Kocham rysie pirenejskie

Zajrzałem znowu na wieś i zobaczyłem piękne ślady. A to lis przedefilował, ciągnąc za sobą kitę, a to sarenki przedefilowały w stadku, dzik i łoś zostawiły potężne ślady kopyt. Zza komina filuternie wyglądała biała główka łasiczki, która na zimę zmienia futerko z rudego na białe. Słowem – sielsko.

Przesuwając się na zachód, trafiam na moje ukochane zwierzę – rysia pirenejskiego. Jest tych przepięknych drapieżników poniżej dwustu. I są niezwykłej urody. Duże, drapieżne i bardzo łakome.

Mają też wielką wadę: buszują w lasach dębów korkowych, a że mają szablaste i ostre pazury – zrywają z nich korę. Zanim zaś nowa warstwa kory urośnie, musi upłynąć aż dziesięć lat. Moim zdaniem zaś nie ma lepszej zatyczki do wina jak korek.

I co z tym fantem zrobić? Polować na rysie czy raczej chronić korę dębową? A połączyć obu sprawa raczej się nie uda.

Lasy dębu korkowego rosną głównie w Portugalii i po trosze w Maroko. Tam właśnie poluje się na te drapieżne koty. Ich futro na ścianie lub na podłodze wygląda imponująco, ale i żałośnie jednocześnie.

Jestem więc za ochroną rysiów i grodzeniem dębów korkowych. Oba gatunki bowiem są wprost bezcenne i wkrótce mogą całkowicie wyginąć. A byłaby to niepowetowana strata.