Obiad w Radomiu, kolacja w Lublinie

Kulinarna mapa Polski jest coraz bogatsza. Już nie tylko duże miasta słynące od dawna z dobrych lokali i świetnej kuchni wabią smakoszy. Podróżując po kraju w każdym niemal zakątku i regionie można znaleźć restaurację, o której się długo pamięta ze względu i na jej atmosferę, i na obsługę, i – co najważniejsze – na świetne jedzenie. Podobnie było i na początku XX wieku czyli w tzw. dwudziestoleciu międzywojennym.

„W poszukiwaniu kulinarnych przygód wybierano się na prowincję. Z dobrej kuch­ni znane były restauracje Radzymińskiego w Lublinie, Berensa w Kazimierzu nad Wisłą, Ratajskiego w Krasnymstawie i Wierzbickiego w Radomiu. „Tam, bracie, zamawiasz nie z karty, ale z głowy: kaczka faszerowana gęsią, gęś faszerowana kaczką. Kartofle nadzie­wane szpinakiem, szczupak w rosole… a potem jak już zjadłeś, to jeszcze się do <złotej księgi> wpisujesz, że raczyłeś zaszczycić” – powiadał Władysław Walter.

Kaczka faszerowana kaczką   Fot. P. Adamczewski

U Wierzbickie­go bywało wielu popularnych aktorów dwudziestolecia: Loda Halama, Kazimierz Kru­kowski, Stefan Jaracz, Ludwik Solski, Ludwik Sempoliński, Tola Mankiewiczówna. W soboty i niedziele przed radomską restauracją parkowały eleganckie limuzyny gwiazd ciekawych nowych smakowych wrażeń obiecywanych w menu. Kusiła galantyna z drobiu i pasztet z dziczyzny, ozór peklowany z chrzanem, gulasz po węgiersku i pularda w białym winie z selerami… „Czy wiecie, jaka restauracja w Polsce zdobyła obecnie największe uzna­nie naszych gastronomów?  Stolica sromotnie zdystansowana. Tak samo Poznań ze swym Ba­zarem, Kraków z Grand Hotelem, Lwów z Żorżem. Tryumfuje jedno ze skromniejszych miast prowincjonalnych. Radom!” – donosił tygodnik „Świat” w 1933 roku. „Karta potraw nęci do­borem wykwintnych tajemnic kulinarnych. Obsługa wyborna. Sam właściciel śpieszy z radą i wskazówkami. Wino smaczne i tanie. Żyć nie umierać, taki obiad w Radomiu”.”  – czytam w książce Mai Łozińskiej wydanej przez PWN.

Dziś, np. w drodze do Krakowa czy Zakopanego, też warto zatrzymać się na posiłek w Radomiu albo przejechać kawałek w bok i wpaść do Lublina.