Gęś zamiast Nobla
Podejrzewam, że gęś może stanowić nagrodę równą – a może nawet cenniejszą – niż laury noblowskie. Przekonałem się o tym, czytając kolejną wspaniałą książkę Mariusza Urbanka, który opublikował szereg niebanalnych, arcyciekawych biografii wielkich ludzi: Wieniawy-Długoszowskiego, Tuwima, Brzechwy, Waldorffa, Kisielewskiego, Broniewskiego.
Tym razem Urbanek uraczył nas biografią zbiorową. W tomie zatytułowanym „Genialni. Lwowska szkoła matematyków” są – jakże krwiście zaprezentowane – sylwetki najwybitniejszych matematyków polskich (a nie waham się napisać, że i świata). Stefan Banach, Hugo Steinhaus, Stanisław Ulam, Stanisław Mazur, a także Kazimierz Bartel czy Leon Chwistek, także uczestniczący w życiu elitarnego nieformalnego klubu w lwowskiej Kawiarni Szkockiej to uczeni ocierający się o Nobla wielokrotnie.
Stawiane przez nich problemy (czy raczej problemata, jak woleli mówić) fascynowały matematyków francuskich, niemieckich, amerykańskich czy rosyjskich. Lwowscy „szkoci” prowadzili zapiski swych myśli na marmurowym blacie kawiarnianego stolika (nie wolno go było myć nawet po wyjściu uczonych, aż do momentu rozwiązania postawionego zadania), a potem w tzw. Księdze Szkockiej, czyli specjalnym zeszycie, który mimo zawieruchy wojennej i przechodzenia Lwowa na przemian przez okupację radziecka i niemiecką ocalał i jest dokumentem świadczącym o geniuszu autorów wpisów zajmujących jego strony.
Przedstawiając zadanie do rozwiązania, uczestnicy Kawiarni Szkockiej zaznaczali często, jaką nagrodę otrzyma autor rozwiązania. Najczęściej była to butelka doskonałego wina. Pewnego razu jednak nagrodą była żywa gęś. Problemat wpisano do Księgi Szkockiej na parę lat przed wybuchem II wojny światowej (Stanisław Mazur – 1936 r). Nagrodę zaś wręczono dopiero w 1972 roku, wówczas to bowiem problemat znalazł właściwe rozwiązanie. Pozostali przy życiu „Szkoci”, a i inni uczeni uważali, że gęś w niczym nie ustępuje milionom szwedzkich koron wypłacanych noblistom.
Biografie lwowskich geniuszy są pasjonującą lekturą. Żyli oni, a niektórzy ginęli, w jakże dramatycznych, ale przez to ciekawych czasach. Stanisław Ulam – znalazłszy się w USA, stał się współtwórcą pierwszej bomby atomowej, Hugo Steinhaus i Stanisław Banach – tworzyli powojenne życie naukowe we Wrocławiu. Inni zostali wykładowcami matematyki na najsłynniejszych uczelniach Wielkiej Brytanii, Francji, Stanów Zjednoczonych.
Legenda lwowskiej (wcale nie najlepszej) kawiarni stała się znana na całym świecie. I powołują się na zapiski z marmurowego blatu, a także z zeszytu zwanego Księgą Szkocką najwybitniejsze mózgi matematyczne – do dziś.
Tym razem w recenzji tej świetnej książki nie ma cytatu usprawiedliwiającego jej obecność na łamach blogu smakoszy. A wynika to z faktu, że lwowscy matematycy podczas swych spotkań pili na ogół tęgo, ale z zakąskami rzadko mieli do czynienia.
Komentarze
Nagroda Nobla z matematyki nie jest przyznawana niestety.
Pozdrawiam.
A ja nie o Lwowie,a o dzisiejszej Warszawie.Oprócz iluminacji na Trakcie Królewskim,
które już były prezentowane na blogu chciałam zachęcić do świątecznego spaceru po Łazienkach:aleja od ul.Gagarina do Agrykoli prezentuje się o zmroku przepięknie:
https://www.google.pl/search?q=iluminacje+w+%C5%81azienkach&rlz=1C2LDJZ_enPL503PL528&biw=1600&bih=791&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=kx-hVND6AcHBUuWehJgO&ved=0CDgQsAQ
A gdyby ktoś miał przez przypadek jakąś luźną gotówkę do zagospodarowania 😉
to zamiast żywej gęsi może sobie zaordynować:
http://www.vipdelikatesy.pl/terriny-pasztety/247-rougie-foie-gras-z-gesi-z-truflami-trapez-420g.html
Kocham M. Urbanka miłością wielką, a Kawiarnię Szkocką (razem z matematykami i lekarzami) mam świetnie opisaną w książce od Gospodarza otrzymanej „Knajpy Lwowa”. Czym się różni dobra biografia, od skopanej biografii, mam czarno na białym, bo w prezencie gwiazdkowym dostałam „Taniego drania” czyli wywiad – rzekę z Wiesławem Michnikowskim, spisanym przez syna, Marcina. Po raz kolejny okazało się, że wywiad jest trudną sztuką dziennikarską. Mam porównanie – „Rodzina” M. Jaruzelskiej i tego nieszczęsnego Michnikowskiego. Niby jest wszystko, co trzeba – fascynujący, błyskotliwy rozmówca, bogate archiwum, „wywiadowca” posługujący się dobrą polszczyzną – a całość drętwa, jak niedojrzała pigwa I jest to wina Marcina M. Gdyby ktoś sięgnął po tę pozycję, niech nie czyta pytań do domowego bóstwa, bo straci przyjemność czytania.
Danuśka – jak tylko totek zacznie ołacić za marzenia, skorzystam natychmiast.
dzień dobry …
po kłopotach z logowaniem i pomocy ze strony Polityki jestem tu ponownie …
Pyro życzenia poszły pocztą ale ściskam Cię urodzinowo jeszcze raz … 🙂
Jolinkowi, Barbarze i innym jeszcze raz – dziękuję pięknie.
Danuśko – kupuję natychmiast, nie dla zawartości puszki tylko łasa jestem na ten bon lojalnościowy za 1,70. Twórca tej nagrody miał duże poczucie humoru.
Właśnie wróciłam z obchodów świątecznych i dorwałam się do mojego laptopa – dlatego mogę złożyć Kochanemu Blogowisku wszystkiego najlepszego poświątecznego. /wychodząc z założenia, że życzeń nigdy za wiele/
Danuska, u nas 26 – 12 le foie gras byl juz o 50 % tanszy. Dla przypomnienia to we Francji jest tylko jeden dzien swiateczny tzn 25 – 12. W nocy bylo u mnie – 7 C. Teraz jest piekna pogoda i wybieramy sie nad Atlantyk aby pospacerowac.
elap taki spacer to pomarzyć … 🙂
trochę wkurza jak człowiek się wpisać nie może a chce coś skomentować … no i trudno … blog Piotra traci trochę wpisów przez technikę bo niektóre komentarze stają się nieaktualne … 🙁
Krzychu Twoje szczęście wlazło mi na biurko …. 😀
O Kawiarni Szkockiej wspominają przewodnicy lwowscy uczestnikom polskich wycieczek. Czy współcześni lwowianie znają ten fragment historii miasta ? – nie wiadomo.
” Knajpy Lwowa” też zwiedziłam na kartach książki. Ciekawy opis dawnych obyczajów lwowskich.
Pyro,
oglądałam w telewizji rozmowę z młodszym Michnikowskim i byłam ciekawa opinii o książce. Szkoda, że nie bardzo to wyszło.
Krysiude,
też zwróciłam uwagę na ten bonus. 🙂
Dziś na obiad smażę naleśniki z syropem klonowym. Ten syrop to jeden ze świątecznych upominków kulinarnych.
Elap,
Atlantyku zazdrościmy, temperatury nie, bo taka sama jest u nas. W dzień trochę cieplej. I śniegu po troszeczku przybywa. Bardzo ładna zima.
Cena tych fla grasów jest rzeczywiście porażająca zatem też nie planuję ich podawać na sylwestrową kolację.Mam natomiast w zamrażarce udziec jagnięcy od Żaby i onże wyląduje pojutrze w piekarniku 🙂
U nas wśród gwiazdkowych prezentów znalazły się między innymi nalewki kuzynki Magdy:
anyżkowo-rodzynkowa,imbirowo-miodowa oraz rozmarynowa.
Niezwykle cenny podarunek na zimowe wieczory 🙂
Czytam właśnie „Zapomniane słowa” (dostałam od Gwiazdora, więc byłam chyba grzeczna przez cały rok 🙂 ).
Bardzo ciekawa lektura.
Kolędnicy 😉 http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/199559/af489146ba73a8251c7e0aecbfffff3b/
takie cudeńka na Sylwestra …
http://odczarujgary.pl/koszyczki-z-ciasta-brick-z-serkiem-awokado-i-wedzonym-lososiem-2/
o cieście brick pierwszy raz słyszę i czytam ….
Mądry Gwiazdor, czy może Mikołaj, przyniósł mi trzytomowe wydanie Kronik Tygodniowych Słonimskiego. Miałam stare wydanie jednotomowe, ale mi rąbnięto brutalnie. Nader smaczna lektura. Zapomniane słowa zamówiłam sama i już pełzną.
Amatorom fuagrasów gorąco polecam to:
http://alma24.pl/produkt/342797854/pasztet-z-gesi–kaczki-i-trufli
Zaprawdę, będzie mi wdzięczen, kto zakupi! Danuśko, spróbuj koniecznie i powiedz, co Ty na to!
Naszła mnie ochota na chleb z ziaren o patetycznej nazwie ” chleb zmieniający życie” z blogu ” Sprawdzona kuchnia”, o którym kiedyś wspomniał Krzych. Raz już go piekłam i bardzo mi smakował. Problem w tym, że tylko ja go jem, więc trwa to długo. Tym razem eksperymentalnie część zamrożę. Gdyby ktoś chciał , to przepis jest tutaj : http://sprawdzonakuchnia.pl/chleb-zmieniajacy-zycie/
Złote myśli Zofii Stryjeńskiej 🙂 :
„SYLWESTRA przepędzę samotnie.
Miło jest pobyć z kimś inteligentnym.
– Zocha…”
„Oho, już widzę, że wymoczek z cyniczną facjatą i okiem wygotowanego łososia szykuje mi się na zięcia.
– Zocha”
„Drżę na myśl o wieczornym obżerando.
– Zocha”
Czekam na książkę.
Jolinku-to tajemnicze ciasto brick to po prostu ciasto filo,o którym nie tak dawno tu rozmawialiśmy 🙂
Nisiu-zamówię i dam znać !
Danuśka, to nie to samo ciasto, brick/brik to ciasto o rodowodzie arabskim.
http://www.kuchnianadatlantykiem.com/2007/03/tunezyjskie-nadziewane-trjkty-czyli.html
Małgosiu,to prawda filo ma rodowód grecki,a brick arabski,ale obydwa ciasta wyglądają i smakują bardzo podobnie,są cienkie jak arkusz pergaminu i służą jako opakowanie
różnych farszów.W Tunezji jednym z bardzo smacznych dań smażonych prawie na każdym rogu ulicy jest brick z jajkiem.Danie to wymaga umiejętnego jedzenia tak,by jajko nie wypływało nam na brodę,ani tym bardziej na ubranie 😉
https://www.youtube.com/watch?v=ZbHLoEvld2o
Podobno to danie z jajkiem daje się kandydatowi na męża i musi go tak zjeść, żeby zawartość nie wypłynęła. Tym co nie spodobają się rodzinie podaje się jajo bardzo płynne 🙂
Krystyno,
my kupujemy chleb polski, świeży – a że dostawa jest raz w tygodniu, więc bierzemy kilka kromek na spożycie, resztę zamrażamy.
Codziennie wyjmujemy tyle kromek, ile nam potrzeba – chleb jest pokrojony na mniej więcej centymetrowe kromki, które łatwo się oddzielają.
Myślę, że śmiało możesz zamrozić, tylko pokrój w kromki i koniecznie włóż do worka foliowego, najlepszy byłby taki bardziej „dopasowany”.
Kromki rozmrażają się szybko i równo, a gdybyś zamroziła pół bochenka, to rozmrażałby się nierówno i długo.
Mój Gwiazdor przyniósł mi trzy pozycje : Michnikowskiego, o którym pisałam rano (sam Michnikowski cudny, syn poprawny, jak ułan na widecie) wielką autobiografię Modzelewskiego i autobiografię Róży Thun. I o tej ostatniej kilka zdań: o ile ostatnia część książki (obejmująca jakieś 20 lat życia urzędnika UE, a potem europosła) jest pełna urzędowego i osobistego entuzjazmu i jest dla mnie absolutnie zrozumiała – także w warstwie psychologicznej, o tyle opis dzieciństwa, młodości, rodziny, koneksji i środowiska, to ja czytam jak political fiction. Nie dlatego, żebym wietrzyła tam fałsz, pozę, czy szpan – wprost przeciwnie – widać próby złagodzenia pewnych okoliczności, czy osób. To jest dla mnie opowieść o innym kraju, innym świecie, kompletnie różnym od mojego, jakbyśmy nie żyły w tym samym kraju, w tym samym czasie. Pani Róża urodziła się w 1954-tym roku, czyli jest w wieku większości pt Blogowiczów. Taki Kraków mógł zapamiętać Cichal, chociaż nie sądzę, żeby był z tych samych kręgów towarzyskich; może zbliżonych, ale nie tych samych. I teraz dopiero rozumiem, dlaczego niektórzy wspominając PRL, wspominają kraj nieznany mnie osobiście. Oni nie kłamią, oni tak to widzieli. Środowisko bz-tów (byłych ziemian) z miłością wspominane przez p. Różę, krewni w Almanachu Gotajskim, przy dworach monarszych i wśród prałatów rzymskich, koneksje w połowie Europy, „służba ludowi” etc. Dzieci i młodzież chronione przed komuszymi wpływami, żyjąca i ucząca się we własnych kręgach rówieśniczych – cóż mogli mieć wspólnego ze mną? Jeden z języków, jakim mówili w domu – j.polski? To w sumie niewiele. Potem festiwal Solidarności i wtedy znów zaczynam łapać kontekst, bo tamten kraj był mi już znany. Bardzo szanuję p. Różę, żałuję, że nie cała katolicka klasa polityczna jest tego poziomu, ale nie jest to kobieta z mojej bajki.
Alicjo,
zwykły czy razowy chleb zamrażam od dawna, ale ten chleb, który właśnie upiekłam składa się z ziaren słonecznika, siemienia lnianego i płatków owsianych. Spoiwem jest zmielone siemię lniane. Nie ma w nim mąki, drożdży ani innych środków spulchniających. Ile ciasta włożę do foremki, tyle wyjmę po upieczeniu. Ale myślę, że i taki wypiek można zamrozić.
https://www.youtube.com/watch?v=3zrSoHgAAWo
Krystyna,
pewnie, że tak, najwyżej będzie się dłużej rozmrażało. Ja bym to piekła w niedużych foremkach aluminiowych niby jednorazowego użytku, ale po wyjęciu wystygniętego chleba można je używać niejeden raz.
Ja też kocham Mariusza Urbanka, mam jego Waldorffa, Broniewskiego i Brzechwę.
A pod choinkę były Karaiby, rzecz nie do pogardzenia 🙂
Alicjo – godne zazdrości.
Mróz
Srebrzysty księżyc z lodu wycięty
I wicher mroźny wieje ozonem.
Gwiazdami świeci niebo jak szronem,
Śmieciarz na wozie wiezie diamenty.
Wszystko jest śniegiem, lodem, kryształem,
Szumi po mieście, huczy noc wietrzna.
Jak zmarzła fala lśni Droga Mleczna
Na niebie szklistem, znieruchomiałem.
Ucichło miasto. W śnie białym tonie,
Oczy ma z lodu, usta z kamienia.
Cóż znaczą nasze wątłe westchnienia,
Ciepłe oddechy, gorące dłonie?
Nie przeniknie krzyk nawet do miasta.
Drżących ust słowo żywe, gorące,
Tężeje w liście szronem świecące
Jak zwierzokrzew na szybie wyrasta
Antoni Słonimski
No właśnie. I kto by pomyślał, że miał tak straszliwie cięty język…