Łowię, smażę, gotuję i czytam

To jest książka napisana (i pięknie wydana) specjalnie dla mnie. Choć zapewne pomysłodawcy i wydawcy nie znają mnie i nigdy nie spotkali. Natomiast większość mistrzów kuchni, którzy prezentują swoje receptury, to moi dobrzy znajomi, a niektórych mogę zaliczyć do grona przyjaciół.

Książka, zatytułowana dowcipnie „Ryba w Zalewie” i nosząca podtytuł „Według mistrzów polskiej kuchni”, prezentuje Zalew Zegrzyński i jego przepiękne okolice (brawa dla autorów fotografii!) z okazji 50. rocznicy istnienia tego wielkiego zbiornika wodnego, powstałego u zbiegu Bugu i Narwi, by zapobiegać jakże częstym w tym miejscu powodziom.

Po półwieczu Zalew wrósł w mazowiecki krajobraz i mało kto pamięta, że na jego dnie są resztki domostw kilku wsi, które za kolejne kilkadziesiąt (lub raczej kilkaset) lat będą penetrować podwodni archeolodzy, ciesząc się ze znalezisk takich jak żelazny pług czy pospolita motyka. Teraz jednak Zalew to królestwo żeglarzy, kajakarzy, ale przede wszystkim wędkarzy i zawodowych rybaków. A wokół zbiornika rozlokowane są liczne restauracje, w których – co chyba jasne – królują ryby. Ryby z Zalewu.OLYMPUS DIGITAL CAMERATa książka, jak wspomniałem, jest napisana dla mnie z kilku powodów: po pierwsze, od niemal 40 lat mieszkam we wsi leżącej na krańcu Zalewu czy raczej w miejscu, w którym Narew przekształca się w wielkie jezioro. Po drugie, łowię, a potem smażę, piekę lub gotuję zalewowe ryby. Już te dwa wymienione argumenty powinny być wystarczające dla tej uzurpacji.

Dopuszczam jednak myśl, a nawet ją gorąco popieram, że dzieło to powinno trafić w ręce wszystkich miłośników polskiej kuchni, która od wieków słynęła właśnie z ryb. Potwierdzają to wybitni mistrzowie kuchni, którzy dzielą się z czytelnikami swoimi fantastycznymi przepisami. Nie wymienię całej piętnastki, ale nie mogę pominąć tych mi najbliższych.

Sa wśród nich więc Agata Wojda polecająca sandacza z borowikami, Karol Okrasa szokujący smakoszy sumem na sianie z sosem oliwnym, Łukasz Pielak grillujący amura w liściach chrzanu, Witold Iwański namawiający wszystkich do smażonego okonia z kaszą gryczaną, rakami i skwarkami (to z repertuaru opisanej tu jakiś czas temu restauracji Aruana), Grześ Łapanowski polecający frytki ze skóry karpia z majonezem kolendrowym. Na koniec wymienię Włocha – szefa kuchni Chianti – Samuele Mariani, który łączy dwie kuchnie, włoską i polską, w jedną pyszną całość, proponując okonia w rosole z borowikami i ciecierzycą.

Ta świetna i pożyteczna książka ma też rozdział, w którym prezentuje portrety głównych ryb żyjących w Zalewie, a także uczy podstawowych technik ich sprawiania. To wprost bezcenne dla początkujących kucharzy.

Wydawcą „Ryby w Zalewie” jest Fundacja kryjąca się pod adresem www.bookamore.pl i tam należy zapewne się kierować, by stać się szczęśliwym właścicielem dzieła.