Czy w stajni może być wytwornie?

Odpowiedź jest prosta: może!

Zwłaszcza jeśli stajnia należy do Karoliny Wajdy i mieści się w niej lokal klubowy wzorowany na angielskich klubach i prowadzony przez restaurację Belvedere. Jest nie tylko wytwornie, ale wręcz snobistycznie.EN_01123492_8263Club Cavallo – bo o tym lokalu tu mowa – mieści się w stajniach w Łazienkach i odbywają się w nim zamknięte imprezy zwykle dla 20-24 osób, które wjeżdżają do Łazienek za specjalnymi zaproszeniami.

Byłem właśnie na takim przyjęciu, które zorganizowało Stowarzyszenie Filmowców Polskich z okazji 70 rocznicy urodzin jednego z najwybitniejszych scenografów (a prywatnie mojego najbliższego przyjaciela, i to od pół wieku). „Kariera Nikodema Dyzmy”, „Ogniem i mieczem”, „Dziewczyna z szafy”, „Czas honoru”, „Stara baśń” – to tylko niektóre z filmów, do których robił on scenografię.

Nie pytałem o pozwolenie, więc nie wymienię gości siedzących przy stole, ale byli wśród nich i reżyserzy, i aktorzy, i scenografowie, i producenci – słowem, cały świat filmu. Mogę natomiast precyzyjnie – jak to na blogu smakoszy przystało – przytoczyć menu.

Drobne przekąski, którym towarzyszyły drinki, były dość zaskakujące. Wystarczy, że wspomnę o gorzkiej czekoladzie ozdobionej ostrym serem lub o pomarańczy z krewetkami. Na przekąskę podano wędzony filet z gęsi owsianej na aroniowym blacie z salsą z gruszek i pigwy.

Później można było wybierać między kremem ze szczawiu z mniszkiem lekarskim i truskawkami a esencjonalnym bulionem z bażanta z jałowcowymi kluseczkami i smardzami. Wybrałem bulion i nie żałuję, bo był esencjonalny i dodający apetytu.

Na drugie danie zaproponowano turbota bałtyckiego z rakami, czerwonym kawiorem i solicornią lub polędwicę z jelenia z pędami sosny, borowikami i sosem z białej morwy. Ponieważ ostatnio parę razy spotykałem się z jeleniem na talerzu – wybrałem turbota. Zwłaszcza że zaciekawiła mnie solicornia, która, jak potem przeczytałem, nosi też nazwę soliród zielny i jest u nas dość rzadką rośliną.

Spośród dwu deserów – gateau czekoladowe z lodami i kroplą Burbona albo ptyś z marchewką i zielonym jabłkiem – wybrałem ten drugi i nie żałowałem, bo był oryginalny i nadzwyczaj smakowity. A w dodatku nie tak słodki jak ciastko czekoladowe, które szczycąc się gorzką czekoladą, było nadto słodkie.EN_01136517_0518O winach nie będę się rozpisywał (i białe, i czerwone były z regionu Bordeaux), bo wygrałem przetarg na prowadzenie samochodu, gdyż wprost ze stajni wróciliśmy za naszą oborę, czyli na wieś.

Jubileusz był uczczony niezwykle godnie!