Leniwy letni dzień

Dwadzieścia sześć stopni Celsjusza, pełne słońce i całkiem mocny wiaterek czyli bardzo miła letnia pogoda. Wszystkie obowiązki i redakcyjne, i blogowe, i radiowe spełnione więc wreszcie mogę się oddać lenistwu. Najpierw godzinka lektury: kolejny szkic Bogusława Deptuły z „Literatury od kuchni” , tym razem o książce dawno przeczytanej i prawdę powiedziawszy całkiem zapomnianej czyli „Moderato cantabile” Marguerite Duras. Po przeczytaniu eseju Deptuły, w którym wspomina on i film Petera Brooka z Jeanne Moreau i Jeanen-Paulem Belmondo, zrozumiałem dlaczego książkę wymazałem z pamięci a film pamiętam. A jestem przecież miłośnikiem historii drukowanych a nie historyjek obrazkowych. Otóż Duras – moim zdaniem –  jest klasycznym przykładem pisarstwa francuskiego (to zwrot pejoratywny) pełnego barokowych, piętrowych zdań, nadmiaru przenośni i innych figur stylistycznych, jednym słowem nadprodukcji słów.

Szkoda, że przed czterdziestu laty gdy czytałem „Moderato cantabile” tekst Deptuły (z przyczyn oczywistych) jeszcze nie istniał a nawet nie był planowany. Ograniczył bym się wyłącznie do tego eseju, a zyskany w ten sposób czas przeznaczył na przyrządzeni „Łososia na zimno z zielonym sosem”, który to przepis jest smakowitą pointą rozdziału poświęconego francuskiej pisarce.
Drugą książką, którą czytam na zmianę z „Literaturą od kuchni” jest wydany przez Krytykę Polityczną tom Jonathana Safrana Foer zatytułowany „Zjadanie zwierząt”. To bardzo bolesna lektura, zwłaszcza dla tak mięsożernego człowieka jak ja. O książce napiszę na pewno ale czytanie jej musi potrwać dłużej, bo poszczególne rozdziały wprawiają mnie w stan bliski depresji  a w każdym razie powodują poważne rozterki. Z jednej strony nie lubię gdy autor w sposób brutalny i drastyczny usiłuje mnie przekonać, że prowadzę niemoralny sposób życia, z drugiej zaś nie mogę po prostu odrzucić jego argumentów, bo są racjonalne. Złoszcząc się czytam więc i odpoczywam od tej lektury.
Takim odpoczynkiem jest po raz chyba trzeci czytana Opowieść o Stanisławie Auguście czyli „Mój przyjaciel król” Józefa Hena. Ponieważ o dziele tym pisałem gdy książka (z piękną dedykacją i autografem autora) zjawiła się w mojej bibliotece, dziś tylko chcę potwierdzić moją opinię o autorze jako o najwybitniejszym z żyjących prozaików polskich.
Godzinka lektury przeciągnęła się nieco i trwała około 120 minut. W tym czasie członkowie rodziny zdążyli skosić wysoką pustynną trawę pokrywającą większą część ogrodu, wydrylowali 5 kilogramów wiśni, upiekli wielki placek z czarnymi jagodami i oczyścili wielką kobiałkę dorodnych kurek. Teraz szykują wieczorny posiłek (m.in. z tychże pomarańczowych grzybków) a ja tylko wybiorę odpowiednie wino i pozwolę się ugościć.
Szkoda, że takie dni bywają nad wyraz rzadko. Prawdę mówiąc tego lata było to po raz pierwszy. I zakończyło się takim posiłkiem:

Najpierw kurki z patelni z czosnkiem i natka pietruszki. Potem inne dania.

Zupa z listków rzodkiewki
4 szklanki bulionu drobiowego, 2 marchwie, pietruszka, seler i por, listki rzodkiewek, cebula, pół szklanki śmietany, 2 łyżki masła, sok z cytryny (do smaku), sól,, 4 łyżki ryżu, słodka mielona papryka

1. Marchew, pietruszkę i seler obrać, pokroić na duże kawałki, dodać oczyszczony por , zalać warzywa bulionem i gotować 20 minut, po czym wsypać ryż i zagotować.
2. Liście rzodkiewek (najlepiej jeśli są to młode, dorodne liście) umyć, posiekać niezbyt drobno.
3. Na maśle podsmażyć na złoto drobno posiekaną cebulę, po czym dodać liście rzodkiewki i chwilę dusić.
4. Połączyć liście rzodkiewek z przecedzonym przez durszlak bulionem, zagotować, zaprawić śmietaną, dodać do smaku sok cytrynowy, sól i mieloną słodką paprykę.
Uwaga: zupę taką można przygotować także z kiełków rzodkiewki

Polędwiczki z serem raclette i kiwi

80 dag polędwiczki wieprzowej, 2 kiwi, 1 szalotki, 8 plasterków raclette, 1 kieliszek porto, masło, sól, pieprz
1.Posiekane szalotki podsmażyć na maśle.
2.Opłukane i osuszone mięso pokroić w grube plastry, doprawić solą i świeżo zmielonym pieprzem, dodać szalotki i smażyć na złocisto z każdej strony.
3.Na kotlecikach ułożyć po plastrze kiwi i sera. Smażyć a po kilku minutach polać porto. Patelnię przykryć i mięso dusić  aż ser się rozpuści.
Ciasto Renaty
Pół kostki  masła, puszka zagęszczonego  słodzonego mleka, paczka (20 dag) słonych krakersów, 2 garście rodzynek.

1.Krakersy pokruszyć na bardzo drobne kawałki.
2.Masło rozpuścić w rondelku, do roztopionego wlać puszkę mleka i szybko zestawić z ognia (mleko łatwo przypala się).
3.Do mleka z masłem dodać pokruszone krakersy, rodzynki i wymieszać.
4.W foremce o  wymiarach 30 x 35 cm rozłożyć warstwę ciasta i upiec  na złocisto. Gorące ciasto wyjąć wraz z papierem z blaszki i pokroić na porcje. Wystudzone kroi się gorzej .

Na koniec dnia rowerowa wycieczka przez Puszczę i po spotkaniu ze stadem saren powrót do naszej zagrody na zasłużony nocny wypoczynek.