Młodzież wkracza do kuchni
Znowu upał i słonecznie. Lato zachowuje się tak jakby chciało zrekompensować niedostatki, którymi karmiło nas do tej pory. Na niebie ani jednej chmurki, temperatura powyżej 25 st. C, lekki zefirek czyli żyć nie umierać. Nawet woda w basenie doszła już do temperatury zachęcającej do kąpieli. Teraz tylko trzeba do tej pogody dostosować całodzienne menu. A tu niemiła niespodzianka. Wzywają nas do Warszawy gdzie mamy się stawić przed południem i uczestniczyć w zebraniu zespołu, w którym będziemy funkcjonować od jesieni. Zaraz po zebraniu zaś mam wolne studio w TOK FM gdzie nagrywam swoje felietony z serii „Na apetyt – Adamczewski”, wiec pobyt w mieście jeszcze się wydłuży. Na szczęście zostawiamy na wsi wnuka, który szykuje się do ostatniego w tym roku egzaminu na Uniwersytecie oraz przygotowuje do długiej podróży czyli wyjazdu na stypendium w Valencii. I to na niego spadnie obowiązek przygotowania dzisiejszej letniej, odświeżającej kolacji.
Wiem, że spośród chłodzących się od dawna różowych win wybierze hiszpańskie z Ribera del Duero, bo miłość do Hiszpanii jest niezmierna i niezmienna. Równocześnie dyskretnie podsuwamy mu proste, letnie przepisy. Zepsuć tego, nawet przy niewielkim doświadczeniu kucharskim, po prostu niesposób. No, może z wyjątkiem sufleta.
Oto nasze środowe menu:
Chłodnik pomidorowy
2 szklanki jogurtu naturalnego, 3 szklanki soku pomidorowego, ogórek, pęczek szczypiorku, 2 łyżki siekanego koperku, 2 jaja na twardo, sól, pieprz.
1. Ogórek obrać i pokroić w paski, jajka na twardo pokroić na ćwiartki, szczypiorek i koperek posiekać.
2. Wymieszać jogurt z sokiem pomidorowym, dodać ogórek oraz zieleninę, wymieszać, doprawić solą i pieprzem.
3. Dodać do chłodnika jaja, lekko wymieszać, naczynie z chłodnikiem dokładnie zakryte wstawić do lodówki na co najmniej 3 godziny.
Ten najprostszy chłodnik jest bardzo smaczny, dobrze doprawiony może śmiało konkurować z chłodnikiem klasycznym.
Suflet kozi
15 dag twarożku z koziego mleka, 2 ząbki czosnku, 4 łyżki masła, 3 łyżki maki, 1 łyżeczka pokruszonego tymianku, 1 szklanka mleka, 4 jajka, parmezan, sól
1.Z masła, mąki i mleka zrobić sos beszamelowy – najpierw podsmażając mąkę na maśle a potem dolać mleko i mieszać aż sos zgęstnieje i będzie gładki.
2.Do beszamelu dodać kozi twarożek, żółtka i tymianek oraz roztarty z odrobiną soli czosnek. Jeszcze chwilę trzymac na ogniu cały czas mieszając.
3.Ubić sztywną pianę z białek z odrobina soli. Parmezan zetrzeć i dodać delikatnie do piany.
4.Foremki do sufletów nasmarować masłem i wysypać resztą parmezanu. Ostrożnie napełnić do wysokości 3/4 masą serową i wstawić do piekarnika na 20 – 25 minut.
5.Gdy suflet wyrośnie i będzie złocisty podawać. Uwaga – jest bardzo gorący.
Caprese z kaparami
8 pomidorów, 259 dag mozzarelli, pomidory suszone w zalewie oliwnej, garść kaparów, kilkanaście listków świeżej bazylii, oliwa extra vergine, ocet balsamiczny
1.Pomidory sparzyć i obrać ze skórki. Pokroić w plastry.
2.Mozzarellę też pokroić w plastry (dość grube).
3.Poukładać na półmisku na przemian pomidory i ser. Doprawić solą i świezo zmielonym pieprzem.
4.Suszone pomidory osączyć z zalewy oliwnej i posiekać. Osączyć też kapary. Ułożyć na wierzchu caprese i ozdobić umytymi listkami bazylii.
5.Wszystko skropić oliwą i octem balsamicznym. Odstawić na pół godziny do lodówki i podawać.
A jak się wszystko udało opowiem przy okazji.
Komentarze
Słoneczne i uśmiechnięte „Dzień dobry” z Poznania. Chłodnik będzie u nas jutro – na odmianę ogórkowy, a dzisiaj rybka smażona z małosolnymi. Wszystko dlatego, że za jakąś godzinę wybieram się do centrum handlowego po większe zakupy, przy okazji bank, apteka, sklep rtv – jednym słowem Pyra jedzie wyrzucać pieniądze i cały szkopuł w tym, że musi wyrzucać z wielką uwagą i ostrożnością. Jak zwykle Lotto nie chce współpracować i do wyrzucania są nader skromne zasoby.
Pozdrowienia z upalnego Wrocławia. Bardzo słonecznie jest także zarówno. Jerzor skosił trawę u naszej uroczej i wyrozumiałej Gospodyni, ja zrobiłam pranie naszych łaszków,
kot gdzieś podsypia, Alicja zamiata taras – bardzo pracowity poranek.
Wczoraj zahaczyliśmy o centrum handlowe, tak zwany „Oszołom” (po naszemu, po tutejszemu Auchan) w celu dokonania zakupów serowo-winnych (udane, owszem).
Ale tam nie tylko spożywczy sklep, osiemdziesiąt parę innych, wystawy, te rzeczy.
Z wystawy takiej jednej rzuciły się na mnie cud piękności szpilki, takie na 15 centymetrowym obcasie, ale też platforma była z 5 cm. dla wyrównania pionów z poziomami, czerwone cudo w białe grochy (wyobraźcie to sobie, dziewczyny!).
Niestety, jak ktoś ma stopę jak podolski złodziej (nie tyle długą, co szeroką) to się może obejść smakiem. Załkałam w duszy (nie jestem pewna, czy nie zaklęłam przy okazji, też w duszy, bo nie bedę się wyrażać) i obeszłam się, niestety.
Jak coś się na mnie rzuca z wystawy sklepowej, to jest albo za małe, za wąskie, za drogie albo jeszcze jakiś inny feler ze mną.
TAAAAAKIE szpile fajowe i niestety 🙁
Doszliśmy z Jerzorem do wniosku, że u nas wchodzi się do sklepu z obuwiem, powiedzmy, i są ze cztery fasony, w porywach osiem. Tutaj oszałamia wybór (pisałam wcześniej – Oszołom!).
Załatwiłam wszystko, co miałam załatwić, skutecznie ogoniłam się od zakusów pań z banku wmawiającym mi kredyt (ustąpiły w perswazjach dopiero po moim oświadczeniu, że pieniądze owszem, mogę przyjać, nie mogę wszakże spłacać), zagrałam w totka za niewielką wygraną sumę (mam jeszcze z tej wygranej rezerwę na następną grę) kupiłam mięso na 8-9 obiadów, pstrągi na dzisiaj i leszcze na czas, kiedy Młodsza wyjedzie, melon, pomidory, nawóz do kwiatów i prezent dla Igora, który dobiega 8 lat. Kupiłam mu 2 t-shirty z samochodami i spore pudełko kredek, które gubi ustawicznie. Nabyłam też kartonik cukru trzcinowego nie rafinowanego i kartonik klusek – makaronu do smażenia w woku, twardy, kozi ser dla Dziecka domowego i duży łom „lazuru” do kuchni i do pomidorów. Na tym rozrzucanie pieniędzy zakończyłam . Ogółem jestem zadowolona
W międzyczasie nawiedził nas Synuś, z którym umówiłyśmy się na ogrodowego grilla w przyszłym tygodniu, zadzwoniła Zgaga i Żaba. Baby pogadały – jakże by inaczej. Rozmowa z Żabą bezkomputerową nie jest jeszcze skończona, bo ją odwołały obowiązki; Zgaga wpadła już w trans gościowy : w początkach sierpnia przylatuje córka z Francji w towarzystwie malutkiej Oliwii. Zgaga będzie teraz pilnowała mieszkania i 2 kotów tudzież pucowała do połysku swoje małe mieszkanko. Co ona ma zamiar pucowa przez 5 tygodni na powierzchni niespełna 50 m. kwadratowych, to ja nie wiem. Zgaga potrafi.
Zabawne jest to określenie ” jak podolski złodziej”. Nigdy wcześniej go nie słyszałam, a widzę, że to porównanie z długą tradycją.
Alicjo,
to Ty byłaś w tamtejszej galerii albo innym centrum. To handlowe znaczenie galerii przeważa już nad tym kulturalnym. Takie czasy. A butów rzeczywiście szkoda. Tak to jest, że niby wszystkiego jest w nadmiarze, ale to, co nam się podoba, nie pasuje. O wiele łatwiej kupuje się książki albo produkty spożywcze.
Pyro,
piękne zakupy zrobiłaś, ale dźwigania miałaś też sporo.
Jak czytam o sprzątaniu Zgagi, zawsze przypomina się opowiadanie Jerzego Pilcha ” Anioł z opuszczonymi skrzydłami”/ pewna nie jestem, ale chyba tak to brzmi/, gdzie opisywane są m.in. przedświąteczne porządki w domu babki. Tam ani centymetr powierzchni, także tej ukrytej nie uchował się przed ścierką i wodą, a wszystkie rzeczy z szaf zostały uprane albo przewietrzone. Sprzatanie totalne. Biedny mąż musiał też uczestniczyć w tej akcji. Mam nadzieję, że Zgaga tego nie przeczyta, bo gotowa się obrazić. 🙂
To był jednak tytuł ” Trup ze złożonymi skrzydłami” . Trup… a mnie wydawało się, że anioł.
Młodsza ogląda bratobójczą walkę Kubota z Janowiczem, a ja nie oglądam ani tenisa, ani kometki: zanim zobaczę (skojarzę) piłkę, czy lotkę, to już jest następne uderzenie. W tym zakresie widzenia jestem trochę, jak astronom – oglądam to, co było dobrą chwilę temu.
Alicjo – na pewno nie weszłabyś w te oszałamiające szpile? Trzeba było spróbować.
Witam, Pyro to jest piękna wymiana piłek bez względu na wynik. W tenisie nie ma nic z bratobójstwa!!!
Moja Stara ma takich szpil pelna szafe. Ale nie wyrzuca i nie rozdaje. Bo jak znow stanie sie sylfida, to w xzym bedzie chodzic? Tylko raz udalo sie jej ze zlami w oczach wcisnac jedna nienoszona pare Bobikowi. Bardzo pociesznie wygladal Pies na obcasach. 😈
Yurku – wymiana piłek? Właśnie! A Pyra piłki nie widzi i co?
Kocie – moje z dawna nie noszone szpilki zostały kiedyś w zapale porządkowania schowka wyrzucone przez Jarka. Nigdy nie byłam bliższa mężobójstwa.
Pyro,
Bo Zgaga to przysłowiowa „dobra śląska żona” 😉
Ewo – jako jednostka pyrowo – śląska, ja to wiem; ale jednak….
Pyro każdy wiek ma swoje prawa póki co zakładam okulary i oglądam, można poprawić obraz na komp. Na TV się nie znam. Tak słucham reklamy, na zmarszczki mają ba….rdzo dużo, na wzrok nic.
A jeszcze jak przypomnę sobie poczynania mojego brata stryjecznego – Janka z Rudy Śl, to do dzisiaj dreszcze czuję. Z uśmiechem pełnej gęby, takim dokoła głowy , wykrzyknął „A spać będziesz w pokoju, jak w bombonierce!\ Sam zrobiłem!” No i zrobił. Były takie wtedy ogromnie modne i nie tanie meblościanki z białymi frontonami i czarnymi wertykalami. I Janka widać te białe fronty raziły pustką. Na wszystkich drzwiczkach, frontach szuflad i cokołach pyszniły się „jak żywe” kalkomanie owoców , takie 6 x 6 cm. Biedak czekał na moje zachwyty. Pytałam „A Bronka, co na to?” i odpowiedź „Bronka wie, że wzieła robotnego chopa”!
Dobry wieczor,
Chlodniki jadam samotnie, Anglicy i pol Polacy ‚rozowej zupy’ do ust nie wezma. To samo dotyczy gazpacho i podobnych. Pomidory z mozzarella i owszem, tyle ze minus bazylia :(. A bigos pierunskie pieruny lubia!
Co do szpilek Alicjo, lacze sie w bolu ;), dostac cos sensownego w rozmiarze 41, co nie wyglada jak narta to sztuka.
Jolly R. jutro robię chłodnik – od razu na 2 dni, bo tego zawsze dość dużo wychodzi i w jeden dzień nie zjemy.
Chlodnik na drugi dzien lepszy, w sobote zrobie dla sie siebie, a co!
Jakies dwa tygodnie lata prognozuja, Odsas juz marudzi coby basenik wyciagac.
Alicjo – czy to były takie szpilki? http://www.likely.pl/zdjecie/68812/czerwone-szpilki-w-kropki 🙂
Jeżeli jest ciepło, Jolly, a on korzysta z baseniku bezpiecznie, to nie ma sprawy: niech się moczy ile chce. Byle się potem wysuszył przebrał.
Podobno film „Papusza” zbiera świetne recenzje: https://www.youtube.com/watch?v=TLzwF6qDUow
Książka Angeliki Kuźniak ukaże się 14 sierpnia.
Papusza była niezwykłą osobą i jeżeli nie zrobiono z niej ikony, to i film i książka mogą być interesujące.
Pyro – jedna z recenzji: http://wyborcza.pl/1,75475,14204192,_Papusza__odkryciem_festiwalu_w_Karlowych_Warach.html
Z baseniku to my wszyscy korzystamy:), jest spory, okolo 80cm gleboki, okragly o dwu i polmetrowej srednicy. Problemem malutkim jest kotka, co sobie spacery urzadza po dmuchanym brzegu. Od czasu do czasu w napadzie paniki pazury wbija. Jestesmy w zwiazku z tym jednymi z niewielu posiadaczy trzech kompletow naprawczych do detek rowerowych z przeznaczeniem basenowym.
Byku,
To chyba zalezy jakie warzywa dodasz. Jesli pomidory, to faktycznie doba to za dlugo. Ja lubie malosolne, buraczki/ botwine, rzodkiewke. Ziola (koperek, szczypiorek, natke) i jajko to przed podaniem.
A korzysta Odsas z basenu bezpiecznie. Juz przygotowal zestaw do nurkowania i pletwy.
Przylapalam dzisiaj na probach konstrukcji trampoliny.
Jolly -niech żyją konstruktorzy. Ja dodaję do chłodnika kosteczki chudej wędzonki i kiełbasę.
Asiu – ten film ma wręcz entuzjastyczną recenzję. Jestem ciekawa.
To jeszcze druga recenzja 🙂 tym razem pani Hollender. Też jestem ciekawa tego filmu i książki. Dobrze, że film nie jest kolorowy. Zdjęcia są niesamowite. Ten tabor jadący polną drogą…
http://www.rp.pl/artykul/9131,1025749-Papusza-Joanny-i-Krzysztofa-Krauzow-w-Karlowych-Warach.html
http://pinterest.com/search/pins/?q=chlodnik 😀
To był „chlodnik” – teraz „chłodnik” 😀
http://pinterest.com/search/pins/?q=ch%C5%82odnik
Byku,
Maslanke.
Asiu,
Cudne zdjecia :).
Moja niemłoda młodzież lubi gotować. Prawdę mówiąc Młodsza tylko odświętnie to i owo robi ale Synuś i Ryba to talenty samorodne. Wnuczka gotuje, jej Mąż też to robi zupełnie nieźle, a Wnuk chyba nie gotuje – nie ma czasu i jest b.niewdzięcznym stołownikiem; nie wiem, czy zbierze się 30 potraw jakie zjada (najchętniej jadło z budek gastronomicznych) Zabić można.
Asiu,
jak zwykle jesteś niezawodna – jeśli nie dokładnie takie same, to bardzo podobne i za jedyne 39 złotych 😯
Niechby chociaż na jeden sezon – jak dla mnie, warto! No ale niestety…kształtnej i malutkiej stópki to ja nie mam.
Co do podolskiego złodzieja:
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=10698
Kulinarnie – wybyliśmy na cały dzień do centrumu,połaziliśmy, poknajpowaliśmy, na obiad ja zamówiłam golonkę tamże:
http://www.gastronauci.pl/pl/17558-pod-fredra-wroclaw
Jerzor się nieco skrzywił („golonka to tłuste i zaraz umrzesz”), ale zdecydowaną większość owej golonki (była olbrzymia, plus znakomite żeberka) to on właśnie pożarł był 🙄
Pięknie w Ojczyźnie, ale temperaturę (celsjusze) trochę podkręcono.
Wiaterku trochę!
Alicja – dwie pary pantofli miałam na platformie : platforma + koturn z korka górą pantofel z białej skórki – pięty wolne i srebrne sandałki na niskiej platformie (ok 2 cm) przy 6 cm obcasie. Te sandałki służyły mi parę lat jako „obuwie służbowe” do długich, czarnych sukien i spódnic, jakie nosiłam w czasie wieczornych i nocnych imprez. Były wygodne. Natomiast białe koturny chociaż kiedyś tam bardzo modne, przy całej lekkości zastosowanego korka i konstrukcji pantofla, były obrzydliwe; nogi można było sobie powykręcać. I naprawdę nie widziałam kobiety, która umiałaby dobrze chodzić na platformach; fatalnie układają się biodra, siedzenie wypina się do tyłu, baba chodzi na całej stopie, jak niedźwiedź.
Witam!
http://www.youtube.com/watch?v=y1fihSpdEx8
Dziędobry.
Upał, ale zima za rogiem, więc nie będę narzekać. Jerzor pojechał odwieźć Jurka na dworzec, ja powoli się przebudzam.
Dzisiaj w planie mam wizytę u mojej ulubionej dentystki z Ziębic oraz u moich ulubionych kuzynek stamtąd (jestem ziębiczanka z urodzenia).
Córka dentystki, tegoroczna maturzystka, w nagrodę za całokształt płynie ze mną Darem Młodzieży z Bremerhaven do Szczecina (ja płynę dalej). Młodej nie miałam okazji poznać, ale znam dentystkę, do której każdy by chętnie chodził, tak sympatyczna i bardzo kompetentna kobieta ona jest, oraz znam Dobrego Męża Swojej Żony, jak się przedstawia mąż dentystki.
Wieczorem jakieś spotkania w gronie Jerzorowych znajomych, wszak jutro chłop wylata, a ja zostaję. Porzuca mnie, jednym słowem. Jeszcze za mną zapłacze!
Mnie zatrzymują obowiązki (samam się zobowiązała), no i bez sensu byłoby znowu lecieć z Kanady do Bremerhaven na rejs, to tylko 3 tygodnie. O ile się nie mylę, Najpiękniejszy Żaglowiec Świata wypływa w rejs pojutrze, już tam Nisia przypilnuje wszystkiego 😎