Dania modne i towarzyskie
Lato zmienia swoje oblicze jak niektóre damy nastrój. Było gorące i suche jak pieprz a jest chłodne i mokre jak koszula w tropikach. Siedzę więc na werandzie w ogrodniczym kombinezonie i myślę czym by tu zaskoczyć domowników w taki łzawy, zimnawy i po prostu ponury nadchodzący wieczór. Może cos modnego? Moda dotyczy nie tylko strojów. Bywają także modne dania.
W ostatnim czasie modne stały się sałatki z rukoli (roślina świetnie rosnąca w polskich warunkach, mimo że pochodzi z Włoch), sałatka caprese (pomidory, mozzarella i bazylia w sosie winegret), świeże figi w szynce parmeńskiej.
Palmę pierwszeństwa w dziedzinie zup oddałbym zupie pavese (jej prostota zdumiewa), z dań rybnych wyróżniłbym: piotrosza, doradę, żabnicę, solę i rybę maślaną. Wśród mięs karierę zrobiły steki ze strusia oraz z kangura (bez tłuszczu i niezwykle delikatne). Rukola nam spowszedniała od czasu gdy rośnie w naszym własnym ogródku ziołowym. Figi zawijane w szynkę parmeńska były nie dalej jak wczoraj. Została więc do zrobienia dawno nie podawana zupa pavese. Rosół jest, chleb żytni takoż a świeżych jajek mamy wbród. No to jeden problem rozwiązany.
Przy stole wspaniale rozwija się życie towarzyskie i krzepną przyjaźnie. Są też dania, które temu sprzyjają. Zaliczam do nich m.in. fondue, czyli sery z winem i przyprawami topione w kociołku (jest też fondue warzywne) oraz raclette. Dania te przyrządzamy na oczach gości zgromadzonych przy stole, a potem każdy biesiadnik sięga po smakołyk do wspólnego kociołka. Popija się przy tym białe schłodzone wino. I jedzenie ze wspólnego naczynia, i wino mają mistyczną siłę umacniania starych i nawiązywania nowych przyjaźni.
Daniem towarzyskim rodem z Polski jest pieczonka, czyli boczek i wędliny z przyprawami, jarzynami (kalarepą, marchewką, porem, selerem) ułożone na liściach kapusty w specjalnym kociołku i zawieszone nad ogniskiem na trójnogu.
I w tym towarzyskim przypadku sytuacja rozwiązała się sama. Zimnawo więc miło będzie postać przy ognisku nad trójnogiem i kociołkiem w którym pyrkocze pieczonka. A to danie rozgrzewające, więc na taki dzień jak znalazł. W dodatku i trójnóg, i kociołek mają wartość sentymentalną: to prezent od Pana Lulka. Starzy blogowi wyjadacze zrozumieją ten moment wzruszenia.
No to do roboty! Rozpalamy ognisko.
Komentarze
Dzień dobry.
Wpraszam się do tego kociołka. To bardzo smakowite jedzenie. W sieci „wiszą” przepisy na kociołki rybne, z jabłkami, z serem, podstawowe – czyli ziemniaki, boczek, cebula, wędlina i pewnie z 10 innych. Osobiście jadłam tylko ten zestaw podstawowy, przekładany kapuścianymi liśćmi. Smaczne, syte, rozgrzewające.
Nie mam dzisiaj wiele czasu, ale będę zaglądać. Pożyczę sobie powiedzonko Nowego – do później!
Danuśka,
pomyślałam, że może byśmy przygotowali danie z kociołka w czasie zjazdu. Pamiętam, że pisałaś o tym kociołku, więc już masz jakieś doświadczenia. Dla wielu, także i dla mnie, byłaby to jedyna okazja do wypróbowania takiego dania. W każdym razie warto to rozważyć.
Chętnie pożyczę kociołek Pana Lulka wraz z trójnogiem rzecz jasna!
Moi Kochani-kociołek na włościach mamy i danie w nim jest już zaplanowane 🙂 To będzie siurpryza !
Skoro o zjeździe mowa to swoją obecność potwierdzili:
Jolinek
Krystyna
kuzynka Magda
Żaba
Irek
Małgosia oraz Barbara w towarzystwie małżonków.
Być może dojedzie Krysiade z krzaków białowieszczańskich.
Eva47
(z poprzedniego wpisu Gospodarza) – ja jechałam z Wrocławia do Bremerhaven specjalną podwodą moich Dentystów, których córka razem ze mną płynęła w rejs Darem Młodzieży. Pogooglaj, to znajdziesz pociąg lub autobus i jakieś połączenia, nie wiem, czy są jakieś bezpośrednie.
Stara wyjadaczka blogowa dokładnie pamięta ten dzień, ten trójnóg i kociołek 😉
https://plus.google.com/u/0/photos/yourphotos?pid=5878588712883564850&oid=115054190595906771868
Ej, gdzie te czasy!
Kot uparcie walczy o moją poduszkę (znowu deptała po mnie całą noc, a teraz „pilnuje mnie” przy komputerze), ale ja nie daję za wygraną. Jej się zdaje, że ona tu jest panią, a ja intruzem 🙄
Owszem, ona nastała kiedy mnie nie było, ale jest tu tydzień zaledwie i niech się nie szarogęsi, a od mojej poduszki wara 👿
Takie pieczonki (mój znajomy z Górnego Śląska opisywał mi kiedyś, jak to się robi) są bardzo proste i można je urozmaicać w różny sposób, według gustu. I to, co Pyra wspomina – przekładane liśćmi kapuścianymi!
U nas lato, może nie straszliwie gorące, jak to w Polsce za mojego pobytu na Dolnym Śląsku było (temperatury dobrze po trzydziestce!), ale przyzwoicie ciepłe.
Mój przyjaciel Perykles wczoraj zadzwonił i płakał, że zimno w Grecji.
Jak zimno, pytam. A tylko 27 C, powiada. Byś się wstydził, Perykles, ja na to. On, że latem w Grecji (Ateny i okolice) nie ma prawa być poniżej 30C i jemu jest zimno!!! No tak, przypominam sobie podróż sprzed roku, z nas się pot lał, a Perykles w sweterku i czymś jeszcze, bo mu zimno 🙄
Dzisiaj ma być 34C według prognoz, więc się zagrzeje, zmarzluch.
http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/435107,dzieci-emigrantow-wychowanie-mlodych-polakow-za-granica.html
Hm…jak pani matka po paru latach pobytu w Wielkiej Brytanii wtrąca słowa typu „nursery” (żłobek, a przedszkole u nas z niemiecka nazywa sie „kindergarten”), to jak dziecko ma znać język polski?
Żadne sobotnie szkółki nie nauczą dziecka języka, jeśli nie mówi się tym językiem w domu i nie pilnuje się rozgraniczenia – mówimy po polsku, mówimy po angielsku (niemiecku, francusku i tak dalej), nie mieszamy języków, bo z tego bierze sie rzeczony „ponglisz”. Każdy nowy emigrant pracuje i generalnie jest bardzo zajęty, ale to jest sprawa chęci. Łatwo nie jest, ale jest to do zrobienia – a czy ktoś mówił, że emigracja i sprawy z nią związane to łatwa rzecz? No właśnie…
Bezskutecznie próbuję otworzyć sznurek Alicji by sobie przypomnieć, o co w tym kociołku na prażonkę chodziło. Niestety, sznurek tak spreparowany, że zamiast otworzyć zdjęcie, otwiera mi ofertę wujcia googla który żąda ode mnie, abym się zaraz gdzieś zarejestrował z własnym adresem mailowym, hasłem etc. Pojawia się to od pewnego czasu, ale dotychczas druga próba wystarczała, aby dojść do celu. Na całej stronie ani jakiegoś „iksa”, ani „zamknij się”, ani, że nie wyrażę się gorzej.
A prażonkę znam i zapamiętałem taki żeliwny kociołek, na trzy litry najwyżej, co był chyba wstawiany wprost do ogniska.
A, może trójnogu zapomnieli pożyczyć?
Na niebie gęstnieją baranki i znowu nic nie będzie z połowu gwiazd, tych spadających, od dobrych życzeń. A nam kilka spraw do instancji kosmicznej i znowu przyjdzie czekać – może na Leonidy? Wreszcie jest czym oddychać, temperatura przyjazna (+ 23) i nawet starczyło mi humoru żeby przebrnąć przez artykuł Grzegorza Świderskiego „wolnościowy zamordyzm?” na Salonie24. A tyle razy sobie obiecywałam, że głupot czytać nie będęl no i zawsze w końcu trafię n egstremum, który przeczytać MUSZĘ żeby zobaczyć jakie nowe głupoty zagrażają mojej egzystencji ze strony młodych, zdolnych… Tfu, zgiń, przepadnij siło nieczysta bo ci podeślę ks dr Sawę!
Pepegor,
google zwariował, albo ja – jedno z dwóch 😯
Trzecie prawdopodobieństwo – kot w tym maczał pazurki!
Zamieściłam sznurek do zdjęcia z II Zjazdu Łasuchów, Kurpie 2008, a tymczasem mnie się jakieś głupoty wyświetlają, właśnie przysiadłam na chwilę, by poczytać i natrafiłam na Twój komentarz.
Jest jeszcze czwarte prawdopodobieństwo – tuż przed moim przyjazdem Jerzor uaktualnił mi mojego linuxa tak skutecznie, że sam nie mógł się połapać, jak wgrać zdjęcia z mojego aparatu do komputra. Teraz zauważyłam, że jakieś „plus google” się pojawiło – nie przypominam sobie, żebym miała z tym do czynienia. Przyjdzie J. z pracy, to niech w tym pogrzebie, ja wracam do porządków poprzyjazdowych.
Mnie sie sznurek Alicji tez nie otworzyl, kaza sie zarejestrowac.
Przypominam sobie ze starych beskidzkich czasow ze kociolek
zeliwny z pieczonka wstawialo sie do popiolu poogniskowego.
Smakowalo pierwszorzednie.
ostrzegam cie byku
nie wybieraj sie nad ostsee. pojawiaja sie tutaj coraz bardziej dziwne stwory. sa juz w szwecji i danii. niebawem dotra i nad nasze niemieckie morze. Gospodarz nie wymienil jej jeszcze w jadlospisie czestych gosci na talerzu. zanim to nastapi moze dojsc do tragedii i bedzie nie po ptokach lecz po jadrach. obcinacz jader –>tak ja zwa w okolicach papuinowej gwinei a nazywa sie pacu i nalezy do rodziny piraniowatych.
i jak przekonuja naukowcy poluje najchetniej na meskie jadra.
koniec byku kapieli na golasa (:
tak dokladnie to nie wyznaje sie na byczej anatomi. podobno krowy posiadaja siedem zoladkow. skoro to prawda, to moze i byki maja pare jader w zapasie 🙄
wczoraj dokonalem jego kastracji z racji ucisku na lydkach. zdaje sie ze w ostatnim czasie uroslem okolo 10 cm, i uchlastalem mystyka na wysokosci lydek. na wszelki wypadek bede zakladac od jutra dodatkowo surfowe szorty. wprawdzie juz zadnych konsekwencji byc nie moze, ale nie lubie dodatkowego bolu
mozesz mierzyc sie ze sloniem w pamieci 😆
byku jesli ten strand jest na hiddensee to juz wiecej nic na jego temat nie klep. znam ta wyspe znakomicie. wychodze z zalozenia, ze im mniej wiadomosci w sieci, o tej enklavie, tym lepiej dla osob tam przebywajacych badz odwiedzajacych ta oaze, bezmotorowa. kieds mieszkalem na rügen, jak dobrze dulo surfowalismy na sasiednia wyspe. wracalismy nastepnego dnia. o nocy nie bede klepal, nie jest to mile odbierane
Byk pożycza u Boya, Ogonek mierzy siły na zamiary, a Pyra duma co za zaraza pt Blogowisko wytłukła. Musi, co pomarli, albo co? Hop, hop! Jest tam kto?
mylisz sie byku. ja nie z tych co panience chce beeindrucken. mnie imponuja wiatry, a takie zaczynaja sie od jutra, no na dwa dni. ale to tez jest cos
majac tyle zoladkow to nie dziwota byku 😆
Oj, coś tam w berlińskiej piaskownicy głośno!
Pyro, bywam, ale też tylko z doskoku. Do południa byłem po dobrym śniadaniu, a prażonka coś mi się dość przyciężko przypominła, bo też była porą letnią, więc nie za bardzo nie w porę. To raczej danie na jesienne wykopki, a naczynie wymyślono na takie warunki.
a moze ty jestes zbyt malo wyrozumialy dla pozostalych ßakow, byku.
nie przyszlo tobie do lba, ze planeta nie konczy sie na byczym ogonie?
czyn to i noca, bedzie mniej cuchnac nastepnego dnia. humanitarna postawa, szacun, ze troszczysz sie o swieze powietrze w okolicy. jakby to panienka zza rogu klepnela, i tak ktos tego wieloryba zje skoro on juz wiecej nie moze 😆
widze byku po twoim klepaniu, zes zmeczony i zaczynasz wymyslac innym. skonczmy zatem i bis morgen
cipa byku
A mówią, że psy wąchają chorobę.
Ten wpis nie ma oznaczać wzięcie jakiejkolwiek strony.
Dalej chłopcy, dalej tak.
Pepe – uważasz, że to dobry temat przy tym kociołku? Mogę podpowiedzieć jeszcze kilka fizjologicznych ewenementów tyle, że raczej nie przy stole.
Rację masz, Pyro.
Dobranoc.
Oto moja kicia, przechrzczona dzisiaj na Mrusię, bo mruczy dużo i ochoczo, zwłaszcza jak śpię. Nie śmiejcie się, to jest jej ulubione miejsce, zlewozmywak w kuchni 😯
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9743.JPG
Trochę na mnie dzisiaj obrażona, bo robiłam porządki i co chwila mokra ścierka była w użyciu, a najprościej było mi ją płukać w kuchennym zlewozmywaku.
Mrusia jest w zlewozmywaku szczęśliwa, a najbardziej wtedy, jeśli jej sie cienkim siureczkiem puści wodę. I tę wodę popija, a jakże 😯
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9747.JPG
Dzisiaj miałam okazję zaobserwować, jak ona wskakuje do tego zlewozmywaka. Najpierw podskakuje na przednich nóżkach, tak jakby nabierała rozpędu i potem hop – do zlewozmywaka.
Widzieliście kiedyś takie dziwne kocię? Bo ja nie 😯
Alicja – paskudny z Ciebie personel – śpisz na poduszce wybranej przez Mrusię, upierasz się moczyć jej ulubione siedzisko – ja tam nie wiem jak ta Kota CI wymyśla po swojemu.
A to dziwne Pyro, bo jej poprzedni personel przywiózł jej własną ulubioną poduszkę, a ona olała i wybrała moją 😯
Pokój Maćka został jej oddany we władanie, skrzyneczki, piaseczki i tak dalej, ale mnie się wydaje, że ona mnie chce wysiudać z własnego łóżka i w ogóle z sypialni 🙄
A widzisz, Alicjo. Tp jest KOTa, ONA, a Ty jesteś szemraną konkurencją
I na zakończenie kilka słow o nietypowym kociołku. Taki kociołek robiły moje Bliźniaki razem z innymi harcerzami albo ciupagowcami na koniec obozu albo włóczęgi. Otóż w kociołku lądowało całe jadło jakie zostało w plecakach: najróżniejsze zupy w proszku, resztki wędlin, mięsne konserwy, ostatnie woreczki kaszy albo pół paczki makaronu. Jednym słowem okropny misz – masz czasem jeszcze wzbogacony o świeże grzyby jeśli jak raz były. Obie do dzisiaj twierdzą, że nic w życiu im bardziej nie smakowało, jak to ostatnie ognisko i ostatni kociołek.
Pyro,
spała z Jerzorem jak mnie nie było, zaanektowała moją poduszkę i moje miejsce 🙄
A Jerzor kupuje jej jakieś kocie frykasy, nie dość, że normalne jedzenie (jak wskazał były personel), to jeszcze jakieś kocie „słodycze”, że tak nazwę to „pachnące” zdechłą rybą i czymś tam jeszcze cuś. I ta mu podstawia brzuszek do pomasowania, łasi się, kiedy pan wraca z pracy, a w nocy mnie wdeptuje w materac 🙄
Ala ma kota.
ala ala ma kota
23.01 byczy kadawer,
kiedys traktowalam ludzi z szacunkiem a teraz z wzajemnoscia…
z tym „byk” to jest oczywiscie mitomania, gdyz w gruncie rzeczy jestes tylko mala emigracyjna gnida, a wychowanie, ktore wyniosles z domciu to apoteoza czarnej pedagogiki, kazacej czepiac i drwic z kazdego, ktory cos zadzialal w zyciu, miedzy innymi to aby takie kreatury jak ty mogly wyjezdzac…
I co? i nic.
Gdzie atakujaca sfora ?