Faworki Agnieszki są najpyszniejsze
Te kruche i delikatne ciastka dotarły do Polski – choć trudno w to uwierzyć – z Litwy i Niemiec. Kształtem przypominają złożoną kokardkę czy wstążkę i stąd wzięła się polska nazwa, zapożyczona z francuskiego – faveur – wąska wstążeczka, tasiemka jedwabna. Historia głosi, że powstanie faworków to czysty przypadek. Młody i roztargniony cukiernik całkiem niechcący wrzucił do rozgrzanego oleju wąski pasek ciasta przygotowanego na pączki. Ciasto ukształtowało się w warkocz, a po doprawieniu cukrem waniliowym okazało się smakowitym ciastkiem.
Ciasto na faworki powinno zawierać mąkę, dużo żółtek lub całych jaj, niewiele tłuszczu i cukru oraz kilka kropli spirytusu, który niektórzy zastępują 6-proc. octem. Według tradycyjnych receptur, 50% ciężaru mąki powinny stanowić żółtka lub ostatecznie całe jajka, 12% gęsta, niezbyt kwaśna śmietana, 10% – masło, 5% – cukier puder. Spirytus lub ocet pełni funkcję spulchniacza oraz zapobiega nadmiernemu wchłanianiu tłuszczu.
Zagniecione ciasto tłuczone jest wałkiem, składane i ponownie tłuczone. Czynności te są powtarzane wielokrotnie, aż pojawią się na cieście pęcherzyki powietrza. Następnie schłodzone ciasto (minimum 30 minut) jest cienko wałkowane i krojone na podłużne prostokąty z nacięciem pośrodku, jeden z krótszych brzegów jest następne przewlekany przez nacięcie tworząc charakterystyczny kształt kokardki. Faworki smażone są we wrzącym smalcu aż do zrumienienia.
Właściwie przyrządzone faworki powinny być delikatne i kruche. Oto przepis wg. którego robimy faworki najczęściej. Agnieszka to nasza kuzynka mieszkająca w Mrągowie. I jej przepis jest zdecydowanie najlepszy spośród trzech funkcjonujacych w naszej rodzinie.
1,5 szklanki mąki tortowej (to ok. 20 dag), szczypta soli, 4 żółtka, łyżka stołowa masła, 3 – 4 łyżki kwaśnej śmietany, łyżka spirytusu (opcjonalnie rumu lub w ostateczności octu), olej stopiony ze smalcem (tyle, aby faworki pływały swobodnie w garnku), cukier puder z wanilią do posypania.
1.Na stolnicę wysypać mąkę, zrobić dołek, dodać żółtka, sól, masło, spirytus, śmietanę. Wszystkie składniki zagnieść bardzo dokładnie. Należy się starać jak najmniej podsypywać mąką.
2.Wyrobione ciasto wybijać 10 minut wałkiem (można też uderzać w nie tłuczkiem do kotletów). Ciasto ma być bardzo elastyczne, o konsystencji ciasta na makaron.
3. Owinąć ciasto w pergamin i pozostawić na pół godziny, aby odpoczęło. Nie może wyschnąć, więc musi być szczelnie zawinięte, warto przykryć je jeszcze miską.
4.Odcinać po kawałku ciasta i sukcesywnie wałkować bardzo cienko. Kroić radełkiem na paski, nacinać, przewijać i smażyć na tłuszczu na złoto: tłuszcz ma być tak gorący, że kawałek ciasta natychmiast wypływa na wierzch.
5.Wyjmować gotowe faworki długim widelcem i po osączeniu posypywać cukrem pudrem.
Najuciążliwszą czynnością jest – moim zdaniem – tłuczenie ciasta wałkiem. Trwa to na ogół ponad kwadrans a po każdym takim seansie jestem wycieńczony niczym bokser po walce trwającej 12 rund. Ale gdy faworki leżą już na półmisku i z trudem się opanowuję, by nie zjeść ich zbyt wiele, dochodzę do wniosku, że walka z ciastem opłaca się.
Faworki osączane z tłuszczu Fot. P. Adamczewski
Komentarze
Jeszcze raz witam wszystkich.
Faworki to smakowity, karnawałowy temat i pisujemy o nim co roku. Ja smażę faworki i róże karnawałowe tylko raz w sezonie – na tłusty czwartek. Ciastka lubię, robota, jak robota – nie lubię tylko zapachu, który zostaje w mieszkaniu na 2-3 dni.
Dzien, jaki jest taki jest i niech bedzie dobry.
Przynajmniej bez mzawki, jak te ostatnie.
U nas nazywaly sie „babskie uszy” (bo na „babski comber”) i nie byly walkowane tak cienko. Matka robila je na tym samym ciescie co paczki i w glebokim tluszczu. Ja stalem nad brytfanka z tluszczem, a w reku mialem szpile do obracania.
Ze wczorajszych spraw spiesze z gratulacjami dla Jagody, za uznanie jakie okazal jej burmistrz! Dobra to robota!
Wczoraj wieczorem strona sie nie otwierala. Nie wiem, czy inni tu tez nie mieli podobnych klopotow.
Zycze wszystkim owocnego dnia!
U mnie3 też były kłopoty z łącznością na blog, a i dzisiaj maszyna mi „chodzi” jak stara krowa (nie wiem co prawda jak chodzi stara krowa, ale tak się mówi w mojej okolicy).
Pepe – z ciasta pączkowego nie można uzyskać takich cienkich arkusików, jak ze śmietanowo – kruchego, więc Twoja Mama musiała smażyć sporo grubsze i większe ciastka.
Dzień dobry,
a ja właśnie zabieram się za przygotowanie faworków. Przydałby mi się pomocnik – np. mały Piotruś lub duży Pepegor- ale nikogo w pobliżu nie ma. Szkoda 🙂 Faworki smażę przeważnie dwa razy w czasie karnawału, zaś w tlusty czwartek jedyny raz w roku jem pączki. 1/5 szklanki mąki z przepisu p. Agnieszki to trochę za mało jak na rodzinne apetyty. Wezmę więc 3 szklanki. No to do roboty…
Jagodo,
Gratuluję docenienia Twoich zasług. 🙂
Dzień dobry,
też się przymierzam do faworków, ale jeszcze nie dzisiaj. Na razie gotuję zupę brokułową 🙂 Natomiast podpatruję sposób smażenia u Gospodarza w dużej patelni. Dotychczas robiłam to w dużym, dość niskim garnku, niestety wymagającym znacznie więcej tłuszczu, który przecież po smażeniu do niczego więcej się nie nadaje.
Wczoraj i ja miałam kłopoty z wejściem na blog.
Dopiero po latach zorientowałam się czym był szpikulec z zagiętym haczykiem na jednym końcu, jaki Bunia używała do przewracania i wyjmowania faworków. Była to po prostu szprycha rowerowa. Osobiście posługiwałam się tymże w celach uśmierzenia dokuczliwego swędzenia nogi pod gipsem. Pasowało jak ulał. Do czasu aż przyłapano mnie na przynoszącym ulgę zajęciu. Od tamtej pory w sekrecie skrobałam swędzącą skórę długą linijką wyciąganą z biurka Ojca. Nie było to jednak łatwe, poprzednie ustrojstwo łatwiej wchodziło pod gips. Niestety Bunia sprytnie je gdzieś schowała.
Po obżarstwie świątecznym muszę nieco „przepocząć”. Faworki, jakkolwiek wspaniałe, muszą iść w „odstawkę”.
Barbaro –
W moim domu rodzinnym używano płaskiego rondla. Doskonale zdawał egzamin. To kwestia ilości tłuszczu, w sam raz by faworki swobodnie pływały – czyli nie za dużo. Przy większej ilości smażenie „idzie” piorunem.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Dzien dobry,
Pyro,
donosze ze wolowina nareszcie lezy owinieta plotnem co prawda, nie gaza, nasaczona octem w lodowce i bedzie zjedzona w niedziele.
Plotno swisniete z domowej apteczki, mam nadzieje ze nikt reki nie zlamie i temblak potrzebny nie bedzie :).
Faworki uwielbiam i wtym roku jakem Rogers zrobie. Wybijanie ciasta nawet lubie, pozwala pozbyc sie zlych emocji :)!
Zreszta to byl warunek Mamusiny w domu, faworki beda, ale dzieci (ja i starszy brat) ciasto wybijaja.
Karnawalowe roze Pyry sa cudne – do dzisiaj slinianki mi mocniej pracuja jak sobie zeszloroczne zdjecie przypomne – ale moi niech sie tradycyjnym ksztaltem zadowola.
Ehidnia ! Ja jesem badzo dlugi.
Do mojego gipsu na nodze dwie szprychy ! , zlaczone razem i tak bylo za malo.
Ale co za ulga.
Wy tu o faworkach, a tymczasem w południowej Kalifornii rejon San Diego) zaczął się sezon na połów kałamarnic olbrzymich (giant squid). Właśnie obejrzałam reportaż w dzienniku porannym – ośmiornice do półtora metra i więcej, wyjątkowo ich dużo w tym roku, jeden z kutrów zameldował 300 sztuk w ciągu godziny 😯
Ehidna! Wybacz literöwke.
Henryku numerowany – wieczorem pierwsze Twoje zdrowie wychylimy, bo żeś wydoroślał z dniem dzisiejszym tak, jak wczoraj opijaliśmy sukces Jagody.
Jolly R – możesz zacząć ćwiczyć wybijanie faworków na wołowinie – też jej to dobrze robi.
Wszystkiego NAJLEPSZEGO z okazji urodzin dla Henryka.47 🙂
Faworki usmażone. Tym razem zawzięłam się i tłukłam ciasto 10 minut. Do tej pory na tę niemiłą czynność poświęcałam najwyżej kilka minut i wrócę do tego, bo efekty, czyli pęcherze w faworkach są takie same. Mimo dobrze działającego wyciągu dom trzeba było porządnie wywietrzyć. Do smażenia używam emaliowanego szerokiego, dość płaskiego rondla . Wystarczyły mi 3 kostki smalcu.
Z ciasta faworkowego można też zrobić tzw. mrowisko. Przepis jest na stronie Alicji – mrowisko wg Brzucha. Jadłam ten przysmak przywieziony z okolic Suwałk. Też dobry, ale po przebytej podróży i pokrojeniu trudno było zorientować się, jaki był jego pierwotny wygląd.
Dla zmiany smaku przyrządzę śledzie wg Irka, tyle że zamiast czerwonej cebuli wezmę zwykłą. Dziś mogę sobie powymyślać kulinarnie, bo obiad mam od wczoraj/ zrazy z szynki/, wystarczy ugotować ziemniaki.
Henryku,
wszystkiego dobrego, a przede wszystkim zdrowia i braku okazji do korzystania ze szprych . 🙂
Zainteresowanych faworkami zachęcam do zajrzenia na stronę Alicji, gdzie w Przepisach są także ciasta, a tam m.in. faworki Babci Michaliny , faworki piwne Nirrod i faworki Pyry/ a właściwie jej Babci Anny/.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/01.CIASTA_etc/
Henrykowi Numerowanemu – 100 LAT !!!
Nigdy nie bijałam ciasta na faworki, a purchelki były jak trza.
Henryku, wielu jeszcze jak najszczęśliwszych numerków!
😆
Alicja, gdzie to Brzuchowe mrowisko?
Nisiu – dopiero co była Inka – pyta, czy kupiaś to ekstra urądzenie do włażenia w wannę, bo na Allegro wisi praktycznie nówka za 680 złociszy.
A faworków w życiu nie tłukłam, gotowy faworek to skórka i same dziury.
Za zdrowie nowego stołownika Henryka47 dziś toast nowym winem Primitivo di Mandurla z Santa Croce w Puglii. Toast będzie proporcjonalnie długi do długości jubilata.
We francuskiej kuchni dwa rejony uważają faworki za swój karnawałowy,ostatkowy deser-Sabaudia i dolina Rodanu z Lyonem i okolicami.Przepisy są trochę inne od naszych i szczerze mówiąc GÓRĄ NASI 🙂 I kształtem i smakiem Francuzów w tej dziedzinie przewyższamy,co potwierdza też wiadomy,już z lekka już spolonizowany obywatel 😉
O tym,że faworek i pączek to ta sama rodzina świadczą też francuskie nazwy: beignet-pączek oraz bugne-faworek
Pyro, cuś nie mam do tego serca. Pozdrów Inkę.
No, to pora żeby się zbierać na południe. Wczoraj ostatnie nartowanie co sprawozdawam na filmiku. Nie dość, że w blue jeans, bo wyrosłem, ale i bez rękawic, bo regularne zostawiłem na łódce a zastępcze w domu. Na szczęście było nie za zimno, a dłonie grzałem na wyciągu w rękawach.
„Cza se radzić” – jak powiedział gazda zawiązując kierpce glizdą…
Dzisiaj na śniadanie była owsianka a na obiad bedzie dyniowa. Lubimy odmiany 🙂
http://youtu.be/_AnuJitsD0c
Henrykowi – smakowitego życia 🙂
Faworki – tłukę i to energicznie, po czym wałkuję na tzw. bibułkę 🙂 Ale widać – każdy ma swój sposób, i każdy najlepszy!
Cichalu, radzisz sobie znakomicie, przemknąłeś przez filmik chyżo 🙂
Owsianką mnie zaraziłeś, jadam codziennie, odmianą bywają dodatki – rodzynki, czasem cynamon, a czasem ziarna słonecznika, no i miód 🙂
Oj, to Brzuchowe Mrowisko to jednak nie było u mnie zanotowane…
Brzucho,
racz przyskoczyć i zapodać…
Henryku.42
Po pierwsze primo, jak mawia Alicja, w ręce Waćpana przepijam. Zdrowia i powodzenia w kuchennych poczynaniach życząc.
Po drugie secundo – i ja trochę dłuższa niż metr pięćdziesiąt w kapeluszu i teraz ta pojedyńcza szprycha niekoniecznie spełniałaby rolę drapaczka. Lecz wtedy dziecięciem byłam. Działało.
E.
Uppssss…
Henryku.47 powinno być. Przepraszam
E.
Cichalu –
slalom Gigant prawie. Ja tam prosto na sosnę gdzie w charakterze ozdoby czasami dyndam.
Ot Wilk Morski, a szusuje jak ten tam od „glisdy” – gazda.
E.
Kapitanie,
pozwoliłam sobie przesłać Twój filmik mojemu kumplowi z Polski (zamieszkały: okolice Czantorii), którego koleś właśnie płacze na zapas na temat operacji kolana. Że jak mu zrobią, to nie będzie mógł na nartach i tak dalej. Koleś ma niespełna 50 lat i się mazgai, a podobno w Żorach jest świetny specjalista od tych rzeczy.
Może jak sobie obejrzy, jak śmigasz po wymianie kolanka, to się zdecyduje, czy być dziadkiem o lasce, czy śmigać na nartach 🙂
Szerokiej drogi na południe!
Wiecie co? Pyra wzięła i zgubiła śledzie – 6 dorodnych filetów śledziowych. Pocięte na paski ok 2,5 cm miały iść pod cebulkę z rodzynkami a’la Piotr (3 szt = 9 zakąsek) i w towarzystwo pomidorów suszonych w oleju na ostro (drugie 9 zakąseczek a’la Alicja) I co? I nie ma ich. Przytargałam dwie pełne siaty różnego dobra, tylko śledzi, tylko śledzi, tylko śledzi brak!
Henryku.47 niech Ci będzie 100 🙂
Irku – nie masz dzisiaj czkawki? Bo ja znalazłam 7 pr5zepisów nalewkowych z udziałem ruty, więc byłeś wspominany często.
Alicjo,
” mrowisko ” wg Brzucha jest nak najbardziej.
Dla Nisi : http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Mrowisko_wg.Brzucha.html
A wyglądać może różnie : http://www.google.pl/#hl=pl&gs_rn=1&gs_ri=hp&cp=14&gs_id=1g&xhr=t&q=ciasto+mrowisko&pf=p&tbo=d&sclient=psy-ab&oq=ciasto+mrowisk&gs_l=&pbx=1&bav=on.2,or.r_gc.r_pw.r_qf.&bvm=bv.1357316858,d.Yms&fp=b99f12ae9b6f7d15&biw=1067&bih=479
Pamiętacie dowcipy o radiu Erewań:
Czy to prawda, że w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają za darmo samochody ?
-Tak, to prawda z tym, że nie w Moskwie, a w Leningradzie,
nie na Placu Czerwonym, a na Placu Rewolucji,
nie samochody,a rowery,
i nie rozdają, ale kradną.
Czy to prawda,że dzisiaj od Calgary aż po Melbourne wszyscy smażą faworki i posypują cukrem pudrem ?
Tak,to prawda,ale od Calgary az po Melbourne,a na Ursynowie,
i nie faworki,a naleśniki,
i nie z cukrem pudrem,ale ze szpinakiem.
Były na obiad,też dobre 😀
Henryku 47,
Nie bądź nam Henrykiem III Walezym,ani Henrykiem VIII.
Zostań z nami na dłużej i zawsze w dobrej formie !
Mrowiska osobiście nie lubię, bo obrzydliwie słodkie, aż mdłe, ale wiem, że ma licznych entuzjastów.
Słuchajcie – co zrobić, żeby mi awocado zmiękły do soboty? Na razie pozawijałam pojedyńczo w gazetę i włożyłam do szafki.
Pyro-może tych śledzi po prostu nie włożyłaś do siatki będąc w sklepie. Czasem się zdarza.
Pyro-gazeta na awokado to bardzo dobry sposób.
W tym wypadku bez znaczenia czy lewicowa,czy prawicowa 😉
dobry wieczór …
nemo dramatyczne przeżycie … współczuję …
chyba mi się udało wyzdrowieć bez zapalenia oskrzeli bo w rodzinie wszyscy chorzy jeszcze się leczą antybiotykami … ja szczęśliwie tylko mocno przeziębiona ..
u u nas w Lęborku jak tam mieszkałam to w słynnej piekarnio-cukierni były takie pączkowe faworki o jakich pisze pepegor .. dopiero w Warszawie zobaczyłam i posmakowałam prawdziwy chrust …
Jagodo gratuluje …
Henryku żyj zdrowo i kolorowo … 🙂
nawet panowie chętnie zrobią taki przysmak …
http://lepszysmak.wordpress.com/2013/01/04/suszona-piers-kaczki/
Dziś bez chrustu. Gotuję mostek cielęcy, żeberka wieprzowe i kostki udźca indyczego w warzywach i przyprawach. Nuta – kolendra, suszona zielona pietruszka, koper, owoce jałowca. Oczywiście liść laurowy, pieprz ziarnisty, ziele angielskie 🙂
było o skórkach pomarańczowych na słodko a tu na słono …
http://www.matkawariatka.net/?p=2664
książka z której pochodzi przepis wygląda mi na ciekawą .. chyba zamówię sobie na Dzień Babci … 😉
Jolinku, brakowało Cię tu bardzo, dobrze, że jesteś 😀
Dodałem trochę whisky. Za 10 min. testujemy 🙂
Barbaro się też cieszę bo miałam przy tym przeziębieniu jakiś problem z oczami i ani czytać ani pisać ..
Jolinku – zdrowiej i pisz. Nie rozumiem naszych lekarzy – chorób wirusowych nie leczy się antybiotykami – a ci walą ile mogą.
Jolinku – radość z Twojego powrotu do zdrowia 🙂 🙂 🙂
Wasza radość moja radością … 🙂
Pyro może to nie wirus i dlatego antybiotyk nie działa … nie wiem nie znam się .. ja bez antybiotyku ale teściowa córci przed wigilią zachorowała i ciągnie się choroba jeszcze mimo antybiotyku .. chyba złe leczenie no i na siłę Święta i Sylwestra robiła bo córka z rodzinką z Anglii przyjechała .. w wyniku tego pozarażała rodzinę a sama trzeci tydzień nie wyleczona ..
Aaaaaaaa…Krystyno, bo ja patrzyłam w /ciastach, tymczasem mrowisko jest luzem 🙄
Rano przyszedł Maciuś Złota Rączka w celu remontowym niedużym.
Pogadał z Jerzorem, Jerzor do pracy, Maciuś do pracy w piwnicznej izbie, zajęło mu to około godziny.
Zaprosiłam na herbatkę, bo w piwnicy gorąco nie jest. Zasiedliśmy w kuchni, porcelana, herbatka mocna, w końcu byle czego z byle czego po pracy (ja przed, bo to poranek) nie będziemy pić, klasa robotnicza. Maciusiowi znowu się zebrało na zwierzenia, których od lat, ile razy Maciuś jest proszony o interwencję remontową, wysłuchuję na temat rodzinki w Polsce i kłótni okołospadkowych, sprawy zakończone 3 lata temu.
Czy wszystkie Krakusy tak mają? 😯
Śmiać mi się chciało, bo już on gubił się w szczegółach, a ja znam to na pamięć. I tak minęły godziny rozprawiania przy stole kuchennym.
Zrobiłam przegląd lodówki i na obiad będzie coś gulaszowatego na ostro, mam kawałek wołowiny i kilka kolorowych papryczek, które domagają się utylizacji, albo wezmą i zwiędną.
I chociaż placki ziemniaczane były wczoraj, myślę, że ten gulasz podam na placku. Ziemniaczanym.
Jolinku – Ryba złapała to diabelstwo przed świętami. Trzy tygodnie na L-4, nadal niedoleczona, ale w robocie zaczęli na nią krzywo patrzeć, to wróciła pod tablicę. Nie przyjechała na święta, Młodsza miała do niej pojechać w przyszłym tygodniu w swoje ferie – telefon „Nie przyjeżdżaj, bo jestem zarżnięta robot. Pani dyrektor wzywa mnie co drugi dzień”. Ryba klnie w słuchawkę, że gdyby tak pani dyrektor sprawdzała tych, co to mają wszystko w odwłoku, a nie swojego człowieka do czarnej roboty, to by ta szkoła inaczej wyglądała. I tak jakoś idziemy do przodu.
Milego wieczornego relaksu dla wszystkich!
Dziekuje za: zyczenia zdrowia , kulinarne i wszystke inne oczywiscie.
A ze juz mamy po 20-tej i ja wznosze toast za moich blogowych
gosci urodzinowych .
Dzieki za przyjecie do BLOGA.
Henryku to pochwal się co gotujesz? … zdrówko ..:0
szprycha echidno, byla rozklepana na jednym z koncow w taki sposob, ze powstal maly harpun. wygladalo toto imponujaco. kiedy podano nam ja ( ta szpryche ) wraz z daniem na talerzu to pomyslalem, ze czyms takim, badz bardzo podobnym przez nos wyciagano mozg faraonom zanim poddano ich zwloki mumifikizacji. my tzn. Przyjaciel i ja, szprycho-harpunem mielismy dzgac w muszlowe wulkany by wyciagnac poprzez krater tam schowanego zwierzaka morskiego. wcale nie latwe jest to zajecie. przy dziesiatym a zarazem ostatnimm, Przyjaciel wolal przejsc na diete, doszedlem do wprawy i wyciagalem za pierwszym trafieniem.
to nie koniec problemow z harpunem. nalezalo jeszcze bezurazowo wyciagnac go z ust po wsadzeniu do nich zwierzaczka 😆
powolne sciskanie szczeki powodowalo wybuch wszelkich smakow i zapachow znajdujacych sie w oceanie w poblizu wyspy sal. jak sie te zwierzaczki nazywaja juz zapomnialem. bylo to juz z jakies 7 lat temu, nie zwrcalem na to co zjadam wielkiej uwagi. blogu jeszcze nie bylo, a jezeli byl to ohne mich.
tym czytajacym, ktorzy zainteresowani sa nazwa zwierzatek schowanych w muszlach przypominajacych wulkany, obiecuje najwczesniej za trzy tygodnie zaspokoic ich ciekawosc. u zrodla, na wyspie sal dowiem sie jak sie toto zwie. oczywiscie zapodam tekstowo i byc moze obrazkowo.
Cichalku —> ogromne brawa za spokojne obrazki dla operatora kamery. za odtowrce roli glownej w tym epizodzie wznosze mexykanska teqile w naparstku 😆
drugi naparstek —> Henryk.47
no i to by bylo na tyle
Wzniosłam o 20.00 jak zwyczaj każe – dzisiaj, podobnie jak wczoraj nalewką na dzikiej róży. Udała się nadzwyczaj i bardzo dobrze wpływa na krążenie. Moja mała czarka w pełni zaspakaja mój apetyt, a dobre życzenia z pewnością trafiają do adresata. Lada godzina mamy czcić Arkadiusza. Jestem ciekawa co on znowu za makabreskę wymyśli. Dobry chłop z kościami tylko leciutko zwichrowany. Taka poza.
O, nie tak zaraz ten Arcadiusz; dopiero w sobotę.
Henryku, najlepszego! Twoje zdrowie zacnym porto.
Pyro,
Coby awokado zmiekly, najlepiej wlozyc je do papierowej torby w towarzystwie banana lub jablka. Podobno owoce uwalniaja etan co przyspiesza proces dojrzewania. Aha, torebke oczywiscie zawiazac. To teraz czekam na kesim od chemikow ;).
Laogonkojaresie. Dziękuję za recenzję. Operator puchnie z dumy. Ja raczej z jedzenia. Nie otwieram tequili, bo ona dla Pyry winna być zachowana. Podpieram się 12 letnim rumem, bo mam dzisiaj dzień w kuchni. Przy-gotowania na drogę i wypieki dla nas i jako gościńce dla przyjaciół, którzy będą zwiedzani po drodze. Zrobiłem przerwę, bo krajałem cebulę i tarłem świeży imbir.
Henryku47 zdrowia i smacznego życia wznoszę służbowym (bo przy kuchni) rumem! Jeśli czasem Cię zdziwią moje posty, to daruj. Jestem seniorem blogu, chociaż jak twierdzi Nemo, tak długo ludzie nie żyją i mogę mieć chwilowe aberacje…Na zdrowie!
Dodam, że pracę umila mi Ogonkowe Swiss Jazz Radio. Wiem, że to nie dla Was droga młodzieży, ale spróbujcie wyłaczyć Wasze tarabanienie i posłuchać muzyki. Oczywiście jeśli ktoś słucha Vivaldiego czy Koncertów Brandenburskich, to nie namawiam, ale może…
http://www.radioswissjazz.ch/de
Cichalu, nie kokietuj…!
Radio ogonka u mnie nadaje na okraglo, ze sie tak wyraze. Cudne to!
U mnie pachnie kaczka. Druga w tym tygodniu. Moje dzieci nie wiedzialy, ze mam taka pyszna kaczke przyrzadza i to….. o zgrozo! Dla gosci?
Juz sie… robi!
Cichal ! Mam dla Ciebie duzy szacunek jako do seniora blogu.
Specjalne podziekowania za zyczenia.
Wszyscy mili bez obrazy ,za ten wpis dla Cichala.
Miodzio! teraz moje ulubione My Funny Valentine i gra Chri Botti!
Cichalu, Cichaleńku nasz drogi i jeszcze wspanialszy! Zdradź mi wielką , a niezgłębioną tajemnicę: skąd pomysł z tym kaktusiarzem dla mnie? Ja wiem – darowanemu koniowi itd…Dwa lata temu zrobiliśmy „machniom” i ja się wzbogaciłam o wspaniały, domowy rum. i TO BYŁO TO! Tego roku na Zjeździe dostałam tequilę i pięknie podziękowałam nalewkami. Ciekawo zaspokoiłam; możesz sobie spokojnie to-to pić, zostaw dla mnie trochę rumu do ciast i przetworów. Nalewki stoją już na oddzielnej półce : dla Ciebie i Tadzika.
Henrykowi powinszowania, Jokinkowi zdrowia, wszystkim życzliwym podziękowania 🙂
Cichal!
Jest cudnie! Dzieki Tobie i.. ogonkowi chyba..” Wszak kolega zmienil swoj nick…? Good for him!
O, wszyscy dziś noszą na ręcach Wujka Cichala! Wujku, wąsy masz za mało sumiaste, nie przystrzygaj więcej, niech rosną, żebym miała za co ciągać na Zjeździe!
Dzięki serdeczne za mrowisko. Jednakowoż nie dla mnie ono – nie lubię miodu. Ale jakby to posypać makiem, orzechami i cukrem pudrem, to też by było nieźle.
Keks Krystyny się do mnie uśmiecha. Może go sobie strzelę kiedy…
Henryku,
zycze stu lat i jeszcze wiecej!
Zdrowia i szczescia!
Jutro od białego rana czyli ok 10.00) piekę keks Krystyny, a wieczorkiem przygotowuję co trzeba do ciasta pomarańczowego.
To chyba będzie mój ostatni popis kulinarny na dłużej.
Henrykowi.47 stolata – u nas czas akurat na to 😉
cichal – jak to, kto słucha Vivaldiego czy Koncertów brandenburskich, to ma mu się jazz nie podobać? To jakaś urban legend! Ja uwielbiam jedno i drugie. A jazzmani uważają, że Bach swinguje 😉
Dorotko, przecie umieściłem na końcu zwrot: ale może?
Guru Ty moja muzyczna, oczywiście, że masz rację! Sam słucham, con amore, stacji 89,9 NYC, która rano nadaje tzw muzykę poważną (dla mnie niedobre określenie, ale komunikatywne) w południe jazz z lat 50-70 a po południu free (Stańko się kłania) Wieczorem da capo, muz. poważna. Jedna stacja, a można żyć!
dzien dobry,
Wyslalem dzisiaj zyczenia dla Henryka 47, ale staly sie jedynie pokarmem Lotra. Teraz, mam nadziej, Lotr spi, wiec Henryku – niech wszystko co najlepsze sie Ciebie ima, a cala reszta niech omija z daleka.
Dla potwierdzenia prawdziwosci moich zyczen nalalem kieliszek Cabernet Sauvignon Casillero del Diablo z Chile. Zupelnie dobre, wiec zyczenia sie spelnia. 🙂
Nie znam sie na tzw. muzyce powaznej, dlatego bardzo czesto zagladam na Blog Doroty z Sasiedztwa, czytam z przyjemnoscia, slucham niektorych zalacznikow i korzystam z mozliwosci jaki ten Blog mi daje. Nie umialem gotowac i wstapilem do Piotra. Wciaz nie umiem, ale jest o wiele lepiej niz bylo, nie tylko z gotowaniem, ale tak w ogole…
Pani Doroto, robi Pani cos bardzo, bardzo swietnego, wlasnie dla takich jak ja…. Dzieki.
Dobranoc 🙂 🙂 🙂
Zapomnalem, co chcialem dodac…
Zawsze bede pamietal smak faworkow mojej Mamy – delikatne, ze trudno je bylo doniesc do ust, pyszne, kruche slodkie posypanym cukrem pudrem…. To se ne vrati…
Oczywiscie, ze sam ich nie potrafie zrobic, a kupione w „polskim deli” w ogole sie nie umywaja do tamtych.
U nas w domu mowilo sie na nie „chrusciki” lub po prostu „chrust”, rzadko nazywalismy je faworkami.
Nowy ,Twoje zyczenia doszly.
Serdecznie dziekuje.Pozdrawiam meskim ,,CZOLEM„
Niekształtne jakieś
Faworki dobra rzecz, tylko ten smalec już niekoniecznie 😉 Ja smażę tylko na oleju rzepakowym, dzięki temu póki co serce mam jak dzwon i oby tak zostało 🙂
Taniej wychodzi smażenie na oleju palmowym. Faworki na oleju to jak bigos bez kapusty.