Przedświąteczne wizyty

Nie znam innego takiego kraju, w którym tyle uwagi poświęca się zmarłym przodkom.

U nas cmentarze zaludniają się nie tylko w Święto Zmarłych, kiedy to na każdej nawet najmniejszej nekropolii jest tłok i na grobach kwiatów zatrzęsienie. Odwiedzamy zmarłych krewnych także w ich rocznice urodzin, czasem w inne dni, a także przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą.

Na stołecznych Powązkach i Bródnie (sam tam bywam więc wiem z autopsji) jest taki tłok, że trudno dojechać, a o wygodnym zaparkowaniu można tylko marzyć. I to bez względu na pogodę. Tegoroczna pseudozima ułatwia te wizyty, bo świeci słońce, nie pada ani śnieg, ani deszcz i wizyty u moich praprababek i prapradziadków zamieniają się w przyjemne spacery.

Zwłaszcza że nasze rodzinne groby mieszczą się w najstarszych i zabytkowych częściach obu cmentarzy i wędrówka pomiędzy grobami, które są pamiątkami kultury, często wspaniałymi rzeźbami i przypominają nam rodziny zasłużone dla Polski, a często już niemające żadnego potomstwa. Na tych grobach też zostawiamy kwiaty.

Nie są to więc wędrówki pełne łez, a raczej zadumania i nostalgii. I taka właśnie była miniona niedziela.