Przyjęcie w licznym gronie

Poniższy cytowany tu opis spotkania towarzyskiego, a zwłaszcza stołu, dotyczy ludzi z pełną kiesą, którzy lubili bawić się oraz dobrze jeść i pić.

Przyjęcia na stojąco rozpowszechniły się właśnie w ich świecie, bowiem podczas nich można było nawiązać nowe znajomości, porozmawiać z wielką liczbą uczestników i przemieszczać się z miejsca na miejsce. Cały czas zaś korzystając z dobrodziejstwa stołu, czyli jedząc i pijąc.

Na takie też okazje wymyślono tartinki, czyli małe, acz bardzo wymyślne i smakowite kanapeczki. Wprowadzono je na polskie stoły na przełomie XIX i XX wieku. Pisze o szybko rozprzestrzeniającej się modzie na tartinki autorka bijąca na głowę w liczbie sprzedanych książek i Sienkiewicza, i Prusa – pani Lucyna Ćwierczakiewiczowa:

Chcąc je dobrze podać, trzeba umieć i wiedzieć wie­le rzeczy. Naprzód trzeba obstalować chleb biały, pszen­ny, duży, funtowy czterograniasty, pieczony w formie, aby mniej było roboty z okrawaniem skórki i smaro­waniem, bo smarowany cały plaster łatwiej potem na zręczne sztuczki krajać.

Drugim ważnym warunkiem jest masło niezbyt twarde; stać powinno w pokojowej temperaturze najmniej 12 godzin, następnie położywszy je na miseczkę, lub doniczkę, wałkiem rozbijać trochę na jednolitą, dość miękką masę, którą daleko łatwiej i prędzej się smaruje. Trzecim warunkiem jest, aby wszystkie prowianty użyte do położenia na wierzch były świeże, delikatne i bardzo cienko krajane.

Zając-na-polu

Na eleganckie tartinki idzie sarna, z zająca sam comber, indyk, pasztet zimny, pain de gibier lub galantina z drobiu. Po położeniu na tartince plasterka pie­czystego, przybrać go wąskim paskiem auszpiku, czyli galarety ugotowanej z cielęciny z żelatyną, sklarowanej białkami i zakolorowanej karmelem, którą po zastyg­nięciu kraje się w paski i ubiera na wierzchu tartinki mięsne jakby wstążką.

Z wędlin użyć tylko można szyn­kę i ozór. Z postnych rzeczy idzie kawior, ło­soś, siomga, sardele, nigdy sardynki, które są za grube i ze skórką się nie jadają, a położone na bułce niezgrab­nie i grubo wyglądają. (…) Tylko takie tartinki i to robione dopiero po południu, aby były świeże, niewyschnięte, są eleganckie i najwybredniejszy gust zadowolić mogą. Po ułożeniu na tacce, podłożonej serwetą, drugą czystą serwetę umoczyć w wodzie, wykręcić pra­wie do sucha i przykryć tacę łub półmisek z tartinkami, aby się nie zsychały.

Wkrótce rozpocznie się karnawał i porady Lucyny Ćwierczakiewiczowej można będzie choć w części wykorzystać. Oczywiście bez zbytniej przesady.