYvITN3bTo6wE#slideshow/5970340577498859058
Wieprzowe poledwiczki i reszta. Marynata: oliwka, soja, czosnek, jalowiec, oregano i rosmaryn, ostra papryka, Sherry wine, potem w to grzyby, papryka zielona i ziemniaki (podgotowane) cebula ida i na ruszt. Zawsze sie udaje 🙂
Przyjechali goscie wiec lece. czworo nas do pieczenia grila 🙂
Ciekawe co sobie zmarły myślał widząc upadek świetnego w jego czasach tygodnika w czasach pono „wolnej prasy” … 😉
Alicjo. Byłem „za rogiem”. Homary (co je dwa lata temu na pożegnalną kolację kupował Jerzor), podrożały o dolara. Przybywajcie! Różnicę dopłacę. Szlachcic jestem, choć ubogi (Rzędzian)
Cichalu,
przybędziemy „na for siur”, tylko jeszcze Jerzor musi te swoje jakieś obligacje zawodowe poukładać (za miesiąc mniej więcej?).
Chętnie poobijam się znowu na Cygnecie 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2025.JPG
A propos Cichalu,
to były wspaniałe czasy i nigdy nie wypłacę za frajdę, jaką nam wtedy sprawiłeś (przede wszystkim mnie).
I wracając do „adermu”, temu blogowi zawdzięczamy wiele przyjaźni zadzierzgniętych na blogu i w realu. Tak trzymać!
Byl,odszedl i jest,
skad ten zal,
czas nam wyznacza rany,
a my przez lzy pamietamy,
pamietamy,pamietamy.
Pyro,
Najlepsze Zyczenia – niech Ci się szczęści i powodzi każdego dnia!!!
Wczoraj minęła rocznica ucieczki Niemców z gruzów Warszawy. Później cały naród budował swoją stolicę i pozostały piękne piosenki. Jedna z nich:
Kiedy rano jadę osiemnastką,
chociaż ciasno, chociaż tłok,
patrzę na kochane moje miasto,
które mnie zadziwia co krok.
Bo tu Marszałkowska i Trasa WZ,
Krakowskie Przedmieście
i tunel, i wnet…
Na prawo most, na lewo most,
a dołem Wisła płynie,
tu rośnie dom, tam rośnie dom
z godziny na godzinę.
Autobusy czerwienią migają,
zaglądają do okien tramwajom.
Wciąż większy gwar, wciąż więcej nas
w Warszawie, najmilszym z miast.
Gdy po pracy z Pragi wracam pieszo,
mijam domów nowy rząd
i nad brzegiem staję, by nie spiesząc
na stolicę popatrzeć stąd.
Bo tam Stare Miasto podnosi się już,
różowy Mariensztat
uśmiecha się tuż…
Na prawo most, na lewo most,
a dołem Wisła płynie,
tu rośnie dom, tam rośnie dom
z godziny na godzinę.
A po Wiśle kajaki pływają,
robotnicy po pracy śpiewają.
Wciąż większy gwar, wciąż więcej nas
w Warszawie, najmilszym z miast.
A w niedzielę, kiedy dzień się chyli,
widzę z mostu świateł blask,
gdy w dalekich oknach w jednej chwili
noc zapala tysiące gwiazd.
I patrzę na wodę, latarnie w niej drżą,
i śpiewam dziewczynie mej
piosenkę tę:
Na prawo most, na lewo most,
a dołem Wisła płynie,
tu rośnie dom, tam rośnie dom
z godziny na godzinę.
Autobusy czerwienią migają,
zaglądają do okien tramwajom.
Wciąż większy gwar, wciąż więcej nas
w Warszawie, najmilszym z miast.
http://www.tekstowo.pl/piosenka,chor_czejanda,na_prawo_most__na_lewo_most.html
Był taki fokstrot „Autobus, czerwony, przez ulice mego miasta mknie,/ Mija nowe jasne domy…” A potem moi uczniowie nie mogli uwierzyć, że uczyłam się tańczyć fokstrota przy melodii „Sześcioletni wielki, wielki plan” Było, minęło. Z żołnierzy przeklętych zrobiono żołnierzy wyklętych – reszta pozostała bez zmian. Kończy się druga dekada stycznia, zimy nie widać, mgła taka, że tylko w gawrę wleźć i przeczekać przespać.
Wieczorny taost dzisiaj będzie za Henryka47, który dzisiaj ma imieniny.
Pyro-dobrych życzeń nigdy nie za wiele zatem do koszyka z serdecznościami dla Ciebie
dorzucam moje bardzo przyjacielskie uściski i trochę śnieżnego walca stosownie do dzisiejszej pogody w Warszawie:
http://www.youtube.com/watch?v=3-hgP1VECvE
Walcowanie owszem było w naszych wczorajszych planach,ale towarzystwo okazało się być niezdolne wirowania -a to z powodu skręconej kostki,a to z powodu różnych innych kłopotów i niedyspozycji.Uznaliśmy,że należy jednak wieczór przekuć w sukces.Przekuwaliśmy ochoczo,a także z wdziękiem i oddaniem.Zamiast walca,samby, lambady oraz modnej teraz zumby podaliśmy:
mufiny z cukinią i kozim serem,paszteciki z fłagrasami,sałatę z różnościami i sosem winegretowo-malinowym,wołowinę po burgundzku(hop,hop Alino)oraz na deser faworki i tartę marcepanową.W ten piękny sposób zamiast stracić w szalonym tańcu co najmniej pięć centymetrów w biodrach zyskaliśmy kolejne kreski na wadze oraz….dzisiejszy obiad bez wysiłku(bo będziemy dojadać resztki z wczorajszego wieczoru 🙂 )
Danuśko – to tak, jak my, też dojadamy. Przyjedzie nad wieczorem Haneczka z Panem Mężem. Są jeszcze gruszki zapiekane z serem i orzechami , ten zepsuty (ale całkiem smaczny) placek i może zawinę jabłka w ciasto francuskie. Świeżutkie jabłka w cieście francuskim pod obłoczkiem cukru – pudru, to bardzo miły podwieczorek.
Ja mam dziś obiad ukraińsko-czesko-kubański czyli barszcz ukraiński, pieczoną wieprzowinę z knedlikami i zasmażaną biała kapustą, a na deser karmelizowane banany polane płonącym rumem.
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=n_ZQE3-xVXs
U mnie znowu śnieg. Nie pada gęsto, ale pada.
Wczoraj były znakomite jak zwykle flaczki z „Baltic Deli” (troche podpraiwam na ostrzej), a dzisiaj polska klasyka – schabowy (z kostką), kapusta i zmaltretowane ziemniaki.
u mnie dzis chinska zupa z kurczakiem i kalafior z ziemniakami po indyjsku, czyli naszykowany obiad na 2-3 dni
MałgosiaW,
mogę się wprosić na knedliki czy już wszystko zjedzono?
W „Besede” stołowałam się daaaaaawno temu przez pół roku.
Lat temu 11 zawitałam do pana Zdenka na…knedliki 🙂
Nie przepadam za niczym kluchowatym, ale knedliki….mmmmm….
Z pieczoną wieprzowiną, zawsze z dodatkiem pieczarek, sosik znakomity!
http://alicja.homelinux.com/news/HPIM0225.JPG
…a, i konieczna „halbecka” piwa dla pasażera 🙂
Alicjo, zapraszam 🙂
A u mnie byl couscous royal tzn z kurczakiem, jagniecina i mergezy, ze co na dwie osoby to duzo. Kazdy mial po jednej mergezie a udko i jagniecina beda na jutro a nawet pojutrze.
Haeczka nie przyjedzie. Zimy nadal nie ma, ale Poznań i drogi wokół skute lodem. Można się zabić o 2 m od domu; karetki jeżdżą non stop i zbierają „ludzi upadłych” Zadzwoniłam, zdałam relację, u nich też nie lepiej i dla bezpieczeństwa, darujemy sobie tę wizytę. A najlepsze, że mrozu tyle, co kot napłakał – 1.5 i silny wiatr. Młodsza właśnie wróciła po spacerze z psem i mówi, że tam, gdzie kostka pozbruku na chodniku, tam da się iść. Tam gdzie wylewka asfaltowa – lodowisko. Pies wchodzi na trawniki i lodowisko ma w poważaniu, ciągnie, jak traktor, a biedna pani na lodowej płaszczyźnie szuka rozpaczliwie oparcia dla nóg.
Nie wiem, co to mergezy, ale na jagnięcinę…tylko trochę daleko, elap!
Obśmiałam się jak norka i sprawdziłam, czy dzisiaj nie jest prima aprilis. Nie jest. Prezes, wielki polski patriota, niestety, obowiązku prawdziwego Polaka nie spełnił. Jakże to tak? 😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15300112,Kaczynski__500_zl_na_jedno_dziecko__by_Polska_byla.html#BoxWiadTxt
Pyro,
u nas podobne warunki meteo, ale codziennie dopaduje trochę śniegu. Na ulicy od dawna piasko-sól, więc się topi automatycznie. Chodniki nie bardzo odśnieżone, bo przecież tu poza mną nikt nie ma nóg, tylko 4 kółka.
Kocisko też niezbyt zachwycone białą pierzynką. Wyszło z musu, ale teraz chrapie, ułożywszy się na puchowej kordełce w sypialni.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1978.JPG
Poza tym obrażona – pół nocy siedziała u drzwi piwnicy, drapała w nie, domagała się wpuszczenia. Pan odebrał jej przyjemność złapania, a przynajmniej postraszenia myszy – jedna sie złapała na łapkę, a jak jest jedna, to na pewno jest i druga.
Niestety, szlaban na piwnicę, bo mysz to pies, ale jakby tak kot się na łapkę złapał? 😯
Merguez
kiełbasa pn Afryka, baranina+wolowina
Alicjo, Ozzy Ci odpowiedzial. Kielbaski te sa dosyc pikantne.
Jak pikantne, to coś dla mnie 🙂
Pisałam i sama sobie skasowałam. Taka głupota. To teraz w skrócie : dojadam ostatni słoiczek powideł Marka i wzdycham „jakie to dobre”. Po drugie chciałam się podzielić wiedzą pozyskaną z książki brytyjsko – amerykańskiego matematyka i biologa , Toma Kirkwooda „Czas naszego życia”. Otóż badacz sformułował bardo ciekawą teorię „ciała jednorazowego użytku”. Ta teoria tłumaczy proces starzenia się i śmierci osobniczej, przy czym dowodzi, że życia nie da się przedłużać „na wieczność”, chociaż zachowując zdrowy tryb życia i dbałość o swoje zdrowie, osiągamy pewną elastyczność wobec determinizmu śmierci. Możemy tak sobie uciułać dodatkową dekadę w jakiej takiej kondycji.
Nie chcę zanudzać, napiszę więcej, jeżli będą zainteresowani. Od siebie dodam, że to nader interesująca teoria.
Chleb mi się zepsował! Dopieściłem przyprawami, wsadziłem do pieca i… psińco. Po odpowiednim czasie wyjąłem i okazał się niedopieczony. Wsadziłem jeszcze na 15 min. Wyszedł spieczony i w środku taki gliniaty, jak to się nazywa? Ściąłem chrupką skórkę, pogryzam i z rozpaczą popijam herbatą z rumem… Jak żyć?
Cichalu – tak samo jak ja, po zepsutym placku. Zdarza się (nie takie rzeczy udało mi się w życiu zepsuć).
I dlatego trzeba mieć zawsze rum pod ręką 🙂
Irku – w braku rumu mam malinówkę, że palce lizać.
Wszyscy sobie poszli? Zapowiadają tęgie mrozy od środy. Nas to mniej dotknie, ale Polskę środkową i wschodnią ma łupnąć zdrowo. Mrozom ma towarzyszyć silny, mroźny wiatr. Fa-tal-nie! Boję się mrozu. Przejrzałam zapasy: cytryny – są; miód – jest, imbir – jest i nalewki stoją. Przeżyjemy.
Cichalu,
ZAKALEC! Tak to się nazywa 😉
Ja nie poszłam, podejmowałam schaboszczakami Rogera