Polska gwiazda w Owerni
Dzisiejszy tekst ucieszy przede wszystkim mieszkańców Francji (myślę rzecz jasna o członkach naszej blogowej rodzinki), bo bohater artykułu Pauliny Jakóbiec wydrukowanego w zaprzyjaźnionym miesięczniku „Kuchnia” tam właśnie żyje od lat i tam w Owerni prowadzi swoją wspaniałą restaurację. Jest też Arkadiusz Zuchmański – bo o nim tu mowa – pierwszym Polakiem odznaczonym gwiazdką Michelina.
Po przeczytaniu tego tekstu jestem pewien, że przy najbliższej okazji pojadę do Clermont-Ferrand, by zjeść kolację w restauracji „Apicius”.
„Na początku lat 90. ubiegłego wieku w ręce ArkadiuszaZuchmańskiego trafiła słynna książka Apicjusza, kucharza żyjącego w czasach cesarza Tyberiusza. Zuchmański pracował wtedy jako szef kuchni w Grand Hotelu w Łodzi. Książka zafascynowała go tak bardzo, że postanowił nazwać kiedyś imieniem autora własną restaurację. Poza tym lektura utwierdziła go w przekonaniu, że gotowanie jest jego prawdziwą pasją. By ją rozwinąć, wyjechał w 1994 r. do Paryża na staż u Jeana-Pierre’a Vigato, szefa dwugwiazdkowej restauracji o nazwie (nomen omen) Apicius.
Przez 10 lat Arkadiusz pracował w wielu francuskich restauracjach i hotelach, poznawał smaki regionalnych specjałów, szkolił się pod okiem uznanych kucharzy. Został szefem kuchni w Sofitelu w Quiberon, niedługo potem drugim szefem w hotelu Marriott w Neuilly-sur-Seine, wreszcie trafił do Paryża. Od razu do hotelu Vendóme i cukierni Lenótre – miejsc o światowej renomie. W końcu przyszedł czas na realizację marzeń. Zuchmański przeprowadził się do Owernii, do Clermont-Ferrand i otworzył własną restaurację, którą zgodnie z planem nazwał Apicius. „Jedzenie w Apiciusie jest ciekawe, wykonane z precyzją i wyrafinowane” pisał jeden z francuskich krytyków kulinarnych. „Przy tym jest to kuchnia prosta. Nie tyle w wykonaniu, co w prezentacji. Naczelną zasadą polskiego szefa jest łączenie nie więcej niż trzech smaków. Zuchmański twierdzi bowiem, iż melanż zbyt wielu składników w kolejnych daniach sprawia, że przy deserze nie pamiętamy już, co było na przystawkę.”
Karta dań w Apiciusie jest cieniutka i zmieniana średnio co sześć tygodni, tak aby w pełni wykorzystać sezonowe produkty. Stali klienci najchętniej wpadają na przegrzebki marynowane w soku z zielonej cytryny, podawane z sałatką z alg i sezamu, chwalą smażonego okonia z risottem o smaku białych trufli, przebojem Apiciusa jest też wołowina z foie gras i buraczkami a la polonaise. Francuzi mówią, że dobrą restaurację można poznać po karcie win. Ta w Apiciusie liczy sobie kilkadziesiąt stron – jeden ze stałych gości porównał ją do Biblii. Za wybór trunków odpowiada przyjaciel państwa Zuchmańskich Ołivier Poussier – ten sam, który w 2000 r. zdobył tytuł najlepszego sommeliera świata. O ile Arkadiusz rządzi w kuchni, o tyle uroda restauracyjnych wnętrz jest zasługą jego żony. Małgorzacie udało się połączyć elegancję z przytulnością. Praca obojga została dostrzeżona i nagrodzona przez „tajemniczych” inspektorów czerwonego przewodnika Michelin już w 18 miesięcy po otwarciu przez nich restauracji.
Swoją pierwszą i (trzymamy za to kciuki) nie ostatnią gwiazdkę Apicius otrzymał w 2010 r. ” Gdy znajomy dziennikarz zadzwonił z gratulacjami – wspomina Zuchmański – uznałem, że stroi sobie żarty. Zaskoczenie było tym większe, że rok wcześniej Apicius nie dostał „Wschodzącej gwiazdki” (Rising Star), często poprzedzającej zdobycie tej prawdziwej. Nie jest to jedyne wyróżnienie w dorobku polskiego kucharza. Na początku roku otrzymał z rąk Frederica Mitteranda, ówczesnego ministra kultury i komunikacji, Order Kawalera Sztuki i Literatury za „znaczące dokonania dla dziedzictwa kulturowego Francji”.”
Mam rację, że warto pojechać do Owerni?
A Wschodzącą Gwiazdkę (którą pominięto w przypadku Zuchmańskiego) otrzymał w tym roku Wojciech Modest Amaro – właściciel restauracji na Agrykoli w Warszawie.
Komentarze
http://www.youtube.com/watch?v=FqMOcFL3Syw&feature=related
Z pewnością warto tam pojechać!
Chwilowo nie mamy w planach Fancji, Owenii i Apiciusa. Wyrównam sobie straty smakowe z polecanej restauracji obiadem podanym przez Wombata. Czy wspominałam że wspaniale gotuje?
Ostatnio podarował mi genialny prezent – food processor (czy jak to po polsku nazywają – robot wieloczynnościowy). Uzupełnił sprzęt gospodarczy zdecydowanie. Sieka, dziabie, kroi, tnie w plaserki, ubja, miesza ciasto itp. „Ogromniem” zadowolona. Już nie będę musiała ręcznie szatkować kapusty na świąteczny bigos!
Dużym plusem jest pudełko na elementy wymienne. Wszystko w jednym miejscu i nie trzeba upychać po szufladach.
http://www.breville.com.au/food-preparation/food-processors/kitchen-wizztmpro.html
No tom się pochwaliła, a teraz pora na posiłek.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Tym sposobem Wombat (specjalista od mielonych kotletów o ile pamiętam) zafundował rodzinie 6 mocnych dziewek, a niechby tylko 3. Pozdrowienia dla Wombata.
U nas dzisiaj obiad będzie najprostszy z możliwych – smażone ziemniaki ze skwarkami, jajko i sałata.
Najszybciej do Apiciusa trafić może Osobisty Wędkarz Danuśki, boć to jego ziemia rodzinna. Sławek Paryski gdzieś, na tych terenach bawi się w Wilhelma T. i też może ustrzelić sobie niezły obiad. My poczekamy na sprawozdanie, a wieści o zawodowych przewagach Rodaków zawsze dostarczają wiele satysfakcji.
Dzień dobry,
http://www.apicius-clermont.com/
Dzisiejszy temat niewątpliwie miły sercu (i podniebieniu) Osobistego Wędkarza 🙂 Dzięki Piotrze !
Informację o tej restauracji pchnęłam czym prędzej do naszej rodziny mieszkającej w Clermont.Ciekawe czy byli i czy znają? Gospodarzu,jeśli będziesz w Owernii to daj znać,podrzucimy jeszcze parę innych dobrych adresów 😀
Tak myślę o wczorajszej mojej wizycie w tej prywatnej przychodni lekarskiej (specjalność kardiologia, chirurgia naczyniowa) w której przyjmuje 5 uznanych specjalistów – w tym jeden, do którego chodziłam 3 lata w ramach NFZ (wizyta raz na 6 miesięcy). Zawsze mi się wydawało, że lekarz „za pieniądze” wie tyle samo, co „na etacie”, najwyżej zwiększa się dostępność do najlepszych specjalistów i do aparatury diagnostycznej, no i lekarz może poświęcić choremu nieco więcej czasu. Ale przecież wie i umie tyle samo, co przed południem? Tymczasem po trzech latach leczenia „ubezpieczonego” z moimi naczyniami było coraz gorzej, leki za spore pieniądze łykałam, jak gęś kluski a gdzieś za rogiem czekało mnie poważne kalectwo, Tymczasem „za pieniądze” lekarz z tego samego składu uzyskał znaczącą poprawę tak skromnymi środkami, że to aż zabawne (opaska elastyczna i lek odczulający) inne leki kazał wyrzucić, bo i tak nie działają. Oczywiście jest to poprawa objawowa, bo cudów nie ma i nikt mi nowych żył nie zafunduje – ale przecież właśnie te objawy były nie do zniesienia dokuczliwe i dla mnie ograniczenie ich w dużym stopniu, to samo szczęście. Więc jak to jest? Ci sami lekarze w przychodni faszerują lekami „które nie działają”, a po południu wiedzą, jak mają pomagać przeżyć w znośnym komforcie? W poczekalni 8-10 starszych osób, emeryci, wszyscy ubezpieczeni… Przysięga Hipokratesa…
Pyro,
a nie jest tak, że od 3 lat masz psa, który zmusza Cię do więcej ruchu na dworze?
Dzień dobry Blogu!
Trochę mglisto, trochę słonecznie i tak będzie jeszcze przez parę dni, a potem może… zima?
Już mam odpowiedź-rodzina restaurację zna i też chwali.
A jako ludzie z branży znają się na rzeczy 🙂
Nemo – w lutym będzie Radzio miał 5 lat, a jeszcze dwa miesiące temu wydawało się, że wcześniej, czy później amputacja będzie konieczna (właśnie m.in. z przyczyn objawowych, nie do zniesienia) Jeżeli ustąpiły objawy bólowe i to potworne bolesne swędzenie, to ja jeszcze kilka lat ns tych nogach pochodzę. Pytanie – po co te kilogramy tabletek kazali łykać?
Farmaceuci też z czegoś muszą żyć.
Podobno nejeden pacjent czuje się przez lekarza zlekceważony, jeśli wychodzi od niego bez recepty albo najlepiej – całego pliku.
Był kiedyś taki dowcip:
Płacę lekarzowi, bo lekarz musi żyć.
Wykupuję przepisane mi lekarstwa, bo aptekarz musi żyć.
Ale ich nie zażywam, bo ja też chcę żyć 😉
Dzień dobry 🙂
Ziemniaki (bez skwarek), jajka sadzone, biała fasolka 🙂
Ziemniaki, fenkuł, kurczak w białym winie z czosnkiem, kminem i papryką.
A nie, jednak ze skwarkami, przypomniał mi się kawałek boczku do niczego 😎
Te pliki recept lub stosy leków są najczęściej prezentowane z wielką dumą (proszę, jak bardzo jestem chora). Niedawno uczestniczyłam w podwójnej prezentacji wypisu szpitalnego, wyników badań, listy leków aktualnych i przyszłych. Licytacja, kto ma więcej, była bardzo zażarta.
Haneczko – nie bawię się w te gry. Ja nigdy, niczego nie muszę mieć więcej (no, chyba, że papierosów)
Przysięga Hipokratesa to jedno, uczciwość lekarska to drugie, „przepisany” pacjentowi czas itp to kolejne ziarenka… Najważniejsze byś czuła się lepiej.
I nie myśl, że to chorobą tocząca jedynie Polską Służbę Zdrowia. U nas najczęstszym sposobem leczenia jest zalecenia Panadolu na wszelkie bóle. Niekoniecznie dociekanie przyczyny.
Często spotykaną poradą lekarską bywa – poczekamy jeszcze. Na co? Aż samo odpadnie?
Trzeba szczerze przyznać iż nie wszyscy lekarze mają takie podejście. Na szczęście.
E.
Pyro, jasne że nie, ale pewnie też nie raz byłaś świadkiem 🙂
Co tam byłam świadkiem. Mój rodzony, a młodszy Brat, nie rusza się z domu bez pełnej apteki swojej i swojej kobiety (z ciśnieniomierzem, igłami jednorazowymi, opatrunkami na wszelki wypadek i pół toną chemii) Najpierw jest dzwonek, potem przez otwarte drzwi wjeżdża potężny karton, a potem dopiero w chodzą goście. Widać tak czuje się bezpieczniej. Jest to nieustającym źródłem rodzinnych dowcipów.
Haneczko,
z przyjemnością przy okazji spróbuję Twoich nalewek z dzikiej róży. 🙂
Danuśka,
upiekłam właśnie ciasto jogurtowe. Jak smakuje, tego jeszcze nie wiem, bo jest jeszcze ciepłe, ale wyrosło ładnie i jest bez zakalca. Pomna Twoich doświadczeń obchodziłam się z ciastem bardzo ostrożnie. Składniki mieszałam w jedną stronę/ ale same jajka na poczatku ubiłam/. Nie otwierałam piekarnika aż do czasu sprawdzania patyczkiem. Nie przesuwałam foremki, a po upieczeniu zostawiłam ciasto w środku przy uchylonych drzwiczkach. I udało się, co wcale nie znaczy, że następnym razem też tak będzie. Tak było z ciastem cytrynowym z przepisu Zgagi, które za pierwszym razem było doskonałe, ale przy kolejnym też miało zakalec .Ono wprawdzie nie ma wśród składników oleju, ale chyba też wymaga delikatnego obchodzenia się z nim. Mam nadzieję, że będzie smaczne.
Dzien dobry,
Zarl lotr wczoraj mi zyczenia dla indykujacych :(.
Echidno,
Robot fanastyczny, a przybornik na dodatki znakomity. Rozejrze sie za takim dla siebie :).
A obiad bedzie dzisiaj na wynos.
Na obiad był makaron z pieczarkami, bo ziemniaków w domu była skąpa resztka – 2 bulwy, a nie miał kto pójść , zakupić; nadto zrobiłam ze świeżuteńkiej, wędzonej makreli, pęczka szczypiorku i 2 ogórków kiszonych sałatkę a’la Haneczka – będzie na kolację. Teraz popijam gorącą, mocną herbatę i świat mi się podoba.
W świąteczne południe na trawniku przed domem całe bractwo grało w „coś” owalną piłką. Wieczorem uczta indykowa. Tradycyjnie były słodkie ziemniaki, kukurydza i żurawiny. Na deser dyniowy gnieciuch (tradycja) i na szczęście pyszny serowiec, który Ewa upiekła. Do indyka malbec ( ukłon ku Nowemu) a na deser Okocim i Żołądkowa Gorzka…
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/Thanksgiving2012#slideshow/5814025300408533602
Dzień dobry,
Ja też miło wspominam wczorajszy dzień. Obiad u znajomych Amerykanów był bardzo sympatyczny, ich Thanksgiving Day przypomina mi trochę naszą wigilię – rodzinnie lub ze znajomymi, nikt nie powinien być wtedy sam w domu. Wszystko odbyło się według amerykańskiej tradycji – pani domu pochodzi ze stanu Indiana, gdzie od bardzo dawna nie ma nowych imigrantów, a więc stare zwyczaje pozostają tam niezmienione. Sam dom też ciekawy, zbudowany na początku ubiegłego wieku zachował dawny klimat farmerskiego domowego gniazdka. Nawet w kominku zainstalowane jest bardzo stare, ruchome urządzenie z kociołkiem do gotowania potraw.
Na przyjęcie gości otwierany jest też podręczny barek w którym każdy może znaleźć sobie to co lubi.
Obiad – oczywiście indyk, słodkie ziemniaki, nadzienie podane oddzielnie, żurawina itd.
https://picasaweb.google.com/takrzy/Thanksgiving2012#slideshow/5814029381008859618
Nowy – bardzo sympatyczne wnętrze; nie wszystkie potrawy rozpoznaję.
Cichal – ta Twoja nieletnia piękność ładnie dorasta i wnuk zapowiada się na przystojnego pana i dom mi się podoba. Jednym słowem mieliście obydwaj miły, rodzinny dzień.
@gospodarz:
autorem de re coquinaria libri decem nie jest kumpan, utracjusz i rzezimieszek tyberiusza,, tylko zyjacy trzy wieki pozniej, tego samego nazwiska, cesjusz
patrz tez: http://pl.wikipedia.org/wiki/O_sztuce_kulinarnej
Byku, różne źródła ( w tym i przywołana tu przez Ciebie Wikipedia) podają, że Apicjusz autor książki kucharskiej nosił imię Marka Gawiusza i żył w czasach Augusta i Tyberiusza. Myślę, że szef restauracji i dziennikarka „Kuchni” (tekst ten jest cytatem) pisząc też sprawdzali źródła .
Witam, nie można Wiką się podpierać, trzeba stosować zasadę ograniczonego zaufania, w ważnych sprawach lepiej sięgnąć do źródeł. Po wczorajszym indyku, dzień sokowy.
Apicius jest Apicius i już 😎
Jeden (Marcus Gavius) żył w epoce Tyberiusza i zasłynął z rozrzutnego trybu życia. Być może jego autorstwa są dwie części księgi poświęcone ogólnej tematyce kucharskiej i sosom.
Uważa się, że nie było jednego autora tej księgi kucharskiej (De re coquinaria), a jest to raczej kompilacja przepisów zbieranych przez długi czas przez wielu autorów i być może dedykowanych znanemu smakoszowi.
Marek Gawiusz nie mógł być autorem tych przepisów, skoro noszą one imiona osób żyjących znacznie później, niż najpóźniejsza możliwa data jego śmierci.
Przypuszcza się, że treść księgi pochodzi z III-IV wieku, a najstarszy rękopis (kopia) zachował się z wieku IX. Kolejne kopie zawierały prawdopodobnie coraz więcej przepisów wymieszanych z początkową wersją księgi.
Tak w ogóle to nie wiadomo nic o autorze Apicjuszu poza tym, że w nagłówku jednego z dwóch manuskryptów widnieją słowa API CAE.
Nie robilam zdjec przy stole, ale z przyjemnoscia opisze, co wczoraj jedlismy.
Indyk, mieso podzielone na polmisku na biale i czerwone. Czerwone mieso jest przy udach, reszta to biale mieso. W oddzielnym polmisku bylo „stuffing”. Jest to mieszanka warzyw, przypraw i chleba, ktora wypelnia sie indyka przed upieczeniem. Slodkie ziemniaki puree. Pudding ze slodkich ziemniakow. Zielona fasolka z pokrojonymi migdalami w sosie. Male w calosci cebulki z przyprawami w sosie. Sos od pieczonego indyka. Sos zurawinowy. Pieczone warzywa (te, ktore wczoraj opisalam). Do picia biale i czerwone wino.
Na deser „pumpkin pie”. „Shell” jest wypelniony puree ze slodkiej dyni (sugar pumpkin), przyprawy (cynamon, galka muszkatolowa i kilka innych), slodka smietana i chyba cos jeszcze czego nie pamietam. Calosc pieczemy. Pumpkin pie podaje sie z bita smietana.
Ode mnie do „Apiciusa” trzy godziny jazdy samochodem i na pewno warto tam zajrzeć.
Może kiedyś uda mi się tam wybrać.
http://www.apicius-clermont.com/presentation.html
Poczytałam trochę na temat pana Zuchmańskiego i wszędzie jest bardzo chwalony.
@gospodarz:
hm… inaczej mialem w pamieci…
ale co pisze brandt ? ze maksymalnie 2(a jedna na pewno – o sosach) z ksiag dziela mogly powstac w czasach tyberiusza, a ksiazka ma rozdzialow dziesiec, a na dodatek jedyny zachowany odpis pochodzi z iX w.n.e.;
moim zdaniem, to legenda, ale oczywiscie znakomita 😉
@nemo
… czyli, po polsku, ł y s y 🙂
Oj,smakowite te relacje naszych „indykowców” 🙂
A zauważyliście,ile pokręteł ma kuchenka w domu,który sfotografował dla nas Nowy? To jest dopiero sprzęt!
Alino-musimy chyba wspólnie zorganizować jakiś Tour Bourgogne-Auvergne 😀
Danuśko, chętnie 🙂
Zapomnialam dodac, ze pies imieniem Teddy i kotka imieniem Principessa rowniez dostali swoje porcje indyka.
Orca – w takie święto nasi domownicy powinni w ucztach uczestniczyć. W końcu należą do rodziny
Alino – bardzo sympatycznie ta restauracja się prezentuje. Zróbcie z Danuśką mini-zjazd w Owernii. W styczniu będziemy mieli też „placówkę wysuniętą” w Gaskonii, gdzie w Babcię pełnoetatową zabawi się Zgaga, a tamtejsza rodzina też „gastronomiczna”
@nemo:
jestes szybsza niz duch mojej ciotki 😉
Dla mnie obaj Panowie, i Byk i Gospodarz „mają rację” (cytat poniżej po włosku).
Dla nieznających włoskiego w skrócie:
Apicjusz był kucharzem tak jak pisze Gospodarz.
Inny kucharz, o nazwisku Celio, spisał pewne przepisy tegoż Apicjusza już później.
O Apicjuszu krążyło wiele anegdot, m.in. taka, że karmił ryby mureny „mięsem” niewolników!
Apicjusz niestety popełnił samobójstwo po tym jak stracił majątek na wydawanie „bankietów”…
„Marco Gavio Apicio (25 a.C.-37 d.C.) ? stato un cuoco dell’Antica Roma.
Su di lui, menzionato sia da Seneca che da Plinio, si and? accumulando un’esuberante aneddotica. Si vuole, ad esempio, che nutrisse le murene con la carne degli schiavi, e che si sia ucciso dopo aver dilapidato in banchetti un immenso patrimonio. In base a testimonianze indirette, comunque, si pu? affermare con certezza che Marco Gavio nacque intorno al 25 a.C. e mor? suicida – verso la fine del regno di Tiberio – quando s’accorse che il suo patrimonio, ridotto a soli dieci milioni di sesterzi, non gli avrebbe pi? consentito il tenore di vita a cui s’era abituato.
Intorno al 230 d.C. un cuoco di nome Celio compil? una raccolta di ricette in dieci libri, il De re coquinaria (L’arte culinaria), attribuendola ad Apicio. Si tratta di appunti frettolosi e disordinati che costituiscono, tuttavia, la principale fonte superstite sulla cucina nell’antica Roma.”
Pozdrawiam.
Dan,
włoska wersja Wiki jest tak samo wiarygodna jak angielska czy niemiecka 😉
Celio, a także Caelus Apicius to taka sama legenda jak wyżej, oparta na dwóch słowach w tytule manuskryptu.
Nemo, oczywiście masz całkowicie rację. Zapomniałem dodać, że cytat pochodzi (niestety tylko!) z Wikipedii. Zrobiłem to, gdyż zauważyłem, że wersja w języku polskim jest bardzo uboga.
Pozdrawiam.
Jak już wspomniał tu Byk, Apicius uchodzi raczej za przydomek nadany prawdopodobnie kilku znanym smakoszom rzymskim, a wywodzić się może od „apiciosus” czyli Łysy (także od „apica” – owca bez wełny na brzuchu)
Przeciwieństwo łysej owcy
Żyła lat 17, na Nowej Zelandii. Jedne postrzyżyny – 27 kg wełny!
Owce rasy merino żyją przeciętnie 6 lat.
W kudłach tej owcy można by schować sporego dzieciaczka (tak np 3 latka)
Nastawiłam ostatnią porcję gravlaksa. 1,5 kg świeżej ryby z Irlandii, sól, cukier, tłuczona (w moździerzu) kolendra i biały pieprz, dużo świeżego kopru.
W poniedziałek w Bernie tradycyjny targ cebulowy i wieczorne spotkanie przyjaciół (prawie jak jakiś Thanksgiving) przy placku cebulowym i winie. Wezmę ze sobą kawałek tego łososia i jakiś deser.
Pyro, 😀
może oni się tam tak bawią w chowanego? 😉
Nemo – Młodsza mówi, że Ciebie kocha.(?) A to wszystko przez dowcip o lekarzach, farmaceutach i lekach. Ona właśnie po szwajcarsku – lekarz, apteka – domowa apteczka. No jakże: leżą już 2 tygodnie w szufladzie i jeszcze nie pomogły? Do niczego zupełnie.
Moja koleżanka,która jest farmaceutką stosuje też powyższą metodę:lekarz,lekarstwa w szufladzie i czekamy,aż samo być może przejdzie 😉
Krystyno-wracam jeszcze do tego ciasta jogurtowego.Chyba już wiem,co zrobiłam nie tak.Piekłam w formie keksowej,ciasto było za wysokie.Należało piec np.w tortownicy,tak by ciasto było bardziej płaskie.I tak właśnie zrobię jutro albo w niedzielę.Sprawozdam.
A Twoje ciasto wyszlo smaczne? Podziel się z nami przepisem.
Nemo-zdecydowanie wolę te helweckie owce czarnonose 🙂
Bardzo dziękuję Cichalowi, Nowemu, Orce i wszystkim, którzy opisali i sfotografowali swoje Thanksgiving. Jestem wielbicielką architektury i wnętrz w tym stylu, więc dla mnie to prezent od Was. Piękne domy, wnętrza i kuchnia dziękuję 🙂 oraz zawsze proszę o więcej w miarę możliwości:)
W drugiej części filmu – bohater dzisiejszego wpisu p. Zuchmański w swojej restauracji:
https://www.youtube.com/watch?v=mKxDF5OVrtg
Cichalu – czy do Waszego „dyniowego gnieciucha” 🙂 jest dodana żurawina?
Moja kuzynka napisała, że u nich w domu „candied yams” to puree ze słodkich ziemniaków z marshmallows. 🙂
Nowy – czy Lala z tego starego, uroczego zdjęcia to Twoja mama?
Jesteś podobny do tej dziewczynki 🙂
Asiu 🙂
Ta dziewczynka to moja bliska kuzynka – jej mama i moja mama to były rodzone siostry. Między nimi była bardzo duża różnica wieku, więc gdy ciotka była mężatką i urodziła córkę, moja Mama była małym dzieckiem. Wychowywały się razem. Lala zmarła w tym roku w wieku 92 lat.
Pepe, masz swoje zdjęcia po tej twojej „kapuścianej”.
Dawaj, bo też chcę „schuść”.
Lubię takie stare zdjęcia portretowe. One są niesamowite i mają w sobie jakąś tajemnicę.
Kurjer Wileński 1911 r.
„Bazar. Dzień drugi. Osób trochę więcej (w dniu pierwszym było zaledwie 100), ale brakuje atrakcji hazardowej owej „czekolady z niespodziankami”, która przynosiła zawsze dość poważny dochód. Natomiast urządzono sprzedaż amerykańską to jest każdy przedmiot z danego pawilonu sprzedawanym jest po 25 kop., z innego znów po 50 kop.
Nowością pewną jest namiot fotograficzny, który w jednej z garderób teatralnych rozbił p. Nappelbaum i zdejmuje amatorów uwiecznienia swych rysów po niedrogich cenach. Część naturalnie zarobku idzie na rzecz „Bazaru”.
Około godz. 9 – 10 sala ożywiła się znacznie, miejscami dała się odczuwać nawet tłok. Prawie wszystkie loże i pawilony zajęte, wskutek czego możemy zanotować już szereg pań i panien, które pracę swą poświęciły sprawie bliźnich.
Więc w loży kwiatów, oczywiście same kwiaty. Imiona ich pp. Janina Bohdanowiczówna, Marja Kołowiczówna, Jadwiga Falkowska, Janina i Helena Mikulskie, Zofja Pawlikowska, Helena Świdówna i Helena Święcicka.
Amerykańskim handlem przedmiotów zajęły się panie Piątkiewiczowa, Błociszewska, Połubińska, Brodowska i Daszkiewiczówna.
W loży ze sztucznemi i dodajmy prześlicznemi kwiatami zasiadła księżna Hieronimowa Drucka-Lubecka z córką Marją.
Rozlosowaniem szampana zajęły się panie d-rowa Świdowa i d-rowa Gerdrojć-Jurażyna.
Pawilon główny (galanteria) liczył najwięcej sprzedawczyń. Pracowały tu niezmordowanie d-rowa Zdanowiczowa, generałowa Liapunowa, H. Wiesiołowskaja, Tregubowiczowa oraz panny B. Kudzinowiczówna, Liapunowówny, Zdanowiczówna i Marja Offokow.
Perfumerję objęły: dyrektorowa Gracianskaja oraz panny Erdelówny.
„Lalka” dostała się pod opiekę panien Janiny Trepkówny, Zofji Komorskiej i Tomaszewskiej.
Pierniki sprzedawała dyrektorowa A. Łopottowa i M. Ramuitówna.
Slojd z dodatkiem starki znalazł opiekunki w paniach Jadwidze Kostrowickiej i Wandzie Obrąpalskiej.
Na koniec przy kawie czarnej, zgodnie z tradycją, zasiadła hr. L. Lubieńska, hr. Zyberg-Platerowa i hrabianka E. Czapska.”
Asiu, jestem Ci niezmiernie wdzięczna. Właśnie dotarło do mnie, że mogłabym być technikową elektrykową 😯 bez dostępu do czarnej kawy 😉
😀
Ciekawe co to jest ten slojd (przez o umlaut)? Starka – wiadomo
Slojd – ze szwedzkiego – roboty ręczne, biegłość, skandynawski system nauczania prac ręcznych w szkołach. Znalazłam tylko takie objaśnienie, ale co to ma wspólnego ze starką?
Dobranoc
wymiona (tak ma byc) zdan między pyro a nemo – majstersztyk gloopoty.
jedno warte drugiego.
szkoda, bo jedno pisze poprawnie, a drugie robi niezle zdjecia.
Witam i żegnam wspaniałym jak zawsze koncertem.
http://www.youtube.com/watch?v=FMWR3hrMO3g&feature=related
….ale prawdziwe mistrzostwo to jednak Ty pokazales…
Majstersztyk Natury w tym wzgledzie!
Dzień dobry 🙂
Nowy, spokojnie, niektórzy tak mają. To ich problem.
Dzień dobry.
Zawsze mnie z lekka śmieszyła ta balowo – bazarowa dobroczynność (dzisiaj zwana kawiorową) ale czytać o tym jest i zabawnie i przyjemnie. Asiu – proszę o więcej.
Zdjęcia Nowego są zawsze pełne sentymentu i dlatego są tak lubiane.
Któryś, kolejny mglisty poranek a;e mgła nie jest tak gęsta, jak jeszcze wczoraj; chyba się nieco rozpogodzi. Młodsza ma iść kupić kanapę do dużego pokoju, na której nocujący gość będzie mógł wyciągnąć nogi. Na tej, która jest w tej chwili mogła nocować tylko Zgaga – jakoś się mieściła z trudem. Pójdzie, wybierze, zapłaci i chyba do świąt zdążą przywieźć.
Skoro dzisiaj od rana mowa o majstersztykach 😉 to opowiem o naszym majstersztyku prezentowym.
Na urodziny naszego kolegi kupiliśmy czerwone Bordeaux-Chateau Malrome z podobizną Toulouse-Lautreca na etykiecie.Lautrec mieszkał w rzeczonym zamku przez jakiś czas i tam zresztą dokonał żywota.Do wina dołączamy jego biografię.Zaznaczę,że nasz kolega po pierwsze docenia dobre wina,a po drugie interesuje się malarstwem.A tu ten piękny zamek.
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Ch%C3%A2teau_Malrom%C3%A902.jpg
Impreza urodzinowa dzisiaj wieczorem.Mamy nadzieję,że jubilat będzie zadowolony z prezentu 🙂
Danuśka – z pewnością kolega doceni. Jak dla mnie, to T-L bardzo zasłużył się kulturze i bardzo „nie udał się” rodzinie.Doceniały natomiast jego liczne zalety panie rozrywkowe, nazywając go Dzbankiem.
ps – ten pseudonimowy Dzbanek był też u nas tłumaczony jako Czajnik. Sens ten sm – niewysoki, pękaty z imponującym dziobkiem.
Jakoś nie mogę pogodzić się z wyjaśnieniem znaczenia nazwiska Apicius (jak pisze Nemo: ?apiciosus? czyli Łysy (?), także od ?apica? ? owca bez wełny na brzuchu). Rozmawiałem z „moją łacinnicą”, która raczej wyjaśniłaby inaczej (jak wiadomo, we Włoszech „łacinnice” znajdą się niemal w każdym domu). 🙂
Otóż:
calvus = łysy
apica = owca bez wełny na brzuchu
pica lub picca =stomachus, czyli żołądek
ale (co podoba mi się najbardziej)
apis = pszczoła
apicia uva = uva apiana – uva di Apicius – uva grata alle api = winogrona lubiane przez pszczoły! Tak pisze Pliniusz!
Mówi się też „apicium vinum”, lub „moscato d’Apicius”, czyli wino lub muskat Apiciusa.
Pozdrawiam.
Witajcie o moim słonecznym, troszkę przymrozkowym poranku 🙂
W Gazecie Wyborczej wywiad z Patricią Atkinson, o której niedawno Gospodarz, chciałam wrzucić sznureczek, ale łoter protestuje, nie wiem, dlaczego. Kto zainteresowany, niech spojrzy do GW.
Bardzo sympatyczna pani 🙂
Przy okazji wizyty w księgarni i zakupu Lautreca sprawiłam sobie też prezent nabywając właśnie Patricię Atkinson 🙂
Dan-co by nie mówić pszczoła lubiąca(albo i nie)winogrona użądli łatwiej łysą owcę niż tę ubraną w sierść. Z tego co mi wiadomo owce nie pijają muskatów,ale mnie zawsze możesz poczęstować 😉
Pyro- Lautrec to rzeczywiście ciekawa i jednocześnie tragiczna postać.
Lubię jego malarstwo.
Danuśka, jak najbardziej, poczęstuję z wielką przyjemnością! Na tłumaczenie, że Apicius = Łysy, stanowczo się nie zgadzam! A na łysą owcę, to owszem. 🙂
Pozdrawiam.
Bardzo lubię muskaty i podoba mi się malarstwo Lautreca. 16.00, podwieczorkowa godzina, a tu ciemno ponuro i mokro. Nikt nas dzisiaj nie odwiedził, nawet telefon milczy, spokój, jak w klauzurowym zakonie. Wzięłam z Ani regału „Kamienie ozdobne i szlachetne” i odświeżam sobie wiadomości, bo coś mi się wydaje, że jakoś głupieję po trochu.
Dan – pszczoły to pożyteczne stworzenia, chociaż wolę je na sporą odległość ale co Ty masz przeciwko łysym? Taka męska uroda się trafia i mnie nie przeszkadza (Tato i Mąż też świecili własnym blaskiem z latami). Swoją drogą ciekawe, że łysieją bodaj tylko Europejczycy. Widział ktoś łysego Japończyka albo Indianina?
Kojak 🙂
Wyobrażacie sobie Kojaka z czupryną?! 😯
Dzień dobry,
Kurjer Polski. 1830
„Miło jest widzieć coraz wzrastające usiłowania rodaków naszych o rozkrzewienie wszelkiej gałęzi przemysłu, a tem samem o pomnożenie zamożności krajowej. Hodowanie stadnin, które dawniej do wysokiego stopnia doskonałości było doprowadzone i które od niejakiego czasu w niepamięć prawie poszło, znowu się teraz podnosi; dowodem tego ostatni jarmark w Ciechanowcu, na którym między wieloma pięknemi końmi znajdował się ogier gniady z prawdziwej polskiej rasy, za którego żądano 42 tysiące złp. Ten ogier zwany Anaze, był prawdziwem zjawiskiem w Ciechanowcu. Zbierali się amatorowie i każden przyznać musiał, iż ten koń żadnej wady do zarzucenia nie ma. Pochodzi on ze znanego zaszczytnie w kraju naszym stada, znajdującego się w dobrach Surków w województwie lubelskiem, obw. krasnos. położonych.
Słychać, iż właściciel jego ma zamiar go sztychować i exemplarze tego sztychu rozesłać po Europie w celu szukania podobnego mu konia co do piękności.
Zaiste, nie może być obojętną rzeczą dla Polaka to, iż codziennie wzrasta liczba przedmiotów, któremi naród nasz z sąsiedniemi o pierwszeństwo walczyć może.”
Ja w ogóle jestem kobietą starej daty (nie tylko daty urodzenia) i zwolenniczką prastarej zasady, że mężczyzna wystarczy, aby był o odcień piękniejszy od diabła. Ma być męski mężczyzna i tyle. Urodę można podziwiać u efebów ( śliczny chłopak) i modeli. Nie należę do kultury obrazkowej. Pan depilowany, z makijażem , pachnący i owszem – może się podobać, ale zawierzyć takiemu własne życie (i współżycie)? Nie ze mną te numery, Bruner!
W Kurjerze Polskim jest napisane Surków, ale to obecnie jest Surhów
http://www.dwory.cal.pl/podstrony/surhow.php?wojew=lubelskie
Ha, niektórzy twierdzą, że diabeł jest pięknym mężczyzną 🙂
Alicjo,nie ma zgody na Kojaka z czupryną !
„Dnia 7, 8 i 9 b. m. (1830) wprowadzono przez rogatki warsz. prag. żyta kor. 410, pszenicy 328, grochu 101, gryki 91, jęczmienia 722, owsa 821, siana fur 394, słomy 328, drzewa 1465, węgli 123, mąki pszennej 55, żytniej 245, gryczanej – ; kaszy jaglanej 15, gryczanej 43, jęczmiennej 47, wołów 847, cieląt 272, wieprzy 657, baranów 18, drobiu 2480, masła funt. 620, słoniny połci 9, piwa beczek 54, gorzałki garcy 22, jaj 925 kop, sera 2761 sztuk.”
Asiu – jestem cieniutka w „diablologii” ale brzydki diabeł miałby chyba marne osiągnięcia zawodowe. Wydaje mi się, że każdy ma takiego diabła, który najlepiej odpowiada jego potrzebom.
Moja babcia Janina mówiła, że każdy mężczyzna, który nie jest podobny do małpy – to przystojny mężczyzna 😉
Zabrałam się za porządkowanie uzbieranych przez lata CD.
80% jak nic wyląduje tam, gdzie już dawno ich miejsce. ILe razy będzie sie oglądało ten sam film? Poza nielicznymi wyjątkami, reszta won! Zbiera kurze tylko 👿
Dzien dobry,
Listonosz zadzwonil tylko raz, a przyniosl paczke od kolektywu poznanskiego!
A w paczce trzy ksiazki dla Odsasa (dozowane poki co, czytamy o jesieni 🙂 ), a pozostale dwie Mikolaj mu szostego grudnia pod poduszke podlozy, i slodycze, i UWAGA! dwie butelki nalewek: dereniowa i orzechowa. Mimo ze pora byla przedpoludniowa, nie zdzierzylam i po naparsteczku sprobowalam, i powiadam malmazja i ambrozja :)!
Beda wydzielane aptecznie i tylko wybrancom!
Pyro, Haneczko, Inko, Ewo z Dorota,
pieknie dziekujemy! Sprawilyscie Nam niemozliwa radoche :)!
Jolly R. – na głębszy kieliszek musisz wpaść osobiście. Te buteleczki miały po 220 ml – czyli niewiele.
Pyro,
Takie dobroci w wiekszych kieliszkach to bylaby rozpusta. Z zaproszeniem tez ostroznie, bo w Poznaniu jeszcze nie bylam, a jest wysoko na mojej liscie miejsc do odwiedzenia :).
Pożera wpisy.
JollyR. Przeżyjemy
@nemo & @pyra -wczoraj:
tak, korzystam i z wikipedii; a pisze o tym otwarcie( na blogach @polityki wlasnie od trzech lat 😉 ); nie widze tez w tym nic zdroznego, jesli kto chwyci i za „normalna” encklopedie(n.p. brytannica, brockhaus, larusse, czy pwn), chociaz wiem, ze na blogach najchetniej cytuje sie „gazety polskie””(tutaj: wyborowa).
p.s.
rzymianie nie mowili „lysy jak kolano” tylko „nagi jak brzuch owcy(po strzyzeniu – w domysle?)”; lacina byla kiedys bardzo plastycznym i dynamicznym jezykiem,
a i dzisiaj niektore administracje panstwowe, jako i organizacje spoleczne posluguja sie nia na codzien.
Pyro,
To ‚przezyjemy’ zabrzmialo jak Marieta Wankowiczowa, co niespodziewanych, a srednio milych gosci witala ‚coz zrobic, bardzo nam przyjemnie’ :).
Jolly – 3 wpisy Łotr unicestwił, więc skwitowałam jednym słowem. Wpisy zaginione były jakby ciut bardziej otwarte na propozycje….
Dobry wieczór Blogu!
Byku,
ja też korzystam, ale ze sporą dozą nieufności, zwłaszcza z polskiej wersji. Na ogół porównuję różne wersje, czasem sięgam do podanych źródeł, sam to na pewno też robisz.
Co do Wiki w polskim wydaniu, to tyle tam już bredni wyczytałam, że korzystam z niej najmniej. Kiedyś próbowałam nawet skorygować tam ewidentne zmyślenia, ale po paru dniach tekst wrócił do poprzedniej błędnej wersji, więc dałam sobie spokój. Nie wiem, kto tam rządzi, ale musi to być ktoś bardzo przekonany o swojej nieomylności nie popartej żadnym wiarygodnym źródłem.
Dziś mam za sobą 5-godzinną wędrówkę po ulubionej okolicy i z ulubionym towarzyszem wędrówek
Pogoda była bezwietrzna, ale dość pochmurna i chłodna. Koziorożce udały się już chyba w zimowe pielesze, bo na szczycie nie było żadnego, za to oblężyły nas kawki bezbłędnie odróżniające ser i salami od chleba. Te pierwsze jadły nam z ręki 😉
Tym, którzy zazdroszczą mi kondycji, powiem tylko, że na podejściu pod szczyt wyprzedziła mnie siwowłosa pani o pomarszczonej twarzy, ale sylwetce i ruchach dwudziestolatki, ciągnięta przez młodego psa 🙄
Nemo,
no wez sie pokaz!
Dzieki Yurkowi albo przez Yurka, zbalamucilam dzisiaj pol dnia ogladajac przepiekny koncert . Warto bylo i dziwie se, ze nikt sie nie zachwycil…?
Nie pisalam o naszym swiecie, bo nie calkiem je tak traktujemy ale indyczka,
ktora odbyla byla 24 godzinna „nasiadowke” w bialym winie byla przepyszna. Wersja troche spolszczona, bo zadnego „stafingu” obok, tylko indyczka nadziana farszem z: watrobek, boczku, selera, duzo natki pietruszki, bulka tarta i masko.
@nemo:
mam podobne doswiadczenia; a polska wiki jest…po prostu polska;
jesli idzie n.p. o kuchnie jest ona o niebo lepsza od niemieckiej,
ale zdecydowanie gorsza od francuskiej, czy chinskiej…
Czy my nie mamy jakiegoś święta? Nie można wszak wypić bez toastu. Mam doskonałą półwytrawną smorodinówkę. To za kogo? Za wędrowca ma szlaku? Za tych co na morzu? Toast poproszę.
Za Jerzego Semkowa, wielkiego dyrygenta. Chory jest i trzeba mu dobrych myśli.
@pyra w mundurkach:
mialas najwiekszego, gratulacje…
p.s.
ostatni wic o „stanie odmiennym”:
walczyl sopot z opolem, a wygral kolobrzeg 😉
Nisiu – za Semkowa mogę nawet na stojąco. Tak, jak On prowadził V-tą LvB, to rzadko który dyrygent.
Jolly, mnie w tej paczce nie było. Dostawa się spóźnia 🙁
Nemo, do mnie dzisiaj żwawa stu, a może nawet dwustulatka, przyprowadziła wycieczkę dzieci. Matko, jak ja bym chciała mieć taką energię i umysł!
Alicjo, jeśli są to filmy w polskiej edycji, to nie wyrzucaj! mam ponad 150 DVD. Machniom! Juz w domu. Ufff, jak dobrze!
Cichalu, dlaczego nagle jesteś „07”?
Czy wiecie jaka piosenka króluje ostatnio wśród dziesięcioletnich dziewczynek? Oczywiście oprócz One Direction. Mam znajomości w tej grupie wiekowej i wiem 😀 Coś do tańca 🙂 : https://www.youtube.com/watch?v=DM2177pHMT0
To nie jest 07 zgłoś się! Skończyła się pojemność Picasy i jak byliśmy w Wiedniu, to nieoceniony Paweł sprokurował mi nowe konto i dał mi taką ksywę. Również nieco przefasonował imię i nazwisko. Tak trzeba było a nawet jakby nie było trzeba, to dla Pawełka bym nietylko te rzeczy zmienił…Pavel je cudo!
Poczkaj. Spróbuję sie zalogowac bez 07, bo to tylko do rejestracji było.
Pyro-Jubilat był niesłychanie zadowolony z prezentu.
Zresztą muszę Ci powiedzieć,że Gospodarze naszego właśnie zakończonego wieczoru to Poznaniacy 🙂
Mieszkają już w Warszawie od wielu lat.Na kolację była gęś z marcińskimi rogalami na deser.Właściwie to były nawet dwa desery,
ten drugi to domowej roboty kisiel żurawinowy,znakomity zresztą.
Pyro. Chyba pracuje. A zobacz czy u Ciebie będzie si otwierał cichal bez 07?
Asiu. Ten Pie to nie był Pampkin! To był Raspberry Pie. Dzieło średniej, Natalki.
Cichalu – otwiera się bez nikakich. A tu masz słuszną słuszność – Paweł należy do wykazu moich prywatnych dóbr narodowych, podobnie jak Żaba i jeszcze kilka innych osób.
Pyreńko! Jam się tam nie zmieścił?…
A już Ci maiestatis pluralis nie wystarczy? Toż było i o innych….
Ostatni raz u Pyry. Na zdjęciach tylko deser i biesiadnicy. Byłem tak zafascynowany golonkami (nie napiszę, że one miały wszystkie inne pod sobą, bo mnie znowu Pyra obsobaczy) że nie opanowałem aparatu fot…
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/UPyry#
Cichalu,
nic nie wyrzucę tylko odłożę na półeczkę do zabrania.
Alicjo i „drugą razą” (cracoviensis) jak będziecie u nas to zrealizujemy wymianę towarową.
Albośmy to jacy-tacy 😉
Troszki się zimno zrobiło i nawet parę białych maluteńkich płatków popadało. Ale…to już koniec jesieni prawie.
Pisalam tutaj o squash i okazalo sie, ze nie kazdy zna to warzywo. Nie wiem, czy to jest warzywo, czy co to jest. Ale to sie nie liczy.
W sklepie zrobilam zdjecia z pojemnikiem, gdzie bylo piec rodzajow squash: butternut, spaghetti, carnival, orange hubbard i acorn.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/Squash#
Istnieje wiecej rodzajow squash, ale te znalazlam dzisiaj w sklepie i sa to chyba najpopularniejsze ze wszystkich.
Squash jest bardzo smaczny jako przystawka do miesa lub sam z roznymi dodatkami lub na slodko z dodatkiem maple syrup lub brazowego cukru i masla.
Opisze ogolna metode przyrzadzania squash. Kazdy squash przyrzadza sie w podobny sposob z wyjatkiem spaghetti squash. Ten sposob opisze oddzielnie.
Rozgrzac piekarnik do 200 C
Obmyc owoc
Przekroic wzdluz na dwie polowy
Usunac ziarna i wlokniste czesci
Ulozyc na polmisku do pieczenia przecieta czescia do gory
Piec od 40-60 minut w zaleznosci od wielkosci warzywa
Wnetrze musi byc miekkie.
Po upieczeniu, lyzka usunac wnetrze lub podawac cale upieczone kawalki. To zalezy, jak chcemy serwowac squash.
Jest wiele metod pieczenia squash z dodatkiem roznych przypraw i dodatkow. Przed upieczeniem przeciete polowki mozna posypac
brazowym cukrem, cynamonen i posmarowac maslem lub
wypelnic resztkami miesa z przyprawami
Z upieczonego wnetrza squash mozna zrobic zupe (puree).
Spaghetti squash
Przekroic wzdluz i upiec tak samo, jak poprzednio opisalam. Mozna przed upieczeniem posypac 1/4 malej lyzeczki soli. Unikalabym slodkich przypraw.
Kiedy squash jest upieczony i ostygnie, widelcem usuwac wnetrze polowek. Beda to dlugie nitki przypominajace wygladem makaron spaghetti.
Tym „spaghetti” mozna zastapic tradycyjny makaron. Polac sosem pomidorowym i posypac serem. Mozna rowniez wykorzystac to „spaghetti” do roznych salatek, na przyklad z serem feta.
Spaghetti squash jest bardzo smaczny i zawiera duzo witamin i mineralow. Bardzo polecam, jesli ktos ma do tego dostep.
W przeciwienstwe do tradycyjnego spaghetti z mąki, spaghetti squash jest bardzo zdrowy i pozywny i nie zostawia „zapasow” na tych i innych czesciach naszego ciala.
Dzien dobry,
Haneczko, w paczce Cie moze nie bylo, ale na karcie widniejesz :).
Ciemna noc za oknem, a ofiarna mamusia termosy przygotowuje przed meczem ;).
Asiu – pytałaś o tę miejscowość z dworem obronnym w ruinie; to wieś Krzepielów. W przewodniku piszą, że „pałac w ruinie z XVI w”. Dzisiaj rozmawiałam z Bratem – twierdzi, że tego dworu już nie ma, zawalił się i po kłopocie. Jest natomiast kościół – są dwa: nowszy, używany neogotyk i starszy też grożący zawaleniem gotyk północny, kamienny i wieżą też z kamienia i czwór spadowym dachem łupkowym. Poczekamy i też nie będzie kłopotu.
Dzień dobry,
Przyniosłam wczoraj z targu dynię, którą odnajduję na zdjęciu Orki pod nazwą butternut squash. Piekę tak jak to radzi Orca. Podobnie przygotowuje to warzywo moja przyjaciółka, która na stałe mieszka w Kanadzie. Wyjmiemy je z piekarnika za kilka minut.
Życzę Wam miłej niedzieli 🙂
My z okna naszego mieszkania oglądamy jesienią pola pełne dyń.
Można mieszkać w Warszawie i na wsi jednocześnie 🙂
Nasze osiedle sąsiaduje z polami doświadczalnymi SGGW.
I co roku na tychże polach jesienią dojrzewają dynie,a wśród nich jedna z odmian,o której wspomina Orca-dynia makaronowa.
http://wyborcza.pl/1,76842,12772328,Dyniowy_zawrot_glowy__Nie_tylko_w_Halloween.html
Dzień dobry z pochmurnego Kingston.
Pada bardzo drobniutki śnieżek, -2C. Można przyjąć, że zaczęła się zima, choć do kalendarzowej daleko.
Kulinarnie – list poniżej. Moim zdaniem, najlepsza rybka jest złowiona i od razu wypatroszona, oskrobana i na patelnię, ale to jest luksus rzadko dostępny. A ponieważ lubię ryby, to kupuję, co tak w dziale rybnym podadzą. Jeśli „świeża”, to mam jak w banku, że ta świeżość jest 2-3 dni, bo zanim łosoś (najczęściej) dotrze tutaj z Pacyfiku czy Atlantyku, minie trochę.
A ryb z Wielkich Jezior, nawet tego, które mam pod nosem, nie ma 🙁
Chyba sobie kupię wędkę, o!
Ale to na przyszły rok.
http://morzaioceany.pl/start/szczecin/1122-sxzczecin23112012.html
Dzień dobry,
Pyro – tak to wyglądało kiedyś: http://www.glogow.pl/okolice/php.php?numer=astare/wschowski/krzepielow/30.jpg
Tak wyglądały ruiny: http://www.glogow.pl/okolice/php.php?numer=anowe/wschowski/krzepielow/20.jpg
A teraz, jak piszesz, nic nie zostało 🙁
Hm…też potrafię, ale akurat wyszły mi płatki z jadalnego złota, a w sklepie „Za Rogiem nie ma, brylanty to raczej w uszach lub pierścionku, a białych trufli kurier niecnota nie dostarczył, wolna niedziela, powiada 🙄
http://podroze.gazeta.pl/podroze/56,114158,10762290,Najdrozsze_jedzenie_swiata.html
Nie ma to, jak znawczyni tematu 😯
„Wśród ok. 150 osób, które zgromadziły się przed Pałacem Prezydenckim, byli także celebryci, m.in. piosenkarka Dorota „Doda” Rabczewska oraz tancerze Michał Piróg i Edyta Herbuś. – Jeżeli chcecie wyglądać jak „piękny i cudowny” kraj USA, gdzie wszyscy są spuchnięci, grubi, mają galaretę zamiast mózgu, bardzo proszę, jedzcie sobie GMO – mówiła Doda, która na Krakowskim Przedmieściu pojawiła się w charakteryzacji oszpecającej pół twarzy. Tłumaczyła, że jedna połówka to GMO, a druga – ekologiczne jedzenie.”
Jeszcze parę zdjęć z Bawarii. Na początek Monachium. Można wybrać sobie coś na deser albo na kolację 🙂 :
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Monachium?authkey=Gv1sRgCJ6t66K-zL7b5wE#slideshow/5811892722827080722
Dobry wieczór,
od piątkowego wieczoru do dzisiejszego przedpołudnia babciowałam/ z pomocą dziadka naturalnie/ i choć bardzo miły to był czas, to przekazanie malucha w ręce rodziców to wspaniała chwila. Trochę to niepoprawne, ale prawdziwe, a ” odzyskana wolność” bardzo cieszy. Mimo że nasz maluch nie jest swawolnym Dyziem i przeważnie jest grzeczny, to nieustanna ciekawość świata jest tak duża, że opieka jest dość absorbująca.
Z wiadomości grzybowych :
podczas wczorajszych zakupów natrafiłam na suszone prawdziwki – piękne kapelusze różnej wielkości, bez trzonów – opakowanie o wadze 50g kosztuje 30 zł/ oczywiście minus 1 grosz/. To jest dopiero rarytas, lepszy niż ten drogocenny hot-dog.
I miasteczko Velburg: https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Velburg?authkey=Gv1sRgCPbR1ffC-uvYjwE#slideshow/5811894511543052306
Hot dog za 69 dolarów 😯 🙂
Odwiedziłam dziś po raz pierwszy gdyńską kawiarnię Lavenda Cafe. W plebiscycie Dziennika Bałtyckiego zajęła pierwsze miejsca wśród gdyńskich lokali. Raczej nieufnie podchodzę do wyników takich rankingów, bo zależą one w głównej mierze od aktywności właściciela , jego rodziny i znajomych. Czy kawiarnia rzeczywiście jest najlepsza, tego nie wiadomo, bo to zależy od gustu, ale mnie się bardzo podobała. Sympatyczny i dopracowany w szczegółach wystrój, miła obsługa, a do kawy i lodów też nie było żadnych zastrzeżeń. Położona jest niby w centrum Gdyni, ale w bocznej handlowej ulicy Starowiejskiej. Mam nadzieję, że trafiają tam także turyści. http://www.lavendacafe.pl/lavenda_www/Galeria/3/pages.html#
Krystyno – ta kawiarnia bardzo mi się podoba, wygląda na miejsce z klimatem i jeszcze jak piszesz kawa i lody smaczne. Warto odwiedzić 🙂
Alicjo-nie kupuj wędki,zaproś mego Osobistego Wędkarza 🙂
Może coś złowi,ale jeśli nie to przyrządzi po mistrzowsku rybę ze sklepu 😉
Asiu- dzięki za zdjęcia,lubię oglądać Twoje reportaże 🙂
Widzę,że moda na makaroniki (te okrągłe,kolorowe ciasteczka)
w Niemczech też obecna.
Danusiu – 🙂
Te kolorowe makaroniki ładnie wyglądają, ale tak naprawdę to nie wiem jak smakują. Czy nie są za suche?
Danuśka – zapraszam! Wędkarza i Ciebie, bo jak Wędkarz na ryby, a ten drugi na rower, to my co?! No właśnie…
Właściwie można to tak urządzić – Rowerzystę wysłać w trasę, a my z Wędkarzem na „Owerę” Kpt.Marka.
Wędkarz zajmie się wędkowaniem, Kpt.Marek żeglowaniem i, tradycyjnie, serwowaniem nam szampana 😉
Co Ty na to?
p.s.Powyższe na poważnie! To co, przyszłe lato? Warto wziąć pod uwagę…
Witam. Zabytki Dolnego Śląska których juz nie ma, w każdym miejscu byłem.
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=te6-tNqkLAk#!
Danuśka,
wróćmy jeszcze do tego ciasta jogurtowego. Ale po kolei. W piatek po obiedzie mieliśmy ochotę na herbatę i to pieknie upieczone ciasto. Zaczynam kroić, a nóż się zapada. Wykroiłam kawałek i oczom nie wierzę : pod chrupiącą skórką pusta przestrzeń, a niżej prawie surowa masa. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Okroiłam upieczone brzegi, które można było zjeść. Rzeczywiście było bardzo smaczne. Resztę podpiekłam w naczyniu do zapiekania. Śmiać mi się chciało, bo sądząc po wyglądzie, ciasto nie mogło być nieudane. A korzystałam z przepisu podanego przez Ciebie http://www.kwestiasmaku.com/desery/ciasta/ciasto_jogurtowe/przepis.html
Ta moja staranność na nic się nie zdała, a patyczek którym sprawdzałam, czy ciasto jest upieczone, przechodził przez suchą skórkę i pokazywał się także suchy. Strasznie perfidne to ciasto, a właściwie przepis. A są tam jeszcze uwagi, że to przepis najprostszy z prostych , a dzieci francuskie zaczynają piec ciasta od takiej łatwizny. No wiecie co ! 🙂 Poza tym autorka przepisu zaleca piec to ciasto w okrągłej formie o średnicy ok. 20 cm, czyli małej tortownicy, do czego się zastosowałam, ale uważam, że lepsza byłaby do tej ilości ciasta niska foremka prostokątna. Zresztą ciasto na prezentowanym zdjęciu jest upieczone właśnie w formie prostokątnej, a nie okrągłej. Autorka jest niekonsekwenta. Zatem i Twoja keksówka nie była odpowiednia.
W każdym razie ciastu jogurtowemu mówię stanowcze ” nie”. No, chyba że ktoś mi znany i zaufany będzie miał rzeczywiście sprawdzony przepis.
Coś niedobrego się dzieje na blogach „Polityki”. Od wczoraj mam trudności z zamieszczeniem komentarzy ( u Hartmanna też).
Zrobiłam sobie z Asią spacer po Monachium o z Krystyną poszłam w Gdyni na kawę.
A z Jurkiem stanowczo odmawiam wycieczki. To nie na moje nerwy, to powtórenie starej, niemieckiej zasady – chcesz ruiny – daj Polakowi.
A tak w ogóle to szukam miejsca na zbudowanie sobie gawry żeby przespać czas do wiosny. Dictum.
errata : staranność na nic się zdała.
Pyro,
na zdjęciach Cichala z obiadu u Ciebie na stole widzę bardzo ładną dekorację . Wyglada mi to na rajskie jabłuszka, ale nie jestem pewna. W każdym razie jakieś małe czerwone owoce na gałązkach. Proste, oryginalne i piękne.
Alicjo-przypominam Ci,że w czasie wakacji miałyśmy się też wybrać
do Peru,a zatem mamy do zaliczenia trójkąt bermudzki 😉
Kingston-Machu Picchu-Żabie Błota.
Że nie wspomnę o rejsie na wiadomej fregacie.
Asiu-makaroniki są pyszne i w żadnym wypadku nie są suche.
Alino-znajdź,proszę,sympatyczny przepis na te ciasteczka,
żeby nasza Koleżanka mogła się przekonać,iż nie są aż tak bardzo skomplikowane do zrobienia i że warto 😀
W linku podanym przez Yurka jest także filmik z ” zamku” w Łapalicach na Kaszubach. Kilkanaście lat temu jakiś natchniony biznesmem z fantazją , ale bez biznesplanu zaczął budować zamek czy też pałac. Taka inwestycja była od samego poczatku mało realna . Budowla przez ten czas nabyła trochę patyny i jest wymieniana w przewodnikach turystycznych regionu jako atrakcja, obok prawdziwych zabytków.
Krystyno-Latorośl podczas naszego,dzisiejszego listopadowego spaceru zrobiła szast prast owo jogurtowe ciasto.Zmniejszyła ilość oleju,cukru i jajek.No cóż,to praktycznie już inny przepis,ale jak ktoś uwielbia eksperymentować…Jajek tylko dlatego,że więcej w domu nie było.Upiekło się dobrze,ale jest takie trochę bez smaku 🙁
A ja dziś zrobiłam takie ciasto:
http://www.beawkuchni.com/2012/11/rustykalne-ciasto-orzechowo-jablkowe.html
Wyszło bardzo smaczne i bardzo sycące. Na wierzchu chrupiące, w środku wilgotne. W smaku troszkę piernikowe, dałam zamiast podanych w przepisie goździków i cynamonu, gotową przyprawę do szarlotki. Miłośnikom orzechów polecam 🙂
Fantastyczne kobiety;
1.
http://www.youtube.com/watch?v=AbaNGU1CrXI&feature=related
2.
http://www.youtube.com/watch?v=KKOOJeCzmr8&feature=related
Koniec lenistwa, czas na obiadek mam kawałek rybki i będzie po…….?
http://www.youtube.com/watch?v=ihJbh8zrIzU&feature=related
To ciasto Małgosi muszę zapamiętać i jak już będę miała piekarnik, trzeba będzie upiec koniecznie.
Krystyno – tak, to były gałęzie z rajskimi jabłuszkami; bardzo miła dekoracja, a zupełnie nie kłopotliwa.
Pyro,
jesteś w mylnym błędzie, to Niemcy i Rosjanie zostawili nam tę ruinę i wiele ruin na Dolnym Śląsku.
Pytanie za milion $$$ – kto miał to odbudowywać i za co tuż po wojnie, kiedy Wrocław był zniszczony w ponad 80% (czy coś koło tego) i nie ostał się kamień na kamieniu w tylu miejscowościach 🙁
Zamek w Kamieńcu Ząbkowickim znam najlepiej, bo zawsze go miałam na widoku, 4 km. od Bartnik, często łaziliśmy tam na „wielkie wyprawy”, zamek otacza przepiękny, wielki park, gdzie rosły na przykład azalie pontyjskie i różne piękne krzewy.
Spalili go Rosjanie, jeszcze żyją ludzie, którzy pamiętają, jak wyglądał szaber rosyjski i co Rosjanie wywozili z zamku ciężarówkami na wschód. Czego się nie dało wywieźć, zdewastowali. Zamek to neogotyk nie tak stary znowu, ale charakterny, też bym chciała mieć tyle kasy, żeby mnie było stać na taki kaprys 🙂 No ale nie jestem księżną Orańską 🙄
Ileś tam lat temu ktoś to kupił i zaczął powoli remontować, ale ponad rok temu zmarł – no i teraz kłótnie, kto jest prawowitym właścicielem. Na zamku bywałam i dawno temu, i zawsze przejazdem co roku, ale teraz wszystko zamknięte na 4 spusty. Jak się sprawy prawnie wyklaruja, to może…
A drugi zamek bliski sercu to ten. Zamknięty (i bardzo dobrze!), a chciałam pokazać synowej, obejrzała z zewnątrz.
To była zawsze ruina, ale uległa dalszej dewastacji przez to, że nie była zamknięta – pamiętam z lat szkolnych, że to było miejsce spotkań szemranego elementu zwanych „zamkowcami” i nie należało sobie skracać drogi do domu ze szkoły tamtędy…
Ostatni raz skrót ten przebyłam w ’88 roku z moją polonistką, szłyśmy ze szkoły starymi trasami, starsze panie 😉
Niestety, zamkowcy jeszcze wtedy byli i nasłuchałyśmy się komentarzy 🙄
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_w_Z%C4%85bkowicach_%C5%9Al%C4%85skich
yurek- D Z I Ę K I 😀 😀 😀
Yurku, świetne! Oglądałam to na żywo w greckich tawernach, tubylcom wychodziło to doskonale, mnie trochę gorzej 🙁
Danuśka,
ja od jakiegoś czasu wakacje mam 365 dni w roku. Peru, Chile, Argentyna – to czas na lutowe wakacje 🙂
Rejs na wiadomej fregacie będzie latem, tym razem wybieram trasę po Bałtyku (Helsinki-Ryga-Szczecin).
Do mnie zapraszam wszystkich, ale tylko latem – od końca maja do połowy października. Potem jest tu nieciekawie 🙁
Inwazja Mikołajów!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4484.JPG
Lecimy do Bonnie i Rogera.
Toast można wznieść za 50 kę.
http://www.youtube.com/watch?v=JN8Gtt92WFQ
Od południa walczę z dyniami. Mam do przerobienia ponad 30kg. Uff…
Zapraszam na polatanie nad Ameryką
http://www.youtube.com/watch_popup?v=KcuDdPo0WZk
Yurek, czy to Twoja 50 tka, młody człowieku?
Czynie stosowny toast „Jerzynówką”!
Dobry wieczór Blogu!
Za mną kolejna 6-godzinna wędrówka po stromych zboczach i graniach z widokami, przede mną kąpiel w soli i lektura norweskiego kryminału.
Szkoda, że listopad już dobiega końca 🙁
Kolorowe makaroniki zwane w Szwajcarii Luxemburgerli nie są wcale łatwe do upieczenia w domu. Przede wszystkim potrzebna jest mączka migdałowa i barwniki spożywcze, poza tym trzeba znać proporcje białka, cukru i migdałów, właściwą temperaturę i czas pieczenia… Znacznie prościej jest otrzymać je w prezencie, najlepiej z zurychskiej cukierni Spruengli 🙂 I koniecznie zjeść je w ciągu 3 dni, bo zrobią się twarde. Świeże rozpływają się wręcz na języku…
Cichalu, ich nie moja, ja troszkę starszeńszy od zespołu. Moje ulubione i nie tylko.
http://www.youtube.com/watch?v=RK23GQo7q6E&feature=related
@07:
dlaczego tak skromnie?
p.s.
nie kryguj sie chlopie 😉
@kapela:
dobry jestem, nie 😉
reportaz z lasu:
boczniaki daja teraz czadu(cwierc kosza zebralem dzisiaj);
na patelni, z czosnkiem, wow!
Nie pisze się „chlopie”, tylko „chlupie”
przepraszam, 007
…a jednoczesnie zastanawiam sie jak ty do tej hameryki trafiles;
fundacja? fullbrighta, czy batorego?
Nie, cichala…
A jak Ty trafiłeś tam gdzie jesteś, byku?
Głupie pytanie.
byku,
pytanie bardzo nie na miejscu. Uwazasz ze, ktos bedzie sie przed toba rozbieral..?
Alina juz upiekla squash, Danuska obserwuje przez okno, jak squash rosnie, a cichal z dyniami walczy. Na zakonczenie swiatecznego weekendu odwiedzilam Pike Place Market. Oprocz squash, o ktorym juz pisalam, byly tam kabocha squash i delicata squash. Dodatkowo zrobilam zdjecie dyni ze szkla.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/Squash#
@miodzio:
lol