W kuchni nie można się gapić

Moja młoda rodzina po okresie wakacyjnym, gdy wszyscy włóczyli się po świecie, wreszcie wróciła do swojego domu.

Jutro rozpoczyna się rok akademicki, a troje z nich to przecież studenci. Trzeba więc było przygotować (i dowieźć do ich domu) jakieś lubiane przez wszystkich danie. A mają oni dość zróżnicowane gusta, więc była to sprawa trudna.

Ostatnio karmiłem ich włoskim risotto z gruszką i gorgonzolą (uwielbiają je), więc nie mogłem się powtarzać. Spaghetti carbonara wymaga, by wszyscy w jednej chwili zgromadzili się przy stole, co – jak łatwo sobie wyobrazić – jest niemal niemożliwe. Została więc kaczka luzowana z rodzynkami, sosem sojowym, rzymskim kminem mielonym, cukrem i papryką oraz grzybkami mun. To potrawa, którą nie tylko można, ale wręcz należy odgrzewać i za każdym razem jest lepsza. Zabrałem się więc do luzowania podpieczonej kaczki i moczenia grzybków.

Wyciągnąłem niezbędny do dania czosnek, czerwoną paprykę, sułtanki, sos sojowy, cukier i zaczęły się poszukiwania zmielonego kminu rzymskiego. Ku mojej rozpaczy okazało się, że wielki plastikowy słoik ze złocistym i niezwykle aromatycznym proszkiem został na wsi. Najbliższy sklep z przyprawami z Bliskiego Wschodu jest w restauracji Samira, która przeniosła się z al. Niepodległości (tuż obok mnie) gdzieś na Powsińską. Zbyt daleko, gdy na patelni już skwierczy oliwa. W pobliskim Supersamie kupiłem więc kmin rzymski w ziarenkach i utarłem go w kamiennym moździerzu. Już od pierwszej chwili wiedziałem, że to zastępstwo jest wprawdzie dopuszczalne, ale znawcy zorientują się, iż coś tu jest nie tak.

Okazuje się więc, że w kuchni (zwłaszcza w kuchni) nie można być gapą i wszystko powinno być na swoim miejscu.

Komentarzy o obiedzie jeszcze nie słyszałem.