Złote myśli wielkiego Francuza
Wielokrotnie sięgałem po cytaty z jego mądrej i pięknej książki. Nie przejąłem się też tym, że młodzi i modni dziś krytycy kulinarni (o dziwo zajmujący się też zawodowo literaturą) odsądzają go od czci i wiary nazywając grafomanem. Kładę to na karb ich młodości i jakże często popełnianego błędu ahistoryzmu. Nie można bowiem przykładać dzisiejszych miar krytycznych do tekstów pisanych ponad 200 lat temu.
W dziełku Savarina znajduję nie tylko radość życia, opis obyczajów (nie tylko kulinarnych), historię rodzącej się nowoczesnej gastronomii ale także całkiem jeszcze aktualne myśli filozoficzne. I po te ostatnie chcę właśnie sięgnąć do świetnego tłumaczenia Joanny Guze, która korzystała z wyboru (skróconego) dokonanego przez Wacława Zawadzkiego. Książkę wielokrotnie wznawiał PIW ku radości prawdziwych smakoszy.
Aforyzmy Anthelme Brillat-Savarin mające służyć za prolegomena do jego dzieła oraz za wieczyste podwaliny dla nauki
1
Świat bez życia jest niczym, a odżywia się wszystko, co żyje.
2
Zwierzęta się wypasają; człowiek je; ale umie jeść tylko człowiek inteligentny.
3
Losy narodów zależą od ich sposobu odżywiania się.
4
Powiedz mi, co jesz, a powiem ci, kim jesteś.
5
Stwórca każąc człowiekowi jeść, aby mógł żyć, za zachętę dał mu apetyt, a za nagrodę – przyjemność.
6
Smakoszostwo jest aktem naszej władzy sądzenia, którym przyznajemy pierwszeństwo temu, co naszemu smakowi miłe, nad tym, co nie ma tej zalety.
7
Rozkosze stołu są przywilejem każdego wieku, każdej kondycji, każdego kraju, każdego dnia; mogą być w zgodzie z wszelką przyjemnością i one na ostatek są nam pociechą po utracie innych.
8
Stół to miejsce jedyne, gdzie człowiek nigdy nie zazna nudy przez pierwszą godzinę.
9
Odkrycie nowego dania większym jest szczęściem dla ludzkości niż odkrycie nowej gwiazdy.
10
Ci, co się obżerają albo upijają, nie umieją ani jeść, ani pić.
11
Porządek potraw idzie od najbardziej sycących do najbardziej lekkich.
12
Porządek napojów od najbardziej łagodnych do najmocniejszych i największego bukietu.
13
Herezją jest sądzić, że nie należy zmieniać win; język się nasyca; po trzecim kieliszku najlepsze wino nie ma smaku.
14
Deser bez sera jest jak piękna kobieta bez oka.
15
Można zostać kucharzem, ale człowiek rodzi się pasztetnikiem.
16
Najbardziej nieodzowną zaletą kucharza jest punktualność; powinna ona być również zaletą gościa.
17
Zbyt długie czekanie na spóźniającego się biesiadnika jest brakiem względów dla już obecnych.
18
Ten, co podejmuje przyjaciół, a nie zatroszczył się o posiłek, który zostanie im podany, jest niegodzien posiadania przyjaciół.
19
Pani domu powinna zawsze się upewnić, że kawa jest wyborna; pan domu -że likiery są najpierwszej jakości.
20
Zaprosić kogoś – znaczy mieć na względzie jego szczęście przez cały czas, gdy jest pod naszym dachem.
Komentarze
Bardzo mi się punkt 19ty podoba.
Jak uważa część kobiet, są trzy rzeczy na świecie, które powinny być bogate(bogate w smak też:) , a są to, kawa, czekolada i mężczyźni 😉
Coffee, chocolate and men should be rich chyba oddaje to lepiej, niż tłumaczenie.
A mnie najbliższe są te punkty:
10. Ci, co się obżerają albo upijają, nie umieją ani jeść, ani pić.
Do tego dodałabym, że po posiłku dobrze jest czuć leciuteńki niedosyt, a na przyjęcie nie należy iść całkiem głodnym. Wyniosłam to z dzieciństwa i sprawdza się.
16. Najbardziej nieodzowną zaletą kucharza jest punktualność; powinna ona być również zaletą gościa.
W ogóle jestem maniaczką punktualności i spóźnialscy mają u mnie przechlapane, więc każde opiewanie punktualności robi mi dobrze.
19. Pani domu powinna zawsze się upewnić, że kawa jest wyborna; pan domu -że likiery są najpierwszej jakości.
Kawa to mój ulubiony napój, gęsta, esencjonalna. Naparstki espresso bez cukru. Wciąż szukam ideału, najlepszą pijałam w Portugalii, ale nie mogę trafić na podobna, więc zadowalam się Illy.
Wśród wszystkich myśli Savarina za najważniejszą uznałabym chyba 10 – tę o nadmiarze. Umiar zawsze był gwarantem dobrego smaku.
zgadzam sie, ze spora czesc tych mysli jest nadal akualna w europie, oczywiscie nie w calej, pewne jej rejony nalezy wykluczyc a raczej z tego co tu czytam same sie wykluczaja. ale zupelnie inaczej jest w afryce. tam na przyklad ideal kobiety zaczyna sie od 80-sieciu kilogramow w gore i konczy sie gdzies nie wiadomo gdzie. z wlasnych obserwacji przychodza mi do glowy dwa uzasadnienia upodoban do klasycznej figury hipopotama z river nil. ta pierwsza slysza najczesciej ponadgabarytowe turystki od swoich smuklych ” przewodnikow ” 😆 powtarzajacych: sadelko jest seksy, bo seks i zmyslowosc idzie w parze. a zatem kto potrafi duzo przy stole ten ma duzo sily w lozku. uklad liczb 90 – 60 – 90 jest dla nich bez znaczenia, oni patrza na kobiete globalnie.
inne uzasadnienie ktore czesto sie slyszy na czarnym ladzie to to, ze cieniasy to nie chudzielce lecz niedozywieni. to nie jest zyciowa coolowatosc lecz pospolita biedota. dlatego figura hipopotama jest symbolem kasy, szczescia i sukcesu. XXXXL panienki musza miec zawsze w domku cos do zarcia. w koncu, sadelko pochodzi od sadelka 😆
i gdyby nie sasiad francis pozostalbym przy tych dwoch wynikach obserwacji. nie wiem tylko, czy to co mowi, odnosi sie do wszystkich mezczyzn w afryce. mianowicie on uwaza, ze afrykanie uwielbiaja hipopotamy, poniewaz sa silniejsze od tych 90 – 60 – 90. one potrafia wiecej dzwigac i sa znacznie lepsze w polu z motyka. pracuja znacznie lepiej i dluzej 🙁
nie mam pojecia czy sasiad ma racje. moge jedynie sadzic iz afrykanie nie maja mysli zlotych lecz czarne.
Do przyrządzenia dobrej sałaty potrzeba 5 osób
1. Skąpca, który będzie kapał octem
2. Utracjusza, który będzie lał oliwę
3. Mędrca, który zbierze właściwe zioła
4. Szaleńca, który wszystko wymiesza
5. Artysty, który tę sałatę poda
😉
Po zastanowieniu zaczynam rozumieć strategię Larousse’a G. we wczorajszej sprawie.
Trochę niewygodnie bowiem jest pisać o jakimś produkcie wspominając , że swego czasu ścięło się autorkę promocyjnego sloganu tego towaru:
Nie mają chleba? Niech jedzą rogaliki!
20 – kwintesencja biesiady i nie tylko…
Ad.4 Za szaleńca robi u nas Małżonka, w słoiczku po kaparach/oliwkach(wąski a wysoki) wszystko co Skąpiec wraz z Utracjuszem(tu 1:3) i Mędrcem uradzili, kilka razy wstrząśnie i gotowe.
Ad.5 Najlepiej ręcami udrapować 😉
Maria Antonina chyba mówiła o brioszkach 😉
Krzychu, MA była z Wiednia, a poza tym… HISTORYJKI są dozwolone 😉
Ręcami, nie ręcami – ale co artysta to artysta 😎
A niechby sobie była i z Timbuktu, zdaje się, że i tak słów jej przypisywanych nie wypowiedziała.
Ale skoro o historyjkach mowa, o ile uboższa byłaby nasza przeszłość, gdybyśmy musieli ograniczać się w naszych wspomnieniach jedynie do tego co się naprawdę wydarzyło, prawda?
ręcami
Krzychu, wiesz chyba, że najlepiej udają się żarty, gdy można założyć, że towarzystwo zna konwencję, kontekst i inne okoliczności łagodzące 😉
Jestem tu od niedawna, ale jak wczoraj ktoś zauważył, tutejsze zacne grono odstaje nieco od średniej krajowej, więc zakładam, ze jak kto konwencji nie zna, to albo dopyta, albo sam poszuka.
Chcecie rozmawiać o historii Panowie? 🙄 Nie ma sprawy, może być i o historii ❗
Kiedy Kara Mustafa, wielki mistrz Krzyżaków, szedł z licznemi zastępy przez Alpy na Kraków, do obrony swych posad zawsze będąc skory, pobił go pod Grunwaldem król Stefan Batory. I bitny, nieugięty, twardy jak opoka, zabrawszy z innym łupem chorągiew proroka, gonił przez godzin dziesięć w całym pędzie koni, uciekających wrogów aż do Macedonji.
Tam królowa Pompadur, pani wielkiej cnoty, bawiła go w stolicy przez cztery soboty, a syn jej bohaterski, Aleksander Wielki, darował mu do zbroi dwie złote pętelki.
http://www.muzarp.poznan.pl/dzialalnosc-naukowa/dzialy/dzial-dokumentacji-i-informacji-naukowej/perly-z-lamusa/perla-13-kiedy-kara-mustafa-czyli-bigos-historyczny/
Zgodnie z konwencją? Wy mi lepiej powiedzcie czym zastąpić świeże owoce w torciku Pavlowej? Mam białka, dotąd nie piekłam tego deseru. Jak długo to – to w piekarniku i w jakiej temperaturze? Dodyspozycji mam lekko zesmażone wiśnie drylowane, owoce z nalewów alkoholowych i bakalie. Czekam na dobre rady.
Krzychu,
kupuję ogórkowe węże w robalach, cudne 😆
Ale dlaczego od razu wyśmiewać „kogoś, który mięsza zdarzenia historyczne”? Żeby uciekł, bojaźnią przejęty? I bloga na łup wydał pogańcom? 😉
Oooo, sorry, węże były od Tobermory’ego 😳
Krzychu, i o to chodzi. A nie o historię.
Czasami więc żarty wychodzą, a czasami – nie.
Skoro historycznie, to ja o całkiem niedawnej historii, na której pewnie wielu z nas się wychowało.
Dzisiaj rocznica śmierci Agnieszki O.
Jagoda, węże nie moje, a Tobermora to sprawka
Znaczy się nie wydawać na łup, tylko trwać 😉
O ile się orientuję, Larousse Gastronomique nie był pisany w konwencji Kara Mustafy 😉
Się pokajałam, ale robactwo kojarzyło mi się azjatycko 😉
Moja ulubiona:
http://www.tekstowo.pl/piosenka,magda_umer,oczy_tej_malej.html
Sformulowania Brillat-Savarin wydaja sie byc ponadczasowe. Gdybym miala wybierac, to bylby chyba 20. Rownie wazny dla zapraszajacego jak i dla goscia. Oczywista oczywistosc 🙂
bjk, białka przed ubiciem w temperaturze pokojowej.
pavlova ma brzydki nawyk pękania i opadania po otwarciu piekarnika.
Zawsze można wypelnić bitą śmietaną 😉
Sugerowałbym te pół-konfitury z wiśni
W 140 st Celsjusza piec około godziny, wyłączyć i lekko uchylic piekarnik, do wystygnięcia
o bezach oczywiście było do Pyry 🙂
-14C, melonowy (kulinarnie!) wschód słońca. Ślicznie, ślicznie, ale mi się już znudziło 👿
Pyro,
ja bym te wiśnie z nastawu, zakładając, że dzieci nie będą pavlowej jadły 😉
Alicja, na Twoje mrozy mam dziś gorące azjatyckie coś, tylko czekam, aż Małżonka wróci ze zdjęciami, tekst już mam 🙂
Z racji, żem tu od niedawna, to nie wiem, czy Twój nick to imię, czy jak u ŚP. Joanny Ch. jesteś Alicją-przyjaciółką z Kanady(tamta była z Danii, ale kto by tam patrzył na drobiazgi), ale ponieważ każdego dnia zaczynasz od wskazań termometru, to postanowiłem się przymilić i coś na rozgrzewkę podać 🙂
Pyro, nie mam pewności, czy primabaleriny opychały się bezami z bitą śmietaną, ale to jest jedyny z tortów, który lubię. Bo robię różniste dla innych, ale tylko ten chętnie zjadam 🙂 Dlaczego chcesz zastąpić świeże owoce? Z nimi najlepszy, wg mnie z poziomkami, teraz ich nie ma, ale są truskawki, jagody i inne. Jeśli surowizna nie może być, to może puszkowe owoce, brzoskwinie np. Bakalii nie dawałabym, ale wiśnie z nalewki dobrze odsączone jak najbardziej.
Temp. około 140 – 150 stopni przez godzinę, później nie wyjmuj bezy, niech dochodzi w stygnącym piekarniku.
Pyro – ja dałabym owoce z nalewu. Dodadzą charakteru. A o wykonaniu , poczytaj w googlu. To jest zródło wszelkiej porady.
Pyro
Małgosia W na „Białe Szaleństwo” u Danuśki przyniosła przepyszną Pavlovą
Podała mi przepis.
PAVLOVA NEMO
4 białka + szczypta soli – ubić na sztywno
175 g cukru pudru – dodawać po trochu i ubijać, aż masa będzie błyszcząca, albo drobnego cukru
1 łyżeczka octu
1 łyżeczka skrobi kukurydzianej
1 łyżeczka cukru waniliowego
dodać do ubijanej masy.
Piec, 30 minut przy 140 st. potem przez godzinę w 100 st, potem wyłączyłam piekarnik i z pół godziny później wyjęłam z pieca.
Na to bita śmietana i owoce.
Na gotową bezę najpierw bita śmietana (bez cukru), na to owoce wedle uznania (truskawki, kiwi, marakuja etc. najlepiej kwaskowate) i gotowe.
Sama nie miałam okazji jeszcze wypróbować.
Małgosia podała z marakują i pitają ,potem udekorowałyśmy jeszcze mandarynkami
Według przepisu z Nowej Zelandii należy włączyć piec i nastawić go na 150°C. Białka (4) ubić ze szczyptą soli na sztywno. Powoli dodawać cukier (castor czyli b. drobny, ale może być też puder) 200 g – ubijać, aż masa nabierze połysku, a cukier dokładnie się rozpuści. Dodać po łyżeczce octu i mączki skrobiowej oraz esencji waniliowej. Dokładnie wymieszać i rozsmarować w formie koła na blasze wysłanej papierem. Masa nie powinna dotykać brzegów blachy. Wstawić do pieca, obniżyć temperaturę do 140 st. i piec 15 minut. Obniżyć do 120 i piec jeszcze przez godzinę i kwadrans. Zostawić w piecu do całkowitego ostygnięcia (np. przez noc). Nic nie opadnie.
W międzyczasie pójść do sklepu i nabyć świeże (miękkie) kiwi lub truskawki, marakuję albo mieszane jagody, a owoce z nalewki itp. zachować do keksów lub innych celów.
Krzychu,
czekam na jakieś plusy dodatnie, jak się pojawią, przestanę notować minusy ujemne. Na razie nic nie widać na horyzoncie.
Nawiasem mówiąc, pogoda to ulubiony temat Kanadyjczyków. Zimą – bo zimno, jak widać z moich notowań, i śnieżno, co czasem pokazuję na zdjęciach. Latem jak w tropikach 🙄 więc też można ponarzekać. Wiosny i jesieni praktycznie nie ma. No dobra – maj i październik.
Tak jest – Alicja to moje imię jak najbardziej prawdziwe.
Już się napalam na tę foto-rozgrzewkę 🙂
Mnie podoba się myśl nr 9 😉
Za chwilę udaję się właśnie odkrywać nowe dania i smakować znakomitą,portugalską
kawę.Do usłyszenia za trochę !
Najważniejszy punkt 20 chyba, żeby wszystkim się podobało. 🙂
Do Pavlowej może też być klasycznie granat i maliny, a ze śmietaną bez dodatku cukru może być chyba niesłodkie? Ja robię zawsze z cukrem. I jeśli ma być na więcej osób to z większej ilości białek, bo 4 to taki mniejszy rozmiar.
Duże M, jeśli beza jest mocno słodka, to śmietanka może być tylko leciutko złamana łyżeczką cukru. Wiele też zależy od owoców, gdy mocno kwaśne, cukru trzeba trochę dołożyć, gdy miodnie słodkie – niekoniecznie.
Moja Pavlova jest z lekkiej bezy, a więc z nieprzesadnie dużą zawartością cukru, z lekko, minimalnie osłodzonej śmietanki i dużej ilości poziomek, najchętniej leśnych, a jeśli ich nie ma, to maliny i czarne jagody zwane w Małej Polszcze borówkami, lub maliny i jeżyny. Lubię ten zestaw kolorystyczny, poza smakowym: biała baza, czerwone i granatowe owoce.
Beza jest bardzo słodka, a śmietana i kwaskowate owoce powinny jej słodycz równoważyć.
Z 4 białek i pół litra śmietanki to jest deser dla co najmniej 6-8 osób. Najlepiej podawać po kilku godzinach od zrobienia, kiedy beza pod śmietaną zmięknie, nie kruszy się przy krojeniu, a całość daje się nabierać dużą łyżką
Tobermory, to, czy beza jest bardzo słodka, zależy od słodzącego 😉 Wolę mniej słodką (niż w przepisach), bo i bardziej taka mi smakuje i jest delikatniejsza, ale trzeba uważać, bo za bardzo redukując cukier można ją doprowadzić do stanu nieważkości.
Bjk, ja chyba nigdy nie jadłam bardzo słodkiej bezy, może dlatego nie wyobrażam sobie śmietany bez cukru. Inna sprawa, że również śmietana niezbyt słodka i w nieprzesadnej ilości. Tak jak piszesz lekko słodkie to wszystko. Najbardziej lubię z malinami i granatami a np. kiwi moim zdaniem niezbyt pasuje.
Dużę M, wg mnie kiwi też średnio, podobnie ananas. Najlepsze jagodowe, a poziomki górą. Ale co kto lubi. Podobnie z zawartością cukru (w cukrze).
Beza ze zbyt małą ilością cukru ma tendencję do wilgotnienia (pocenia się) i konsystencji sklejającej zęby gorzej niż niejedna mordoklejka.
Popularne szarlotki z zapiekaną pianką odstraszają mnie właśnie tymi „łzami” na powierzchni i rozlazłą ciągliwością 🙁 Dostaję takie u moich ciotek oglądających jakieś programy kulinarne 🙄
Nie, nie. Wilgotnienie zależy od pieczenia, a nie cukru, imho. Robię mniej słodkie bezy, niż przepisowe 2 x tyle cukru, ile białek, ale za to je solidnie suszę, dużej, niż w przepisach.
Nie ciapią się, są bardzo lekkie i delikatne i tutaj należy uważać, by nie przesadzić z tą delikatnością.
Gumowatość PT Twoich ciotek moim zdaniem nie bierze się z ilości cukru, a z za szybkiego wyjęcia z pieca.
Tbrmr, ale mogę się mylić, nie jestem cukierniczką, tylko wieki pieczenia bez mam za sobą i robię to na oko. To jedyne ciasto (?), które mi smakuje, więc najczęściej robię. A z żółtek semifreddo 🙂
Chyba że tak.
W każdym razie staram się tych wypieków zanadto nie chwalić, bo zapamiętują i mówią: zrobiłam specjalnie, bo tak ci ostatnio smakowało 😀
Ciotki dają żółtka do kruchego ciasta pod jabłka, a na wierzch te białka, brrr 🙁
Jesteście kochani in corpore. Jutro wieczorem upiekę, a w niedziele rano napcham śmietaną. Jutro też upiekę keks Krystyny – czyli jedno z ulubionych ciast mojej rodziny. W niedziele przychodzi wnuczka z rodziną, a w jej składzie dwa potwory ciasteczkowe : Igor i jego Tato. Nadia chyba jeszcze ciastek nie jada – dobiega za miesiąc 1 roku życia.
Mam starszych znajomych, z którymi rzadko się widujemy. Kiedy już to nastąpi, zawsze od progu słyszę: na waszą cześć kupiłam pyszny dakłas od S*** *) i drętwieję, bo niewiele jest rzeczy dla mnie straszniejszych, niż „pyszne dakłasy od S.***”. A potem zamiast konwersować, dumam, że to jakoś trzeba będzie zjeść, by gospodarzom nie robić przykrości. Pewnie podobnie masz Tobermory z PT ciotkami.
___
*) S*** (chyba nie powinnam pisać całego nazwiska?) cukiernik, którego wyroby uchodzą w Poznaniu i Bydgoszczy za doskonałe.
Bejotko – w Poznaniu zawsze były dobre ciastka, nawet w PRL-u ale nie z tej firmy. Może i ma „nazwisko” ale nie, dziękuję. I naprawdę nigdy nie słyszałam o ciastkach, o których piszesz. Co to jest?
Pewien znany austriacki psychoterapeuta i filozof wydał kiedyś książkę pt. „Jak być nieszczęśliwym”. Jest tam rozdział o tym, jak trudno jest poniewczasie poinformować bliską osobę, że się czegoś nie lubi, skoro przez całe lata (heroicznie) sprawiało się wrażenie, że jest przeciwnie. Tak czy siak, nie obejdzie się bez zranienia uczuć 🙁 Najlepiej by było w porę ustrzec się wysyłania niewłaściwych sygnałów. Ale to jest sztuka 🙄
To jest Dacquoise, tort bezowy, zajrzyj kiedyś do cukierni S. Prawdziwy różni się od tego od S., jest rodem z Francji, dla mnie zbyt słodki, bakalie i bezy to przesada, ale dla wielbicieli słodyczy atrakcyjny.
Tobermory, z bliskimi nie kłopot, tu się wali kawą o ławę i wszystko wiadomo, kłopot czasem bywa z dalszymi i szacownymi.
bjk,
ja odmawiam, nawet jak „specjalnie dla ciebie”, przecież ja się nie prosiłam. Co innego, która Pyra pyta, czy przygtować dla mnie golonkę 😉
W Polsce wszyscy chcą ugościć człowieka, jak się w ciągu dnia odwiedzi ze 3 chałupy, to można umrzeć z przejedzenia 🙄 Na szczęście od lat biegam po tych samych chałupach i już mnie znają, pytają, czy robić wielkie żarcie, czy coś na ząb. W trzech chałupach coś na ząb wystarczy na cały dzień 🙂
Punkt 7 złotych myśli Brillat-Savarina – owszem, rozkosze stołu mogą być przyjemnością, dopóki nam gospodarze nie wpychają jadła jak tucznej gęsi, szantażując owym „specjalnie dla ciebie…”
Tutaj to jest normalne – odmawiasz, czyli masz jakiś powód, chcesz to wyjawiasz, że jesteś cukrzykiem, bezglutenowcem, alergikiem, albo nie wyjawiasz, nikt się nie czuje urażony.
Ja jem właściwie wszystko, tylko do momentu, kiedy zaspokoję głód. Więcej mi nie wchodzi.
dakłas bydgoski
Alicjo, jeśli to są ludzie dużo starsi, właściwie zżyci bardziej z pokoleniem rodziców, znają mnie od dziecka i wiedzą, że mam strusi żołądek, a cholesterol nastolatki, to po prostu trza być twardzielem i zjeść kawałeczek, skoro to wystawało się w kolejkach specjalnie dla mnie. Raz na rok da się radę 🙂
(Niby też wiedzą, że ze słodyczy to korniszonka najchętniej…)
*nie „która Pyra” tylko „kiedy Pyra” 😳
bjk, z bliskimi jest ten kłopot, że walenie kawy na ławę po niewczasie budzi problemy typu „a więc mnie już nie kochasz!”
Tyle lat jadłeś te płatki, więc dbałam, aby zawsze był zapas!
A on myślał: jeszcze tylko to opakowanie i jej powiem…
W końcu prościej wychodzi – udusić 😎
bjk,
ja już też jestem starsza osoba 😉
Alicjo. Ja też jestem starsza. Ale zdarzają się na tym dziwnym świecie jeszcze starsi od nas 🙂
Alicjo i wszyscy zmarznięci- tak jak obiecałem foto-rozgrzewka 🙂
Zdarzają się. Ale ja sobie rezerwuję prawo odmawiania. Nie tyle tego, co jest serwowane, ile odmawiania „a może jeszcze tego, a może sosiku, a może…”.
Nawet nie wymyślam, że lekarz mi zabronił czy co tam. Po prostu – więcej już nie mogę. Starsi ludzie nie są głupi, rozumieją taki komunikat. Proponują dokładkę na wypadek, gdyby osoba chciała więcej, a sama nie sięgnie. Ja też proponuję, ale nie zmuszam.
Takich sytuacji dokładkowych to ja w ogóle nie biorę pod uwagę. Nie, bo nie – i nikt nie wmusza, ani nie docieka.
jutro wyprawa do Sokcho, może też do strefy zmilitaryzowanej, żegnam się więc in corpore, i miłego dnia, komu się tam kończy, a komu zaczyna.
Z cukierni Sowy ( jak rozumiem o to chodzi bjk) jadłam wyłącznie kilka tortów i wszystkie były fantastycznie dobre lub dobre. 🙂 Jest to jedna z lepszych cukierni wg mnie, bo te mniejsze jednak przeważnie mają ciasta w starym stylu, z toną tłustych kremów, galaretek, owoców, ogólnie wszystkim naraz. W Łodzi Hortex robi też bardzo dobre. Jak sądzę „dakłasy” też chętnie bym zjadła bo bezy jadam w każdej postaci. 🙂
Krzychu, jak wejdziesz w jakis tunel to nie idz na polnoc. Zawroc. Zabierz ze soba latarke i kompas. Jak spotkasz w tunelu kogos z karabinem w za krotkich spodniach, powiedz: anyog haseyo, kamsa hamnida, annyong hi kaseyo i lec, lec na glowe na szyje do najblizszego wyjscia.
Milego zwiedzania.
Tylko nie mów: Nae hoebuhkeurapeuteuneun changuhro kadeuk cha isseyo
yyc, dzięki za radę! i mniej więcej tyle umiem już powiedzieć 😉
w gruncie rzeczy jedziemy tam z tego powodu bo ponoć tam jest niezłe, a tunele mogą poczekać 😉
Tobermory, nie lecę tam poduszkowcem 🙂
Czy to z morza czy z budy?Jesli z budy od razu zaznacze, ze nie mam nic przeciwko probowaniu roznych rzeczy choc sam nie mialem okazji sprobowac psiego miesa. Kiedys bylo popularne na Polinezji, ale to stare czasy kpt. Cooka, ktory porownywal do dobrej baraniny (ale oni wtedy wszystko do baraniny porownywali, teraz do kurczaka) 🙂
z morza i żadne czary mary, tylko ojingo sundae, czyli kaszanka w tubie kałamarnicy, potem krojona w plastry i smażona.
Pamiętasz pewnie z koreańskich bud z jedzeniem „zwykłe” sundae, czyli makaron ryżowy z krwią, we flaku wieprzowym, w plastry i smażony.
To na zdjęciu to prawie to samo, zamiast flaka tuba kałamarnicy, w środku rzeczone nudle plus pokrojone kałamarnicze nóżki i przyprawy tudzież atrament.
Z budy jakoś nie..
Okazuje sie, ze mielismy najzimniejszy od 1986 roku luty. Srednia temp w dzien -12.4*C. W 1986 -13.5*C. To i tak pestka z najzimniejszym lutym zanotowanym w Calgary. Rok 1936. Za pare miesiecy olimpiada w Berlinie. Ludzie sobie czekaja na wiosne bo co innego mogli robic wtedy. Kolej jezdzi juz raz w tygodniu. Poczte na sankach psim zaprzegiem rozwozona. Zapasy drewna sie koncza, choc pod bokiem w Turner Valley juz wydobywaja rope. Idzie luty. I to jaki luty. Srednia temperatura w dzien (o nocy nie napisali) -24.5*C. Srednia, codzien, bez nocy. Od razu mi sie cieplej zrobilo 🙂
W grudniu za to mielismy rekordowe opady sniegu. Czterokrotnie wieksze od srednich i najwieksze w zanotowanej historii. Czyli zima nie byla zla anno domini 2013/14. Znaczy sie jest.
No to zycze milych doznan kulinarnych i poznawczych 🙂
My chyba odwrotnie yyc, u nas mam wrażenie najcieplejsza co najmniej od 2006/2007 🙂
Z tym kurczakiem masz rację 🙂
Miala byc w Europie ta ciezka zima ale sie przesunelo. Tak twierdzil a ja powtarzam kolejny raz Uzbek rosyjski spec od klimatu. Temperaturowo sie nie pomylil tylko mu sie strony swiata pomerdaly 🙂
Za to jaki tydzien sie zapowiada 🙂
http://www.theweathernetwork.com/weather/canada/alberta/calgary
Pomyslec, ze tydzien temy jechalem rano w sobote o 7:30 i pokazywalo
-34*C z odczuciem jak -42*C.
Woda nam zamarzla bo zapomnialem podniesc temp. w studni i juz sie balismy, ze pompa poszla, ale nie. 24 godziny grzania i polecialo. Cale szczescie bezpieczniki wyskoczyly (penwie zamarzlo i sie za duze cisnienie zrobilo?) i pompa stanela 🙂
Wiem, ze kazdy sledzi z zaprtym tchem Iditarod i zmagania psow i poganiaczy glownie z pogoda, ale na wszelki wypadek podam sznureczek do oficjalnej witryny wyscigu. Moze sie otworzy z video z oficjalnego startu, ale sa inne tez 🙂
http://iditarod.com/race/?vid=48012
Lider znajduje sie wlasniu tu:
https://maps.google.com/?q=64.7333,-156.9275&z=9&t=h
Witam, nie znam się na psach, to i oglądam>
http://mecz.info/viewpage.php?page_id=7
Krzychu,
rozgrzałam się. Shabu-shabu przypomina mi nieco fondue w wersji mięsnej, zazwyczaj rozgrzewamy olej, ale cieniuteńko pokrojona wołowina, tak, żeby Kraków przez płaty można było widzieć, świetnie się robi w rosołku. Potem można dosypać komosy i rosół gotowy 🙂
Mam pytanie – czy można skopiować ten przepis i wkleić do naszych /Przepisów, żeby nie latać po internecie i szukać?
Oczywiście z podaniem autora przepisu.
Ja z chęcią to zrobię, palnik mam, tylko jakiś większy gar będę musiała wykorzystać, bo do fondue garnek jest mały.
Od wczoraj wiem wreszcie, co to drożdżówka, a co szneka z glancem. To też jakaś korzyść.
Pyra pewnie upiekła swoją bezę, ale mimo to powtórzę za Agnieszką Kręglicką jej przepis na bezy : tyle cukru/ objętościowo/co białek , łyżka mąki ziemniaczanej na koniec ubijania. Piecze się w temp. 100 st. C jedną godzinę, ale po tym czasie należy sprawdzić bezy i w razie potrzeby dosuszyć. Moje bezy udały się całkiem dobrze.
bjk,
na blogu używamy nazw sklepów, cukierni i restauracji. Nie traktujemy tego jako reklamy, bo i chwalimy, i krytykujemy. Cukiernia Sowy ma raczej dobrą opinię. Pamiętam, że Nisia zachwalała tamtejsze makowce. Próbowałam tylko niektórych wyrobów i wszystkie mi smakowały, choć tort bezowy jest dla mnie za słodki, ale to sprawa indywidualnego gustu.
Alicjo,
myślę, że Polacy dorównują Kanadyjczykom w zainteresowaniu pogodą, jeśli nie przewyższają. Przeważnie mamy jakieś zastrzeżenia. Tegorocznej zimy w zasadzie jakby nie było, ale bardzo mała ilość śniegu pewnie będzie skutkować suszą. I znów będzie na co narzekać. 😉
Ja w każdym razie wiosnę już przywitałam, myjąc część okien i przesadzając kwiaty. Spoglądam też już na okoliczne gniazda bocianie, jeszcze puste, ale słyszałam, że pierwsze bociany na północy Polski już widziano.
A może dla pewnej równowagi aforyzm jeszcze starszy. Nie po to się żyje żeby jeść, ale po to się je, żeby żyć. Nie jest to oczywiście reguła bez wyjątków.
Ciekawy (i smutny, ostrzegam) artykuł:
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,136809,15569920,Sprzedawca_tasiemcow.html?utm_source=HP&utm_medium=AutopromoHP&utm_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza#Cuk
Za jakieś 4 tyźnie bociany przylecą tu:
http://www.bociany.edu.pl/projekt.php?str=14
Od lat obserwuję to gniazdo.
Krystyno, wiem, że Sowa cieszy się dobrą opinią i ludzie chwalą ich słodkości, a ten dakłas to w założeniu i w intencjach częstujących jest rarytasem. Tyle, że dla mnie to jest za słodkie, za mdłe, tłuste, czuję w tym jakąś chemię i odrzuca mnie jak z procy. Innych wyrobów z tej firmy nie musiałam kosztować 😉 Wielbicieli ich wyrobów nie chcę przekonywać, że coś tam nie tak, tylko piszę, że _dla_ _mnie_ to jest niedobre – przy okazji pisania, że redukuję cukier w bezach. Ten model tak ma 🙂
Nazwy nie chciałam pisać, bo nie pisałam pochlebnie, ale tych, których chwalę, z radością nieraz wymienię.
Pochwal mnie. Mam na imie yyc (nieco sie jakam). Urodzilem sie w Baden-Baden 🙂
Sowy nie znam (poza ptakiem). Bezpowy tort z dziecintwa pamietam w formie paskow czyli dlugi nie okragly a zamawiany u cukiern8ika zeby tak powiedziec przedwojennego(co jest komplementem) a ktory to cukiernik robil przepyszne rzeczy. Te bezowe pysznosci jesli czegos nie myle nazywal tortem Mikado, byly jeszcze eklerki, babeczki smietankwo (Mama uwielbiala takze z Grand Hotelu w Lodzi) i inne pysznosci ktorych z imienia nie pamietam. Jak sie wchodzilo do mieszkania cukiernika to zapach byl taki ze do dzisiaj pamietam. Pamietam szeleszczacy papier jak zawijal te pysznosci, spokojnie z uwaga i cicha, ciepla atmosfere mieszkania (zegar tykal w kuchni). Inne bezy poki co mi tak nie smakowaly jak te mikado od znajomego cukiernika (grywal z dziadkiem w preferansa) 🙂
Smaki dziecinstwa.
Okragle torty tez robil, ale to byla chyba taka mniejsza wersja na codzien 🙂
No to może z okazji posłuchamy?
http://www.youtube.com/watch?v=WOXRCnxMsc8
Yyc, pochwalony 🙂 Bezowy tort lubię ten primabaleriński, o którym dzisiaj pisaliśmy. Sowy poza ptakiem też nie znałam, poznałam w Wielkopolsce, wiele osób chwaliło ich wyroby, jako nadzwyczajne. Tym większe było moje rozczarowanie, gdy nastąpiła konfrontacja. Ale poznałam tam też inne sowy – grzyby. Bo całe życie zbierałam kanie, a tam niespodzianka, żadne to kanie, tylko sowy. Ptak i ptak.
Podłużnego bezowego tortu nie spotkałam, ale małe bezowe trójkąciki, przekładane brązowawą masą, owszem. Nie próbowałam. Nazwa mikado nie jest mi obca, ale też nie próbowałam.
Ech, wspomnienia. Oranżada w proszku, sypana na język. 🙂
Ach jak to milo jak ktos tak sam z siebie, niespodziewanie, ni stad ni zowad, jak grom z jasnego nieba pochwali. Dziekuje i sie zarumieniam (widac na gorze okienka w prawym rogu ten czerwony krzyzyk, to ja sie rumienie).
Powiedzialbym, ze ten bezowy tort (paski jak mowilismy) byly wiekosci sredniego pasztetu wz podluznej foremki ale wyzszy niz pasztet/ Moze ze 25-30 cm dlugi wysoki na jakies 12-15 cm. Byl absolutnie wspanialy a ja bylem maly a potem nieco wiekszy. Nie pamietam kiedy ostatni raz jedlismy. Smak jednak pozostanie w pamieci na zawsze 🙂
Cukierki pod tytułem dropsy (najulubieńsze mleczne „mlekomalt)! Landrynki! Marmolada!
Wiadomo, dlaczego słodkie mi nie wchodzi, wyrobiłam ponad normę w tamtych czasach 🙄
Szukałam tortu mikado, wyskakuje wiele, ale żaden bezowy. Ten Twój co miał pomiędzy bezami?
No wlasnie tez patrzalem, ale moze mi sie nazwy pomylily, dawno bylo.
Landrynki, między kolorowymi kwaśnymi białe, jakoby migdałowe. Blok. Ciepłe lody w formie misiów z wafla. Cukierki ślazowe na gardło i w ogóle z maleńkich sklepików prywatnych. Śledzie z beczki. Mleko w butelkach z kapslem noszone pod drzwi.
I Osiecka w tekstach.
http://www.youtube.com/watch?v=PanogOiVMJ8
A te bezowe paski mialy krem, taki prawdziwy krem. Pyszny w smaku, nie jak terazniejsze slodkie masy jakies dziwne. Krem z masla, krem ze spirytusem (chyba) albo innym alkoholem i ja jako dziecko juz bylem rozpijany przez rodzicow. I bylo to wspaniale pyszne (ta beza nie to rozpijanie) 🙂
My już na nogach 🙂
Alicjo, będzie mi bardzo miło.
Prosiłbym o podanie jakiegoś drogowskazu do Przepisów, dla niewiernych Tomaszów, co to nie dość, że nie pojmują, że można pisać, ale też iż ktoś chce to czytać i w życie wprowadzać. 🙂
Tort hiszpański i tort mocca – obydwa bezowe, a prawdziwe umie jeszcze zrobić Eska i Stara Żaba. Hiszpański ma trzy blaty bezowe i śmietanę bitą, mocca – inne blaty (na zaparzanej pianie) i obowiązkowo krem maślano – kawowy. Oczywiście alkoholizowany.
Nie wychylaj sie za mocno na granicy, zebys nie wpadl na druga strone, Krzychu 🙂
W razie czego z pieśnią na ustach będę wychwalał zalety diety korzonkowej:D
Narażam się na anatemę gastronomiczną. Popełniłem mezalians. Jestem na łódce i jutro też być muszę. Zostaję więc na noc, ale jeść się chce. Mam pół paczki gnocchi i skrawki szynki. Oliwa wyszła. Otworzyłem więc puszeczkę smoked baby claims” i wylałem oliwę na patelnię do tych skrawków. Claimsy spożyłem jako przystawkę a kluski się dosmażają . Zapach mówi, że „hotowe”! Może to błąd, ale Amerykanie płacą bajońskie sumy za „Surf&Turf” czyli mięcho+owoce morza! Do tego resztki Kapitana Morgana i jedna butelczyna Becks’a. Bardzo lubię bezy…
Australijczycy za Surf’nTurf też by się dali pokroić 🙂
A co dopiero za Beef and the Reef 😉
Krzychu,
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/
Kochani! Bomba! Na patelnię wysypałem resztę claimsów i dosmażyłem. Kluski zalatujące szynką o posmaku małży! Powalające!
Zachęcam do takich eksperymentów.
W nagrodę (da mi Ewa popalić) pozwoliłem sobie na paczkę krakersów z dżemem z gorzkich pomarańczy. Pół słoika…
I jeszcze 0/5 l. Blackberry Beer. Już ktoś mnie krytykował za „owocowe” piwa, ale niech tam.
Cichalu 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1722.JPG
Wracając do wspomnień z Cygneta, z byle czego robiliśmy coś i zawsze było dobre. Proste żeglarskie jedzenie 🙂
Cichalu,
obawiam się że to ja krytykowałem. Nie cierpię po prostu, jak mi się miesza przy piwie. To tak jak z zakazem nazywania win owocowych winem. Purysta rezerwuje wino tylko dla… Cóż, skoro smakuje?
Śmiesznie tylko, że piwo należy do najstarszych chyba napojów które człowiek tworzył. Robił je z czegokolwiek, a moja święta zasada czystości piwa zaledwie jest z 1526 roku.
Dobrej hustawki jeszcze!
Pepe! Przyjacielu serdeczny! (Bo przyjaciel to nie ten, który niesie Cię do domu. To ten, który pełznie koło Ciebie z baru…)
Rozumiem. Też taki byłem. Niestety, zostałem uwiedziony! Blackberry rulez!
A huśtawka dzisiaj jest. Ewa została w domu. Skąd wiedziałeś?
Ach, tak sobie pomyślałem po prostu.
Ukłoń się ode mnieTwojej LP!
9
Odkrycie nowego dania większym jest szczęściem dla ludzkości niż odkrycie nowej gwiazdy.
Fajniutko czytalo sie to zdanko:))) do mnie pasuje na pewno!
Pepe. Przekazałem. Bardzo się ucieszyła, bo ceni Cię niezmiernie!
Też Cię uściskowywuje (taka forma koleżeńska) Trzym się!!!
Dostałam prezent od Młodszej :Sławomir Koper „Życie prywatne elit II RP” ; owszem, trochę plotkarska, ale pisana przez zawodowego historyka, oparta na archiwaliach i opublikowanych wspomnieniach i prasie. Od wczoraj się śmieję, rżę i chichoczę i jeżeli żadna siła nieczysta nie przeszkodzi, to po koleżeńsku nastukam kilka anegdot.
Purystom od razu powiem, że jeżeli znajdą tam durnoty, to pretensje proszę na UW dr Koper, o antysemickie dowcipy proszę mieć pretensje do Komendanta, p Tuwima i p Leśmiana, a o dekadencję – mój Boże! A cóż to jest dekadencja?
A tak w ogóle to tomik ten docenić może Cichal, Pepegor, Stara Żaba, Eska i Pyra; smarkatym może się nie podobać
Pepegor – przepraszam; przecież i Ty smarkaty.
Pyro, w takim razie nie jestem smarkata, bo ksiazki Kopera uwielbiam, czytalam po kilka razy i z niecierpliwoscia czekam na nowe!
„Podczas postoju w okolicach Kowla na Wołyniu, przed obliczem Piłsudskiego stanęła grupa oficerów, kpt Stanisław Rouppert ( w cywilu lekarz i przykładny małżonek) zażądał: „Dosyć tego, Komendancie! /…/ My chcemy być żołnierzami. Dosyć Komendant trzymał nas w cuglach. Wojna to jest gwałt i przemoc, to jest pożoga, to jest gwałcenie kobiet i kto mówi o wojnie musi wiedzieć, że to nie jest odłączne od wojny…Dosyć tego rycerstwa, Komendancie. Dosyć, Komendancie. My chcemy być żołnierzami, chcemy rabować, gwałcić i dosyć tej cnoty!”
Piłsudski zachował kamienny spokój. Bez słowa wezwał dyżurnego oficera (Juliana Kadena Bandrowskiego) i polecił mu : „Zarekwirować jedną Żydówkę, może być stara i wydać ją doktorowi”.
Kapitan Rouppert miał ją osobiście zgwałcić na oczach oficera dyżurnego, a o wykonaniu zameldować Komendantowi.
Tak więc sytuację spacyfikowano, a amatora gwałtów i pożogi ośmieszono w oczach kolegów” (rozdział „Pierwszy ułan Rzeczypospolitej” Nieszczęsny doktor dosłużył się generała brygady, był pierwszym prezesem WKS Legia, członkiem MKOL i wybitnym specjalistą medycyny sportowej i wojskowej
-1C, pochmurno, meteo-spece obiecują śnieg i powyżej zera.
Przepis Krzycha wpisałam do /Mięsa różne, chociaz tam więcej warzyw niż mięsa, a mięso owo to bynajmniej nie schab 🙂
Nie wiem, co na obiad, zapowiada mi się popołudnie w centrum handlowym, bo będę musiała czekać około godziny na okulary.
Może zakupimy jakieś sushi, dawno nie jadłam.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/05.MIESA_ROZNE/Shabu_shabu_Krzycha.html
http://podroze.gazeta.pl/podroze/1,114158,15584319,_Polska_jest_piekna__vs___Nie_wierzcie_w_to__jest.html#sondaz
W komentarzach pod artykułem ktoś zamieścił sznureczek do filmu o Polsce, zrobionego przez Brytyjczyka.
I jeszcze jeden sznureczek, z okazji.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:1911_poch%C3%B3d_w_Dzie%C5%84_Kobiet.jpg
cd – rozdział ten sam
Wieniawa był autorem słynnego refrenu
„Lance do boju, szable w dłoń!
Bolszewika gon, goń, goń”
ale i fraszki :
„Nie ubliżysz swojej cnocie,
gdy się oddasz patriocie”
Kiedyś jeden z kolegów, ułan – służbista (byli i tacy) czynił mu wymówki. Wieniawa spokojnie wysłuchał nudziarza i odparł:
…. Słuchaj, ty ułanie, z prowincjonalnego pułku. Był kiedyś taki kawalerzysta, który zrobił dwie rzeczy: raz, o zakład po pijanemu przejechał nago czwórką z Zamku do Mokotowa i z powrotem, a drugi raz w mundurze marszałka Francji wskoczył do Elstery i utonął. A że mu pomnik na placu Saskim postawili w koszuli, to nie wiadomo – czy za pierwsze, czy za drugie…”
—————————
Wezwany przez zdenerwowanego Komendanta, wiedział, że przegiął sromotnie i przyszedł do raportu we fraku. Kiedy rozwścieczony Komendant spytał co to za maskarada, wówczas winowajca wyjaśnił:
„Komendancie. Melduję posłusznie: wiem, żem ciężko zawinił i powinienem dostać po pysku od Komendanta. Ale ponieważ bardzo szanuję swój mundur, przeto ubrałem się we frak. We fraku jakoś łatwiej to wytrzymam. Tym bardziej, że jak już mam dostać ten tak zwany „cylinder”, to jestem w odpowiednim stroju”. Piłsudski machnął z rezygnacją i na tym sprawa się skończyła.
Szaławiła? Znajomość biegła w mowie i piśmie 6 języków obcych, dyplom lekarza – okulisty i 3 letni asystentura w Paryżu, rok akademii sztuki, 3 semestry filozofii, pełne, dwustopniowe wyszkolenie wojskowe, front 2 wojen (order virtuti 2 krotnie) i perfekcyjne wykonywanie zadan na każdym stanowisku – Komendanta garnizonu warszawskiego, dowódcy kawalerii, negocjatora i dyplomaty. Wstydu nie przyniósł nigdy. Kłopoty tylko swoim kobietom i ubóstwionemu Komendantowi. Był przy nim w godzinie śmierci, towarzyszył sekcji zwłok, Aż do pogrzebu stał przy trumnie salutując szablą.
Wieczorami kreca sie sarny po obejsciu. Dzisiaj rano tez byly ale z drugiej strony plotu. Najpierw jedna, zlapalem aparat i druga hyc i do nas 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/20140308Sarny?authkey=Gv1sRgCMfxnIfl9ZjnDQ#slideshow/5988430853088719922
yyc,
ja bym te szpikulce od siatki zagięła, żal zwierzątka, gdyby się poraniło.
YYC, u Ciebie jeszcze snieg a u mnie jest dzisiaj 19 C . Jak dlugo mieszkam w Bretanii to takiej temperatury jeszcze o tej porze roku nie widzialam.
Pieke tarte cytrynowa.
U nas też wiosennie. Wielkie ożywienie na targu, kwiaty, bazie, zioła w doniczkach i cała bazarowa reszta w obfitości.
Zainspirowana wczorajszymi rozważaniami nad bezami, upiekłam dwa krążki, do tego bita śmietana z dodatkiem łyżeczki kawy rozpuszczalnej, pyszne 🙂
Eksperymentuję! Tym razem nie kulinarnie. Jestem na łódce i próbuję zrobić parosekundowe video z mojego stareńkiego aparatu telefonicznego. Ma kamerę 1,3 Mega, jakość będzie więc fatalna. Jeszcze tego nie robiłem. Proszę na mnie nie krzyczeć 🙂
https://plus.google.com/photos/100894629673682339984/albums/5988467473744799057?banner=pwa
cichal, z paru sekund wyszlo ich 50 🙂 🙂 🙂 🙂
mam nadzieje ze jest to rejs bez zawijania do portu 🙂 . nie masz w koncu 20 stu paru lat bys mogl czynnie brac udzial w socjalnych operacjach 🙂 🙂 🙂
trzymaj sie dziarsko
Cichalu, przecudna relacja video.
Kiedyś – niezapomniane kreacje aktorskie. Że przypomnę brawurowo zagranego Sikorę u Falka. Jaka szkoda, że w tamtych czasach Akademia nie przyznawała Oskarów w kategorii „Jaśnie panie, konie zajechały”.
Dzisiej odważyłeś się stanąć po drugiej stronie kamery.
Czym jeszcze nas zaskoczysz, Mistrzu?
Witam, kobiety wszystkie najlepszego. Dziś zapomniane święto, dlaczego? Och, kiedyś to było.
http://www.youtube.com/watch?v=WOlaDEmgMy0
Mnie to nie dotyczy, ten dzień świętuję cały rok.
A ja dziś rano spod kołdry burknąłem: Komunistyczne święto!
Burkam tak zawsze jak mi się nie chce. Zawsze jakoś tam pod kołderką myśli jest coś, co nadaje się jako wymówka. Tak jak z tymi Walentynkami. Kapitaliści i imperialiści za tym stoją.
A ja dziś od rana z dziećmi. Najpierw moja wnusia Alunia do południa, a potem prawie sześcioletni Maksio po przyjacielsku i z tym związana wizyta w kinie.
Ludzie, trzy motyle widzieliśmy w lesie: cytrynki, liska i pawie oczko.
Nie piekłam dotąd bezy – kiedyś tam małe, ciasteczkowe, dużych nigdy (rodzina twierdziła, że bezy za słodkie) . Nie mam wprawy, a sparło mnie na tę pavlową. Piecyk nagrzewa mi się niezależnie od termostatu za bardzo. W rezultacie już po kwadransie miałam bezę beżową po dalszych 10 minutach jeszcze ściemniała. Obniżyłam temp do 100 stopni i uchyliłam drzwiczki. W tej chwili mija godzina wypieku, potrzymam jeszcze godzinę i niech do rana stygnie. Teraz idę sobie zaparzyć herbatę, a potem nastukam jeszcze jedną anegdotę z lektury zaczerpniętą. Tym razem będzie jednak o jedzeniu, posiłek po polowaniu.
Pepe, Ameryka, komunizm, jak się nie ma to i wymówka się znajdzie. Drogie panie, świętujcie, panów (….. ) nie wiem co napisać.
Śniadanie myśliwskie – ze wspomnień p. Anny z Branickich – Wolskiej (rozdział „Życie towarzyskie w II RP”)
/…/ Dookoła stał niski stół w kształcie podkowy, ze świeżych desek zbity, a przy nim ławy z cienkich pni brzozowych. Służba domowa kręciła się wokół kotłów i wyciągała z koszy cynowe talerze, kieliszki i sztućce.
/…? Myśliwi zasiadali na ławach, a my roznosiłyśmy kieliszki z nalewką i bułki z szynką i pasztetem./…/ Potem rozdano talerze, na których dymiły zrazy z kaszą, a wreszcie w filiżankach roznosiłyśmy herbatę z czerwonym winem na rozgrzewkę i pomarańcze w wielkich koszach. Trochę dalej, na polanie obiadowała nagonka. Dostali też wódkę, dużo chleba i kiełbasy, a w trzecim kącie polany gajowi jedli swój bigos”
————————
Bardzo mnie rozbawiła ta stratyfikacja obiadowa. I jeszcze jedna, ostatnia już anegdotka – tym razem tycząca autorów kabaretowych. Otóż dowcipkowano, że utworzyli oni nieformalną ale rzeczywistą giełdę tekstów i piosenek, a obrady wyglądały m/w tak : (o czym opowiadał Fryderyk Jarossy)
– Jak dziś szmoncesy?
– Trochę mocniej.
– Słuchaj, odstąp mi dwóch Żydków w tramwaju, a ja ci dam Witosa pod Bachusem.
– Panowie, kto bierze pierwszorzędne kuplety o Korfantym, dopłacam 50 złotych.
——————————–
I na tym koniec. Nie będę wszak przepisywała całej książki.
.
Ja świętuję, za życzenia dziękuję, nawet jakiś wiecheć różany dostałam.
Jak sobie PRL zaanektował to swięto – ich sprawa.
Dzisiaj w nocy zmieniamy czas na letni. Czas nie gra roli, ale lato by sie przydało natychmiast!
Alicja – przecież mogłaś zamieszkać w tym drugim Kingston.
My zmienimy czas dopiero za 3 tygodnie. Piecyk wyłączyłam, ciemna beza stygnie, keks udany, jak zwykle, rozmraża się polędwiczka na jutrzejszy obiad. Jeszcze z pół godziny i idę spać.
Pyro czytałem w ub. roku. Zachichrywałem się jak norka! Miałem też drugą, też z 20lecia. Dzisiaj w nocy śniła mi się golonka. Była pyszna, znaczy się od Ciebie!
Zobaczcie koniecznie!
https://www.facebook.com/photo.php?v=786696184693418&set=vb.109191125777264&type=2&theater
yycu, to był pewnie bezowy tort mocca .
Calkiem mozliwe Esko. To mikado chodzilo mi po glowie, ale na googlach to nie bezowe wiec pewnie mie sie pomylio 🙂
Poki co mamy ochote na pavlova. Ostatnio okres marakuji. Pyszne sa i takie ladne duze te zolte. Fioletowe pasiflory kwaskowe ale starym zwyczajem wkladamy w wydrazone z pestek polowki papayi i sie zlewa slodycz papayowa z kwaskiem fioletowej pasiflory meczennicy. Niebo w gebie. Do tego zona wyczytala ze marakuje kipia blonnikiem jesli ktos ma zapotrzebowanie 🙂
Dzisiaj rosol a jutro zmiksowana no rosole zupa ze szparagow, pory i brokuly z cebula. Ja ze smietana Basia bez. Groszek ptysiowy na wierzch i zyc i nie umierac.
Sery na popoludnie brie, miejscowy i dojrzaly (matured, aged) cheddar z Irlandii. W sklepie pani prezentowala i zjadlem po kawalku na bardzo pysznym skad innad krakersie wiec zakupilismy i sery i krakersy 🙂
Chyba pierwszy raz w zyciu zjadam ser irlandzki z Irlandii 🙂
Wino dzisiaj to Santa Christina, Toscana, 2010 a to dlatego, ze to rok naszego slubu a i pierwsza randka we wloskiej knajpce pod nazwa Antonio w Kaliszu przy bardzo dobrym carpacio wlasnie z tym winem, wiec sa okazje, zeby Sante Christine popijac od czasu do czasu 🙂
Po prasówce, po śniadaniu (powidła śliwkowe do chleba z masłem, kawa I) pora się ubrać i wyjść z psem. W tygodniu na pierwszy spacer wyprowadza go Młodsza, sprawiedliwe jest aby w weekend pozwolić jej pospać dłużej. Kiedy wrócę, ubiję śmietanę i nakładę na bezę – ładunek do lodówki, natomiast owoce położę w ostatnim momencie. Wygląda na to, że dzisiaj nie posiedzę w naszym saloniku, bo mam zajęcia domowe, domowych gości i inne takie przeszkody.
Pyro, a jakie owoce zdecydowałaś się dać do tortu?
Bejotko – jak dotąd na bezie jest tylko góra śmietany i tak stoi w lodówce (zgodnie z radą Tibermory) Mam 3 owoce kiwi i za chwilę jeszcze zajrzę do ostatniego, nie zbadanego sklepiku. Wczoraj, na całym moim osiedlu żadnych świeżych jagód nie było – nawet truskawek. Za mrożonymi do ciast nie przepadam; myślę, że w ostateczności to kwaskowe kiwi będzie w sam raz.
-14C o siódmej rano, słońce. Przestałam wierzyć w plusy dodatnie 🙁
Owoce mrozone mają to do siebie, że jak się je rozmrozi, to puszczają dużo soku i robi się ciapa.
Na mrożone owoce najlepszy jest sposób Jolinka – jeden lub dwa banany zmiksować z ledwie-ledwie rozmrożonymi owocami.
Kiedyś włożyłam do miksera owoce zamarzniete na mur i miałam problem, bo nie chciały się miksować.
To jest pyszny deser o konsystencji lodów, a pozbawiony wyrzutków na sumieniu 😉
Jakich restauracji brakuje w Polsce ? Np. takich, gdzie potrawę komponuje się samemu albo je się po ciemku, albo gdzie serwowane są różne robaki. Ta ostatnia istniała w Warszawie i wspominała o niej kiedyś Danuśka, ale została już zamknięte. Było to, jak widać, bardzo ryzykowne przedsięwzięcie. http://rozrywka.trojmiasto.pl/Robaki-na-talerzu-i-obiad-po-ciemku-Lokale-ktorych-w-Trojmiescie-brakuje-n76622.html
Dzisiaj na śniadanie jajko na miękko (ostatnie z lodówki) i kromka (ostatnia ze spiżarki) z resztkami szynki, zielona herbata (przedostatnia). Bez owsianki! Pora na ląd!
Szarik. Bóg zapłać za dobre słowo. Czy pamiętasz taki rysunek Mleczki z żyrafą i nosorożcem? W tej konkurencji masz zapewnioną nominację…:)
W Gdyni dziś w południe było + 14,5 st. C – pogoda prawdziwie wiosenna, tylko zieleni jeszcze brak.
” Dar Młodzieży” wygrzewał się na słońcu. Mnóstwo spacerowiczów, a jedna zgrabna dziewczyna pokazywała już opaloną talię ozdobioną tatuażem. Uznałam, że jakakolwiek krytyka z mojej strony podyktowana byłaby czystą zazdrością. 🙂
Do dzisiejszej kawy zamówiliśmy skromnie ptasie mleczko własnego wyrobu, to znaczy nie mojego, tylko dostawcy kawiarnianego. Nic nadzwyczajnego, lepiej smakuje mi to kupowane w sklepie.
A skoro od rana dotleniałam się, nie było czasu na pracochłonny obiad. Był zatem ryż ” z bałaganem”, że zacytuję Haneczkę i Pyrę.
A teraz czas na herbatę i jabłecznik mojego wypieku.
Przede wszystkim brakuje małych rodzinnych restauracyjek, z niewielką kartą, ale za to złożoną z produktów regionalnych, ekologicznych, doskonałej jakości, przyrządzanych świeżo i na oczach gości. Za to mamy urodzaj przydrożnych „wiejskich jadeł” rozmaitego autoramentu, zlokalizowanych w góralskopodobnych chatach z bali, niezależnie od regionu lub restauracji z zadęciem, z atłasami na stołach i dekorami w postaci kwiatków z marchwi i pomarańczy na talerzu z dowolnym daniem odgrzanym w mikrofali.
Są wyjątki, wiem.
Kiedy osiągniemy podstawy, to wtedy bierzmy się za ekstrawagancje i dziwaczenie, osobiście nie tęsknię za jedzeniem po ciemku robaków, czy czegokolwiek.
Krystyna,
👿 zazdraszczam widoku wiadomo…ale gdzie był’fotoaparta, zeby mnie zupełnie pognębić?!
To znaczy – ucieszyc na odległość 🙂
Admirale, nie pamiętam, bo nie znam.
Mleczko ze swoim plebejskim poczuciem humoru nigdy mnie nie śmieszył.
Nie przejmuj się, ja nawet propozycji od Poręby nie miałem, chociaż jako pies wierny sojuszniczej armii, chętnie bym Czechsłowcję odwiedził.
I dlaczego mnie ta Pyra nie lubi?
Dziękuję za dobre rady; moja pavlowa (kiwi, połówki cząstek obranych mandarynek, trochę podsmażonych wiśni) zrobiła furorę. Moja wnuczka typu niejadek zjadła 3 okazałe porcje, a jej panowie – mąż i syn też sobie nie żałowali. Dobrze, że zrobiłam bezę z 6-ciu białek (tyle miałam) była naprawdę okazała na 10 – 12 porcji. Goście keksem pogardzili z czego się cieszę, bo ja mogę go jeść codzienne w południe i wieczorem.
Nasza Nadia to już całkiem spora dziewczynka, a rozpuszczona, oj, dobrze że nie ja się muszę nią opiekować.
Dla szarika:
https://www.google.ca/search?q=obywatelu.Nie+pieprz&client=firefox-a&hs=25h&rls=org.mozilla:en-US:official&channel=fflb&tbm=isch&imgil=J3-yM1Wcf6–fM%253A%253Bhttps%253A%252F%252Fencrypted-tbn2.gstatic.com%252Fimages%253Fq%253Dtbn%253AANd9GcRu8OxgOLQp7L3Hrzj807RPr1q5Uz73JuuhhChkpE_eMnTlcJ7V%253B299%253B434%253Bep7aCvpZRaUeaM%253Bhttp%25253A%25252F%25252Fkwejk.pl%25252Fobrazek%25252F854319%25252Fobywatelu-nie-pieprz-bez-sensu.html&source=iu&usg=__fplSBwaP1ii7vwKq7FyO8KayARE%3D&sa=X&ei=NpQcU6XWEsWVrAHQi4CADw&ved=0CDAQ9QEwAg&biw=1160&bih=582#facrc=_&imgdii=_&imgrc=J3-yM1Wcf6–fM%253A%3Bep7aCvpZRaUeaM%3Bhttp%253A%252F%252Fi1.kwejk.pl%252Fsite_media%252Fobrazki%252F2012%252F01%252F4ae124a5b16f892190d2d78172a7382f.jpg%253F1327084044%3Bhttp%253A%252F%252Fkwejk.pl%252Fobrazek%252F854319%252Fobywatelu-nie-pieprz-bez-sensu.html%3B299%3B434
p.s. Jeszcze nie nauczyłam sie skracać sznureczków, ale w wolnym od zajęć czasie spróbuję.
„Mleczko ze swoim plebejskim poczuciem humoru nigdy mnie nie śmieszył.”
Masz wyrafinowane poczucie humoru, wyższe półki. Półki wyższe, kultura niższa, przypinanie łatki „plebejski”.
Pyro, Pavlova to jest to, co niejadki jadają w ilościach dowolnych 🙂
Alicjo, to proste, wklej tasiemca w: http://tiny.pl/ i Twój link tak wygląda: http://tiny.pl/qljj7
Krystyno, „Dar” stojący na redzie gdyńskiego portu, w słońcu, na gładkiej tafli Zatoki wygląda przepięknie. O ile wiem, szykuje się do rejsu Gdynia- Antwerpia.
Alicjo, nie mam poczucia humoru. Kompletnie. Łatki przypinam wyłącznie nadętym bufonom.
Witam,
?Mleczko ze swoim plebejskim poczuciem humoru nigdy mnie nie śmieszył.? > ,, nie mam poczucia humoru „. To po co to?
Proszę o definicję „nadętego bufona”. Subiektywną, oczywiście, bo naukowej chyba nie ma.
Szariku, dokąd Dar się wybiera, to nie jest wiedza tajemna. Każdy może wejść na stronę armatora i popatrzeć.
http://www.am.gdynia.pl/sites/default/files/zalaczniki/DM%20plan%20rejsow%202014%20-%20Kopia.pdf
A propos – Alicja, płyniesz?
To i ja sobie „ponostalguję”. A co? A jak? A kim?
http://youtu.be/9un0ZU8HZO8
Jarutko! Ponostalgujmy wzespół!
” Dar Młodzieży” cumujący przy Nabrzeżu Południowym wyglądał tak jak na tym filmiku. Kiedy go widzę, zawsze kojarzy mi się z blogowymi podróżniczkami. http://fotopano.net/panoramy/gdynia/kraniec-mola-poludniowego
” Bo męska rzecz, być daleko…” a pływać można po różnych wodach – tę bardzo lubię
http://youtu.be/CVU09XojhFA
yurku, a bo tak.
Alicjo, do zdefiniowania „n.b.” definicja nie jest potrzebna.
Nisiu, zgadza się, nie jest. Link znam, ale dzięki.
Ponieważ to blog kulinarny, przestrzegam przed jedzeniem owsianki z Mleczką.
Chyba, że odpowiada Wam koszarowe poczucie humoru
albo po większym strumyku
http://youtu.be/iEQEeNhtosg
To popłyńmy sobie cieśniną Minch w stronę wyspy Mingulay na Hebrydach.
http://www.youtube.com/watch?v=WgkGrm5516k
Kocham tę piochnę.
A może ktoś chce w góry, kwiatki powąchać w Highlandach…
http://www.youtube.com/watch?v=SVQkdV4GwLc
Najpiękniejsze są pieśni szkockie, kurza jeich twarz!
Po jeziorze już pływalim? Ale nie po mazurskim.
http://www.youtube.com/watch?v=GXGVFJqSqqg
„Ponieważ to blog kulinarny, przestrzegam przed jedzeniem owsianki z Mleczką.” Czekam na salonowe sterowniku chumoró.
I morzem do Skye, razem z księciem Karolkiem:
http://www.youtube.com/watch?v=n1CTxa-FuKc
Nisiu, dziękuję za Mingulay Boat Song. Akurat u mnie na kotwicowisku zmienił się wiatr na SW i krótka fala bujała mnie w 3/4. Zmówiliście się, abo co? Zawsze Cię miałem za pewien specyficzny rodzaj the witche…
Masz wyczucie, Cichalino!
Aj em wiedźma.
Cichalu – jeszcze nie zauważyłeś? My, kobiety blogowe należymy do prastarego rodu wiedźm, kobiet wiedzących. Czasem nam się nawet uda to i owo…
Nisiu – śliczne piochny, tylko ogromie jednostajne. Jedną – z zachwytem, drugą – z przyjemnością, trzecią i następne – no, owszem – bez protestu…
Nisiu (18:44)
jeszcze nie wiem. Ale jak na takie sobie popatrzym…
http://www.youtube.com/watch?v=8_1lnEiiN_s
Pyro, obowiązku nie ma. Dla mnie one się dosyć różnią.
„My, kobiety blogowe należymy do prastarego rodu wiedźm, kobiet wiedzących.”
Bardzo trafne spostrzeżenie, chociaż z przyjemnością zauważam, że opinia Wielce Szanownej Pani Pyry nie dotyczy (na szczęście) wszystkich Pań piszących na blogu.
Czy do „prastarego rodu wiedźm, kobiet wiedzących”, można zaliczyć Pana Kapitana?
Zwłaszcza, gdy jest „wiedzący” i to wiedzący najlepiej.
Fajny blog.