Nasz karp płynie do Watykanu
W poprzednich latach kilkakrotnie pisałem o działalności Towarzystwa Promocji Ryb „Pan Karp”. M.in. o najlepszych hodowlach ryb, rynienkach do przenoszenia karpi ze sklepu do domu itp. A ponieważ teraz karpie przenoszone są ze stawów do specjalnych odstojników z czystą bieżącą wodą, by pozbyć się mulistego zapachu i zbliża się pora ich sprzedaży, to chcę opowiedzieć o nowym pomyśle Zbigniewa Szczepańskiego, który od lat namawia rodaków, by jedli więcej ryb. Wie on bowiem, że ryby – to zdrowie a przed paroma stuleciami polskie ryby i przepisy na dania rybne słynęły w Europie. Tym razem więc „Pan Karp” nawiązuje do tradycji sprzed paru stuleci.
„Za niespełna 3 tygodnie Towarzystwo Promocji Ryb „Pan Karp” zamierza wskrzesić średniowieczną tradycję dzielenia się plonami rybackimi. W tamtych czasach mnisi m.in. z zakonu cystersów, znani z zamiłowania do hodowli karpi, dzielili się rybami ze swoich przyklasztornych rybników, jak wówczas nazywano stawy karpiowe, z braćmi, którzy takich stawów nie posiadali. W chłodne jesienne dni, kiedy karpie zaczynają zapadać w swego rodzaju zimowy sen, pomiędzy klasztorami sunęły wozy wyładowane karpiami. Najlepszą metodą transportu było wówczas przewożenie ryb w mokrym mchu lub słomie. Karpie układano na przemian z warstwami wilgotnej ściólki, a całość obficie polewano wodą. Gdy konwój po wielogodzinnej podróży docierał do celu, karpie przerzucano do kadzi z wodą, gdzie dochodziły do siebie.
Dziś istnieją o wiele bardziej efektywne metody przewożenia ryb. Dzięki samochodom ze specjalnie natlenianymi basenami, żywe ryby przewozi się w dobrej kondycji nawet na odległość kilku tysięcy kilometrów.
Właśnie dzięki takim możliwościom technicznym, tuż przed tegoroczną Wigilią Bożego Narodzenia, TPR „Pan Karp” zamierza podzielić się darem polskich stawów – karpiami królewskimi, z Papieską Gwardią Szwajcarską. Dzięki uprzejmości i pomocy Pani Magdaleny Wolińskiej-Riedi, żony jednego z gwardzistów, polskie karpie będą w Watykanie stanowiły ozdobę przedświątecznego piątkowego obiadu. Tego dnia do potraw z karpi usiądzie ponad 100 żołnierzy Gwardii Szwajcarskiej oraz ich rodziny. Nad przygotowaniem potraw będzie czuwał szef kuchni, któremu pomogą siostry Albertynki, prowadzące na co dzień gwardyjską kuchnię.
Do tego wyjątkowego wydarzenia w Watykanie przygotowujemy się już od dawna. Między innymi w kilku gospodarstwach rybackich wybierzemy najbardziej okazałe tegoroczne karpie. Do Watykanu pojedzie około 120 żywych ryb – jakość mięsa będzie więc zagwarantowana. Na specjalnie przygotowanej i oznakowanej platformie zamocowany zostanie nowoczesny, izotermiczny basen z aparaturą dozującą ciekły tlen do wody. Załadunek ryb i wyjazd w kierunku Półwyspu Apenińskiego planujemy na ranek 17 grudnia, a przyjazd do Watykanu – wieczór 18 grudnia. W konwoju będzie uczestniczył ichtiolog odpowiedzialny za dobrostan karpi.
Projekt został sfinansowany z Funduszu Promocji Ryb, na który składają się sami właściciele hodowli.”
Szwajcarskim gwardzistom i ich rodzinom życzymy smacznego karpia.
Komentarze
Dzień dobry.
Od kilku lat, a dokładnie od zdekompletowania rodziny, nie jem karpia. Młodsze pokolenie nie lubi, a dla jednej osoby to najwyżej czasem się filet z karpia kupi i zje, ale poza wigilią. Nie wiem kiedy nasz operator tv-internet, telefoniczny magika nam przyśle w ramach reklamacji (2 tygodnie temu wymienili nam sprzęt i teraz modem jest wbudowany w całe ustrojstwo) a efekt jest taki, że muszę resetować komputer co 15 minut, bo zawiesza mi się internet. Nie mam na to cierpliwości. Jeszcze rano pół biedy, ale wieczorem okropność. Na komputer nie ma co zwalać, bo sprzęt mam sprawny. Żeby nie stracić resztek mojej anielskiej cierpliwości, będę (o doloż moja) z rzadka tylko zaglądała do naszego saloniku. Komputer dzisiaj, jutro ipojutrze jest mi potrzebny w charakterze edytora tekstu; pogawędki w sieci raczej bedą rzadkie . Niech przyjdą i odkręcą to, co nakręcili!
Na stronie Pana Karpia dużo ciekawych przepisów na karpie,w tym również propozycje lubianego przez wielu blogowiczów Tadeusza Olszańskiego:
http://www.pankarp.pl/przepisy.php?go=14
Przy okazji się pochwalę 🙂 że Zbigniewa Szczepańskiego miałam okazję
poznać osobiście podczas jednego ze slow foodowych spotkań.
Smacznego dnia,z karpiem lub bez 😀
Danuśka,
te marokańskie dania wygladają trochę tajemniczo, ale smacznie. A nastrój doskonale potrafię sobie wyobrazić.
Nad karpiem wigilijnym zastanawiam się, bo w domu tylko ja go jem, choć to nie najważniejszy powód – w końcu można sobie świątecznie dogodzić- ale karp nie należy do najzdrowszych ryb. Jeszcze jest trochę czasu do namysłu.
Marzeno,
Twoja faworytka wygrała MasterChef. Nie oglądałam programu, ale przeczytałam, że p. Beata podbiła jurorów gołąbkami z kaszy jęczmiennej. Bardzo lubię taką kaszę, ale gołąbków z nia jeszcze nie jadłam.
Krystyno,
bardzo lubię i popularyzuję gołąbki według mojej szwagierki, Tereski Pomorskiej. Są pyszne:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/12.WARZYWNIE/Golabki_Teresy_z_Pomorza/
Ja bardzo lubię kaszę gryczaną, która doskonale kojarzy się z wszelkimi sosami grzybowymi i mięsnymi, znakomicie mi się kojarzy z Terescynymi pierogami oraz z krupiakiem Brzucha (do krupiaka robię sos grzybowy 😎 )
Z moich podróży po Polsce – Pomorze Zachodnie to zagłębie gryki, i bardzo dobrze! Kasza gryczana wydaje mi się być niedoceniana, a to jest najbardziej „wyrazista” z kasz i w dodatku pełna dobra wszelakiego 🙂
Dla bezglutenowców – znakomita.
Tu o karpiach, a ja skok w bok, o kaszy 🙄
Karpia daaaaaaawno nie jedliśmy, nie są tutaj popularne wcale a wcale, wiem, że w Toronto można było kiedyś zakupić na Ronceswólce w okolicach Bożego Narodzenia.
Sto lat temu jak tu przybyliśmy, Jerzor przez jeden sezon bawił się wędkowaniem. Złowił karpia, co prawda nie królewskiego, a dzikiego, bydlę miało 5.5 kg. Jeść się tego nie dało, skóra była podbita tłuszczem na centymetr. Mój znajomy radził, żeby obficie skropić sokiem z cytryny , zamrozić w porcjach. Też nic to nie dało. Karp najlepszy to karp królewski i mniej więcej do kilograma wagi (moje subiektywne zdanie).
Ja tam żadną rybą nie pogardzę, a najbardziej smakują mi malutkie okonki, usmażone najprościej (dyżurne plus lekutkie obtoczenie w mące). Się człowiek narobi przy tym jedzeniu, ości i osteczki, ale smakowite to jest!
…no ale okonków jak sobie sam(a) nie nałowisz, to w sklepie nie znajdziesz 🙄
Ja sobie chyba sprawię wędkę pod choinkę w tym roku, przecież wiem, jak się łowi ryby!
A ja się nie pochwaliłam, że Młodsza wczoraj przywlokła dziewiczo zafoliowany tom „Pascal, contra Okrasa”. Dostała za frajer, czyli za dezdurno, czyli gratis. Została wypchnięta z domu do Lidla na większe zakupy (bo to chemia się w domu pokończyła, serów też potrzebowałyśmy nieco innych niż ze sklepików na osiedlu itd(. Rachunek wyniósł 300 złotych bez dwóch groszy, a za zakup za 3oo,- dają książkę. Nie chcieli żeby im dopłacić 2 grosze do rachunku i Pascala z Okrasą dali. Bardzo fajna akcja, tylko jestem ciekawa jak f-ma Lidl na tym wyjdzie. Bo oni za r-k 50 zł dają jeden talonik, za 6 taloników – rzeczoną książkę. Jestem ogromnie ciekawa jak duża część nakładu znajdzie tą drogą właściciela.
Alicjo – reklamacja; od jakiegoś czasu po kliknięciu w Twój nick, otwiera mi się elegancka prezentacja artystki, sklepu i wyrobów, a nie indeksalbumów, tekstów i naszej księgi kucharskiej. Jak w to wejść z tej elegancji?
Pyro, a to?
Coś ostatnio w tym Jerzor grzebał, może zapomniał coś ustawić…
Sprawdź i daj znać.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/
Alicjo – to je to, ale kalendarze się nie otwierają, a raczej otwierają się i są puste stronice
Wspinacze udają się na Aconcaguę, my schodzimy lekutko… w żywe oczy łżąc, że złoiliśmy, ale oni wiedzieli, że my też wiemy i pożartowaliśmy sobie 😉
To prawdziwi wspinacze i znali naszych Polaków (nacja wspinaczy!).
Pyro,
na cmentarzu wspinaczy spod Aconcagiu nie ma ani jednego polskiego nazwiska. Nasi zabierają ich stamtąd do kraju. Zrobiłam sporo zdjęć z tego miejsca, z czasem pokażę, bo jest to wyjątkowe miejsce.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1269.JPG
Pyro,
Ten się otwiera. Co do reszty, pociągnę za konsekwencje Jerzora, niech coś z tym zrobi, bo ostatnio to on kombinował przy moim komputrze. Oczywiście unowocześniał, bo tak trzeba 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Kalendarz%202008.pdf
Alicjo-myślę,że jak ktoś jest fanem gołąbków to polubi i te z kaszą gryczaną i
te z jęczmienną też.A miłość do tradycyjnych z ryżem i mięsem,to oczywista oczywistość 😉
Co do wędki,to kup koniecznie.Osobisty Wędkarz zna miejsce,gdzie okonie biorą znakomicie(oczywiście,wtedy kiedy biorą)zatem na te ryby będziecie chodzić wespół w zespół.Ja z ochotą pomogę Wam je zjadać 😉
Okonki są super,ale mam jeszcze w zanadrzu paru innych faworytów.
Krystyno-to były różne marokańskie i nie tylko marokańskie sałatki,sosy,pasty itp.,a wśród nich:pasta sezamowa,bakłażanowa,z zielonego groszku, soczewicy, fasoli,oliwek,sosy z zielonego i czerwonego chili,sos curry,paprykowy,kotleciki sojowe,falafele,karmelizowana cebula z rodzynkami,a wszystko podane z chlebem pita.
Jem pitę i pytam,
czy woda już wypita?
Woda? Wodą to ręka
prawa i lewa umyta,
a pita do marokańskiego
sosu skowyta i o wino pyta.
Danuśko,
ja myślę o moich okolicznościach przyrody, wszak jezioro wielkie mam pod nosem i tu też okonie „biorą”. Okonie są nieco dyskryminowane, bo taka mała ryba 🙄
No i co z tego, że mała?!
Moim zdaniem jest to jedna z najsmaczniejszych rybek i przedkładam ją nawet nad szczupaka, chociaż ze szczupakiem o wiele mniej roboty przy jedzeniu, mniej ości i tak dalej. Ostatnio okonia złowiłam u Tereski Pomorskiej ze 3 lata temu 😉
Okoń mała ryba? W Polsce ma wymiar ochronny 15cm, a w krainie pstrąga i lipienia 18 cm (właśnie u Tereski Pomorskiej jest ta kraina). No, chyba że ktoś jest mięsiarz i bierze co się złowi… Trudność raczej nie w jedzeniu, a w skrobaniu, bo okoń ma twarde łuski i kolce na końcach płetw. Jak już się go obierze, polecam filetowanie i mocne wysmażenie. Ości robią się chrupkie i nie trzeba ich wyjmować. Takie małe frytki z okonia. Dobre można dostać w barze rybnym Okoń koło Zielonki Pasłęckiej (trasa E-7).
Krycha,
ja mówię o tych (przepraszam, nie umiem zmniejszać sznureczków):
https://www.google.ca/search?q=okonki&client=firefox-a&hs=XPV&rls=org.mozilla:en-US:official&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=646cUqnzKIyfrgGhmIHwBA&ved=0CFAQsAQ&biw=1024&bih=540#facrc=_&imgdii=_&imgrc=jfDJvgje4LOtIM%3A%3B2UsQgv_QNpQBjM%3Bhttp%253A%252F%252Ffoto.fishing.pl%252Fvar%252Ffoto%252Fstorage%252Fimages%252Fkategorie%252Fryby%252Frzeczne_okonki%252F120742-2-pol-PL%252Frzeczne_okonki_imagelarge.jpg%3Bhttp%253A%252F%252Ffoto.fishing.pl%252Fkategorie%252Fryby%252Frzeczne-okonki%3B370%3B278
Dla mnie to była mała rybka w porównaniu z płocią, kleniem (złowiłam kiedyś kilogramowego, ku radości Dziadka, musiał mi pomagać go wyciągnąć podbierakiem, bo byłam mała jak na swoje 5 lat!), a szczupakiem zwłaszcza.
Mocne wysmażenie to je to, mnie tam ości nie przeszkadzały, ale Babci Janinie bardzo. Babcia nie znosiła smażyć ryb, bo jej na patelni „podskakiwały”, a Babcia doznawała spazmów nieomal 🙄
p.s. Nie jestem też pewna, Krycho, czy stawowy okoń jest tak duży, jak rzeczny okoń. Moje były stawowe i naprawdę małe.
Jeśli staw jest zasilany przez wody rzeczne to jest szansa,że wpłynie tam całkiem dorzeczny,mały lub duży okoń rzecznych rozmiarów 😉
Jeśli staw jest sztuczny i został zarybiony przez człowieka to,jeśli okonie będą miały szansę dorosnąć i urosnąć,niewątpliwie to uczynią z przyjemnością i z radością.Ku chwale własnej,ojczyzny i wędkarzy 😀
Lubię i okonie i płocie, ale zjadam je sama, bo z całej rodziny tylko ja potrafię ryby z ośćmi jeść i się nie dławić. Pokazywałam setki razy, ale leniuchy ani w gębę nie biorą. Czasem bywają w Realu i sobie kupię jakiś kilogram, a czasem dostanę od rodzinnych wędkarzy.
Skoro dyskusja zapętliła się w okół okonków, to dołożę to, co mi o tym wiadomo.
Otóż, istnieje związek między wielkością akwenu lub systemu wodnego, a wielkością jaką osiągają żyjące tam gatunki. Nie ma wątpliwości co do tego, że w wielkiej wodzie większa ryba lecz, nie dotyczy to wszystkich gatunków w jednakowym stopniu. Jako wędkarz i akwariarz czytałem o tym całe lata i nie przypominam sobie, by pojawiło się kiedykolwiek wszystkich przekonywujące wytłumaczenie. Można jednak przyjąć, że we wielkich wodach jakość wody jest generalnie lepsza o tyle, że nie ma w nich tak wysokiego stężenia pewnych substancji (mocznik?), niż w stawach z wysokim pogłowiem w stosunku do pojemności zbiornika. Nb, mojego największego okonia rzecznego (dobrze ponad kilo) złapałem w stosunkowo niewielkiej gliniance i złapałem na podrywkę tzn siatkę do połowu maleńkich rybek.
Przepisów PZW co do wymiarów ochronnych uczyłem się 50 lat temu i coś jakbym miał pamięci, że w tzw krainie pstrąga i lipienia okoń wtedy uważany był za „chwast rybii” i nie podlegał żadnej ochronie. Ale, od tego czasu wiele wody w Wiśle popłynęło do Gdańska.
A karp – jasne, że będzie na stole aczkolwiek, niekoniecznie zostanie zjedzony w Wigilię.
Rodzina tak przywykła do filetów rybnych, że pewnie wierzą, że rybacy czyściutkie fileciki łowią; dzwonko ryby wywołuje grymas. Zjadliwie podpowiadam, że mięso rośnie na kościach, nie na płocie, ale, gadaj sobie Mama do woli. Jak się dobrze zastanowić, to dla Młodszej typ : ryby, obejmuje ze 4-5 gatunków: łosoś, pstrąg, dorsz i makrela (niechętnie) Sardynki z puszki. Koniec rybich opowieści.
Pepegorze, moje bartnickie stawy (pięć ich było), były dwa tak zwane poniemieckie, a trzy następne wykopywane przez równie poniemiecką zwirownię. Wykopek był na mniej więcej 8-10 metrów. W tych dwóch poniemieckich ryba brała, w tym owe okonki. Naprawdę małe były i jak mówisz, sto lat temu nikt nie myślał o wymiarach ochronnych poza moim Dziadkiem, który wiedział, że szczupak czy inny karaś nie może być mniejszy niż taki a taki i tego przestrzegał surowo. Okonie i płotki były postrzegane jako taki chwast stawowy, Dziadek za takie się nie brał, ale wnuczka i owszem. Owego klenia kilogramowego złowiłam w czerwcu (sto lat temu) na czereśnię!
Ale tych stawów nie ma już…zrobiło się przeokropne bajoro, połączone z Nysą Kłodzką i ja w ogóle już nigdy tam nie pojadę, bo dom mojego dzieciństwa został przeznaczony na rozbiórkę,
a Zaczarowany Ogród, naprawdę wspaniały niegdyś, tak się zmienił, że tylko zapłakać.
http://alicja.homelinux.com/news/Bartniki1965-ogrod.jpg
Witam, lubię duże sumy.
http://tunein.com/radio/Classic-Jazz-on-JAZZRADIOcom-s109595/
Alicjo, też mi szkoda Bartnik.
Z moich glinianek i żwirowni zostały smutne resztki, a wiele z tych stawów widziałem jak powstawały i widziałem jak je zasypywano. Taka kolej rzeczy? Już wtedy się buntowałem ale nie wiedziałem jeszcze, że będzie można się kiedyś buntować przeciwko czemus takiemu.