Orgia zieleni z biało-czerwonymi akcentami

Pierwszy słoneczny i piękny dzień (mimo dość niskiej temperatury) tej wiosny wypadł w Święto Flagi. Nigdy nie podejrzewałem się o nadmierną sympatię do tego typu niedawno wymyślonych świąt, tymczasem minione właśnie majowe uroczystości wprawiły mnie w radosny nastrój i niespotykany dotąd stan radości.

Kładę to na karb pięknej pogody, miłych spotkań przy stole w zaprzyjaźnionym towarzystwie, smakowitych wiosennych dań, ale także tych dwukolorowych kawałków płótna łopoczących na co drugiej chałupie w naszej gminie. Te biało-czerwone flagi coraz częściej wywieszane z okazji świąt i ważnych wydarzeń okazują się bowiem niezłym łącznikiem spajającym ludzi mieszkających miedzy Odrą a Bugiem. I rozumiem tych, których widok flag w barwach narodowych po prostu wzrusza.

W przeddzień Święta Flagi jadłem kolację w zaprzyjaźnionym domu w sąsiedniej wsi (tu pozdrowienia dla Kota Mordechaja od byłego szefa polskiej sekcji BBC), na którą podano śledzie z cebulką, w oliwie i pomidorach, fasolkę szparagową w rewelacyjnym sosie musztardowo-imbirowym i rewelacyjną kaczkę (do wyboru lekko krwistą lub wysmażoną) w sosie mandarynkowym. Rozmowy, których tematem była na zmianę bieżąca polityka i literatura (np. spór o wyższości dokumentu nad beletrystyką lub na odwrót), trwały do późnych godzin nocnych.

W sobotę rano zainaugurowałem sezon grillowy, prezentując widzom TVN24 grillowanie grapefruitów pokrytych skorupką karmelizowanego cukru pudru z odrobiną masła, czym starałem się zachęcić rodaków do zamiany banalnej kiełbasy, kaszanki czy nawet karkówki na inne, znacznie smaczniejsze własnoręcznie upieczone smakołyki.OLYMPUS DIGITAL CAMERAObiad też miał charakter świąteczny i był rzecz jasna biało-czerwony (na półmisku też akcent świąteczny). Gotowane szparagi polane zasmażoną w maśle tartą bułką popijane były smakowitym czerwonym barszczem. Główne danie stanowiły delikatnie upieczone w ziołach gęsie piersi. Towarzyszyło im czerwone czy wręcz amarantowe piemonckie wino Barolo (2008 r.). Na deser zaś wpłynął na stół wielki sernik zrobiony z domowego twarogu.

W ostatnie dni kwietnia było u nas dość deszczowo, a pierwszy dzień maja powitał nas wręcz ulewą. W Święto Flagi więc – gdy wyjrzało słońce – całe otoczenie domu znalazło się w dziesiątkach odcieni zieleni. Wyprysnęły bowiem liście na brzozach, dały się zauważyć subtelne i w innym nieco niebieskawym odcieniu igiełki na modrzewiach, pękły pąki liści na buczynie i gromadnie wynurzyły się spod ziemi łączki konwaliowe. Jeszcze całkiem zielone, ale już z zawiązkami kwiatów, które w ciągu kilku dni (zapewne na wybory w przyszłą niedzielę) zakwitną na biało.

Słowem – prawdziwa orgia zieleni!