Warto jadać na Lubelszczyźnie
Nie tak dawno odbyłem rundkę po Podlasiu i po powrocie zaproponowałem kilka przepisów z tamtych okolic. Dziś chciałbym przesunąć się trochę na południe i przedstawić przepisy na dania, które jadłem na Lubelszczyźnie. To naprawdę pyszna kuchnia, bo wpływ na nią miały różne społeczności: polska, ruska i żydowska. A każda nacja zostawiła swoje ślady w kuchni.
Moim zdaniem to pyszne dania. A wy sprawdźcie sami lub zapytajcie o opinię Irka. Smacznego!
Biłgorajska zupa z kulkami z macy
2 litry chudego rosołu z kurczaka, filiżanka mielonej macy, 2 jajka, 2 łyżeczki oleju lub tłuszczu z kurczaka, 2 łyżeczki wody, 2 łyżeczki świeżej, posiekanej pietruszki, sól, pieprz
1. Ubić jajka z olejem i wodą, dodać zmieloną macę, pietruszkę i pieprz, wymieszać, odstawić na godzinę.
2.Doprowadzić rosół do wrzenia.
3.Zmoczyć dłonie w wodzie, robić kulki z 2 łyżeczek masy macowej, wkładać do gotującego się rosołu. Gotować 15 minut na wolnym ogniu.
4.Na talerzu posypać zupę świeżo zmielonym czarnym pieprzem.
Sałatka z pędów chmielu
200 g młodych pędów chmielu, 2 czerwone cebule, 50 g szynki z indyka, 2 jajka na twardo, 2 łyżki posiekanego szczypiorku, łyżka soku z cytryny, 3 łyżki oliwy, sól, pieprz, szczypta cukru
1. Wymieszać składniki sosu, lekko schłodzić.
2. Pędy chmielu obrać ze skórki, ułożyć na sicie przelać wrząt?kiem, a następnie zimną wodą, dokład?nie osączyć, pokroić na kawałki.
3. Szynkę pokroić w paski, obraną cebulę pokroić w cienkie plasterki. Białko jajka pokroić w kostkę. Połączyć składniki sałatki, polać sosem, wymieszać delikatnie, lekko schłodzić w lodówce.
4. Przed podaniem posypać usiekanym drobno żółtkiem i szczypiorkiem.
Gołąbki w chrzanowych liściach
Liście chrzanu (10 – 12), 400 g mielonego mięsa z drobiu, 1 soczyste i kwaskowe jabłko, łyżeczka tartego chrzanu, pół łyżeczki miodu, 3 łyżki usiekanych orzechów włoskich, 1 jajko, 2 łyżki masła, pół szklanki bulionu, sól, pieprz
1.W rondlu stopić łyżkę masła, dodać starte na grubej tarce jabłko, miód i usiekane orzechy, chwilę smażyć mieszając, zdjąć z ognia, przestudzić, wymieszać dokładnie z mielonym mięsem, solą, pieprzem, tartym chrzanem i jajkiem, wyrobić masę.
2. Liście chrzanu zblanszować czyli wrzucić na 3 – 4 minuty we wrzątek, odcedzić, przelać zimną wodą, usunąć twardy nerw.
3. Na każdym liściu układać porcję farszu, zawijać, ciasno układać w wysmarowanym masłem żaroodpornym naczyniu, skropić bulionem, przykryć, wstawić do nagrzanego piekarnika, piec w 180 st. C ok. 40 minut.
Do tego w tym królestwie chmielu łatwo znaleźć smaczne piwo z miejscowych małych browarów.
Komentarze
Dzień dobry.
Już drugi , po wczorajszym, kolejny fajny temat wpisu.
Kuchnia lubelska ma trwałą i doskonałą renomę. Trochę galicyjska, trochę kresowa, pełna lokalnych produktów jeszcze mało „przemysłowo – chemicznych”, jest bardzo smaczna, jakkolwiek pracochłonna (ogrom potraw mącznych). Moje Dzieci corocznie w wakacje wojażują wzdłuż wschodniej granicy i twierdzą, że tak dobrze i tak tanio nie karmią nigdzie w Polsce, jak tam.
Gospodarzu, prócz Irka mamy jeszcze lubliniankę – Marzenę, która u nas od czasu do czasu pisuje. Hej, Marzena – pozdrowienia! A Irka świetne śledzie w ziołach mieliśmy okazję pożerać łakomie na Zjeździe. Doskonale zniosły dwudniową podróż do Żabich Błot i równie doskonale smakowały.
Dzisiaj wielkie święto Jankesów, a więc i najlepsze życzenia dla
Cichala z Ewą, Yurka, Yoty, Orci, WandyTX – i nie wiem, czy kogoś pominęłam?
W każdym razie niech Wam indyk smakuje!
No jak to kogo pominęłam? — Taż Pani Generał: organistów, chórzystów, muzyków i kompozytorów („sakralnych”… ale i tych innych też gdyby chcieli… być pominięci a potem wrócić do łask :)), Cecylie, Celiny… i nawet a cappellę… w ostateczności… 😉 😀
Jak toasty to tylko u Łasuchów! 😀
PS, z przepisu na sałatkę wybieram sobie dziś te pół łyżeczki miodu… bez orzechów, przedkoncertowa próba wieczorem 😎
A’Capello – czy Aśćka też – nie daj Boże – Yankeska? I bez tego mogę wypić Twoje zdrowie i wszelkich szarpidrutów, zagłuszaczy i im podobnych, herbatką imbirową z miodem! O!
Cecylia – patronka muzyki sakralnej – obchodzi dzisiaj imieniny 🙂 . Niech żyją muzycy, chórzyści, kompozytorzy, dyrygenci, kompozytorzy i A Cappella! 😀
Ha, tak, to insza inszość – możemy uczcić A’Cappellę niezależnie od tych za kałużą.
Idę dzisiaj na kontrolne badania do pana psora, więc teraz zajmę się własną osobą.
Dla wszystkich, po drugiej stronie oceanu, świętujących dzisiaj – cudownych chwil spędzonych z rodziną przy takim na przykład stole 🙂 : http://pinterest.com/pin/204702745533611879/
Lubelska opcja dla mnie zawsze aktualna!
Dzien dobry wszystkim!
Dzien dobry, bo sloneczny – jak cala prawie tegoroczna jesien.
Salatke chmielowa kaze sobie chyba podac na miejscu, bo ilez to z nia zachodu. U mnie nie tylko klopoty z liscmi chrzanowymi, ale i mlodymi pedami chmielu.
Chmiel tu zwykle podaje sie we szkle.
A na wczorajsze wiele odnosnikow sie naprasza, zaintrygowaly mnie jednak najbardziej raki. Toz to pierwsza akwakultura ze skorupiakami! Ciekawe, czego uzywali w miejsce dzisiaj nieodzownych antybiotykow?
OK, juz ide i zycze milego dnia jeszcze.
A,…
Swietujcie tam jak trzeba!
Z pobytu na lubelszczyźnie miło wspominam pieróg biłgorajski.
A przy okazji zobaczcie,jak długa jest lista tradycyjnych dań tego regionu : http://www.lubelskie.pl/?pid=672
Pepegor ma rację-o chmiel w kuflu zdecydowanie łatwiej 🙂
Cichal świętuje od wczoraj.Ma chłop szczęście-najpierw imieniny,
a teraz Święto Dziękczynienia.Wiedział,kiedy wrócić w domowe pielesze 😉
Był u mnie już św. Mikołaj. Przyjechał z Hanoweru. Przywiózł czekoladki, keks świąteczny, marcepan, trochę suszonych grzybów i 3 butelki wina : pld Afryka – cabernet sauvignon, kalifornijskie różowe i białe – włoskie.
Dziękuję, Pepe. Wszystko zużyję we właściwym czasie i może trafi mi się towarzystwo z Blogu? Kiedy zadzwonił z dołu kurier, myślałam, że mi przesyłasz te materiały dla archiwum, o których rozmawialiśmy. Ja już nawet zgłaszałam taką potencjalną ofertę dla Archiwum – chętnie przyjmą. A tu przesyłka świąteczna. Jeszcze raz obiecuję, że pierwszy toast tym winem wypiję za zdrowie O i L. G.
Errata – w inicjałach na powinno być „P”, nie „O” -przepraszam
Dla miłośników Lubleszczyzny,nalewek i nie tylko :
http://www.apetycik.pl/
Lubelszczyzny…
http://www.pieknywschod.pl/pl/kuchnia-regionalna/lubelskie
Lubelszczyzna, jak pamiętam z licznych tras, zawsze świetnie i tanio karmiła. Jedyny hotel w Polsce, gdzie można było na śniadanie dostać mleko, był w Lublinie. Jak on się nazywał…?
A propos chmielu i z niego „zupy”. Wczoraj mojej amerykańskiej rodzinie sprawiłem pewien kłopot. Chcąc połączyć tradycje polskie z tutejszymi (opłatek, barszcz czerwony itd już wprowadziliśmy, ale imieniny zdarzyły się po raz pierwszy) przygotowali tort z trzema, nie wiem dlaczego, świeczkami i prezenty. Miedzy innymi polski Okocim! Walizeczka, jak sie patrzy. Będzie dzisiaj do indyka!
Pyro. Dziękuję za życzenia, ale jam nie Amerykanin i to święto wzbudza u mnie uczucia różne. W całych Stanach dzisiaj będą miały miejsce różne protesty i marsze organizowane przez Indian na znak sprzeciwu. Bo, ostatecznie, co te Białe Twarze z nimi zrobili…
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/Imieniny2#
Jankesi, przyjemnego dnia i świętowania 🙂
Cichal,
zacny prezent!
A co do Bladych Twarzy – pretensje do Kolumba, Pizarro i innych Vasco da Gama, rozpłynęli się po świecie i dotarli, gdzie dotarli.
Cichal – toż bliscy Ci sercu żeglarze 😉
Wcześniej czy później by się stało, nie oni, to inni, ludziska to ruchliwy naród.
P.S.Cichal, nie potrzebujesz pomocy do tej walizeczki? 😉
Przepis na „pierogi z duszoj” spod Włodawy:
http://kulinarnylublin.blox.pl/2009/04/Potrawy-regionalne-Pierogi-z-duszoj.html
A moż ktoś ma ochotę na „portfele”: http://kulinarnylublin.blox.pl/2009/03/Potrawy-regionale-portfele.html
Dobry wieczór Blogu!
Co za perfidny przepis:
Zamieś ciasto drożdżowe, postaw do wyrośnięcia i zabierz się za robienie nadzienia. W tym celu namocz fasolę na 12 godzin… 😎 😉
Moja ciocia piekła takie pierogi z fasolą i makiem, podobno były doskonałe, ale jako dziecko nie dałam się nigdy przekonać do spróbowania, a potem jakoś już nie było okazji 🙁
Pieczone pierogi z kapustą natomiast uwielbiałam.
Nemo-czytam sobie też ten przepis na pierogi z makiem i fasolą oraz pozostałymi ingrediencjami.Jakoś też mam wątpliwości….
Latorośl wykonała pizzę z brokułami,pomidorami oraz serem typu ser gouda.Sos jogurtowo-czosnkowy podany na wydaniu.
Zjadłyśmy wszystko do imentu 🙂
Stanowczo nie jestem z Lubelszczyzny; pierogi raz na dwa – trzy miesiące w zupełności zaspokajają mój apetyt. Bardzo lubię pieczone pierożki z mięsem, grzybami, kapustą, ostrymi serami – traktuję je jak paszteciki. Już kiedyś opowiadałam, jak to na wakacyjnym kursie nauczycielskim w Chełmie Lubelskim, byliśmy karmieni przez kucharki internatu szkolnego. Kuchnia domowa, bardzo smaczna, porcje spore nie zawsze zjadałam wszystko. Było nas sześcioro z Wielkopolski, reszta Polska centralna i Wschodnia. Grupa poznańska chodziła głodna. Nie mogliśmy tego zrozumieć: tu zostaje pół porcji nie zjedzone, a tu ssie – ki diabeł?
Aż raz Pyra z miasta przyniosła 2 puszki szprotek w oliwie – szprotki zjedzone, a potem olej łakomie wymazywany chlebem. Zjadłyśmy to we cztery, wiele tego nie było. Żadna nie była głodna w czasie kolacji, a nawet śniadanie potraktowałyśmy ulgowo i już było wiadomo: brakowało nam w diecie tłuszczu, do którego byłyśmy przyzwyczajone. Zaraz zdradziłyśmy naszym dwom panom sekret i oni też polecieli po szprotki. Starszy już pan z Ostrowa Wlkp perorował nam po kolejnej kolacji – oni muszą jeść dużo, bo jedzą jałowo. Dobre to, co jedzą ale się tym nie najesz. – No i coś w tym jest. Na pociechę mieli tam najładniejsze jakie widziałam dziewczyny. Takiego nagromadzenia ślicznotek w niewielkim w końcu miasteczku nigdy nie widzieliśmy.
A pan profesor powiedział, że z nogą Pyry jest znacznie lepiej i wszelkie amputacje przestały na razie zagrażać.
Pyro-cieszę się 🙂 Zatem zdrowiej dalej !
Natomiast,co do nagromadzenia ślicznotek to :
Osobisty Wędkarz podróżując wiele po Europie Wschodniej stwierdził,
że zagęszczenie onych największe w Wilnie 🙂
A mój syn wspomina, że najwięcej pięknych dziewczyn widział w Warszawie 🙂
Dziekuje za zyczenia. Przekazuje zyczenia Happy Thanksgiving wszystkim moim sasiadom. Miodzio i inni mieszkancy NY i NJ na pewno podziekuja dzisiaj za to, ze przetrwali huragan Sandy.
Moje podziekowanie jest skierowane dzisiaj do MalgosiW. Dawno, dawno temu MalgosiaW podala przepis na dzem owocowy z gruszek, jablek i sliwek.
Malgosiu – podziekowanie od nas i naszych znajomych, ktorzy zrobili dzem owocowy Twoja metoda i sa zachwyceni smakiem i prostota przygotowania.
Może powinnam dodać, że nie był w Wilnie 🙂 Jeszcze nie…
Cenzor mnie przepuscil to napisze w jaki sposob przygotowuje pieczone warzywa na dzisiejszy obiad.
Glownym skladnikiem jest squash. Google nie wie jak to przetlumaczyc. Squash to pikne warzywo, ktore rosnie podobnie jak dynia tylko, ze ma rozne ksztalty i kolory.
Skladniki
1 butternut squash (google mowi, ze to dynia piżmowa)
1 acorn squash
1/2 orange hubbard squash
3 slodkie ziemniaki (yams)
1 czerwona papryka (bell pepper)
2 cukinie
1 duza cebula
1 lyzeczka suchego tymianku
1/4 lyzeczki galki muszkatolowej
2 lyzki balsamic vinegar
5 lyzek oleju z oliwy
sol, pieprz
Rozgrac piekarnik do temp. 245C
Pokroic wszystkie warzywa w kostke. W osobnym naczyniu zmieszac oliwe, balsamic vinegar i przyprawy. Ulozyc warzywa w plaskim naczyniu ceramicznym przeznaczonym do pieczenia w piekarniku. Rozmiar naczynia 30cm x 20cm. Polac warzywa mieszanka oliwy i przypraw. Wymieszac.
Piec 35 minut mieszajac warzywa co 10 minut.
Orca – ależ tego musi być b.dużo!
Dziękuję za życzenia, chociaz ja, podobnie jak Cichal, nie uczestniczę w tym święcie całą swoją duszą. Co prawda jestem zaproszony na amerykański obiad z indykiem, ale idę, bo trudno mi było odmówić. Zawsze wolę mniej formalne przyjęcia.
Dzisiaj tutaj piękny, słoneczny i ciepły dzień. Popracowałem trochę przy samochodzie, teraz czas na mycie i przebieranie, niedługo muszę wyjść.
Do później. 🙂
Bardzo mi się też podoba dzisiejszy wpis Gospodarza – dla mnie Lubelszczyzna to jest to!
Z tradycjami, potrawami, krajobrazem itd.
Pyra,
Rzeczywiscie wychodzi tego duzo. Te wszystkie squash nie sa pelne i roznej wielkosci. Ja dobieram proporocje wedlug ilosci ludzi przy stole.
My zwykle idziemy na obiad do rodziny, gdzie jest 20 osob przy stole. Ja tradycyjnie przygotowuje te warzywa.
Orca – wycofuję wszelkie zastrzeżenia – jeżeli jedną brytfanną warzyw można się wyłgać z robienia przyjęcia dla 20 osób, to kroj te dynie na zdrowie!
„W temacie dyni” – pamiętacie (raczej Panie chyba) w „Ani z Szumiących topoli” – Ania nieopatrznie pochwaliła w którymś domu konfiturę z dyni odtąd w każdym domu ładowano jej pełny talerzyk, aż wreszcie uhonorowano słoikiem z konfiturą, a biedna nauczycielka miała ochotę ciskać podarunkami po stole…Zawsze mnie to śmieszyło.
Orco – co to są „candies yams” – cukierki ze słodkich ziemniaków? 🙂 . Moja kuzynka napisała, że jedzą puree z białych ziemniaków albo słodkie ziemniaki, albo właśnie candies yams. W internecie znalazłam przepis, w którym składnikami tej potrawy są ziemniaki, brązowy cukier, masło i przyprawy. Czy to jest rodzaj kandyzowanych ziemniaków – batatów? Jak to smakuje?
Pyro – w końcu zakopała słoiki z tą konfiturą w ogrodzie. 😀
Na deser jest ciasto z dyni (pumpkin pie). Ale ja tego nie robie, tylko zjadam.
Happy Thanksgiving! 🙂
Asia,
Yams to warzywo chyba spokrewnione z ziemniakami. Yams sa pomaranczowego koloru i delikatne w smaku.
Candied yams to yams poprzednio ugotowane, nastepnie podsmazone na masle z brazowym cukrem. Do tego mozna dodac galke muszkatolowa. „Candied” oznacza – przyrzadzane na slodko owoce lub warzywa. Smazone lub gotowane. Rzeczywiscie kojarzy sie ze slowem „candy” – cukierek. „Candied” to sposob przyrzadzenia owocow lub warzyw.
Na przyklad „candied orange peel” to skorka pomaranczowa ugotowana w wodzie z cukrem i uzywana do wypiekow.
„Candied walnuts” to orzechy wloskie usmazone w miodzie i posypane sola (mniam!)
Nie jestem pewna czy odpowiedzialam na Twoje pytanie, bo troche zboczylam z tematu.
Jeszcze o yams.
Z yams wychodza bardzo smaczne frytki (French fries).
Ja lososia zawsze podaje z puree z yams.
Mnie się zdaje, że Amerykanie stosują pojęcie „squash” wobec wszelkich dyniowatych, z tym że odróżniają summer squash (cukinia, patison, kabaczek) od winter squash (wszelkiego rodzaju dynie).
Pyro,
dynie wymienione przez Orkę występują raczej w niewielkich egzemplarzach (hubbard może być większy). Mój ulubiony butternut na ogół nie przekracza 2kg.
U mnie na kolację była golonka, ziemniaki puree, gotowana kapusta kiszona i puree z grochu. Do tego piwo żywieckie.
Przy kolacji Osobisty uraczył mnie opowieściami z podróży (służbowej) pociągiem na najwyższą stację kolejową w Europie. Podczas 2-godzinnej jazdy zabawiała (według niego zamęczała) go rozmową mongolska sprzedawczyni zegarków na tej stacji. Pani ta, władająca chińskim, niemieckim, rosyjskim i angielskim skarżyła się, że jej główni klienci – Chińczycy gardzą wszelkim fachowym doradztwem, tylko wskazują palcem, co ma zapakować, a potem płacą rachunek rzędu 20 tysięcy franków… gotówką. Banknotami 50-frankowymi. Wyglądała na zdegustowaną 🙄
Inna pani – przewodniczka, głośno i wyraźnie tłumaczyła swoim podopiecznym, gdzie mają iść, aby zobaczyć wszystkie atrakcje (plateau na zewnątrz, pałac lodowy, obserwatorium Sfinks itp.), a potem mają się stawić TU, punktualnie o 12. Kończyło się tym, że co chwilę podbiegali do niego (Osobistego) zdezorientowani i zagubieni Chińczycy i Koreańczycy z pytaniem, jak dojść tu czy tam.
A potem nadeszli Szwajcarzy, każdy z jednym tylko pytaniem: gdzie knajpa?
O kuchni lubelskiej można długo. Tu relacja znanych łasuchów 😉
Bikont do Makłowicza, Makłowicz do Bikonta – Smak portfela
Tygodnik „Wprost”, Nr 1101 (04 stycznia 2004)
Drogi Przyjacielu!
Mój pobyt w Lublinie był bardzo krótki, ale wystarczyło czasu, by dać się oczarować bogactwem kultury kulinarnej tamtego regionu.
Zacząłem spokojnie. W Hadesie odpuściłem okazję pobiesiadowania przy słynnej golonce a la Grześkowiak i zadowoliłem się nie mniej słynnym tatarem z grubo siekanego mięsa, z kaparami. Potem był zorganizowany przez środowisko lubelskich smakoszy w Chacie Swojska Strawa konkurs nalewek, czemu towarzyszyły: przepyszny piróg biłgorajski, czyli ludowy placek z kaszy gryczanej, posypany po wierzchu makiem, słony (słodkie też bywają), oszałamiająco delikatne prosię pieczone, także z uwielbianą tu kaszą gryczaną, domowe kiełbasy i salcesony, a nawet kresowe sało! Konkurs wygrała cudowna pigwówka, a ja przy okazji poznałem redaktorów niezwykle fajnego rocznika „Lubelski przewodnik kulinarny – Lublin od kuchni”.
Oprócz zwyczajnego przewodnika po knajpach i lokalnych przepisów (m.in. na psiochę, kozibrodę, portfele, duszone wróble i szpaki, zupę z mózgu dla chorego) publikują tam bardzo ciekawe materiały historyczne, etnograficzne i archiwalne fotografie. Ale bodaj najciekawsze są spisane z nagrań magnetofonowych kulinarne wspomnienia rozmaitych lublinian, którzy sami z siebie pewnie by za pióro nie chwycili. I moglibyśmy stracić taką cudną anegdotę:
„Kiedy przyjechałam z Radzynia, prędziutko zrobiłam tort, i to tort z chleba razowego. Aby zrobić taki tort, suszy się chleb razowy, dobry chleb razowy. Później miele się tak jak kaszę mannę i zamiast mąki daje się chleb. Proszę sobie wyobrazić, że tort wypadł bardzo dobrze. Wujenka była dobrą gospodynią i poprosiła mnie o przepis. Kiedy jej dyktowałam, ona w pewnym momencie przestała pisać i powiedziała: I tak nie wyjdzie mi to, bo ja wiem, że jak ktoś zrobi coś dobrego, to daje taki przepis, by nie wyszło”.
Postanowiłem, że na późnoletnie wakacje wybiorę się do jakiejś leśniczówki w okolicach Janowa Lubelskiego, gdzie organizują coroczny Festiwal Kasz, Święto Lasu i Dzień Grzybów. Może dasz się namówić na wspólny tydzień, lub dwa, wypatrywania ptaków i zbierania grzybów?
Bikont Gryczany po Lubelsku
Piotrusiu!
Miał rację marszałek Piłsudski, mówiąc, że Polska jest jak obwarzanek – pusta w środku i wartościowa po brzegach. Lubelszczyzna urzeka i mnie, czuć tam jeszcze smaki tej Polski, która umarła pod ciosami Stalina, spełniającego stary endecki sen o państwie jednorodnym etnicznie i kulturalnie zuniformizowanym. Lubelszczyzna – wedle statystyk ekonomicznych – to Polska B, lecz kulturowo i kulinarnie to ekstraklasa. Ludzie mili, otwarci i serdeczni, dumni ze swych tradycji, pielęgnujący lokalną kuchnię, która ostatnimi czasy poczyna kwitnąć pięknie jak nenufary na czystym stawie. Też kilka razy miałem okazję dobitnie się o tym przekonać i muszę Ci powiedzieć, że teraz sam szukam okazji, by wybrać się w okolice Lublina. „Lublin od kuchni” też mam w domu. I popatrz, co by szkodziło mieć od tej strony również inne miasta?
A w Lublinie działa również Kresowa Akademia Smaku, kierowana przez redaktora Waldemara Sulisza, skupiająca grono zacne, sprawom kultury stołu i kultury w ogóle oddane niezwykle. My o tym wszystkim wiemy, ale bez jeżdżenia po Polsce tej wiedzy zdobyć nie sposób. Centralne periodyki w centralnie zarządzanym kraju informują o kolejnym cymbalstwie polityka, nowej fryzurze gwiazdki, bankietach na polach golfowych, lecz prawdziwe życie jest gdzie indziej. Przecież dla kraju jeden konkurs nalewek znaczy stokroć więcej niźli cały dorobek polityczny Jaskierni lub kompletna dyskografia Piaska. My o tym wszystkim wiemy. Czy wiedzą to inni? W Lublinie z pewnością tak.
Twój Robert Makłowicz
Czy „candied” nie znaczy po prostu kandyzowane?
nemo,
Tlumaczenie slowa „candied” na kandyzowany jest chyba trafne.
Nemo – nie wiem, ale na moje poczucie językowe, chyba na odwrót „kandyzować” zn zamieniać w cukierek.
Pyro, dziękuję za pamięć 🙂 owszem nasza kuchnia jest wschodnia, żydowska, w każdym sklepie z pieczywem są cebularze różnej wielkości posypane makiem.Jako pierwsi cebularze zaczęli wypiekać Żydzi z lubelskiego Starego Miasta, moja babcia robiła pierogi z białym serem z dodatkiem mięty z ogródka, podobno mięta to wpływy tatarskie :),popularne są pierogi z soczewicą,z kaszą gryczaną i białym serem tzw.lubelskie, popularną przekąską na weselach, przyjęciach jest baleron białoruski-trybujemy kurczaka,posypujemy przyprawami,zwijamy w rulon,wkładamy w siatkę, lub gazę i pieczemy lub gotujemy w gęślarce- to tak w skrócie.Popularne są też tzw.parowańce czyli pierogi przyrządzane na parze a także pieróg biłgorajski do wyrobu którego używa się ziemniaków gotowanych, kaszy gryczanej, smalcu ze skwarkami,sera białego, jaj, śmietany, pieprzu,soli i suszonej mięty.Znane w regionie są również miody z Pszczelej Woli no i oczywiście sękacze i karpie, rybne stawy hodowlane to od lat element krajobrazu Lubelszczyzny szczególnie w okolicach Opola lubelskiego i Kocka.
Dzięki Marzeno, Irku – rzeczywiście raj dla łasuchów. Tu, z nostalgią wspomnę innego blogowicza z regionu – kuma mojego jamniczego – Andrzeju Jerzy! Wracaj do nas. Ten to dopiero stare przepisy i piękne wiersze umiał ożywiać. Pamięta się każdego, bo niewiele osób z tego regionu pisuje u nas.
Pyro,
dlaczego odwrotnie?
Kandyzować znaczy przecież smażyć z cukrem, pokrywać warstwą cukru…
Może w przypadku warzyw candied = glazurowany
Angielski to taki ubogi język 😉
Może jeszcze nadmienię, że najlepiej sprzedającą się wódką smakową w Polsce jest Lubelska Cytrynówka a ostatnią nowością jest Lubelska Grejpfrutowa 🙂
Marzena – jak nas znasz, to wiesz, że cytrynówka czy inna owocowa w naszych barkach jest domowej proweniencji – nie dobarwiana, bez stabilizatorów tego i owego, nie zagęszczana i nie perfumowana. Irka masz pod bokiem – on ci z tych.
Wiem, wiem…tak tylko nadmieniłam 🙂
Marzeno-tym niemniej to bardzo ciekawa informacja,bo to jednak ciekawe,dlaczego nad Wisłą sprzedaje się najlepiej cytrynówka ???
Nie ma zgody! Najlepsza jest lubelska Żołądkowa Gorzka z Miętą! Będzie dzisiaj na deser po indyku!
Już wiem !!!
Bo my tak jak cytryna-niby żółty,ciepły kolor,ale cokolwiek kwaśno patrzymy na świat 😉
znacznie bezpieczniej jadac na lubelszczyznie niz w sao paulo. od pazdziernika naliczono juz trzysta morderstw. tym razem tez mialem szczescie. glupi, jak to powiadaja, maja wiecej 😆
Cichal-nie ma zgody! Żołądkowa gorzka bez mięty lepsza!
Chociaż może,wyjątkowo po indyku,z miętą lepiej pasuje 🙂
ogonek-trzymaj się i bardzo proszę nie daj się zamordować!
Orca, ogromnie mi miło, że ten przepis przypadł Wam do „smaku” / gustu 😀
Moja rodzina też bardzo lubi ten dżem 🙂
Już 2 wpisy poszły w powietrze 😯
Na zakonczenie tradycyjnych potraw na dzisiejszym stole, napisze kilka slow o zurawinie. U nas zurawina lubi rosnac niedaleko brzegu oceanu. Najwieksze farmy sa w okolicach Westport. U nas zurawine uprawia sie na dwa sposoby: przeznaczone na „dry-pick” i na „wet-pick”. Dry pick to owoce zbierane recznie przy pomocy specjalnego narzedzia. To narzedzie jest skonstruowane na podobienstwo niedzwiedziego pazura. Jesli ktos widzial w jaki sposob niedzwiedz zrywa jagody to zrozumie dlaczego to duze zwierze bez problemu objada sie malymi owocami. Niedzwiedz kladzie swoja lape pod galaz z owocami i przesuwa lape w swoim kierunku pod galezia az wszystkie owoce znajda sie na lapie.
Narzedzie do zrywania zurawin zbudowano na podobienstwo niedzwiedziej lapy.
Zurawiny z „dry-pick” sprzedawane sa swieze. Wlasnie te zurawiny uzywamy do przyrzadzania sosu.
„Wet- pick” sa sadzone w zaglebionym polu. Kiedy dojrzeja, specjalana maszyna przejezdza po polu i odrywa owoce z krzakow. Nastepnie zaglebione pole jest wypelnione woda. Owoce wyplywaja na powierzchnie wody i sa naprowadzane przy pomoc specjalnych lin do brzegu pola. Stamtad sa pakowane do pojemnikow. Zurawiny z „wet-pick” sa przetwarzane na soki i inne przetwory. „Wet-pick” nie sa sprzedawane surowe.
Na zdjeciach sa pola „dry” i „wet” w okolicach Westport. Sa tam rowniez zdjecia „niedzwiedziej lapy” sluzacej do „dry-pick”.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/Cranberries#
MalgosiaW,
Znajoma poszla dalej z Twoim przepisem. Goraca mase wklada do sloikow. Sloiki zamykaja sie same po 30 minutach. W ten sposob mozemy ten smakolyk przechowywac na zime.
Jeszcze raz dziekujemy.
Irku, mnie też zżera wpisy 👿
Orca, ja też zwykle nakładam bardzo gorący do słoików, zakręcam, odwracam do góry nogami i zostawiam do wystygnięcia.
Orka – niedźwiedzia łapa = polski grzebień do zbierania jagód. Leśnicy zwalczają.
Co się dziwicie…nie karmimy łotra, to sie zrobił żarłoczny 🙄
Może podrzucić mu jakieś pierogi z kaszą gryczaną albo cuś?
Zjada moje życzenia z okazji Thanksgiving. Miłego świętowania!
Dziekuje jeszcze raz za zyczenie.
Czas sie zbierac. Dosyc lenistwa na dzisiaj. 🙂
Wiec przemowil Cichal (07?) i sprawa jasna – to gorzka!
Cala reszte sie wyjasni.
Pyro,
jako Mikolaj spiesze natomiast wyjasnic, ze chodzilo wlasnie o to „troche” suszonych grzybow.
To troche, to jest czyste 100 gram suszonych prawdziwkow, ktore w stanie zebranym wypelnily wiecej niz pol mojego wiadra murarskiego. Podrzucilem, bo tak plakalas, ze tego roku suszu grzybowego nie bedziesz miala.
Nie moglem wiec inaczej.
Jak wlozylem torebke do jakiegokolwiek pojemnika, to straszyla pustka wokol, wiec musialem dopelnic.
Dziele sie z Wami tym akurat, co sami spozywamy.
Wypijcie za nas, wypijemy i za Was!
Orco – dziękuję za wyjaśnienie 🙂
A fakt,
idea tego manuskryptu byla jednak przewodnia!
Zupelnie o tym zapomnialem.
Dosle.
Pepe – pewnie, że za Was wypijemy i jeżeli się uda, to w miłym towarzystwie. Teraz się żegnam, do jutra.
Łotr pożera cudze indyki ❗
Wara, paskudo, od mojego życzeniowego indyka 😀
MałgosiuW, czy mogłabyś powtórzyć przepis na chwalonyny dżem? Przegapiłam 😳
„chwalonny” wyglądałby lepiej, trudno 🙄
Haneczko, po prostu „łotr” oddał Ci jedno „n” i jedno „y” z zeżartego wpisu. 😆 😆
Dobrej nocy Blogu. 😀
Haneczko, oczywiście, ale nie wiem czy to będzie dokładnie ta sama wersja, bo to przepis z głowy. Biorę zwykle po 2 kg owoców:kwaskowe jabłka, twarde gruszki i węgierki. Układam warstwami w dużym garze zaczynając od jabłek, potem śliwki, na to gruszki, na koniec dodatkowa warstwa jabłek. Każdą warstwę przesypuję trochę cukrem, razem ok. kilograma. Całość wsadzam do piekarnika, 140-160 stopni z termoobiegiem na godzinę, dwie. Następnego dnia i jeszcze kolejnego podobnie. Gorący dżem troszkę mieszam i nakładam do słoików. W wersji bardziej eleganckiej można dodać jeszcze rodzynki.
Dziękuję, MałgosiuW 🙂
Proszę bardzo Haneczko, pierwsza wersja jest we wpisie z 13 listopada 2009, ale link jest zżerany.
Nie ma zgody,
Zarówno przed indykiem, jak i po indyku najlepszy jest Malbec!!!
Jadę na dalszą część imprez indykowych. 🙂