Co jadać z dziećmi
Na życzenie Czytelników bloga Piotra Adamczewskiego kolejno będziemy publikować felietony, jakie pisał dla POLITYKI.
Radość w wielu domach – dzieci wyjechały na ferie/wakacje/weekend. Można wreszcie jeść, co się lubi, nie oglądając się na smarkaczy.
Z samolubną myślą o ulubionych przysmakach przygotowujemy na śniadanie jajka w szklance z oliwą i sporą dawką pieprzu, na obiad krwiste befsztyki bądź pikantne gulasze, a na kolację wędzonego węgorza w towarzystwie zmrożonej wyborowej. Nie ma mowy o rozgotowanym szpinaku czy twarożku ze szczypiorkiem i rzodkiewką ani o ryżu na słodko z dodatkiem cynamonu. I tylko trzeba pamiętać, że wakacje kiedyś się skończą i będziemy musieli wrócić do menu, którym faszerujemy – nie zawsze sensownie – własne potomstwo. I często z musu, gdy siadamy razem do stołu, zajadamy to samo.
W dawnych czasach, czyli do początków XX w., dzieci jadały osobno i całkiem co innego niż ich rodzice. Dotyczy to oczywiście zamożnych domów, w tym i arystokratycznych. Zupka z rożka, blineczki z grysiku, kaszka z masłem, rosołek, kleik z grzankami – tak brzmiały nazwy potraw podawanych dzieciom w domu Potockich na przełomie XIX i XX w. Przepisy na nie zamieścił w swej książce wybitny kuchmistrz Antoni Teslar, który większą część zawodowego życia spędził właśnie w krzeszowickim pałacu.
Jak więc widać, podczas gdy na stołach dorosłych królowały potrawy wytworne i bynajmniej nie skromne, dzieci nawet do 10 roku życia jadały dania mdłe i nieatrakcyjne. Nawet warzywa podawano im jedynie ugotowane czy wręcz rozgotowane. Dzieci nie sadzano wówczas do wspólnego stołu i kiedy rodzice delektowali się smakowitym mięsem, doskonałymi rybami, rakami i przywożonymi z daleka ostrygami oraz pełnymi wspaniałych warzyw zupami – one dostawały jedzenie „delikatne”. Kleiki, kaszki, kluseczki były podstawą dziecięcego menu.
Niewiele lepiej jadały i dzieci królewskie. Oto czytam w książce Bożeny Fabiani o dworze Wazów w rozdziale dotyczącym ich progenitury: „Niewiele wiadomo o odżywianiu królewskich dzieci. Cóż z tego, że ocalały wydatki na dworską kuchnię z dokładną specyfikacją towarów. To jedynie rejestr produktów zakupionych na królewski stół, żadne spisy potraw i receptury nie istnieją. W spisie wydatków nie widać istotnej różnicy między produktami dla dorosłych a dla dzieci czy między posiłkami porannymi, obiadowymi a kolacją. Tak np. pod rokiem 1602, a więc gdy królewicz Władysław miał siedem lat, znajdujemy wpis, z którego wynika, że na stół dziecka trafia baranek i jarząbek, kapłon, ryby, pieczywo, mleko, jaja, masło i ser. Ale też w spisie figurują korzenie i piwo. Czy kucharz jednakowo przyprawiał wszelkie potrawy, również przeznaczone dla dzieci, czy też korzenie szły do garnka, z którego pożywiał się dorosły dwór królewicza – nie wiadomo. Podobnie niejasna jest sprawa piwa: czy było to piwo, z którego polewkę podawano bezpiecznie i dzieciom, czy też królewicz pił mleko, a jego dworzanie i słudzy pokrzepiali się piwem?”.
Znawcy tematu twierdzą, że to właśnie służba zajmująca się opieką i wychowaniem królewiąt objadała się owymi jarząbkami, barankami i kapłonami, zapijając je piwem lub nawet winem, a swym wychowankom podawała rozgotowane papki, ale za to na złotej zastawie.
Stanowczo bardziej sprawiedliwie było w domach ludzi uboższych, w których dzieci dzieliły z rodzicami skromne, a czasem wręcz nędzne menu.
W latach 50. ubiegłego stulecia zniknął podział na stół dziecięcy i dorosły. Zaczęto też karmić młodych domowników tym samym co jadali ich rodzice.
Dzisiejsze dzieci jadają więc bardziej ciekawie niż ich rówieśnicy w czasach prapradziadków, wcześniej sadzane też bywają do wspólnego stołu z dorosłymi. Nakarmienie dzieci to ważna część rodzinnych zabiegów. Ba, nawet chyba jedna z najważniejszych. Ale przecież nie jest jedynym naszym obowiązkiem wobec nich. Równie ważna jest kwestia nauczenia dobrych manier i ogólne wychowanie.
Największym problemem dietetycznym są pomysły na takie dania, które będą smakowały całej rodzinie. A więc warto sięgnąć po przepisy na dania dla dzieci, które jednocześnie będą i dla dorosłych. Bo poza oczywistym początkowym okresem, kiedy dziecko jest niemowlęciem, nie jest konieczne prowadzenie osobnej kuchni. Dobra kuchnia, jednakowa dla całej rodziny, rozwija dziecięcy smak i ułatwia funkcjonowanie w świecie pełnym obcych, ale jakże frapujących smaków.Elegancki kotlet drobiowy, czyli cordon bleu
2 podwójne filety z kurczęcej piersi, duży strąk czerwonej papryki, 4 plasterki szynki parmeńskiej (lub innej, tzw. dojrzewającej), 4 plasterki sera gouda, sól, pieprz.
Do panierowania: 2 łyżki mąki, 2 jaja, 3 łyżki startego żółtego sera, 3 łyżki tartej bułki.
Do smażenia: ćwierć szklanki oleju.
1. Podzielić filety kurczęce na połowy, każdą połówkę lekko rozbić płaską stroną tłuczka, starając się nie porozrywać mięsa; osolić i popieprzyć.
2. Paprykę przekroić na połówki, a następnie, po usunięciu gniazd nasiennych, na kilka pasków.
3. Na każdym płacie mięsa układać plasterek sera, szynki i kilka pasków papryki. Zawinąć i spiąć wykałaczkami.
4. Najpierw obtaczać kotlety w mące, potem w rozbitych jajkach, a na koniec w tartym parmezanie. Docisnąć panierkę do mięsa dłonią.
5. Smażyć kotlety na rozgrzanym oleju na złocisto, nie dopuszczając, aby przypiekły się zbyt mocno, a w środku pozostały niedosmażone. Podawać przekrojone na połówki, aby widoczne było apetyczne kolorowe nadzienie.
Komentarze
Danuśka jesteś super … 🙂
kotlecik apetyczny tylko kaloryczny .. przez nie ćwiczenie i przeziębienia przytyłam i to też na mój kręgosłup źle wpływa … muszę schuść dla zdrowia więc kotlecik będzie dietetyczny …
Nowy, z okazji imienin moc najserdeczniejszych życzeń wysyłam za ocean. Życzę zdrowej i nadal aktywnej emerytury!
Znacie mnie, dobrego słowa nie odmówię nikomu, a Sławkowi już zwłaszcza.
Od wczoraj wieczór czytam z przejęciem wyrazy współczucia składane tu dla niego. Mimo, że przeczytałem z powrotem całe 24 godziny tutejszej aktywności blogowej nadal nie mogę znaleźć jak najmniejszej wskazówki na istotę sprawy, nie mogę się dowiedzieć co się stało u Sławka i dlaczego wypada mi złożyć mu wyrazy współczucia.
Taki już jestem, że zawsze dowiaduję się o ważnych sprawach ostatni i czytam na ogół nieuważnie ale – na litość boską – wskażcie mi to, co przeoczyłem, bo się nie uspokoję.
Trafny może wiersz Ficowskiego który umieścił Marek nie jest jeszcze w stanie mnie doinformować.
Wybaczcie.
Pepegor-zmarł ojciec Sławka.
Jolinku-na swoje nieszczęście kocham takie kaloryczne kotlety.
Na swoje szczęście dietetyczne warzywa też 🙂 Dynia wydrążona, będzie tylko zupa, bo ta pomarańczowa głowa nie była zbyt duża.
Sławku – wyrazy współczucia.
Pepegorze, nie jesteś sam, też nie wiedziałam co się stało.
Sławku, odbierz proszę wyrazy mojego najwyższego współczucia w obliczu takiej straty!
Wybacz zamieszanie jakie w związku z tym wywołałem. Liczyłem z taką możliwością, bo rozmawialiśmy o tym niedawno lecz, nie każdy tu jest tak poinformowany.
Muszę lecieć, ew. do późnego wieczoru.
Wczoraj byłam na szkoleniu w Poznaniu. Oczywiście gdy przejeżdżałam koło Malty moje myśli pobiegły ku Pyrze.
I pierwszy raz zgubiłam się na dworcu. Na tym nowym, poznańskim byłam pierwszy raz i nie mogłam się z niego wydostać 😉
Asiu-rozumiem Cię doskonale, też miałam problemy z orientacją na tym dworcu.
Jolinku-zajrzyj do skrzynki.
ciekawe jak smakuje? … robił ktoś? …
http://pieguskowakuchnia.pl/nalewka-z-ciemnych-winogron/?
może komuś jeszcze zostały zielone pomidory …
http://pieguskowakuchnia.pl/salatka-z-zielonych-pomidorow-do-sloikow-na-zime/
Jolinku-owszem, my w tym roku nastawiliśmy nalewkę z ciemnych winogron. To była pełna improwizacja, bo sąsiad uszczęśliwił nas koszykiem tych owoców. Jeszcze nie wiem, jak smakuje, bo nie próbowaliśmy. Sprawozdam!
Na jesienną melancholię:
https://www.youtube.com/watch?v=ue64FZtwe7w
Dzień dobry,
Wyrazy współczucia dla Sławka. Ja, i pewnie większość na tym blogu, musieliśmy przechodzić takie chwile, więc bardzo Ciebie Sławku rozumiemy.
Sławku, przykro.
Bardzo dziękuję za życzenia, za pamięć i ciepłe słowa.
Fakt, że rzadko tu bywam ostatnio nie świadczy o niczym, podczytuję Was bardzo regularnie, blogowe życie jest mi wciąż bardzo bliskie. Tak jak napisała niedawno bejotka, czyjaś czasowa nieobecność absolutnie nie świadczy o braku zainteresowania blogiem.
Dość trudno mi się pozbierać z brakiem obowiązków, próbuję się zorganizować, ale niezbyt dobrze mi to wychodzi, np. sprzątanie mojego maleńkiego mieszkanka trwa już bez mała trzy tygodnie, po każdym zrywie typu teraz albo nigdy, następuje kilkudniowa przerwa.
Jedną z przyczyn mojej tutaj nieobecności jest też utrudnienie z publikowaniem zdjęć – zawsze lubiłem ilustrować swoje wpisy jakimś własnoręcznie wykonanym zdjątkiem. Odkąd jakiś komputerowo – programowy „geniusz” wprowadził swoje cholerne „ułatwienia”, moje fotograficzne pasje diabli wzięli. Mało tego, co jakiś czas ten nowy system przysyła mi informacje, że poukładał moje zdjęcia. Czy ja kogoś prosiłem, żeby mi porządkował zdjęcia???!!! Czy nawet najdoskonalszy program jest w stanie zastąpić moje, może niezdarne, ale moje, pomysły jak ułożyć i jak pokazać moje zdjęcia. Picasa był bardzo dobrym programem. Alicja zawsze mówi – nie poprawiać co jest dobre! Ale takie coś nigdy nie trafi do „geniuszy”.
Alinko – mam kilka, nie dużo, zdjęć tutejszej jesieni, będę starał się pokazać, ale nie wiem czy się uda.
Bardzo, coraz bardziej, przeżywam też to, co się dzieje w Polsce. I nie mogę się nadziwić sondażom, nie mogę uwierzyć!!!!
Nowy, poradnik.
http://www.komputerswiat.pl/poradniki/programy/zdjecia-google/2016/10/10-nowych-funkcji-w-zdjeciach-google.aspx
Przed zmianą było info, pisałem o tym na początku roku, ja mam w porządku.
Yurek
Dzięki wielkie, ale ja znowu swoje… Cytuję:
Zarządzanie zdjęciami 2.0
Zdjęcia Google to więcej niż narzędzie do przechowywania fotografii. Usługa nie tylko prezentuje fotografie uporządkowane według daty, lecz także automatycznie tworzy kolaże, filmy i animacje z wybranych zdjęć. Cały potencjał program jednak prezentuje dopiero przy analizie zdjęć: automatycznie skanuje wszystkie fotografie i je taguje. To bardzo praktyczne: po wpisaniu w pasku wyszukiwania na przykład jezioro 2016 zobaczymy wszystkie zdjęcia z 2016 roku, na których Zdjęcia Google rozpoznało jezioro.
Czy ja do cholery kogoś prosiłem, żeby mi ustawiał jeziora, góry, morze, czy cokolwiek innego, żeby wybierał ze zdjęć tylko twarze, a jeszcze, jak to po polskiemu ujęto „taguje”. Ja nie chcę, żeby jakikolwiek automat zastępował mój mózg. Pomimo ogromnych postępów elektroniki i może nie najlepszej jakości mojego mózgu, nie chcę by ktoś na siłę wciskał mi to, czego nie chcę.
Może trochę z innej beczki – wchodząc do amerykańskich sklepów z kartkami na różne okazje od razu krew mnie zalewa. Wśród wielu setek różnych kartek można znaleźć najwyżej 3 – 4 kartki bez żadnego wewnątrz tekstu – dla mamy, taty, brata, siostry, kuzyna, kuzynki, kolegi, kochanki, kochanka, nauczyciela, księdza i Bóg wie jeszcze kogo. W wielu sklepach nie ma w ogóle kartek bez tekstu. Ktoś doszedł do wniosku, że klienci nie są na tyle mądrzy, by wymyśleć coś swojego. Z politowaniem patrzę na kupujących wybierających tekst odpowiadający ich gustom. Często jednak nie mają wyboru, a może im to po prostu nie odpowiada.
errata
…po prost odpowiada.
Danuśka – dzięki za dzisiejsze południowe rytmy. Odkąd kilka razy byłem gościem na brazylijskich i meksykańskich przyjęciach jestem zachwycony Południem. Nigdy co prawda nie byłem w Argentynie, ale te klimaty też bardzo mi odpowiadają.
Nowy – Solenizancie drogi niech Ci się życie układa według Twoich pragnień. 100 LAT!!! I bywaj TU częściej.
Yurek,
Skoro jest tak w porządku to oświeć mnie jak móc udostępnić link do wszystkich naraz (nie pojedynczych) albumów zdjęć Google? Picasa nie miała z tym problemów. Jak u licha przywrócić porządek (kolejność) w albumach archiwalnych? Jedyne porady, jakich udziela mi Google dotyczą pobierania lub kasowania albumów/zdjęć – ani jedno ani drugie mnie nie interesuje.
https://support.google.com/picasa/answer/7008270?visit_id=0-636132701007887095-1042539314&p=aarc&rd=1
Sławku – przyjmij wyrazy współczucia.
Nowy – ściskam Cię mocno i również życzę sobie twojej częstszej obecności na blogu 🙂
Nowy, imieninowe serdeczności. Jeśli chcesz pokazywać zdjęcia, a nie chce Ci się się użerać z googlem, to można np. przez coś w tym stylu http://www.fotosik.pl/ albo http://www.tinypic.pl/
Albo załóż sobie blog ze zdjęciami, czy choćby tumbrl 🙂
Co do tego, co u nas, to rzeczywiście w głowie się nie mieści.
Przeżyliśmy potop szwedzki, przeżyjemy i …
Bejotko,
Poważnie rozważam taką ewentualność. Czekam tylko na długie zimowe wieczory…
Serdeczności dla Nowego, niech Ci się dobrze wiedzie 🙂
Zimno! Ale wczorajszego śniegu ani śladu.
Do googla też mam pretensje wielkie, żeby go pieron jasny trzasnął!!!
Nic nie robię, tylko czytam, a lektura miała być na zimowe szare dni. Z tego też powodu nie sprzątam, jak Nowy, ale wreszcie się zmobilizowałam i jestem w połowie zajęć typu ściera/mietła. Kot wygrzewa brzuszysko przed kominkiem, a ja sprzątam kocie kłaki (w ilościach!), taka to NIEsprawiedliwość. A Jerzor ma tylko z kotem przytulanki. Kto do tego domu tylnymi drzwiami, pod moją nieobecność, wprowadził kota?! No!
Nowy-daj znać, jak będziesz leciał do Argentyny, natychmiast dołączę 😉
Moda z gotowymi tekstami na kartkach dotarła oczywiście i do nas, ale w naszych kioskach czy empikach można jednak nadal kupić kartki bez gotowych życzeń.
To prawda, najładniejsze, najtrafniejsze kartki okolicznościowe mają te teksty. Ostatnio wypełniałem po prostu brzegi na obu stronach!
Danuśko, dziękuję za doinformowanie. Wie was wąskie grono więcej niż reszta (tu piję do Marka). Nie chciałem po prostu składać kondolencji bez dokładnej wiedzy o kogo chodzi.
Dawno nie umieszczam zdjęć z braku umiejętności.
Szkoda.
Zła pogoda, z grzybobrania nic!
Nowy – urodzinowe serdeczności, niech spełnia się wszystkie Twoje plany.
Zapytanie Jolinka o nalewkę na winogronach skłoniło mnie wreszcie do degustacji takiej nalewki otrzymanej w prezencie od siostry w 2013 r. No cóż, trochę za słaba procentowo i trochę za słodka. Sama raczej nie produkowałabym takiego trunku, ale gdy dostaje się sporą ilość winogron, trzeba coś z nimi zrobić. Mam własne winogrona, ale są one dość drobne. Zrywam je po trochu do bieżącego spożycia.
Asiu,
z dworcem poznańskim jakoś udało mi się poradzić, ale chyba tylko dlatego, że korzystałam z niego od strony starego obiektu.
Mimo problemów z napisami na kartkach z życzeniami pocieszający jest sam fakt, że nadal są chętni do ich wysyłania, choć chyba coraz ich mniej. Przyznam się, że nie wysyłam kartek, a życzenia przekazuję telefonicznie.
Teraz koty mają lepiej niż kiedyś, a w każdym razie bezpieczniej. W czasach mojego dzieciństwa, aż do końca szkoły podstawowej w domu był zawsze jakiś kot. Mieliśmy ogrzewanie tzw. centralne, a piec opalany koksem stał w kuchni. Podłoga przed piecem wyłożona była blachą, na której lubił wygrzewać się się kot, bo drzwiczki pieca były otwarte. I zdarzało się czasami, że jakiś ” węgielek” wypadał na zewnątrz. I wypadł kiedyś na biednego kota. Kot w 2 sekundy znalazł się na dole domu. Dobrze, że drzwi były zamknięte, bo w szoku pobiegłyby nie wiadomo gdzie. Na szczęście niewielka rana na boku wygoiła się z czasem, ale skóra nie porosłą już sierścią. Kot zapamiętał sobie to bolesne zdarzenie i nigdy już nie położył się w pobliżu pieca.
Nowy – wszystkiego najlepszego!!! 🙂
https://issuu.com/viapoland.com/docs/na____cz__w26082015
Jakość nie najlepsza 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=BkfbkVKmbG0
Nowy – niektórzy chwalą „flickr”.
Nowemu – wszystkiego najlepszego, zdrowia i spełnienia marzeń.
Wróciłam właśnie od wnuczki, rodzice mieli wolny wieczór, ale mała nie mogła się pogodzić, że przyszli do domu i sobie poszli, rozpaczliwe ich szukała, aż serce się krajało.
ewa 28 o godz. 18:53
Wybierasz album, na górze wybierz Udostępnij.
Nowy 28 o godz. 18:33
Wszystkie funkcje wybierasz albo nie.
Korzystam też z
https://www.dropbox.com/pl/
Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Jak do czegoś przywykniemy, to trudno nam się od tego odzwyczaić. Na ten czas nie warto, za szybko się wszystko zmienia na lepsze.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za życzenia, serdeczności i pamięć!
Asiu – podarowałaś mi najlepszy prezent z możliwych. Dziękuję bardzo. Przeczytałem „od deski do deski”. Sporo tam nazwisk, które już nic mi nie mówią, ale są i takie z którymi się spotkałem. Wykaz willi i posesji bardzo dla mnie ciekawy, wiele z nich istnieje do dzisiaj pod niezmienionymi nazwami, wiele z nich odwiedziłem, pamiętam z dzieciństwa. Po prostu zafundowałaś mi wędrówkę wspomnień, głównie takich najfajniejszych, beztroskich….
Na załączonej mapce, pod numerem 16, jest nasz dom, zabrany przez komunistyczne władze. Po wyrzuceniu nas na bruk w latach 70-tych, zburzeniu wspaniałej pracy mojego dziadka i trzech sąsiadów, „inwestorzy” pozostawili do dzisiaj istniejącą dziurę w ziemi. Nic więcej! A to było najbardziej malownicze miejsce w Nałęczowie. Miało tam powstać sanatorium inwalidów. Kanalie!!!
Za „Sztukmistrza z Lublina” też wielkie dzięki.
You made my day, Asia – jak tutaj mawiają!!! 🙂
Yurek – dzięki ponownie za nastepny link.
Jeśli przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka (nie wiem, co pierwszą, ale to chyba nieważne), to ja chcę być jak najbardziej naturalny! O tym, że wszystko się zmienia to się zgodzę, ale czy na lepsze??? Obserwując tzw. dobrą zmianę mam wręcz odwrotne zdanie i nikt mnie nie przekona, że… Nie widzę tam nawet odrobiny czegoś lepszego!!!!
dzień dobry …
Nowy miło, że napisałeś …trochę liczyłam na to iż w imieninowy dzień się odezwiesz … 🙂 … niestety ta tzw. dobra zmiana rozlazła się po kraju jak zaraza … i ma wielu zwolenników …
dziś w nocy zmieniamy czas na zimowy ..
a na długi weekend możecie zrobić taki nietypowy sernik ..
http://sliwkawegierka.pl/sernik-gotowany-w-20-minut-z-polewa-z-roztopionych-krowek/
ta witryna odkłamuje tzw. dobrą zmianę … teraz brak jej dotacji … może ktoś wspomoże finansowo pracę portalu .. https://oko.press/ ….
https://oko.press/abonament/
Dzień dobry 🙂
kawa
Irek wrócił z targu … co tam słychać na straganie? …
Irku, bardzo lubię te Twoje kawy 🙂 Dzisiaj podałeś ją o znakomitej łykendowej porze.
W rondlu dusi się królik. Usiłujemy odtworzyć smak genialnego królika, którego jedliśmy parę lat temu u naszej francuskiej koleżanki i zrobiliśmy tak:
-obsmażyliśmy kawałki mięsa krótko i intensywnie na klarowanym maśle
-potraktowaliśmy dyżurnymi
-wlaliśmy do rondla 2 szklanki ciemnego piwa i jedną wody
-położyliśmy na wierzch dwie kromki tostowego chleba posmarowane musztardą
-zmniejszyliśmy ogień i po 30 minutach dorzuciliśmy porządną garść suszonych śliwek
-teraz jeszcze całość musi leciutko pyrkotać przez kolejne 30-40 minut
Kiedy tak popyrkocze, chleb się rozpadnie do imentu i zagęści sos (co jest niezłym patentem).
Elapa-na deser będzie Twoja tarta jabłkowa 🙂
Danuska , mam nadzieje , ze bedzie Wam smakowala !
Sławku, serdeczne wyrazy współczucia
Yurek,
Nie pisałam o udostępnieniu pojedynczego albumu, a o udostępnieniu jednego linka do wszystkich albumów NARAZ. Taką możliwość dawała Picasa a Google nie daje. W zamian mam kupę niepotrzebnych wodotrysków.
Nowy2 – nieustające zdrowie w Twoje „białe łapki” wznoszę.
Byliśmy dzisiaj – jeden z niewielu prawdziwie spacerowych, wiosennych dni od „niepamiętnych, zeszłorocznych” czasów – na spacerze w Royal Botanic Gardens Cranbourne. Ogrodzie botanicznym wyłącznie z roślinnością australijską. Uroki miejsca wkrótce zaprezentuję. Dzisiaj relacja z bliskiego spotkania z przyrodą. Bardzo bliskiego. Tu jeziorko, tam strumyczek, tu roślinki, tam kamyczek, a na skrawku zieleni nad wodą ptaszęta gniazdko na ziemi uwiły. A w gniazdku jajeczka. A na straży ptaszkowie-rodzice. Dzielni i bitni. Na dodatek agresywni. Jak bardzo, przekonałam się na własnej makówce. Na szczęście kapelusz ochronił przed skaleczeniem lecz sam ucierpiał nieco.
Masked Lapwing ptaszkowie miano noszą. Wielkości anoreksyjnej kury na obcasach. A jak atak parki wygląda zobaczcie sami. Filmik nie mój, z You Tube, bo ja rączo zmykałam.
https://www.youtube.com/watch?v=g-w23y6PdFA
Ładne ptaki, często przelatują nad naszym domem robiąc wiele hałasu lecz nie wiedziałam, że takie bojowe.
http://jennihorsnellphotography.com/birds/dotterels-plovers-lapwings/masked-lapwing/
a u nas słońce potem deszcz a na końcu tęcza .. ostatnie podrygi jesieni ..
echidno też bym zmykała …
a ja dziś na włosy zrobiłam sobie maseczkę z majonezu … polecam na wysuszone włosy ..
Mnie Jolinku, bardziej przydałby się okład z lodu, no może zimny kompres, bo ptaszyna nieźle przywaliła dziobem w łepetynę.
U mnie dzisiaj na podwórku jest tak:
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_1065.JPG
W nocy był silny wiatr, jeszcze chwila, a będzie po liściach…
ewa29 16:11, po co wszystkie albumy? Na blogu oglądamy tematyczny. Odciążamy serwer.
Jolinek51
29 8:11 Dobra zmiana od tylu lat zmienia na lepsze. Nie interesuje mnie polityka. Rządy się zmieniają gospodarka idzie w górę. Emerytury, stabilne. Tylko dla czego?
echidno bidulko współczuję ..
Alicjo obrazkowo … a kalendarz znowu niedostępny jest … 🙁
yurek jak Cię nie interesuje to moje wpisy nie dla Ciebie są .. omijaj je ….
Danusko, ciekawy ten przepis na krolika bo i piwo i musztarda i suszone śliwki. Za królikiem nie przepadam ale może spróbuje z kawałkami kurczaka.
Jolinku,
już Jerzora wywaliłam z trybu bezprzewodowego – jak on jest w takim, to mi blokuje moją stronę 🙁
Kazałam mu udać się na zakupy i nie zawracać mi tu komputera!
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/KALENDARZ.html
Alicjo – piękny masz dywan.
Jolinku /11:37/, odpowiadam dopiero teraz. Po straganie pojechałem do ogrodu wykopywać dalie i canny, potem piwo craftowe ” Gorzkie żale”, następnie zrobiłem kaszankę z kronselkami i śliwkami. Pychota.Teraz spokojnie zobaczę co słychać w świecie. A na straganie dużo grzybów, umówiłem się na gąskę na Św. Marcina.
U mnie picasa ustawiła zdjęcia z Kaliforni od końca i jeszcze podatowała jakoś dziwnie. Nie udało mi się tego ułożyć w jakiś album, albumy jakby już nie istnieją…
https://photos.google.com/photo/AF1QipOnyHqvM1ydBMmycCeVluSJx3Fb8321ud3GugQS
Zwracam honor. Ułożyło mi się.
Alicjo niedostępne …
Irek ciekawy dzień miałeś … 🙂
jeszcze o kurkumie …
http://beautyandblossom.pl/zdrowie-i-uroda/kurkuma-krolowa-przypraw-i-niezbedny-dodatek-do-tego-by-przygotowac-zlote-mleko/
Dzisiaj jadlem z bachorami (cudzymi na szczwscie )i nikt mi nie wmowi ze toto to samo szczescie. Szczescie to bedzie öd jutra, kiedy to bachry nie Beda TU obecne, a w ich miejsce pojawi sie tutejsza calima. I tak mi dopomoz blogu 🙂
Alicjo,
Ten sierpień taki pusty 😉
Yurek,
Bo istnieją ludzie, którzy mają ochotę obejrzeć kilka albumów za jednym zamachem a nie przedzierać się przez kolejne wpisy blogowe, by dotrzeć do kolejnych linków. Taka zbędna fanaberia. Proponuję zakończyć ten temat, bo w sprawie „lepszej zmiany” Picasy na Google się nie dogadamy 😉
Emerytury stabilne – zgodzę się. One będą stabilne przez najbliższe dwie lub trzy dekady, na tym samym poziomie znaczy się, dla wielu na skraju ubóstwa. Tego długo nikt nie będzie w stanie zmienić.
Asiu – kilka dni temu zamieściłaś link o Edwardzie Hartwigu. Bardzo ciekawy. Nawet mam tutaj jedno zdjęcie z jego podpisem. Niestety zdjęcie pozowane, ślubne moich rodziców, ale bardzo ładne. Pan Edward był jakimś dalszym znajomym mojego ojca. To był rok 1942 i już wtedy pan Hartwig przewidywał chyba swoją przyszłą sławę, skoro nawet zdjęcia ślubne podpisywał na froncie. Dla mnie bardzo miła pamiątka.
Dzięki za link i za wszystko co do tej pory wyszukałaś o miejscach i osobach mi bliskich.
Zapomnialem +,ze tutaj pogoda typowa dla emerytow. W dzien 30 w nocy 20 stopni. SPI sie znakomicie pomimo ze samemu. To tyle na tyle. Spadam na spotkanie z tubylcami.
Szarak,
cudze bachory to nie to, co swoje. Swoje możesz po swojemu wychować, a cudze wychowują ich rodzice. Znam ten ból, też miewałam cudze do, o zgrozo! popilnowania na jakiś czas. Rzadko dawałam się na takie rzeczy namówić, a już jeśli, to dlatego, że przyjaciółka miała sytuację podbramkową i na 2 tygodnie musiała mieć opiekę nad córunią-niejadkiem. Ależ sobie Maciuś wtedy (pusto w sklepach! Lata 80-te) podjadł! A niejadek po 3 dniach nabrała rozumu i też zaczęła jeść. Niestety, mamunia mimo moich sugestii powróciła do karmienia prawie 3 letniej panienki łyżeczką, sposobem „za babcię, za dziadka, za tatunia…”.
Ewa_g,
sierpień pusty, bo nie było czasu/ochoty, ale się za to wezmę 😉
https://photos.google.com/album/AF1QipMu_izUA2sBq90t9291RPHq7wsIAyIuDWf1M7xF
hm. ale link podany z picasy nie działa. Na razie nie mam czasu nad tym się zastanawiać.
O tak Alicjo, masz rację z tymi bachorami, smie twierdzić że podobnie jest i z żonami. Z cudzymi to nie tak samo co z własną.
Siedzę w lokalu o wdzięcznej nazwie: sport & musikkneipe. W każdym rogu tv u sufitu i obraz na ekranie każdy inny. Między nimi perkusja. pol godziny temu zaczął jeden stroic bębenki potem doszedł inny i zaczął klimpa klimpa na gitarze. Kwadrans temu dołączyl saxofonista i zaczyna nabierać toto ładu i składu.
Oooo, dają o sobie znać nawet i cudze żony.
Alino-królik wyszedł znakomicie. Myślę, że kurczak też się nada.
Jabłkowa tarta wchodzi do stałego repertuaru, Elapa dzięki za przepis 🙂
Jestem młodszy !!!
O godzinę.
dzień dobry …
Danuśka ja jakoś nie mam odwagi królika sprawiać .. wiem, że smaczny jest i zdrowy a nawet teraz go łatwo zakupić ale jakąś fobię mam .. pamiętam jak w dzieciństwie jadłam potrawkę u babci czy pasztet u cioci z królika ale bardziej pamiętam te wiszące króliki czy zające by skruszały i się przemóc nie mogę …
Czekalam na kawe Irka a tu nic . Bernard przyniosl rogaliki to zrobilam sobie sama kawe. Danuska, ciesze sie, ze tarta Wam smakowala. Krolika robie raz na kwartal dla Bernarda. Sama nie jem , bo jakos nie moge sie przelamac. Jak on je krolika to ja wyciagam z zamrazalki pierogi i kazdy z nas je to co lubi. Krolika jadam jak jestem w gosciach . Nie bede u kogos wybrzydzala .
Dzień dobry 🙂
kawa
Sprawić królika? Proste, bardzo proste. Najpierw trzeba królika złapać. Jest w tym pewna trudność bo króliki szybko uciekają, nawet w klatce. Jak przestanie się ruszać trzeba z królika ściągnąć skórę, Jeśli ma być z niego czapka trzeba robić to delikatnie.
Potem wypatroszyć . odciąć to co zbędne i rozebrać . Jak już zrobione co należy można zacząć robić potrawkę z królika. Ze śmietaną palce lizać 🙂
Niestety od dwudziestu paru lat nikt z rodziny królików nie hoduje i jeść nie ma co.
Szkoda bo królika lubię a ten ze sklepu jest chudy i zazwyczaj nie wyrośnięty.
W Zakopanem sąsiadka chodziła na pole zającom trawy urwać. Nie wiedziałem , że hoduje króliki.
Królika też sama nie robię.
Dziś na rodzinny obiad była pomidorowa z makaronem, na drugie do wyboru pieczony schab ze śliwką lub jagnięcina, do tego kopytka i fasolka szparagowa.
U nas oczywiscie w Berlinie w latach osiemdziesiatych bylo zatrzesienie krolikow. Na terenie sportowo rekreacyjnym ktory zaczyna sie tuz po drugiej stronie ulicy przechodzic nalezalo bardzo ostroznie, kicajce plataly sie miedzy nogami. Mialy sie dobrze, byly paniami i panami terenu. Pod koniec 80 a moze na poczatku 90 na zielonej laczce postawiono kontenery w ktorych kwaterowano cyganow, uciekinierow z rumunii. CI bardzo szybko zorientowali sie w jakim raju kulinarnym zostali zakwaterowani. Kroliki z wolnego, ekologisznego chowu, nauczone zycia bezstresowego, na ogromnej przestrzeni, nie jakies tam klatkowce.
Nic dziwnego ze cyganie rosli w sile. Nie wiem w Jaki sposob kroliki przygotowywali. Nie wiem tez,czy zmiejszajac sie populacja krolikow byla przyczyna wysiedlenia ich z tamtejszej idylii.
TU na tenerifie krolik to regionalen danie. Potrafja go przygotowac, czuc w potrawie rozmaryn,ostra papryke no i oczywiscie wino. Nie spotkalem sie by byl podawany w calosci. SA to na ogol male kawalki, ca. 3-4cm podawane w so sie na polmisku. Na ogol biore do krolika tutejsze kartofle gotowane w calosci bez obierania. To smaczme i bardzo zdrowe. A o kartoflach to wspaniale napisal moj Idol:
morgens rund, mittags gestampft, abends in scheiben, dabei soll’s bleiben, es ist gesund.
Johann wolfgang von G
A ja dla zdrowia udaje sie dzisiaj po raz kolejny z rzedu (chyba szosty) do ozeana. Warum jest wykatkowo sprzyjajacy powietrze jeszcze nie zeszlo ponizej 30, a woda Nadal trzyma sie na poziomie 27. bylo by grzechem nie brac udzialu w tym naturalmym spektaklu.
Właśnie na TVN Michel Roux pokazywał jak zrobić comber z królika 🙂
Nie mogę jeść królika ani nutrii. Widziałam w klatkach u sąsiada, kiedyś nawet dostałam już sprawioną nutrię (a o mięso było naonczas ciężko, lata 80-81), ale komuś dałam, nie przeszłoby mi przez gardło.
Dzisiaj pojeździliśmy po dalszej okolicy w kierunku północnym, tam już drzewa bez liści. W drodze powrotnej wstąpiliśmy do winiarni w wagonie i dokupiłam kilka butelek „Marquette”, tego wina, co mi tak smakuje. Dzisiaj wagon zamyka swoje podwoje do następnego sezonu, wino można kupić via internet. No i tyle.
Sławku, serdeczne wyrazy współczucia
Dzień dobry,
Zaraz będzie 1 listopada, dzień bardzo szczególny w naszej kulturze i tradycji, a w tym roku jeszcze bardziej szczególny dla nas, blogowiczów Piotra Adamczewskiego. Pozwólcie, że posłużę się cytatem z wpisu Pani Doroty (mam nadzieję, że Pani Dorota również mi wybaczy, że tak bez pytania):
Za te pięć osób, które były solą tego blogu, odbył się na zjeździe szczególny rytuał, którego pomysłodawcą był paryski Sławek. Na stole stanęło pięć kieliszków, szampan i truskawki. Świeczki zostały zapalone, szampan nalany do kieliszków – a także wszystkim zjazdowiczom. Sławek z pełnym swoim kieliszkiem podszedł do tych pięciu i stuknął się z nimi po kolei, mówiąc: „Pyra”, „Nisia”, „Piotr”, „Pan Lulek”, „Placek”. I to wszystko. Świeczki paliły się przez cały wieczór. A my napiliśmy się „za tych, co na chmurce”.
Możemy w tym szczególnym dniu powielić pomysł Sławka, ja tak zrobię na pewno.
http://www.bing.com/videos/search?q=pami%c4%99ci+tych%2c+ktorzy+odeszli+youtube&&view=detail&mid=3FEF0E5221A78D403F773FEF0E5221A78D403F77&rvsmid=4DB481EADD5D6EE5FBDA4DB481EADD5D6EE5FBDA&fsscr=0&FORM=VDFSRV
Dzień dobry 🙂
kawa
Dziś fb przypomniał mój wpis sprzed 4 lat. Nic dodać nic ująć
Komentarz Psa Bobika
„Oberek, obereczek…
Dylu-dylu na badylu dokoła trotylu,
łupu-cupu, dyna-dyna, nitrogliceryna,
znowu taniec się rozhulał w dobrze znanym stylu,
przymusowo na ludowo dzień się nim zaczyna.
Z łbów się kurzy, na klepisku każdy już zawiany,
tutaj Antek przytupuje, tam Jarek wywija,
nawet wdowy cierpiętnicze się puściły w tany,
ponoć wkrótce się przyłączą Jezus i Maryja.
Zagra w tańcu krew ułańska i do bitki zmusi
ten sztachetę w rękę porwie, tamten piątą klepkę,
“bij psubratów!” – na to hasło jakże się nie skusić,
więc łomoczą wszyscy krzepko pogryzając rzepkę.
Pienią się w szklanicach żale, jady i gorycze,
kto do kółka nie dołączy, przegrał walkowerem,
ni chochoła nie brakuje, ni sznura na stryczek,
w spazmach kręci się szalony, smoleński oberek.
Ej, tancerze, już chałupa trzeszczy od hołubców,
ziemia jęczy, gdy buciory znów po trumnach tupią,
czy z was banda tanich drani, czy zwyczajnych głupców?
Próżno pytać. Tym tancerzom nigdy nie jest głupio.”
Irku,
Cztery lata upłynęły a wpis wciąż aktualny….
Kawa – cudo!
… i dzisiejszy wpis o. Tomasza Dostatniego
https://blog.dominikanie.pl/tomasz-dostatni/2016/10/31/non-possumus/
dzień dobry ..
tyle dobrych słów ale złego to nie rusza …
byłam na grobach .. zapaliłam znicze za naszych blogowych przyjaciół a z Pyrą wypaliłam papieroska ..
Rusza chyba wszystkich poza tymi, którzy o tym zdecydowali.
Chłodny, jesienny, ale słoneczny dzień, dobre i to. Chodzą za mną placki ziemniaczane. Na dwie osoby to wdzięczna nawet robota. Nigdy nie smażę placków ziemniaczanych za wcześnie, mają być prosto z patelni!
Czas także na gołąbki, te robię w ilościach i zamrażam w porcjach „dwuosobowych”. Zrobię jak zwykle, z kaszą gryczaną i parpma grzybami suszonymi dla smaku. No właśnie, grzyby… wczoraj w paru miejscach sprawdziłam, czy nie ma grzybów – nie ma, za sucho było, ale tak w ogóle to wszędzie lasy prywatne, ogrodzone. Do tych najbliższych, o których wiem, że mogą grzyby występować i jednocześnie można tam pochodzić mam 180km ma północ oraz ze 150 ma pn. wschód. I żadnej pewności, że grzyby będą.
*paroma!
Czy ja dobrze słyszę, ktoś tęskni za grzybami ?
Uprzejmie proszę są wyboru-grzyby, dynie i…poziomki :
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipNLU7-Q3SdtxnWI3BUDm6opFjpVSmK34bzhDUhQ?source=pwa
To prawda, w tych dniach większość dróg prowadzi na cmentarze, ale zdarza się zboczyć z głównej trasy 😉 Na pierwszym zdjęciu dynie, które oglądamy, jak co roku, z naszych ursynowskich okien. Co do grzybów to zbiory może nie były zbyt obfite, ale i dzisiaj i wczoraj udało nam się wyszperać trochę podgrzybków, kilka maślaków i trzy kurki 🙂
Na tych ursynowskich polach to chyba jednak w tym roku kabaczki, a nie dynie.
Nie można obejrzeć ich z bliska, bo są za ogrodzeniem.
Danuśko,
owszem, tęsknię, ale myślę, że te 180km to jednak mam bliżej, niż Ursynów 😉
Alicjo-wczoraj na kolację smażyłam placki ziemniaczane, dodałam do nich trochę utartej cukinii, wyszły bardzo smaczne.
Co do dyń, to u nas ci tego od zarąbania, jak tradycja każe, gdybym wczoraj zabrała aparat na przejażdżkę, tobym dzisiaj miała dowody dyniowego rozpasania tutaj, całe pola wręcz! To znaczy – aparat zabrałam i widoki były nadzwyczajne, ale…przedwczoraj wkładałam zdjęcia na komputer i wyciągnęłam z aparatu kartę, którą zapomniałam potem włożyć na swoje miejsce 🙄
Ja dodam ździebko utartego kiszonego ogórka, co swego czasu polecił Gospodarz.
Świeczki będę palić jutro, martwi mnie, że co roku ich przybywa, a ostatni rok nie był dla blogowiska łaskawy, o nie!
Ja też byłam na cmentarzach, co roku ich przybywa, nie daję rady w jeden dzień, więc jutro też jadę.
Danuśka znowu drażni mnie grzybami .. a ja w tym roku mam 0 grzybów ..
dzisiaj zrobiłam sobie do kawy omlet na smażonych jabłkach .. karmelizowałam cienkie krążki jabłka na oleju kokosowym z cukrem trzcinowy i to zalałam mieszaniną jajka z kurkumą … deser pyszny wyszedł .. jutro będzie omlet z gruszką …
MONICE
Przeszłaś przez ten świat i przez to życie,
zostawiając tak wiele, lecz i zabierając skrycie
myśl mądrą, czarowanie słowem,
celny żart spod autoironicznie przymrużonych powiek,
pyszną poranną kawę, żurek własnoręczny,
przyjaźń wierną, pomocną i bon-motcik zręczny.
kolejne półki książek – których już nie zmierzysz –
a mogły wisieć na ścianach Klubu Mało Używanych Dziewic,
serce do szant, morza, chleba z własnej dzieży,
do „Czasu Honoru” i „Daru Młodzieży”,
wiersze żądne tłumaczeń z zielonej Irlandii,
podróże na „kraj świata” wśród urwisk Bretanii…
Tańczyłaś swój taniec; kto chciał to dołączył.
Więc siedzę ponury, rum ponuro sączę,
na koncertinie smętnie gram.
Cóż – „Dom Wesołych Staruszków” muszę już zakładać sam.…
Nie wiem też, czy sam dam radę
dopisać wspólnie planowaną rodu „Bloodów” sagę,
(kochaliśmy Petera, Arabellę troszkę
– tę z lekką głupawą z Barbados kumoszkę).
W szafie bonżurka i szalik,
dzwonienie „Dzwonnic” z oddali.
I słowa nie napisane
i te najgorsze – nie wypowiedziane.
Trudno. Siedź sobie teraz przy swojej fontance,
w ulubionym ogrodzie,w szczęśliwej „Polance”,
z psią mordą przy boku, i przyjaciół tłumie –
kto ciebie znał, i to czyta, ten wszystko zrozumie.
W bożym pałacu, w rajskim bożym niebie,
w nagrodę. Bo jedyne co w życiu schrzaniłaś, to troska o siebie.
Marek Szurawski, 12.12.2015
Alicjo, troszeczke mir zasmucilac wiadomoscia ze wagon zamyka dzialalnosc. Man nadzieje, ze nie odbije sie to na zdrowiu.
A co z ta melina za tzw. rogiem. Czyzby ja tez zlikwidowali?
A poza tym to tez jesten zdania, ze smierc nalezy zlikwidowac. Po kiego grzyba umierac kiedy jest sie zdrowym, mlodym i ma sie ogromna ochote jeszcze caly czas szalec. No dobrze, skoro nie mozna jej abschaffen, to chociazby przesunac o 300 lat dla tych co na prawde tego chca.
Wagon zamyka działalność, ale monopolowy Za Rogiem istnieje. Niestety, nie ma win 33, bo oni za mało produkują, żeby monopol to rozprowadzał.
Ja za tym 300+, a co, jeszcze mi się nie chce na Chmurkę, a już podobno bliżej, niż dalej!
p.s.W Wagonie wina także nie tanie, chociaż to sklepik winiarni. Nie ma pośredników, a podobnie jak w Kalifornii, kupujesz u producenta, a płacisz jak za zboże 🙄
https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/95245/5d9b4d8908b9d985a33dc7ef36d3d924/
https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/198909/5f20bc8ba005d71b0f6fe4ebff615d47/
https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/126691/4c5bb1db2a836bd55a5abbe7b2a0b86f/
https://www.youtube.com/watch?v=6s9M-52fRGU
W takim razie Alicjo, zebys nie musiala przeplacac, to ja dzis stawiam flaszke z gornej polki. Faustino I jej na imie. Caly dzien chdzila mi po lepetynie i ozean jej tez mi nie wyplukal.
Bachory maja dzisiaj tutaj fantastyczna zabawe. Dobrze ze mialem w kieszeni oprocz karty pare jedynek. Teraz moge jedynie liczc na to, ze jak wyjde z knajpy to nachory beda zmeczone zabawa i pojda spac a ja trafie do lozka bez cudzej pomoc 🙄
Byliśmy dziś wieczorem na cmentarzu, bo jutro będzie niesamowity tłok. A że cmentarz rozciągnięty jest na pagórkach, widoki były naprawdę piękne. Tam zresztą i w dzień jest bardzo ładnie, bo rośnie bukowy las. Ale takiej niespodzianki jak w ubiegłym roku, czyli przelatującej komety, tym razem nie było. Był z nami wnuczek, który osobiście zapalał wszystkie znicze. Jutro rano odwiedzimy jeszcze jeden cmentarz.
Danuśka,
grzybów zazdroszczę, ale miło jest chociaż popatrzeć.
Wczoraj oglądałam program Roberta Makłowicza, który tym razem odwiedził Winnicę na Ukrainie. Były tam też placki ziemniaczane, ale ziemniaki utarte były na wiórki. Na plackach była gęsta śmietana, a na niej kawałki śledzia solonego albo łososia także solonego, albo kawior. Wyglądały bardzo smakowicie.
Musze szczerze przyznac, ze tak fantastycznej ogolnospolecznej imprezy to dotychczas nie przezylem. Bachory wprawdzie nie maja do knajpy wstepu ale dorosli wykazuja sie tez cala dosa fantazji podczas dzisiejszego swieta.
Wszystkim zycze dobrego Halloween wieczoru, bez roznicy czy straszny, czy tez przyjemny przed ekranem na kanapie.
Wspaniała wiadomość! Od jutra blog poprowadzi Basia Adamczewska z córką!
🙂
Bardzo się cieszę i czekam z niecierpliwością na nowe otwarcie !
Dobra wiadomość Żabo 🙂
Też byliśmy dzisiaj na cmentarzach. Ten, na którym znajduje się grób rodziców i dziadków mojego taty to cmentarz wiejski, z widokiem na pola. Dzisiaj niebo było szarobłękitne i płynęły po nim niewielkie, srebrnoszare chmury. Na polach kombajny wykopują buraki cukrowe. Cmentarz w naszym mieście jest położony tarasowo, na górze znajduje się stara prochownia. Gdy już człowiek wejdzie wieczorem po schodach na samą górę to widok jest równie piękny jak u Krystyny.
Dzień dobry,
Też czekam na Panią Basię z córką!!!!!
Żabo, dzięki za wiadomość!
dzień dobry …
dzień zadumy i wspomnień ..
Piotr byłby szczęśliwy, że ukochana Basia i Córka będą z nami dalej podróżowały przy kuchennym stole …