Liwiec, Nurzec, Narew i Bug czyli smaczne okolice
Trochę podróżowałem ostatnio po tych terenach i zachwycałem się krajobrazem, liczną zwierzyną, gdzie indziej rzadko spotykaną, no i pyszną kuchnią.
Po powrocie do domu miałem ochotę na powtórkę niektórych podlaskich przysmaków. Sięgnąłem więc po książkę Adrianny Ewy Stawskiej – dziennikarki, tłumaczki i kolekcjonerki przepisów – zatytułowaną „Kuchnia kresowa z Podlasia”.
Obiad zrobiony wg. porad znawczyni tamtejszej kuchni wyszedł znakomicie. I tylko deser czyli sękacz pieczony był inaczej niż robią to mistrzynie z Gib. Nie mając praktyki i właściwych narzędzi musiałem wszystko uprościć. Co doradzam także naśladowcom z innych regionów Polski czy nawet świata.
Oto przepisy:
Szyjki gęsie nadziewane
4 gęsie szyjki (sama skóra), 2 gęsie wątróbki, 15 dkg mielonego mięsa z indyka, 1 jajko, 2 łyżki smalcu z gęsi, 2 łyżki tartej bulki,
0,5 szklanki białego wina, 1 szklanka bulionu, sól, pieprz, pół łyżeczki świeżo zmielonej gałki muszkatołowej, 2 łyżki majeranku
1.Po oczyszczeniu i opaleniu skórki, szyjki umyć i zaszyć z jednego końca.
2.Wątróbki bardzo drobno posiekać i wymieszać z mięsem i jajkiem. Dodać bulkę tartą, połowę majeranku, sól, pieprz i gałkę muszkatołową. Dobrze wyrobić farsz. Jeśli zbyt gęsty, dodać bulionu.
3.Napełnić szyjki i zaszyć drugi koniec. Włożyć do naczynia żaroodpornego wysmarowanego smalcem. Szyjki również posmarować smalcem i obtoczyć majerankiem. Podlać winem. Piec około 1 godziny w temperaturze 180°C. Wino w trakcie pieczenia uzupełnić bulionem.
Bażanty z Drohiczyna
2 młode bażanty, 20 dkg słoniny, 20 dkg masła, 8 jagód jałowca, pół szkłanki białego wytrawnego wina, 1 łyżka miodu, sól, pieprz
1.Skruszałe bażanty sprawić, umyć i osuszyć, natrzeć solą i pieprzem, tak z zewnątrz, jak i wewnątrz.
2.Wątróbki i bażancie serca posiekać, wymieszać z masłem i 4 roztartymi jagodami jałowca, włożyć do wnętrza ptaków.
3.Bażanty ułożyć w brytfannie piersiami do góry na cienkich plastrach słoniny i przykryć resztą słoniny. Dodać pozostałe masło i piec 1,5 godziny w temperaturze 180°C pod przykryciem.
4.Zdjąć pokrywkę i usunąć z wierzchu słoninę.
5.Miód rozcieńczyć odrobiną ciepłej wody, pędzlem posmarować skórkę na piersiach bażantów i zapiekać przez 20 minut na złoty kolor.
6.Przygotować sos: zlać sos z pieczenia, dodać wino i zagotować, gdyby był zbyt rzadki – to odparować.
7.Polać ptaki sosem i obłożyć marynowanymi gruszkami z syropu.
Sękacz z tortownicy
250 g masła + 1 łyżka do posmarowania tortownicy, 1 szklanka cukru, 6 jajek, 1 łyżka rumu, 50 g zmielonych migdałów, 1/2 laski wanilii, 3/4 szklanki mąki krupczatki. 1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
Na lukier: 15 łyżek cukru pudru, 2-3 łyżki gorącej wody lub soku świeżo wyciśniętego z cytryny
1.Masło ucieramy z cukrem na puszysty krem. Nie przerywając ucierania, dodajemy najpierw po jednym żółtku, a potem kolejno: rum, migdały, ziarenka wydrążone z rozkrojonej laski wanilii oraz oba rodzaje mąki.
2.Z białek ubijamy sztywną pianę i delikatnie łączymy ją z masą.
3.Na dnie natłuszczonej masłem tortownicy (o średnicy 24 cm) rozsmarowujemy 2 łyżki masy i pieczemy 5 minut w 200°C. Gdy ciasto lekko się przyrumieni wyjmujemy tortownicę z piekarnika.
4.Na pierwszej upieczonej warstwie sękacza rozprowadzamy kolejne 2 łyżki masy i znowu wstawiamy tortownicę na 5 minut do piekarnika. Czynności te powtarzamy, aż skończy się ciasto.
5.Upieczony i całkowicie ostudzony sękacz wyjmujemy z tortownicy. Robimy lukier, ucierając cukier puder z wodą lub sokiem z cytryny Smarujemy ciasto i czekamy, aż lukier zastygnie.
Fot. Piotr Adamczewski
Wprawdzie mój sękacz wygląda jak jakiś zwykły placek, nie jest efektowny ale smakuje dokładnie tak jak jego prawzór. A robota znacznie prostsza.
Komentarze
Pyro-dziękuję bardzo za Twoją opowieść.Przejmująca historia,rozumiem teraz,dlaczego co roku zapalasz znicz dla Iwana.
Dzisiaj Gospodarz zapodał bardzo ciekawe przepisy.Tylko skąd wziąć te bażanty,jeśli nie mieszka się w Żabich Błotach 😉
A nad Liwcem byłam dwa razy na koloniach w Urlach i w Rybienku 🙂
Wysłałam też kiedyś na wakacje w te okolice moje dziecko,do wsi
o wdzięcznej nazwie Świniotop.
Udanego dnia Wam życzę !
Kresowe bażanty – świeże i kruche
Bażanty, Danuśko, można kupić w sklepie. Np. w Supersamie albo w hali przy ul. Polnej. Wcale nie trzeba (wręcz nie należy) ganiać po polach i nadbużańskich łąkach.
Dzień dobry.
Danuśka – bażanty biorą się z PiP albo Almy. Osobom niewprawnym może wyjść sucharek zamiast uczty, chociaż i na to są sposoby. Stara Żaba nacierała (po marynacie) bażanty tłustą śmietaną i piekła w rękawach foliowych żeby nie wysychały, nasza mięsna mistrzyni – Eska ma taki patent, że bierze strzykawkę z dużą igła, nabiera w nią topionego masła, robi zastrzyki maślane kuropatwom, bażantom albo perliczkom i masuje tuszkę rozprowadzając w ten sposób masło w mięśniach; też piecze ostatnio w rękawach. W naszej klubowej knajpie „Markietance” z bażanta robiono pasztet gotowany w serwecie, a potem w masę mięsną wtykano (na serwecie papierowej) skrzydła, ogon, szyję z piórami. Ustawione na kilku grzankach było to danie niezwykle dekoracyjne – do tego obowiązkowo sos z żurawiny albo owoców dzikiej róży.
Gospodarzu-dzięki za bażantowe namiary.Jest w domu taki jeden,
któremu takim ptaszyskiem sprawiłabym ogromną frajdę 😉
Mieliśmy kiedyś kolegę myśliwego,czasem dostarczał nam dziczyznę,
ale już nie poluje.
Pyro-ok,to sprawdzę też i PiP oraz Almę.
Wspominany wyżej kolega myśliwy robił też znakomity bażanci rosół.
Pawi bażant wieczorową porą 😀
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/180165/f0e0b53ed7a30d274b58ebce53872cb2/
Sławek wczoraj z wieczora: ( będzie na raty )
maszyna, ta suka polyka wnuczki mojej wdziecznosci, juz zdrowia nie mam, wiec streszcze:
gdybym jeszcze mial watrobe, to spilbym z Wami wszystko w dwojnasobie z radoscia cieplo Wasze chlonac, mam jeszcze kawalek nerki, wiec chetnie spuszcze za flaszke w tym Towarzystwie
anegdotycznie spowiem sie, ze dokonalem pod inspiracja aioli, uwielbiam, warzyw nawarzylem, a jakze, ryba tez byla, co kiedys plywala, ale po uwedzeniu jej przeszlo, jakies jajo i zielone, normanie odlot, potem bylo po staremu, pietruszke i kardamon, to se moge wcisnac, jutro do roboty i jak ja ludziom chuchac mam?
gdyby na podworku rosla gruszka, to bym robil za wierzbe na sznurku, Rudy troche popil, wiec tekst Mu wyszedl jak mnie sie udalo, Borys cenzorzyl,
odnosnie wczesniej, dowiezli kurczaka dni ok 130 ( nie transportu, a wieku ) 2,5kg, perliczke ( wiek nieznany ) ok 2kg, krolika, tez ze 2 kg, cięte wpol plus jaj 12 tak swiezych, ze jeszcze sie ruszaja, a wszystko za niecale 50 tutejszych halerzy, drogo?
potem, juz bylo z gorki
Antkowi z Calgarym wyrazy serdeczne,
kicam
Sławku,
tanio jak barszcz.
Zdrowego kicania, prometejskiej wątroby i innych ważnych organów
życzy Ci
nemo
Dzień dobry Blogu!
deszcz i mgła.
Wstanie Alicja i zaraz zacznie jęczeć, że ni w ząb tego Sławka nie rozumie, a to przecież całkiem jasne : Sławcio już swoje w życiu wypił, więc mu wątróbka rzekła – stop! Uważaj Koleś. I Sławek w ramach uważania najwyżej jeden toast z nami wypił. W drugiej części spowiedzi zeznał, co był przygotował na ucztę imieninową, a więc ryba i warzywa w aioli, kurczaka, pół królika i perliczkę. Oj, Sławku, bo Cię będą taczać w celu przemieszczenia.
pierwsza jesienna depresja pokonana; po deszczowej nocy barometr idzie w gore;
wszystko pachnie u mnie suszonymi podrzybkami, lubie ten zapach 😉
barszcz robie
@nemo: a przy niedoborze zelaza w organizmie, to co robic?
nemo, pozwolisz? 🙂
posolic kaloryfer i zjesc z daleka od magnesu
Prześliczna organistka z jakimś organem
Kuchnia kresowa to istne pogotowie antydepresyjne. Czyję się jak Szara Sowa bez bobrów, bombardowana przez eskadry Bronka Bamy i tego drugiego. Tę dziewczynkę pociesza mamusia;
– Wybory niedługo się skończą, Abby, nie płacz…
Nie poddaję się
Zwykły Placek
Pyro,
nie jest tak źle, zintegrowałam się ze Sławkiem na trasie Paryż-St. Malo w tym roku i rozumiem go bardzo dobrze 😉
W ogóle to Sławek nam sie zasłużył (mnie i Krysi), bo targał nas i nasze torby z Paryża do St.Malo, a to bynajmniej nie jest 5 km.
I potem jeszcze nam, babom, towarzyszył w zakupach, doradzał, nosił torby, pił piwo z nami i w ogóle był gospodarzem w kraju, gdzie mieszka 🙂
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/July282012#5770150939280234370
I to mnie wzrusza, Elap z Bernardem nas żegnają.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/ScrapbookPhotos#5771004362852945266
@slawek:
jamas nieustajace i uspiechow w rabotje :))
(teraz powinien zaspiewac fogg: ujrzalem pierwszy siwy wlos na twojej skroni…)
Gotuję dzisiaj zupę (autorski wynalazek) i mogę się z pt Koleżeństwem podzielić moim kulinarnym geniuszem!!! (mordka) W założeniu zupa ma być smaczna, syta, rozgrzewająca i przeznaczona do wielokrotnego odgrzewania (Młoda chyba siedzi dzisiaj do nocy). Otóż wszystkie te wygórowane kryteria spełnia zupa z resztki bigosu, swego czasu przezornie zamrożonej. W resztce tej jest pełno mięsa, grzybów i kiełbasy, trochę kapusty i dobrze szklanka sosu bigosowego. Na zdrowy rozum jest to jedna porcja bigosu i ten sok do odlania. A otóż figa. Ugotuję w garnczku kawałek boczku wędzonego z kaszą i ziemniakami – ot, taki lekki krupniczek, a potem do niego ryn! ten bigos. Dosmaczyć, w razie potrzeby zrobić nieco rumianej zasmażki i jest zupa palce lizać. Dwie niewielkie kiełbaski śląskie posłużą za wkładkę wysoko energetyczną. Jedzcie i podziwiajcie.
Pyro-przy dzisiejszej pogodzie wszelkie dania bigoso-podobne wielce
wskazane 🙂
Alicjo-chłop,który ma cierpliwość towarzyszyć babom w zakupach zasługuje na złoty medal.Mój wymięka już w pierwszym sklepie,
a najchętniej w ogóle nie towarzyszy i w zasadzie wolę to rozwiązanie 😉
Dzień dobry,
Jak miło znów przeczytać Sławka i posmakować jego stylu i humoru. Jeszcze raz wszystkiego dobrego!
Bardzo lubię takie kombinowane zupy, mięsno-warzywne a ta Pyry wydaje mi się wyjątkowo pożywna 🙂 Smacznego!
Danuśko, z przyjemnością pooglądałam Twoje zdjęcia.
Barbaro, jesiennym słabościom mówimy stop 🙂
Danuśka, to nasze chłopy są pod tym względem bardzo podobne 😀 Chodzimy razem od wielkiego dzwonu, jak on musi sobie coś kupić i chce się poradzić.
Na obiad gulasz wołowy w jarzynach rozmaitych, czytaj: jarzyny z niewielka ilością woła 😉 doprawiony czosnkiem i rożnymi ziołami. Alino znów ciepło o Tobie myślę 🙂
Bigos dojadaliśmy wczoraj, a jeszcze solidna obiadowa porcja powędrowała do zamrażarki.
Alino 🙂
Z chłopami nie ma lekko,ale baby też potrafią.Dzisiaj dostałam mailem
poniższą opowiastkę.W sumie,to ona nawet jest trochę kulinarna 😉
Pewna kobieta, krótko po rozwodzie, spędziła pierwszy dzień smutna,
pakując swoje rzeczy do pudeł i walizek, a meble do wielkich skrzyń.
Drugiego dnia przyszli i zabrali jej rzeczy i meble. Trzeciego dnia usiadła
na podłodze pustej jadalni, włączyła spokojną muzykę, zapaliła dwie świece,postawiła półmisek z dwoma kilogramami krewetek, talerz kawioru i butelkę zimnego białego wina i przystąpiła do konsumpcji, aż już więcej nie mogła.Gdy skończyła jeść, w każdym pokoju rozmontowała pręty karniszy,pozdejmowała z końców zatyczki i do środka włożyła połowę krewetek i sporą porcję kawioru, po czym ponownie umieściła zatyczki na końcach karniszy.
Potem zrezygnowana cicho wyszła i pojechała do swojego nowego lokum. Gdy mąż wrócił do domu, wprowadził się z nowymi meblami i z nową dziewczyną.Przez pierwsze dni wszystko było idealne. Jednak z czasem dom zaczął śmierdzieć. Próbowali wszystkiego! Wyczyścili, wyszorowali i przewietrzyli cały dom. Sprawdzili, czy w wentylacji nie ma martwych myszy i wyprali dywany. W każdym kącie powiesili odświeżacze powietrza. Zużyli setki puszek sprayów odświeżających. Nawet wykosztowali się i wymienili wszystkie drogie dywany.Nic nie działało. Nikt nie przychodził do nich w odwiedziny, robotnicy
nie chcieli pracować w domu, nawet służąca się zwolniła. W końcu były mąż kobiety i jego dziewczyna zdesperowani musieli się wyprowadzić. Po miesiącu nadal nie mogli znaleźć nikogo, kto zechciałby kupić cuchnący dom.Sprzedawcy nie chcieli nawet odbierać ich telefonów. Zdecydowali się wydać ogromną sumę pieniędzy i kupić nowy dom. Eks-małżonka zadzwoniła do mężczyzny w sprawach rozwodu i zapytała go, co słychać. Odpowiedział, że dobrze, że sprzedaje dom, ale nie wyjaśniając jej prawdziwej przyczyny.Wysłuchała go ze spokojem i powiedziała, że bardzo tęskni za domem, i że porozmawia z prawnikami,aby uporządkować sprawy w papierach w taki sposób,by odzyskać dom. Mężczyzna, sądząc, że jego eks nie ma najmniejszego
pojęcia o smrodzie, zgodził się odstąpić jej dom za jedną dziesiątą
rzeczywistej ceny, o ile ona podpisze umowę tego samego dnia. Przystała na to i w ciągu godziny dostała od niego papiery do podpisania. Tydzień później mężczyzna i jego dziewczyna stali w drzwiach starego domu, patrząc z uśmiechem, jak pakowano ich meble i wsadzano na ciężarówkę, by zabrać je do nowego domu……łącznie z karniszami.
UWIELBIAM SZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIA, A TY ?
German Dehesa powiedział „My mężczyźni musimy zrozumieć, że
z kobietami nie można wygrać, że są nie do zatrzymania i nie do pokonania ” Coś w tym jest. Wystarczą zwyczajne karnisze….
Danuśka, okropność 😯 Całe szczęście, że to fikcja literacka ❗
Chyba awaria?
To chyba nie na skutek opowieści Danuśki? 🙂
Morał z tej historii taki: Jak coś śmierdzi sprawdź karnisze!
Właśnie byłam wysiusiać psa ; zimno, mokro, wieje i w ogóle byle jak. Pan Kaliciński w dzisiejszej Angorze daje przepis na imbir w czekoladzie (tabliczka deseru + sporo płynu do zużycia dowolnego. Pewnie zrobię. Jest tam jeszcze ciekawy reportaż z Wysp Alandzkich i właściwie nic więcej, bo nie interesuje mnie ani szaleństwo Prezesa, ani zagłaskiwanie na śmierć młodego tenisisty, ani kolejny wybryk intelektu Korwina Mikke. Właściwie kupuję tę Angorę tylko dla reportaży, p. Kalicińskiego i krzyżówek. Aha, prowadzą jeszcze świetny kącik antykwaryczno – galeryjny: w każdym numerze jest jedna znakomita fotografia (z ceną) i reprodukcja jednego obrazu albo rzeźby – też z ceną. Czasem obrazy nie wiem czy świetne, ale mnie się bardzo podobają. Gdybym te kilkanaście tysięcy miała na zbyciu, to by to i owo sobie kupiła.
To powinno być surowo zabronione – właśnie wróciłam od mojego chirurga ortopedy. Nie dość, że sam jest rudzielec zabójczo przystojny i młody (wczesna trzydziestka, góra), to jeszcze nasłał na mnie zabójczo przystojnego bruneta (niebieściutkie oczy) jeszcze młodszego, który u niego robi specjalizację z ortopedii (szpital jest uniwersytecki, więc jest gdzie praktykować).
Skąd oni takich biorą?! 😯
Ten niebieściutkooki pogadał ze mną, kazał mi robić różne rzeczy, między innymi ściskać jego łapy, pospisywał wszystko, co mu powiedziałam na temat łap (bez zmian, ale uważam, bo już wiem, na co). Dołączył mój ortopeda i pogadaliśmy trochę. Następna randka za 3 m-ce i jak powiada mój ulubiony rudzielec, trzeba będzie podjąć śmiałą decyzję, bo lepiej nie będzie, a za jakieś 2 lata mogę się obudzić z ręką w nocniku i nie będę mogła tej łapy wyciągnąć, bo nerw łokciowy będzie uszkodzony przez to zwyrodnienie i nastąpi niedowład. Wcześniej czy później, ale on tak to widzi. Jak trzeba, to trza…
W każdym razie z tymi przesympatycznymi przystojniachami czułam się jak stara babcia ze starymi kościami, co w zasadzie się zgadza 🙁
Danuśko (12:55),
Sławek nam towarzyszył, bo pomiędzy sklepami jeszcze można było pogadać, wypić piwo, zapalić fajkę, wykorzystać czas towarzysko 😉
Ja zdecydowanie wolę robić zakupy sama, ale ja jestem jak chłop – idę w określonym celu do określonego sklepu, nie rozglądam się na boki ani po półkach. Kiedy jestem w podróży, tym bardziej żal mi czasu na bieganie po sklepach, chyba, że coś na mnie wrzaśnie z mijanej wystawy 😉
No nie mogę przeboleć. Zmarnować tyle dobrego jedzonka ❗ Karnisze mogę jej darować 🙄
Alicja, nic nie poradzisz, oni tak mają 😉
Chętkowski na swoim blogu zamieszcza fragmenty „dziełek” współczesnego poety łódzkiego. Będę strrrasznie niemodna i nie będę tego pana czytywała. W razie konieczności skorzystania z oferty handlowo – medycznej przedłużenia organu męskiego, też wolałabym chyba fachową obsługę, niż „poetyckie wzloty”
Haneczko-zgadzam się z Tobą,jak już chciała zatruć życie temu swojemu eks to mogła do tych karniszy władować,coś bardziej zwyczajnego,a nie od razu kawior i krewetki !
Alicjo-właśnie dzisiaj krzyknęła do mnie z wystawy torebka.
Zdecydowanie tańsza niż ta od Diora 😉
Osobisty Wędkarz mówi,że mogła do tych karniszy włożyć śledzie,
wyszłoby zdecydowanie taniej,a efekt równie koszmarny.
Danuśka, jajko by się sprawdziło 😎 Szafka usycha z tęsknoty 😉
Alicjo-o rączki koniecznie zadbaj,bo kto będzie lepił te uszka na Wigilię,
jeśli Ty nie będziesz mogła ?
Haneczko-czy nie daj Boże mówisz o tej szafce w pokoju gościnnym,
w samym rogu ? To usychamy z tęsknoty i ona i ja 😉
Nie przepadam za bieganiem po sklepach, a jak już, to też raczej „po męsku”, jak Alicja. Czasem jednak trzeba, szczególnie kiedy córy rosną. Miałam otóż niezawodny sposób neutralizacji kochanego Męża, dając mu przy okazji niejako, mnóstwo adrenaliny i rozrywki. oTÓŻ WYSTARCZYŁO GO WPUŚCIĆ W SKLEP NARZĘDZIOWY ALBO CHOCIAŻ STOISKO. mÓJ SUPER RACJONALNY, OSZCZĘDNY i niecierpliwy małżonek dostawał małpiego rozumu, nie słyszał, co się do niego mówi. Po godzinie albo i mniej wracałam i pierwsze co robiłam, to uprzejmie prosiłam żeby te ajzole i wihajstry poodnosił na półki, co nieodmiennie wywoływało słabe protesty (te gwintowniki w doskonałym gatunku, takich wierteł nie ma, a rozwiertak się złamał itp. Jako, że doskonale wiedziałam, że „przydasię” każda ilość tych zabawek, byłam dosyć stanowcza. Na pocieszenie mógł zabrać kolejną paczkę ostrzy do piłki ręcznej albo taśmę mierniczą albo coś podobnego. Wychodził z lekkimi wyrzutami sumienia i to nie od razu i dosyć niechętnie.
To JA byłam ta wyrozumiała. A co?
Pyro,
ja jestem staroświecka. Nie podnieca mnie to i nie podnieca mnie nadmiar (tak uważam!) wulgaryzmów w nowoczesnej prozie, wręcz razi, bo tego jest stanowczo ZA DUŻO.
W ogóle mam wielkie podejrzenie co do tego, co jest poezją (fragment 3-ci u Chętkowskiego). Może z takim problemem lepiej udać się do specjalisty? Dla mnie poezja to rozterki serca i duszy, a nie wymiary organów 🙄
Kiedyś jak człowiek się zdenerwował i rzucił wiadomą panienką, to coś znaczyło, to były te najwyższe pokłady zdenerwowania. A i to się zaczerwnienił, obejrzał, czy ktoś niepowołany usłyszał. Teraz jest to znak przestankowy.
Idę ulicą we Wrocławiu czy gdzie tam, przede mną nastolatki, dziewczyny piękne i zgrabne. Głośno rozprawiają, ale nie wiem o czym, to jest po prostu jeden wielki bluzg.
Tempora…i moresy 🙄
Witam, Haneczka, jajko z dziurką działa dłużej, jak by Ci przyszło co do głowy.
Yurek, takie bezeceństwa do głowy mi nie przychodzą 🙂
Jajko jest jedną z legend z cyklu „Jak budowlańcy mszczą się za niezapłaconą robotę”.
Dobry wieczor,
Slawkom spoznione najlepszego!
Pyro,
Stara prawda, ze zycie pisze najbardziej niesamowite scenariusze – a taki, jakbym w kinie obejrzala, to bym grymasila ze tworcy na latwizne poszli (Twoja historia o Iwanie).
Haneczko,
Zgadnij kto pierwszego grudnia na Twickenham sie wybiera 🙂 🙂 :)!
Jolly, córasek jedzie na 24 listopada 😀 Będzie się działo 😀
Jeszcze o tym panu, który się ma (i którego mają) za poetę… Czy jest dzisiaj któraś z dyżurnych polonistek? Ciekawi mnie, na jakiej podstawie teksty te zostały zaliczone do poezji. To, że nie wersyfikowane, top pryszcz; może być wiersz biały. Ale to-to rytmu nie ma żadnego, myśli przewodniej tyle, ile w instrukcji obsługi (tylko logiki mniej). No, dlaczego to jest wiersz? Wie ktoś?
😀 http://pinterest.com/pin/49961877086175719/
Asiu, zaraz wyślę córaskowi 😆
🙂
Haneczko, tośmy się minęli z tymi poradami.
Ja ją lubię.
http://www.youtube.com/watch?v=TGvKb_2uhd8
atonalne wypadki;
wlasnie slucham utwor muzyczny na pralke i zmywak 😉
Jedna z ulubionych piosenek Anny German, co wyczytałam w biografii (trochę zebranych jej wywiadów)
http://www.youtube.com/watch?v=lreRm6J57ag&feature=related
a teraz, hm, suita? na kosiarki do trawy 🙂
Ja sie przyznam, przyjaciolka moja pracuje w firmie co barrrdzo rugby sponsorowac zaczela. Biletow chyba bedzie sporo :)!
Asiu,
Cudne :)!
Gospodarzu, ależ Pan ma pamięć…. 😉
Pomyśleć, że bezwolnie przyczyniłem się do podniesienia poziomu spożycia.
Ale to dobrze, tak trzeba, niech rośnie wewnętrzna konsumpcja, niech płyną podatki, niech zrywają się radośnie naklejki akcyzy, niech powstają nowe autostrady.
To ci niespodzianka, dziękuję Wam bardzo!
Współsławki, niech Wam organy zdrowo grają!!
http://www.youtube.com/watch?v=D-zReifm9EI
Pyro,
teraz każdy może się wydać (poeta, pisarz), jak ma kaszolę i ewentualnie sponsorów.
Pytanie, czy ktoś to kupi. Ja nie kupuję, bo mam niestety, niedzisiejszy gust. Bardzo niedzisiejszy 🙄
Nowy Kurjer 1935.03.03: „Romantyczna historia dwóch sióstr! Życie jak romans, który kończy się tragicznie!
Nie było szczęśliwszych dziewcząt nad Elżbietę i Jane Du Bois. Córki konsula amerykańskiego w Neapolu uwielbiane przez ojca, kochające się nawzajem, nade wszystko piękne, młode i miłe otoczone były gromadą przyjaciół i bywały w najprzedniejszych domach w Neapolu. Każdemu kto spojrzał na te dziewczęta zdawało się, że stworzone zostały dla samego szczęścia i radości. Tutaj też w Neapolu przed kilkoma tygodniami siostry poznały dwóch młodych lotników angielskich, którzy zatrzymali się tu na postoju podczas długotrwałej wyprawy lotniczej. Jeden nazywał się John Forbes, drugi to porucznik Beatty.
Młodzieńcza czwórka czuła się ze sobą znakomicie. Wkrótce nie rozstawali się już niemal ze sobą i obie siostry poznały co to miłość. Zaczęto poważnie mówić o zaręczynach. Ojciec nie miał nic przeciw temu. Ale młodzi oficerowie musieli odlecieć ze swą eskadrą. Czwórka zebrała się na ostatnim pożegnalnym obiedzie. Potem rozstanie.
Siostry Du Bois postanawiają po odlocie ukochanych wyjechać do Paryża. Gdy tylko tam przybywają czyha na nie straszna wiadomość: Forbes i Beatty zginęli w płonącym samolocie kilka kilometrów od Messyny.
Rozpacz sióstr jest ogromna, ojciec nie wie jak je pocieszyć. Toteż z ulgą godzi się na ich wyjazd do Londynu. Wie, że maja tam one wielu przyjaciół. Przybywszy do Londynu, siostry wynajmują apartamencik w jednym z większych hoteli Picadilly. Służba hotelowa jest zdziwiona nieco zachowaniem ślicznych, młodych dziewcząt, które całe niemal dnie spędzają rzewnie płacząc w swoich pokoikach.
Mimo to udają się pewnego popołudnia do banku amerykańskiego i wypłacają 40 funtów.
Zaraz potem telefonują do stacji lotniczej Hilmana i rezerwują wszystkie sześć miejsc pasażerskich w samolocie, który jutro wystartuje do Paryża.
O ósmej rano taksówka zawozi je na lotnisko. Tu płacą za wszystkie miejsca.
Wsiadły do samolotu kierowanego przez pilota Kirtona. Jeszcze przed startem prosiły pilota, by zamknął drzwi oddzielające jego miejsce od nich i zaciągną zasłonę gdyż nie znoszą przeciągów.
Lotnik nic nie podejrzewając spełnił ich prośbę. Zauważył wprawdzie ich zdenerwowanie, ale położył to na karb niestawienia się ich przyjaciół. Zresztą w chwili startu siostry jak gdyby odzyskały spokój. Usiadły obok siebie. Samolot wzbił się w górę W 10 minut potem gdy aparat znajdował się na wysokości tysiąca metrów nad ziemią nad Upminster w hrabstwie Es-s-ex, przechodnie miasteczka ujrzeli, że z samolotu nad nimi spada coś, jakby wielki liść. Z przerażeniem zobaczyli, że to dwie postacie ludzkie, ciasno ze sobą splecione. Lotnik spostrzegł, że nie ma pasażerek dopiero godzinę później, nad kanałem La Manche. natychmiast zawrócił.
Jedna z sióstr zabawiała się często wróżeniem z kart. W sierpniu 1933 roku na przyjęciu u burmistrza Neapolu wróżyła między innymi żonie następcy tronu włoskiej księżnej Piemontu. Powiedziała wówczas ze śmiechem – Nie lubię właściwie wróżenia z kart bo sama sobie źle wywróżyłam. Nalegano, by powiedziała, co takiego. – Umrę młodo i tragicznie.”
To jeszcze nie koniec tej historii.
O, Asia dawny romans „gotycki” – mroczny, tragiczny, przepastny, jak Las Sherwood nam serwuje… Aśka, nie strasz przed nocą
Nowy Kurjer 1935.03.05: „Siostry Du Bois prowadziły wyuzdane życie!
Wczorajszy Times przynosi nowe, sensacyjne szczegóły, które rzucają nowe światło na dramat.
Okazuje się, że odznaczające się niezwykłą urodą 23-letnia Elżbieta i 20-letnia Jane Du Bois słynęły ze swej ekscentryczności i histerii!
Były to typowe przedstawicielki amerykańskiej plutokracji, które pomimo swojego młodego wieku wychyliły już czarę uciech życiowych do dna. Eleganckie i piękne córki konsula generalnego Stanów Zjednoczonych odbywały często podróże z Neapolu do Paryża, Londynu i Nowego Jorku i w zabawie nie nakładały sobie żadnych więzów. Jedynym ich celem było szukanie wrażeń za wszelką cenę.
Występowały jako wróżki na Capri, urządzały w specjalnie wynajętych w Paryżu i Londynie mieszkaniach wyuzdane orgie, na które zapraszały przygodnych znajomych. O tym wszystkim rodzice nie wiedzieli. Stwierdzono, że w eleganckiej dzielnicy Westend miały mieszkanie wynajęte na zmyślone nazwisko i obie siostry występowały jako mężatki. W nocnych lokalach Paryża i Londynu były znane jako poszukiwaczki najbardziej wyrafinowanych zabaw.
Kiedy angielska eskadra hydroplanowa zawitała do Neapolu w drodze do Singapuru, szybko zaprzyjaźniły się z oficerami, a stosunek do Beatty’ego (kuzyna angielskiego admirała) i Forbesa nabrał charakteru intymnego. Wieczór przed odlotem na Maltę cała czwórka spędziła w nocnym lokalu. Lot ten skończył się jak wiemy katastrofą i obaj oficerowie zginęli. Okazuje się, że że żaden z nich nie był zaręczony z panną Du Bois. Przeciwnie, Forbes miał narzeczoną w Anglii.
Niewątpliwie jednak katastrofa młodych ludzi podsunęła siostrom myśl popełnienia ekscentrycznego samobójstwa. Młodsza z nich cierpiała na astmę, a nieustanne zabawy stan ten pogorszyły. Kiedy więc wysunęła plan wynajęcia samolotu i wyskoczenia po drodze, siostra nie chcąc żyć bez niej wykonała go razem z nią.”
@asia:
🙂
Kurier Bydgoski 1937.11.10: „Anegdota – poseł i wyborcy.
Pan poseł po powrocie do rodzinnego Grajdołka spotkał się oko w oko z kilku wyborcami. przywitany ozięble, pan poseł dowiaduje się, że wyborcy czują doń urazę.
– o co?
– Pan się jeszcze nas pyta panie pośle. przecie przez cały rok nie zabrał pan głosu.
– jak to ani razu – woła oburzony poseł, sięga do kieszeni, wyciąga gazetę i pokazuje:
– popatrzcie o tu… „pomruk niezadowolenia w centrum” Tym posłem, który mruczał, to właśnie ja byłem!” 🙂
Na dobranoc:
Kurier Bydgoski 1937.11.10
„Stary Bahtiar się żeni.
Najstarszy człowiek świata, mieszkaniec wioski Liplajan w Jugosławii, Bahtiar Kozan, który w tym roku obchodził 132 urodziny postanowił wstąpić po raz czwarty w związek małżeński.
Bahtiar Kozan ma tylu synów, wnuków i prawnuków ile skończył lat tj. 132. Najstarszy jego syn liczy 102 lata, a najmłodszy prawnuk 2 miesiące.
Współczesny matuzalem, który mimo podeszłego wieku, sam uprawia swój zagon, jak z dumą podkreśla nie wie co to jest choroba, żąda od swej żony, która powinna mieć najmniej 40, a najwyżej 70 lat, by była równie pracowitą jak on.” 😀
Asia,
aleś wyciagnęła historie! Starszawa jestem, ale jeszcze nie znudzona życiem. Dobrze jest nie mieć za dużo forsy, myślę 😉
@asia:
bahtiar znaczy feliks, czyli sie zgadza ; )
ciekawe imie, jego geneza siega czasu aleksandra wielkiego,
a, etymologicznie rzecz biorac, korzenie ma grecko-perskie.
Dzień dobry Wszystkim,
Dzień spędzony w Nałęczowie, a później w Lublinie miał niemal same zalety, a tylko jedną wadę – będąc tak blisko Irka nie daliśmy mu namiarów, a przecież mogliśmy poznać następnego Blogowicza, i to gdzie …. w Lublinie, gdzie nigdy żaden mini Zjazd się nie odbył. W przyszłości nadrobimy !!!
Podaję swój numer telefonu : 791 130 591.
Zanim to jednak nastąpi chcemy się podzielić ważną informacją dla wszystkich udających się w tamte strony. W Lublinie wstąpiliśmy do „vanilla Cafe” na lubelskim Krakowskim Przedmieściu 12. Ludzie!!! Wyszliśmy zachwyceni – jakością potraw, wystrojem wnętrza, rewelacyjną obsługą, i… przystępnymi cenami. A. zamówiła warzywa grillowane z pysznym sosem, a ja – litewskie cepeliny z mięsem, a na deser kawa i herbata z maleńkim, ale pysznym, w starym stylu, ciasteczkiem z różą. Lokal mogę śmiało polecić wszystkim odwiedzającym Lublin! Bardzo szybko gonimy najlepszych.